Bóg jako rekurencja
Pośród ludzi wiary znajdujemy ideowych racjonalistów, którzy starają się znaleźć poznawcze uzasadnienia dla wiary w Boga (ściślej dla uznania egzystencji Boga). Powodem, dla którego zaznaczam, iż szukane uzasadnienia należą do poznawczych jest fakt, iż wiara w Boga czy cokolwiek innego (ściślej, uznawanie Jego egzystencji nie posiadając dowodów) nie musi być motywowana opinią o znalezieniu prawdy w takim przekonaniu. Bóg jest nie tylko światłem, ale też drogą, życiem.
Wśród dających motyw do wiary osobom poszukującym prawdy przesłanek za istnieniem boga znajdujemy zarówno przesłanki empiryczne jak i teoretyczne czy też logiczne. Nie będę się w tym miejscu zajmował przesłankami empirycznymi takimi jak cuda, czy też bazującymi na postulowanym doświadczeniu empirycznym przesłankami typu przeczucia czyjejś obecności, widzeń mistycznych itp.
Do przesłanek racjonalnych należą takie argumenty jak pięć dróg św. Tomasza z Akwinu czy też rozwijany potem przez chociażby Kartezjusza dowód Ontologiczny św. Anzelma. Najpopularniejszym jednak dowodem, będącym w pewnym sensie generalizacją wszystkich ścieżek Tomasza a jednocześnie wysoce intuicyjnym i funkcjonującym potocznie przekonaniem, jest opinia, że coś musiało stworzyć ten świat, że musi mieć on swoją przyczynę, że musi mieć powód, że nic nie dzieje się bez przyczyny. Przyjmuję to jako przesłankę.
Otóż filozoficznie rozwinięta, przesłanka ta mówi ponadto, że skutek musi być w pewnym sensie i mówiąc metaforycznie cieniem przyczyny. Tak więc, kiedy Akwinata wnioskuje Boga z doskonałości wszechświata postuluje on Go jako istotę doskonałą, doskonalszą od stworzenia (to wystarcz, choć oczywiście idzie on dalej aż do predykatu wszechdoskonałości).
We współczesnym rozumieniu oznaczałoby to większą komplikację czy też strukturyzację Boga od stworzenia. Wskazanie na taką istotę odróżnia ją od długo dyskutowanej Jedni jako doskonałości, nie trzymajmy się jednak uparcie wszystkich przyjętych wcześniej koncepcji.
Skomplikowanie Boga jest ewidentnie prawdą, chociażby aby dokładnie zaplanować świat każdy jego element musiałby być odzwierciedlany przez jeden aspekt Jego działania, decydowania oraz myślenia. A posiada on przecież istotę tę określają również inne Jej aspekty znacznie bardziej centralne dla Niej takie, jak wszechmiłosierdzie, omnipotencja, wszechwiedza itp.
To oczywiste skomplikowanie Boga dało przyczynek oponentom jego istnienia do innego argumentu, przeczącego jego istnieniu, będącego zresztą odwrotnością wspomnianego potocznego argumentu za Jego istnieniem. Mianowicie, nie należy wyjaśniać istnienia świata istnieniem Boga, gdyż postuluje się w ten sposób coś o wiele trudniejszego do wyjaśnienia niż wyjaśniane przez to istnienie świata, mianowicie, istnienie Boga. Argument ten wziął się z batalii wytoczonej przez amerykańskich kreacjonistów nauce. Twierdzą oni że coś tak skomplikowanego jak życie nie mogło wziąć się z przypadku (zresztą błędnie i niesprawiedliwie przypisując teorii ewolucji zupełnie odwrotne niż faktycznie przez nią podawane wyjaśnienie biologicznej komplikacji). Poza naukowymi odpowiedziami ewolucjonistów na ten zarzut (oraz wyjaśnieniem, jak naprawdę ewolucjoniści tłumaczą biologiczną komplikację) znalazła się filozoficzny odpór zwracający uwagę na to, iż w wyniku postawienia takiego postulatu wyjaśnienia powstania życia kreacjonista stawia się w sytuacji konieczności wyjaśnienia czegoś dużo bardziej od życia skomplikowanego. Argument ten został później przeniesiony w dziedzinę dużo ogólniejszą, wyjaśnienia powstania wszechświata, przez brytyjskiego biologa Richarda Dawkinsa. Ma też swoją wersję abstrahującą od stopnie komplikacji, doskonałości czy czegokolwiek innego a zaproponowaną przez brytyjskiego matematyka, logika, pedagoga i filozofa Bertranda Russella. Brzmi on następująco: jeżeli wszechświat wymaga boga jako wyjaśnienia, wymaga go też bóg; jeżeli bóg nie wymaga wyjaśnienia, nie wymaga go też wszechświat.
Rozbudowaniem powyższego argumentu jest założeniowe wypełnianie postawionego żądania wyjaśnienia Boga przez postulowanie kolejnego Boga, wyjaśnienie tegoż Boga przez kolejnego itd. w nieskończoność. To prowadzi nas do podstawowego argumentu sceptyków: wiedza jest niemożliwa, ponieważ dowodzenie prowadzi albo do błędnego koła, albo do dogmatu albo do regresu ad infinitum. Odparcie więc omawianego argumentu obalałoby jednocześnie argument sceptyków.
Czy możliwe do zaakceptowania jest uznanie stworzenia Boga przez kolejnego Boga a tegoż przez kolejnego itd. w nieskończoność. Oczywiście! Wnioskowanie pokazywane przez oponentów to nic innego jak rekurencja czy też rekursją. Prowadzi ona do wspomnianego wyżej sceptycznego regresu ad infinitum i z pewnych mglistych przyczyn postrzegana jest jako wada. Prawdopodobnie dzieje się tak dlatego, że z tych samych powodów, dla których człowiek w ogóle potrzebuje wyjaśnienia, znalezienia powodów „istnienia raczej czegoś niż niczego” człowiek potrzebuje też, aby wyjaśnienie to było ostateczne.
Lecz czy w naszym przypadku, w przypadku Boga, nie jest ono takie? Przecież Bóg jest nieskończonością. Czy Bóg będący nieskończonością nie gra równie łatwo jak nieskończonego stworzyciela świata również nieskończonego ciągu Bogów? Bo cóż to znaczy być Bogiem? Czyż pojęcie „Boga” nie wykracza poza nasze poznanie? W czym problem aby powiedzieć że ta nieskończoność którą jesteśmy w stanie pojąć jedynie w skończonym kawałku tak właśnie działa że sama siebie zawiera nieskończoną ilość razy tworzących jeden drugiego (gdzie jeden i drugi i każdy kolejny są oczywiście tym samym, a nie pojmowanymi przez nas w skończony sposób innymi bogami czy też wcieleniami, przejawami lub nieskończonymi w swej liczbie osobami Boga)?
Znacznie ważniejsze jest jednak uświadomienie sobie, że Bóg jest czymś ponadpoznawalnym. To nie dlatego powinno się postulować Boga jako wyjaśnienie powstania świata, aby zyskał on wyjaśnienie, lecz po to, aby zapobiec sceptycznym zastrzeżeniom. Nie do końca rozumiał sytuację Bertrand Russell; samostwarzający się wszechświat i samoistny Bóg to nie to samo. Kiedy zastanawiamy się nad przyczyną istnienia świata dochodzimy do trzech sceptycznych zarzutów. Obowiązują one w tym świecie. Ale po to wykraczamy poza ten świat w dziedzinę rzeczy niepoznawalnych, aby mieć nadzieję, że znajduje się tam nieznane nam wyjście z pułapki konieczności wpadnięcia w którąś z przedstawionych przez sceptyków dróg wnioskowania.