Davies Polska mitologia narodowa

NORMAN DAVIES

POLSKA MITOLOGIA NARODOWA

INNA WERSJA TEGO TEKSTU ZOSTAŁA PRZEDSTAWIONA W LUTYM l996 JAKO

"WYKŁAD IM. MILEWSKIECO"

Wszyscy potrzebujemy mitów. I jednostki, i narody. Mity to uproszczone przekonania, które

nie muszą być oparte na faktach, ale zapewniają nam poczucie przynależności: dają nam

świadomość początków, poczucie tożsamości i celu. Choć są ewidentnie subiektywne, to

często mają większą siłę sprawczą niż obiektywna prawda - prawda bowiem bywa bolesna.

Niektóre narody mają większą potrzebę mitów. Narody imperialne wymyślają mity po to, by

uzasadnić panowanie nad innymi narodami. Narody podbite wymyślają mity po to, aby

usprawiedliwić swoje klęski i wykrzesać siłę potrzebną do przetrwania. Polska należała

zapewne do tej drugiej kategorii, gdyż polityczne przeciwności, których konsekwencje

dotknęły wiele pokoleń, wytworzyły nader mitogenną atmosferę intelektualną. Polska kultura,

a w szczególności literatura, sztuki piękne i historiografia, zawiera mnóstwo przykładów

prymatu narodowej wyobraźni nad realizmem.

Żartobliwym potwierdzeniem takiego punktu widzenia może być fakt, iż polski odpowiednik

słowa myth - "mit" - jest wymawiany jak angielskie słowo meat, czyli "mięso". W latach

siedemdziesiątych i osiemdziesiątych, kiedy brakowało żywności, Polacy stali godzinami w

kolejkach, żeby kupić podstawowe produkty, i zabijali czas, opowiadając dowcipy. Jeden z

przytaczanych wówczas żartów zawierał pytanie: "Jakie słowo ma taką samą wymowę i

znaczenie po polsku i po angielsku?" Odpowiedź brzmiała oczywiście: "mit".

Mówiąc poważnie, należy pamiętać, że w czasach współczesnych Polacy musieli stawić czoło

mitologiom silniejszych narodów, które często przedstawiały Polskę w czarnych barwach. Na

przykład w mitologii rosyjskiej Polak jest na ogół obsadzany w roli wiecznego wroga z

Zachodu, zdrajcy Słowiańszczyzny, religijnego przeciwnika Kościoła prawosławnego,

głównego sprzymierzeńca knujących obcokrajowców, który nieustannie gotuje się do najazdu

na Rosję i do podeptania jej tradycyjnych wartości. Rosjanie uwielbiają wspominać ten krótki

okres między 1605 a 1612 rokiem, kiedy wojsko polskie dwukrotnie zajmowało Kreml.

Pamięć oczywiście zawodzi ich w znacznie liczniejszych przypadkach, kiedy to armie

rosyjskie najeżdżały Polskę. Tak się bowiem złożyło, że rosyjska tożsamość narodowa

krystalizowała się w połowie XIX wieku - właśnie wtedy, gdy imperium carskim wstrząsnęły

dwa wielkie polskie powstania: listopadowe (1830-1831) i styczniowe (1863-1864). W

związku z tym przeciwstawienie szlachetnej Rosji i niewdzięcznej Polski przyjęło się na

trwałe. Wystarczy obejrzeć którąś z ówczesnych wspaniałych rosyjskich oper, takich jak Iwan

Susanin Glinki czy Borys Godunow Musorgskiego, żeby przekonać się, jak głęboko tkwi w

Rosjanach ten negatywny stereotyp Polski. Nieprzypadkowo Dostojewski często nadawał

polskie nazwiska ciemnym typom w swoich powieściach (niezależnie od tego, że jego własne

było pochodzenia polskiego).

Również w mitologii syjonistycznej Polsce przypadła rola negatywna. Mit syjonistów stał się

powszechnie znany w wyniku bezprecedensowej tragedii Holocaustu i dzięki

zdecydowanemu poparciu Ameryki dla państwa Izrael. Zasadniczo głosi on, iż na skutek

braku własnego państwa naród żydowski w przedwojennej Europie nie był w stanie oprzeć się

prześladowaniom, więc stworzenie odrębnego państwa żydowskiego w Palestynie stanowi

jedyne sensowne rozwiązanie. Ponieważ Polska była tym krajem europejskim, w którym

osiedliło się najwięcej Żydów i gdzie hitlerowcy postanowili dokonać zbrodni Holocaustu,

ważnym elementem programu syjonistycznego stał się, niestety, jednoznacznie wrogi

wizerunek Polski.

Niemcy traktowali swoich wschodnich sąsiadów podobnie, jak Anglicy traktowali niegdyś

Irlandczyków. Tak jak Irlandia okazała się w XIX wieku jedyną otwarcie niezadowoloną

prowincją Zjednoczonego Królestwa, tak samo Polacy wyróżniali się jako największa i

najbardziej kłopotliwa mniejszość cesarstwa niemieckiego. Co więcej, Polska stanowiła

najbardziej dostępne źródło taniej siły roboczej dla przemysłu niemieckiego, więc miliony

biednych imigrantów ruszyły na zachód do szybko rozrastających się miast. W rezultacie

powszechna sympatia dla Polski - wyrażana poprzez Polenlieder w latach trzydziestych XIX

wieku - ulotniła się; przynajmniej przez stulecie nacjonalizm niemiecki i polski były nie do

pogodzenia. Według nieprzyjaznych stereotypów niemieckich, "Polak" kojarzył się z

beznadziejnym romantykiem, nieudolnym robotnikiem, niepożądanym włóczęgą i wrogim

konspiratorem. Wyrażenie Polnische Wirtschaft weszło do języka na określenie "kompletnego

bałaganu". Tak zwane dowcipy o Polakach, w których przedstawiciele tej nacji występowali

nieodmiennie w roli tępaków i prymitywów, były odpowiednikiem "dowcipów o

Irlandczykach" serwowanych w Anglii. Długa tradycja pogardy dla wszystkiego, co polskie,

dostarczyła gotowych składników późniejszej hitlerowskiej polityce niemieckiej supremacji

rasowej, w której Polakom oficjalnie przyznano rangę Untermenschen, czyli "podludzi".

Oczywiście, nie da się przedstawić wszystkich zasobów polskiej mitologii narodowej w tak

krótkim tekście. Niemniej jednak można je zilustrować przykładami zaczerpniętymi z

różnych okresów historycznych. W dalszym ciągu przyjrzymy się bliżej siedmiu takim

mitom.

1587

W roku 1587 kalwiński szlachcic Stanisław Sarnicki wydał w Krakowie pamiętne Annales

sive de origine et rebus gestis Polonorum et Lithuanorum. Owe dzieje "pochodzenia oraz

dokonań Polaków i Litwinów" nie były bynajmniej dziełem prekursorskim. Wśród

ówczesnych historyków Sarnicki miał kilku wybitnych konkurentów, między innymi biskupa

Warmii Marcina Kromera (1512-1589), którego słynna kronika De origine et rebus gestis

Polonorum została wydrukowana ponad trzydzieści lat wcześniej. Sarnicki jest pamiętany

tylko dlatego, że wzbogacił starą historię o nowy szczegół.

Od czasów kanonika Jana Długosza, nadwornego historyka Jagiellonów, który pisał w

poprzednim stuleciu, większość polskich autorów głosiła teorię, iż naród polski pochodzi od

starożytnych Sarmatów - indoirańskiego ludu wędrownego, który osiedlił się na równinach

Europy Wschodniej w okresie przedchrześcijańskim. Klasyczny podział stepów Eurazji na

dwie części - Sarmatia europea i Sarmatia asiatica - z granicą przebiegającą wzdłuż rzeki

Tanais, czyli Donu, był w renesansowej Europie nadal przyjmowany. Wkład Sarnickiego

polegał na wysunięciu tezy, że Sarmaci nie byli przodkami wszystkich Polaków, lecz jedynie

polskiej szlachty. Niebawem określenia nobilis - Polonus - Sarmata stały się synonimami, w

związku z czym przedstawicieli innych stanów - mieszczan, Żydów i chłopów - nie uważano

nawet za Polaków. "Naród polski" miał się składać wyłącznie ze szlachty.

Ten przejaw szlacheckiej pychy można porównać do sławetnej idei limpieza de sangre -

przeświadczenia o czystości szlachetnej krwi, które w tym samym okresie było

rozpowszechnione w Hiszpanii. Polski szlachcic był wychowywany w przekonaniu, iż jest

biologicznie odmienny od reszty populacji, a jego przywileje są uzależnione od "obrony

krwi". "Zmieszanie krwi" z ludźmi niższego stanu traktowano jako mezalians. Walerian

Nekanda Trepka, autor Liber Chamorum (1620), spędził znaczną część żywota na tropieniu

tysięcy rodzin podłego pochodzenia, które wśliznęły się podstępnie w szeregi szlachty i na

potęgę psuły rasę. Trepka i jemu podobni nie byli w stanie wyobrazić sobie bez wstrętu

małżeństwa bądź związku szlachcica i nieszlachcica: "balsam, gdyby do smoły włożono, już

nie balsam, ale smoła będzie (...) i kąkol, choć w rolę dobrą wsiany, pszenicą nie stanie się.

Sieła ślachcianek ubogich do miasteczek za mąż idzie, a gdy za chłopa, pewnie nieślachtę

rodzić będzie, bo co za czystość od nieczystego, a ze smutku co za wonie wyniść może. To

mędrzec prorok: ani od sowy sokół się nie urodzi" 1.

Polski "mit sarmacki" ma wiele odpowiedników w innych krajach europejskich. Łączy go

wiele na przykład z "teorią normańską" w Rosji, według której założyciele Rusi Kijowskiej i

ich potomkowie wśród współczesnej arystokracji rosyjskiej nie pochodzą od Słowian, lecz od

wikingów. Co więcej, obydwa mity ewoluowały. W wieku XVII - w okresie najbliższych

kontaktów Polski z imperium osmańskim - mit sarmacki sprzyjał przyjęciu przez szlachtę

orientalnego ubioru i uzbrojenia. W wieku XVIII stanowił fundament konserwatywnej

filozofii "sarmatyzmu", która utwierdzała szlachtę w błogim przekonaniu, że wszystko w

Polsce, w tym również jej "złota wolność", jest wyjątkowe i lepsze. W owym czasie - u

schyłku Rzeczypospolitej - rasistowskie zabarwienie mitu przodków zblakło; na przykład

wielu Żydów mogło bez trudu kupić szlachectwo.

Pozostaje kwestia, czy polski "mit sarmacki" zawiera jakieś ziarno prawdy historycznej.

Większość historyków traktowała go jako barwną fantazję, genealogiczne dziwactwo

przypominające pomysły tych polskich szlachciców, którzy utrzymywali, że pochodzą od

Noego albo Juliusza Cezara. Z pewnością mamy do czynienia tylko z wątłymi poszlakami, co

jednak nie zniechęca uczonych. Jedną z intrygujących ciekawostek jest dość wyraźne

podobieństwo między emblematami niezwykłego systemu heraldycznego Polaków a

"tamgami", czyli "obrazkowymi szarżami", starożytnych Sarmatów. Jeśli przyjmiemy - za

podaniami - że w IV wieku plemię sarmackich Alanów zniknęło gdzieś w puszczach Europy

Wschodniej, to miło pomyśleć, że mogłyby istnieć jakieś więzy pokrewieństwa między

najlepszą konnicą armii rzymskiej a najwspanialszą kawalerią nowożytnej Europy.

"Skrzydlata husaria" Sobieskiego była wyposażona w tak samo długie lance i używała równie

ogromnych rumaków jak Alanowie, którzy słynęli z tego ponad tysiąc lat wcześniej 2.

1620

11 marca 1620 roku polski kanclerz wielki koronny Jerzy Ossoliński złożył wizytę w

Londynie i w pałacu Whitehall odczytał przed królem Jakubem I przemówienie po łacinie.

Kanclerz przyniósł wieści o napaści na wschodnie granice Rzeczypospolitej dokonanej przez

osmańskich Turków i zwrócił się do króla angielskiego o pomoc w walce z niewiernymi.

Albowiem, jak wyjaśnił, Polska jest wszak "najpewniejszym przedmurzem chrześcijaństwa":

Tandem erupit ottomanorum iam diu celatum pectore virus (...) et publico barbarorum furore,

validissimum christiani orbis antemurale, petitur Polonia.

[W końcu jadowity i skrywany plan Osmanów został objawiony i Polska, najmocniejsze

przedmurze chrześcijaństwa, została napadnięta przez ogarniętych dziką furią

barbarzyńców]3.

Mit Polski jako "przedmurza chrześcijaństwa" (antemurale christianitatis) miał bardzo długi

żywot. Z początku jego źródłem były wojny przeciwko Turkom i Tatarom; następnie służył

uzasadnieniu działań Polski w obronie katolickiej Europy przed prawosławnymi Moskalami;

jeszcze później okazał się potrzebny w walce z komunizmem i faszyzmem. W XX wieku nie

stracił więc wcale na znaczeniu; na przykład, był bardzo żywotny w roku 1920 podczas wojny

polsko-bolszewickiej czy też - w wymiarze bardziej uniwersalnym - podczas wystąpień

Solidarności przeciwko rozkładającemu się reżimowi komunistycznemu w latach

osiemdziesiątych. Nic zatem dziwnego, że użyczył tytułu bardzo elitarnemu pismu

naukowemu, które jest wydawane w Rzymie 4.

Mit antemurale istotnie ucieleśnia wiele chwalebnych emocji, lecz trudno go traktować jako

fakt - doskonałe odzwierciedlenie rzeczywistości historycznej. Po pierwsze bowiem, nie tylko

Polacy uważali się za strażników katolicyzmu. Bardzo podobne poglądy głosili Węgrzy i

Chorwaci, którzy posługiwali się identyczną frazeologią. Po drugie, uznawać, że strategia

Polski w ciągu ponad połowy tysiąclecia ograniczała się wyłącznie do działań defensywnych,

to nie grzeszyć realizmem. W wielu przypadkach Polacy rzeczywiście stawali na murach

obronnych, ale równie często ruszali w pole i szturmowali fortyfikacje innych narodów. Być

może mamy tu do czynienia z wyjątkami od reguły, niemniej jednak widok polskich żołnierzy

na murach moskiewskiego Kremla w roku 1612 bądź maszerujących z Napoleonem na Rosję

dokładnie dwieście lat później nie był z pewnością zgodny z ideą "przedmurza". W tym

kontekście smutne jest to, że różne narody europejskie zachowują w pamięci odmienne daty

historyczne.

1655

W roku 1655 Rzeczpospolita Obojga Narodów została zaatakowana ze wszystkich stron.

Rosjanie, którzy zajęli Mińsk i Wilno, maszerowali na Kijów. Wojska szwedzkie Karola X

atakowały na dwóch frontach: na zachodzie od Pomorza, a na wschodzie z prowincji

bałtyckich. Szwedzi zdobyli Warszawę i Kraków. Klasztor Paulinów na Jasnej Górze pod

Częstochową był jedną z nielicznych fortyfikacji, które oparły się najeźdźcom. Dzięki

ochronie, jaką według legendy dawał święty obraz Czarnej Madonny - Matki Boskiej

Częstochowskiej - klasztor wyszedł zwycięsko ze wszystkich prób szturmu. Kiedy mnisi

wznosili do Najświętszej Panienki modlitwy, a przeor wołał z murów, że nigdy się nie podda,

szwedzkie kule armatnie odbijały się od dachu, nie czyniąc szkody, podczas gdy muszkiety

wypalały na panewce - prosto w twarz szwedzkim żołnierzom. Klasztor okazał się nie do

zdobycia. Po miesiącu daremnego oblężenia szwedzki król ogłosił odwrót. Polska została

ocalona. W istocie rzeczy doszła do siebie tak szybko, że już trzy lata później wojsko polskie

pod dowództwem regimentarza Stefana Czarnieckiego wyruszyło do Danii. W podzięce za

wybawienie kraju z opresji król Jan Kazimierz przysiągł ofiarować całe swoje królestwo

Matce Boskiej. Podczas wzruszającej ceremonii, która odbyła się w 1656 roku w katedrze

lwowskiej - tzw. ślubów lwowskich - Maryja Panna została uroczyście ukoronowana jako

"królowa Polski". Od tego czasu polscy katolicy nie tylko oddawali cześć Matce Boskiej jako

swojej patronce, ale coraz częściej traktowali katolicyzm jako wyznacznik tożsamości

narodowej. Był to kluczowy moment w formowaniu się mitu "Polaka-katolika" -

przeświadczenia, że niekatolik z jakiegoś powodu nie zasługuje na miano prawdziwego

Polaka.

Ludność Polski składała się przynajmniej w jednej trzeciej, a może nawet w połowie, z

niekatolików - protestantów, prawosławnych, unitów (grekokatolików), żydów i

muzułmanów - więc coraz silniejsze powiązanie polskości z katolicyzmem okazało się

czynnikiem wyjątkowo antagonizującym. Podziały stały się najbardziej widoczne w epoce

nacjonalizmów pod koniec XIX i na początku XX wieku, kiedy to każda z licznych

mniejszości narodowych wykształciła silną tożsamość narodową i etniczną. Nie przypadkiem

najbardziej nacjonalistyczne ugrupowanie w Polsce, Stronnictwo Narodowe kierowane przez

Romana Dmowskiego (1864-1939), przyjęło popularne hasło "Polak-katolik", pierwotnie

używane w piśmie wydawanym od 1906 roku.

Ale i tak dla wielu pokoleń Polaków łagodna i przepełniona smutkiem twarz Matki Boskiej

była źródłem wielkiej pociechy. Moc Czarnej Madonny z Częstochowy i jej litewskiej

odpowiedniczki - Matki Boskiej Ostrobramskiej - jest wysławiana zarówno w liturgii, jak i w

literaturze. Być może najlepiej znana jest Inwokacja do Pana Tadeusza:

Panno święta, co Jasnej bronisz Częstochowy

I w Ostrej świecisz Bramie! Ty, co gród zamkowy

Nowogródzki ochraniasz z jego wiernym ludem!

Jak mnie dziecko do zdrowia powróciłaś cudem

(Gdy od płaczącej matki pod Twoją opiekę

Ofiarowany, martwą podniosłem powiekę

I zaraz mogłem pieszo do Twych świątyń progu

Iść za wrócone życie podziękować Bogu),

Tak nas powrócisz cudem na Ojczyzny łono5.

Ja z kolei chciałbym przypomnieć wspaniałe wersy późniejszego poety i współtwórcy grupy

Skamander Leszka Serafinowicza, który pisał pod pseudonimem Jan Lechoń (1899-1956):

Matka Boska Częstochowska, ubrana perłami,

Cała w złocie i brylantach, modli się za nami.

(...)

O Ty, której obraz widać w każdej polskiej chacie

I w kościele, i w sklepiku, i w pysznej komnacie,

W ręku tego, co umiera, nad kołyską dzieci,

I przed którą dniem i nocą wciąż się światło świeci.

Która perły masz od królów, złoto od rycerzy,

W którą wierzy nawet taki, który w nic nie wierzy,

Która widzisz z nas każdego cudnymi oczami,

Matko Boska Częstochowska, zmiłuj się nad nami!6

Uważam, że najważniejsze słowa tego wiersza zawiera następujący wers: "W którą wierzy

nawet taki, który w nic nie wierzy". Jak mało kto, Lechoń umiał dostrzec, że najbardziej

mistyczny, katolicki symbol Polski może dawać siłę zarówno chrześcijanom, jak i

niechrześcijanom.

1768

Umań albo Humań to niewielkie miasteczko niedaleko Dniepru leżące w głębi Ukrainy,

nieopodal wschodniej granicy dawnej Rzeczypospolitej. W 1768 roku było ono areną

straszliwych rzezi. Trwała już przerażająca rebelia - koliszczyzna - podczas której bandy

chłopów pańszczyźnianych paliły i mordowały. W tym regionie lud był prawosławny: tysiące

katolików i żydów wymordowano albo zapędzono do kościołów czy synagog i spalono

żywcem. Armia rosyjska przywróciła porządek za pomocą metod, które nie odbiegały wiele

od wyczynów rebeliantów.

Na ogół w kontekście tego właśnie powstania chłopskiego pojawia się jedna z

najważniejszych postaci proroczych polskiej (i ukraińskiej) historii oraz literatury. O

kozackim wizjonerze Mojseju Wernyhorze niewiele wiadomo na pewno. Nie wiadomo nawet,

czy naprawdę istniał, choć jedno ze źródeł podaje, że przyszedł na świat w Dymitrowce na

lewobrzeżnej Ukrainie i zbiegł do Polski po tym, jak zamordował brata. Jego przepowiednie

krążyły najpierw z ust do ust, a dopiero później zostały spisane. W XIX wieku, kiedy

Rzeczpospolita przestała istnieć, Wernyhora stał się symbolem nadziei i zmartwychwstania.

Opowiadał bowiem o "złotym wieku" sprzed czasu klęski, kiedy jeszcze wszystkie ludy

dawnego państwa, a zwłaszcza Polacy i Ukraińcy, żyły w pokoju. Przepowiedział też

nadejście dnia, kiedy powrócą honor, harmonia i szczęście. Wernyhora był sławiony przez

wielu poetów - od Goszczyńskiego po Wyspiańskiego. Wrażliwi na jego urok byli

szczególnie romantycy, w tym również boski Słowacki:

Czy znasz prorocką dumę Wernyhory?

Czy wiesz, co będzie w jarze Janczarychy,

Gdzie teraz gołąb lub jelonek cichy,

Ze łzą przeczystą w szafirowym oku,

Gdzieś w księżycowym się przegląda stoku?

Czy wiesz, że wszystkie te się sprawdzą śnicia

W jednej godzinie rycerskiego życia?

Że zemścisz syna, ojca, matkę, brata

W tej błyskawicy, co na szabli lata?7

W wieku XX ideały podobne do tych, które głosił Wernyhora, zaczęto kojarzyć z ruchem

niepodległościowym Józefa Piłsudskiego, który marzył o odrodzeniu w nowej postaci

dawnego wielonarodowego państwa. W historiografii nazywano to podejście "koncepcją

jagiellońską"; chodziło o to, że przeszłość Polski powinna być udziałem wszystkich ludów,

które niegdyś zamieszkiwały terytorium Rzeczypospolitej. Idee te były znienawidzone przez

polskich nacjonalistów pokroju Dmowskiego, którzy chcieli "Polski dla Polaków"; przez

nacjonalistów ukraińskich, którzy mieli podobną wizję "Ukrainy dla Ukraińców"; przez

zwolenników rosyjskiego i sowieckiego imperializmu, którzy starali się "dzielić i rządzić"; a

wreszcie najbardziej nieubłaganie przez powojenne władze komunistyczne. W świecie

nacjonalizmów i polityki siły koncepcja jagiellońska była zapewne niepraktyczna;

niewątpliwie poniosła ona porażkę. Co nie oznacza, że nie należy się jej szacunek. Miała

przecież swoje wielkie dni, jak podczas prowadzonej pod nieszczęśliwą gwiazdą kampanii

Piłsudskiego w latach 1919-1921, która miała na celu utworzenie federacji państw kresowych.

Wiosną 1920 roku, kiedy Piłsudski i jego ukraińscy sojusznicy odbijali Kijów z rąk

bolszewików w imię niepodległej Ukrainy, mogło się wydawać, że zostanie ona

urzeczywistniona. Ale wtedy świat wprowadzony w błąd przez bolszewicką propagandę

zawołał niedorzecznie "Ręce precz od Rosji!" i okazja przepadła8. Dzień chwały dla tej idei

może jednak jeszcze nadejść. Koniec końców, konsekwentna polityka braterstwa jest nawet

dziś jedynym szańcem chroniącym suwerenność narodów Europy Wschodniej przed

triumfem nagiej przemocy.

1831

Jednym z przejawów ironii dziejów Polski jest to, że jej największy bard, Adam Mickiewicz,

nigdy nie był ani w Warszawie, ani w Krakowie. Urodził się w Nowogródku na Litwie, a

większość życia spędził na wygnaniu - najpierw w Rosji, potem we Francji. W roku 1831 -

gdy po powstaniu listopadowym toczyła się wojna polsko-rosyjska - przebywał w Dreźnie,

gdzie tworzył mistyczny dramat patriotyczny Dziady. Kiedy jego rówieśnicy walczyli na

próżno o przetrwanie konstytucyjnego Królestwa Polskiego, on wymyślał alegorie i metafory,

które nadawały sens ich ofierze. Do katolickiego narodu przemawiała najbardziej idea -

sformułowana po raz pierwszy w scenie rozgrywającej się w celi księdza Piotra - w której

Mickiewicz dał wyraz przeświadczeniu, iż cierpienie Polski jest złem koniecznym dla

ostatecznego zbawienia całego świata. Wynikał z tego oczywisty wniosek, że Polska jest

"Chrystusem Narodów". Jak czterdzieści lat wcześniej, podczas powstania

kościuszkowskiego, Polacy znów walczyli "za wolność naszą i waszą": "Powstanie narodów

zbawiciel i zjednoczony odkupi całą Europę".

Najzwięźlej ujął tę myśl współczesny Mickiewiczowi, Kazimierz Brodziński (1791-1835):

Chwała Tobie, Chryste Panie!

Lud, który chodził Twym śladem,

Co Twoim cierpiał przykładem,

Z Tobą zmartwychwstanie9.

W Księgach narodu polskiego i pielgrzymstwa polskiego Mickiewicz powtórzył tę samą ideę

w tonacji zaiste biblijnej:

Ale królowie posłyszawszy o tym zatrwożyli się w sercach swych i rzekli: (...) Pójdźmy

zabijmy Naród ten. I uknowali między sobą zdradę. (...) I umęczono Naród polski i złożono w

grobie, a królowie wykrzyknęli: Zabiliśmy i pochowaliśmy Wolność. A wykrzyknęli głupio

(...).

Bo Naród polski nie umarł, ciało jego leży w grobie, a dusza jego zstąpiła z ziemi, to jest z

życia publicznego, do otchłani, to jest do życia domowego ludów cierpiących niewolę w kraju

i za krajem. [Lecz] trzeciego dnia dusza wróci do ciała, i Naród zmartwychwstanie i uwolni

wszystkie ludy Europy z niewoli10.

Pomimo ogromnego ładunku emocjonalnego mit "Chrystusa Narodów" ma kilka poważnych

wad. Po pierwsze, graniczy z bluźnierstwem. Bez względu na skalę niesprawiedliwości żaden

sumienny katolik nie może zgodzić się na porównanie - nawet metaforyczne -politycznej

niedoli narodu z ukrzyżowaniem Chrystusa. W rzeczywistości istniał więc głęboki konflikt

między patriotyzmem polskich katolików a wymogami ich wiary. Ci, którzy czuli się bardziej

patriotami niż katolikami, byli przekonani, że Kościół ich zdradził. Ci, którzy stawiali na

pierwszym miejscu wiarę, mieli poczucie, że powstańcy zmusili ich do dokonania bolesnego

wyboru. Jeszcze dziś wielu Polaków woli nie pamiętać o tym, że Mickiewicz nie był

zwykłym wiernym, ani o tym, że papież otwarcie potępił powstanie listopadowe, co skłoniło

Mickiewicza do użycia owej prawie bluźnierczej metafory11.

Po drugie, koncepcja "Chrystusa Narodów" pogłębiła jeszcze podziały, których źródłem była

wcześniejsza idea "Polaka-katolika". Umacniając mistyczną wizję polskiego katolicyzmu,

osłabiała więzy łączące to wielonarodowe społeczeństwo. Była więc bardziej poetycka niż

praktyczna.

Po trzecie wreszcie, pozostaje zagmatwana kwestia altruizmu. "Chrystus umarł za grzechy

wszystkich ludzi", a zatem Polska walczy o wolność powszechną. Cóż za wspaniały

polityczny chwyt reklamowy! Rzecz jasna, w pewnym sensie, występując przeciwko trzem

wielkim mocarstwom Europy Wschodniej, Polska ipso facto wspierała sprawę innych

uciemiężonych narodów. Można wskazać wiele indywidualnych przypadków, kiedy w

odległych zakątkach świata wielkoduszni wygnańcy oddali życie w walce o cudzą wolność.

Ci Polacy byli kontynuatorami starożytnej i godnej szacunku tradycji. Republika Haiti

zachowała we wdzięcznej pamięci tych polskich legionistów, którzy w latach 1802-1803

pomogli jej zrzucić jarzmo rządów francuskich. Każdy Węgier słyszał o generale Józefie

Bemie, bohaterze wojny 1848-1849 roku. Wreszcie mamy przypadek samego Mickiewicza,

który w 1849 roku opowiedział się czynnie po stronie Rzeczypospolitej Rzymskiej (tzn.

przeciwko papieżowi), a zmarł w 1855 roku w Konstantynopolu, kiedy próbował

zorganizować oddział mający walczyć przeciwko Rosjanom w wojnie krymskiej.

To jednak niecała historia. Kiedy chodziło o konflikty sąsiedzkie, Polacy nie zawsze byli tak

wielkoduszni. W kontekście polityki cesarstwa austro-węgierskiego Polacy bynajmniej nie

sympatyzowali z aspiracjami Czechów czy Słowaków. Z kolei w Rosji władze carskie miały

nader ułatwione zadanie w guberniach zachodnich na skutek rosnących napięć między

Polakami a Litwinami, Żydami i Rusinami.

1892

W ostatniej dekadzie XIX wieku w Polsce zaczęły działać nowoczesne partie polityczne. W

1892 roku powstała na uchodźstwie w Paryżu Polska Partia Socjalistyczna (PPS). W lipcu

1895 w Rzeszowie odbył się pierwszy zjazd Stronnictwa Ludowego (od 1903 - PSL). W

kwietniu 1893 roku zawiązała się w Warszawie Liga Narodowa, zakonspirowany organ

polityczny Demokracji Dmowskiego. W Polsce powstała również partia komunistów - SDKP,

po aresztowaniach w latach 1894-1895 odbudowana w 1900 roku pod nazwą

Socjaldemokracja Królestwa Polskiego i Litwy (SDKPiL). Chrześcijańska Demokracja, czyli

chadecja, która działała głównie w zaborze pruskim, pojawiła się nieco później - w roku 1902.

Spośród wymienionych najbardziej masowym poparciem cieszyli się niewątpliwie ludowcy i

narodowcy. Każda z tych grup odwoływała się do innych warstw społecznych, lecz obydwie

łączyła wiara w najpotężniejszy być może wytwór ideologiczny polityki europejskiej na

początku XX wieku, który politolodzy określają czasem mianem "integryzmu narodowego".

Zasadniczym aspektem tej ideologii, w wersji przedstawionej w sposób najbardziej

elokwentny w tym samym okresie we Francji przez założycieli Action Francaise, był

mistyczny związek narodu i jego terytorium. Niemcy wymyślili slogan Blut und Boden

("krew i ziemia"). W Polsce podobne idee były składnikiem tzw. koncepcji piastowskiej.

Jednym z jej pierwszych zwolenników byt Bolesław Wysłouch (1855-1937), ojcieczałożyciel

PSL-u. Drugim był Jan Ludwik Popławski (1854-1908), ważny ideolog

narodowców.

W głównych zarysach koncepcja piastowska sprowadzała się do prostego i sugestywnego

mitu historycznego. Tysiąc lat temu, a nawet jeszcze wcześniej, naród polski żył jakoby w

pokoju i harmonii na ziemiach przodków pod sprawiedliwymi rządami pierwszego,

legendarnego władcy - chłopskiego syna o imieniu Piast. Niestety, w ciągu wieków Polska

utraciła jednak jedność, a Polacy przestali być panami swojej ziemi ojczystej. Cudzoziemcy i

intruzi wszelkiego autoramentu - Niemcy, Żydzi, Ukraińcy i Rosjanie - nadużywali ich

naturalnej gościnności i przywłaszczyli sobie znaczną część polskich miast i wsi. Obcy

królowie zasiadali na polskim tronie, aż sam tron przestał istnieć. Polska została ograbiona ze

swego dziedzictwa. Przesłanie było jasne. Wszyscy polscy patrioci mają obowiązek

zjednoczyć się i przepędzić cudzoziemców z ziemi ojczystej: "Polska dla Polaków!".

Koncepcja piastowska stanowiła oczywiste uzupełnienie idei "Polaka-katolika". Była ona

diametralnie przeciwna wielonarodowej koncepcji jagiellońskiej, propagowanej przez PPS i

ruch niepodległościowy Piłsudskiego, która w okresie międzywojennym zyskała przewagę w

kręgach rządzących12.

Warto może przypomnieć, że nie tylko politycy nowoczesnych partii posługiwali się legendą

Piasta dla swoich celów. W czasach wolnej elekcji była ona wykorzystywana jako argument

przeciwko rządom obcych królów. W wiekach XVII i XVIII utarło się nazywać imieniem

"Piast" wszystkich kandydatów do tronu, w których płynęła polska krew. W okresie

romantyzmu Piast stał się symbolem odległej pogańskiej przeszłości, pełnej tajemniczości,

prostoty i dostatku:

Kmieć Piast przed chatą dobrego wieczora

Używał, stary kmieć, pełny dobroci;

A wtem skrzypnęła domowa zapora

I weszli do wrót aniołowie złoci.

Wnet przed nimi stół, stągiew miodu spora,

Pełno mięsiwa i mącznych łakoci,

Pełno owoców rozsypano różnych.

Duchów przyjęto jadłem - jak podróżnych13.

Debaty historyków na temat stopnia prawdziwości koncepcji piastowskiej nie mają wielkiego

znaczenia. Ważne jest to, że wierzyły w nią miliony Polaków, a wielu wierzy w nią nadal. Co

więcej, można sądzić, że również wielu zagranicznych mężów stanu i polityków - od

Woodrowa Wilsona po Stalina - uznawało ją za prawdziwą. Choć nie było zgody co do tego,

gdzie znajduje się polskie "terytorium etniczne", i nikt nie potrafił zdefiniować, kto jest, a kto

nie jest Polakiem, to istniało powszechne przekonanie, że należy jakoś wyznaczyć etniczny

obszar Polski, gdyż "Polacy" pozostaną ofiarami krzyczącej niesprawiedliwości dopóty,

dopóki nie zostanie im on zwrócony. Był to gotowy przepis na rozlew krwi. Każda próba

zdefiniowania takiego obszaru i dostosowania do niego granic Polski - od konferencji

paryskiej do poczdamskiej - natychmiast rodziła kłopoty. W doświadczonym przez historię

regionie Europy, który obfituje w mniejszości etniczne, problem polskich granic nie mógł być

rozwiązany pokojowo za pomocą formuł nacjonalistycznych. W końcu więc został on

rozwiązany za pomocą nagiej przemocy. W końcowym okresie II wojny światowej - z

poparciem Stalina - polscy komuniści bez skrupułów przejęli koncepcję piastowską swoich

przedwojennych przeciwników: ludowców i narodowców, by następnie realizować ją

metodami, które dziś określilibyśmy mianem "czystek etnicznych". Na oficjalnych mapach

granice Polski za panowania pierwszych znanych książąt piastowskich - ok. roku 1000 -

niemal dokładnie pokrywały się z granicami Polski powojennej, które zostały zaaprobowane

przez rządy aliantów w Jałcie i Poczdamie14. Jedyne, co pozostawało do zrobienia, to

dostosowanie ludności do granic. Miliony "nie-Polaków", głównie Niemców i Ukraińców,

którzy mieszkali po złej stronie nowych linii demarkacyjnych, trzeba było wygnać; z kolei

miliony Polaków, których domy znalazły się teraz na terytorium "odzyskanym" przez

Związek Radziecki, należało wypędzić do Polski "Ludowej". (Wszystkich przepędzonych

nazywano chytrze "repatriantami"). Była to największa wymiana ludności w dziejach Europy.

I naturalna konsekwencja nacjonalistycznych mitów o "krwi i ziemi", w które po narodzinach

współczesnej polityki masowej w latach dziewięćdziesiątych ubiegłego stulecia uwierzyło tak

wielu Europejczyków.

1920

10 lutego 1920 roku w małym porcie Puck odbyła się ceremonia, podczas której setki

Polaków brodziło w lodowatej wodzie Bałtyku, żeby uczcić mistyczny związek Polski z

morzem. Był to dzień, w którym weszły w życie dekrety traktatu wersalskiego, na skutek

czego fragment wybrzeża został odebrany Niemcom i przekazany odrodzonej

Rzeczypospolitej Polskiej. Podobna ceremonia została powtórzona ćwierć wieku później - w

styczniu 1945 roku, pod koniec II wojny światowej - kiedy Polska miała otrzymać znacznie

większy dostęp do Bałtyku. Te "zaślubiny z morzem" były zapewne wzorowane na weneckim

sposalizio del mar - dorocznych obchodach ślubu miasta św. Marka z Morzem Śródziemnym.

Krakowiakowi takiemu jak ja nie przystoi sugerować, że tradycja Polski jest bardziej

związana z rozległymi równinami i wspaniałymi górami południa niż z wydmowymi

pustkowiami północy. Niemniej jednak idea, że Polacy to historycznie naród morski, jest dla

wielu w najlepszym razie dziwaczna. Poza starymi miastami Danzig i Elbing, które były w

dużej mierze opanowane przez Niemców, dawna Rzeczpospolita nie miała właściwie od XIV

wieku znaczącego dostępu do morza.

Oczywiście, w pierwszych latach dziejów piastowskich Polska sprawowała kontrolę nad

Pomorzem od Odry po Wisłę. Pomorze Zachodnie, o które w XII wieku walczył zawzięcie

Bolesław Krzywousty, po jego śmierci w 1138 roku wpadło w ręce miejscowej dynastii.

Nadworny kronikarz Krzywoustego, Anonim zwany Gallem, uwiecznił ten wątek pomorski w

historii Polski, zapisując popularną wówczas pieśń łacińską poświęconą przyjemnościom

nadmorskiego żywota:

Pisces salsos et foelentes apportabant alii.

Palpitantes et recentes nunc apportant filii.

Civitates invadebant patres nostri primitus

Hii procellas non verentur neque maris sonitus.

Agitabant patres nostri cervos, apros, capreas,

Hii venantur monstra maris et opes aeguoreas *15.

[Naszym przodkom wystarczały ryby słone i cuchnące,

My po świeże przychodzimy, w oceanie pluskające!

Ojcom naszym wystarczało - jeśli grodów dobywali,

A nas burza nie odstrasza, ni szum groźny morskiej fali.

Nasi ojce na jelenie urządzali polowanie,

A my skarby i potwory łowim skryte w oceanie]16.

Z kolei Pomorze Wschodnie, znane również pod niemiecką nazwą Pommerellen, pozostało

częścią Rzeczypospolitej aż do podboju krzyżackiego w latach 1308-1309. Od tego momentu

do roku 1454, kiedy na prośbę Związku Pruskiego król Kazimierz Jagiellończyk dokonał

inkorporacji Prus do Korony, Polska nie miała żadnego fragmentu wybrzeża. Pamięć jednak

przetrwała i kiedy w 1920 roku odrodzonemu państwu polskiemu zwrócono kawałek linii

brzegowej, zdarzenie to wymagało uzasadnienia za pomocą odpowiedniego mitu i na poły

średniowiecznego rytuału. "Zaślubiny z morzem" spełniły to zadanie doskonale.

22 lipca 1952

Konstytucja Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej jest najbardziej mitycznym dokumentem

współczesnych dziejów Polski, może więc służyć za stosowne zakończenie.

Wszyscy kompetentni komentatorzy wiedzą o tym, iż w państwach komunistycznych, gdzie

rządzi Partia, rola konstytucji jest marginalna. Nie jest ona tutaj - w przeciwieństwie do

prawdziwych demokracji - ostatecznym fundamentem rządów prawa. Na odwrót, zawiera

przepisy dotyczące wyłącznie instytucji państwowych, które stanowią jedynie fasadę i

narzędzie działania dla instytucji partyjnych sprawujących władzę: absolutną, niepodlegającą

kontroli, totalitarną. Krótko mówiąc, jest listą oficjalnych fikcji, których zadanie polega na

ukrywaniu realiów komunistycznej dyktatury. Nie jest przesadą stwierdzenie, że jedynym

artykułem takiej konstytucji, do którego należy przywiązywać wagę, jest ten przyznający

Partii "kierowniczą rolę" w państwie. W praktyce oznaczało to, że towarzysze partyjni mogli

bezkarnie naginać bądź ignorować wszystkie pozostałe artykuły konstytucji. Dziwnym trafem

towarzysze, którzy w 1952 roku pisali Konstytucję PRL, byli tak zadufani, że zapomnieli

dołączyć ową zwyczajową formułę. Dlatego też musieli w 1976 roku dodać odpowiednią

poprawkę do konstytucji wraz z artykułem mówiącym o niewzruszonym sojuszu Polski ze

Związkiem Radzieckim.

Z jakichś powodów wielu mieszkańców Zachodu, w tym zdecydowanie zbyt wielu

politologów, nie rozumiało, na czym polega ten mechanizm. W związku z tym nader często

opisywano system komunistyczny jako "państwo monopartyjne" - być może wzorując się na

modelu latynoskim, gdzie kliki generałów bądź polityków eliminowały rywali i przejmowały

wyłączną kontrolę nad państwem. Tego typu opis nie oddaje wyrafinowania dyktatury

komunistycznej, gdyż pomija dwoistą naturę państwa rządzonego przez Partię oraz fakt, iż to

ona jest właściwą władzą wykonawczą. Prawdziwymi organami władzy byli pierwszy

sekretarz, Biuro Polityczne i Sekretariat Komitetu Centralnego, a nie "prezydent", Rada

Ministrów czy urzędy państwowe17.

Te elementarne prawdy pozostawały na ogół niepojęte dla mieszkańców Zachodu, którzy nie

znali miejscowych realiów. Jeśli mogę tu sobie pozwolić na reminiscencje osobiste, to

chciałbym wspomnieć o długiej kłótni z amerykańskim redaktorem Encyclopaedia

Britannica, który w połowie lat osiemdziesiątych zwrócił się do mnie z prośbą o ocenę

dotychczasowego hasła dotyczącego Polski. Zauważyłem, iż rozpoczyna się ono od opisu

Konstytucji PRL, więc stwierdziłem, że rodzi to nader fałszywe wrażenie w kwestii

rzeczywistego systemu rządów w Polsce. Redaktor pozostał jednak niewzruszony.

Wielogodzinne prośby i wyjaśnienia nie zdały się na nic - ponieważ w encyklopedii wszystkie

hasła na temat państw rozpoczynały się od opisu konstytucji, był przekonany, że nie ma

powodu czynić wyjątku dla Polski.

Jedną z najbardziej zdumiewających cech komunizmu było jego nałogowe przywiązanie do

wszelakich mitów, fikcji, tabu i fetyszów. Choć w teorii miał się opierać na ideologii

racjonalnej i naukowej, to był on wylęgarnią najbardziej irracjonalnych i nienaukowych

praktyk, jakie można sobie wyobrazić. W istocie rzeczy był on fałszywą religią, która czarne

z reguły nazywała białym, a jej artykułem wiary było to, że dwa plus dwa równa się trzy albo

pięć - zależnie od okoliczności. Przed wprowadzeniem poprawek w roku 1976 Konstytucja

PRL nie mówiła absolutnie nic o panującym w tym kraju ustroju. Była jednak publikowana w

milionach egzemplarzy, czytana w szkołach, sumiennie cytowana w rozmowach z tymi

cudzoziemcami, którzy byli tak głupi, że chcieli słuchać, a wreszcie rocznica jej ogłoszenia

była regularnie obchodzona jako święto narodowe (które oczywiście nie było świętem

narodowym). Mieszkańcy krajów demokratycznych, gdzie konstytucja wyznacza podstawowe

zasady życia publicznego, nie byli w stanie sobie wyobrazić tzw. konstytucji, której "prawa"

nie miały żadnego wpływu na zupełnie bezprawne rządy.

Wszystkie mity służą jakimś celom. W miarę jak te cele się zmieniają, zmianie ulegają

również same mity. Podstawową kwestią w dzisiejszej Polsce jest zatem to, czy któryś z

tradycyjnych mitów może zostać wskrzeszony bądź dostosowany do warunków życia w

Trzeciej - postkomunistycznej - Rzeczypospolitej. Po zaledwie pięciu czy sześciu latach

trudno na ten temat powiedzieć coś pewnego. Niektóre z mitów są niewątpliwie martwe -

Konstytucja PRL jest równie passé jak Sarmaci. Mity "Polaka-katolika" bądź "Polski

piastowskiej" wydają się pozbawione sensu w państwie jednolitym etnicznie, którego granice

nie są już zagrożone. Mit "przedmurza" może jednak odrodzić się ponownie, jeśli Polska

stanie się krajem granicznym NATO albo Rosja znów będzie chciała panować w Europie

Środkowej. Z kolei przepowiednie Wernyhory są zawsze aktualne. Nawet jeśli na wschodnich

kresach Polski nigdy nie było "złotego wieku", to potrzeba utrzymywania bratnich stosunków

ze wschodnimi sąsiadami jest szczególnie żywotna. Pożyjemy, zobaczymy. Tylko jedno jest

pewne. Jeśli stare mity nie wystarczą, to w ich miejsce zostaną wymyślone nowe.

Przekład: Andrzej Pawelec

1. W. N. Trepka, Liber Generationis vel Plebeanorum (Liber Chamorum), W. Dworzaczek

(red.), Wrocław 1963; Proemium cytowane za: N. Davies, Boże igrzysko, Znak, Kraków

1999,s. 264.

2. Zob. T. Sulimirski, The Sarmatians, London 1970; por. omówienie w: N. Ascherson, Black

Sea, London 1995, s. 230-243.

3. A True Copy of the Latin Oration of the excellent Lord George Ossoliński... as it was

pronounced to his Majestie at White-hall by the said Embassadour..., London 1621; przedruk

w: Anglo-Polish Renaissance Texts, W. Chwalewik (red.), Warszawa 1968, s. 247-262.

4. "Antemurale", pismo Polskiego Instytutu Historycznego w Rzymie, 1954-.

5. A. Mickiewicz, Pan Tadeusz, I, 5-13.

6. J. Lechoń, Matka Boska Częstochowska, w: Poezja polska: Antologia w układzie S.

Grochowiaka i J. Maciejewskiego, t. II, Warszawa 1973, s. 188.

7. J. Słowacki, Wacław, w. 28-36; w: W. Stabryła, Wernyhora w literaturze polskiej, Kraków

1996, s. 62.

8. Zob. N. Davies, Inwazja na Ukrainę, w: Orzeł biały, czerwona gwiazda. Wojna polskobolszewicka

1919-1920, Znak, Kraków 1997, s. 104-129.

9. Na dzień zmartwychwstania polskiego w 1831 r., w: K. Brodziński, Poezje, Wrocław 1959,

s. 239.

10. A. Mickiewicz, Księgi narodu i pielgrzymstwa polskiego, w: Dzieła wybrane, t. II,

Warszawa 1983, s. 220-221.

11. Zob. N. Davies, Religia patriotyzmu i Rozdarte sumienie, w: Serce Europy, Londyn 1996,

s. 245-254.

12. N. Davies, Rdzeń etniczny, tamże, s. 286-289.

13. J. Słowacki, Król-Duch, Rapsod III, Pieśń I, w. 9-16, w: Dzieła wybrane, t. II, Wrocław-

Warszawa-Kraków-Gdańsk 1979.

14. Zob. wyklejki Polska w roku 1000 i Polska Rzeczpospolita Ludowa w: Słownik historii

Polski, Warszawa 1973.

15. De expeditione in urbem Coloberg facta, Galla Kronika Xięga, II, 28, w: Monumenta

Poloniae Historica, t. 1, Warszawa 1968, s. 447.

16. Przekład polski za: By czas nie zaćmił i niepamięć. Wybór kronik średniowiecznych, R.

Gródecki (red.), Warszawa 1975, s. 55.

17. Na temat funkcjonowania państwa komunistycznego zob. Sieci pajęcze i galernicy oraz

Dwa narody, w: Serce Europy, dz. cyt., s. 45-73.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
03 Polska Bibliografia Narodowa Biezacaid 4445
14509-polska bibliografia narodowa, st. Administracja notatki
164 Polska bibliografia narodowa, II Formy wydawnicze bib…
liga polska i liga narodowa, XIX wiek Polska
163 Polska bibliografia narodowa Iid 16987
03 Polska Bibliografia Narodowa Biezaca
Polska mesjaszem narodów, Opracowania lektur
04 Polska Bibliografia Narodowa Retrospektywna
164 Polska bibliografia narodowa II Formy wydawnicze bib…id 16993
03 Polska Bibliografia Narodowa Biezacaid 4445
Czy istnieje polska wspólnota narodowa
06a Polska Bibliografia Narodowa Retrospektywna
Fryszkowski Ireneusz Nazizm i polska myśl narodowa 1
instytut bibliograficzny BN, polska bibliografia narodowa (przewodnik bibliograficzny i bibliografia