Przemiany w postawie wobec potrzeb naturalnych
Początkowo o potrzebach mówiono w sposób swobodny i naturalny. Ani czynności ani skojarzenia z nimi nie są traktowane jako intymne.
Książka Erazma (wydanie kolońskie z roku 1530 roku), ma charakter dydaktyczny, czytamy m.in. „Nie przystoi witać kogoś, kto właśnie oddaje mocz lub się wypróżnia…”. Ma za zadanie zaszczepiać wstyd, Erazm odwołuje się do aniołów („Człowiek dobrze wychowany nie powinien nigdy obnażać bez koniecznej potrzeby członków, które natura obdarzyła wstydliwością. (…) nawet jeśli nie ma przy nim świadków. Aniołowie są zawsze obecni.”). Takie powoływanie się na duchy jeszcze długo utrzymuje się w warstwach mieszczańskich, potem jednak aniołowie zostają zastąpieni argumentacją o szkodliwości dla zdrowia tych, czy innych niewskazanych czynności. Erazm z jednej strony jest pionierem nowego standardu uczuć zakłopotania i wstydu, z drugiej bardzo swobodnie mówi o rzeczach, które dla nas są już żenujące. Mówi np. że nie powinno się powstrzymywać „wiatrów” bo to niezdrowe, można się nabawić choroby; nieprzyjemny dźwięk można zatuszować kaszlem (jednak w jego książce argumenty zdrowotne występują rzadko).
Zwrócono uwagę na różnice w tekstach z lat 1729 i 1774. Wydanie starsze napomina by załatwiać potrzeby naturalne na ustroniu, a nie na oczach ludzi, by zakrywać wszystko prócz głowy i dłoni, by nie dotykać żadnych części ciała, a tym bardziej TYCH – nawet kiedy swędzi; nie wolno dotykać i podglądać innych osób, niedopuszczalnym jest puszczać „wiatry” w obecności innych osób (!). W wydaniu z roku 1774 pomija się fragment o dotykaniu (siebie i innych) i o podglądaniu; przypominanie ludziom o potrzebach naturalnych, w obecności osób, które nie są im bliskie uważa się za niestosowne. Następuje usuwanie czynności fizjologicznych za kulisy życia publicznego.
Pierwotnie wszystko co związane z czynnościami naturalnymi nie wiązało się z uczuciem wstydu, były czymś oczywistym (w tym miejscu autor umieszcza opowieść z podręcznika szkolnego; nauczyciel prosi jednego z uczniów, by powiedział co robił dziś rano: „Obudziłem się, wstałem z łóżka, włożyłem koszulę, pończochy i trzewiki, przepasałem się paskiem, oddałem mocz na podwórku pod murem, zaczerpnąłem z wiadra świeżej wody (…)” autor wskazuje, że dziś uczeń opuściłby fragment o sikaniu, albo użył go, by rozśmieszyć kolegów – wszyscy możemy sobie wyobrazić ten chichocik w klasie gimnazjalistów – natomiast dla tamtego chłopaka, czy też chłopaka z tamtych czasów, nie było to ani nic ważnego ani nieważnego, po prostu naturalna czynność).
Teksty z 1570 i 1589 świadczą o tym, że oddawanie moczu na ulicy, albo w komnatach było całkiem normalne i powszednie. Przymus panowania nad potrzebami i załatwiania ich w sposób odpowiedni narzuciły wyższe warstwy społeczne, potem, kiedy do głosy dochodzi mieszczaństwo, instytucją dbającą o wpajanie odpowiednich zasad jest rodzina. Wcześniej tę rolę pełniło życie dworskie, acz wtedy to jeszcze nie jest przymus, nawyk (ludzie narzucają sobie pewną powściągliwość z powodu czyjejś obecności).
Taka powściągliwość staje się czymś naturalnym wobec osób równych sobie. Kiedy dochodzi do zacieśnienia się stosunków między ludźmi, aparatura regulująca sferę popędów osiąga ten poziom, który dla ludzi społeczeństwa demokratyczno-przemysłowego wydaje się czymś normalnym.
Uczucie wstydu staje się funkcją społeczną, modelowaną odpowiednio do struktury społecznej. Są ludzie wobec których wstyd odczuwamy, a są tacy, przed którym wstydu nie czujemy - na początku tabu jest tylko częściowe. Bardzo długo utrzymuje się pogląd, że jeśli wyżej postawiona osoba zachowuje się dość swobodnie przy niżej postawionej, to jest to w zasadzie zaszczytem (królowie francuscy do XVII w przyjmowali uprzywilejowanych ludzi niższej rangi np. wstając, lub kładąc się do łóżka). Nie godzi się obnażyć wobec osób tej samej, lub wyższej rangi, jednak jeśli robimy to przed osobą postawioną niżej, jest to przejaw specjalnych względów. Z czasem nawet to staje się uchybieniem niedopuszczalnym. Ponieważ zakaz obnażania się wpaja się dziecku od najmłodszych lat, dorasta ono w poczuciu że jest to nakaz wewnętrzny, a sam wstyd staje się mniej lub bardziej automatycznym przymusem wewnętrznym.
Na proces przemian psychicznych miał wpływ rozwój „aparatury technicznej”. Co ciekawe, kiedy u nas już ten rozwój stoi na bardzo wysokim poziomie, można zaobserwować pewne rozluźnienie zwłaszcza w porównaniu z wiekiem XIX, kiedy idzie o tematy potrzeb naturalnych. W okresie powojennym mówiło się o nich dość swobodnie, bez uśmieszków i zażenowania. Acz wpływ na to miało (tak jak w wypadku zachowania na plaży i w tańcu) obniżenie się progu doznań przykrych, ugruntował się pewien standard nawyków, przymusów wewnętrznych i stopień tłumienia własnych popędów. „Jest to rozluźnienie w ramach już osiągniętego standardu.”
Standard zachowań jaki się wykształcił cechuje się ogromną różnicą pomiędzy zachowaniem dzieci a dorosłych. Dzieci muszą w bardzo krótkim czasie „nauczyć się” wstydu i zakłopotania, ich popędy poddaje się regulacji i specyficznemu modelowaniu.
Presja społeczeństwa i
„obręcz przepisów i rygorów” jest tak ciasna, że dziecko ma
do wyboru: albo się poddać, albo narazić na wykluczenie z „dobrego
towarzystwa”.
Przykład
podany w „Galateo” mówi: „Jeszcze mniej godzi się podsuwać
do powąchania innym rzeczy cuchnące, jak czynią niektórzy (…)”
byłby w naszych czasach zupełnie nie do pomyślenia. Człowiek,
który zachowałby się w taki sposób, zostałby nazwany „chorym”.
„patologicznym”, „perwersyjnym”. Zachowanie takie byłoby
objawem choroby psychicznej, a delikwenta zamknięto by w zakładzie.
Jednak presja społeczna wypiera skutecznie takie popędy z umysłu
dorosłego, standard społeczny wymaga całkowitego stłumienia
takich pomysłów.
„Społeczeństwo tłumi coraz ostrzej pozytywny element przyjemności związanej z pewnymi czynnościami przez wytworzenie uczucia lęku, albo (…) zaczyna ono ‘uprywatniać’ , spychać do sfery ‘intymnej’ (…), a jednocześnie wykształca stopniowo , jako wyłącznie akceptowane społecznie, uczucia emocji o ładunku ujemnym.”