Dr hab. Zofia Waszkiewicz
Papież Pius XII a kwestia żydowska w latach II wojny
światowej
Eugeniusz Pacelli objął tron papieski 2 III 1939 r. w bardzo trudnym momencie. Chmury
gromadziły się nad Europą, a dokonany w kilka dni później, przy pełnej aprobacie mocarstw,
rozbiór Czechosłowacji, a potem zajęcie Kłajpedy były wystarczającymi przestrogami dla
tych, którzy nie chcieli ulegać złudzeniom. Mimo opublikowania szeregu monografii,
artykułów, wypowiedzi autorytetów naukowych i kościelnych, zeznań świadków oraz
dokumentów zgromadzonych w archiwach zachodnich - nadal najtrudniej dokonać oceny
wojennego okresu pontyfikatu Piusa XII.
Już w okresie okupacji pod adresem papieża padło wiele zarzutów . Jednak z najsurowszym
osądem spotkała się jego postawa wobec holokaustu. Nie tylko wśród historyków nastąpił
podział na apologetów papieża, gotowych bronić go za wszelką cenę, i zdeklarowanych
przeciwników, którzy nie znajdowali żadnych argumentów obrony.
W 1961 r. po wystawieniu przez R. Hochhuta sztuki Namiestnik (załączył do niej
wstrząsający raport dwóch zbiegłych z obozu oświęcimskiego więźniów: dra R. Vrby i A.
Wetzlera; dostarczyli go nuncjuszowi w Bratysławie, a także wysłali do papieża i króla
Szwecji) - na nowo rozgorzała nie zakończona do dzisiaj dyskusja na temat postawy papieża
wobec zbrodni ludobójstwa. Hochhut sformułował jeszcze kilka innych perfidnych oskarżeń,
na przykład: chyba jeszcze nigdy dotąd w historii bierność jednego człowieka okupiona nie
została milionami ludzkich strat, a podstawowa teza Namiestnika sprowadzała się do sugestii,
że w obliczu masowej eksterminacji Żydów papież, jako instytucja, zawiódł całkowicie, a
jego milczenie rozgrzeszało niejako morderców, podsycało ich zuchwałość; wreszcie, że
wszyscy katolicy ponoszą współwinę za wymordowanie Żydów w latach II wojny światowej.
Nie ma żadnej potrzeby by z tezami Hochhuta polemizować. W podobnie oskarżycielskim
tonie napisane były książki S. FriedIandera, G. Zahna i G. Lewy (choć ci ostatni patrzą na
cały problem bardziej przez pryzmat stanowiska zajmowanego przez Kościół katolicki w
Niemczech). Ukazały się one w latach sześćdziesiątych . Odnosi się wrażenie, że padające
właśnie w owym qzasie oskarżenia przyspieszyły decyzję o rozpoczęciu wydania
dziesięciotomowej edycji dokumentów zgromadzonych w archiwum watykańskim pod
tytułem: Actes et documents du Saint Siege relatifs a la seconde guerre mondiale - wiele z
nich dotyczy bezpośrednio kwestii żydowskiej.
Jednak ani literatura przedmiotu, ani wyżej wspomniana edycja nie dają nam odpowiedzi na.
najważniejsze z pytań: czy Pius XII jako Sternik Kościoła i powszechnie uznany autorytet
moralny wykorzystał wszystkie możliwości i dostępne środki, by przynajmniej ograniczyć
skutki okrucieństw, które przyniosła wojna, z ludobójstwem włącznie, i czy w ogóle był w
stanie udzielić takiej pomocy, jakiej od niego oczekiwano.
Dokonując oceny, należy zawsze mieć na uwadze to, że papież nie miał większego wpływu
na politykę światową, a cała działalność Stolicy Apostolskiej w latach wojny była
ograniczona wieloma czynnikami. Dodajmy, że Pius XII, członkowie kurii rzymskiej,
pracownicy watykańskiej dyplomacji znajdowali się często, choć z różnych powodów, w
sytuacjach tak trudnych, że podjęcie optymalnych decyzji było praktycznie niemożliwe,
zwłaszcza że najczęściej chodziło o takie decyzje, które jednocześnie miały satysfakcjonować
mocarstwa i państwa o mniejszym politycznie znaczeniu, a także całe narody i
poszczególnych ludzi. Jeśli zaś weźmiemy pod uwagę kryteria moralne, oceny takie muszą
wypaść inaczej.
W Watykanie przynajmniej od połowy 1942 r. wiedziano już dokładnie, co oznacza termin
Endlösung i znano przeznaczenie obozów zagłady w Generalnym Gubernatorstwie.
Oskarżano więc papieża o niedopełnienie ciążącego na nim obowiązku: jednoznacznego
potępienia masowych zbrodni oraz postawienia hitleryzmu pod pręgierzem opinii światowej.
Pius XII jednak milczał w przekonaniu, że każde jego oficjalne wystąpienie zwiększyłoby
niepotrzebnie liczbę ofiar. Nie znając okupacyjnych realiów, zwłaszcza w Polsce, papież
mylił się, chociaż, co podkreślić należy, oficjalne potępienie zbrodni miałoby wyłącznie
moralny walor, nie powstrzymałoby natomiast Hitlera, który niezależnie od wyniku wojny
postanowił wymordować wszystkich europejskich Żydów. Realizacja „ostatecznego
rozwiązania otrzymała absolutny priorytet, nawet przed samym wysiłkiem wojennym Rzeszy.
Taką właśnie tezę próbuje udokumentować P. Johnson.
Oczywiście znamy wystąpienia papieskie, w których w sposób zawoalowany potępiał
zbrodnię. Można także dyskutować, czy Pius XII powinien uparcie trzymać się zasady
mniejszego zła, czy raczej protestować w sposób zdecydowany i najprawdopodobniej, jeśli
chodzi o los ofiar, całkowicie bezużyteczny. Natomiast jak dotąd nic nas nie upoważnia do
podawania w wątpliwość prawdziwości jego racji i szczerości motywów jego postępowania.
To, że ostatecznie wybrał milczenie, pozostało jego osobistym dramatem.
Pisząc o latach wojny musimy pamiętać, że kwestia żydowska nie zrodziła się 1 IX 1939 r.,
ani w dniu napaści niemieckiej na Związek Radziecki. Dlatego oceniając postawę Kościoła
katolickiego w latach wojny, należy przypomnieć, jak świat traktował w okresie
dwudziestolecia i po napaści niemieckiej na Polskę. Porównanie zaś tego, co ten właśnie
Kościół oraz jego Sternik uczynili dla społeczności żydowskiej, z postawami innych państw
pozwoli nieco bardziej obiektywnie spojrzeć na cały ten, jakże skomplikowany, problem.
Niejednokrotnie przeciwstawiano Piusa XII jego poprzednikowi Piusowi XI (Achillesowi
Ratti). O tym ostatnim pisano, że ostro, jasno, kategorycznie już w 1928 r. potępił nazizm z
jego teorią rasową i rasistowski antysemityzm. Tymczasem analiza dokumentów, w tym
raportów polskiego ambasadora przy Watykanie W. Skrzyńskiego, nie utwierdza nas w
przekonaniu, że potępienie antysemityzmu i terroru stosowanego wobec Żydów w Niemczech
w latach trzydziestych było na tyle wyraziste i jednoznaczne, że mogłoby zmobilizować
katolików do walki z wszelkimi jego przejawami. Trudno natomiast oprzeć się wrażeniu, że
już w okresie dwudziestolecia międzywojennego Stolica Apostolska pozostawiała
episkopatom, duchowieństwu i wiernym w poszczególnych krajach wybór metod i środków
walki z antysemityzmem. A pamiętać należy, że był on wszechobecny w krajach
europejskich, obu Amerykach, Kanadzie.
Można powołać się na pozornie banalny, wręcz niewiarygodny i nienaukowy przykład -
niebywałej wprost popularności Protokołów Mędrców Syjonu - obowiązkowej lektury
hitlerowców. Kolportowano je bądź wydawano w wielu krajach.
Swoistym paradoksem było np. to, że powoływali się na nie frankiści, by usprawiedliwić bunt
ich wodza przeciwko republice hiszpańskiej, która miała być tworem żydowsko-masońskim .
Tymczasem radca naszej ambasady przy Watykanie, S. Janikowski, w raporcie z 2 VII 1938
r. napisał, że kardynałowie G. Pizzardo, L. Lauri, G. de Belmonte (dziekan św. Kolegium,
,jeden z najbardziej kulturalnych i wytrawnych dostojników) oraz inni, z którymi spotykał się,
nie ukrywali niepokoju i zawodu, że wśród zwolenników gen. Franco znajduje prawo
obywatelstwa ideologia rasistowska typu niemieckiego, a nie włoskiego. Hiszpański rasizm -
mówili - rozwija się znacznie szybciej, niż węgierski (a w Hiszpanii prawie nie było Żydów;
na szczęście była to tendencja krótkotrwała, choć znalazła zastosowanie w prześladowaniach
Basków i Katalończyków, obliczona bardziej na przypodobanie się Niemcom.
Japończycy uzasadniając swoją agresję w Chinach wspominali o obowiązku przeciwstawienia
się spiskowi żydowsko-masońskiemu (w Japonii najprawdopodobniej w ogóle nie było
Żydów). W maju 1938 r. Rassamblement Anti Juif de France zwoływała międzynarodowy
Kongres Antyżydowski, by podjąć środki zaradcze przeciwko konspiracji żydowskiej
rozciągającej swe macki na wszystkie kraje.
O istnieniu światowego spisku żydowskiego Hitler był głęboko przekonany, dlatego realizację
ostatecznego rozwiązania uznał za cel nadrzędny. O autentyczności Protokołów do końca
swojego życia przekonany był Laszlo Endre - od marca 1944 r. minister rządu węgierskiego
kolaborującego z Niemcami, bliski współpracownik A. Eichmanna, stracony w 1946 r. jako
zbrodniarz wojenny. To jego między innymi gorliwość sprawiła, że Żydzi węgierscy, dotąd
względnie bezpieczni, w ciągu pięciu miesięcy w liczbie około pół miliona trafili do obozów
zagłady w Polsce.
Co prawda Watykan na łamach Osservatore Romano złożył oświadczenie, że Protokoły są
falsyfikatem, kiedy jednak czyta się raporty naszej ambasady, trudno nie odnieść wrażenia, że
i w kręgach kurialnych ujawniał się kompleks żydowski, choć nikt głośno nie mówił o
światowym spisku. W raporcie z 7 III 1936 r. czytamy np.: Podnoszą tam [w sferach
watykańskich - Z. W.], że wielka finansjera żydowska współpracuje z Litwinowem i że już
podobno trzech Żydów jest dzisiaj ministrami we Francji, gdzie Żydów jest stosunkowo mało.
Wspominają o wpływie Żydów na sekretariat Ligi Narodów i o bliskich stosunkach A. Edena
z wielką finansjerą żydowską w Anglii.
Rzecz jednak w tym, że świat niezbyt uważnie wsłuchiwał się w wystąpienia Hitlera, w jego
rozliczne wypowiedzi o rozprawieniu się z Żydami po dojściu do władzy, a Mein Kampf
niewielu miała czytelników. Dlatego Holocaust, również dla Watykanu, był zaskoczeniem.
Tymczasem führer już w rozmowie przeprowadzonej w 1922 r. z majorem J. Hellem
zapowiedział unicestwienie Żydów i już wówczas' był całkowicie przekonany, a nie mylił się
mówiąc: kiedy już nienawiść i chęć walki z Żydami zostaną naprawdę poruszone, ich opór
niewątpliwie załamie się w niedługim czasie. Nie są w stanie sami się obronić, a nikt nie
wystąpi w ich obronie.
W wypowiedziach Piusa XI i jego sekretarza stanu E. Pacelli (od 1930 r.) dużo rzadziej, niż
należałoby oczekiwać, znajdujemy słowa potępienia teorii. rasowej (nigdy nie czyniono tego
przez pryzmat prześladowania Żydów w III Rzeszy). Nie oznaczało to jednak, że papież
milczał. Przyznać bowiem trzeba, że już wkrótce po rozmowie przeprowadzonej w 1933 r. z
W. Skrzyńskim, kiedy powiedział, że będzie musiał zrewidować swój sąd o Hitlerze, bowiem
jest on jedynym mężem stanu, który o niebezpieczeństwie komunizmu mówi tak, jak Głowa
Kościoła Katolickiego - zmienił zdanie. Na przykład w bożonarodzeniowym przemówieniu
do kardynałów w 1934 r. znalazły się dwa dość znamienne ustępy. W pierwszym mowa jest o
najostrzejszych karach Bożych, które spaść muszą z powodu pogaństwa moralnego i
społecznego oraz tego, co możemy nazwać pogaństwem państwa (najwyraźniej odnosiło się
to do Niemiec). W drugim, będącym dowodem braku zaufania do pokojowej polityki III
Rzeszy, wskazywał na jej przygotowania wojenne, by podkreślić, że robi się to rzekomo w
myśl zasady si vis pacem para bel/um. Papież dodał, że chce temu wierzyć, ale gdyby
ktokolwiek, kto w zabójczym i samobójczym szaleństwie wolałby wojnę od pokoju, to
przeciwko niemu mamy modlitwę, która staje się obowiązkiem, tak, że musimy mówić do
Boga słowami: Rozprosz narody, które wojny pragną . To ostatnie stwierdzenie, jeśli
zawierzyć relacji Skrzyńskiego, wywołało pewien popłoch w Rzymie, ale wkrótce ustaliło się
przekonanie, że i to zdanie uderza głównie w Niemcy.
Ambasador III Rzeszy przy Stolicy Apostolskiej D. v. Bergen wielokrotnie skarżył się
Skrzyńskiemu (chociaż do tych skarg należy podejść bardzo ostrożnie), że wypowiedzi
papieża, radia watykańskiego i Osservatore Romano dyskredytują Niemcy w oczach opinii
światowej i muszą prowadzić do wzrostu prześladowań Kościoła w Rzeszy. Jeszcze w 1936 r.
rząd niemiecki liczył się trochę z głosem Watykanu. Na przykład Bergen w obawie, że papież
w przemówieniu otwierającym Wystawę prasy katolickiej w Rzymie będzie mówić o
Niemczech (niemiecka prasa nie była na niej reprezentowana), dla pewności nie poszedł na
uroczystość. Jak później stwierdził, i tak musiałby wyjść w momencie, w którym padło
stwierdzenie, że w Rzeszy działa się przeciw sprawiedliwości i prawdzie. Poza tym,
oświadczył, najprzykszejsze wrażenie zrobi w Berlinie fakt traktowania Niemiec na równej
płaszczyźnie z Rosją . W marcu 1937 r. ogłoszona została encyklika Mit brennender Sorge,
której autorami byli czterej biskupi niemieccy, a ostateczny kształt nadał jej E. Pacelli, choć
powszechnie autorstwo przypisywano Piusowi XI. Utarło się przekonanie, że wyliczono w
niej wyłącznie przypadki naruszania lub łamania niemieckiego konkordatu. Tymczasem m.in.
z obszernego omówienia przygotowanego dla naszego MSZ przez S. Janikowskiego wynika,
że dwa rozdziały (II i III) stanowiły wykładnię doktryny kościelnej; przeciwstawiono jej
teorie rasistowskie. Wskazano także na niezgodność z ową doktryną pojęć panteistycznych i
tzw. koncepcji przedchrześcijańskich starożytnego germaństwa. Według słów papieża rasa
lub naród, państwo i określona jego forma oraz inne zasadnicze elementy społeczeństwa
ludzkiego mają swoje istotne miejsce w porządku naturalnym. Do tematu tego powrócił w
innym miejscu stwierdzając, że...ten, co bluźnierczo zapoznaje różnice między Bogiem a
stworzeniem, stawiając zwykłego człowieka obok Chrystusa, lub, co gorsza, ponad Nim lub
przeciwko Niemu, jest prorokiem chimer, choćby ów człowiek był największym ze
wszystkich czasów. [W stanowczych słowach bronił autorytetu Starego Testamentu
podkreślając, że objawienie]... nie dopuszcza dodatków pochodzenia ludzkiego, a tym mniej
ersatzów dowolnych, które niektórzy współcześni głosiciele chcieliby wyprowadzić z tzw.
mitu krwi i rasy.
Encyklika wywołała atak wściekłości władców III Rzeszy i pociągnęła za sobą szereg
prześladowań duchownych oraz zakaz wydawania prasy kościelnej. Rząd wysłał notę
protestacyjną oświadczając, że uważa ją za złamanie konkordatu. Przebąkiwano także, że w
Berlinie rozważa się możliwość zerwania stosunków dyplomatycznych z Watykanem, ale
takiej decyzji nawet Hitler nie odważył się podjąć.
Dnia 29 IX 1938 r. W. Skrzyński wysłał do Warszawy dwa raporty, w których znalazły się
ważne informacje:
Mój kolega niemiecki [pisał ambasador] mówił z desperacją o grubiańskim tonie Watykanu
wobec Hitlera i jego rządu tak w oficjalnych notach, jak i w rozmowach. Czy mówił: kardynał
Pacelli, czy kardynał amerykański Mundelein, czy też »Osservatore Romano«, wszyscy
używają najbardziej obraźliwych zwrotów. Pan v. Bergen chciał mi pokazać noty, które
otrzymał z podpisem kardynała Pacelli, ale szczęśliwie uniknąłem tego.
Istniejący stan rzeczy Bergen skłonny był przypisywać rozdrażnieniu papieża,
spowodowanemu wiekiem i złym stanem zdrowia oraz coraz ostrzejszemu nastawieniu
Watykanu do państw, które mają silne rządy.
Sprawy niemieckie nie były jedynymi pozostającymi w centrum uwagi Watykanu. Papież
Pius XI, pamiętając doświadczenia z wojny polsko-bolszewickiej w 1920 r., nigdy nie
przestał obawiać się możliwości rozprzestrzenienia się wpływów komunistycznych (w
rosyjskim wydaniu). W równie ostrych słowach jak nazizm potępiał komunizm w encyklice
Divini Redemptoris ogłoszonej także w marcu 1937 r. Prześladowała go myśl, że świat
uwierzy w pseudo-pokojową politykę Stalina, który - o czym papież był niezbicie przekonany
- dąży do wywołania wojny i zniszczenia zachodniej cywilizacji. Działalność Rosjan w Lidze
Narodów, utworzenie rządu L. Bluma we Francji, planowe działania podejmowane od 1935 r.
przez Komintern po VII Kongresie, udział rosyjskich komunistów w wojnie domowej w
Hiszpanii i stosowany tam wobec Kościoła katolickiego terror, prześladowania katolików w
Meksyku - były dla Watykanu i papieża dostatecznym potwierdzeniem tych obaw.
Wydanie w jednym czasie dwóch wspomnianych encyklik, których treści są
nieporównywalne, wielokrotnie komentowano jako dowód jednoczesnego potępienia obu
istniejących w Europie systemów totalitarnych, usiłujących wszelkimi sposobami zniszczyć
istniejący jeszcze system wersalski, którego Watykan nie aprobował w pełni, ale gotów był
bronić jego podstawowych założeń. W pewnym sensie potwierdza to raport W. Skrzyńskiego.
Wydaje mi się [pisał ambasador], że Watykan doszedł do przekonania, iż ustroje totalitarne
bardziej zagrażają religii, choćby ją tolerowały lub się nią posługiwały, niż liberalne
demokracje z ich chaosem i słabymi rządami. Nawet wymordowanie księży [jest to aluzja do
morderstw popełnionych przez wojska Franco w Katalonii - Z. W.] mniej przeraża Watykan,
niż to, co nazywają niewolą ducha, przeprowadzoną w myśl ubóstwiania narodu, państwa lub
wodza.
Jeśli nawet przyjmiemy, że encyklika Mit brennender Sorge miała wymiar lokalny, to za
historykiem B. Cywińskim podkreślić należy, że zawierała także głębokie treści religijne i
wyraźne potępienie systemu ideologicznego III Rzeszy. Była jednoznaczną przestrogą, nie
tylko dla episkopatu niemieckiego, przed próbami poszukiwania kompromisów z
faszystowskimi dyktaturami . Kościoły lokalne różne wyciągnęły wnioski z owej przestrogi.
Watykan próbował jeszcze jednej drogi - mianował zdecydowanych przeciwników faszyzmu
w jednych krajach, w innych pozostawiał wakaty. Dlatego m.in. kard. Seredi został prymasem
Węgier, Stepanic arcybiskupem Zagrzebia, bowiem demonstracyjnie odcinał się od polityków
z kręgu faszysty A. Pevelicza. Wszystkie stosowane przez Watykan środki okazały się
nieskuteczne, podobnie jak prowadzone przez Sekretariat Stanu niektóre działania
dyplomatyczne. Eugeniusz Pacelli nie dostrzegał lub nie chciał dostrzec, jak niewielkie
właśnie na drodze dyplomatycznej osiąga rezultaty. Jego niczym nie zachwiana wiara w
skuteczność dyplomacji sprawiła, że z biegiem czasu opinia publiczna zamiast podziwu i
zrozumienia znajdowała słowa krytyki adresowane do papieża-dyplomaty.
Wydaje się, że Pius XI bardzo wyraźnie dostrzegał nieobliczalny element obłędu -
funkcjonujący w Niemczech obok oficjalnej polityki. Uważał, że władcy III Rzeszy
doprowadzą świat do katastrofy i przewidywał, że utorują komunizmowi drogę, najpierw w
Europie środkowej. Taką właśnie, pesymistyczną wizję, roztaczał już w 1936 r.
Gdybyśmy brali pod uwagę wyłącznie aktywność dyplomatyczną Watykanu lub oficjalne
wypowiedzi papieża, nietrudno byłoby dojść do wniosku, że kwestia żydowska była
traktowana jako drugoplanowa, zwłaszcza wobec prześladowania katolików w Niemczech i
groźby wybuchu wojny.
Gdyby poprzestać na tej pobieżnej charakterystyce postaw zajmowanych przez Kościół
katolicki, otrzymalibyśmy obraz niezupełnie prawdziwy. Ambasador Skrzyński nie pisał o
stanowisku Watykanu w kwestii żydowskiej. Tymczasem Stolica Apostolska już w 1938 r.
włączyła się do akcji ratowania Żydów, głównie zaś konwertytów, za których Kościół czuł się
moralnie odpowiedzialny, realizowanej przez różne międzynarodowe lub krajowe
organizacje.
Istniejące od 1861 r. Stowarzyszenie św. Rafaela oraz niemiecki Caritas jeszcze przed wojną
zorganizowały wyjazd ponad 200 tys. Żydów i konwertytów za granicę. Przedstawiciele
Kościoła katolickiego zwracali się w tej sprawie bezpośrednio do prezydenta Brazylii G. D.
Vergasa i duchownych argentyńskich; korzystali z pomocy Międzynarodowego Biura Pracy
w Genewie i szwajcarskiego Czerwonego Krzyża, ale po anszlusie Austrii liczba Żydów w
państwie niemieckim nadal była duża. Hitler zaś pozyskał kolejnych entuzjastów
ostatecznego rozwiązania i doskonale wykorzystywał głęboko zakorzeniony antysemityzm
austriacki (znał go z autopsji) oraz lęk przed Ostjuden - tajemniczą i niższą rasą
zanieczyszczającą germańską krew.
W styczniu 1939 r. E. Pacem zwrócił się do biskupów angielskich, irlandzkich, kanadyjskich,
amerykańskich i duchowieństwa krajów Ameryki Łacińskiej o pomoc dla neofitów. Uczynił
to najprawdopodobniej pod wpływem dra Schmutzera i ojca Strathmanna - pacyfisty,
zdecydowanego przeciwnika nazizmu, który w 1933 r. opuścił Niemcy; obaj kierowali
utrechckim Komitetem Narodowym dla Uchodźców (od 1936 r.). To również oni
zaproponowali, by w Rzymie utworzyć Międzynarodowy Centralny Urząd Katolicki
(odpowiednik podobnych komitetów zorganizowanych przez protestantów i Żydów) wraz z
agendami w poszczególnych krajach i ścisłej współpracy z Komisją Specjalną Ligi Narodów,
który koordynowałby działania zmierzające do uratowania konwertytów i Żydów
ortodoksyjnych. Watykan nie zaakceptował tego projektu, uzasadniając to niezręcznością
położenia, w jakim sam się znajduje, i w obawie, że utrudniłoby to raczej ratowanie włoskich,
niemieckich, austriackich i czeskich neofitów. Wyrażał natomiast pełną aprobatę i obiecywał
poparcie placówce utrechckiej, gdyby zdecydowała się przekształcić w organizację o
międzynarodowym charakterze . Problem organizowania wyjazdów, zwłaszcza Żydów
niemieckich, skomplikował się już w pierwszym kwartale 1939 r., kiedy policja zaczęła
czynić coraz większe trudności, a uzyskanie wiz dla dwu lub trzech tysięcy ludzi stawało się
sprawą nie do załatwienia. Jednocześnie z informacjami o trudnościach ze strony gestapo
docierały do Watykanu wiadomości o zamiarach wprowadzenia ustaw rasowych we
Włoszech i krajach satelickich III Rzeszy. Watykan już udzielał pomocy neofitom w tych
krajach. Jednocześnie, jakby przeczuwając tragiczny los Żydów rumuńskich, zwłaszcza, że te
757 tysięcy przed wojną traktowano chyba najgorzej na świecie (w czasie wojny oddziały
rumuńskie wymordowały m.in. 200 tys. izraelitów w Besarabii i zasłynęły z powodu masakr
dokonywanych na Ukrainie) - Watykan próbował uratować choćby część z nich. Z listów
podsekretarza stanu D. Ta'trliniego do nuncjusza bukareszteńskiego Cassulo wynika, że
Stolica A_ostolska skłonna była zaakceptować nawet fikcyjne konwersje na katolicyzm
(rzecz dotyczyła 50 rodzin, czyli około 150 osób). W przeciwieństwie np. do postawy
administratora archidiecezji warszawskiej S. Galla w Waty':. kanie już w marcu 1939 r.
zrezygnowano z nazbyt formalistycznego określania warunków przechodzenia Żydów na
katolicyzm. Przypuszczenie to potwierdzają inne dokumenty zamieszczone w watykańskiej
edycji. Włoski minister spraw wewnętrznych G. Buffarini w rozmowach z nuncjuszem
Borgongini-Duca wielokrotnie wskazywał na mnożące się przypadki wystawiania przez kler
włoski fałszywych świadectw chrztu. Inną sprawą jest, że Niemcy i najbardziej zawzięci
naziści w krajach satelickich III Rzeszy wychodzili z założenia, że Żyd ochrzczony nie
przestaje być Żydem .
Najgwałtowniej zareagowała Stolica Apostolska na wieść o wprowadzeniu we Włoszech
ustaw rasowych, co wyraźnie wskazywało, że Duce coraz bardziej ulega Hitlerowi. Natomiast
w Italii, gdzie najstarsza w Europie społeczność żydowska była całkowicie zintegrowana ze
społeczeństwem, antysemityzm - w interesującym nas okresie - był zjawiskiem całkowicie
nieznanym, a król Wiktor Emanuel III w 1904 r. podkreślał: Żydów uważamy za
pełnoprawnych Włochów. Dnia 25 I 1939 r. Święte Oficjum opracowało dokument
aprobowany przez Piusa XI, zapowiadający sprzeciw i protest Watykanu przeciwko
wprowadzeniu we Włoszech wspomnianych ustaw. Groźba ogłoszenia publicznego protestu
okazała się nieskuteczna. Jedynie wysłannik Watykanu o. Tacchi-Venturi w poufnej
rozmowie z Mussolinim uzyskał dyskretne zapewnienie, że rząd uwzględni propozycje Piusa
XII w sprawie konwertytów. Do grona katolików mieli być zaliczani ochrzczeni przed 1938
r., bez wypominania im żydowskiego pochodzenia; narzeczeni, którzy nie zdążyli się pobrać
przed wprowadzeniem ustaw, mieli otrzymać niezbędne dokumenty uprawniające do
zaliczenia ich w poczet katolików. Mniej pomyślne rezultaty osiągnięto w sprawie zwalniania
nauczycieli Żydów lub neofitów ze szkolnictwa. Kuria rzymska nie dowierzała jednak
rządowi włoskiemu. Dlatego jeszcze na początku 1939 r. podjęła starania o zorganizowanie
wyjazdu żydowskim lekarzom, profesorom uniwersyteckim, nauczycielom (staraniami tymi
objęto także konwertytów niemieckich i austriackich).
Papież znowu zwracał się o pomoc do wymienionych poprzednio biskupów, organizacji
katolickich w obu Amerykach, bądź bezpośrednio do rządów: angielskiego, irlandzkiego,
brazylijskiego, argentyńskiego i boliwijskiego - a chodziło najczęściej o kilka lub kilkanaście
osób. Rząd angielski udzielił odpowiedzi wymijającej; irlandzki odmówił kategorycznie
przyjęcia choćby jednego Żyda-lekarza (profesorowie i nauczyciele w ogóle nie wchodzili w
grę), tłumacząc to brakiem miejsc pracy dla swoich. Delegat apostolski Riberi i nuncjusz
dubliński Robinson otrzymali niezbyt jasną odpowiedź, żeby Watykan pomyślał o
ulokowaniu rekomendowanych Żydów w Ugandzie albo Nigerii. Nuncjusz dodawał jeszcze,
że w samej Irlandii istnieją liczne stowarzyszenia, w których uprzedzenia do cudzoziemców,
a do Żydów szczególnie, są tak głęboko zakorzenione, że o zorganizowaniu jakiejś sensownej
pomocy nie może być mowy. Starał się to tłumaczyć faktem, że wiele rodzin irlandzkich żyje
w wielkiej biedzie . Nieco łatwiej było z wysłaniem żydowskich inteligentów do Brazylii i
Argentyny, bo w Boliwii znaleziono pretekst, by nie przyjmować ich na stałe. Mianowicie w
czerwcu 1939 r. dotarła do kardynała sekretarza stanu wiadomość od tamtejszego nuncjusza,
że policja złożyła oficjalny donos na Żydów zajmujących wysokie stanowiska w administracji
publicznej Boliwii.
Oskarżano ich o to, że na organizowaniu emigracji żydowskiej z Europy chcieli zrobić duży
interes, a Komitet Patronacki za przyjęcie emigrantów-uciekinierów żądał intratnych
odszkodowań; oskarżano ich również o skorumpowanie w związku z powyższą sprawą m.in.
pracowników tamtejszego MSZ i konsulatów. Wszystkie te informacje, podane do publicznej
wiadomości, stawiały prezydenta G. B. Beccera oraz rząd w dość kłopotliwej sytuacji;
spowodowały ogromny wzrost nastrojów antysemickich. Dlatego władze zezwalały
żydowskim uchodźcom jedynie na sześciomiesięczny pobyt, później zmuszeni byli oni
opuścić Boliwię.
W połowie 1939 r. wszystkie kraje Ameryki Łacińskiej odmawiały przyjmowania większej
liczby żydowskich emigrantów, a tymczasem do Watykanu nieprzerwanie napływały prośby
o pomoc w zorganizowaniu wyjazdu poza granice Europy - od coraz większej liczby
żydowskich uciekinierów i neofitów (głównie niemieckich i austriackich). Znaczna ich część
zdołała dotrzeć do Szwajcarii, ale rząd nie zamierzał ich zatrzymywać. Pozostawali więc
częściowo pod opieką Czerwonego Krzyża, nuncjatury, organizacji społecznych. Nuncjusz
Bernardini kilkakrotnie pisał do Sekretariatu Stanu, że władze szwajcarskie mogą zapewnić
bezpieczeństwo kilku bądź kilkunastu osobom, podczas gdy pomocy potrzebowały tysiące. A
tymczasem trudności w uzyskaniu zezwolenia na wyjazd oryginalnych Żydów do
jakiegokolwiek kraju Ameryki Łacińskiej piętrzyły się, bo wszędzie wprowadzono bardzo
ostre ograniczenia. Domenico Tardini obiecywał daleko idącą pomoc Watykanu i
rzeczywiście, co jakiś czas odchodziły transporty mniejsze lub większe, głównie do Brazylii.
W ten sposób starano się odsyłać głównie młodzież żydowską, by umożliwić jej studia i
osiągnięcie życiowej stabilizacji. W tym miejscu warto może wspomnieć o postawie
społeczeństwa Stanów Zjednoczonych. Pod koniec lat trzydziestych obserwowano tu
niebywały wzrost antysemityzmu, a obywatele amerykańscy już w 1938 r. (75-80%)
opowiedzieli się za zwiększeniem kwot imigracyjnych dla uchodźców żydowskich. Do dzisiaj
w świadomości wielu milionów ludzi utrwaliło się przekonanie, że Stany Zjednoczone
udzieliły Żydom europejskim najwydatniejszej pomocy. Tymczasem prawda jest zupełnie
inna bo podczas wojny przyjęto zaledwie 21 tys. Żydów, tj. 10% maksymalnej liczby
dozwolonej przez prawo wprowadzające system kwot imigracyjnych.
Najwcześniej, jak pamiętamy, z prześladowaniem Żydów zetknęło się społeczeństwo
niemieckie i austriackie. Również episkopat niemiecki, tak gwałtownie czasami reagujący na
wszelkie narzucane Kościołowi ograniczenia, przechodził do porządku dziennego nad
prześladowaniem Żydów w jego własnym kraju; obojętność społeczeństwa była także
zjawiskiem nader charakterystycznym.
Wyznaczony na l IV 1933 r. powszechny bojkot sklepów żydowskich potraktowano jako
całkowicie usprawiedliwiony przejaw walki gospodarczej. Kiedy do kard. Bertrama (był
także przewodniczącym Konferencji Episkopatu w Fuldzie) zgłosił się prezes
Międzynarodowego Koła Roboczego na Rzecz Pokoju, dr Wassermann, z prośbą o wzięcie
Żydów w obronę - usłyszał w odpowiedzi, że Kościół ma o wiele ważniejsze i pilniejsze
kwestie do załatwienia aniżeli troska o losy środowisk nie należących do niego,, . Czterech
hierarchów - kardynałowie Schulte z Kolonii i Faulhaber z Monachium oraz arcybiskupi
Hauck z Bambergu i Klein z Padernbornu (w owym czasie) podzielało pogląd A. Bertrama.
Jedynie arcybiskup Fryburga Groeber radził zastanowić się nad interwencją z uwagi na los
niewinnych i konwertytów.
Wprowadzone w 1935 r. ustawy norymberskie nie spowodowały! jednoznacznego protestu
biskupów i nie wstrząsnęły sumieniami obywateli, podobnie jak osławiona noc kryształowa w
listopadzie 1938 r. Tylko nieliczne środowiska katolickie, tak jak w Górnej Bawarii,
dystansowały się od tych tragicznych wydarzeń. Natomiast stanowisko Kościoła można by
określić mianem ostrożnej dezaprobaty. W literaturze przedmiotu odnotowano jeden jedyny
przypadek protestu. Berliński ksiądz Lichtenberg modlił się w intencji prześladowanych
Żydów, w kazaniu zaś powiedział: Wiemy, co było wczoraj, nie wiemy, co stanie się jutro,
ale dobrze wiemy, co dzieje się dziś, bośmy to przeżyli. Oto płoną bóżnice - to także domy
boże. Jeszcze w 1941 r. modlił się za Żydów, poprzez kazania starał się poruszyć sumienia
wiernych.
Okupił to dwuletnim więzieniem; po odbyciu kary skierowano go do Dachau (tu lub w
Buchenwaldzie poniósł męczeńską śmierć.
Episkopat niemiecki z nieco większą energią występował w obronie neofitów, a od 1941 r.
również w obronie małżeństw mieszanych, bowiem we wrześniu zostały one unieważnione, a
partnera żydowskiego kierowano najczęściej do obozu koncentracyjnego. Dzieci z tych
małżeństw również nie podlegały ochronie. Ale właśnie wtedy, kiedy jesienią 1941 r.
rozpoczął się ostatni akt tragedii Żydów europejskich, episkopat niemiecki zrezygnował ze
składania petycji w sprawie katolików niearyjskich. Próbowano tylko zadbać o ich duchowe
potrzeby przed odejściem transportów na Wschód . Kardynałowie Bertram, Faulhaber i
Preysing prosili natomiast papieża o zabranie głosu.
Przerażenie ogarnęło nawet kardynała Innitzera, który w 1938 r. wiernopoddańczą deklaracją
witał wkraczającego do Wiednia Hitlera i jego pretorianów (po 48 godzinach został wezwany
do papieża, który nakazał mu publiczne odwołanie tej deklaracji). Pełne otrzeźwienie
nadeszło w momencie, kiedy pierwszy tysiącosobowy transport z liczącej około 60 tys.
społeczności żydowskiej Wiednia (było tu także ponad 11 tys. konwertytów) - skierowano do
Oświęcimia. Kościół austriacki sam dla Żydów zrobił stosunkowo niewiele, ale kardynał
wielokrotnie prosił Watykan o pomoc, zwłaszcza dla neofitów. W styczniu 1941 r. papież
przesłał mu 2 tys. dolarów (później również przekazywano pieniądze), by przeznaczył je na
poprawę materialnego położenia choćby części z potrzebujących, zaś Sekretariat Stanu
przygotował dla kard. Innitzera obszerną informację o wszelkich akcjach pomocy, w które
angażowała
się Stolica Apostolska. Podkreślono w niej, że nie tylko finansowe możliwości Watykanu są
ograniczone i w dużej mierze uzależnione od pieniędzy przekazywanych papieżowi przez
Żydów amerykańskich.
Stolica Apostolska mogła, choć z pewnymi zastrzeżeniami, liczyć przez pewien czas na
pomoc Madrytu i Lizbony. Z portów hiszpańskich i portugalskich odpływały zwłaszcza w
1939 i 1940 roku statki
z uciekinierami niemieckimi, austriackimi, włoskimi, z Żydami i konwerkonwertytami –
przede wszystkim do Brazylii. Jednak opieszałość administracji (być może celowa,
spowodowana naciskami niemieckimi) zmuszała nuncjuszy w Portugalii i Hiszpanii do
nieustannych interwencji. Stolica Apostolska w akcję pomocy angażowała wszystkie swoje
placówki. Na przykład 19 IV 1939 r. poleciła nuncjuszowi w Szanghaju Hauisee
zorganizowanie Komitetu Pomocy dla Żydów Konwertytów . Takie samo polecenie otrzymał
jej przedstawiciel w Australii.
Rząd włoski na ogół wywiązywał się z tej swoistej dżentelmeńskiej umowy zawartej w
styczniu 1939 r. między Mussolinim a o. Tacchi-Venturi, a Italia w całej Europie uchodziła za
kraj dla Żydów
najbezpieczniejszy. Dlatego uciekinierzy, ryzykując internowanie, starali się przedostać na jej
terytorium. Wszyscy, tj. Żydzi niemieccy, austriaccy, czescy, kroaccy, prosili także papieża o
protekcję i pomoc . Nie było to jednak zasługą Duce i włoskich nazistów, na co wskazują
akcje przeprowadzone przez Niemców w 1943 r., którzy okupowali połowę państwa
włoskiego. Nie odważył się jednak wykonać rozkazu Himm1era - aresztowania wszystkich
Żydów i wysłania ich do obozów koncentracyjnych - szef SS w Rzymie H. Kappler.
Postanowił tylko doszczętnie ograbić społeczność żydowską i zażądał dostarczenia w ciągu
36 godzin 50 kg złota oraz najcenniejszych judaików, które wzbogaciły kolekcję A.
Rosenberga. Złoto z inicjatywy proboszczów zbierali także katolicy, a sam Pius XII
ofiarowywał go tyle, ile będzie potrzeba, by uratować przed rozstrzelaniem pierwszych 200
żydowskich zakładników. Himmler, ogromnie z tego niezadowolony, wysłał do Rzymu
doświadczonego w przeprowadzaniu Judenaktion w Paryżu i Sofii T. Danneckera z
oddziałem SS, ale i on osiągnął połowiczny sukces, chociaż aresztowano 1007 rzymskich
izraelitów i niezwłocznie odtransportowano do Oświęcimia (świadkiem tych wydarzeń był
osobisty spowiednik Piusa XII, jezuita o. A. Bea). Kappler w oficjalnym sprawozdaniu
wyjaśnił przyczyny tego niepowodzenia (również na prowincji) następująco: Nigdzie nie
można było dostrzec udziału antysemicko nastawionej części społeczeństwa, a jedynie
ogromny tłum, który w pewnych wypadkach usiłował nie dopuścić policji do Żydów . Papież,
ostrzeżony o planowanej akcji przez niemieckiego ambasadora, nakazał księżom i zakonom
udzielać schronienia Żydom (w samym Watykanie ukryto 477 osób, część przebywała także
w Castel Gandolfo, a w klasztorach 4238 osób). Twardo i zdecydowanie walczył Pius XII o
eksterytorialność budynków watykańskich do końca niemieckiej okupacje . Zapewne dlatego
podczas kairskiego spotkania w sierpniu 1944 r. naczelnego rabina Palestyny dra Herzoga z
przedstawicielem Watykanu Hughesem dr Herzog zwrócił się z całkowicie nierealną prośbą,
by Pius XII wziął pod swoją osobistą kuratelę - obozy koncentracyjne.
W innych krajach europejskich różnie podchodzono do sprawy prześladowania i wywożenia
na Wschód członków żydowskich społeczności. Episkopat francuski np. nie kwestionował
zasadności obwinień kierowanych przeciwko ludności żydowskiej i nie potępił ustaw
antysemickich uchwalonych przez rząd Vichy. Kiedy nuncjusz Valerio Valeri stwierdził, że
są one sprzeczne ze stanowiskiem Stolicy Apostolskiej, premier odpowiedział mu, powołując
się na raporty swojego ambasadora przy Watykanie L. Berarda, że papiestwo sugerowało
jedynie złagodzenie praktyki ich stosowania. Większość biskupów francuskich zachowała w
kwestii żydowskiej milczenie, zaś społeczeństwo - z elitą żydowską na czele - nie reagowało
na likwidację Żydów z Europy Wschodniej.
W Belgii, gdzie nie zawsze przychylnie traktowano ludność żydowską (pomijając
konwertytów) nawet w pierwszym okresie okupacji, społeczeństwo wystąpiło w sposób
zdecydowany w ich obronie, ale dopiero pod koniec 1942 r., kiedy dotarły do niego
informacje o ich masowej eksterminacji na terenie Generalnej Guberni. Kościół katolicki w
tym kraju potępił prześladowania z pobudek etycznych i moralnych, ponieważ potrafił
wydobyć z przemówień i listów papieskich to wszystko, co dawało zachętę do ratowania
izraelitów i niearyjskich katolików. Rezygnując z oficjalnych protestów, podjął pozornie
nieefektowną działalność, dzięki której ocalono duży procent belgijskich Żydów.
Finowie odmówili Niemcom wydania swoich 2 tysięcy Żydów, a Duńczycy całą liczącą 5 tys.
społeczność żydowską zdołali wysłać na promach do Szwecji. Największą klęskę ponieśli
Holendrzy, bo też w ich kraju działania SS były niesłychanie okrutne. Holandia była tym
krajem w Europie Zachodniej, gdzie Żydom okazywano wiele sympatii i gdzie wszystkie
Kościoły zaangażowały się w ich uratowanie. Stanowczy protest (w 1942 r.) przeciwko
prześladowaniom i deportacji Żydów oraz strajk generalny społeczeństwa holenderskiego -
tragiczną zapisały się kartą, bowiem 105 tys. Żydów (na 140 tys.) zostało wymordowanych.
Zasłynął z niehumanitarnej postawy wobec Żydów zamieszkujących Galicję i Słowację rząd
W. Tuki. W marcu 1942 r. charge d'affaires w Bratysławie G. Burzio i nuncjusz węgierski
Rotta zaalarmowali Watykan, że władze słowackie domagają się, by Niemcy deportowali do
Polski 80 tys. Żydów. Prosili, by Watykan podjął jakąś akcję w nadziei, że Słowacy
zaniechają jednak deportacji. Członkowie bratysławskiej gminy żydowskiej tuż przed
wywiezieniem do Lublina napisali do Piusa XII: Całą nadzieję pokładamy w zaufaniu do
Waszej Świątobliwości jako pewnej ucieczki wszystkich prześladowanych.
Na nic zdały się jednak pisma wysyłane przez kard. Maglione do premiera W. Tuki oraz
odwoływanie się do kapłaństwa ks. J. Tiso.
Pierwszy dziesięciotysięczny transport odszedł do Polski. Cynizm władz słowackich godny
jest odnotowania. W drodze poufnej sugerowano przedstawicielom Watykanu, że można by
wykupić ludzi przeznaczonych do deportacji za znaczną sumę pieniędzy. Natychmiast
zareagowali Węgrzy przesyłając część potrzebnych funduszy, a potem szwajcarski i
hiszpański Czerwony Krzyż oraz Watykan. W ten sposób deportacja kolejnych dwudziestu
tysięcy została opóźniona. W marcu 1943 r. nuncjusz Rotta znowu poprosił Watykan o
interwencję, ponieważ deportacje rozpoczęły się na nowo. Watykan i tym razem zareagował,
ale W. Tuka wszelkie interwencje w sprawie Żydów potraktował jako mieszanie się w
wewnętrzne sprawy państwa słowackiego . Niewielu słowackich Żydów przeżyło. Większość
zginęła w obozach koncentracyjnych w Polsce.
W kwietniu 1943 r. dotarły do Watykanu nieco bardziej optymistyczne wiadomości z
Rumunii, gdzie najprawdopodobniej w następstwie kroków podjętych przez Stolicę
Apostolską i nuncjusza Cassulo sytuacja Żydów trochę się poprawiła . Natomiast informacje z
Bułgarii nie były już tak pomyślne. Delegat apostolski w Sofii Mazzoli zawiadamiał 8
kwietnia, że Żydzi znajdują się w poważnym niebezpieczeństwie i prosił, by Watykan
zaangażował się w zorganizowanie wyjazdu poza granice Bułgarii 30 tys. osób, a jeśli byłoby
to niemożliwe, to przetransportowanie, najlepiej do Turcji, 4000 dzieci i 300 dorosłych.
Dzieci i młodzież z państw bałkańskich były w miarę możliwości wywożone między innymi
dzięki zaangażowaniu A. Roncalli (późniejszego papieża Jana XXIII), który z tymi terenami
utrzymywał ścisły kontakt przez całą wojnę.
W dwa miesiące później Cassulo informował o deportowaniu do Polski 11 300 żydowskich
mieszkańców Tracji i Macedonii oraz skoncentrowaniu Żydów bułgarskich w gettach. W
stolicy Bułgarii zatrzymano jedynie 2000 najpotrzebniejszych fachowców. Wkrótce
zawiadomił o rozpoczęciu deportacji przeprowadzanej z niebywałym okrucieństwem przez
SS (część Żydów sofijskich rozstrzelano na miejscu, bądź utopiono w Morzu Czarnym, resztę
skierowano do GG). A tymczasem ci Żydzi sofijscy - pisał Cassulo - cieszyli się sympatią
społeczeństwa, władz, posłów, kleru ortodoksyjnego. Nie bardzo wierzę, że deportacje leżały
w intencjach rządu sofijskiego. To wszystko prawda, tyle tylko, że ten sam rząd uparcie
odmawiał wydawania zezwoleń na wyjazd za granicę - jedynie dzięki uporowi
szwajcarskiego nuncjusza Bernardiniego wyproszono u rządu angielskiego 500 wiz. Sam
Mazzoli do ostatniej chwili organizował dla Żydów pomoc charytatywną i opiekę religijną
nad neofitami. Kiedy jednak z Bogoty przekazano papieżowi prośbę Światowego Kongresu
Żydów o ratowanie współwyznawców w Sofii - było już za późno.
W ostatniej kolejności zaatakowano Żydów węgierskich i to w momencie, kiedy szala
zwycięstwa wyraźnie przechylała się na stronę aliantów. Świat biernie obserwował kolejny
akt ludobójstwa. Pod koniec marca 1944 r. kierowane przez A. Eichmanna Sonderkommando
zgromadziło Żydów w gettach lub obozach pracy przymusowej i rozpoczęło ich deportację do
obozów zagłady w Polsce i w Niemczech. Ostatni transport miał odejść pod koniec czerwca.
Na terytorium Węgier zamordowano 21 747 Żydów, 596 260 deportowano; z liczącej około
760 tys. osób społeczności żydowskiej przeżyło nie więcej jak 120 tys. Przeciwko
planowanym i realizowanym deportacjom składał noty protestacyjne w węgierskim MSZ
nuncjusz Rotta; współbrzmiał z nimi nieco ostrożniejszy, choć równie stanowczy, głos
prymasa Seredi. Akcja ta, co wcześniej prawie nie zdarzało się, wywołała poważne
zaniepokojenie w Berlinie. Specjalny minister III Rzeszy na Węgrzech - Vessenmayer
alarmował, że być może także Watykan zechce zdyskredytować władców Niemiec w oczach
światowej opinii publicznej i przekonać aliantów o niezbędności interwencji w sprawie
węgierskich Żydów. Papież odmownie odpowiedział na prośbę zdesperowanego dra Herzoga,
występującego w imieniu pozostałych palestyńskich rabinów, by publicznie i stanowczo
zaprotestować, w obawie, by niewczesną interwencją nie przyspieszyć likwidacji resztek
społeczności żydowskiej. Doktor Herzog zrozumiał przedstawione przez Hughesa argumenty
i prosił tylko o przekazanie Piusowi XII listu, w którym znalazły się następujące słowa: Oczy
Izraela i ludzkości skierowane są w tym krytycznym momencie na papieża. Wierzymy, że
wobec tej największej tragedii, jaką zna historia, nie pozostanie bierny. Niech Bóg prowadzi
jego kroki .
Rabini palestyńscy oraz działacze Agencji Żydowskiej w Palestynie pokładali wielkie
nadzieje w nuncjuszu Roncallim, a jego pełne człowieczeństwo, jak wyraził się przedstawiciel
wspomnianej agencji, dawało gwarancję, że i on podejmie wysiłek, by pomóc węgierskim
izraelitom. Pod koniec lipca m.in. na skutek interwencji Watykanu regent Horthy wstrzymał
deportację Żydów, nie miał jednak żadnego wpływu na zachowanie Niemców . Należy raz
jeszcze podkreślić, że Holocaust węgierskich Żydów nastąpił w momencie, kiedy
sprzymierzeni całkowicie panowali w powietrzu, a ich wojska coraz szybciej posuwały się w
kierunku Berlina. Rosjanie nie uczynili nic (nie tylko zresztą w sprawie Żydów węgierskich),
choć to oni najwcześniej opanowali tereny, na których dokonywano masowych zbrodni.
Rządy Stanów Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii tylko pozornie przejmowały się losem
Żydów.
Polska stała się wielkim cmentarzyskiem dla Żydów i konwertytów wszystkich narodowości,
ale najwięcej wymordowano tu Żydów polskich. Według urzędowych statystyk było ich
około 3,4 mln, ocalało zaledwie 200 tys., mimo że w ich ratowanie angażowały się szerokie
kręgi społeczeństwa, organizacje katolickie, episkopat, kler świecki i zakonny (wiele osób, w
tym także księży antysemicko nastawionych przed wojną, pod wpływem tragedii Żydów
zmieniło poglądy i włączyło się do akcji ratunkowej). Większość kurii biskupich starała się
ratować nie tylko konwertytów, ale przede wszystkim dzieci i młodzież żydowską,
niezależnie od wyznania. W różny sposób uratowano kilka tysięcy, gdy tymczasem pomocy
potrzebowały miliony. Nie można jednak porównywać postaw Polaków z postawami, a może
bardziej - efektami działalności - społeczeństw zachodniej Europy. Bowiem tylko w Polsce za
udzielanie pomocy Żydom groziła kara śmierci, a mimo to tysiące osób podjęło to ryzyko.
Wielką tragedią, która odbiła się szerokim, choć pustym, echem w świecie, była likwidacja
warszawskiego getta w kwietniu 1943 r. W dniu 12 marca rabini amerykańscy informując
Watykan o planowanej likwidacji, prosili o oficjalną interwencję u władz III Rzeszy;
interwencję, która pozwoliłaby przeżyć coraz mniej licznym jego mieszkańcom. Stolica
Apostolska i w tym konkretnym przypadku była bezsilna. Należy wyraźnie podkreślić, że w
warunkach polskiej okupacyjnej rzeczywistości udzielenie przez papieża pomocy było
praktycznie niemożliwe.
W opublikowanych dokumentach znajdujemy listy tych, którzy dzięki pomocy Watykanu
zostali uratowani, listy rabinów, pisma międzynarodowych i krajowych organizacji
żydowskich będące wyrazem wdzięczności dla Piusa XII i dla Stolicy Apostolskiej za to
wszystko, co dla Żydów zrobiła. Dziękowano jej przedstawicielom, pośrednio także
Kościołom lokalnym za liczne interwencje, pomoc materialną, pieniężną, medyczną,
organizowanie transportów i opłacanie podróży za ocean.
Świat jednak oskarżał papieża Piusa XII (najmniej pretensji zgłosili sami Żydzi), że wobec
holocaustu zastosował środki nieskuteczne, chociaż w dobrej wierze. Właśnie wspomniane
podziękowania, liczne konwersje, z których Kościół katolicki był tak dumny, zmuszają do
zastanowienia się nad zasadnością tego oskarżenia. Dzisiaj już nikt nie może obwiniać Piusa
XII, że w jego postępowaniu w kwestii żydowskiej dominowały rachuby polityczne, bądź że
wyłącznie dostosowywał się do istniejącej sytuacji. Jak trudne było znalezienie optymalnych
rozwiązań, pokazuje los Żydów holenderskich. I właśnie w związku z tym rodzi się pytanie,
czy Pius XII rzeczywiście nie miał racji rezygnując z oficjalnego potępienia zbrodni
ludobójstwa, choć taki niewątpliwie był wymóg moralny.