Seks
stanowi narzędzie manipulowania partnerem w kierunku
pożądanych
zmian.
Ciągłe
„próby sił" ogromnie ją ekscytują. Stosuje
uwodzicielskie
sztuczki,
żeby postawić na swoim. Tryumfuje, gdy się uda,
i
popada w depresję, gdy się nie uda. Jeśli nie może dostać,
czego
chce,
podwaja wysiłki.
Myli lęk,
cierpienie i ból z podnieceniem seksualnym. Nazywa
„miłością"
ściskanie w dołku.
Podnieca
ją podniecenie partnera. Nie wie, jak dogodzić samej
sobie.
W gruncie rzeczy
boi
się własnych uczuć.
Bez
swojskich batalii w nieudanym związku staje się niespokoj
na.
Nie ciągnie jej do mężczyzn, z którymi nie ma o co
walczyć.
Nazywa
ich „nudziarzami".
Często
zadaje się z mężczyznami mniej doświadczonymi w łóż
ku.
Lubi panować nad sytuacją.
Pragnie
bliskości fizycznej, lecz jednocześnie nie
potrafi
poskromić
swego pędu do „dawania" i lęku przed czyjąś
wzajemnością.
W rezultacie czuje się swobodnie tylko w kon
tekście
dystansu emocjonalnego, jakiego dostarcza związek
pełen
stresów. Nie wie, co począć, gdy mężczyzna jest lub
zaczyna
być „uważający", i natychmiast czmycha lub
zrywa
znajomość.
Jak pamiętamy, na początku terapeutycznych posiedzeń Trudi dręczył problem:
- W łóżku pasowaliśmy do siebie znakomicie. Czuliśmy się wspaniale. Jak jest to możliwe? Przecież poza tym wszystko nie klapowało. Nie mogę tego pojąć? Dlaczego akurat to nam wychodziło, a cała reszta nie?
Istotnie problem to niebagatelny. Kobiety kochające za bardzo stają często przed dylematem udanego seksu w układzie skądinąd nieszczęśliwym, a nawet katastrofalnym. Kładziono im nieraz do głowy, że „dobry" seks oznacza „autentyczną" miłość i odwrotnie, nie sposób mieć autentycznej satysfakcji z pożycia płciowego, jeśli wdałyśmy się w romans, który nie wychodzi nam na dobre. W przypadku kobiet kochających za bardzo nie ma nic równie odległego od prawdy! Wskutek mechanizmów działających w nas na każdej płaszczyźnie interakcji z mężczyznami, niefortunny związek może właśnie walnie przyczyniać się do pasji, ekstazy i „szałów" w łóżku.
Nie potrafiłybyśmy na pewno wyjaśnić znajomym ani krewnym, jak się to dzieje, że ktoś zupełnie niegodzien zachwytów ani nawet zwykłej, ludzkiej sympatii wzbudza w nas dreszcz i pożądanie, którego intensywności nie da się porównać z niczym, czego zaznałyśmy w kontaktach z mężczyznami znacznie atrakcyjniejszymi. Bo wcale nie tak łatwo uprzytomnić sobie, że tym, co rzuca na nas urok, jest marzenie o wydobyciu na jaw owych przymiotów — troski, ciepła, prawności, szlachetności — które naszym zdaniem drzemią w kochanku i czekają tylko na nasze wysiłki, by rozkwitnąć w pełnym blasku. Kobiety kochające za bardzo lubią wierzyć, że ich wybrańca nikt dotąd nie kochał „prawdziwie"—ni ojciec, ni matka, ni rodzeństwo, ni poprzednie przyjaciółki i żony. Uważają go z góry za pokrzywdzonego i obiecują sobie zrekompensowaać mu wszystko, ponieważ noszą w sercu mit Śpiącego Królewicza, którego wskrzesi do życia pocałunek właściwej osoby. Chcą zdjąć ze swego mężczyzny zaklęcie, uwolnić nieboraka od złego czaru. Wydaje się odpychający, okrutny, nieuczciwy? Bije, pije, „ćpa"? Otóż to — czyż potrzeba lepszego dowodu, że nie był nigdy kochany jak należy? Lecz my uporamy się z tymi przywarami. Czy nawet patologią. Od czegóż zbawcza moc naszej miłości?
Seks bywa nierzadko podstawowym elementem scenariusza. Każdy akt staje się okazją do sprowokowania cudownej odmiany. Każdą pieszczotą, każdym gestem usiłujemy zakomunikować Królewiczowi, jak bardzo jest nadzwyczajny, drogocenny, hołubiony i uwielbiany. Jeśli tylko przekonamy go o naszej miłości, zły czar pryśnie i ocknie się „prawdziwe" ja Królewicza — wcielenie wszelkich cnót i zalet, które pragniemy w nim widzieć.
W takich okolicznościach seks nie może być nieudany. Przecież tego właśnie oczekujemy, właśnie w to wkładamy całą energię. Jakakolwiek reakcja wzbudzona w Królewiczu zachęca nas do coraz gorętszych zabiegów, Musimy okazać swe uczucie w sposób jeszcze bardziej przekonywający. W grę wchodzi także pewien dodatkowy czynnik. Choć zwykle sądzi się, że nieszczęśliwy związek raczej wyklucza spełnienie seksualne, warto tu przypomnieć o odprężających funkcjach seksu. Niektóre kobiety unikają zbliżeń w sytuacji pełnej konfliktów i stresów. Inne wręcz przeciwnie, traktują łóżko jako niezwykle skuteczną metodę usuwania napięć, przynajmniej tymczasowo. A jeśli nic nie układa się pomyślnie, seks może być dla kobiety jedynym aspektem obcowania z mężczyzną, gdzie „wszystko gra", gdzie doznaje radości i satysfakcji.
.14