Słowacy na lini Mołotowa

dr hab. Andrzej Olejko


Armia słowacka w czasie przełamania Linii Mołotowa – uderzenie przeciw ZSRR w ramach Fall „Barbarossa”


(część 1)

...Z militarnego punktu widzenia „Linia Mołotowa” była budowana w niewłaściwym miejscu, gdyż jej umocnienia stawiano na samej granicy. Nie chroniła jej strefa bezpieczeństwa, jak to było w przypadku „Linii Stalina”. Podczas narady sztabowej w grudniu 1940r. marszałek ZSRR, Gieorgij Żukow, krytykował umiejscowienie nowych rejonów umocnionych, zarzucając jej twórcom błędną lokalizację umocnień nad samą granicą.


Krytycznie ocenił też głębokość Rejonów Umocnionych. Jego wniosek o zmianę przebiegu fortyfikacji nie został jednak rozpatrzony...



Według stanu dzisiejszej wiedzy trudno powiedzieć czy przy jej budowie więcej było zwykłego niechlujstwa, braku nadzoru oraz błędów inżynierów i planistów, czy też była to wyrafinowana, przebiegła gra politycznego i wojskowego kierownictwa ZSRR. Klucz do rozwiązania tej zagadki ciągle tkwi w radzieckich archiwach. Uprzedzając jednak fakty podkreślić należy, że jak na „atrapę” umocnień, „Linia Mołotowa” była sporą przeszkodą dla nacierających oddziałów Wehrmachtu. Przebieg „Linii Mołotowa” w zasadzie pokrywał się z granicą radziecko-niemiecką.


Znajdujące się w Bóbrce k. Soliny, Myczkowcach i Lesku schrony, były najbardziej wysuniętymi na południe dziełami obronnymi Przemyskiego Rejonu Umocnionego (PRU). Głównym zadaniem budowanych wzdłuż Sanu obiektów była obrona mostów i brodów na tej rzece. Śledząc lokalizację z nurtem Sanu, zauważa się, że schrony powstały m.in.: w Załużu, Olchowcach, pod Dobrą, Uluczem, Iskaniem, Bachowem, Krasiczynem i Dybawką ...


Głębokość znajdującego się nad samą granicą Rejo¬nu Umocnionego była niewielka i wynosiła maksymalnie 4-5 kilometrów. Ogółem planowano budowę siedmiu węzłów obrony. Do chwili wybuchu wojny, tj. 22 VI 1941r., ukończono budowę 99 obiektów, zaś w trakcie realizacji pozostawało 186 dalszych. Komendantem Przemyskiego Rejonu Umocninego był płk Dmitrij Iwanowicz Maśluk. Od północy z Przemyskim Rejonem Umocnionym sąsiadował Rawskoruski Rejon Umocniony (RRU). Zadaniem tego pasa fortyfikacji była obrona szlaków komunikacyjnych biegnących południkowo w kierunku Lwowa. Ogółem wybudowano co najmniej 15 punktów oporu, skupionych w pięciu węzłach obrony. Rawskoruski Rejon Umocniony nie posiadał tyłowego pasa obrony z fortyfikacjami typu polowego, bowiem budowa tej rubieży miała być podjęta w chwili wybuchu wojny i prowadzona siłami wojskowych oddziałów budowlanych oraz ludności cywilnej. Na jego terenie powstawały największe 6-strzelnicowe schrony o powierzchni użytkowej przekraczającej 130m...

W opinii marszałka G. Żukowa, w czerwcu 1941r. wśród budowanych na Ukrainie rejonów umocnionych, najwyższy gotowość bojową osiągnęły właśnie PRU i RRU”. Tak oto stan fortyfikacji sowieckich Przemyskiego Rejonu Umocnionego określali Tomasz Bereza i Piotr Chmielowiec, badający ten teren od kilku lat.



Linia rosyjskich fortyfikacji w początkowym odcinku gdzie latem 1941r. pojawiły się oddziały słowackie ciągnęła się od Bóbrki (2-3 obiekty), poprzez Zwierzyń oraz główną linię obrony pod Leskiem i Sanokiem i w rejonie Sanoka kończąc się w nadsańskiej Dobrej (3 obiekty, w tym jeden projektowany jako schron artyleryjski). Na odcinku pomiędzy Leskiem i Sanokiem wyjątkowo mocno był ufortyfikowany rejon wsi Załuż – to tutaj weszły do walki oddziały słowackie. Znajdowało się tu skrzyżowanie dróg biegnących w stronę Przemyśla i Leska, Ustrzyk oraz Chyrowa, która miała ważne znaczenie dla zarówno obrońców jak i atakujących. Odcinka drogi prowadzącej z Sanoka na Przemyśl strzegło trzy bunkry, na odcinku nadrzecznym do ochrony linii Sanu usytuowanych zostało cztery obiekty, przy drodze w stronę Leska i Ustrzyk zbudowano sześć obiektów – łącznie na terenie Załuża powstało 13 (16?) bunkrów.



Szczególnie silnie uzbrojono bunkier przy drodze biegnącej w stronę Sanoka przy wzgórzu „Bukowina”, wyposażając go w dwa działka ppanc.- to właśnie w jego pobliżu miały się niebawem rozgorzeć walki ze słowackimi oddziałami, które wpadły w sowiecką zasadzkę. W marcu 1940r. wszystkich mieszkańców wsi mieszkających 500-800 m od przewidzianej granicy linii umocnień wysiedlono z wioski na wschód zaś do tych domów sprowadzono Rosjan mających budować niebawem umocnienia. Budowa ruszyła w lecie 1940r., kiedy to wzniesiono specjalne palisady z desek o wysokości 5 m w miejscach gdzie miały być budowane obiekty. Na terenie Załuża w dniu rozpoczęcia operacji „Barbarossa” żaden z bunkrów nie był w 100% gotowy do walki, uzbrojenie posiadał tylko główny obiekt, dwupoziomowy, usytuowany tuż przy stacji kolejowej w Załużu. Wg świadków walkę prowadziły tylko załogi bunkrów położonych przy stacji PKP i położonego tuż nad Sanem w pobliżu kaplicy. Na brzegu Sanu na terenie tej wioski – wg relacji świadków - zaledwie 10% obiektów, niejednokrotnie dwupoziomowych, mogło nadawać się do obrony.



Rychla Skupina nad Sanem

Po raz pierwszy oddziały słowackiej Rychlej Skupiny pojawiły się na terenie polskiego Podkarpacia w rejonie Sanoka i Bieszczadów w okresie Wojny Obronnej 1939r. jako agresor wspierający wojska niemieckiej 14 Armii. Oprócz jednostki zmotoryzowanej armia słowacka użył przeciwko polskim obrońcom również sporych sił piechoty. Do pierwszego starcia o charakterze pancernym na polskiej ziemi doszło w dniu 2 IX 1939r. (według danych słowackich było to 3 IX 1939r.) gdy wchodzący w skład słowackiej 3 Dywizji Piechoty pluton czterech samochodów pancernych typu OA. wz. 30 pod dowództwem pchor Gaša, na rozkaz dowódcy dywizji płk Augustina Malára przeszedł wraz z oddziałem jazdy Przełęcz tylicką i zaatakował miejscowość Tylicz.


Samochody pancerne znacznie wyprzedziły słowackich jeźdźców i wjeżdżając do miasta ostrzelały domy w rynku kilka z nich podpalając. Szybko naraziły się one jednak na ostrzał polskich obrońców z 7 kompanii 1 Pułku Strzelców Podhalańskich kpt. Mieczysława Białkowskiego. W czasie walki kilka przeciwpancernych pocisków karabinowych (z karabinu ppanc. typu “UR”?) przebiło pancerz samochodu dowód¬cy raniąc pchor. Gaša i jego kierowcę. Oddział więc szybko zawrócił i wycofał się za niedaleką granicę . Jednostki słowackie rozpoczęły przegrupowywanie w celu wykonania kolejnych zadań na jej rzecz a od 16 IX słowacka 2 Dywizja operujaca na beskidzkim terenie została wsparta zmotoryzowanymi pododdziałami Rychlej Skupiny, która od 8 IX 1939r. koncentrowała się w rejonie Humennego. Wkroczyły one do Polski przez Przełęcze nad Roztokami k./Lisznej, Radoszycką oraz Dukielską rozlokowując się m. in. w Sanoku. Pomiędzy 17 a 21 IX 1939r. sześć samochodów pancernych OA vz. 30 z 1. i 3. plutonów wraz z oddziałami piechoty, rozpoznawczymi kawalerii i motocyklistów uczestniczyło w oczyszczaniu zdobytego terenu na odcinku Liszna-Jabłonki-Lesko-Sanok-Dukla. O pobycie słowackiego związku zmotoryzowanego na tym terenie wspomina jeden z mieszkańców Komańczy:


...We wrześniu 1939 r. mieszkałem w Komańczy. Pewnego dnia usłyszeliśmy huk od strony przełęczy w Radoszycach, a po chwili ujrzeliśmy słowacką kolumnę zmotoryzowaną ubezpieczaną przez kilka samochodów pancernych, która wjechała na postój do Komańczy.”



Oprócz tej jednostki w okolicach Sanoka i Bieszczadów pojawiły się również slowackie oddziały piechoty. Słowacka 3 Dywizja Piechoty, która od początku działań wojennych rozciągnięta była w pasie blisko 170 km i toczyła intensywne walki z będącymi w fazie odwrotowej polskimi oddziałami, otrzymała rozkaz koncentracji do 9 IX 1939r., tak by była w stanie rozpocząć marsz w kierunku Sanoka. Dnia 10 IX 1939r. o świcie jej pododdziały przekroczyły przełęcz łupkowską maszerując na północ w dwóch kolumnach – jedną na Baligród zaś drugą na Bukowsko gdzie dotarły 11 IX 1939r. (za nimi 12 IX ruszyła z tego samego rejonu niemiecka 57 Dywizja Piechoty zajmując rejon Komańczy) zaś 12 IX 1939r. zawrócone zostały z powrotem na Słowację spod beskidzkiego Bukowska i bieszczadzkiego Baligrodu.


Oto jak żołnierz niemieckiej 1 Dywizji Górskiej, Leo Leixner wspominał spotkanie ze słowackimi żołnierzami pod Sanokiem we wsi Załuż w dniu 12 IX 1939r.:



...Po drugiej stronie Sanu droga wznosi się trochę w górę. „Zobaczcie tam na zbocze przyjaciele! Schwytani Polacy? Jednak gdzie są wartownicy?” Nie widać. Brakuje nam lornetki, aby się dokładniej rozeznać. Z pewnością są tam także polscy oficerowie, którzy doglądają budowy okopów. Psiakrew, do diabła. Czyżbyśmy w końcu dostali się na teren wroga? Ale tamci nie zwracają na nas uwagi. Tajemnicza sprawa w każdym razie. Pistolety mamy przygotowane do strzału i wycelowane. Nagle przychodzą do nas jacyś ludzie zza skarpy i stają kilka kroków przed nami. „Stój!” Pierwszy chwyt dotyczy kabury na pistolet rzekomego Polaka. Jak myśmy się ośmieszyli bez pojęcia. Ci, którzy nas zatrzymali śmieli się z nas w kułak. Jesteśmy słowackim wojskiem. „Panie Boże, nie jest to złe, ale w waszych zielono-brązowych mundurach jesteście kropka w kropkę z pewnej odległości tacy sami jak Polacy”. Wesoła rozmowa z nadeszłym tymczasem Oberleutnantem zamyka z humorem przedwczesne „działania wojenne” na wzgórzu pod Sanokiem...”


Któż mógłby przypuszczać, że w tym samym miejscu, pod tym samym Załużem w czerwcu 1941r. dojdzie do bitwy w której przeciwko załogom sowieckich bunkrów „Linii Mołotowa” stanęli ..żołnierze słowaccy z Rychlej Skupiny? Jest to nieprawdopodobny zbieg okoliczności i wojenny kaprys losu.



Trzy dni wcześniej tj. 5 IX 1939r. słowackie dowództwo utworzyło oddział zmotoryzowany „Havran”, który został włączony w skład Grupy Szybkiej „Kalinčak”. Wraz z I. oddziałem kawalerii i II. oddziałem motocyklistów jego żołnierze otrzymali zadanie obrony odcinaka granicznego na linii Stakčin-Snina (vis a vis polskiego Łupkowa i Cisnej). Stanowisko dowodzenia zlokalizowano w Brekovie, dokąd oddział pancerny dotarł 7 IX 1939r. i tegoż dnia z ww grupą połączyły się plutony zmotoryzowane odkomenderowane wcześniej do słowackiej 3 Dywizji Piechoty.


Po koncentracji wszystkich pododdziałów Grupa Szybka „Kalińćak” dysponowała łącznie 380 ludźmi, 9 samochodami pancernymi OA vz. 30 i 19 czołgami LT vz. 35. Oddział „Havran” pozostawał w tym rejonie przez cały czas trwania operacji przeciwko Polsce, stanowiąc odwód dowództwa słowackiej Polowej Armii „Bernolák” a w dniu 22 IX 1939r. został wzmocniony kolejnym plutonem samochodów pancernych OA vz. 30 i czołgów LT vz. 35, tak, że osiągnął liczebność: 426 żołnierzy (w tym 18 oficerów), 6 dział ppanc, 13 samochodów pancernych, 22 czołgi, 17 motocykli, 17 samochodów osobowych, 44 ciężarowe i 1 cysternę.


W macierzystej bazie PUV-3 –Pluku Utoćnej Vozby-3-w Martinie i Hlohovcu pozostało w kompanii zapasowej por. Ploskuňáka 11 oficerów służby stałej i 5 oficerów rezerwy, 16 podoficerów starszych, 227 podoficerów młodszych i szeregowców służby zasadniczej oraz 114 rezerwistów. Do 1 X 1939r. cały oddział zmotoryzowany powrócił do Martina. Do kontaktu bojowego z oddziałami polskimi nie doszło gdyż napotkano tylko grupy osłonowe. Zaprzestanie działań wojennych umożliwiło 13 IX 1939r. zdemobilizować wszystkie konie i 50% żołnierzy z oddziałów rezerwowych. Trwająca cały miesiąc kampania polska miała dla słowackich oddziałów pancernych charakter ćwiczeń polowych, niż wojny. Wynikało to z faktu że całość sił polskich była związana w walkach z armia niemiecką, a Słowacy w swej przestrzeni operacyjnej napotkali tylko nieliczne oddziały osłonowe. Jednak dwie potyczki z polskimi oddziałami, w których użyli oni łącznie sześć samochodów pancernych OA. wz. 30 z czego dwa zostały poważnie uszkodzone, dowiodły, że gdy były one dobrze wyszkolone i zdolne zadać przeciwnikowi dotkliwe straty.



Niedaleko Sanoka, pomiędzy wioskami Bykowce i Załuż położonymi przy drodze do Przemyśla, w świerkowym zagajniku na wzgórzu „Bukowina” znajduje się zdewastowany i zapomniany żołnierski cmentarz. Spoczywają tam min. prochy słowackich żołnierzy poległych w starciu z załogami rosyjskich bunkrów „Linii Mołotowa” w lecie 1941r. Wiele pytań pojawia się na początku tej historii -skąd wzięli się pod Załużem w 1941r. słowaccy żołnierze? Kto zdewastował cmentarz usytuowany na zakręcie drogi Załuż-Bykowce?


Przez wiele lat najnowszej historii był to temat tabu. Była to jedna z zapomnianych historii z pogranicza polsko-Słowackiego. Śledzenie wydarzeń historycznych daje szczególną satysfakcję w chwili, gdy uda się ustalić coś nowego, coś co dotąd figurowało np. jako nieznane. Udało się to min. poprzez zapoznanie się z pracami słowackiego historyka wojskowości płk. dr. Jozefa Bystrickiego oraz wskutek kontaktu z czeskim historykiem Vladimirem Francevem. Okolice Sanoka i Leska to specyficzny historycznie teren, gdzie na słowackie ślady natrafić można wyjątkowo często.


Przykładów przejeżdżając przez pobliską wieś Nowosielce, obok tamtejszego Zespołu Szkół Rolniczych można zauważyć pomnik poległych we wrześniu 1944r. „vojakov druhej ćeskoslovenskej samostatnej paradesantnej brygady”- głównie Słowaków. Pomnik ten przez okres Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej był zawsze zadbany, a władze przywiązywały do tego miejsca sporo uwagi ze względu na więzi przyjaźni z socjalistyczną Czechosłowacją i na braterstwo broni w walce z hitlerowską III Rzeszą. Natomiast jadąc z Sanoka do Leska przez Załuż, w miejscowości Bykowce, znajdujemy zaś na wzgórzu „Bukowina” dowód na zupełnie inne traktowanie historii przez polityków tego „ludowego okresu” naszych dziejów.



Przez wiele lat w pamięci mieszkańców wiosek leżących na trasie Sanok–Załuż-Lesko pozostały obrazy z walk z 1941r. kiedy to wraz z niemieckimi jednostkami 17 Armii gen. C. Heinricha von Stülpnagla z Grupy Armii „Południe” na wschód maszerowali żołnierze sojuszniczej satelickiej Słowacji wysłani tam przez rząd Msgre. Jozefa Tiso. Wiele razy usłyszeć można było z ust świadków że „...Słowacy bili się pod Załużem”.


Pojawiało się jednak ciągłe pytanie dlaczego właśnie tutaj? Co to były za oddziały słowackie? itp. Dzięki zwykłemu przypadkowi po kilku latach poszukiwań rozpoczętych w 1997r. dotarłem do grona historyków mających sporo do dodania w tym temacie. Andrzej Kiński, historyk wojskowości „od zawsze” interesujący się militariami był osobą, która udzieliła pierwszych odpowiedzi na te putania zaś wspomniani wcześniej historycy z praskiego muzeum wojska i bratysławskiego instytutu historii wojskowości mając dostęp do tajnych do niedawna archiwaliów odpowiedzieli w zasadzie na wszystkie „słowackie” pytania. Dzięki ich pomocy razem wnieśliśmy zupełnie nowe światło do historii wojskowości z polsko-słowackiego pogranicza.



Rankiem 22 VI 1941 r. prezydent Słowacji Msgre. Josef Tiso ogłosił stan pogotowia w armii i powołał pod broń osiem roczników rezerwistów. Tego też dnia 22 VI 1941r. rząd słowacki zerwał stosunki dyplomatyczne z ZSSR a słowacki Minister Spraw Zagranicznych V. Tuka wręczył ambasadorowi radzieckiemu w Bratysławie akt wypowiedzenia wojny. Wtedy też dowódca słowackiej armii gen. Ferdynand Czatlosz wydał rozkaz zorganizowania tzw. Rychlej Skupiny czyli Szybkiej Grupy pod dowództwem płk. sztabu generalnego Rudolfa Pilfouska. Miała to być pierwsza słowacka jednostka, która niebawem wkroczyła na ziemie polskie wchodzące w skład Generalnej Guberni.


Pod rozkazami płk. Rudolfa Pilfouska w czerwcu 1941r. znajdowały się :

2 kawaleryjski oddział rozpoznawczy (JPO 2)

2 zmotoryzowany batalion 6 pułku piechoty

zmotoryzowany I dywizjon artyleryjski 11 pułku artylerii

dwie kompanie czołgów

dwie kompanie przeciwpancerne

jednostki pułkowe (pluton saperów, kompania łączności oraz kolumna samochodów ciężarowych).



Wiosną 1941r. niemieckie przygotowania do uderzenia na ZSRR w ramach planu „Barbarossa” były na ukończeniu. W planach operacyjnych dowództwa niemieckiego dużą rolę na nadsańskim odcinku przełamania „Linii Mołotowa” miały odegrać słowackie siły pancerne. Po walkach we Francji w 1940r. niemieckie dowództwo uznało czeskie czołgi LT vz. 35 (Pz Kpfw 35 (t)) przejęte po byłej armii czechosłowackiej za nieprzydatne do zadań bojowych i wycofało je z jednostek bojowych tak iż w operacji „Barbarossa” tylko niemiecka 6 Dywizja Pancerna używała tych wozów bojowych. Odmiennie wyglądała sytuacja w przypadku nowoczesnych czołgów LT-38 (Pz Kpfw 38 (t)), które w 1940r. w walkach na zachodzie przeciwko Francji i jej sojusznikom stanowiły wraz ze starszymi LT vz. 35 czwartą część niemieckich sił pancernych !!!



Dlatego też w planowanej agresji na ZSRR dowództwo niemieckie zamierzało użyć obok jednostek lądowych także jednostek pancernych armii słowackiej doceniając szczególnie walory tego nowszego wozu bojowego LT-38 jak i jego wspomnianego starszego modelu. Słowackie siły pancerne z użytego w 1939r. w walkach przeciw Polsce PUV 3 z Martina, weszły w 1941r. w skład tzw. Rychlej Skupiny czyli Grupy Szybkiej uzupełnionej zmotoryzowanymi oddziałami piechoty i kawalerii. Liczyła ona m. in. 47 czołgów (30 Lt vz. 35, 10 LT-38 i 7 LT-40), dowódcą oddziału pancernego był mjr Dobrotka, a dowódcami tworzących go 2 i 3 Kompanii Czołgów porucznicy Vanco i Jarembak (każda kompania czołgów miała 22 czołgi w czterech plutonach po pięć czołgow oraz dwa czołgi w drużynie dowódcy i trzy czołgi w kompani sztabowej). Według rozkazu gen. Ferdynanda Czatlosza Rychla Skupina miała stan gotowości bojowej osiągnąć tego samego dnia gdy zerwano ze słowacją stosunki dyplomatyczne tj. 22 VI 1941r. do godz. 24.00, a w trakcie następnego dnia 23 VI 1941r. miała się zebrać w rejonie Medzilaborców z zadaniem ochrony przejść granicznych w karpackim paśmie na odcinku Radoszyce–Medzilaborce-Palota i Jaśliska-Medzilaborce. Dnia 23 VI 1941r. o godz. 12. 45 oddziały słowackie opuściły Preszów maszerując w stronę granicy z Generalnym Gubernatorstwem. W Medzilaborcach w cztery godziny później dowódca żandarmerii przekazał dowódcy jednostki rozkaz który otrzymał drogą telefoniczną, mówiący, że Rychlej Skupinie przydzielony został kawaleryjski oddział zwiadowczy. Z dniem 23 VI 1941r.


Rychla Skupina została podporządkowana dowódcy niemieckiej 17 Armii gen. C. H. von Stülpnagelowi- przez całą noc pracowały sztaby słowacki i niemiecki omawiając okoliczności współpracy a o godz. 11.00 następnego dnia 24 VI 1941r. rozpoczął się manewr przesunięcia pododdziałów płk. Rudolfa Pilfouska przez przełęcz dukielską. Czoło Rychlej Skupiny przekroczyło granicę pomiędzy Słowacją a Generalnym Gubernatorstwem na dukielskiej przełęczy o godz. 12.45 zaś do godz. 17.00 jej jednostki osiągnęły nowy rejon rozmieszczenia czyli rejon: Brzozowa, Haczowa i Komborni. Dowództwo Grupy wraz z zmotoryzowanym I dywizjonem artylerii 11 pułku artylerii i kompanią łączności rozmieściło się w Haczowie; obie kompanie czołgów oraz obie kompanie przeciwpancerne rozlokowane zostały w obszarze Komborni; w rejonie Jasienica-Stara Wieś ulokował się zmotoryzowany pieszy batalion i zmotoryzowany pluton saperów zaś 2 Kawaleryjski Oddział Rozpoznawczy (JPO 2) na kwaterach stanął w Humniskach. Wszystkie oddziały Rychlej Skupiny znalazły się więc około 23 km od linii frontu rozciągającej się na pobliskim Sanie.


W chwili wkroczenia na teren Generalnego Gubernatorstwa jednostek słowackich gen. Ferdynand Czatlosz wydał rozkaz, w którym stwierdzał, iż słowackie jednostki uczyniły to by wesprzeć walczące już oddziały niemieckie, zaś żołnierzy wzywał do wykonania powinności wobec państwa i wierności wobec sojusznika z myślą o przyszłości Słowacji. Płk. Rudolf Pilfousek po przybyciu do Haczowa przesłał dowódcy 17 Armi gen. C. H. von Stülpnagelowi telegram w którym zapewnił go, że słowackie jednostki ... „...będą walczyć wiernie za nową Europę Adolfa Hitlera”. Dowódcy słowaccy więc nieco inaczej swoim żołnierzom kreowali cel wyprawy na wschód.



Wg. stanu na dzień 25 VI 1941r. jednostki Rychlej Skupiny rozlokowane były na polskim terenie w okolicy miasteczka Brzozów w sposób następujący:

wieś Humniska-2 Kawaleryjski Oddział Rozpoznawczy (JPO-2)-kompania cyklistów, kompania ckm, pluton km w składzie: 12 oficerów, 6 podoficerów, 267 żołnierzy z uzbrojeniem i wyposażeniem w postaci: 177 karabinów, 96 pistoletów, 25 rkm-ów, 4 ckm-y, 3 działka ppanc. kal. 37 mm, trzy samochody pancerne OA vz. 30, 19 samochodów ciężarowych, 4 samochody osobowe, 1 ambulans, 5 motocykli i 95 rowerów

wieś Stara Wieś-zmotoryzowany batalion piechoty (2 batalion 6 pułku piechoty) w składzie: trzy kompanie piechoty zmotoryzowanej, kompania ckm-ów, pluton działek ppanc., bateria dział kal. 75 mm, pluton saperów w składzie: 14 oficerów, 1 podoficer, 629 żołnierzy z uzbrojeniem i wyposażeniem w postaci: 341 karabiny, 162 pistolety, 38 rkm-ów, 12 ckm-ów, 4 działa kal. 75 mm, cztery działka ppanc. kal 37 mm, 33 samochody ciężarowe, 2 samochody osobowe, 2 motocykle i 8 rowerów

wieś Haczów-dowództwo Rychlej Skupiny: 6 oficerów, 4 podoficerów, 6 żołnierzy z uzbrojeniem i wyposażeniem w postaci: 6 karabinów, 10 pistoletów, 12 samochodów ciężarowych, 2 samochody osobowe, 1 ambulans

wieś Haczów-1 oddział artyleryjski 11 DP-trzy baterie dział, pluton radiotelegraficzny w składzie: 5 oficerów, 3 podoficerów, 242 żołnierzy z uzbrojeniem i wyposażeniem: 147 karabinów, 32 pistoletów, 6 rkm-ów, 9 dział kal. 100 mm vz.30, 34 samochody ciężarowe, 7 samochodów osobowych, 3 motocykle, 6 rowerów

wieś Haczów–kompania łączności w składzie: 2 oficerów, 97 żołnierzy z uzbrojeniem i wyposażeniem w postaci: 80 karabinów, 20 pistoletów, 1 rkm, 15 samochodów ciężarowych, 1 samochód osobowy, 1 motocykl i 3 rowery

wieś Kombornia-batalion pancerny: dwie kompanie działek ppanc., 2 i 3 Kompania Czołgów, kompania sztabowa w składzie: 20 oficerów, 13 podoficerów, 583 żołnierzy z uzbrojeniem i wyposażeniem w postaci: 62 karabiny, 301 pistoletów, 15 rkm-ów, 82 ckm-y, 9 działek ppanc. kal. 37 mm, 47 czołgów lekkich-30 LT vz.35, 10 LT-38 i 7 LT-40, 72 samochody ciężarowe, 31 samochodów osobowych, 3 cysterny samochodowe, 1 ambulans i 22 motocykle.



Grupa Armii „Południe” marszałka Gerda von Runstedta (1 Armia Pancerna, 6 i 17 Armie Polowe rozmieszczone na terenie Polski i 11 Armia Polowa rozmieszczona na terenie rumuńskim), rozlokowana od Polesia po Morze Czarne miała uderzyć na Kijów z zamiarem zniszczenia sowieckich wojsk w okolicy Halicza i na zachodniej Ukrainie, po czym opanowawszy rejon Kijowa sforsować Dniepr na południe od miasta i przygotować dalszy atak na zachód od tej rzeki. Front rosyjski pomiędzy Rawą Ruską a Kowlem poprzez Berdyczów i Żytomierz na kierunku kijowskim i dnieprzańskim miały przełamać siły niemieckich-1 Armii Pancernej wspieranej siłami 6 i 17 Armii Polowych. Niemiecki przeciwnik-wojska radzieckie, osłaniające zachodnią granicę Ukraińskiej Socjalistycznej Republiki Ra¬dzieckiej, tworzyły na tym odcinku Specjalny Kijowski Okręg Woj¬skowy, którego dowódcą był gen. płk Michaił Kirpo¬nos. Do jego dyspozycji przeznaczone były związki taktyczne zgrupowane w czterech armiach: 5, 6, 12 i 26-liczące ogółem 58 dywizji, w tym 16 pancernych i 8 zmechanizowanych !!! Pod względem liczebności jak i ilości sprzętu pancernego był to potężny przeciwnik. W następstwie własnego uderzenia siły niemieckie miały atakować wzdłuż Dniepru na południowy-wschód i zniszczyć atakiem od tyłu siły sowieckie na prawobrzeżnej Ukrainie. Już pierwszego dnia walk w ramach planu „Barbarossa” Niemcy posunęli się do przodu o ... 10-25 km. Słowacka Rychla Skupina podporządkowana dowódcy niemieckiej 17 Armii znalazła się na odcinku południowego jej skrzydła i wraz z nią miała przełamać rosyjskie umocnienia graniczne, rozbić Rosjan pod Lwowem wejść do rejonu Winnicy i rozwijać dalszy atak w kierunku południowo-wschodnim. W czasie gdy słowackie oddziały grupowały się na linii Haczów–Kombornia-Jasienica-Stara Wieś-Humniska niemiecka zapasowa 454 Dywizja podjęła nieudaną próbę przekroczenia Sanu na kierunku operacyjnym Sambora i dlatego dowództwo niemieckiej 17 Armii zadanie sforsowania Sanu powierzyło 25 VI 1941r słowackiemu sojusznikowi czyli ... Rychlej Skupinie.


Rozkaz brzmiał :

...Wesprzeć niemieckie jednostki na północ od Sanoka i szybkim marszem i atakiem na kierunku Dynów-Lipa-Wojtkowa opanować rejon Ustrzyki Dolne-Krościenko a potem dokonać przełomu na kierunku Chyrowa. W przypadku braku powodzenia, uderzyć w kierunku południowo-zachodnim i od tyłu okrążyć rosyjskie umocnienia nad Sanem na odcinku Sanok-Lesko”.



Do wykonania tego zadania miało przystąpić 59 oficerów, 27 podoficerów, 1824 żołnierzy słowackich – łącznie 1910 żołnierzy tworzących Rychlą Skupinę uzbrojonych i posiadających na wyposażeniu: 813 karabinów, 661 pistoletów, 85 rkm-ów, 98 ckm-ów, 16 działek ppanc. kal. 37 mm, 4 działa vz.15 kal. 75 mm, 9 dział kal. 100 mm vz.30, 3 samochody pancerne OA vz.30, 30 czołgów LT vz.35, 10 czołgów LT-38, 7 czołgów LT-40, 183 samochody ciężarowe, 49 samochodów osobowych, 3 cysterny samochodowe, 3 ambulanse, 33 matocykle i 112 rowerów. Po długim marszu dnia 25 VI 1941r. trasą Brzozów-Grabownica Starzeńska–Jabłonka–Dydnia słowacka jednostka poprzedzana kawaleryjskim oddziałem rozpoznawczym JPO-2 dotarła do Sanu. O godz. 17.00 aż po godziny wieczorne pod wsią Temeszów (bez zmotoryzowanej artylerii i zmotoryzowanego batalionu piechoty) rozpoczęto forsowanie rzeki a późno w nocy przeszedł San batalion czołgów i kompania łączności. Nie natrafiono tu na żaden opór ze strony sowieckiej gdyż był to odcinek pozbawiony umocnień polowych i bunkrów „Linii Mołotowa” i w rannych godzinach następnego dnia dotarto do Malawy skąd skierowano się w kierunku na Kuźminę i Wojtkową z zamiarem dotarcia do Krościenka, obchodząc od tyłu rosyjskie bunkry „Linii Mołotowa”.



Po przejściu rzeki San słowackie oddziały otrzymały pierwsze rozkazy ataku. Po południu dnia 26 VI 1941r. we wsi Wojtkowa oddziały słowackie po raz pierwszy w warunkach wojennych nawiązały kontakt z rosyjskim przeciwnikiem. Zostały one ostrzelane krótką nawałą ogniową sowieckiej artylerii, która zmusiła je do wycofania się aż do skrzyżowania dróg pomiędzy wioskami Kuźmina i Roztoka. Marsz kolumny został zablokowany lecz o godz. 12.30 oddziały słowackie przystąpiły do walki i oczyszczania terenu i słowackie czołgi po otrzymaniu informacji, że sowieckie pozycje są zbudowane na pagórkach, północnym skrajem wsi zaczęły je okrążać a za nimi ruszyła niemiecka piechota. Obsada sowieckich okopów, z pewnością zaskoczona pojawieniem się broni pancernej wystrzeliła początkowo tylko kilka razy z km-ów ale załogi słowackich czołgów na to nie zareagowały, gdyż ich zamiarem było szybko przedrzeć się przez niebezpieczny rejon.


Gdy jednak rosyjski ogień broni maszynowej się nasilił i uniemożliwił dalszy ruch przystąpiono do walki. Na ogień lekkiej broni maszynowej piechoty niemieckiej załogi bunkrów odpowiedziały z ckm-ów a pierwszy atak kolumny czołgów zadał Rosjanom spore straty w materiale wojennym i w ludziach. Żołnierzom jednostki niemieckich cyklistów udało się zniszczyć pięć sowieckich ckm-ów (dwa stanowiska lekkich i trzy ciężkich km-ów) i dużą grupę rosyjskich żołnierzy. Wydawało się, ze opór został zlikwidowany ale po chwili kolumna dostała się pod ogień nowych stanowisk broni maszynowej oraz lekkiej i ciężkiej artylerii strzelającej z zaplecza rosyjskiego. Słowacka jednostka wchodząc do walki pod Wojtkową i Trzciańcem nie dysponowała na miejscu swymi pododdziałami artylerii, dlatego też dowódca pancernego oddziału zarządził odwrót do tyłu gdzie były pozostawione posiłki i przystąpienie do obrony. Rozstawiono przednie straże i przygotowano się do walki-w tym pierwszym starciu słowackie jednostki poniosły niewielkie straty- byli to: jeden poległy i trzech rannych; większe poniosły oddziały niemieckie. O godz. 18.00 tegoż 26 VI 1941r. Rychla Skupina zajęła tymczasową obronę na zboczach wzgórz, około 500 metrów na wschód do wsi Trzcianiec. Niepowodzenie pod Wojtkową spowodowało zmianę kierunku marszu słowackiej kolumny i następnego dnia 27 VI 1941r. Rychla Skupina wzmocniona już swoim zmotoryzowanym batalionem piechoty otrzymała rozkaz posuwać się w odwodzie niemieckiego zgrupowania płk. Corettiego (tzw. „Grupa Bojowa Coretti”), które od tyłu obeszło rosyjską linię bunkrów z „Linii Mołotowa” na odcinku Sanok-rejon Załuża i od godz 10.00 było w marszu w stronę Sanu. Zanim rozpoczęto manewr w stronę Sanu jedna kompania czołgów wysłana została w stronę Wojtkowej by zbadać stan obrony sowieckich oddziałów i okazało się, że wczorajsi przeciwnicy nocą wycofali się z bronionych wcześniej pozycji-załogi czołgów powróciły zatem do reszty oddziałów bez walki.



W godz. przedpołudniowych po osiągnięciu wioski Załuż i tamtejszego skrzyżowania dróg, główne siły słowackie-w kolumnie zmotoryzowanej oprócz czołgów znajdował się również batalion piechoty na ciężarówkach i samochody osobowe zmobilizowane na potrzeby wojska oraz motocykliści- natrafiły na dowództwo niemieckiej „Grupy Bojowej Coretti” i zgodnie z rozkazem miały ruszyć w kierunku Leska poprzez Łukawicę zaś słabszy oddział rozpoznawczy miał ruszyć po osi Załuż–Sanok poprzez wioski Bykowce i Olchowce kierując się w stronę linii Sanu. Pluton rozpoznawczy ze składu słowackiej jednostki i niemieckie samochody z kolumny zmotoryzowanej w czasie przemarszu na trasie Załuż-Sanok natrafiły na silny ogień z sowieckich bunkrów, który spowodował straty w ludziach i sprzęcie transportowym-większość samochodów ostrzelanych z bunkrów spłonęła. Silny opór sowieckich załóg kilku bunkrów zmusił płk. Rudolfa Pilfouska do użycia głównych swych sił na odcinku sanockim a słabszą kolumnę rozpoznawczą do skierowania na odcinek leski. W walkach tych poniesiono dalsze straty.



Jak wyglądało starcie z dnia 27 VI 1941r.na „Linii Mołotowa” ? Słowaccy żołnierze do starcia spod Wojtkowej z poprzedniego dnia 26 VI 1941r. nie mieli kontaktu bojowego i tego dnia byli w sporym napięciu. W czasie marszu w stronę Załuża, Sanoka i Leska okazało się, że większość rosyjskich bunkrów usytuowanych przy drodze pomiędzy Załużem i Bykowcami oraz Olchowcami i Załużem a Leskiem, było jeszcze nie wykończonych ale posiadało swe załogi i uzbrojenie i gdy słowacka kolumna oraz niemieckie oddziały „Grupy Bojowej „Coretti” znalazły się na dużym zakręcie szosy z Załuża do Bykowiec dostały się pod ogień dwóch dział ppanc. kal. 76 mm umieszczonych w strzelnicach skierowanych w stronę Sanoka i ckm-ów z bunkra umieszczonego na wzniesieniu (po prawej stronie jadących oddziałów) i strzelających z odległości zaledwie kilkunastu metrów do czołgów i samochodów (wg wersji świadków był to krzyżowy ogień z dwóch bunkrów położonych po obu stronach szosy – przyp.aut.). Działające jako wsparcie niemieckiej „Grupy Bojowej „Coretti” słowackie czołgi weszły do akcji bojowej pod wioską Załuż, mając za zadanie oczyścić teren przed oddziałami niemieckimi.



W tym starciu słowackie jednostki odniosły spory sukces umożliwiając niebawem oddziałom niemieckim sforsowanie blokowanej przez rosyjskie bunkry linii rzeki San. W czasie organizowania oddziałów mających prowadzić atak w rejonie Załuż-Bykowce, od strony wioski Załuż w rejon czoła zablokowanej kolumny nadeszli trzej oficerowie słowaccy pod osłona czołgów a z nimi dowódca słowackiej grupy by osobiście pokierować atakiem i walką. Zauważył on, że ogień z dwóch bunkrów otworzony w stronę niemieckich samochodów, który zablokował marsz oddziałów w stronę Sanoka jest skuteczny i nakazał załogom czołgów obejść bunkry, jednak gdy dowiedział się, że jeden z bunkrów ma na stanie działo, nakazał by bateria dział ppanc. i bateria artylerii otworzyły ogień w stronę głównego bunkra (pod „Bukowiną” posiadającego dwa działa kal. 76 mm) a batalion piechoty zmotoryzowanej miał za zadanie wziąć bunkry od tyłu. Na rozkaz dowódcy Rychlej Skupiny pięć czołgów LT-38 z 1 Kompanii Czołgów i pięć czołgów LT vz.35 ze składu 2 Kompanii Czołgów (wg. danych V. Franceva do walki weszły tylko załogi czołgów 2 Kompania por.Vanco - przyp.aut.) ruszyło w stronę wzgórz na których usytuowane były rosyjskie bunkry-do walki weszły też działka ppanc i zmotoryzowana piechota. Akcja się powiodła i z 13 bunkrów tylko cztery najsilniejsze się utrzymały zaś pozostałe zostały zdobyte. Oto jak starcie pod Załużem wspominał kpr. pchor.Gusto Marković z oddziału zmotoryzowanej słowackiej piechoty:



...Wczesnym rankiem, gdy wokół panowała nocna rosa i budził się słoneczny dzień, odpoczywająca przez noc w K. (Kuźminie-przyp.aut.) słowacka Rychla Skupina budziła się przygotowując do nowej wojennej akcji tego nowego dnia. Wstawaliśmy i przecieraliśmy z niewyspania oczy po silnych starciach, które prowadziła słowacka Rychla Skupina obok tej wioski przeciw nieprzyjacielskiej, bolszewickiej artylerii. Płynący w pobliżu bystry górski potok odświeżył nas ranną kąpielą i ciała i umysły wszystkich naszych żołnierzy przygotowały się do nowych aktów odwagi i do nowego udowadniania samym sobie waleczności. Po wydaniu rozkazu i pod osłoną, przy wsparciu słowackich i niemieckich jednostek na odcinkach na południowy wschód od K. (Kuźmina – przyp. aut.) po godzinie dziesiątej 27 VI 1941 r. podjęła Rychla Skupina marsz w kierunku wschodnim, by obezwładnić bunkry pod S. (Sanokiem – przyp. aut.) od tyłu, poprzez co udałoby się opanować przedmoście i miejscowość L. (Lesko – przyp. aut.). Gdzieniegdzie natrafia nasza Rychla Skupina na niegotowe bunkry i zamaskowane zasieki, które trzeba rozpoznać i unieszkodliwić. Cały czas kolumna powoli posuwa się do przodu.



O godzinie 12.30 dotarła do Z. (Załuż – przyp. aut.). Cała kolumna zatrzymuje się. Tylna część kolumny nie zna przyczyny zatrzymania aż do chwili, gdy usłyszano wystrzały, które szybko następowały i było ich coraz więcej, wtedy każdy zrozumiał, że kolumna dotarła do Z. (Załuża – przyp. aut.), w bezpośredniej bliskości którego są nieprzyjacielskie umocnienia. Zeskakujemy ze swoich pojazdów i obserwujemy. Ostrzał na chwilę osłabł. Przeskakujemy do ludzi i dowiadujemy się kiedy odeszli stąd moskale i co wiedzą o okolicznych bunkrach. Poinformowali nas o tym już wcześniej napotkani niektórzy niemieccy żołnierze. Rozpoznając znajdujemy się tuz obok bunkra. Podkradamy się w dwumetrowym głębokim wykopie. Głęboki wykop miał być rowem łącznościowym pomiędzy bunkrami. Gdzieniegdzie znajdujemy linie telefoniczne, które szybko niszczymy. Miejscowej ludności nakazujemy aby się zebrała w jednym miejscu jak najdalej stąd, gdyż dało się przypuścić, że okrążeni bolszewicy użyją tego rowu do ucieczki i odwrotu z bunkrów.



Oficerowie broni pancernej i wielu piechurów zbliżają się do pobliskiego bunkru, na którego obwodzie były wokół ustawione deski, aby miejscowi ludzie lub niepożądani goście nie widzieli przebiegu budowy tego umocnienia. W tej chwili piechota się rozprasza a czołgi, które przenikają kierunkiem na prawo od drogi, obchodzą bunkry. Ostrzał stopniowo słabnie. Przygotowujemy się do obrony kolumny szybkiej jednostki po wypadzie naszych piechurów. Nasze czołgi swoim manewrem zakończonym sukcesem, mając przewagę, szybko otwierają ogień. Lasy tworzące obramowanie północnej części wsi Z. (Załuż – przyp. aut.) są wykorzystane do ukrycia naszej piechoty i broni pancernej. W tej akcji bojowej ruszyliśmy szybko na rozpoznanie bunkra, który przed chwilą obserwowaliśmy. Nasz żołnierz zauważył, że w bunkrze ktoś może być. Piechur zawołał szybko posiłki, które przeciw bunkrowi i jego załodze jak najszybciej podeszły aby zmusić załogę bunkra do poddania. nasi piechurzy, zelektryzowani poleceniem, chwytając swoje uzbrojenie ruszyli ze wszystkich stron przeciwko bunkrowi.


Chłopcy zbliżyli się do bunkra. Karabiny maszynowe i inną broń skierowali w stronę jego strzelnic i przeciw wyjściu z bunkra. Nie minęły trzy minuty, jak z wyglądającego na nieobsadzony bunkra, na wezwanie jego załoga poddała się, wychodząc z bunkra pojedynczo na czele z porucznikiem, który jeszcze w bunkrze zerwał swoje dystynkcje. Z bunkra wyszło 10 bolszewików. Pod ochroną naszych żołnierzy zostali odwiezieni do wioski na krzyżówkę w Z. (Załużu-ptrzyp.aut.), do dyspozycji sztabu słowackiej jednostki. Żołnierze wchodzą do bunkra gdzie znajdują amunicję, sporo żywności, pieniędzy, butów i innego materiału, który szybko odnoszą do sztabu dowództwa. Po przesłuchaniu wziętej do niewoli załogi bunkra dowiadujemy się o rozmieszczeniu bunkrów na kierunku na S. (Sanok-przyp. aut.), o których twierdzą, że są obsadzone. Na rozkaz dowództwa, kilka drużyn wraz z jeńcami sowieckimi ma rozpoznać kierunek na L. (Lesko-przyp.aut.).Z jedną z drużyn idzie na czele sowiecki porucznik a z drugą drużyną wzięty do niewoli żołnierz. Drużyna po dotarciu do bunkra wzywa załogę do poddania się.



Załoga po chwili otwiera drzwi ale zaraz jeden z żołnierzy wystrzelił do naszych żołnierzy. Zabił sowieckiego porucznika i zranił naszego żołnierza. Ten i dalsze bunkry były obsadzone i bronione, a niektóre z nich, które się nie chciały poddać, ekrazytowymi ładunkami zostały wysadzone w powietrze, przy czym cała załoga zginęła. Dalsze bunkry w kierunku L. (Leska-przyp.aut.) słowackie wojsko zablokowało i szybko wyłączyło z walki. W tym czasie na drugiej stronie, w kierunku na S. (Sanok-przyp.aut.) mocno atakuje nasze wojsko przeciw tamtejszym umocnieniom, które wyłącza z walki. Dowódca naszej jednostki, chcąc zablokować bądź zniszczyć wszystkie bunkry, nakazał użyć nasze działa ppanc. i górską baterie artylerii do ostrzału a dowódcom oddziałów piechoty rozkazał by od tyłu z kierunku skraju lasu wyczyścili i unieszkodliwili w tym rejonie zablokowane bunkry. Na drugiej stronie, kierunkiem na S. (Sanok-przyp.aut.) uderzał rozpoznawczy oddział i trafił pod ostrzał z ciężkiego bunkra usytuowanego wzdłuż drogi. Dlatego, jak już wspomniałem, dalszy marsz był na tym kierunku był nakazany części oddziałów piechoty z zadaniem schwytania jeńców mogących się wycofywać do tyłu. Tylko niektóre bunkry zostały niezdobyte i strzegli ich nasi żołnierze. Na drugim odcinku w kierunku z S. (Sanoka-przyp.aut.) na Z. (Załuż-przyp.aut.) wszystkie bunkry wskutek akcji naszego wojska były zajęte i oczyszczone z załóg. Po pięknym i szybkim sukcesie wracali nasi odważni i bohaterscy chłopcy do wsi. Wraca też broń pancerna, której załogi w walce mocna się wykazały...”


W czasie starcia z załogami bunkrów załogi słowackich czołgów poniosły bolesne straty. Jeden czołg LT-38 wpadł do rowu przeciwczołgowego i załoga musiała go opuścić zaś kilka trafień pociskami ppanc. z dwóch zainstalowanych w bunkrze położonym na tzw. „Bukowinie”, przy wspomnianej drodze Załuż-Sanok dział kalibru 76 mm (inna wersja podaje trafienia pociskami kal. 45 mm - przyp. aut.), z bezpośredniej odległości kilkunastu zaledwie metrów otrzymał czołg LT-38 nr V-3006 kpr. Penciaka który spłonął, a cała 4-osobowa załoga w nim zginęła. Straty poniosła też piechota niemiecka i słowacka zaskoczona oporem- zniszczeniu uległo też sześć wspomnianych samochodów osobowych należących do szpicy rozpoznawczej „Grupy Bojowej Coretti”. Wymiana ognia trwała niedługo i po zaangażowaniu saperów i artylerii-ogień dział kal. 75 mm jednak okazał się nieskuteczny wobec betonowych umocnień-obsługa osamotnionych bunkrów sowieckich została zlikwidowana przez siły słowackiej piechoty odcinającej od tyłu możliwości ewakuacji załóg bunkrów. Była to pierwsza poważna walka słowackiej Rychlej Skupiny i pierwsze straty poniesione w Polsce-po walce dowództwo słowackie otrzymało pochwałę ze strony zwierzchniego dowództwa niemieckiego. Ciekawostką obecnie jest fakt, że jeden z oficerów broni pancernej szturmującej bunkry pod Załużem–Jan Kukliś–jeszcze jako porucznik armii czechosłowackiej w jesieni 1938r. był dowódcą 4 kompanii 18 granicznego pułku piechoty, który obsadzał odcinek linii umocnień w Sudetach (Skutina N-Sk-S 48 „U Stodol”) pod Nachodem, a w czerwcu 1941r. walczył w czołgu wyprodukowanym w byłej Czechosłowacji, dla byłego państwa litewskiego i zdobywał rosyjskie bunkry na byłym polskim terytorium. Wydany po walce wieczorny rozkaz dla słowackich oddziałów polecał im rozpoznanie i oczyszczenie terenu nadsańskiego-przez zburzony most na Sanie, wysadzony we wrześniu 1939r. przez polskich saperów, przez całą noc trwał manewr przerzutu przez rzekę reszty oddziałów z dawnego, „niemieckiego” brzegu granicznego Sanu. Po zdobyciu dziewięciu sowieckich bunkrów i zablokowaniu dalszych czterech jednostki Rychlej Skupiny obsadziły rejon Olchowce–Monasterzec–Tyrawa Wołoska i umożliwiły oddziałom niemieckiej 454 Dywizji sforsowanie Sanu. Wg danych zebranych w czasie prac archiwalnych przez płk. dr. Josefa Bystrickiego-w dniach 26-27 VI 1941r. stracono przy przełamaniu podsanockiego odcinka „Linii Mołotowa”...„7 poległych, 2 czołgi i 1 działo przeciwpancerne”. W kwestii ilości straconych czołgów występuję tu jednak pewna dyskusja, gdyż według czeskiego historyka V. Franceva, który zebrał dokumentację fotograficzną z pobojowiska bitewnego pod Załużem i ustalił precyzyjnie liczbę poległych tu Słowaków – zniszczeniu uległ tylko jeden słowacki czołg (potwierdzają to również relacje świadków z Załuża i Olchowiec). Nie wykluczone, że strata drugiego czołgu pod Załużem wiąże się w czasie ww walki z chwilową utratą drugiego czołgu, który wjechawszy do rowu ppanc. nie mogąc się zeń wydostać w walce udziału nie wziął opuszczony przez załogę, która jednak z pewnością po bitwie przywróciła czołg do sprawności bojowej. Jeden z Sanoczan tak opisywał obraz pola walki po bitwie pod Załużem:

...Byłem pracownikiem jednej z firm sanockich i kilka dni po walce wraz z kilkoma kolegami jechaliśmy samochodem do pobliskiej Łukawicy. Za Bykowcami w rowach leżało 5 może 6 spalonych samochodów osobowych. Były to czeskie „Śkody” w kolorach „cywilnych” tj. nie miały barwy wojskowej zieleni czy plam maskujących. Wyraźnie widać było przestrzeliny na ich karoseriach i ślady ognia. W pobliżu drogi nie było już poległych zaś na pagórku widniały wyraźnie świeże mogiły. Kolumna musiała zostać ostrzelana z bunkra pod cmentarzem i być może z drugiego po przeciwnej stronie drogi. Wielokrotnie tamtędy jeżdżąc w okresie wojny i po wojnie pamiętam dobrze utrzymany cmentarz za Bykowcami położony na wzgórzu”.


Zapomniana nekropolia

Po walce pod Załużem gdy front przesunął się w głąb Ukrainy poległych Słowaków i Niemców pochowano na szybko zbudowanym cmentarzu na wzgórzu „Bukowina”. Historię tą penetrowali etnografowie A i M. Skowrońscy z Załuża. Do dziś na wzgórzu „Bukowina” znajduje się 37 mogił, choć liczba pochowanych tam żołnierzy może być większa gdyż świadkowie widzieli nawet po kilka nazwisk na tablicach postawionych na poszczególnych mogiłach. Spoczywają w nich żołnierze niemieccy oraz na pewno czterech słowackich pancerniaków. U stóp cmentarza Niemcy zbudowali pomnik, na którym na betonowym cokole postawiono zniszczony słowacki czołg LT-38. Do cmentarza wiodła wśród świerkowej alei wysypana kolorowym tłuczniem aleja oraz betonowe schody. Na cmentarzu po lewej stronie pochowano oficerów i podoficerów zaś po prawej stronie szeregowych żołnierzy. W środku stał obelisk o podstawie 3x3 m zaś po bokach były lekko wysunięte do przodu dwie tablice z białego marmuru z nazwiskami poległych. W okresie Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej żołnierze jednej z jednostek Ludowego Wojska Polskiego-co potwierdzają mieszkańcy Załuża i Bykowiec–jak można przypuścić za cichym poparciem władz komunistycznych wysadzili pomnik w powietrze. Jeden z mieszkańców Załuża wspominał zdarzenie, które miało miejsce w okresie lat 1948-1949:

...Razem z ojcem jechaliśmy wozem konnym z sianem drogą pomiędzy Załużem i Bykowcami. W pewnej chwili minął nas motocyklista w wojskowym mundurze, jadący motocyklem z koszem bocznym od strony Sanoka i pojechał w stronę cmentarza. Za kilkanaście minut od strony cmentarza dobiegł nas huk eksplozji i zobaczyłem słup dymu. Ojciec powiedział, że chyba już jest po pomniku. Obok nas po chwili przemknął ten sam motocyklista udający się w stronę Sanoka do tamtejszej jednostki wojskowej. Rzeczywiście gdy wracaliśmy obok wzgórza cmentarnego zauważyliśmy, że pomnik cmentarny jest całkowicie zniszczony eksplozją, którą słyszeliśmy. Myślę, że sprawcą tego był ten wojskowy. Cmentarz w latach 50-tych jeszcze przypominał nekropolię choć stopniowo niszczał a w latach 60-tych była to już rozgrabiona ruina.”


Czołg LT-38 o numerze V-3006, z numerem wieżowym 212 oddano na złom zaś przygodni złodzieje i ludność okoliczna zdewastowała cmentarz zabierając na złom żelazne elementy- łańcuchy, krzyże. W czasie prac porządkowych na cmentarzu przypadkowo w 1998r. rodzeństwo Skowrońskich odnalzało w trawie cmentarza jeden ze słowackich krzyży i ustawiło na zapomnianej mogile. Sytuacja nieco uległa zmianie gdy w ramach kontaktów przygranicznych w październiku 1996r. żołnierze Armii Słowackiej z Trebiszowa uporządkowali teren cmentarza i odsłonili fundamenty zniszczonego pomnika. Ustawiono na cmentarzu nowy, duży krzyż z napisem: „Na većnu pomiatku Slovenskim Vojakom”


lecz do dziś na tych mogiłach nie ma tabliczek z nazwiskami słowackich żołnierzy. Obecnie nie ma zainteresowania ze strony słowackiej jednostki w Trebiszowie ową nekropolią lecz być może, że sytuacja ulegnie zmianie po rozmowach na szczeblu rządowym, w ramach międzypaństwowej umowy w kwestii ochrony miejsc pamięci, która ma zostać podpisana w najbliższych latach. Wg pierwotnych przypuszczeń pod Załużem mieli być pochowani tylko Słowacy niestety pomimo nawiązania kontaktu z muzeum historycznym w slowackim Svidniku i zaangażowania ze strony dr Josefa Rodaka okazało się, że nie ma tam na ten temat żadnych informacji. Dzięki pomocy wspomnianego Andrzeja Kińskiego i praskiego historyka Vladimira Franceva, po pewnym czasie można było uzupełnić te „białe pola”. Wg nigdzie dotąd w Polsce nie publikowanych informacji pochodzących z Vojenskego Historyckiego Archiwu oraz ze Slovenskego Vojenskego Archivu w Trenczynie na Słowacji. można już ustalić, że 26 VI 1941r. w potyczce pod Wojtkową zginął pierwszy słowacki żołnierz na ziemi polskiej-desatnik aspirant czyli plut. pchor. Stefan Fabry, którego pierwotnie pochowano koło kościoła w Kuźminie. Po walce na linii bunkrów w Załużu następną bitwę Słowacy stoczyli dopiero 22 VII 1941r. pod Lipowcem k./Winnicy położonym w sercu Ukrainy, gdzie stracili 75 poległych, a 30 VII 1941r. starciu pod Granowcem padło dalszych ośmiu Słowaków. Poległych w tych bitwach pochowano na cmentarzu w ukraińskim Lipowcu, podobnym architektonicznie do cmentarza wzniesionego w podsanockich Bykowcach. Odpowiedzi na pytanie - ilu żołnierzy słowackich spoczywa na cmentarzu w Bykowcach, gdzie jest 37 mogił pomimo badań archiwalnych nie można jednak precyzyjnie udzielić. Vladimir Francev publikując swoje wyniki badań i korespondując z autorami dowodzi, że 27 VI 1941r. słowaccy żołnierze opanowali bądź zablokowali 13 rosyjskich bunkrów, lecz przy ostatnim kolumna słowacka wpadła w zasadzkę. Żołnierze rosyjscy otworzyli silny ogień do kolumny przejeżdżającej drogą Załuż-Bykowce i kilka pocisków przeciwpancernych kal. 76 mm trafiło z bardzo bliska (co potwierdzają fotografie-przyp.aut.) we wspomniany czołg słowacki LT-38 nr. V–3006, który spłonął, zaś czteroosobowa załoga zginęła w jego wnętrzu. Żołnierzami tymi byli: velitel (dowódca) desatnik (plut.) Karol Penciak i strelnici (szeregowi) Stefan Galbavy, Ludovit Makovicki i Frantisek Zan. Ich nazwiska są tutaj publikowane po raz pierwszy w polskiej literaturze przedmiotu. Pierwotnie pochowano ich na wzgórzu obok spalonego czołgu, zaś gdy Niemcy i Słowacy zbudowali w tym miejscu cmentarz, na wspomnianym wzgórzu „Bukowina” prawdopodobnie przeniesiono na nowe miejsce również wspomnianego plut. pchor. S. Fabregp ekshumowanego w pobliskiej Kuźminie. Wg danych zebranych przez płk. dr Jozefa Bystrickiego z bratysławskiego Vojenskego Historickego Ustavu, pod Załużem poległo siedmiu Słowaków. Stąd też stale powraca pytanie-gdzie więc pochowano pozostałych dwóch żołnierzy i jak brzmią ich nazwiska i czy więc pochowani w Załużu czołgiści to jedyni Słowacy wśród 37 mogił cmentarza na „Bukowinie”?

Pochowani na polowym cmentarzu polegli w walce również niemieccy żołnierze pochodzili z następujących jednostek niemieckich „Grupy Bojowej „Coretti” ostrzelanych pod Załużem:

sztab oddziału płk. Coretti (zniszczone cztery osobowe samochody – potwierdza to relacja świadka i fotografie):

2 batalion 4 pułku ochrony

sztab policyjnego pułku SS „Süd”

jednostki z 303 batalionu cyklistów.



Po walkach w lecie 1941r. na „Linii Mołotowa” oddziałów niemieckich ku czci poległych na terenie sanockiego parku postawiony został postument upamiętniający owe starcia. Na betonowym bloku ustawiono kopułę pancerną z jednego z rosyjskich bunkrów zaś pod nią umieszczono napis:

ZUR ERINNERUNG AN DEN 22 JULI 1941 FESTUNGS-PIONIERSTAB 24 VORM. OBERBAUSTAB 33 1940-1942”


Pomnik ten został zniszczony po wyzwoleniu Sanoka w 1944r.przez nową władzę. Niestety, obecnie cmentarz w Załużu jest zupełnie zdewastowany, a to za sprawą błędnych decyzji władzy ludowej podjętych po 1945r. i rabunkowej gospodarki mieszkańców z okolicznych wsi, umiejętnie oddających na złom krzyże i elementy ogrodzenia. Słowaccy żołnierze spod Załuża należeli do satelickiej armii Msgre. J. Tiso, więc politycy doby władzy ludowej pomiędzy nimi a Niemcami stawiali znak równości.


Czyż jednak nie powinniśmy się obecnie wstydzić, iż przez tyle lat, które minęły od politycznego przełomu w 1989r. zapomniany i zdewastowany cmentarz pod Sanokiem nie został odnowiony staraniem jakichkolwiek władz cywilnych, fundacji karpackiego Euroregionu czy też kombatanckich? Czyżby nadal brało górę polityczne stwierdzenie, iż byli to Słowacy z tej „gorszej faszystowskiej armii Msgre. Josefa Tiso”??? A przecież tak niedaleko stąd, 25 km dalej w Nowosielcach jest tak zadbany pomnik żołnierzy 2 Czechosłowackiej Samodzielnej Brygady Powietrznodesantowej i cmentarz powstały w pobliskim Zarszynie w czasach socjalizmu, a to byli ci „dobrzy prorosyjscy Czesi i Słowacy”, których pamięć czczono wcześniej i czci się systematycznie co roku w rocznicę powstania armii słowackiej. Przyjazdy kombatantów słowackich do Nowosielec i Zarszyna nie dziwiły i nie dziwią lecz dziwi coś innego – dlaczego w czasie uroczystości rocznicowych dotyczących bitwy dukielskiej słowackie delegacje nie odwiedzają mimo to nekropolii w oddalonym o 25 km Załużu? Czyżby i tutaj nadal obowiązywały jakieś stereotypy i historii tej strzegły „duchy przeszłości”? W ten sposób można niechcący zbliżyć się do „brudnego“ kręgu polityki. Nota bene od 1989 r. minęło14 lat (!?).


W latach powojennych – co potwierdzali świadkowie - szczególnie po 1956r., zdarzały się przypadki przyjazdów na ten zdewastowany cmentarz cywilów z ówczesnej Czechosłowacji. Najprawdopodobniej były to rodziny poległych tu w 1941r żołnierzy. W czasie lat 1999-2001 w sprawie załuskiego cmentarza coś drgnęło gdyż po liście wystosowanym przez władze miasta Sanoka do ambasady niemieckiej w Warszawie nadeszła odpowiedź z polsko– niemieckiej fundacji „Pamięć” funkcjonującej w Warszawie.



Fundacja ta zajmuje się pracami ekshumacyjnymi grobów żołnierzy niemieckich na terenach Polski i zamierza w przyszłości prowadzić prace ekshumacyjne na południu Polski. Prezes fundacji przekazała informacje, iż skoro jest to typowy cmentarz wojenny to ustalenie personaliów pochowanych tam żołnierzy niemieckich powinno być łatwiejsze niż w przypadku pojedynczych mogił. Niestety proces ten jest powolny i należy się uzbroić w cierpliwość. Pomimo to udało się dotąd ustalić nazwisko ukraińskiego tłumacza w oddziałach słowackich brzmiące Kuźma Hrybory pochowanego na tym cmentarzu. Coraz więcej dowodów wskazuje więc na to, że cmentarz w Załużu przestanie być zakrzaczonym pagórkiem i wróci do roli nekropolii, a w przypadku ekshumacji może zaistnieć kwestia przeniesienia niemieckich żołnierzy na nowo wybudowany, zbiorczy z terenu tej części Podkarpacia cmentarz żołnierski w Przemyślu.




Armia słowacka w czasie przełamania Linii Mołotowa – uderzenie przeciw ZSRR w ramach Fall „Barbarossa”


(część 2)


Gorące lato 1941r. nad Sanem

Czas nieubłaganie z grona żyjących zabiera świadków wydarzeń sprzed lat. Niejednokrotnie zwykły przypadek sprawia, że możemy otrzeć się o zapomniane dzieje z najnowszej historii Podkarpacia. Dzięki takiemu zwykłemu zbiegowi okoliczności Leszczanka, Katarzyna Antosz z ust p. Mirona Berezika poznała zapomniane karty z historii Leska odciętego w 1939 r. linią graniczną paktu Ribbentrop-Mołotow od okalających go wiosek z drugiego „niemieckiego” brzegu rzeki San a w 1941r. atakowanego przez siły niemieckie prące na wschód w ramach planu „Barbarossa”. Mieszkaniec Leska, Miron Berezik tak oto wspominał fortyfikowanie rejonu Leska przez Rosjan w 1940r.:

...Pomimo tego, że był pakt o przyjaźni pomiędzy Niemcami, a Rosjanami, ci ostatni Niemcom nie dowierzali i od marca 1940r. zaczęli budować bunkry pod Leskiem w widokowych miejscach. Wznoszono je i nad samym Sanem jak i na wzgórzach jak choćby na „Baszcie”. Trzy bunkry zbudowano w Woli Postołowej, w Lesku zaś sześć. (wg danych wspomnianych A i M. Skowrońskich – w Postołowiu usytuowanych jest 5 obiektów, a w Lesku – 7 – przyp.aut.). Usytuowane one były w bliskiej odległości od siebie, co 100-300 m tak by utrzymać ze sobą łączność wzrokową. Przez teren Posady Leskiej biegł wykopany rów przeciwczołgowy oraz drewniana zapora z bali drzew także przeciw czołgom. Te zapory ludność miejscowa wzniosła już w początku 1940 roku. Na ulicy Słowackiego w dawnym domu p.Jankiewiczów, kwaterowała rosyjska jednostka budowlana, która kopała i nadzorowała budowę tych zapór. Gdy co dzień wyruszali do pracy, szli zawsze ze śpiewem w rytm melodii granej przez idącego na przedzie harmonistę. Chłopi z okolicznych wsi np. z Paszowej do pracy stawali z końmi i wozami – były to tzw. „szarwarki”. Ze stacji kolejowej w Łukawicy Rosjanie ciężarowymi ZiS-ami dowozili cement i stal. Na Posadzie Leskiej, koło stawów Rosjanie zrobili platformę z centralną mieszalnią cementu, który bezpośrednio stąd przewożono w miejsca gdzie wznoszono bunkry. Bunkry nie były rozległe powierzchniowo lecz za to głębokie – 2-3 kondygnacyjne, mające z przodu okienka strzelnicze ckm-ów. Na dwóch (?) bunkrach umieszczone były stalowe kopuły pancerne z ckm-ami i peryskopami do oglądania przedpola - kopuły te miały bunkry koło leskiego cmentarza i nad Sanem koło kapliczki Św. Jana Nepomucena. Gdy 22 VI 1941r. Niemcy ruszyli na wschód bunkry te były gotowe i z załogami lecz mimo to Niemcy szybko je zdobyli”.

Były mieszkaniec Leska Bolesław Baraniecki, obecnie mieszkający w Warszawie tak wspominał budowę i rozmieszczenie leskich bunkrów:

...Bunkry te nazywaliśmy „toczkami”. Rosjanie wznosili je od wiosny 1940r. w różnych miejscach. Dwa bunkry, które były bez załóg i służyły za magazyny zbudowano k./ Kamienia Leskiego i obok dzisiejszej stacji meteorologicznej. Bunkry bojowe wyposażone w załogi zbudowano: jeden tuż przy moście na Sanie, drugi z kopułą pancerną obok kapliczki św. Jana Nepomucena, trzeci na szczycie góry „Baszta”, czwarty zaś przy obecnym cmentarzu. Ten ostatni bunkier miał działo (kal. 76 mm?) zaś pozostałe miały po 2-3 ckm-y. Duży bunkier zbudowano w Postołowiu na wzgórzu o nazwie „Szubiennica”, miał on 2 ckm-y i także działo (76 mm?). Bunkry z „Baszty”, spod cmentarza i z „Szubiennicy” mogły ogniem broni maszynowej i armat w całości zablokować przeprawę przez San na tym odcinku. Obsługę tych bunkrów stanowili żołnierze sowieckich wojsk pogranicza. Na niemieckim brzegu Sanu w Huzelach usytuowane były dwa bunkry niemieckie zaś na stokach góry „Gruszka” ukryte były niemieckie działa. Spokój prysnął w niedzielę 22 VI 1941r. Tego dnia niemiecka artyleria rozpoczęła ostrzał rosyjskich bunkrów w Lesku. Kilka pocisków spadło też na domy znajdujące się na linii ostrzału bunkrów. Rosjanie odpowiedzieli z nich ogniem. Niemiecki pocisk musiał trafić w działo bunkra przy drodze do Jankowiec gdyż w wyniku wybuchu lufę po prostu rozerwało. Rosjanie – urzędnicy administracji, pogranicznicy – pośpiesznie opuszczali miasto, zaś załogi bunkrów pozostały na miejscu. Z „toczki” koło cmentarza zastrzelono dwóch gapiów – Aleksandra Ćwierkiewicza i Jana Wojnarowicza. Załoga „toczki” na „Baszcie” cały czas trzymała pod ogniem ckm-ów miasto i drogę Uherce-Lesko. Z bunkra strzelano też do cywilów próbujących przejść drogą. Przez ponad tydzień (10 dni?) trwał ostrzał artyleryjski z dział ustawionych na Huzelach bunkra usytuowanego obok Sanu obok obecnej kapliczki Św. Jana Nepomucena, którego załoga w końcu nie wytrzymała ostrzału i uciekła. Załogi innych bunkrów uciekały na wschód pod osłoną nocy gdyż miasto kontrolowali Niemcy, zaś opór z bunkrów nie mających zaplecza w mieście był bezcelowy”.


Położone w strategicznie ważnym biegu Sanu Lesko w lecie 1941r. znalazło się na liście miejsc gdzie linię tej rzeki zamierzały przełamać oddziały niemieckie. Wspomniany już Miron Berezik tak oto wspominał walki o Lesko w chwili ataku niemieckiego:

...Ostrzał artyleryjski bunkrów trwał non stop. Niektóre bunkry padły szybko kilka zaś broniło się zażarcie. Pewnej nocy niemiecka grupa szturmowa weszła do miasta, jeden z żołnierzy zestrzelony został z bunkra koło mostu. Widziałem jak w dzień niemiecki oddział w „panterkach” i z maskowaniem z liści na hełmach od strony ulicy Kościuszki znalazł się na tyłach bunkra z kopułą pancerną na tzw. „krzywuli”. Trzech żołnierzy przeskoczyło płot na podwórzu p. Jakubowicza i od tyłu podeszło do bunkra za kapliczką Św. Jana Nepomucena. Założyli materiał wybuchowy na betonie i po czym wysadzili bunkier z załogą w powietrze (prawdopodobnie użyto tutaj ładunku kumulacyjnego– przyp. aut.). Najdłużej bo ponad 10 dni bronił się bunkier na wzgórzu „Szubiennica” (koło obecnego CPN-u na terenie Postołowa – przyp.aut.). Nie mogąc go zdobyć niemieccy saperzy wysadzili go w powietrze wraz z załogą. Kilka dni później byłem w okolicy. Wewnątrz pomiędzy betonowymi płytami leżały zwłoki rosyjskiego żołnierza. Artyleria niemiecka strzelała do bunkra w pobliżu cmentarza leskiego non stop w to samo miejsce. Pociski często rykoszetowały aż wreszcie któryś wybił dziurę w ścianie. Załoga przez tylne drzwi rzuciła się do ucieczki na stary cmentarz lecz po chwili po wybuchu kolejnych pocisków artyleryjskich wszyscy polegli”.



Obecnie po przestudiowaniu literatury słowackiej można już precyzyjnie przedstawić kto i kiedy oczyszczał z rosyjskich załóg bunkry broniące przejścia przez San pod Leskiem-i tu pojawiają się żołnierze słowackiej armii. Pomimo tego, że siły niemieckiego sojusznika w szybkim tempie idące na wschód znajdowały się do 100 km w głębi terenu ZSRR załogi kilku leskich bunkrów stale się broniły. Ostrzał z nich prowadzony uniemożliwiał korzystanie z jakże ważnego i nie wysadzonego w powietrze mostu na Sanie. W dniu 4 VII (a więc opór załóg leskich bunkrów trwał aż 12 dni !!!) 1941r. oddziały słowackiej 2 Dywizji miały zgodnie z rozkazem przejść przez rzekę nie tak dawno jeszcze graniczną pomiędzy ZSRR a Generalnym Gubernatorstwem a następnie ruszyć na wschód. W tym czasie na Słowacji powstał Korpus Polowy w składzie: dwóch dywizji, dwóch pułków artylerii, batalionu saperów, batalionu łączności i kompanii czołgów wraz z samochodami pancernymi i działami ppanc w liczbie 50 698 oficerów i żołnierzy. Jednostki Korpusu Polowego w dniu 30 VI 1941r. przeszły przez Przełęcz Dukielską i trzy dni później znalazły się w rejonie sowieckiej granicy na Sanie. Aby dokonać jej przejścia na odcinku Leska możliwie bez strat do ognia w leskich bunkrów w godzinach przedwieczornych 3 VII 1941r. rozpoczęto wstępny ostrzał artyleryjski skierowany precyzyjnie w stronę pojedynczych czynnych sowieckich obiektów. Precyzyjny ostrzał uszkodził większość bunkrów do tego stopnia, że prowadzenie z nich ognia stało się niemożliwe a okrążenie ich przez żołnierzy uniemożliwiło ewakuację bądź ucieczkę załóg. Rankiem 4 VII 1941r. żołnierze słowackiej 2 Dywizji mogli już korzystać spokojnie z leskiego mostu gdyż obrona załóg sowieckich została złamana. Spora część obrońców poległa ponosząc przy tym poważne okaleczenia ciał zaś nieliczni żywi z obrońców dostając się do niewoli opuścili swe „betonowe grobowce”. Powolny marsz oddziałów Korpusu Polowego po przejściu Sanu trwał nadal na wschód w kierunku Sambora.



Mobilizacja przebiegająca na Słowacji umożliwiła wysłanie na front wschodni dalszych ww oddziałów. W dniach 22 VI–5 VII 1941r. zostało zmobilizowanych 2314 oficerów i 65704 podoficerów i żołnierzy z czego do oddziałów zbrojnych wcielono 2104 oficerów i 54754 podoficerów i żołnierzy. Siły te zgrupowane w północno wschodnim rejonie Słowacji stworzyły armię słowacką pod dowództwem gen. Ferdynanda Czatlosza, którego szefem sztabu był ppłk. sztabu generalnego Ś.Tatarko (obok dowództwa tworzyły ją: 1 i 2 Dywizje piechoty, 11 i 12 pułki artylerii, 11 batalion saperów, 11 batalion łączności, 11 park zaopatrzenia, 11 oddział weterynaryjny, 11 szpital polowy i 11 poczta polowa). Dowództwo armii urzędowało w Humennem, 1 Piesza Dywizja płk. J. Turanca rozlokowana została w rejonie Bardejów– Kapuszany-Giraltowce zaś 2 Piesza Dywizja płk. A Malara zajęła rejon Medzilaborce–Vysna Olka–Koszyce–Vydrań. Wieczorem 30 VI 1941r. dowództwo armii słowackiej wydało rozkaz przesunięcia części swoich sił do rejonu Sanok–Lesko. Przesunięcie rozpoczęto już 1 VII 1941r. – dowództwo zajęło kwatery w Chyrowie, dowództwo 1 Pieszej Dywizji kwaterowało w Sanoku zaś dowództwo 2 Pieszej Dywizji w Zagórzu (całość sił słowackich wzrosła w tych dniach do 50689 ludzi; od 1 VII 1941 r. obozowisko żołnierzy słowackich znajdowało się na terenie obecnego osiedla przy ul. Sikorskiego w Sanoku – przyp.aut.). Z chwilą gdy w dniu 25 VII 1941r. gen Ferdynad Czatlosz dokonał reorganizacji sił słowackich na froncie wschodnim i powołano do życia dwie nowoutworzone jednostki-Dywizję Szybką i Dywizję Zapasową, nadwyżki osobowe cofnięto na Słowację-łącznie 35 523 żołnierzy i oficerów. Tak oto słowacki epizod w Ustrzykach Dolnych latem 1941 r. opisywał wspomniany Bolesław Baraniecki:

...Przyszedłem do Ustrzyk i wchodzę do kościoła, a kościół pełen był żołnierzy słowackich w zielonych mundurach do złudzenia przypominających nasze, polskie. Po mszy zaśpiewali swój słowacki hymn w melodii, rytmie i słowach tak podobny do naszego. Ja i inni, nieliczni w tej chwili Polacy w naszym kościele mieliśmy łzy w oczach. Słowacy przypominali nam swoich, nasze polskie wojsko. Ale prawda była zupełnie inna”.



W równie ważnym miejscu nadającym się do przejścia Sanu–w Załużu, również rozgorzały walki. Rosyjskie bunkry we wsi i pod Załużem długo się jednak nie utrzymały zablokowane lub zdobyte przez słowackie oddziały Rychlej Skupiny i oddziały niemieckie. Badający ten teren walk A i M. Skowrońscy ustalili, że w rowie komunikacyjnym koło praktycznie w całości wykończonego bunkra „Ubryf” w Załużu, z którego stawiono opór otwierając ogień w stronę zmotoryzowanej kolumny słowackiej, w nie oznakowanej mogile pochowani są do dziś trzej żołnierze rosyjscy, którzy zginęli od gazu bojowego wrzuconego do środka. Któryś z niemieckich żołnierzy na prowizorycznym krzyżu z desek napisał w 1941r. na ich mogile: „Hier liegen drei Russen”- jeden z nich nazywał się Misza Murawiow. W okresie socjalizmu historia bunkrów rosyjskich na linii Sanu nabrała innego, politycznego kolorytu. Z bunkra położonego obok stacji kolejowej w Załużu uczyniono miejsce pamięci narodowej. „I ostaną się w legendzie te dni gniewu, chwały i krwi”-słowa te umieszczone były po wojnie na bloku wspomnianego bunkra nr X koło. Bunkier ten miał załogę złożoną z 25 (40?) żołnierzy pod dowództwem Gruzina kpt. Rikadze (Rykade?, Neikadze?). W bunkrze tym znajdowała się też jego rodzina – żona Julia i 5 (6?) dzieci oraz miejscowa nauczycielka i sanitariusz. Bunkier walczył od 26 VI 1941 r. i był ostatnim, który cały czas stawiał opór oddziałom niemieckim a że położony był tuż przy ważnej linii kolejowej i przy drodze wiodącej via Lesko na wschód sprawiał on niemieckim oddziałom nie lada kłopot. W końcu 12 VII 1941r. gdy obrońcy odmówili kapitulacji saperzy niemieccy wysadzili bunkier wraz z załogą w powietrze. Desperacja i bohaterstwo idą ze sobą w parze. W latach przyjaźni polsko-radzieckiej miejsce to szczególnie nagłośniono 12 X 1969r. gdy przy bunkrze nr X miejscowe władze zorganizowały uroczystości patriotyczne z udziałem młodzieży szkolnej, pracowników zakładów pracy i członków ZBOWiD-u. - słowem z typową dla tego okresu naszej historii „pompą”. Słowo wstępne wygłosili mjr rez. Tadeusz Gajek i płk Stanisław Jagoda a odsłonięcia w/w. napisu dokonał przewodniczący Zarządu ZBOWiD płk dr Józef Tkaczow. Całość uroczystości – co było wówczas naturalne – odbyła się pod patronatem sanockich władz-Komitetu Powiatowego PZPR (Dominik Zimoń) i Powiatowej Rady Narodowej (Z. Dańczyszyn). Dziś bunkier nr X jest wielkim rumowiskiem, a napis na nim pokrył się rdzą - cóż znak czasu, brak nadzoru i opieki w „nowych czasach” i przy innych priorytetach zrobiły swoje. A nie tak daleko od Załuża w tym samym czasie gdy fetowano obrońców rosyjskich bunkrów, równocześnie dewastowano cmentarz na wzgórzu „Bukowina” gdzie spoczywają Niemcy i Słowacy zdobywający owe fortyfikacje „Linii Mołotowa”. W historii gloryfikacja, patos i ... zapomnienie często idą w parze.



Na linii Bóbrka-Lesko-Załuż-Dobra obecnie znajdują się ruiny ponad 40 zniszczonych, opuszczonych i zapomnianych rosyjskich bunkrów. W 1943r. niemiecka grupa robocza, która przyjechała do Leska przy pomocy specjalnego kompresora odstrzeliwała po czym wywoziła do budowanych we Francji umocnień Wału Atlantyckiego. Pancerną kopułę z leskiego bunkra przy pomocy kołowrotów i lin zdemontowano. Bunkry wysadzali w powietrze w 1944r., ....Rosjanie. Jesienią 1944r. gdy front przeszedł na zachód i Armia Czerwona wyzwoliła okolice Sanoka i Leska, rosyjscy saperzy przystąpili do planowanej dewastacji. Informowano ludność Leska i okolicznych wiosek by w danym dniu nie wychodzić z domów i uszczelnić okna papierem po czym z hukiem detonowano ładunki wybuchowe zakładane na spodzie bunkrów. Czyż nie jest to paradoksalne – ci, którzy je budowali, sami potem niszczyli. Po zdobyciu rosyjskich umocnień, Niemcy niektóre detale takie jak stal, beton i uzbrojenie z tych bunkrów wystawili w 1941 r. w Sanoku na wystawie zdobytego rosyjskiego uzbrojenia zorganizowanej koło gmachu miejskiego „Sokoła”. Brak informacji co stało się później z wystawioną tam również kopułą pancerną ściągniętą z jednego z bunkrów. Nie ma już praktycznie bunkra przy Szkole Podstawowej nr.6 w Sanoku-Olchowcach gdzie Niemcy kręcili film propagandowy w 1941r. o zdobywaniu sowieckich umocnień strzelając z dział o dużym kalibrze punktowo w wybrane obiekty. Min film ten wyświetlano ludności w podsanockich Bykowcach. Jedyny ocalały od wysadzenia bunkier znajduje się obecnie na terenie Olchowiec, na linii lasu-po wojnie zamieniono go w tzw. „mogilnik” czyli miejsce składowania środków chemicznych ochrony roślin. Na ścianie bunkra stojącego na granicy wsi Olchowce i Bykowce w stanie wojennym 1981r. czyjaś ręka umieściła okazały napis o treści -„Płatne Zjednoczone Pachołki Rosji”- napis ten przetrwał ok. 5 lat. W historii gloryfikacja, patos, zapomnienie i emocje często idą w parze.



Marsz na wschód

Po likwidacji rosyjskich punktów oporu nad Sanem w godzinach popołudniowych 28 VI 1941r. rozpoczęło się przesuwanie całości jednostek słowackiej Rychlej Skupiny po osi drogi Załuż-Kuźmina–Krościeńko–Chyrów aż do rejonu wsi Sadkowice–Koniuszki gdzie dotarto następnego dnia, 29 VI 1941r. w godzinach wieczornych. W czasie tego marszu na drodze oddziały słowackie witane były kwiatami przez okoliczną ludność, do głównych sił grupy dołączyły nie biorące dotąd w walkach siły – czyli zmotoryzowany dywizjon artyleryjski, który w poprzednich dniach wspierał niemiecką rezerwową 454 Dywizję. Tego samego dnia, po trzygodzinnym odpoczynku cała Rychla Skupina przeszła pod dowództwo niemieckiego III Korpusu. Nocą 30 VI 1941r. jej pododdziały były atakowane przez sowieckie jednostki w sile około 150–200 żołnierzy, które znalazły się na niemieckich tyłach próbując przerwać się na wschód-rozkaz główny mówił o utrzymaniu terenu i przygotowaniu ofensywnego forsowania kolejnej rzeki. Wymian ognia z ww oddziałami trwała przez noc a sporo informacji o przeciwniku dostarczyli mieszkańcy z okolicznych wiosek uciekający przed grabieżą sowieckich żołnierzy w lasy. Dzień 1 VII 1941r. zastał słowackie ugrupowanie idące kierunkiem przez Sambor na Drochobycz z zadaniem nawiązania łączności z pododdziałami niemieckiej zapasowej 454 Dywizji w Samborze. Gdy dnia 1 VII 1941r. Rychla Skupina bez walki osiągnęła Sambor tutaj po kilku dniach została przeformowana w Rychlą Brygadę „Rudolf”- tutaj też była ona wizytowana przez gen. Ferdynada Czatlosza w dniu 4 VII 1941r. Tutaj płk. Rudolf Pilfousek otrzymał rozkaz aby jego grupa zdobyła miasto Stryj. Rozkaz ten musiał jednak zostać odwołany gdyż ¼ motorowych pojazdów zgrupowania była niesprawna i została na drogach dotychczasowego przemarszu. Ponadto droga był nimi zatarasowana a pomimo to dowódca słowackiego ugrupowania 2 VII 1941r. wysłał grupę rozpoznawczą, min. na furmankach, która wkroczyła do Stryja...bez walki. W obszarze Sambora Rychla Skupina pozostała do 8 VII 1941r. wykorzystując wolny czas na naprawę sprzętu motorowego i uzupełnienie stanów osobowych oddziałów bojowych i sztabów oraz uzupełnienie środków bojowych. W rejonie Sanoka i Leska słowackie oddziały stacjonowały krótko, a gdy niemiecka 444 Dywizja zajęła Stryj 5 VII 1941r. gen. Ferdynand Czatlosz rozpoczął przesuwanie swych jednostek, które następnego dnia 6 VII 1941r. skoncentrowały się w rejonie Dobromil–Chyrów –Stary Sambor, gdzie udało się gen. Ferdynandowi Czatloszowi zebrać w całość siły Rychlej Skupiny, która 5 VII 1941r. powróciła pod jego dowództwo. Wykorzystał on krótki czas na jej uzupełnienie i reorganizację w skutek której w dniu 7 VII 1941r.utworzono tzw. Rychlą Brygadę „Rudolf” (w dniu 8 VII 1941r. dołączono do jednostek dotychczasowej Rychlej Skupiny część 1 zmotoryzowanego oddziału11 pułku artylerii a 12 VII 1941r. włączono do niej cały 11 pułk artylerii-a ponadto włączono 1 szwadron motocyklowy (z 1 Pieszej Dywizji), 11 kampanię dział przeciwpancernych, 8 baterię z 11 pułku artylerii, 2 moździerze (z 2 Pieszej Dywizji) zaś 180 żołnierzy dołączono do zmotoryzowanego batalionu piechoty, który 12 VII 1941r. został przemianowany na zmotoryzowaną grupę piechoty - MPS). Dnia 8 VII 1941r. stan Rychlej Brygady „Rudolf” wynosił: 117 oficerów, 39 chorążych, 3380 podoficerów i żołnierzy (łącznie 3536 żołnierzy), 5 samochodów pancernych, 2 moździerze, 73 działa 37mm, 4 działa 75mm, 12 haubic 100mm, 4 haubice 105mm, 36 czołgów LT-38, LT vz. 35 i LT-40, 298 samochodów ciężarowych, 88 samochodów osobowych i 62 motocykle. Dnia 8 VII 1941r. siły armii słowackiej opuściwszy teren ziemi sanockiej i przemyskiej rozpoczęły manewr pościgowy za rozbitymi siłami sowieckimi w stronę Rudki-Lwów (1 Piesza Dywizja), na Drohobycz (2 Piesza Dywizja) zaś 9 VII 1941r. Rychla Brygada „Rudolf” zaczęła marsz do rejonu wsi Słowita–Szopki-Kurowice zaczynając operację na wschód od Tarnopola. W takich okolicznościach słowacka armia ruszyła w lipcu 1941r. w głąb radzieckiej Ukrainy. Strona słowacka liczyła, że dowodzącym całością tych sił będzie gen. Ferdynand Czatlosz, lecz tuż przed akcją na froncie część sił słowackich wyjęto spod jego dowództwa i w ten sposób rozdzielono jednostki słowackie. Po włączeniu do Rychlej Brygady „Rudolf” w dniu 10 VII 1941r. 15 lekkiej baterii przeciwlotniczej wyposażonej w plot. nkm-y „Oerlikon” kal. 20 mm, 11 VII 1941r. wyjęto Rychlą Brygadę „Rudolf” znajdująca się na wschód od Tarnopola spod słowackiego dowództwa i podporządkowano ją dowódcy niemieckiej 17 Armii (w dniu 12 VII 1941r. nadwyżki 11 Pułku Artylerii i batalion piechoty zmotoryzowanej (2 batalion 6 pułku piechoty) dołączono do zmotoryzowanej grupy piechoty - MPS). Słowacki Korpus Polowy przeszedł pod dowództwo dowódcy sił tyłowych Grupy Armii „Süd” (Rückwertigesheeresgebiet Süd/103) z zadaniem zluzowania niemieckiej 444 Dywizji Piechoty, utrzymania porządku na opanowanym terenie na zachód od drogi Lwów-Stryj i „wyczyszczenia” z rozbitych sił rosyjskich rejonu na południe od linii Rawa Ruska-Tarnopol. Dowództwo niemieckie pokazało więc, że nie potrzebuje całości sił słowackich dowodzonych przez gen. Ferdynanda Czatlosza w akcji na froncie wschodnim przydzielając większości jednostek słowackich zadania tyłowe. W dniu 15 VII 1941r. Rychla Brygada „Rudolf” osiągnęła rejon Buczacza zaś 16 VII 1941r. osiągnięto Gródek i w ten sposób przekroczono granice ZSRR sprzed 17 IX 1939r. wkraczając na obszary państwa sowieckiego. Wszystkie pojazdy mechaniczne zostały w tym rejonie uzupełnione w paliwo zaś oddziały pobrały dodatkową amunicję i w dniu 19 VI 1941r. Rychlą Brygadę „Rudolf” wizytował gen. Ferdynand Czatlosz oraz Śano Mach-była to ostatnia inspekcja przed walką. Następnego dnia 20 VII 1941r. Rychla Brygada ruszyła w stronę szybko zmieniającej się linii frontu wschodniego.



Memento dla załuskiego cmentarza

Brak opieki spowodował, że ludność okoliczna, zdewastowała cmentarz – poodcinano krzyże, łańcuchy cmentarne. Nekropolia poszła w zapomnienie. Natomiast w 1969r. w rejonie bunkra kpt. Rikade oddalonego od cmentarza zaledwie o 3 km miała miejsce wielka patriotyczna manifestacja. Oddano hołd bohaterskim obrońcom Linii Mołotowa – były kwiaty, saluty, znicze. W tym samym czasie niszczał cmentarz tych, którzy polegli podczas zdobywania rosyjskich umocnień. Przyszło nowe polityczne spojrzenie ale czy trwa ono nadal? Do chwili obecnej żadna z organizacji kombatanckich oraz żadna z instytucji nie zainteresowała się załuską nekropolią. Pierwsza i jedyna wizyta żołnierzy słowackich, którzy oczyścili nieco teren cmentarza miała miejsce w 1996r. A dziś w unijnej i NATO - wskiej rzeczywistości nad Linią Mołotowa oraz cmentarzem na Bukowinie unoszą się Demony przeszłości. Dlaczego? Powstaje szlak turystyczny prowadzący po rosyjskich umocnieniach ale co będzie dalej z wojennym cmentarzem?

Tymi słowami kończyłem ten materiał gdy ... 25 IX 2005r. spadł grom z jasnego nieba. W wyniku badań prowadzonych w ciągu ostatnich lat przez stronę słowacką, z Koszyc via Biuro Promocji Miasta Sanoka otrzymałem ... pełną listę osób pochowanych na cmentarzu w Załużu !!! Ponadto odbywszy rozmowę z Starostą Miasta Sanoka mgr Bogdanem Strusiem byłem już pewien, że materiał dostarczony ze Słowacji jest całkowicie wiarygodny. Na karcie papieru formatu A – 3 z nadrukiem „Sanok” znajdował się plan cmentarza w Załużu opracowany 11 III 1942r. z pełnymi danymi osobowymi osób tam pochowanych w ... 39 mogiłach. Pod datą 27 VI 1941r. figurowali polegli pod Załużem w walce z załogami rosyjskich bunkrów Linii Mołotowa: kpr. Karol Penciak, szer. Lud. Jozef Makovickŷ, szer. František Zan, i szer. Stefan Galbavy, zaś pod datą 26 VI 1941r. poległy pod Wojtkową kpr. pchor. Štefan Fábry. Byli to żołnierze Rychlej Skupiny a ich mogiły zatem zapoczątkowały powstanie załuskiej nekropolii, lecz szybko do tego grona dołączyli inni słowaccy żołnierze. Skąd tam trafili? Pod datą 3 VII 1941r. i nazwą Lesko bądź Lesko/Sanok ww lista wymieniała następujących żołnierzy: por. piechoty Ján Kostelnicak (mogiła symboliczna), szer. Jozef Dzubak, szer. Jan Vavrek, szer. Milan Revalo. Tego dnia słowacki 5 pp oczyszczał bunkry rosyjskie pod Leskiem z ostatnich załóg rosyjskich – ww polegli żołnierze zatem zginęli podczas walk o Lesko. Cmentarna lista obejmowała również inne nazwiska oraz miejsca śmierci słowackich żołnierzy co było logiczne, że są to osoby zmarłe z ran podczas hospitalizacji: szer. Štefan Donoval - Krosno/Sanok; szer. Jozef Koska – 22 VII 1941r. – Załuż; szer. Štefan Sajánek – 7 VII 1941r. Sanok; szer. Štefan Suja – Fanga – 10 VII 1941r. Sanok; szer. Štefan Benačka – 8 VII 1941r. Krosno. Zatem poległych pod Sanokiem żołnierzy niemieckiej Grupy Bojowej Coretti pochowano nie wspólnie ze Słowakami lecz najprawdopodobniej w Sanoku, gdzie na cmentarzu znajdowała się kwatera żołnierzy niemieckich poległych podczas I wojny światowej. Natomiast decyzją słowackiego dowództwa w Załużu zorganizowano zbiorczy cmentarz żołnierzy armii ks. Jozefa Tiso, którzy bądź zmarli bądź polegli na polskim terenie, bądź zmarli czy też zginęli w wypadkach na szlaku bojowym armii słowackiej co tłumaczyło znajdowanie się na cmentarzu dalszych nazwisk: szer. Jozef Pazdera – 22 VII 1941r. – Lipowiec na Ukrainie; szer. Ondrej Kozák – grób symboliczny – miejsce zgonu Pieštany; szer. Augustin Gašpar – mogiła symboliczna – 26 XII 1941r. Amrusiewka (?) na Ukrainie; – 20 X 1941r.; szer. Štefan Tilkor – 21 I 1942r. – Lwów; szer. Štefan Hricko – 21 I 1942r. – Lwów; szer. Matej Antal - 28 XI 1941r. – Lwów; szer. Peter Palaśćak – mogiła symboliczna – miejsce zgonu 28 VI 1941r. Chmelova (?); szer. Gustav Stark – 2 XII 1941r. Lwów; szer. Jozef Novisedlák – mogiła symboliczna – 21 VII 1941r. – Lubień M. koło Lwowa; szer. Jozef Vulgan – mogiła symboliczna – 1 XII 1941r. – Kraków; Jozef Kotás, 30 VI 1944r. – Trstena.



Przy największej ilościowo grupie nazwisk żołnierzy słowackich pochowanych w Załużu figurowała nazwa – Stryj. Marian Hawrylak, mieszkaniec Rudnika n/Sanem jest autorem pracy opublikowanej w zbiorze wspomnień „Z nurtem Stryja”, w którym opisywał następujące zdarzenie:

... Jesień 1941 roku była niezwykle deszczowa i bardzo chłodna ... Drobne strumyki i małe rzeki stawały się potężnymi zbiornikami wodnymi. Woda z gór - Karpat zaczęła spływać tymi odnogami wodnymi w niższe tereny, grożąc wielką powodzią. Wreszcie nadszedł dzień, w którym wszyscy dowiedzieli się o powodzi, zalewającej pola z uprawami rolnymi, niektóre wioski i osiedla ... W moim mieście Stryju obok okupacyjnych wojsk niemieckich stacjonowały jeszcze jednostki wojskowe węgierskie i słowackie. Ich stosunek do ludności polskiej był wtedy bardzo przyjazny i w razie potrzeby pomagali, szczególnie podczas tzw. „łapanek” na ulicach celem wywozu do Niemiec do roboty. Najbiedniejsi przychodzili pod kuchnie wojskowe i niewykorzystaną część jedzenia kucharze rozdawali ludziom. Okazało się wkrótce, że jednostka wojskowa Słowaków ma swego kapelana - bo większość z nich byli to katolicy wyznania rzymsko-katolickiego. W każdym tygodniu w sobotę lub w niedzielę po południu żołnierze słowaccy przychodzili zwartym szeregiem do kościoła parafialnego p. w. Narodzenia Najświętszej Marii Panny w Stryju. Kapelan siadał w konfesjonale w lewej nawie, gdzie spowiadał żołnierzy. Potem była msza odprawiana jak u nas w języku łacińskim. Kilkakrotnie z ciekawości jako ministrant byłem na ich mszach. Największym zaskoczeniem dla mnie i kilku rodaków było to, że po mszy śpiewali swój hymn narodowy, którego melodia była prawie identyczna jak nasza pieśń „Boże coś Polskę” ... I oto zdarzył się wypadek, który spowodował, że mimo okupacji polubiliśmy ich ... Gdzieś pod koniec października 1941 roku do podoficera pełniącego służbę wartowniczą na moście drogowym z miasta do Słobudki nadszedł meldunek telefoniczny, że z gór - Karpat rzeką Stryj płynie fala powodziowa wysokości około pięciu metrów. Wtedy to on polecił dwóm swoim żołnierzom, żeby szybko pobiegli do starego miasta i budzili ludzi – żeby uciekali z domów do centrum miasta, które było położone wyżej. Było to około godziny 22. 00, a więc po policyjnej godzinie, a całe miasto pogrążone było w ciemnościach ze względu na obowiązujące zaciemnienie okien na noc i nie świeciły się uliczne lampy. Ich mowa była dla nas zrozumiała, bo język był podobny nieco do polskiego. Fala powodziowa, która nadeszła przed północą, zalała całą tę część miasta, a woda była nawet w odległości kilku metrów od kościoła parafialnego. Istotnie - oni uratowali wtedy kilka tysięcy ludzi - Polaków i Ukraińców. Jednak sami nie znając topografii miasta pogubili się i ... utonęli w fali powodziowej. CZEŚĆ IM I CHWAŁA ZA TO ... A TY PANIE DAJ IM WIECZNE ODPOCZYWANIE I NIEBO – ZA TEN UCZYNEK ! Swoje młode życie poświęcili za innych ! Pogrzeb tych dzielnych dwóch Słowaków był bardzo wielką manifestacją stryjskiego społeczeństwa. W dniu pogrzebu prawie cała ludność miasta wyległa na ulice, by ich pożegnać. Zostali zabrani samochodami wojskowymi do Słowacji - do miejsc rodzinnych ... Ta wielka ich ofiara utworzyła w ludziach i we mnie wielką sympatię do tego narodu, który chciał wyzwolić się z jarzma Czechów. Ich walka o wolność - choć w sojuszu z Hitlerem była walką o wolność swego narodu. My Polacy - w swej historii również kiedyś walczyliśmy wspólnie z Francuzem Napoleonem, z Anglikami w latach 1940 - 1944 o własną wolność. Tamci nasi sojusznicy nas zdradzili, czy i oni szli też podobną drogą ?”.

Z tego opisu wynika, że w Stryju zginęło w nurtach rzeki o tej samej nazwie dwóch słowackich żołnierzy, lecz czy aby na pewno tylko dwóch ? Dnia 29 VI 1941r. wieczorem miejscowość słowacka Rychla Skupina osiągnęła Sadkowice, po czym słowacki oddział rozpoznawczy 1 VII 1941r. dotarł do Drohobycza, a następnego dnia wkroczył do Stryja. Było to pierwsze spotkanie Słowaków z tym miastem podczas II wojny światowej. Jak się później okazało, Stryj zapisał się w pamięci żołnierza słowackiego dwojako – chwalebnie, a zarazem tragicznie. Dr Miloslav Lacko jest pracownikiem Instytutu Historii Uniwersytetu w Trnavie i od lat prowadzi badania na temat udziału armii słowackiej w uderzeniu na ZSRR. Jest on autorem materiału opublikowanego w ww periodyku w, którym pisze:

... Poza Grupą Szybką, przekształconą na początku lipca w Brygadę Szybką (Rýchla brigáda), na Kresach Południowo - Wschodnich stacjonowało przejściowo blisko 50 tys. słowackich żołnierzy. Po kilku tygodniach większość z nich (około 35 tys.) wycofano na Słowację. Na froncie wschodnim pozostały dwie jednostki: Dywizja Szybka (Rýchla dyvízia) i Dywizja Zabezpieczenia (Zaisťovacia divízia). Zapewne bardziej interesujące od suchego opisu ich marszruty są jednak wrażenia, jakie na żołnierzach słowackich wywarły ówczesne Kresy. Po wejściu na tereny okupacji sowieckiej Słowacy na własne oczy ujrzeli ofiary komunistycznego terroru. Masowe mogiły z setkami ciał więźniów pomordowanych przez NKWD widzieli w Lacku k. Dobromila, w Samborze, Drohobyczu, we Lwowie, Złoczowie i w wielu innych miejscowościach. Te drastyczne widoki pozostawiły po sobie najwyraźniejsze ślady w pamięci młodych poborowych. Jeden z nich, wówczas 23-letni szeregowy Ján Chalupka, w swoim pamiętniku z frontu wspomina m.in. Stryj. Dlaczego właśnie to miasto? Zetknął się tam z obrazami niezrozumiałego bestialstwa: „W Stryju byliśmy w koszarach, gdzie znajdowało się pomieszczenie z hakami. Tam wieszali ... Rosjanie Rosjan – to znaczy skazańców ... Więc nas wszystkich, którzy tam byliśmy, ustawili w szereg,abyśmy tamtędy przeszli i przekonali się na własne oczy, co wyprawiali Rosjanie”. W tym wypadku autor, podobnie jak wielu zwykłych żołnierzy, nie rozróżniał narodowości mieszkańców „sowieckiego raju”, nazywając ich wszystkich „Rosjanami”. Z czasem jednak dla wszystkich stało się jasne, że Rosjanie byli na tych terenach okupantami, natomiast między ludnością miejscową panują animozje między Polakami i Ukraińcami. W jednej z relacji żołnierz wspominał, że w którymś z kresowych miasteczek, radość Ukraińców witających żołnierzy słowackich natychmiast opadła po odegraniu słowackiego hymnu. Nieporozumienie wkrótce wyjaśniono: nie był to ukłon w stronę Polaków, po prostu hymn „Hej, Słowacy” gra się na melodię Mazurka Dąbrowskiego. Żołnierze byli też świadkami wybuchów nienawiści i pogromów dokonywanych przez ukraińskie milicje na Żydach, oskarżanych zbiorowo o kolaborację z bolszewikami. Podobnych strasznych doświadczeń wynieśli Słowacy z Kresów bardzo wiele. Zachowane źródła słowackie świadczą o tym, że wojsko witano jak wyzwolicieli. Trudno się dziwić, że miejscowa ludność, cierpiąca niemal dwa lata pod stalinowskim terrorem zwieńczonym masowymi mordami, nie była do Słowaków wrogo usposobiona. Potwierdzeniem tego jest następujący fragment z zapisków jednego z uczestników kampanii. Młody porucznik Fraňo Horváth w swoim dzienniku dnia 20 lipca napisał: „Stryj, około 30-tysięczne miasto, jest znane z krwawych walk w czasie wojny światowej. Podczas niniejszej wojny zdobył je słowacki oddział rozpoznawczy dnia 2 lipca. Dzisiaj Stryj jest w świątecznym nastroju. Na głównym placu odbywa się wielkie zgromadzenie ludności. Trybuna honorowa jest ozdobiona niemiecką, słowacką i ukraińską flagą. Nasza kolumna samochodowa przejeżdża miastem właśnie wtedy, gdy tłumy ludu ukraińskiego formują się do manifestacyjnego pochodu. Grupki Ukrainek w strojach ludowych nas wręcz bombardują kolorowymi bukietami z polnych i ogrodowych kwiatów. Robi to na nas ogromne wrażenie – jesteśmy wzruszeni, rozumiemy ich, są wyzwoleni ! Cieszymy się, że jesteśmy między tymi, którzy przyczynili się do tej ich dzisiejszej radości, do ich wyzwolenia”. W słowackich dokumentach z tego okresu i artykułach ówczesnych reporterów wojennych występują w roli ludności miejscowej przeważnie Ukraińcy. O Polakach wspomina się rzadko. Ma to swoje racjonalne uzasadnienie. Miejscowi Ukraińcy wiązali wyparcie Sowietów z własnymi ambicjami politycznymi i o wiele aktywniej, niż ich sąsiedzi – Polacy, witali nadciągające jednostki. Stryj pozostałby w historii słowackiej obecności na froncie wschodnim tylko jedną z wielu miejscowości, które leżały na szlaku bojowym podczas gorącego lata 1941 r., gdyby nie jedno tragiczne zdarzenie. Po wyjeździe głównych sił zgrupowania na wschód, w okolicy miasta operowały tylko mniejsze oddziały saperów. Stryj jako istotny węzeł kolejowy miał duże znaczenie strategiczne. Do zadań słowackich jednostek technicznych należało zwężanie rozstawu torów kolejowych, naprawa dróg, a zwłaszcza mostów kolejowych na najważniejszych odcinkach zaplecza frontu. Właśnie przy remoncie jednego z mostów niedaleko Stryja nastąpił tragiczny wypadek. Jak do niego doszło ? Jesienna pogoda z licznymi burzami potrafi w górskich regionach niespodziewanie wywołać klęskę żywiołową. Świadkiem tego był niejednokrotnie położony u podnóża Karpat Stryj. Dotkliwa powódź dotknęła miasto i okolice także na jesieni 1941 r. Dnia 20 października 1941 r. spiętrzona woda spływająca z gór spowodowała gwałtowne podniesienie się poziomu rzeki. W okolicy Stryja żywioł naruszył konstrukcje niedawno wybudowanych mostów. Fala powodziowa nie zdołała wówczas zniszczyć tylko jednego, zbudowanego przez słowackich saperów. Zebrała za to inne, krwawe żniwo. W mokrym terenie jeden ze słowackich żołnierzy nieszczęśliwie się poślizgnął i wpadł do rzeki. W ostatniej chwili udało mu się uchwycić stalowej liny, która wyznaczała trasę promu. Saper zwisając nad wzburzoną wodą wołał o pomoc. Jako pierwszy skoczył mu na ratunek jeden z niemieckich kolegów. Zaczął go jednak unosić silny prąd mętnej wody, niosącej kawałki drzew i inne przedmioty. Prom służący miejscowej ludności do pokonywania rzeki był w tym czasie wyciągnięty i bezpiecznie uwiązany na brzegu. Znalazło się jednak kilku śmiałków, którzy bez wahania zdecydowali się ruszyć na ratunek swoim kolegom. Ściągnęli prom na wodę i odbili od brzegu. Gdy zbliżali się do tonącego, stalowa lina nie wytrzymała naporu wody i prom został porwany przez dziki nurt rzeki. W spiętrzonej wodzie utopiło się wówczas 15 żołnierzy słowackich, jeden Niemiec i kilku cywili. 20 październik stał się w ten sposób jednym z najtragiczniejszych dni w dziejach młodej armii słowackiej. Po tym nieszczęśliwym wypadku przybył złożyć kondolencje słowackim dowódcom niemiecki generał Will ze swoim sztabem ze Lwowa.”



Pod datą 20 X 1941r. co odpowiada opisowi żywiołu powodziowego ww autora pochowani są w Załużu: szer. Karol Smorada; szer. Jozef Sirota (mogiła symboliczna); szer. Matej Volko; szer. Jan Uram (mogiła symboliczna); kpr. Matej Polak (mogiła symboliczna); szer. Filip Cepko; szer. Julius Mraz; szer. Stefan Valentik (mogiła symboliczna); szer. Peter Barlik; szer Imrich Kosej; szer. Karol Kysel; szer. Eduard Raffay (mogiła symboliczna). Natomiast pod tą samą nazwą miejscowości – Stryj, zaś pod datą 18 IX 1941r. pochowany jest szer. Matuš Mlady. Łącznie jest to 12 mogił z opisanego powyżej wypadku w Stryju zaś cytowany powyżej dr Miloslav Lacko podaje, że :

... Rzeka wydała tylko pięć ciał, które zostały uroczyście pochowane na cmentarzu w Stryju. Orszak trumien zwiastował żołnierzom ciężkie dni, które miały ich jeszcze czekać w trzyletniej kampanii przeciw ZSRR.”

Być może zatem pozostali, którzy utonęli w nurcie Stryja znajdują się na załuskiej liście pod innymi datami czyli w chwili gdy znajdowano ciała oddane przez rzekę w dolnej części jej nurtu. Ostatnią zagadka załuskiego cmentarza jest mogiła oznakowana jako nieznany żołnierz – czyżby zatem spoczywał w niej Kuźma Hrybory – zidentyfikowany przez pracowników polsko – niemieckiej fundacji „Pamięć” jako tłumacz z Rusi Zakarpackiej przydzielony do oddziałów niemieckich i pochowany na terenie Załuża ?



dr hab. Andrzej Olejko


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Armia słowacka na Linii Mołotowa
Uczucia Juliusza Słowackiego na podstawie utworów, Notatki, Filologia polska i specjalizacja nauczyc
35.Polska i Polacy w ocenie Juliusza Slowackiego (na wybranych przykladach).
Relacja meczu Polska Słowacja na wesoło, mega tekst =D
parametry pary wodnej na lini nasycenia, Wykłady i ćwiczenia
Uczucia Juliusza Słowackiego na podstawie utworów, Notatki, Filologia polska i specjalizacja nauczyc
By królom był równy Przeniesienie trumny J Słowackiego na Wawel 1927 r
Szkolenictwo na Słowacji referat, Studia, ściągi, notatki, prace
38 Rieger J Język polski w Czechach i na Słowacji
NOWA Biografia jako tworzywo artystyczne na postawie życia i twórczości J Kochanowskiego i J Słowa
NIE MA ZBRODNI?Z KARY NA PODSTAWIE?LLADYNY SŁOWACKIEGO
Odpowiedź na Psalmy Przyszłości-Słowacki, Lektury Okresy literackie
Postępowanie administracyjne na Słowacji
dzielenie na sylaby, rozpoznawanie głosek w słowach
Kultury epoki brązu, Kultura łużycka na terenie Słowacji, 40
Przejścia graniczne RP, Przejścia na granicy polsko-słowackiej , Przejścia na granicy polsko-słowack