Pewnego wakacyjnego dnia wracałam z plaży do hotelowego pokoju. Wraz z przyjaciółmi, których poznałam tam na wczasach udałam się do windy. ...Mieszkaliśmy na szóstym piętrze. Pełni radości i wyśmienitego humoru weszliśmy do windy, po czym nacisnęłam na numerek "6" i ruszyliśmy. Nagle światło zgasło, a winda zatrzymała się. Byliśmy przerażeni, a nasze serca łomotały ze strachu i przerażenia. Wołaliśmy na pomoc, ale nikt nas nie słyszał. W windzie robiło się coraz to bardziej gorąco i duszno. Wpadliśmy w panikę, aż nasze krzyszki usłyszła pewna kobieta, która schodziła po schodach. Niestety nie umieliśmy się z nią porozumieć, bo była turką. Na nie szczęście moja koleżanka Monika straciła przytomność, a ja zaczęłam płakać. Po chwili usłyszeliśmy głosy nawoływania recepcjonisty. Nasza nadzieja, że czym prędzej uda nam się wyjść rosła z biegiem czasu. Po ok. 10 minutach zjawił się elelktryk, który naprawił problem. Nagle światło zabłysło, a winda powoli ruszyła. Radość i przerażenie mieszały się w moim sercu. Wychodząc z windy od razu otrzymaliśmy pomoc lekarską. Nie mogłam powstrzymać łez, które były powodem wzruszenia i radości. Przyczyną awarii było zwarcie instalacji elektrycznej.
Ten szokujący incydent został moim największym przeżyciem i na długo pozostanie w mej pamięci.