[Nefre] (Nie)wesołe święta z Severusem

Nefre - (Nie)wesołe święta z Severusem



Prezentowy problem.


Panna Nefre odważyła się i przyznaje, że wystawia debiut z drżącymi kończynami. Na forum Snape&Granger ów miniaturka zyskała pochlebne komentarze. Nie wiem, jak będzie tu. Pisałam w Wordzie, więc nie wiem, jak to będzie z błędami.


Paring SS/HG.


***


- Albusie?

- Mhm?

- Albusie, mam problem.

- Mhm.

- Albusie, to dosyć DUŻY problem.

- Aha.

- Jak na ponad stuletniego dyrektora jesteś niezbyt elokwentny.

- Dropsa, Severusie?

- Na miłość Boską, Albusie!

- Słucham?

- Ja mówię ci, że mam problem, JA, Severus Snape, mam problem, a ty oferujesz mi dropsa?

- To właśnie czynię.

- Nawet nie spytasz, co to za problem?

- Z panną Granger?

- No, wreszcie. Tak, z nią.

- Co znowu zmalowała?

- Nic nie zmalowała. Zastanawiam się nad...

- Poczekaj, Severusie, jeżeli to sprawa intymna, to mnie do tego nie mieszaj. Minerwa jest w tym lepsza.

- Stalowa dziewi... To znaczy, jesteś pewny?

- To kobieta, Severusie.

- Doprawdy? Nie zauważyłem.

- No, to masz chyba kolejny problem...

- To był sarkazm.

- Ach, Severusie, jakbym nie wiedział, że przede mną stoi mistrz ironii i sarkazmu. Nie udziela ci się nastrój bożonarodzeniowy?

- Nie.

- Nie żartuj, Severusie. Widziałem ten uroczy „łańcuszek” ostrokrzewu na twojej szyi.

- To akurat był głupi żart siódmoklasistów.

- Odważyli się kpić z CIEBIE? No, im nastrój na pewno się udzielił.

- Przejdźmy do meritum...

- Na pewno nie chcesz dropsa? Tym razem mam pomarańczowe!

- Albusie, nie chcę dropsów, choćby nie wiem, jakiego były smaku. No, chyba, że masz dropsy o smaku Avady Kedavry to może się skuszę.

- Miałbym uśmiercić mojego Mistrza Eliksirów w przeddzień Bożego Narodzenia? Wybacz, ale chyba nawet Voldemort nie jest aż tak zły.

- Zdziwiłbyś się. Czy możemy porozmawiać o moim problemie z wspomnianą wcześniej panną Granger?

- Oczywiście. Wiedz, że nie mam żalu, że się z nią spotykasz.

- Albusie, my tylko razem warzyliśmy...

- Tak, tak, wy tylko warzyliście eliksir dla Lupina, a ona ci pomagała w ramach szlabanu, bo wcześniej „przez przypadek” coś wpadło do twojego kociołka, gdy ona przechodziła obok, po nazwaniu jej eliksiru „wyciekiem ze ścieków”. To coś, co wpadło do kociołka, to róg buchorożca, nie mylę się? A wiem, że w połączeniu z Eliksirem Pieprzowym, daje dosyć „bombowy” efekt.

- Mam poparzone obydwie ręce, Albusie. Wiesz, jaka to niewygoda dla Mistrza Eliksirów? Nie mogę niczego dotknąć!

- Poza panną Granger, tak?

- Albusie...

- Dobrze, nie wnikam. Jak tam eliksir?

- Dobrze, Hermiona jest umiejętną warzycielką.

- Tak, jak ty, prawda?

- Nie baw się w swata, Albusie. Doceniam jej talent.

- Ona też docenia osobę, z którą pracuje.

- Albusie, ostrzegam...

- Ja tylko stwierdzam fakt, Severusie.

- Jesteś zbyt bystry, Albusie.

- Taka to już przypadłość starców z przydługawymi brodami.

- No, więc mam problem...

- Severusie, czy ta choinka stoi prosto?

- Eee, jaka choinka, Albusie?

- No, ta w rogu. Na Merlina, chyba krzywo ją postawiłem!

- I to cię tak trapi?

- A ciebie nie?

- Nie.

- Dziwne, tak jak spojrzeć z lewej, to stoi prosto, ale tu, gdy siedzę przy biurku, wydaje mi się, że się zaraz przewali.

- Potrzebny był ci ten gnom u góry?

- Jest uroczy.

- Ale to chyba on ją tak obciąża. Nie! Ja nie przyszedłem rozmawiać tu o choince! Albusie, proszę cię, skup się!

- No, teraz stoi prosto.

- Albusie...

- Tak? A czemuś taki czerwony?

- No, bo...

- Tak?

- Bo... Tak się zastanawiam... Co ja mam jej kupić na święta?!

- Aaa, dobre pytanie, mój chłopcze!

- Więc?

- No cóż, kobiety są wymagające, jeżeli chodzi o prezenty...

- Nie ona, nie panna Granger. Jej wystarczyłaby książka.

- Widzisz? Mamy już pierwszy pomysł!

- Ale to oklepane. Pewnie od Weasley’a i Potter’a też dostaje książki.

- Może bielizna?

- No, wiesz co?! Albusie, ja...

- Śmiesznie wyglądasz, jak jesteś czerwony, wiesz o tym?

- Jesteś okropny.

- Miło mi to słyszeć z TWOICH ust, Severusie.

- Inne propozycje?

- Coś z ubioru?

- W tym też nie jestem najlepszy. Rzadko zaglądam do sklepu z ubraniami, bo mam swoje, które mi się podobają.

- Zawsze uważałem, że powinieneś porzucić tę czerń.

- Pff, na co niby?

- No, podobno dziewczyny lubią brąz. Pani Granger w brązie byłoby do twarzy.

- Nie, ubiór odpada. Jakieś INNE propozycje?

- Wybacz Severusie, ale jesteś jeszcze bardziej wymagający niż przypuszczałem.

- Wybacz, że nigdy nie miałem kobiety, i nie wiem, jak się je obsługuje.

- To ja na prezent dam ci instrukcję obsługi.

- Albus...

- Dobrze, dobrze, mój chłopcze. Co ona lubi robić poza nauką?

- Eee....

- Czyli kajdanki i te sprawy?

- Albus! Jesteś perwersyjnym starcem!

- Nawet nie wiesz, co mój brat...

- Dobra, dobra, znam tę opowieść. Hermiona lubi się uczyć, lubi swojego kotka.

- To dobrze, że cię lubi, Severusie.

- Mówię o prawdziwym kocie! Albusie, czy te dropsy są z alkoholem?

- Nie, skąd ten pomysł?

- Zachowujesz się jak nie ty.

- Och, ja po prostu czuję radosną magię świąt!

- Gdzieś to słyszałem...

- Nie wątpię. Wymyśliłeś coś?

- Nie, to strasznie ciężkie. Na Merlina, chyba wolę dać się podrapać przez hipogryfa!

- Mój chłopcze, tyle już jesteś z Hermioną i nie zdążyłeś jej poznać przez ten czas?

- Nie jest zbyt trudna do rozgryzienia. Nie umie utrzymywać emocji na wodzy. Typowa Gryfonka.

- To, w czym problem?

- Chcę dać jej coś, co ją zachwyci, rozweseli, zaskoczy.

- Trudne zadanie.

- I ty mi to mówisz?

- Severusie, najlepiej zrób coś szalonego!

- Wybacz, Albusie, ale nie jestem tobą.

- Chcesz ją zaskoczyć?

- No, tak, ale...

- Chcesz być romantyczny?

- Romantyczny? Ale ja...

- Chcesz ją rozweselić?

- Tak, ale...

- Chcesz, by poczuła magię świąt?

- Albus...

- To ja mam pomysł!

- Powinienem się bać?

- To działało na kobiety już od dawnych czasów. Ona też nie będzie mogła się oprzeć, zapewniam cię.

- Albus, co to za pomysł?

- Posłuchaj i nie przerywaj mi...


Boże Narodzenie. Późny wieczór.


- Powiedział, że cię zaskoczy?

- Tak, Ginny, tylko jak to mówił, wyglądał na zażenowanego.

- Ciekawe czemu?

- Nie mam pojęcia. Wcześniej był chyba u Dumbledor’a.

- Ciekawe.

- Prawda? Ja mam dla niego wyjątkowo rzadki składnik do Eliksiru Uspokajającego. Na pewno nie ma go w swoim składziku. No, i maść na oparzenia.

- Wciąż nie mogę uwierzyć, że z nim jesteś.

- Ja czasami też nie.

- Przecież to Snape.

- Och, poza tym sarkazmem, ironią, wrednym charakterem, cynizmem, tłustymi włosami, zakrzywionym nosem jest dobrym człowiekiem.

- Mów, co chcesz. Ja ci nie wierzę.

- Jaasne.

- Ciekawe, co mógł ci przygotować.

- Wiesz, przypomniałam sobie, że powiedział „A potem będę musiał się chyba zabić, bo to uwłacza mojej godności. Przeklęty Albus”. Chce mi dać ten prezent na osobności. Jeszcze wcześniej powiedział, że Albus zaprosi go jeszcze do siebie na kilka minut. Ma mu pomóc z tym prezentem, który Severus chce mi pokazać na osobności.

- Heeermiooonaaa!

- Bez skojarzeń, Ginny.

- Cóż, w końcu jesteś kobietą.

- Cóż, w końcu to tylko Severus Snape.

- Racja.

- Już dziewiąta. Mieliśmy spotkać się w lochach.

- No, to leć. Potem mi wszystko opowiesz.


Dalej późny wieczór.



- Severus! Piłeś?!

- Szkond, hik! Ja thylko byłem u Albusza i on powiedział hik, sze kilka szlaneczek pomosze mi z tym prezentem dla ciebie, szkarbie! Hiiik!

- I dlatego się upiłeś?

- Hik! Albus tesz wypił, hik! Powiedział, że jemu tesz to pomosze...

- Niby na co?

- No, na prezent!

- Nie wierzę, żeby Dumbledore się upił!

- Wystarczyło mu kilka dropsów z alkoholem. Jusz wiem, szkond on bierze ten dobry nastrój, hik!

- Idę do niego!

- A co z moim prezentem?

- Ja ci dam prezent! Prezent to ci zaraz nabiję na tej pijackiej gębie!

- Hemiona...

- Albo nie! Nie zostawię cię w takim stanie. Musisz się położyć i lepiej zrób to szybko, bo w przeciwnym razie rzucę na ciebie Avadę.

- A szo z moim prezentem?

- Jutro mi go dasz, jak wyleczysz się z kaca.


Gabinet Dyrektora.

- Albusie Wulfryku Brianie Dumbledore! Pierwszy raz w historii Hogwartu widzę ciebie pijanego!

- Nie jesztem pijany, Minerfo. Ja poszułem magię świąt!

- Guzik prawda, Albusie. W takim stanie nie możesz iść na ucztę bożonarodzeniową.

- Bszdura!

- Nie upieraj się! Co to za prezent? Podobno panna Granger ma taki otrzymać. Czy powinnam ją ostrzec?

- To nisz złego, Minerfo, to bardzo oryginalny prezent. Zwłaszcza w wykonaniu Severusa.

- Więc, co to jest?

- Minerfo, pozwól, że zaśpiewam ci serenadę...





Karnawał i cierpienia Severusa z powodu braku kawy


Do powstania tego, hm, tekstu, przyczyniło się wiele czynników. Na pewno Trójmiasto, a zwłaszcza sopocki deptak, gdzie, siedząc w McDonaldzie i pijąc KAWĘ, rozmyślałam nad premierą, życiem i zatanawiałam się, z czego ów kawa jest (zbyt dobra nie była). I wtedy przylazł Wen. I powstało to. Dla wyjaśnienia jeszcze dodam, że można to traktować jako część kolejną do "Prezentowego problemu", który dawno temu zamieściłam na Mirriel, jako debiut *łezka*. Dedykowane wszystkim, którzy nie mogą żyć bez kawy.


EDIT: dzięki Yerch. Widać ta kawa w McDonaldzie była za słaba i nie kontaktuję


- Severusie?

- Mhmmm?

- Wiesz, byłoby mi łatwiej z tobą rozmawiać, gdybyś stał po tej stronie drzwi.

- Ja tam nie wychodzę.

- Gdzie?

- W ogóle. Nie wychodzę. Tam jest istny dzicz.

- Masz na myśli przygotowania do karnawału? Daj spokój, Severusie, przeżyłeś święta, dasz sobie radę i z tym.

- Jeżeli powiesz, że będzie fajna zabawa, to cisnę Cruciatusem przez drzwi. A stać mnie na to.

- Severusie...

- Mam tu wszystko, czego mi potrzeba, Albusie. Kawa, eliksiry, kociołki. Brakuje tylko Potter’a powieszonego pod sufitem i błagającego o litość, ale może wkrótce da się załatwić i to.

- Czyżby panna Granger coś planowała? Widziałem, że kręciła się koło lochów.

- Wiem, dlatego zmieniłem hasło. Ona także próbuje mnie wyciągnąć. Ja nie wiem, jakby beze mnie to durne święto nie miało się odbyć.

- Wymagane jest, aby wszyscy nauczyciele stawili się na balu, Severusie.

- Dobry... Wróć, ZŁY Salazarze, widzisz i nie syczysz! To jest szkoła, Albusie. SZKOŁA. Mam przeliterować? Tu się uczy, a nie organizuje bale!

- Ale ominąć karnawał?

- A czemu nie? Czemu nie możemy spędzić tego wieczoru w ciszy? Poświęcę się i pofatyguję do pokoju nauczycielskiego, żeby dać im do zrozumienia, że robią z siebie głupców. I przy okazji, zaparzę kawę.

- To bardzo miłe z twojej strony, Severusie, ale bal jest już ustalony. Będzie trwał dwie godziny. Nie musisz się przebierać.

- Pff, nie zmusiłbyś mnie do tego. Ja już MAM przebranie. Wielki Nietoperz.

- Batman?

- Kto?!

- Nieważne. Taki mugolski bohater. Kiedyś przypadkiem obejrzałem film i tak jakoś...

- Dobrze, nie kontynuujmy. Cholera!

- Severusie, wszystko w porządku?

- Nie! Wylałem kawę! Wrrr...

- To ja lepiej zajrzę potem.


*

Pokój nauczycielski – nietypowo kolorowy


- Minerwo, wyglądasz naprawdę elegancko w tym stroju, eee... Za kogo jesteś właściwie przebrana?

- Za elfkę, oczywiście. Nie widać?

- Hm, czy ja wiem, nie masz spiczastych uszu.

- A ty, za kogo jesteś przebrany, Filiusie?

- Za krasnoluda! Przefarbowałem sobie brodę i zabrałem topór jednej ze zbroi! A i o wzrost nie musiałem się martwić.

- A ty, Pomono?

- Chciałam się przebrać za rosiczkę, ale strój był za ciasny. W efekcie zdecydowałam się na kaktusa. Przynajmniej nikt się nie zbliży i nie poprosi do tańca. Nienawidzę tańczyć.

- O, panna Granger! Przypomina pani trochę drogą Poppy.

- Heh, też jestem lekarką, ale w innej specjalizacji. Dentystka.

- ?

- U mugoli zajmują się badaniem zębów.

- A Poppy za kogo się przebrała?

- Za wampirzycę.

- Robi konkurencję Severusowi?

- Udam, że nie słyszałam. A właściwie, to gdzie on jest?

- Zabunkrował się w lochach i udaje, że go nie ma.

- Być może nie ma. Udał się do Hogsmeade, czy gdzieś...

- Wszystko jest możliwe. Jak znam Severusa, to wolałby pewnie znosić Cruciatusy Sama – Wiesz – Kogo, niż być teraz w Hogwarcie. On nienawidzi takich świąt.

- Nie umie się po prostu bawić. Trzeba go stamtąd wyciągnąć.

- Minerwo, nie sądzę, że to się uda. On nawet zmienił hasło.

- Mniejsza z hasłem. Severusa można wywabić.

- Czym?

- Kawą, oczywiście.


*


Tymczasem w lochach, gdzie zabunkrował się Severus


- Zaklęcia wyciszające, zmienione hasło i kawa. Ha, wszystko mam i dajcie mi spokój. Zaraz, gdzie mój czarny koc?

- Seeeveeeruuuus!

- Salazarze, Roweno, Helgo i, z biedy, Godryku, ratujcie! Czego znowu?!

- A nic, nic. Chciałyśmy tylko powiedzieć, że przyniosłyśmy kawę.

- My?

- Ja i Hermiona. Znalazła przepis na doskonałą kawę.

- Tak, kawa Kapuziner. Bardzo dobra. To, co ty pijesz, Severusie, to zwykła lura.

- Nie obrażaj mojej kawy! Nie przekupisz mnie! Nie ma lepszej niż Americano!

- ...

- No co? Wy, wielbicielki herbatek, przypominających siki kota, nie macie o tym pojęcia. I widzę tu haczyk.

- Jaki haczyk, Severusie?

- Po pierwsze; twój głos, Minerwo. Zbyt łagodny i przymilny.

- Wolisz jak się drę? Masochista...

- Po drugie; po co miałybyście się fatygować do lochów z kawą, wiedząc, że ją lubię? Aha, zapomniałbym dodać, że jestem drugim, po Sama – Wiesz – Kim, najlepszym Legilimentą. O co chodzi z tym rudym kotem?

- Ugh!

- Krzywołapem?

- Jest wiele rudych kotów w tej szkole! Wyłaź, Severus, albo rozwalę drzwi!

- Bwahahaha, spróbuj.

- ...

- Minerwo?

- ...

- Zero dla ciebie, jeden dla mnie. Aha, jak coś, to kawę możecie zostawić pod drzwiami jak będziecie odchodziły. Dobranoc.

- Udław się!

- Nie licz na to.


*

Gabinet dyrektora


- Wywlecz go stamtąd, Albusie! Kofeinoholik jeden! Jak wszyscy, to wszyscy!

- Minerwo, twoje elfie ucho się odczepia...

- Nie obchodzi mnie moje ucho! Ten parszywy, wredny, samolubny...

- ?

- Nie wiem, jakiego przymiotnika mam użyć. Za dużo kłębi się ich w mojej głowie.

- Minerwo, wiem, że Severus mógłby doprowadzić do histerii chimerę, pilnującą wejścia do mojego gabinetu, ale ty jesteś rozważną kobietą. Daj sobie spokój. Ja się tym zajmę.

- Albusie, nie podoba mi się twój mętny wzrok. Na pewno odstawiłeś te dropsy z alkoholem?

- Oczywiście.

- Ech, dobrze. Ja idę dopilnować uczniów, bo inaczej rozsadzą zamek. A ty zajmij się tym dużym problemem. Inaczej trzeba będzie jakoś go stamtąd wykurzyć. Mam nawet kilka sprawdzonych sposobów.

- Dziękuję, Minerwo. Zajmę się tym.


Lochy. Severus siedzi owinięty w czarny koc i stapia się z mrokiem.


- Być może, gdybym wymalował sobie twarz na czarno, to całkiem nie byłoby mnie widać...

- Severusie?

- Al... Zaraz, Albusie, to ty?

- T..tak.

- Khem, to ja teraz otworzę, tylko wchodź szybko.

- O, Severusie, jaki ty jesteś...czarny!

- Oczywiście, Albusie, wcześniej przecież paradowałem po szkole w różu. Tyle, że tym razem mam na sobie swój ulubiony koc. Zaraz, muszę na ciebie rzucić Oblivate. Nie wiem tylko, gdzie moja różdżka.

- Bo wiesz, Severusssie...

- Albusie, proszę cię, usiądź. Dobry Merlinie! Znowu brałeś dropsy?

- Pomarańczowe. Cytrynowe mi się przejadły. A wiesz, widziałem też jabłkowe.

- Salazarze... Czekaj, zaraz dam ci eliksir.

- Severuuus, czemu się nie bawisz z innymi? Wiesz, tam jest tak kolorowo. O, czy to wywar Żywej Śmierci?

- Nie, Albusie, to kawa. Najlepszy napój jaki może być. A teraz masz, wypij to.

- Podejrzanie wygląda.

- Nie śmiałbym otruć dyrektora, nawet, jeżeli organizuje najdurniejsze święto. Pij.

- Ueh, gorzkie.

- Jak się czujesz?

- Boli mnie głowa. Chyba pierwszy raz w ciągu całego, długiego żywota. Ale widzę o wiele lepiej.

- Powinieneś odstawić te dropsy, Albusie.

- Ja nie po to tu przyszedłem.

- Oho, zaczyna się. Czuję się osaczony. Ale już powiedziałem – nie wyjdę.

- Na balu będą różne rodzaje kawy, wiesz o tym?

- Nie kuś mnie, Albusie...

- Café Creme, Café Ristretto, Cappuccino…

- A ja słyszałem, że mają być różne smaki dropsów...

- O! A to ci dopiero! No, to do zobaczenia, Severusie!

- Tja, jasne.


Pokój nauczycielski – miejsce tymczasowych knowań przeciw Mistrzowi Eliksirów


- Pójdziemy tam jako delegacja!

- Minerwo...

- Nie obchodzi mnie, jak bardzo będzie się zapierał!

- Podejrzewam, że tu nie chodzi o wywabienie go, prawda, Hermiono?

- Ech, obawiam się, że ma pan rację, profesorze Flitwick. Ona prawdopodobnie chce wyrównać rachunki.

- Biedny Severus...

- Ależ wcale nie biedny! To samolubny...

- Minerwo!

- Wybacz, Hermiono, ale tak jest. I JA go stamtąd wywabię. O, profesor Vector, co to za przebranie?

- Jestem hobbitem, oczywiście. Urocze stworzenia. Przeczytałam o nich w jakieś książce.

- Elfka krasnolud, hobbit, a to ci ciekawa drużyna.

- Właśnie! Już mamy delegację!

- O co chodzi?

- Niech profesor Vector nawet nie pyta...

- Idziemy tam jako drużyna, która ma wywabić Severusa! Ty też możesz, Hermiono. Czy ci dentyści używają jakiś bolesnych urządzeń?

- Eee...

- Nieważne, chodźmy!


Lochy. Jedyne niekolorowe miejsce w całym zamku.


- Pół godziny spokoju. Hm, niepokojące. Może lepiej wyjdę i...

- SEVERUSIE SNAPE!

- Oho, czyli jednak zostaję. Tak, Minerwo, o najsłodsza?

- Ja też tu jestem!

- Och, wybacz, Hermiono. Mam po prostu dobry humor.

- Żebyś się tak przekręcił od tej kawy! Zaraz, TY masz dobry humor?

- A co? Siedzę sobie tutaj, wiedząc, że i tak nie wejdziecie i popijam kawę. AMERICANO.

- Skąd wiesz, że nie wejdziemy? Teraz jest nas więcej!

- Zmasowany atak? Nieładnie, Minerwo. Sama nie dasz sobie rady z biednym Mistrzem Eliksirów?

- ...

- Aha. Rozumiem, że jest dwa do zera?

- Hrrrr...

- Cóż za elokwencja. Lepiej nie traćcie czasu i idźcie. Zaraz zacznie się bal.

- Severus, poprzysięgam ci, że jeszcze będziesz cierpiał!

- Będę na to czekał z niecierpliwością. Dobranoc.


Korytarz. Miejsce, które obecnie przypomina Zakazany Las w wersji dla dzieci. Roi się od uczniów, przebranych w kolorowe kostiumy. Od hipogryfów po samego Albusa Dumbledore’a.


- Dobry Merlinie, tylko Albus mógł wymyślić coś takiego.

- A właściwie, to gdzie on jest?

- Chyba się przebiera w swoim gabinecie. Zaraz powinien być.

- Jaki mamy plan w związku z Severusem, Minerwo?

- A więc włączasz się do akcji?

- Powiedzmy.

- Cóż, nie wiem ile litrów kawy Severus już wypił, ale jedno jest pewne: żaden pęcherz nie wytrzyma takiego obciążenia. Profesor eliksirów będzie musiał w końcu udać się do toalety.

- I co zamierzasz?

- Zaklęcia ochraniające osłabną. Uda mi się je złamać.

- A co z obronnymi? Jak znam Severusa, to na pewno zastosował i je.

- Nie zapominaj, że jestem animagiem, a na zwierzęta te zaklęcia zazwyczaj nie działają.


Lochy. Mistrz Eliksirów czyta książkę. Nagle zdaje sobie sprawę, że nie może się skupić. Potrzeby fizjologiczne dają o sobie znać. Gdy wraca i sięga po kubek z kawą, z jego gardła wydobywa się najpierw cichy warkot, potem groźny pomruk, aż w końcu, pełny goryczy ryk:


- MCGONAGAAAAAAL!


Wielka Sala


- Och, Albusie, już dziwniejszego stroju nie mogłeś wymyślić...

- A co jest złego w ogromnym dropsie, Minerwo? Nie krępuje ruchów, i przynajmniej jestem miękki. Pomona może tańczyć tylko z profesorem Binnsem.

- A czemu Poppy tak się czai po kątach? Chce wyssać czyjąś krew?

- Chyba boi się Severusa.

- Nie ma czego się bać. On prawdopodobnie przeżywa okropną depresję.

- Z jakiego powodu? Ach, tak! Ja też bym się smucił, gdyby ominął mnie taki bal.

- Myślę, że tu nie chodzi o bal. Ale nieważne. Bawmy się!

- Poczekaj, czy to nie Severus stoi w wejściu?

- Co? Och, tak, to chyba on.

- Wygląda na wściekłego.

- Wcale się temu nie dziwię.

- Minerwo McGonagall...

- Hm, nie podoba mi się ten warkot. I błysk w oczach. Żądza mordu, jak sądzę. Minerwo?

- Witaj, Severusie.

- Coś...Ty...Zrobiła...Z...Moją...Kawą?!

- Severusie, patrzą się na ciebie.

- Nie zmieniaj tematu! Wiem, że to ty! Ona przypomina...siki kota!

- Khem, jeżeli sugerujesz, że w swojej animagicznej formie...

- Co?! Och, obrzydliwe! Ja tylko mówię, że moja kawa jest...herbatą! A tak w ogóle, to za kolorowo tu jest. Chyba dostałem oczopląsu.

- To się nazywa zez, Severusie.

- Nie przeginaj, Minerwo. I tak nagrabiłaś sobie, zamieniając moją kawę w te pomyje.

- Czyli należy się podwójnie. Dwa do dwóch, Severusie.

- Wrrr...

- Och, nie denerwuj się, mój drogi. Masz chyba najoryginalniejszy strój!

- Nienawidzę świąt. Nienawidzę karnawału! Nigdy więcej świąt! Żadnych!

- Severusie?

- Co?!

- Jeszcze będą Walentynki.

- ...

- Ha, trzy do dwóch!





Walentynkowe dowcipy



Jako, ze dostęp do internetu mam ograniczony, a dzisiaj wyjątkowo sie dorwałam, stworzyłam kolejną część z serii "(Nie)wesołe święta z Severusem". Wiem, ze Walentynki przypadaja dopiero za sześć dni, ale wtedy niajk mogłabym dorwać się do klawiatury. Więc enjoy i smacznego!



- Szczerze mówiąc, boję się jutrzejszego dnia.

- Czemu, Minerwo?

- Cóż, po karnawale musiałam unikać Severusa przez wiele dni. W końcu, jak sam powiedział, zbezcześciłam jego kawę.

- Och, nie obawiaj się. Jestem pewna, że w Walentynki Severus nie opuści swoich kwater, nawet, gdyby bombardowano Hogwart. Brzydzi się różu i wszystkich jego odcieni.

- Tak, to prawda, ale przez wiele dni patrzył na mnie tak… Dziwnie.

- Znaczy się, jak?

- Tak, jak patrzył na Harry’ego Pottera, gdy miał zamiar wlepić mu porządny szlaban. Wprawdzie jestem doświadczoną nauczycielką, pracuję tu dłużej niż on, ale obawiam się…

- Nie masz ku temu powodów, Minerwo. Zapewniam cię, że Severus nie ma zamiaru celebrować Walentynek, ani robić ci przykrych kawałów. Oprócz tej soli w twojej szklance z herbatą.

- Nie przypominaj mi o tym. Myślałam, że mnie skręci. Ale odegram się!

- O Merlinie…


Miejsce mroczne, zimne i puste, zamieszkiwane przez równie mroczną, zimną i niewiadomo czy pustą istotę – czyli inaczej lochy.


- Tego, kto wymyślił Walentynki, powinno się spalić na stosie, albo dać mu Eliksir Nieśmiertelności i przedstawić mnie. Durne, komercyjne święto.

- Znowu mówisz sam do siebie, Severusie?

- Albus! Salazarze syczący, nie przestraszyłem się tak od momentu, gdy któryś z nauczycieli zażartował, ze Potter mógłby być moim synem. Wciąż dostaję drgawek na samo wspomnienie.

- Przestraszyłem cię? Wybacz, nie miałem zamiaru. Jako że jesteś szpiegiem, myślałem, że jesteś przygotowany na wszystko.

- Nie na Pottera jako mojego syna. Ale co cię do mnie sprowadza? Jeżeli chcesz, żebym stroił szkołę z innymi, to najlepiej wyjdź i zamknij ten pomysł w jakieś szafce na klucz. Karnawał ledwo przeżyłem, Walentynki to cios poniżej pasa.

- Mój drogi, wiem ile nerwów kosztują cię te wszystkie święta, a Walentynek mógłbyś pewnie nie przeżyć, ale martwi mnie jedno. Mianowicie: czy masz jakiś, choćby najmniejszy, prezent dla panny Granger? Wiesz, z reguły na Walentynki daje się osobie, którą się lubi, jakiś drobny podarek.

- A nie wystarczy pamięć? W moim przypadku to prezent droższy niż wszystkie klejnoty tego świata.

- Severusie, doprawdy…

- No dobrze, dobrze! Jeżeli dasz mi spokój, to może coś wymyślę. Nic wielkiego, oczywiście. Nie jestem stworzony do obchodzenia takich idiotycznych świąt.


Pokój nauczycielski – różowo – czerwony z jednym tylko czarnym akcentem.


- Brak filiżanek w lochach to nie przypadek. Ja ZAWSZE mam zapasowe filiżanki do kawy. Salazarze, co oni tu porobili?! Róż…

- Severusie!

- Ktoś nie lubi mnie tam u góry… Czemu zresztą nie muszę się dziwić. Tak, Hermiono?

- Wiesz, spotkałam po drodze Albusa, który powiedział, że spotkam cię tu. Co zresztą jest dziwne, bo zapowiedziałeś, że nie wyjdziesz ze swoich kwater.

- Taki też mam zamiar, ale Walentynki są dopiero jutro.

- Tak, dlatego chciałabym coś ci dać.

- Jeżeli to coś związane z…

- Nie, nie! Och, oczywiście, że nie! Mam tu dla ciebie jedną z najlepszych kaw, jakie wyprodukowano. Dostałam ją od przyjaciół rodziców, którzy mieszkają w Meksyku. Jest mocna i od razu stawia na nogi. Poza tym, mam tu też kubek, który ci się spodoba.

- Hm, czarny kubek z napisem „Nie dotykać, grozi pogryzieniem przez właściciela”. Interesujące. Dopilnuj, żeby Minerwa przypadkowo go dotknęła, dobrze? Będę miał przynajmniej pretekst, żeby coś jej zrobić.

- Severusie, doprawdy nie rozumiem, po co roztrząsasz tę sprawę z kawą? To było wieki temu, możemy już o tym zapomnieć. Zresztą, czy dzisiejsze śniadanie nie było dosyć satysfakcjonujące dla ciebie?

- Mówisz o tej soli w szklance herbaty? To przypadek.

- Tak samo jak wywieszka „Jestem chora na groszopryszczkę, nie ma mnie” na drzwiach jej kwater?

- Ona kupiła spray na nietoperze i podrzuciła do moich komnat.

- Och, co za dziecinada! Niby dwoje doświadczonych nauczycieli, a zachowują się jak dzieci! Może ty rzeczywiście lepiej jutro nie wychodź ze swoich kwater? Przynajmniej nie będę musiała patrzeć na te wasze durne zawody, w tym, kto zrobi drugiemu najżałośniejszy kawał!

- To nie są kawały! To jest wojna! Ech, i zostałem sam pośród różowych serduszek. Wrr, wracam do siebie!


Kwatera profesor transmutacji, która pochylona nad pergaminem skrobie coś zawzięcie pawim piórem. Na twarzy ma satysfakcjonujący uśmiech.


- A to za dzisiejszą sól!



Walentynki. Jedyny dzień, którego Severus Snape boi się i równocześnie nienawidzi ponad wszystko. Korytarze we wszystkich odcieniach różu i czerwieni oraz rozweselony Albus Dumbledore w towarzystwie małych amorków.


- Moi drodzy, skrzydlaci przyjaciele! Waszym niezwykle ważnym zadaniem jest rozesłanie wszystkich miłosnych listów! Nie pomylcie adresatów!

- Albusie?

- Och, witaj Minerwo! Czy dostałaś może paczkę dropsów poziomkowych? Są także truskawkowe i malinowe! Wszystkie w odcieniach różu lub czerwieni!

- Tak, dostałam i bardzo ci dziękuję, ale…

- O! Skąd wiedziałaś, że to ode mnie? Na Merlina, a chciałem być anonimowy!

- …

- Ale chyba chciałaś mnie o coś zapytać, prawda?

- Tak, widziałeś może Severusa?

- Przecież wiesz, ze nie opuszcza swoich kwater, a ja obiecałem nie nalegać.

- Tak, tylko…


Tymczasem lochami wstrząsnął przeraźliwy ryk. Severus Snape siedział blady jak ściana i wpatrywał się w list, który przed chwilą znalazł na swoim biurku.


- Och, Merlinie! Czym sobie na to zasłużyłem?! Nie dałem szlabanu tego dnia, bo wczoraj rozdałem chyba z dziesięć, ale to się nie liczy, bo miałem do tego prawo. Ale TO?!

- Severusie? Przypadkiem usłyszałem twój wielce zaniepokojony głos. Czy coś się stało?

- O! Albusie, wejdź, hasło brzmi „Komercyjnym świętom stop”. Popatrz tylko na to!

- Dostałeś list miłosny? Moje gratulacje!

- Nie gratuluj mi, tylko go najpierw przeczytaj!

- Hm, dobrze. Drogi Severusie. Jestem bardzo nieśmiała, ale to wyjątkowy dzień, wiec postanowiłam Ci to wyznać. Kocham Cię całym sercem, rosiczko ty moja. Jesteś obiektem mojego pożądania, niczym rzadkie tulipany trójpalczaste. Pachniesz niczym tentakula, gdy chce zwabić małego motylka. Ja mogę być Twoim motylem, kwiatuszku czarny Ty mój.

Kocham Cię!


- To.Jest.Straszne!

- Nie ma podpisu.

- Nie obchodzi mnie podpis! A zresztą, kto w tej szkole jest wielkim fanem zielarstwa?

- Neville Longbottom?

- …

- Ach! Chodzi ci o Pomonę!

- Oczywiście, że o nią! Od dawna zachowywała się jakoś dziwnie. Nie podejrzewałem jednak, że dojdzie do czegoś takiego.

- Nie masz pewności, że to ona.

- Taa? To ja się postaram to wszystko wyjaśnić. Nawet kosztem przejścia przez ten, ten…

- Różowy korytarz?

- Ych, dokładnie.


Szklarnia numer trzy. Pomona Sprout szykuje się do wyjścia, jednak przedtem dogląda swoich podopiecznych.


- Sprout!

- Helgo najmilsza! Snape, przestraszyłeś mnie? I popatrz na tę biedną tentakulę!

- Nie obchodzą mnie te twoje chwasty!

- Wypraszam sobie! Ty sam jesteś chwastem!

- Czyli już nie twoją kochaną rosiczką?

- Co? O czym ty mówisz? Och, to pewnie przez opary tentakuli. Człowiek czasami zachowuje się po nich dziwnie.

- I pisze listy miłosne, w których nazywa mnie swoją rosiczką?

- Co ty z tą rosiczką, Snape?!

- Napisałaś mi list miłosny, w którym nazywasz mnie swoją rosiczką i jakimś tam tulipanem, kobieto! Oto dowód!

- A to ci dopiero! A co to za nieuk pisał? Tulipany trójpalczaste? A co to?

- Czyli to nie ty?

- Oczywiście, że nie ja. Ja nie mam tak ładnego pisma. O, popatrz na przykład na to „y”. Z takim zawijasem to pisze tylko Minerwa.

- Co? Mi… Mine… MINERWA!?


Wielka sala. Uczniowie zarumienieni i szczęśliwi odczytują swoje listy miłosne, chichocząc i trącając się łokciami. Tymczasem przy stole nauczycielskim…


- Ojej, jakie to miłe z twojej strony, Hagridzie.

- Nie ma sprawy, profesor McGonagall. To najlepsze futro z hipogryfów grzywiastych, jakie udało mi się zdobyć.

- Profesorze Flitwick, ależ nie trzeba było, och!

- Ups! Przepraszam. Zawsze miałem problemy z Zaklęciem Perfumującym.

- Moje oczy!

- Czy to nie Prawie Bezgłowy Nick i Szara Dama?

- Tak, ale ostatnio chyba woli przesiadywać u Grubego Mnicha.

- A co z Krwawym Baronem?

- Ugania się za Irytkiem.

- W jakim sensie?

- W normalnym!


- Albusie, byłeś u Severusa?

- Byłem.

- I?

- Co „i”?

- Dostał coś?

- Owszem, list.

- I?

- Cóż, nie był zbyt zadowolony.

- Rozumiem.

- Minerwo?

- Tak?

- Czemu cię to interesuje?

- Ach, tak tylko pytałam.



Lochy. Zdolny Mistrz Eliksirów pracuje jednocześnie nad prezentem dla Hermiony i planuje zemstę na Minerwie.


- Co by tu…?

- Severusie?

- Wrrr. Tak, Hermiono?

- Mogę wejść?

- Nie.

- Czemu?

- Bo akurat przebywam z moją kochanką i nie życzę sobie, by mi przeszkadzano.

- …

- Hermiono, po prostu, pracuję.

- Nie wyjdziesz nawet na minutkę? Zabawa się rozkręciła.

- Nie wyjdę nawet na sekundę.

- Severusie, bo na życzenie Albusa przyleciał tu jeden z amorków, i chce zaśpiewać ci coś…

- To nie była zbyt dobra zachęta. Chociaż… Masz ze sobą Amora?

- Tak, jest tu.

- Wpuść go, ale jeżeli zacznie śpiewać, potraktuję go Avadą.

- Po co ci Amor?

- Nie pytaj, tylko daj go tu.


Wielka sala. Stół nauczycielski.


- No, a wtedy przyszedł jakiś uczeń, by życzyć mi zdrowia w groszopryszczce i…

- Droga pani, list dla ciebie.

- Poczta? Teraz? Myślałam, że listy rozdawali wcześniej.

- Najwyraźniej jeden z amorków się zagubił. Doprawdy, roztrzepane stworzonka…

- Ja… To…

- Wszystko w porządku, pani psor?

- T…tak, Hagridzie.

- Pomóc w czymś?

- Nie! To znaczy, nie dziękuję.



Lochy.


- Severusie?

- Mhm?

- Nad czym pracowałeś?

- W sumie, to pracowałem nad prezentem, ale nie wyszedł mi. Nie jestem dobry w dawaniu upominków.

- Nie musisz. Ważne, że pamiętałeś.

- O tak. Powiedz to Albusowi. Jeszcze tylko jeden prezent mógłby mnie baaardzo zadowolić.

- Taaak? Co takiego?

- Mina Minerwy. Teraz, w tej chwili.

- ?


Tymczasem w kwaterach profesor transmutacji.


- Mam nadzieję, że Ty kochasz mnie tak samo, jak ja Ciebie, hipogryfico Ty moja.


Kocham i ściskam jak kałamarnica. Hagrid.



Koniec. (?)





Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Anderson Caroline Nie tylko w święta Harlequin Medical 295
Anderson Caroline Nie tylko w swieta
Jak nie przytyć w święta Bożego Narodzenia
DLACZEGO ŚWIADKOWIE JEHOWY NIE WIERZĄ W TRÓJCĘ ŚWIĘTĄ
Święta Bożego Narodzenia nie wszędzie wyglądają tak samo jak, Pomysły na prace plastyczne
XXX. Nie jestem godzien, teologia, MSZA ŚWIĘTA
CZY SOBÓR W NICEI (325) WPROWADZIŁ CZY NIE WPROWADZIŁ TRÓJCĘ ŚWIĘTĄ
110 Co tam u Janielskich Jeszcze nie święta, ale listopad 2017
Nie miały aniołki choinki na święta
Czyli święta nie są takie złe
Wesołego jajka oj to nie ta bajka
Nie tylko od święta
02 Boża radość Ne MSZA ŚWIĘTAid 3583 ppt
Święta krew Jezusa
1 Nie będziesz miał cudzych bogów przede Mną