Ptasiński Gomułka u szczytu powodzenia

Jan Ptasiński


Drugi zwrot

Gomułka u szczytu powodzenia


Warszawa : Krajowa Agencja Wydawnicza, 1988.

! .,<&

Biblioteka Uniwersytecka w Warszawie

II IIIIIIIIIIIMI'"'*111"1"1""1"" •"

Krajowa Agencja Wydawnicza • Warszawa

(jromuiKa na womusci




598943


v




W marcu 1953 r. umiera Józef Stalin. W lipcu 1953 r. zostaje pozba­wiony wszystkich stanowisk i aresztowany Ławrientij Beria - jeden z czterech działaczy KPZR (Mołotow, Malenkow, Kaganowicz, Beria), którzy po śmierci Stalina stanowili kolegialne kierownictwo KPZR i ZSRR. Wkrótce potem ogłoszono komunikat o zwolnieniu z aresztu leka­rzy kremlowskich, zatrzymanych pod zarzutem spowodowania lub przyspieszenia śmierci niektórych działaczy radzieckich, pozostających pod ich opieką. Biuro Polityczne KC PZPR powołuje zespół roboczy pod kierownictwem Antoniego Alstera, któremu powierzono opracowanie projektu uchwały Biura Politycznego o kontroli partyjnej nad działalno­ścią aparatu bezpieczeństwa. (Niestety, uchwała ta, której byłem auto­rem wespół z Julianem Andrzejewskim, z nie zrozumiałych dla mnie przyczyn nie została podjęta. Egzemplarz projektu zachował się w moich zbiorach). W grudniu 1953 r., wykorzystując swój pobyt służbowy w Ber­linie, ucieka na Zachód Józef Światło, oddając się pod opiekuńcze skrzy­dła amerykańskiego wywiadu. W Ministerstwie Bezpieczeństwa Publi­cznego nikt nie przypuszcza, że Światło okaże się zwykłym łajdakiem i zdrajcą. Ci, którzy go znali, przekonani byli, że został porwany. W poło­wie 1954 r. pojawiają się w kraju ulotki pod zagadkowym tytułem „Kon­spiracja przeciw narodowi", autorstwa Józefa Mirskiego. Nikt w Mini­sterstwie Bezpieczeństwa Publicznego nie wie, że pod takim nazwiskiem wyjechał do Berlina Światło. Wiosną 1954 r. zaczyna się rozwijać - zwa­na później „odwilżową" - krytyka dotychczasowej działalności partii i władzy, która oprócz słusznych pretensji, zawiera spory ładunek dema­gogii, nie mówiąc już o nie ukrywanych atakach przeciwko socjalizmo­wi. Prasa partyjna zachowuje raczej neutralne stanowisko, część zaś pu­blicystów partyjnych, zwłaszcza z tygodników społeczno-politycznych, poddaje się ogólnej presji. W sierpniu 1954 r. delegacja KC PZPR z Bole­sławem Bierutem bawi z wizytą w Chińskiej Republice Ludowej. Pozo­stali członkowie kierownictwa partyjnego z wyjątkiem Hilarego Minca przebywają na urlopach.

Pewnego dnia wraz z Romanem Romkowskim, zastępującym w cza­sie urlopu Stanisława Radkiewicza, zostaliśmy wezwani w sprawach służbowych do Minca. W czasie rozmowy Minc nieoczekiwanie zapytał Romkowskiego: Czy nie sądzisz, że autorem ulotek rozrzucanych nad krajem może być Światło? - Romkowski z całą stanowczością zaprze-

._ ~^x. iwmc po namyśle powiedział:

, 0^y ^ w ulotce podniesiona została sprawa, o której wie tylko kilka osób. (Wówczas nie miałem pojęcia, co to mogła być za sprawa. Po­nieważ Romkowski milczał, nie dopytywałem się). Upłynęło może pół godziny po wyjściu od Minca - omawialiśmy w gabinecie Romkowski ego różne sprawy bieżące - gdy zadzwonił telefon. Po twarzy Romkowski ego można było się zorientować, że otrzymał hiobową wieść. Szybko zwolnił uczestników narady, a gdy zostaliśmy we trójkę (Konrad Świetlik, Rom­kowski i ja), oznajmił: Dzwonił Minc. Przed mikrofonami Radia „Wolna Europa" występuje Światło. Zagadka sama rozwiązała się.

W październiku 1954 r. sprawa sytuacji w Ministerstwie Bezpieczeń­
stwa Publicznego po dezercji Światły stanęła na posiedzeniu Biura Poli­
tycznego. Zaproszeni zostali na posiedzenie również wszyscy czterej wi­
ceministrowie Bezpieczeństwa Publicznego (Mieczysław Mietkowski,
Romkowski, Świetlik i ja). Sprawę przedstawił Radkiewicz, po czym za­
brał głos Romkowski, który nadzorował działalność X Departamentu, w
tym także ppłk. Światły. Bierut zaprosił również do dyskusji pozostałych
wiceministrów. Występowali w kolejności określonej stażem pracy w
tym resorcie. Zabrałem głos ostatni (dopiero ponad półtora roku praco­
wałem w tym resorcie) i „oberwałem" od Bieruta, gdyż już na wstępie
jako praprzyczynę zła wymieniłem powołanie X Departamentu „do czu­
wania " nad czystością partii. Członkowie BP w naszej obecności się nie
wypowiadali, jedynie Bierut wystąpił z dłuższym przemówieniem. Roz­
winął tezę o zaostrzającej się walce klasowej i wynikającym z niej obo­
wiązku czujności, zauważył, że prowokacja, najbardziej jadowita broń,
nie jest ani nową, ani rzadko spotykaną metodą walki z ruchem rewolu­
cyjnym. Sięgnął do przykładów prowokacji (Azef, Malinowski), przypo­
mniał, że nici prowokacji sięgały do kierownictwa KPP. Światło został
uznany za jednego z takich prowokatorów i agentów, któremu tak długo
udało się grasować w MBP. W drugiej części swego przemówienia Bierut
nie omieszkał stwierdzić, że miały miejsca w pracy aparatu bezpieczeń­
stwa fakty wymuszania zeznań, a przyznanie się do winy traktowano
jako dowód stanowiący podstawę oskarżenia. Fakty te, znane Romkow-
skiemu, były przed kierownictwem partii ukrywane (Romkowski nadzo­
rował działalność aparatu śledczego służby bezpieczeństwa). Bierut za­
lecał wyciągnięcie wszelkich wniosków ze sprawy Berii, a także zwięk­
szenia kontroli ze strony partii nad działalnością aparatu bezpieczeńst­
wa. Przedstawił także wnioski Biura Politycznego (sądzić należy, że we
własnym gronie wcześniej, wstępnie BP wnioski te rozważało), które
sprowadzały się do: 1. Reorganizacji MBP-powołania dwóch odrębnych
resortów; 2. Przyjęcia zasady kolegialności w pracy kierownictwa resor­
tu bezpieczeństwa; 3. Zwrócenia uwagi na jakość pracy, w tym podjęcie
ostrej walki z łamaniem praworządności; 4. Zwiększenia kontroli
instancji partyjnych nad pracą aparatu bezpieczeństwa i 5. Odwołania
Romkowskiego ze stanowiska wiceministra i skierowanie sprawy płk.
Anatola Fejgina, dyrektora X Departamentu, i płk. Józefa Różańskiego,
dyrektora Departamentu Śledczego, do CKKP. »i
6

l (J W O LV^kJiJLt; ł-J-L Ł,J |_/VJiJ.AXl.X^J.J.J.V- W J VAfc*.J_ ijł^ii ŁJJ_Ł/f-l.L.jt* ŁJŁiV-iJW^l_/J.Ałił^ UJ UV-H^ŁV-J J.

w aparacie bezpieczeństwa, jest niezbędne dla ukazania roli i znaczenia narady listopadowej (29-30 listopada) aktywu centralnego PZPR, która odbyła się miesiąc po wspomnianym posiedzeniu Biura Politycznego. Była to pierwsza narada, w jakiej uczestniczyłem, gdzie w ostrej, burzli-wej dyskusji padały słowa krytyki pod adresem działalności Biura Poli­tycznego, Sekretariatu KC, rządu i Sejmu. Bierut, który tak jak każdy z nas nie uwielbiał krytyki, zmuszony był przyznać, że choć była ostra, to iednak sprawiedliwa. Dodał też, że Biuro Polityczne przyszło na naradę z samokrytyką swojej działalności. Rozpoczynając dwudniową dyskusję (dwa dni po południu do późnej nocy) Bierut poinformował zebranych o reorganizacji aparatu bezpieczeństwa, o aresztowaniu Romkowskiego i wniosku na najbliższe plenum KC o usunięcie go z KC i wykluczenie z partii, o wykluczeniu z partii Fejgina i Różańskiego, a także skierowaniu sprawy tego ostatniego na drogę postępowania sądowego. Bierut zapo­wiedział, że powołany zostanie Komitet do Spraw Bezpieczeństwa Pu­blicznego, działający na zasadzie kolegialnie podejmowanych decyzji, oraz utworzone zostanie Ministerstwo Spraw Wewnętrznych. Bierut nie ukrywał, że w pracy niektórych ogniw aparatu bezpieczeństwa dopusz­czono się poważnych naruszeń praworządności, że w wyniku niedozwo­lonych metod śledztwa doszło do zagmatwania wielu spraw, a w rezulta­cie do aresztowania niewinnych ludzi. Dopatrywał się w tych działa­niach głównie wpływu beriowszczyzny, choć przyznał, że powołanie De­partamentu X było decyzją niesłuszną i kolidującą z zasadami leninow­skimi. Bierut przyznał też, że zasada kolegialności nie była przestrzega­na w pracy najwyższych instancji partyjnych, od Biura Politycznego po­czynając, że członkowie KC nie byli należycie informowani, plenarne posiedzenia KC zwoływane były rzadko, a ich przebieg był deklaratyw­ny. Z krytyczną oceną spotkała się praca rządu. Tezy do dyskusji były za­chęcające.

W sposób, jak wolno przypuszczać, nie oczekiwany przez kierownic­two partyjne od razu, od pierwszego już mówcy wypłynęła sprawa Wła­dysława Gomułki. Wiktor Kłosiewicz postawił znak zapytania nad słu­sznością zarzutów wysuwanych przeciwko Gomułce. W dalszej dyskusji znalazło się kilku mówców, którzy w formie pytań podnosili sprawę Go­mułki, żądając oczywiście wyjaśnień. Jerzy Tepicht zapytał: Jak wyglą­da sprawa z odchyleniem prawicowonacjonalistycznym? Artur Stare-wicz skonstatował: Ludzie zadaj ą pytania o gomułkowszczyznę - j ak od­powiadać? Julian Finkelsztein również wprost zapytał: Co się dzieje z Gomułką?

Zauważyłem na wstępie, że sprawa Gomułki pojawiła się dla kierow­nictwa w sposób nieoczekiwany, gdyż żaden z członków Biura Politycz­nego (a zabierali głos Jakub Berman, Minc, Edward Ochab, Radkiewicz) jak również podsumowujący debatę Bierut do tych pytań i uwag w ogóle się nie ustosunkowali. Sprawa Gomułki została jednak postawiona. I nie można było przejść nad nią do porządku. Warto chyba odnotować odoso­bniony głos Józefa Kowalskiego. Kowalski zauważył, że szereg złych na­wyków gomułkowszczyzny nie zostało dotąd usuniętych. Nikt jednak do

_. .. ~.. ^ao ^rumuiKa powiedział, wydobył z siebie Dwo, rakowski: „Zapewne już więcej komunistów nie będziecie sadzać?" Ty]^ tylko dowiedzieliśmy się od Dworakowskiego, po czym szef bezpieczeĄ, stwa udał się z relacją do Bieruta. Z późniejszego listu Gomułki, skiero, wanego 9 kwietnia 1956 r. do Józefa Cyrankiewicza, premiera rządu, (ro, zesłanego członkom KC do wiadomości) wynika, że Gomułka zapyta) Dworakowskiego o przyczynę aresztowania, na co Dworakowski odpo, wiedział: „Wymagały tego interesy państwa".

O zwolnieniu Gomułki z więzienia nie została poinformowana anj opinia publiczna, ani rzesze partyjne. Wiadomość ta rozchodziła si^ wśród aktywu partyjnego — jak to się mówi - z ust do ust. Warto tu przy, pomnieć, że w tym czasie trwały przygotowania do III Plenum KC PZPR. Gdy w styczniu 1955 r. zebrali się członkowie KC na kolejne trzecie posiedzenie, ogromna większość spośród nich wiedziała już, że Gomułka przebywa na wolności. W referacie Bierut podkreślił znaczenie ostatnich narad aktywu partyjnego (miał głównie na myśli naradę listopadową) vr ujawnieniu niedomagań w życiu partii i w działalności organów pań­stwowych. I sekretarz uznał, że nadszedł czas, aby zostały rozszerzone funkcje wychowawcze państwa, chociaż nie omieszkał zauważyć, że opór wroga klasowego może się zmniejszać lub zwiększać. To stwierdze­nie odniósł w zasadzie do organów bezpieczeństwa, które jego zdaniem nie dostrzegały w porę zachodzących zmian. Przyznał, że decyzja o po­wołaniu Departamentu X była decyzją błędną. Poinformował o dotkli­wych wypaczeniach w działalności organów Informacji WP. Bierut po­wiadomił plenum KC o zniesieniu izolacji Gomułki, lecz zastrzegł, że fakt ten nie zmienia stosunku do gomułkowszczyzny.

Dyskusja na tym plenarnym posiedzeniu KC skupiła się wokół odpo­wiedzialności za wypaczenia w pracy organów bezpieczeństwa, ściślej mówiąc w działalności Departamentu X. Personalnie dotyczyło to tak Radkiewicza, jak i Bermana. Przemówienie Radkiewicza, podobnie jak na naradzie listopadowej w 1954 r., nie zostało dobrze przyjęte. Kłosie-wicz wyraził zdziwienie, dlaczego Radkiewicz mianowany został mini­strem Państwowych Gospodarstw Rolnych, a Starewicz ze Staszewskim domagali się usunięcia go z Biura Politycznego. Jerzy Albrecht dodał do tego, że Radkiewicz nie chciał dostrzegać złych rzeczy. W obronie Rad­kiewicza z uwagi na jego zasługi zabrali głos Ochab i Franciszek Jóź-wiak. Na tymże plenum KC dłuższe przemówienie wygłosił Berman. To, co się stało, określił alegorycznie: „ból, gorycz, wstyd", co należało rozu­mieć, że w takim znajduje się stanie ducha. Postawa Bermana spotkała się z ostrym atakiem wielu członków KC. Kłosiewicz nawiązując także do wystąpienia Bermana na naradzie listopadowej uznał, że złożona przez niego samokrytyka może stanowić wzór, jakiej nie należy składać, wszystko bowiem starał się „zwalać" na beriowszczyznę. Berman w swoim wystąpieniu na plenum wprawdzie przyjmował odpowiedzial­ność na siebie, lecz, jak oświadczył, wszyscy poczuwamy się do odpowie­dzialności (miał wyraźnie na myśli członków Biura Politycznego). Po­twierdził to Ochab dodając, że Berman odpowiada na równi z innymi 10

ji Bezpieczeństwa Biura Politycznego, lecz przyznał, iż jej działal-ść była niekonsekwentna i nieskuteczna. Prosił, aby nie zapomnieć o snlocie „węzłów trudnych do rozsupłania". Bodajże tylko Władysław Matwin podjął się obrony Bermana, gdyż większość zabierających głos krytycznie ustosunkowała się do jego działalności, a Julian Kole stwier­dził nawet, że Berman nie dopuszczał do żadnej krytyki.

Sprawy Gomułki nie podnoszono wprost w dyskusji na III Plenum KC choć w zasadzie zaważyła ona na treści wielu wypowiedzi. Kłosie­wicz nie bez przyczyny przypomniał aluzyjnie samokrytykę członków Biura Politycznego KC PPR w sierpniu-wrześniu 1948 r., co spotkało się z repliką Ochaba, że niesłusznie powraca do plenum KC PPR z 1948 r. Nikt z członków Biura Politycznego ani Sekretariatu KC, choć przema­wiało kilku, nie nawiązał ani nawet nie wspomniał o sprawie Gomułki. Podobnie Bierut w podsumowaniu pominął ją dyskretnym milczeniem. A sprawa Gomułki już w tym czasie coraz głębiej i mocniej drążyła patię, coraz natarczywiej stawiane były pytania: Co z Gomułka? A kierow­nictwo partii nadal nie zdecydowało się na opublikowanie komunikatu o zwolnieniu Gomułki.

Dyskusja na III Plenum KC nie ograniczała się oczywiście tylko do wypaczeń w pracy organów bezpieczeństwa. W referacie Bieruta znala­zło się wiele uwag dotyczących sytuacji gospodarczej kraju, co zostało podjęte w dyskusji głównie przez członków KC, pracujących w gospo­darce narodowej. Mówiono o nowej roli banku (Tadeusz Ditrich), o wza­jemnych relacjach podstawowych wskaźników ekonomicznych (Ta­deusz Gede), niskich zarobkach (Leon Wudzki), wykorzystaniu czasu pra­cy (Julian Tokarski). Przeplatały się także sprawy przestrzegania zasad demokracji w partii, rozwoju krytyki i samokrytyki, stosunku partia — masy. Bierut w podsumowaniu mówił o przełomowym znaczeniu III Ple­num KC, zwracając uwagę na swobodny klimat dyskusji. Uznał krytycz­ne uwagi, zwłaszcza w odniesieniu do sytuacji gospodarczej, za słuszne, choć, jak zauważył, zbyt wiele ich nie było. Poskromił Rumińskiego i Mieczysława Popielą, w przemówieniu których dopatrzył się prób prze­ciwstawienia KC swemu Biuru Politycznemu. Przestrzegł przed próbą koncentrowania krytyki na jednym z członków BP, ponieważ narusza to jedność Biura Politycznego (miał wyraźnie na myśli Bermana), zwłasz­cza kiedy wróg wzmaga ataki przeciw kierownictwu partii. I sekretarz podkreślił, że sprawą najważniejszą jest dziś zachowanie jedności partii. Zwrócił się z apelem do członków KC, aby w działalności swojej osłaniali autorytet kierownictwa partii. Nietrudno jest, zwłaszcza dziś, skonsta­tować, że poczucie winy za losy Gomułki, którego postać coraz bardziej poczynała się wyłaniać z zapomnienia, było przyczyną tego apelu.

Niewątpliwie uznać należy, że III Plenum KC miało przełomowe zna­czenie dla partii. Wprawdzie nie było tak ostrej, dynamicznej i otwartej dyskusji jak na naradzie listopadowej, niemniej jednak najwyższa in­stancja partyjna usankcjonowała to, co było plonem narady listopado­wej- Jego przełomowe znaczenie polega na tym, że: 1. przypomniało ono Partii i jej kierownictwu o konieczności przestrzegania leninowskich za­li

SKYicf JJł

ii; 2- zapocz.tko^ partii, JJ


Państwowego, szczSS Wzakresie sterowani • ,' dokonano kryty^

Uwolnienie Gomułki w grudniu 1954 r. było, jak sądzę, nieoficjalnym rzyznaniem się kierownictwa partii do popełnienia strasznej pomyłki /obec niedawnego jeszcze sekretarza generalnego partii, oskarżonego o yrogą i dywersyjną działalność. Niezależnie od intencji ówczesnego kie-•ownictwa partyjnego zrobiono pierwszy krok na drodze rehabilitacji Gomułki i jego powrotu na scenę polityczną. Z uwagi jednak na to, że większość członków ówczesnego Biura Politycznego KC PZPR była za­angażowana w rozprawę z Gomułką w latach 1948-1949, tak przynaj­mniej wynikało z moich obserwacji, nie starczyło już odwagi na zrewido­wanie politycznych oskarżeń wobec niego. Bierut miał niewątpliwie ugruntowaną pozycję w partii, toteż wszelki proces oczyszczania Go­mułki z zarzutów, narzucany przez rozwój sytuacji, był skutecznie tono­wany. W partii utrzymywana była przez cały 1955 r. wspomniana formu­ła o gomułkowszczyźnie, ujęta w referacie Bieruta na III Plenum KC PZPR w styczniu 1955 r. Trzeba tu koniecznie zauważyć, że Marian Spy-chalski nadal przebywał w więzieniu. Wszelkie wnioski, w tym także ge­neralnego prokuratora, o braku podstaw do dalszego przetrzymywania Spychalskiego w areszcie, były przez Bieruta oddalane. Przeciwko Spy-chalskiemu przygotowywany był akt oskarżenia. Spychalski, jak wiado­mo, został zwolniony z więzienia dopiero po śmierci Bieruta. Tragiczne to sprawy, lecz w obliczu prawdy trudno jest o tym milczeć. Sądzić nale­ży, że Bierut poszukiwał dróg wyjścia z zagmatwanej sytuacji, której był jednym ze współtwórców.

W lutym 1956 r. delegacja PZPR z Bierutem na czele wyjechała na XX Zjazd KPZR. I sekretarz nie był jeszcze całkiem zdrów po przebytym za­paleniu płuc. Widać to było po jego twarzy, kiedy żegnaliśmy delegację wyjeżdżającą do Moskwy z Dworca Głównego. W JVtoskwie Bierut za­chorował na grypę z zapaleniem płuc. Referat Nikity Chruszczowa o na­stępstwach kultu Stalina, wygłoszony na zamkniętej sesji zjazdu, musiał go poruszyć do żywego. Delegacja powróciła do kraju bez Bieruta. Pozo­stał z nim w Moskwie dyrektor Departamentu Ochrony Rządu Komitetu do Spraw Bezpieczeństwa płk Ferdynand Grzybowski. Codziennie mel­dował on Alsterowi, I zastępcy przewodniczącego Komitetu ds. Bezpie­czeństwa, o stanie zdrowia i samopoczuciu I sekretarza. Początkowo nie °yło niepokojących wieści. Rekonwalescencja przebiegała normalnie. Nieoczekiwanie 1 1 marca wystąpiły u Bieruta dolegliwości krążeniowe

13

lekai- ażt>

Zał

ęd


7? » w c^"* J SefefeJcPP określił jako wynik represji stosowanych na ślepo. Powra-W7'~ stfże do sprawy zbyt powolnego tempa realizacji uchwał III Ple->R (Berman), potrzeby analogicznego plenarnego posiedze-_. gospodarki narodowej (Morawski). Były także próby dywa-rozlicznymi wnioskami, jakie powinny być wyciągnięte ze byłyby przydatne w działalności naszej partii. Po ji na temat problematyki podjętej przez XX Zjazd się ożywiona dyskusja, która przypomniała przebieg w listopadzie 1954 r. Oczywiście dominowały w niej łące problemy partii i kraju. Sprawa Gomułki

73

t/


0 nast cha •ch

*ych ^fl


Syt^ttka'^iiach

JWiu Dr^_ ~-"^atyad.zk-


7a&*,


'


-"i/ainęła"naniej w takim kontekście jak na naradzie listopadowej, choć Jedna~etle podnoszonej problematyki można się było spodziewać, iż po-3 Rc fip; już wkrótce w jeszcze ostrzejszej formie. Nie było to zresztą tylko odczucie. Roman Werfel obawiając się fermentu w partii, jakiego do Waffi było oczekiwać w związku z XX Zjazdem KPZR, radził brać to (2ttiarca jfko w swoje ręce", a szczególnie problem gomułkowszczyzny, aby " '• 7,folować rozwój sytuacji. Marian Rybicki przedstawił opinię szero-~ 'rzesz aktywu partyjnego, skąd coraz głośniej rozlegało się pytanie, ezym polegają błędy i przewinienia Gomułki i Spychalskiego? Znacz-,, Vięcej głosów dotyczyło tym razem osoby Spychałskiego, który prze­pał jeszcze w więzieniu. Zakończenia sprawy Spychalskiego domaga-J ^apiętl • ię Stefan Wierbłowski i Jerzy Albrecht. Dopytywano się, dlaczego .e§o f e/era f cławowi Komarowi i innym niewinnie represjonowanym nie zwróco-

-JedT°J'aU.^tfa £?£<*•


ślił.


er

#aj,


nasz

^°^ułk^?ga ?°spocS'^


J-, - - ""'tr.f/yiat-Ł "~p'51*-l./6łf*l" J ^'^^•'JO^y-/ ' t'-l-V- t* W C*g AJ.C4. LV,l.Jll.Cl I/ AJ.C*J.J.AV/ W CAAAJ.Ł* ^-/J- ^JV-Zj J.ŁJ.*_J-\_f W AJ.J-\-l> W V^ £/(A.J- l/J' JAAV- J_/i V/V^t-O LA

/p f eJ s^Ua • P eJttiui G ^^^ków * ^okratyzacji w partii, głównie poprzez połowiczną, niekonsekwentną , . P^ecity CJ1' Zastrze f° .Sj'e' Jak t 2^hzację uchwał III Plenum KC. Wierbłowski wyraził pogląd, że w kie-' e^ stabiiiz 9.lv^a tej t Sf^ z góry ° 0^*wnictwie partii istnieją obawy, aby proces ten nie poszedł za daleko. ski sv^0/e ra57'J' trójsek+°ra P^on 2e^hgerowano, aby najbliższe plenarne posiedzeniąKC podjęło i rozwinę-Sad kolegiaieksje zi °tyego gg0v^ sprawy będące tematem III Plenum KC. ^u inforrr^0^* PractZd°We 0£r^teii obawy ° konsekwentną realizację uchwał III Plenum KC powstały




legitymacji partyjnych. Eugeniusz Szyr na tle tych spraw vajkazywał na nieufny dotąd stosunek do „dąbrowszczaków". Padło też uwag na temat hamowania przez kierownictwo partyjne procesu okratyzacji w partii, głównie poprzez połowiczną, niekonsekwentną uchwał III Plenum KC. Wierbłowski wyraził pogląd, że w kie-

*£&*

'**ga<iti


akt

tematem III Plenum KC.

a;cr

Obawy o konsekwentną realizację uchwał III Plenum KC powstały

kit


*wS5Pa«:

;«°J958r


ki

<lenia 'Yałilłsiizif,~""lł^'esu biTac^ tyew'"7' m<?zi tT"^cai-in. w związku z łagodnym wyrokiem, na jaki skazano Różańskiego,
<zie w ^Komic^uowej. fo d°tynict^. 9t^partyJer°WBlyrektora Departamentu Śledczego MBP, a także przewlekaniem przy-
łsiei Zi^ntrahyChZylCy refere^' Otłlavrian/ JJ cyran£ar^e/o"ej' tl§otowań do procesu Romkowskiego i Fejgiha. Domagano się zakończe-
Sułsa^i^oneijT^Uni^1 P°^Us2u/ • a żJeźd?i eiV2'cza rf >]akinia wszystkich spraw mniej głośnych, prowadzonych przez Departa-
°S*osS leJ Partii tarUi #ob +neJParti ^pfatyę o< • a°^^oment X, a także przeglądu wydanych już wyroków. Były nawet głosy o
r°zPatrg° w " Trvh0niUnist iczej, p^ . a^u Radczenia K rozważeniu możliwości ogłoszenia amnestii. Równolegle wyrażana była

pn*u lskl


e °' F>


do


z*eckie Olłli- troska, aby krytyka metod działalności aparatu bezpieczeństwa, stoso-

i y


'ols- wanych przez niektóre jego ogniwa, nie osłabiła działalności tego resor­tu, albowiem front walki będzie się teraz rozszerzał. Postulowano po­trzebę obiektywnej oceny działalności tego aparatu.

lary


Zrozumiałe, że dominowała w dyskusji sprawa kultu Stalina, ocena jego roli i działalności w międzynarodowym ruchu komunistycznym. Wspomniałem już, że zebranym nie był znany referat Chruszczowa o na­stępstwach kultu jednostki. Dyskusja w tym zakresie była rozważna i spokojna, w niczym nie przypominała rozhisteryzowanej atmosfery,

15


, a

^ KC PZPR (Berman), potrzeby analogicznego plenarnego posiedzę-



wia


n Sciśle tajną i "- Stwierdz

^U oraz T sekretarzy *

ZapaleUPf- werdzał " W sPra™e stanu zd,
stąpiły powSn (P°Wtórnym) u towarzyS t ' * "P°Przebytym cieżfo

die KPP określił jako wynik represji stosowanym iid ,

także do sprawy zbyt powolnego tempa realizacji uchwał III Ple-

KC PZPR (Berman), potrzeby analogicznego plenarnego posiedzę-

IVV_- J-" V ___'*- _ . /ti„._^______._,\ -D_T1-r- 4-.O.--.-/-* V.Y*AV.X7 r.t7tlTQ_

a naradz e i palące problemy partii i kraju Sprawa Gomułki

szych nf a °Iesła w Bierut SalS JąC' Że przed chwfla w f' 5£ stanęła na niej w takim kontekście jak na naradzie listopadowej choć
któr7 h f f 3Cji ° śmierci Bierut m °Zna' że Ma to iedla L J 8 J świetle podnoszonej problematyki można się było spodziewać, iż po­
kora dotarta do Warszawy ^ (dZWOnił zapewnie do^ uż wkrótce w jeszcze ostrzejszej fo


0ki zad arf B°Iesł

zadzwonł

KC PZPR


tnaada zytywany Zawadzki w zaS ,' na k u przez KPZR zdeov^ Z9Sadzie skonce

**, nie wdając s?e Walki

dużo do myślenia. Z


Walki

. CIęŻkie
zjazdu dlae^a ^wnież w

fH dialektycznej anaSzy aif P" Berman
kojowa droga do socrfa iŁ ^ ?&] SytuacJi- z
Gomuika, który byiz^ol^i przeciw«taw
gospodarki narodowe e,m stabi^acji


SW°Je ^fleks


w

". Zawad7 ąZame dZkl) maJac


^apewne

na


14


6116 pOUUUb^UllCJ pJ.UUJ.<_iiiol^JivJ. -..-i^.^™ ———t ~J~- -j.- - ——

zapewnie doC v X Zjazdu

l już wkrótce w jeszcze ostrzejszej formie. Nie było to zresztą tylko odczucie. Roman Werfel obawiając się fermentu w partii, jakiego można było oczekiwać w związku z XX Zjazdem KPZR, radził brać to

, jaka


aroowe Mn, c rtik o sprawy .

do potrzeby przesSa^ ^^ SW°Je ^fleksS zttn 6g° Systemu J Obawy o konsekwentną realizację uchwał III Plenum KC powstały
ctwa partii z aktywem n Zafad kolegialności pr± ^d°We ^aniczył l m.in. w związku z łagodnym wyrokiem, na jaki skazano Rozanskiego,
dzież innych mechaS,,? Zepływu ^formacji wewn 'f ęZ1 kier°wni- \ dyrektora Departamentu Śledczego MBP, a także przewlekaniem przy-
Poruszane były w dvsk,? Z Zakresu -budo 3 koncze-
wały zagadnienia ekon^' WreIa


^yjnego (2 marca 1956^ »szybko w swoje ręce", a szczególnie problem gomułkowszczyzny, aby
ftelacje złożyli członk kontrolować rozwój sytuacji. Marian Rybicki przedstawił opinię szero-
-tternian, Cyrankiewic °' kic^ rzesz aktywu partyjnego, skąd coraz głośniej rozlegało się pytanie,
nie znany był jes Z' na czym polegają błędy i przewinienia Gomułki i Spychalskiego? Znacz-
nńwnor,ja cnru Cze nie więcej głosów dotyczyło tym razem osoby Spychalskiego, który prze-
Zo~ bywał jeszcze w więzieniu. Zakończenia sprawy Spychalskiego domaga-
— -"«j-ut;_.a . S^ ^ s^ Stefan Wierbłowski i Jerzy Albrecht. Dopytywano się, dlaczego
tekst tego referat ^ Wacławowi Komarowi i innym niewinnie represjonowanym nie zwróco-
)*<-,„„.:_ ragen no ieszcze legitymacji partyjnych. Eugeniusz Szyr na tle tych spraw
Pow" <?° wskazywał na nieufny dotąd stosunek do „dąbrowszczaków". Padło też
Zla^ wiele uwag na temat hamowania przez kierownictwo partyjne procesu
IOSJCO demokratyzacji w partii, głównie poprzez połowiczną, niekonsekwentną
' iakt Z£r°~ realizację uchwał III Plenum KC. Wierbłowski wyraził pogląd, że w kie-
? „* oi?re- rownictwie partii istnieją obawy, aby proces ten nie poszedł za daleko.
Dr_ Ze P°~ Sugerowano, aby najbliższe plenarne posiedzeniąKC podjęło i rozwinę-
p °Pagował ło sprawy będące tematem III Plenum KC.

l • -- -- - -- _T-.

m.in. w związku z. ictguun^iii wjiw^i^*^*, ^„ j— _—______ ^

fPartyjneJ'




dyrektora Departamentu Śledczego MBP, a takae przewlekaniem przy­gotowań do procesu Romkowskiego i Fejgiha. Domagano się zakończe­nia wszystkich spraw mniej głośnych, prowadzonych przez Departa­ment X, a także przeglądu wydanych już wyroków. Były nawet głosy o rozważeniu możliwości ogłoszenia amnestii. Równolegle wyrażana była troska, aby krytyka metod działalności aparatu bezpieczeństwa, stoso­wanych przez niektóre jego ogniwa, nie osłabiła działalności tego resor­tu, albowiem front walki będzie się teraz rozszerzał. Postulowano po­trzebę obiektywnej oceny działalności tego aparatu.

partie te „doszły

ofiarv ^Onieuzasa-°«ary poniesione przez


Zrozumiałe, że dominowała w dyskusji sprawa kultu Stalina, ocena jego roli i działalności w międzynarodowym ruchu komunistycznym. Wspomniałem już, że zebranym nie był znany referat Chruszczowa o na­stępstwach kultu jednostki. Dyskusja w tym zakresie była rozważna i spokojna, w niczym nie przypominała rozhisteryzowanej atmosfery,

15



KPP w tym czasie dyrektora Archiwum MBP, zebrani dowiedzieli Chruszczowa o skutkach kultu Stalina. Morawski, zasy-


tn r. "" ~"v ^jazdu Ran """""" pl*eclstawiona' ~~ "JC wsZyt °rGradem pytań, potwierdził tę informację, starał się jednak znaleźć
to czyni prasa rań* J?*. °n°> aby W krwi °pub]ikc^ny g ------:--~——ua,„ o^™^*™^ H^n „kształtowaniu się.


kfr-fyny powstania warunków sprzyjających jego ukształtowaniu się. l,marzyć dlaczego działacze KPZR nie byli w stanie się temu przeciw-


u?sa^aiodpOWied^"e>?tórePot^^^ ° KPP Morawski starał się Przedstawić długotrwałe
SI? w braku kowSnnna dyskusJ'a- Źróde^ P°dtrz^ Tania daTujące się od powstania PPR, o rehabilitację KPP. Nie omie-
ann^^... . 'egialnosci. Narzekancnabrak^0^ STednak dodać, że Gomułką w czerwcu 1948 r. zaatakował tradycje

ios?a" r> y?Z?e£°> stwierrt, '~ ..._„io^kt- ^marłRnlpsławBierut. Tuż do ieeo pogrzebie zebra-


sensacji OdmC; » prasa radziecka 7 ' °y w Krytyce n "^UD«ica


^litycznego Sęk' /* i W ma^u 1956 ?? °SZa'' Podobnfe ial^4 12 marca 1956 r. zmarł Bolesław Bierut. Tuz po jego pogrzebie zebra-bnymi sprawam • tanatu KC Pre7Vrł r" ^yWano <££ Jfknali4 się VI Plenum KC poświęcone pamięci Bieruta, mające także dokonać nią ^ Pfawan»> zaś Podstawowe SnMmRzadu' żepoch?on w ^boru nowego I sekretarza KC PZPR. Na plenarne posiedzenie zapro-., . . vve DmM—.. . . PocńłoniPP, Sa df^" został uczestniczący w uroczystościach pogrzebowych I sekretarz

itetów C

KPP

St°m W

° inne§o


nam


widz<KC KPZR Nikita S. Chruszczow. Wygłosił on dość interesujące przemó-Posi<wienie na temat Stalina. Odpowiadał również chętnie na wiele pytań do-ityczących Stalina. Biuro Polityczne jeszcze w czasie uroczystości po­grzebowych doszło do zgodnego poglądu, aby na I sekretarza KC PZPR wysunąć Edwarda Ochaba, o czym może świadczyć fakt, iż Ochab pełnił oficjalne funkcje „gospodarza" uroczystości pogrzebowych. Toteż na VI Plenum kandydatura ta została jednogłośnie zaaprobowana.

W marcowym numerze „Nowych Dróg" ukazał się, napisany praw-

^»%

wszystkich


-esłusz


;na. Nie b

Że

woJucji ps>rt,r„°.;kacJe spuścizny Kpd ""c dzwłalno-




* Się, i£?3S£to «•££

)n/-iT,„-i ^"".lem. Ur c.-,_. ,




» Sttr SSSS^^ rehabilita«g


-^"""ecuiWo,5ri u/" ?™*-^ i-o dopodobnie jeszcze przed śmiercią Bieruta, artykuł sekretarza KC Mo-« przekonani byli żp^ Uby^ rawskiego pt. „ Nauki XX Z j azdu", który 26 marca został przedrukowa-;ra^o też głosu żenro ZJ'aor°2- ny w Trybunie Ludu". W artykule tym znalazła się dość obszerna 'ercach pozostało pocz,- i abilita- wzmianka poświęcona Gomułce, stanowiąca jakby odpowiedź na pyta-PrzeprowaH^« Clekrz.vwdv. nie, wysuwane na zebraniach partyjnych i naradach aktywu, formuło­wane krótko: Co z Gomułką? Morawski - nie ulega wątpliwości - przed­stawił w swej wypowiedzi stanowisko ówczesnego kierownictwa partyj­nego. Mówiąc o „polskiej drodze do socjalizmu" podkreślił, rozumieć zupełnie inaczej, niż czyniła to gomułkowszczyzna, która usi­łowała oderwać polski ruch robotniczy od rewolucyjnych tradycji Ko­munistycznej Partii Polski, zamyślała budować jedność polskiej klasy robotniczej odrzucając rewolucyjny dorobek SDKPiL i KPP, a jednocze­śnie wybielając nacjonalistyczne i reformistyczne tradycje prawicy PPS. Gomułkowszczyzna, głosząc teorię „polskiej drogi do socjalizmu", dąży­ła do zahamowania procesu rewolucyjnych przeobrażeń, zamrożenia układu sił klasowych na wsi. W istocie była nie tylko odmiennością drogi radzieckiej, lecz jej przeciwstawieniem.

w

- - fOSZO-


Wlelu dzia-

Gomułką natychmiast zareagował. Nazajutrz po ukazaniu się arty­kułu Morawskiego skierował list do redakcji „Trybuny Ludu", w którym stwierdził: „W artykule tym ponownie mówi się o stanowisku tzw. go-mułkowszcźyzny, co każdy uważa za równoznaczne ze stanowiskiem Gomułki, a więc moim. W związku z tym pragnę oświadczyć, że poglądy wyrażone w tej sprawie przez autora artykułu niewiele mają wspólnego z rzeczywistym stanowiskiem, jakie zajmowałem w przeszłości w zagad­nieniach poruszanych w tymże^Ptykule". Gomułką wyraził nadzieję, że

BU , 17

Trybuna Ludu" „...która w przeszłości niejednokrotnie umieszczała skierowane przeciwko mnie artykuły pełne kłamstwa, fałszerstw, osz­czerstw i brudnych insynuacji, będzie uważała sobie obecnie za obowią­zek podać powyższe oświadczenie do publicznej wiadomości". Oczywiś­cie oświadczenie Gomułki nie ukazało się w „Trybunie Ludu", zostało jednak rozesłane do wiadomości członków KC PZPR.

Odpowiedzi na oświadczenie Gomułki udzielił pośrednio ówczesny I sekretarz KC PZPR Ochab, wybierając na pierwsze swoje wystąpienie forum aktywu stolicy i województwa warszawskiego (6-7 kwietnia 1956 r.). Słuchałem tego wystąpienia z mieszanymi uczuciami. Ponieważ prze­mówienie Ochaba nie było dotąd w całości publikowane, warto będzie przytoczyć obszerne jego fragmenty, dotyczące Gomułki: „Wydajemisię j - stwierdził I sekretarz - że należy jeszcze parę słów poświęcić sprawie j gomułkowszczyzny. Mówiłem już o tym, że w szerokiej walce ideologicz- i nej rozgromiliśmy gomułkowszczyznę. W walce tej politycznie wyrosła i okrzepła nasza partia. Dobrze pamiętamy te trudne lata, miesiące letnie 1948 roku, kiedy na tysiącach zebrań partyjnych demaskowano oportu-nistyczną treść i rozbijano teoryjki prawicowe i nacjonalistyczne gomuł­kowszczyzny". I dalej: „Na dzisiejszym zebraniu aktywu niektórzy to­warzysze wysuwali pewne zastrzeżenia w sprawie oceny gomuł­kowszczyzny. Niektórzy twierdzili na przykład, że jednak Gomułka miał rację w sprawie Jugosławii". W tej sytuacji Ochab zdecydował się na przypomnienie, jak to nazwał, niektórych faktów. Rozpoczął od tego, że na czerwcowym plenum KC w 1948 r. ogromna większość zabierających głos w dyskusji zdecydowanie wystąpiła przeciw antypartyjnym tezom referatu Gomułki, który próbował szkalować rewolucyjne tradycje KPP i SDKPiL, próbował zepchnąć partię z socjalistycznej drogi rozwoju. Wówczas, dowodził Ochab, poza 7 członkami Biura Politycznego, nikt z członków KC i nikt z występujących w dyskusji na plenum przeciwko Gomułce nie wiedział nic w sprawie Jugosławii. (Nie sądzę, aby przy ów­czesnych układach odpowiadało to prawdzie. Zapewne część członków KC wiedziała o wybuchu konfliktu z Jugosławią.) Nawiązując do ple­num lipcowego z 1948 r., w którym nie brał udziału Gomułka, a na któ­rym stanęła sprawa Jugosławii, Ochab zapytał: „ Czy można powiedzieć, że stanowisko Gomułki było słuszne? Sądzę - odpowiedział - że i dziś z perspektywy historycznej należy stwierdzić, że stanowisko to było szko­dliwe i antypartyjne". Powołując się na czerwcową (1948 r.) rezolucję Biura Informacyjnego w sprawie sytuacji w KPJ, Ochab stwierdził: „Są­dzę, że zarzuty te były w zasadzie słusznie sformułowane, chociaż niesłu­szne były niektóre końcowe wnioski taktyczne". Natomiast za niesłuszną i krzywdzącą uznał Ochab uchwałę Biura Informacyjnego z 1949 r. również sprawie jugosłowiańskiej poświęconą. I dalej Ochab wykonał dość zaskakujące salto. „Nieprzypadkowo — ciągnął — solidaryzował się Gomułka w roku 1948 z błędami Komunistycznej Partii Jugosławii, słu­sznie i z marksistowskich pozycji krytykowanymi przez Biuro Informa­cyjne. Nieprzypadkowo solidaryzował się Gomułka ze stanowiskiem kierownictwa jugosłowiańskiego w sprawie stosunku państwa i partii, roli kierowniczej partii, problematyki rolnej. Przecież i u Gomułki było

dążenie do stawiania aparatu państwowego ponad partię, do pomniej­szania roli partii, do błędnego, chociaż od innej strony, oportunistyczne-go stawiania problemu rozwoju naszej wsi". (Warto zapamiętać to oświadczenie Ochaba, przede wszystkim z uwagi na jego obecne stano­wisko w sprawie tzw. gomułkowszczyzny.)

Przyznać muszę, że z niektórymi zarzutami przeciwko Gomułce tak sformułowanymi spotkałem się po raz pierwszy. Solidaryzowanie się ze stanowiskiem Gomułki, zdaniem Ochaba, byłoby nieodpowiedzialną awanturą antyradziecką, grożącą nieobliczalnymi, niepowetowanymi szkodami dla naszej partii i dla naszego kraju. (Gomułka natomiast wspominając ten okres wyrażał przekonanie, że gdyby w 1948 r. znalazł zrozumienie Biura Politycznego KC PPR, to przy pragmatyzmie Stalina rozwój sytuacji mógłby potoczyć się w bardziej korzystnym dla między­narodowego ruchu komunistycznego kierunku.)

Ochab mówił o kontekście jugosłowiańskim i tzw. gomułkowszczyz-nie w czasie, kiedy rozpoczęła się zainicjowana przez Chruszczowa nor­malizacja stosunków, na razie państwowych, z Jugosławią. „Samokry­tyka, którą w sprawie jugosłowiańskiej złożyła KPZR, nasza partia i inne bratnie partie nie oznacza, podkreślił I sekretarz, że bez reszty mieli rację Jugosłowianie". Zastrzeżenie niektórych towarzyszy, że chociaż słusznie zwalczaliśmy gomułkowszczyznę, to jednak Gomułka w spra­wie Jugosławii miał rację, powielane przez obce rozgłośnie - wywodził dalej - prowadzi z jednej strony do pasowania Gomułki na zbawcę Pols­ki, z drugiej strony świadczy o braku zrozumienia głębokiego sensu słu­sznej walki partii przeciw gomułkowszczyznie. Jednocześnie Ochab przestrzegał: „Dobrze byłoby poradzić towarzyszom, odznaczającym się taką pedanterią i skrupulatnością, aby zastanowili się nad sensem poli­tycznym swoich słów i swoich sugestii". Ustosunkowując się również do wypowiedzianego na naradzie stwierdzenia, że Gomułka miał jednak ra-CK wyrażając swoje zastrzeżenia wobec kolektywizacji, choćby z uwagi na brak maszyn dla rolnictwa, Ochab obiektywnie przyznał, „że do poło­wy 1948 r. partia nasza występowała przeciwko hasłu kolektywizacji, uwzględniając całokształt sytuacji międzynarodowej i wewnętrznej w owym okresie". Słusznie zauważył, że gdyby w tym czasie partia „nie odrzuciła hasła kolektywizacji, to odcięlibyśmy się od milionów chło­pów, niezależnie od najlepszych intencji pchalibyśmy tych chłopów w ramiona Mikołajczyka, do obozu reakcji". To, co dotąd Ochab powie­dział w sprawie polityki rolnej, było w pełni zgodne z poglądami Gomuł­ki. Przeczyło jednocześnie przypisywanemu Gomułce zarzutowi braku klasowego podejścia do spraw wsi. Ale odnosząc się do czerwcowej uchwały Biura Informacyjnego (1948 r.) w sprawie propagandy kolekty­wizacji Ochab powiedział: „Ogromna większość partii, a szczególnie my, starzy KPP-owcy, przyjęliśmy z głęboką radością te decyzje, tę perspek­tywę - socjalistycznego rozwoju wsi polskiej. Gomułka przyjął wrogo uchwały Biura Informacyjnego, zarzucał naszej delegacji, że niesłusznie zgodziła się na podjęcie takich uchwał". Tu konieczne jest wyjaśnienie. Gomułka niezmiennie, publicznie i w rozmowach kameralnych utrzy­mywał, że taki zwrot strategiczny w linii generalnej partii, jak kolekty-

_~~, ^.c ówczesny I sekretarz KC PZPR nie po wię­zią*, ue męstwa, odwagi i hartu wykazał Gomułka walcząc o swoje do­bre imię, a także o dobre imię partii. Jego niewzruszona postawa zadecy­dowała o tym, że nie doszło do procesu. Takie zdanie niezmiennie wypo­wiadał Gomułka w licznych rozmowach, nawet w tych ostatnich przed śmiercią.

Mówiąc o obecnej sytuacji Ochab zwracał uwagę, że trzeba mieć na uwadze niebezpieczeństwo związane z uporczywą propagandą na rzecz Gomułki. Będą szemrać przez długie lata wrogie radiostacje -jak się wy­raził - a znaczna część tych argumentów dociera do ludzi, trzeba więc 20

opierając się na plotkach, strzępacn uuun wtóre: jak ludzkie poglądy są zmienne zw sną postawę z późniejszym stanowiskier wystąpiły nagłe i zaskakujące zwroty w p——. — . -

działaczy partyjnych. WQT,V 7P stenogramu wynika, iż sta-
Działacz partyjny, bhzejrni nie znany ze stenogra y^ ^

^__^, s^rtski. zaskakująco d^^^kie spustosze-

Dalej, że wielu starych komu-kę, ale... „ipóźniej też". Samo so-

ę", który otaczał się tymi, „którzy

21

Muszkat, który potem „wylądował za granicą", wystąpił, jak przystało, pryncypialnie i klasowo. Grzmiał. Nie zadowolił się wyjaśnieniem Ocha-ba w sprawie gomułkowszczyzny. „Gomułka miał w wielu rzeczach ra­cję, trzeba to powiedzieć. Robotnicy tak mówią. Mam wrażenie, że miał rację w sprawie Jugosławii i miał rację w sprawie tempa socjalizacji". Jadwiga Siekierska z Instytutu Nauk Społecznych przy KC PZPR, która z czasem zerwała z ruchem robotniczym, też nie akceptowała w pełni wyjaśnień Ochaba w sprawie Gomułki. „Jestem głęboko przekonana, stwierdziła, zresztę byłam wtedy na tym czerwcowym plenum, co do ab­solutnej błędności postawy Gomułki, jeżeli chodzi o stosunek do KPP i wszystkich spraw z tym związanych, ale również mam wątpliwości, czy istotnie należy potępić albo uważać za błędne w świetle dzisiejszych wy­padków stanowisko Gomułki w stosunku do Jugosławii". Dziennikarz „Trybuny Ludu" Holland, który potem „przylgnął" do rewizjonizmu, zaznaczył, że miał już do czynienia z Gomułka , gdy groziło mu wydale­nie z partii. (Czyżby Gomułka zajmował się sprawą wydalenia Hollanda z partii?) Jego zdaniem Gomułka był autokratą. Ale, dodał, „na sprawę wszystkich błędów Gomułki niewątpliwie rzutowała sprawa jugosło­wiańska". Narzekając na działanie pewnych nawyków myślowych i pe­wnych procesów klasowych, Holland sformułował zaskakujący wnio­sek: „ Gomułka staje się, wbrew swojej woli, sztandarem reakcji nie tylko w Polsce". I sekretarz KM w Żyrardowie Kwieciński przyznał, że dotąd było wiele niejasności w sprawie Gomułki, lecz artykuł Morawskiego wszystko mu wyjaśnił. Można już „dać - powiedział - zdecydowaną od­powiedź na te napastliwe i wrogie wypowiedzi" (?). Dyrektor Instytutu Przemysłowego Szkła i Ceramiki Skalicka oznajmiła, że nie jest dla niej wciąż jasne „stanowisko Gomułki w sprawie trójsektorowości". Praco­wnik Polskiego Radia Jastrzębski zauważył, że tego, co działo się w Pol­sce „nie likwiduje się nazwiskiem Różańskiego ani nazwiskiem Romko-wskiego czy Fejgina. Nie tylko mnie - stwierdził - interesuje sprawa, kto jest odpowiedzialny wyżej za stworzenie takiej atmosfery".

Z wielu względów, a przede wszystkim z uwagi na zdradę interesów ruchu robotniczego warto się zatrzymać nad wystąpieniem Staszewskie-go, I sekretarza Komitetu Warszawskiego. Jego wypowiedź w sprawie tzw. gomułkowszczyzny była dość obszerna. Staszewski wyraził uzna­nie, że KC wystąpiło z samokrytyką w sprawie Gomułki (?), że Gomułka z zarzutów spisku i agentury został oczyszczony i znajduje się już na wol­ności. Podkreślił jednocześnie potrzebę poinformowania o tym szerokich mas, które na to oczekują. „Ale te słuszne żądania, dodał zaraz, nie mogą przekreślić naszej zasadniczej oceny gomułkowszczyzny". Tym bardziej że w niektórych wystąpieniach zauważył Staszewski nuty „zasadniczej rewizji oceny gomułkowszczyzny". Uznał za konieczne sprecyzować raz jeszcze zarzuty przeciwko Gomułce. Sprawa pierwsza: to błędne stano­wisko Gomułki w kwestii uspółdzielczenia wsi i miejsca Polski w obozie socjalistycznym. Sprawa druga: błędna ocena Gomułki naszej przeszło­ści w trakcie przygotowań do zjednoczenia obu partii robotniczych. Na­stępnie: przeniesienie na polski grunt kultu jednostki w wyniku niebez-

22

wski swoim wystąpieniem otworzył nowy portfel zarzutów przeciwko Gomułce, zapełnił nową treścią tzw. odchylenie prawicowonacjonalisty-czne. Przypominając wystąpienie Gomułki na kongresie zjednoczenio­wym, Staszewski patetycznie zawołał: „Kto pamięta to wystąpienie, te rozważania o kosmopolityzmie i tych bezradnych kosmopolitach, z pew­nością rozszyfruje łatwo, co właściwie szykował Gomułka partii i akty­wowi partyjnemu". I sekretarz Komitetu -Warszawskiego przestrzegł działaczy partyjnych: „Nie doceniamy tego, że obecnie Gomułka może stać się symbolem i sztandarem rozmaitych ludzi niezadowolonych" i dlatego „nie wolno zgodzić się na jakąkolwiek próbę rewizji oceny go­mułkowszczyzny" .

Gomułka, gdy 9 kwietnia 1956 r. pisał swój list do Biura Politycznego KC PZPR, nie znał - jak już zaznaczyłem - ani pełnej treści przemówie­nia Ochaba w jego sprawie, ani przebiegu dyskusji na naradzie w dniach 6 i 7 kwietnia. Wiedział tylko tyle, ile dało się wyczytać z relacji „Trybu­ny Ludu" z 7 kwietnia. W liście Gomułka stwierdzał: z przemówienia Ochaba „dowiedziałem się o rehabilitacji, o oczyszczeniu mnie z oszczer­czych zarzutów wrogiej i dywersyjnej działalności. Dla wszystkich, któ­rzy się do tego przyczynili, mogę czuć tylko wdzięczność. W stosunku zaś do tych, pisał Gomułka, którzy wobec mnie świadomie stosowali metody oszczerstwa i prowokacji, mam prawo domagać się wyciągnięcia wszyst­kich konsekwencji". W „Trybunie Ludu" relacjonującej przemówienie Ochaba, zauważa Gomułka, „znalazły się sformułowania skierowane pod moim adresem zniekształcające w sposób istotny moje stanowisko zajmowane w przeszłości w poruszanych w tym przemówieniu zagadnie­niach". Gomułka nie oponował przeciwko ocenie jego poglądów, doma­gał się tylko, aby w tych ocenach posługiwano się „pełną prawdą, fakty­cznymi materiałami, a nie domysłami i przeinaczanymi faktami". Jeśli zdecydowano się, pisał Gomułka, poinformować opinię publiczną o mo­ich poglądach „to mam pełne prawo wymagać - aby informacja taka była obiektywna, odpowiadała rzeczywistej prawdzie i oparta na fakty­cznych materiałach. Tak się niestety nie stało" - konstatował. W zakoń­czeniu listu Gomułka zwracał się do Biura Politycznego, aby go poinfor­mowano, jakie obecnie zajmuje stanowisko wobec niego, znanych mu, a może i nie znanych uchwał plenarnych posiedzeń KC podjętych w prze­szłości. List Gomułki nie został opublikowany, ale co warto zauważyć, został rozesłany do członków i zastępców członków KC.

Stanowisko Gomułki, wyrażone w liście z 9 kwietnia 1956 r., oma­wiano na posiedzeniu Biura Politycznego 19 kwietnia. Ustalono, że na rozmowę z Gomułka udadzą się dwaj członkowie Biura Politycznego: Franciszek Mazur i Zenon Nowak. Do rozmowy doszło dopiero 9 maja, a relacje z niej delegaci Biura Politycznego przedstawili na jego posiedze­niu 10 maja. Na następnym posiedzeniu Biura Politycznego 17 maja omawiano sprawę dalszych rozmów z Gomułka, do których upoważnio­no Zawadzkiego i ponownie Mazura. Druga rozmowa z Gomułka odbyła się 19 maja 1956 r. Podsumowanie tych rozmów znajduje się w liście Go-

23

L


mułki z 29 maja 1956 r. do Biura Politycznego, adresowanym na i«^~ _ wadzkiego, Gomułka formułuje w nim szereg pytań i postulatów. Oto one: 1. Jak ustosunkowuje się Biuro Polityczne do anulowania nie opu­blikowanej uchwały z 1951 r. o wykluczeniu go z partii i przywrócenia mu praw członka partii? 2. Wobec tego, że zarzuty odchylenia zostały przez życie przekreślone, a istotne różnice między nim a innymi członka­mi Biura Politycznego zostały opacznie lub fałszywie przedstawione, on zaś nie miał warunków, aby przedstawić Komitetowi Centralnemu wszystkich okoliczności związanych z jego poglądami, czy możliwe jest, aby na najbliższym plenarnym posiedzeniu KC PZPR mógł ustosunko­wać się do podtrzymywania przez Biuro Polityczne tez o odchyleniu pra-wicowonacj onalistycznym?

W liście Gomułki zawarte było także oświadczenie o jego samokryty­ce, na którą powoływali się członkowie Biura Politycznego w celu pod­trzymania tez o odchyleniu. Brzmiało ono: „moją samokrytykę przekre­śliło życie..., krytykowałem siebie za to, za co krytykować nie należało... stanowisko, jakie zajmowałem w podstawowych zagadnieniach, podda­nych krytyce i samokrytyce, w świetle późniejszych wydarzeń okazało się słuszne". Sprawy te wymagają wyjaśnień, stwierdzał Gomułka, nie dlatego, że dotyczą jego osoby, lecz „mają one zasadnicze znaczenie dla całej partii". O tym wszystkim dowiedziałem się z informacji, jaką roze­słano członkom KC i zastępcom członków KC, do której dołączono wspo­mniany list Gomułki.

Na list Gomułka odpowiedzi nie otrzymał. Wydarzenia poznańskie w czerwcu 1956 r. przesunęły rozmowy na dalszy termin. Poznań był wiel­kim zaskoczeniem dla władzy. Nikt nie przypuszczał, ani Biuro Politycz­ne, ani rząd, ani organa porządku publicznego, że robotnicy mogą wyjść z protestem wobec władzy ludowej na ulice. Wydarzenia poznańskie, w kontekście dalszego rozwoju „sprawy Gomułki", są niesłychanie ważne, gdyż w sposób bardzo istotny wpłynęły na zmianę sytuacji politycznej w Polsce.

Po zapoznaniu się z referatem Chruszczowa o następstwach kultu je­dnostki partia przeżywała ogromny wstrząs. Wielu działaczy dotąd zde­cydowanych, gotowych na każde wezwanie, ogarnęło przygnębienie, zwątpienie, rozczarowanie. Niektórzy skłaniali się w kierunku rewizjo-nizmu lub socjaldemokratyzmu, wielu występowało z partii. Były także przypadki samobójstw. Osłabiony został wyraźnie najważniejszy ośro­dek dyspozycyjny partii - Biuro Polityczne. Z Biura Politycznego na IV Plenum KC odszedł z wiadomych względów Radkiewicz. 4 maja 1956 r. biuro Sekretariatu rozesłało członkom KC uchwałę Biura Politycznego, która w formie komunikatu ukazała się 6 maja: „W wyniku prowadzonej przez Biuro Polityczne KC PZPR analizy błędów i wypaczeń w pracy partyjnej i państwowej, jakie miały miejsce w ubiegłych latach, Biuro Polityczne krytycznie oceniło działalność tow. Jakuba Bermana w dzie­dzinach, za które odpowiadał, i stwierdziło, że tow. Jakub Berman nie wywiązał się należycie z powierzonych mu obowiązków. W związku z błędami i niedociągnięciami w swojej pracy tow. Jakub Berman złożył

24

rządu. Biuro

najbliższym plenum Komitetu Centralnego PZPR z wmosKiem cie uchwały zatwierdzającej tę decyzję". Pozycja Minca, w wyniku kry­tyki, jaka pod jego adresem była kierowana, została w sposób wyraźny zachwiana.

Tak oto w trzy tygodnie po wypadkach poznańskich, w dość napiętej sytuacji politycznej w kraju, w atmosferze dezorientacji w partii 18 lipca 1956 r. zebrało się plenum KC PZPR na swoje VII posiedzenie. Było to najdłuższe w historii PZPR plenarne posiedzenie, gdyż zakończyło swoje obrady dopiero 28 lipca (z przerwami w dniach 21, 22 i 25 lipca), na któ­rym nie licząc referentów zabierało głos łącznie z oświadczeniami 105 osób. W debatach na VII Plenum dominowały dwa tematy: sytuacja poli­tyczna w kraju i sprawa Gomułki. ,

Sprawa Gomułki na VII Plenum KC PZPR

Na plenarne obrady Komitetu Centralnego PZPR Gomułka nie został zaproszony, chociaż chciał, jak to wiadomo, stanąć przed plenum KC, aby ustosunkować się do podtrzymywanych wobec niego zarzutów, składających się na treść tzw. odchylenia prawicowonacjonalistycznego.

Referat programowy wygłosił I sekretarz KC PZPR Ochab. Członko­wie KC zostali poinformowani o dwóch rozmowach, jakie zostały dotąd przeprowadzone z Gomułka przez przedstawicieli Biura Politycznego. I sekretarz wyraził ubolewanie z powodu aresztowania Gomułki, które przyniosło partii niepowetowane szkody. Odnośnie rozmów Ochab stwierdził, iż Gomułka uważa swoje stanowisko za słuszne, cofa złożoną samokrytykę i chce wystąpić na plenarnym posiedzeniu KC. Biuro Poli­tyczne uważa jednak, powiedział Ochab, że byłoby to niecelowe. Poin­formował jednocześnie zebranych, że Gomułce zostanie zwrócona legi­tymacja partyjna. Zapowiedział kontynuowanie rozmów, w toku któ­rych Biuro Polityczne będzie się starać, aby Gomułka zajął stanowisko zgodne z linią partii i powrócił do czynnej działalności partyjnej.

Ochab przyznał również, że aresztowanie Spychalskiego było nieu­zasadnione. Podtrzymał jednak wobec Spychalskiego zarzuty o niewłaś­ciwej polityce kadrowej prowadzonej przez niego w wojsku, choć - dodał - nie widzi w działalności Spychalskiego złej woli. (Spychalskiemu zo­stała zwrócona legitymacja partyjna). Również zarzuty przeciwko Grze­gorzowi Korczyńskiemu oparte zostały - jak stwierdził I sekretarz - na fałszywych materiałach. (Uchylono wobec Korczyńskiego wszelkie sankcje i przywrócono mu prawa członkowskie partii).

Rozpoczęła się dyskusja. Była ona wielowątkowa. Dotyczyła sytuacji gospodarczej kraju, głównie wykonania zadań planu 6-letniego, stopy życia klasy robotniczej. Obejmowała rozliczne aspekty sytuacji politycz­nej w kraju na tle tragicznych wydarzeń poznańskich łącznie z ich oceną polityczną. Dużo miejsca w dyskusji zajęła sprawa partii, jej działalnoś­ci, przyczyn występujących słabości, a także sprawa Gomułki. Dyskusja była gorąca, namiętna, pełna kontrowersji, krytyczna zwłaszcza w sto­sunku do kierownictwa. Wówczas nie zdawałem sobie sprawy, dziś je­stem przekonany, że ówczesne kierownictwo partii z Ochabem na czele traciło panowanie nad sytuacją w partii.

Z tej wielowątkowej dyskusji zamierzam „wyjąć" sprawę Gomułki. Zapewne będzie to trudne, albowiem łączyła się ona, a ściślej poruszana była w kontekście sytuacji w kraju i partii. Ujmował ją będę tak, jak

26

wówczas docierała do mnie, jak ją zapisałem w swoich notatkach z tego iście maratońskiego plenum KC. Być może odtworzenie moich zapisów ujawni ich subiektywny charakter, ale na to nie ma rady. Grozi to każde­mu, kto podejmuje się charakteryzowania poszczególnych głosów dys­kusji.

Sprawę Gomułki jako pierwszy poruszył Wiktor Kłosiewicz. (Przed nim występowało czterech mówców). Kłosiewicz oświadczył, iż nie po­dziela wprawdzie poglądów Gomułki, zgodny jest z Ochabem w ocenie postawy Gomułki, lecz uważa za konieczne naprawienie krzywd wyrzą­dzonych byłemu sekretarzowi generalnemu. Tym bardziej że nie było do­statecznych podstaw do podjęcia decyzji o jego aresztowaniu. Czekano na proces, oświadczył Kłosiewicz, a jednak rehabilitację jego przyjęto z ulgą. Czy obecnie wyrównano wyrządzoną krzywdę? - zapytał. I odpo­wiedział: Odpowiedzialni za jego aresztowanie nie przeprosili go nawet, nie poinformowano społeczeństwa o jego zwolnieniu. Nie zwrócono Go­mułce legitymacji partyjnej, nie poproszono go na posiedzenie Biura Po­litycznego.

Wniosek Kłosiewicza o postawieniu sprawy Gomułki na plenum KC z zaproszeniem go do udziału w posiedzeniu, tak zdecydowanie posta­wiony, wymagać będzie odtąd ustosunkowania się w zasadzie każdego z zabierających głos. Sala podzieli się na tych, którzy popierają linię Biura Politycznego w sprawie Gomułki, tych, którzy jej nie negują, ale żądają pełnej satysfakcji dla Gomułki, a także tych, którzy pominą ją milcze­niem.

Stanowisko Biura Politycznego poparł Edward Gierek. Stwierdził, że nie ma potrzeby powracać do sprawy odchylenia prawicowonacjona­listycznego, gdyż dziś stają przed partią inne ważne zadania. Swoje wy­stąpienie zakończył szekspirowskim zawołaniem: Sprawa stoi tak: kto ma rację - Gomułka czy partia? Zrozumiałe, że osobiście nie przyznawał racji Gomułce. Cyrankiewicz na końcu swego dość długiego przemówie­nia stwierdził: Niektórzy czekają na wodza, a demokratyzacja to nie wy­powiadanie sobie pretensji i uraz. Nie czujemy się, oświadczył, jak siero­ty bez wodza, lecz jak kierownictwo. Andrzej Werblan ubolewał nad nie­słusznością oskarżeń wobec Gomułki i nadjego aresztowaniem, ale sko­ro Biuro Polityczne wyraziło ubolewanie, Gomułka powinien czuć się zrehabilitowany. Wypowiedział się przeciwko zapraszaniu Gomułki na plenum KC, gdyż Gomułka cofnął swoją samokrytykę, a poza tym obec­ność Gomułki stawiałaby na nowo sprawę odchylenia prawicowonacjo­nalistycznego. W postawie Gomułki Werblan dopatrywał się tonu oso­bistych pretensji, gdyż stanowisko partii, a nie Gomułki było słuszne. Werblan zgłosił propozycję, aby na podstawie dokumentów przedstawić partii prawdziwy obraz odchylenia prawicowonacjonalistycznego, wol­ny od emocji tamtych lat.

Stanisław Łapot zajął wręcz odmienne stanowisko w sprawie Go­mułki od wszystkich poprzednio prezentowanych mówców z wyjątkiem Kłosiewicza. Aresztowanie Gomułki uznał za bezpodstawne, za krzywdę jemu osobiście i partii wyrządzoną. W załatwieniu sprawy Gomułki wi­dział brak konsekwencji. Zwrócenie legitymacji partyjnej stanowić po-

27

Sprawa Gomułki na VH Plenum KC PZPR

Na plenarne obrady Komitetu Centralnego PZPR Gomułka nie został zaproszony, chociaż chciał, jak to wiadomo, stanąć przed plenum KC, aby ustosunkować się do podtrzymywanych wobec niego zarzutów, składających się na treść tzw. odchylenia prawicowonacjonalistycznego.

Referat programowy wygłosił I sekretarz KC PZPR Ochab. Członko­wie KC zostali poinformowani o dwóch rozmowach, jakie zostały dotąd przeprowadzone z Gomułka przez przedstawicieli Biura Politycznego. I sekretarz wyraził ubolewanie z powodu aresztowania Gomułki, które przyniosło partii niepowetowane szkody. Odnośnie rozmów Ochab stwierdził, iż Gomułka uważa swoje stanowisko za słuszne, cofa złożoną samokrytykę i chce wystąpić na plenarnym posiedzeniu KC. Biuro Poli­tyczne uważa jednak, powiedział Ochab, że byłoby to niecelowe. Poin­formował jednocześnie zebranych, że Gomułce zostanie zwrócona legi­tymacja partyjna. Zapowiedział kontynuowanie rozmów, w toku któ­rych Biuro Polityczne będzie się starać, aby Gomułka zajął stanowisko zgodne z linią partii i powrócił do czynnej działalności partyjnej.

Ochab przyznał również, że aresztowanie Spychalskiego było nieu­zasadnione. Podtrzymał jednak wobec Spychalskiego zarzuty o niewłaś­ciwej polityce kadrowej prowadzonej przez niego w wojsku, choć - dodał — nie widzi w działalności Spychalskiego złej woli. (Spychalskiemu zo­stała zwrócona legitymacja partyjna). Również zarzuty przeciwko Grze­gorzowi Korczyńskiemu oparte zostały — jak stwierdził I sekretarz — na fałszywych materiałach. (Uchylono wobec Korczyńskiego wszelkie sankcje i przywrócono mu prawa członkowskie partii).

Rozpoczęła się dyskusja. Była ona wielowątkowa. Dotyczyła sytuacji gospodarczej kraju, głównie wykonania zadań planu 6-letniego, stopy życia klasy robotniczej. Obejmowała rozliczne aspekty sytuacji politycz­nej w kraju na tle tragicznych wydarzeń poznańskich łącznie z ich oceną polityczną. Dużo miejsca w dyskusji zajęła sprawa partii, jej działalnoś­ci, przyczyn występujących słabości, a także sprawa Gomułki. Dyskusja była gorąca, namiętna, pełna kontrowersji, krytyczna zwłaszcza w sto­sunku do kierownictwa. Wówczas nie zdawałem sobie sprawy, dziś je­stem przekonany, że ówczesne kierownictwo partii z Ochabem na czele traciło panowanie nad sytuacją w partii.

Z tej wielowątkowej dyskusji zamierzam „wyjąć" sprawę Gomułki. Zapewne będzie to trudne, albowiem łączyła się ona, a ściślej poruszana była w kontekście sytuacji w kraju i partii. Ujmował ją będę tak, jak

26

wówczas docierała do mnie, jak ją zapisałem w swoich notatkach z tego iście maratońskiego plenum KC. Być może odtworzenie moich zapisów ujawni ich subiektywny charakter, ale na to nie ma rady. Grozi to każde­mu, kto podejmuje się charakteryzowania poszczególnych głosów dys­kusji.

Sprawę Gomułki jako pierwszy poruszył Wiktor Kłosiewicz. (Przed nim występowało czterech mówców). Kłosiewicz oświadczył, iż nie po­dziela wprawdzie poglądów Gomułki, zgodny jest z Ochabem w ocenie postawy Gomułki, lecz uważa za konieczne naprawienie krzywd wyrzą­dzonych byłemu sekretarzowi generalnemu. Tym bardziej że nie było do­statecznych podstaw do podjęcia decyzji o jego aresztowaniu. Czekano na proces, oświadczył Kłosiewicz, a jednak rehabilitację jego przyjęto z ulgą. Czy obecnie wyrównano wyrządzoną krzywdę? - zapytał. I odpo­wiedział: Odpowiedzialni za jego aresztowanie nie przeprosili go nawet, nie poinformowano społeczeństwa o jego zwolnieniu. Nie zwrócono Go­mułce legitymacji partyjnej, nie poproszono go na posiedzenie Biura Po­litycznego.

Wniosek Kłosiewicza o postawieniu sprawy Gomułki na plenum KC z zaproszeniem go do udziału w posiedzeniu, tak zdecydowanie posta­wiony, wymagać będzie odtąd ustosunkowania się w zasadzie każdego z zabierających głos. Sala podzieli się na tych, którzy popierają linię Biura Politycznego w sprawie Gomułki, tych, którzy jej nie negują, ale żądają pełnej satysfakcji dla Gomułki, a także tych, którzy pominą ją milcze­niem.

Stanowisko Biura Politycznego poparł Edward Gierek. Stwierdził, że nie ma potrzeby powracać do sprawy odchylenia prawicowonacjona­listycznego, gdyż dziś stają przed partią inne ważne zadania. Swoje wy­stąpienie zakończył szekspirowskim zawołaniem: Sprawa stoi tak: kto ma rację - Gomułka czy partia? Zrozumiałe, że osobiście nie przyznawał racji Gomułce. Cyrankiewicz na końcu swego dość długiego przemówie­nia stwierdził: Niektórzy czekają na wodza, a demokratyzacja to nie wy­powiadanie sobie pretensji i uraz. Nie czujemy się, oświadczył, jak siero­ty bez wodza, lecz jak kierownictwo. Andrzej Werblan ubolewał nad nie­słusznością oskarżeń wobec Gomułki i nad-jego aresztowaniem, ale sko­ro Biuro Polityczne wyraziło ubolewanie, Gomułka powinien czuć się zrehabilitowany. Wypowiedział się przeciwko zapraszaniu Gomułki na plenum KC, gdyż Gomułka cofnął swoją samokrytykę, a poza tym obec­ność Gomułki stawiałaby na nowo sprawę odchylenia prawicowonacjo­nalistycznego. W postawie Gomułki Werblan dopatrywał się tonu oso­bistych pretensji, gdyż stanowisko partii, a nie Gomułki było słuszne. Werblan zgłosił propozycję, aby na podstawie dokumentów przedstawić partii prawdziwy obraz odchylenia prawicowonacjonalistycznego, wol­ny od emocji tamtych lat.

Stanisław Łapot zajął wręcz odmienne stanowisko w sprawie Go­mułki od wszystkich poprzednio prezentowanych mówców z wyjątkiem Kłosiewicza. Aresztowanie Gomułki uznał za bezpodstawne, za krzywdę jemu osobiście i partii wyrządzoną. W załatwieniu sprawy Gomułki wi­dział brak konsekwencji. Zwrócenie legitymacji partyjnej stanowić po-

27

winno - jego zdaniem - pierwszy krok do utorowania Gomułce drogi do aktywnej działalności politycznej. Dlaczego nie poproszono Gomułki na posiedzenie Biura Politycznego? Komitet Centralny powinien wobec tego przejąć sprawę w swoje ręce. Łapot stwierdził, że nie widzi ku temu żadnych przeszkód. Nieco zmodyfikowane stanowisko zajął Mieczysław Popiel. Podzielił pogląd, iż sprawa zwrotu Gomułce legitymacji partyj­nej nabrała politycznego charakteru. Dodał jednak, że Gomułka ma swój wkład w rozwój kultu jednostki. Wypowiedział się jednak za zaprosze­niem Gomułki na plenum KC, ale tylko na tę część, która będzie jego do­tyczyła. Stefan Jędrychowski natomiast był zdania, że podjęcie z Gomuł­ką dyskusji na plenum KC nie będzie sprzyjać jedności partii. Partia, konstatował, a nie Gomułka, miała rację. Dyskusja z Gomułką, jego zda­niem, byłaby na rękę tym siłom, które liczą na rozbicie partii. Stefan Sta-szewski też zgadzał się, że krzywda wyrządzona Gomułce jest faktem, że trzeba ją naprawić. I nie ma uzasadnienia sytuacja, aby Gomułka pozo­stawał poza partią. Był jednak przeciwny wznowieniu dyskusji. Zapytał: czy urządzić dyskusję nad sprawami 1948 r., czy skupić uwagę partii na obecnej trudnej sytuacji? Chcemy, oświadczył, aby Gomułka stanął z nami na wspólnej platformie. I sekretarz KW nie omieszkał jednak wyra­zić obawy o „wodzowskie cechy" Gomułki. Jednocześnie w sposób ostry zaatakował poglądy Kłosiewicza nie tylko te tyczące sprawy Gomułki.

Kazimierz Mijał nie wniósł do sprawy nic nowego (oddać Gomułce le­gitymację partyjną; dlaczego Biuro Polityczne nie wysłuchało Gomułki na swoim posiedzeniu), zaś Marian Naszkowski obwinił Kłosiewicza, że w sprawie Gomułki podkreśla tylko stronę uczuciową, nic nie wspomi­nając o jego platformie politycznej. Gomułka, jego zdaniem, powinien przejść na pozycje partii, a nie wchodzić do niej z całym balastem. Czy jest to metoda - rzucił pytanie pod adresem Kłosiewicza - przykrycia działającej w partii grupy? Józef Olszewski był zdania, że partia oczeku­je nie dyskusji z 1948 r., a programu działania. Jerzy Tepicht podniósł temperaturę, sugerując, że jest to walka o władzę. Komu j ą oddać-zapy­tał - czy w ręce Łapota czy innego mesjasza? (co było wyraźną aluzją do Gomułki). Zaproponował, aby rozszerzyć krąg osób rozmawiających z Gomułką (nie podobał mu się też ton korespondencji Gomułki). I niech wraca Gomułka, stwierdził, lecz pod naszą banderę. Do Kłosiewicza zwrócił się z pretensją, że szuka kozłów ofiarnych i męża opatrznościo­wego. Bolesław Jaszczuk nie podzielił opinii o potrzebie zaproszenia Go­mułki na plenum KC. Nie można, powiedział, zamykać oczu na błędy Gomułki. Sprawy organizacyjne sugerował rozwiązywać tak, jak naka­zuje praktyka partyjna. Godność Gomułce trzeba przywrócić - stwier­dził. Zofia Wasilkowska zauważyła, że lepiej byłoby, gdyby sprawa Go­mułki była załatwiona przed rozpoczęciem plenum KC, i wypowiedziała się za jej szybkim zakończeniem.

W tym momencie dyskusji Biuro Polityczne zdecydowało złożyć oświadczenie: że Gomułka aresztowany został za zgodą Biura Politycz­nego, a nie tylko kilku jego członków, których nazwiska były wymie­niane.

Dalszą dyskusję podjął Jerzy Morawski. Wypowiedział się przeciwko

odnawianiu sprawy o odchyleniu prawicowonacjonalistycznym i zapra­szaniu Gomułki na plenum KC. Obawiał się bowiem - jak oświadczył -sił, które mogłyby włączyć się do publicznej dyskusji ze szkodą dla par­tii. Aleksander Zawadzki znaczną część swego przemówienia poświęcił sprawie Gomułki. Przedstawił dotychczasowy przebieg rozmów z Go­mułką. Wyraził pogląd, że obecnie nie można zapraszać Gomułki na po­siedzenie plenarne KC, gdyż niezbędne są dalsze rozmowy, a zwłaszcza określenie przez Gomułkę stanowiska wobec uchwał obecnego plenum. Co kieruje tymi, którzy domagają się dyskusji. Czy z dyskusją - zapytał - mamy iść do narodu? Nie chodzi przecież o formalne zwrócenie legity­macji partyjnej Gomułce, problem Gomułki urósł do rangi problemu po­litycznego. Sprawa ta „nas gryzie", oświadczył Zawadzki. Wyraził na­dzieję, że osiągnięte zostanie porozumienie z Gomułką, że Gomułka włą­czy się do czynnej pracy. Ostatnia rozmowa z Gomułką trwała pięć go­dzin - powiedział. - Dużo jest u Gomułki rozgoryczenia i nieufności. Nie chce rozmawiać z Biurem Politycznym, a jedynie z Komitetem Central­nym. Jest przekonany, że zarzuty przeciwko niemu i jego samokrytykę obaliło życie. Zażądano od Gomułki uznania aktualnej linii politycznej partii, na co Gomułka się nie godzi. Żąda, aby anulować uchwały o odchyleniu prawicowonacjonalistycznym, a wszystko już „byłoby poza nami". Gomułka, jak oświadczył Zawadzki, nie wypowiada się obecnie przeciwko kolektywizacji, lecz uważa, że inaczej trzeba ją przeprowa­dzać. Biuro Polityczne zdecydowało, zakomunikował Zawadzki, że dal­sze rozmowy z Gomułką będą prowadzone po VII Plenum KC.

Relacja Zawadzkiego nie ograniczyła dyskusji nad sprawą Gomułki. Marian Rybicki zarzucał Biuru Politycznemu brak konsekwencji w tej sprawie, uważając, że sprawa Gomułki powinna zostać rozstrzygnięta na obecnym plenum KC. Helena Kozłowska nic nowego do sprawy nie wniosła (opowiedziała się za rozwiązaniami BP). Romana Granas, nie poruszając bezpośrednio sprawy Gomułki, oskarżyła Kłosiewicza, Ła­pota i Mijała o chęć rozbicia Biura Politycznego i Sekretariatu KC. Kazi­mierz Witaszewski, domagając się zwrotu legitymacji partyjnej Gomuł­ce, podkreślił jednak, że jedność partii jest ważniejsza niż Gomułka. Władysław Matwin uznał, że ci, co poruszają sprawę Gomułki, odwraca­ją uwagę partii od aktualnych spraw. Stanisław Skrzeszewski mimocho­dem zauważył, że różne elementy stawiają dziś na Gomułkę. Jerzy Al-brecht oświadczył, że wszyscy chcą, aby Gomułka stanął w szeregach partii. Spotkała go krzywda, która powstała w atmosferze błędów Stali­na. Zanim Gomułka został aresztowany, wszedł w poważny konflikt z partią. Ten konflikt nie był urojony. Partia, podkreślił, postąpiła słusz­nie. Następnie Albrecht wyraził nadzieję, że można dogadać się z Go­mułką w spokojnych rozmowach, na gruncie uznania przez niego uchwał VII Plenum, a wówczas wejście Gomułki do partii będzie faktyczne, a nie formalne. Artur Starewicz przypomniał, że zarzuty przeciwko Jugosła­wii odpadły już, a zatem Gomułka miał tu rację. Również życie przekre­śliło uchwały III Plenum KC PZPR z 1949 r. Mieczysław Moczar zapro­ponował podjęcie uchwały o zwrocie Gomułce legitymacji partyjnej. Po­parł wniosek Popielą, aby po wyczerpaniu porządku obrad „na sprawy

t

za rozszerzeniem grona rozmawiających z Gomułką o kilku członków KC, a Feliks Baranowski, aby już teraz na obecnym plenum rozstrzygnąć sprawę Gomułki. Trzeba z nim dyskutować bez obawy, że to wznieci dy­skusje w partii, nie trzeba się obawiać cech charakteru Gomułki, jak to czyni Staszewski - powiedział. - Sprawa Gomułki jest sprawą całej par­tii. Jego obecność w partii wzmocni jej szeregi, odnowi zaufanie mas. Ba­ranowski postulował także, by anulować uchwałę III Plenum z 1949 r.

Jerzy Putrament polemizował z wieloma mówcami, a w sprawie Go­mułki wyraził pogląd, że pewne sfery kreują go na wodza, gdyż obecne kierownictwo nie stoi na wysokości zadania. Gomułka kojarzył się Pu-tramentowi ze stosunkiem do kolektywizacji i stosunkiem do ZSRR. Ostap Dłuski dorzucił tylko, że powrót Gomułki może nastąpić jedynie na podstawie uznania przez niego generalnej linii partii. Roman Zam-browski, krytykowany przez wielu za swoje błędy i postawę polityczną, podtrzymał wypowiadany w rozmowach pogląd, aby do czasu całkowi­tego wyjaśnienia sprawy nie zwracać Gomułce legitymacji partyjnej. Oświadczył następnie, iż do czasu pojawienia się odchylenia prawicowo-nacjonalistycznego nie miał do Gomułki ani partyjnych, ani osobistych pretensji. Wypowiedział się przeciwko zaproszeniu Gomułki na plenum KC. Platforma Gomułki z 1948 r., jego zdaniem, nie jest sprawą historii - jest to sprawa wciąż żywa. To nie tylko sprawa stosunku do kolektywi­zacji, stosunku do Jugosławii, ale to także sprawa stosunku do KPZR i ZSRR. Był przeciw stawianiu Gomułce warunków przy przyjmowaniu go do partii, ale także przeciw stawianiu warunków przez Gomułkę. Zdaniem Zambrowskiego, Gomułka brutalnie naruszał normy partyjne. Jeśli Gomułka zgodzi się z uchwałami VII Plenum, oświadczył, to do spraw 1948 r. partia nie powróci.

Bolesław Rumiński podniósł sprawę nieinformowania członków KC o przebiegu rozmów z Gomułką. Zażądał anulowania uchwał III Plenum KC z 1949 r. i oczyszczenia Gomułki z zarzutów odchylenia prawicowo-nacjonalistycznego. Uznał za niecelowe rozgrzebywanie starych błędów. Stosunek BP do Gomułki określił jako niewłaściwy, wypowiedział się za zaproszeniem Gomułki na obrady plenum KC i za wprowadzeniem go w skład KC. Następnie głos zabrał Franciszek Jóźwiak. Jóźwiak stwier­dził, że wobec krzywdy wyrządzonej Gomułce trzeba mieć uczciwe sta­nowisko i wyraził żal, że niektórzy powątpiewają w to, czy Biuro Polity­czne chce sprawę uczciwie załatwić. Sprawa Gomułki, podkreślił, wy­maga rozwiązania na platformie jedności partii. Janusz Zarzycki wyra­ził niepokój w związku ze stanowiskiem zajmowanym przez Gomułkę i dodał, że sprawa powinna być załatwiona normalną drogą. Mieczysław Hof f mań obstawał za rehabilitacją Gomułki już na obecnym plenum KC, a Józef Kalinowski dostrzegł w sprawie Gomułki posmak personalny. Stanisław Pawlak był zdania, że sprawa Gomułki powinna wstrząsnąć partią, a Gomułka powinien powrócić do Biura Politycznego. Zauważył też, że niektórzy członkowie Biura Politycznego wykazują niechęć wo­bec Gomułki. Wyraził nawet obawę, że winni sprawy Gomułki „rozpły­wają się we mgle". Franciszek Mazur w swoim obszernym wystąpieniu w

30

gdyby Gomułka był w partii, nie przeszkadzałoby to, a pomagało. Zenon Nowak oświadczył: Gomułka chce, aby partia przyszła do niego na kola­nach, gdyż żąda udziału na plenarnym posiedzeniu KC, gdzie chce spra­wę przedstawić i uzyskać decyzje plenum KC, czy jego stanowisko mieści się w linii partii.

Po czterech dniach dyskusji, od wystąpienia Nowaka sprawa Gomuł­ki zeszła na drugi plan wobec krytyki niektórych innych fragmentów przemówienia Nowaka. Podjął ją dopiero Ryszard Strzelecki, domaga­jąc się anulowania uchwał III Plenum KC PZPR z 1949 r., a Jan Izydor-czyk zgłosił formalny wniosek o zwrócenie legitymacji partyjnej Gomuł­ce i powołanie komisji KC do dalszych rozmów z Gomułką. Po wyczerpa­niu listy mówców plenum KC unieważniło uchwałę III Plenum KC PZPR z 1949 r. w części dotyczącej Gomułki, Spychalskiego i Kliszki. Ponieważ Izydorczyk, wobec sprzeciwu Biura Politycznego, wycofał swój wniosek o powołanie komisji KC do rozmów z Gomułką - głosowania nad tą kwe­stią nie było.

Przedstawione tu zostały wg kolejności wystąpień głosy tych człon­ków KC, którzy bezpośrednio na VII Plenum KC odnosili się do sprawy Gomułki. Zestawienie to, zwłaszcza wobec upływu długiego już czasu, skłania do kilku refleksji. Dyskusja na tym pierwszym po XX Zjeździe KPZR, pierwszym po śmierci Bieruta (jeśli nie liczyć VI Plenum KC pa­mięci Bieruta poświęconego) plenarnym posiedzeniu KC obejmowała szeroki krąg różnorodnych problemów, na które trzeba było spojrzeć przez pryzmat wniosków płynących z XX Zjazdu KPZR. A sytuacja w kraju po tragicznych wydarzeniach poznańskich była trudna, złożona, jeśli nie powiedzieć - napięta tak, iż najmniejszy detonator w każdym nieomal miejscu mógł doprowadzić do nieobliczalnych następstw. Uczestnicy tego najwyższego forum partyjnego zdawali sobie z tego sprawę. Świadomość tego faktu musiała znaleźć odbicie w przebiegu dy­skusji. Jednych to hamowało, innym dodawało skrzydeł. Nie była i nie mogła to być spokojna wymiana myśli i uwag. Dotyczyło to również sy­tuacji gospodarczej kraju, zwłaszcza uwidoczniło się w próbach formu­łowania ocen rezultatów planu 6-letniego.

Tak zróżnicowana tematyka doprowadzała jednak do spięć, do gwał­townej niekiedy wymiany zdań, do składania oświadczeń, sprostowań. Polemika prowadzona była w różnych sprawach, lecz jej główny nurt do­tyczył sporu o Gomułkę. Obejmowała także kwestie odpowiedzialności za wypaczenia, nie tylko w zakresie praworządności, ale również w dzie­dzinie gospodarki narodowej, dotyczyła metod pracy instancji partyj­nych od Biura Politycznego poczynając oraz działalności organów admi­nistracji państwa. Sporo też energii „wyładowało się" w polemice z No-wakiem posądzonym o antysemickie, nacjonalistyczne akcenty w swoim przemówieniu.

Sprawa Gomułki, jak to widać z suchej relacji, nie była w sposób do­stateczny przygotowana do rozstrzygnięcia przez VII Plenum KC. Do­tychczasowe rozmowy przedstawicieli Biura Politycznego z Gomułką miały jedynie charakter sondażowy. Biuro Polityczne, a przynajmniej

31

próbowała szukać dróg naprawienia wyrządzonych krzywd, lecz nie wiedziała jak. Najchętniej po anulowaniu tak ewidentnie fałszywych uchwał III Plenum KC PZPR z 1949 r. zapuszczono by nad sprawą zasło­nę milczenia, ale sprawa Gomułki stała się już sprawą całej partii i — mo­żna dodać - znacznej części narodu. Gomułka nie mógł wejść do partii „tylnymi drzwiami", a wprowadzenie go do kierownictwa jako jednego z członków nie było już w tym czasie możliwe. I z tego, jak mi się dziś wy­daje, znaczna część członków KC zdawała sobie sprawę. Gomułka przez długie i trudne lata był przywódcą partii, a linia generalna realizowana w okresie jego przewodnictwa została skrytykowana, podważona, w znacznej części odrzucona. Jego powrót do steru kierownictwa partii oz­naczał nie tylko poważną korektę aktualnej linii, ale także zasadnicze zmiany w ekipie kierowniczej.

Większość członków KC PZPR znała zarzuty przeciwko Gomułce tyl­ko z materiałów plenarnych posiedzeń KC PPR z lipca i sierpnia-wrześ-nia 1949 r., nie mówiąc o odrzuconych już i potępionych uchwałach III Plenum KC PZPR z 1949 r. Była to bardzo ogólna znajomość tematu, czę­sto oparta na opowiadaniach, mitach i legendach. Działalność demaska­torska tzw. gomułkowszczyzny musiała też pozostawić w partii swoje ślady. Refleksje te opieram na własnych wahaniach, wewnętrznym kon­flikcie, jaki przeżywałem. Działaczy nurtowała obawa o jedność partii, zwłaszcza wobec ataków, jakie przeciwko niej kierowali przeciwnicy polityczni. To wszystko musiało zaciążyć nad połowicznością uchwał VII Plenum KC PZPR odnoszących się do Gomułki.

Sł'

M. M-lf. ł.v


V M.M. O. V M.M.M. M.

30 lipca, w drugim dniu po zakończeniu VII Plenum KC PZPR, Biuro Polityczne obradowało nad wnioskami płynącymi z tego plenarnego po­siedzenia. Do kontynuowania rozmów z Gomułka zostali upoważnieni Ochab i Zawadzki. Wydelegowanie do rozmów z byłym sekretarzem ge­neralnym KC PPR aktualnego I sekretarza KC PZPR świadczyło, że mieć one będą zasadniczy charakter i że nie może tu chodzić o formalną reha­bilitację Gomułki.

Pierwsza rozmowa odbyła się l sierpnia 1956 r. Jeszcze tego dnia Ochab i Zawadzki przedstawili sprawozdanie z rozmowy z Gomułka na posiedzeniu Biura Politycznego. Po wysłuchaniu sprawozdania Biuro Polityczne „jednomyślnie postanowiło zwrócić legitymację partyjną tow. Gomułce z wzięciem go na ewidencję partyjną POP przy KC Partii". Nazajutrz, to jest 2 sierpnia 1956 r., Stefan Misiaszek, sekretarz Podsta­wowej Organizacji Partyjnej przy KC PZPR, wręczył Gomułce legityma­cję partyjną. Dla Misiaszka, rówieśnika Gomułki, który przed wojną sie­dział z nim w jednej celi, była to życiowa satysfakcja (Gomułka w tym czasie przebywał w sanatorium w Ciechocinku).

3 sierpnia członkowie i zastępcy członków KC otrzymali notatkę Biu­ra Politycznego, relacjonującą przebieg spotkania. Rozmowa trwała, jak stwierdza się na wstępie, kilka godzin. Przedstawiciele Biura Politycz­nego poinformowali Gomułkę, że „kierownictwo partii uważa za słuszne stanowisko zajęte w 1948 r. w sprawie odchylenia prawicowego". Tow. Gomułka podtrzymywał swoje stanowisko, lecz zaznaczył, że „nie uwa­ża, aby było pożyteczne wszczynanie w partii dyskusji na ten temat". Ochab i Zawadzki poinformowali Gomułkę o treści nie opublikowanej części referatu I sekretarza KC PZPR, dotyczącej jego osoby, jak również o podjętej decyzji zwrócenia legitymacji partyjnych Spychalskiemu i Korczyńskiemu. Wręczyli także Gomułce tekst uchwały VII Plenum, uchylającej uchwałę III Plenum KC z listopada 1949 r. „W rozmowie -czytamy w notatce - został ogólnie omówiony przebieg dyskusji na VII Plenum, m.in. dyskusji w sprawie tow. Gomułki, a także przyjęte przez Plenum uchwały". Gomułka oświadczył przedstawicielom Biura Polity­cznego, iż tylko pobieżnie zapoznał się z uchwałami VII Plenum. Nie zgłosił do nich zasadniczych zastrzeżeń, zapowiadając szczegółowe uwagi w terminie późniejszym. „Rozmowa z tow. Gomułka - jak stwier­dza się w notatce - toczyła się w rzeczowej i partyjnej atmosferze".

33


- Gomułka...


4 sierpnia w radiowym dzienniku wieczornym (o godz. 20.00) podany zo­stanie komunikat następującej treści, który 5 sierpnia zamieszczony bę­dzie w prasie: „VII Plenum KC PZPR postanowiło uchylić uchwałę III Plenum KC PZPR z listopada 1949 r. w części dotyczącej nieuzasadnio­nych i krzywdzących zarzutów o tolerancję w stosunku do wrogiej agen­tury, wysuniętych pod adresem tow. Władysława Gomułki, Mariana Spychalskiego i Zenona Kliszko. Po VII Plenum przedstawiciele Biura Politycznego KC PZPR odbyli rozmowę z tow. Władysławem Gomułka, w której między innymi poruszone zostały podstawowe problemy VII Plenum KC PZPR. Biuro Polityczne po wysłuchaniu sprawozdania z przebiegu tej rozmowy postanowiło przywrócić tow. Władysławowi Go-mułce prawa członka partii".

Notatka Biura Politycznego rozesłana członkom KC i zastępcom członków KC dawała wiele do myślenia. Przy dzisiejszym moim do­świadczeniu prawdopodobnie inaczej bym ją odczytał. Była to przecież wyraźna zapowiedź nieuchronnego powrotu Gomułki do czynnego życia politycznego, czyli do steru kierownictwa partii. Wtedy jednak nie ode­brałem tak treści zawartej w tej notatce. Co więcej, nawet bardziej do­świadczeni ode mnie działacze partyjni, z którymi na ten temat rozma­wiałem, uważali powrót Gomułki do steru kierowniczego w partii za nie­możliwy. Argument, jakim posługiwano się, brzmiał: może to grozić rozłamem w partii. Przyznać trzeba, że w tamtych warunkach robiło to wrażenie.

We wrześniu 1956 r. odbyło się spotkanie I sekretarza KC PZPR Ochaba z aktywem partyjnym Komitetu do Spraw Bezpieczeństwa Pu­blicznego. Ochab przedstawił tam obraz aktualnej sytuacji politycznej w partii i w kraju. Wypowiedział się także na temat Gomułki. I sekretarz KC oświadczył, że odchylenie prawicowonacjonalistyczne było faktem i takie jest stanowisko Biura Politycznego. Natomiast Gomułka podtrzy­muje swoje stanowisko, wycofując złożoną dawniej samokrytykę. Go-mułce przywrócono prawa członka partii, bowiem został skrzywdzony.

To, co powiedział Ochab, nie zapowiadało rychłego powrotu Gomuł­ki na scenę polityczną. Odniosłem wtedy wrażenie, że Biuro Polityczne po zwróceniu Gomułce legitymacji partyjnej uważa sprawę za zamknię­tą. Nic nie wskazywało na to, że zdania w tej sprawie w kierownictwie partii są podzielone.

Zmiany w składzie Biura Politycznego KC PZPR na VII Plenum (we­szli w jego skład jako członkowie: Edward Gierek, Roman Nowak, Adam Rapacki oraz jako zastępcy członków: Stefan Jędrychowski i Eugeniusz Stawiński) nie wpłynęły na podniesienie sprawności działania kierowni­ctwa partyjnego ani na zespolenie szeregów partyjnych.

Już wówczas nie miałem wątpliwości, że krytyka działalności Hilare­go Minca na VII Plenum KC spowodowała, iż 7 października 1956 r. zwrócił się on do Biura Politycznego o zwolnienie (z uwagi na długotrwa­łą chorobę) z funkcji członka Biura Politycznego KC PZPR oraz o zezwo­lenie na zwrócenie się do Rady Państwa z prośbą o zwolnienie go ze sta­nowiska I zastępcy prezesa Rady Ministrów, również ze względu na stan

34

. fct.LJ.kJ lt W d.

drugim piśmie datowanym 7 października, a skierowanym do Biura Po­litycznego KC PZPR, Minc donosił, że na okres VIII Plenum zamierza „przerwać leczenie i wziąć udział w obradach plenum w celu samokryty-cznego ustosunkowania się do ubiegłego okresu i wypowiedzenia się w sprawach bieżących". Listy te 8 października 1956 r. rozesłane zostały przez Biuro Sekretariatu KC do członków i zastępców członków KC z za­strzeżeniem traktowania ich jako dokumentów ściśle poufnych do czasu opublikowania ich w prasie. Niebawem opublikowana została informa­cja o rezygnacji Minca z funkcji członka Biura Politycznego KC PZPR i I zastępcy prezesa Rady Ministrów PRL.

Głównym ośrodkiem zainteresowania coraz bardziej stawał się Go-mułka. Do Ciechocinka, a potem do jego mieszkania na Saskiej Kępie za­częli zjeżdżać na rozmowy i konsultacje niektórzy członkowie Biura Po­litycznego, sekretarze KC, dziennikarze; najchętniej ci, którzy dotąd uchodzili za najbardziej nieprzejednanych. Gomułka przyjmował tylko tych, których dobrze znał, lub którzy (a dotyczy to głównie dziennikarzy) rekomendowani byli przez jego przyjaciół. Gomułka, jak wiadomo, nie lubił się afiszować, nie miał ochoty na wywiady, a jeśli już rozmawiał to o sprawach zasadniczych, nie przeznaczonych do publikacji. Ostatnimi laty w wywiadach, a także wspomnieniach pojawiło się wiele relacji o tych spotkaniach. Zapewne teraz, po śmierci Gomułki ujawnionych zo­stanie wiele dalszych szczegółów. Gomułka o tych sprawach mówił nie­chętnie, widocznie nie przywiązywał do nich wagi. Takie przynajmniej odniosłem wrażenie z rozmów z Gomułka. Jedno jest pewne dla tych, którzy go znali, iż zdawał sobie sprawę, że na jego barki spadnie wkrótce ciężar przywództwa partii. Zapewne, a to dla Gomułki było charaktery­styczne, dokładnie przestudiował stan gospodarki narodowej, zanalizo­wał wszystkie dane liczbowe, przemyślał wszystkie „za i przeciw", by dojść do określonej koncepcji, którą zamierzał przedstawić. Można być pewnym, że zdołał wyrobić sobie własną ocenę sytuacji politycznej w kraju, a także ocenę sytuacji w partii. Wystąpienie na VIII Plenum KC PZPR było rezultatem jego własnych przemyśleń, opartych nie tylko na rozmowach z różnymi osobistościami, ale także studiów prasy codzien­nej i periodyków. A Gomułka, o czym się wielokrotnie przekonałem, umiał nie tylko wnikliwie czytać, ale także analizować materiał zawarty w informacjach prasowych i publikacjach.

14 października 1956 r. rozesłany został członkom KC, a następnie 16 października zamieszczony w prasie komunikat Biura Politycznego: „12 października 1956 r. Biuro Polityczne omówiło sprawy, które mają być rozpatrzone na VIII Plenum KC. W obradach wziął udział tow. Gomuł­ka." Komunikat lakoniczny, lecz zapowiadający jakże zdecydowany zwrot. Gomułka powracał do czynnego życia politycznego.

Plenarne posiedzenie Komitetu Centralnego PZPR rozpoczęło się w nerwowej atmosferze. Rano 19 października 1956 r. przyleciała do War­szawy delegacja KC KPZR z Chruszczowem na czele. Wieść ta jeszcze przed otwarciem posiedzenia dotarła do większości członków KC. Kie­rownictwo KPZR zaniepokojone było rozwojem sytuacji wewnętrznej w Polsce, narastaniem nastrojów antyradzieckich, ofensywą sił rewizjoni­stycznych, a także zapowiedzią nieoczekiwanych zmian w kierownic­twie PZPR. Do niedawna wszakże Biuro Polityczne podtrzymywało swoje zastrzeżenia wobec Gomułki, uznając go za reprezentanta odchy­lenia prawicowonacjonalistycznego, a teraz Gomułka był proponowany przez Biuro Polityczne na I sekretarza KC PZPR. Według propozycji, ja­kie zostały w przeddzień rozpoczęcia obrad VIII Plenum KC rozesłane członkom KC, do Biura Politycznego, zmniejszonego do 9 członków, pra­wie w połowie mieli wejść nowi ludzie, co było jednoznaczne z odsunię­ciem wielu znanych i zasłużonych działaczy. To wszystko musiało w Mo­skwie wywołać niepokój. Z drugiej strony nieoczekiwany przylot dele­gacji KPZR do Warszawy wykorzystały elementy opozycyjne i rewizjo­nistyczne do podgrzewania atmosfery, której, niestety, uległo wielu członków KC PZPR.

Edward Ochab, I sekretarz KC PZPR, w swoim słowie wstępnym po­informował plenum, iż nie był w stanie, z uwagi na sytuację, jaka wytwo­rzyła się w kierownictwie PZPR, przygotować zapowiadanego w po­rządku dziennym referatu. Zaproponował więc w imieniu Biura Polity­cznego, aby porządek dzienny ograniczyć do trzech punktów: zmian w składzie Komitetu Centralnego, dyskusji nad projektem uchwał i spraw organizacyjnych. I sekretarz zgłosił propozycję Biura Politycznego do­kooptowania do składu KC: Gomułki, Kliszki, Spychalskiego i Logi-So-wińskiego jeszcze przed rozpoczęciem dyskusji nad projektem uchwały, aby mogli brać już udział w obradach jako pełnoprawni członkowie KC. Następnie Ochab zakomunikował, że Biuro Polityczne zamierza zapro­ponować wybór Władysława Gomułki na I sekretarza KC PZPR oraz wy­bór nowego Biura Politycznego, ograniczonego do 9 członków. Członko­wie KC zostali także powiadomieni, że do Warszawy przybyła delegacja KC KPZR w składzie: Nikita S. Chruszczow, Łazar M. Kaganowicz, Anastas L Mikojan i Wiaczesław M. Mołotow w celu przeprowadzenia rozmów z Biurem Politycznym KC PZPR.

36

przerwę w obradach do godz. 18.uu.

Nastąpiła krótka, nerwowa wymiana poglądów: Dlaczego trzeba od­roczyć obrady? W jakim składzie Biuro Polityczne rozmawiać będzie z delegacją KPZR? Po wyjaśnieniu, że przerwa wynika z konieczności przeprowadzenia rozmów z delegacją radziecką i że oprócz obecnych członków Biura Politycznego KC PZPR weźmie w nich udział Gomułka, Helena Jaworska zgłosiła wniosek, aby natychmiast dokonać wyboru nowego Biura Politycznego. Poparła ją Michalina Tatarkówna. Na wnio­sek I sekretarza przegłosowano wnioski w kolejności zgłaszania. Za wnioskiem Biura Politycznego wypowiedziało się 61 członków KC, prze­ciwko było 2 członków, a 3 wstrzymało się od głosu. Po uzasadnieniu przez Ochaba kooptacji do KC usuniętych w wyniku niesłusznych zarzu­tów działaczy partyjnych nastąpiło głosowanie. Plenum KC jednogłoś­nie uzupełniło swój skład o Gomułkę, Kliszkę, Logę-Sowińskiego i Spy­chalskiego. Następnie plenum upoważniło Biuro Polityczne i Gomułkę -kandydata na I sekretarza KC - do rozmów z delegacją KC KPZR. Ogło­szona została przerwa do godz. 18.00.

Po wznowieniu obrad, wobec konieczności zakończenia rozmów z delegacją radziecką, Ochab zaproponował odroczenie obrad plenum do dnia następnego do godz. 11.00. Propozycja nie wzbudziła sprzeciwów.

20 października obrady plenarne rozpoczęły się od informacji Zawa­dzkiego o rozmowach z delegacją KPZR. Członkowie KC zostali poinfor­mowani, że Prezydium KC KPZR jest głęboko zaniepokojone rozwojem sytuacji w Polsce, wzrostem różnych form antyradzieckiej propagandy, brakiem jej przeciwdziałania („Prawda" w tym dniu wydrukowała arty­kuł temu poświęcony). Dlatego też delegacja KC KPZR pragnęła na miejscu zapoznać się z poglądem kierownictwa PZPR co do dalszego ro­zwoju sytuacji, w tym także z projektami składu nowego Biura Politycz­nego, jakie ma wyłonić VIII Plenum KC PZPR. Delegacji radzieckiej sta­rano się wyjaśnić zawiłości procesu demokratyzacji w Polsce, zapewnia­jąc, że partia nie straci kontroli nad jej przebiegiem, a wypaczenia treści demokratyzacji, jakie się ujawniły, zostaną usunięte. Co się tyczy pro­blemów stosunków dwustronnych, stwierdził Zawadzki, to zgodnie z komunikatem ogłoszonym po zakończeniu rozmów dalsze rozmowy będą kontynuowane w Moskwie między delegatami kierownictw obu partii. Przebieg tych rozmów, wedle słów Zawadzkiego, „był partyjny, pryncypialny, nieraz z temperamentem z obu stron, ale z intencją nie­wątpliwie najlepszą".

Rozmowy - jak wspominał Gomułka - dotyczyły wielu problemów narosłych w stosunkach dwustronnych. Zdaniem Gomułki, Prezydium KPZR na podstawie analizy rozwoju sytuacji w Polsce najbardziej oba­wiało się wystąpienia Polski z Układu Warszawskiego. Jak wiadomo, ta­kie pomysły głoszono w niektórych kręgach opozycyjnych, a to mogło za­niepokoić kierownictwo radzieckie. W sytuacji międzynarodowej u schyłku 19 5 6 r. j akikolwiek wyłom w systemie obronnym państw socj ali-stycznych grozić mógł poważnymi następstwami. Doskonale to rozu-

37

miałem - powiedział Gomułka w jednej z późniejszych rozmów -1 aiate­go przekonywałem delegację KPZR, że Układ Warszawski leży w żywo­tnych interesach Polski, że Polska jest zainteresowana jego umacnia­niem. Polska, oświadczył Gomułka, pozostanie mocnym ogniwem Ukła­du Warszawskiego. Chruszczow; jak wspominał Gomułka, wyzbył się po tym oświadczeniu wszelkich obaw.

Drugim tematem burzliwej dyskusji była sprawa wyrównania należ­ności za dostawę polskiego węgla do ZSRR (w porównaniu do ceny usta­lonej w 1945 r.). Suma należności z tego tytułu urosła do około 500 min rubli. Sprawa ta została już dostatecznie naświetlona w literaturze eko­nomicznej, nie ma więc sensu w tym miejscu raz jeszcze jej omawiać. Zo­stała rozstrzygnięta na spotkaniu w Moskwie, które było kontynuacją rozmów rozpoczętych 19 października 1956 r. w Warszawie, z korzyścią dla Polski.

Warto tu odnotować wypowiedź Gomułki na temat rozmów z delega­cją KPZR z listopada 1956 r. Była ona bardzo szczera i nie różniła się od późniejszych refleksji Gomułki snutych w czasie rozmów prywatnych, kameralnych. Na krajowej naradzie aktywu partyjnego Gomułka stwierdził, że wokół rozmów (w Warszawie i w Moskwie) czyni się niepo­trzebnie wielki szum, a sprawy przedstawiane są opacznie. Towarzysze radzieccy dysponowali złymi, nie sprawdzonymi informacjami o rozwo­ju sytuacji w Polsce, na podstawie których mogli przypuszczać, że w Pol­sce przygotowywany jest zamach stanu. Wiadomo, podkreślił Gomułka, jak zaostrzona jest dziś sytuacja międzynarodowa. Trzeba rozumieć ich zaniepokojenie, wszak kontyngenty wojsk radzieckich znajdują się na terenie NRD, a łączność i zaopatrzenie przebiega przez terytorium Pols­ki. Budujemy wszyscy razem, stwierdził I sekretarz KC, ustrój socjalisty­czny, a zatem to, co się dzieje w Polsce, nie może być dla nich obojętne. Gomułka zauważył, że w związku z przyjazdem delegacji KPZR wielu nieodpowiedzialnych ludzi podejmowało szereg nierozważnych kroków. Na pytanie, czy delegacja KPZR nie mogła przybyć po zakończeniu obrad plenum KC, Gomułka powiedział - nie, gdyż odmowa rozmowy przed plenum KC mogła wywołać niepotrzebne podejrzenia. Rozmowy były prowadzone w sposób szczery, językiem partyjnym, a nie językiem dyplomatycznym. Powiedzieliśmy sobie to, co każdy z nas myślał. Dele­gacja KPZR powróciła do Moskwy nie wiedząc, jakie będą decyzje na­szego plenum. Po zakończeniu plenum KC zadzwonił Chruszczow, aby oświadczyć, że są uspokojeni.

W dyskusji plenarnej na posiedzeniu KC PZPR sprawa umocnienia polsko-radzieckich stosunków zajęła poczesne miejsce. Wskazywano, że jeśli były w przeszłości nieprawidłowości w stosunkach między ZSRR a krajami demokracji ludowej, to XX Zjazd KPZR zapoczątkował odwrót od nich. Powoływano się na lipcowe plenum KC KPZR (1956 r.), które krytycznie ustosunkowało się do dotychczasowych form i treści tych sto­sunków i otworzyło drogę do ich normalizacji. Socjalizmu-podkreślono w dyskusji - nie można budować w oderwaniu od ZSRR, od wspólnoty państw socjalistycznych. Rzecz polega na tym, aby nie dopuszczać do po-

38

"W 5 K* W C*Aii.Ł* ***-.———————————— -. - „

drodze normalnych wzajemnych kontaktów, nie robiąc z tego sensacji. Powoływano się na tradycje wspólnych walk demokratów i rewolucjoni­stów polskich i rosyjskich, braterstwo broni, wspólnotę ideową i polity­czną, polską rację stanu. Zauważono również, że na fali odnowy wrogie socjalizmowi siły nie zawahały się rozniecić nastrojów antyradzieckich, którym niestety nie stawiono zdecydowanego oporu, ba! niektórzy dzia­łacze partyjni dali się ponieść tym prowokacjom. Są tacy, których można było nazwać serwilistami, dziś zaś inspirują antyradzieckie poczynania. Ochab z rozżaleniem przytaczał gorzkie argumenty towarzyszy radziec­kich, jakie padły w czasie dyskusji belwederskiej, mianowicie, że nawet w krajach burżuazyjnych nie są do pomyślenia takie oskarżenia pełne oszczerstw wobec Związku Radzieckiego, jakie ukazują się na łamach prasy polskiej. VIII Plenum KC PZPR przyjęło uchwałę, w której znala­zło się sformułowanie Gomułki, pochodzące z jego referatu, na temat stosunków polsko-radzieckich: „Stosunki polsko-radzieckie oparte na zasadach równości i samodzielności wytworzą w narodzie polskim tak głębokie uczucie przyjaźni do Związku Radzieckiego, że żadna próba siania nieufności nie znajdzie posłuchu w naszym kraju". Nawiązując do tego stwierdzenia, w końcowym słowie Gomułka oświadczył: Chciał­bym, aby tę linię ujętą tak jednolicie towarzysze konsekwentnie realizo­wali.

Informacja Zawadzkiego na temat ruchów wojsk radzieckich, w cza­sie kiedy toczyły się rozmowy obu delegacji, wywołała niekontrolowane emocje ze strony niektórych uczestników plenarnego posiedzenia. Stare-wicz zwrócił się z pytaniami do Konstantego Rokossowskiego, jaki cel miały ruchy tych wojsk? na podstawie czyich decyzji się odbywały? Nie omieszkał także dodać, że przesuwanie się wojsk radzieckich wywołało zaniepokojenie w Warszawie. Ochab zaprzeczył, aby miały miejsce ru­chy polskich jednostek, za wyjątkiem jednej niewielkiej jednostki w ce­lach specjalnych, zresztą za wiedzą Biura Politycznego. Alster poinfor­mował, że służba bezpieczeństwa otrzymała szereg sygnałów o ruchach jednostek radzieckich, ale to wymaga jeszcze sprawdzenia, po czym mo­żna będzie zdać sprawę Biuru Politycznemu. Ochab też to potwierdził. Ale Zofia Wasilkowska zażądała, aby Biuro Polityczne przedstawiło, po sprawdzeniu, informacje członkom KC. Z takim wnioskiem nie zgodził się Putrament, wskazując, że skoro na sali są szefowie resortów: obrony, spraw wewnętrznych i bezpieczeństwa publicznego, to mogą powie­dzieć, jak się faktycznie rzecz przedstawia. O głos poprosił Rokossowski. Minister obrony oświadczył przed plenum KC, iż manewrów w tym roku nie ma, ale odbywają się poza obozami okresowe ćwiczenia taktyczne; zakończyły się na szczeblu batalionów i pułków, obecnie ćwiczą dywizje. Faktem jest częściowe ześrodkowanie jednostek dla celów bezpieczeńst­wa, o czym wie Biuro Polityczne. Natomiast wojska radzieckie, stacjo­nujące w Polsce, przeprowadzały jesienne manewry w rejonie, gdzie jest rozlokowana grupa wojsk radzieckich. Przesuwały się one w kierunku Bydgoszczy i Łodzi. Rokossowski oświadczył następnie, iż z polecenia Biura Politycznego zwrócił się do marszałka Iwana S. Koniewa, który

39

do garnizonów. Rekapitulując swoją informację Rokossowski podkre­ślił: „Bez rozkazu rządu, bez rozkazu Biura Politycznego ani jeden krok nie będzie zrobiony. Nie wolno, nie mamy prawa podejrzewać Wojska Polskiego o to, że mogło ono być wykorzystane przeciwko rządowi albo partii. Nie mamy takich żołnierzy. Żołnierze składają przysięgę na wier­ność władzy ludowej i rządowi RP, swojej przysiędze pozostaną wierni do końca".

Po oświadczeniu Rokossowskiego nikt w zasadzie nie wracał do tej sprawy. Jedynie Ochab, nawiązując do wieców i podejmowanych na nich rezolucji, zwłaszcza w Warszawie, gdzie robotnicy oferowali obronę Ko­mitetu Centralnego przed rzekomym zagrożeniem przez... armię ra­dziecką, określił to jako „bardzo dziwnego rodzaju nacjonalizm i zaściankowość". Nie winił za to ludzi - ani studentów, ani młodych ro­botników - lecz wziął odpowiedzialność na barki kierownictwa partyj­nego za dopuszczenie do takiej sytuacji. Na armię radziecką klasa robo­tnicza i niemal cały naród, podkreślił Ochab, patrzy „jako na armię soju­szniczą, jako na armię broniącą również naszych granic, naszej niepo­dległości". Jak się potem okazało, a to bardzo smutna prawda, część nie­odpowiedzialnych działaczy partyjnych, zwłaszcza z Warszawy - za wiedzą Staszewskiego, ówczesnego I sekretarza KW - „dolewała oliwy do ognia". Podejrzewam, że była to próba rehabilitacji za stanowisko za­jęte na VII Plenum KC przeciwko Gomułce. Stąd wyszła inicjatywa wie­cowania na cały kraj, głównie przez „centrum dyskusyjne" w gmachu Zarządu Głównego ZMP, czego nie ukrywają dziś ci, którzy tam dyżuro­wali i rozniecali niepokój na cały kraj. Oczywiście w imię poparcia dla Gomułki! Ale takiego poparcia Gomułka już wtedy nie potrzebował.

Po Warszawie, po kraju hulała dzika plotka o czołgach radzieckich, jakie się pojawiły w Warszawie, o zagrodzeniu im drogi przez KB W pod dowództwem gen. Wacława Komara. Echa tej złośliwej plotki, niczym czkawka, pojawiają się od czasu do czasu w prasie. Z zażenowaniem przyznać muszę, że źródła tych plotek nie wywodzą się z kół naszego wroga klasowego. Do sprawy tej powrócił Gomułka na wielkim wiecu przed Pałacem Kultury, oświadczając, iż wojska radzieckie wróciły do rejonów zakwaterowania. Raz jeszcze mówił o tym na naradzie central­nego aktywu partyjnego w listopadzie 1956 r., przypominając, że w trak­cie rozmów 19 października Koniew otrzymał polecenie zatrzymania ru­chu wojsk, co zostało wykonane.

Powróćmy jednak do przebiegu obrad VIII Plenum KC. Dopiero po tych wstępnych wyjaśnieniach (dotyczących rozmów polsko-radziec-kich) można było przystąpić do właściwych obrad. Podstawą do dyskusji stało się przemówienie Gomułki, które nie było referatem programo­wym, choć szereg tez miało niewątpliwie charakter programu, lecz przedstawiało stosunek Gomułki do najbardziej aktualnych spraw kraju i partii. Gomułka powiedział na wstępie, iż siedem lat temu przemawiał na plenum KC i „wydawało mi się wówczas, że przemawiam do człon­ków Komitetu Centralnego po raz ostatni".

40

mułki słuchali z zapartym tchem nie tylko członkowie KC, słuchał cały kraj, bowiem było bezpośrednio transmitowane przez radio. Każdy był ciekaw, każdy starał się nie uronić ani jednego słowa, wszak mówił czło­wiek skazany na zapomnienie, człowiek, który tak wiele od swoich wy­cierpiał. A na sali siedziało wielu z tych, którzy doprowadzili do jego usunięcia w 1948 r., i bardzo wielu takich, którzy przez długie lata wie­rzyli w jego „odchylenie". To ostatnie odnosi się także do mnie. Spokojne to było przemówienie, bez żadnych osobistych akcentów, a oceny, moim zdaniem, wyważone, choć istniały także inne poglądy.

Gomułka nawiązał do „warunków", jakie postawiło przed nim VII Plenum KC, o którym powiedział: „Mimo swych chęci nie mogłem wów­czas być na nim obecny". Następnie zgłosił i rozwinął dwie uwagi, które określił jako „pewne zastrzeżenia" do uchwał VII Plenum KC, a dotyczy­ły one oceny wyników planu 6-letniego i polityki partii w zakresie rolni­ctwa. Gomułka, krytycznie odnosząc się do wielu błędów przeszłości, nie podważał bynajmniej ogólnych osiągnięć kraju w tym czasie, kiedy był odsunięty od władzy. Uważał jednak, że rozwój gospodarczy następował głównie poprzez zwiększanie zatrudnienia, wzrost godzin nadliczbo­wych, przy spadku wydajności pracy. Zwracał uwagę, że zbudowane ogromnym kosztem nowe zakłady przemysłowe nie wykorzystują swo­ich mocy produkcyjnych, że znaczna część maszyn i urządzeń nie znala­zła dotychczas zastosowania. Pojawiło się niebezpieczeństwo braku po­krycia w towarach przy nadmiernej ilości środków pieniężnych. Za tę politykę, a raczej za jej błędy, płacił cały naród, a w pierwszym rzędzie klasa robotnicza.

Co się tyczy uwag krytycznych Gomułki wobec polityki rolnej, nie­zbędny staje się krótki komentarz. Gomułka w 1948 r. wyraził zastrzeże­nie, że delegacja KC PZPR, uczestnicząca w II sesji Biura Informacyjne­go, wyrażając zgodę na przyjęcie hasła kolektywizacji rolnictwa powin­na mieć zgodę co najmniej KC. Nie negował idei zespołowych form gos­podarowania na wsi, lecz wyrażał zastrzeżenia co do warunków jej reali­zacji w aktualnej sytuacji na polskiej wsi. W jednej z rozmów powiedział mi, że zapytał swego czasu Stalina, co sądzi o organizacji kołchozów w Polsce. Stalin był zdziwiony pytaniem. Kołchozy w Polsce? - zapytał. -Przecież chłop polski jest wielkim indywidualistą. My, w Związku Ra­dzieckim, kontynuował Stalin, zaczęliśmy budować kołchozy w 10 lat po rewolucji. Gomułka zrozumiał, że ze sprawą kolektywizacji w rolnictwie nie należy się spieszyć. Ta rozmowa Gomułki ze Stalinem była znana wszystkim członkom Biura Politycznego KC PPR, bowiem, jak twierdził Gomułka, powtórzył im ją. Zambrowski, wspominał Gomułka, domagał się nawet przyjęcia przez Sejm ustawy, na podstawie której można było­by ścigać tych, którzy straszą chłopów kołchozami. Powstała legenda, która uporczywie krąży nawet wśród aktywu partyjnego, że Gomułka wystąpił na VIII Plenum KC przeciwko spółdzielczości produkcyjnej. Nie ma to, moim zdaniem, nic wspólnego z prawdą. Inicjatorów rozwią­zywania dobrze nawet prosperujących spółdzielni gdzie indziej należy szukać.

41

Krytycznie o cafe] dotychczasowej polityce rolnej. Ostrość jego krytyki dotyczyła metod organizowania spółdzielni produkcyjnych, stanu efek­tywności gospodarowania we wszystkich sektorach rolnictwa. Gomułka doszedł do przekonania, że mimo dotacji państwowych spółdzielnie pro­dukcyjne i państwowe gospodarstwa rolne gorzej gospodarzą niż indy­widualni rolnicy. Z analizy tej wyprowadził wniosek, że nie idea spół­dzielczości produkcyjnej jest zła, złe są metody organizacji, złe jest gos­podarowanie.

Warto przypomnieć kilka bardzo interesujących myśli Gomułki z jego wystąpienia na VIII Plenum KC sprawie spółdzielczości produkcyj­nej poświęconych. Spółdzielczość produkcyjna, mówił Gomułka, budzi wśród chłopów „ludzkie poczucie wspólnoty wszystkich pracujących", a „wspólna praca uspołecznia człowieka najgłębiej, budzi w nim poczucie świadomości, że człowiek nie żyje tylko sam dla siebie, lecz także dla in­nych ludzi". Wskazanie moralne, że „ człowiek człowiekowi nie może być wilkiem, wykształca się najgłębiej, nabiera najpiękniejszych rumieńców życia jedynie wśród ludzi dobrowolnie zrzeszonych przy wspólnym warsztacie pracy". W innym miejscu, uzasadniając wyższość socjalisty­cznych form produkcji w rolnictwie, Gomułka mówił: „Chcemy obudzić wśród chłopów pracujących poczucie głębokiej społecznej wspólnoty produkcyjnej, chcemy zlikwidować wszystkie formy wyzysku człowieka przez człowieka, chcemy, aby ich ciężkiej i znojnej pracy ulżyła w miarę możliwości maszyna, chcemy, aby przy możliwie najmniejszym wysiłku pracy jednostki zrzeszonej w chłopskiej wspólnocie produkcyjnej wy­twarzała ona możliwie największy produkt globalny, aby podnieść mo­żliwie najwyżej plony i zbiory z każdego hektara ziemi. Będzie się wów­czas lepiej żyć i chłopom, i robotnikom, i całemu narodowi". To, co po­wiedział Gomułka, było agitacją za spółdzielczością produkcyjną, w ró­żnorodności której widział „naszą polską drogę do socjalizmu na wsi".

Gomułka sprecyzował cztery warunki, w spełnieniu których upatry­wał szansę rozwoju spółdzielczości produkcyjnej: l. absolutna dobrowo­lność wykluczająca wszelki przymus; 2. pełna samorządność; 3. naby­wanie na własność maszyn i narzędzi do produkcji rolnej; i 4. pomoc kre­dytowa państwa, priorytet umów kontraktacyjnych, zapewnienie w pierwszej kolejności dostaw nawozów i innych form pomocy. Gomułka uznał, że „liczebny rozwój spółdzielczości powinien się odbywać przede wszystkim przez rozbudowę spółdzielni w tych gromadach, w których już zostały założone ". W wystąpieniu Gomułki na VIII Plenum nie można znaleźć ani jednego słowa, które by podawało w wątpliwość słuszność idei spółdzielczości produkcyjnej.

Przypominając gorzkie nauki Poznania, ów „czarny czwartek", jak go określił, Gomułka przestrzegał partię, że „bez zaufania klasy robotni­czej każdy z nas nie mógłby faktycznie niczego więcej reprezentować poza własną osobą". Naiwnością polityczną nazywał próbę przedsta­wiania bolesnej tragedii poznańskiej jako dzieła agentów imperialisty-cznych i prowokatorów. Uważał, że jej przyczyną było głębokie niezado-

wysoki wzrost stopy życiowej. Partia zaś nie zdobyła się na odwagę, aby pójść do klasy robotniczej z głosami prawdy. „Przed prawdą, powiadał Gomułka, uciec nie można, jeśli się ją ukrywa, wypływa ona w groźnej postaci widma, które straszy, niepokoi, buntuje się i wścieka".

Gomułka, jak już zaznaczyłem, nie miał zamiaru, zresztą nie miał ró­wnież warunków na przedstawienie programu reform społeczno-gospo-darczych. Ograniczył się więc do uwag, które mogły lec u podstaw takie­go programu. Trzeba, powiedział, „wymienić wszystkie złe części z na­szego modelu socjalizmu, zastąpić je lepszymi, udoskonalić ten model najlepszymi wzorami i wnieść do niego własne doskonalsze konstruk­cje". Uważał, że należy przywrócić prawo wartości, zdecentralizować zarządzanie, usamodzielnić przedsiębiorstwa - powołać samorządy ro­botnicze. Doprowadzić do sytuacji, aby produkować więcej, taniej i le­piej.

Za jedną z podstawowych cech socjalizmu Gomułka uznawał oparcie stosunków w obozie państw socjalistycznych na „zasadach międzynaro­dowej solidarności robotniczej", na „wzajemnym zaufaniu i równości praw", na „pomocy wzajemnej i wzajemnej przyjacielskiej krytyce". Stalin formalnie uznawał te zasady, głosił je, lecz ich nie przestrzegał, gdyż nie mieściły się w pojęciu tego modelu, który zyskał później nazwę „kult jednostki". Ale za to wszystko, co wydarzyło się w Polsce, mówił wielokrotnie Gomułka, „nie można złożyć winy na Stalina, na KPZR czy na Związek Radziecki". Wyrażał uznanie dla XX Zjazdu KPZR, który walnie przyczynił się do likwidacji „kultu jednostki". Przestrzegał tych wszystkich, którym marzy się rozniecić w Polsce nastroje antyradziec­kie. „Nie pozwolimy, podkreślał, wyrządzić szkody żywotnym interesom państwa polskiego i sprawie budowy socjalizmu w Polsce". Główną jego troską była jedność i zwartość partii, zdolność pokierowania procesem demokratyzacji. Mówił otwarcie, że obca jest mu myśl wszelkich pora­chunków osobistych, że wielkich spraw nie ma zamiaru „rozmieniać na drobną, osobistą monetę".

Konieczna tu będzie bardzo osobista refleksja. Szedłem na salę obrad VIII Plenum KC pełen rozterek i wewnętrznego niepokoju. Bałem się, przyznaję to, rozdźwięku w partii, podziałów, rozliczania się. Zdawałem sobie sprawę, że może to doprowadzić do rozbicia partii, do sparaliżowa­nia jej działalności. Odetchnąłem po wysłuchaniu Gomułki. Sądzę, że większość zgromadzonych na sali obrad zrobiła to samo. Czy wszyscy? Rychło przekonałem się, słuchając przebiegu dyskusji, że niestety nie.

Zapowiadała się szeroka dyskusja, lecz czas przeznaczony na nią zmuszał do limitowania wystąpień. Ci, którzy nie mieli możliwości za­brania głosu, mogli złożyć teksty swoich przemówień do protokółu. Zro­zumiałe, że dyskusja rozwinęła się wokół przemówienia Gomułki, już członka KC, kandydata na I sekretarza KC PZPR. Zaskoczeniem dla mnie była zmiana orientacji tych, którzy na VII Plenum KC nawet sły­szeć nie chcieli o zaproszeniu Gomułki na obrady; teraz stali się najbar­dziej gorącymi orędownikami powrotu Gomułki, zwolennikami procesu odnowy. Było to moje „pierwsze odkrycie" i ogromne zdziwienie. Nie ro-

43

ukrywać, żywiłem szacunek.

Gomułka i jego wystąpienie zyskały powszechną akceptację plenum KC. Odnosiło się wrażenie powszechnej ulgi, że wreszcie skończył się okres niezadowolenia, chwiejności w kierownictwie partii. Co prawda nie ustąpiły jeszcze obawy przed Gomułka, przed rozliczeniem się z win wobec niego.

Podjęte zostały przez niektórych próby rozrachunków, będące kon­tynuacją niektórych wątków dyskusji z VII Plenum, ale przeszły bez większego echa. Wysłuchano samokrytycznego przemówienia Bermana, którego zarys znany był już członkom KC z rozesłanego przez Biuro Se­kretariatu KC jego pisemnego oświadczenia. Przemówienie, poza szcze­gółami, nie odbiegało od treści oświadczenia. Spotkało się (tak oświad­czenie, jak i przemówienie) z krytyczną oceną. Krytycznie oceniona zo­stała również działalność Biura Politycznego i Sekretariatu KC między VII a VIII Plenum KC, zwłaszcza w zakresie realizacji uchwał VII Ple­num KC PZPR.

Przebieg dyskusji świadczył o zaaprobowaniu oceny sytuacji polity­cznej i gospodarczej kraju przedstawionej przez Gomułkę. Jedynie Minc, nie kwestionując zresztą ocen, zgłaszał uwagi co do niektórych kwestii, jak np. krytykowanych przez Gomułkę godzin nadliczbowych, czy też powodów niewykorzystania zdolności produkcyjnych FSO na Żera-niu.

Sporo namiętności i dyskusji wywołała działalność Komitetu War­szawskiego PZPR, a zwłaszcza postawa jego sekretarza Stefana Stasze-wskiego. Zarzucano Staszewskiemu, zresztą nie bez racji, że niepotrzeb­nie gromadzi ludzi na wiecach i manifestacjach, gdzie wygłaszane są nie­odpowiedzialne, demagogiczne, często antyradzieckie przemówienia, co powoduje wzrost napięcia społecznego. A to wszystko w imię poparcia Gomułki, któremu takie poparcie nie jest potrzebne. Niektórzy udowad­niali, że od ludzi ze Staszewskim związanych idą odpowiednie inspiracje do innych regionów kraju. Skarżył się Wiktor Kłosiewicz, że jego prze­mówienie wygłoszone na VII Plenum umyślnie wypaczono, że ludzie Sta-szewskiego atakują go jako dogmatyka, przeciwnika demokratyzacji, „pożeracza" inteligencji. Podobne łatki przyszywano Kazimierzowi Wi-taszewskiemu, zaś przemówienie Zenona Nowaka na VII Plenum przed­stawiane było jako antysemickie. Byli również obrońcy Staszewskiego, którzy nieomal hołd mu składali za jego „czynną" postawę. Nie można zaprzeczyć, że na VIII Plenum KC zarysowała się już wyraźna linia po­działu na tzw. orientacje, nazwane później „puławską"! „natolińską".

Sprawa składu Biura Politycznego KC PZPR wzbudziła kontrower­sje wśród członków KC. W niektórych przemówieniach (Rumiński, Ła-pot, Jóźwiak) znalazły się propozycje, aby w składzie Biura Politycznego uwzględniona została kandydatura Rokossowskiego. Oponowano zara­zem przeciwko propozycji wybrania do Biura Zambrowskiego. Kiedy zaczęto omawiać procedurę głosowania, Skrzeszewski zgłosił na członka Biura Politycznego kandydaturę Rokossowskiego, a Rumiński szeroko ją uzasadnił. Ostatecznie kandydatura Rokossowskiego została zapisana, a

KC. Jako zastępca członka KC w głosowaniu udziału nie brałem. Byłem jednak za tym, aby Rokossowski wszedł w skład Biura Politycznego.

Po dokonaniu wyboru członków Biura Politycznego i Sekretariatu KC VIII Plenum jednogłośnie powołało na I sekretarza KC PZPR Włady­sława Gomułkę. Po sześciu latach nieobecności w życiu politycznym Pol­ski Ludowej Władysław Gomułka - jeden ze współtwórców PPR i jego długoletni przywódca, inicjator zjednoczenia polskiego ruchu robotni­czego objął najwyższe stanowisko w partii.

Sprawa Konstantego Rokossowskiego zmusza do refleksji. W słowie końcowym na VIII Plenum KC Gomułka czuł się zobowiązany podkre­ślić, że w niewybraniu marszałka do Biura Politycznego „nie należy ab­solutnie widzieć dowodu nieufności wobec tow. Rokossowskiego".

m?

44


Gomułka przejmował ster kierownictwa partii w sytuacji, kiedy par­tia była zdezintegrowana, ideologicznie rozbrojona, a na szczytach hie­rarchii skłócona. Sprawcą tego stanu rzeczy stał się, moim zdaniem, ruch rewizjonistyczny w partii, który od końca 1954 r. pod płaszczykiem wal­ki o demokrację począł atakować podstawowe zasady, na których oparta jest partia marksistowsko-leninowska, na których opiera się system soc­jalistyczny. Główną trybuną wystąpień rewizjonistycznych stała si£ prasa periodyczna (przede wszystkim tygodniki społeczno-polityczne). Publicyści partyjni niestety nie dawali temu dostatecznego odporu. Kie­rownictwo partii wobec nacisku obcej ideologii'zwróciło się z apelem do działaczy partyjnych frontu ideologicznego o czynne włączenie się do ofensywy ideologicznej przeciwko ruchowi rewizjonistycznemu w każ­dej jego postaci. Ale rozwój sytuacji nie sprzyjał powodzeniu ofensywy ideologicznej głównie dlatego, że czad rewizjonizmu ogarnął dość liczne, wpływowe osobistości ideologicznej elity partii, która z innych, co praw­da, pozycji przyłączyła się do ataku na partię i ustrój socjalistyczny. Ze zgorszeniem czytałem niektóre artykuły działaczy partyjnych frontu ideologicznego, którzy uchodzili za reprezentantów linii politycznej partii. Wrzenie w PZPR osiągnęło punkt kulminacyjny po XX Zjeździe KPZR, kiedy szerokie rzesze członków partii zapoznały się z referatem Chruszczowa o następstwach „kultu jednostki", wygłoszonym na sesji zamkniętej. Ówczesne kierownictwo z Ochabem na czele nie było w sta­nie przywrócić partii jedności i zwartości, tym bardziej że tej niepomyś­lnej w partii sytuacji towarzyszyły gwałtowne ataki na system socjali­styczny.

Antypolskie ośrodki dywersji politycznej, których głównym organem była paryska „Kultura", nie bez racji uznały, że najaktywniejszą i naj­skuteczniejszą siłą w krytyce partii i ustroju socjalistycznego są działa­cze partyjni o poglądach rewizjonistycznych, dlatego że wywodzą się z elity komunistycznej, mają łatwy dostęp do środków masowego przeka­zu, są w posiadaniu źródeł informacji,'mają stosunki w partii, oraz, co najważniejsze, mogą odwoływać się do opinii partyjnej. Systematyczne publikacje Juliusza Mieroszewskiego na łamach „Kultury" paryskiej można było, takie przynajmniej odniosłem wrażenie, traktować jako in­strukcje do działań dywersyjnych przeciwko PZPR i ustrojowi socjali­stycznemu w Polsce. Wyzwolenia od zewnątrz nie będzie, klarował Mie-roszewski w listopadowym numerze „Kultury" (1955 r.). Nadzieje

46

jakie zachodzą w ustrojach komunistycznych. Jak pisze Witold Jedlicki w „Klubie Krzywego Koła" pojawiły się w Polsce różnej maści kluby dy­skusyjne, na forum których występowali idealiści i anarchiści, trockiści i piłsudczycy, sanacja i endecja, syjoniści i nacjonaliści ukraińscy. Tylko członkowie PZPR, zauważa ironicznie, byli niezdolni do obrony polityki swojej partii lub bronić jej nie potrafili. Taka była niestety postawa czę­ści tych, którzy mienili się działaczami partyjnymi, i to na decydującym froncie ideologicznym. Słabość działania partii była nie tylko dostrzeżo­na przez jej politycznych przeciwników, ale w sposób umiejętny i zdecy­dowany wykorzystywana. Dzielili oni partię na różne grupy: na PPR i PPS, na „starych" i „młodych", na „narodowych komunistów" i „inter-nacjonalistów", na „zagraniczników" i „krajowców", a wreszcie na „grupę puławską" i „grupę natolińską". To rozkładanie partii na „czyn­niki pierwsze" miało ułatwić jej obezwładnienie, uniemożliwić wszelką działalność, doprowadzić do całkowitego ideowego rozbrojenia. Atako­wano wściekle tych wszystkich działaczy partyjnych, którzy w obronie partii i ustroju socjalistycznego podnieśli głos. Przykładem może tu być atak na Kazimierza Witaszewskiego za to, że ośmielił się skrytykować obelżywe, antysocjalistyczne wypowiedzi Antoniego Słonimskiego w Tokio. Nie gardzono nawet prowokacją, byle mocniej ugodzić w partię i ustrój socjalistyczny.

Pogląd o sytuacji na froncie ideologicznym w partii daje narada par­tyjnych działaczy kultury, która odbyła się w grudniu 1055 r. Zagubie­nie, rozterka, bezsilność - tak określił sytuację wśród intelektualnej elity partyjnej Berman w wygłoszonym tam referacie. I podał kilka przykła­dów: Adam Ważyk wystąpił z oszczerczym wierszem, Jerzy Andrzejews-ki ośmieszył partię i marksizm, Jan Kott nihilistycznie ocenił 10-lecie Polski Ludowej, Paweł Hoffman przez swoją pojednawczą postawę pro­wadzi defensywnie „Nową Kulturę", Jadwiga Siekierska zakwestiono­wała rolę partii w oddziaływaniu na sztukę, Adam Schaff dopuścił się błędnych ocen na temat funkcjonowania dyktatury proletariatu.

Jerzy Putrament nie ukrywał, jak to nazwał, mętliku ideologicznego u pisarzy partyjnych. Mówiono na tej naradzie nawet o dezercji pisarzy komunistów. Romana Granas skarżyła się, że szereg czasopism zamiesz­cza publikacje sprzyjające narastaniu zwątpienia i niemocy, siejąc nieu­fność wobec partii. Potwierdził to także Leon Kasman, zauważając w publicystyce elementy walki z partią. Warto do tego dodać, że z czasem na czoło pism rewizjonistycznych wysunęło się „Po prostu", które wy­stąpiło nawet z inicjatywą tworzenia grup rewolucyjnego działania.

Jeśli zadumać się nad sytuacją polityczną w kraju w 1955 i 1956 r., nietrudno dojść do przekonania, że działania sił rewizjonistycznych zmierzały wyraźnie w kilku kierunkach. Poprzez odmianę we wszyst­kich przypadkach hasła demokratyzacji w partii dążono do podważenia centralizmu demokratycznego, a.w dalszej kolejności do zerwania więzi organizacyjnych między instancjami partyjnymi a podstawowymi orga­nizacjami. Słuszną ideę decentralizacji zarządzania, zwłaszcza w sferze produkcji materialnej, wykorzystywano dla osłabienia funkcji socjali-

47

l


namiętności nacjonalistyczne, demonstrując przy tym serwilizm wobec Zachodu. Nie gardzono przeciwstawianiem partii stronnictw sojuszni­czych, organizacji masowych, a przede wszystkim ruchu zawodowego. Posuwano się często do rozpalania namiętności religijnych dla podgrze­wania nastrojów niepewności i niepokoju, siania nieufności wobec par­tii. Nasilała się akcja przeciwko kolektywizacji wsi jako niezgodnej z charakterem polskiego chłopa. Wmawiano społeczeństwu, że plan 6-let-ni załamał się, nadzieje na poprawę życia rozwiały, a wysiłek narodu zo­stał zmarnowany.

Wspominam o tym z wielu przyczyn: po pierwsze dlatego, żeby przedstawić spuściznę, jaką zastał Gomułka stając na czele PZPR; po wtóre, aby uzmysłowić fakt, iż niektóre kręgi filozofów, socjologów, hi­storyków, ekonomistów, pisarzy i dziennikarzy, w tym niekiedy znanych działaczy partyjnych, przystąpiły do rewizji podstawowych zasad mar-ksizmu-leninizmu; po trzecie, by przypomnieć, że znaczna część czaso­pism społeczno-politycznych, których redaktorami naczelnymi byli członkowie partii, udostępniła swoje łamy dla obcych partii poglądów i wreszcie po czwarte, aby wykazać, jak wielkie było negatywne oddziały­wanie tej części frontu ideologicznego na partię. Gomułka zdawał sobie sprawę, że natychmiast trzeba podjąć ostrą i zdecydowaną walkę. Mówił o tym na spotkaniach z I sekretarzami KW, wracał często do tego tematu w swoich późniejszych refleksjach.

W czasie trwania VIII Plenum KC „ centrum dyskusyjne ", j ak to nazy­
wa dziś Anna Bratkowska, usadowione w siedzibie Zarządu Głównego
ZMP rozsyłało instrukcje nie tylko po Warszawie. W imię poparcia dla
Gomułki podejmowano akcje przeciw dogmatykom i konserwatystom,
określanym kryptonimem „Natolin", którzy, jak twierdzono, usiłują nie
dopuścić do powrotu Gomułki. Skutki tej „inicjatywy" spowodowały
trudny do opisania zamęt w instancjach partyjnych, głównie szczebla
wojewódzkiego. I sekretarze KW, obecni na obradach plenarnych KC,
przekonani, że problem kierownictwa partyjnego został już rozstrzyg­
nięty, nie widzieli potrzeby, aby organizować poparcie dla Gomułki w
postaci rezolucji przyjmowanych na wiecach czy wysyłania delegacji do
Warszawy. Tego także wyraźnie nie życzył sobie Gomułka. Ci zaś wszys­
cy, których ogarnął czad rewizjonizmu, zaczęli organizować akcje prze­
ciw kierownictwom Komitetów Wojewódzkich PZPR, głównie I sekreta­
rzom KW, angażując załogi robotnicze, przy tym nie tylko członków par­
tii. Przypinano sekretarzom etykiety „natolińców", „konserwy", „stali­
nowców", słowem przeciwników Gomułki. W ten sposób w dość niezwy­
kłej scenerii doprowadzono do licznych zmian w kierownictwach KW, a
także w większych ośrodkach miejskich. Znałem tych ludzi, w większoś­
ci byli to moi koledzy, ludzie bez reszty partii oddani, z piękną kartą
działalności rewolucyjnej, nie ukrywający zadowolenia, że do steru kie­
rownictwa powrócił Gomułka. Chcę tu przedstawić, w celu odtworzenia
klimatu tamtych dni, posiedzenie plenarne Komitetu Wojewódzkiego
PZPR w Bydgoszczy, na którym zostałem wybrany I sekretarzem KW.
Podobnie rzecz miała się w innych województwach. -4l

48

do mojego wyjazdu do Bydgoszczy. W każdym razie o świcie, nazajutrz po słynnym wiecu przed Pałacem Kultury w Warszawie, znalazłem się w Bydgoszczy. Pierwsza rozmowa z Władkiem Kruczkiem, I sekretarzem KW, którego znałem ze wspólnej pracy w Komitecie Wojewódzkim PPR w Rzeszowie (od 1947 r.), nie nastrajała optymistycznie. O tym, że przyje­chałem tu rekomendowany przez KC PZPR na jego miejsce, dowiedział się dopiero ode mnie. Nie ukrywał, że przeciwko jego osobie organizowa­ny jest atak, przede wszystkim za to, że w Bydgoszczy w czasie trwania VIII Plenum KC nie było organizowanych wieców i masówek z popar­ciem dla Gomułki. W niektórych zakładach pracy na wiecach żądano jego ustąpienia. Kto to organizuje? - zapytałem. - Na czele stoi jeden z sekretarzy KW - odpowiedział - ma do pomocy kilku pracowników KW, a główne oparcie znajduje wśród dziennikarzy organu KW „Gazety Po­morskiej ". A dalej to już rozkołysana masa, gdzie rej wodzą różnego typu demagodzy. Nad plenum KW, ciągnął dalej Kruczek, trudno będzie za­panować, gdyż ogromna większość zgromadzonych to zaproszeni goście, głównie robotnicy, ale czy to prawda, trudno stwierdzić. Należy się li­czyć z tym, że są to ludzie dobrani przez „organizatorów". - Rzeczywiś­cie niewesoła to była sytuacja.

Plenum KW zebrało się w auli między wojewódzkie j szkoły partyjnej, w dość obszernej sali z galeriami. Sala była nabita, ludzie stali w przejś­ciach. Jak mogłem się zorientować, członkowie władz partyjnych stano­wili zaledwie czwartą część tego zgromadzenia. Z galerii od czasu do czasu rozlegały się demagogiczne okrzyki, chyba dla podgrzania atmos­fery, wyraźnie zresztą inspirowane. Dyskusja rozpoczęła się natych­miast po krótkim, formalnym zresztą, zagajeniu członka egzekutywy KW od ataku na kierownictwo KW. Usłyszeliśmy, że w dniach zwrotu październikowego „zabrakło kierownictwa instancji wojewódzkiej" i odpowiedzialność za to spada głównie na Kruczka; że nie było systema­tycznych informacji z przebiegu VIII Plenum. Nie wiadomo, jakie stano­wisko na VIII Plenum KC zajął Kruczek. Cała egzekutywa KW powinna ustąpić, „KC był zagrożony, a Kruczek nikogo o tym nie informował" -grzmiał ów sekretarz KW, który był duchowym przywódcą organizowa­nych na tym plenum KW akcji. Temu wszystkiemu towarzyszyły od cza­su do czasu okrzyki „precz z Kruczkiem". Żadnych merytorycznych za­rzutów Kruczkowi nikt nie przedstawił.

Padały w dyskusji żenujące nieraz stwierdzenia o jakimś tam puczu organizowanym w Warszawie przeciwko uczestnikom VIII Plenum KC, o prowokacji, jaka musiała działać w KC, o milionowych wydatkach na zagłuszanie wrogich radiostacji zagranicznych (oczywiście chodziło o „Wolną Europą"), o potrzebie niezależności organu prasowego KW PZPR od KW PZPR. Oczywiście padały również rozsądne słowa krytyki dotyczące działalności KW, lecz ginęły one w atmosferze, jaka towarzy­szyła obradom. Niektórzy sekretarze KW nie wytrzymali tej nie przebie­rającej w środkach napaści, połączonej z oszczerstwami, zgłaszając swo­ją rezygnację. Plenum KW wybrało komisje dla przedstawiania zmian w egzekutywie i sekretariacie KW.

49

krzykliwy dziennikarz, nazwiska którego już nie pamiętam. Oczywiście nikt z dotychczasowych sekretarzy KW, oprócz jednego, o którym wspo­minałem, nie znalazł się na liście kandydatów do nowych władz partyj­nych województwa. Co się tyczy mojej osoby, a rekomendował mnie Ta­deusz Daniłowicz, zastępca kierownika Wydziału Kultury KC, to przed­stawiłem im uczciwie moją dotychczasową „hipotekę". Przyznałem wprawdzie, że w części województwa bydgoskiego (rypiński, lipnowski i brodnicki) działałem w latach okupacji hitlerowskiej w szeregach PPR (docierał tam Komitet Okręgowy PPR w Płocku), ale właściwie nie znam ani ludzi, ani problemów województwa pomorskiego. A poza tym prosi­łem, aby wzięli pod uwagę, że byłem wiceministrem Bezpieczeństwa Pu­blicznego, a aktualnie sprawuję jeszcze obowiązki zastępcy przewodni­czącego Komitetu do Spraw Bezpieczeństwa Publicznego, a zatem moja przeszłość nie bardzo pasuje do kierowania procesem demokratyzacji w pomorskiej organizacji partyjnej. Wygląda na to - tłumaczyłem - jak gdyby diabeł przywdział ornat kościelny i ogonem na mszę dzwonił. Przyznam, że moje oświadczenie wywarło wrażenie, zapanowała nawet konsternacja. Naraz ów krzykliwy dziennikarz oświadczył, że skoro przysyła mnie Gomułka, to znaczy, że można mieć do mnie zaufanie. Wo­bec tego zostałem przez komisję zgłoszony jako kandydat na I sekretarza KW. Na sali obrad jeden z rozsądnych działaczy partyjnych tuż przed głosowaniem wystąpił z wnioskiem: wybrać tylko dwóch sekretarzy: I -Ptasińskiego i II - Kruczka. W tajnym głosowaniu członkowie plenum KW tak właśnie zdecydowali.

Nazajutrz po plenum KW udałem się z Kruczkiem na spotkanie z aparatem partyjnym. Zasypany zostałem gradem pytań, które niewąt­pliwie stanowiły dość wierne odbicie nastrojów, jakie nurtowały działa­czy partyjnych w terenie. Przytoczenie przynajmniej niektórych z nich będzie ilustracją działań, jakie niezwłocznie po VIII Plenum KC podej­mować musiał Gomułka: „Grupa natolińska" - co to za grupa? W czym wyrażał się udział w niej Kłosiewicza? Jakie stosunki łączyły Kruczka z tą grupą? Czy to prawda, że przygotowała ona listy proskrypcyjne? Nie ukrywano, że takie wieści różnymi kanałami docierały do Warszawy, zwłaszcza do niektórych środowisk. Dziennikarze gazety partyjnej (wię­kszość to członkowie partii) domagali się „wolności i niezależności" od KW PZPR, którego są organem. Gazeta powinna być wyrazem stanowi­ska zespołu redakcyjnego, dowodzili, a nie instancji partyjnej. Nietrud­no było mi zauważyć w ciągu kilku dni, że „Gazeta Pomorska" stała się organem „opozycji" wobec KW. Nazajutrz po plenarnym posiedzeniu KW „Gazeta Pomorska", niezadowolona z dokonanych zmian, przypuś­ciła atak na jego kierownictwo z żądaniem dalszych zmian, z wypadami przeciwko niektórym działaczom (m.in. I sekretarzowi KM w Bydgosz­czy). Nie był to zresztą ani pierwszy, ani ostatni atak skierowany przeci­wko działaczom partyjnym, z „przyklejaniem" różnych etykiet.

Zaniepokojenie uczestników spotkania wywoływały bezzasadne, go­łosłowne ataki na aparat partyjny, plotki o poważnym jego zmniejsze­niu, a co za tym idzie sprawa perspektyw dla tych, którzy długo pracując

50

obawy targały aparatem bezpieczeństwa publicznego, który znalazł się pod szczególnym ostrzałem wrogich ośrodków). Zdziwiony byłem tym, że na spotkaniu padały równocześnie propozycje zlikwidowania w Byd­goszczy urządzeń zagłuszających audycje Radia Wolna Europa. Doma­gano się, rzecz to zrozumiała, podania szczegółów z obrad VII i VIII ple­narnych posiedzeń KC, gdyż na ten temat krążyły najbardziej dzikie plo­tki. Mówiono o wydarzeniach na Węgrzech i ich wpływie na wzrost na­strojów antyradzieckich.

Niezbyt optymistycznie nastrajał ów obraz dezorientacji i zamętu wśród aparatu partyjnego dość przecież wysokiego szczebla. Jak było do przewidzenia, mój pobyt w Bydgoszczy nie trwał długo. Szybko przyl­gnęła do mnie etykietka „stalinowca", „ubeka", „konserwy" itp. epite­tów. W imię niepomnażania trudności zgłosiłem rezygnację ze stanowis­ka I sekretarza KW, to samo uczynił Kruczek.

Dygresja bydgoska jest tu niezbędna dla zrozumienia tła krajowej narady aktywu partyjnego, która odbyła się 4 listopada 1956 r. w Sali Kongresowej Pałacu Kultury i Nauki, a zwłaszcza wystąpienia na niej Gomułki. Partia, a PZPR jest partią klasy robotniczej, powiedział wów­czas I sekretarz KC, musi stanąć na czele i „kierować procesem demokra­tyzacji", gdyż naruszenie tej zasady nieuchronnie doprowadzi do jego zniekształcenia. Gomułka zdawał sobie sprawę, że „cała partia musi pła­cić za błędy przeszłości". Mówiąc o fali zmian, jaka ogarnęła instancje partyjne w terenie, dostrzegał dwa ich źródła: zdrowe, z którego trzeba czerpać, i niezdrowe, które trzeba zasypać. Przeciwstawił się zdecydo­wanie usuwaniu dobrych, ale zdezorientowanych działaczy partyjnych. Gomułka wypowiedział przy tej okazji słowa, które potem kilka razy je­szcze zdecydowanie podkreślał: „Działacze i aktywiści partyjni nie ro­dzą się na kamieniu, trzeba ich długo wychowywać". Zresztą wielu dzia­łaczy partyjnych, którzy zostali usunięci na fali żywiołowych zmian, po­wróciło wkrótce do czynnej działalności partyjnej. Gomułka potępił te wszystkie wypadki, kiedy za rzekomą bezczynność w czasie obrad VIII Plenum KC usuwano ze stanowisk sekretarzy instancji partyjnych. I se­kretarz KC stwierdził stanowczo, że należy przekreślić podziały na gru­py „puławską" czy „natolińska", do której zalicza się każdego, kto się komuś nie podoba. „Partia musi być i będzie jednolita" - oświadczył z całym naciskiem. A podstawy tej jedności widział Gomułka w umacnia­niu demokracji wewnątrzpartyjnej i centralizmu demokratycznego, któ­re traktował w ich nierozdzielnym związku. Kilka dni wcześniej na na­radzie z naczelnymi redaktorami pism (29 października 1956 r.) napięt­nował usuwanie władz partyjnych przy aplauzie prasy, uzasadniając, że w dzisiejszej sytuacji potrzebna jest nam silna i zwarta partia, dlatego celem KC stało się jak najszybsze uruchomienie działalności komitetów partyjnych i konsolidacja partii na płaszczyźnie uchwał VIII Plenum KC PZPR.

Gomułka, doświadczony przywódca partii, zdawał sobie sprawę, że jedność i zwartość partii osiągnąć można w działaniu. Toteż nie omiesz­kał zalecić na listopadowej naradzie aktywu wykorzystanie zbliżającej

51

partii i w społeczeństwie wiarygodności kadr partyjnych. Zalecał nie ograniczać liczby zgłaszanych kandydatur, zwłaszcza na zebraniach, choć przestrzegał, aby nie dopuszczać nieodpowiedzialnych krzykaczy, demagogów, ludzi bez politycznego kręgosłupa. Miał prawo liczyć na to, że kampania wyborcza powinna organizacyjnie, politycznie i ideologicz­nie wzmocnić partię, ułatwić jej wyjście do mas. Jednocześnie Gomułka, mimo zbliżających się także wyborów parlamentarnych, nie zdecydował się, choć to mogło być uzasadnione rozwojem sytuacji politycznej w kra­ju, na ich odroczenie, wychodząc z założenia, że zaangażowanie się poli­tyczne i organizacyjne partii i jej organizacji w kampanię wyborczą do Sejmu ułatwi przekreślenie podziałów, doprowadzi do jedności myśli i działania. Na naradzie listopadowej próbował kreślić pierwsze zarysy kampanii wyborczej, a więc: zwiększenie liczby kandydatów na listach wyborczych i dobór takich działaczy PZPR, którzy cieszą się szacunkiem i zaufaniem społeczeństwa; porozumienie stronnictw politycznych przy wysuwaniu kandydatów do Sejmu i ostateczne zestawienie list wybor­czych na konferencjach Frontu Jedności Narodu. Wybierajcie tych, mó­wił Gomułka, do których macie zaufanie.

Partia jednak z trudem pokonywała problemy, które z całą ostrością przed nią stawały, zwłaszcza w związku z otwarciem kampanii wybor­czej. Na naradzie I sekretarzy KW 23 listopada 1956 r. Gomułka z niepo­kojem odnotował dalsze osłabienie działalności partyjnej. Przyczynę ta­kiego stanu rzeczy widział w tym, że partia przywykła do posługiwania się metodą działań administracyjnych, nie była dotąd w stanie podjąć walki politycznej z przeciwnikiem, który wykorzystując jej słabość spo­sobił się do drugiego etapu, traktując zmiany, jakie się w Polsce dokona­ły, jako „etap przejściowy". Gomułka odrzucił tu i ówdzie szerzone po­glądy, jakoby kierownictwo partii zatraciło busolę w swoim działaniu. Uzasadniając konieczność podjęcia zdecydowanej walki politycznej stwierdził, że elementy obce i reakcyjne, które w początkowym okresie, zwłaszcza w sprawach suwerenności i niepodległości, udzielały nowemu kierownictwu szerokiego poparcia, równocześnie uderzały w część dzia­łaczy partyjnych, aby poprzez przyklejenie etykiety „stalinowca" i „konserwy" wyeliminować ich z czynnej działalności politycznej.

Tu mała dygresja. W późniejszych rozmowach, gdy Gomułka odszedł już od czynnej działalności politycznej, ilekroć wracał do oceny wyda­rzeń na przełomie lat 1956 i 1957 r., często powtarzał: Zdawałem sobie sprawę, dlaczego uzyskałem powszechne poparcie, i że to jest poparcie tymczasowe.

Partia - mówił Gomułka na naradzie listopadowej z I sekretarzami KW - musi wykorzystać w walce z przeciwnikiem politycznym tę jedyną prawdę, że „wszystko, co zaszło w Polsce, przede wszystkim te ostatnie zmiany, nie są dziełem niczyim innym jak tylko dziełem partii. Myśmy to zainicjowali, myśmy to przeprowadzili i my możemy, i my mamy prawo być dumni z tego wszystkiego". Gomułka wezwał wszystkich do podję­cia wielkiej ofensywy politycznej, gdyż tylko w walce politycznej partia mogła się odnaleźć, gdyż tylko w działaniu umocnić mogła swoją kierow-

52

rozmowę partii z narodem.

Słabości w działaniu partii dopatrywał się Gomułka również w fał­szywym pojmowaniu demokracji, powszechnym i w szeregach partyj­nych. Niektóre organizacje partyjne w resortach (podał przykład organi­zacji PZPR w PIHZ) nikogo nie pytając zwołują naradę krajową z udzia­łem 1500 osób z całego kraju. „Trybuna Ludu", centralny organ partii, chce być organem kolektywu redakcyjnego, a niektóre organy KW „or­ganami samymi dla siebie". Jeżeli kiedyś zapomniano o demokracji, przypomniał Gomułka, to dziś zapomina się o centralizmie demokraty­cznym. Czas powiedzieć dziennikarzom pracującym w prasie partyjnej, że nie są czynnikiem ponadpartyjnym. To, co się niekiedy pisze, trudno nazwać już krytyką, to zwykła demagogia, a dziś „najłatwiej jest wypły­nąć na fali żądań, na fali demagogii". Leszek Kołakowski, powiedział Gomułka, rozpisuje się o tym, jaki nie powinien być socjalizm, ale jaki powinien być, tu ogranicza się do stwierdzenia: „socjalizm to jest dobra rzecz". I sekretarz KC stwierdził, iż nie jest przeciwny krytyce, tylko uważa, że trzeba krytykować tych, którzy na krytykę zasłużyli, żądać ustąpienia tych, którzy nie sprawdzili się na swych stanowiskach, ale nie wolno wprowadzać do życia politycznego anarchii. „Żadna partia i ża­den członek partii - powiedział wtedy, w listopadzie 1956 r. — nie może zabezpieczyć się przed błędami w swojej pracy". Ale to jest rzecz natura­lna, z której nie wolno robić sensacji.

Na plenarnym posiedzeniu Komitetu Wojewódzkiego PZPR w Kato­wicach (4 grudnia 1956 r.) po wysłuchaniu relacji wielu przemawiają­cych Gomułka zdobył się na gorzką refleksję: „Ani nie znałem tego aktwu, który wyrósł w ciągu ostatnich siedmiu lat (Gomułka miał na myśli okres jego odsunięcia od działalności partyjnej), ani też samych partyj­nych organizacji nie znałem. Ale powiem wam szczerze, uważałem, że ten aktyw partyjny jest lepszy. Uważałem, że ci towarzysze, których par­tia wychowała przez te lata, kiedy ja stałem na uboczu, potrafią wykazać w swojej masie więcej hartu, więcej świadomości, więcej pionu politycz­nego, aniżeli to rzeczywiście w ostatnich dniach miało miejsce". Reflek­sja Gomułki nie dotyczyła tylko katowickiej organizacji partyjnej, choć wynikała z przebiegu dyskusji na forum jej wojewódzkiego kierowni­ctwa. Dlaczego, zapytywał Gomułka, w Czerwonym Zagłębiu, gdzie działa jeszcze ponad 2 tyś. członków wywodzących się z KPP, dochodzą do głosu elementy demagogiczne; dlaczego demagodzy opanowują ze­brania partyjne? dlaczego atakują działaczy partyjnych? Gdzie jest - jak się wyraził - „tych dwa tysiące zagłębiowskich komunistów", dlaczego nie idą do robotników? I znów po raz któryś z rzędu powrócił do zanika­jących politycznych metod działalności partyjnej. Ten problem będzie się jeszcze wielokrotnie powtarzał w licznych w tym czasie wystąpie­niach Gomułki, przede wszystkim na forum instancji partyjnych.

Mówił zawsze obrazowo, posługując się licznymi przykładami. Nie miał wtedy czasu na pisanie przemówień. Chciał być przez wszystkich dobrze zrozumiany. Gdy śledzi się tok jego wypowiedzi, trzeba przyznać, iż potrafił osiągnąć cel, jaki sobie postawił. Stenogramy jego nieautory-

53

dzo pomocne w ich działalności. Potwierdzam to własnym przykładem.

Ludzie przychodzą z zewnątrz do fabryki czy kopalni, powiedział w Katowicach, organizują masówki, przyjmują wrogie nam uchwały, a partia biernie się temu przygląda. Przyjedzie trzech studentów z Krako­wa i potrafią zrobić zamieszanie, a organizacja partyjna nie potrafi zor­ganizować grupki robotników, aby tych warchołów wyrzucić za bramę. Z zażenowaniem słuchałem, ciągnął dalej Gomułka, że w szkole ekono­micznej wystąpił student i nawoływał do powieszenia półtora miliona komunistów. A gdzie partia? - zapytał z wyraźną irytacją - gdzie wła­dza? Przecież to nawoływania do przestępstwa. Byli tam członkowie partii i... cicho siedzieli. To nie sprawa władz centralnych, to sprawa ca­łej partii, wszystkich członków partii.

Odwoływanie się Gomułki do ludzi, ta zachęta do samodzielnego i bezpośredniego działania robiły wrażenie. Partia zwierała swoje szeregi. Prawda, że powoli, ale systematycznie, skutecznie, szybciej w dołach partyjnych niż ,4na górze".

Do spraw partii powrócił Gomułka na posiedzeniu CKKP (14 grudnia 1956 r.) z udziałem przewodniczących WKKP. Jego wypowiedź na temat sytuacji w partii była wskazaniem nie tylko dla komisji kontroli partyj­nej. Partii potrzebna była jedność, toteż Gomułka przestrzegał przed po­wracaniem do przeszłości, poddawaniem krytyce i negacji wszystkiego przy jednoczesnym braku należytego podkreślenia tego, co stanowiło jej trwały dorobek. „ Nie da się ukryć - stwierdził - że wielu działaczy całko­wicie odeszło od partii, staczając się w objęcia renegactwa. W partii kry­stalizuje się określona grupa ludzi, która właściwie zmierza do restaura­cji przeszłości kapitalistycznej, względnie próbuje partii zaszczepić me­tody i zasady socjaldemokratyczne. Dotyczy to prasy, zwłaszcza tygod­ników społeczno-literackich".

Odbudowę partii, jej konsolidację należało, zdaniem Gomułki, roz­począć od oczyszczenia jej szeregów. Nie są w partii potrzebni ludzie -mówił na posiedzeniu CKKP - których poglądy są sprzeczne z jej założe­niami programowymi. Z partii powinni odejść ludzie mieniący się komu­nistami, a spychający ją na fałszywe tory. Nie do pomyślenia jest, aby or­gany KW PZPR prowadziły akcję przeciwko partii. Jeśli nie pomogą roz­mowy, trzeba takich ludzi usuwać z partii. Skończyć z terminologią „stalinowców", „natolińców" itp. Obecna postawa i stosunek do VIII Plenum jest sprawą decydującą.

Na plenum Komitetu Warszawskiego (19 grudnia 1956 r.) Gomułka podzielił się szeregiem zasadniczych refleksji na temat sytuacji w partii. Jak wiadomo, takie jest przynajmniej moje zdanie, w warszawskiej orga­nizacji partyjnej zogniskowały się wszystkie waśnie i spory, jakie drąży­ły w tym czasie PZPR. Gomułka zmuszony był przyznać, że wbrew inten­cjom nowego kierownictwa po VIII Plenum KC wzięły górę nieporozu­mienia wewnątrzpartyjne. Walka rozpoczęta przed VIII Plenum KC, mimo nakazów i apeli, podkreślił I sekretarz KC, nie została zaniechana. Nie jest tu bez winy, zaznaczył Gomułka, Komitet Warszawski, nie są tu bez winy ci towarzysze, którzy krytycznie odnieśli się do poczynań KW.

54

okresie przed VIII Plenum, to w okresie po VIII Plenum była już niepo­trzebna i zaczęła oddziaływać szkodliwie". Gomułka obarczył kierowni­ctwo KW odpowiedzialnością za to, że w porę nie potrafiło przeciwdzia­łać narastaniu nieporozumień, że nie potrafiło doprowadzić do konsoli­dacji. Nie można było tego inaczej ocenić, jak ostrzeżenie pod adresem Staszewskiego. Jeśli, zagroził I sekretarz KC, nie zostanie zaniechana frakcyjna działalność, jeśli nie zostaną zaniechane próby szkalowania innych członków partii, zajdzie konieczność wyciągnięcia wobecj wszystkich winnych wniosków partyjnych. Każdemu z działaczy partyj­nych, pracujących na kierowniczych stanowiskach, można przypiąć ja­kąś „łatkę". Nie tylko system jest wszystkiemu winien, winni są także lu­dzie, wobec których wyciągnięte zostały, bądź wyciągnięte będą odpo­wiednie wnioski. Nie wszystkie zmiany, jakie się w międzyczasie doko­nały, uznać można za słuszne, dlatego też wielu z tych ludzi, zapowie­dział Gomułka, powróci w niedługim czasie do poprzednio wykonywa­nych zadań.

W trakcie plenum Komitetu Warszawskiego Gomułka poruszył spra­wę zagrożenia partii ze strony przeciwników politycznych. Partii nie wolno zapominać - powiedział - że jej przeciwnicy polityczni prowadzą oszczerczą wobec działaczy partyjnych kampanię. Wielu naszych towa­rzyszy nie dostrzega, gdzie w krytyce przeszłości są zdrowe tendencje, a gdzie pojawia się okazja szkodzenia władzy ludowej. I sekretarz KC ustosunkował się w sposób zdecydowany do poruszanej w dyskusji spra­wy Romana Zimanda, do tych „posiadaczy legitymacji partyjnych, któ­rych drogi już dawno rozeszły się z partią, którzy ataki swe wymierzają nie tylko w partię, ale w ogóle w ustrój socjalistyczny, którzy nienawidzą Związku Radzieckiego. Ci ludzie, oświadczył Gomułka, nic wspólnego nie mają z partią i socjalizmem".

Mijały 2 miesiące od VIII Plenum KC. Gomułka, sądząc z treści jego licznych, wewnątrzpartyjnych wystąpień, zaniepokojony był brakiem widocznego postępu w budowaniu jedności i zwartości partii. Nie wy­kluczał nigdy sytuacji, że między członkami partii mogą zaistnieć różni­ce zdań, więcej nawet, że członkowie partii mogą obstawać przy swoim stanowisku, jeśli nie zostali przekonani, ale muszą podporządkować się woli większości. A miejscem dyskusji może być tylko partia, jej organi­zacje, instancje czy inne forum partyjne. To były pryncypia.

Niemal w każdym wystąpieniu w tych dniach Gomułka będzie upor­czywie powracał do sytuacji w świecie dziennikarskim i roli dziennikar­stwa w działalności partii. Nie ukrywał również na plenum Komitetu Warszawskiego, że ideowo i politycznie najsłabsze są organizacje partyj­ne w środowiskach ludzi pióra. Nie spotyka się tam zdecydowanego od­poru przeciwko wrogim partii koncepcjom. Panuje wśród dziennikarzy przeświadczenie, że główne niebezpieczeństwa, jakie grożą partii, to konserwatyzm czy stalinizm. Przy takim poglądzie na sprawy, stwierdził Gomułka, ich działalność nie przyniesie partii żadnego pożytku, gdyż szukać będą wroga tam, gdzie go nie ma, obiektywnie zaś wzmacniać będą siły przeciwnika klasowego. Gomułka, który dotąd dość krytycznie

55

ku na niego, i to nawet przez część prasy partyjnej, wystąpił z namiętną jego obroną. „Nie ma cięższej pracy, bardzo niewdzięcznej pracy, oświadczył, jak praca funkcjonariusza partyjnego". Powtórzył przy tej okazji raz jeszcze już wcześniej wypowiedzianą tezę, jak trudną sprawą jest wychowanie działacza partyjnego, ile na to potrzeba lat pracy, ile wysiłku. Miał tu na myśli ataki, jakie podjęto w niektórych kręgach war­szawskiej organizacji partyjnej przeciwko desygnowaniu przez partię ^ko kandydatów na posłów Jerzego Albrechta, ówczesnego sekretarza KC PZPR, i Heleny Jaworskiej, przewodniczącej Zarządu Głównego ro­związanego ZMP. Gomułka często w tym czasie angażował się w obronę ludzi, których znał, z którymi niegdyś współpracował, mimo że mógł mieć do nich uzasadnione pretensje. Dotyczyło to zwłaszcza Jaworskiej. Nie jestem zachwycony stanowiskiem, jakie zajął Zarząd Główny ZMP, oświadczył Gomułka. Zarząd poszedł tak daleko w samokrytyce, że „po prostu unicestwił się i przekreślił wszystko, co miał dobrego w swojej działalności". Ale Jaworską, podkreślił I sekretarz KC, partia wysuwa jako swego członka, a nie reprezentanta młodzieży. Co się tyczy Albre­chta, powiedział Gomułka, to nie ubiega się on o fotel poselski, przeciw­nie, prosił, aby go nie rekomendować. Ale Albrecht, człowiek który prze­szedł przez okres okupacji, przez hitlerowskie obozy koncentracyjne, zdaniem kierownictwa partii będzie w Sejmie użyteczny. Można w tym miejscu wybiec nieco w przód i przypomnieć, że z takim samym zaanga­żowaniem bronił w lutym 1957 r. na zebraniu Klubu Poselskiego PZPR Zenona Nowaka, proponowanego wówczas na wicepremiera rządu, któ­rego kandydaturę kwestionowali niektórzy posłowie.

Główna idea dość długiego, ale bardzo interesującego wystąpienia Gomułki na plenarnym posiedzeniu Komitetu Warszawskiego PZPR 19 grudnia 1956 r. sprowadzała się do uzasadnienia rangi sprawy nr l, sto­jącej wówczas przed partią: jedności i zwartości szeregów. Powiedział­bym, na podstawie także późniejszych rozmów z Gomułka w ostatnim dziesięcioleciu jego życia, że sprawa partii i jej jedności była zawsze głó­wną jego troską. Warto przytoczyć tu jeszcze jedną wypowiedź I sekreta­rza z tego posiedzenia Komitetu Warszawskiego, będącą niejako apelem do wszystkich członków partii: Muszą towarzysze, powiedział Gomułka, zaniechać wzajemnych napaści i ataków, wyzbyć się jakże częstych przejaskrawień. Nawet jeśli w stosunku do niektórych mogą być słuszne zarzuty polityczne, to trzeba skończyć z tym okresem dyskusji potępiają­cej przeszłość, trzeba się wyzbyć podchodzenia do tych spraw od negaty­wnej tylko strony.

Następnego dnia po plenum Komitetu Warszawskiego Gomułka uczestniczył w konferencji zorganizowanej przez Warszawski Komitet Wojewódzki PZPR (20 grudnia). Odnotujmy co najmniej trzy uwagi Go­mułki dotyczące sytuacji w partii. Dwie pierwsze to refleksje na temat przyczyn kryzysu, jaki ogarnął ruch komunistyczny nie tylko w Polsce. Odpowiedzialności za ten stan, powiedział Gomułka, nie można ograni­czyć do określonej grupy ludzi, sprawa bowiem dotyczy dróg budowy socjalizmu. Nasze błędy, zauważył I sekretarz KC, tkwią korzeniami ró-

56

trzeba szukać przyczyn przede wszystkim w naszych własnych szere­gach, w naszych własnych metodach pracy, trzeba ich szukać w niedoro­zwoju myśli ideologicznej, myśli teoretycznej". Nawiązując do tego, co się stało w 1948 r., Gomułka stwierdził: „Nie można sobie wyobrazić, aby cała partia, cały Komitet Centralny podejmując w 1948 r. określone uchwały kierował się złymi zamiarami, działał świadomie w złej wierze, działał na szkodę narodu, na szkodę klasy robotniczej, na szkodę partii". To oświadczenie Gomułki, tak je wtedy odebrałem, zdejmowało ciężar odpowiedzialności moralnej ze znacznej części aktywu partyjnego z cza­sów antygomułkowskiej kampanii, głównie w latach 1948-1949. Ale Go­mułka w swej refleksji na temat 1948 r. zmierzał do odrzucenia rozpo­wszechnianego, nawet w szeregach partii, poglądu, że przyczyn wypa­czeń w budownictwie socjalizmu w Polsce należy szukać poza granicami Polski. Związek Radziecki pierwszy dokonał rewolucji, pierwszy w izo­lacji, we wrogim otoczeniu rozpoczął budowę socjalizmu. Musiał równo­legle budować swoją siłę obronną, musiał stosować bardzo ostre środki walki z wrogiem wewnętrznym. Po powstaniu krajów demokracji ludo­wej, tłumaczył Gomułka, doświadczenia radzieckie, jako jedyne zostały przeszczepione na ich grunt. Praktyka dowiodła, że tak czynić nie moż­na, gdyż inny to był okres, inne warunki. Ci, którzy tak postępowali, byli przekonani o słuszności swoich poczynań. Niesłuszne są zatem, podkre­ślał Gomułka, próby przerzucenia win na KPZR. „Takie usiłowanie przerzucenia winy na kogoś za własne błędy jest bezwarunkowo niesłu­szne. Należy to potępić".

Trzecia uwaga Gomułki, wypowiedziana na konferencji WKW PZPR, częściowo już przebijała się w jego poprzednich wypowiedziach. Tu jednak, na forum warszawskiej organizacji wojewódzkiej, oskarżonej przez niektórych o bezczynność w dniach VIII Plenum KC, posiadała swoją wymowę. „Lepiej się stało, powiedział Gomułka, że w tych dniach nie była organizowana szersza akcja tzw. poparcia dla VIII Plenum". W warunkach, jakie stworzyły się w tych dniach, taka akcja mogłaby mieć niepożądany charakter. Gomułka zauważył również, że jeśli u wielu to­warzyszy przed VIII Plenum, w czasie jego trwania, jak również po jego zakończeniu wystąpiły wahania, to jest to rzecz naturalna, ludzka. I se­kretarz KC stwierdził natomiast, że niepokoić musi sytuacja obecna w partii, ponieważ nie potrafiliśmy skupić wszystkich swych sił na realiza­cji uchwał VIII Plenum KC. Tak mówił Gomułka na miesiąc przed wybo­rami do Sejmu, czyli w trakcie przygotowywania się partii do decydują­cej walki o wpływy w społeczeństwie. Gomułka rozumiał, że bez usunię­cia nieporozumień, kompleksów, sporów, jakie ogarnęły partię, nie uda się osiągnąć tak niezbędnej jedności działania partii.

Z początkiem 1957 r. (8 stycznia) wydana została przez KC PZPR dy­rektywa do wszystkich organizacji partyjnych w związku z wyborami do Sejmu, przypadającymi na 2O stycznia 1957 r. Warto zauważyć, że wybo­ry te miały się odbyć nieomal w 10 rocznicę zwycięstwa wyborczego blo­ku stronnictw demokratycznych do Sejmu Ustawodawczego. W wytycz­nych tych stwierdza się, że partia nie daje zdecydowanego odporu atako-

57

dności Narodu. W związku z tym precyzuje się konkretne zadania: wszyscy członkowie partii muszą być zaangażowani w propagandę i agi­tację w obwodach wyborczych, tam gdzie przebiega główny front walki politycznej, aby zapewnić głosowanie na kandydatów Frontu Jedności Narodu, aby zapewnić odpowiednią frekwencję wyborczą.

Gomułka w ciągu ostatniej dekady przed wyborami występował trzykrotnie, wzywając do głosowania bez skreśleń.

Wybory przyniosły zwycięstwo linii politycznej, której wyrazicielem stał się Władysław Gomułka. Partia mimo wysiłku Gomułki nie osiągnę­ła jednak pełnej jedności i zwartości. Część aktywu partyjnego zajęła bierną postawę wobec poczynań opozycji, natomiast w masach partyj­nych, a to było decydujące, wystąpiła jedność działania. I to, w moim przekonaniu, przesądziło o wynikach wyborów do Sejmu. List Biura Po­litycznego z lutego 1957 r. podkreślał ostrość walki, jaka została wydana przede wszystkim kandydatom PZPR, w toku której siły wrogie socjaliz­mowi usiłowały przekreślić dorobek dwunastu lat władzy ludowej. Mimo że w partii można było zauważyć ludzi, którzy do końca nie zrozu­mieli istoty uchwał VIII Plenum KC - stwierdzało BP - partia zdała egza­min jako rozstrzygająca siła, jako siła kierownicza. Mimo opóźnionych przygotowań organizacyjnych i propagandowych do kampanii wybor­czej na apel Komitetu Centralnego stanęła zwarta cała partia. Biuro Po­lityczne zwracało uwagę, że nadal istnieją w partii siły zmierzające do podważania jej jedności. Siły te rekrutują się spośród zwolenników re-wizjonizmu, kierunku, który stał się głównym niebezpieczeństwem. To rewizjoniści podważają jedność partii, ulegają liberalnej ideologii, szu­kają tylko błędów w działalności partii i władzy ludowej, szkalują włas­ną partię, pławią się w negacji, mając łatwy dostęp na łamy prasy. Jedno­cześnie Biuro Polityczne zauważyło, że część działaczy, którzy z nieufno­ścią odnoszą się do uchwał VIII Plenum KC, wbrew zasadzie centralizmu demokratycznego nie zaprzestała atakowania wielu czołowych działa­czy PZPR, stosując „chwyty" nacjonalistyczne i rasistowskie.

Ta surowa ocena dotyczyła nie tyle ogólnej sytuacji w partii, ile sytu­acji w niektórych jej kręgach, zwłaszcza aktywu szczebla centralnego. Kampania wyborcza, walka, jaką partia musiała w jej toku przeprowa­dzić z siłami antysocjalistycznymi, w moim głębokim przekonaniu do­prowadziła do skupienia się mas partyjnych wokół jej kierownictwa. To było wielką zdobyczą partii, zasługą jej przywódcy Władysława Gomuł­ki. Niepokoiła postawa części aktywu partyjnego, szczególnie tego dzia­łającego na froncie ideologicznym. Sprawy te z całą ostrością stanęły na późniejszych plenarnych posiedzeniach KC PZPR.

Zwrot październikowy w działalności PZPR wstrząsnął podstawami systemu społeczno-politycznego kraju; zdezorganizował w pewnym sto­pniu działania aparatu państwowego, zarządzanie gospodarką narodo­wą, podniósł temperaturę w społeczeństwie, zaktywizował drzemiące dotychczas różne siły antysocjalistyczne. Była to normalna reakcja na samokrytykę złożoną przez partię. Została ona oceniona przez jej przeci­wników jako przejaw słabości.

Powrót Gomułki do czynnego życia politycznego, objęcie przez niego steru kierownictwa PZPR spotkało się z powszechnym poparciem całego społeczeństwa, wszystkich jego warstw i kręgów. Wyrazem tego popar­cia był wielki wiec ludności Warszawy 24 października 1956 r. na placu Defilad przed Pałacem Kultury i Nauki, na którym Gomułka wygłosił swoje pierwsze od wielu lat, publiczne przemówienie do narodu. Atmos­fera tego wiecu głęboko zapadła w moją pamięć. Gomułka oznajmił w swoim wystąpieniu, że nowe kierownictwo PZPR podejmuje trud usu­nięcia nagromadzonych nieprawidłowości, zła i bolesnych rozczarowań związanych z dotychczasowymi metodami budownictwa socjalizmu. Zwrócił się do wszystkich Polaków o poparcie i pomoc w obecnej trudnej sytuacji gospodarczej i politycznej kraju, aby istniejący już potencjał wytwórczy, odbudowany z takim trudem, właściwie wykorzystać z po­żytkiem dla całego narodu, dla Polski Ludowej. Wezwanie Gomułki: „Dość wiecowania i manifestacji! Czas przejść do codziennej pracy" spotkało się z żywym oddźwiękiem. Dziś ze zdziwieniem spotykam się tu i ówdzie z opinią, że zwrot ten oznaczał już odwrót od uchwał VIII Ple­num. Nowy I sekretarz KC podkreślił z całą mocą, że stosunki między państwami socjalistycznymi powinny układać się na zasadach między­narodowej solidarności robotniczej, na zaufaniu, równości praw, wzaje­mnej pomocy i przyjacielskiej krytyce. Gomułka poinformował zebra­nych, że przywódca ZSRR Chruszczow zapewnił, że wzajemne stosunki partyjne i państwowe układać się będą na zasadach przyjętych przez VIII Plenum KC PZPR. Wezwał jednocześnie do przeciwdziałania wszel­kim próbom agitacji antyradzieckiej, zmierzającej do osłabienia wzaje­mnych związków między obu narodami. W tym pierwszym publicznym wystąpieniu Gomułka stwierdził, że na fali aktywności politycznej uja­wniają się wrogie socjalizmowi siły i wezwał do „pędzenia precz reakcyj­nych prowokatorów", oświadczając stanowczo, że władze „ani na chwilę

59

stanu".

Zdawałem sobie sprawę, że to przemówienie Gomułki nie mogło się wszystkim podobać. Świadczą o tym dobitnie próby wykorzystania ma­nifestacji społeczeństwa Warszawy do wszczynania politycznych awan­tur. Grupki rozwydrzonych politykierów usiłowały w różnych częściach stolicy, m.in. w rejonie ambasady ZSRR, zdyskredytować swa postawą powszechny entuzjazm i poparcie dla I sekretarza. To się nie udało. Go-mułka wystąpił na tym zgromadzeniu jako mąż stanu, komunista i pa­triota, pokazał się takim, jakim zawsze był. I takim go Warszawa i cały kraj przyjęły.

W czasie październikowego zwrotu zauważyłem, że po raz pierwszy od wielu lat tak otwarcie, publicznie, i to nawet „na peryferiach partii", ujawniły się nacjonalistyczne, antyradzieckie nastroje, graniczące nie­kiedy z szowinizmem. To zmuszało do refleksji. Przyznać muszę, że chy­ba po raz pierwszy zacząłem zastanawiać się nad przyczynami tego zja­wiska. I do dziś nie mogę znaleźć racjonalnego wytłumaczenia. Historia ościennych narodów tak się zwykle układa, że dochodziło między nimi do nieporozumień, sporów, starć zbrojnych i wojen. Tak było między Francją a Niemcami, między Anglią a Hiszpanią, między Francją a An­glią. Ale to wszystko tam przeszło już do historii i nikt dziś się tym nie eg­zaltuje.

Gomułka w 1956 r. zastanawiając się nad przyczynami tego zjawiska tłumaczył je szczególną wrażliwością Polaków na sprawy suwerenności. Istotnie, w kilka lat po wojnie świadomość tych pokoleń Polaków, które ciężko doświadczyły skutków niewoli i okupacji, mogła być obciążona, ta nadwrażliwość miała swoje uzasadnienie.

VIII Plenum KC formułowało podstawy, na jakich powinny opierać się stosunki wzajemne w obozie państw socjalistycznych. Potwierdziła te zasady deklaracja rządu Związku Radzieckiego, ogłoszona 30 paź­dziernika 1956 r., o podstawach rozwoju i dalszego umacniania przyjaź­ni i współpracy między Związkiem Radzieckim i innymi państwami soc­jalistycznymi. Wyrazem tych nowych stosunków był komunikat z 18 li­stopada 1956 r. o rozmowach między partyjno-rządowymi delegacjami Polski i ZSRR, w toku których uregulowana została sprawa spłaty zale­głości za dostarczony Związkowi Radzieckiemu (na podstawie umowy z 16 sierpnia 1946 r.) węgiel, udzielony został Polsce kredyt na zakup w ZSRR 1,4 min ton zboża i ustalony status wojsk radzieckich czasowo stacjonujących w Polsce.

Wokół tych spraw, jak pamiętam, zarówno w partii, jak i w społe­czeństwie, narosło wiele nieporozumień, plotek i złośliwości, które Go­mułka zdecydował się wyjaśnić osobiście, aby przeciąć wszelkie niejas­ności i domysły. Na naradzie redaktorów naczelnych 29 października 1956 r. zdecydowanie i jasno powiedział tym, którzy rozpowszechniali wieści, iż część działaczy partyjnych odwołała się w październiku 1956 r. do ZSRR o pomoc: „Nie było żadnego głosu, nie słyszałem, oświadczył Gomułka, aby ktokolwiek z tych towarzyszy uważał, że rozwiązanie na­szych problemów winno się dokonać przy pomocy siły Związku Radzie-

60

pucz wojskowy lub próba zamachu — powiedział. - Wobec żadnego b. członka Biura Politycznego nie mamy żadnych podstaw do wysuwania takich oskarżeń. Plotka o zamachu wojskowym zrodziła się przy podję­ciu przez Biuro Polityczne decyzji o przesunięciu w rejon Warszawy dla celów bezpieczeństwa jednej z większych jednostek wojskowych. „Po­wiadam raz jeszcze z całą odpowiedzialnością, akcentował Gomułka, że nie mamy żadnych dowodów, abyśmy mogli takie oskarżenie przeciwko komukolwiek wysuwać. Jest to zbyt poważne oskarżenie, ażeby je lekko rzucać i lekko nim obciążać kogokolwiek".

Więcej już do tych spraw Gomułka nie nawiązywał, gdyż na forum partyjnym tego typu wątpliwości już nie wysuwano, choć tu i ówdzie, w kręgach nieprzyjaznych władzy ludowej, stykałem się z takimi pogląda­mi. Natomiast wielokrotnie powracał do deklaracji rządu radzieckiego z 30 października i komunikatu polsko-radzieckiego z 18 listopada, trak­tując te dokumenty jako podstawę dalszego rozwoju stosunków wzajem­nych. Na plenum Komitetu Warszawskiego (20 grudnia 1956 r.) Gomuł­ka powiedział: Możemy w takich czy innych okolicznościach mieć inne zdanie niż kierownictwo ZSRR, „ale w zasadniczych sprawach, tam gdzie idzie o obronę przed imperializmem, o obronę przed kapitalizmem, gdzie idzie o jedność obozu socjalistycznego, my będziemy zawsze razem ze Związkiem Radzieckim, z KPZR, ze wszystkimi partiami komunisty­cznymi świata". W tym stwierdzeniu zawarł Gomułka to, co było zawsze, i wcześniej, i potem, fundamentalną zasadą jego życia i działalności.

Sprawa stacjonowania wojsk radzieckich została podchwycona przez siły antysocjalistyczne do podgrzewania atmosfery politycznej w Polsce. Zapowiedź statusu prawnego czasowego pobytu wojsk radziec­kich w Polsce w deklaracji z 18 listopada znalazła prawny wyraz w umo­wie międzypaństwowej z 17 grudnia 1956 r. Gomułka w swoich wystą­pieniach na przełomie lat 1956-1957 często powracał do tego tematu, zwracając uwagę przede wszystkim na polityczny aspekt tej sprawy. Nie może być w ogóle mowy, powiedział dziennikarzom (29 października 19 5 6 r.), abyśmy zgadzali się na wycofanie woj sk radzieckich stać j onuj ą-cych czasowo w Polsce, przede wszystkim z uwagi na bezpieczeństwo naszych granic. Byłoby to posunięcie szaleńcze, ze szkodą dla interesów Polski. Nam, Polakom, mówił dalej, najbardziej zależy na dobrych stosunkach z ZSRR, gdyż własnymi siłami nie zdołamy przeciwstawić się agresji w wypadku zagrożenia granic zachodnich. Na plenum Komi­tetu Warszawskiego (19 grudnia 1956 r.) Gomułka wyraźnie zirytowany przebiegiem dyskusji (m.in. głosami na temat pobytu wojsk radzieckich) ostro zareplikował: Ci idealiści, co w imię niby czystości socjalizmu idą do robotników i powiadają im, że to wszystko, co ma miejsce na Wę­grzech, przekreśliło socjalistyczny charakter rządu radzieckiego i doma­gają się wycofania wojsk radzieckich, „czy uważacie towarzysze, że to tylko naiwność tych ludzi? Towarzysze, to nie tylko głupota, to renegac-two". W tych sprawach, a o tym wielokrotnie osobiście się przekonałem, Gomułka zawsze był zasadniczy. Uważał, że trzeba wszystko wyjaśnić do końca, aby nie pozostał żaden cień wątpliwości co do charakteru sto-

61

mówi siłom możliwość wichrzenia i podburzania społeczeństwa.

Na rozwój sytuacji politycznej w Polsce, na ujawnienie się antyra­dzieckich nastrojów bardzo poważnie rzutowała sprawa węgierska, umiejętnie zresztą wygrywana przez siły antysocjalistyczne. Mogłem się o tym przekonać obserwując reakcje niektórych grup społeczności w Warszawie i w Bydgoszczy. Zajścia uliczne w Budapeszcie, które rozpo­częły się wieczorem 23 października 1956 r., przekształciły się w zbrojne wystąpienia przeciwko władzy ludowej, m.in. wskutek lekkomyślnej po­stawy rządu, na czele którego stał Imre Nagy. Do miasta na prośbę rządu węgierskiego wkroczyły wojska radzieckie, stacjonujące czasowo na Węgrzech (w ramach Układu Warszawskiego), które wkrótce na prośbę tegoż rządu wycofały się. Szeroka fala kontrrewolucji rozlała się po ca­łym kraju. Polityka ustępstw Nagyego doprowadziła do reaktywowania burżuazyjnych partii politycznych, nie wyłączając faszystowskich. Na efekty tego nowego układu sił nie przyszło długo czekać. Doszło do licz­nych, masowych, bestialskich mordów komunistów i zwolenników wła­dzy ludowej. Wobec bezczynności rządu Imre Nagyego, wprowadzenia doń przedstawicieli b. partii burżuazyjnych, usunięcia szeregu działaczy komunistycznych, ogłoszenia wystąpienia Węgier z Układu Warszaws­kiego - siły lewicowe utworzyły rewolucyjny rząd robotniczo-chłopski z Janoszem Radarem na czele, który zwrócił się z apelem do rządu radzie­ckiego o pomoc militarną. Wojska radzieckie ponownie wkroczyły na Węgry. Społeczeństwo polskie, niezbyt zorientowane w charakterze wy­darzeń węgierskich, odniosło się do nich z sympatią w przekonaniu, że chodzi o demokratyzację stosunków społecznych na Węgrzech. Z drugiej strony zwolennicy rewizjonizmu w partii, a także siły reakcyjne w kraju, nie ukrywały, że wydarzenia węgierskie zamierzają wykorzystać dla podsycania nastrojów antyradzieckich. Wyrazy tej sympatii demonstro­wano na ulicach w sposób hałaśliwy, niekiedy wprost wyzywający. Ko­mitet Centralny PZPR w swym oświadczeniu z 2 listopada 1956 r. okre­ślił wydarzenia węgierskie jako „wielką tragedię narodową". Wyrażał ubolewanie, że w walce, jaką naród węgierski toczył o wolność i demo­krację, „doszły do głosu siły wrogie wolności i demokracji. Morderstwa, samosądy, anarchia i ogólne rozprężenie zapanowały w tym nieszczęśli­wym kraju". Podkreślając, że nieznane są motywy, które spowodowały ponowną interwencję radziecką, KC PZPR wezwał do spokoju, powagi, opanowania, gdyż „pierwszym i naczelnym obowiązkiem rządu polskie­go i naszej partii, świętym obowiązkiem każdego Polaka i całego społe­czeństwa jest troska o nasze państwo, o nasz naród".

W miarę napływu bardziej wiarygodnych informacji o wydarzeniach na Węgrzech zmieniała się ich ocena. 14 listopada 1956 r. Gomułka na naradzie centralnego aktywu partyjnego tak skomentował rozwój sytua­cji na Węgrzech: Osłabienie obozu socjalistycznego jest także naszym osłabieniem, a my nie pragniemy restauracji kapitalizmu na Węgrzech, zaś wypadki na Węgrzech weszły na tory kontrrewolucji, na tory krwa­wej rozprawy z komunistami. Przed każdym z nas, stwierdził Gomułka, stoi pytanie: co woli - czy rząd reakcyjny, czy rząd socjalistyczny na Wę-

62

.

Inaczej odpowiedzieć nie można". Na plenum Komitetu Warszawskiego (19 grudnia) już z pewnej perspektywy, na podstawie bardziej komplet­nych informacji Gomułka stwierdził, że niektórzy publicyści wykorzy­stali sprawę węgierską ze szkodą dla interesów socjalizmu, państwa pol­skiego i partii. Niektórzy domagają się nawet, aby radziecką pomoc zbrojną potępić. My zaś odpowiadamy, że głęboko ubolewamy, że tak się potoczyły sprawy, ale wolimy, aby na Węgrzech istniał rząd Kadara niż Miklosa Hortyego. Gdyby na Węgrzech zwyciężyła kontrrewolucja -stwierdził Gomułka - w Polsce niewątpliwie również zostałaby podjęta próba obalenia władzy, a to musiałoby się skończyć bardzo nieszczęśli­wie dla naszego kraju. I sekretarz KC potępił akcję odczytów i sprawoz­dań opartych na fałszywych, bądź nie sprawdzonych faktach, która-jak określił - jest niczym innym niż podburzaniem robotników, przynosi szkodę krajowi, obiektywnie wzmacnia naszego przeciwnika.

O nastrojach w sprawie węgierskiej - nawet wśród części aktywu partyjnego - świadczy list zespołu dziennikarzy, a także list Zarządu Głównego ZMP (cały zarząd był pod nim podpisany) żądające zwolnie­nia Adama Rapackiego ze stanowiska ministra spraw zagranicznych za to, że na sesji ONZ głosował przeciwko przyjęciu rezolucji w sprawie wę­gierskiej, przedstawionej przez mocarstwa zachodnie. Nawiązując do tej sprawy na spotkaniu z prezydium SDP w listopadzie 1956 r. Gomułka był wyraźnie zdenerwowany brakiem wyczucia politycznego autorów. Rozmowę z działaczami Zarządu Głównego ZMP Gomułka tak skomen­tował: „[...] do czego się ci ludzie dogadali? Ameryka nam wszystko da. No tak, i członkowie Zarządu Głównego ZMP, i Ameryka nam da wszys­tko [...] Ale takie tendencje istnieją u wielu młodych ludzi, którzy uważa­ją, że właściwie to nam wszyscy chcą dawać - a my nie chcemy brać".

Do oceny wydarzeń węgierskich Gomułka powracał jeszcze wielo­krotnie. Warto przypomnieć to, co powiedział na spotkaniu z pracowni­kami Fabryki Samochodów Osobowych na Żeraniu w rok później, 21 września 1957 r. Miał już wtedy wyrobiony pogląd na temat wydarzeń na Węgrzech. Trudno zgodzić się z tym, oświadczył Gomułka, że wypadki węgierskie były dziełem wyłącznie sił zewnętrznych. Główna ich przy­czyna leżała w rozwoju sytuacji wewnętrznej na Węgrzech, w polityce Węgierskiej Partii Pracujących. Popełnione błędy zostały wykorzystane przez ośrodki propagandy imperialistycznej. Nie było innego sposobu uratowania władzy ludowej i rozgromienia kontrrewolucji, jak wezwa­nie pomocy radzieckiej. To było zło nieuniknione, oczywiście wykorzy­stane przez wszystkich wrogów socjalizmu. Ale dla socjalizmu byłoby większym zagrożeniem, gdyby na Węgrzech zwyciężyła kontrrewolucja. Jaka jest różnica między naszym poglądem na wydarzenia węgierskie a stanowiskiem innych partii komunistycznych i robotniczych? - zapytał. - W innych partiach bardziej akcentowana była działalność kół dywer­syjnych i agentów imperialistycznych na terenie Węgier, natomiast my bardziej zwracaliśmy uwagę na skutki popełnionych błędów w polityce partii i rządu węgierskiego. Rzecz w tym, kontynuował swoją myśl Go­mułka, aby „agentury nigdy nie mogły oddziaływać w szerokiej skali na

63

_ . - ---,,0-- __.

czy to części klasy robotniczej, czy też części ludności do wrogich socja­lizmowi wypadów".

Bacznego obserwatora rozwoju życia politycznego w Polsce na prze­łomie lat 1956 i 1957 musiało zastanawiać, że przy tym wielkim ożywie­niu, nieomal powszechnej debacie o stanie państwa społeczność polska wykazywała tak małe zainteresowanie sprawami bezpieczeństwa i nie­naruszalności terytorialnej kraju. Mnie to zawsze niepokoiło, i muszę przyznać, niepokoi po dzień dzisiejszy. Podniecano się sprawą stosun­ków polsko-radzieckich, egzaltowano wydarzeniami na Węgrzech, na­tomiast na temat zagrożenia zachodnich granic Polski ze strony odra­dzającego się militaryzmu niemieckiego panowała dziwna zmowa mil­czenia. Wystarczy sięgnąć po prasę z tego okresu, aby się o tym przeko­nać. Gomułka, który zawsze był wyczulony na sprawę zagrożenia nie­mieckiego, niejednokrotnie w tych dniach przestrzegał przed nim społe­czeństwo polskie. „Nie zapominajmy, mówił do redaktorów naczelnych (29 października 1956 r.), że dotychczas nie został zawarty traktat poko­jowy z Niemcami. Nie zapominajmy, że sprawa naszych granic podno­szona jest przez koła rewizjonistyczne w Niemczech, że próbują ją wyko­rzystać różne elementy, siły reakcyjne, imperialistyczne, na arenie mię­dzynarodowej ". Nasza polityka, przestrzegał Gomułka, musi mieć przed sobą nie tylko chwilę obecną, ale widzieć to, co będzie jutro. Na krajowej naradzie aktywu społeczno-politycznego (29 listopada 1956 r.), rozpo­czynającej kampanię wyborczą do Sejmu, Gomułka zwracał uwagę na szczególną odpowiedzialność ludzi sprawujących władzę w kraju. Każ­dy fałszywy krok polityczny, każda nie przemyślana decyzja, mówił, może pociągnąć za sobą nieobliczalne szkody. „Ani nam, ani narodowi nie wolno zapominać nawet na moment, że państwa zachodnie dotych­czas nie zaakceptowały naszej granicy na Odrze i Nysie Łużyckiej". Na­wet zachodnioniemieckie partie polityczne, zaliczające się do demokra­tycznych i robotniczych, nie zajęły dotąd stanowiska wobec tendencji re­wizjonistycznych. Kto przeżył, kto pamięta tragedię wrześniową 1939 r., przypominał Gomułka, „musi dbać o bezpieczeństwo naszego kraju, o całość i nienaruszalność naszych granic". Gomułkę niepokoił tak po­wszechny brak wyczucia politycznego społeczeństwa w kwestii niemiec­kiej, co w tej konkretnej sytuacji oznaczało bagatelizowanie suwerenno­ści i nienaruszalności granic Polski. Na jednym ze spotkań z dziennika­rzami Gomułka zwrócił uwagę, że niektóre krajowe elementy reakcyjne mówią wyraźnie: „niech tam Gomułka i PZPR bronią naszej granicy na Odrze i Nysie i suwerenności, a w sprawach wewnętrznych to my będzie­my decydować". Okazało się, że pogląd taki przetrwał przez wiele lat i ekstrema „Solidarności" powróciła do niego w 1981 r. Niepokój o właś­ciwe zrozumienie narodowej i państwowej racji stanu spowodowały, że na spotkaniu przedwyborczym (14 stycznia 1957 r.) Gomułka znów po­wrócił do sprawy niemieckiej. Zwrócił uwagę na remilitaryzację Nie­miec Zachodnich, która jest - jak to określił - „groźbą dla Polski, dla nie­naruszalności naszych granic, dla naszego bezpieczeństwa". Nieco wcześniej, na naradzie z I sekretarzami KW (23 listopada 1956 r.),

64

dzielna od socjalizmu". Gwarancję bezpieczeństwa naszycn granic wi­dział Gomułka w powstaniu i umacnianiu się Niemieckiej Republiki De­mokratycznej, która uznała nasze granice, która rozpoczęła u siebie bu­dowę socjalizmu. Do tych spraw także powracał w rozmowach u schyłku swego życia. „Dawniej płonące granice stały się granicami pokoju i przy­jaźni", mówił. Ale Gomułka, któremu realizmu nikt nie może odmówić, już na progu 1957 r. wyrażał gotowość uregulowania naszych stosunków z RFN. I choć, jak powiadał, niektórzy politycy zachodnioniemieccy składają sprzeczne deklaracje „to nie ma pośpiechu - możemy pocze­kać".

I sekretarz bacznie obserwował rozwój sytuacji międzynarodowej, zwłaszcza pod kątem bezpieczeństwa Polski, toteż na spotkaniu z robot­nikami FSO (21 września 1957 r.), zirytowany treścią pytania, jakie otrzymał, a które świadczyło o pełnej beztrosce w kwestii bezpieczeńst­wa państwa, Gomułka powiedział, nie ukrywając wzburzenia: „Jaki Po­lak może myśleć, że potrafimy utrzymać i obronić nasze zachodnie grani­ce bez sojuszu ze Związkiem Radzieckim, bez sojuszu z innymi państwa­mi socjalistycznymi? Przecież o tym mowy nie ma! A dla Polski zagad­nienie Ziem Zachodnich to kwestia życia i śmierci". I znów przypomniał, że żadne z mocarstw zachodnich nie uznało dotąd naszych granic zacho­dnich, dodając, że nawet kardynał Wyszyński nie przywiózł z Watykanu -nominacji na polskich ordynariuszy w diecezjach na Ziemiach Zachod­nich i Północnych.

Zwrot październikowy, dokonany przez partię na VIII Plenum KC, ' otwierał nowy etap w stosunkach PZPR ze stronnictwami sojuszniczymi ZSL i SD. Już na III Plenum KC w styczniu 1955 r. wskazywano na nie­właściwe traktowanie tych ugrupowań politycznych, które powołały do : życia PKWN. Do spraw tych powróciło także VII Plenum KC w lipcu ' 1956 r. Chodziło o partnerskie stosunki ze stronnictwami sojuszniczymi. ' Dopiero jednak nowe kierownictwo partii mogło wprowadzić w życie tę słuszną i sprawdzoną w życiu zasadę.

W wyniku rozmów między kierownictwami PZPR i ZSL 12 grudnia 1956 r. ogłoszono deklarację podpisaną przez Gomułkę i Stefana Ignara o zasadach współpracy i współdziałania, która potwierdziła wierność sojuszowi robotniczo-chłopskiemu, socjalistycznej demokracji, własnej drodze przebudowy społecznej, przy uznaniu przewodniej roli klasy ro­botniczej. W styczniu 1957 r. KC PZPR i NK ZSL ogłosiły wspólne wyty­czne polityki rolnej, stanowiące podstawę do pełnego wykorzystania możliwości produkcyjnych rolnictwa.

65


Gomułka, pomny doświadczeń współpracy ze stronnictwami polity­cznymi w pierwszych latach władzy ludowej, zwłaszcza w ramach bloku stronnictw demokratycznych, nie akceptujący stosunków, jakie zapano­wały między partią a stronnictwami demokratycznymi po jego usunię­ciu, od pierwszych dni powrotu do steru PZPR dążył do ustalenia równo­rzędnych, partnerskich stosunków. W listopadzie 1956 r. reaktywowane zostały na szczeblach instancji miejskich, powiatowych, wojewódzkich, a także na szczeblu centralnym-Komis j e Porozumiewawcze Stronnictw

3 _ Gomułka...

Współpraca ta stała się podstawą działania Frontu Jedności Narodu. Do FJN mogły przystępować wszystkie działające w kraju organizacje spo-łeczno-polityczne, zawodowe, spółdzielcze, młodzieżowe, kobiece, a także postępowe ugrupowania katolickie. Na czele Ogólnopolskiego Ko­mitetu Frontu Jedności Narodu, jako jego przewodniczący, stanął Alek­sander Zawadzki, przewodniczący Rady Państwa. Powrót Gomułki otwierał szerokie możliwości urzeczywistnienia idei demokracji socjali­stycznej, a postawa i działalność Gomułki temu sprzyjała.

W pierwszej połowie lat pięćdziesiątych stosunki państwo-Kościół zaostrzyły się. Prymas Polski kardynał Stefan Wyszyński został interno­wany. Sytuacja ta musiała wpływać na stosunek katolików do władzy ludowej, tym bardziej że większość kleru katolickiego demonstrowała swoje niezadowolenie i w tym duchu prowadziła działalność wśród wie­rnych. Ruch księży patriotów, mimo dość nawet licznego w nim udziału kleru, nie miał niestety wpływu na politykę hierarchii Kościoła katolic­kiego. Ewidentnym tego dowodem były uroczystości jasnogórskie w sierpniu 1956 r., które z racji obowiązków służbowych obserwowałem.

Po zakończeniu obrad VIII Plenum KC z polecenia Gomułki udali się do klasztoru w Komańczy, gdzie przebywał kardynał Wyszyński, przed­stawiciele KC i rządu z Zenonem Kliszką i Władysławem Bieńkowskim na czele. W rezultacie rozmów przeprowadzonych z Wyszyńskim 25 paź­dziernika 19 5 6 r. prymas powrócił do Warszawy i 2 9 października rozpczął urzędowanie. W grudniu 1956 r. podpisany został dodatkowy proto­kół do porozumienia między państwem a Kościołem zawartego w 1950 r. Episkopat Polski przyjął w nim zobowiązanie lojalności wobec władzy ludowej, udzielania poparcia dla prac rządu, oddziaływania na wier­nych w duchu poszanowania obowiązków obywatelskich wobec państ­wa. Władze państwowe wyraziły zgodę na uchylenie dekretu z 1953 r. o obsadzie stanowisk kościelnych przy poszanowaniu jurysdykcji kościel­nej. Wyrażona została także zgoda na wprowadzenie nauki religii do szkół jako nieobowiązkowego przedmiotu (stało się to wkrótce źródłem nieporozumień). Nastąpiły dość zasadnicze zmiany w kołach świeckich działaczy katolickich, osłabiona została monopolistyczna dotąd pozycja PAX-u, jako jedynej reprezentacji postępowych katolików; rozpadł się ruch księży patriotów. Na widowni politycznej pojawiła się grupa dzia­łaczy katolickich skupionych dawniej przy „Tygodniku Powszechnym" z Jerzym Zawiejskim na czele. Grupa ta, ściśle zresztą związana z Epis­kopatem, a zwłaszcza z prymasem Wyszyńskim, już 23 października 1956 r. w ogłoszonej deklaracji wyraziła poparcie dla uchwał VIII Ple­num KC i gotowość współdziałania. Została ona przyjęta przez Gomuł-kę, następnie zgłosiła swój akces do FJN, a po wyborach do Sejmu jej re­prezentanci utworzyli koło poselskie „Znak".

Najbardziej niepokojąca sytuacja po VIII Plenum KC uwidoczniła się w ruchu młodzieżowym. Kierownictwo ZMP doszło do wniosku, że trze­ba organizację rozwiązać^ gdyż działalnością swoją skompromitowała się i straciła zaufanie wśród młodzieży. Gomułka przestrzegał Zarząd Główny ZMP przed takim krokiem, jednak żadne racjonalne argumenty

66

ZMP był wpływ tygodnika „Po prostu", który stał się głównym organem rewizjonistów polskich. Zarząd Główny ZMP był bądź tak jednomyślny w swoich poglądach, bądź tak sterroryzowany, że nikt z jego czołowych działaczy temu politycznemu samobójstwu się nie przeciwstawił. Zro­biono to nie tylko w pośpiechu, ale z pogwałceniem wszelkich zasad sta­tutowych, gdyż tylko zjazd władny był taką decyzję podjąć, a nie Zarząd. Główny. Gomułka wielokrotnie wtedy i w wiele lat później w publicz­nych przemówieniach i osobistych rozmowach powracał do sprawy roz­wiązania ZMP. Na posiedzeniu CKKP (14 grudnia 1956 r.) Gomułka po­wiedział: „ZMP się rozpadł. ZMP sam się unicestwił. Ludzie doszli do ja-; kiegoś absurdu kompletnego. Przekreślili całą swoją przeszłość". Go-mułka, mimo że był odsunięty od życia politycznego wtedy gdy ZMP ro­zwinął swoją działalność, umiał dostrzec pozytywne aspekty działalnoś­ci Związku. Cenił wielu działaczy partyjnych wyrosłych z jego szeregów. „Jeśli, powiadał Gomułka, tym ludziom, których oni sami wychowali, mówi się dzisiaj ustami tego kierownictwa: - nic nie jesteśmy warci, krzyczy się precz z nami, wyrzucić nas, myśmy to, owo i dziesiąte, to rzecz jasna ludzie zostali zdezorientowani".

Wiele organizacji terenowych ZMP - wiem to z własnych obserwacji - przez dłuższy czas nie chciało uznać decyzji Zarządu Głównego o roz­wiązaniu organizacji, prowadząc nadal działalność i zachowując nazwę ZMP. Sprawa rozwiązania ZMP musiała boleć Gomułkę, skoro później, gdy tylko nadarzyła się okazja, powracał do niej. Na I Zjeździe Związku Młodzieży Socjalistycznej (25 kwietnia 1957 r.) nawiązując do tradycji ZMP Gomułka powiedział: „A niektórzy Wasi członkowie i działacze chcieli przekreślić cały dorobek dwunastolecia Polski Ludowej i cały do­robek ZMP. Zły i fałszywy był ten zamiar". I dalej: „Partia nasza nigdy nie zapomni o wielkim wkładzie ZMP w dzieło Polski Ludowej". Rok pó­źniej na I Zjeździe Związku Młodzieży Wiejskiej Gomułka przypomniał zasługi ZMP: „Jeśli sztandar socjalizmu powiewa dzisiaj tak nad Związ­kiem Młodzieży Wiejskiej, jak i nad Związkiem Młodzieży Socjalistycz­nej jest w tym niemała zasługa Waszego poprzednika, ZMP. I raz jeszcze powrócił do owej decyzji o rozwiązaniu ZMP. „Wielu działaczy ZMP, opowiadając się za jego rozwiązaniem, czyniło to w przekonaniu, że naz­wa ZMP została skompromitowana wśród młodzieży. Jest to nieprawda. W istocie rzeczy tylko przeciwnicy socjalizmu usiłowali przez swe nieu­zasadnione ataki na ZMP skompromitować tę organizację". Do tego te­matu Gomułka nawiązywał wielokrotnie w naszych rozmowach w la­tach siedemdziesiątych. Zachował niezmienny pogląd w tej sprawie. ;

Rozwiązanie ZMP spowodowało zamieszanie w szeregach ruchu młodzieżowego. Powstawać zaczęły koła i grupy o różnych nazwach, często z przymiotnikiem „rewolucyjny" czy „rewolucyjna". U części działaczy ruchu ludowego odżyła tendencja do odrodzenia się dawnego ZMW RP „Wici". Również niektóre kręgi SD dążyły do powołania włas­nej organizacji młodzieżowej; powstawać zaczęły koła Związku Mło­dzieży Demokratycznej. Wśród inteligencji katolickiej pojawiły się na­dzieje na reaktywowanie przedwojennych kół młodzieży katolickiej

67

pros tu — nie sprzyj aiy integracj i ruchu młodzieżowego, przeciwnie, dłu­go jeszcze pogłębiały chaos i zamieszanie, zwłaszcza ideologiczne. Partia wypowiedziała się za powołaniem dwóch organizacji młodzieżowych: robotniczej i wiejskiej, które działałyby również na uczelniach (z przy­miotnikiem „akademicki"), a zatem przeciw tworzeniu organizacji mło­dzieżowych przez poszczególne partie. Takie stanowisko przedstawił Gomułka na wspomnianym posiedzeniu CKKP w grudniu 1956 r.

VIII Plenum KC wpłynęło także na aktywizację wrogich socjalizmo­wi sił i środowisk. Gomułka zdawał sobie w pełni sprawę, że powszechne poparcie zademonstrowane przez wszystkie kręgi społeczeństwa może okazać się nietrwałe. Już na naradzie aktywu centralnego 4 listopada 1956 r. zwracał uwagę, że z większą stanowczością należy przeciwdzia­łać wszelkim akcjom warcholskim i prowokatorskim. Z przeciwnikami politycznymi socjalizmu, mówił, można i trzeba dyskutować, ale „szkod­ników godzących w interesy państwa i narodu polskiego, do których nie trafiają słowa, trzeba bezwzględnie przepędzać". Gomułka świadom był tego, że w społeczeństwie będą tworzyć się linie podziału. W sprawach suwerenności, niepodległości wszyscy poparli nasze stanowisko, ale ele­menty reakcyjne, mówił Gomułka do I sekretarzy KW (23 listopada 1956 r.) „rozumują, że to, co się stało w Polsce, stanowi etap przejściowy, że w tym przejściowym etapie mogą oni poprzeć wiele rzeczy, gdyż to jest im wygodne, ale to jest tylko etap, po którym przejdą do dalszego ataku". Po raz pierwszy Gomułka sformułował wówczas tezę o „drugim etapie", na który czeka reakcja, do którego się sposobi, aby odwrócić bieg wydarzeń w Polsce. W kilka dni później, na krajowej naradzie aktywu społeczno--politycznego (29 listopada 1956 r.), Gomułka wyraźnie stwierdził, że przeciwnicy polityczni „oczekują na nadejście tak zwanego drugiego etapu". Wyraża się on w tym - jak wyjaśnił - że formalnie reakcja uznaje i popiera uchwały VIII Plenum, lecz całą uwagę koncentruje na tzw. swo­bodach demokratycznych, które otworzyłyby im drogę do przejęcia wła­dzy. Na spotkaniu z prezydium SDP, już w czasie kampanii wyborczej do Sejmu, Gomułka postawi pytanie: „Jaka jest u nas w kraju sytuacja? Py­tam was o to jako dziennikarzy. Podnosi głowę nasza reakcja. Chciałaby chwytać nas za gardło". Gomułka w swoich wystąpieniach z tego okresu przypominał: Prowokacyjne burdy w Bydgoszczy i Szczecinie, próby podpaleń domów mieszkalnych, dewastacje obiektów użyteczności pu­blicznej, wywożenie dyrektorów na taczkach, wiecowanie godzinami w czasie pracy na koszt zakładu z jednej strony oraz próby reaktywowania niekórych partii burżuazyjno-demokratycznych czy organizacji katolic­kich, uprawianie w prasie propagandy antyradzieckiej z drugiej strony -oto niektóre elementy sytuacji politycznej kraju. Ich programem jest ne­gacja, gdyż inaczej musielibyśmy przedstawić program restauracji kapi­talizmu. Jest rzeczą niewątpliwą, że reakcja wykorzystuje dla swoich ce­lów rozbicie i dezorientacje w partii.

Działalność Gomułki zmierzała zdecydowanie w kierunku umocnie­nia partii i państwa ludowego drogą rozszerzenia demokracji robotni­czej i chłopskiej, a równolegle utrwalenia centralizmu demokratyczne-w

68

wolucyjnych, włączyła do niej coraz szersze rzesze robotników i chło­pów, czemu sprzyjała również rozpoczęta w końcu 1956 r. kampania wy­borcza do Sejmu. Na spotkaniu wyborców z kandydatami na posłów 14 stycznia 1957 r. Gomułka powie: „Wybory odbędą się równo w trzy mie­siące od wydarzeń październikowych. Po takim wstrząsie mógłby jakiś inny rząd powiedzieć: trzeba odłożyć wybory, trzeba najpierw umocnić się, a dopiero potem zwrócić się do społeczeństwa".

Gomułka nie byłby sobą, gdyby „płynął z prądem", on zawsze starał się wyjść z otwartym czołem na spotkanie trudnościom, choć zdawał so­bie sprawę, że przeciwnik włączy się do walki, przy tym z wygodnych dla siebie pozycji. Ale I sekretarz rozumiał dobrze, że batalię polityczną mo­żna wygrać tylko w otwartej walce, że w walce tej umacniać się będzie nie tylko partia, ale wszystkie siły skupione we Froncie Jedności Naro­dowej. W latach siedemdziesiątych wspominając wybory do Sejmu w 1957 r. zwierzał się, że początkowo wysuwał koncepcję jednomandato-wych okręgów wyborczych z możliwością głosowania na kilku kandyda­tów, nawet w dwóch turach. Wyobrażał to sobie w ten sposób, że w okrę­gu wyborczym (aby uniknąć niezdrowej rywalizacji między stronnic­twami politycznymi) ugrupowanie polityczne wysunie kilku swoich kandydatów, a ludzie wybiorą najlepszego. Uważał, że nie wszyscy członkowie Biura Politycznego muszą być posłami, a jeśli będą kandydo­wać, nic złego się nie stanie, jeśli ktoś nie będzie wybrany. Nikt, niestety, spośród członków Biura Politycznego, zauważył Gomułka, nie podzielał moich poglądów, obawiając się „pogubienia" aktywu. W obliczu wypad­ków węgierskich, jak powiedział mi, zmuszony był wycofać się ze swoich propozycji. Na tę decyzję wpłynęły także - jak stwierdził potem list Biu­ra Politycznego z lutego 1957 r. — warcholskie i demagogiczne wystąpie­nia niektórych kandydatów na posłów, lokalne ambicje, a także nawoły­wanie kół reakcyjnych do skreślania „centralnych" kandydatów. We wspomnianym liście Biuro Polityczne podkreśliło, że wezwanie do gło­sowania bez skreśleń skierowano do społeczeństwa w przełomowym mo­mencie kampanii wyborczej i że społeczeństwo pozytywnie na nie zarea­gowało, choć różne były tego motywy. Warto przypomnieć jeszcze jedno sformułowanie BP: „Uzdro wieńczą i zbawienna samokrytyka partii miała także swoje negatywne następstwa". Gomułka rozwinie tę myśl na Kongresie Inżynierów i Techników 24 lutego 1957 r. „Krytyka przeszło­ści - powie - nawet zdrowa i konstruktywna, nie mówiąc już o jałowej i destrukcyjnej, nie powinna jednak przedłużać się ponad miarę, ponad niezbędną konieczność".

Zaatakowanie przez przeciwników politycznych całego dorobku partii i władzy ludowej pozwoliło odnaleźć się partii, skupić wokół pro­gramu wszystkich jego sojuszników, uzyskać poparcie większości społe­czeństwa i przekreślić nadzieję na „drugi etap". Wybory otworzyły przed partią nowy okres, którego zadania wstępnie zostały określone w cytowanym liście Biura Politycznego, wśród których na pierwsze miejsce wysunięto skoncentrowanie wysiłków i uwagi na pokonaniu trudności go­spodarczych i wyprowadzenia Polski na drogę rozwoju gospodarczego.

W końcu 1956 r., faktycznie w ciągu ostatnich jego miesięcy, po VIII Plenum KC PZPR rozpadły się niemal wszystkie spółdzielnie produkcyj­ne, budowane z ogromnym wysiłkiem w ciągu ostatnich siedmiu lat. Z około 10 tyś. spółdzielni produkcyjnych pozostało ich zaledwie l 534. Niektórzy spośród członków kierownictwa bez zastanowienia uznali, że spółdzielnie rozpadły się, gdyż przy ich zakładaniu stosowano metodę przymusu, bądź że były one nieekonomiczne. Ale najczęściej tłumaczono tę sytuację specyficznym charakterem polskiego chłopa, który jakoby zawsze grzeszył wybujałym indywidualizmem. Nie podzielałem tych po­glądów. Przecież wiadomo było, że nie wszystkie spółdzielnie produk­cyjne powstawały w wyniku presji politycznej, iż nie wszystkie spółdzielnie były słabe, wiele z nich wcale dobrze prosperowało; wiado­mo również, że każdy chłop gospodarujący samodzielnie, niezależnie od narodowości, jest z uwagi na warunki swojej pracy indywidualistą. Ogó­lnie wiązano to zjawisko z nazwiskiem Gomułki, pamiętając jego za­strzeżenia do sformułowań rezolucji Biura Informacyjnego z czerwca 1948 r. Na VIII Plenum KC Gomułka też jakoby miał wyrazić dezaproba­tę dla idei uspółdzielczania rolnictwa. Tak oto przylgnęła do Gomułki etykieta przeciwnika spółdzielczości produkcyjnej, w którą uwierzyło wielu działaczy partyjnych.

W tym miejscu warto powtórzyć tezy z wystąpienia Gomułki na VIII Plenum KC dotyczące rozwoju spółdzielczości produkcyjnej. Gomułka uważał, że należy przestrzegać dwóch warunków: 1. pełnej dobrowolno­ści członkostwa spółdzielni produkcyjnej i ścisłego przestrzegania zasad jej samodzielności, 2. udzielania na cele inwestycyjne pożyczek zwrot­nych, a nie bezzwrotnych dotacji. Preferencje wobec spółdzielczości pro­dukcyjnej powinny - zdaniem Gomułki - dotyczyć pierwszeństwa przy kontraktacji płodów rolnych i zakupie nawozów mineralnych. Spółdzie­lnie produkcyjne, które z uwagi na nierentowność nie będą mogły otrzy­mać kredytów, muszą podjąć decyzje o rozwiązaniu. Za najpilniejsze bieżące zadanie Gomułka uznał umocnienie istniejących spółdzielni przez pozyskanie dla nich większej liczby chłopów w tych wsiach. Przy­czyn słabego rozwoju idei spółdzielczości produkcyjnej dopatrywał się nie w złej idei spółdzielczej, lecz w złych metodach jej realizacji. Starał się także uzasadnić, na czym polega wyższość gospodarki zespołowej nad indywidualną. Gomułka stwierdził, że rozwój wszelkich form pracy

70

jalizmu.

Po VIII Plenum KC ożywiły się wszystkie te siły, które przeciwne były uspółdzielczaniu wsi. Wzmógł się nacisk na tych członków spółdzielni, którzy pełni wahań weszli na tory gospodarki zespołowej. Słabe spół­dzielnie wobec braku perspektywy rozwoju rozpadały się. Wiele do­brych spółdzielni zaczęło się „chwiać", nie wytrzymując ataków na „kołchoźników" i „stalinowców". Aktyw partyjny, który organizował spółdzielnie, umacniał je, był tam na co dzień, został okrzyczany „kon­serwą", „dogmatykami", „stalinowcami". W tej krytycznej chwili nie­wielu było chętnych, by bronić i pomagać spółdzielczości produkcyjnej, ale aż nazbyt dużo chętnych do jej rozbijania, szczególnie działaczy par­tyjnych ogarniętych rewizjonizmem.

I tu dwie dygresje. W czasie pełnienia obowiązków I sekretarza KW w Bydgoszczy otrzymałem kilka telefonów o pojawieniu się w spółdziel­niach produkcyjnych wysłanników z Warszawy - jak mówiono — „z pole­cenia Romana Zambrowskiego", którzy namawiają ludzi do rozwiązy­wania spółdzielni. Przyznać muszę, że początkowo nie bardzo w to wie­rzyłem. Zaleciłem, aby pędzić takich emisariuszy. Ale spółdzielnia to nie zakład, który można zamknąć i postawić wartownika. Będąc już w Gdańsku, postanowiłem zorganizować w komitecie wojewódzkim spot­kanie z aktywem dobrze prosperujących spółdzielni produkcyjnych, które się w ostatnich miesiącach 1956 r. rozwiązały. Nasłuchałem się tam gorzkich wymówek, jak to niektórzy działacze partyjni - i tu padały na­zwiska, nawet obecnych na sali - zmuszali do rozwiązywania spółdzielni produkcyjnych. Rozmawiałem z niektórymi z tych działaczy, którzy w tym czasie studiowali na WSNS, a potem osiedli w Gdańsku. Też powo­ływali się na „polecenia Zambrowskiego". Dziwnej wolty dokonał Zam-browski, który należał do głównych organizatorów spółdzielni produk­cyjnych.

Sygnały o rozpadaniu się spółdzielni na pewno docierały do Gomułki, lecz - jak mi się wydaje - nie wszystkie przyczyny tej sytuacji były mu przedstawiane. Przy tym sytuacja polityczna w partii i kraju również nie sprzyjała zajęciu się sprawami rolnictwa w takim zakresie, aby sytuację opanować, by proces likwidacji spółdzielczości zahamować. Trzeba uwzględnić i tę okoliczność, że Gomułka po tylu latach odosobnienia nie znał ani aparatu partyjnego, ani aktywu partyjnego, który w tym czasie wyrósł. O tym, że niektórzy członkowie kierownictwa partyjnego chcą skierować partię na niewłaściwe tory, że trzeba było chwytać nazajutrz „za ręce" i pytać: dokąd to prowadzi? — mówił niejednokrotnie na spot­kaniach z I sekretarzami KW, jak i potem w prywatnych rozmowach. Na naradzie aktywu 29 listopada 1956 r., mówiąc o tym, że chłopi powinni mieć swobodę gospodarowania, wyraźnie akcentował, że formy pracy zespołowej w rolnictwie partia uważa za wyższe od indywidualnego go­spodarowania i spółdzielczości produkcyjnej będzie sprzyjać.

Na IX Plenum KC (15-18 maja 1957 r.), kiedy obraz spustoszenia do­konanego w spółdzielczości produkcyjnej był już dokładnie znany, Go­mułka powrócił do spraw związanych z socjalistyczną przebudową rol­nictwa. Spółdzielczość produkcyjną uznał za główny teren działalności

71

sojuszu robotniczo—chłopskiego. Gomułka zdawał sobie sprawę, że to, co się już rozpadło lub zostało rozbite, trudno będzie odbudować. Zwracał jednak uwagę, że znana jest tylko jedna forma wprowadzenia chłopskiej gospodarki drobnotowarowej na tory socjalizmu - jest nią spółdziel­czość produkcyjna. Nie wnikając w szczegóły Gomułka konstatował: wiele spółdzielni nie wytrzymało próby życia. To nie oznaczało dla niego zaniechania poszukiwania różnych form chłopskich zrzeszeń produk­cyjnych, głównie różnych form spółdzielczych. I sekretarz zwrócił uwagę na mające już kilkudziesięcioletnią tradycję na wsi polskiej-- kółka rol­nicze. Charakteryzując sytuację na wsi, zwrócił uwagę, że na tym tere­nie, na którym będzie rozwijał się samorząd chłopski, toczyć się będzie ostra walka klasowa. Państwo, stwarzając warunki dla wszechstronne­go rozwoju wszystkich gospodarstw, powinno - zdaniem Gomułki - pa­miętać, aby przede wszystkim ułatwiać rozwój małych gospodarstw. Uniezależnianie się od bogatych, którzy posiadać będą własne maszyny, widział w tworzeniu zespołów maszynowych, w kółkach rolniczych, gdzie decydujący wpływ powinna zapewnić sobie biedna i średniorolna część wsi. Tu jednak, podobnie jak w spółdzielczości zaopatrzenia i zby­tu, spółdzielczości mleczarskiej i ogrodniczej, w kasach pożyczkowo-za-pomogowych będą się ścierać interesy poszczególnych grup chłopów, czyli toczyć się będzie walka klasowa. Powyższe uwagi Gomułki wypo­wiadane na IX Plenum KC stanowią rozwinięcie i skonkretyzowanie wy­tycznych KC PZPR i NK ZSL w sprawie polityki rolnej z 9 stycznia 1957 r. Istota ich sprowadzała się do stworzenia możliwości pełnego wykorzy­stania zdolności produkcyjnych polskiego rolnictwa, popierania wszel­kich form gospodarki zespołowej, opartych na zdrowych zasadach spo-łeczno-ekonomicznych, umożliwiających wzrost produkcji rolnej.

Do spraw rozwoju spółdzielczości produkcyjnej powrócił Gomułka w przemówieniu na dożynkach 1957 r. (8 września). Powiedział m.in. : Do­brze, że słabe spółdzielnie, tworzone pod przymusem, rozwiązały się, a źle, że dobre i zdrowe spółdzielnie pod naciskiem obcych sił, wskutek za­mieszania, przy bierności partii uległy rozwiązaniu. Niepokoiła go obo­jętność na te sprawy działaczy w terenie. Można tu dodać, że nie tylko w terenie. W rok później, na kolejnych dożynkach (7 września 1958 r.) Go­mułka oświadczy, że rozdrabnianie gospodarstw chłopskich ma tylko je­dną alternatywę - spółdzielczość produkcyjną. Rozdrabnianie gospo­darstw chłopskich (55% ogółu gospodarstw stanowiły gospodarstwa o wielkości od 0,5 ha do 5 ha) zwiększało ich wyzysk przez wiejskich boga­czy. „Dopóki na wsi, powiedział Gomułka, istnieć będą kapitalistyczne i drobnotowarowe formy produkcji, dopóty żyć tam będzie nieodłączne od tych form prawo: bogaci będą się stawać jeszcze bardziej bogatymi, a biedni jeszcze bardziej biednymi". Nie naciskamy - oświadczył - lecz wspieramy rozwój spółdzielczości produkcyjnej. Na XII Plenum KC (tuż przed III Zjazdem Partii) Gomułka precyzuje zadanie: rozpoznać możli­wości budowy nowych spółdzielni produkcyjnych drogą rozmów z chło­pami, pomóc w reaktywowaniu spółdzielni rozwiązanych. Na III Zjeź­dzie PZPR (10-19 marca 1959 r.) Gomułka próbuje kreślić perspektywę

72

rozwinięcia na tym odcinku działalności polityczno-organizacyjnej. Pójść do chłopów, nawołuje, nie czekać aż sami przyjdą. Nie ukrywa pre­tensji, że o sprawach rozwoju spółdzielczości produkcyjnej najczęściej mówi się z trybun, że opieka nad istniejącymi spółdzielniami jest mała.

Mimo wysiłków podejmowanych przez poszczególne komitety woje­wódzkie PZPR nie było jednak postępu w dziedzinie rozwoju spółdziel­czości produkcyjnej. Wiele przyczyn się na to złożyło. W tej sytuacji Go­mułka postawił na rozwój kółek rolniczych. W swoich wystąpieniach za­chęcał chłopów do zakładania zespołów dla zakupu i użytkowania ma­szyn rolniczych. Zapewniaj że państwo będzie dawać takim zespołom pierwszeństwo przy zakupie maszyn. Wzywał także chłopów do tworze­nia zespołów melioracyjnych, reaktywowania spółek wodnych, tworze­nia zespołów do uprawy łąk i pastwisk, ochrony roślin, hodowli bydła, produkcji materiałów budowlanych, kontraktacji roślin itp.

Organizacje kółek rolniczych stały się istotnie powszechną organiza­cją wsi polskiej, ale ich działalność wyraźnie nie zadowalała Gomułki. W 1956 r. na II Plenum KC Gomułka wystąpił z inicjatywą kierownictwa partii utworzenia Funduszu Rozwoju Rolnictwa (FRR), który dyspono­wałby kapitałem powstałym z różnicy między ceną wypłaconą chłopom za obowiązkowe dostawy a ceną rynkową. Środki te kumulowałyby się na kontach kółek rolniczych z przeznaczeniem na zakup maszyn rolni­czych.

FRR przede wszystkim z uwagi na jego rozproszenie nie dawał zado­walających wyników. Gomułka widział to wyraźnie, niepokoił się, szu­kał lepszych rozwiązań. Na VI Plenum KC (13-14 września 1960 r.) po­święconemu rolnictwu I sekretarz KC wystąpił w imieniu Biura Polity­cznego z koncepcją koncentracji sprzętu mechanicznego zgromadzonego w bazach technicznych, która zapewniłaby kompleksową mechanizację kilkudziesięciu gromad w kraju, mających ku temu najlepsze warunki. Rachunek wydawał się prosty: nagromadzone nowoczesne środki pro­dukcji muszą doprowadzić do stopniowej zmiany sposobu produkcji. Równocześnie Gomułka zachęcał kółka rolnicze do wspólnego zagospo­darowania położonych w ich pobliżu ziem Państwowego Funduszu Zie­mi (PFZ).

Gomułka pilnie śledził, obserwował, liczył. Wyraźnie nie był zado­wolony z wyników koncentracji sprzętu mechanicznego. Na dożynkach 1961 r. (10 września) przytoczył dane liczbowe. Za środki FRR zakupio­no 12,3 tyś. traktorów, 11 tyś. młockarni, 7 tyś. snopowiązałek i wiele in­nego sprzętu. Na V Zjeździe PZPR (1968 r.) Gomułka doliczył się l 900 baz technicznych w kółkach rolniczych dysponujących już 70-tysięcz-nym parkiem ciągników, posiadającym 37 tyś. snopowiązałek, 43 tyś. agregatów omłotowych i 950 kombajnów zbożowych. Wszystko to wpły­wało na wprowadzenie postępu technicznego do rolnictwa, na wydaj­ność pracy, wysokość plonów, lecz w dziedzinie stosunków produkcyj­nych nie przyniosło zapowiedzi jakościowych zmian.

Gomułka świadom, że proces rozdrabniania gospodarki chłopskiej bynajmniej nie słabnie, że rozwój przemysłu, niczym pompa, wysysa z

73

utrwala zacofanie wsi polskiej, wysunął koncepcję, która może niezbyt trafnie nazwana została „pegeryzacją rolnictwa". Najogólniej rzecz bio­rąc sprowadzała się ona do przejmowania przez PGR-y do zagospodaro­wania ziem PFZ, chłopskich gospodarstw podupadłych i opuszczonych, gospodarstw osób starszych w zamian za emeryturę. Koncepcja ta, w warunkach kiedy gospodarstwa państwowe umocniły się tam, gdzie były one zgrupowane, przy stosownej pomocy na zagospodarowanie przejmo­wanych ziem, miała szansę powodzenia. Nie miała ona jednak wielu zwolenników, zwłaszcza wśród administracji państwowych gospo­darstw rolnych, która nie była skora do podejmowania dodatkowych wysiłków.

W jednej z rozmów, już po odejściu na emeryturę, Gomułka snując refleksje na temat złożonych problemów polskiego rolnictwa zauważył: gdyby nie polityczne uwarunkowania lat 1944-1945, bardziej byłoby ko­rzystne dla kraju, a w konsekwencji dla socjalizmu, przekształcić mają­tki obszarnicze w gospodarstwa państwowe, w ośrodki kultury rolnej. (Gomułka podzielał w pewnym stopniu poglądy Juliana Marchlewskie-go-)

Obejmując ponownie ster kierownictwa partii w październiku 1956 r. Gomułka uznał za konieczne przekształcenie struktury organizacyjnej PGR (uproszczenie administracji, skierowanie sił fachowych bezpośred­nio do gospodarstw) i gruntownej zmiany systemu wynagradzania w za­leżności od przyrostu produkcji. Ślimaczenie się opracowania systemu wynagradzania w zależności od wyników produkcji denerwowało Go-mułkę. Wyłączył się na kilka dni ze spraw bieżących i przygotował sy­stem płacowy PGR, który przedłożył na posiedzeniu Biura Politycznego. Mówił mi o tym w zaufaniu Mieczysław Jagielski, który systemem tym był zachwycony (sądzę, że nie wyprze się dziś tego). Dlaczego w 15 lat po­tem Andrzej Werblan szydził z tego systemu, pozostanie zapewne jego tajemnicą. Doc. dr Roman Stachurka, który z racji pracy i zawodu lepiej się zna na rolnictwie niż profesor politologii Werblan, powiedział mi na krótko przed swoją śmiercią, że ten gomułkowski system wynagrodzeń w PGR przyniósł natychmiastowe efekty ekonomiczne i przez długie lata był z powodzeniem stosowany. Mogę to także potwierdzić, przynajmniej do 1968 r., kiedy bezpośrednio się z tymi problemami stykałem - jako I sekretarz KW PZPR w Gdańsku. Na III Zjeździe PZPR Gomułka w refe­racie programowym Biura Politycznego, w części poświęconej rolnic­twu, postawił jako jedno z głównych zadań dla partii - umocnienie pań­stwowego sektora rolnictwa. Na VI Plenum KC (13-14 września 1960 r.) w referacie omawiającym bieżące problemy rolnictwa Gomułka stwier­dził, że dla PGR trzeba ustawić znacznie wyżej „poprzeczkę" niż dla in­nych sektorów rolnictwa. W 1961 r. w przemówieniu dożynkowym (10 września) I sekretarz oznajmił, że PGR likwidując deficytowość weszły na „twardą drogę" i dają już trzecią część skupowanego przez państwo zboża. Na III krajowej naradzie pracowników PGR (22 marca 1967 r.) Gomułka mówiąc o osiągnięciach PGR, o wyższych plonach niż w gospo­darstwie chłopskim, zwrócił uwagę na wyższe jednak niż w gospodar-

74

niemałe jeszcze rezerwy. W związku z programem osiągnięcia przez pol­skie rolnictwo samowystarczalności w 1970 r. Gomułka sugerował ko­nieczność zmiany struktury upraw w PGR, głównie zwiększenia udziału zbóż w powierzchni upraw. Na V Zjeździe PZPR (11-16 listopada 1968 r.) nawiązując do systemu premiowego wprowadzonego w PGR, oświad­czył z zadowoleniem, że zdał on egzamin, bowiem w roku gospodarczym 1967/68 PGR-y dostarczyły do skupu o 63% zboża więcej niż w roku go­spodarczym 1963/64, zaś żywca o 42% więcej. Godzi się tu jeszcze zau­ważyć, że PGR-y w tym czasie stały się już głównym dostawcą dla całego rolnictwa nasion siewnych. Koncepcja „pegeryzacji" wymagała czasu, nakładów inwestycyjnych, zwiększonego wysiłku, spokoju i cierpliwoś­ci. Jej rezultaty mogły być widoczne dopiero po pewnym czasie. Ekipa Edwarda Gierka zaniechała tej koncepcji, wybierając jako wzorzec - typ gospodarstwa farmerskiego.

Przy przebudowie stosunków produkcyjnych w rolnictwie - Gomuł­ka przyjął żelazną zasadę i starał się, by była ściśle realizowana: nie do­puścić do spadku produkcji rolnej. Zasada ambitna, ale wymagająca ogromnego nakładu pracy i środków, a także czasu. Przy jej realizacji nie wystarczały tylko sprawne mechanizmy gospodarcze, potrzebna była systematyczna działalność polityczna i organizatorska partii. W paź­dzierniku 1957 r. na X Plenum KC Gomułka mógł odnotować pewien po­stęp w stosunku do poprzedniego roku. Plony zbóż były wyższe o lq z ha, co dawało w sumie wzrost produkcji zbóż o 700 tyś. ton (to się liczyło), natomiast gorzej było z okopowymi, głównie ziemniakami. Przy ogól­nym wzroście produkcji rolnej o 4% dochody ludności wzrosły o 18%, co musiało wywołać zrozumiały niepokój o równowagę rynkową. Miesiąc wcześniej na dożynkach (8 września) Gomułka analizując sytuację zao­patrzeniową wskazał na wzrastający import masła, oświadczając, że w przyszłości powinniśmy jeść tyle masła, ile wyprodukujemy. Rok później na dożynkach (7 września 1958 r.) Gomułka po raz pierwszy wysunął ha­sło samowystarczalności, to jest likwidacji deficytu zbóż i pasz, inaczej mówiąc rezygnacji z ich importu. Oczywiście traktował to zadanie per­spektywicznie, długofalowo. Mówił o tym dość szczegółowo na VI Ple­num KC (1960 r.) wskazując, że osiągnięcie samowystarczalności w za­kresie produkcji zbóż i pasz jest najważniejszym zadaniem politycznym i gospodarczym partii. Przewidywał, iż w latach 1961-1965 trzeba będzie zaimportować 8 min ton zboża, ale pocieszał się, że następować będzie zmniejszenie importu z 2 min ton w 1960 r. do 1,5 min ton w 1965 r. Robotnikom poznańskim tłumaczył (9 kwietnia 1961 r.), że samowystar­czalność można osiągnąć uzyskując plony 19-20 q z ha. Po szczególnie nieurodzajnym roku 1962 (spadek produkcji rolnej o 8,3 %) trzeba było niestety zwiększyć import zbóż i pasz o dalsze 3 min ton. Prognozy za­wiodły, głównie wskutek nieurodzaju w 1962 r., który pociągnął za sobą spadek hodowli, głównie trzody. Ale Gomułka nie tracił nadziei, widział w rolnictwie polskim wciąż wielkie rezerwy produkcyjne, które starał się uruchamiać. W związku z otwarciem kombinatu azotowego „Puławy I" (16 lipca 1966 r.) Gomułka liczył, że w 1970 r. uda się uzyskać plony 20-

75

l


pasz. Powtórzył to na dożynkach w 1966 r. (4 września) i na III Zjeździe Kółek Rolniczych 8 grudnia 1966 r. Do uzyskania samowystarczalności przy zakładanym poziomie hodowli, jak obliczał, trzeba było zebrać 18,3 min ton zbóż. Cały wysiłek Gomułki w dziedzinie skupił się na stwarza­niu takich warunków dla rolnictwa, aby mogło ono zapewnić całkowite wyżywienie ludności. Jak wiadomo, ta polityka Gomułki spotkała się z ostrą krytyką nowej ekipy Gierka-Jaroszewicza w pierwszych latach jej działalności. Wprawdzie po pewnym czasie, kiedy realia zmusiły ją do przytomności, podjęła ona sprawę samowystarczalności polskiego rolni­ctwa, lecz nie uważała za wskazane odwołać zarzutów, jakimi obrzuciła Gomułkę.

Na jakich zasadach opierała się koncepcja Gomułki w zakresie samo­wystarczalności polskiego rolnictwa? Wydaje się, że na pierwszym miej­scu należy wymienić program inwestycyjny w rolnictwie. Nakłady w rol­nictwie w latach 1961-1965 miały wzrosnąć dwukrotnie w porównaniu z poprzednią pięciolatką, a ich rosnący poziom zamierzano utrzymać w kolejnej pięciolatce. Udział rolnictwa w ogólnej kwocie nakładów inwe­stycyjnych w latach 1960-1979 ukształtował się na poziomie 18% (udział rolnictwa w nakładach inwestycyjnych w świecie w tym czasie wahał się od 5% do 10%). Podjęte zostały w tym czasie wielkie przedsięwzięcia w rolnictwie: melioracyjne (kanał Krzna-Wieprz, dolina Odry, dolina Łaby, wodociąg Żuławski), elektryfikacyjne (do 1972 r. miała być zakoń­czona pełna elektryfikacja wsi), mechanizacyjne (do 1972 r. zakładano 4-5-krotny wzrost liczby traktorów). Podjęty został, mimo - jak później wspominał Gomułka - oponentów wśród członków BP, wielki program rozwoju przemysłu nawozów mineralnych, który miał w 1970 r. dopro­wadzić do 3-krotnego zwiększenia nawożenia mineralnego. Nie bez zna­czenia pozostawała wielka akcja stworzenia warunków dla przemiesz­czenia kadry specjalistów bezpośrednio do produkcji, do gromad, gospo­darstw państwowych, spółdzielni produkcyjnych. Na VI Plenum KC (1960 r.) Gomułka rzucił hasło: agronomówka w każdej gromadzie, zau­ważając przy tym, że w ciągu roku można wybudować tysiące agronomó-wek. Po roku, na dożynkach 1961 r. mógł już poinformować, że do końca roku będzie wybudowanych 1100 agronomówek, a w gromadach pracu­je już 4 700 agronomów. Na III Zjeździe Kółek Rolniczych (grudzień 1966 r.) Gomułka z zadowoleniem konstatował, że w gromadach pracuje już 16 tyś. specjalistów rolniczych. Skierowanie tej wielkiej armii spec­jalistów różnych branż rolnictwa stwarzało wielką szansę dla rozwoju oświaty rolniczej, a w perspektywie dla przebudowy stosunków produk­cyjnych na wsi. Tak przynajmniej odczytywałem posunięcia Gomułki.

Rozszerzenie kontraktacji produkcji rolnej, na obopólnie korzyst­nych warunkach, oprócz gwarancji dostaw określonych ilości płodów rolnych w określonym czasie miało także stać się regulatorem proporcji między rozwojem produkcji rolnej i produkcji zwierzęcej. Kontraktacja produkcji roślinnej miała oddziaływać na zmianę struktury zasiewów, szczególnie na zwiększenie upraw roślin zbożowych i strączkowych wy-sokobiałkowych. Ważnym elementem we wzroście produkcji roślinnej

76

uyiu W|JHJWciu.z,t:iiit: uuuwi<j^.±^.u uujićtwiciiiict nicttciictiu siewnemu, nit: we-

dług własnego „widzimisię", ale wsiami, gromadami, powiatami. Gos­podarstwa uspołecznione były w stanie dostarczyć wymaganą ilość ma­teriału kwalifikowanego. Sprzyjającym czynnikiem był także zakaz po­działu gospodarstw rolnych, w tym także jako tradycyjnych spłat ro­dzinnych dla osób zatrudnionych poza rolnictwem, uporządkowanie własności chłopskiej, zmniejszenie obowiązujących dostaw, rewizje kla­syfikacji gruntów, a także zwiększenie kredytów.

Gomułka koncentrował swoją uwagę na rozwoju tych gałęzi przemy­słu, bez których trudno sobie wyobrazić nowoczesne rolnictwo: a więc na przemyśle chemicznym i przetwórstwie surowców rolnych. Produkcja pasz miała istotne znaczenie w oddziaływaniu na rozwój hodowli, prze­de wszystkim trzody chlewnej. Ale sprawą zasadniczą, bez rozwiązania której Gomułka nie widział możliwości szybkiego wzrostu produkcji, była budowa nowoczesnego przemysłu nawozów mineralnych. W żenu­jąco niskim nawożeniu mineralnym (około 27 kg NPK w 1954/55 r.) Go­mułka widział przyczynę niskich plonów. Na VI Plenum KC wystąpił z programem chemizacji rolnictwa, przedstawiając wizję zwiększenia na­wożenia mineralnego z 49 kg NPK w 1960 r. do 80 kg NPK w 1965 r. Z okazji otwarcia kombinatu siarkowego w Tarnobrzegu (grudzień 1960 r.) wyraził nadzieję, że siarka tarnobrzeska stanie się podstawą wzrostu produkcji nawozów mineralnych. Na spotkaniu z rolnikami w Poznaniu (9 kwietnia 1961 r.) Gomułka przedstawił skonkretyzowany już program rozwoju przemysłu chemicznego dla rolnictwa: oprócz kombinatu tar­nobrzeskiego, budowa Azotów w Puławach, rozbudowa zakładów che­micznych w Tarnowie i Kędzierzynie. Otwierając w pięć lat później pierwszy etap kombinatu puławskiego (16 lipieca 1966 r.) Gomułka naz­wał „Puławy" gigantem polskiego przemysłu nawozów azotowych. Jed­nocześnie w tym czasie rozpoczęły się dwie wielkie inwestycje przemysłu nawozów fosforowych: w Gdańsku i w Szczecinie (Police). Na interwen­cję Gomułki z kredytów francuskich rozpoczęła się budowa zakładów azotowych we Włocławku, którą niektórzy pogardliwie nazywali „inwe­stycją Biura Politycznego", gdyż została „narzucona" przez Gomułkę wbrew opinii wielu specjalistów od planowania. W refleksjach swoich Gomułka często wracał do tego „incydentu", konstatując zasadność inwestycji włocławskiej dla kraju. Skoro już mowa o „chemii rolniczej", to nie można pominąć polskiego udziału inwestycyjnego w kopalni soli potasowej na Białorusi, która po dzień dzisiejszy zapewnia dostawę soli potasowych dla potrzeb polskiego rolnictwa. Rekapitulując rozważania na ten temat uważam, że: bez osobistego zaangażowania Gomułki prze­mysł nawozów mineralnych nie zostałby rozwinięty ani w takim tempie, ani w takich rozmiarach. Dość wskazać, że zużycie nawozów mineral­nych wzrosło z 38,1 kg NPK na ha w 1956 r. do 161,5 kg NPK w 1970 r. Było to znacznie więcej, niż początkowo Gomułka przewidywał, obiecu­jąc przy otwarciu kombinatu azotowego w Puławach (1966 r.), że w 1970 r. rolnictwo polskie osiągnie poziom nawożenia mineralnego 136 kg NPK na ha.

Czy spełniła się prognoza Gomułki w zakresie wzrostu produkcji roi

77

. _ ., -.

zbóż 20-21 q z ha, to jest ponad 18 min ton zboża. W 1968 r. plony zbóż przekroczyły zakładaną przez Gomułkę wielkość (21,4 q), w 1969 r. wy­kazały dalszy wzrost (21,6 q), lecz w 1970 r. na skutek złych warunków klimatycznych nieco się obniżyły (19,6 q). Rzec jednak można, że Gomuł-ka w prognozie plonów zbóż się nie omylił. Globalny zbiór zboża również przybliżył się do wielkości planowanej przez Gomułkę, gdyż w najlep­szym roku (1969) osiągnął około 18 min ton, spadając z przyczyn wiado­mych w 1970 r. do 15,4 min ton. O tym, że rok 1970 był rokiem wyjątko­wym, świadczą zbiory lat następnych, które, nikt temu nie może zaprze­czyć, były wynikiem polityki Gomułki, a wynosiły one: dla 1971 r. -18,9 min ton, dla 1972 r. -19,3 min ton i dla 1973 r. - 20,5 min ton. A zatem Go-mułka, wydaje mi się, osiągnął to, do czego tak konsekwentnie zmierzał, choć w tym czasie nie był już u steru partii.

Jak przedstawiała się sytuacja na drugim biegunie produkcji rolnej, czyli produkcja zwierzęca? Oczywiście nikt nie może zaprzeczyć, że wielkość produkcji roślinnej ma zasadniczy wpływ na kształtowanie się rozmiarów pogłowia zwierząt, jak również związków i zależności mię­dzy opłacalnością produkcji roślinnej i zwierzęcej. Relacja cen skupu płodów rolnych i żywca nie zawsze właściwie się układała, co doprowa­dziło do wahań w jednej lub w drugiej dziedzinie. Gomułka pilnie śledził relacje cen skupu zbóż i żywca i starał się reagować, aby nie dopuścić do zachwiania równowagi. Na X Plenum KC (24 listopada 1967 r.) Gomułka mógł stwierdzić, że rolnictwo zaspokaja wszystkie potrzeby ludności z wyjątkiem zaopatrzenia w mięso, a zatem popyt na mięso musi być regu­lowany cenami. Uwagę tę poczynił w związku z decyzją o podniesieniu cen mięsa, podjętą w listopadzie tegoż roku.

W 1963 r. na skutek nieurodzaju 1962 r. pogłowie trzody chlewnej spadło gwałtownie o 2 min sztuk. W 1967 r. odnotowano niewielki spa­dek trzody chlewnej o 300 tyś. sztuk, zaś w 1970 r. ponowny spadek o l min sztuk. Przyczyna tego zjawiska leżała w niewłaściwej relacji cen między płodami rolnymi a żywcem. Gomułka na spotkaniu z I sekreta­rzami KW w połowie listopada 1967 r. był wyraźnie zdenerwowany tym stanem rzeczy, tym bardziej że z kraju napływały informacje o pogarsza­jącej się sytuacji zaopatrzenia ludności w mięso. Miał do nas, I sekretarzy KW, wyraźną pretensję o brak rozumienia faktu, iż popyt na mięso w wa­runkach, jakie zaistniały, musi być regulowany cenami. Partia, podkre­ślał Gomułka, nie może gwarantować stabilności cen, to jest w ogóle nie­możliwe, partia musi dbać i pilnować, aby utrzymany był właściwy po­ziom wzrostu płac realnych. Na tej naradzie konsultowana była decyzja o podniesieniu cen mięsa i jego przetworów, którą Gomułka przedstawił i uzasadnił na X Plenum KC.

Sądzę, że warto prześledzić tok rozumowania Gomułki, gdyż analo­gicznie przedstawiała się sytuacja w 1970 r.,-która doprowadziła do za­burzeń na Wybrzeżu i odejścia Gomułki z czynnej działalności politycz­nej. Spożycie mięsa (bez tłuszczów) osiągnęło w 1967 r. 52,2 kg na głowę mieszkańca w porównaniu do 42,5 kg w 1960 r., czyli zwiększyło się o 22% przy wzroście ludności w tym czasie o 2 270 tyś. osób. Zbiory zbóż

78

X

mię. Realne dochody ludności w tym czasie zwiększyły się o 48% przy wzroście zatrudnienia w gospodarce uspołecznionej o 27%. W warun­kach gdy w tym czasie 45% ogólnej sumy dochodów wydawano w Polsce na żywność, taki właśnie stan rzeczy musiał wywrzeć ogromny nacisk na rynek mięsny. Zrozumiałe, że przy osiąganym poziomie produkcji ro­ślinnej wzrost spożycia mięsa następował kosztem zwiększenia importu zbóż. Na zakup zbóż i pasz wydawano corocznie, w latach 1956-1960 — 336 min zł dewizowych, zaś w latach 1961-1965 - 566 min zł dewizo­wych. Saldo obrotów handlu zagranicznego artykułami rolno-spożyw-czymi i rolniczymi było już ujemne (45 min dol. rocznie). Trend i propor­cje, o których mowa, utrzymały się do 1970 r., kiedy ponownie stanęła sprawa ponownej podwyżki cen mięsa i jego przetworów.

Czas na podsumowanie. Powróćmy więc do zasadniczej sprawy, do przebudowy stosunków społeczno-produkcyjnych w rolnictwie. Spół­dzielnie produkcyjne w swojej masie rozpadły się w końcu 1956 r. Idea spółdzielczości produkcyjnej znalazła się na celowniku działań reakcji, sił prawicowych w ruchu ludowym oraz sił rewizjonistycznych w partii. To co zostało stracone, nie było już możliwe do odrobienia w podobny sposób. Gomułka szukał różnych dróg przebudowy stosunków produk­cyjnych z zachowaniem warunków: pełnej dobrowolności, przy wzroście produkcji rolnej. Casus polski wywoływał zdziwienie wszystkich na­szych przyjaciół; polscy komuniści nie chcą lub nie potrafią zabrać się do kolektywizacji na wsi? Nasze delegacje nagabywane były o program roz­woju socjalistycznych stosunków w rolnictwie, a teoretycy zastanawiali się nad tym, czy w Polsce buduje się socjalizm, czy też jego fundamenty. Gomułka w rozmowach zwracał uwagę, że Polska nie może liczyć na za­kup zbóż w krajach socjalistycznych. Zboża trzeba było szukać na ryn­kach, zachodnich za dewizy. Jednak Gomułka nie forsował sztucznie przebudowy stosunków produkcyjnych w rolnictwie, natomiast czynił wszystko, aby stwarzać warunki przyspieszające dojrzewanie chłopa polskiego do zespołowych metod gospodarowania. Szukał i wykorzysty­wał wszelkie formy łączenia indywidualnych interesów chłopa z potrze­bami państwa socjalistycznego i jego obywateli, m.in. poprzez rozwój ró­żnych form spółdzielczości rolniczej; kontraktacji, tworzenia kółek rol­niczych, ich baz maszynowych. Cierpliwie, krok za krokiem, bez rozgło­su i wstrząsów zamierzał Gomułka doprowadzić wieś polską do socjaliz­mu. Taki jest mój pogląd na tę sprawę. A skoro mój własny, to zapewne subiektywny.

W latach siedemdziesiątych została puszczona w obieg teoryjka - na początku lat osiemdziesiątych powielana w postaci różnorodnych plotek - że Gomułka doprowadził do pogrzebania idei samorządu robotniczego. Nikt oczywiście nie zadał sobie trudu, aby sprawdzić, co mówił i co zro­bił Gomułka w sprawie samorządu robotniczego; jaka w ogóle była jego koncepcja w tej dziedzinie. Gomułka jako doświadczony działacz pols­kiego ruchu zawodowego znał jego problemy, jego możliwości i aspira­cje, toteż mając na uwadze polskie realia tamtych lat, wnioski z dobrych i złych doświadczeń pierwszego dziesięciolecia Polski Ludowej, do­świadczenia budownictwa socjalistycznego w krajach demokracji ludo­wej starał się sformułować koncepcje samorządu robotniczego adekwat­nego do polskich warunków, do polskiej drogi do socjalizmu.

Po VIII Plenum KC wzorem doświadczeń jugosłowiańskich przyjęła się w Polsce idea rad robotniczych jako społecznej formy współzarzą-dzania robotników uspołecznionym zakładem produkcyjnym. Pospiesz­nie przygotowany został projekt ustawy o radach robotniczych, który w listopadzie 1956 r. wszedł pod obrady Sejmu i został przyjęty. Gomułka na spotkaniu z załogą Warszawskich Zakładów Odzieżowych 9 stycznia 1957 r. po raz pierwszy publicznie podjął temat samorządu robotniczego. Nie można uważać za błędne, powiedział, wzorowanie się na radzieckim systemie zarządzania, błędem było naśladownictwo tej drogi, która nie na każdym odcinku odpowiadała polskim warunkom. Gomułka nie odrzucał doświadczeń jugosłowiańskiego systemu zarządzania, lecz przestrzegał przed jego niewolniczym naśladownictwem. Nie miał jesz­cze dostatecznie sprecyzowanego poglądu na rolę i miejsce rad robotni­czych w naszym systemie gospodarczym. Głośno myślał, słuchał, rozwa­żał, szukał koncepcji odpowiadającej polskim warunkom. Na Kongresie Inżynierów i Techników (24 lutego 1957 r.) Gomułka wyraził swój pogląd na temat roli rad robotniczych w zakresie organizacji pracy w zakładzie, likwidacji marnotrawstwa, poprawy jakości produkcji, obniżki kosztów własnych, torowaniu drogi postępowi technicznemu, organizowania produkcji ubocznej, w celu pełnego wykorzystania potencjału wytwór­czego. Była to - tak przynajmniej wówczas uważałem - wyraźna próba nakierowania powstających rad robotniczych na sprawy ekonomiczne i produkcyjne zakładu, a więc na problemy stanowiące istotę zarządzania zakładem produkcyjnym. Ale już wtedy Gomułka odrzucał koncepcje budowania pionowej struktury rad robotniczych, od dołu do góry, wi-

80

związywać samorządy robotnicze w zakładzie pracy.

Dojrzewanie koncepcji samorządu robotniczego, dostosowanej do polskiej rzeczywistości, można prześledzić u Gomułki na podstawie dwóch jego przemówień. Mam tu na myśli jego referat na IX Plenum KC (15-18 maja 1957 r.) i jego przemówienie na IV Kongresie Związków Za­wodowych (kwiecień 1958 r.). W referacie na IX Plenum KC można do­patrywać się prób podsumowania toczącej się dyskusji na temat roli i za­dań rad robotniczych, ich miejsca w systemie robotniczej demokracji, wzajemnych stosunków z ruchem zawodowym. Natomiast na IV Kon­gresie Związków Zawodowych Gomułka wystąpił z rozwiniętą koncep­cją samorządu robotniczego (KSR), która w zaproponowanej przez niego formie przetrwała do 1980 r., kiedy to wszystkie dotychczasowe struktu­ry zostały rozbite przez „Solidarność". Jako I sekretarz w Gdańsku uczestniczyłem w posiedzeniach KSR kluczowych zakładów Wybrzeża Gdańskiego, w tym także Stoczni Gdańskiej imienia Lenina. Na podsta­wie moich wieloletnich doświadczeń wyrażam przekonanie, że ta forma samorządu robotniczego zdawała egzamin. Można mieć takie czy inne uwagi, lecz dotyczą one stopnia wykorzystania możliwości samorządu przez przedstawicieli załóg.

Gomułka na IX Plenum KC starał się teoretycznie i praktycznie (ope­rując przykładami) uzasadnić potrzebę działalności rad robotniczych, ich miejsce i rolę w systemie dyktatury proletariatu. Rady robotnicze uz-^ nane zostały przez niego za jedno z wielu ogniw dyktatury proletariatu, za formę demokracji robotniczej, obejmującą swym działaniem dziedzi­nę zarządzania i produkcji w zakładzie pracy. Rady robotnicze - mówij; - nie stanowią zatem organów władzy klasy robotniczej jak rady narodo­we, nie są ogniwami aparatu administracyjnego państwa. Rada robotni­cza jest instytucją, poprzez którą klasa robotnicza uczestniczy w bezpoś­rednim udziale w zarządzaniu gospodarką narodową. Różne są, zauwa­żył Gomułka, formy udziału robotników w zarządzaniu zakładem pro­dukcyjnym, w którym pracują. W większości państw socjalistycznych ta powinność realizuje się poprzez rady zakładowe, czyli podstawowe og­niwa związków zawodowych. Dotąd tak też rzecz się miała w Polsce. Krytyka przeszłości dotknęła także działalności ruchu zawodowego i jego ogniw. Uznano, że bardziej przystosowaną do polskich warunków będzie forma rad robotniczych, która zastosowana została w Jugosławii. W Polsce jednak, zdaniem Gomułki, rady robotnicze powinny przyjąć inny niż w Jugosławii kierunek działania.

Gomułka krytycznie odniósł się do wielu proponowanych koncepcji rad robotniczych. Odrzucił z góry lansowaną tu i ówdzie zasadę grupo­wej własności, to jest traktowanie zakładu pracy jako własności zatrud­nionych w nim pracowników. Byłby to zwrot nie tylko w kierunku odra­dzania kapitalizmu, ale wpędzenia gospodarki narodowej w anarchię. Żywiołowe kształtowanie cen, dyktowanie profilu produkcji i rozwoju gospodarki poprzez rynek, przy grupowej własności, doprowadzić może do gorszych jeszcze skutków niż powrót do kapitalizmu. Zbiorowy wła­ściciel, nieraz kilkutysięczny, bez oglądania się na intencje rozwojowe

81

zarobków. A zatem, zdaniem Gomułki, nie można oddawać w ajencję za­łodze zakładów produkcyjnych, którymi zarządzałaby w jej imieniu rada robotnicza jako organ wykonawczy. Gomułka przeciwstawił się ró­wnież tworzeniu pionowej, według branż przemysłowych, stuktury rad robotniczych, które miałyby zastąpić centralne zarządy przemysłowe. Określił to jako zamianę „siekierki na kijek". Etatowy aparat rad robot­niczych w branżowym układzie rychło przekształciłby się w nowe cen­tralne zarządy, które bez dostatecznego doświadczenia, przy naturalnej rotacji wyborczej, sprawowałyby znacznie gorzej swe funkcje niż cen­tralne zarządy. Jakiej zwierzchności mogłyby podlegać owe branżowe rady robotnicze? - zapytywał. - Rząd nie miałby prawa do ich kontroli, a zatem wysuwałaby się konieczność powołania z wyboru organu cen­tralnego rad robotniczych. Po co wtedy rząd? Centralna rada robotnicza przejęłaby wówczas zarząd nad gospodarką narodową. A zatem koncep­cja ta, zdaniem Gomułki, stanowiłaby anarchistyczną utopię. Gomułka odrzucił również kolejną koncepcję powołania rad robotniczych według branż obok centralnych zarządów z kompetencjami usprawniania pra­cy administracji, likwidacji biurokracji, poprawy zaopatrzenia w suro­wce i materiały, rozwoju kooperacji. Byłoby to oczywiste dublowanie działalności centralnych zarządów, a zatem czy nie lepiej zmienić nie­zdolnych i niesprawnych urzędników w centralnych zarządach, pytał Gomułka, biorąc dobrych, rekomendowanych do projektowanej rady ro­botniczej . Rady robotnicze, konkludował, przy centralnych zarządach są niepotrzebne, ponieważ nie mogą spełniać funkcji kontroli robotniczej nad administracją, ponieważ umożliwiają przerzucenie odpowiedzial­ności z branżowej administracji przemysłowej na rady robotnicze. Co się zaś tyczy kontroli robotniczej to można ją zorganizować przez związki zawodowe, działające tradycyjnie w układach branżowych, oczywiście wespół i przy pomocy rad robotniczych działających w zakładach pro­dukcyjnych.

Gomułka obstawał przy koncepcji rad robotniczych w zakładach pracy, tzn. działających w obrębie własnych przedsiębiorstw i zakładów. Miały one współdecydować czy też współrządzić zakładem w imieniu za­łogi, która ich do tego upoważniła. W obszernym uzasadnieniu I sekre­tarz KC starał się sprecyzować zakres działalności rad robotniczych w obszarze organizacji produkcji, ekonomiki przedsiębiorstwa, polityki kadrowej i wychowania obywatelskiego. Padła też sugestia utworzenia funduszu zakładowego do dyspozycji załogi z dodatkowo wygospodaro­wanych środków. Różnice poglądów, jakie niechybnie mogą występo­wać między administracją zakładu a radą robotniczą, rozpatrywane mo­głyby być przez komisję arbitrażową, działającą w branży czy resorcie. Zarysowany przez Gomułkę program działalności rad robotniczych wy­posażał je w prawo kontroli działalności administracji zakładu, wglądu w jego ekonomikę, decydowanie o zgodności zadań produkcyjnych z mo­żliwościami zakładu, wypowiadanie się o celowości potrzeb inwestycyj­nych, opiniowanie przydatności zawodowej kadry kierowniczej i polity-

82

botniczych, głównie względem swych wyborców. Chodziło tu, w pierw­szym rzędzie, o przekazywanie robotnikom wiedzy o stanie zakładu, ko­sztach produkcji, wykorzystaniu jego potencjału produkcyjnego, a także działalności w zakresie poszanowania przez załogę własności społecz­nej, wytworzenia atmosfery nietolerancji wobec kradzieży i nadużyć, przestrzegania dyscypliny pracy. Ten zakres praw i obowiązków rad ro­botniczych, jak widać z zestawienia, był dość szeroki. Rzecz sprowadza­ła się do właściwego ich wykorzystania. A z tym potem było różnie.

Gomułka zatroszczył się również o właściwe ułożenie stosunków między radami robotniczymi a radami zakładowymi. Nie była to jeszcze zamknięta koncepcja, do której dojdzie dopiero za rok, była to w zasa­dzie platforma współdziałania związków zawodowych i rad robotni­czych. Z uwagi na wzajemne zainteresowanie tymi samymi problemami Gomułka dążył do powiązania działalności rad robotniczych z radami zakładowymi. Stał na stanowisku, że rady robotnicze potrzebują pomo­cy rad zakładowych i odwrotnie. Uważał jednak za potrzebne rozgrani­czenie zakresu działania tak, aby rady zakładowe akcentowały w swojej działalności problemy socjalne załóg, zaś rady robotnicze produkcyjne. Stał na stanowisku, że rady robotnicze nie powinny budować własnego aparatu, a korzystać ze sprawozdań i opracowań administracji zakładu, zaś w sprawach szkoleniowych i wydawniczych z aparatu związków za­wodowych. Rok później, gdy rady robotnicze działały już w około 5600 przedsiębiorstwach, Gomułka na IV Kongresie Związków Zawodowych przedstawił przemyślaną przez siebie koncepcję konferencji samorządu robotniczego (KSR). Uznał, że rady robotnicze zdały egzamin, lecz w tej tylko postaci samorząd robotniczy jest niedoskonały. Pojęcie samorządu robotniczego, argumentował, nie może być sprowadzone li tylko do rad robotniczych. Klasa robotnicza ma tradycyjne swoje organizacje: partie robotnicze i związki zawodowe, których nie można wyłączyć z udziału w samorządzie. Dlatego Gomułka proponował, aby kierownictwa tych or­ganizacji, wybrane przez właściwe gremia, utworzyły instytucje pod na­zwą Konferencja Samorządu Robotniczego, która zbierałaby się raz na kwartał dla omówienia głównych spraw zakładu. Decyzje KSR obowią­zywałyby wszystkie organizacje wchodzące w skład KSR. Prezydium KSR stanowiłoby prezydium rady robotniczej, do którego dodatkowo powinni wejść: dyrektor zakładu, przedstawiciel komitetu zakładowego PZPR, przewodniczący rady zakładowej. Koncepc j a Gomułki - akcepto­wana przez BP - oparta została na doświadczeniach niektórych zakła­dów pracy, gdzie organizacje te z udziałem dyrekcji zakładu zbierały się dla omówienia spraw swojego przedsiębiorstwa. Gomułka, który tak dużo czasu poświęcał sprawom ekonomiki kraju, pilnie śledził to wszys­tko, co nowe, dostrzegł, że samorząd robotniczy w takim rozumieniu bę­dzie uczył załogę ekonomicznego myślenia. Żądał zatem, aby to, co ad­ministracja przedstawia na KSR, było przejrzyste, zrozumiałe dla robo­tników i zawierało dokładne dane o stanie przedsiębiorstwa, kosztach produkcji, zyskach. ;jt>t

83

sunków w KSR, a przede wszystkim roli partii. Obserwując działalność I sekretarza nietrudno było zauważyć, że zmierzał do zaangażowania ca­łej partii, wszystkich jej organizacji i instancji. Podkreślał, że rada robo­tnicza powinna być wybrana przez robotników. Partia nie powinna na­rzucać kandydatów, choć nie może się biernie przyglądać, a zatem może rekomendować kandydatów na członków rady. Przypominał, że klasa robotnicza nie jest żadnym monolitem, oddziałują na nią różne siły poli­tyczne, niektóre wrogie socjalizmowi. Trzeba być więc przygotowanym, że skład rady robotniczej może być różnorodny. „Aby rady robotnicze mogły spełniać swoje zadania, urzeczywistnić samorząd robotniczy -mówił na IX Plenum KC - muszą być po pierwsze - robotnicze z oblicza socjalnego i po drugie - socjalistyczne z oblicza ideowego". O takie rady robotnicze organizacje partyjne muszą walczyć. Nie oznacza to, prze­strzegał, żeby wybierać tylko robotników lub tylko partyjnych, bardzo pożądam byli inżynierowie, technicy, ekonomiści. Partia — mówił I se­kretarz - ten nowy instrument w systemie socjalistycznego zarządzania powinna umieć wykorzystywać, oczywiście nie drogą komenderowania i zastępowania administracji, a polityczną działalnością.

Na XII Plenum KC (październik 1958 r.) Gomułka znów powrócił do wyłożonej na IV Kongresie Związków Zawodowych koncepcji KSR, za­powiadając podjęcie prac nad nową ustawą o samorządzie robotniczym. Dwie sprawy z wywodów Gomułki zasługują na szczególną uwagę. Po pierwsze: KSR powinny stanowić zespolone działanie komitetu zakła­dowego PZPR, rady robotniczej i rady zakładowej. Zapadłe na tym fo­rum decyzje realizują wszyscy, oczywiście każdy w swoim zakresie. Po wtóre: samorząd robotniczy uznany został za „najważniejsze ogniwo" w systemie demokracji robotniczej i dlatego partia powinna kierować do rad robotniczych i rad zakładowych najlepszych swych ludzi. III Zjazd PZPR (marzec 1959 r.) zamknął rozważania nad koncepcją samorządu robotniczego. W referacie sprawozdawczym KC, wygłoszonym przez Gomułkę, znalazło się stwierdzenie, że samorząd robotniczy stał się już „powszechną, usankcjonowaną ustawowo formą udziału załóg w kiero­waniu i zarządzaniu gospodarką przedsiębiorstw socjalistycznych". W 1958 r. konferencje samorządu robotniczego mogły decydować o przez­naczeniu zdecentralizowanych funduszów rozwoju, o podziale funduszu zakładowego między załogą. Gomułka zwracał uwagę na jeden z podsta­wowych atrybutów samorządu, który powinien być szeroko wykorzysta­ny, mianowicie kontrolę robotniczą. Uchwała III Zjazdu dość wszechstronnie nakreśliła rolę i zadania rad robotniczych.

Samorząd robotniczy w formie, w jakiej przetrwał do sierpnia 1980 r., został uformowany przez Gomułkę. Można mieć dziś wątpliwości, czy wybrana została właściwa koncepcja. Wtedy nikt jej nie kwestionował. W ówczesnych warunkach, kiedy na porządku dnia stawała sprawa de­mokratyzacji metod zarządzania gospodarką narodową, decentralizacji uprawnień, a zarazem zwiększonego wysiłku organizacyjnego i produk­cyjnego, była najbardziej optymalna. O tym może również świadczyć okoliczność, że ta gomułkowska forma samorządu robotniczego funk-

84

\_JVJ1AW W Cl-LC*, AAAiAAiw ,Ł.V- *~» Wiii «.*.*».«. ~ « ^~ . — ». —— ~ ~————— _ —————— _ ..____ _ ___ ______^ _^ _ __

działalności partyjnej. Dopiero destrukcyjna działalność „Solidarnoś­ci", burząca wszystkie struktury, doprowadziła do upadku KSR, wpro­wadzając do życia politycznego i gospodarczego kraju dezorganizację, anarchię i chaos. Rzecz zrozumiała, że najlepsza koncepcja, najbardziej precyzyjna dyrektywa może być wypaczona w praktycznym działaniu. Komitety zakładowe nie zawsze przestrzegały zasady, aby najlepszych ludzi rekomendować do rad robotniczych i rad zakładowych, nie ustrze­gły się też stosowania metod administracyjnych w swym działaniu, zaś administracja zakładu odnosiła się często, zwłaszcza w późniejszych la­tach, zbyt f ormalistycznie do zaleceń KSR, bądź też posługiwała się nim w „targach" o niższy plan. Dlatego też działalności samorządu robotni­czego nie można oceniać na zasadzie subiektywnych odczuć, trzeba zwa­żyć wszystkie „za i przeciw", a osąd w tej sprawie zostawić historii.

giuwne iueuez.piecz.eiis lwu

Wybory do Sejmu w styczniu 1957 r. poważnie wzmocniły pozycję PZPR, lecz sytuacja w samej partii nadal nie była dobra. Ogólnie rzec można, taka opinia utrwaliła się w mojej pamięci, iż lepiej działo się w dołach partyjnych niż wśród aktywu, zwłaszcza szczebla centralnego, chociaż niektóre organizacje partyjne w wielkich zakładach przemysło­wych nie wytrzymywały naporu sił wrogich socjalizmowi, nie potrafiły zdecydowanie przeciwstawić się demagogii i negacji. Wyrażało się to w tu i ówdzie wybuchających strajkach, ale głównie znalazło swój wyraz w powszechnych żądaniach podwyżek płac, nie rekompensowanych wzro­stem wydajności pracy i zwiększeniem produkcji. Jedna z przyczyn tego stanu, mimo pomyślnych wyników wyborczych, tkwiła w tym, że kadra partyjna była podzielona, stąd jej oddziaływanie na bazę, zwłaszcza po­przez masowe środki przekazu, nie było integrujące, a często nawet de­zinformujące. Niektóre publikacje nie tylko nie sprzyjały stabilizacji w kraju, ale wprost jątrzyły. Posługując się demagogią siano anarchię, nie­ufność do partii i władzy ludowej. Nic więc dziwnego, że zdarzały się wy­padki, iż część członków partii poddawała się obcym wpływom. Nie bez znaczenia dla postawy członków partii było rozpadnięcie się obrazu par­tii jako monolitu ideowopolitycznego (do czego się przyzwyczajono) i wi­zja dość długiej drogi do jedności partii.

Naprawianie błędów przeszłości, rozwój procesu demokratyzacji ży­cia publicznego wpłynęły na aktywizację wielu sił wrogich socjalizmo­wi, które uznały tę sytuację za korzystną do działania. Ponieważ wiele ogniw aparatu państwowego znalazło się pod ogniem krytyki, przeciw­działanie naporowi sił wrogich wobec władzy ludowej nie zawsze było skuteczne. Jakże często można się było spotkać z objawami liberalizmu. Obok rehabilitacji wielu osób bezpodstawnie oskarżonych dość liczne były przypadki rehabilitacji tych, co orężnie zwalczali władzę ludową, a nawet zwalniania byłych działaczy antyludowego podziemia bez rehabi­litacji, co w oczach społeczeństwa niestety uchodziło za rehabilitację. Z kolei rehabilitacja wielu czołowych działaczy ugrupowań i organizacji reakcyjnych zrozumiana została jako uznanie dla ich działalności. Stąd też pojawiły się próby wznowienia działalności opozycyjnych ugrupo­wań, szczególnie zaś widoczna była aktywizacja dawnych środowisk PSL-owskich i WRN-owskich. Ożywienie nastąpiło również w ugrupo­waniach niedawnego podziemia reakcyjnego. Ta wroga, ewidentnie an-tysocjalistyczna działalność wymierzona była przede wszystkim w par-

86

czny, jeden z niesłychanie ważnych odcinków działalności partii. Wielu działaczy frontu ideologicznego wykazywało tendencje do rewidowania postaw ideologicznych, co powodowało dezorientację bazy i aktywu, co sprzyjało defensywnej postawie partii, w momencie kiedy znajdowała się pod obstrzałem przeciwnika. Nasilanie się tendencji rewizjonistycz­nych w partii musiało spowodować odrodzenie się dogmatyzmu i sekciarstwa jako naturalnej reakcji.

Partia oczekiwała na kolejne plenarne posiedzenie KC, które powin­no doprowadzić do zespolenia jej szeregów. Gomułka, bacznie śledząc rozwój sytuacji w kraju i w partii, starał się gruntownie przygotować do IX Plenum KC. Miało to być pierwsze plenum KC PZPR pod jego kierow­nictwem, na którym trzeba było odpowiedzieć na wszystkie wątpliwości i zastrzeżenia, jakie pociągnął za sobą „zwrot październikowy", dać właściwą ocenę sytuacji politycznej w kraju i sprecyzować zadania par­tii na najbliższy okres. Między VIII a IX plenarnymi posiedzeniami KC upłynęło ponad 6 miesięcy wypełnionych niezwykle intensywną działal­nością I sekretarza i partii. Jego przemówienia - dotychczas w większo­ści jeszcze nie publikowane - na spotkaniach środowiskowych, nara­dach aktywu partyjnego, odprawach z I sekretarzami KW, na posiedze­niach wielu komitetów wojewódzkich dają wyobrażenie, jak kształto­wała się jego linia działania, która została przedstawiona w referacie na IX Plenum KC 15 maja 1957 r.

Ciekawym przyczynkiem do zobrazowania działalności Gomułki bę­dzie przypomnienie dwóch jego spotkań prawie bezpośrednio przed IX Plenum KC: z delegacją bydgoskich Zakładów Naprawczych Taboru Kolejowego (28 marca) i delegacją zakładów H. Cegielskiego z Poznania (30 marca). Wielkie zakłady kolejowe z Bydgoszczy, w których organiza­cja PZPR liczyła 2 tyś. członków, były widownią strajku politycznego, u podłoża którego leżały sprawy płacowe załogi. Gomułka w rozmowie był otwarty, szczery, odważnie patrzący na rzeczywistość. „Państwo nie jest obecnie w stanie pójść na dalszą poprawę bytu klasy robotniczej -oświadczył delegatom ZNTK. - Kierownictwo partii mówi to otwarcie". I sekretarz KC nie ukrywał konieczności podjęcia szeregu niepopular­nych decyzji ekonomicznych. Mówił o potrzebie umocnienia dyscypliny finansowej m.in. drogą zamrożenia dalszego zwiększenia funduszu płac, zmniejszenia nakładów inwestycyjnych i to w sytuacji, gdy tysiące mło­dych ludzi wchodziło w wiek produkcyjny. Gomułka rozwiał też miraż pożyczki amerykańskiej i nadzieje na pomyślne zakończenie rozmów polsko-amerykańskich. Stwierdził stanowczo: „Stany Zjednoczone chciałyby wygrać tę pożyczkę tylko i wyłącznie jako atut propagandowy. Trzeba zrozumieć, podkreślił, że nikt nam za darmo nie da pieniędzy". I sekretarz zwrócił się do delegatów ZNTK z prośbą, aby wyjaśnili robo­tnikom sytuację. Strajki tu nie pomogą i to otwarcie trzeba powiedzieć robotnikom - oświadczył. Przytoczył nawet przysłowie: jeśli się mieszka w szklanym domu, nie wolno w niego rzucać kamieniami, a państwo -wyjaśnił - to dom szklany klasy robotniczej. Gomułka przyznał, że pod adresem członków partii padło wiele niesłusznych oskarżeń, a wielu to-

87

usprawiedliwiać pasywności organizacji partyjnych. Partia w ZNTK nie przeciwstawiała się zdecydowanie nawoływaniu do „drugiego Pozna­nia", zaś - jak się wyraził - „załoga powinna były wyrzucić prowokato­rów precz". Nie dopuszczono do głosu działaczy partyjnych, wygwizda­no ich, gdy wzywali do rozsądku. „Demokracja, podkreślił w tej rozmo­wie I sekretarz KC, nie może oznaczać otwarcia trybuny dla demagogów, a nawet prowokatorów, z równoczesnym zamykaniem jej dla ludzi roz­sądnych". Rozmowa ta jest o tyle charakterystyczna, że ukazuje Gomuł-kę jako przywódcę w działaniu, który nie unika trudnych tematów, mówi o nich otwarcie, nie ukrywa swoich poglądów na tzw. niepopularne spra­wy, nigdy nie ustawia się „z prądem", nie obawia się wypowiedzieć gorz­kich uwag pod adresem robotników; jest zdecydowany i konsekwentny. Nie ulega wątpliwości, iż postawa Gomułki w tym trudnym okresie, mię­dzy VIII a IX plenarnymi posiedzeniami KC, wyrażana w jego licznych wystąpieniach, w sposób zdecydowany przyczyniła się do przezwycięże­nia trudności; partia czuła i wiedziała, że ma przywódcę.

Mówiąc o tych sprawach, warto wspomnieć o jednym z aspektów roz­mowy Gomułki z delegacją robotników Zakładów Cegielskiego. Zapyta­ny o sposób uczczenia smutnej rocznicy wydarzeń poznańskich, Gomuł-ka odpowiedział: „Cóż to bowiem byłaby za uroczysta rocznica? Roczni­ca walki bratobójczej? Przecież jest to czarny dzień w naszej historii, czarny czwartek. I gloryfikowanie tego byłoby stanowczo niesłuszne. Czym się chlubić, krwią przelaną bratobójczo? Stanowczo nie ma powo­dów do tego, ażeby gloryfikować te tragiczne wydarzenia". Za te właśnie słowa, w latach kiedy „Solidarność" zaprezentowała nam lekcje „demo­kracji", niektórzy poważni ludzie krytykowali Gomułkę, że zbudował mur milczenia wokół tragicznych wydarzeń w Poznaniu. Nie jest to, rzecz jasna, ścisłe, gdyż co innego uroczyste obchody, a konkretnie forma tych obchodów, a co innego wnioski z wydarzeń. Ale kto zważa na taką „drobnostkę", w okresie kiedy stawia się pomniki przypominające prze­laną bratnią krew, nawet tam, gdzie nie doszło do tragicznych wydarzeń. Nikt również nie może posądzać Gomułki o stronniczość, gdyż w czasie wypadków poznańskich był odsunięty od działalności politycznej.

Przytoczone wypowiedzi Gomułki ria spotkaniach w przeddzień IX Plenum KC pozornie tylko niewiele mają wspólnego z tematyką obrad tego posiedzenia. Referat I sekretarza, wygłoszony w imieniu BP, i dys­kusja na plenum skoncentrowały się na sprawach ideowopolitycznych, dotyczących partii. Spotkania, o których była mowa, dowodzą, że Go­mułka nie szczędził cennego czasu na bezpośrednie kontakty z klasą ro­botniczą, na wyjaśnienie sytuacji politycznej i ekonomicznej kraju. Z drugiej strony rozmowy Gomułki z delegacjami robotników ZNTK z Bydgoszczy i H. Cegielskiego z Poznania rzucają światło na nastroje po­lityczne klasy robotniczej, które w znacznym stopniu tę sytuację w kraju kształtowały.

Referat Gomułki na IX Plenum, aczkolwiek koncentrował się na sprawach ideowopolitycznych, obejmował wachlarz istotnych dla partii i kraju zagadnień jak: rola i miejsce rad robotniczych, rozwój samorząd-

88

w świetle zadań partii i nierozerwalnie łączyły się z myślą przewodnią referatu o stanie partii i jej najbliższych zadaniach. Gomułka na IX Ple­num rozwinął i uzasadnił koncepcję polskiej drogi do socjalizmu. Socja­lizm jest uniwersalny, oświadczył, lecz nie ma uniwersalnych dróg budo­wy socjalizmu, gdyż kształtują je warunki miejsca i czasu, a szczególnie uwarunkowania historyczne i układ sił klasowych w kraju i w świecie. Radziecka droga do socjalizmu kształtowała się w niezwykle trudnych warunkach osamotnienia i izolacji, interwencji zbrojnej i wojny domo­wej, zacofania gospodarczego i ogromu zniszczeń, a także stałego nie­bezpieczeństwa agresji ze strony mocarstw imperialistycznych. Trudno­ści, jakie przeżywał i musiał przezwyciężać Związek Radziecki, nie są dziś koniecznością narodów budujących socjalizm, albowiem wyższy jest poziom rozwoju sił wytwórczych, inny układ sił klasowych w świe­cie, możliwość udzielenia sobie wzajemnej pomocy. Mówiąc o ogólnych prawidłowościach, które muszą być spełnione przy każdej budowie soc­jalizmu, wymienił: istnienie marksistowsko-leninowskiej partii klasy robotniczej, dyktaturę proletariatu jako formę przejściową, uspołecz­nienie środków produkcji i stopniową przebudowę stosunków na wsi, poszanowanie równości, suwerenności państw i narodów na równi z po­szanowaniem zasad internacjonalizmu proletariackiego. Polska droga do socjalizmu, stwierdził Gomułka, powinna uwzględniać takie subtel­ności narodowe jak: wrażliwość na sprawę suwerenności, ciążenie zgub­nych szlacheckich tradycji anarchistycznej demokracji, przekorę wobec władzy, indywidualizm w życiu codziennym, solidarność wobec zew­nętrznych zagrożeń. Dyskusja (a zabrały głos 42 osoby) nie zakwestiono­wała żadnej z tez Gomułki w sprawie polskiej drogi do socjalizmu.

W referacie Gomułki, jak wspomniałem, dominowały sprawy partii, jej siły i zwartości, ideologicznej postawy, więzi z masami. I sekretarz oceniając aktualną sytuację stwierdził m.in., że siła partii została nad­werężona wskutek łamania podstawowych zasad jej działania, co dopro­wadzić musiało do takiego kryzysu, iż partia okazała się niezdolna do spełnienia przewodniej roli. Jedność partii musi być przywrócona i zo­stać oparta na zasadach centralizmu demokratycznego. „Bez jedności kierownictwa, oświadczył Gomułka, cała partia jest niezdolna do dzia­łania". Partia stała się celem ataku sił antysocjalistycznych, prowadzo­nego pod pozorem walki ze stalinizmem. Atak został odparty i jak poka­zała kampania wyborcza, podkreślił Gomułka, partia choć osłabiona, ale zdolna jest do walki, do wielkich akcji politycznych. Do dziś jednak, kontynuował I sekretarz KC, partia nie zdołała odbudować pełnej jedno­ści swoich szeregów. „W dzisiejszej sytuacji jedność partii stanowi naj­ważniejszy warunek jej siły", podczas gdy „słaba partia - to warunek siły wroga". Rewizjonizm uznał Gomułka za najgroźniejsze dla partii niebezpieczeństwo. Rewizjonizm, przypominał członkom KC, nie jest nowością w ruchu robotniczym i choć nigdy długo nie żyje w ruchu rewo­lucyjnym, wyrzucony za burtę, nigdy też nie umiera, odradza się. Rewiz­jonizm w szeregach rewolucyjnego ruchu robotniczego, podkreślił z całą mocą Gomułka, jest jego śmiercią. W naszych warunkach podważa jed-

89

woju. Leszek Kołakowski odrzuca klasyków marksizmu - powiedział I sekretarz — sam chce być odkrywcą nowych praw rozwoju, Roman Zi-mand i Wiktor Woroszylski na każdym kroku atakują partię i marksizm, negują jej dokonania. I ten program negacji, zapytywał Gomułka, ma być programem „lewicy partyjnej"? Bzdurą jest zresztą, zauważył I sekre­tarz KC, dzielić partię na lewicę, centrum i prawicę. Mówiąc o tych, któ­rzy stoczyli się na tory rewizjonizmu, Gomułka rozróżniał takich, którzy się po prostu zagubili, i tych, którym socjalizm stał się obcy. Przeciwsta­wił się jednocześnie rozpowszechnianym przez rewizjonistów poglądom, że konserwatyzm znalazł w partii licznych i aktywnych obrońców. Zda­niem Gomułki konserwatyzm w partii wyrażał się w jej niemocy, w bez­czynności i bierności, bezradności, zatraceniu perspektywy. Dogmatyzm uznał za zbiór zastygłych pojęć, które kiedyś były słuszne, dziś się prze­żyły. Dogmatyzm - powiedział - z natury jest wrogiem marksizmu, gdyż usiłuje nagiąć życie do starych zasad. Dogmatyzm w myśleniu przeradza się w sekciarstwo. Niewielu jest takich w partii, stwierdził Gomułka, i nie są oni groźni dla partii. Natomiast nieumiejętność stosowania polity­cznych metod pracy przez tę część aktywu, na której ciążą stare przyz­wyczajenia i nawyki, jest konserwatyzmem. Dogmatyk zawsze jest kon­serwatystą, ale konserwatyzm wypływa nie tyle ze źródeł dogmatyzmu, ile nieumiejętności pracy. Swoje rozważania o sytuacji w partii Gomułka zakończył refleksją o kadrach. „Ta kadra partyjna, oświadczył, co po­mieszała swój krok na nowej drodze, musi czym prędzej przywrócić ryt­miczność swego marszu, musi kroczyć zgodną i zwartą kolumną".

Dyskusja nad referatem Gomułki była ożywiona, chwilami kontro­wersyjna, polemiczna, rozszerzająca znacznie tematykę poza ramy za­kreślone w przemówieniu. Zapoczątkowało ją wystąpienie Kazimierza Mijała, który, jak to określił Gomułka, wygłosił koreferat, przedstawia­jąc w nim odmienną linię polityczną niż zawarta w referacie Biura Poli­tycznego. Wyraził mianowicie obawy, że kierownictwo PZPR odstępując od formuły „z ZSRR na czele" przyczynia się do osłabienia kierowniczej roli ZSRR w świecie i KPZR w międzynarodowym ruchu komunistycz­nym (sprawę tę Gomułka przy różnych okazjach wyczerpująco przedsta­wił), że jakoby suwerenność rozumiana jest w sensie antyradzieckim. Mijał wysuwał zarzut, że kierownictwo partii, walcząc z błędami, dopro­wadziło do osłabienia dyktatury proletariatu, „oczyszczenia" Sejmu z robotników, a obecnie usuwania ich z urzędów, dopuściło także do roz-padnięcia się spółdzielni produkcyjnych. Mijał poddał krytyce koncep­cje rad robotniczych - jak je nazwał - „typu trockistowskiego", które Ju­gosławię wepchnęły w orbitę wpływów kapitalistycznych. Ostrzegał ró­wnież przed agentami Izraela, nacjonalistami żydowskimi, którzy kryty­kę pod swoim adresem uważają za objaw antysemityzmu.

Wystąpienie Mijała spotkało się z ostrą repliką kilkunastu dyskutan­tów (większość jednak pominęła je milczeniem, bądź bagatelizując je, bądź przynajmniej częściowo je podzielając). Zarzucano Mijalowi, że podważa dorobek VIII Plenum, a postawą swoją rozbija jedność partii (Piotr Jaroszewicz); że przemówienie jego jest ideologicznym wyrazem

90

wski); że usprawiedliwia antysemityzm, szkodzi internacjonalizmowi, a zwłaszcza suwerenności (Franciszek Mazur). Padło też stwierdzenie, że Mijał poucza, wzorując się na Bolesławie Piaseckim (Stefan Wierbłows-ki) i że to nie pierwsze tego typu przemówienie Mijała, w związku z czym nie można przejść nad tym do porządku (Jerzy Albrecht). Przytaczam tylko niektóre wypowiedzi, gdyż znacznie więcej było głosów polemizu- j jących z Mijałem (Tadeusz Krupiński, Witold Jarosiński, Jerzy Putra-; ment, Jerzy Morawski, Zenon Nowak, Aleksander Zawadzki) w zasadzie powtarzających się.

Gomułka potraktował wystąpienie Mijała z całą powagą. Stwierdził na wstępie swej repliki, że członkowie KC mają prawo występować ze swoją linią polityczną i nie powinno to podlegać krytyce, ale Mijał przed­stawił rozbieżne stanowisko z uchwałami VIII Plenum, nie oświadczając nawet, że wycofuje się ze stanowiska zajętego na poprzednim plenum KC. Wygłosił swoje przemówienie dlatego, aby je można było kolporto­wać. Ani treść wystąpienia, ani taki sposób postępowania nie prowadzi do jedności partii. Przyszywa nam Mijał, stwierdził Gomułka, łatkę „na­rodowych komunistów", ale to, co on mówi, jest przekreśleniem inter-nacjonalizmu. Fałszywe pojmowanie internacjonalizmu, przypomniał Gomułka, doprowadziło do oskarżenia KPJ, a my tę wykładnię, mimo jej niesłuszności, przyjęliśmy. Przypominając historię KPP, jej rozwiązanie i rehabilitację Gomułka oświadczył: Nas, polskich komunistów, nie mo­żna oskarżać o brak internacjonalizmu, i to nie tylko w ostatnich latach. Nie wolno nas obarczać odpowiedzialnością za kampanię antyradziec­ką, jaka miała miejsce po VIII Plenum KC, przeciwnie, sytuacja przez nas została rozładowana. Odnosząc się do uwagi Mijała o formule „z ZSRR na czele" Gomułka stwierdził, że pozycji pierwszeństwa ZSRR w obozie socjalistycznym nikt nie odbierze. To jest pierwszy kraj rewolucji - pod­kreślił. Przestrzegł jednak, że nie wolno włączać serwilizmu do treści in­ternacjonalizmu. Ostrzeżenia Mijała o niebezpieczeństwie ze strony agentów Izraela, nacjonalistów żydowskich, Gomułka wyśmiał. Granie na nastrojach radził pozostawić endecji, sanacji, PSL. Stanowisko Mija­ła nazwał szowinizmem, zwłaszcza wobec tragedii, jaka spotkała naród żydowski.

Włączenie się Zambrowskiego, działacza niezbyt już popularnego, do polemiki z Mijałem w sposób dość ostry i bezpardonowy, wywołało repli­kę przeciw niemu. Rozpoczął ją Bolesław Rumiński, przypominając Zambrowskiemu, że w listopadzie ubiegłego roku jego stwierdzenie, iż działa wróg klasowy, nazwał schematyzmem. Obecnie zaś wystąpienie Zambrowskiego uznał za niezgodne z referatem Gomułki, przypomina­jąc, iż nie tak dawno Z ambr o wski tolerował rewizjonizm. Leon Wudzki zaś określił styl wypowiedzi Zambrowskiego jako „wymachiwanie sza-belką". Stefan Matuszewski zarzucił Zambrowskiemu, że kadra partyj­na, na której można było się oprzeć, została przez niego rozpędzona. Za­rzut odsuwania przez Zambrowskiego starych działaczy partyjnych zo­stał także wysunięty przez Juliana Tokarskiego. O dyskwalifikowaniu przez Zambrowskiego aktywu partyjnego mówił też Zenon Nowak. W

91

l


nająć, że od VI Plenum KC datują się ataki przeciwko niemu, a Zambro-wski nie robi nic, co by nie pokrywało się z linią partii. Jest to jeden z pię­ciu żyjących członków KC KPP. Czyżby atakowano go dlatego, zapytał Ochab, że jest to jedyny członek BP „nad którym ksiądz nie machał kro­pidłem"? Gomułka polemikę wokół osoby Zambrowskiego pominął cał­kowitym milczeniem.

Problem rewizjonizmu i walki z nim jako głównym niebezpieczeń­stwem zagrażającym partii dominował w ogromnej większości wystą­pień. Z troską mówiono o małym zaangażowaniu środowiska dziennikarskiego w istotne sprawy ideologiczne partii. Wielu mówców wskazywało, że organ KC „Trybuna Ludu" nie podejmuje walki z rewiz-jonizmem, w pismach społeczno-literackich nie ukazują się artykuły po­lemiczne (Leon Kruczkowski). Zwrócono również uwagę na dziwne współbrzmienie treści tych pism z zagranicznymi pismami burżuazyjny-mi (Mieczysław Moczar). Putrament zauważył tendencyjne skróty refe­ratu Gomułki publikowane w prasie, zaś Grzegorz Wojciechowski okre­ślił prasę mianem „państwa w państwie". Partia wycofała się na pozycje neutralne, skomentował sytuację na froncie ideologicznym Leon Krucz­kowski, a głoszone „czyste idee" są bezcielesnymi. Czyste idee socjaliz­mu, podkreślił znany pisarz, kocha i burżuazja, nienawidzi tylko wciele­nia ich w życie. Wielu mówców z niepokojem nawiązywało do publikacji, niestety także pióra członków partii, o wyraźnym charakterze antyra­dzieckim. Wydobywa się z lamusa stare hasła antyradzieckie, aby rzucić cień na stosunki polsko-radzieckie. Zapomina się, że to KPZR i ZSRR zapoczątkowały zwrot we wzajemnych stosunkach. Atrament publicy­sty, przestrzegał Kruczkowski, mając na uwadze te nieodpowiedzialne publikacje, może przemienić się w strumienie krwi. Głosy niepokoju na temat nasilania się antyradzieckiej propagandy skomentował Gomułka w podsumowaniu dyskusji krótkim, a dosadnym stwierdzeniem: propa­gandzie antyradzieckiej wyrywać zęby.

Między VIII a IX Plenum KC, a szczególnie w końcu 1956 r., miały miejsce niewybredne, gwałtowne ataki na działaczy partyjnych, wsparte wielokrotnie przez siły rewizjonistyczne w partii. Zrozumiałe więc, że sprawa ta na plenarnym posiedzeniu KC była podnoszona przez wielu członków KC. Zwracano uwagę na pozytywną rolę przemówień I sekre­tarza KC, które przyczyniły się do zahamowania ataków na aktyw par­tyjny. Stwierdzono przy tym, że nie można tego powiedzieć o innych członkach kierownictwa partyjnego. Sytuację komplikował fakt udziału środków masowego przekazu w „wykańczaniu" uznanych za „stalinow­ców" działaczy partyjnych. W prasie partyjnej, nie wyłączając organu KC PZPR „Trybuny Ludu", ukazywały się artykuły oczerniające działa­czy partyjnych rzekomo za ich dogmatyczną postawę. Z goryczą mówił o tym Kazimierz Witaszewski, stawiając pytanie: za co usunięto wielu znanych komunistów, posługując się mianem stalinowców? Za ich pracę, za wierną służbę partii? Bolesław Rumiński dla określenia sytuacji usu­niętych wynalazł dramatyczne pojęcie „bezrobotnego komunisty". Pa­dały stwierdzenia, że rewizjoniści w partii nie tylko wskazywali cel ata-

92

mułka w swoim wystąpieniu zamykającym IX Plenum KC. Przyznał, że „rozrabiano" aktyw partyjny, stosując brudne metody. Stwierdził, iż z obawą obserwował, gdzie jeszcze „obalą" nam Komitet Wojewódzki. Broniłem, powiedział Gomułka, gdy zaistniał konkretny stan rzeczy. Szybko została przecięta ta fala, która się gdzieś musiała wyładować. Ale, zauważył, my nie potrafimy obronić, jeśli swoich działaczy nie będą broniły podstawowe organizacje partyjne. Ta dyskusja na IX Plenum była w pewnym sensie dyskusją o stanie minionym, gdyż gwałtowna fala ataków na oddanych działaczy partyjnych już minęła. Miała ona jednak istotne znaczenie, bowiem zapoczątkowała powrót wielu z nich do czyn­nej działalności politycznej, czego tak namiętnie domagał się Rumiński. Była w tym ogromna zasługa Gomułki, który doceniał rolę aktywu w działalności partii i niejednokrotnie powtarzał, że działacz partyjny nie rodzi się na kamieniu.

Uznając walkę z rewizjonizmem na główne zadanie partii, dyskusja na plenarnym posiedzeniu KC zgodnie wskazywała na konieczność rónoległej walki z dogmatyzmem, którego głównymi „atutami" są: siła przyzwyczajenia, skłonność do administracyjnych metod pracy, sche­matyzm. Dogmatyzm potraktowali także jako marginesowe niebezpie­czeństwo niektórzy spośród tych członków KC, którzy co najmniej byli tolerancyjni wobec rewizjonizmu, choć uznawali go za główne niebez­pieczeństwo (Zofia Wasilkowska). Dogmatyzm zauważył Jerzy Moraws­ki, doznał porażki na XX Zjeździe KPZR i na VIII Plenum KC, gdzie uz­nano, że teorie dogmatyczne mogą prowadzić do konfliktu z masami. Zgodna była opinia plenarnego posiedzenia KC, że partia musi prowa­dzić walkę na dwa fronty. Skupiać podstawowe siły przeciwko rewizjo-nizmowi, ale nie zaniedbywać walki z dogmatyzmem.

Oceniając przebieg dyskusji na IX Plenum KC Gomułka podkreślił, że główna myśl, jaka jej przyświecała, to „zjednoczyć partię, ażeby mogła ona wypełnić te wielkie zadania, jakie przed nami stoją". Troskę o jed­ność partii wyrażało wielu mówców. Padały takie oto sformułowania: Konsolidacja partii wokół KC, to klucz do ofensywnej działalności par­tii. - Wszelkie podziały grupowe osłabiają siłę partii. - Interes partii musi stać ponad interesami osobistymi. - Jedność partii na gruncie mar-ksizmu-leninizmu, a nie likwidatorstwa. - Przekreślić wszelkie podzia­ły. Zamykając czterodniowe obrady IX Plenum KC Gomułka zwrócił uwagę, że jedność osiąga partia w działaniu. Trzeba wytężyć siły, aby wzmocnić partię, zewrzeć jej szeregi, doprowadzić do jedności. Wyraził nadzieję, że IX Plenum KC zamknie okres waśni, przekreśli to, co dzieliło partię. Byłoby to duże osiągnięcie, konkludował I sekretarz KC.

Do jedności jednak droga nie była ani łatwa, ani krótka, a IX Plenum nie zamknęło niestety okresu waśni i nieporozumień. Na szczęście waś­nie i nieporozumienia nie przeniknęły do podstawowej bazy partii, zam­knęły się bowiem na szczytach aktywu partyjnego i w organizacjach podstawowych w ogniwach frontu ideologicznego. Tym chyba można tłumaczyć fakt, że w tak obszernej dyskusji na plenarnym posiedzeniu KC zabierało głos tylko czterech I sekretarzy KW (Tatarkówna, Gierek,

93

Truszcz). Najzwięźlej chyba opinię terenu przedstawił Mieczysław Ma­rzec, I sekretarz KW w Bydgoszczy: Przestańcie bruździć, dajcie nam pracować.

W niektórych przemówieniach, jak to zauważył Gomułka, można było dostrzec „platformę zastrzeżeń do linii partii". Wyrażała się ona tym, że Łapot i Kłosiewicz nie odcięli się od poglądów zaprezentowa­nych przez Mijała, a do niektórych z nich nawet się przyłączyli. Chodziło tu głównie o poglądy, z którymi polemizował Gomułka. Nie podzielił Go­mułka również poglądu Tokarskiego w sprawach ekonomicznych. Z niektórymi poglądami Łapota, Kłosiewicza, Pawlaka polemizowało wielu mówców. Zresztą kontrowersyjnych głosów na tym plenarnym po­siedzeniu KC było znacznie więcej. Ale była to, można tak określić, kon­struktywna dyskusja. Gomułka ocenił dyskusję jako ożywioną i pozy­tywną, a w jednomyślnym przyjęciu uchwał widział dobrą zapowiedź na przyszłość.

W dyskusji zasadniczej nad referatem Gomułki zasygnalizowane zo­stały dwie sprawy, które znalazły się w trzecim punkcie porządku obrad IX Plenum KC. Chodziło o ustalenie terminu zwołania III Zjazdu PZPR i o tzw. sprawę Kłosiewicza. Najpierw o terminie III Zjazdu PZPR. IV Plenum KC w lipcu 1956 r. przyjęło uchwałę o zwołaniu III Zjazdu PZPR w marcu 1957 r. VIII Plenum KC sprawy tej nie rozważało, a rozwój wy­darzeń uniemożliwiał nawet rozpoczęcie prac przygotowawczych do III Zjazdu. W dyskusji nad referatem Gomułki za szybkim zwołaniem zjaz­du bez precyzowania terminu wypowiadało się kilku towarzyszy. Biuro Polityczne zważywszy, że zjazd powinna poprzedzić ogólnopartyjna dyskusj a nad tezami ogłoszonymi na 2-3 miesiące przed nim i że w tezach powinny zostać uwzględnione sprawy tzw. odchylenia prawicowonacjo-nalistycznego, tudzież przewidywane zmiany w statucie partyjnym, za­proponowano zwołanie zjazdu na grudzień 1957 r. IX Plenum KC zaa­probowało ten termin.

Sprawa Kłosiewicza była bardziej złożona. Kłosiewicz, stary komu­nista, działacz partyjny, pełniący w tym czasie obowiązki Przewodni­czącego CRZZ był tym, który pierwszy na publicznym forum partyjnym w listopadzie 1954 r. podał w wątpliwość zarzuty przeciwko Gomułce, a na VII Plenum KC (lipiec 1956 r.) domagał się zaproszenia go na obrady. Między VII a VIII Plenum został przez kręgi rewizjonistyczne zaliczony do „twardogłowych" i „konserwy", uznany za jedną z czołowych postaci „Natolina" i oczywiście odpowiednio potraktowany. W środkach maso­wego przekazu stał się obiektem napaści, plotek, insynuacji, które były w różnych formach i pod różnymi postaciami kolportowane. W końcowym słowie na IX Plenum KC, mając na myśli Kłosiewicza, Gomułka powie­dział: „pewnym ludziom przyszyto nieraz niesłusznie oskarżenia, dora­biano nieraz do określonej postawy ideologicznej brudne sprawy mate­rialne, żeby człowieka zdyskredytować. Metoda najbardziej brudna, którą każdy z nas potępia". Faktem jest, że po VIII Plenum KC Kłosie­wicz w obliczu nagonki na jego osobę zgłosił w Sejmie nieprzemyślaną interpelację na temat tzw. ruchów wojsk radzieckich w czasie trwania

94

je przedstawienia plenum KC wniosku o usunięciu Kłosiewicza ze skła­du członków KC. Wniosek Biura Politycznego przedstawiał Zambrows-ki. Kłosiewicz złożył wówczas krótkie oświadczenie, w którym stwier­dził, że samokrytycznie działalność swą ocenił na plenarnym posiedze­niu CRZZ, że zdaje sobie sprawę ze szkodliwości swego kroku, do które­go pchnęła go nasilająca się nagonka i fala oszczerstw wobec niego. W obronie Kłosiewicza wystąpili Łapot, Witaszewski, Rumiński i Stawińs-ki. Argumentacja ich sprowadzała się do przedstawienia okoliczności, w jakich nastąpiła interpelacja, potwierdzenia samokrytycznej postawy Kłosiewicza, przypomnienia jego zasług w ruchu robotniczym. Dwukrotnie w tej sprawie, w tym punkcie porządku, zabierał głos Go­mułka. Nie przekonywały go argumenty obrony. Kłosiewicz wiedział do­skonale, że jego sprawa stanie na plenum KC, lecz żadnych wniosków z tego nie wyciągnął. Jaką więc wobec tego, zapytał Gomułka, Biuro Poli­tyczne ma podstawę do zmiany swego wniosku? W drugim wystąpieniu Gomułka, biorąc pod uwagę postawę Kłosiewicza, sformułował nowy wniosek ograniczający się do udzielenia Kłosiewiczowi nagany. Przy za­mknięciu dyskusji nad swoim referatem Gomułka również nawiązał do sprawy Kłosiewicza stwierdzając: „Broniłem tow. Kłosiewicza wobec kilku delegacji robotniczych, które pytały, dlaczego Wy tego Kłosiewi­cza wysuwacie". Niestety na tym nie zamknęła się tzw. sprawa Kłosiewi­cza, powróciła ona za rok na XI Plenum KC.

Trudno jest, skoro mowa o IX Plenum KC, pominąć sprawozdanie ko­misji KC w sprawie odpowiedzialności za wypaczenia w działalności aparatu bezpieczeństwa. Sprawozdanie przedstawił jej przewodniczący Roman Nowak. Zawarte zostały w nim następujące ustalenia: Komisja Bezpieczeństwa Biura Politycznego istniejąca w latach 1949-1956 ani razu nie zebrała się w komplecie. Biuro Specjalne, a potem Departament X, był faktycznie wyodrębniony w systemie aparatu bezpieczeństwa. Jego sprawy nie były omawiane w kierownictwie MBP, natomiast refe­rowane głównie przez Romkowskiego bezpośrednio zainteresowanym (Bierutowi i Bermanowi). Na podstawie tych stwierdzeń komisja KC za­proponowała trzy wnioski: 1. Polityczna odpowiedzialność za działal­ność aparatu bezpieczeństwa spoczywa na Bermanie i Radkiewiczu. Bezpośrednia odpowiedzialność za łamanie praworządności na Rom-kowskim, Fejginie, Światłe i Różańskim. 2. Przeciwko Romkowskiemu, Różańskiemu i Fejginowi prowadzone jest śledztwo. Światło uciekł za granicę. Departament X gromadził materiały o wielu działaczach par­tyjnych, nie wyłączając członków Biura Politycznego. Jest to rezultat wadliwych metod nadzoru. 3. Wnioski personalne: Odwołać Bermana i Radkiewicza ze składu KC i wykluczyć ich z partii, zezwalając po upły­wie trzech lat na ponowne ubieganie się o przyjęcie; Mieczysława Miet-kowskiego (usunięty z KC uchwałą IV Plenum w 1955 r.) wykluczyć z partii bez prawa powrotu.

Berman i Radkiewicz nie uchylali się od odpowiedzialności politycz­nej. Maria Pieczyńska zgłosiła wniosek, biorąc pod uwagę długoletni staż partyjny i zasługi Bermana i Radkiewicza dla partii, o nieusuwanie

95

niu przedstawionym przez Nowaka.

IX Plenum KC PZPR, jak już nadmieniłem, nie spełniło pokładanych nadziei na skonsolidowanie szeregów, nie ucichły swary i waśnie wśród części aktywu partyjnego, nie zamarły tendencje grupowości. Można rzec nawet, że IX Plenum KC doprowadziło do polaryzacji stanowisk. Grupy rewizjonistyczne, zagrożone uchwałami IX Plenum, znacznie zwiększyły swoją aktywność, na wielu odcinkach przeszły nawet do ata­ku na politykę partii. W rezultacie tego, naturalnym prawem rzeczy, oży­wiły się tendencje sekciarsko-dogmatyczne. Na łamach prasy łatwo do­stępnej dla kół rewizjonistycznych pojawiły się artykuły siejące scepty­cyzm i zwątpienie, zwłaszcza w sprawach gospodarczych. Padały okre­ślenia „nieszczęsna gospodarka", „grozi nam ruina" lub „opłakany jej stan", podczas gdy do sformułowania takiej oceny nie było żadnych po­staw. Nawet świetne pióra angażowały się w obronę liberalizmu orga­nów sprawiedliwości w zakresie wymiaru kar za przestępstwa gospodar­cze. Niektórzy z ironią pisali o działalności partii i rządu. Rozwinęła się dość szeroka dyskusja na łamach niektórych pism w obronie reakcyjnej polityki przywódców AK. Usprawiedliwiano intencje tych, którzy do­prowadzili do wybuchu powstania warszawskiego. W kołach agrary-stów miały miejsce dość agresywne wystąpienia przeciwko polityce eko­nomicznej partii, nierzadko negujące dokonania Polski Ludowej. Sącze­nie złośliwego jadu nienawiści do władzy ludowej oddziaływać musiało na kształtowanie się postaw politycznych niektórych kręgów klasy robotniczej. Wysuwanie żądania podwyżek płac było dość atrakcyjnym hasłem, tym bardziej że nikomu się wtedy nie przelewało (pomijając pry­waciarzy i spekulantów). Presja na podwyżki płac wyrażała się nie tylko w werbalnych żądaniach. W wielu wypadkach sięgnięto pod ostateczną broń - strajki. W połowie roku wybuchło na tym tle kilka strajków. Nie­które trwały po kilka dni. Na fali nastrojów strajkowych zaktywizowały się elementy anarchistyczne i demagogiczne, reaktywowało też swoją działalność wielu znanych z przeszłości działaczy reakcyjnych.

Gomułka w sprawie strajków i żądań podwyżek zajmował jednozna­czne stanowisko. Na naradzie aktywu partyjnego 17 kwietnia 1957 r. I sekretarz KC nie wykluczał, że klasa robotnicza może sięgnąć po broń strajkową jako ostateczny argument. Przeciwstawił się organizowaniu strajków przez związki zawodowe. Nie wolno, przestrzegał, żadnemu komuniście podburzać klasy robotniczej do strajku. W tym duchu sfor­mułowany został list KC do organizacji partyjnych. Po wtóre Gomułka zdawał sobie sprawę, że dalsze podwyżki płac (po tych, które w latach 1956-1957 objęły prawie wszystkich zatrudnionych) mogą zachwiać równowagę ekonomiczną kraju i wywołać proces inflacyjny, czego się najbardziej obawiał.

Aktywizacja sił antysocjalistycznych doprowadzić musiała do sięg­nięcia przez władze po środki administracyjne. Mając na uwadze ochro­nę tych, którzy chcą pracować i nie ulegają demagogom, należało poło­żyć kres łatwemu dostępowi „drugoetapowców" do prasy, a także zawie­sić działalność tych pism, które uprawiały kontrrewolucyjną działał

96

przestało oskarżania partii i atakowania socjalizmu, zostało zamknięte. Gomułka na spotkaniu w FSO (21 września 1957 r.) tak to skomentował: „Nie wolno pluć na władzę ludową! Myśmy krew przelewali, wiele tysię­cy ludzi zginęło, ażebyśmy dziś mieli władzę ludową. Tysiące najlep­szych synów klasy robotniczej całe życie w kryminałach siedziało, a mło­kosy plują na nią."

Między IX a X Plenum KC Gomułka wyraził swe zaniepokojenie sy­tuacją w partii w trzech dość istotnych wystąpieniach. Na spotkaniu z aktywem partyjnym województwa poznańskiego 5 czerwca 1957 r. wna-wiązaniu do wypadków poznańskich przed rokiem podzielił się taką oto refleksją: Podczas nieszczęsnych wydarzeń partia zlała się z masą robot­niczą, przestała być przodującym oddziałem klasy robotniczej, utraciła kierowniczą rolę wśród robotników. Z tego trzeba wyciągnąć wnioski. Nawiązując do aktualnej sytuacji Gomułka stwierdził, iż partia musi iść do ludzi, wiązać się z nimi, tłumaczyć politykę partii, nikogo nie obrażać ani nie okłamywać. Natomiast wobec wrogów socjalizmu nie wyrzekać się stosowania środków administracyjnych. Ludzi o antyradzieckim na­stawieniu, prowadzących aktywnie taką działalność, nazwał balastem partii, czynnikiem rozkładu. Ich trzeba się pozbywać - stwierdził - a jeśli tylko błądzą, działają nieświadomie - przekonywać.

97


Bardziej zasadnicze w swej treści przemówienie wygłosił Gomułka na konferencji warszawskiej 26 czerwca 1957 r. W warszawskiej organi­zacji, głównie z uwagi na jej stołeczny charakter, działalność rewizjoni­styczna odcisnęła największe swoje piętno. Gomułka całe swoje przemó­wienie poświęcił sprawom partyjnym. Zauważył, że mimo jednogłośnie podjętych uchwał VIII i IX Plenum KC na sali obrad warszawskiej orga­nizacji partyjnej widzi się podział. Denerwował go wyraźnie spór o skład prezydium, jałowa, formalna dyskusja o niczym. „Demokracja wew­nątrzpartyjna nie może oznaczać anarchii" - oświadczył twardo. W war­szawskiej organizacji widoczne jest rozbicie i grupowość, które - stwier­dził z żalem - niestety nie zostało zlikwidowane po IX Plenum KC. Pozo­stały pretensje płynące z osobistych przeżyć i urazów. I sekretarz zauwa­żył, że problem rewizjonizmu dominował na konferencji jako sprawa nr l, jednak znalazło się kilku mówców podchodzących do uchwał VIII i IX Plenum KC z pozycji negacji. Rozumiem powody tych żalów, ale nie wol­no, wyjaśnił Gomułka, osobistych przeżyć przedkładać ponad interes klasy i partii. Takie cechy zawsze obce były komunistom. I sekretarz KC PZPR nie ukrywał zaniepokojenia anonimowymi, niesprecyzowanymi zarzutami, wysuwanymi pod pozorem troski o partię, oraz atakiem na kierownictwo partyjne za stosowanie starych metod. Gomułka przyznał, że kierownictwo partyjne nie wyciągnęło dotychczas żadnych wniosków wobec wielu rewizjonistów i dogmatyków w przekonaniu, że wielu dzia­łało w gruncie rzeczy w dobrej wierze i że potrzebny był im czas na prze­myślenia. IX Plenum KC sprowadziło ich z manowców, na jakie zeszli, uderzyło w rewizjonizm mocno, ale spokojnie. Na wyrzucanie z partii, jak się wyraził, jest zawsze czas. Trzeba się przyglądać, jakie wnioski wyciągną wobec siebie ci, do których adresowana jest krytyka. Trzeba,

4-Gomułka...

v*w^w w.yj.uz.uiiiićiiut>i;i oKazac poszukuj ącym wyjścia. Spory w Warsza­wie zaczęły się jeszcze przed VIII Plenum KC - stwierdził Gomułka -ciągną się po dzień dzisiejszy. To trwa już długo. Dość sporów, trzeba je likwidować - zakończył swoje wystąpienie.

Na miesiąc przed X Plenum KC (28 września) odbyła się narada z I se­kretarzami KW, na której Gomułka wystąpił z oceną sytuacji w partii. Stwierdził, że aktywność partii po IX Plenum niewiele wzrosła, a sytua­cja nie polepszyła się. I sekretarz przytoczył kilka przykładów: w Kosza­linie tamtejszy ZMS wypuścił obiektywnie kontrrewolucyjny afisz skie­rowany przeciwko partii. „Gazeta Krakowska" zamieściła podobnej tre­ści wezwanie. W województwie wrocławskim za nieuczęszczanie człon­ka partii do kościoła organizacja partyjna wykluczyła go z partii. W wo­jewództwie bydgoskim nie przyjęto dyrektora do partii, bo nie chodzi do kościoła. Powtarzają się sygnały o korupcji, w którą zamieszani są człon­kowie partii i to sprawujący nierzadko funkcje kierownicze. Czy klasa robotnicza - zapytał I sekretarz - może mieć w takiej sytuacji zaufanie do partii? Partia, konstatował, prowadzi wciąż niedostatecznie walkę z elementami przestępczymi. Mówiąc o zjawisku podwójnej moralności -a mając na myśli tych, którzy wstąpili do partii z wyrachowania - stwier­dził stanowczo, iż trzeba szybko pozbyć się tych ludzi, oczyścić się z ta­kiego balastu. „Kierownicza rola (partii) powinna wypływać z działania, wypływać z postawy (członków partii), podkreślał Gomułka. Kierowni­cza rola nie może być zadekretowana, ona musi się uzewnętrzniać w praktyce."

Gomułka z największą troską mówił o niektórych starych komuni­stach, którzy przeszli na pozycje walki z partią. Jeśli nie będą skutkować perswazje - stwierdził - nie zawahamy się usuwać takich z partii. Partia, która nie jest jednolitą, będzie zżerać swój czas, swoje siły, na jałowych dyskusjach. Wątpiący niech pozostaną na uboczu.

Na kilkanaście dni przed X Plenum KC Gomułka spotkał się z dzien­nikarzami (5 października). W wygłoszonym przemówieniu krytycznie odniósł się do postawy wielu dziennikarzy, którzy uprawiają grupową antysocjalistyczną działalność na łamach prasy. Skończył się już okres, oświadczył, w którym kierownictwo partii oczekiwało na wykrystalizo­wanie się poglądów dziennikarzy. Nadszedł czas, aby wyciągnąć wnios­ki. Gomułka podzielił dziennikarzy na trzy grupy według zajmowanych postaw politycznych. W najliczniejszej grupie oddanych partii i socjaliz­mowi dostrzegł wahania poszczególnych ludzi, ale wytłumaczył to za­mętem ideologicznym, oddziaływaniem wrogiej ideologii. Do drugiej grupy zaliczył ludzi nie związanych z socjalizmem, lecz będących reali­stami politycznymi, którzy rozumieją polską rację stanu. W trzeciej zaś grupie widział - jak to określił - obiektywnych i subiektywnych przeciwników socjalizmu. Ich działalność jest szkodliwa - stwierdził. -Do tej grupy zalicza się zespół redakcyjny „Po prostu". To właśnie - wy­jaśnił - było powodem zamknięcia pisma. Kierunek „Po prostu", dodał Gomułka, przejawia się w różnych formach i odmianach w innych pis­mach, szczególnie społeczno-literackich. Nie można zrozumieć -powie-

98

które judzą społeczeństwo, sieją niewiarę, przedstawiają sytuację w kra­ju w czarnych barwach. Tego nie pochwalają nawet realiści polityczni dalecy od socjalizmu. Trzeba dziś powiedzieć, stwierdził Gomułka, że nadszedł czas wyboru: albo z socjalizmem albo przeciwko socjalizmowi. Okres kazań się skończył - trzeba się samookreślić." " W październiku 1957 r. (24-26) zebrało się X Plenum KC PZPR, które podobnie jak poprzednie, główną uwagę poświęciło sprawom partii. Co prawda, referat Gomułki obejmował także ocenę sytuacji gospodarczej kraju, lecz jego ideą przewodnią była partia i jej działanie. Gomułka za­raz na wstępie zmuszony był oświadczyć, że ponieważ sytuacja w partii od IX Plenum KC zasadniczo nie uległa zmianie, niezbędne stało się ko­lejne przesunięcie terminu III Zjazdu PZPR. Nie ma obawy, oświadczył Gomułka, że większość delegatów wybranych na III Zjazd stanowiliby ofiarni i żarliwi członkowie partii, lecz nie można zamykać oczu na dzia­łalność ośrodków rewizjonistycznych, grup sekciarsko-dogmatycznych, na balast przypadkowych ludzi w partii. Dyskusja przedzjazdowa po­winna skupić partię wokół konstruktywnych problemów, tak aby partia zdolna była do mobilizacji swoich sił do wykonania uchwał zjazdowych. Dlatego, konstatował Gomułka, partia przed zjazdem musi się oczyścić. Partia jak dotąd nie zdołała odbudować jedności, a zatem nie jest w sta­nie spełniać kierowniczej roli. Brak jedności uznał Gomułka za główne źródło słabości partii. Nadwerężenie jedności partii, powiedział, wypły­wa z zamętu ideologicznego wniesionego przez rewizjonistów i likwida­torów. I sekretarz powrócił również do swej tezy wypowiedzianej na IX Plenum o rewizjonizmie jako głównym niebezpieczeństwem grożącym partii. I postawił przed partią zadanie: uderzyć w rewizjonizm i likwida-torstwo, nie tolerować dłużej tego stanu rzeczy. Niezmiernie ciekawe i pouczające było spojrzenie Gomułki na kształtowanie się sytuacji w par­tii w ciągu roku, to jest od objęcia przez niego steru kierownictwa partii. Oto ocena tego okresu: VIII Plenum KC w zasadzie rozstrzygnęło spory. Były nieliczne krytyczne głosy tzw. konserwatywnego skrzydła, które powtórzyły się na IX Plenum KC. Skrzydło rewizjonistyczne pozornie tylko przyjęło uchwały IX Plenum, faktycznie prowadzi działalność skierowaną przeciwko kierownictwu partii. Dla nich słowo „Paździer­nik" (które odmieniają we wszystkich przypadkach) równa się podważe­niu ustroju socjalistycznego w Polsce. Ich organem stało się „Po prostu". Rewizjonizm nadal sieje główne zamieszanie w partii, a razem z nim wy­stępują jawni przeciwnicy socjalizmu. Dla jednych i dla drugich, stwier­dził Gomułka, nie ma miejsca w partii.

Gomułka nie oszczędzał i tych, którzy prowadzą działalność z pozycji dogmatycznych, w konsekwencji również skierowaną przeciwko partii. Stwierdził, że dogmatyzm stanowi pożywkę dla rewizjonizmu. W odrzu­ceniu przez partię dogmatyzmu i sekciarstwa, wyjaśnił I sekretarz, nie ma żadnej zasługi rewizjonistów, jako że „grypy nie leczy się gruźlicą". I podobnie jak dla rewizjonistów, nie ma również miejsca w partii dla tych, którzy działają z pozycji dogmatycznych. Na X Plenum Gomułka podniósł także sprawę weryfikacji członków partii przed III Zjazdem.

99

sujsllli.k.u uu ugoiu z,airuumony cn w wiem zaKiadacn jest niepokojąco wysoka. A chodzi nam nie o ilość, a o jakość (PZPR liczyła w tym czasie l 300 tyś. członków i kandydatów) i legitymacja partyjna nie może być polisą ubezpieczeniową.

Dyskusja na X Plenum KC była chyba jedną z najciekawszych, jakie toczyły się na plenarnych posiedzeniach tego okresu. Przebieg plenarne­go posiedzenia KC wykazał pełną zgodność poglądów z oceną sytuacji zawartą w referacie Gomułki. Uznawano za konieczne zdecydowane uderzenie w „oba skrzydła" (rewizjonistyczne i dogmatyczne), wezwano do pełnej mobilizacji aktywu partyjnego. Powszechnie przyznawano, że w ślad za uchwałami IX Plenum KC nie poszły czyny, a trosce o czystość partii nie nadano dotąd należytej rangi. Główne ostrze krytyki skiero­wane zostało przeciwko rewizjonizmowi, przeciwko pobłażliwości dla rewizjonistów. Nie ukrywano, że wielu członków KC nie docenia proble­mu rewizjonizmu, a rewizjoniści tymczasem rozkładają partię. Podkre­ślano, że rewizjonizmu nie można ograniczać do „Po prostu", ponieważ rewizjoniści wykorzystują możliwość głoszenia swych poglądów na ła­mach niemal wszystkich czasopism kulturalnych od „Nowej Kultury" poczynając po „Życie Literackie", a nawet w czasopismach ekonomicz­nych („Życie Gospodarcze") i w prasie rozrywkowej. Wyrastają teorety­cy rewizjonizmu tacy jak Kołakowski i Zimand, a Instytut Nauk Społe­cznych przy KC PZPR stał się wylęgarnią rewizjonizmu. Padały stwier­dzenia, że plotkarstwo i gadulstwo wśród dziennikarzy stało się nagmin­ne, co ułatwiało przenikanie na Zachód wielu informacji nie przeznacza­nych do publikacji. Opinia, iż serwilizm wobec Zachodu w środowiskach rewizjonistycznych jest już sprawą żenującą, nie była odosobniona. W dyskusji odnotowano jednak, że wobec nosicieli teorii rewizjonistycz­nych zostały wyciągnięte pierwsze wnioski personalne - wykluczenie z szeregów partyjnych. Gomułka ustosunkowując się do przebiegu dysku­sji raz jeszcze z całą mocą podkreślił: „rewizjonizm to główne niebezpie­czeństwo ideologiczne, aktualne i w dalszej perspektywie", zauważając zarazem, że najwięcej przejawów rewizjonizmu występuje na froncie ideologicznym.

Ostrzej aniżeli na IX Plenum KC postawiona została sprawa walki z dogmatyzmem i sekciarstwem. Adam Schaff wyraził pogląd, że pojęcie dogmatyzmu, w takim sensie, w jakim dotąd je rozumiano, nie oddaje w . sposób ścisły tego zjawiska obecnie, bardziej adekwatne jest dziś pojęcie frakcjonizmu. W dyskusji powoływano się na liczne przykłady takich postaw. Podniesiono sprawę kursującego memoriału podpisanego przez Jana Kosę, który skierowany był przeciwko uchwałom VIII i IX plenar­nych posiedzeń KC, atakował XX Zjazd KPZR i Chruszczowa. Padały przykłady działalności niektórych komitetów powiatowych i ich pracowników etatowych. Wśród członków KC nie było jednomyślności co do jednakowego stopnia zagrożenia partii przez rewizjonizm i dogma-tyzm. Powołam się dla przykładu na dwa głosy. Stefan Jędrychowski uz­nał, że nie docenia się niebezpieczeństwa dogmatyzmu, zaś Roman Wer-fel wygłosił odmienną tezę, że w prasie bardziej artykułuje się walkę z

100

dził, nie stanowi dla partii niebezpieczeństwa. uomufKa w swym podsu­mowaniu dyskusji postawił pytanie: Dlaczego wobec obu skrzydeł nie zastosowano ostrzejszych środków?-! odpowiedział: Chciano zobaczyć, iakie będą rezultaty IX Plenum KC, oraz przed podjęciem ostrzejszych środków należało wzmocnić partię. Obecnie, oświadczył I sekretarz, sy­tuacja jest lepsza niż w okresie IX Plenum, co należało rozumieć, że wo­bec winnych naruszania dyscypliny partyjnej będą podejmowane ostre

środki.

Atak na partię musi rodzić opór komunistów. Dyskusja dostarczyła dostatecznie dużo materiału pozwalającego na stwierdzenie, że przeciw­ko partii i jej polityce utworzono wielopłaszczyznowy front walki, w którym rewizjoniści odgrywają niepoślednią rolę. Do nich dołączyły prawicowe elementy w ZSL (czytaj b. PSL-owcy), które kierują atak przeciw partii. Literaci występują przeciwko zamknięciu „Po prostu". Słonimski na Kongresie Penklubów w Tokio wyraża się z pogarda o soc­jalizmie. W Krakowie współorganizatorem strajku studenckiego jest se­kretarz KW ZMS. W Warszawie demonstrację przeciwko zamknięciu „Po prostu ", połączoną z burdami ulicznymi, organizuj ą dwaj pracowni­cy KW ZMS w Warszawie. Dwa dni wcześniej Sekretariat Komitetu Warszawskiego ZMS kieruje list do KC PZPR (datowany 2 października 1957 r.) donoszący, że niezrozumiałe są motywy rozwiązania „Po pro­stu", pisma które tak doniosłą rolę odegrało w „polskim październiku". W „Trybunie Ludu" wyraża się zaniepokojenie krytyką postawy Koła-kowskiego. I radzi się, aby Sekretariat KC PZPR jeszcze raz zastanowił się nad podjętymi decyzjami, To jeszcze niepełny obraz sytuacji, jaki za­rysowali uczestnicy X Plenum. W dyskusji padały głosy zaniepokojenia o ruch młodzieżowy. Mówiono o skutkach „rozwałki" ZMP i przekreśla­niu bez wahania tradycji ZWM. Gomułka, daleki od krańcowych nastro­jów pesymizmu, w końcowym słowie skontastował, iż ataki na partię kierowane są z ośrodków reakcyjnych, a to żadnego komunisty nie może załamać.

X Plenum KC PZPR zakończyło obrady uchwałą o zwołaniu III Zjaz­du w połowie 1958 r. i uchwałą o przeprowadzeniu weryfikacji członków partii.

W końcu lutego 1958 r. zebrało się XI Plenum KC (27 luty - l marca) poświęcone głównie problematyce gospodarczej, lecz dyskusja nie ogra­niczyła się tylko do tych spraw. Można powiedzieć, że była ona przedłu­żeniem dyskusji z poprzedniego plenarnego posiedzenia KC. Wystąpie­nie Wiktora Kłosiewicza (trzeci kolejny mówca w dyskusji) spowodowa­ło, że wszyscy zabierający głos (a było ich 29) uważali za konieczne usto­sunkowanie się do jego wypowiedzi. Kłosiewicz swoim wystąpieniem wprowadził do dyskusji akcenty polityczne, które nie wiązały się z prządkiem obrad XI Plenum KC. Na wstępie ocenił referat Biura Politycz­nego, wygłoszony przez Jędrychowskiego, jako niejasny i niepełny i wy­sunął wniosek o niepodejmowanie decyzji w sprawie niektórych zawar­tych w nim propozycji, dotyczących spraw zatrudnienia, limitowania zasiłków chorobowych, kaucji i opłat za mieszkania. Uznał je bowiem za

101

l


odniósł się do metoa i stylu pracy kierownictwa partyjnego. Podniósł sprawę zbyt rzadkich plenarnych posiedzeń KC i spotkań aktywu par­tyjnego. Wysunął zarzut, iż zmniejszyło się zainteresowanie Biura Poli­tycznego, instancji i organizacji partyjnych sprawami gospodarczymi, bowiem punkt ciężkości w działalności gospodarczej został przesunięty na Radę Ekonomiczną i Komitet Ekonomiczny Rady Ministrów. Odno­sząc się do problemu rewizjonizmu mówca stwierdził, że nie jest prowa­dzona skuteczna walka z rewizjonizmem, że stosuje się politykę kompro­misu. Wypowiedział się za szybkim zwołaniem III Zjazdu. Zgłosił rów­nież zastrzeżenia wobec stanowiska delegacji PZPR zajętego na między­narodowym spotkaniu partii komunistycznych i robotniczych w Mosk­wie, a tyczącego sformułowania o kierowniczej roli KPZR. (Chodziło o zastąpienie przez Gomułkę dotychczas stosowanego zwrotu „z ZSRR na czele" sformułowaniem „ZSRR jako pierwsze państwo socjalistyczne", co zaproponowali zresztą przywódcy radzieccy).

Ogromna większość członków KC krytycznie ustosunkowała się do treści i formy wystąpienia Kłosiewicza. Wskazywano na bezzasadność stanowiska Kłosiewicza w podniesionych przez niego w kwestiach gos­podarczych, twierdząc, iż zwolnienia z pracy wskutek przyrostów zatru­dnienia będą mniejsze od potrzeb zakładów poszukujących ludzi do pra­cy, limitowanie zasiłków chorobowych może ukrócić symulowanie cho­rób, zaś kaucje mieszkaniowe przyczynią się do poszanowania substan­cji mieszkaniowej. Wielu zabierających głos posądzało Kłosiewicza o to, że chciał udowodnić, iż partia nadal jest skłócona. Generalnym zarzutem stawianym Kłosiewiczowi był brak w jego wystąpieniu programu pozy­tywnego. W obronie Kłosiewicza wystąpił Stanisław Łapot uważając, że jako członek KC ma prawo wypowiadać swoją opinię. Do niektórych tez ekonomicznych Kłosiewicza przyłączył się Bolesław Rumiński, general­nie jednak zgadzając się z ideą wyrażoną w referacie Biura Politycznego. Franciszek Jóźwiak podzielił krytyczne uwagi Kłosiewicza odnośnie stylu pracy kierownictwa partyjnego, zwracając również uwagę na nie­dostateczne postępy w zwalczaniu rewizjonizmu.

Do problemów tych ustosunkował się Gomułka podsumowując tę część dyskusji. I sekretarz zauważył, że Kłosiewicz i kilku innych towa­rzyszy poruszyło sprawy, które zostały na poprzednich plenarnych po­siedzeniach już rozstrzygnięte. Określił wystąpienie Kłosiewicza jako nieodpowiedzialne. Naraża ono na szwank jedność partii — powiedział — oznacza rozpoczęcie walki wewnątrzpartyjnej, jest próbą skłócenia nas z KPZR i międzynarodowym ruchem komunistycznym. I sekretarz przy­pomniał, że wszystkie plenarne posiedzenia KC od VII do X poświęcone były wyłącznie sprawom partii. Jeśli dotychczas, kontynuował tę myśl, nie wyciągano wniosków wobec błądzących, to dlatego, aby dać im czas na przemyślenie, aby sami mogli się przekonać, do czego zmierza polity­ka partii. Obecnie nadszedł czas, aby wyciągnąć wnioski. I sekretarz KC oświadczył, że zrobiono wszystko, aby obronić tych towarzyszy, którzy w okresie październikowym byli zaciekle atakowani. Dał przykład właś­nie Kłosiewicza, którego wbrew nagonce, jaką przeciwko niemu wszczę-

102

Ł* W -L \J V

uwagę na ewolucję w postawie Kłosiewicza; od wątpliwości ideo­logicznych poczynając do działań przeciwko jedności partii skierowa­nych (wystąpienie w Sejmie, kolportaż listu). Mimo to - oświadczył — chcieliśmy wszystko puścić w niepamięć. Osobiście trzykrotnie rozma­wiałem z Kłosiewiczem, powiedział Gomułka, lecz on nie wyciągnął z tych rozmów właściwych wniosków. Mówiąc o swoich zobowiązaniach wobec Kłosiewicza, o sympatii, jaką go darzył, oświadczył jednak, iż su­rowo osądza jego postępowanie. Tym bardziej że jest przekonany, iż Kło-siewicz zdawał sobie sprawę, że jego wnioski stanowią votum nieufności wobec Biura Politycznego. I sekretarz przypomniał, że uchwały muszą obowiązywać wszystkich członków, a 9drębne stanowisko musi się mieścić w granicach linii politycznej. Żadna partia komunistyczna, stwierdził, nie może tolerować takiego stanu rzeczy. Następnie I sekre­tarz KC zaproponował uzupełnienie porządku obrad o sprawy organiza­cyjne i przyjęcie uchwały stwierdzającej, że wystąpienie Kłosiewicza, sprzeczne z uchwałami KC, zmierzało do posiania fermentu w partii. Po­nieważ nie jest to pierwsze tego typu wystąpienie, podsumował I sekre­tarz, zgłaszam w imieniu BP wniosek o usunięcie go ze składu KC i udzie­lenie nagany z ostrzeżeniem. Wniosek swój uzasadnił Gomułka następu­jąco: nie wolno dopuścić do podważania jedności partii. Należy zarazem ostrzec tych, którzy się z Kłosiewiczem solidaryzowali, że jeśli nie zmie­nią swego stanowiska, zostaną wobec nich wyciągnięte wnioski, bo­wiem tylko zwarta i jednolita partia zdolna będzie wypełnić swe zada­nia.

Wokół wniosku Gomułki w sprawie Kłosiewicza rozwinęła się dys-. kusja. Kłosiewicz wystąpił z oświadczeniem, że jego działalność nie pod­waża jedności partii. Rumiński wypowiedział się przeciwko wnioskowi Gomułki. Zarzut Gomułki wobec Kłosiewicza o próbę skłócenia PZPR z KPZR i międzynarodowym ruchem komunistycznym uznał za bezzasad­ny i stwierdził, że nie jest mu znana uchwała KC w sprawie formuły o kierowniczej roli KPZR w jej obecnym brzmieniu. Oświadczył następ­nie, iż nie zgadza się z argumentacją Kłosiewicza, ale uważa, że członek KC ma prawo wyrażać swoje wątpliwości nawet w stosunku do podję­tych uchwał. Wykluczenie Kłosiewicza ze składu KC uznał za niebezpie­czny precedens. Zwrócił także uwagę, że stosunki między członkami KC są niezdrowe, atmosfera jest nerwowa i dlatego takie wnioski mogą pod­ważyć zaufanie do kierownictwa partii. Łapot powtórzył argumenty Ru-mińskiego, dodając, że nie może zrozumieć zarzutu jakoby Kłosiewicz, stary komunista, rozbijał jedność partii. Wyraził też obawę, że po takich sankcjach wobec członka KC na następnym plenum nikt nie będzie miał odwagi zabrać głosu. Jóźwiak stwierdził, że wnioski są niewspółmierne wobec zarzutów, że Kłosiewicz przedstawiał jedynie swoje poglądy, a nie prowadził działalności. Hilary Chełchowski i Mijał zgłosili podobne uwagi jak ich poprzednicy.

Po tych kilku wypowiedziach raz jeszcze zabrał głos Gomułka. Był wyraźnie zdenerwowany, mówił bardzo ostro, trudno mu było niekiedy panować nad słowami. Musiało go to wiele kosztować. Rozpoczął od za-

103

stąpienia Rumińskiego przyznał, że nie ma uchwał w sprawie dyskuto­wanej formuły. Przypomniał, że sprawa była szczegółowo wyjaśniana na IX Plenum KC. My faktycznie uznajemy formułę „z ZSRR na czele", po­wiedział I sekretarz, choć używamy do określenia tego innych słów. Na­sza polityka zgodna jest z interesami ZSRR. Nie za proponowanie po­wrotu do starej formuły zamierzamy usunąć Kłosiewicza z KC, ale za po­lityczną treść jego wystąpień. Gomułka przyznał, iż w poprzednim wy­stąpieniu nie chciał rozszerzać zarzutów przeciwko Kłosiewiczowi, gdyż faktycznie chodzi o negowanie przez niego polityki partii. Przy głosowa­niu nad projektem uchwały w sprawach gospodarczych, stwierdził na­stępnie, niektórzy wstrzymali się od głosu, mimo że poprawki głosowano odrębnie. Gomułka nie ukrywał, że dopatruje się w tym działalności frakcyjnej, a jej potwierdzenie widzi w zbieraniu się zainteresowanych na konsultacje. Oświadczenie'Kłosiewicza osądził bardzo ostro, jako prowadzące do wywołania nowego zamieszania w partii. Wypowiedział nawet dramatyczne słowa: Macie prawo w każdej chwili mnie zmienić, ale dopóki jestem, a takie wystąpienia będą się powtarzać, będę żądał wykluczenia z KC. Do takiego stanu rzeczy doprowadziła daleko idąca tolerancja wobec tych wszystkich, którzy na posiedzeniach KC występo­wali z platformą zastrzeżeń. Na zakończenie I sekretarz oświadczył, że zgłoszony w imieniu Biura Politycznego wniosek w sprawie Kłosiewicza podtrzymuje. (Przeciwko wnioskowi głosowało 5 członków KC; ci, któ­rzy zabierali głos w obronie Kłosiewicza, oraz wstrzymał się od głosu To­karski).

Droga do jedności partii, wbrew nadziejom i oczekiwaniom, okazała się długa i trudna. Od listopada 1957 r. do maja 1958 r. partia zaabsorbo­wana była przeprowadzaniem weryfikacji w swoich szeregach. Jedno­cześnie zespoły do walki z nadużyciami, powołane przy instancjach par­tyjnych, zajmowały się badaniem zarzutów przeciwko członkom partii piastującym kierownicze stanowiska. (Byłem członkiem zespołu powo­łanego przez KC). Podejmując walkę z rewizjonizmem i dogmatyzmem, z karierowiczostwem i biernością, walcząc z naporem obcej ideologii partia oczyszczała się jednak i umacniała jedność i zwartość swoich sze­regów. Bilans tych dokonań przedstawił Gomułka na XII Plenum, obra­dującym od 15 do 18 października 1958 r. „Partia wyszła już z matni wewnętrznych sporów, oświadczył Gomułka w swoim referacie, które ją osłabiały, zwarła swoje szeregi, okrzepła ideologicznie, urosła politycz­nie, umocniła się organizacyjnie". Teraz dopiero można było wyznaczyć ostateczny termin zwołania III Zjazdu PZPR. Gomułka poinformował członków KC, że po X Plenum usunięto z partii 792 osoby głównie pod zarzutem uprawiania działalności rewizjonistycznej. Wielu członków partii o poglądach rewizjonistycznych z własnej woli opuściło jej szeregi. Obecnie, zauważył I sekretarz KC, trzeba zwiększyć wysiłki w celu lik­widacji „czadu porewizjonistycznego, który unosi się nad szeregiem działaczy". Wraz z likwidacją rewizjonizmu zanikła pożywka, na której wyrastał dogmatyzm. Weryfikacja prowadzona od listopada 1957 r. do maja 1958 r. była wielką akcją polityczną wewnątrz partii, w wyniku

104

zespoły do walki z nadużyciami wykluczyły z partii około 5 900 osób. Proces samooczyszczania się partii trwał jeszcze po III Zjeździe PZPR, prawie do końca roku 1959, kiedy to stan liczebny jej członków był najwyższy w okresie po zjednoczeniu (l 018 tyś. członków i kandyda­tów).

Dyskusja na XII Plenum KC koncentrowała się głównie na sprawach ekonomicznych kraju, wokół postulatów resortów i „terenu" przede wszystkim w zakresie inwestycji. Dotyczyła jednakże i spraw partii, wszak weryfikacja przyczyniała się do wypłynięcia wielu problemów. Rewizjoniści, jak to słusznie zauważył Putrament, tylko przycichli, nie należało się przeto uspokajać, że w prasie jest mniej antypartyjnych wy­padów. Inni zauważyli zróżnicowania w obozie rewizjonistycznym, wi­dząc nieliczną tylko grupę nieprzejednanych. Nie wszyscy byli zadowo­leni z rezultatów weryfikacji, zwłaszcza w organizacjach partyjnych środowisk twórczych. Zwracano uwagę, że prasa nie podaje pełnych tek­stów przemówień Gomułki, skracając je tendencyjnie. Elementy sekciarsko-dogmatyczne, co dostrzegł Władysław Matwin, zbliżyły się do linii generalnej partii. Inni ostrzegali, że niebezpieczeństwo dogma-tyzmu nie minęło, ponieważ front walki z tym niebezpieczeństwem był zaniedbany. Zdaniem Schaf f a oba skrzydła tylko się zwęziły, a nie zosta­ły obcięte. Gomułka wysoko ocenił przebieg dyskusji, zadowolony był z polemiki, zwłaszcza w sprawach gospodarczych, dzięki której możliwe było spojrzenie na te zagadnienia z wielu stron. W sprawach politycz­nych Gomułka powrócił do swojej głównej tezy, że rewizjonizm stanowi główne niebezpieczeństwo dla ruchu rewolucyjnego, ale - dodał - nie sposób nie dostrzec innych tendencji. Uczynił to na tle wystąpienia Ła-pota, który sugerował rozszerzanie programu socjalnego, zdaniem Go­mułki, nierealnego (m.in. o siedmiogodzinny dzień pracy). Gomułka do­strzegł kontynuowanie przez Łapota linii prezentowanej na poprzednich plenarnych posiedzeniach KC, toteż obszedł się z nim w dość ostrych sło­wach uważając, że, jak określił, pojedyncze drzewa przysłoniły mu las. Konsolidacja partii, powiedział, Gomułka, może nastąpić tylko na bazie słusznej polityki partii. Miał oczywiście na myśli polityczne środki, choć nie wyrzekał się potrzeby zastosowania środków administracyjnych, jak to uczyniono wobec „Po prostu".

Do problemów ideologicznych, w pewnym sensie refleksyjnie, na­wiązał Gomułka w referacie sprawozdawczym na III Zjeździe PZPR (10 marca 1959 r.). Obiektywne trudności budownictwa socjalistycznego, stwierdził I sekretarz, mogły w 1956 r. przekształcać się w niebezpieczny kryzys polityczny wskutek dogmatycznych oporów części kierownicze­go aktywu partyjnego, co opóźniało rozwiązania wyrosłych problemów, i rewizjonistycznych tendencji wyrażających się w przesadnej i nieokieł­znanej krytyce polityki partii, które godziły w postawy marksizmu-leni-nizmu, które ułatwiały działalność wrogich, antysocjalistycznych sił. Walka przeciw rewizjonizmowi i dogmatyzmowi o konsolidację partii wokół linii VIII Plenum KC przyniosła partii zwycięstwo. Ale, przestrze­gał Gomułka, „rewizjonizm stanowi na obecnym etapie główne niebez-

105

tory dogmatyzmu, ku administracyjnym metodom działania, którymi usiłowali się posługiwać w walce z rewizjonizmem i reakcją. Dogmaty­kom, oświadczył Gomułka, nie można odmówić prawa do nazwy komu­nistów. Walka, jaką partia podjęła z rewizjonizmem, pomogła im się od­naleźć. W przemówieniu końcowym na III Zjeździe Gomułka do wywo­dów referatu sprawozdawczego dodał (19 marca 1959 r.) zdanie, które właściwie podsumowuje okres walki o jedność i zwartość partii. „Na gruncie walki z dogmatyzmem i rewizjonizmem partia odbudowała jed­ność swych szeregów. Jedność partii, jako główne źródło jej niezwycię­żonej siły, musimy stale wzmacniać - to naczelny obowiązek każdego członka partii."

j. i ł,*;ł, w y ^i^^idiii^

Spór wokół rezultatów planu 6-letniego rozpoczął się jeszcze przed zakończeniem realizacji planu. W końcu 1955 r. Minc na naradzie po­święconej sprawom kultury mówił już o pewnych niepokojących ozna­kach w gospodarce. Plan w rolnictwie w zasadzie załamał się, gdyż za­miast 50% wzrostu produkcji rolnej osiągnięto zaledwie 19% (w tym produkcji roślinnej tylko 9,5%). Oczywiście Minc szukał wyjaśnienia głównie w czynnikach subiektywnych, choć nie odrzucał także innych. Nastąpił wprawdzie szybki wzrost sektora uspołecznionego w rolnic­twie, ale brak dostatecznej bazy technicznej przemysłu pracującego na rzecz rolnictwa ograniczał zaopatrzenie rolnictwa w maszyny i nawozy. Nieuwzględnienie bodźców materialnych, a także przyjęcie nierealnych zadań nie poprawiło sytuacji. Minc przyznał, że stopa życiowa społeczeństwa w ciągu 6 lat wzrośnie o 26-27% przy założonym wzroście 40%. Dodał również, że wzrost ten był przy tym nierównomierny.

Po wypadkach poznańskich na sprawę oceny rezultatów planu 6-let­niego trzeba było spojrzeć przez pryzmat tych gorzkich doświadczeń. Znalazło to swój wyraz w referacie I sekretarza KC PZPR Edwarda Ochaba na VII Plenum KC oraz w dyskusji. Ochab odnotował wielki wy­siłek społeczeństwa polskiego w realizacji planu 6-letniego, który zmie­nił w zasadniczy sposób obraz gospodarki narodowej. Ale dodał, że w produkcji artykułów o podstawowym znaczeniu, jak węgiel i cement, nie osiągnięto planowanych wyników. Skorygował też poprzednie stwier­dzenia Minca, powołując się na ekspertyzę powołanej przez KC komisji, że wzrost realnych zarobków wyniósł zaledwie 13%.

Objawy niezadowolenia klasy robotniczej, które ujawniły się w zajś­ciach poznańskich, wynikły z obniżenia zarobków. W rezultacie przeglą­du norm w 1954 r., przeglądu stanowisk w 1955 r. nastąpił znaczny wzrost wydajności pracy. Nie znalazło to jednak właściwego odzwierciedlenia we wzroście zarobków, zniesienie zaś progresji w pła­cach akordowych spowodowało ich obniżenie. Gomułka na VIII Plenum KC ogólnie wyraził zadowolenie z rezultatów sześciolatki, ale uwagę swoją skoncentrował na wielu ujemnych zjawiskach w naszym życiu go­spodarczym, do których zaliczył spadek wydajności pracy w górnictwie (wzrost wydobycia dzięki zwiększeniu zatrudnienia i ponadnormatyw­nego czasu pracy), nieefektywne inwestowanie, ujemny bilans polityki rolnej, słabo odczuwalny wzrost płac realnych. Gomułka nie należał do ludzi, którzy nie dostrzegają pozytywnych dokonań innych. Zdawał so-

107

l


___ -j.---.. ^, — ^——— - »^M„, *.iuu.ivs iii^.^^ic^giij.^^j.ci wj.cii-i ^.cnu<£.en, ZUUU.U-

wał trwałe fundamenty pod dalszy rozwój gospodarki narodowej. Był to rzeczywiście ogromny wysiłek zawodowo czynnych w tym czasie poko­leń Polaków, tych, którzy pamiętali jeszcze przedwojenną Polskę. Doko­nano tego dzieła w niezwykle trudnych warunkach. Startowano z niskie­go poziomu wskutek wiekowego zacofania i ogromu zniszczeń wojen­nych, w warunkach rozpalającej się „zimnej wojny", która nie tylko za­mknęła możliwość dostaw maszyn i urządzeń z krajów kapitalistycz­nych, ale zmusiła do wysiłku obronnego. Stąd też główne źródła finanso­wania rozwoju gospodarczego organiczyły się do zasobów krajowych, podobnie jak główne źródła zaopatrzenia surowcowego dla budujących się fabryk. Kraje socjalistyczne, a głównie Związek Radziecki, kredyto­wały dostawę maszyn, urządzeń i surowców. Wysiłek inwestycyjny w stosunku do przedwojennego, liczony na jednego mieszkańca, był 5,7 razy większy, skierowany został przede wszystkim na zbudowanie prze­mysłu środków produkcji jako warunku dalszego rozwoju (na źródła energii, hutnictwo, przemysł maszynowy i chemiczny przeznaczono oko­ło 80% nakładów przewidzianych dla przemysłu i budownictwa). Po­wstały w kraju nowe gałęzie przemysłu: stoczniowy, samochodowy, tur­bin i maszyn elektrycznych, ciężkich obrabiarek i automatów, łożysk to­cznych. W gospodarce uspołecznionej poza rolnictwem w 1955 r. znala­zło zatrudnienie około 6,7 min osób, to jest o 56% więcej niż w 1949 r.

Gomułka zdawał sobie sprawę, że ten zbudowany ogromnym wysił­kiem przemysłowy potencjał produkcyjny nie jest właściwie wykorzy­stany. Już w przemówieniu na VIII Plenum KC sygnalizował, w jakich kierunkach zamierza działać. Na jedno z czołowych miejsc wysunął sprawę bodźców materialnego zainteresowania, aby podnieść wydaj­ność pracy co najmniej do poziomu uzyskanego w 1949 r. Widział konie­czność obniżenia kosztów produkcji głównie drogą oszczędności surow­ców i materiałów. Niepokoiły go przerosty zatrudnienia, szukał więc możliwości podjęcia produkcji ubocznej w zakładach. Wskazywał także na możliwości rozwoju rzemiosła, jeśli zostaną mu zapewnione właściwe warunki.

Powrót Gomułki do steru kierownictwa partii wzbudził nadzieje na poprawę warunków materialnych klasy robotniczej, zwłaszcza po regu­lacjach płacowych w górnictwie. Naciski na płace z czasem poparte zo­stały strajkami protestacyjnymi. Sytuacja finansowa państwa była zła. Rząd wystąpił z inicjatywą ustawodawczą o anulowaniu zaległych rosz­czeń pracowniczych wobec państwa (głównie deputatów na sumę około 9,0 mld zł), co zostało przyjęte ze zrozumieniem. Z drugiej strony kierow­nictwo partii i rządu pragnęło uregulować najbardziej już nabrzmiałe sprawy płacowe, nie czekając na wzrost wydajności pracy i zwiększenie produkcji. Bez pokrycia, jak to często bywa w takich sytuacjach, okazała się nadzieja na uzyskanie kredytów zagranicznych, głównie z Zachodu. Gomułka nawiązując do tych nadziei na spotkaniu z wyborcami 9 stycz­nia 1957 r. powiedział dość znamienne słowa, które dziś, po latach, na­bieraj ą sensu i znaczenia: „pomóż sobie sam, a wówczas pomogą ci inni". Co się zaś tyczy kredytu od państw kapitalistycznych Gomułka zastrze-

108

Analizując wyniki gospodarcze 1956 r., pierwszego roku planu 5-letnie-go, Gomułka zwrócił uwagę na cztery podstawowe niekorzystne dla gos­podarki narodowej zjawiska: 1. dysproporcja w rozwoju przetwórczych gałęzi przemysłu i bazy surowcowej. 2. nieproporcjonalny wzrost fundu­szu płac i dochodów wsi wobec możliwości gospodarczych kraju. 3. nie­wykonanie przez przemysł planów produkcyjnych w niektórych asorty­mentach mających doniosłe znaczenie dla całej gospodarki i 4. zmniej­szenie możliwości eksportu przy rosnących potrzebach importu, czyli na ujemne saldo obrotów towarowych.

Ocenę sytuacji gospodarczej i głównych problemów ekonomicznych kraju przedstawił Gomułka na IX Plenum KC (maj 1957 r.) oraz na spo­tkaniu z aktywem partyjnym kraju 17 kwietnia tego roku. Wspomniał raz jeszcze o żądaniach podniesienia płac od zaraz, często popieranych groźbami strajków. Zwrócił też uwagę, że wiele instancji związkowych, nie wyłączając niektórych zarządów głównych, inspiruje działalność na rzecz podwyżek, sugerując sięganie po strajk. Gomułka stwierdził przy tym, że w zakresie regulacji płac uczyniono dotąd znacznie więcej, niż przyjęto w zobowiązaniach, uważa więc, że klasa robotnicza nie może mieć pretensji. Na 7 min zatrudnionych w gospodarce narodowej pod­wyżki płac objęły 4,2 min osób. Dalszy wzrost płac uzależniony jest od wzrostu produkcji przemysłowej i rolnej. I sekretarz KC ostrzegł, że nie­kontrolowany wzrost płac może doprowadzić do inflacji, która zagrozi osiągniętemu już poziomowi życia. W planie 5-letnim założony jest real­ny wzrost płac o 30%, który, zdaniem Gomułki, zostanie nie tylko osiąg­nięty, ale i przekroczony. Gomułka przeciwstawił się czarnowidztwu uprawianemu przez część prasy. Mimo kryzysu politycznego wyniki ekonomiczne 1956 r. były pomyślne. Dochód narodowy wzrosło 6%, glo­balna produkcja przemysłowa o 10%, produkcja rolna o 6%, co pozwoli­ło na wzrost realny płac o 12%, a dochodów wsi o 15%. Wyniki I kwarta­łu 1957 r. skłaniają do optymizmu, stwierdził I sekretarz, choć szybki wzrost płac spowodował jednak pewne perturbacje na rynku. Gomułka akcentował sprawę wykorzystania dużych jeszcze rezerw produkcyj­nych i konieczność egzekwowania rzetelnej pracy na każdym stanowis­ku.

Przed X Plenum KC na naradzie z I sekretarzami KW Gomułka syg­nalizował pewne niepokojące zjawiska w życiu gospodarczym. Z jednej strony zmniejszył się eksport, co zmuszało do zaciągania krótkotermino­wych pożyczek na niedogodnych dla kraju warunkach. Z drugiej strony wzrastała siła nabywcza ludności, na którą brak już było pokrycia na rynku. Sytuacja ta, w ocenie Gomułki, zmuszała do podjęcia decyzji o podwyżkach cen na niektóre artykuły, przy jednoczesnej obniżce cen in­nych (wzrost ceny masła, obniżenie cen smalcu, słoniny, margaryny). Gomułka wiedział, że nie będzie to dobrze przyjęte przez klasę robotni­czą. Na X Plenum powrócił do tych myśli, wskazując na wzrost zadłużeń krótkoterminowych zaciągniętych na pokrycie potrzeb rynku wewnętrznego, których spłata zaczynała ciążyć na gospodarce narodo­wej, gdyż spadły ceny węgla, głównego artykułu eksportowego. W usa-

109

rów wzrostu widział Gomułka możliwości zwiększenia produkcji na cele rynkowe. Na X Plenum KC przedstawił ciekawą inicjatywę przyspiesze­nia rozwoju budownictwa mieszkaniowego, przede wszystkim poprzez rozwój spółdzielczości mieszkaniowej ze zwiększoną pomocą państwa oraz rozwój zakładowego budownictwa mieszkaniowego ze środków funduszu zakładowego. Myśl ta legła u podstaw programu budownictwa mieszkaniowego, które na wielką skalę, jak na ówczesne warunki, właś­ciwie zostało zapoczątkowane przez Gomułkę.

Lata 1956-1958 były w zasadzie okresem, w którym osiągnięto zakła­dany znaczny wzrost stopy życiowej. Odnotować można charakterysty­czny szybszy wzrost produkcji środków spożycia (grupa B) niż środków produkcji (grupa A). Udział akumulacji w dochodzie narodowym znacz­nie się zmniejszył (z 31,2% w 1955 r. do 20,8% w 1956 r. i 22,6% w 1958 r.), choć nakłady na budownictwo mieszkaniowe (19,4% ogółu nakła­dów) były najwyższe w dotychczasowej i późniejszej historii. Dzięki temu płace realne w tych trzech latach wzrosły o prawie 25%. Można po­wiedzieć, że w szybkim tempie nadrobiono opóźnienia sześciolatki. Tru­dno pominąć tu co najmniej trzy czynniki sprzyjające tym pozytywnym procesom, mianowicie niż demograficzny (do produkcji wchodziły nie­wielkie liczebnie roczniki okupacyjne), które nie wymagały zwiększania miejsc pracy, po wtóre: uruchamianie zdolności produkcyjnych zakła­dów wybudowanych w planie sześcioletnim i po trzecie: sprzyjające lata w rolnictwie.

XI Plenum KC, poświęcone wyłącznie sprawom gospodarczym, mia­ło dać odpowiedź na wiele problemów przyszłości, nadciągnął już bo­wiem wyż demograficzny, ukończone zostały inwestycje zapoczątkowne w sześciolatce, wyczerpane widoczne rezerwy produkcyjne, a bez inwestowania trudno było liczyć na dalszy rozwój kraju. Przyjęta została na tym posiedzeniu dość istotna wskazówka dla polityki gospodarczej partii: nie forsować inwestycji kosztem ograniczania dochodów ludnoś­ci, ale i nie zwiększać dochodów ludności kosztem inwestycji. W 1956 r. zakładano, jako zadanie główne, osiągnięcie stabilizacji, przeto zadania planowane na ten rok były umiarkowane; miał to być rok oszczędnej gos­podarki. Wszystkie „obrachunki z przeszłością" Gomułka zamierzał w 1958 r. zamknąć. Poprzez wzrost eksportu i zmniejszenie importu miał ulec poprawie bilans płatniczy; zamierzano spłacić co najmniej połowę kredytów krótkoterminowych. Wzrost produkcji przemysłowej, przede wszystkim dzięki lepszej wydajności pracy, perspektywa na lepsze zbio­ry w rolnictwie, poprawa jakości produkcji pozwalały na zgromadzenie rezerw, co w sumie wpłynąć miało na złagodzenie napięcia na rynku. Wzrost płac miał być warunkowany wzrostem wydajności pracy. W tym­że też roku zakładano przeprowadzenie podwyżki cen na wiele artyku­łów i wiele rodzajów usług, przy gwarantowaniu cen artykułów podsta­wowych. Podjęte zostały działania zmierzające do ustalenia właściwego podziału dochodu narodowego.

XII Plenum KC, które zebrało się w połowie października 1958 roku, mogło już próbować oceny wyników mijającego roku. Była to na ogół-

110

dukcja grupy B wyprzedzała proauiujjt; .. . .
proporcja między wzrostem funduszu płac a wydajnością pracy. Zbiory
zbóż ukształtowały się na poziomie ubiegłego roku. Odbudowane zostały
zapasy w handlu. Pojawiła się znów nadwyżka w budżecie państwa. Sło­
wem, gospodarka narodowa w 1958 r. „złapała" równowagę i wyszła na
twardą drogę. Gomułka, a to będzie charakterystyczne dla jego działal­
ności gospodarczej, nigdy nie wpadał w zachwyt, zadowolenie czy samo­
zadowolenie. Gdy było dobrze, chciał, aby było jeszcze lepiej, zawsze
starał się koncentrować uwagę na przezwyciężaniu braków i niedoma-
gań. Także na XII Plenum zwracał uwagę na wiele niekorzystnych zja­
wisk, nie tylko zresztą subiektywnych. Układ cen na rynku światowym
był dla Polski niekorzystny, występowały opóźnienia w realizacji inwe­
stycji, nie osiągnięto jeszcze stabilizacji ogólnego poziomu cen. Plenum
wypowiadało się za zwiększeniem tempa rozwoju kraju, za przyjęciem
bardziej mobilizacyjnych zadań, za zwróceniem uwagi na efektywność
gospodarowania. Sprawy efektywności produkcji i gospodarowania w
ogóle zostały mocno zaakcentowane w słowie końcowym Gomułki. Wzy­
wał do przeprowadzenia porównań kosztów produkcji, zużycia materia­
łów i energii w różnych zakładach kraju. Zachęcał do zastępowania
mniej efektywnych inwestycji bardziej efektywnymi, a nawet rezygnacji
z nowych inwestycji na rzecz modernizacji. Można tu też zauważyć, że na
XII Plenum KC po raz pierwszy od dłuższego czasu zaznaczył się widocz­
ny nacisk resortów i terenu na zwiększenie nakładów inwestycyjnych.
Gomułka wyraził opinię, że w centrum uwagi kampanii zjazdowej znaj­
dą się sprawy dalszego gospodarczego rozwoju kraju.

III Zjazd PZPR pozwolił Gomułce szerzej spojrzeć na stan i perspek­tywy gospodarczego rozwoju kraju. Gomułka po raz pierwszy od powro­tu na scenę polityczną dokonał bilansu gospodarczego prawie 14-letnie-go okresu Polski Ludowej. Zrozumiałem, że czynił to z upoważnienia BP i KC, które akceptowały tezy referatu sprawozdawczego. Mógł na tej podstawie przedstawić wnioski co do dalszej rozbudowy gospodarki na­rodowej. Uczynił to w dwóch wymiarach: na najbliższe dwa lata i na na­stępną pięciolatkę 1961-1965, czyli łącznie na okres siedmioletni. Opie­rając się na przebiegu realizacji trzech pierwszych lat pierwszej pięcio­latki, Gomułka mógł stwierdzić, że przyrost płac realnych i dochodów ludności wiejskiej, zakładany na lata 1956-1959, zostanie przekroczony. W podstawowych działach gospodarki narodowej produkcja przemysło­wa osiągnie poziom wyższy od planowanego, a w rolnictwie zrealizowa­na zostanie planowana wielkość produkcji. Mimo optymizmu płynącego z wykonania zadań pierwszej pięciolatki Gomułka był dość ostrożny w prognozowaniu dalszego rozwoju. Zakładał, że globalna produkcja przemysłowa w 1965 r. powinna być wyższa od poziomu produkcji uzys­kanej w 1958 r. o 80%, a od przewidywanego poziomu w 1960 r. o 50%. Zastrzegł się jednak, że nie są to ostateczne wielkości i powinny być sko­rygowane in plus. Co się tyczy rolnictwa, to produkcja powinna się w roku 1965 zwiększyć o 30% w porównaniu z 1958 r., zaś o 20% w stosun­ku do 1960 r. Zamierzano uzyskać plony zbóż wysokości 17,5 q z ha, zie-

111

na. f rży tycn zaiozemach płace realne w gospodarce uspołecznionej oraz dochody wsi miały szansę podnieść się w 1965 r. o 33-35% wobec pozio­mu z 1958 r. i o 25% wobec 1960 r. Gomułka w referacie sprawozdaw­czym na III Zjeździe PZPR przeprowadził wszechstronną analizę wydaj­ności pracy w Polsce w porównaniu z niektórymi krajami RWPG i EWG. Nie była ona pomyślna dla polskiego robotnika, technika i inżyniera. Stanowiło to dowód niewykorzystanych, niemałych jeszcze rezerw w go­spodarce narodowej, które przy stosunkowo niewielkich nakładach inwestycyjnych mogły dać w krótkim czasie efekty produkcyjne. Stąd założenie, że 70% przyrostu produkcji przemysłowej powinno być osiąg­nięte drogą zwiększenia wydajności pracy (wskaźnik ten przy ostatecz­nej redakcji drugiego planu pięcioletniego został znacznie podwyższony).

III Zjazd PZPR faktycznie otwierał w gospodarce narodowej okres stabilizacji gospodarczej. Mogą o tym świadczyć proporcje w rozwoju gospodarki narodowej w latach 1959-1960. Produkcja środków produk­cji (grupa A) wykazywała większą już dynamikę rozwoju niż produkcja artykułów powszechnego użytku (grupa B). Udział akumulacji w docho­dzie narodowym zwiększył się, osiągając w 1960 r. 24,2%, a tempo wzro­stu inwestycji produkcyjnych było wyższe niż nieprodukcyjnych, czyli odwrotnie niż w pierwszych trzech latach. Produkcja przemysłowa odznaczała się też wyższą dynamiką, a wzrost wydajności pracy w przy­roście produkcji osiągnął nie notowane dotąd rozmiary: 85% w 1959 r. i 96% w 1960 r. Odnotowano także poważne przyspieszenie tempa rozwo­ju handlu zagranicznego, przy czym wzrost eksportu wyprzedzał tempo wzrostu produkcji przemysłowej i dochodu narodowego. Jedynie w rol­nictwie, wskutek nieurodzaju w 1959 r., głównie roślin okopowych, co pociągnęło za sobą spadek pogłowia trzody chlewnej, nie osiągnięto spo­dziewanego poziomu produkcji.

Pierwsza pięciolatka w gospodarce narodowej przyniosła pomyślne wyniki. Produkcja przemysłowa wzrosła o prawie 60%, czyli znacznie przekroczyła początkowe zamierzenia. Zwraca uwagę wzrost produkcji energii elektrycznej o około 65%, a także przekroczenie 100 min ton w wydobyciu węgla (104 min t w 1960 r.) oraz rozwój nowych gałęzi prze­mysłu, takich jak motoryzacyjny i stoczniowy. Rolnictwo - jak już wspomniałem-wskutek nieurodzaju w roku 1959 nie osiągnęło spodzie­wanego poziomu, choć produkcja rolnicza wzrosła o 20%. W zasadzie osiągnięto zamierzony cel we wzroście realnych płac i dochodów wsi (29%). Można odnotować, że w 1960 r. w przeliczeniu na jednego miesz­kańca, w porównaniu do 1938 r. dochód narodowy był wyższy 3,5 rażą, produkcja przemysłowa 8,2 rażą, produkcja rolnicza o 43%, obroty han­dlu zagranicznego 4 razy, a poziom inwestycji 7 razy. Zwraca tu uwagę dysproporcja między tempem rozwoju gospodarki narodowej w całości a dynamiką wzrostu produkcji rolniczej. Będzie to przyczyną licznych kłopotów w dalszym rozwoju kraju. Rozważania te pragnę zakończyć stwierdzeniem, iż pierwsza pięciolatka wprowadziła gospodarkę naro­dową na drogę stabilnego rozwoju. Proces ten został zakłócony przez wydarzenia grudniowe w 1970 r.

uziuiacz międzynarodowego ruchu komunistycznego — mąż stanu

Wśród czołowych przywódców komunistycznych okresu powojenne­go Gomułka był najmłodszy, a wśród czołówki Kominternu człowiekiem nie znanym. Trzeba tu przypomnieć, że po wojnie na czele partii komuni­stycznych stali znani działacze Kominternu jak Georgi Dymitrow w Buł­garii, Wilhelm Pieck w dzisiejszej Niemieckiej Republice Demokratycz­nej, Matias Rakoszi na Węgrzech, Klement Gottwald w Czechosłowacji, Josip Broz Tito w Jugosławii, czy też na Zachodzie Palmiro Togliatti we Włoszech i Maurice Thorez we Francji.

Lata walki o utrwalenie władzy ludowej w Polsce prowadzonej z kontrrewolucyjną opozycją, działającą zbrojnie i z pozycji legalnych, odbudowa zniszczonego kraju, wzrastająca rola i miejsce Polski we współczesnym świecie wysunęły Gomułkę na jednego z czołowych dzia­łaczy powojennego międzynarodowego ruchu komunistycznego. Kon­flikt w 1948 r., mimo tragicznego dla Gomułki finału, przyczynił się do rozgłosu wokół jego osoby w Europie i świecie. Powrót do władzy w 1956 r., rola, jaką odgrywał w przezwyciężeniu kryzysu politycznego w Polsce, umocniły jego pozycję wśród przywódców obozu państw socjalistycz­nych. Niezbędne do tego były takie predyspozycje osobiste jak: inteligencja, racjonalizm, wyobraźnia polityczna z jednej strony, a ofiar­ność, hart rewolucyjny, odwaga, konsekwencja i skromność z drugiej.

Jako przywódca najliczniejszej i najsilniejszej partii politycznej, głównego motoru przemian rewolucyjnych w kraju, Gomułka zawsze miał głos decydujący, lecz nigdy nie starał się kumulować w swoim ręku pełni władzy ani podkreślać swojej roli i znaczenia. Do 1948 r. był jed­nym z wicepremierów, pełnił także obowiązki ministra Ziem Odzyska­nych. Nigdy nie starał się pomniejszać roli prezydenta czy premiera, a gdy znalazł się w składzie delegacji rządowej, to zawsze w charakterze jednego z jej członków. Po powrocie do władzy Gomułka przez pewien czas nie pełnił żadnej funkcji państwowej. Posiadał jedynie mandat po­selski. Potem został jednym z członków Rady Państwa. Wyjeżdżając na XV Sesję ONZ w 1960 r. otrzymał specjalne pełnomocnictwo Rady Pań­stwa, by przewodniczyć delegacji polskiej. Zgodnie z tradycją, jaka się wykształciła w stosunkach między państwami socjalistycznymi, przy wymianie oficjalnych wizyt na czełe delegacji partyjno-rządowych stali szefowie partii. Gomułka przejął tę tradycję.

113

kiem niezwykłym. Rzecz więc zrozumiała, że musiało to wywołać zainte­resowanie, zwłaszcza w obozie socjalistycznym. Na przełomie 1956 i 1957 r. w Warszawie gościło szereg delegacji partii komunistycznych i robotniczych, aby na miejscu zorientować się w zmianach, jakie dokona­ły się w kierownictwie PZPR. Były to delegacje złożone z członków Biura Politycznego, toteż w rozmowach z ramienia PZPR brali udział członko­wie Biura Politycznego. (Gomułka uczestniczył tylko w rozmowie z dele­gacją KPCh, na której czele stał Zhou Enlai (Czou En-laj). Rozmowy z delegacjami Komunistycznej Partii W. Brytanii (Harry Pollit, John Go-lan), Francuskiej Partii Komunistycznej (Etienne Fajon, Raymond Guyot), Związku Komunistów Jugosławii (Svetozar Tempo-Yukmano-wicz, Weliko Ylahowicz, Cerwenkowski) w zasadzie miały charakter in­formacyjny.

Chciałbym przytoczyć stanowisko strony polskiej w rozmowach z de­legacjami jugosłowiańską i chińską ze względu na dalszy rozwój sytuacji w międzynarodowym ruchu komunistycznym i kształtowanie się stosun­ków w obozie państw socjalistycznych.

Delegacja komunistów Jugosławii i przedstawiciele PZPR na spotka­niu w Warszawie uznali, że okres konflików między obu partiami należy już do przeszłości i obie strony zainteresowane są w zacieśnianiu wzajemnych kontaktów. Strona polska zwróciła jednak uwagę, że wy­stąpienie Josipa Broz Tity w Puli, a taże wystąpienie Edvarda Kardela rozpoczęły niepotrzebną dyskusję między partiami (oba te wystąpienia dotyczyły stosunku do wydarzeń węgierskich).

Szef delegacji chińskiej Zhou Enlai (Czou En-laj) podkreślił w roz­mowach z Gomułka słuszność uchwał VIII Plenum KC PZPR. Zwrócił uwagę na deklarację rządu ZSRR z 30 października, stanowiącą podsta­wę rozwoju równoprawnych partnerskich stosunków. Premier ChRL stwierdził, że PZPR wykazała wielką dojrzałość polityczną, regulując w sposób właściwy sporne problemy. Zhou Enlai (Czou En-laj) podzielił także pogląd Gomułki, że partia jugosłowiańska wybrała złą drogę, sta­wiając kwestie sporne, które mogą być rozstrzygnięte drogą konsultacji, na forum międzynarodowym. Uznał, że pomoc wojsk radzieckich na Wę­grzech była konieczna, wyraził też poparcie dla ZSRR w dziele naprawy stosunków z Jugosławią. Wymiana poglądów między Gomułka a Zhou Enlaiem (Czou En-lajem) wykazała zgodność stanowisk.

Sprawa węgierska doprowadziła do napięcia stosunków między SFRJ a ZSRR, które weszły już na drogę normalizacji po wizycie Chrusz-czowa w Jugosławii (czerwiec 1955 r.) i rewizycie Tity w Moskwie (czer­wiec 1956 r.). Wtedy to została podpisana „Deklaracja o normalizacji stosunków między Związkiem Komunistów Jugosławii a Komunistycz­ną Partią Związku Radzieckiego". Konsultacje, jakie przeprowadzono l listopada 1956 r. na Brioni (Nikita Chruszczow, Gieorgij M. Malenkow z Titą), wykazały zgodność stanowisk co do zagrożenia socjalizmu na Wę­grzech. Tito podzielał pogląd, że Imre Nagy jest wykorzystywany przez reakcję i nie gwarantuje zwycięstwa socjalizmu; komuniści z jego rządu powinni ustąpić i sformować nowy rząd, a armia radziecka w razie ko-

114

woj wydarzeń na Węgrzech, a w szczególności zwrócenie się nowego rzą­du rewolucyjnego z prośbą o pomoc do armii radzieckiej, zmieniły obraz sytuacji, zwłaszcza kiedy Imre Nagy wraz z 15-osobową rodziną schronił się do ambasady jugosłowiańskiej. Wystąpienie Tity w Puli ujawniło przed światem nowe rozbieżności między ZSRR a SFRJ na tle wydarzeń węgierskich.

Gomułka nie podzielił poglądów ZKJ w tych sprawach, jak również nie widział potrzeby odgrzebywania starych sporów. W ocenie wydarzeń na Węgrzech miał swój własny pogląd, który wielokrotnie publicznie przedstawiał. Toteż jego działalność polityczna zmierzała do złagodze­nia rosnących rozbieżności (a miał ku temu obiektywne możliwości), do umocnienia jedności obozu socjalistycznego, jedności działania partii komunistycznych i robotniczych, tego podstawowego warunku sukce­sów socjalizmu. Pod tym też kątem przygotowana była jego wizyta w Ju­gosławii, która doszła do skutku w połowie września 1957 r.

Gomułka należał do tych komunistów, którzy na równi stawiają inte­resy socjalizmu i narodu. Wiele razy powtarzał, że tylko system socjali­styczny może zapewnić Polsce trwały pokój, niepodległy byt w bezpiecz­nych granicach, dalszy jej rozwój i godne miejsce w świecie. Związek Ra­dziecki traktował jako pierwsze, największe i najsilniejsze państwo soc­jalistyczne, bez którego nie można sobie wyobrazić wspólnoty państw socjalistycznych. Mówił wielokrotnie, że bez zwycięstwa Rewolucji Paź­dziernikowej, bez istnienia Związku Radzieckiego klasa robotnicza w rozwiniętych państwach kapitalistycznych nie zdobyłaby takich pozy­cji, jakie osiągnęła zwłaszcza po II wojnie światowej. Bez istnienia Związku Radzieckiego ludy kolonialne zapewne po dzień dzisiejszy po­zostawałyby w jarzmie wyzysku kolonialnego. Gomułka zdawał sobie sprawę i często o tym przypominał, że przeciwnicy socjalizmu, gdziekol­wiek by się znajdowali, niezależnie od swego rodowodu, główne uderze­nia zawsze kierować będą przeciwko ZSRR. Za obowiązek każdego ko­munisty uważał więc obronę interesów pierwszego państwa socjalisty­cznego, na równi z obroną własnego państwa. „Sojusz polsko-radziecki jest sprawą kluczową dla teraźniejszości i przyszłości Polski" - powie­dział na naradzie aktywu partyjnego 29 listopada 1956 r. Podobnie mó­wił wcześniej, w latach okupacji i pierwszych latach po wyzwoleniu. Tak myślał do końca życia. Gomułka zdawał sobie sprawę z zakorzenionych waśni historycznych, których nie potrafiło jeszcze przekreślić życie, to­też starał się wzajemne stosunki układać na zasadzie obustronnego zau­fania, równości i partnerstwa, szczerości i otwartości. Jego stosunki z przywódcami radzieckimi, początkowo z Chruszczowem, potem z Leo-nidem I. Breżniewem były serdeczne, bezpośrednie, przyjazne. Z jego inicjatywy zrodziła się tradycja wspólnych, corocznych, nieoficjalnych spotkań, podczas których można było dokonać przeglądu sytuacji mię­dzynarodowej i wzajemnych stosunków.

Powróćmy jednak do wyników wizyty Gomułki w Belgradzie we wrześniu 1957 r. Gomułka nie ukrywał, że spodziewał się po tej wizycie bardzo wiele. Jak wiadomo, był przeciwny oskarżeniom wysuniętym

115

waft.ui.eK.


w cii 110.11


II


ment dla „mediatora", podejmującego się złagodzenia odradzających się między KPZR a ZKJ rozbieżności. Na X Plenum KC PZPR (24 paździer­nika 1957 r.) oceniając rezultaty swojej misji powie: „Nasza wizyta w Ju­gosławii była jeszcze jednym aktem polityki na rzecz wzmocnienia soli­darności państw socjalistycznych i przykładem, jak solidarność ta pozy­tywnie oddziaływuje na sprawę wzmocnienia pokoju na świecie". Warto tu przypomnieć, że wizyta ta miała miejsce na z górą dwa miesiące przed naradą partii komunistycznych i robotniczych w Moskwie, w której uczestniczyła także delegacja ZKJ. Niemała w tym zasługa Gomułki. Fakt drugi: po wizycie Gomułki w Belgradzie Jugosławia nawiązała kontakty dyplomatyczne z NRD. Sądzę, że wizyta Gomułki miała na to wyraźny wpływ. I dalszy już całkiem oczywisty fakt, to uznanie zachod­nich granic Polski przez rząd jugosłowiański. „Uznanie naszych granic zachodnich przez rząd jugosłowiański, powie Gomułka na X Plenum KC, było konsekwentnym dopełnieniem serdecznych, bliskich i przyja­cielskich stosunków, które znowu po latach przeszkód łączą nasze partie i państwa."

Narada partii komunistycznych w Moskwie w listopadzie 1957 r. była wielkim, rzec można historycznym, wydarzeniem w życiu między­narodowego ruchu komunistycznego. Było to pierwsze spotkanie komu­nistów świata - reprezentantów partii komunistycznych i robotniczych - od czasu VII Kongresu Kominternu. Dało ono początek systematycz­nym spotkaniom przedstawicieli światowego ruchu komunistycznego, które odbywały się aż do lat siedemdziesiątych. We wszystkich tych spotkaniach Gomułka odgrywał niemałą rolę.

Na naradzie moskiewskiej w 1957 r. rozważane były dwa dokumenty: deklaracja programowa 12 partii komunistycznych i robotniczych, dzia­łających w państwach realnego socjalizmu, wniesiona przez delegacje KPZR i KPCh oraz Manifest Pokoju, zgłoszony przez PZPR. Deklaracja 12 partii zawierała platformę programową ruchu komunistycznego w krajach socjalistycznych. W dyskusjach nad tym dokumentem uczestni­czyły, a także wnosiły swoje poprawki, partie komunistyczne i robotni­cze krajów kapitalistycznych. Deklaracji, jak wiadomo, nie podpisała delegacja ZKJ, przede wszystkim z uwagi na swój stosunek do układów wojskowych w Europie i zaszłości w stosunkach wzajemnych. W toku narady delegacja PZPR miała dwa spotkania z delegacją ZKJ, podczas których próbowano wpłynąć na stanowisko komunistów jugosłowiańs­kich. Były nadzieje, jak wspominał Gomułka, lecz po konsultacjach dele­gacji jugosłowiańskiej z Belgradem rozsypały się. Stanowisko Jugosła­wii starano się zrozumieć. Nawet Mao Zedong (Mao Tse-tung) zwracał uwagę, że Jugosławia ma wiele trudności, obecnie odmówiła podpisania deklaracji, ale za kilka lat złoży swój podpis.

Pół roku później (w czerwcu 1958 r.), kiedy stosunki między ZKJ a pozostałymi partiami znów się pogorszyły, Gomułka przemawiając w czasie święta stoczniowców takie oto snuł refleksje: „Jugosławia może istnieć jako państwo socjalistyczne tylko dlatego, że istnieje wspólnota 12 państw socjalistycznych i o tym wie każdy komunista, każdy mieszka-

\juiiiuijvct u

iiici^ ouguoictwii

błędnych, rewizjonistycznych teorii (miał na myśli dokumenty progra­mowe VII Zjazdu ZKJ) separuje, oddziela Jugosławię od wspólnoty państw socjalistycznych". Gomułka zastrzegał się, że obecny konflikt z ZKJ nie ma nic wspólnego z tamtym zj.at 1948-1954, „dzisiaj wina leży po stronie Jugosławii". Ale jednocześnie dodawał, iż PZPR zawsze bę­dzie prowadzić politykę jedności wszystkich krajów socjalistycznych.

Polityka ta doprowadziła z czasem do złagodzenia ostrości sporu, czego dowodem była wizyta Broz Tity w Polsce w czerwcu 1964 r., a po­tem także wielu czołowych przywódców ZKJ: Bakaricza, Tempo- Vuk-manowicza czy Aleksandra Rankowicza. Wydarzenia czechosłowackie w 1968 r. wpłynęły na ponowne pogorszenie stosunków wzajemnych. Ju­gosławia nie powróciła do wspólnoty socjalistycznej, pozostała pań­stwem socjalistycznym, plasując się w gronie państw neutralnych, po­śród których odgrywa znaczącą rolę.

Pierwsze po wielu, wielu latach międzynarodowe forum komuni­stów, na które przyjechali przedstawiciele 64 partii, przyjęło zgłoszony przez PZPR Manifest Pokoju, skierowany do wszystkich narodów świa­ta. Sytuacja wymaga, powiedział Gomułka z moskiewskiej trybuny, by komuniści powiedzieli dziś wszystkim ludziom pracy: „Komuniści prag­ną pokoju i proponują wszystkim współdziałanie na rzecz pokoju". Ma­nifest nie jest apelem, podkreślał, jest programem działania, wzywa on i żąda zaniechania wyścigu zbrojeń, zakazu produkcji i stosowania broni atomowej, a także natychmiastowego zaprzestania prób z tą bronią. Wzywa do położenia kresu polityce tworzenia bloków wojskowych, bu­dowania baz wojennych w obcych krajach. Żąda zaprzestania uzbroje­nia militarystów zachodnioniemieckich. Apeluje o poparcie polityki bezpieczeństwa zbiorowego, pokojowego współistnienia i pokojowej współpracy.

Ze słowami pokoju stanął Gumułka na trybunie XV Sesji ONZ w 1960 r. Z myślą o pokoju na spotkaniu z załogą Mazowieckich Zakładów Petrochemicznych w Płocku w 1963 r. przedstawił rozwinięty program, zwany potem planem Goniułki. Sprawa utrwalenia pokoju w Europie i świecie, stała się ideą przewodnią całej działalności Gomułki.

Narada moskiewska była dla Gomułki okazją dla odnowienia przer­wanych kontaktów i znajomości, a także zawarcia nowych. Wspomina­łem już o dwóch spotkaniach I sekretarza i delegacji polskiej z delegacją ZKJ. Były także dwa spotkania z delegacją węgierską, trzy rozmowy z delegacją KPZR, trzy rozmowy z Mao Zedongiem (Mao Tse-tungiem), rozmowa z Togliattim, z delegacją francuską, czechosłowacką, rumuńs­ką i wieloma innymi. Rozmowy te, według wypowiedzi Gomułki na na­radzie aktywu partyjnego 29 listopada 1957 r., były interesujące, choć niektóre kontrowersyjne. Wydaje się, że z uwagi na późniejszy rozwój sy­tuacji w międzynarodowym ruchu robotniczym warto tu przytoczyć przebieg rozmowy z delegacją KPCh, której przewodniczył Mao Zedong (Mao Tse-tung). Przywódca chiński interesował się rozwojem sytuacji w Polsce, z zadowoleniem mówił o zmianach, jakie zaszły w naszym kraju. Wyraził też chęć odwiedzenia Polski. Zarówno w rozmowach, jak i ofic-

116


117


ja.LiLy \~u w_yoi,cjpiciiiciv-ii j.vj.au z_icu<jiig ^j.vxcnj -Lac-uu.iig; z.

przodującą rolę KPZR w międzynarodowym ruchu robotniczym. Pod­kreślał pełne zaufanie i poparcie dla jej polityki. Wypowiadał się zdecy­dowanie na rzecz zjednoczenia sił komunistycznych pod przewodnic­twem ZSRR, gdyż, jak powiedział, wróg jest silny i zjednoczony, a pro­blem „kto kogo" nie rozstrzygnięty. Wkrótce jednak, aż trudno uwie­rzyć, nad międzynarodowym ruchem komunistycznym pojawiły się ciemne chmury, spowodowane wybuchem rozbieżności między KPZR a KPCh, które niestety na długo zaciążyły na stosunkach wzajemnych i sy­tuacją międzynarodową.

Godzi się w tym miejscu poczynić kilka dygresji na temat XV Sesji ONZ. Z inicjatywy ZSRR udział w niej zapowiedzieli przywódcy partii komunistycznych i robotniczych krajów socjalistycznych. Zachód po­czątkowo tę inicjatywę bagatelizował, a nawet potem torpedował, w końcu jednak większość przywódców państw socjalistycznych przybyła na XV Sesję ONZ. Gomułka, inicjator Manifestu Pokoju, przyjętego przez międzynarodowy ruch komunistyczny i robotniczy w Moskwie w 1957 r., przygotowywał się do przedstawienia go na forum Organizacji Narodów Zjednoczonych. Trzy miesiące przed wyjazdem na sesję ONZ Gomułka wygłosił na posiedzeniu Komitetu Wojewódzkiego PZPR w Katowicach (6 lipca 1960 r.) przemówienie poświęcone zagadnieniu woj­ny i pokoju. Sprawą najbardziej doniosłą w naszych czasach, we wszyst­kich krajach socjalistycznych, powiedział I sekretarz, jest zapewnienie trwałego pokoju na świecie. Jest to sprawa najważniejsza dla wszystkich narodów świata. Wojny były nieuniknione w warunkach panowania klas wyzyskiwaczy. W odróżnieniu od przeszłości we współczesnych czasach stworzona została realna możliwość zapobieżenia wojnie. Ta możliwość tkwi w sile klasy robotniczej, wyniesionej przez rewolucję socjalistyczną „do stanowiska klasy narodowej". Jej działania na rzecz pokoju znajdu­ją zrozumienie i wsparcie w rewolucyjnym ruchu robotniczym i siłach postępu w głównych krajach kapitalistycznych. Narody, które dzięki po­wstaniu systemu socjalistycznego zrzuciły jarzmo kolonializmu, mimo że pozostały w obszarze świata kapitalistycznego, stały się naturalnym sojusznikiem w walce przeciw imperialistycznej agresji. Słowem, „współczesna epoka nie jest już po prostu epoką imperializmu i wojen", stwierdził Gomułka. A zatem pokojowe współistnienie państw bez względu na ich ustrój jest alternatywą wojny. Pod tym pojęciem nie nale­ży rozumieć, stwierdził Gomułka, jedynie współistnienia obok siebie państw socjalistycznych i państw kapitalistycznych. Pokojowe współ­istnienie to polityka pokoju prowadzona tak przez państwa socjalistycz­ne, jak i państwa kapitalistyczne. Pokojowe współistnienie nie oznacza jednak zaprzestania walki klasowej w krajach kapitalistycznych ani wy­gaśnięcia walki ideologicznej socjalizmu z kapitalizmem. Pokojowe współistnienie, sprecyzował swą myśl Gomułka, to pokojowe stosunki między państwami o różnych ustrojach społecznych, bez ingerowania w ich sprawy wewnętrzne. Strategicznym celem socjalizmu jest powsze­chne i całkowite rozbrojenie, a przede wszystkim zniszczenie środków masowej zagłady. Jest to problem, jak określił go Gomułka, być albo nie

118

na plenarnym posiedzeniu KW PZPR w Katowicach, było teoretycznym uzasadnieniem Manifestu Pokoju, wygłoszonego z trybuny XV Sesji

ONZ.

Gomułka rozpoczynając swoje przemówienie na sesji ONZ nie mógł powstrzymać się od gorzkich uwag pod adresem rządu Stanów Zjedno­czonych, które użyczyły swego terytorium pod siedzibę ONZ, a teraz do­puszczają się szykan wobec delegacji niektórych krajów socjalistycz­nych, jak również nadużywają flagi ONZ dla ingerencji w sprawy wew­nętrzne niepodległych dziś, choć do niedawna jeszcze kolonialnych, państw. Gomułka wystąpił także w sprawie przyznania Chińskiej Repu­blice Ludowej należnego jej miejsca w ONZ. Przypominając jednomyśl­nie przyjętą rok temu (20 listopada 1959 r.) uchwałę akceptującą propo­zycję premiera ZSRR Chruszczowa, dotyczącą powszechnego i całkowi­tego rozbrojenia, Gomułka skonstatował, że niestety „ubiegły rok za­wiódł gorzko tę nadzieję narodów".

Skoro jesteśmy przy tak jednoznacznej ocenie „ubiegłego roku", czyli roku 1959, chciałbym przypomnieć stanowisko Gomułki, przedstawione wiceprezydentowi USA Richardowi Nixonowi w czasie jego wizyty w Warszawie (sierpień 1959 r.). Rozwijając myśli o odprężeniu w sytuacji międzynarodowej, Gomułka uznał za najważniejszy jej element - poro­zumienie Stanów Zjednoczonych ze Związkiem Radzieckim. Józef Wi-niewicz, wiceminister spraw zagranicznych, prowadzący dla strony pol­skiej zapis rozmowy I sekretarza z wiceprezydentem Nixonem, zanoto­wał słowa przywódcy polskiego: „Stany Zjednoczone i Związek Radzie­cki muszą się porozumieć. Nie ma innego wyjścia, nie ma innej drogi. To leży również w naszym głębokim interesie. To leży także w interesie na­rodu amerykańskiego, w interesie całego świata."

Powróćmy do sesji ONZ. Oceniając rok 1960 przywódca Polski przy­toczył przykłady napięć i zagrożeń, jakie wystąpiły w świecie. Stwier­dził, że wszelkie inicjatywy pokojowe zakończyły się niepowodzeniem. Rozwijając niektóre wątki moskiewskiego przemówienia, zaproponował przeprowadzenie pod auspicjami ONZ powszechnego plebiscytu na te­mat pokoju na świecie, zawartego w czterech pytaniach: „1) czy chcesz, aby twój kraj posiadał broń nuklearną? 2) czy chcesz, aby w twoim kraju znajdowały się wyrzutnie pocisków rakietowych? 3) czy jesteś za znisz­czeniem wszelkiej broni masowej zagłady? 4) czy opowiadasz się za pow­szechnym i pełnym rozbrojeniem?" Następnie Gomułka z właściwym mu zaangażowaniem przedstawił zagrożenie pokoju w Europie przez odra­dzający się w RFN niemiecki militaryzm. Powiedział wtedy pamiętne słowa: „Nie ma problemu granic - jest tylko problem pokoju". Do spraw związanych z problemem niemieckim, a także z repliką Gomułki na wy­stąpienia premiera W. Brytanii Harolda MacMillana przyjdzie nam po­wrócić przy referowaniu stosunków polsko-niemieckich. Tu pora zasta­nowić się nad konkretnymi wnioskami, jakie Gomułka przedstawił pod obrady XV Sesji ONZ.

Gomułka w imieniu delegacji polskiej wniósł o: 1) powołanie komi­tetu specjalistów dla opracowania powszechnie dostępnego sprawozda-

119

wia ludzi, dóbr materialnych i dorobku kulturalnego ludności, 2) za­warcie układu o zaprzestaniu doświadczeń z bronią jądrową, nierozpo-wszechnianie broni jądrowej, zaprzestanie tworzenia nowych baz wojs­kowych i urządzeń dla broni rakietowej na obszarach obcych państw; i 3) wprowadzenie strefy bezatomowej obejmującej obszar Polski, Cze­chosłowacji, Niemieckiej Republiki Demokratycznej i Republiki Fede­ralnej Niemiec. Jednocześnie Gomułka poparł propozycje i wnioski in­nych delegacji: zgłoszone przez Związek Radziecki propozycje rozbroje­niowe; wniosek prezydenta Ghany o powołanie komitetu ekspertów dla zbadania możliwości wykorzystania dla celów pokojowych wszystkich źródeł energii i zdobyczy techniki, przeznaczonych obecnie na cele zbro­jeniowe; rządu Rumuńskiej Republiki Ludowej o utworzenie na Bałka­nach strefy bezatomowej; rządu Chińskiej Republiki Ludowej o utwo­rzenie strefy bezatomowej na Dalekim Wschodzie i rejonie Pacyfiku oraz taki sam wniosek prezydenta Ghany w odniesieniu do Afryki. Gomułka wyraził także zaiteresowanie propozycją premiera W. Brytanii zawarcia paktu o nieagresji między NATO a Układem Warszawskim.

XV Sesja ONZ odbiła się głośnym echem w świecie. „Stała się naj­większym i najważniejszym wydarzeniem - jak to powiedział Gomułka w swoim sprawozdaniu w Sejmie (21 października 1960 r.) - w dotych­czasowej historii Organizacji Narodów Zjednoczonych". Półtora roku później (marzec 1962 r.) minister spraw zagranicznych PRL Adam Rapa-cki przedstawił w Genewie na forum Komitetu Rozbrojeniowego ONZ memorandum o dezatomizacji Europy Środkowej.

Gomułka często powracał do Manifestu Pokoju, skierowanego do na­rodów świata przez przywódców światowego ruchu komunistycznego w listopadzie 1957 r., oceniając, że zdał „w pełni egzamin życia". W trakcie drugiego spotkania przedstawicieli 81 partii komunistycznych i robotni­czych świata w Moskwie w listopadzie 1960 r. „sprawa wojny i pokoju" znalazła się w centrum zaiteresowania jego uczestników. Oświadczenie 81 partii komunistycznych i robotniczych świata oraz Apel Pokoju, zda­niem Gomułki, rozwinęły i zaktualizowały dokumenty z narady moskie­wskiej 1957 r. Znaleźć w nich można wszechstronną analizę współczes­nego świata, analizę wszystkich sprzeczności kapitalizmu, ale także obraz rosnących sił działających na rzecz pokoju. Wniosek nasuwał się tylko jeden — ludzkość jest władna zapobiec atomowej katastrofie wo­jennej. W oświadczeniu tym i Apelu Pokoju widział Gomułka program działania wszystkich komunistów w walce o utrwalenie pokoju.

W licznych wystąpieniach Gomułka powoływał się na słowa zachod­nich mężów stanu, nie wyłączając Dwighta Davida Eisenhowera i Johna Kennedy'ego, o apokaliptycznej wizji świata w wypadku wojny termojąd­rowej. Na Ogólnopolskim Kongresie Obrońców Pokoju (czerwiec 1962 r.) I sekretarz odwołał się do przykładu zniszczeń na wyspach Marshalla, gdzie życie zamarło lub zostało zdegenerowane na skutek amerykań­skich prób z bronią atomową. Zacytował wypowiedzi Maxa Borna, au­striackiego profesora fizyki atomowej, i Bentley'a Glassa, amerykań­skiego profesora biologii, na temat losów ludzkości w przypadku wojny

120

cych ster rządów. Redaktorowi amerykańskiego czasopisma „Life" (li­piec 1962 r.) odpowiedział: „Alternatywą pokojowego współistnienia państw może być tylko ludobójcza niszczycielska wojna jądrowa."

Jesienią 1962 r. świat otarł się o krawędź nowej wojny światowej na tle groźnego konfliktu karaibskiego. Stany Zjednoczone nie mogły pogo­dzić się z faktem, że obok nich, na amerykańskim kontynencie, powstało państwo socjalistyczne. Zaczęło się od ingerencji w sprawy wewnętrzne Kuby (w sprawie dekretu o reformie rolnej) w maju 1959 r., następnie za­inspirowano akty sabotażu, dokonywane przez grupy terrorystów prze­nikających z USA (podpalanie stogów z trzciną cukrową), potem dopuszczono się nalotów z terenu Florydy na Hawanę w 1960 r. i zrzutów broni dla band kontrrewolucyjnych, wyszkolonych przez CIA, aby wre­szcie przejść do zbrojnego ataku w Zatoce Świń w kwietniu 1961 r. Blo­kada Kuby jesienią 1962 r. przez amerykańskie morskie siły zbrojne po­stawiła w stan gotowości siły zbrojne NATO i Układu Warszawskiego. W ostatniej nieomal chwili przywódcy dwóch najpotężniejszych państw świata, Chruszczow i Kennedy, zatrzymali bieg świata ku przepaści. Go­mułka pilnie śledził rozwój sytuacji w tym regionie. Nie ukrywał swego podziwu dla odwagi Fidela Castro, z którym spotkał się w Nowym Jorku podczas XV Sesji ONZ. Radził mu wtedy skupić całą uwagę na umocnie­niu organów władzy ludowej na Kubie. 29 grudnia 1962 r. w czasie tra­dycyjnego noworocznego spotkania z I sekretarzami KW Gomułka po­święcił dłuższą chwilę na omówienie incydentu w rejonie Morza Karaib­skiego. Z kryzysu karaibskiego Gomułka wyciągnął zasadniczy wnio­sek: obawa przed zagładą ludzkości może powstrzymać nawet postawio­ne w stan gotowości siły zbrojne przeciwstawnych sobie ugrupowań po­litycznych i wojskowych.

Niepokoiła jednak Gomułkę ciągle niestabilna sytuacja polityczna w Europie, gdzie zgromadzony został największy arsenał nowoczesnej bro­ni współczesnego świata. W grudniu 1963 r. z okazji oddania do eksploa­tacji polskiego odcinka rurociągu „Przyjaźń" Gomułka przedstawił w Płocku swój pięciopunktowy program odprężenia w Europie, znany jako „plan Gomułki". Polska propozyja stworzenia strefy bezatomowej w Europie Środkowej, powiedział I sekretarz, mimo powitania jej ze zrozu­mieniem przez wiele kół na Zachodzie nie doczekała się niestety poważ­nych negocjacji ze strony rządów zachodnich państw. Gomułka, zdając sobie sprawę tak z wagi zagadnienia, jak i długotrwałości procesu odprę­żenia, przedstawił środki, jakie umożliwiają zahamowanie wyścigu zbrojeń i podjęcie pierwszych kroków rozbrojeniowych. Zaproponował 1. zamrożenie zbrojeń jądrowych w środkowej Europie i rozważanie możliwości ograniczenia zbrojeń konwencjonalnych, 2. zawarcie paktu o nieagresji między NATO a Układem Warszawskim, 3. podjęcie roz­mów w sprawie powszechnego i całkowitego rozbrojenia, 4. rozszerze­nie sfer bezpieczeństwa w innych rejonach świata, 5. usunięcie wszel­kich barier dyskryminacyjnych w rozwoju handlu zagranicznego.

Propozycje Gomułki odbiły się szerokim echem w świecie, stając się jednym z podstawowych dokumentów ONZ, zwanych „planem Gomuł-

121

mowy, negocjacje ciągnęły się latami. Do dziś jeszcze wiele spraw z „pla­nu Gomułki" stanowi temat wciąż żywy i aktualny.

W kwietniu 1967 r. zebrała się Karłowych Warach pierwsza po woj­nie narada partii komunistycznych i robotniczych Europy, która odegra­ła decydującą rolę w urzeczywistnieniu idei Konferecji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie (KBWE). Gomułka w wygłoszonym na tym fo­rum przemówieniu (27 kwietnia) przypomniał raz jeszcze, że „central­nym problemem doby obecnej, zarówno w Europie, jak i na całym świe­cie, jest sprawa wojny i pokoju". Zastanawiając się nad tym, co należy uczynić, aby złagodzić napięcia w Europie Gomułka zgłosił dwie propo­zycje: 1. zawarcia przez wszystkie państwa Europy układu o wyrzecze­niu się stosowania siły lub groźby jej użycia oraz ingerencji w sprawy wewnętrzne, 2. zwołania konferencji wszystkich państw europejskich dla omówienia spraw bezpieczeństwa i pokojowych stosunków w Euro­pie. Sześć lat później odbyła się w Helsinkach Konferencja Bezpieczeń­stwa i Współpracy w Europie. Gomułce nie dane jednak było złożenie podpisu pod Aktem Końcowym KBWE.

Z początkiem lat sześćdziesiątych, jak wspomniałem, pojawiły się pierwsze oznaki zagrożenia jedności obozu socjalistycznego. Gomułka zdawał sobie sprawę, do jakich komplikacji w międzynarodowym ruchu komunistycznym mogą doprowadzić rozbieżności między największymi państwami obozu socjalistycznego, między ZSRR a ChRL. Toteż w la­tach, kiedy ten niepokojący spór począł się rozwijać, Gomułka czynił wszystko, co leżało w jego mocy, aby doprowadzić do jego złagodzenia, a następnie likwidacji.

Narada partii komunistycznych i robotniczych w Moskwie w listopa­dzie 1957 r., udział w niej Mao Zedonga (Mao Tse-tunga), a także wspól­nie wniesiony przez KPZR i KPCh projekt deklaracji pozwalały Gomuł­ce żywić nadzieję, że wynikłe nieporozumienia mogą mieć charakter przejściowy. Takie wrażenie odniosłem po wysłuchaniu relacji Gomułki na spotkaniu w KC z centralnym aktywem partyjnym. Takie również przeświadczenie można było mieć, śledząc przebieg VIII Zjazdu KPCh (wrzesień 1956 r.), na którym poddano ostrej krytyce woluntaryzm w gospodarce, chęć zbudowania socjalizmu, jak to nazwał Liu Shaoąi (Liu Szao-tsi), „w ciągu jednego pięknego dnia". Przyjęta wkrótce po VIII Zjeździe linia „trzech czerwonych sztandarów" doprowadziła do rozpo­częcia wiosną 1959 r. „kampanii walki z prawicowymi oportunistami", ofiarą której padło wielu działaczy, m.in. minister obrony narodowej marszałek Peng Dehuai (Peng Teh-huaj), który odważył się na publiczną krytykę linii Mao Zedonga (Mao Tse-tunga), zwłaszcza w dziedzinie go­spodarczej. Wyraźnie zaskoczyło to Gomułkę. Wiele lat potem Gomułka powiedział mi, że Peng Dehuai (Peng Tech-huaj) (gościł w 1959 r. w Pol­sce) przypadł mu do gustu, gdyż był działaczem wszechstronnie uzdol­nionym, odważnym i zdecydowanym. W końcu 1959 r. w polityce KPCh dał się zauważyć dyskretny odwrót od polityki „trzech czerwonych sztandarów", o czym świadczyła wprowadzona „metoda pięciu zadań", stymulujących rozwój gospodarki narodowej. Wkrótce jednak pojawiły

122

spór chińsko-indyjski o granicę w Himalajach oraz wizytę Chruszczowa w Stanach Zjednoczonych i tzw. „duch Camp David". Dziś z pewną dozą prawdopodobieństwa można zauważyć, że w kierownictwie KPCh to­czyła się walka o kierunek rozwoju między reprezentantami linii prag­matycznej i realistami a zwolennikami linii ultrarewolucyjnej.

W czerwcu 1960 r. z okazji III Zjazdu Rumuńskiej Partii Robotniczej odbyło się spotkanie przedstawicieli partii komunistycznych i robotni­czych uczestniczących w zjeździe, na którym omawiane były międzyna­rodowe aspekty stanowiska zajmowanego przez KPCh. Gomułka, który przewodniczył delegacji PZPR, na VI Plenum KC PZPR we wrześniu 1960 r. zauważył w swoim sprawozdaniu, że kierownictwo KPCh inaczej interpretuje dokumenty przyjęte na międzynarodowej naradzie partii komunistycznych i robotniczych z 1957 r. niż wszystkie inne partie. Przywódca PZPR wyraził pogląd, że państwa socjalistyczne w polityce zagranicznej powinny reprezentować jedną, wspólnie uzgodnioną linię działania. I dlatego wyraził zadowolenie, że w imię utrzymania jedności delegacja KPCh podpisała wspólną deklarację spotkania bukareszteń­skiego. VI Plenum KC PZPR zaakceptowało stanowisko zajęte przez de­legację PZPR w Bukareszcie i skierowało list do KC KPCh. W końcowym słowie, zamykając obrady VI Plenum KC, Gomułka raz jeszcze powrócił do sporu, jaki zaistniał na spotkaniu bukareszteńskim, wyrażając na­dzieję, że będzie on rozwiązany zgodnie z deklaracją przyjętą na spotka­niu międzynarodowym w 1957 r.

Nad przygotowaniem dokumentów na drugą moskiewską naradę pracowała 26-osobowa komisja wyłoniona w Bukareszcie, w której PZPR reprezentował Zenon Kliszko. Wiele razy rozmawiałem z Kliszką na temat pracy tej komisji. Mimo wysiłków komisja nie usunęła wszyst­kich rozbieżności, jakie zarysowały się już podczas rozmów w Bukaresz­cie.

Sprawozdanie z przebiegu narady moskiewskiej z listopada 1960 r. przedstawił Gomułka w styczniu 1961 r. na VII Plenum KC. W wystąpie­niach Chruszczowa i Deng Xiaopinga (Teng Siao-pinga) zarysowane zo­stały dwie odmienne interpretacje deklaracji moskiewskiej z poprzed­niej narady. KPCh, jak zauważył Gomułka, wkładała odmienną treść w idee powszechnego rozbrojenia. Świat bez broni i bez armii - według przywódców chińskich — może być tylko światem bez państwa. A zatem trzeba organizować masy do walki o rewolucję socjalistyczną, a dopiero po jej zwycięstwie może jawić się świat bez broni. Zdaniem KPCh, trzeba się orientować na dwie możliwości - na wojnę i na współistnienie. Stąd negatywny stosunek KPCh do propagandy przedstawiającej potworność wojny jądrowej, gdyż strach przed wojną rozbraja masy. Wychodząc z takich założeń przedstawiciele KPCh krytycznie odnosili się do niektó­rych aspektów radzieckiej polityki zagranicznej, jak np. wspomnianej wizyty Chruszczowa w Stanach Zjednoczonych czy zachowania neutral­ności w sporze chińsko-indyjskim o linię graniczną w Himalajach. KPCh kwestionowała także możliwość pokojowego przejścia od kapitalizmu do socjalizmu, gdyż dopatrywała się w tym rezygnacji z walki rewolucyj

123

^o. v^i oi.wicj.uz.u, ze oparte ono zostafo na taiszywe] ocenie układu sil w świecie. Ubolewał także, że przedstawiciele KPCh dali świadectwo, iż nie wierzą w pokojowe przejście do socjalizmu.

W oświadczeniu złożonym przez Gomułkę w czasie narady moskiew­skiej PZPR domagała się uznania za niedopuszczalne prowadzenie dzia­łalności frakcyjnej w międzynarodowym ruchu komunistycznym, repre­zentowanie odrębnego stanowiska w organizacjach międzynarodowych, publiczną krytykę drugiego państwa socjalistycznego. PZPR wypowia­dała się za rozwiązaniem rozbieżności drogą narad, rozmów i spotkań. Delegacja polska w toku dwustronnych rozmów z delegacją chińską, kierując się zasadami wyrażonymi w oświadczeniu, starała się doprowa­dzić do usunięcia lub złagodzenia rozbieżności; podobne wysiłki podej­mowała w ramach komisji redakcyjnej pracującej nad projektem dekla­racji. Przedstawiciele KPCh zażądali skreślenia poprawki, przedstawio­nej przez delegację PZPR i KPZR, o roli i znaczeniu XX i XXII Zjazdów KPZR, przeciwni byli wysuwaniu sprawy kultu jednostki, domagali się skreślenia sformułowań potępiających frakcyjną działalność w ruchu robotniczym. Z drugiej zaś strony przedstawiciele KPCh obstawali przy konieczności uwzględnienia ich poprawki, iż uchwała większości nie obowiązuje partii reprezentujących odmienne stanowisko, a także utrzymania formuły „z ZSRR na czele", mimo że delegacja KPZR wnio­sła o zaniechania jej stosowania.

Delegacja PZPR - stwierdził na VII Plenum I sekretarz - nie podzieli­ła słuszności wnoszonych przez KPCh poprawek do projektu deklaracji. Gomułka przypomniał, że Mao Zedong (Mao Tse-tung) na poprzednim moskiewskim spotkaniu podkreślał wielką rolę XX Zjazdu KPZR, co Liu Shaoąi (Liu Szao-tsi) na obecnej naradzie odwołał, przyznając, że KPCh popełniła błąd godząc się na sformułowania podkreślające rolę XX Zjazdu KPZR w deklaracji z 1957 r. Największe niebezpieczeństwo widział Gomułka w niechęci do potępienia działalności frakcyjnej, co według niego oznaczało przyznanie się do zamiaru jej prowadzenia. Sta­nowisko, aby uchwała większości nie obowiązywała mniejszości, Go­mułka nazwał żądaniem prawa veta dla mniejszości, a próbę utrzymania centrum międzynarodowego ruchu komunistycznego przez stosowanie formuły „na czele" dogmatyzmem i sekciarstwem, ciągnącym ruch ko­munistyczny na stare pożycie.

~n i • • .••. ł/j

Rozbieżności, jakie ujawniły się na moskiewskiej naradzie w listopa­dzie 1960 r., podkreślił w swojej racji Gomułka, dotyczyły strategii i tak­tyki światowego ruchu komunistycznego. W warunkach walki dwóch systemów sprawa jedności .obozu socjalistycznego jest nakazem. Polity­ka zagraniczna państw obozu socjalistycznego, oświadczył I sekretarz, musi mieć na względzie całość interesów obozu socjalistycznego. W poli­tyce zagranicznej obowiązuje konieczność ścisłej koordynacji działań. Na zakończenie I sekretarz stwierdził, iż otwarta i szczera dyskusja na naradzie i w rozmowach dwustronnych doprowadziła do zmiany stano­wiska KPCh w wielu spornych sprawach i uzgodnienia jednolitego tek­stu deklaracji. Nadzieją na przełamanie impasu napawało końcowe

124

bratersmcn stosunKacn mięazy un±ti_i a z,s>±t±t. iNaazieja ta, muszę aoaac w tym miejscu, okazała się płonna z uwagi na narastające rozbieżności między ZSRR a Albanią, przeniesione zresztą wkrótce przez Albanię na stosunki między nią a państwami Układu Warszawskiego.

Przywódcy albańscy w swoich wystąpieniach reprezentowali od­mienną linię polityczną od zawartej w deklaracjach moskiewskich z 1957 r. i 1960 r. Premier Mehmeta Sheku na XV Sesji ONZ wystąpił z krytyką stanowiska polskiego i rumuńskiego. Odrębne również stanowi­sko zajęła Albania w kwestii niemieckiej. Wszelkie próby omówienia dwustronnie z KPZR powstałych rozbieżności APP odrzucała. W takiej sytuacji APP nie została zaproszona na XXII Zjazd KPZR, a w referacie Chruszczowa sprawa rozbieżności została przedstawiona zjazdowi. Przedstawiciel KPCh Zhou Enlai (Czou En-laj), przemawiając na tym zjeździe, uznał, że publiczne potępienie nie sprzyja usuwaniu rozbieżno­ści ani zespoleniu, martwi przyjaciół, a cieszy wrogów.

Na IX Plenum KC PZPR (listopad 1961 r.) Gomułka w swoim spra­wozdaniu z przebiegu XXII Zjazdu KPZR przedstawił pogląd na rozwój sytuacji w międzynarodowym ruchu robotniczym. Polityka uprawiana przez kierownictwo APP jest sprzeczna ze zdrowym rozsądkiem — po­wiedział I sekretarz. - Przemówienia Hodży nie dają podstaw do żadnej dyskusji. Gomułka nie podzielił przeto stanowiska Zhou Enlaia (Czou En-laja), że sprawy nie należało publicznie podnosić. Ostrzegał zarazem członków KC, aby nie utożsamiali stanowiska KPCh ze stanowiskiem APP. Swoje rozważania Gomułka zakończył optymistycznie. Mądrość kierownictwa KPCh, powiedział, polega na tym, że umie się ono wyco­fać.

Jesienią 1962 r. kryzys kubański i zatarg chińsko-indyjski w rejonie granicznym spowodowały wzrost napięcia już nie tylko między KPCh a KPZR, ale także między KPCh a pozostałymi partiami komunistyczny­mi. Od grudnia 1962 r. do marca 1963 r. w prasie chińskiej ukazało się wiele publikacji polemizujących nie tylko ze stanowiskiem Chruszczo­wa, ale także z Togliattim i Thorezem. Na tradycyjnym spotkaniu nowo­rocznym z I sekretarzami KW (30 grudnia 1962 r.) Gomułka nie ukrywał zaniepokojenia rozwojem sytuacji w ruchu komunistycznym. Są to w gruncie rzeczy, powiedział wtedy, rozbieżności ideologiczne, na których żeruje wróg. Chińczycy — stwierdził Gomułka - inaczej patrzą na wiele spraw. Być może dlatego, że to wielki naród, z odmienną tradycją i kultu­rą.

Po wymianie listów między KPZR a KPCh w lutym i w marcu 1963 r. doszło w lipcu do dwustronnego spotkania w Moskwie. Nad przebiegiem spotkania zaciążył jednak fakt opublikowania przez KC KPCh 17 czerw­ca 1963 r. (w formie listu do KC KPZR) propozycji dotyczących general­nej linii międzynarodowego ruchu komunistycznego. Stanowiły one za­przeczenie treści dotychczasowych deklaracji międzynarodowego ruchu komunistycznego z 1957 r. i 1960 r. List otwarty KC KPZR do organizacji partyjnych i do wszystkich komunistów w ZSRR, opublikowany 14 lipca

125

warzyszy chińskich „od światowego ruchu komunistycznego."

W okresie zaostrzających się rozbieżności — głównie między KPCh a KPZR — Gomułka starał się wpływać na ich złagodzenie. Wiele lat potem, wracając do tego okresu, Gomułka w jednej z późniejszych rozmów po­wie: „Starałem się zawsze działać na rzecz zmniejszenia napięcia". Są­dzić można, że KPCh dostrzegała gesty Gomułki, o czym może świadczyć moja rozmowa - byłem wówczas I sekretarzem KW PZPR w Gdańsku -z ambasadorem ChRL (5 września 1964 r.), w której ambasador zauwa­żył, że PZPR może odegrać poważną rolę w złagodzeniu sporu. Niestety, rozwój sytuacji potoczył się w kierunku, którego Gomułka najbardziej się obawiał.

W październiku 1964 r. nastąpiła zmiana na stanowisku I sekretarza KPZR, miejsce Chruszczowa zajął Breżniew. Wkrótce potem (24 paź­dziernika) odbyło się w Białowieży spotkanie Gomułki z nowym przy­wódcą radzieckim, na którym wśród wielu spraw poruszana była także sprawa chińska. Gomułka relacjonował przebieg i wyniki rozmów biało­wieskich na spotkaniu z I sekretarzami KW (27 października 1964 r.). Nie ukrywaliśmy nigdy, powiedział Breżniewowi, mówiliśmy o tym pod­czas wielokrotnych rozmów z Chruszczowem, że rozłam w ruchu komu­nistycznym zaistniał. Nasze stanowisko, relacjonował swoją wypo­wiedź, zostało wyrażone w liście do KC PZPR z lipca 1964 r. (wstępnie konsultowanym z Chruszczowem, Ulbrichtem i Nowotnym podczas ich obecności na uroczystościach 20-lecia PRL w Warszawie). Breżniew od­powiedział, iż KPZR podziela opinię zawartą w tym liście. Polityka współistnienia, kontynuował Gomułka, nie może być ustępstwem wobec obozu imperialistycznego, gdyż nie wiadomo, dokąd taka polityka może doprowadzić. Bez uzyskania jedności obozu socjalistycznego, podkre­ślił, trudno coś osiągnąć na tej drodze. Breżniew oświadczył Gomułce, że KPZR gotowa jest uczynić wszystko, aby doprowadzić do likwidacji róż­nic w ruchu komunistycznym. KPCh zaniechała prowadzenia kampanii antyradzieckiej, KPZR również wydała zalecenia zaprzestania wszel­kich polemik.

Z górą miesiąc później (21 listopada 1964 r.) na II Plenum KC Gomuł­ka znów powrócił do sytuacji w międzynarodowym ruchu komunistycz­nym. Przypominał stanowisko KC PZPR wyrażone w liście do KC KPZR z lipca 1964 r. Opowiadaliśmy się wówczas - powiedział - za możliwoś­cią wzajemnego zbliżenia. Relacjonując przebieg spotkań przedstawi­cieli partii komunistycznych i robotniczych krajów socjalistycznych, do jakich doszło w Moskwie z inicjatywy KPCh, Gomułka stwierdził, iż, niestety, nie przyniosły one pozytywnego rezultatu. Mówiąc o rozmo­wach delegacji PZPR z przedstawicielami KPCh, I sekretarz skonstato­wał: Niestety, nie dały one żadnego rezultatu. Delegacja KPCh była przeciwna nie tylko przerwaniu polemiki, ale nawet złagodzenia jej for­my i tonu. Przeciwni byli jakiejkolwiek naradzie. Po moskiewskich roz­mowach znów podjęta została polemika, chociaż można zauważyć, dodał Gomułka, że pozostawia ona otwarte furtki.

126

Największa po KPCh w tym regionie świata Komunistyczna Partia Indo­nezji, pozostająca zresztą pod ideologicznymi i politycznymi wpływami KPCh, została rozbita, ponosząc ogromne straty. Komunistyczna Partia Indii w rezultacie granicznego konfliktu chińsko-indyjskiego podzielo­na i w części ogarnięta ideami nacjonalistycznymi. Wietnam stał się poli­gonem amerykańskiej agresji, a wietnamscy komuniści znaleźli się mię­dzy „młotem a kowadłem". W końcu 1965 r. rozpoczęła się „rewolucja kulturalna" w Chinach. Gomułka na V Plenum KC (grudzień 1965 r.) tak oto widział sytuację: Demokratyczna Republika Wietnamu znajduje się w niebezpieczeństwie. Bez pomocy ChRL armia wietnamska znala­złaby się w niezwykle ciężkiej sytuacji. A zatem, wnioskował Gomułka, klucz wietnamski znajduje się w chińskich rękach. Ponieważ KPCh odrzuciła propozycję KPZR dotyczącą trójstronnego spotkania (KPZR, KPCh i WPP), Gomułka poinformował członków KC, iż zamierza wystą­pić z inicjatywą skierowania do KPCh listów od partii komunistycznych i robotniczych państw Układu Warszawskiego w sprawie skoordynowa­nia pomocy dla DRW, znajdującej się w niebezpieczeństwie.

Niezależnie od ostrości sporu z KPCh, Gomułka uważał, że ChRL jest państwem socjalistycznym, a KPCh zawsze pozostanie częścią ruchu ko­munistycznego. Rozbicie ruchu komunistycznego, podkreślił Gomułka, nie zależy wyłącznie od KPCh, jest również sprawa innych partii.

28 grudnia 1965 r. KC PZPR skierował list do KC KPCh, w którym za­warta była propozyja podjęcia przez wszystkie państwa obozu socjali­stycznego wspólnych przesięwzięć w dziedzinie udzielenia pomocy wal­czącej DRW. W liście zwrócono uwagę, że Amerykanie będą rozszerzać zakres swoich działań także wobec ościennych państw, stosować różne formy działania (bombardowanie, blokada), w związku z tym wydarze­nia w Wietnamie nie mają już charakteru wyłącznie regionalnego. Obóz socjalistyczny, stwierdzono jednocześnie, może zapewnić realną pomoc DRW tylko w warunkach swojej jedności. Jej brak jest i będzie wykorzy­stywany przez Stany Zjednoczone. KC PZPR proponował zwołanie na­rady państw socjalistycznych w celu zjednoczenia wysiłków w dziele po­mocy walczącemu Wietnamowi oraz wydanie manifestu do narodów świata.

Wszystkie partie państw Układu Warszawskiego, z wyjątkiem Ru­muńskiej Partii Komunistycznej, odpowiedziały pozytywnie na to wez­wanie KC PZPR. Partia rumuńska w liście do PZPR z 26 stycznia 1966 r. wysunęła propozycję bezpośrednich konsultacji z rządem DRW co do sposobu i zakresu pomocy każdego kraju socjalistycznego, a list KC PZPR potraktowała jako sprawę dotyczącą wyłącznie PZPR i KPCh. Partia Pracujących Korei uznała (3 lutego 1966 r.) inicjatywę PZPR za słuszną, jednak w warunkach istniejących rozbieżności trudną do uz­godnienia, toteż była za tym, aby podejmować praktyczne działania nie czekając na naradę, zaś rozbieżności przezwyciężać w praktycznej dzia­łalności. Decydującym dla inicjatywy Gomułki było stanowisko chińs­kie. KC KPCh wyraził je w liście do KC PZPR 7 lutego 1966 r. Zawarte w nim były zastrzeżenia, zarzuty i warunki. Była to ostatnia próba dialo-

127

uniemożliwiała jakiekolwiek kontakty.

W 1968 r. w sposób zaskakujący rozwijać się zaczęła sytuacja w Cze­chosłowacji. Długoletni przywódca KPCz, a jednocześnie prezydent państwa Antoni Nowotny został w styczniu 1968 r. zastąpiony na stano­wisku I sekretarza KC KPCz przez bliżej nie znanego w międzynarodo­wym ruchu komunistycznym Aleksandra Dubczeka. Początkowo nic nie wskazywało, że sytuacja w KPCz może rozwinąć się w niepożądanym dla interesu obozu państw socjalistycznych kierunku. W kierownictwie PZPR przyjęto tę zmianę jako zjawisko normalne.

Gomułka w rozmowie przed moim wyjazdem do Moskwy (22 stycznia 1968 r.) pozytywnie mówił o zmianach w kierownictwie KPCz, choć wy­rażał obawy przed tendencjami rozszerzania stosunków CSRS z Zacho­dem, zastanawiając się, czy Dubczek oprze się temu naciskowi. Poinfor­mował mnie także, że Dubczek zwrócił się do niego z prośbą o spotkanie, na co wyraził zgodę. Ustalono nawet termin: pierwsza połowa lutego. Mówiąc o zbliżającej się rocznicy XX-lecia zwycięstwa władzy ludowej w Czechosłowacji Gomułka wyraził pogląd, że powinny się udać do Pra­gi delegacje na czele z I sekretarzami KC. Dodał, iż sprawę tę będzie jesz­cze konsultował z kierownictwem KPZR.

Spotkanie Gomułki z nowym I sekretarzem KC KPCz odbyło się w pierwszych dniach lutego. Gomułka słuchał, zadawał pytania, sondował opinie nowego przywódcy KPCz. Pytał o przyczyny odejścia Nowotnego, lecz odpowiedzi Dubczeka nie były przekonywające. Dubczek obarczał Nowotnego odpowiedzialnością za zahamowanie procesu rehabilitacji w latach 1956-1957, a także za nieprzestrzeganie zasad kolegialności. Gomułka radził młodszemu koledze, aby nie ulegał pochlebcom i rozpo­czynał działalność od umocnienia partii, od odbudowy więzi z klasą ro­botniczą. Ostrzegał przed możliwością „drugiego etapu" (analogia do wydarzeń wPolscewlatach!956-1957).

W kierownictwie KPZR również panowało zadowolenie ze stycznio­wej wizyty Dubczeka w Moskwie, choć niepokojono się nieco brakiem jedności w kierownictwie KPCz. Dubczek opowiedział się za konieczno­ścią umacniania roli RWPG i rozwoju stosunków bilateralnych z pań­stwami RWPG; za przestrzeganiem ustaleń przyjętych przez państwa Układu Warszawskiego w kwestii niemieckiej.

W marcu 1968 r. zaczęły napływać z Czechosłowacji niepokojące wie­ści. W prasie i telewizji rozpoczęła się dyskusja, czego - jak wspomnia­łem - obawiał się Gomułka, o potrzebie rozszerzenia wymiany handlo­wej z Zachodem, kosztem zmniejszenia jej z krajami socjalistycznymi. Kierownictwo KPCz zaczęło tracić kontrolę nad rozwojem sytuacji, któ­ra wyraźnie ewoluowała w kierunku przewrotu kontrrewolucyjnego. W drugiej połowie marca doszło do spotkania przywódców partii państw Układu Warszawskiego w Dreźnie. Wszyscy przywódcy tam zebrani wy­razili zaniepokojenie tym, co dzieje się w Czechosłowacji. Wskazywali, że rozwój wydarzeń coraz bardziej nabiera kontrrewolucyjnego charak­teru. Gomułka zwrócił także uwagę na groźbę niemieckiego niebezpie­czeństwa. Wniosek końcowy narady był jednoznaczny: jeśli ten groźny

128

stanie zahamowany, państwa Układu Warszawskiego uczynią wszystko, aby nie dopuścić do przewrotu kontrrewolucyjnego w Czechosłowacji.

Wkrótce po rozmowach w Dreźnie zebrało się plenarne posiedzenie KC KPCz. Dubczek rzetelnie przedstawił przebieg rozmów drezdeńs-kich, lecz zmiany kadrowe, jakie zostały dokonane na tym plenum KC, poszły w odwrotnym kierunku. Wejście Józefa Smrkowskiego do Prezy­dium KC KPCz, odejście z kierownictwa wielu znanych działaczy wywo­łać musiało dalsze zaniepokojenie. Narastał krytycyzm wobec postawy Dubczeka, którego wypowiedzi zaczęto uważać za wykrętne i nieszcze­re. Mówiono o tym głośno wśród członków korpusu dyplomatycznego państw socjalistycznych w Moskwie. Gomułka dość szybko stracił do niego zaufanie, uznając go za działacza niedojrzałego, podatnego na wpływy otoczenia, bez własnego zdania, chwiejnego i niezdecydowane­go. W jednej z rozmów z Gomułka Dubczek przedstawił długą listę błę­dów Nowotnego. Gomułka zareagował ostro i szczerze. Powiedział: Nie mam powodów, by żałować odejścia Nowotnego, lecz popełnił on w cią­gu dziesięciu lat mniej błędów niż Wy w ciągu trzech miesięcy.

Po kwietniowym plenum KC KPCz w sytuacji wewnętrznej Czecho­słowacji pojawiły się elementy anarchii. Władze centralne nie miały już większego wpływu na bieg wypadków. I tak oto delegacja Akademii Nauk badała w Monachium możliwości stosunków z RFN, pojawiły się bowiem głosy o gotowości nawiązania stosunków dyplomatycznych z Bonn pod warunkiem uznania układu monachijskiego za niebyły. Przez otwartą granicę z RFN zaczęli przenikać agenci i dywersanci. W tym cza­sie Gomułka zwracał uwagę na wzrost agresywności imperializmu nie­mieckiego w przemówieniu na spotkaniu z aktywem stolicy 19 marca 1968 r., a przede wszystkim w Budapeszcie, gdzie przebywał z okazji podpisania układu o przyjaźni i wzajemnej pomocy (16 maja 1968 r.). Płynące ze wszystkich stron słowa przestrogi jakby nie docierały do Pra­gi-

Wydarzenia w Czechosłowacji biegły już własnym torem. Na akade­mii ku czci 150 rocznicy urodzin Karola Marksa sekretarz KC KPCz Ci-sarz wygłosił referat, który był zaprzeczeniem marksizmu. Wicepremier Szik natomiast uzasadnił konieczność dopuszczenia obcego kapitału do tworzenia przedsiębiorstw w kraju i zaciągania kredytów na Zachodzie, aby podnieść płace. Przeciwko wielu czołowym działaczom KPCz rozpę­tana została kampania prasowa. Padały oskarżenia o dogmatyzm, sabo­towanie postępu demokratyzacji. Równolegle podjęto kroki zmierzające do rehabilitacji polityków burżuazyjnych z Tomaszem Masarykiem i Ed­wardem Beneszem na czele. Różni ludzie, którzy wypłynęli na fali zmian, zaczęli udzielać prasie zachodniej nieodpowiedzialnych wywiadów. Krytykowano poprzednie kierownictwo za zerwanie stosunków dyplo­matycznych z Izraelem, w prasie pojawiły się artykuły antyradzieckie i antypolskie. (W tej sytuacji rząd polski poczuł się zmuszony zwrócić uwagę rządowi czechosłowackiemu na pojawiające się antypolskie wy­pady w środkach masowego przekazu).

129


Zaczęły powstawać też pierwsze kontrrewolucyjne organizacje. Ivan

S-Gomułka...

zowanycn .Bezpartyjnych, nie ukrywając, że ma zamiar przekształcić go w partię polityczną. Generał Yaclaw Półeczek, były ambasador, założył Klub 231 (od artykułu Kodeksu Karnego), w którym skupić chciał wszystkich skazanych za przestępstwa polityczne przeciwko ustrojowi. Doszło nawet do antypaństwowych demonstracji 3 maja zorganizowa­nych przez Kluby. Gwałtownie rosnąć zaczęły szeregi innych partii poli­tycznych, takich jak Czechosłowacka Partia Socjalistyczna, Czechosło­wacka Partia Ludowa, Słowacka Partia Ludowa, Partia Wolności Sło­wacji, które w dotychczasowej geografii politycznej Czechosłowacji nie odgrywały większej roli. Zrozumiałe, że zajęły one wobec KPCz opozy­cyjne stanowisko. Rozpadł się Czechosłowacki Związek Młodzieży, po­wstały liczne nowe związki młodzieżowe jak: Zrzeszenie Młodzieży Soc­jalistycznej, Związek Młodzieży Robotniczej, Związek Studentów Czech i Moraw, organizacja Studentów Słowackich. Podjęto próby reaktywo­wania przedwojennych organizacji Junaka i Sokoła. Wpływy na mło­dzież zdobywać zaczęła grupa rewizjonistów z Ivanem Svitakiem, E. Goldstuckerem, Jifi Pelikanem, Janem Prochazką na czele. Zespół or­ganu KC „Rudego Prava" wystąpił przeciwko swemu redaktorowi na­czelnemu Szwestce, podjął akcje, wbrew opinii Prezydium KC KPCz, na rzecz zwołania nadzwyczajnego zjazdu partii. Czołową rolę w „rozra­chunku z przeszłością" odgrywać zaczęli dziennikarze ogarnięci rewiz-jonizmem. Opublikowali nawet listę 32 członków KC KPCz którzy, ich zdaniem, powinni zostać usunięci z KC. Okazało się również, że wiele ważnych resortów państwowych znalazło się w rękach osób co najmniej sympatyzujących z rewizjonizmem. Dotyczyło to szczególnie ministra spraw wewnętrznych Pavla, który nie tylko dopuścił się karygodnego za­niedbania elementarnych zasad bezpieczeństwa państwa, ale także poz­wolił na bezkarne rozpętanie nagonki na aparat bezpieczeństwa, tole­rancyjnie odnosił się jednocześnie do gwałtów wobec członków partii, zezwolił na swobodne poruszanie się agentury zagranicznej po całym te­rytorium kraju.

Zaniepokojenie w krajach socjalistycznych, zwłaszcza ościennych, rosło z każdym dniem, tym bardziej że wszystkie uwagi, rady i przestro­gi, jakie płynęły ze stolic państw Układu Warszawskiego do Pragi, były przez Dubczeka i jego otoczenie wyraźnie bagatelizowane. Gomułka miał sprecyzowaną ocenę sytuacji. Dzielił się nią w rozmowach ze mną jako ambasadorem PRL w Moskwie. Uważał, że siły prawicowe przygo­towują w Czechosłowacji zamach na ustrój socjalistyczny, a Dubczek temu nie przeciwdziała. Za „główną sprężynę" poczynań rewizjonisty­cznych kierownictwa KPCz Gomułka uznał Frantiska Kriegela, nazy­wając go wprost „światowym włóczęgą". Zwracał też uwagę, że istnieją w Czechosłowacji ośrodki kierujące działalnością antysocjalistyczną.

W sytuacji niezwykłego napięcia zwołane zostało w końcu maja 1968 r. kolejne plenarne posiedzenie KC KPCz. Bacznie obserwowałem jego przebieg na podstawie wszelkich dostępnych mi źródeł, nie wyłączając opinii mojego kolegi, ambasadora CSRS w Moskwie. Dubczek w swoim referacie nie ukrywał zaniepokojenia rozwojem sytuacji, ale zbytnio się

130

partii ze strony rewizjonizmu, jak dogmatyzmu i sekciarstwa. Przychylił się jednak do poglądów sił rewizjonistycznych i zgłosił postulat zwołania nadzwyczajnego zjazdu. Dramatyczne przemówienie Yasila Bilaka o rozkładzie partii, rozbijaniu aparatu partyjnego i służby bezpieczeńst­wa, o bezkarności wobec wrogów rewolucji nie odniosło niestety skutku. Dubczek nie zaprzeczył wprawdzie narastaniu sił antysocjalistycznych, a Czernik kształtowaniu się niebezpiecznej opozycji, ale Kriegel zbaga­telizował to wszystko stwierdzeniem, że sytuacja jest dobra. Szimon (se­kretarz praskiej organizacji) stwierdził, że nie zauważył narastania sił antysocjalistycznych. Plenum zakończyło się w zasadzie sukcesem sił re­wizjonistycznych, choć doprowadziło do wyraźnej polaryzacji w kie­rownictwie KPCz. Nie ulegało już najmniejszej wątpliwości, że grupa: Smrkowski, Kriegel, Cisarz, Szik i uległy im Dubczek dąży poprzez prze­prowadzenie nadzwyczajnego zjazdu do usunięcia niewygodnych im działaczy i przechwycenia władzy w swoje ręce.

Zaniepokojenie Gomułki rozwojem sytuacji w Czechosłowacji, a mo­głem to obserwować na podstawie rozmów z nim, rosło z każdy dniem. Widział z całą ostrością, jak w sąsiednim kraju dokonuje się odwrót od socjalizmu. Coraz bardziej zdawał sobie sprawę, że w warunkach rozsze­rzającej się anarchii i rozkładu, w tym także w organach porządku publi­cznego, a nawet w siłach zbrojnych, własnymi siłami KPCz nie będzie w stanie opanować sytuacji. Jego poglądy podzielał także Janosz Kadar. Obaj wiedzieli z doświadczenia, do jakich spustoszeń może doprowadzić nieograniczona kontrrewolucja. W kierownictwie KPCz widoczna była już wyraźnie polaryzacja sił, ale lewica była niezdecydowana. Wahała się zerwać z prawicą, odciąć się od niej i wezwać bratnie kraje do udzie­lenia pomocy.

W początkach lipca 1968 r. KC PZPR skierował list do KC KPCz z wyrazami zaniepokojenia. W liście zawarta była propozycja spotkania przywódców partii państw Układu Warszawskiego dla omówienia środ­ków przeciwstawienia się kontrrewolucji w Czechosłowacji. Prezydium KPCz odmówiło udziału w spotkaniu warszawskim. Przywódcy pięciu państw Układu Warszawskiego skierowali (lipiec 1968 r.) wspólny list do KC KPCz, w którym, oprócz wyrazów niepokoju, stwierdzili, że roz­wój sytuacji w Czechosłowacji godzi w interesy wspólnoty socjalistycz­nej, że sprawa socjalistycznej Czechosłowacji jest sprawą wszystkich partii państw Układu Warszawskiego. Wydarzenia, oświadczyli przy­wódcy pięciu partii, poszły innym torem, niż zapowiadało to kierownic­two KPCz. Partia nie stawiła oporu. Atakowana jest polityka zagranicz­na, żąda się rewizji polityki wobec RFN. Kontrrewolucja znajduje się w ofensywie, zaś ze strony KPCz nie ma żadnego przeciwdziałania. Narody naszych krajów, stwierdzono w liście, nigdy nie wybaczyłyby nam bez­czynności, obojętności i beztroski.

Na XII Plenum KC, które obradowało tuż po warszawskim spotka­niu, Gomułka powiedział: „Żyjemy w sytuacji wielkiej dywersji impe­rializmu przeciwko krajom socjalistycznym, gdy w ruchu komunistycz­nym występują różne odśrodkowe tendencje, w sytuacji kiedy rewizjo-

131

Czechosłowacji.

29 lipca rozpoczęły się dwustronne rozmowy KPZR-KPCz, a tuż po ich zakończeniu miało nastąpić wielostronne spotkanie przedstawicieli partii państw Układu Warszawskiego. Rozmowy toczyły się w Czarnej, na pograniczu czechosłowacko-radzieckim, po stronie czechosłowac­kiej, jako że Prezydium KC KPCz przyjęło uchwałę zakazującą udawać się członkom kierownictwa KPCz za granicę. Pierwszy dzień rozmów stał pod groźbą ich zerwania przez stronę czechosłowacką. Dubczek oświadczył bowiem, że pragnie możliwie szybko zakończyć rozmowy i dlatego Prezydium KPCz upoważniło tylko jego i Czernika do przedsta­wienia sytuacji. Dubczek i Czernik nie godzili się początkowo, aby wy­powiedzieli swoją opinię obecni na spotkaniu członkowie Prezydium KC KPCz. Pytania Breżniewa i Kosygina spowodowały, że z tego „zakazu" wyłamali się ci członkowie Prezydium, którzy nie podzielali opinii Dub-czeka i Czernika. W rezultacie rozmów Prezydium KC KPCz zgodziło się na usunięcie z kierownictwa partii i rządu tych, którzy doprowadzili do rozszerzenia w kraju kontrrewolucji (Kriegela, Pavla, Cisarza).

Po zakończeniu rozmów dwustronnych w Czarnej odbyło się spotka­nie w Bratysławie z udziałem przywódców wszystkich (z wyjątkiem ru­muńskiej) partii państw Układu Warszawskiego. W czasie gdy trwały rozmowy w Czarnej i Bratysławie w całej niemal Czechosłowacji została przygotowana i przeprowadzona akcja protestacyjna, której zorganizo­wanie przypisuje się Kriegelowi. Autorzy „dwóch tysięcy słów" wystąpi­li z nowym apelem „tylko kilka słów". Do Dubczeka płynęły posłania, aby nie ustępował w prowadzonych rozmowach. W wielu miastach, w tym także i w Pradze, odbywały się demonstracje z udziałem'Cisarza, Szimona i Smrkowskiego, żądające zaniechania rozmów z Breżniewem i Gomułką, nazywające komunik/ -atysławski zdradą. Smrkowski na­tarczywie domagał się zwołani/ / -"'zajnego zjazdu i ogłoszenia ne­utralności Czechosłowacji. D/ / / '^ł jednak zamiaru zrealizo


fakt, iż nie podjął było innego wyjścia przerwania pro-

do-


ment kwestionowania naszych granic".

Tymczasem w Czechosłowacji rozgorzała dyskusja wokół dokumen­tu, znanego pod nazwą „dwu.tysięcy słów", ogłoszonego „z inicjatywy uczonych", skierowanego do narodu. Prezydium KPCz nie kwestiono­wało dobrych intencji autorów dokumentu, potępiło nawoływanie do dezorganizacji struktur, dopatrywało się w nim ataku na nową politykę partii. Zupełnie odmienne stanowisko zajęło Prezydium KP Słowacji, uznając „dwa tysiące słów" za podburzanie przeciwko Republice, wez­wanie do przejęcia władzy. Deputowany do Zgromadzenia Narodowego generał Kodaj nazwał to wręcz wezwaniem do kontrrewolucji i zaapelo­wał do prokuratora generalnego o zajęcie się tą sprawą. Czernik dopat­rzył się w apelu zachęty do działalności obu skrzydeł ekstremistycznych, zaś Smrkowski przeciwnie, podkreślił u autorów uczciwe zamiary, a nie­bezpieczeństwa kazał szukać w tych siłach, które chcą przywrócenia re­żimu Nowotnego. Jifi Hajek doszukał się tylko niewłaściwych sformuło­wań, ale bez antysocjalistycznych zamysłów. Równolegle zaczął się roz­wijać atak na lewicowe skrzydło partii: Bilaka, Lenarta, Indrę. Kierow­nik wydziału KC KPCz generał Yacław Prchalik wystąpił na konferencji prasowej z krytyką Układu Warszawskiego, a w Pradze tymczasem bu­szował, udzielając rad i wywiadów, znany inicjator wszelkich poczynań antykomunistycznych inspirowanych w Stanach Zjednoczonych, Zbig­niew Brzeziński. W tak napiętej sytuacji zebrało się kierownictwo Milicji Ludowej, które wystosowało list do towarzyszy radzieckich. Fakt ten wywołał antyradziecką nagonkę, oskarżenie o chęć zatrzymania procesu demokratyzacji, o groźbę użycia broni.

W połowie lipca nadeszła odpowiedź KC KPCz na list uczestników warszawskiej narady. Obawy, jakie zostały wyrażone w liście „pięciu", stwierdzono tam, były wielokrotnie omawiane na Prezydium KC KPCz, a także na majowym plenum KC. Sprzeczności, które gromadziły się la­tami, nie sposób usunąć od razu. Nie widzi się jednak podstaw do okre­ślenia sytuacji w Czechosłowacji jako kontrrewolucyjnej. Wyraża się również zdziwienie, jakoby nastąpiła zmiana stosunku CSRS wobec RFN. Następnie KC KPCz informował, że w sprawie sił prawicy majowe plenum podjęło już odpowiednie decyzje, zaś apel „dwa tysiące słów" zo­stał odrzucony, choć jego następstwa nie zagrażały partii. Co się zaś ty­czy ataku na działaczy partyjnych, to Sekretariat KC zajął w tej sprawie jednoznaczne stanowisko.

Od tej odpowiedzi odcięło się Prezydium Komitetu Miejskiego KPCz w Pradze, które list warszawski uznało za ingerencję, zażądało zakazu odbywania plenarnych posiedzeń KC KPCz do czasu zjazdu nadzwy­czajnego. W związku z zaistniałą sytuacją pospiesznie zwołano plenarne posiedzenie KC KPCz. Wzięło w nim udział po pięciu delegatów z każde­go okręgu. Delegacje przedstawiały rezolucje z rewizjonistycznymi po­stulatami, zaś w Pradze rozpoczęły się demonstracje żądające od plenum KC przyjęcia stanowiska zajętego przez Praski Komitet Miejski KPCz.

List KC KPCz nie zadowalał „adresatów". W Warszawie rosły oba­wy, gdyż cała zachodnia granica czechosłowacka została odsłonięta. W

132

wać ustaleń z Czarnej i Bra w tym kierunku żadnych V niż wprowadzenie wojsk/ cesu narastania kontrre

W swym pierwszyr żynkach w Warszav wprowadzenia woj' cji. Decyzja ta, ol środków, kiedy inne] ność obrony naszych wspólnoty państw socjalisty które dąży do zmiany granic, kto. i na nasze ziemie zachodnie i na Nit. W Czechosłowacji znalazły się siły, które mu w tym kraju, do zerwania sojuszu z j wystąpienia z Układu Warszawskiego. A zatem wa racja stanu skłoniła nas do wypełnienia tego

net

W marcu 1969 r. Gomułka złożył nowej koalicji CDU-SPD w RFN propozycję normalizacji stosunków wzajemnych. Powstały wokół tej oferty pewne nieporozumienia. W grudniu 1969 r. miałem okazję zapytać Gomułkę, czy przed jej zgłoszeniem nie było dla nas wygodniej skonsul­tować to z wszystkimi sojusznikami. Gomułka odpowiedział: O granice na Odrze i Nysie walczyły wszystkie niemal pokolenia Polaków. Chciał­bym, aby nasze pokolenie było ostatnim, które o granicę tę krew przele­wało. Powstała możliwość właśnie teraz, aby doprowadzić do uznania tej granicy przez drugie państwo niemieckie. Jeśli tej szansy nie wyko­rzystam, historia mi nie wybaczy.

I dopiął swego celu. Doprowadził do uznania granicy na Odrze i Nysie przez drugie państwo niemieckie, a co za tym idzie i już oficjalnie przez naszych zachodnich wojennych aliantów. Historia w przyszłości powie: pod przewodnictwem Gomułki naród polski wywalczył swą historyczną granicę zachodnią, zagospodarował ziemie odzyskane po wiekach nie­mieckiego zaboru.

W lutym 1945 r. na konferencji jałtańskiej „Wielka Trójka" przyjęła postanowienia dotyczące przebiegu granic Polski. Wschodnia granica Polski winna biec wzdłuż linii Curzona, na północy zaś i na zachodzie „Polska musi otrzymać znaczne nabytki terytorialne". Trzej szefowie rządów sądzą, że we właściwym czasie zasięgną opinii rządu polskiego „co do rozmiaru tych nabytków", ostateczna zaś delimitacja zachodniej granicy Polski nastąpi w wyniku konferencji pokojowej.

Zarys nowych granic Polski był zbieżny z postulowanym w deklaracji programowej Polskiej Partii Robotniczej, autorstwa Gomułki, z listopa­da 1943 r., a także w Manifeście Lipcowym PKWN. W tym czasie gdy w Jałcie debatowano nad przebiegiem granic Polski, Wojsko Polskie, wal­czące u boku Armii Czerwonej, zbliżało się do zachodnich granic na Odrze, Nysie i Bałtyku, by wkrótce wbić tam słupy graniczne. Gomułka formułując koncepcje Armii Ludowej tuż po objęciu funkcji sekretarza generalnego PPR zdawał sobie sprawę, że wkład Polski w rozgromienie Niemiec hitlerowskich „będzie decydował o miejscu i roli Polski w po­wojennej Europie". Toteż gdy w lipcu 1945 r. trzej przywódcy zwycięs­kiej koalicji zebrali się w Poczdamie, żołnierz polski zaciągnął już swoją straż wzdłuż Bałtyku, Odry i Nysy. Sytuacja była diametralnie odmien­na od tej z 1918 r., kiedy w Wersalu przywódcy zwycięskiej ententy usta­lali powojenne granice.

134

miętnych sporach i burzliwej dyskusji, złożyli swe podpisy pod doku­mentem zwanym Umową Poczdamską. Nawiązując do ustaleń Konferencji Jałtańskiej szefowie trzech rządów stwierdzali, iż „są zgod­ni co do tego, że zanim nastąpi ostateczne określenie zachodniej granicy Polski, byłe niemieckie terytoria na wschód od linii biegnącej od Morza Bałtyckiego bezpośrednio na zachód od Świnoujścia i stąd wzdłuż rzeki Odry do miejsca, gdzie wpada zachodnia Nysa, i wzdłuż zachodniej Nysy do granicy Czechosłowacji, łącznie z tą częścią Prus Wschodnich, która zgodnie z porozumieniem na niniejszej konferencji nie została oddana pod administrację Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich, i włączając obszar byłego Wolnego Miasta Gdańska, powinny znaleźć się pod zarządem państwa polskiego i pod tym względem nie powinny być uważane za część radzieckiej strefy okupacyjnej". Nikt w tym czasie nie miał wątpliwości, dotyczy to przede,wszystkim sygnatariuszy Umowy Poczdamskiej, co do ostatecznego charakteru tego postanowienia. Zro-

nitacją zachodniej granicy ilowania, jako że w tym itów, a zatem nie istniał -ipisać umowę delimi-ił: „ Największe mo-lare ziemie piasto-.,to jestdocza-'ne i we wrześ-ną. W paź-xi powstała i poko-


"uazyj-, °.hło-


zumiałe również było, że z ostateczną Polski trzeba zaczekać aż do pokojo czasie Niemcy znajdowały się pod żaden rząd niemiecki, z którym tacyjną. Gomułka po powróci/-carstwa świata zaakceptov wskie". Okupacja Niem su, kiedy zachodnie r niu 1949 r. powołały dzierniku tegoż roku n Niemiecka Republika De. nanej Rzeszy Niemieckiej no-kapitalistyczna NRF [RP. pska NRD.

prze-aaszych .4 suweren-,go się rewizjo-za tymczasowe


135


Znane jest stanowisko Wins powrotu ziem piastowskich do pól próbował podważać postanowienia Polskę o „ekspansję terytorialną" -W kretarz stanu James Byrnes, kwestionu, mówieniu wygłoszonym w Stuttgarcie granic zachodnich. RFN, państwo z począl. nością, rozpoczynało swój start w atmosferze i nizmu niemieckiego, który uważał Umowy Poć x ustalenia. W układach paryskich z 1954 r. mocars- . a zachodnie wyrazi­ły zgodę na współdziałanie z RFN w celu „przywrócenia jedności Nie­miec", a stwierdzeniem: „że ostateczne określenie granic Niemiec musi być odłożone aż do pokojowego uregulowania", poparły rewizjonistycz­ną i odwetową politykę RFN. Dzięki mecenatowi mocarstw zachodnich mogła ona głosić, że „Niemcy są państwem obejmującym cały naród nie­miecki w granicach z dnia 31 grudnia 1937 roku i istniejącym także obe­cnie", co oznaczało, jak to stwierdził Federalny Trybunał Konstytucyj­ny, że „RFN identyfikuje się z Rzeszą Niemiecką z 31 grudnia 1937 r." Tej

da Adenauera po Kurta Kiesingera. ' q

Niemiecka Republika Demokratyczna proklamowana została jako państwo ludowe i demokratyczne, zrywające z niemiecką polityką agre­sji i podbojów. Jednym z pierwszych jej aktów było uznanie zachodniej granicy Polski na Odrze i Nysie, potwierdzone w Układzie Zgorzeleckim w lipcu 1950 r., jako granicy polsko-niemieckiej. Powstanie NRD, uzna­nie przez nią zachodnich granic Polski było wielkim zwrotem w dotych­czasowych stosunkach polsko-niemieckich. Granica zachodnia Polski po raz pierwszy w historii stała się granicą pokoju i przyjaźni, a braters­kie stosunki pomiędzy Polską a NRD dowodem, że możliwa jest współ­praca, współżycie i przyjaźń między polskim a całym niemieckim naro­dem. Idąc temu naprzeciw Rada Państwa PRL 18 lutego 1955 r. uznała stan wojny między Polską a Niemcami za zakończony. W oświadczeniu swoim z tej okazji rząd polski wyraził nadzieję, że krok ten przyczyni się „do pokojowej stabilizacji stosunków w Europie i normalizacji swych stosunków z Niemcami". Rada Państwa PRL stwierdziła: „Ustanawia się stosunki pokojowe pomiędzy Polską Rzecząpospolitą Ludową a Niemcami". Decyzje te otwierały drogę do normalizacji stosunków mię­dzy Polską a Niemcami, a ściślej drugim państwem niemieckim - RFN. W marcu 1955 r. w expose sejmowym premier rządu polskiego Józef Cy-rankiewicz oświadczył: „Gotowi jesteśmy znormalizować stosunki z Niemcami Zachodnimi". Warto tu zauważyć, że we wrześniu 1955 r. zo­stały nawiązane stosunki dyplomatyczne między ZSRR a RFN.

Gomułka pilnie śledził rozwój sytuacji w RFN. Znał doskonale, o czym świadczy jego publicystyka, historię stosunków polsko-niemiec­kich, którą stale pogłębiał, studiował, z której starał się wyciągnąć wniski na dziś i jutro. W publicystyce Gomułki z lat okupacji, jak i w działa­lności powojennej znaleźć można wiele refleksji odwołujących się do wy­darzeń historycznych, dostrzeganych przez niego analogii zjawisk i wy­nikających zeń nauk dla narodu polskiego. Gomułka doskonale zdawał sobie sprawę, że tradycje militaryzmu niemieckiego w sprzyjających wa­runkach mogą się szybko odrodzić i znów zagrażać suwerenności i nie­naruszalności granic Polski. Dlatego zwłaszcza, po powstaniu Republiki Federalnej nie szczędził sił, by zwracać uwagę świata na te zagrożenia. A czuł się do tego \v pełni przez historię upoważniony, jako przedstawiciel narodu, który najwięcej od militaryzmu niemieckiego doświadczył. Mó­wił o tym żarliwie, z pasją, sugestywnie. Wielu zachodnich mężów stanu, sprzyjających nawet polityce RFN, wychodziło od Gomułki pod wraże­niem siły jego argumentacji. Ale Gomułka nie tylko wzywał narody do czujności wobec groźby odradzającego się niemieckiego militaryzmu i rewizjonizmu. Gomułka działał przede wszystkim w kierunku zapew­nienia nienan^alności granicy na Odrze i Nysie przez umacnianie wspólnoty państw socjalistycznych.

W1956 r., kiedy Gomułka ponownie stanął u steru kierownictwa par­tii i państwa, odbudowa militarystycznego państwa niemieckiego, jakim stała się RFN, tyła już daleko posunięta. Z pomocą przede wszystkim kapitału amerykańskiego, tak jak ongiś po I wojnie, gospodarka niemie-

136

Europie Zachodniej. Skoro tylko monopoliści niemieccy poczun się sum, do głosu zaczęli dochodzić niemieccy militaryści. Szło o wyrównanie proporcji, o dostosowanie siły militarnej do pozycji ekonomicznej. Stąd remilitaryzacja i domaganie się wyposażenia Bundeswehry w broń jąd­rową. Adenauer zdołał już, jak przyznaje w swoich wspomnieniach, wyt­łumaczyć wysokim komisarzom, że dotąd „żaden amerykański ani fran­cuski, ani angielski generał nie walczył z Rosjanami. Generałowie nie­mieccy mają w tym zakresie doświadczenie". Bundeswehra już w tym czasie/"vrastała na główną siłę uderzeniową NATO. Kurs na remilitary-zację/ /"wał przeciwstawiać się wszelkim próbom polityki odpręże­nia / / / Nabierała rozmachu propaganda rewanżu i odwetu, por/ / / / ""twa zachodnie, skierowana przeciwko Polsce i Cz/ J l l L ^/kie formy działań dywersyjnych przeciw-

przejawy rewizjonistycznej •'dzie 1956 r. na pierwszej T-^czeństwa polskiego, jtowe w RFN nie chcą achodnich". Gomułka eckie, zaliczające się do przeciw rewizjonizmo-av zagranicznych RFN, w

czasie *>. / / *f<y> -/ 1*1 l marzenia, że tylko wolne Niemcy i woY / /^fL// \J / -'ozwiązanie dla „obszarów, które na postawić / £T j> ł oddane zostały przejściowo pod administrację polsK^ / / / -znie odpowiedział: „Dlapana Brentano wolna Polska to taKc. / / ora zrzeknie się swych praw do ziem zachodnich". Kiedy Adenauei 7 .rzegł perspektywę pokojowego uregulowania zachodnich granic Polski na drodze porozumienia z „wol­nym i suwerennym rządem polskim", Gomułka zripostował: może on so­bie o tym śnić, my zaś będziemy wzmacniać bezpieczeństwo Polski, za­bezpieczać nienaruszalność jej granic. Na spotkaniu z ludnością War­szawy (12 listopada 1958 r.) nawiązując do wizyty przyjaźni w ZSRR Go­mułka oświadczył: „Każdy zamach na polską ziemię leżącą nad Odrą i Nysą Łużycką stanowi zamach na pokój w Europie i na świecie". Ta teza zabrzmi potem w wielu jego wystąpieniach. W przemówieniu do Polonii amerykańskiej z okazji „Dnia Pułaskiego", podczas swego pobytu na XV Sesji ONZ (l października 1960 r.) Gomułka mówiąc o żądaniach rewizji granicy na Odrze i Nysie stwierdził: „Mogę Was zapewnić, że naród pol­ski wraz ze swymi sojusznikami granicy tej nikomu nie pozwoli naru­szyć".

Wystąpieniom Gomułki w sprawie niemieckiej z reguły towarzyszyła głęboka refleksja historyczna. Gomułka często przypominał przywód­com RFN, że stali się kontynuatorami niemieckich militarystów'i hitle­rowskiej polityki wschodniej, że usiłują zatrzeć zbrodnie popełnione przez hitleryzm, chcą wymazać z pamięci narodu niemieckiego cenę, jaką zapłacił za awanturnictwo swych przywódców. Gomułka często

137

poisKim. przypominał Oświęcim, Majdanek, Treblinkę. W swoim wystą­
pieniu na XV Sesji ONZ (1960 r.) Gomułka stwierdził, że Polska, która
pierwsza padła ofiarą zbrodni hitlerowskich, która z rąk hitleryzmu
doznała największych strat ludzkich i materialnych, ma prawo i obowią­
zek ostrzec z trybuny ONZ przed zagrożeniem pokoju i bezpieczeństwa
narodów przez odrodzony militaryzm niemiecki. Gomułka skrupulatnie
zestawiał słowa i czyny Adolfa Hitlera, aby porównać je ze słowami i
czynami Adenauera. Adenauer kłamie, dowodził światu Gomułka, tak
jak ongiś kłamał Hitler. Adenauer chce znów pchnąć Niemców na
wschód, na Moskwę. Nie były to słowa bez pokrycia. G^ułka nigdy nie
nadużywał słów. Kiedy premier W. Brytanii Harold Ma
na XV Sesji ONZ w obronie polityki RFN i Adenauera,/
replice przypomniał wypowiedziane zaledwie trzy d/
Adenauera słowa, w których nazwał on „głupcem lun
szym" tego, kto chce pozbawić Bundeswehrę broni a
nie roszczeń terytorialnych wobec Polski, stwierdzi^
ganda wojny, a Adenauer i jego ministrowie powoli/
swoich sojuszników (na co rząd polski zwracał uw
kiemu swoją notą w lipcu br.). Nawiązując do zobo
powoływał się MacMillan, Gomułka zauważył, ż
chuje z tej trybuny zobowiązaniami niemieckim/'
berlain po powrocie z Godesbergu wymachiwał
ra, że zachowa pokój w Europie". ~ ,

Gomułka nie szczędził gorzkich słów naszym wojennym ł^^. , przypomniał im postanowienia Umowy Poczdamskiej, pod którą wid­nieją ich podpisy. „Militaryzm i narodowy socjalizm niemiecki, głoszą słowa tego dokumentu, będą wyrwane z korzeniami, i sprzymierzeńcy we wspólnym porozumieniu podejmą obecnie i w przyszłości inne niez­będne zarządzenia, żeby osiągnąć pewność, że Niemcy nigdy już więcej nie staną się groźbą dla swych sąsiadów albo dla pokoju świata". Mocar­stwa zachodnie, zauważył Gomułka, przekreśliły te słowa. Za ich zgodą odrodził się niemiecki militaryzm, który znów zagraża pokojowi w Euro­pie i w świecie. Gomułka przypomniał to, co w 1946 r. mówił amerykań­ski sekretarz stanu Byrnes („nie leży w interesie pokoju, aby Niemcy sta­ły się partnerem w rozgrywce między Wschodem a Zachodem") i to, co powiedział w 1949 r. amerykański minister obrony Johnson w imieniu prezydenta Stanów Zjednoczonych („[Prezydent] nie ma zamiaru ani planu uzbrojenia Niemiec. Oświadczenie to jest pełne i kompletne. Bez wykrętów i bez wybiegów. Tak jest istotnie"). Gomułka przytoczył słowa noty rządu brytyjskiego z 26 lipca 1948 r. do rządu polskiego, w której podkreśla się, że rząd ten „uczyni wszystko, co możliwe, dla zniszczenia siły militarnej Niemiec, od której zależy ich możliwość prowadzenia po­lityki agresji". I zapytał tych, z którymi wspólnie przelewaliśmy krew: „I cóż pozostało z tych pięknych słów?"

Na jednym ze spotkań z I sekretarzami KW Gomułka podzielił się ref­leksją: Richard Nixon, Harold Wilson i inni mężowie stanu Zachodu w rozmowach składają oświadczenia o ostatecznym charakterze granicy

138

nie.

W czasie wizyty Nixona w Warszawie w sierpniu 1959 r. Gomułka przedstawiając swój pogląd na stan stosunków polsko-amerykańskich zauważył, że „pierwszą przeszkodą" na drodze ich rozwoju jest poparcie udzielane przez rząd Stanów Zjedoczonych militarystycznej polityce rządu bońskiego. Winiewicz, który notował przebieg tej rozmowy, zapi­sał słowa Gomułki skierowane do Nixona: „Rząd Stanów Zjedoczonych jak dotychczas zajmuje w tej sprawie stanowisko milczenia [chodzi o uz­nanie zachodniej granicy Polski - J.P.]. Znaczy to, że uważa, iż nic nie należy ani potwierdzać, ani zaprzeczać uchwałom poczdamskim. Rzecz jasna, że taka sytuacja tylko rozzuchwala niemieckich militarystów i re­wizjonistów. Uważam, podkreślił Gomułka, że w interesie pokoju i na­szych dobrych stosunków byłoby, aby w takiej czy innej formie rząd ki dał wyraz temu samemu stanowisku, jakie już zajął w " Nixon starał się zapewnić swojego rozmówcę o życzliwości pańskiego dla Polski, o pamięci ofiar poniesionych przez i w latach wojny i okupacji, wreszcie o pożytecznym wpływie rykańskiego na politykę zachodnioniemiecką. Ogólnikowe lia nie przekonywały Gomułki. Przeciwnie, dowodziły one lości realiów okupacyjnej polityki hitlerowskiej, szczególnie olski. Skłoniło to Gomułkę do przedstawienia rejestru be-nitlerowskich dokonanych w naszym kraju. Wywarło to na dele-.lerykańskiej wstrząsające wrażenie. Winiewicz napisze potem: wowałem delegację amerykańską, siedzącą po drugiej stronie /m suknem pokrytego stołu. Wszyscy byli poruszeni. Nixon miał oczach". Milton Eisenhower, brat prezydenta Stanów Zjednoczo-, członek delegacji amerykańskiej, nie ukrywał w późniejszych roz­mowach wpływu logiki i siły argumentów Gomułki.

Harold Wilson, premier W. Brytanii w latach 1964-1970, przywódca Brytyjskiej Partii Pracy, przed wyborami do parlamentu gościł w-P-olsce. Odbył wówczas dłuższą rozmowę z Gomułka. W czasie tej rozmowy Go­mułka poruszył sprawę stosunku rządu brytyjskiego do zachodniej gra­nicy Polski. Wilson dał swemu rozmówcy wyraźnie do zrozumienia, że rząd pod jego kierownictwem wypowie się za ostatecznym uznaniem granicy na Odrze i Nysie. Kiedy Wilson zasiadł w pałacyku premierów W. Brytanii „interesy jego państwa" nie pozwoliły mu na potwierdzenie ostatecznego charakteru zachodniej granicy Polski.

Jedynie generał Charles de Gaulle pozostał wierny temu, co głosił w 1944 r. i 1946 r. („Odra i Ren powinny dla sąsiadów Niemiec stanowić granicę bezpieczeństwa"), za co Gomułka wyraził mu wdzięczność w przemówieniu wygłoszonym w Sejmie z okazji wizyty generała de Gaul-le'a w Warszawie (11 września 1967 r.). Gomułka nie omieszkał wówczas przypomnieć, że w lutym 1944 r. rząd W. Brytanii w oficjalnej nocie po­twierdził prawo Polski do linii Odry - łącznie ze Szczecinem, a w listopa-, dzie 1944 r. prezydent Franklin Delano Roosevelt oświadczył, że nie bę­dzie wnosił żadnych zastrzeżeń do tego, co w sprawie zachodnich granic Polski ustalą rządy radziecki, polski i brytyjski.

139

r>ieć, że państwa zachodnie nie zaakceptowały naszej grani-- e Łużyckiej. Był to chyba j edyny mąż stanu, który rów-okazji przypominał dawnym sojusznikom o ich polskiego.

Zfc

wśród ^

ją sobie śpi.

uważał, że trzeu.,

rola RFN w NATO u,

jej polityka skierowana

Wciąga ona państwa zachodniy.


RFN, dawnym uczestnikom koalicji ezpieczeństwo niemieckie również -. dowodził, jest groźbą dla Pol-/łakże groźbą dla pokoju w l, właśnie w 25 rocznicę jłnomocnictw dla Hitlera yzje o wyposażeniu zachod-wą i rakietową. Ostrzegamy, aiejsze. Gomułka wiedział, że est wielu, którzy dokładnie zda-.nilitaryzmu dla ich narodów, ale i przy każdej okazji. Jego zdaniem okój także na Zachodzie, albowiem /ko pokojowej koegzystencji Europy, działań agresywnych, a to nie leży ani w intencjach W. Brytanii, ani w interesie Francji. Zarzewia konfliktów w Europie upatrywał w sytuacji w Niemczech. Ale nie podział Niemiec jest tego przyczyną, powiedział z trybuny ONZ (1960 r.), a odrodzony milita-ryzm niemiecki. Zwracając się do opinii światowej Gomułka oświadczył: „nieobliczalnymi następstwami grozi polityka sojuszników RFN".

W rozmowie z redaktorem „Le Monde" (październik 1961 r.) Gomuł­ka stwierdził: Polska jest wrażliwa na wszystko, co dzieje się w Niem­czech. Z niepokojem reagowała Polska na powołanie Bundeswehry, wy­rażała zdecydowany sprzeciw przeciwko wyposażeniu jej w broń rakie­tową i jądrową. Polska zdecydowanie i skutecznie przeciwdziała udzia­łowi RFN w wielostronnych siłach nuklearnych. Uzbrojenie Bundes­wehry przez Stany Zjednoczone, powiedział Gomułka w wywiadzie dla amerykańskiego „Foreign Affairs" (marzec 1960 r.), budzić musi niepo­kój dlatego, że RFN jest jedynym państwem w Europie wysuwającym ro­szczenia terytorialne, pielęgnującym ducha odwetu. NATO nie jest kaf­tanem bezpieczeństwa dla RFN, gdyż „im większą siłą będzie rozporzą­dzać to państwo, tym większy wpływ będzie wywierać na politykę państw NATO ". Militarystów niemieckich Gomułka traktował j ak nieu­leczalnych szaleńców, w rękach których broń może uruchomić zapłon III wojny światowej.

Rząd polski wielokrotnie w notach do państw NATO wskazywał na niebezpieczeństwo grożące pokojowi ze strony rewizjonizmu i militaryz-mu niemieckiego. Odpowiedzi zawsze były uspokajające, a zarazem za­pewniające, że z tej strony nie grozi Polsce niebezpieczeństwo. Komen­tując takie stanowisko Zachodu Gomułka mówił: niedwuznacznie za­rzucają nam „kompleks antyniemiecki" czy „kompleks nieufności wo­bec Niemiec". Ale przecież roszczenia terytorialne wobec Polski, dąże­nia do likwidacji NRD czy zbrojenia nie są wymysłem Polaków. W spra-

140

(jomułKa oswiaciczyi: Inych wobec Polski, dopóki nie zniknie tam propaganda rewizjonizmu, dopóki nie zwycięży w Bonn polityka pokoju, dopóty Polska będzie mieć wszystkie powody do oskarżenia RFN o dążenia odwetowe, o podważa­nie pokoju. W 20 rocznicę zwycięstwa nad faszyzmem w odbudowanym Wrocławiu Gomułka zauważy, że Bundeswehra jest największą siłą zbrojną w NATO, ma okręty, samoloty, rakiety zdolne osiągnąć cel na odległość 750 km, a także zaplecze w postaci przemysłu zbrojeniowego. Najlepszym jednak dowodem, że w stosunkach z Niemcami rozróżniamy siły postępowe i demokratyczne od wstecznych i reakcyjnych jest przy­jaźń i braterska współpraca z NRD, drugim państwem niemieckim.

Gomułka wielką uwagę przykładał do rozwoju wszechstronnych sto­sunków z NRD. Na wiecu w Warszawie z okazji pobytu delegacji NRD (13 grudnia 1958 r.) Gomułka oświadczył, że Polacy mają wszystkie po­wody, aby szczególnie doceniać znaczenie powstania Niemieckiej Repu­bliki Demokratycznej. Po raz pierwszy na zachodzie mamy przyjazne państwo, które uznało granicę na Odrze i Nysie, państwo niemieckich ro­botników i chłopów, sojusznika klasowego. Z zachodu zawsze przycho­dziły do nas pożogi, wojny i zabory. NRD przekreśliła tę politykę wojen, zlikwidowała na swoim terytorium siły imperialistyczne. Gomułka uz­nał NRD za najdalej wysunięty bastion socjalizmu. Istnienie NRD dowo­dzi, mówił na XV Sesji ONZ, że Polacy i Niemcy mogą żyć w zgodzie i przyjaźni. W marcu 1967 r. między Polską a NRD został podpisany układ o przyjaźni, współpracy i wzajemnej pomocy. Z tej okazji na wiecu (15 marca) Gomułka stwierdził: „Niemiecka Republika Demokratyczna sta­ła się państwem niezbędnie potrzebnym Europie".

Wspomniałem już, że w 1955 r. Polska wyraziła gotowość normaliza­cji stosunków z RFN. Nawiązując do tych propozycji Gomułka w stycz­niu 1957 r. dodał, jeśli RFN się do tego nie spieszy, możemy poczekać. W czerwcu 1957 r. na spotkaniu z załogą Cegielskiego Gomułka powrócił do tego tematu. Gotowi jesteśmy, powiedział, rozwijać wzajemnie ko­rzystną wymianę gospodarczą i kulturalną, i w ogóle normalne stosunki oparte na pokojowym współistnieniu. Jak dotąd, zauważył, nie widać ta­kiej gotowości ze strony kół rządzących RFN. Na X Plenum KC PZPR (październik 1957 r.) Gomułka zauważył, że są w RFN siły, które kryty­cznie odnoszą się do obecnej polityki rządu RFN, widzą ślepy zaułek, do jakiego zabrnęła jego wschodnia polityka. Ale dominujący ton w polity­ce Bonn, dodał I sekretarz, musi nadal budzić nieufność, którą pogłębia zerwanie przez RFN stosunków z Jugosławią. Uznał to za krok wymie­rzony „nie tylko przeciwko Jugospawii, lecz także przeciwko odprężeniu w sytuacji międzynarodowej". W listopadzie 1957 r. na naradzie aktywu partyjnego Gomułka ustosunkowując się do tych głosów w RFN, które domagały się nawiązania stosunków dyplomatycznych z Polską, prze­strzegał jedocześnie: są to dążenia do takich stosunków, które byłyby ko­rzystne dla RFN o tyle, o ile przyczyniałyby się do rozluźnienia więzów łączących Polskę ze wspólnotą państw socjalistycznych. Głosicielom tych poglądów Gomułka odpowiadał: „Partia i władza ludowa będą za-

141



______ _ ___ „ ^——„*^j.jiu.i «.idjctnii au<jjćtiisLycznymi, pontyKę umacnia­nia zwartości państw obozu socjalistycznego".

strow./ stosunków ków zgodnie z państwami, ale tego


W listopadzie 1958 r. delegacja partyjno-rządowa z Gomułką na czele /łq wizytę przyjaźni w ZSRR. W rozmowach, jakie toczyły się w / --^czególne miejsce zajęła sprawa niemiecka. Gomułką dzielił / - tych rozmów na wiecu przyj aźni w Moskwie (l O listopa-^^L ludnością Warszawy (12 listopada). Wśród wielu ^- ^" Gomułkę na szczególną uwagę zasługuje - "''ilski. Gomułką mówił ostro, z zaangażo-ćcy uporczywie ignorują lekcje histo-.a narodu niemieckiego. Przygotowują _-ciw państwom budującym socjalizm, .mia rewizjonistyczna i odwetowa, prze-e skierowana, która znajduje poparcie w .jednoczonych, W. Brytanii i Francji. Na-era w sprawie nawiązania stosunków z Pol-ozas wreszcie, by pan Adenauer i jego mini-j nieuczciwą grę w sprawie tzw. normalizacji iSka, oświadczył, była za normalizacją stosun-jzwijania pokojowej współpracy ze wszystkimi _0_ -_ąd RFN nie chce, bo jest rządem zimnej wojny, rządem napięcia i zbrojeń.

Dążenie do zjednoczenia Niemiec zapisane zostało tak w Konstytucji NRD, jak i w Konstytucji RFN. Rzecz to zrozumiała, że z uwagi na zasa­dnicze zmiany ustrojowe w obu państwach niemieckich każda ze stron inaczej to sobie wyobrażała. Jednak umocnienie się obu państw niemiec­kich raczej oddalało, a nie przybliżało sprawy zjednoczenia. RFN ani nie uznawała, ani nie zauważała istnienia NRD, roszcząc sobie pretensje, jako sukcesor państwowości niemieckiej, do reprezentowania interesów wszystkich Niemców. A zatem jako cel ostateczny RFN widziała likwi­dację NRD jako państwa niemieckiego. NRD zaś, uwzględniając istnie­nie dwóch państw niemieckich, wysuwała ideę konfederacji niemieckiej, przy zachowaniu odrębności struktur obu państw. Gomułką po raz pierwszy publicznie wyraził swój pogląd na ten temat na spotkaniu z ro­botnikami Cegielskiego w Poznaniu (czerwiec 1957 r.). Stwierdził wów­czas, że normalizacja stosunków RFN z państwami socjalistycznymi sta­nowić będzie pozytywny czynnik przyszłego pokojowego zjednoczenia Niemiec. We wspomnianym już przemówieniu moskiewskim (listopad 1958 r.) powiedział: „Niemiecka to sprawa i sami Niemcy muszą o niej decydować", ale dodał, iż RFN uniemożliwia zjednoczenie przez wywo­ływanie napięć, stosowanie różnego rodzaju prowokacji wobec NRD, m.in. dywersyjne sesje Bundestagu w Berlinie Zachodnim. Gomułką ro­zwinął ten temat w swoim przemówieniu na akademii górniczej w Kato­wicach trzy tygodnie później. Był czas, powiedział, kiedy zjednoczone państwo niemieckie mogło powstać, teraz poczdamska droga do zjedo-czenia Niemiec „została faktycznie przekreślona". Poprzez wejście do NATO, utworzenie armii i uzbrajanie jej w broń atomową RFN może

142

myślących ludzi ani na cnwiię nie może przypuszcz,ćii;, z.c ^,oj.xj.a,, * uiorm i inne kraje Układu Warszawskiego będą biernie przyglądać się takiemu zjednoczeniu. Gomułką poparł ideę konfederacji państw niemieckich i przekształcenia Berlina Zachodniego w Wolne Miasto, zgodnie z propo­zycją radziecką. W tym dostrzegał także możliwość złagodzenia napięcia międzynarodowego.

W referacie wygłoszonym na III Zjeździe PZPR (marzec 1959 r.) spra-• wom niemieckim Gomułką poświęcił wiele uwagi. Szczególne miejsce w jego rozważaniach zajęła sprawa traktatu pokojowego z Niemcami, któ­rego projekt przedstawił Związek Radziecki zainteresowanym mocar­stwom. Zdaniem Gomułki, zawarcie traktatu pokojowego usunęłoby grunt, z którego wyrasta akcja rewizjonistyczna skierowana przeciwko polskim granicom. Projekt traktatu zakazywał bowiem prowadzenia w Niemczech propagandy odwetowej, posiadania broni jądrowej i innej broni masowej zagłady, a także brania udziału w sojuszach wojennych wymierzonych przeciwko sygnatariuszom traktatu. Treść projektu trak­tatu zgodna była, zdaniem Gomułki, z postanowieniami Układu Poczdamskiego. Jeśli RFN nie zgodzi się na zawarcie traktatu pokojowe­go - oświadczył I sekretarz - Polska i kraje socjalistyczne gotowe są za­wrzeć traktat pokojowy z NRD. Odpowiadając niejako na argument po­dnoszony przez propagandę zachodnioniemiecką o prawie Niemców do zjednoczenia, Gomułką stwierdził, że nie neguje takiego prawa, wysunął jednak zastrzeżenie, że prawo to nie może być wykorzystywane do zwiększenia niebezpieczeństwa wojny, przez to „musi być podporządko­wane wielkiej sprawie pokoju". I sekretarz wyśmiał wręcz pomysły Ade-nauera domagającego się przeprowadzenia plebiscytu, w którym naród niemiecki mógłby rzekomo opowiedzieć się za jednością państwową. Wystarczy sformułować pytanie, powiedział Gomułką - czy jesteś za NRD, która uznaje granice na Odrze i Nysie Łużyckiej, czy jesteś za RFN, która granic tych nie uznaje i domagacie utraconych terenów, a będzie to plebiscyt nie za zjednoczeniem państwowym Niemiec, a „plebiscyt przeciwko polsko-niemieckiej granicy". Aby w narodzie niemieckim przestał istnieć problem granic, podkreślił z naciskiem I sekretarz, grnica na Odrze i Nysie musi być uznana nie tylko przez NRD, ale także przez RFN. A droga do zjednoczenia Niemiec może prowadzić tylko przez konfederację, która dopiero może otworzyć proces zjednoczenia.

W pierwszej połowie lat sześćdziesiątych w stanowisku Gomułki na temat problemu niemieckiego wybijały się na plan pierwszy trzy kwe­stie: sprawa traktatu pokojowego, stosunek do zjednoczenia Niemiec i sprawa uznania przez RFN granicy na Odrze i Nysie. Na temat traktatu pokojowego Gomułką wypowiadał się wielokrotnie. Na II Plenum KC PZPR (21 listopada 1964 r.) powiedział, że zbyt długo, wobec oporu ze strony RFN i mocarstw zachodnich, sprawa traktatu pokojowego była przez Chruszczowa podtrzymywana. Z okazji 15 rocznicy wyzwolenia Łodzi (19 stycznia 1960 r.) Gomułką oświadczył, że RFN nie chce trakta­tu pokojowego i zniesienia reżimu okupacyjnego w Berlinie Zachodnim, odrzuca projekt utworzenia strefy bezatomowej, zmierza do uzbrojenia

143

^ _ j _ .. -,.—uuuu.lv^.ii, vjuiiiuus.a z,auwazyi, ze z,acftód przeciwstawia traktatowi pokojowemu zjednoczenie Niemiec, które w obecnych warunkach jest już nieaktualne. Traktat może ułatwić, a nie utrudnić zjednoczenie, skomentował Gomułka, podczas gdy przywódcy mocarstw zachodnich upierają się przy tezie, że nie może być mowy o traktacie, „póki naród niemiecki .nie zostanie zjednoczony". Na uroczystościach dożynkowych w Warszawie w 1961 r. Gomułka przypomniał, że od trzech lat mocarstwa zachodnie odrzucają idee zawarcia traktatu poko­jowego z Niemcami. Gotowi jesteśmy, oświadczył, zawrzeć traktat poko­jowy z NRD. Bez traktatu pokojowego z Niemcami, dowodził I sekretarz, nie można rozwiązać problemu niemieckiego, traktat zamyka bowiem kartę II wojny światowej, a w traktacie powinny znaleźć swój wyraz wszystkie zmiany, które zaszły w rezultacie II wojny, w tym granica na Odrze i Nysie. Odpowiadając na oświadczenie Adenauera z 10 stycznia 1961 r., w którym kanclerz stwierdził, że „możliwe będzie zbliżenie z Polską", Gomułka dodał: a zbliżeniu temu pomoże uznanie granicy na Odrze i Nysie. Kiedy w marcu 1961 r. Adenauer ponownie wyraził na­dzieję na „ustanowienie dobrych stosunków z Polską", Gomułka raz je­szcze przypomniał, że ich warunkiem jest uznanie granicy na Odrze i Ny­sie. I zapytał Adenauera, jak zamierza pogodzić dobre stosunki z rozszczeniami terytorialnymi. W manewrach Adenauera przywódca Polski dopatrzył się chęci uzyskania swobody działania wobec NRD. I aby nie było żadnych niedomówień przedstawił stanowisko polskie: „Bezpieczeństwo NRD jest bezpieczeństwem Polski". Toteż na moskie­wskiej naradzie przywódców partii krajów socjalistycznych poświęco­nych bezpieczeństwu NRD (3-5 sierpnia 1961 r.) Gomułka będzie się do­magał podjęcia przez NRD wszelkich środków dla zabezpieczenia grani­cy państwowej tego państwa, także z Berlinem Zachodnim. Polska nie graniczy z RFN, stwierdził Gomułka, a jeśli domaga się uznania swej za­chodniej granicy to nie dlatego, że - jak twierdzi się w RFN - nie jest pe­wna, iż jest ona ostateczna i nienaruszalna, lecz czyni to w imię utrwale­nia pokoju. Jeśli Polska domaga się uznania swej granicy na Odrze i Ny­sie od Zachodu, to dlatego, iż uważa, że jej uznanie byłoby zimnym pry­sznicem na rozpalone głowy niemieckich militarystów.

Gomułka realistycznie patrzył na sprawy zjednoczenia Niemiec. We wspomnianym już dwukrotnie wywiadzie dla amerykańskiego „Foreign Affairs" zauważył, że oba państwa niemieckie tak się głęboko różnią, że trudno jest poważnie mówić o zjednoczeniu. W rozmowie z dziennika­rzem paryskiego „Le Monde" (październik 1961 r.) Gomułka po wiedział: „w rzeczywistości zjednoczenie Niemiec nie leży w interesie Zachodu" i obarczył mocarstwa zachodnie odpowiedzialnością za wskrzeszenie i utrzymywanie rewizjonistycznego nacjonalizmu niemieckiego. W prze­mówieniu gdańskim (22 lipca 1962 r.) Gomułka ostrzegł mocarstwa za­chodnie przed udostępnieniem Niemcom broni jądrowej w jakiejkolwiek formie, bowiem to „oznacza wydanie losów pokoju światowego w ręce najbardziej awanturniczych, nieodpowiedzialnych sił odwetu i wojny". Po zastąpieniu Adenauera przez Ludwiga Erharda, który - jak to

144

vvych czasach", nic się w zasaazie me , -
przemówień nowego kanclerza zawierało oświadczenie, że obszary „bę­
dące ojczyzną braci i sióstr niemieckich" powrócą drogą porozumienia,
na podstawie prawa, pokojowych rokowań i wzajemnego szacunku. Go­
mułka skwitował to stwierdzeniem, że tym prawem już posługiwał się
Hitler. Hałaśliwa propaganda rewizjonistyczna, odrzucanie wszelkich
inicjatyw zmierzających do złagodzenia napięcia wokół problemu nie­
mieckiego, groźba skierowana do Europy Zachodniej, że jeśli nie zgodzi
się na udział RFN w wielostronnych siłach atomowych, RFN gotowa jest
z USA utworzyć dwustronne siły atomowe - pozwoliło Gomułce na uro­
czystościach z okazji XX-lecia zwycięstwa nad faszyzmem stwierdzić
we Wrocławiu: „W tej sytuacji sprawa zjednoczenia Niemiec jest w ogóle
nieaktualna, natomiast na porządku dziennym stoi sprawa pokoju lub

wojny".

Na IV Zjeździe PZPR (15 czerwca 1964 r.) Gomułka stwierdził, że

Adenauerowska koncepcja zjednoczenia Niemiec okazała się iluzją. Droga ta doprowadziła donikąd także drugiego z kolei kanclerza RFN Erharda. Chadecji, która niepodzielnie sprawowała władzę w RFN od chwili jej powstania, przyszło podzielić się nią z socjaldemokracją nie­miecką. Tak oto na „szlak dziejowy" areny politycznej RFN u schyłku roku 1966 wkroczyła „wielka koalicja", która niemal natychmiast wysu­nęła tezę o „nowej polityce wschodniej". Nowy rząd Kiesingera bynaj­mniej nie wyrzekł się roszczeń terytorialnych, nie pogodził się z istnie­niem NRD, zmodyfikował jedynie doktrynę Hallsteina wobec krajów socjalistycznych. W deklaracji programowej, charakteryzując politykę swego rządu, Kiesinger oświadczył: „Nasze propozycje pozostają bez zmiany, tylko nasze metody mogą się zmienić". Gomułka dostrzegł w tych oświadczeniach koncepcję różnicowania polityki wobec poszczegól­nych krajów socjalistycznych. Poprzednie gabinety bońskie próbowały szukać możliwości nawiązania z Polską stosunków o bliżej nieokreślo­nym charakterze, bez normalizacji stosunków państwowych. Wykorzy­stywany był w tym celu pełnomocnik firmy Kruppa, Beitz, człowiek w Polsce szanowany z uwagi na swoją postawę wobec Polaków w latach okupacji. Za jego pośrednictwem sugerowano otwarcie konsulatów pol­skiego w Bonn i zachodnioniemieckiego w Warszawie. Rozwój stosun­ków handlowych między obu krajami spowodował jedynie, co było natu­ralne, otwarcie misji handlowych na początku 1963 r. I nic nie zapowia­dało, że w stosunkach polsko-zachodnioniemieckich mogą nastąpić isto­tne zmiany. Toteż bulwersowały Gomułkę sygnalizowane już przez gabi­net Erharda możliwości nawiązania stosunków dyplomatycznych z Ru­munią. Stosunki dyplomatyczne między Rumunią a RFN zostały nawią­zane w końcu 1967 r. w ramach „nowej polityki wschodniej". Gomułka ustosunkował się do tego krytycznie. Na konferencji wojewódzkiej PZPR w Katowicach (8 luty 1967 r.) Gomułka, przeprowadzając kryty­czną ocenę tzw. „nowej polityki wschodniej" RFN stwierdził, że doktry­na Hallsteina wobec krajów socjalistycznych została jedynie zmodyfiko­wana, RFN bowiem nie wyrzeka się reprezentowania wszystkich Niem-

145

^a icwi^jtj ohjsuiik.uw z rvnu, nawet za rozpoczęciem rozmów na temat „form państwowych", ale pod warunkiem zachowania dla RFN prawa reprezentowania całych Niemiec, wystąpienia NRD z Układu Warszaw­skiego, wycofania z terenu NRD stacjonujących tam wojsk radzieckich. Wspaniała to dla militarystów niemieckich koncepcja, konstatował Go-mułka. A cała ta polityka zmierza do izolowania NRD, a następnie jej oderwania od państw Układu Warszawskiego.

W 1967 r. państwa Układu Warszawskiego zawarły dwustronne układy o przyjaźni, współpracy i pomocy wzajemnej z NRD. Układy te stanowiły odpowiedź na „nową politykę wschodnią" Bonn, zmierzającą do izolowania NRD i próbę podważania Układu Warszawskiego. Do za­wartego przez Polskę układu z NRD Gomułka przywiązywał szczególną uwagę. Na VIII Plenum KC PZPR (16 maja 1967 r.) podkreślał, że w ukła­dzie tym NRD ponownie uznała i potwierdziła nienaruszalność zachod­niej granicy Polski, a Polska uznała i potwierdziła nienaruszalność za­chodnich granic NRD. Podobny układ zawarła NRD z Czechosłowacją. Układy te, nie bez podstaw, jak zauważył Gomułka, zostały określone na Zachodzie jako „żelazny trójkąt". Powstanie NRD przywódca Polski uz­nał za jeden z najważniejszych rezultatów zwycięstwa nad Niemcami hitlerowskimi. W powstaniu NRD, jego zdaniem, wyraża się największa klęska, jakąprzyniósłmilitaryzmniemieckiwllwojnieświatowej. Przy­wódca Polski wyrażał niezadowolenie z nawiązania przez Rumunię sto­sunków dyplomatycznych z RFN. Niepokoiły go także próby zachęcenia przez RFN innych państw socjalistycznych do nawiązywania stosunków dyplomatycznych drogą nęcących kredytów. Przyczynę tego stanu rze­czy upatrywał w braku jednolitej i skoordynowanej polityki państw Układu Warszawskiego w kwestii niemieckiej. Toteż w trakcie spotkań z przywódcami radzieckimi przekonywał, że ZSRR, państwo, które wło­żyło największy wysiłek w pokonanie Rzeszy Niemieckiej i ma szczegól­ne obowiązki i prawa wobec Niemiec jako całości, wynikające z postano­wień Układu Poczdamskiego, powinno wystąpić z inicjatywą zwołania narady ministrów spraw zagranicznych państw Układu Warszawskiego w sprawie określenia polityki wobec RFN.

Narada taka, jak wiadomo, odbyła się w Warszawie w pierwszej po­łowie 1967 r. Gomułka wygłosił przemówienie o negatywnych skutkach nawiązywania w obecnej sytuacji stosunków dyplomatycznych z RFN. Wiceminister spraw zagranicznych ZSRR Leonid Iliczow, uczestnik tego spotkania, kilka lat potem powiedział mi, że Gomułka wystąpił z taką pasją, zaangażowaniem, iż jego słowa zapadły mu głęboko w pamięć. W rezultacie spotkania warszawskiego ministrów spraw zagranicznych przyjęte zostały ustalenia określające warunki, na jakich może nastąpić normalizacja stosunków państw socjalistycznych z RFN. Dotyczyły one uznania przez RFN istniejących granic w Europie, w tym granicy na Odrze i Nysie oraz granicy między NRD a RFN, nieważności od samego początku układu monachijskiego, uznania istnienia dwóch państw nie­mieckich, wyrzeczenia się roszczeń reprezentowania całego narodu nie­mieckiego, zaniechania dążeń do uzyskania dostępu do broni jądrowej,

146

ki te znalazły swój wyraz w wielu oficjalnych wystąpieniach przywód­ców krajów socjalistycznych. Gomułka również przy każdej sposobności przypominał i podkreślał, jakie warunki musi uznać RFN przy normali­zacji stosunków z Polską.

Gomułka często polemizował z przywódcami RFN, demaskował ich zamierzenia, ukrywane pod płaszczykiem pięknie brzmiących sloganów. Czynił to w sposób ostry, dosadny, niekiedy brutalny, ale skuteczny. Kie­dyś nawet Chruszczow zwrócił mu uwagę na zbyt ostry ton jego polemiki z mężami stanu RFN. Polemika Gomułki stała się szczególnie interesują­ca, w momencie kiedy (wedle jego słów) „wielka koalicja chciała urodzić dziecię i nazwać je odprężeniem bez pozbawienia dziewictwa doktryny Hallsteina". W związku z VII Zjazdem SED (kwiecień 1967 r.) SPD skie­rowało list do tego zjazdu. Gomułka następująco skomentował ten fakt: w Bonn dostrzeżono istnienie SED, ale nie dostrzeżono istnienia NRD. I dodał: w tym właśnie sedno sprawy. Na spotkaniu z robotnikami petro­chemii w Schwedt uzupełnił to zdanie stwierdzeniem: List ten obliczony jest na wprowadzenie w błąd niemieckiej opinii publicznej, na podważe­nie zaufania do NRD i SED. Willy Brandt, który w rządzie „wielkiej ko­alicji" piastował funkcję wicekanclerza i ministra spraw zagranicznych, w oświadczeniach Gomułki, jak wynikało to z jego wypowiedzi, nie mógł dostrzec logiki. Dlaczego, zapytywał, Polska domaga się od RFN uznania granicy na Odrze i Nysie, a zarazem domaga się uznania NRD? I wyciągał jedyny wniosek, iż Polska nie życzy sobie graniczyć z RFN. Wniosek pra­widłowy. Ale do niego nie można sprowadzić istoty rzeczy. Toteż Gomuł­ka w odpowiedzi Brandtowi w trakcie spotkania z załogą zakładów opon samochodowych w Olsztynie (2 8 października 19 6 7 r.) oświadczył, że uz­nanie tej granicy w takim samym stopniu potrzebne jest Polsce, jak naro­dowi niemieckiemu i wszystkim narodom Europy, albowiem próba jej naruszenia oznacza wojnę. Dopóki RFN, podkreślił Gomułka, nie wy­rzeknie się podważania istniejącego status quo, nie uzna powojennych granic w Europie, dopóty jego polityka jest obliczona na wojnę. Brandt zaproponował deklarację o rezygnacji z użycia siły zamiast uznania gra­nicy. Deklaracja taka jest możliwa do przyjęcia, ale po uznaniu nienaru­szalności polskiej granicy-zachodniej, wyrzeczenia się roszczeń do repre­zentowania narodu niemieckiego, po uznaniu istnienia dwóch suweren­nych państw niemieckich. Przyjęcie proponowanej deklaracji przed spełnieniem tych warunków oznaczać by mogło, że Polska uznaje swoją granicę zachodnią za sprawę sporną, nierozstrzygniętą ostatecznie, że po prostu upoważnia RFN do jej kwestionowania.

Warto w tym miejscu przypomnieć, że z okazji wizyty prezydenta Francji generała de Gaulle'a, Gomułka przemawiając w Sejmie (11 września 1967 r.) raz jeszcze potwierdził gotowość ułożenia stosunków z RFN pod warunkiem, że jej polityka państwowa opierać się będzie na nowych, realistycznych podstawach. Na V Zjeździe PZPR (11 listopada 1968 r.) Gomułka powrócił do oceny manewrów RFN, określonych jako „nowa polityka wschodnia". Celem tych manewrów, zauważył, jest pró­ba rozbicia jedności państw socjalistycznych, dążenie do izolacji NRD, a

147

L


sprzeczne z interesami pOKO]u i oezpieczeństwa w Europie.

Gomułka, baczny obserwator niemieckiej sceny politycznej, nie mógł nie zauważyć, że SPD i jej przywódcy, mimo udziału w koalicji z CDU/ /CSU, zajmują w wielu ważnych sprawach odmienne niż chadecja stano­wisko. Dotyczyło to stosunku do apelu budapeszteńskiego z marca 1967 r. (obejmował on warunki normalizacji stosunków z RFN zgodnie z war­szawską naradą ministrów spraw zagranicznych), do układu o nieroz-przestrzenianiu broni jądrowej (NPT) i stosunków RFN-NRD oraz poli­tyki wschodniej RFN w ogóle.

Toczyły się w tym czasie rozmowy radziecko-amerykańskie. W roz­mowach tych, jak mi powiedział Gomułka (3 marca 1969 r.), najważniej­szy dla nas był problem niemiecki. Gomułka wyczuwał, że w naszym obozie występują tendencje do regulacji stosunków dyplomatycznych z RFN, a nawet pewne pretensje, że Polska w swoim czasie zablokowała, z uwagi na swoje problemy graniczne, normalizację tych stosunków. (Był to pogląd uproszczony, gdyż kwestie te miały znacznie szerszy aspekt.) Komentując oświadczenia Brandta Gomułka stwierdził: Brandt gotów jest uznać zachodnią granicę Polski do czasu podpisania traktatu poko­jowego. Sprawa dotyczy jednak w pierwszym rzędzie uznania NRD przez państwa NATO, a wówczas problemy graniczne przestałyby być aktualne.

Wydarzenia w RFN tej wiosny rozwijały się w szybkim tempie. Z no­rymberskiego zjazdu SPD (marzec 1968 r.) Gomułka odnotował przy­chylność Brandta wobec kwestii uznania względnie respektowania linii Odra-Nysa, wprawdzie z zastrzeżeniami, to znaczy do czasu uregulowa­nia jej na mocy traktatu pokojowego; gotowość do rezygnacji z przemocy i chęć pojednania, wyrzeczenia się przemocy w celu zmiany istniejących granic w Europie, w tym granicy na Odrze i Nysie, a także granicy mię­dzy państwami niemieckimi. Gomułka przestudiował (jak w jego zwy­czaju, z ołówkiem w ręku) książkę Brandta pt. „Pokojowa polityka w Eu­ropie", z której zapamiętał, że pojednanie z Polską traktuje Brandt jako obowiązek moralny i polityczny, wymagający odrzucenia nie tylko wszelkiej myśli o sile, ale także utrwalenia świadomości, że nie wolno jest pozostawić żadnego zalążka przyszłych sporów. Gomułka zauważył również, że uchwała norymberskiego zjazdu SDP różni się nieco w treści od wygłoszonego na tym zjeździe przemówienia Brandta, gdyż akcentuje tylko czasowe uznanie zachodniej granicy Polski do jej uregulowania w traktacie pokojowym. Nowe tendencje, jakie zarysowały się w polityce Bonn, Gomułka przedstawił na spotkaniu z ludnością Warszawy 17 maja 1969 r. Zaznaczył na wstępie, że nie jest pewny, czy jest to zmiana takty­ki, nowy manewr polityczny czy próba realistycznej oceny rzeczywistoś­ci Niemiec i Europy. Dodał także, że wypowiedzi Brandta nie zostały po­twierdzone przez kanclerza federalnego Kiesingera. Stanowisko Bran­dta uznał jednak za krok naprzód, choć zastrzegał, iż uznanie granicy na Odrze i Nysie tylko de facto i czasowo nie może stanowić podstawy do normalizacji stosunków z RFN. Oznaką zmiany stanowiska Bonn, oświadczył Gomułka, może być tylko uznanie bez żadnych zastrzeżeń

148

granicę zachodnią Polski. Polska, powiedział, gotowa jest zawrzeć układ z RFN analogiczny do Układu Zgorzeleckiego. Polska nigdy się nie zgo­dzi, aby układ z RFN odbiegał od układu z NRD. Układ Zgorzelecki był - w przekonaniu Gomułki - fundamentem regulacji stosunków z RFN. Na żadne prowizoryczne regulacje granicy, podkreślił twardo, Polska nie pójdzie, gdyż dla nas nie ma problemu granic, istnieje tylko problem pokoju. Droga do pełnej normalizacji stosunków z RFN, przypomniał, prowadzi przez uznanie granic w Europie, uznanie NRD, podpisanie przez RFN układu o NPT.

Reakcje zachodnioniemieckich polityków na przemówienie Gomułki były tak zróżnicowane, jak zróżnicowane były poglądy poszczególnych ugrupowań politycznych. Brandt już 19 maja wyraził gotowość do roko­wań z Polską na temat wymiany deklaracji o rezygnacji z użycia siły z włączeniem do rozmów problemu granic jako elementu europejskiego ładu politycznego. Zastrzegł jednak, że żadna ze stron nie powinna wy­suwać warunków wstępnych. Lecz zaraz sam oświadczył, iż Bonn nie może rezygnować z traktatowego uregulowania problemu granic. Kie-singer w oświadczeniu z 28 maja nie oponował przeciwko rozmowie z Gomułka. Powołał się na ustaloną w deklaracji rządowej politykę poko­ju i porozumienia. I choć, jak powiedział, problemy terytorialne mogą być ostatecznie uregulowane tylko w traktacie pokojowym, rząd federa­lny nie widzi przeszkód, aby podjąć rozmowy o rozwiązaniu, które mo­głoby zostać zaakceptowane zarówno przez RFN, jak i Polskę. W kilka dni potem Kiesinger uściślił swoją wypowiedź (4 czerwca) podkreślając, że nie jest gotów do rozmowy na temat takiego rozwiązania, w którym nic już nie można zmienić. Wiadomo, że chodziło mu o granice na Odrze i Nysie. Na zjeździe CSU w Monachium (14 czerwca) w przemówieniu Kiesingera zabrzmiały już inne tony. Podtrzymał doktrynę Hallsteina, ostrzegając, że RFN traktować będzie nadal uznanie NRD przez państwo trzecie jako akt wrogi wobec RFN. W odniesieniu do propozycji Gomułki oświadczył, że RFN nie ma prawa postępować tak, jak postąpiła druga część Niemiec. Proponował zatem ograniczenie rozmów do dwustronne­go układu o zaniechanie użycia siły. Przypomniał także Brandtowi, że RFN do czasu podpisania traktatu pokojowego reprezentuje prawie całe Niemcy. Walter Scheel przewodniczący FDP (trzeciej siły politycznej w RFN) zajął stanowisko bardziej zbliżone do Brandta niż Kiesingera. Li­nia Odry i Nysy, oświadczył (28 maja) jest problemem przede wszystkim NRD i Polski, obydwa państwa uznały ją traktatowo za ostateczną gra­nicę. RFN na ten temat nie może zawierać żadnych porozumień z Polską, mogłaby to uczynić tylko wówczas, gdyby na konferencji pokojowej za­siadło ogólnoniemieckie przedstawicielstwo. Przemówienie Gomułki, a to rzecz najbardziej istotna, wywołało ożywioną dyskusję i polemiki między politykami RFN, przyspieszając proces polaryzacji stanowisk. Był to też jeden z głównych tematów kampanii wyborczej do Bundesta­gu, jaka rozpoczęła się latem 1969 r. i doprowadziła do powstania koali­cji socjaliberalnej.

W stolicach państw socjalistycznych początkowo nie przywiązywano

149

i. uommowafy w życiu politycznym takie tematy, jak apel buda­peszteński państw Układu Warszawskiego, a w-związku z nim sprawa konferencji europejskiej oraz podpisania przez RFN układu o nieroz-przestrzenianiu broni jądrowej (NPT). W Moskwie akcentowano wagę konferencji europejskiej, która powinna zaakceptować rezultaty II woj­ny światowej, czyli powojenne granice w Europie. Nie przywiązywano zbyt wielkiego znaczenia do enuncjacji Brandta, stojącego w istocie rze­czy na gruncie deklaracji rządowej „wielkiej koalicji". W Berlinie rów­nież w centrum zainteresowania był apel budapeszteński, a szczególnie tezy o międzynarodowym uznaniu NRD, co w zasadzie załatwiało wszy­stkie pozostałe problemy kwestii niemieckiej. Również i tu, w NRD, kry­tycznie odnoszono się do polityki SPD i jej przewodniczącego Brandta. W pozostałych krajach socjalistycznych odnotowywano jedynie opinie sfer politycznych RFN w związku z wystąpieniem Gomułki. Oczekiwano raczej na wyniki kampanii wyborczej w RFN.

W wyniku wyborów ukształtowała się w RFN nowa konstelacja poli­tyczna. Chadecja, dzierżąca nieprzerwanie ster władzy od powstania RFN, zmuszona została przejść do opozycji, powstał rząd koalicyjny SPD-FDP. Przywódca socjaldemokracji Brandt został kanclerzem, a przywódca liberałów Scheel wicekanclerzem i ministrem spraw zagra­nicznych. 28 października 1969 r. Brandt przedłożył deklarację progra­mową swego rządu. Nowy rząd uznał NATO za rękojmię bezpieczeństwa RFN. Oczekiwał od Stanów Zjednoczonych dalszego wypełniania zobo­wiązań, jakie to mocarstwo powzięło wobec Europy, RFN i Berlina Za­chodniego. Rząd Brandta-Scheela zapewniał, że wraz z sojusznikami RFN będzie dążyć do zmniejszenia groźby konfrontacji nuklearnej w Europie i wyraził chęć podpisania układu NPT. W deklaracji programo­wej znalazła się też zapowiedź odpowiedzi na memorandum radzieckie w sprawie wyrzeczenia się siły, jak również przedłożenia Polsce propo­zycji nawiązania rozmów, które byłyby odpowiedzią na przemówienie Gomułki. Sformułowano także propozycję rokowań z NRD na szczeblu rządowym w celu regulacji współpracy, ale odrzucono uznanie NRD z punktu widzenia prawa międzynarodowego, oświadczając, iż mimo ist­nienia dwóch różnych państw niemieckich nie są one dla siebie zagrani­cą, a ich stosunki wzajemne muszą mieć szczególny charakter. Dopusz­czano możliwość zawarcia układu z NRD o wyrzeczeniu się stosowania siły. Nowy kanclerz RFN zapowiadał, że zwróci się do trzech mocarstw zachodnich, aby kontynuowały rozmowy w sprawie Berlina Zachodnie­go, którego statut nie powinien zostać naruszony.

Oceniając program rządowy Brandta Gomułka uważał, że nowy rząd boński może prowadzić bardziej elastyczną i bardziej realistyczną poli­tykę wobec krajów socjalistycznych. Dlatego, jego zdaniem, kraje socja­listyczne powinny wykorzystać jego zainteresowanie normalizacją sto­sunków w Europie. W Moskwie wyrażano opinię, że nowa koalicja soc-jalliberalna w RFN stanowi czynnik sprzyjający urzeczywistnieniu idei konferencji europejskiej, choć nie należy żywić nadmiernych iluzji i oczekiwać na istotną zmianę kursu politycznego Bonn. W NRD ustosun-

150

mówienie Honeckera 7 listopada w Berlinie i artykuł redakcyjny „Neues Deutschland" z 9 listopada), nie negując zmiany politycznego obrazu, ale odnosząc się do tego z dystansem. „Przyszłość pokaże, oświadczył Erich Honecker, czy nowy rząd w Bonn zrywa ze starymi skostniałymi dogmatami". Zwracano także uwagę, że Brandt mówił w deklaracji rzą­dowej nie tylko o odnowie, ale również kontynuacji. Szczególnie ostrej krytyce poddane zostały enigmatyczne propozycje Brandta w odniesie­niu do problemu niemieckiego. Przypomniano również warunki, na ja­kich możliwa jest normalizacja stosunków RFN z krajami socjalistycz­nymi. Tak więc nowe akcenty we „wschodniej polityce" RFN wywołały zrozumiałe zainteresowanie państw socjalistycznych. NRD wystąpiła w początkach listopada z inicjatywą spotkania przywódców partii państw uczestników Układu Warszawskiego w celu ustalenia jednolitego stano­wiska w kwestii niemieckiej.

Narada miała rozpocząć się 3 grudnia 1969 r. W przeddzień spotkania Gomułka powiedział mi: Staliśmy i stoimy na stanowisku klauzuli poro­zumienia warszawskiego, a to znaczy, że nawiązanie stosunków dyplo­matycznych z RFN powinno nastąpić jednocześnie z wszystkimi krajami socjalistycznymi, po wzajemnej konsultacji. Dotychczas nie prowadzi­my żadnych rozmów politycznych z RFN, a jedynie rozmowy gospodar­cze, które nie wymagają konsultacji. Jakiekolwiek obawy, że prowadzi­my rozmowy polityczne bez konsultacji, nie mają podstaw. Tegoż dnia wieczorem odbyła się rozmowa Gomułki z Ulbrichtem w rezydencji Go­mułki.

Ulbricht zaprezentował znane już z enuncjacji prasowych stanowis­ko NRD, podkreślając szczególnie sprawę międzynarodowego uznania NRD i warunków normalizacji stosunków z RFN przyjętych w klauzuli warszawskiej. Gomułka w swoim wystąpieniu zwrócił uwagę na ewolu­cję poglądów w RFN, na objawy bardziej realistycznej oceny sytuacji przez nowy rząd Brandta-Scheela, co kraje socjalistyczne powinny wy­korzystać. Oświadczył przy tym, że warunki bezpieczeństwa europejs­kiego, o których mowa w apelu budapeszteńskim, stanowią również isto­tę polskiego stanowiska w sprawie normalizacji sytuacji w Europie. W kompleksie warunków bezpieczeństwa europejskiego, przypomniał Go­mułka, ważne miejsce zajmuje sprawa uznania NRD. „Byliśmy i jesteś­my konsekwentni i nigdy nie tracimy z oczu tego strategicznego celu, ja­kim jest szerokie, prawnomiędzynarodowe uznanie NRD". Gomułka zauważył, że rząd Brandta odmiennie od poprzednich, choć niekonsek-wentnie i niezbyt jasno, sformułował podstawy swojej polityki wobec NRD. Wyraził jednak przekonanie, że uczestnictwo NRD w konferencji europejskiej będzie równoznaczne z pełnym jej równouprawnieniem wśród państw świata. Co się zaś tyczy spraw polskich, to nowy rząd RFN odszedł od otwartego domagania się rewizji granicy na Odrze i Nysie -powiedział I sekretarz KC PZPR. W deklaracji programowej Brandt za­powiedział podjęcie rozmów politycznych z Polską, odpowiadając na naszą propozycję z maja bieżącego roku. Z notą, jaką w tej sprawie wy­stąpił rząd RFN, zostały zapoznane rządy państw członków Układu

151

wadzone będą zgodnie z ustalonymi zasadami. Zmierzać one będą do za­warcia odpowiedniego układu w sprawie uznania przez RFN granicy na Odrze i Nysie. Oczywiście zawarcie układu będzie przedmiotem konsul­tacji z rządami państw Układu Warszawskiego. Ustosunkowując się do polskiej inicjatywy z maja 1969 r. Gomułka stwierdził, że mieści się ona w ramach wspólnych uzgodnień, a stanowi powtórzenie w konkretnej formie żądań, spełnienia których zawsze, od wielu lat domagały się i do­magają kraje socjalistyczne. Gomułka wyraził pełne poparcie dla roz­w prowadzonych przez ZSRR z RFN w sprawie układu o wyrzeczeniu się stosowania siły, w sprawie podpisania przez RFN układu o nieroz-przestrzenianiu broni jądrowej, a także rozmów, jakie prowadzi ZSRR z zachodnimi mocarstwami dotyczących unormowania sytuacji w Berli­nie Zachodnim. Gomułka poparł również żądania rządu czechosłowac­kiego uznania przez RFN układu monachijskiego za nieważny od początku. W tej sprawie Czechosłowacja - powiedział I sekretarz KC PZPR - ma prawo w ramach ogólnie przyjętych zasad prowadzić dwu­stronne rozmowy z RFN.

Po zakończeniu narady Gomułka podzielił się kilkoma refleksjami. Polska, powiedział mi, dotychczas zajmowała wobec polityki RFN zde­cydowanie negatywne stanowisko. Inne kraje socjalistyczne, nie mając spornych problemów z Niemcami, zainteresowane były normalizacją stosunków przede wszystkim ze względów gospodarczych. Polska do tego nie była przygotowana. Stąd konieczność opracowania w ramach ogólnych zobowiązań sojuszniczych wariantów polskiej polityki wobec RFN. Taka okazja się nadarzyła. Pakiet warunków, zawarty w klauzuli warszawskiej, może być negocjowany w trakcie rozmów bilateralnych. Nie możemy, zauważył Gomułka, zostawić przyszłym pokoleniom nie załatwionych do końca i to w sposób precyzyjny spraw. Zaglądać one będą do tekstów prawniczych, a w nich nie może być najmniejszych nie­ścisłości. Husak wysunął wobec RFN sprawę odszkodowań, trzeba zba­dać i pomyśleć o podobnym kroku z naszej strony. Do spraw rokowań z RFN ustosunkował się Gomułka również w toaście noworocznym. W ra­mach polityki zmierzającej do zapewnienia bezpieczeństwa zbiorowego, prowadzonej solidarnie przez wszystkie państwa socjalistyczne Układu Warszawskiego, oświadczył, znajdują się sprawy dotyczące bezpośred­nio żywotnych interesów Polski. Chodzi o to, aby RFN „uznała za ostate­czne ustalone po drugiej wojnie światowej i istniejące zachodnie i półno­cne granice Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej". Aby uniknąć wszelkich nieporozumień, mówił dalej Gomułka, trzeba przypomnieć, że nasze sta­nowisko w tej kwestii sprowadza się do tego: „nie ma problemu granic, jest tylko problem pokoju".

Rozmowy w sprawie normalizacji stosunków rozpoczęły się niemal równocześnie w Moskwie, Warszawie, Berlinie. W Moskwie prowadził je Egon Bahr, a rozpoczęły się one najwcześniej (30 stycznia 1970 r.). Wkrótce do Warszawy na rozmowy przybył Georg F. Duckwitz (rozpo­częły się 4 lutego 1970 r.), zaś pierwsze spotkanie przywódców RFN i NRD, kanclerza Willy Brandta i premiera Willi Stopha - oczywiście po

152

Bahr na pierwszym spotkaniu w Moskwie stwierdził, ze najważniejsze dla RFN jest zawarcie porozumienia z ZSRR o rezygnacji z użycia siły, normalizacja stosunków z Polską oraz nawiązanie stosunków politycz­nych między obu państwami niemieckimi. Co się tyczy granic europejs­kich Bahr powołał się na układy paryskie z 1954 r., które przyznają RFN suwerenność tylko w granicach obecnych. RFN, nie mając uprawnień do reprezentacji Niemiec jako całości, nie może decydować za przyszłe Niemcy RFN nie może również uznać niezmienności granic między obu państwami niemieckimi, gdyż oznaczałoby to rezygnację ze zjednocze­nia Niemiec Natomiast RFN gotowa jest uznać terytorialną nienaru­szalność każdego państwa europejskiego. Negocjatorzy radzieccy zwra­cali uwagę na niekonsekwentne, sprzeczne i połowiczne stanowisko RFN w sprawie uznania granic europejskich, a przede wszystkim granic między obu państwami niemieckimi i granicy na Odrze.ł Nysie. Granice to główna sprawa w porozumieniu o rezygnacji z użycia siły- stwierdzi­li - Nie wystarcza tu deklaracja, tu musi być pełna jasność. Odrzucona została także teza o ograniczonej suwerenności, gdyż odpowiedzialność czterech mocarstw za Niemcy polega przede wszystkim na zapobieżeniu odradzania się niemieckiej agresji. W odniesieniu do NRD Bahr oświad­czył że RFN uznaje terytorialną nienaruszalność NRD, zgadza się na po­rozumienie o rezygnacji z użycia siły, ale nie może uznać NRD w świetle prawa międzynarodowego. Stanowisko to strona radziecka uznała za sprzeczne z dotychczasowymi oświadczeniami RFN i nielogiczne. Uzna­nie NRD to zasadnicza kwestia w układzie o rezygnacji z użycia siły -podkreśliła strona radziecka. Omawiane były także sprawy związane z odpowiedzialnością czterech mocarstw za Berlin Zachodni.

Na drugim spotkaniu (3 luty 1970 r.) strona radziecka oświadczyła, ze bez pełnej jasności w poglądach RFN na sprawy granic nie można liczyć na powodzenie rozmów o niestosowaniu siły. Bahr przyznał, że RFN zda-ie sobie sprawę, iż kwestia granic jest podstawowa w Europie, lecz RFN • uwzględnić musi prawny punkt widzenia. Jakkolwiek granica Odra--Nysa nie powinna ulec zmianie, lecz ostatecznie może być zatwierdzona w traktacie pokojowym. Co się tyczy granicy między obu państwami nie­mieckimi, to musi być uwzględniony konstytucyjny obowiązek rządu RFN dążenia do zjednoczenia Niemiec. W innych omawianych sprawach kontrowersje nie były tak ostre, z wyjątkiem międzynarodowego uzna­nia NRD Bahr miał prawdopodobnie w sprawie granic niewielkie pole manewru gdyż Duckwitz z odpowiednimi instrukcjami był już w drodze do Warszawy na rozmowy, które rozpoczęły się 4 lutego i przeciągnęły się do 6 lutego. Zrozumiałe, że głównym tematem rozmów warszawskich było uznanie ostateczności i nienaruszalności zachodniej granicy pols-kiei Duckwitz, zasłaniając się sformułowaniami Układu Poczdamskie­go uzasadniał odłożenie sprawy granic do traktatu pokojowego. Ponad­to 'argumentował, że ostateczne uregulowanie granicy należy d° kompe­tencji czterech mocarstw. Po wysłuchaniu krytyki stanowiska^ R* JN przez stronę polską zgodził się z poglądem, że nie można zamykać oczu na fakt, iż wszystkie kraje na Zachodzie uznają ostateczność zachodnie]

153

~j~^ ^o^^cw Lcx,y tui lamy cn. uucKwitz zaprezentował też koncepcję układu o wyrzeczeniu się siły, w którym byłaby ujęta sprawa granicy. Strona polska oświadczyła, iż podejmie tylko rozmowy o układzie doty­czącym uznania granicy na Odrze i Nysie. Ostatecznie Duckwitz przyjął polską interpretację normalizacji stosunków jako długotrwałego proce­su, u podstaw którego leży uznanie zachodniej granicy Polski. Elementa­mi tego procesu, jak sugerował, powinno być zawarcie porozumienia o wymianie kulturalnej, turystycznej itp., a także ułatwień w połączeniu rodzin pochodzenia niemieckiego do obu państw niemieckich. Zapropo­nował na początek nawiązanie stosunków dyplomatycznych między RFN a PRL. Tak pojęta koncepcja normalizacji została przez stronę pol­ską odrzucona. Polska uważała, że nawiązanie stosunków dyplomatycz­nych powinno być zakończeniem procesu normalizacji, a nie jego początkiem.

Kiedy Duckwitz kończył pierwszą rundę rozmów w Warszawie, jego kolega Bahr kontynuował rozmowy w Moskwie. W lutym 1970 r. odbył trzy spotkania z negocjatorami radzieckimi. 6 lutego Bahr próbował podsumować dotychczasowe stanowisko RFN. Potwierdził gotowość zo­bowiązania RFN do poszanowania integralności terytorialnej wszyst­kich państw w Europie, poszanowania wszystkich granic w Europie i traktowanie ich jako nienaruszalnych. W oddzielnych porozumieniach RFN z NRD, PRL i CSRS - w formie już konkretnej - powinny znaleźć się sprawy regulacji granic. Wszystkie te porozumienia powinny być trakto­wane jako całość. Co się tyczy NRD Bahr wyraził zgodę na równoprawne stosunki pod warunkiem uznania prawa do zjednoczenia, uznania „szczególnego charakteru" tych stosunków, z podkreśleniem odpowie­dzialności czterech mocarstw za całość spraw niemieckich. 10 lutego strona radziecka przeprowadziła krytykę stanowiska RFN, choć do­strzegła też niektóre pozytywne jego elementy. Raz jeszcze zaprezento­wano radziecki punkt widzenia w sprawie uznania status quo w Europie, stosunków RFN-NRD i w sprawie Berlina Zachodniego. Oświadczono delegacji RFN, że jeśli nie wycofa swoich różnorodnych zastrzeżeń, nie może liczyć na powodzenie rozmów. Ostatnia rozmowa tej rundy spot­kań odbyła się 17 lutego. Strona radziecka przedłożyła propozycje uści­ślenia sformułowań o poszanowaniu integracji terytorialnej, mianowicie że RFN nie tylko nie wysuwa, lecz nie ma zamiaru zabiegać o zmianę ist­niejących granic w Europie. Na uwagę Bahra o zjednoczeniu Niemiec i odpowiedzialności czterech mocarstw odpowiedziano zdecydowanie, że nie będzie to tematem rozmów.

Po zakończeniu pierwszej tury rozmów nadszedł czas na konsultacje. Tematów było sporo. Rozmowy z Bahrem w Moskwie i Duckwitzem w Warszawie dostarczały niemało materiału do refleksji. Pierwsze kontak­ty przedstawicieli NRD i RFN dawały również wiele do myślenia. Z wy­darzeń, jakie w tym czasie miały miejsce, na szczególną uwagę zasługuje spotkanie Gomułki z Gromyką w Warszawie (27 lutego 1970 r.). Przebieg pierwszej tury rozmów z RFN pozwalał na konstatację, iż RFN zgadza się na trzy sformułowania: iż nie wysuwa roszczeń terytorialnych wobec

154

zobowiązać się do poszanowania granic państw europejskich oraz na włączenie do układu postanowienia o nienaruszalności integracji teryto­rialnej państw europejskich. Sprawę ostatecznego uregulowania granic RFN odsyła do przyszłego traktatu pokojowego. ZSRR i PRL odrzucają to, dowodząc, że sprawa traktatu czy uregulowania pokojowego - to sprawa czterech mocarstw, a nie RFN. W sprawie stosunków między obu państwami niemieckimi RFN ciągle powracała do sformułowania o szczególnym ich charakterze i prawie Niemców do zjednoczenia, co oczywiście było nie do przyjęcia. Prawnomiędzynarodowe uznanie NRD będzie osiągnięte samo przez się, skoro NRD i RFN jednocześnie przystą­pią do ONZ.

Gomułka przedstawił polski punkt widzenia na dotychczasowy prze­bieg rozmów i ich dalszą perspektywę. Treścią rozmów polsko-zachod-nioniemieckich - powiedział - była sprawa normalizacji stosunków, których podstawą jest uznanie przez RFN granicy na Odrze i Nysie za ostateczną i nienaruszalną. Dopiero potem możemy negocjować układ o niestosowaniu siły. Propozycje przedłożone przez Polskę będą nosić ty­tuł: „O podstawach normalizacji stosunków między PRL a RFN." Wpre-ambule naszego projektu, zauważył Gomułka, jest mowa o skutkach agresji hitlerowskiej. Poszczególne artykuły projektu brzmią: 1. RFN uznaje linię Odry-Nysy za polską granicę zachodnią ustaloną w Ukła­dzie Poczdamskim (tu dokładne jej opisanie jak w Układzie Poczdams­kim), 2. Granice te są ostateczne i RFN nie wysuwa wobec nich żadnych roszczeń, 3. RFN nie będzie podejmowała żadnych akcji przeciw tym granicom i 4. Obie strony podejmą kroki dla normalizacji stosunków. Gomułka zwrócił uwagę, że strona polska żąda uznania przez RFN gra­nic, a nie potwierdzenia Układu Zgorzeleckiego. Domaga się uznania granic, zobowiązuje do ich respektowania i nie wysuwania w przyszłości żadnych roszczeń terytorialnych. Nie cofniemy się tu ani na krok - po­wiedział Gomułka - nie pójdziemy na żadne dwuznaczne interpretacje, ani odsyłania sprawy ostatecznego uznania do traktatu pokojowego. Sprawa zachodnich granic Polski nie wchodzi w kompetencje czterech mocarstw ani jej nie narusza. I sekretarz podzielił pogląd Gromyki, że trzeba skupić całą uwagę na sprawie przyjęcia obu państw niemieckich do ONZ. Nie jesteśmy - powiedział - i nigdy nie będziemy zainteresowa­ni zjednoczeniem państw niemieckich.

Druga runda rozmów rozpoczęła się 3 marca 1970 r. w Moskwie. Strona radziecka zażądała od RFN wyjaśnień stanowiska wobec proble­mu granic, gdyż wiele poprzednich wątpliwości pozostało bez wyjaśnie­nia. Zapytano, czy RFN gotowa jest wziąć odpowiedzialność za nie wy­suwanie roszczeń terytorialnych obecnie i w przyszłości. Zaproponowa­no, aby negocjowane porozumienie o niestosowaniu siły nie ograniczało się do ogólnego stwierdzenia o granicach, ale wymieniało, że chodzi tu konkretnie o nienaruszalność teraz i w przyszłości granicy na Odrze i Nysie oraz granicy między NRD i RFN. Bahr powtórzył poprzednie tezy, że RFN nie ma zamiaru zmieniać istniejących granic ani wysuwać rosz­czeń terytorialnych. Powrócił jednak do koncepcji o konieczności szuka-

155

Zaproponował formułę: RFN i ZSRR szanują terytorialną integralność wszystkich państw w Europie, szanują wszystkie granice, i w przyszłości będą je również traktować jako nienaruszalne. Co się zaś tyczy konkret­ności sformułowań o granicach Bahr wyraził jednak wątpliwość, czy for­muła taka będzie możliwa do przyjęcia w Bonn. W odniesieniu do formu­ły o reprezentowaniu wszystkich Niemców, wyjaśnił, że RFN zamierza ją przedyskutować na spotkaniu Brandt-Stoph.

6 marca, tuż przed rozpoczęciem kolejnej rozmowy z Duckwitzem za­poznałem radzieckiego ministra spraw zagranicznych z projektem ukła­du, jaki przedstawiała RFN na drugą rundę rozmów z Polską. Zatytuło­wany był: „W sprawie wzajemnych stosunków między RFN a PRL", w preambule zaś znalazły się stwierdzenia, że odprężenie stosunków odpo­wiada interesom narodów, pragnieniu stworzenia podstawy pokoju i bezpieczeństwa po zgubnej wojnie, że dobre stosunki między obu pań­stwami mają dla tego celu decydujące znaczenie. Dalej, że zakaz stoso­wania siły przeciw niepodległości politycznej albo integralności teryto­rialnej jest niepodzielny. Znalazło się tam również stwierdzenie, że za­warte porozumienie nie przyniesie uszczerbku dla czterech mocarstw. W tekście projektu porozumienia dwa artykuły zwracały uwagę: 1. stosow­nie do art. 2 Karty Narodów Zjednoczonych strony powstrzymują się od stosowania siły i do rozwiązywania zagadnień w duchu pokojowym i 2. strony respektują integralność terytorialną drugiej strony w granicach ich obecnego stanu posiadania. W toku wymiany poglądów doszliśmy do zgodnego wniosku, że projekt ten pozwala nad każdym zdaniem stawiać znak zapytania. Widać z tego wyraźnie, że RFN nie tylko manewruje, ale próbuje się wycofać z poprzednich oświadczeń. Co się zaś tyczy stwier­dzenia w preambule o prawie i obowiązkach czterech mocarstw wobec Niemiec, to zdaniem ZSRR dotyczą one odpowiedzialności przede wszy­stkim za demilitaryzację Niemiec. Niepodzielność stosowania siły jest nieporozumieniem, gdyż mówimy o niepodzielności pokoju. Czyżby trzeba się było wyrzec siły w walce z agresorem? Karta Narodów Zjedno­czonych zaleca stosować siłę w walce z agresją. Stanowisko RFN w spra­wie uznania granicy na Odrze i Nysie jest najbardziej nieustępliwe i twarde. Sformułowanie w projekcie RFN było zatem nie do przyjęcia. Nie chodziło tylko o respektowanie granic, ale o ich uznanie, o ich niena­ruszalność. Sformułowanie projektu RFN mogłoby pozwolić im w do­godnym dla nich momencie zażądać rewizji granic, nie mówiąc o swobo­dzie prowadzenia propagandy rewizjonistycznej. Stanowisko Duck-witza po konsultacjach w Bonn ulegnie wyraźnemu usztywnieniu. Nie wykluczało się, że może to być nacisk USA, albowiem uznanie granicy na Odrze i Nysie, status quo w Europie, może zagrażać dalszemu utrzyma­niu ich wojsk w Europie.

6 marca odbyła się druga rozmowa z Bahrem, w której wysunął on wiele tez, jego zdaniem, mogących służyć za podstawę porozumienia o niestosowaniu siły. Do poprzednich sformułowań o granicy dodał tezy o szczególnym charakterze stosunków z NRD, o jedności narodu niemiec­kiego, odpowiedzialności czterech mocarstw za Niemcy i niepodzielno-

156

na tej bazie porozumienie jest niemożliwe. Powtórzono radziecKi punKt widzenia: uznanie rezultatów II wojny światowej, na tej podstawie roz­wój pokojowych stosunków; wyraźne określenie granic w Europie, aby nie pozostawić miejsca dla niewłaściwej interpretacji w przyszłości; go­towość zawarcia odpowiedniego układu z NRD; uznanie nieważności od początku układu monachijskiego; szybka ratyfikacja układu o nieroz-przestrzenianiu broni jądrowej, poparcie dla zwołania konferencji euro­pejskiej. Następna rozmowa miała się odbyć po tygodniowej przerwie, to

znaczy 13 marca.

Tymczasem w dniach od 9 do 11 marca 1970 r. odbyła się druga tura rozmów Winiewicz-Duckwitz w Warszawie. Obie strony przedłożyły własne projekty porozumień (o których była już wcześniej mowa). Pun­ktem wyjścia projektu polskiego było uznanie granicy jako początku normalizacji stosunków, projektu RFN zaś wyrzeczenie się stosowania siły, respektowanie obecnego stanu terytorialnego i normalizacja stosun­ków. Projekt zachodnioniemiecki został przez stronę polską odrzucony, gdyż nie zawierał pełnego i ostatecznego uznania granicy. Duckwitz zaś podjął próbę krytyki polskiego projektu, argumentując, że postanowie­nia Układu Poczdamskiego nie mogą być uważane za ostateczne uznanie granicy na Odrze-Nysie, że ostateczne uznanie musi czekać do pokojo­wego uregulowania z udziałem czterech mocarstw odpowiedzialnych za Niemcy. Duckwitz powołał się także na układy paryskie z 1954 r., które krępują samodzielność RFN w sprawach granicznych. Powtórzył tezy o niewysuwaniu przez RFN roszczeń terytorialnych, niekwestionowaniu zachodniej granicy Polski, lecz - dodał - RFN nie może się do tego zobo­wiązać w porozumieniu. Winiewicz zdecydowanie odrzucił argumenty Duckwitza uzasadniając, że postanowienia Układów Poczdamskich nie budzą żadnych wątpliwości, że decyzje były ostateczne (określenie „byłe tereny niemieckie", wysiedlenie ludności niemieckiej, wyłączenie tych obszarów ze stref okupacyjnych), zaś traktaty paryskie zostały zawarte wbrew ZSRR (nie mogą dotyczyć odpowiedzialności czterech mo­carstw), a poza tym RFN nie posługiwała się tym argumentem przy za­wieraniu ostatecznych porozumień granicznych z Francją, Belgią i Ho­landią. Polska na tych obszarach sprawuje suwerenną władzę, a zawarte układy sojusznicze zabezpieczają ostateczny charakter granic i ich nie­naruszalność. Także zawierane umowy z państwami zachodnimi świad­czą o uznaniu przez nie naszej suwerenności na tych ziemiach. A zatem żądamy od RFN, stwierdził polski minister, uznania tego, czego się zmie­nić nie da, uznania rezultatów II wojny światowej, zaakceptowanych już przez NRD - drugie państwo niemieckie. Bez ostatecznego uznania na­szej granicy zachodniej, oświadczono delegacji RFN, proces normaliza­cji rozpocząć się nie może.

Po patowej sytuacji drugiej rundy rozmów warszawskich 13 marca 1970 r. odbyła się w Moskwie jeszcze jedna rozmowa z Bahrem. Strona zachodnioniemiecka podtrzymała ogólnikowe sformułowania w spra­wie granic, strona ra'dziecka odrzuciła je. Odrzucone zostały również dwuznaczniki RFN w jej stanowisku odnośnie stosunków z NRD.Podo-

157



czerpał swoje pełnomocnictwo. Patowa sytuacja zaistniała więc także w rozmowach radziecko-zachodnioniemieckich.

19 marca Gomułka wystąpił na spotkaniu z robotnikami Ursusa. I choć nie padła żadna wzmianka o przebiegu rozmów z RFN, dla zainte­resowanych nie było wątpliwości, że Gomułka odpowiada na stanowisko zajęte przez RFN. Antypokojowej, rewizjonistycznej polityce RFN prze­ciwstawialiśmy się całą siłą w ciągu dwóch dziesięcioleci - powiedział I sekretarz. - Mówiliśmy o tym nie dlatego, że sprawia to nam przyjem­ność, lecz po to, aby dzisiejsza polityka RFN nie stała się kontynuacją wczorajszej. Oświadczenie obecnego rządu RFN, iż nie wysuwa wobec nikogo roszczeń terytorialnych nie jest nowe, wysuwały je także poprze­dnie rządy RFN, traktując je jako puste deklaracje. Logiczną konsek­wencją rezygnacji z roszczeń terytorialnych, podkreślił Gomułka, jest uznanie za ostateczne istniejących granic państwowych w Europie, a przede wszystkim granicy na Odrze i Nysie oraz granicy między NRD a RFN. Rezygnacja z roszczeń terytorialnych Kiesingera nie miała nic wspólnego z uznaniem granic. Było to deklaratywne wyrzeczenie się sto­sowania siły, zaś sprawa uznania granicy przesuwała się do mitycznej konferencji pokojowej, która może dojść do skutku po utworzeniu ogól-noniemieckiego rządu, czyli po likwidacji NRD. Przedwcześnie jeszcze oceniać przebieg rozmów z rządem Brandta, lecz już sam fakt ich rozpo­częcia, przyznał Gomułka, można uznać za zjawisko pozytywne. „Możli­wości zawarcia traktatu pokojowego z Niemcami należą do sfery prze­brzmiałych mitów, oświadczył I sekretarz, ustosunkowanie się rządu RFN do istniejącej granicy zachodniej Polski, podkreślił, musi być cał­kowicie jasne i jednoznaczne". Bezprzedmiotowe są wszelkie spekula­cje, iż uda się sprawę granicy „załatwić jakąś dwuznaczną formułą lub czymś w rodzaju samego tylko paktu o nieagresji". I aby nie było żad­nych wątpliwości, dodał, wszelkie deklaracje i układy o wyrzeczeniu się siły mają sens tylko wtedy, kiedy obie strony uznają wzajemnie swoje granice jako ostateczne i nienaruszalne. Była to jasna, niedwuznaczna i zdecydowana odpowiedź na stanowisko rządu Brandta w negocjacjach tak warszawskich, jak i moskiewskich.

Oświadczenie Gomułki w Ursusie złożone zostało w przeddzień spot­kania Stopha i Brandta w Erfurcie. Było to pierwsze spotkanie szefów rządów obu państw niemieckich. Ten fakt miał chyba większe znaczenie od złożonych tam oświadczeń obu mężów stanu. Brandt powtórzył to wszystko, co było już znane, a więc tezę o szczególnych stosunkach mię­dzy obu państwami, perspektywę zjednoczenia zapisaną w konstytuc­jach obu państw. Stoph akcentował konieczność uznania przez RFN po­wojennych granic w Europie i istnienia dwóch „suwerennych państw, NRD i RFN, ponieważ przeciwstawne systemy społeczne nie dadzą się zjednoczyć". Komentarze poświęcone temu wydarzeniu bywały niekie­dy skrajne.

Po konsultacjach rozpoczęła się kolejna runda rozmów najpierw w Moskwie, a potem w Warszawie. W pierwszej połowie kwietnia 1970 r. po żmudnych i wyczerpujących negocjacjach osiągnięto w Moskwie

158

stawił je na spotkaniu w Budapeszcie erezmew,

perspektywicznej jedności Niemiec, ciągle wysuwana przez RFN, zosta­ła odrzucona. Sformułowanie na temat granic, na które strona RFN wy­raziła zgodę, brzmiało: obie strony szanują (respektują) istniejące obec­nie granice wszystkich państw w Europie, włącznie z granicą na Odrze i Nysie oraz granicę między RFN i NRD i będą je traktować również w przyszłości jako nienaruszalne.

20 kwietnia z okazji 100 rocznicy urodzin Lenina przybyła do Mosk­wy delegacja PZPR z Gomułka na czele. W rozmowie ze mną Gomułka stwierdził: Polska w sprawie granicy zachodniej nie może zgodzić się na inne stanowisko niż wyrażone w Układzie Zgorzeleckim. Zapowiedział przyjazd za kilka dni na konsultacje Stefana Jędrychowskiego. W War­szawie odbyła się w tym czasie trzecia tura rozmów polsko-zachodnio-niemieckich (22-24 kwietnia). Duckwitz przywiózł ze sobą list Brandta do Gomułki. W liście tym Brandt nie wyrażał rozczarowania przebie­giem rozmów warszawskich, podkreślał jednak swoje niezmienne dąże­nie do położenia kamienia węgielnego pod rzeczowe i dobre stosunki z Polską. Będzie przeto wdzięczny, pisał, jeśli pod tym kątem przestudio­wane będą propozycje RFN, gdyż odpowiadają one możliwościom RFN, które są ograniczane znanym prawem wnoszenia zastrzeżeń przez cztery mocarstwa, a także odpowiadają politycznej rzeczywistości RFN. Go­mułka potraktował ten list jako kolejny manewr kanclerza RFN. Duc­kwitz na spotkaniu z Winiewiczem przedstawił nowy dokument robo­czy, który w preambule głosił, że normalizacja stosunków między RFN a PRL stanowi wkład do odprężenia w Europie oraz zastrzegał, że układ ten nie narusza praw i odpowiedzialności czterech mocarstw w stosunku do Niemiec jako całości. W odniesieniu do zasadniczej sprawy projekt układu stanowił: linia Odra-Nysa stanowi zachodnią granicę Polski, obie strony respektują istniejące granice, nie zgłaszają wobec siebie roszczeń terytorialnych i nie będą ich zgłaszać w przyszłości, oraz obie strony traktują nienaruszalność granic jako główny warunek pokoju, będą respektować integralność terytorialną wszystkich państw w Euro­pie. Znajdują się tam także zastrzeżenia, że ustalenia w sprawie granicy zachodniej winny być potwierdzone w uregulowaniu pokojowym. W po­zostałej części zamieszczone zostały postanowienia dotyczące rezygnacji z zastosowania siły.

Rozmowy plenarne delegacji, spotkania przewodniczących delegacji, dyskusje w grupach specjalistów oprócz zasadniczego tematu granicy zachodniej obejmowały znacznie szerszy krąg zagadnień z zakresu sto­sunków PRL-RFN. Strona polska podjęła krytykę dokumentu RFN, zwracając uwagę, że już w preambule brak jest stwierdzenia o odpowie­dzialności Niemiec hitlerowskich za zbrodnie dokonane w Polsce, odrzuciła zdecydowanie odwoływanie się do praw czterech mocarstw (dotyczy to także układów paryskich), jak również odraczanie ostatecz­nego uregulowania granicy do porozumienia pokojowego, gdyż oznacza­łoby to uznanie zachodniej granicy Polski de facto, a nie de iure. Oświad­czono delegacji RFN, że układ, jaki chce zawrzeć Polska z RFN, musi raz

159

_._ _ ^ ,.„«, i,u j es i, uu czasu rozpoczęcia w Bonn czwartej tury rozmów polsko-zachodnioniemieckich.

Z polecenia Gomułki 24 kwietnia przedstawiłem tekst listu Brandta do Gomułki oraz nowy projekt dokumentu roboczego przywieziony przez Duckwitza do Warszawy ministrowi spraw zagranicznych ZSRR Gromyce. Zależało mi bardzo na opinii szefa dyplomacji radzieckiej, zwłaszcza że za kilka dni miał nastąpić zapowiedziany przez Gomułkę przyjazd ówczesnego szefa polskiej dyplomacji Jędrychowskiego. List Brandta zawierał sformułowania w sprawach granic bliskie temu, co już uzgodniono w rozmowach moskiewskich. Uporczywe odsyłanie potwier­dzenia granic do uregulowania pokojowego podważało ich nienaruszal­ność. W rozmowach moskiewskich oświadczono delegacji RFN, że nie będą one prowadzone, jeśli przez wysuwanie sprawy traktatu pokojowe­go negowana będzie sprawa granic. Stwierdzić respektowanie istnienia granicy to zbyt mało, chodzi o ich uznanie. Co się zaś tyczy sformułowa­nia tak w niemieckim dokumencie roboczym, jak i w liście Brandta o prawach czterech mocarstw, to w Moskwie doskonale wiedzą, jakie są prawa ZSRR; RFN powinna mówić o swoich sprawach i obowiązkach, a nie zasłaniać się prawami innych. Zwraca uwagę zbieżność stanowisk obu stron wobec dokumentu przedłożonego przez Duckwitza.

Konsultacje między szefami polskiej i radzieckiej dyplomacji odbyły się 30 kwietnia. Dokonano wszechstronnej wymiany poglądów w spra­wie dotychczasowego przebiegu negocjacji z przedstawicielami RFN w Warszawie i Moskwie. Temu poświęcone było przemówienie Gomułki 9 maja 1970 r. w 25 rocznicę zakończenia wojny. Gomułka wyraził opinię (zresztą już nie po raz pierwszy), iż wątpić należy, aby kiedykolwiek na­stąpiło zamknięcie ostatniej karty II wojny światowej w tradycyjnej for­mie traktatu pokojowego. Nowym Locarnem nazwał Gomułka układy paryskie z 1954 r. Problem niemiecki, uważany przez niektórych za otwarty, uznał polski przywódca za dawno przez życie rozwiązany i zamknięty. Nikt nie może liczyć na to, powiedział, że można doprowa­dzić do normalizacji stosunków między Polską a RFN bez ostatecznego uznania granicy Polski na Odrze i Nysie. Układ o niestosowaniu siły w stosunkach dwustronnych byłby de facto legalizacją rewizjonistycznych roszczeń, byłaby to bomba o opóźnionym zapłonie. Jeśli, stwierdził Go­mułka, domagamy się od RFN uznania granicy, to tylko dlatego, że „jest ono jednym z dwóch państw niemieckich, na którym ciąży ten polityczny i moralny obowiązek wynikający z Umowy Poczdamskiej".

25 maja odbyło się kolejne spotkanie konsultacyjne szefów dyploma­cji Jędrychowskiego i Gromyki, dotyczące sformułowań na temat granic w porozumieniach z RFN, poprzedzone rozmową telefoniczną Breż-niew-Gomułka. Wynegocjowany przez Gromykę w długich rozmowach z Bahrem tekst sformułowania w porozumieniu ZSRR-RFN został niez­włocznie przekazany do Warszawy. Gromyko powiedział Jędrychows-kiemu, iż Bahr zamierza ten tekst z wnioskiem pozytywnym przedłożyć Brandtowi. Poprosił stronę polską o zajęcie stanowiska. Jędrychowski oświadczył, że formuła ta jest do przyjęcia przez Polskę. Jednocześnie 160

.

ratyfikowanie porozumień oznacza zgodnie z prawem międzynarodo­wym uznanie granic de facto i de iure. Oświadczył również, iż odrzucając sprawę jedności narodu niemieckiego, przyszłego uregulowania pokojo­wego i praw czterech mocarstw, ZSRR wyraźnie dawał do zrozumienia delegacji RFN, że rzecz idzie o polityczne i prawne uznanie granic. Uzgodniona formuła ma brzmienie: „Związek Radziecki i RFN są zgod­ne co do uznania tego, że pokój w Europie może być zachowany tylko w tym przypadku, jeśli nikt nie będzie dążył do zmiany współczesnych gra­nic. Oba państwa podejmują zobowiązania bezwarunkowego zachowa­nia integralności terytorialnej wszystkich państw w Europie w ich obec­nych granicach. Oba państwa oświadczają, że nie mają żadnych roszczeń terytorialnych do kogokolwiek i nie będą występować z takimi roszcze­niami w przyszłości. Oba państwa rozpatrują jako nienaruszalne, obec­nie i w przyszłości, granice wszystkich państw w Europie, tak jak one przebiegają w dniu podpisania niniejszego porozumienia, w tej liczbie li­nii Odry i Nysy, która jest zachodnią granicą PRL, i granicy między NRD i RFN". Konsultacje Jędrychowski-Gromyko objęły, czego nie należy pomijać, szeroki krąg problemów niemieckich. W międzyczasie nadeszła pozytywna odpowiedź z Warszawy. Breżniew z zadowoleniem przyjął zgodę Gomułki na wynegocjowaną formułę.

W tym mniej więcej czasie w Kassel (21 maja) odbyło się kolejne spot­kanie szefów rządów obu państw niemieckich. Przyniosło ono w zasa­dzie wzajemne uznanie przez strony obu państw niemieckich, choć w przemówieniu Brandta zabrzmiała nuta o zjednoczeniu Niemiec przy okazji powołania się na konstytucje obu państw niemieckich. Stwier­dzono, że osiągnięcie zgodności formuł w rozmowach ZSRR-RFN sprzy­jać będzie postępom w dialogu między obu państwami niemieckimi.

W czerwcu (od 8 do 10) odbyła się w Bonn czwarta tura rozmów pols­ko-zachodnioniemieckich. Godzi się tu zauważyć, że było to już po osiągnięciu zgodności sformułowań porozumienia moskiewskiego. Ta okoliczność ułatwiała działalność delegacji PRL. Przewodniczący dele­gacji polskiej Józef Winiewicz, wybitny dyplomata, zręczny negocjator został przyjęty na audiencji przez Brandta i Scheela. Delegacja polska przedstawiła własny projekt układu jako podstawę do negocjacji. Za­wierał on stwierdzenia o uznaniu granicy na Odrze i Nysie, wyrzeczenie się roszczeń terytorialnych i stosowania siły, a także kreślił perspektywę normalizacji stosunków polsko-niemieckich. Równocześnie została przeprowadzona krytyka wersji projektu RFN. Po odrzuceniu riposty delegacji RFN na temat tzw. spraw humanitarnych i prawodawstwa nie­mieckiego delegacja PRL zaproponowała omówienie poszczególnych ar­tykułów projektu polskiego. Spisane zostały uzgodnione formuły, będą­ce właściwie projektem układu. W preambule mowa była o pamięci cier­pień zadanych przez reżim narodowosocjalistyczny narodowi polskiemu i innym narodom Europy, w tym także niemieckiemu, oraz o świadomo­ści, iż nienaruszalność granic i poszanowanie integralności terytorialnej wszystkich państw w Europie w ich obecnych granicach jest głównym warunkiem pokoju. Artykuł l, najważniejszy, stanowił: istniejąca grani-

161


6 - Gomułka.


ca, której przebieg został ustalony zgodnie z rozdziałem IX Umowy Poczdamskiej (i tu wyliczenie, tak jak w Umowie Poczdamskiej, jak ona porzebiega) stanowi granicę państwową PRL (to sformułowanie podyk­towane było osobiście przez Gomułkę, który domagał się, aby przebieg granicy był dokładnie określony jak w Umowie Poczdamskiej). Strony potwierdzają nienaruszalność teraz i w przyszłości ich istniejących gra­nic i zobowiązują się do bezwzględnego poszanowania integralności te­rytorialnej drugiej strony. Oświadczają, że nie mają żadnych roszczeń terytorialnych wobec siebie i nie będą takich roszczeń wysuwać w przy­szłości.

16 czerwca przedstawiłem Gromyce rezultaty czwartej rundy spot­kań delegacji PRL i RFN. Gromyko uznał wyniki negocjacji za zadowa­lające. Uzyskaliście to, zauważył, co zamierzaliście uzyskać. Odpowiada to naszym wspólnym interesom. Kolejne rozmowy polsko-zachodnionie-mieckie odbyły się w Warszawie w dniach 23-27 lipca. Była to ostatnia już tura negocjacji, w toku której uzgodniono wszystkie artykuły projek­tu układu, a także inne sprawy związane z procesem normalizacji stosunków. Strona polska stanowczo odrzuciła ponawiane próby załą­czania jednostronnych listów, a także sformułowań o odpowiedzialności czterech mocarstw, czy późniejszego jeszcze tzw. pokojowego uregulo­wania. Kolejne spotkanie miało na celu przygotowanie już tylko ostate­cznej wersji tekstów. Tymczasem w RFN, zapewne nie bez wiedzy rządu, rzecznicy prasowi zaprezentowali interpretację negocjowanego układu całkowicie sprzeczną z jego treścią. Prasa to podchwyciła. Zaakcento­wano jako główny punkt układu wyrzeczenie się siły, a w sprawie granic użyto pojęcia tzw. pokojowego uregulowania. Podkreślono także, że te­matem rokowań były tzw. sprawy humanitarne. O tym, że nie był to przypadek, świadczy „przeciek" do bońskiej prasy treści notatek Bahra z negocjacji moskiewskich, jak się potem okazało notatek bardzo dokła­dnych. 26 lipca przybył do Moskwy z wizytą federalny minister spraw zagranicznych Scheel. Program jego wizyty nie był wyraźnie sprecyzo­wany, nie wykluczano, że będzie parafował projekt układu, ale do końca pewności nie było. Scheel rozpoczął rozmowy merytoryczne w zespołach specjalistów i plenarne, nie spieszył się, przeciągał, wnosił uwagi mery­toryczne do preambuły, do poszczególnych artykułów, próbował powra­cać do odpowiedzialności czterech mocarstw za całość Niemiec, rozsze­rzał tematykę o sprawy Berlina Zachodniego. Zanosiło się na długie i trudne rozmowy. Ponieważ w tym czasie Amerykanie zaostrzyli swoje stanowisko w sprawie Berlina Zachodniego (a było to po wizycie Bran-dta w Waszyngtonie) nietrudno było się domyślić, że posunięcia te są ze sobą zgrane. Rozmowy były twarde, trzeba było przypominać, kto jest zwycięzcą w wojnie, a kto pokonanym. W ostatnim dniu lipca rozmowy zostały zakończone.

Zostałem zaproszony tego dnia przez Gromykę. Chodziło o dokładne sprawdzenie redakcji sformułowania o nieużyciu siły, jaką wypracowa­no w rozmowach warszawskich, aby zapis w tekście porozumień z RFN był możliwie jednolity. Końcowe rozmowy w Moskwie z Scheelem były żmudne i trudne. Scheel postawił prawie wszystkie sprawy, które sygna­lizowała prasa zachodnioniemiecka. Wycofywał się stopniowo, powoli,

162

ale całkowicie. W zasadzie do projektu uzgodnionego z Bahrem nie wprowadzono merytorycznych zmian. Niewykluczone, że projekt będzie przez obu ministrów parafowany, choć możliwe, że Scheel zechce wyje­chać na konsultacje do Bonn.

Wydarzenia potoczyły się szybciej, niż przewidywano. Układ mos­kiewski podpisany został 12 sierpnia 1970 r. Jeszcze przed jego podpisa­niem Scheel próbował uzyskać bardziej dwuznaczne, czyli wygodniejsze formuły dla RFN. Do końca usiłował podważać jednoznaczny sens sfor­mułowań dotyczący zachodniej granicy Polski. Łatwiej godził się na for­mułę o granicy NRD-RFN niż o granicy na Odrze i Nysie.

9 sierpnia na polecenie Gomułki przerwałem urlop na Krymie i po­wróciłem do Moskwy. W Moskwie odbywało się posiedzenie Doradczego Komitetu Politycznego Państw-stron Układu Warszawskiego. Podczas pierwszego spotkania (10 sierpnia) Gomułka poinformował mnie o prze­biegu posiedzenia poświęconego problemom stosunków z RFN. Przede wszystkim przedstawił ocenę linii politycznej rządu Brandta-Scheela. Polityka rządów chrześcijańskiej demokracji, powiedział, doprowadza­ła do oddalenia się od siebie obu państw niemieckich. Dalsza kontynua­cja tej linii rozejście to tylko powiększała. Trzeba było dokonać zwrotu w kierunku zbliżania obu państw niemieckich, a zwrot taki możliwy był tylko poprzez normalizację stosunków. Zdaniem Gomułki, w tym za­warta jest istota polityki Brandta. I taką zapewne wykładnię przedsta­wił Brandt swoim zachodnim sprzymierzeńcom. Był także drugi aspekt polityki Brandta, chodziło o wyrównanie proporcji między „olbrzymem gospodarczym" a „karłem politycznym", o czym było głośno nawet na Zachodzie.

Parafowanie projektu porozumienia z Polską, już po podpisaniu układu moskiewskiego, mimo uzgodnionego tekstu, ciągle było przez stronę niemiecką odwlekane. Bonn zaproponował rezygnację ze spotka­nia Winiewicz-Duckwitz wyznaczonego na początek września, strona polska zgodziła się jedynie na przesunięcie terminu spotkania na paź­dziernik, nie rezygnując ze spotkania. RFN wysunęła inicjatywę rokwań Jędrychowski-Scheel, Polska wyraziła jedynie zgodę na parafowa­nie układu w Warszawie w listopadzie przez obu ministrów. Bonn suge­rował spotkanie kuluarowe Winiewicz-Scheel na sesji ONZ, Warszawa zgodziła się, ale tylko na kurtuazyjne. 5-7 października doszło w Bonn do kolejnej szóstej już tury rozmów polsko-zachodnioniemieckich. Dele­gacja RFN swoim zwyczajem wznowiła „targi" o uzgodnione już formu­ły, zgłaszając liczne poprawki. Groził impas w rokowaniach, zażegnany zresztą przez polityków bońskich (głównie Wehner, Bahr). W końcu tekst został uzgodniony. Nie było jednak pewności, czy Scheel nie przy­jedzie do Warszawy na parafowanie projektu układu z poprawkami me­rytorycznymi. Delegacja polska odmówiła przyjęcia do wiadmości noty, jaką miał zamiar rząd RFN z racji podpisania układu przekazać czterem mocarstwom, odmówiła oświadczenia o zrzeczeniu się reparacji, jak również opublikowania oświadczenia o tzw. problemach humanitar­nych. Brandtowi wręczony został list Cyrankiewicza przypominający polskie zasady normalizacji stosunków, a odrzucający to wszystko, co szkodzi normalizacji, a co mimo to wysuwane jest przez stronę ri—~

rozmowy warszawsKie ministrów spraw zagranicznych PRL i RFN mogą się znaleźć w impasie.

2 listopada 1970 r. Scheel przyjechał do Warszawy. Rozpoczęła się pierwsza część rozmów trwająca do 5 listopada. Scheel z miejsca wysu­nął na czoło rozmów tzw. problemy humanitarne (przesiedlenie do-KFN ludności pochodzenia niemieckiego, dostęp do języka i kultury niemiec­kiej dla pozostających, ułatwienia wizowe), a także wniósł zastrzeżenia do artykułu stanowiącego o zachodniej granicy Polski. Chciałkoniecznie uniknąć określenia o ustalonej już granicy, a także domagał się skreśle­nia wzmianki o Uchwale Poczdamskiej. Jędrychowski, podobnie jak Wi-niewicz, zakwestionował zamiar wysłania przez RFN noty do trzech mo­carstw zachodnich zawierającej interpretację tekstu układu nie do przy­jęcia dla Polski. Polska nie wyraża zgody ani na powoływanie się na przyszły traktat pokojowy, ani na układy paryskie, albowiem nie ma to nic wspólnego z negocjowanym układem, powiedział polski minister. Scheel bronił projektowanej noty względami konstytucyjnymi, zobo­wiązaniami wobec sojuszników i jej przydatnością dla dalszych losów Berlina Zachodniego. Polska sugerowała, aby nota ograniczyła się do powiadomienia trzech mocarstw o zawartym układzie oraz do stwier­dzenia, że sprawa odpowiedzialności czterech mocarstw za Niemcy nie była przedmiotem rozmów. Co się tyczy „pakietu humanitarnego" odrzucona została próba jakiejkolwiek dyskusji na temat mniejszości niemieckiej. Stwierdzono natomiast, że osoby o bezspornie niemieckiej narodowości otrzymają zezwolenie na wyjazd do wybranego państwa niemieckiego.

6 listopada rozmawiałem z Gromyką o rozmowach warszawskich. W sprawie granicy na Odrze i Nysie uznaliśmy, że najlepiej, najwierniej i bezdyskusyjnie stanowisko wyraża określenie, że linia... „stanowi grani­cę". To nie może już być alternatywnie interpretowane. Niezależnie od tego, jak RFN będzie układ ten interpretowała. Przytoczyłem opinię Go-mułki, że jest on właśnie owym pokojowym uregulowaniem. Nam w układzie, akcentował Gomułka, niezbędne są stwierdzenia, które nie pozwalają na dowolność interpretacji. Stanowisko zajęte przez delegac­ję polską w sprawie noty do mocarstw zachodnich spotkało się w Mosk­wie z uznaniem. Scheel w czasie rozmów moskiewskich wyrażał nadzieję na pozytywne zakończenie rozmów warszawskich, choć nie ukrywał, że najtrudniejszym problemem jest formuła w sprawie granic. Kilka dni potem radzieccy negocjatorzy podzielili się ze mną refleksją, że Scheel w Warszawie stosuje taktykę zbliżoną do tej, którą zaprezentował w Mosk­wie. Trzeba być wobec niego nieustępliwym, gdyż do ostatniego dnia bę­dzie twardy, zasłaniając się instrukcjami, dopiero w ostatnim dniu ustą­pi. Scheel przejawiał opór wobec formuły o granicy na Odrze i Nysie do czasu parafowania układu moskiewskiego.

W czasie gdy zostały wznowione rozmowy Jędrychowski-Scheel (po konsultacjach Scheela w Bonn) Gomułka w swoim przemówieniu wygło­szonym w Bukareszcie (12 listopada) oświadczył: „Normalizacja wza­jemnych stosunków między Polską a RFN może się dokonać tylko na

164

naruszalną i wyrzeczenia się wszeiKicn >.,...
i w przyszłości". Interesy pokoju, ciągnął dalej I sekretarz KC PZPR, wy­
magają, aby rząd RFN znormalizował swoje stosunki z innymi krajami
socjalistycznymi, a w szczególności z NRD, albowiem wizja Europy po­
kojowej wiąże się „nierozerwalnie z pełnoprawnym udziałem NRD w
gronie państw europejskich".

Tymczasem w Warszawie Scheel oświadczeniem, że doszedł już do );granic swoich pełnomocnictw", usiłował wymusić ustępstwa strony polskiej w dziedzinie tzw. spraw humanitarnych. Walentin Falin, dyrek­tor niemieckiego departamentu w radzieckim MSZ, z którym często roz­mawiałem w tych dniach, ostrzegał, aby się tym nie przejmować i wysu­wać wobec RFN żądanie likwidacji na terenie RFN amerykańskiej roz­głośni Radia „Wolna Europa". Po podpisaniu układu moskiewskiego uważano w Moskwie, że niemożliwe jest fiasko rozmów warszawskich, gdyż runie wtedy cała Ostpolitik Brandta.

13 listopada tekst układu o podstawach normalizacji i wzajemnych stosunkach między PRL a RFN został uzgodniony, a wkrótce potem pa­rafowany przez obu ministrów spraw zagranicznych. Oceniając znacze­nie tego historycznego faktu Gomułka 24 listopada w Budapeszcie po­wiedział: „Pragniemy, aby ta 25-letnia historia, którą cechowała zimna wojna, ciągle rodzona i podsycana przez siły rewizjonizmu i odwetu w RFN i przez agresywne koła imperialistyczne NATO, należała już tylko do bezpowrotnej przeszłości, aby się już nigdy nie odrodziła". Do spraw normalizacji stosunków z RFN powrócił Gomułka na akademii górniczej w Zabrzu 3 grudnia, nazajutrz po spotkaniu konsultatywnym przedsta­wicieli Układu Warszawskiego w Berlinie. „Układ między Polską a RFN, oświadczył Gomułka, zamyka ostatecznie problem granic". Gomułka wyraził też nadzieję, że układ moskiewski i układ warszawski otworzą drogę normalizacji stosunków między RFN a państwami socjalistyczny­mi, zwiększą szansę zwołania europejskiej konferencji bezpieczeństwa i współpracy, przyczynią się do podjęcia szerszej współpracy gospodar­czej, naukowo-technicznej i kulturalnej.

7 grudnia 1970 r. został podpisany w Warszawie układ między Polską
Rzecząpospolitą Ludową a Republiką Federalną Niemiec o podstawach
normalizacji stosunków wzajemnych. W imieniu Polskiej Rzeczypospo­
litej Ludowej podpisy złożyli: prezes rady ministrów Józef Cyrankiewicz
i minister spraw zagranicznych Stefan Jędrychowski, a w imieniu Repu­
bliki Federalnej Niemiec kanclerz federalny Willy Brandt i minister
spraw zagranicznych Walter Scheel. Główny inicjator i konstruktor tego
układu Władysław Gomułka asystował przy podpisaniu tego doniosłego
aktu, jednego z najważniejszych dzieł swego życia. W przemówieniach,
toastach często padało jego nazwisko, jako tego, który potrafił tak bez­
błędnie odczytywać znaki czasu. Na VI Plenum KC PZPR, które zebrało
.się w tydzień po podpisaniu układu (14 grudnia) Gomułka wygłosił prze­
mówienie, bardzo refleksyjne, o stosunkach polsko-riiemieckich w prze­
szłości, obecnie i perspektywach na przyszłość. Było to jego ostatnie
przemówienie. t

L


Rada Wzajemnej Pomocy Gospodarczej powołana została do życia w 1949 r. W myśl założeń działalność jej miała się koncentrować na organi­zacji i koordynacji współpracy gospodarczej, wymianie doświadczeń w budownictwie socjalistycznym, wzajemnej pomocy technicznej i techno­logicznej. W pierwszym okresie działalność RWPG ograniczała się w za­sadzie do ułatwiania wymiany handlowej między państwami członkow­skimi, do organizowania współpracy naukowo-technicznej, polegającej na wymianie specjalistów (staże) i dokumentacji technicznej. We współ­pracy gospodarczej między państwami socjalistycznymi nadal obowią­zywały roczne i wieloletnie umowy dwustronne. Do tej formy współpra­cy wszystkie państwa socjalistyczne przywiązywały szczególną wagę, RWPG zaś była forum wymiany myśli i intencji, słowem spraw ogólnych. W miarę jednak postępu industrializacji, rozwoju potencjału produkcyj­nego w każdym kraju, coraz bardziej paląca stawała się sprawa organi­zacji wielostronnej współpracy między państwami socjalistycznymi. To­też w 1956 r. państwa członkowskie RWPG doszły do zgodnego wniosku o potrzebie konsultowania między sobą programów rozwoju. Zakres tej współpracy ciągle był jednak ograniczony, choćby z tego względu, że RWPG nie została wyposażona w odpowiednie pełnomocnictwa i nie po­siadała odpowiedniego aparatu wykonawczego.

W maju 1958 r. z inicjatywy KPZR odbyła się w Moskwie pierwsza narada (spotkanie) przywódców partii państw RWPG poświęcona spra­wom gospodarczym. Dokonano oceny wspólnych poczynań w zakresie wykorzystania źródeł surowców, potencjału produkcyjnego, a na tym tle międzynarodowego podziału pracy wewnątrz obozu socjalistycznego. Zwracano uwagę na znaczenie polskiego węgla dla NRD i Czechosłowa­cji, wspólnych przedsięwzięć inwestycyjnych w wydobyciu polskiej siar­ki przez Polskę i Czechosłowację, udziału inwestycyjnego Polski, Cze­chosłowacji i Rumunii w budowie fabryki celulozy w ZSRR. Były to jed­nak początki wspólnych poczynań. Pełne wykorzystanie zasobów kra­jów demokracji ludowej wymagało zbiorowego wysiłku. Krytycznie oce­niona została sytuacja w dziedzinie specjalizacji i kooperacji produkcji przemysłowej. Zwracano uwagę na dublowanie produkcji maszyn i urządzeń, wyrobów przemysłowych w małych seriach przez wiele kra­jów socjalistycznych, przy braku poszukiwanych, bardziej złożonych ty­pów maszyn nadal sprowadzanych z krajów kapitalistycznych (tę spra-

166

v* t - -

Iców RWPG do produkowania szerokiego asortymentu wyrobów, braku specjalizacji, a przede wszystkim kooperacji. Padały przykłady produk­cji specjalistycznej, na którą, jak się okazało, nie wpłynęły zamówienia z innych krajów demokracji ludowej. Z przyjętych na tej naradzie decyzji na uwagę zasługują: opracowanie nowych zadań (do 1965 r.) dotyczą­cych specjalizacji produkcji, wprowadzenie zasady, aby decyzje Rady w sprawach kooperacji były potwierdzone umowami dwustronnymi lub wielostronnymi; ustalenie zasady konsultowania się w kwestiach hand­lu z krajami kapitalistycznymi. Jeszcze w grudniu 1957 r. komisja hand­lu zagranicznego RWPG przedyskutowała zasady stosowania cen w han­dlu między krajami demokracji ludowej. Nie osiągnięto pełnej zgodnoś­ci, przyjęto jednak zasadę stabilności cen na dłuższy okres opierając się na średnich kilkuletnich cenach światowych. Rozważana była sprawa powoływania wspólnych towarzystw mieszanych (dobry przykład pols-ko-węgierskiego towarzystwa do eksploatacji hałd górniczych) czy wspólnych przedsiębiorstw eksportowych bądź biur zakupu i sprzedaży czy badania koniunktury. Zgłoszona przez Gomułkę idea powołania wspólnego banku nie została wówczas przyjęta. Narada przywódców partii podjęła decyzje przeprowadzenia w 1958 r. konsultacji projektów planów rozwoju do 1965 r., jak również wymiany informacji o perspek­tywicznych założeniach do 1975 r. Chodziło przede wszyskim o uzgod­nienie wzajemnych dostaw. Z przebiegu dyskusji wynikało, że większe będzie wykorzystanie ropy naftowej niż węgla, stąd pilna stała się spra­wa budowy rurociągu z ZSRR do krajów demokracji ludowej. Stwier­dzono, iż poza ZSRR metalurgia ma szansę rozwoju w Polsce i Czecho­słowacji, choć wszystkie kraje odczuwać będą trudności w zaopatrzeniu w metale kolorowe. Oczekiwano rozwoju wielkiej chemii w ZSRR, NRD, Polsce i Czechosłowacji, a przemysłu maszynowego w ZSRR, Czechosło­wacji i Polsce, w NRD zaś przemysłu precyzyjnego, ponadto w Czecho­słowacji urządzeń energetycznych.

Informacje z tej pierwszej narady przywódców partii państw człon­kowskich RWPG zostały zreferowane przez Gomułkę i Jędrychowskiego na naradzie centralnego aktywu partyjnego 30 maja 1958 r. Postanowie­nia narady, przede wszystkim z uwagi na jej charakter, nadały proble­mom współpracy gospodarczej również rangę polityczną.Znalazło to| swój wyraz głównie w ożywieniu wzajemnych obrotów handlowych,! które nadal pozostawały główną płaszczyzną współpracy gospodarczej, l W lutym 1960 r. raz jeszcze zebrali się przywódcy partii państw człon*! kowskich RWPG, aby przedyskutować zagadnienie związane z rozwo-| jem rolnictwa. Na XV sesji RWPG, która obradowała w grudniu 1961 r. | w Warszawie, starano się ująć wiele ustaleń ze spotkań moskiewskich z maja 1958 r. i z lutego 1960 r. w formie obowiązujących dokumentów: o podstawowych zasadach międzynarodowego podziału pracy, o rozwoju specjalizacji i kooperacji produkcji, zwłaszcza nawozów sztucznych dla rolnictwa, a także o metodach koordynacji perspektywicznych planów rozwoju do roku 1990.

167

—— — ~iUJL w lcj sprawie glos 13 kwietnia 1961 r.

na spotkaniu z aktywem robotniczym Pragi (tj. na kilka miesięcy przed XV sesją RWPG). Powiedział wówczas, iż jego zdaniem zmierzać trzeba do integracji organizmów gospodarczych krajów socjalistycznych. Go­mułka miał na myśli możliwości wykorzystania zasobów naturalnych państw obozu socjalistycznego, specjalizację produkcji przemysłowej i programowanie rozwoju w skali RWPG. Uważał, że będzie to jednak długi i trudny proces. Zastanawiał się dlaczego, mimo wysiłków, nie ma spodziewanych efektów. Przyczyny tego stanu widział w ogromie znisz­czeń wojennych w krajach socjalistycznych, słabym uprzemysłowieniu wielu z nich, w braku stabilności władzy (do 1948 r. w wielu krajach trwała walka o utrwalanie władzy ludowej). Dążenie do industrializacji było naturalnym zjawiskiem. Każdy robił to po swojemu i osiągnął to, do czego zmierzał, choć w skali systemu socjalistycznego był to proces dość żywiołowy. Po dzień dzisiejszy, zauważył Gomułka, poważne elementy żywiołowego rozwoju ekonomiki są wyraźnie widoczne. RWTG zamie­rzała ująć procesy rozwojowe w system planowej współpracy, szczegól­nie w dziedzinie wzajemnych dostaw, plany produkcji każdy opracowy­wał dla siebie, mając ochotę jedynie do koordynacji zaopatrzenia surow­cowego. Gomułka dostrzegał jednak wiele pozytywnych osiągnięć w za­kresie specjalizacji, która dokonywała się w sposób naturalny, stosownie do struktury przemysłowej poszczególnych krajów socjalistycznych, ale wyrażał niezadowolenie z powodu braku postępu w planowym podziale pracy. Nie twierdził, że są to sprawy proste. Naturalne trudności widział w zróżnicowanym stopniu rozwoju przemysłowego krajów socjalistycz­nych, tendencjach autarkicznych, w braku jednolitej metody obliczania efektów ekonomicznych. Opierając się na polsko-czechosłowackich doś­wiadczeniach (węgiel i siarka) czy na doświadczeniach polsko-ener-dowskich w rozwoju energetyki (węgiel brunatny), a także z międzyna­rodowej współpracy przy budowie rurociągu „Przyjaźń" liczył na upow­szechnienie się tych korzystnych dla partnerów metod współpracy gos­podarczej. Po raz pierwszy, powiedział Gomułka robotnikom zakładów na Pradze, wszystkie kraje zawarły ze sobą długoletnie umowy handlo­we do 1965 r. Widział w tym zapowiedź specjalizacji produkcji. W kon­sultacji planów perspektywicznych starał się dostrzec nowy etap mię­dzynarodowego podziału pracy między krajami socjalistycznymi na szerszą skalę.

Był to czas, kiedy Gomułka wiele myślał o sposobie usprawniania działalności RWPG; prowadził rozmowy z przywódcami krajów socjali­stycznych, dyskutował o tych sprawach z Chruszczowem, który też kry­tycznie oceniał działalność RWPG. Niekiedy także wypowiadał się na ten temat publicznie, zwłaszcza podczas wizyt delegacji krajów sojusz­niczych w Warszawie bądź swoich pobytów w stolicach bratnich krajów. Poglądy na temat zasadniczej reformy działań RWPG, które konsulto­wał z Chruszczowem, przedstawił potem (w czerwcu 1962 r.) na spotka­niu przedstawicieli partii i rządów państw członkowskich RWPG w Mo­skwie. Podczas pobytu w Warszawie delegacji rumuńskiej (28 kwietnia

1. Zdjęcie z 1956 r.

2. Władysław Gomułka na Kremlu, 1958 r.

168


3. I sekretarz na IV Kongresie Związków Zawodowych, 1958 r.

4. W czasie wizyty w Bułgarii, 1958 r.

5. Podpisanie wspólnego komunikatu o wynikach rozmów międzypar­tyjnych i międzypaństwowych PRL i Niemieckiej Republiki Demo­kratycznej, 1958 r.

6. Władysław Gomułka w Dolnośląskich PGR-ach, 1960 r.

i


ul.




7. Centralne Dożynki, 1960 r.

8. Zlot Grunwaldzki, 1960 r.


9. Gomułka i Castro (XV Sesja ONZ w Nowym Jorku), 1960 r. 10. W czasie pobytu w Mongolii, 1961 r.

L


11. I sekretarz z wizytą w FSO, 1961 r.

12. Radzieccy kosmonauci w Warszawie, 19 6 3 r.

13. Władysław Gomułka przyjął sekretarza generalnego ONZ UThanta, 1962 r.

14 Władysław Gomułka na Węgrzech, 1963 r.

15. W trakcie spotkania z aktywem partyjnym, 1963 r.

Ziem Zachodnich, 1965 r



19. Prezydent Włoch Giuseppe Saragat wręcza Gomułce insygnia Orde­ru Zasługi Republiki Włoskiej, 1965 r.

20. Podczas uruchomienia kopalni, 1965 r. 21.1 sekretarz otrzymał górniczy puchar, 1965 r.

de Gaulle w Warszawie, 1967 r. ow feLeonidaBreżniewaiAleksiei

24. Władysław Gomułka wita Indirę Ghandi, 1967 r.

25. Władysław Gomułka i Willy Brandt, 1970

być „przesuwanie współpracyz handlu na produkcję poprzez specjaliza­cję i kooperację". Tylko ta droga, zdaniem Gomułki, zapewni szybki ro­zwój , rozszerzy zakres współpracy, zwiększy obroty handlowe, wyrówna dysproporcje w rozwoju poszczególnych krajów, przyspieszy rozwój ca­łego systemu socjalistycznego- zapewni mu zwycięstwo we współzawo­dnictwie z kapitalizmem.

Do tych myśli powrócił Gomułka podczas swej wizyty w Czechosło­wacji. Na wiecu w Pradze, zwołanym z okazji jego pobytu (30 września 1961 r.), Gomułka wskazał na możliwości podejmowania wspólnych programów produkcji i inwestycji, wspólnych prac naukowo-badaw-czych. W dobie rewolucji technicznej, mechanizacji i automatyzacji kra­je małe i średnie, przekonywał, mogą z niej korzystać, jeśli stosować będą międzynarodowy podział pracy. Międzynarodowy podział pracy uznał Gomułka za decydujący o rozwoju sił wytwórczych każdego kraju socja­listycznego i całej wspólnoty. Dzięki niemu można wprowadzać postęp techniczny, obniżać koszty produkcji, podnosić jej jakość, uzyskiwać efekty inwestycyjne, racjonalnie eksploatować surowce i zwiększać obroty handlowe. Wskazując na doświadczenia współpracy polsko-cze-chosłowackiej, Gomułka zauważył, że w tej dziedzinie jesteśmy dopiero na początku drogi. Z zadowoleniem jednak odnotował, że w toku roz­mów praskich uzgodniono „podział produkcji" niektórych wyrobów przemysłu maszynowego, kooperację w dziedzinie produkcji unikalnych maszyn i urządzeń, szczególnie w przemyśle pracującym na rzecz rolni­ctwa (traktory). Gomułka zdawał sobie jednak sprawę z trudności, jakie trzeba będzie pokonać z uwagi na silne jeszcze trendy do współpracy z krajami kapitalistycznymi, tendencje autarkiczne, zasklepienie się w ra­mach własnego tylko kraju, nieprzezwyciężoną nieufność, niezdrowe

ambicje partykularne.

W czerwcu 1962 r. z inicjatywy KC PZPR odbyła się w Moskwie kolej­na narada przywódców partii i szefów rządów państw członków RWPG. Referat programowy na naradzie wygłosił Władysław Gomułka. Chrusz-czow w swoim przemówieniu poparł wszystkie tezy tego referatu. Na­wiązując do postanowień analogicznej narady sprzed czterech lat, Go­mułka nie kwestionował ożywienia w działalności RWPG, lecz uznał, że okres ten nie przyniósł widocznej poprawy. Zmiany, jakie w tym czasie dokonały się w ekonomice krajów socjalistycznych, powiedział, ekono­miczne współzawodnictwa dwóch systemów, przeobrażenia w nauce i technice światowej oddziaływać muszą „w zasadniczy sposób na zasięg i treść wewnętrzną współpracy wzajemnej krajów socjalistycznych", stawiając przed nimi kategoryczny nakaz wkroczenia szerokim frontem na drogę zespalania swoich organizmów gospodarczych i dostosowania metod wytwarzania do potrzeb nowoczesnej techniki. Gomułka wymie­nił cztery, jego zdaniem, ważne czynniki zmuszające do silniejszego zes­polenia gospodarki krajów socjalistycznych. Zaliczył do nich: wyczer­panie się w niektórych krajach demokracji ludowej rezerw siły roboczej, stopniowe wyrównywanie poziomu ekonomicznego krajów socjalistycz-

169


, 7.-Gomułka...


skoordynowanej pomocy dla słabo rozwiniętych krajów Azji, Afryki i Ameryki Południowej.

Socjalizm ze swojej natury jest systemem sprzyjającym międzynaro­dowej współpracy gospodarczej. „Jest rzeczą bezsporną, zauważył I se­kretarz KC PZPR, że warunki dla wymiany między krajami socjalistycz­nymi są lepsze niż między krajami kapitalistycznymi". A mimo to niepo­koiły go niektóre zjawiska, np. niższe niż by wskazywała ogólna dynami­ka rozwoju gospodarczego państw socjalistycznych, tempo wzrostu obrotów handlowych między krajami RWPG, zastój we wzajemnej wy­mianie towarów między niektórymi krajami RWPG, słabe tempo rozwo­ju wymiany w przekrojach wielu branż, a także obniżenie w 1961 r. dy­namiki w wymianie handlowej europejskich krajów demokracji ludowej w porównaniu do poprzednich lat. Gomułka krytycznie odniósł się do wspólnych poczynań inwestycyjnych, gdzie poza realizacją umów kre­dytowych (m.in. budowa połączeń energetycznych, rurociąg „Przyjaźń") nie podjęto w ciągu ostatnich czterech lat poważniejszej działalności inwestycyjnej. Brak specjalizacji w produkcji maszyn i urządzeń, a także podzespołów zmuszał każdego do kosztownego importu z krajów kapi­talistycznych. Nie można sobie wyobrazić, oświadczył Gomułka, abyś­my ograniczali nasze stosunki handlowe do wymiany surowców i mate­riałów. „Podstawą wzajemnego uzupełniania się ekonomik krajów soc­jalistycznych, podkreślił, a więc zasadniczą bazą ich współpracy, stano­wić powinno przede wszystkim przetwórstwo przemysłowe". Co się zaś tyczy rozwoju bazy surowcowej, gdzie nakłady są prawie 10-krotnie wyższe niż w przemyśle maszynowym, pomoc zainteresowanych powin­na wyrażać się w postaci udziału w nakładach inwestycyjnych. Zaistnia­ły stan rzeczy Gomułka tłumaczył przyczynami obiektywnymi, wynikły­mi z charakteru rozwoju ekonomicznego krajów członkowskich RWPG. Istniały jednak, zdaniem Gomułki, przeszkody bardziej zasadniczej na­tury, jak słaba znajomość warunków podziału pracy i stąd błędność kie­runków i zakresu specjalizacji, mała skuteczność metod wdrażania po­działu pracy, nieprzezwyciężona do końca tendencja autarkii, dająca o sobie znać we wszystkich krajach demokracji ludowej. Gomułka zdawał sobie sprawę z kosztowności zmian programów produkcji w początko­wym okresie specjalizacji. Proponował zastosowanie odpowiednich me­chanizmów zapewniających pokrycie ryzyka początkowych trudności. Niezbędne są - powiedział - także mechanizmy ekonomiczne pozwalaj ą-ce zabezpieczyć skuteczną realizację wzajemnych uzgodnień i umów (sankcje). Za jeden z podstawowych warunków rozwoju międzynarodo­wego podziału pracy uznał uruchomienie nowoczesnej produkcji, a to oznaczało przesunięcie punktu ciężkości w pracach koordynacyjnych na działalność inwestycyjną. Chodziło mu o rozwinięcie produkcji maszyn i urządzeń dotąd w krajach socjalistycznych nie podejmowanych, a niez­będnych dla rozwoju gospodarczego całej wspólnoty. Gomułka zwracał przy tym uwagę na rosnącą zależność naszych programów inwestycyj­nych od dostaw nowoczesnych maszyn i urządzeń z krajów kapitalisty-

170

cji części i podzespołów, która sprzyjać miała specjalizacji produkcji. Gomułka dla uzasadnienia tej tezy powołał się na polsko-czechosłowac-kie porozumienie o produkcji zunifikowanej rodziny ciągników.

Swoje rozważania zamknął czterema wnioskami zmierzającymi do podniesienia rangi RWPG i usprawnienia jej działalności: 1) nadania sstematyczności naradom na najwyższym szczeblu, dotyczącym współ­pracy i zespalania gospodarczego krajów socjalistycznych; 2) instytucjo­nalnego zabezpieczenia szybkiej i sprawnej realizacji podjętych decyzji; 3. odejście od zasady jednomyślności przy podejmowaniu decyzji i 4) zwiększenie aparatu RWPG i instytucjonalne zabezpieczenie jego mię­dzynarodowego charakteru i statusu. Uzasadniając swoje postulaty Go­mułka uznał za konieczne przekształcenie działającej okresowo Konfe­rencji Przedstawicieli w stały Komitet Wykonawczy RWPG, złożony z delegowanych doń wicepremierów rządów krajów członkowskich oraz usprawnienie działań stałych komisji RWPG.

Chruszczow, jak już wspomniałem, w swym przemówieniu, zobrazo­wanym liczbami i konkretnymi przykładami, poparł wywody Gomułki. Na zakończenie oświadczył: KC KPZR przyjmuje polskie propozycje. Wyraża także przekonanie, że w przyszłości dojrzeje sprawa powołania najwyższego organu RWPG, złożonego z przywódców partii i szefów rządów państw członkowskich.

Przedstawiciele pozostałych państw członków RWPG zaakceptowali propozycje przedłożone przez Gomułkę, w rezultacie czego przyjęta zo­stała odpowiednia uchwała.

Gomułka w 1962 r. wiele razy powracał do spraw dotyczących działa­lności RWPG. W czasie swojej wizyty w NRD (październik 1962 r.) prze­konywał przedstawicieli NRD, że większości krajów trudno jest sprostać rosnącym wymogom techniki, toteż podział w zakresie badań i opraco­wań konstrukcyjnych jest jedynym wyjściem. Opierając się na pierw­szych doświadczeniach współpracy Polski z NRD sformułował wniosek o możliwości specjalizacji i kooperacji w przemyśle maszynowym i che­micznym, z korzyścią dla obu krajów. Wspomniał o zawartym porozu­mieniu dotyczącym współpracy przemysłów okrętowych i możliwości rozszerzania kooperacji w dziedzinie wyposażenia okrętowego. Z okazji 45 rocznicy Wielkiej Socjalistycznej Rewolucji Październikowej, w arty­kule zamieszczonym w „Prawdzie" (5 listopada 1962 r.), Gomułka pod­kreślił, że wspólnota socjalistyczna powinna przeciwstawić światu im-perialistycznemu nie tylko zespolony sojusz polityczno-obronny, ale także potężny organizm gospodarczy jednoczący jej zasoby, środki i po­tencjały wytwórcze.

Wysiłki podejmowane przez Gomułkę nie przynosiły rezultatów. De­nerwowało to także Chruszczowa, który w lutym 1963 r. wypowiedział wiele krytycznych uwag na temat działalności RWPG. RWPG, mówił Chruszczow, faktycznie dubluje organa handlu zagranicznego, nie in­spiruje kooperacji przemysłowej, a w ogóle daleko jej do działalności EWG. Koncentracja produkcji, kooperacja przemysłowa powinny prze-

171

^6*c*mv,*,cinci suwerenności. Autarkia prowadzi do niepotrzebnego mar­notrawstwa. Gomułka, powiedział Chruszczow, z pasją mówi o koopera­cji, zwraca się, aby Związek Radziecki brał inicjatywę w swoje ręce, inni przywódcy krajów socjalistycznych opowiadają się za specjalizacją i ko­operacją. A tymczasem... kapitaliści nie boją się integracji, a komuniści się jej obawiają.

Na wiecu w Budapeszcie (22 listopada 1963 r.) mówiąc o potrzebie in­tegracji gospodarczej państw socjalistycznych Gomułka przypominał doświadczenia polsko-węgierskie w hutnictwie i działalności „Halde-xu", wspólnego przedsiębiorstwa dla eksploatacji hałd górniczych. W Płocku (28 grudnia 1963 r.) dając przykład szybkiej, korzystnej dla wszystkich inwestycji rurociągu „Przyjaźń", zrealizowanej wspólnymi siłami czterech zainteresowanych krajów socjalistycznych, podkreślił słuszność wspólnych przedsięwzięć inwestycyjnych.

W tym czasie wyłaniały się pierwsze trudności i nieporozumienia między państwami zrzeszonymi w R WPG. Statut R WPG zakładał jedno­myślność podejmowania decyzji oraz stanowił, że decyzje powinny być wprowadzane w życie zgodnie z prawami obowiązującymi w każdym kraju. Odmienne stanowisko któregokolwiek z państw prowadziło do impasu. Rumunia, mówiąc ogólnie, sprzyjała rozwojowi stosunków bila­teralnych, natomiast wyrażała pewne zastrzeżenia wobec współpracy wielostronnej. Motywacją takiego stanowiska było przekonanie, że mię­dzynarodowy podział pracy, specjalizacja i kooperacja, słowem, integra­cja gospodarcza może ograniczać suwerenność i niezależność. Brak po­stępu w specjalizacji i kooperacji irytował Gomułkę, uważał bowiem, że stanowisko jednego państwa nie może stanowić przeszkody na drodze rozwoju współpracy gospodarczej pozostałych państw socjalistycznych. Toteż na naradzie w Bukareszcie (lipiec 1966 r.) zostało stwierdzone, że statut RWPG daje pełne prawo podejmowania decyzji przez większość uczestników, z tym, że „zalecenia i uchwały nie rozciągają się na kraje, które oświadczyły, że nie są zainteresowane daną sprawą".

Jednak, mimo przełamania impasu, w działalności RWPG nie nastę­powały istotne, korzystne zmiany. Związek Radziecki, kraj z ogromnym potencjałem przemysłowym, w sytuacji, jaka w tym okresie wytworzyła się w międzynarodowym ruchu komunistycznym, skłonny był do szuka­nia kompromisów. Problemem specjalizacji i kooperacji zainteresowane były przede wszystkim kraje małe i średnie. Tę tezę wielokrotnie głosił Gomułka. Były jednak w niektórych krajach tendencje, zresztą nigdy nie ukrywane, że ułożenie dwustronnych korzystnych stosunków z ZSRR czyni zbędnym program integracji. Gomułka zdecydowanie przeciwsta­wiał się tym tendencjom. Obserwował z niepokojem, że zamiast specjali­zacji produkcji i kooperacji wszystkie kraje socjalistyczne rozwijają sze­roki asortyment produkcji przemysłu metalowego, że każdy chce dostar­czać gotowy produkt finalny, a słyszeć nie chce o kooperacji. Wreszcie, że wszyscy swoje najlepsze i najnowocześniejsze produkty starają się sprzedać na rynkach krajów kapitalistycznych. Na XI Plenum KC PZPR

172

jących rozwój stosunków nanaiowycn. uopuiu me u^ia^ic j.o.łw.kj*.—-sprawa międzynarodowego podziału pracy - oświadczył I sekretarz -dopóty będą trudności w obrotach z krajami RWPG. Jest wiele probl6' mów, powiedział, które trudno rozwiązać w ramach jednego kraju. BS~ dziemy proponowali, by je rozwiązać w ramach wszystkich krajów RWPG. Była to zapowiedź nowego pakietu propozycji polskich na kolej" ne forum RWPG. Gomułka pracował nad nimi już od wielu miesięcy-Miały one na celu integrację gospodarczą potencjału wytwórczego kra" jów członkowskich RWPG. Gomułka nie ukrywał swoich myśli, wyp°" wiedział je także na spotkaniu z Breżniewem w Łańsku w styczniu 1968 r-Przed moim wyjazdem do Moskwy Gomułka powiedział mi (22 stycznia 1968 r.), że sprawy związane z działalnością RWPG były ostatnio tema~ tem posiedzenia Biura Politycznego KC PZPR, a także przedmiotem roz­mów z przywódcami radzieckimi. I sekretarz bardzo krytycznie ocenić dokonania w dziedzinie kooperacji, wymuszone, jak powiadał, drogą ad­ministracyjną. Wspólny bank to - jak określił - w zasadzie izba rozra­chunkowa, clearing przeżył już okres swojej świetności. O integracji go­spodarczej, zdaniem Gomułki, decydować będzie sprawa wymienialnoś­ci walut i ujedolicenia bazy cenowej. Brak tych zasadniczych elementów we współpracy gospodarczej skłania do rozszerzania handlu z krajał111 kapitalistycznymi. Skoro, argumentował Gomułka, stosunki między krajami socjalistycznymi nie są oparte na prawie wartości, to składnik1 kosztów produkcji nie są porównywalne i pozornie wydaje się, że ktoś produkuje taniej. Specjalizacja będzie możliwa tylko wtedy, konkludo­wał, gdy ceny oparte będą na zdrowych zasadach.

Rzecz zrozumiała, że rozmowa z Władysławem Gomułka była dla mnie, nowo mianowanego ambasadora PRL w Moskwie, bardzo istotna. Sam byłem także rzecznikiem integracji gospodarczej krajów socjalisty­cznych, toteż składając listy uwierzytelniające przewodniczącemu Pre" zydium Rady Najwyższej Nikołajowi Podgórnemu zaznaczyłem, że w tym kierunku także zamierzam działać. W gronie polskich specjalistów pracujących w RWPG znane były ogólne założenia koncepcji Gomułkj, rozmawiali oni również na te tematy ze swymi radzieckimi kolega1111-Henryk Różański, zastępca stałego przedstawiciela Polski w Komitecie Wykonawczym RWPG, zwracał mi uwagę, że u radzieckich działaczy gospodarczych powściągliwość wobec kooperacji przemysłowej wynika z obawy o jakość i terminowość dostaw. Również poważną przeszkoda, w rozwoju specjalizacji jest system cen. Różański twierdził, że wśród dz1^-łaczy gospodarczych, z którymi się spotykał, są zwolennicy, ale raczę] przeważają przeciwnicy wymienialności walut; natomiast powszechny jest zdecydowany pogląd za utrzymaniem clearingu. Dowiedziałemsie-również, że w Moskwie prowadzone są prace nad projektem radziecl^e-go dokumentu o usprawnieniu działalności RWPG, zawierające wniosk1 o koordynacji planów gospodarczych, powiązań strukturalnych prze" mysłu, koordynacji stosunków ze światem kapitalistycznym, wie|°" stronnych rozliczeń, korekty cen i kursów walutowych. Po części "*1?c

173

«• - •/

Na początku drugiej połowy lutego 1968 r. otrzymałem projekt doku­mentów polskich z zaleceniem Gomułki, aby przedłożyć je osobiście przywódcy radzieckiemu Breżniewowi. 19 lutego 1968 r. zostałem przy­jęty przez sekretarza generalnego KC KPZR. Breżniew nawiązał wów­czas do rozmów, jakie w tej sprawie prowadził z Gomułka w Łańsku. Obiecał, że sam się osobiście zapozna z projektami polskimi. Zawsze mnie niezmiernie interesowało, zauważył, oryginalne ujęcie tych kwestii przez Gomułkę.

Zrelacjonowałem Gomułce przebieg mojej rozmowy z Breżniewem. Oczekiwał, że sprawa będzie potraktowana jako szczególnie pilna. Moja rozmowa z premierem Kosyginem, która odbyła się nazajutrz po rozmo­wie z Breżniewem, zapowiadała, że nie powinno być większych trudnoś­ci z przyjęciem polskich propozycji, wymagają one jednak wnikliwego przestudiowania. Kosygin oświadczył mi, że nie widzi problemu, aby nie można było rozwiązać spraw cen i walut, choć, jak zaznaczył, w pewnych szczegółach można mieć inny punkt widzenia. Tymczasem mijały tygod­nie i miesiące i panowała cisza. W trakcie następnej rozmowy (8 maja 1968 r.) Gomułka nie ukrywał niezadowolenia i zdziwienia. Uważał, że w kwestii przedłożonych przez niego propozycji przywódcy radzieccy po­winni już zająć stanowisko. Sprawa ta, jak podkreślił, jest jedną z naj­ważniejszych spraw obozu socjalistycznego. Na zakończenie Gomułka dał mi wyraźnie do zrozumienia, abym nadal się tymi sprawami intere­sował.

Sytuacja nie sprzyjała tego typu rozmowom w drugiej połowie 1968 r., przede wszystkim z uwagi na rozwój sytuacji w Czechosłowacji. Wice­premier Michaił Liesieczko, stały przedstawiciel ZSRR w RWPG, naga­bywany często przeze mnie stwierdził, że poruszone przez Gomułkę pro­blemy są bardzo złożone i że z nimi RWPG boryka się już od wielu lat. Komitet Wykonawczy w niektórych sprawach proponował już pewne rozwiązania, lecz napotykały one opór przedstawicieli niektórych państw. Odniosłem wrażenie, że do propozycji zawartych w liście Go­mułki podchodzi bardziej sceptycznie niż kilka miesięcy temu (rozmowa miała miejsce w połowie lipca 1968 r.). Pracujemy nad naszym dokumen­tem, oświadczył Liesieczko, ale to potrwa kilka miesięcy. Obecnie nad przebiegiem prac czuwa bezpośrednio Kosygin. Potwierdził to również Czukanow, zastępca kierownika Wydziału Zagranicznego KC KPZR zajmujący się sprawami RWPG (10 września). Wstępne propozycje, jak mnie zapewniano, nie odbiegają od polskiego stanowiska, z wyjątkiem sprawy wymienialności walut, chociaż dopuszczają wariant przedsta­wiony przez Gomułkę (ustanowienie rozliczeniowej waluty wymienial­nej dla RWPG). Najwięcej jednak kontrowersji budziła sprawa liberali­zacji handlu zagranicznego. W trakcie rozmowy z premierem Kosyginem (10 października) dowiedziałem się, że do KC KPZR wpłynęło wiele pro­pozycji dotyczących usprawnienia działalności RWPG od innych partii. Kosygin widział potrzebę utworzenia silnej bazy ekonomicznej jako wa-

174

kolejności powimiu uia<,w*x. ~r——^___.

bagatelna była, jak wyjaśnił mi Kazimierz Olszewski, sprawa pokrycia kosztów całego tego przedsięwzięcia, albowiem EWG na przygotowanie integracji wydatkowała 13,5 miliarda dolarów.

Na V Zjeździe PZPR (listopad 1968 r.) Gomułka w obecności przy­wódców partii krajów socjalistycznych powrócił do spraw integracji gospodarczej RWPG. Tylko przez integrację, przypomniał, można zas­pokoić żywotne potrzeby całej wspólnoty państw socjalistycznych, po­większyć zasoby bogactw naturalnych. Mając zaś na uwadze wydarzenia czechosłowackie Gomułka przestrzegał: „Pogłębienie współpracy gos­podarczej stanowi podstawowy czynnik jedności politycznej krajów

RWPG".

W końcu grudnia 1968 r. Konstantin Rusakow przekazał mi list Breż-niewa do Gomułki wraz z dokumentami dotyczącymi stanowiska przy­wódców radzieckich na temat dalszego rozwoju działalności RWPG. Była to zarazem odpowiedź na list Gomułki z lutego tegoż roku. W doku­mencie była mowa o konieczności integracji gospodarczej, o jednolitym systemie obliczania kosztów produkcji, a także wzmianka o uporządko­waniu systemu walutowego. Treść radzieckiego stanowiska nie pokry­wała się w pełni z treścią polskich propozycji. W lutym 1969 r. w czasie wizyty ministra spraw zagranicznych Jędrychowskiego w Moskwie Breżniew nawiązał do radzieckich propozycji dotyczących RWPG, które prosił traktować jako dyskusyjne. Nadmienił także, że kierownictwa wszystkich partii państw RWPG nadesłały swoje uwagi. Intencją KPZR, podkreślił Breżniew, jest znalezienie formuły możliwej do przyjęcia przez wszystkich, tak aby nikogo nie zmuszać do integracji. Breżniew przypomniał, że swego czasu zaangażował się w podjęcie wspólnej pro­dukcji samochodów ciężarowych i nic z tego nie wyszło. Nie ukrywał też, że wielu radzieckich działaczy gospodarczych podchodzi dość ostrożnie

do sprawy integracji.

W dniach 3-4 marca 1969 r. delegacja KC PZPR pod kierownictwem Gomułki przebywała w Moskwie. Wśród wielu tematów sporo miejsca zajęły sprawy RWPG. Przed rozpoczęciem spotkania miałem dłuższą rozmowę z Gomułka, w trakcie której I sekretarz wyrażał swój niepokój o dalszą działalność RWPG. Jeśli nie podejmiemy sprawy integracji gos­podarczej, powiedział, mogą nastąpić trudne do przewidzenia konsek­wencje dla całej wspólnoty. Gomułka nie ukrywał, że podstawową przy­czynę trudności gospodarczych i politycznych, jakie występują w obozie socjalistycznym, widzi w braku dostatecznych związków ekonomicz­nych między nimi. Wszyscy się boją integracji. Dziś właściwie nie wiem, stwierdził ze smutkiem, kto jest za integracją gospodarczą państw RWPG, a kto jest przeciw. W rozmowie z Breżniewem (3 marca) Gomuł­ka powiedział: RWPG „rozłazi się". Tam, na Zachodzie, nikt nie jest tak przeczulony na sprawę suwerenności jak my. ZSRR pragnie, odpowie­dział Breżniew, aby narada w sprawie RWPG przeszła pomyślnie. Za podstawę dyskusji można przyjąć projekt radziecki lub projekt polski,

175

... ,. integracji, irzeoa wyraźnie

określić, zwrócił się do Breżniewa Gomułka, co nazywamy integracją, gdyż tu mogą rodzić się pierwsze wątpliwości. Dlaczego tak trudno osią­gnąć porozumienie między krajami socjalistycznymi? Państwa skandy­nawskie szybko i bez większych trudności osiągnęły porozumienie (NORDEK). Na naradzie - powiedział Gomułka - powinny być przedys­kutowane zasadnicze dokumenty i kierunki działalności RWPG. Propo­nuję, aby uzgodnić nasze stanowiska przed rozpoczęciem narady, za podstawę do dyskusji wziąć wspólnie przygotowane przez KPZR i PZPR propozycje. W dokumentacji o działalności RWPG, zwracał uwagę I se­kretarz KC PZPR, powinny zostać uwzględnione sprawy finansowe. A tego dziwnie się wszyscy boją. Jeśli się tego nie uczyni, nie usunie się ten­dencji do powiązań z krajami kapitalistycznymi. W naszych stosunkach, raz jeszcze podkreślił Gomułka, nie docenia się współpracy ekonomicz­nej, ostatnio nawet ujawniły się niedopuszczalne przypadki konkurencji w handlu zagranicznym.

W połowie kwietnia 1969 r. na konsultacje proponowane przez Go-mułkę w trakcie marcowego spotkania z Breżniewem przyjechał do Mos­kwy Stanisław Kuziński, kierownik wydziału ekonomicznego KG PZPR. Nie udało się uzgodnić wspólnego poglądu na wszystkie tematy. Kuzińs­ki powrócił z nich jednak z przekonaniem, że delegacja radziecka na sesji RWPG będzie skłonna iść na daleko idące kompromisy. Delegacja ra­dziecka, jego zdaniem, przedłoży własny projekt, w którym niektóre sprawy przez nas wysuwane albo ujęte zostaną ogólniej, albo pominięte. Dotyczy to szczególnie spraw walutowych, zasad inwestowania w roz­wój bazy surowcowej, branżowego bilansowania sald.

Sesja RWPG, w trakcie której miały zostać sformułowane podstawo­we dokumenty o działalności tej organizacji, wyznaczona została na 23 kwietnia 1969 r. Na czele delegacji krajów członków RWPG stanąć mieli przywódcy partii. 22 kwietnia wieczorem, tuż po przyjeździe Gomułki, odbyłem z nim krótką rozmowę. Pytał o stanowisko przywódców ra­dzieckich w sprawie integracji. Potwierdziłem mu opinie o tendencjach kompromisowych. Gomułka na to zareagował słowami: Nie ma innej drogi, trzeba iść konsekwentnie w kierunku integracji, nawet gdy u niek­tórych będą opory.

Już pierwsza teza wystąpienia Breżniewa otwierającego 23 kwietnia 1969 r. sesję RWPG rozwiała wątpliwości Gomułki. Jedność polityczna, oświadczył Breżniew, jest równoznaczna z konsolidacją gospodarczą. Mamy wszelkie warunki, aby współpracę rozwijać, lecz występują zja­wiska, które nie pozwalają obecnie na zadowolenie z dotychczasowej działalności. Nasza współpraca nie narusza suwerenności, natomiast umożliwia łączenie narodowych interesów z ogólnymi. Toteż jeśli nie je­steśmy w stanie ostatecznie rozwiązać wyłaniających się problemów, to należy przynajmniej określić kierunki ich rozwiązania.

Problemy współpracy ekonomicznej krajów członków RWPG przed­stawił Kosygin. Po krótkim omówieniu rozwoju krajów RWPG w ciągu

176

wyniki mogiyoy uyc /.ua^mc Kt,*^, ^j^^ _„—„ ,_ __^wysiłki w dziedzinie gospodarczej, we właściwym czasie ulepszyli formy i metody współpracy".

Premier Kosygin wypowiedział się zdecydowanie za integracją gos­podarczą państw członków RWPG, rozumiejąc przez to określenie wyż­szy stopień rozwoju międzynarodowego socjalistycznego podziału pra­cy, bardzo ścisłą współpracę w ekonomice, nauce i technice, wszechstronne współdziałanie ze sobą narodowych systemów ekonomi­cznych. Zdaniem delegacji radzieckiej przedsięwzięcia zmierzające do zwiększenia efektywności współpracy powinny pójść w trzech kierun­kach: 1. usprawnienia planowania w obszarze nauki, techniki, działal­ności konstrukcyjnej, inwestycji, produkcji-co stanowi treść socjalisty­cznej integracji; 2. usprawnienia mechanizmów towarowo-pieniężnych we współpracy, ulepszenie f orni i metod działania w stosunkach waluto­wych, finansowych i kredytowych i 3. usprawnienie organizacji i praw­nych zasad współpracy ekonomicznej i tworzenia międzynarodowych instytutów. Uznając, że w dziedzinie rozszerzenia współpracy ekonomi­cznej wielką rolę odgrywają sprawy handlowe i walutowo-finansowe, Kosygin zaproponował, aby podstawą ustalania cen kontraktowych była baza cen światowych, zaś rozpatrzenie problemu cen w perspekty­wie zlecić RWPG do zbadania wraz z udziałem zainteresowanych orga­nizacji; aby uznać za wspólną walutę rubel transferowy, z możliwością wielostronnych rozliczeń przez Międzynarodowy Bank Współpracy Gospodarczej (MBWG) oraz ustalenia jego kursu realnego.

Gomułka swoje przemówienie rozpoczął od uwagi, że w dotychczaso­wych rozmowach i konsultacjach można odnotować zgodność poglądów co do konieczności dokonania przełomu w dotychczasowej współpracy i stopniowego rozwijania integracji gospodarczej. Zwrócił także uwagę na powstanie istotnych powiązań gospodarczych między krajami RWPG, o czym świadczy fakt, iż 50 do 95% swoich potrzeb surowcowych pokrywają we własnym zakresie, że 72% importu maszyn i urządzeń po­chodzi z wzajemnych dostaw. Jednakże podział pracy między krajami RWPG oparty na specjalizacji i kooperacji realizowany był tylko w ni­kłym procencie. Polskie dostawy do krajów RWPG w ramach dwustron­nych umów i porozumień kooperacyjnych wyniosły zaledwie 0,9% obro­tów w grupie maszyn i urządzeń. Jeśli odejść od tradycyjnych mierników rozwoju ekonomicznego to okaże się, że różnica poziomów między nami a rozwiniętymi krajami kapitalistycznymi niestety się powiększa. Poko­nanie tego dystansu możliwe jest tylko wspólnym wysiłkiem. Warunki ku temu istnieją. Trzeba tylko podjąć działania prowadzące do zespole­nia organizmów gospodarczych naszych krajów, wejść na drogę socjali­stycznej integracji. „Nie jest możliwe, przypomniał Gomułka, aby każdy kraj w pojedynkę mógł osiągnąć nowoczesną strukturę produkcji, przo­dującą technikę i technologię". Gomułka podkreślił ogromne znaczenie zespolenia gospodarki krajów RWPG dla umocnienia ich jedności i zwartości politycznej. „Integracja wyrastająca na gruncie trwałej wspólnoty interesów, oświadczył I sekretarz, tworzy bowiem materialną

177

Krajami . u wazai, ze naiezy niezwłocznie podjąć działania, aby określo­ne branże (elektronika, obrabiarki numerycznie sterowane, aparatura kontrolno-pomiarowa, silniki elektryczne mocy ułamkowej i mikrosilni-ki, części i podzespoły ogólnego zastosowania, niektóre maszyny dla przemysłu chemicznego, maszyny budowlane i drogowe) objąć wspól­nym planowaniem, łącznie z zakresem prac badawczych i wdrożenio­wych oraz nakładami inwestycyjnymi. Programy te powinny być już włączone do narodowych planów gospodarczych na lata 1971-1975, po­przedzone odpowiednimi umowami. Warunkiem powodzenia integracji gospodarczej, jego zdaniem, będzie zastosowanie nowych instrumentów o charakterze towarowo-pieniężnym, tak aby można było dokonywać porównań nakładów i efektów i ocenić korzyści płynące ze specjalizacji i kooperacji. Ponieważ nie ma u nas dotąd jednolitego porównywanego miernika w postaci pieniądza międzynarodowego, mówił I sekretarz KC PZPR, a oficjalne kursy naszych walut nie zawsze wyrażają ich rzeczy­wistą wartość, trzeba stworzyć wspólną walutę, pełniącą wszystkie pod­stawowe funkcje pieniądza. W przyszłości ta wspólna waluta mogłaby stanowić jedną z walut światowych. Koordynacja planów 5-letnich nie jest rzeczą wystarczającą - stwierdził. Dla określenia perspektyw roz­woju, zapewnienia nakładów na wielkie inwestycje potrzebna jest koor­dynacja dla wybranych gałęzi gospodarki narodowej na 15-, 20-letnie okresy, a umów międzypaństwowych na co najmniej 10-letnie okresy. Rozważania swoje o integracji zamknął Gomułka propozycją opracowa­nia generalnego porozumienia o rozwoju i współpracy, określającego cele integracji, przewidującego środki, a także etapy i terminy ich reali­zacji. Powinno ono być zawarte jeszcze w 1970 r.

Wystąpienia Kosygina i Gomułki można uznać, moim zdaniem, za programowe na specjalnej sesji RWPG. Przy czym Kosygin zaprezento­wał umiarkowany program procesu integracji, uwzględniający punkt widzenia wszystkich krajów RWPG, natomiast Gomułka domagał się bardziej zdecydowanych działań w kierunku integracji.

Wystąpienia przywódców wszystkich państw członkowskich RWPG były zgodne w odniesieniu do rozszerzania ram wzajemnej współpracy gospodarczej, szczególnie specjalizacji i kooperacji. W swoich wypowie­dziach akcentowali te problemy i zamierzenia, które powinny zostać uwzględnione w propozycjach układu generalnego.

Janosz Kadar podkreślając zbieżność stanowisk państw RWPG w sprawach podstawowych uznał, iż dojrzały warunki do rozszerzenia współpracy. Węgierski przywódca zwracał uwagę na koordynację głów­nych kierunków rozwoju krajów RWPG. Stosunki towarowo-pieniężne uznał za ważny czynnik stymulowania rozwoju współpracy i poparł pro­pozycje stworzenia wspólnej waluty rozliczeniowej. Wypowiedział się za rozszerzeniem stosunków z innymi ugrupowaniami międzynarodowymi i za powołaniem Komisji Przygotowawczej dla opracowania propozycji układu generalnego, która powinna zakończyć prace do końca 1970 r.

Walter Ulbricht poparł działania zmierzające do opracowania prog­nozy rozwoju wspólnoty państw socjalistycznych, która powinna ułat-

178

przypomniał, z.c jcgw ^-j —-

cznej, wojskowej i gospodarczej jedności oraz zwartości wspólnoty państw socjalistycznych. Zwrócił uwagę, że zróżnicowanie poziomu roz­woju gospodarczego, różnice w układzie cen w niektórych krajach i po­ziomie wydajności pracy utrudniają wzajemne stosunki gospodarcze. Realizację integracji gospodarczej widział Ulbricht w ścisłej współpracy w dziedzinie prognozowania, planowania i kooperacji produkcji. W szczególności NRD wypowiadała się za perspektywicznym planowa­niem wiodących gałęzi produkcji, wymagających większych inwestycji, podziałem pracy w przemyśle budowy maszyn. Zdaniem Ulbrichta po­winna zostać także zwiększona rola rubla transferowego.

Przywódca Rumunii Nikolae Ceausescu zwrócił uwagę na koniecz­ność uwzględnienia w dalszej działalności RWPG zróżnicowanego po­ziomu rozwoju poszczególnych krajów socjalistycznych oraz przestrze­gania zasady kompleksowego i wszechstronnego rozwoju każdej naro­dowej ekonomiki. Przywódca rumuński wypowiedział się za rozszerze­niem i pogłębieniem współpracy, traktując ją jako ważny czynnik roz­woju gospodarki narodowej każdego kraju, choć podkreślił, że decydu­jącą dźwignią, głównym warunkiem jest pełna mobilizacja własnych za­sobów materialnych i ludzkich każdego kraju. Ceausescu wyraził akcep­tację dla wielu wypowiadanych poglądów o formach kooperacji i specja­lizacji produkcji. Delegacja rumuńska poparła ideę powołania między­narodowych organizacji do badań i dokumentacji, do wybudowania w ściśle określonych zasadach wspólnymi wysiłkami obiektów przemysło­wych, wypowiedziała się za doskonaleniem koordynacji planów, prowa­dzeniem badań prognostycznych.

Todor Żiwkow opowiedział się za przyjęciem radzieckiego projektu jako podstawy do dyskusji i podjęcia decyzji. Pozytywnie ocenił dotych­czasową działalność komisji branżowych RWPG, zaproponował zwięk­szenie ich liczby. Szef delegacji bułgarskiej poparł dążenie do ustano­wienia wspólnej waluty rozliczeniowej i utrzymanie bezprocentowego kredytu z MBWG. Według Żiwkowa należało podjąć kroki w celu zlikwi­dowania nożyc cen między artykułami przemysłowymi i rolno-spożyw-czymi na korzyść tych ostatnich.

Premier CSRS Oldrzich Czernik zauważył na wstępie swego wystą­pienia, że znane wydarzenia w jego kraju spowodowały zastój gospodar­czy. Małe państwa, oświadczył, nie są w stanie rozwiązywać wielkich spraw gospodarczych. Opowiedział się za utworzeniem międzynarodo­wego funduszu dla finansowania prac naukowo-badawczych. Podzielił także pogląd o konieczności stworzenia warunków dla przeprowadzenia kalkulacji cenowych, bez których trudno jest o porównywalność. Cze­chosłowacja, oświadczył Czernik, opowiada się za rozwojem socjalisty­cznej integracji ekonomicznej.

Przywódca Mongolii Jumdżagijn Cedenbał zaoferował wspólne wy­korzystanie przez kraje RWPG bogactw naturalnych Mongolii. Mówiąc o potrzebie wyrównania różnic w rozwoju poszczególnych krajów socja-

179



i


"J >

--—-„: iaeę międzypaństwowych wielkich zakładów przemysłowych, których był zwolennikiem.

Przedstawiciele ZSRR w komisji pracującej nad tekstem uchwały se­sji specjalnej byli w trudnej sytuacji. Pozycja wielkiego mocarstwa na­kazywała im delikatność, liczenie się z każdym głosem, szukanie kom­promisu między stanowiskami poszczególnych państw. W zasadzie główne rozbieżności utrzymywały się wokół cen i waluty, czyli spraw wysuniętych przez Polskę. Pozostaliśmy w tych sprawach, niestety, odo­sobnieni. Komisja nie zdołała przedstawić projektu uchwały, niezbędna stała się narada szefów delegacji. Przed spotkaniem przewodniczących delegacji odbyła się rozmowa Gomułka-Breżniew. Gomułka rozumiał delikatną sytuację przedstawicieli Związku Radzieckiego, lecz uważał, że nie muszą wycofywać się z uzgodnionych już propozycji. Na spotka­niu I sekretarzy KC i szefów rządów, według relacji Gomułki przedsta­wionej członkom delegacji polskiej, Ceausescu zaproponował odłożenie rezolucji do następnego spotkania, z uwagi na to, iż nie jest ona przygo­towana. Propozycja ta nie została przyjęta. Gomułka, jak sam to określił, wystąpił zdecydowanie, bronił swych tez, przekonany o ich słuszności. Powoływał się na to, że swego czasu większość była przeciwna powoła­niu MB WG, dziś wszyscy go akceptują. Podobnie - jego zdaniem - będzie się miała rzecz z cenami i walutą. To nie jest wymysł Polaków, powie­dział, to obiektywna konieczność. Gomułka dążył do wyjaśnienia, co się rozumie pod określeniem: socjalistyczna integracja gospodarcza. Temu była poświęcona rozmowa Gomułki z Ceausescu, z inicjatywy tego osta­tniego. Rozmowa odbyła się wieczorem 25 kwietnia. Gomułka zadowo­lony był z jej przebiegu. Wyjaśniono wiele spraw, uściślono wiele sfor­mułowań projektu uchwały. Ceausescu zgodził się z propozycją Gomuł­ki, aby problemy cenowo-walutowe zostały opracowane w odrębnym terminie. Obaj przywódcy umówili się na spotkanie w Warszawie w celu kontynuacji rozmów. Ostatecznie po drugim spotkaniu szefów delegacji uzgodniony został projekt uchwały i komunikat o sesji specjalnej RWPG. Punkt ciężkości dalszych prac nad socjalistyczną integracją gospodar­czą został przeniesiony na Komitet Wykonawczy RWPG i komisje spec­jalistyczne RWPG.

Prace prowadzone przez aparat RWPG posuwały się jednak bardzo powoli. Im więcej wprowadzano szczegółowych spraw, tym więcej ro­dziło się wątpliwości, wahań, rozbieżności. W listopadzie 1969 r. przed­stawiono pod obrady Komitetu Wykonawczego RWPG dokument o spo­sobie wykonania zaleceń sesji, opracowany pod kierownictwem Piotra Jaroszewicza, pełniącego w tym czasie funkcję przewodniczącego KW RWPG. Nie został zaakceptowany. Najgorętsze dyskusje toczyły się nad problemami towarowo-pieniężnymi. Okazało się, że stanowiska Gomuł­ki w tych sprawach nikt nie chce podzielić. Gomułka, rzecz to zrozumia­ła, wyrażał niezadowolenie z tego stanu rzeczy, i polecił Jaroszewiczowi poinformować o tym Kosygina na spotkaniu w marcu 1970 r. Wobec ta­kiej sytuacji Polska na razie zaniechała nacisku na realizację swoich

180

wykazać -wiele cierpliwości. Do tych spraw, które przedstawił Gomułka,
nikt z nas, powiedział Kosygin, nie jest przygotowany. Są to projekty
odległej perspektywy. W czasie wizyty Gomułki w Moskwie (20-23
kwietnia 1970 r.) doszło do rozmowy Gomułki z Kosyginem. Gomułka
nie ukrywał swego krytycznego zdania na temat realizacji uchwał spec­
jalnej sesji RWPG. Premier ZSRR i przywódca Polski umówili się na roz­
mowę atv Warszawie podczas następnej sesji RWPG w czerwcu 1970 r.
Rozmowa była dość długa. Kosygin rzeczowo i spokojnie wyjaśnił moty­
wy postępowania kierownictwa radzieckiego. Polska na sesji w Warsza­
wie zmodyfikowała swoje stanowisko w dyksutowanych sprawach.
Opracowany program integracji nie uwzględniał już spraw towarowo-
-pieniężnych. Gomułka był nadal żywo zainteresowany przygotowania­
mi do porozumień generalnych w kwestii integracji gospodarczej. W roz­
mowie z Breżniewem (20 sierpnia 1970 r.) skarżył się jeszcze na brak po­
stępu prac nad programem integracyjnym. Program ten, jak wiadomo,
został przyjęty w 1971 r. już po odejściu Gomułki z funkcji I sekretarza
KC PZPR. ———

3v :ik>q

.-iin >ofocf<-;s.i 6 fi f -'iio0iBB s ',:H>W£r;qiija ofyd sf.

U i

,01

Stefan Ożóg


Redaktor techniczny Ewa Godula

Korekta Jadwiga Wójcik Bogusława Jędrasik


5

13

26

33

36

46

59

70

80

86

107

113

134

166


Gomułka na wolności

Gomułka domaga się pełnej rehabilitacji

Sprawa Gomułki na VII Plenum KC PZPR

Między VII a VIII Plenum KC PZPR

VIII Plenum KC PZPR - Gomułka powrócił

Walka Gomułki o jedność i zwartość partii

Rozwój sytuacji politycznej w kraju

Gomułka a uspołecznienie rolnictwa

Jak było naprawdę z samorządem robotniczym?

Rewizjonizm - główne niebezpieczeństwo

Przezwyciężanie trudności gospodarczych

Gomułka - działacz międzynarodowego ruchu

komunistycznego - mąż stanu

Walka Gomułki o uznanie granicy na Odrze i Nysie

Gomułka a integracja R WPG

Zdjęcia: CAF, Centralne Archiwum KC PZPR

© Copyright by Jan Ptasiński Warszawa 1988


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Zagrożenia powodziowe zachowanie podczas powodzi PP
Szczyt klimatyczny ONZ w Kopenhadze[1]
Powódź warsztaty
SZCZYTY, DOWCIPY1
PORADY - Drgająca szczytówka, Wędkarstwo
POWÓDŹ, BHP, STRAŻAK
Powództwo i jego rodzaje
BSL 80 pytań, WSPol Szczytno, Bezpieczeństwo wewnętrzne, I rok, Bezpieczeństwo społeczności lokalnyc
NATO przed szczytem jubileuszowym główne wyzwania
powodz
Powodzenia i niepowodzenia szkolne. Motywacja., Resocjalizacja; Pedagogika; Dydaktyka;Socjologia, fi
Powodzenie innowacji (12)
3 DETALE ŚCIANA SZCZYTOWA 03
regulamin prac gzzk na wypadek wystapienia powodzi na terenie gminy koprzywnica
Prawo - powodzie, semestr IV, prawo OŚ
Wyznaczenie godziny szczytu na wlocie
De Sade D A F Julietta powodzenie występku