ęWikingowie
Wzdragali
się ponoć przed zimną wodą, choć z nią głównie się kojarzą.
Gdy osadnicy islandzcy zdecydowali się porzucić starych bogów,
chrzest odbywał się przy gorących źródłach.
FPRIVATE
"TYPE=PICT;ALT=Wikingowie"
„Ludzie
morza”, wikingowie („ludzie zatok”), Normanowie („ludzie
Północy”)... bezwzględni rozbójnicy i piraci, nieustraszeni
żeglarze i odkrywcy, żądni chwały wojownicy i profesjonalni
najemnicy, pionierscy osadnicy, zapobiegliwi rolnicy, znakomici
korabnicy i metalurdzy, agresywni i wizjonerscy kupcy. Niszczyli i
zakładali osady, miasta, państwa, byli zbirami i elitami, łączyli
Wschód z Zachodem i Północ z Południem, przenosili nowinki
techniczne, obyczaje, mody i wieści. Przez trzy wieki byli
postrachem Europy, ale też jej oddechem i przygodą, ożywczym
powiewem.
Normanami
zwały ich zachodnie kroniki, choć od początku IX stulecia kryli
się już pod tą nazwą Szwedzi, Goci, Duńczycy i Norwegowie.
Zamieszkiwali początkowo Skandynawię i Jutlandię. Gdy na
macierzystych ziemiach nie mieściły się już ich ambicje,
wyruszyli w cztery strony świata. Szwedzi, czy jak kto woli —
Waregowie, pożeglowali Bałtykiem na wschód, by później, od zatok
Fińskiej i Ryskiej, ciągnąc, gdy było trzeba, łodzie
słodkowodnymi szlakami, podążyć na południe ku cieplejszym
morzom, gdzie kusiły bogactwa Bizancjum. Goci zainteresowali się
południowymi brzegami rodzimego Bałtyku. Duńczycy rozjechali się
na wschód i zachód. Wkrótce dali się we znaki Brytanii i państwu
Franków. Norwegowie, przed którymi rozciągały się przestrzenie
oceanu, ulegli ich pokusie. Ruszyli na zachód i później na
południe — przez Szetlandy, Orkady, Hybrydy ku Irlandii i Szkocji,
a najwięksi śmiałkowie skręcili bardziej na północ i zapuścili
się głębiej w nieznane — odkrywając Islandię, Grenlandię i
Amerykę.
Nie
zawsze było wiadomo, czy przybyli rabować, handlować, czy też się
osiedlić. Gdy pierwsi wikingowie pojawili się u wybrzeży Anglii,
zostali uznani za kupców, co rychło miejscowy komitet powitalny „na
skutek błędnej oceny sytuacji” przypłacił życiem.
Wpływali
w górę Tamizy, Loary, Skaldy i Renu. Po ich wizytach płonęły
Kolonia, Rouen, Nantes, Orlean, Bordeaux, Utrecht, York i Londyn.
Pewnego listopadowego dnia 885 roku 700 długich łodzi z
czterdziestoma tysiącami mężczyzn, kobiet i dzieci próbowało
przecisnąć się przez Sekwanę, tarasując ją pod Paryżem na
długości 8 km. Paryżanie postanowili zachować się dzielnie i nie
przepuścili intruzów, czym ściągnęli na swe miasto całozimowe
oblężenie. Ta dzielność na niewiele się zdała. Wiosną
nadciągnęły wprawdzie królewskie posiłki, lecz król wolał
układać się niż bić i wikingowie spokojnie odpłynęli do
bogatej Burgundii, której mieszkańcy pewnikiem w popłochu
zakopywali swe złoto.
Skandynawscy
wojownicy z czasem wyraźnie się rozleniwili i coraz chętniej
dawali przekupywać, a lato zastawało ich w zimowych bazach. Na
pomysł opłacania się wikingom wpadł chyba jako pierwszy Karol II
Łysy w 845 roku, a jego śladem poszli kolejni Karolingowie. Od
władców Anglii wikingowie duńscy dostawali tak zwany Danegeld. W
roku 878 król Wessexu Alfred dał im spory kawałek swego kraju, a w
911 król Francji Karol Prostak zalegalizował podboje normańskiego
wodza Rollona nad Sekwaną, wokół Rouen, czyniąc go swym lennikiem
z zagarniętych terenów. Opowiadano później, że gdy Rollon
pocałować miał królewską nogę, zlecił to jednemu ze swych
ludzi, a ten, by się zbyt nisko nie pokłonić, podniósł ją do
góry i Karoling fiknął kozła. Ale to był dopiero początek
francuskich kłopotów z Normandią, chociaż szybko sfrancuziała, a
jej mieszkańcy przesiedli się na konie. Prawdziwe problemy zaczęły
się wówczas, gdy normandzki władca Wilhelm Bastard, zwany później
Zdobywcą, po wygranej bitwie pod Hastings w 1066 roku został królem
Anglii. Chociaż walczył o nią z Duńczykami i Norwegami, nie był
to już jednak rozdział historii wikingów.
Synowie
i wnukowie wikingów Rollona, którym marzyły się własne przygody,
ruszali też nad Morze śródziemne, by za bizantyjskie pieniądze
walczyć z Arabami. Wkrótce zresztą walczyli i z Bizancjum, i z
różnymi włoskimi książętami — najpierw za złoto innych
włoskich książąt, później coraz częściej na własny rachunek.
Jeden z takich najemników, Robert Guiscard, przechytrzył wszystkich
i w południowej Italii założył własne państwo.
Wikingowie
szwedzcy, zwani przez Słowian Waregami, docierali do Bizancjum od
strony Morza Czarnego, przez płynące na południe wielkie rzeki
wschodniej Europy. Handlowali z miejscowymi ludami, od niektórych
pobierali haracz, niektórym odpłatnie świadczyli wojenne usługi.
Wpływ Waregów na kształtowanie się staroruskiej państwowości
starała się swego czasu pomniejszyć historiografia radziecka,
dowodząc, że przed ich pojawieniem się istniały na tych ziemiach
ośrodki państwowe, które później do swych celów wykorzystywały
normandzkich najemników. Sporo kłopotu sprawia tu jedno z
najważniejszych źródeł do dziejów Rusi Kijowskiej, latopis z XII
wieku — tak zwana Powieść
doroczna.
Czytamy tam o wysłannikach skłóconych wschodniosłowiańskich
rodów, którzy około 860 roku „poszli za morze ku Waregom ku Rusi
i powiedzieli: Ziemia nasza wielka i bogata, a porządku w niej nie
ma. Pójdźcie kniażyć i władać nami. I wybrali się trzej bracia
z rody swoimi, wzięli ze sobą wszystką Ruś i przyszli: starszy
Ruryk siadł w Nowogrodzie, a drugi Sineus w Biełoozierze, a trzeci
Truwor w Izborsku. I od tych Waregów przezwała się ziemia ruska”.
Dwa lata później żył już tylko Ruryk, który dał początek
pierwszej ruskiej dynastii — Rurykowiczom.
Pamiętam,
jak dawno temu, na I roku studiów, na ćwiczeniach z polskiego
średniowiecza rozmawialiśmy o „normandzkim śladzie”, czy jak
kto woli — „herezji wikińskiej” u zarania Piastowskiej
państwowości i hipoteza ta bynajmniej nie zraniła naszych
patriotyczno - słowiańskich uczuć, lecz uwiodła malowniczością,
a wszyscy choć trochę rudzi (rudzi, jak wiadomo, pochodzą od
wikingów!), żywe świadectwo burzliwej przeszłości naszych ziem
ojczystych, poczuli się dowartościowani. Ów ślad, jak i dowód na
prawie wszystko, co wymyślą mediewiści, można oczywiście znaleźć
w ich ulubionym dokumencie Dagome
iudex
— dziwacznym (za sprawą papieskiego urzędnika) streszczeniu aktu,
w którym Mieszko oddawał część swego państwa pod opiekę
Stolicy Apostolskiej. Czy Mieszko zatem, to nie Mieszko, lecz rudy
wiking Dago, albo — jeszcze lepiej — Björn („Niedźwiedź”)?
I czy wynurzył się u ujścia Odry z mgieł „Morza Waregów” na
czele flotylli długich łodzi?
Taka
flotylla mogła przerazić i zachwycić, jeśli na dziobach, nad
wymalowanymi burtami pyszniły się lwy pozłociste, straszliwe
ptaszydła, smoki ziejące ogniem, delfiny, centaury i rozjuszone
byki, a pasiaste żagle wydymały się na wietrze. Znamy te statki
nie tylko z opisów i źródeł ikonograficznych. Szczątki zachowały
się na dnie fiordów, w torfowiskach i w pochówkach, bowiem wiking
i w ostatnią podróż najchętniej wybierał się łodzią.
Najpopularniejszym typem był „dwudziestoławkowiec”, ale słynny
„Długi Wąż” Olafa Tryggvasona z 998 roku miał 34 ławki i
około 37 m długości. Płytko zanurzone, zwrotne i szybkie,
poddawały się wszelkim manewrom.
Łodzie
wikingów często widywali mieszkańcy Wolina, zwanego w sagach Jumne
lub Jomsborgiem. Mediewiści spierają się o istnienie tam jakiejś
normandzkiej strażnicy, bowiem, jak pisał Gerard Labuda: „Gdy
sagamandrzy byli w kłopocie, gdzie ulokować swoich bohaterów
działających na Bałtyku, z reguły ekspediowali ich na Ruś, a
czasem również do Jomsborga. Tym sposobem osiedlili tu
Palnatokiego, Sigwaldiego, Styrbjorna i Olafa Tryggvassona”. Król
Danii Harald Sinozęby wygnany z kraju w 986 roku przez opozycję,
którą kierował jego syn Swen Widłobrody, znalazł schronienie i
zmarł z ran na Wolinie.
Ów
wyrodny syn Haralda był zięciem polańskiego władcy Mieszka (a
może Dagona?). W życiu księżniczki świętosławy, którą sagi
zwą Sygrydą czy Syrytą Storradą („Dumną”), był już zresztą
drugim wikingiem. Pierwszym był król Szwecji Eryk Zwycięski
(Segersall). Jego poselstwo musiało przybyć po Piastównę około
roku 980. Płynęła przez morze pewnie pierwszy raz w życiu. Nie
mogła jej wyprawić w tę długą podróż matka. Jeśli była nią
Dąbrówka, która wiedziała dobrze, jak to jest wyjść za mąż w
obcym kraju, a nie pogańska żona Mieszka, to też już nie żyła.
świętosława urodziła Erykowi syna, przyszłego króla szwedzkiego
Olafa Skötkonunga. Radziła sobie całkiem nieźle, również gdy
wcześnie owdowiała. Stała się jedną z głośniejszych bohaterek
sag, chociaż jej metody nie zawsze były godne pochwały. Gdy już
mogła mieć wpływ na wybór swego mężczyzny, ten, którego
pokochała, władca Norwegii Olaf Tryggvasson, za życia owiany
legendą bohatera, po prostu jej nie chciał. Ryzykował, gdyż nie
można było bezkarnie urazić dumy i uczuć Storrady. Jej intrygi
doprowadzić miały do powstania antynorweskiej koalicji siedmiu
królów, duńsko - szwedzko - słowiańskiej. Zdradziecki kochanek
zginął (oczywiście bohatersko) w bitwie morskiej pod Svolder. Ale
„udziałem króla ma być chwała, a nie długi żywot” — jak
mawiał inny władca Norwegii, Magnus Bosonogi, który nie doczekał
trzydziestych urodzin. Ze Swenem też się jakoś Swiętosławie nie
układało, chociaż w ciągu sześciu lat urodziła mu czworo
dzieci. Musiała wrócić na gnieźnieński dwór, którym władał
już jej brat, chrobry Bolesław. Synowie Kanut i Harald nie
zapomnieli o niej i gdy zmarł srogi tata, popłynęli po nią do
Polski. Kanut połączył później w swym ręku królestwa Danii,
Szwecji, Norwegii i Anglii. Do średniowiecznych kronik trafił jako
jeden z największych władców swego czasu. Storrada zmarła
prawdopodobnie w jakimś angielskim zamku, jeśli oczywiście nie
wymyślili jej sagamandrzy.
W
Sadze
o Grenlandii
i w Sadze
o Eryku Rudym
znajdujemy bohaterów, dla których Bałtyk był za mały. Radzili
sobie z ogromem oceanu, chociaż nie mieli pojęcia o długości
geograficznej. Żeglowali wzdłuż równoleżników, śledząc
położenie Słońca i Gwiazdy Polarnej, kierunek wiatru i fal,
obserwując wieloryby i wodne ptaki. Nieznane lądy odkrywali jednak
przypadkowo. To sztorm zagnał szwedzkiego wikinga Gardara
Svarvarsona do brzegów „Wyspy Lodu”, Islandii, o której
istnieniu wiedziało tylko paru irlandzkich eremitów. Od 874 roku
zaczęli się tam osiedlać wikingowie norwescy i sześćdziesiąt
lat później mieszkało ich tam już 25 tysięcy. Również podczas
sztormu zmylił drogę niejaki Gunnbjorn, odkrywając dzięki temu
Grenlandię. „Zieloną” nazwał częściej białą wyspę Eryk
Rudy, wygnany z Islandii awanturnik, by przywabić osadników. I
rzeczywiście w 986 roku ściągnął 500 śmiałków. Już
mieszkaniec Grenlandii, Bjarne Herjulfsson, płynąc sobie samotnie,
przypadkiem zboczył do Ameryki. To jednak syn Eryka, Leif z 35
towarzyszami świadomie zaryzykował wyprawę na zachód (było to
prawdopodobnie w jubileuszowym 1000 roku). Dotarli do niegościnnego
kamienistego wybrzeża, później, płynąc na południe, do krainy
lasów. Zauroczyło ich jednak miejsce, które nazwali Vinlandią i
gdzie postanowili się osiedlić. Historycy wciąż się spierają,
czy tę nazwę tłumaczyć jako „kraj wina”, czy jako „kraj
bogaty”. Norweg Helge Ingstad, który twierdzi, że chodzi o
„bogaty”, odkrył w Nowej Funlandii pozostałości wikińskiej
osady. Jeśli te domostwa zbudowali ludzie Leifa, to i tak długo w
nich nie mieszkali. Wrócili na Grenlandię, ale przetartym już
szlakiem popłynęli do Ameryki drugi syn Eryka, Thorvald, i córka
Freydis. Thorvald zginął z rąk tubylców nazywanych przez wikingów
Skraelingami, których atak sprowokował, mordując ich bezbronną
grupę. Freydis zaś doprowadziła do rzezi bratobójczej i też sama
padła jej ofiarą.
Wyciągając
strzałę, która ugodziła go w pierś, Thorvald powiedział ponoć:
„Widzę, że obrosłem tłuszczem w pasie. Odkryliśmy urodzajną
krainę, ale niewiele przysporzy nam ona radości”.
ęWIKINGOWIE
Idealny
wikiński wojownik był:
1.
Małomówny w gniewie
2.
Wielkoduszny
3.
Hojny
4.
Szczery i otwarty
5.
Honorowy w stosunku do wroga, a nie podstępny
6.
Zdyscyplinowany
7.
Wrażliwy na potrzeby innych
8.
Mężny
Ten wojowniczy naród nieodparcie kojarzy się z morskimi bitwami, statkami o smoczych głowach oraz z prymitywnymi rozbójnikami rabującymi, palącymi i zabijającymi spokojnych mieszkańców wielu krain. Obraz ten jest zarówno do pewnego stopnia prawdziwy, jak i wielce krzywdzący. W rzeczywistości bowiem Wikingowie nie
byli zwykłymi łupieżcami. Rozwinęli fantastycznie bogatą kulturę materialną i duchową. Ich wierzenia i legendy stały się podstawą dla wielu twórców żyjących w późniejszych wiekach. Normańscy mistrzowie szkutnictwa (budowa okrętów) i płatnerstwa (przygotowywanie broni oraz pancerzy) nie mieli sobie równych na całym świecie. Przepiękne zbiory wikińskich eposów oraz poezji do dzisiaj urzekają niezwykłą atmosferą, fascynującą fabułą oraz bogactwem formy. Rozwiązania prawne stosowane przez Wikingów do dzisiaj są uważane za szczytowe osiągnięcia wczesnego średniowiecza, a Islandczycy są prekursorami tworzenia systemu parlamentowego, przypominającego w pewnym stopniu współczesne reguły demokratyczne.
Wikingowie nazywani inaczej Normanami, zamieszkiwali tereny dzisiejszej Danii, Szwecji oraz Norwegii. Jednak ekspansja terytorialna przedstawicieli tego narodu budzi prawdziwe zdumienie. Norwegowie skolonizowali Islandię (niektórzy historycy obliczają, że na Islandię przybyła niemal jedna czwarta całej ludności Norwegii, czyli około 60 tysięcy ludzi!), Islandczycy dotarli w roku 984 do Grenlandii (wtedy zresztą zachwycającą piękną, bujną
roślinnością,
a nie tak jak dzisiaj pokrytą głównie lodem i śniegiem),
Grenlandczycy jako pierwsi Europejczycy dotarli do Ameryki (przeszło
300 lat przed Kolumbem!), ale nie zagościli tam zbyt długo. To
jednak nie wszystko. Ekspansja terytorialna Wikingów nie szła tylko
w kierunku północnym. Normańscy wojownicy zdobyli w 911 roku
północną Francje (stąd pochodzi nazwa: Normandia), pustoszyli
Francję centralną (już w połowie IX wieku kilkakrotnie oblegli
Paryż), założyli swe królestwo Sycylii, skolonizowali Irlandię i
Szkocję, toczyli walki z angielskimi królami i pokonywali ich w
krwawych bitwach, pobierając następnie ogromne haracze. Aż
wreszcie duński król Kanut został w 1014 roku władcą Anglii. To
Szwedzi rozpoczęli w IX wieku podbój Rusi (opanowali miasta aż po
Kijów), niosąc temu ciemnemu, wschodniemu narodowi swoją kulturę
i zakładając tam panującą dynastię Rurykowiczów. Wikińscy
kupcy i wojownicy docierali również do odleglejszych krain. Służyli
w armiach cesarzy bizantyjskich (Bizancjum, czyli dzisiejszy turecki
Istambuł, nazywali Miklagrodem), podróżowali nawet do rządzonego
przez Arabów Kalifatu Bagdadzkiego (znajdującego się na terytorium
dzisiejszego Iraku), ich ślady znaleźć można w
Jerozolimie.
Oczywiście
niemożliwe byłoby dotarcie do tych wszystkich miejsc, gdyby nie
wspaniałe wikińskie statki. To dzięki nim Wikingowie podróżowali
po morzach i oceanach oraz docierali w głąb lodu, korzystając z
rzek. Statek -
drakkary- budowane przez Wikingów, to prawdziwy majstersztyk sztuki szkutniczej. Okręty te mogły znacznie różnic się parametrami, w zależności od tego, czy przeznaczono je do wędrówek po Atlantyku, czy też przepraw rzecznych lub eksplorowania przybrzeżnych płycizn Bałtyku. Znalezione znaki okrętów pozwalają przypuszczać, iż sporej wielkości jednostka wojenna miała około 23 metrów długości i 7 metrów szerokości. Całkowity ciężar tego statku (wraz z załogą i wyposażeniem) sięgał około 18 ton, natomiast zanurzał się on na zaledwie metr pod powierzchnię wody, co pozwalało zręcznie lawirować wśród mielizn i płycizn. Całkiem spora była również szybkość okrętu, który mógł rozwijać prędkość powyżej 10 węzłów (czyli około 20 kilometrów na godzinę). Załogę takiego okrętu stanowiło około 70 wojowników-żeglarzy. Największy, opiewany w poezji, wikiński statek został zbudowany około 1200 roku. Był to Długi Wąż, jednostka licząca prawie 40 metrów długości i wyposażona w 34 ławki dla wioślarzy.
Normanowie
najbardziej lubili walczyć w bitwach morskich, ale przebieg tych
bitew zwykle był dość dziwny. Oto żeglarze wiązali łodzie
burtami, aby stworzyć jedną lub więcej pływających linii, które
następnie zderzały się i ścierały z liniami wroga. Oczywiście
wcześniej wojownicy zasypywali się nawzajem gradem strzał oraz
oszczepów. Zrozumiałe, że przy takim rodzaju walki niemożliwe
były wszelkie skomplikowane manewry taktyczne, a powiązane ze sobą
statki traciły możliwość manewru. W starciu wygrywał ten, komu
udało się wtargnąć na okręt wroga i oczyścić go z załogi. W
pogoń za uciekającymi udawały się dopiero jednostki, które
zostały odcięte od linii. Aby w pełni docenić wagę i trudność
długich ekspedycji Wikingów, trzeba zdać sobie sprawę, że nie
znali oni urządzeń astronawigacyjnych. O położeniu swych
jednostek dowiadywali się jedynie badając na oko położenie Słońca
oraz Gwiazdy Polarnej, a także obserwując zachowanie zwierząt -
głównie wielorybów oraz ptaków.
O
wierzeniach Wikingów, ich fascynującej i pięknej mitologii
przeczytacie na następnych stronach. Niestety, religia ta upadła
pod wpływem chrześcijaństwa. Pierwszym wielkim królem Wikingów,
który przyjął chrześcijaństwo był władający pod koniec X
wieku Danią Harald Sinozęby. Niedługo po nim to damo uczynił król
norweski Olaf Tryggvason, wprowadzając chrześcijaństwo do Norwegii
i Islandii.
Wikingowie
W trakcie swoich dalekich wypraw, których trasy rozciągały się od Ameryki Północnej po Konstantynopol. Wikingowie - wojownicy z północy plądrowali wiele krain, a w niektórych się osiedlali. Po upadku cesarstwa zachodnio - rzymskiego Europę nawiedzało wiele klęsk, a do najpoważniejszych należały najazdy drużyn skandynawskich, które w VII wieku rozpoczęły serię morskich wypraw wojennych. Drużyny te określano wspólnym mianem - Wikingów, czasem ich członków nazywano Normanami lub Waregami. Główną przyczyną ekspansji Wikingów było przeludnienie, ale niewykluczone, że ich wyprawy miały także charakter handlowy. Szybko się jednak przekonali, że nowe ziemie można łatwo podbić lub zasiedlić.
Wyprawy Wikingów.
W 874 roku dotarli oni do Islandii, w tamtych czasach zamieszkałej wyłącznie przez garstkę irlandzkich mnichów. Utworzyli oni na wyspie organizację państwową opartą na rządach starszyzny plemiennej podejmującej decyzję na zgromadzeniach zwanych „ting”. Islandia stała się kolebką wspaniałej kultury. Spisane zostały tam tkz. Sagi opisujące wierzenia i wyprawy wikingów.
Czy Kolumb był pierwszym Europejczykiem w Ameryce?
Kolumb nie był pierwszym europejczykiem, który stanął na kontynencie amerykańskim.
W 981 roku przywódca Eryk Rudy odkrył Grenlandię, gdzie została założona kolonia. Przetrwała ona do XV wieku. Wikingowie przepłynęli także Atlantyk i jakiś czas spędzili w Nowej Fundlandii. Zostali więc pierwszymi Europejczykami, którzy dotarli do Ameryki jeszcze przed Kolumbem.
Fragment szkatułki wikingów ,pochodzącej z około 1100 roku, Świat Wiedzy: Historia Świata , Wikingowie
Na przełomie wieków X i XI dopłynęli do Winlandii, kraju, który historycy umiejscawiają gdzieś pomiędzy Labradorem a Nową Fundlandią. Około roku 1000 Leif Eiriksson (Leif Szczęściarz) dotarł do Winlandii. Nie wykluczone jest, że prześcignął go o 10 lat niejaki Bjarni Herjolfsson. Fakty te zostały potwierdzone przez odkrycia w miejscowości L'Anse au Meadow, gdzie znaleziono fundamenty domów, ślady kuźni i łaźni. Potomkowie tych śmiałych żeglarzy założyli kilka osad, które przetrwały tam do XIV wieku. Okrycia Normanów były jednak odkryciami, które pozostały w ukryciu. O ich wyprawach wiedziała tylko nieliczna garstka Skandynawów i nie wywarło to wpływu na rozwój wiedzy geograficznej w Europie. Istnieje hipoteza, że Kolumb przebywał w Islandii przez jakiś czas, gdzie podobno znalazł stare mapy z zaznaczonymi szlakami wypraw i mogło to wywrzeć decydujący wpływ na jego ekspedycję. Istotnie Kolumb w roku 1477 odbył podróż do Anglii i Irlandii, ale należy odrzucić tą hipotezę, ponieważ Wikingowie nie umieli sporządzać map. Poza tym wiedząc o istnieniu północnych ziem na zachód od Islandii, dlaczego trasa jego była tak bardzo oddalona na południe?
Ekspansja wikingów odbywała się w 3 kierunkach.
Norwegowie, którzy przepłynęli Atlantyk i osiedlili się na Islandii, zajęli także Wyspy Owcze, Szetlandy, Orkady Hebrydy, Wyspę Man i północno-zachodnią Anglię. Założyli takie miasta jak Wexford Limerick i Dublin w Irlandii.
Wikingowie umieli budować łodzie ze wzmacnianym kadłubem i kilem potrzebne im do morskich wypraw. Łódź z grobowca Oseberg.
Duńscy Wikingowie przepłynęli morze północne i zaatakowali wschodnie wybrzeża Anglii i zachodnią Europę. Na Swych długich łodziach rzekami takimi jak Sekwana i Ren docierali w głąb zaatakowanych krajów. Dostali się nawet na morze śródziemne przepływając cieśninę Gibraltarską.
Trzeci kierunek ekspansji obrali szwedzcy Normanowie zwani Waregami. Płynąc rzekami znajdującymi się na terenie dzisiejszej Rosji dotarli do Konstantynopola, a nawet do Bagdadu.
Wikingowie byli znakomitymi żeglarzami. W przeciwieństwie do Europejskich żeglarzy, którzy bali się zapuszczać na otwarte wody oceanu wikingowie nie mieli z tym problemu. Bez trudu pokonywali długie dystanse, napadali nagle i z wody - co dawało im przewagę w zaskoczeniu, stanowili niebywałe zagrożenie.
Wyczynom skandynawskich żeglarzy, którzy u schyłku pierwszego tysiąclecia odwiedzili wybrzeża Ameryki północnej należy się oczywiście uznanie. Jednak ich odkrycie przez wieki pozostało nieznane i nie miało większych konsekwencji historycznych i handlowych dla ludzi Europy. Natomiast odkrycie Kolumba w 1492 roku miało znaczenie ogólnoświatowe - poszerzyło ono granice obszaru zamieszkanego przez ludzi i dodało do obrazu świata dwa wielkie kontynenty.
Sztuka fortyfikacyjna .
Za czasów Wikingów cała Skandynawia była areną ciągłych walk, sporów dynastycznych, napadów, najazdów itd. nieodłącznie towarzyszących procesom państwotwórczym. Zmusiło to mieszkańców tych ziem do nauczenia się sztuki fortyfikacji. Coraz lepiej rozwinięte miasta potrzebowały lepszej obrony, więc w X wieku pojawiły się w Skandynawii miejskie wały obronne. Wcześniej były to tylko umocnienia nadgraniczne, w razie potrzeby zapewniające schronienie ludności. Najpiękniejszym przykładem tego typu linearnie ułożonych umocnień jest Danevirke. Wały były wznoszone w różnych okresach, a łączna ich długość wynosi aż 30 km. Danevirke znajduje się u południowego przewężenia Jutlandii. Wały pierwotne zostały umocnione i rozbudowane w 808 roku za panowania duńskiego króla Gotfryda, lecz istniały już 75 lat wcześniej. Wał Gotfryda był niewątpliwie jedną z największych tego typu fortyfikacji. Jedyną przerwą w linii umocnień była tzw. Droga Wojsk (Haervej), której broniła potężna brama, bardzo trudna do zdobycia. Wał został jeszcze wzmocniony 160 lat później przez Haralda Sinozębego, łącząc stare zabudowania z nowymi powstałymi wokół miasta Hedeby. Wysokość nowych umocnień dochodziła do 13 metrów, dodatkowo był on jeszcze wzmocniony palisadą na szczycie. Specyfika fortyfikacji Danevirke zmieniła się dopiero w XII wieku, kiedy do jego wzmocnienia użyto trwalszych kamiennych i ceglanych elementów.
Zanim w X wieku nastały czasy budowania rozbudowanych fortyfikacji w całej Skandynawii istniała doskonale rozwinięta (w samej Szwecji jest ich ponad 1000) sieć twierdz na wzgórzach. Budowano je najczęściej na wzgórzach skalistych, bardzo często na wyspach położonych na rzekach lub jeziorach dla dodatkowej ochrony. Szczególnie wiele tego typu zabudowań znajduje się w rejonie Melar. Mury tych budowli najczęściej wznoszone były z wielkich granitowych głazów, jeżeli były dostępne, ale czasem stosowano również inne gatunki kamienia. Nie jest łatwo ustalić nawet w grubym przybliżeniu wiek tych budowli, ale z całą pewnością część z nich pochodzi jeszcze z przed ery Wikingów. Normańskie twierdze miały najczęściej charakter wyłącznie obronny, ale niektóre z nich posiadać mogły również kultowy lub stanowić siedziby królów i książąt. Tego typu twierdzą jest np. Stenyborg na wyspie Adelso na jeziorze Melar, gdzie znajduje się również cmentarzysko z okresu przed wikińskiego. Z kolei ośrodkiem życia religijnego jest np. Gaseborg w Jarfalli w pobliżu Sztokholmu, który dodatkowo stanowił schronienie dla ludności w czasach zagrożenia. Podobnym celom najprawdopodobniej służył fort w Runsa w północnej części jeziora Melar. Jest on otoczony podwójnym wałem. Niedaleko znajduje się ciekawe cmentarzysko, otoczone wielkimi kamieniami (niektóre mierzą do 2 m) ułożonymi w kształt okrętu. Obok niego znajdują się jeszcze inne grobowce. Fort dodatkowo służył w czasie wojny za schronienie wieśniakom, ale nie wygląda na to, aby kiedykolwiek był ciągle eksploatowany. Na uwagę zasługuje warownia Hochburg, górująca nad miastem Hedeby. Jest ona ciekawa o tyle, że znajduje się na równinach, co było w Danii rzadkością. Podobnym celom służyło najprawdopodobniej miasto Birka na wyspie Bjorko na jeziorze Malar. Fort Borg stojący w pobliżu prawdopodobnie początkowo służył za schronienie. Jego rola zmalała w X wieku, kiedysamo miasto zostało otoczone wałami.
Około
100 tego typu fortów występuje na Gotlandii, ale nie wszystkie są
z czasów Wikingów. Największym i najpotężniejszym z nich jest
niewątpliwie Torsburgen, położony niedaleko wschodniego wybrzeża.
Posiada ogromne wapienne (przykład tego, że nie zawsze były z
granitu) mury obronne, ciągnące się na 2 kilometry, wysokie na 7
metrów, a miejscami szerokie na 24. Te parametry stawiają twierdzę
w rzędzie najpotężniejszych w całej Skandynawii. Ślady
archeologiczne datują twierdzę na IV wiek, lecz ponownie
eksploatowano ją w X wieku. Innym bardzo ciekawym archeologicznie
obiektem zachowanym na Gotlandii jest Bulverkt na jeziorze Tingstade
Trask, położonym na północnej stronie wyspy. Na płytkich wodach
jeziora znajduje się szereg drewnianych platform, ustawionych obok
siebie w kwadrat i bokach długości 170 m. Na tej wielkiej
platformie stały niegdyś domostwa, otoczone dodatkowo ciasno
ustawioną palisadą. Metody zastosowane przez rzemieślników przy
budowie przypominały te stosowane w podobnych przypadkach przez
Słowian z południowych i wschodnich wybrzeży Morza Bałtyckiego.
Nasuwa to przypuszczenie, że osada została wykonana przez
imigrujących Słowian. Nie są znane przyczyny wybudowania osady
właśnie w tym miejscu, ale nazwa jeziora "Tingstade"
skłania do podejrzeń, że mogło to być miejsce zbierania się
thingów (rodzaj sądu).
Inną
wyspą gdzie spotkać można przed wikińskie twierdze jest wyspa
Olandia. Znajduje się ich tam 16, z czego tylko dwa - Ismanstorp i
Eketorp były w czasach Wikingów wykorzystywane. Oba otoczone są
kolistym murem wapiennym, otaczającym pozostałości dawnych
domostw. Pierwszy z fortów ma 127 m średnicy, a jego mury wznoszą
się na 2,5 m. Nie była to z pewnością bezpieczna forteca, gdyż
wykonano w niej aż dziewięć wejść, aby zapewnić sobie możliwość
ewentualnej ucieczki. Fort prawdopodobnie był zamieszkany tylko w
chwilach zagrożenia. Eketorp był znacznie bezpieczniejszą
przystanią. Były tam tylko trzy bramy i służył on
najprawdopodobniej jako kwatera garnizonu chroniącego wyspę.
Opuszczony został po 700 latach ciągłego zamieszkania, a funkcje
obronne dobrze spełniał jeszcze do ok. roku 1000. Był to także
znaczący i zamożny port handlowy.
Wikińskie warownie zaprezentuje na przykładzie warowni z Trelleborga, jako że jest ona najlepiej poznana. Ma ona założenie ściśle geometryczne. Była podzielona na ćwierci przez dwie, wyłożone drewnem drogi, wyznaczone na osiach północ - południe i wschód - zachód. W każdej ćwierci znajdowaly się cztery długie domy. Bramy prawdopodobnie były zwieńczone wieżami chroniącymi ten najsłabszy element fortyfikacji. Największy z obozów tego typu - Aggersborg - ma 240 metrów średnicy. Trelleborg jest znacznie mniejszy - jego średnica wynosi 136 metrów. Jest on jednak niezwykły z powodu 15 dodatkowych domów wybudowanych poza głównym założeniem obronnym, osłanianych przez własny wał. Wszystkie cztery warownie typu "Trelleborg" (Aggersborg i Fyrkat na Jutlandii, Trelleborg na Zelandii i Nonnebakken na Fionii) zostały założone w pobliżu głównych szlaków handlowych, prawdopodobnie po to, aby ułatwić Haraldowi Sinozębnemu (z którego rozkazu powstały około980 r.n.e) kontrolę nad całym krajem.
Taktyka Wikingów
Wikingowie to przede wszystkim rozbójnicy, których bardziej interesowała grabież i gromadzenie zdobyczy niż systematyczne podboje terytorialne. Wojnę kochali i chociaż nigdy nie parli do walnej bitwy, a w razie potrzeby potrafili jej zręcznie unikać , to jeśli doszło już do bezpośredniego starcia, angażowali się w nie chętnie, ze znajomością rzeczy i zapałem.
Jako urodzeni wojownicy, dyscyplinę i organizację, oparte na bezwzględnym podporządkowaniu się bezpośrednim zwierzchnikom - członkom starszyzny rodowej - mieli niejako we krwi, co na tle reszty ludów Europy Zachodniej uznać należy za cechę wyjątkową. Walczyli pieszo - włócznią, mieczem i toporem, sporadycznie używali też łuku. Ciało osłaniali skórzanym kaftanem, hełmem i okrągłą tarczą; później upowszechniły się wśród nich także kolczugi.
Kiedy
Europa nauczyła się już skutecznie odpierać ich najazdy,
niewielkie początkowo - stu-, góra dwustuosobowe grupy normańskie
zaczęły się łączyć w większe jednostki taktyczne, niekiedy
zupełnie pokaźnych rozmiarów. Oblężenie Paryża w altach 885 -
886 prowadziła armia Wikingów, licząca jak się wydaje blisko
30000 ludzi.
W
walkach z przeważającym liczebnie, lepiej uzbrojonym, ale za to
fatalnie zdyscyplinowanym i dowodzonym pospolitym ruszeniem
zachodnioeuropejskim, z którym zrazu mieli do czynienia, Wikingowie
najchętniej stosowali taktykę zaczepno - odporną, skutecznie
równoważącą wspomniane dysproporcje. Jej skuteczność
potwierdziły także późniejsze starcia Normanów z bardziej
profesjonalnymi oddziałami konnego rycerstwa.
Ze
swej strony Europa szybko doszła do wniosku, że dobrze wyćwiczona
jazda (w powiązaniu z systemem fortyfikacji) jest nader skutecznym
środkiem obrony przeciwko łupieskim rajdom Wikingów. Uderzająca z
ogromnym impetem ciężka konnica - jeśli nieprzyjaciel nie miał
nad nią miażdżącej przewagi liczebnej - była dla Wikingów
przeciwnikiem co najmniej równorzędnym, o ile wręcz ich nie
przewyższała. Jeśli przewaga Normanów okazywała się
przytłaczająca , szybka i znająca się na swoim rzemiośle jazda
zachodnioeuropejska prowadziła działania wojenne z bezpiecznych ,
dobrze umocnionych baz wypadowych, skutecznie nękając piesze
kolumny Wikingów i zadając im ciężkie straty. Rozproszone
oddziały konnicy potrafiły również w krótkim czasie dokonać
koncentracji sił i w sprzyjających okolicznościach wymusić na
najeźdźcach przyjęcie bitwy na własnych warunkach.
W odpowiedzi Wikingowie dokonali pewnych modyfikacji taktycznych. Po pierwsze natychmiast po przybiciu do brzegu starali się ogołocić całą najbliższą okolicę z koni wierzchowych, które dosiadali sami, co pozwalało im na znaczne przyspieszenie tempa przemarszów. Początkowo traktowali oni te zwierzęta wyłącznie jako środek transportu, kiedy jednak coraz częściej przychodziło im się mierzyć z jazdą zachodnioeuropejską, sami zaczęli tworzyć oddziały konne, nauczyli się też zakładać umocnione bazy wypadowe w naturalnie obronnych miejscach wzdłuż wybrzeży morskich i brzegów rzek. Do samego jednak końca armie normańskie składały się przede wszystkim z wojowników pieszych.
Broń
W
erze Wikingów prawem każdego wolnego mężczyzny było noszenie
broni. W tamtych czasach nie tylko królowie i możni prowadzili
między sobą wojny. Ludzie wszystkich warstw społecznych mogli
zostać wezwani do walki w obronie swego wodza lub króla, zmuszeni
do udziału w najazdach albo do pomszczenia własnej rodziny.
Wikingowie walczyli głównie pieszo choć zdarzali się wśród nich
także konni wojownicy. Była to jednak rzadkość. Rzadkością były
również bitwy morskie. Statki służyły głównie do przewiezienia
wojska na miejsce lądowej bitwy. Znalezione w źródłach
angielskich i francuskich opisy bitew lądowych toczonych z Wikingami
poświadczają siłę i zręczność ich wojsk. Orężem, którym
najczęściej posługiwali się Wikingowie, i które budziło
największe przerażenie były miecz, włócznia i topór.
Najwspanialszym z nich był miecz ceniony ze względu na swoją siłę
a także symbol statusu - im wyższa pozycja wojownika tym
piękniejszy miał miecz. Jego rękojeść często pokrywała
wspaniała dekoracja, lecz najważniejszą jego częścią była
klinga. Dwustronne ostrza liczące 70-80 cm były lekkie, giętkie,
mocne i ostre. Niektóre z nich importowano z Francji ale rękojeści
wykonywano w Skandynawii i ozdabiano w stylach lubianych przez
Wikingów. Klingi, które wyrabiano w Skandynawii wykonywano metodą
zwaną dziwerowaniem. Polegała ona na splataniu ze sobą długich
pasków żelaza o nieco odmiennym składzie w jeden rdzeń, następnie
do obu jego stron zgrzewano twardsze i ostrzejsze stalowe krawędzie
tnące. Po tym wszystkim ostrze było polerowane i specjalnym
młotkiem na całej długości wybijano w nim rowek. Dzięki tej
metodzie ostrza stawały się lżejsze i bardziej giętkie, nie
tracąc przy tym wytrzymałości. Miecze noszone były w pochwach
wykonanych z drewna powleczonego skórą, wyścielonych owczym runem.
Zawarta w wełnie lanolina skutecznie chroniła metal przed
zmatowieniem i korozją. Najwspanialsze z mieczynoszono w pochwach
zdobionych brązowymi lub złoconymi uchwytami przy wlocie i na
końcu. W walce wręcz posługiwano się mieczami obosiecznymi, które
zadawały straszliwe rany oraz krótkimi, jednostronnymi nożami
służącymi do przeszywania przeciwnika. Niektórzy Wikingowie
nosili i miecz i nóż. Jedną z najskuteczniejszych broni kłujących
była wyposażona w smukłe, szpiczaste, żelazne ostrze długości
ok. 50 cm włócznia. Mocowano je do drewnianego styliska za pomocą
tulei. Niektóre z włóczni były dziwerowane i posiadały ostre
krawędzie tnące. Topór wydaje się bronią najbardziej kojarzoną
z Wikingami choć w rzeczywistości był mniej lubiany niż miecz czy
włócznia. Topory wykonywane były w bardzo prosty sposób: do
uformowanego kawałka żelaza spawano ostrą krawędź tnącą a
następnie osadzano na drewnianym stylisku i mocno wiązano. W
walkach posługiwano się także łukiem i strzałami ale była to
raczej broń myśliwska.
Osłonę
przed ciosami przeciwnika stanowiły okrągłe tarcze sięgające od
barków do pasa. Wyrabiano je z drewna, bardzo często lipowego i
czasami obciągano skórą, a krawędź wzmacniano żelazną taśmą.
Czasami tarcza była ozdabiana metalowymi okuciami i symbolami oraz
jaskrawo malowana. Metalowy guz znajdujący się pośrodku tarczy
chronił dłoń trzymającego. Dalszej osłony dostarczały hełm i
zbroja, noszona dość rzadko przez Wikingów. Był to zapewne
przywilej najwyższych warstw społeczeństwa i tylko w ich grobach
się je znajduje. Hełmy miały stożkowaty kształt i osłonę na
nos. Wykonywano je zarówno z metalu jak i ze skóry dla mniej
zamożnych wojowników. Jednak żaden z nich nie miał rogów. O
łukach w społeczeństwie Wikingów postanowiłem napisać z dwóch
przyczyn. Po pierwsze interesuje się łucznictwem historycznym, a po
drugie nie spotkałem się jak dotychczas z opracowaniem tego tematu
u Wikingów. Łucznictwo wikińskie od strony technicznej było
bardzo podobne do angielskiego. Łuki były wyrabiane z drewna
cisowego. Prawdopodobnie nie tylko ze względu na elastyczność, ale
i wierzenia mityczne. Cis bowiem był wykorzystywany do nacinania
run. Zresztą w Starej Ładodze znaleziono jeden łuk z naciętymi
runami. Kształt łuku wikińskiego był też zbliżony do tych
jakich używali Anglicy. Był to łuk prosty w stanie spoczynku, po
naciągnięciu wyginający się w spłaszczoną literę "D".
Cięciwa miała pętelkę tylko na jednym końcu. Drugi koniec
cięciwy był luźny i dopiero łucznik mocował go do łęczyska. Do
produkcji cięciwy wykorzystywano najczęściej len, który był też
podstawą wikińskiego ubioru. Spotykamy również bardziej kosztowne
cięciwy wykonane z jedwabiu, ale ze względu na cenę były one
rzadkością. Trzema najbardziej prawdopodobnymi typami łuków jakie
mogli wykorzystywać Wikingowie były następujące:
1)
Łuk zrobiony z grubego drewna będący zarazem bardzo krótkim jak
na ówczesne, bo mający około 140 cm długości. Bardzo
prawdopodobne jest,że łuki takie były wykorzystane w bitwie pod
Hustings.
2)
Tak zwany łuk skandynawski. Prawdopodobnie z kilku sklejonych ze
sobą warstw drewna. Nie był zupełnie prosty po zdjęciu cięciwy,
ale lekko profilowany. Używano go mniej więcej między XIII a IX
wiekiem. Miał długość około 180 cm.
3)
Łuk angielski, o którym wiemy najwięcej. Sprowadzany z Anglii w
okresie podbojów Wikingów. Chodzi tu głównie o łuki typu
"longbow" mające od 172 do 188 cm długości. Założenie
było takie żeby przewyższały łucznika o około 4-5
centymetrów.
Podejrzewać
można, że wszystkie trzy typy łuków miały bardzo dużą siłę
naciągu. Mniej więcej 40-50 kilogramów. Oczywiście żaden z
Wikingów nie byłby wstanie napinać je do końca w poprawny sposób,
ale i tak dawały niesamowitą siłę rażenia. Łuki napinano
najprawdopodobniej w sposób angielski, trzymając końcówkę
strzały dwoma palcami, wskazującym i środkowym. Dawało to
możliwość bardzo dynamicznego i precyzyjnego spustu. Strzały do
łuków wikińskich są niesamowitą zagadką, bo wiemy o nich
jeszcze mniej niż o samych łukach. Nie wiadomo z czego były
wyrabiane promienie do strzał wikińskich ponieważ nie zachowały
się żadne strzały z tamtego okresu. Jedyna, choć mało
wiarygodna, wzmianka dotycząca materiału z jakiego mógł być
zrobiony promień strzały pochodzi z Eddy poetyckiej. W wieszczbie
Wolwy ( Voluspa ) w wersie 33 czytamy: "Stała się z jemioły,
co wiotką się zdała śmiercionośna strzała..." Od trafienia
ta strzałą zginął As Baldur. Strzałę wystrzelił jego niewidomy
brat, a kierował niąWan Loki. Znane nam są natomiast groty strzał
spotykane w niektórych grobach. Najczęściej spotykane miały
kształt liścia lub posiadały trzy trójkątne płaszczyzny. Oprócz
tego należy wspomnieć o grotach z zadziorami, których wprawdzie
nie odnaleziono, ale o ich istnieniu wiemy ze względu na obecność
słowa w staro skandynawskim, które je określało. Jest to słowo
"krókr". Istniały też groty tępe do polowania na ptaki
i inną drobną zwierzynę. Sposób mocowania grotów do promienia
też nie był ujednolicony. Świadczą o tym strzały znalezione z
trzpieniem lub tulejką na końcu grotu. Trzpień wbijano w promień
lub wsadzano w odpowiednio wcześniej przygotowany otwór. Tulejkę
nasadzano na promień. Bez wątpienia strzała była zakończona
piórkami. Nic o nich nie wiemy, ale z uwarunkowań geograficznych
można podejrzewać, że nie były one barwione na żaden kolor.
Możliwe jednak, że na wschodzie i północnym wschodzie Skandynawii
barwiono je na kolor czarny lub brązowy. Do podstawowego wyposażenia
łucznika należał też kołczan w którym przechowywał swoje
strzały oraz karwasz. Kołczany wikińskie były tulejkowate,
wykonane najczęściej ze skóry. Karwasze również były wykonane
ze skóry i wiązane do ręki rzemieniem. Chroniły rękę przed
uderzeniem cięciwy. Luk był najczęściej bronią łowiecką i
można śmiało powiedzieć, że im późniejszy wiek tym bardziej
był ceniony jako broń używana walce. Choć jego popularność była
również zmienna. Saxo Grammaticus wspomina o Norwegach jako
wytrawnych łucznikach, natomiast wiemy, że na Islandii łuki nie
były używane prawie wcale. We wczesnych wiekach łukiem umiała się
posługiwać znaczna większość wojów. Dopiero w późniejszych
wiekach można mówić o łucznikach wikińskich jako osobnej grupie
wojowników. Prawo mówiące o przymusie posiadania broni regulowało
ilość łuczników. I tak w Szwecji podczas wyprawy na jedną ławkę
wioślarską musiał przypadać jeden łuk i trzy tuziny strzał. W
Norwegii mniejsza była tylko ilość strzał i wynosiła dwa tuziny
na ławkę. Można podejrzewać, że łucznicy przemieszczali się
konno i ze względu na to oraz lekkie uzbrojenie byli też używani
do zwiadu.
Topór we wczesnośredniowiecznej Skandynawii
Topór jest bodajże najbardziej charakterystyczną dla wikingów bronią. Większość współczesnych rysunków prezentuje ich z tą właśnie bronią. Nic w tym dziwnego, bo topór faktycznie stanowił nieodłączny element świata wikingów. Nie mniej jednak nasze pojęcie o toporach wikingów zazwyczaj bardzo odbiega od rzeczywistości. Dlatego też postanowiłem o nich napisać. Topory wikingów miały wiele cech wspólnych. Ostrze było lekko wybrzuszone. Cały topór miał wyciągnięta sylwetkę. Osadzany był na trzonku od dołu, a nie jak w przypadku współczesnych siekier od góry. Natomiast w miejscu osadzenia był opatrzony charakterystycznymi trójkątnymi "ostrogami". Dzięki temu można mówić o zjawisku takim jak typowy topór wikiński. Wspaniałym przykładem jest topór z Mammen, o którym jeszcze wspomnę. Pomimo tak wielu cech wspólnych wśród toporów wczesnośredniowiecznej Skandynawii można wydzielić cztery podstawowe grupy. Topory bojowe duże, zwane "toporamiduńskimi", oraz małe zwane "czekanami". Ponadto topory codziennego użytku oraz topory ciesielskie. Omówię poniżej cechy charakterystyczne poszczególnych rodzajów. Duże topory bojowe były wyjątkowo niebezpieczną bronią. Ich nazwa "topory duńskie" wzięła się od tego, że to właśnie Duńczycy byli postrzegani jako wikingowie, używający tego uzbrojenia. Umieszczane były na trzonkach sięgających od mostka do czubka głowy właściciela, jak można wnioskować po szkieletach wikingów, oraz ich średniej wysokości, która wynosiła 168 cm dla mężczyzn. Pomimo swojej nazwy i długości trzonka same topory osiągały maksymalne wymiary 15 x 25 cm. Stanowiły one wyjątkowo ważny element Skandynawskiej historii militarnej. To one najprawdopodobniej były postrzegane jako, owe zastraszające topory wikingów, przed którymi uginał się cały cywilizowany świat. Wojownik uzbrojony w taki topór nie miał żadnej innej aktywnie używanej broni. Jego zadaniem było rażenie przeciwników naodległość, poprzez wykorzystanie atrybutu długiego trzonka. Była to także idealna broń do tworzenia wyrw w szeregach przeciwnika. Mocny zamach mógł nie tylko zamienić tarczę w drzazgi, ale również powalić i zabić przeciwnika. Dlatego w sagach i opisach bitew często spotykamy Berserków walczących takimi toporami. Z łatwością poprzez uderzenie z zamachu od góry mogli łamać linie przeciwnika. Wojownik z toporem duńskim był także częścią opisywanego w sagach, szyku bojowego zwanego w dosłownym tłumaczeniu "świńskim ryjem". Stał on wewnątrz klina utworzonego przez 3 do 7 wojowników. Jego zadaniem w szyku było eliminowanie przeciwników za pomocą wspomnianego topora, wysuniętego na zewnątrz klina pomiędzy lub ponad głowami trzech najbardziej wysuniętych do przodu wojowników. Symulacje przeprowadzone na współczesnych rekonstrukcjach tej broni wykazują, że bez trudu przebija ona hełm wykonany w 2mm. metalu. Jako wyjątkowo śmiercionośna broń cieszył się niesłabnącą popularnością wśród hirdemenn, ludzi zajmujących się rzemiosłem wojennym zawodowo, będących elitą pośród wikingów wojowników. Topory małe faktycznie takie były. Główna ich część miała od 10 do 15 cm długości. Trzonek miał od 60 do 80 cm. Duża, wydawać by się mogło, dysproporcja w długości trzonka do samego "ostrza" wynikała z praktycznych funkcji takiego toporka. Poprzez dłuższe przełożenie, można było uderzyć z większą siłą. Używany najczęściej był jako druga broń. W prawym ręku wojownik trzymał miecz, a w lewym taki topór. Należy pamiętać, że wikingowie których nie było stać na miecz, używali takiego topora jako głównej broni. Jako broń podstawowa najbardziej poręczny wydawałby się w połączeniu z tarczą. I tak najprawdopodobniej go używano. Taki topór był bardzo praktyczną bronią. Z łatwością można było zahaczyć nim tarczę przeciwnika i odsłonić go, przed zadaniem śmiertelnego ciosu. Długim trzonkiem można było siętakże zasłonić przed ciosem przeciwnika, zakładając oczywiście, że drewno jest odpowiednio ( wytrzymałe ). Toporów tego typu zachowało się do naszych czasów stosunkowo dużo, co może świadczyć o ich popularności wśród wikingów. Myślę, że podstawowym argumentem przemawiającym za ich częstym wykorzystywaniem były nie tylko walory funkcjonalności, ale również stosunkowo nieduży koszt produkcji w porównaniu z innymi rodzajami broni. Trzecim wyróżnianym rodzajem toporów jest topór domowy, który można właściwie nazwać siekierą. Służył on do wszelakich prac w typowym gospodarstwie wikingów. Rąbano nim drewno, zabijano zwierzęta i używano do innych okazjonalnych czynności. Według niektórych był również wykorzystywany do walki w razie zaistnienia takiej potrzeby. Jeśli tak było to zapewne tylko we wcześniejszych wiekach lub w ramach potrzeby doraźnej obrony, kiedy ktoś zagrażał mieszkańcom domu, a siekiera akurat leżała pod ręką. Ostatnim ze wspomnianychjest topór ciesielski. Różni się on od pozostałych położeniem ostrza. Podczas gdy we wszystkich wspomnianych wyżej toporach ostrze jest równoległe do trzonka, tak w toporku ciesielskim jest ono prostopadłe. Używało się go stojąc okrakiem nad obrabianym kawałkiem drewna i zdejmując z niego warstwę uderzając równolegle do ciała. Wielkość i szerokość takiego topora zależała od potrzeb i charakteru wykonywanej pracy cieśli. W Mastermyr ( Gotlandia ) odnaleziono w jednym miejscu dwa takie topory. Jeden wąski i drugi szeroki. Podstawowym zagadnieniem jest proces tworzenia topora, bez którego by go nie było. Były one z wszelką pewnością produkowane na terenie samej Skandynawii. Potwierdzają to wykopaliska. W Bygland ( Morgedal ) w Norwegii odkryto pochówek miejscowego kowala, w którym znajdowało się aż siedem toporów. Większość sztab żelaza znajdywanych na terenie Skandynawii świadczy o tym, że topory były kute przez miejscowych kowali. Kształt sztab żelaza znalezionych w takich miejscowościach jak Hov, Tangen, Stange, Hedmark, Bygland świadczy o ich przeznaczeniu. Były to wydłużone kawałki żelaza, spłaszczone od połowy, z otworem na trzonek. Samo żelazo do wyrobu toporów było czerpane z żużlu, oraz rud bagiennych które osadzają się w torfie. O. Arrhenius dowiódł ponadto, że do XII wieku wydobywano w Skandynawii rudę żelaza, także metodą górniczą. Do otrzymywania żelaza z rudy wykorzystywano piece dymarkowe o dwóch podstawowych typach konstrukcji. Do opalania w piecu wykorzystywano węgiel drzewny lub drewno. Z tak otrzymanego żelaza wykuwano topór. Należy także wspomnieć o toporkach wykonanych z kości. Takie narzędzia zrobione z łopatki łosia lub renifera spotykane były na północy półwyspu skandynawskiego, gdzie dostęp do rudy żelaza był ograniczony. Należy pamiętać, że największe złoża tego surowca znajdowały się na południowo wschodnich terenach półwyspu skandynawskiego. Wszystkie przedmioty żelazne z epokiżelaza znalezione były w Skandynawii poniżej 60 równoleżnika. ( Mniej więcej wysokość Oslo ) Noszenie topora było atrybutem każdego wikinga. Wiemy o tym między innymi ze wspomnień arabskiego podróżnika Ibn Fadlah, który zetknął się z grupą wikingów na Wołdze. Każdy ze spotkanych przez niego wojowników miał ze sobą miecz, włócznię, długi nóż, oraz "topór noszony za paskiem". Topory, tak samo jak miecze, świadczyły o pozycji społecznej i zamożności ich właściciela. Część z pośród odnalezionych eksponatów z pewnością nie miała nigdy żadnych wartości praktycznych ani bojowych, służyła tylko i wyłącznie ku ozdobie. Najlepszym przykładem jest topór z Mammen ( Jutlandia ) w Danii. Jest tak wspaniale zdobiony, że od niego wziął nazwę cały styl artystyczny, zwany "stylem Mammen". Inkrustowany srebrem i złotem stanowił symbol zamożności jego właściciela, który w 970 roku został pochowany wraz ze swoją bronią. Nie zależnie od pozycji społecznej izamożności każdy wiking starał się by jego topór prezentował się jak najlepiej. Po wykuciu i zahartowaniu topór był pokryty czarnym nalotem zwanym "zendrą". Żeby osiągnąć pożądany przez wszystkich połysk szlifowano metal mieszaniną piasku i skruszonych kamieni. Było to zajęcie bardzo pracochłonne, wymagające wielu dni intensywnego wysiłku zanim efekty zaczęły być zauważalne.
Tarcze wikingów
Tarcza była dosyć powszechnie używaną przez wikingów ochroną. Spełniając o wiele więcej funkcji niż by się mogło wydawać na pierwszy rzut oka, była niezbędnym elementem wyposażenia każdego wojownika. Tarcza chroniła nie tylko przed bezpośrednim uderzeniem broni przeciwnika, ale także przed strzałami łuczników. Pozwalał na stworzenie jednolitego muru utrudniając przeciwnikowi złamanie szeregu. W końcu to dzięki niej tworzono kliny w celu "wbicia" się w szeregi przeciwnika. Jednym słowem była niezbędnym elementem obronno - taktycznym. Okrągłe tarcze wikingów były robione ze zbitych desek. Były zazwyczaj cienkie, choć musze przyznać, że nie udało mi się znaleźć dokładnej informacji na temat ich grubości. Desek takich było około 10, a łączono je za pomocą metalowego ściągacza. Czasem takich ściągaczy było więcej. Środkowy z pośród ściągaczy w połowie swojej długości przechodził dokładnie przez środek tarczy stanowiąc rączkę. Oczywiście był on zaokrąglony, żeby dało się go złapać. Ponadto potrzebny był otwór na palce. W tym celu w samym centrum tarczy znajdował się okrągły otwór. Jako zabezpieczenie dłoni w otworze przed ciosem, otwór ukryty był za metalowym umbem. Była to półkula wykonana z blachy o grubości od 2 do 3,5 mm., przymocowana w centralnym punkcie tarczy. Rant tarczy obity był skórą lub metalem, co zapobiegało "przecinaniu" tarczy wzdłuż desek. Jako, że tarczę podczas bitwy noszono nie tylko w dłoni, ale czasem również na plecach, była ona niekiedy zaopatrzona w skórzany rzemień przymocowany po obu końcach średnicy tarczy, lub jej promienia. Tarcze miały od 60 do 110 cm. średnicy, choć te powyżej 80 są najczęściej spotykane. Istnieje hipoteza, że tarcze były jednorazowe, robione z zamysłem do wykorzystania tylko w jednej bitwie. Wydaje się to mało prawdopodobne, ze względu na wysokie koszty (umbo i ściągacze) i brak czasu na taką "zabawę" podczas wyprawy. Tarcz najczęściej nie malowano, choć nie jest to regułą. Najpopularniejszy z pośród kolorów spotykanych na tarczach jest czerwony, a następnie żółty i czarny, oraz niebieski, zielony, biały i brązowy. Tarcze bardzo często kojarzone są z drakkarami. Umieszczano je wzdłuż burty, jak to widnieje na wielu rysunkach, ale tylko w centralnej części, gdzie siedzieli wioślarze. Czasem również, zapewne dla dodatkowej ochrony sternika, umieszczano tarcze na rufie okrętu. Należy wspomnieć także o tak zwanych "migdałach". Był to drugi rodzaj tarcz, który swoją nazwę zawdzięcza charakterystycznemu kształtowi. Sposób wykonania był taki sam. Moim zdaniem można je potraktować trochę drugoplanowo, ponieważ stały się popularne dopiero pod koniec okresu wikingów, w 1066 pod Hastings były najczęściej spotykanymi, co widać na tkaninie z Bayeux,. Pomimo to według niektórych źródeł tarcze takie były używane również przez wyższe warstwy społeczeństwa we wcześniejszych wiekach. Charakterystyczną dla tarcz migdałowych cechą była ich wypukłość, która pozwalała zatrzymać mocniejsze uderzenia. Kolejnym walorem tej tarczy było zastosowanie uchwytu w górnej części tarczy przy jednoczesnym jej wydłużeniu u spodu, przy ogólnym powiększeniu całej powierzchni. Co prawda tarcza była znacznie cięższa, ale można było dzięki temu bardzo skutecznie osłaniać nogi i opierać podczas bitwy tarczę na ziemi, co zapewne niwelowało straty związane z ogólnym zwiększeniem się wagi. Marginalnym atutem, dostrzegalnym tylko z punktu widzenia historii i współczesnych badań, jest o wiele bogatsze i częściej spotykane zdobnictwo tarcz migdałowych. Jako ciekawostkę można podać fakt, że na tkaninie z Bayeux nie występują tarcze okrągłe, mimo że były wtedy jeszcze używane. W dodatku widzimy tam niecodzienny sposób wykorzystania tarczy. Mianowicie do noszenia lub konsumpcji posiłku. Widocznie ten sposób wykorzystania tarczy został zapomniany wraz z upływem czasu. Szkoda, bo wydaje się być o wiele przyjemniejszy od trudów wojaczki...
Pod koniec VIII wieku, kiedy na dużą częścią chrześcijańskiego Zachodu panował Karol Wielki, na wybrzeżach morza Północnego i kanału La Manche pojawiły się ludy z północy. Robiąc krótkie i zuchwałe wypady, grabiły np. pobliskie klasztory, czasem je paląc, a łupy unosiły do swego kraju. Przez 300 kolejnych lat uderzały coraz śmielej, zapuszczając się w głąb lądu. Ich napady były skuteczne ponieważ Europa zaczynała powoli tracić swój ład polityczny a ludzie zaczynali się ich po prostu bać. Wyspy Brytyjskie, zaatakowane jako pierwsze, były wówczas podzielone, min na Tercję, Wessex, Northhumbrię i około 7 niezależnych księstw w Irlandii. Najezccy nie omieszkali więc wykorzystać sprzyjającej państwowej dezorganizacji. Podobnie było na kontynencie. Cesarstwo Karola Wielkiego chyliło się ku upadkowi. Po śmierci ludwika Pobożnego w 840 jego trzej synowie, skłóceni o dziedzictwo po ojcu, podzielili cesarstwo na trzy królestwa. Wewnątrz każdego z nich znaczną niezależność uzyskała arystokracja – świecka i kościelna – słono każąc sobie płacić za okazywanie wierności. Silne scentralizowane państwo pierwszych z Karolingów rozpadło się na zawsze. Zorganizowanie wspólnej obrony królestw było trudne, gdyż każdy z trzech władców myślał tylko o ochronie własnych, bieżących interesów. Interesów braku wojowników i złota królowie uchylali się od obowiązku stawiania na czele armii, mało tego, zdarzało się że wzywali na pomoc wikingów, prowadząc wojnę z przeciwnikiem, którym mógł być nawet najbliższy feudał. Wielki lament powstał wtedy na Zachodzie wśród ludzi Kościoła, którzy poczuli się nagle opuszczeni. Uciekali przed najeźdźcą, a towarzyszyło im złorzeczenie bezradnego ludu pozbawionego boskiej opieki. Bardzo długo wikingowie byli znani jedynie z pisemnych relacji swoich ofiar – opisów pełnych okrucieństwa i … przesady. Za nowymi klęskami które spadały na chrześcijańską Europę, kryła się jednak nowa dynamiczna cywilizacja, mająca korzenie w czasach antycznych. We właściwym świetle ukazały ją dopiero ostatnie badania archeologiczne, pozwalające na sprawiedliwą ocenę barbarzyńskiej kultury ludów północy. Cokolwiek by o nich nie opowiadali sterroryzowani mnisi, ludy północy były już na Zachodzie znane. W starożytności wiedziano ze w osnutej mgłami krainie, na północy Europy żyją ludzie, od których kupowano futra, cynę i bursztyn. W roku 330 p.n.e. Grek Pytasz wyruszył z Marsylii dwoma statkami. Przepłyną cieśninę Gibraltarską, minął wyspę Ouwssant, Kornwalię i północną Szkocję. Dopłynął do lądu który zwał się Thule, którym z pewnością była Islandia.Ta droga stała się wkrótce handlowym szlakiem żeglarzy z Północy. W czasach Pyteasza przodkowie wikingów żyli w Skandynawii już od dawna. Dzisiejsze terytoria Norwegii, Szwecji, Danii wyłoniły się przed wiekami spod lodowców i wód, i stopniowo się zaludniały. Powoli człowiek penetrował niezmierzone lasy północy. Z biegiem stuleci łowcy reniferów i łosi stawali się rolnikami oraz ludźmi morza. Klimat stopniowo się ocieplał i dzięki temu ok. 1500 roku p.n.e. Rozwinęła się tu wspaniała cywilizacja brązu. Później Skandynawia stała się terenem ciągłych inwazji. Ostatecznie po kilku falach migracji przybyli Goci, aby osiąść tu już na stałe. Tak więc nadeszła epoka wypraw, wikingowie, zwani w Europie Zachodniej Normanami mieli już za sobą długą historię i bogate doświadczenia wojenne, handlowe i żeglarskie. Dlatego też w tym potrójnym aspekcie działali wszędzie, odnosili sukces tam gdzie tylko się pojawili. Natomiast szlak ich wędrówek prowadził na cztery kontynenty: od Nowego Świata po Bizancjum, od Maroka po Grenlandię i od Kijowa po Jerozolimę.
Trudno dziś wyjaśnić przyczyny owych wypraw. Nie chodziło przecież o działania przygotowywane, ponieważ około roku 800 nie było w Skandynawii żadnej wykształconej organizacji publicznej czy społecznej. Kto wie, czy to właśnie brak stabilizacji nie popchnął wikingów do migracji?? Ekspedycje wysyłali wodzowie, którzy odpowiednio wyposażali własne drakkary. Jako łupieżcy, wikingowie wyruszali na poszukiwanie nowych ziem, a zwłaszcza bogactw, których sami nie wytwarzali. Jako kupcy interesował ich handel towarami własnymi lub zrabowanymi, które mogli z łatwością sprzedać, przede wszystkim Arabom.
W czasach politycznego rozgardiaszu, który panował wówczas Skandynawii, wyróżniały się trzy grupy plemienne: na południu Duńczycy z Płw. Jutlandzkiego. Ich stolicą było Roskilde. Za króla Godfreda zaliczali się do zaciętych przeciwników Kazimierza Wielkiego. Drugą grupę stanowili Sewerowie, zgromadzeni wokół sanktuarium i króla – kapłana Gamlla w Uppsalli. Lud ten zwany był Svear, od nich bierze się współczesna nazwa kraju – Svergie.
Ich najaktywniejszymi centrami handlowymi były Birka nad jeziorem Malar i wyspa Gothlandia. Stamtąd wyruszyły wielkie wyprawy na Ruś i dalej na wschód. I wreszcie małe królestwa na wybrzeżach Norwegii jak np.: Królestwo Herolda Pięknowłosego, stanowiły bazę zjednoczonych flotylli wyprawiających się na Atlantyk. Wszystkie te ludy łączyła wspólnota kultury i religii, bogaty panteon bogów a zwłaszcza obrzędy pogrzebowe jak i również święte pismo runiczne. Wary wymienić tu także wielką wrażliwość artystyczną ówczesnych mieszkańców Północy, dzięki której stworzyli arcydzieła sztuki złotniczej i poetyckie sagi w harmonicznych strofach opiewające czyny wikińskich wojowników, wcześniejsze losy bogów. Podobna była również struktura tych społeczności: podstawę stanowili ludzie wolni, właściciele ziemi, zwierząt i statków, skupieni w rodach zbierających się na zgromadzeniach aby decydować o życiu wspólnoty. Dopóki funkcjonował ów system wartości, gdzie każdy był sądzony przez równych sobie, gdzie wolność była wartością najwyższą, rzeczywiście szanowaną i przestrzeganą. Gdzie silna była świadomość przynależności do grupy, dopóty dawał on wikingom poczucie siły i spójności?.
Ich wodzowie zwani Jarlami, zdobywszy w młodości sławę na morzu, powracali do ojczyzny, by cieszyć się należącą do nich ziemią i skarbami zgromadzonymi podczas morskich wypraw. Z tej klasy możnych wywodzili się królowie, których siłą była posiadana ziemia i drużyna przyboczna, składająca się z opłacanych najemników. Trzeba dodać, że przywilej dziedziczenia w tych nietrwałych Państwach opierał się na coraz sztywniejszych prawach. Siłę roboczą w tych krajach stanowili w dużej mierze niewolnicy, w większości jeńcy wojenni lub ludność uprowadzona podczas napadów; na ich pracy opierała się gospodarka, bowiem wielu miejscowych mężczyzn wyruszało latem na morze. Morze było naturalnym żywiołem wikingów. Łączyło ich między sobą oraz z resztą świata. Dlatego jak nikt inny potrafili czerpać z niego ogromne korzyści. Dla wieśniaków, prawdziwych szczurów lądowych, jakimi byli mieszkańcy Wysp Brytyjskich, Galii czy Niemiec, szybkość, szybkość jaką wikingowie przemieszczali się po wodach, stanowiła element nieustannego zaskoczenia i strachu. Bez trudu omijając przeszkody, pokonując przesmyki, płynąc w górę rzek, pojawiali się w momentach i miejscach najmniej oczekiwanych, tak że wydawali się silniejsi niż byli w rzeczywistości. Pisarze frankońscy z IX w. Wspominają setki statków, tysiące wojowników, podczas gdy te angażowały setki mężczyzn. To nie ilość ludzi, ale przewaga techniczna i wola walki sprawiały, że wikingowie mogli bezkarnie odbywać swoje ekspedycje przez blisko trzy kolejne stulecia. Już sama edukacja młodych normańskich arystokratów przygotowywała ich do awanturniczego trybu życia. Wychowani na sagach przekazywanych przez skaldów i ich matki, z niecierpliwością oczekiwali wieku męskiego, który pozwalał im wsiąść na statek i przeżyć choć w niewielkiej części przygody opisywane w Edkach ( Sagach). Początkowi były to zwykłe napady łupieżcze. Później nastała epoka trybutów – przyszła ofiara mogła wykupić swoje życie plącąc wysoki okup ale i tak później były brane do niewoli. Równocześnie wikingowie zaczęli zatrzymywać się na dłużej w podbitych krainach, rozwijając tam stosunki handlowe obejmujące rozległe obszary zakładając targowiska i tylko od czasu do czasu powracali do rodzimej Skandynawii. Rodziły się nowe układy na miejscu, morscy wojownicy stawali się posiadaczami ziemskimi. Pierwsze królestwo Duńskie w Anglii, królestwo Yorku ( Jorvik) zostało założone w 876 r. Po Unii, we Francji, Księstwo Normandii w 911 r. Jako pierwszy do wybrzeży Ameryki dotarł Lei szczęśliwy, a do Afganistanu – Ingwar. Świat wikingów powiększał się. Jednakże penetracja tak odległych regionów była jedną z przyczyn szybkiego zmierzchu tej zadziwiającej i fascynującej cywilizacji. Ostatnim wielkim wyczynem ( przed chrystianizacją) był podbój Anglii przez Wilhelma Zdobywcę w 1066 roku.
W XIII w bohaterowie opiewani w islandzkich sagach należeli do świata który już dawno odszedł – świata baśniowych przygód.
W OSTATNIĄ DROGĘ DO KRAINY BOGÓW.
Wikingowie wierzyli, że istnieje życie pozagrobowe, w którym wykonuje się te same czynności co na ziemi, tyle że w obecności bogów. Tak więc ceremonia pogrzebowa nabierała szczególnego charakteru a zmarłego wyposażano w przedmioty codziennego użytku. Jak dowodzą liczne odkrycia archeologiczne, najbogatsi wikingowie, mężczyźni i kobiety, kazali się chować wraz ze służbą? Najbardziej znany i najlepiej zachowany grobowiec należy do norweskiej królowej Asy z Vestfoldu. W dzień pochówku dźwięk cornyx i lur z brązu obwieszczał światu ogromny ból żyjących. Ciała składano w ziemi, w odległości kilku km. od morza. Następnie grób przykrywano drewnianym zadaszeniem, a na wierzch narzucano ziemię, która tworzyła kurchan. Dosyć często kształt okrętu imitowały odpowiednio nałożone kamienie. Zawsze jednak zmarły odchodził z ulubionymi sprzętami jak i ze swymi zwierzętami lub nawet z konkubinami, jeśli tylko te chciały. Wikingowie nie bali się śmierci. Przez całe życie pełne przygód była przecież ich wierną towarzyszką. Ważne było tylko, aby nie wyjść jej na spotkanie z pustymi rękami.
Tak więc znani pod nazwą Normanów, wikingowie przetrwali w pamięci zbiorowej w cieniu Wandalów czy Hunów, których rzeczywisty wpływ na bieg historii był o wiele mniej znaczący. Wiele nazw w Normandii np.: Elbeut pochodzi od języka wikingów. Ich ogromna wiedza w niektórych dziedzinach pozostawiła niezatarty ślad we francuskim i angielskim słownictwie żeglarzy, zwłaszcza w zakresie konstrukcji statków. Poszerzając świat poza powszechnie znane wtedy granice, wchodząc w kontakty z innymi kulturami, ludzie Północy, oprócz zniszczeń, które niewątpliwie czynili, wprowadzali wśród ludzi Zachodu nowe formy cywilizacji, szczególnie w dziedzinie handlu i nawigacji. Ten rozgardiasz, jaki powodowali wszędzie gdzie się zjawili, odkrywamy wówczas jako katastrofa, był być może błogosławieństwem dla starego świata. Kiedy wyczerpała się niezwykła witalność wikingów objawiająca się ich niepowstrzymaną ekspansją, ludzie Północy odeszli w niepamięć? Pozostało po nich jedynie klika relacji spisanych przez mnichów. Dopiero w XIX w. Odkryto ich na nowo. Brak świadectw pisanych wynagrodziły zabytki przechowywane przez ziemię i morze. Dziesiątki umocnień, setki dzieł sztuki jubilerskiej, liczne groby i przedmioty codziennego użytku rozsiane po europie, europie zwłaszcza w Skandynawii, pozwoliły na w miarę dokładną rekonstrukcję kultury materialnej ludów z Północy. Dzięki tym odkryciom zainteresowanie ich cywilizacją przeżywa dziś prawdziwy renesans
ZWIERZ UMIERA
KREWNI UMIERAJĄ
SAMI TEŻ UMIERAMY
LECZ SŁAWA
NIE UMIERA NIGDY
TEGO CO NA NIĄ ZASŁUŻYŁ
ęChrześcijaństwo
przybyło na Wyspy Brytyjskie z kontynentu około II wieku naszej
ery, a przynieśli je tam najprawdopodobniej rzymscy niewolnicy,
wśród których nauki Chrystusa były bardzo popularne. Wraz ze
wzrostem popularności tej religii w społeczeństwie pierwotnych
mieszkańców wysp, czyli Brytów, zaistniała konieczność
kształcenia "kadr" niezbędnych do zaspokojenia potrzeb
duchowych brytyjskich neofitów. Powstawać więc zaczęły najpierw
prymitywne, później wraz ze wzrostem znaczenia tej religii coraz
potężniejsze, skupiska zakonników (bo to z reguły oni szerzyli
wiarę wśród pogan). Tak powstały pierwsze klasztory na ziemiach
byłej rzymskiej prowincji jaką była Brytania. Jak wyglądały? Z
reguły były lokowane na naturalnych wzgórzach, co zwiększało ich
obronność, bo napady wciąż jeszcze czynnych pogan były częste.
Założone na planie koła były otoczone kamiennym murem wysokości
około 2 metrów. Wewnątrz znajdowały się okrągłe cele mnichów,
z wyglądu trochę przypominające ule, rozmieszczone pojedynczo
naokoło kaplicy, bądź krzyża stojącego pośrodku założenia.
Mnisi mieszkali w celach pojedynczo, a powierzchnia na której żyli
wynosiła około 4 - 5 m2. Warunki nie były więc wcale dobre, wręcz
fatalne. Niosło to za sobą sporą śmiertelność wśród ich
populacji, a ci którym dane było dożyć wieku starczego ( około
45 - 50 lat ) cieszyli się dużym szacunkiem. Na terenie Irlandii
popularne były także budowane wewnątrz klasztorów, z reguły przy
kaplicach, wysokie na 10 - 20 metrów wieże. Budowano je jako
dzwonnice, ale także jako miejsca gdzie przed napadem z zewnątrz
chronili się mnisi. W klasztorze takiego typu jaki tu omówiłem
mieszkało od kilku do kilkuset nawet mnichów (zależnie od
wielkości).
Ale
dlaczego znalazła się na tej stronie w ogóle wzmianka o
klasztorach? Ano dlatego, że początek obecności wikińskiej na
terenie Anglii datuje się od momentu ataku w 793 r.n.e na klasztor w
Lindisfarne. I tak naprawdę właśnie mnichom zawdzięczamy wzmiankę
o tym wydarzeniu, gdyż klasztory były wtedy miejscami gdzie kwitła
nauka i kultura. A i na koniec może jeszcze drobne wyjaśnienie.
Wszystkie kolorowe zdjęcia w tym dziale pochodzą ze strony
www.mojairlandia.pl
i niestety dotyczą klaszorów iryjskich. Ale klasztory Brytanii były
budowane prawie tak samo, ponieważ chrześcijaństwo przyszło tam z
zachodu, czyli właśnie z Irlandii, a misjonarze byli w większości
uczniami św.Patryka, który jest, jak wiadomo, patronem Zielonej
Wyspy.
Dom
wikinga
Tylko
nieliczna część społeczeństwa wikińskiego mieszkała w
miastach. Większość Wikingów zajmowała się uprawą roli i
mieszkała w małych wioskach usytuowanych nad brzegami fiordów lub
na nizinach we wnętrzu kraju. Często lokowano je na szczytach
wzgórz, skąd roztaczał się dobry widok na całą okolicę.
Pozwalało to na w mairę wczesne zidentyfikowanie zbliżających się
do wioski osób jako przyjaciół czy też wrogów.
Domy
mogły być różnej wielkości (od 10 do 100 stóp długości, czyli
3 do 30 metrów). Największe miewały czasem długość i 250 stóp
(83 metry). Często wikiński dom miewał tylko jedno pomieszczenie,
które w zależności od potrzeb dzielono na mniejsze pomieszczenia
mieszkalne i obory lub stajnie dla zwierząt. W Norwegii domy
budowano głównie z drewna. Stosowano tu technikę polegającą na
budowie ścian z pionowych bali, których końce wkopywano w ziemię.
Dach kryto gontem. Domy stawiano też techniką zrębową (jak na
Podhalu), kryjąc dachy brzozową korą chroniącą przed deszczem i
warstwą darni izolującej cieplnie. Biedniejsi mieszkali w chatach z
plecionych gałęzi uszczelnianych gliną. Do pokrywania dachów
domów używano też sprasowanej trzciny i słomy. Na obszarach gdzie
brakowało drewna (np.Islandia) domy budowano z kamienia, torfu czy
ziemii, praktycznie wykorzystując do tego celu wszystkie dostępne w
okolicy materiały jako budulec. Część domów budowanych na
Islandii czy innych wyspach północnego Atlantyku wkopywano w
ziemię, a ściany od wewnątrz pokrywano drewnem. Chroniło to
pomieszczenia przed wilgocią i zimnem.
Wzdłuż
ścian izby umieszczone były ławy pokryte skórami zwierząt
służące do siedzenia i spania. Łóżek używano tylko w bogatych
rodzinach. Palenisko było umieszczone pośrodku izby i było głównym
źródłem światła i ciepła w domu. Dym z niego uchodził przez
dziurę w dachu. Gdy potrzebowano dodatkowego oświetlenia używano
lamp napełnianych woskiem lub łojem. Najważniejszym pomieszczeniem
w wikińskim domu była główna izba z paleniskiem. Zamożne domy
były wyposażone w pojedyncze drewniane meble i zamykane skrzynie na
kosztowności. Po obu stronach izby znajdowały się niewielkie
pomieszczenia przeznaczone na kuchnię i tkalnię. Małe półziemianki
na zewnątrz pełniły role warsztatów i obór. Ściany w domu wodza
były często rzeźbione i malowane, zawieszano też na nich
różnorakie ozdoby.
Niektóre
z wikińskich domów miały bieżącą wodę!. Brzmi to jak nonsens
ale jest bardzo proste do wyjaśnienia. Otóż wodę z rzeki lub
strumyka kierowano do wąskiego kanału wykopanego pod domem.
Wewnątrz budynku był otwór, zakrywany kamienną płytą,
umożliwiający dostęp do niego. Tak więc woda była zawsze pod
ręką wtedy kiedy była potrzebna.
Większość
z wikińskich farm posiadała odddzielny budynek będący łaźnią,
z którego korzystano w sobotę - dzień zarezerwowany dla kąpieli w
tradycji tego narodu. Wikingowie żyjący w fiordach lub na wybrzeżu
budowali porty, nazywane w Norwegii "naust", dla swych
statków i łodzi.
Fauna
epoki wikińskiej
Nie
będzie to przedstawienie wszystkich zwierząt, które występowały
na terenach ekspansji wikińskiej, gdyż wtedy musiałoby to być
opracowanie o wiele liczniejsze i z pewnością z trochę innego
działu nauki, a mianowicie biologii. Dlatego skupiłem się tylko na
terenach obecnej Anglii, przez Rzymian zwanych Brytanią.
Fauna
anglosaskiej Anglii (VI - XI wiek) była obfita i zróżnicowana.
Należy nadmienić iż w jej skład wchodziły także zwierzęta,
które dawno już wyginęły na tym terenie. Zamieszkiwała ona
niezmierzone obszary lasów, wrzosowiska i wzgórza niezamieszkałe
przez człowieka, których obecnie próżno szukać na terenie
Wielkiej Brytanii. Oczywiście występowały też zwierzęta, których
byt był ściśle zależny od człowieka. Zwierzęta gospodarskie nie
różniły się zbytnio od tych obecnie trzymanych. Były to owce,
świnie, bydło, kozy oraz konie. Te ostatnie trzymano jednak na
bogatych farmach i dworach szlacheckich, gdyż ich utrzymanie było
kosztowne, a poza tym koń uważany był za symbol statusu
społecznego i nie każdy mógł go dosiadać. Obwarowania te
wywodziły się z pierwotnych wierzeń pogańskich, w których koń
uważany był za symbol płodności i zwierzę święte (dobrym
przykładem wydaje się tu być święty koń obecny w świątyni w
Wolinie, którego używano do wróżb). Zwierzęta trzymane w
obejściu były zdecydowanie mniejsze od hodowanych obecnie. Wiązało
się to z brakiem usystematyzowanej hodowli oraz warunkami ich chowu.
I tak świnie z tamtego miały ciemną skórę pokrytą dość
długimi włosami oraz zdecydowanie dłuższe nogi od hodowanych
obecnie. Bydło było dość podobne do rasy Dexter o szerokości w
kłębie rzędu 1,2 metra, raczej chude i długonogie (trochę
podobne do krów rasy polskiej - to te czerwone). Owce były małe i
szczupłe, i we wczesnym okresie przypominały szczuplejszą, lecz
nieco większą wersję owiec rasy Soay, zaś pod koniec epoki
wikińskiej mniejszą wersję bardziej popularnych ras owczych. Z
pewnością cechowały się one różnorodnością kolorów sierści
oraz prawie wszystkie posiadały rogi. Kozy z kolei przypominały nie
udomowionych przedstawicieli tego gatunku występujących obecnie,
lecz były od nich trochę mniejsze. Konie zaś w małym stopniu były
zbliżone do tych które znamy obecnie. Były o wiele mniejsze i
słabsze. Dobrym przybliżeniem ich wydają się być kuce duńskie
oraz koniki islandzkie, o wzroście około 1,4 metra.
Istniała
mnogość hodowlanych ras kur i gęsi, trzymanych dla ich mięsa i
jaj. Prawdopodobnie trzymano także udomowione kaczki, lecz trudno to
jednoznacznie stwierdzić, gdyż ich kości są bardzo podobne do
kości większych okazów kaczek dzikich.
W
domach z tamtej epoki trzymano także koty oraz psy. Warto tu
nadmienić, iż pies jest pierwszym zwierzęciem udomowionym przez
człowieka. Jego kości znajdywane są na stanowiskach bytowych
człowieka z początku holocenu (nie noszą jednak śladów obróbki
charakterystycznej dla kości zwierząt stanowiących
pokarm).Największe z psów miały wielkość labradorów lub
owczarków niemieckich i używano ich do stróżowania i polowań.
Inne psy były mniejsze, w rodzaju dzisiejszych Collie. Wartość psa
zależała nie od jego rasy, ale w głównej mierze od szkolenia
jakiemu go poddano. Większość psów tamtego okresu było
mieszańcami, jednak te bardziej cenione należały do konkretnych
ras, które w tym czasie zaczynały się powoli krystalizować. Ras
tych było wiele, od długopyskich psów zbliżonych do obecnych
retrieverów, silnych i mocnych greyhoundów, pasterskich collie, na
psach podobnych do owczarków alzackich skończywszy. Oczywiście tak
jak obecnie istniały też "kanapowce", którymi z reguły
były małe mieszańce.
Koty,
które zamieszkiwały Anglię w tamtym okresie, były bardzo zbliżone
do spotykanych dziś nie rodowodowych kotów, popularnie zwanych
"dachowcami". Na stanowiskach osadniczych znajdywane są co
prawda kości dzikich kotów, lecz znaleziska te tłumaczy się
faktem wykorzystywania ich skóry w pogańskich praktykach (rękawice
z kociej skóry mające pomagać w leczenia chorób). Ciekawym wydaje
się być fakt występowania kotów w prawach rozwodowych z tamtej
epoki! Otóż rozwodzący się z żoną mężczyzna miał prawo
zatrzymać jednego kota, podczas gdy jego eks-żonie przypadała
reszta. Kluczowym argumentem przy wyborze zwierzęcia, które miał
prawo zatrzymać mężczyzna była z pewnością łowność kota,
choć prawdopodobne wydaje się też, że wybierał on swojego
ulubionego kota. Świadectwem na sprawowanie przez ludzi lepszej
opieki na psami niż kotami jest przewaga kości kociąt nad kośćmi
szczeniąt w warstwach osadniczych. Jest to zrozumiałe, gdyż nawet
teraz pies jest częstszym gościem w ludzkich domach niż kot, czego
powodem jest w dużej mierze kocia niezależność i przysłowiowe
"chodzenie własnymi ścieżkami".
Ludziom
towarzyszyli też nieproszeni lokatorzy w rodzaju myszy czy szczurów.
Myszy spotykane w domach z epoki wikińskiej niewiele różniły się
od tych spotykanych obecnie w naszych domach, szczury zaś były
mniejszymi i drobniejszymi przedstawicielami rasy obecnie spotykanych
czarnych szczurów. W miastach musiało roić się od żab, gdyż ich
kośćmi usłane jest dosłownie każde z odkrywanych stanowisk
osadniczych (domy, śmietniki, podwórka). Wiąże się to
poszukiwaniem przez te płazy miejscem do przezimowania, które
często kończyło się dla nich tragicznie. Spokojniejsze części
miast zamieszkiwały też ryjówki, leśne myszy, lisy, łasice oraz
gronostaje. Te ostatnie drapieżniki musiały być z pewnością
plagą mieszkańców, ze względu na pustoszenie przez nich kurników.
Olbrzymie
ilości śmieci zalegające na ulicach i wokół domów ówczesnych
miast były doskonałym żerowiskiem dla mew, myszołowów, kruków,
kawek, rudzików, a także wszędobylskich wróbli. W mocno
rozrzuconych siedliskach ludzkich leżących w okolicach wybrzeży
czy wzgórz spotykano czasem białe orły. Miasta zamieszkiwały też
ptaki jakie dzisiaj gotowi jesteśmy uznawać za typowo miejskie,
czyli gołębie, drozdy, kawki, rudziki oraz wróble. Występowanie
tych ptaków przyciągało do miast również ptasich drapieżników
w rodzaju choćby sokołów.
Okapy
oraz kryte strzechą dachy domów były doskonałym gniazdowiskiem
dla wielu odmian ptaków, takich jak chociażby wróble, jaskółki
różnych odmian oraz strzyżyki. Na strychach starszych domów
często lokowały się nietoperze.
Śmieci
były atrakcyjna pożywką dla przeróżnych owadów. Różne odmiany
chrząszczy, muchy, wije i krocionogi były częstymi gośćmi
ówczesnych domów. Drewniane budynki były niszczone przez korniki.
Na strychach domów osy zakładały swoje gniazda, a pająki uznawały
domy za doskonały teren łowiecki. Jak można sądzić ówczesnym
ludziom musiała mocno dokuczać obecność takich nieproszonych
gości. Cierpieli oni również z powodu pcheł, wszy oraz pluskiew,
które świetnie się rozwijały w sprzyjających warunkach.
Pola
były żerowiskiem dla szpaków, gawronów i kruków, które dziś
widzimy w podobnych miejscach, lecz w znacznie większej liczbie.
Miejsca te zamieszkiwały też myszy, norniki oraz zające, które
wyrządzały wiele szkód ówczesnym rolnikom. Nie było jednak
jeszcze w ekosystemie Anglii królika, który również potrafi być
dużym szkodnikiem dla upraw. Co ciekawe królik obecny był w nim w
czasach rzymskich, czego dowodem są znaleziska jego kości w
śmietniskach z tego okresu. Królik wraz z upadkiem państwowości
rzymskiej na terenie Brytanii znika z tych terenów. Ponownie pojawia
się on na terenie Anglii za sprawą Normandów, którzy sprowadzają
go z Hiszpanii, gdzie był on dość powszechnie hodowany w
specjalnych strukturach ziemnych. Dzięki temu, iż w czasach po
najeździe normandzkim postępuje zanik drapieżników, króliki
znajdują doskonałe warunki do rozrodu. Będzie to przyczyną wielu
problemów z tym małym roślinożercą, a zarazem wielkim
szkodnikiem.
W
lasach zamieszkiwały jelenie, sarny, dziki, wilki, niedźwiedzie
(już wtedy nieliczne), lisy, borsuki, a także mniejsze zwierzęta
leśne w rodzaju jeży, kun oraz wiewiórek. W pustych w środku
drzewach zamieszkiwały nietoperze i sowy. Z leśnych ptaków można
wymienić gołębie, sójki, dzięcioły, krogulce, jastrzębie
gołębiarze. Oczywiście nie są to wszystkie gatunki występujących
wtedy ptaków. W leśnych ostępach można było natknąć się
również na roje pszczół oraz leśnych os.
Wrzosowiska
zamieszkiwały dzikie konie oraz bydło, zające, dzikie kozy i
mniejsze zwierzęta, takie jak nornice, węże i jaszczurki. Tereny
takie zamieszkiwały też ptaki, wśród których wymienić można
następujące gatunki: pardwy, kruki, przepiórki, kuropatwy, lelki
kozodoje, kukułki, skowronki, świergotki łąkowe, błotniaki
popielate, pustułki oraz myszołowy.
Wzgórza
zasiedlali powietrzni drapieżcy, czyli kruki, orły oraz sokoły
wędrowne. Ssaki, których domem były te same tereny to wilki,
dzikie kozy, koty oraz owce. Zamieszkiwały je także węże,
jaszczurki, łasice i gronostaje. W pieczarach na klifowych stokach
wzgórz zamieszkiwały nietoperze. Rzeki, strumienie i jeziora
obfitowały w ryby. Ludzie polowali w nich również na wydry i
bobry. Ptactwo wodne z tamtego okresu raczej niewiele różniło się
od obecnego. Były to kaczki, gęsi, czaple, żurawie, łabędzie,
siewki, słonki i kuliki. Ptaki te były często obiektem polowań ze
względu na ich mięso. W pobliżu wybrzeży zauważyć można było
też rybołowy i orły, które polowały na ryby. Wśród skalistych
wybrzeży, na wydmach i klifach, gniazdowały mewy, rybołówki
zwyczajne, kormorany oraz maskonury. Z morskich ssaków wymienić
można foki, morświny oraz wieloryby, które w tych czasach jeszcze
pojawiały się w pobliżu angielskich wybrzeży (dziś jest to
raczej niemożliwe). Oczywiście występowały też owoce morza w
postaci ostryg, małży jadalnych, sercówek, podbrzeżków oraz
krabów, które znajdywano, czy też łowiono, na morskim wybrzeżu
lub w ujściach rzek.
Kobiety
i ich rola w społeczności
Kobiety
w społeczności Wikingów były równoprawną częścią
społeczeństwa i podlegały daleko posuniętej emancypacji. Prawa
kobiet podlegały ochronie na równi z mężczyznami. Dziewczyna
która osiągnęła pełnoletność (u Wikingów 15 lat) miała prawo
sama wybrać sobie męża. Oczywiście pewien głos w tej sprawie
mieli również rodzice obojga zainteresowanych stron, ale
ostatecznie decyzja i tak należała do pary młodej. Po złożeniu
na mieczu wodza krótkiej przysięgi następowała uczta. Była to
mniej ważna z punktu widzenia formalnego, ale najobszerniejsza część
całej uroczystości. Piwo, miody pitne, a w bogatszych (szczególnie
duńskich) rodzinach także importowane wino lało się strumieniami,
a podpici weselnicy bawili się do upadłego. Na uroczystość
wszyscy wkładali najpiękniejsze stroje, a panna młoda
przyozdobiona była wspaniałą i niezwykle misternie wyrabianą
biżuterią.
Wikingowie
traktowali kobietę jak istotę w pełni sobie równą. Bicie i
poniżanie kobiety uchodziło w ich społeczności za czyn haniebny,
podobnie zresztą jak pokazywanie nagiego torsu aby zwrócić na
siebie uwagę. Ta sytuacja to jeszcze jeden dobitny przykład na to
jak wysoko rozwiniętym kulturalnie narodem byli mieszkańcy
Skandynawii. Jedynym chyba zajęciem, którego nie podejmowały się
niewiasty były wyprawy wojenne. Inna sytuacja panowała w czasie
najazdów, szczególnie jeżeli męża nie było w domu. Wtedy
kobiety właśnie często stawały w obronie rodziny i mienia. Rola
kobiet była szczególnie wielka latem. Wtedy to właśnie odbywały
się przeważnie wyprawy wojenne i kiedy nie było w domu mężów
musiały one same zajmować się uprawą roli i nadzorowaniem prac
polowych, w których niejednokrotnie brały czynny udział. Po
wyprawach jednak wielokrotnie zdarzało się, że mężowie nie
wracali do domów w pełnym składzie, zostawiając wdowy. Nie była
to sytuacja rzadka, ale też zwykle nie trwała nazbyt długo.
Ponieważ w Skandynawii dozwolona była poligamia (król Harald
Pięknowłosy miał aż dziewięć żon) więc w związek z wdową
najczęściej wchodził brat lub ktoś z najbliższej rodziny
zmarłego męża. Było to spowodowane głównie sprawą posagu,
który wraz ze śmiercią mężczyzny stawał się znów własnością
żony. Taka sytuacja miała też miejsce w przypadku rozwodu (kolejny
element charakterystyczny dla Skandynawii).
Codzienne
zajęcia kobiet mimo równouprawnienia nie różniły się jednak aż
tak strasznie od normalnych prac wykonywanych przez nie w innych
krajach. Królestwem kobiety był dom i codzienne domowe obowiązki.
Kobiety zajmowały się przyrządzaniem posiłków (w których
naczelne miejsce zajmował miód, zwykle właśnie przez nie
wybierany i inne płody rolne oraz morskie przysmaki) wyrobem tkanin
(do czego stosowano warsztaty tkackie, podobne w pewnym stopniu do
tych którymi posługiwali się Słowianie, po wytworzeniu na nich
tkaniny, była ona pięknie haftowana w charakterystyczne,
skomplikowane wzory) sprzątaniem i innymi podobnymi czynnościami.
Trudniły się często uprawą roli, zbieractwem i hodowlą. Ich
atrybutem był pęk kluczy u pasa, świadczący o ich gospodarskiej
roli. Uprawnienia kobiet sięgały jednak dalej niż prosta ochrona
prawna. Okazuje się, że w środowisku Wikingów kobiety mogły
uczestniczyć w życiu publicznym i sprawować władzę na równi z
mężczyznami. Jest to precedens jedyny w swoim rodzaju aż do XX
wieku, kiedy cywilizacja współczesna w większości uznała to
prawo! Mogłoby się wydawać to mało prawdopodobne, ale opisy sag
mówią o tym wyraźnie. Kobiety bywały także wykształcone. Często
umiały czytać i pisać, znały poezję i niejednokrotnie to dzięki
nim kręciło się całe życie rodzinne. Kobieta oprócz wielu
domowych obowiązków była również odpowiedzialna, jako matka za
przekazywanie dzieciom tradycji i obyczajów. Wychowaniem zajmowali
się zwykle małżonkowie wspólnie, szczególnie jeżeli dziecko
było płci męskiej, wtedy po osiągnięciu odpowiedniego wieku
zaczynała się nauka posługiwania się różnymi rodzajami broni.
Uczyło się też tego, ale w znacznie mniejszym stopniu dziewczynki.
Pierwszym obrzędem symbolicznym po narodzinach było wyniesienie
malca i pokazanie go zimnej i twardej naturze, jako przyszłego
wojownika czasem nie wychodziło mu to jednak na dobre, gdyż bez
leków i dobrze rozwiniętej medycyny odsetek dzieci, które
doczekały dorosłości był niezwykle niski.
O
czym wiedzieli Wikingowie?
Około
890 roku Wulfstan, podróżujący w misji władającego Anglią
Alfreda Wielkiego, wyruszył z Hedeby na Półwyspie Jutlandzkim, by
po siedmiu dniach żeglugi dopłynąć do położonego nad jeziorem
Drużno pruskiego portu Truso (koło dzisiejszego Elbląga), którego
pozostałości odnaleziono dopiero na początku lat osiemdziesiątych
naszego stulecia. W relacji podróżnika znajduje się następujący,
zagadkowy fragment:
"A
Estowie posiadają taką umiejętność, że potrafią wytwarzać
zimno. I dlatego nieboszczyk leży tam długo i nie rozkłada się,
ponieważ działają na niego zimnem. A jeśli postawi się dwa
naczynia pełne piwa lub wody, potrafią oba zamrozić, obojętnie
czy jest lato, czy zima".
Czy
słowa te są wyłącznie produktem wyobraźni średniowiecznego
wędrowca, czy może kryje się w nich ziarno prawdy? Gdyby chodziło
jedynie o nieznaczne obniżenie temperatury, rzecz byłaby prosta,
można wykorzystać do tego zjawisko parowania. W krajach Południa
znane są naczynia (zwane w Hiszpanii alcarraze, a w Egipcie gole),
wykonane z niewypalanej gliny, mające tę własność, że
przechowywana w nich woda ma niższą temperaturę niż otoczenie.
Dzieje się tak dlatego, że woda przesącza się przez ścianki
naczynia, wykonanego (co ważne) z niewypalanej gliny, i paruje z
jego zewnętrznej powierzchni, odbierając ciepło od znajdującej
się w nim wody. Im wyższa temperatura powietrza i im mniejsza jest
jego wilgotność, tym intensywniejsze parowanie, a co za tym idzie -
większa różnica temperatur, jaką można osiągnąć. Nie
przekracza ona jednak kilku stopni Celsjusza. Tymczasem Wulfstan
pisał:
"Gdy
umrze tam jakiś człowiek, niespalony on leży w swoim domu u
rodziny i przyjaciół jeden miesiąc lub niekiedy dwa, królowie zaś
i inni wysoko postawieni ludzie o tyle dłużej, ile więcej mają
bogactw, niekiedy przez pół roku nie są oni spaleni i leżą na
wierzchu w swoich domach".
Obniżenie
temperatury pozwalające zahamować biologiczne procesy rozkładu
musiałoby być znaczne, wymagałoby temperatur poniżej 0°C. Nie
wchodzi tu w grę magazynowanie lodu. Musiałoby go być dużo, co
nawet przy założeniu, że 1100 lat temu panował w Europie
chłodniejszy klimat, byłoby raczej niemożliwe. Co więcej,
mieszkańcowi Północy ten sposób byłby znany lepiej niż Bałtom,
byłby też dla niego czymś zwyczajnym, a więc niegodnym wzmianki.
Wulfstan mówi o "wytwarzaniu zimna", czyli o jakiejś
aktywnej działalności, nieznanej w jego kręgu kulturowym. Wydaje
się, że wytworzenie dużej różnicy temperatur wymaga
zaawansowanej techniki. Zdrowy sceptycyzm nakazuje potraktować
relację Wulfstana jako wytwór fantazji, gdyby nie rozwiązanie
innej fascynującej zagadki pochodzącej z tej samej epoki.
Żeglujący
po północnych morzach wikingowie nie znali kompasu, a mimo to byli
doskonałymi nawigatorami i potrafili (jak podają stare norweskie
sagi) określić położenie Słońca nawet wtedy, gdy nie było ono
widoczne. Pieśni mówią, że posługiwali się w nawigacji
"kamieniami słonecznymi". Można rzec: fantazja poety. A
jednak...
Zagadka
została rozwiązana w latach sześćdziesiątych naszego stulecia.
Położenie Słońca można określić na podstawie stopnia
polaryzacji światła rozproszonego w ziemskiej atmosferze, zależy
on od kierunku obserwacji względem kierunku do Słońca. Polaryzację
światła można badać, posługując się kryształami
dichroicznymi.
Po
przebadaniu naturalnie występujących w Skandynawii kryształów o
tej własności stwierdzono, że najlepszym kandydatem do miana
"kamienia słonecznego" jest kordieryt Mg2Al3(AlSi5O18).
Piękne, jubilerskie kordieryty znajdowane są w Norwegii i
Finlandii, a także w Szwajcarii. W Polsce można je gdzieniegdzie
spotkać w Sudetach. Kordieryt pozwala znaleźć położenie Słońca
z dokładnością do 2,5°, nawet jeśli znajduje się ono 7°
poniżej linii widnokręgu. Dla wikingów pływających często poza
kręgiem polarnym takie kamienie musiały być czymś bezcennym. Ten
sposób nawigacji stosowany jest czasem w lotnictwie. Tak zwany
kompas zmierzchu, którego istotnym elementem jest filtr
polaryzacyjny, stosowany jest do określenia położenia Słońca po
jego zachodzie, na podstawie zmian polaryzacji błękitu nieba wraz z
kierunkiem obserwacji.
Może
więc warto czasem potraktować poważnie stare legendy i
kronikarskie zapisy, które w pierwszej chwili wydają się nam
wątpliwe i z szacunkiem spojrzeć na umiejętności naszych przodków
lub współczesnych nam ludów, które zwykliśmy uważać za
dzikie...
Wikingowie
a pieniądz w Anglii
Jednym
z rezultatów wikińskiej inwazji na Anglię był znaczny wzrost
produkcji monet. Wiele z nich trafiało później do Skandynawii.
Poparciem tej tezy jest fakt znalezienia tam wielkiej liczby monet
angielskich z tego okresu. Ponadto, kiedy skandynawscy władcy
zaczęli bić własną monetę, wzór jej skopiowali z monet
angielskich. Dziś monety są pieniędzmi za które nie sposób wiele
kupić, ze względu na obecność pieniądza papierowego, lecz w
tamtych czasach można było za nie nabyć wszystkie towary.
Monety
były znane w Brytanii od czasów inwazji rzymskiej, a nawet
wcześniej, lecz po opuszczeniu wyspy przez Rzymian w V wieku n.e. i
najazdach Anglo - Sasów z południa Morza Północnego, wyszły one
z użycia w Anglii na okres blisko 200 lat. Wtedy dopiero Sasi
rozpoczęli bicie własnych monet. Większość z nich była srebrna,
a zwano je "sceattas". Słowo "sceat" pierwotnie
znaczyło "skarb" podobnie jak słowo "skat" w
języku duńskim lub "skatt" po norwesku czy szwedzku.
Stary język angielski był o wiele bardziej zbliżony do języków,
którymi mówiono w Skandynawii niż obecny język jakim mówi się w
Anglii. Jest to logiczne, gdyż wywodził się on z pnia języków
germańskich.
Skąd
przybyły pennies?
Na
krótko przed pierwszymi najazdami Wikingów na Anglię Sasi
rozpoczęli wybijanie nowego typu srebrnej monety z nowym, bardziej
subtelnym rysunkiem. Monety te znano jako "pennies"
(pensy). Niektórzy z historyków uważają, iż nazwę pens (staro
angielski "penning") należy wiązać z saskim królem o
imieniu Penda. Inni zaś są zdania, że słowo pens, podobnie jak
skandynawskie słowo oznaczające "pieniądz", wiązać
należy z nazwą tygla, w którym topiono metal służący do bicia
monet. Przykładem popierającym tą tezę może być dawna niemiecka
marka (obecnie wyparta przez euro), która dzieliła się na 100
pfennigów. Uważa się, iż słowo "pfenning" może
wywodzić się od słowa "pfanne", które z kolei znaczy
"tygiel" lub "patelnia". Inny przykład to
duńskie słowo "pande" oznaczające również "tygiel".
W staro duńskim mały tygiel (patelnię) zwano "penninge".
Od tego słowa tylko krok do słowa "penge" znaczącego
"pieniądz". Jeszcze inna teoria dowodzi, iż słowa
"penny", "pfennig", "penge", angielskie
słowo "pawn" (w znaczeniu "zastawu"), niemieckie
słowo "pfand" oraz skandynawskie słowo "pant"
wywodzą się z jednego źródłosłowu. Która z teorii jest
najtrafniejsza? Nigdy nie będziemy chyba tego całkowicie pewni.
Zapłata
za wojnę czy opłata za pokój?
Wojny
od zawsze były kosztownym przedsięwzięciem. Alfred Wielki, który
powstrzymał Wikingów przed całkowitym opanowaniem Anglii,
zwiększył ilość mennic do 8, by mieć wystarczającą liczbę
pieniędzy od opłacenia swej armii, a także rozbudowy fortyfikacji
oraz floty. Królowie, którzy panowali po nim zmuszeni byli bić
jeszcze większą liczbę monet, by dbać o swe bezpieczeństwo.
Wiązało się to z budową coraz to nowych mennic. I tak Athelstan
miał ich 30, dlatego też wydał w 928 roku prawo stanowiące, że
obowiązującą w Anglii walutą jest tylko jeden typ monety. Było
to sensowne ujednolicenie waluty na terenie sporego, jakby nie było,
państwa, w którym wcześniej występowało wiele różnych
jednostek monetarnych. W ten oto sposób Anglia stała się państwem
z walutą narodową, o kilka wieków wyprzedzając w tym fakcie inne
państwa europejskie takie jak Francja, Niemcy czy Włochy.
Miast
zwalczania wikińskich najeźdźców, niektórzy z władców Anglii
preferowali płacenie im okupu w zamian za pozostawienie ich w
spokoju. Zapłatę tę zwano "Danegeld" (co znaczy "duński
dług" czy też "duńska zapłata"). Wikingowie
zbierali takie opłaty także w innych krajach. Irlandii narzucili
podobną daninę w IX wieku, a karą za jej niewypełnianie było
obcinanie nosów winnym. Stąd też wywodzi się popularne
powiedzenie angielskie "to pay through the nose"( "zapłacić
przez nos"), co oznacza zapłacenie nadmiernie wielkiej ceny.
Angielskim
królem znanym z płacenia największego Danegeld był Aethelred II.
Imię to znaczy to samo co w obecnym duńskim "aedel raad",
czyli "dobra (szlachetna) rada". Jednak imię to nie
odzwierciedlało natury władcy, który był bardzo uparty i którego
jemu współcześni obdarzyli przezwiskiem "Unraed",
znaczącym "Bezradny" (tak samo jak we współczesnej
duńszczyźnie "uden raad"). Wraz z rozwojem języka
angielskiego i zaniknięciem niektórych wyrazów, przezwisko z
"Unraed" zmieniono na "Unready", co znaczy
"Niegotowy". Jak widać zmieniony został całkowicie sens
tego słowa, jednak w sumie nowy przydomek też jest trafiony, gdyż
Aethelred II także był niegotowy do słuchania rad. To właśnie
tenże król dał rozkaz zabicia wszystkich Duńczyków żyjących w
Anglii w dniu św. Brycjusza 13 listopada 1002 roku. Lecz został on,
na nieszczęście króla, niewykonany w większości miejsc. Tenże
sam rozkaz rozsierdził Wikingów, którzy zapragnęli podbić całą
już Anglię, nie zadowalając się płaconą daniną. Król łudził
się jednak tym, iż zdoła ich ponownie udobruchać pieniędzmi.
Podczas jego rządów w kraju działało 75 mennic, które
wyprodukowały w celu płacenia Danegeld blisko 40 milionów
"pennies". Gdy król zrozumiał, że tym razem danina na
nic się nie zda wprowadził nowy podatek zwany "heregeld".
Słowo "here" w staro angielskim znaczyło "armia",
podobnie jak"haer" w obecnym duńskim. Był to więc typowy
podatek zbierany w celu poprawy obronności państwa. Na nic się to
jednak zdało, gdyż Aethelred został pokonany, a jego miejsce na
tronie Anglii zajął przywódca Wikingów, późniejszy król Danii
i Norwegii, Kanut. Zanim rozpuścił on swoją armię wypłacił jej
20 milionów "pennies" wybitych w angielskich mennicach.
Zakłady produkcji monet nie zmniejszyły też tempa produkcji w
czasie, gdy w kraju zapanował już pokój. Powodem tego był rozkwit
kraju pod rządami Kanuta, a głównie wynikające z niego ożywienie
handlu. Wiele z monet bitych w tym czasie znaleziono w Skandynawii, w
skarbach różnego typu monet. Świadczy to o tym, iż monety te nie
pochodzą z danin, takich jak na przykład Danegeld, gdyż wtedy były
by to monety jednego typu. Jedynym wytłumaczeniem tego zjawiska jest
więc tylko ożywiona wymiana handlowa pomiędzy Anglią a
Skandynawią.
Pożywienie
Wikingów było dosyć urozmaicone, ale miewali oni przejściowe
kłopty ze zdobyciem wystarczającej jego ilości związane z
surowością lokalnego klimatu (z tego powodu nazywali oni luty
"miesiącem głodu"). Pożywienie Wikingów stanowiły w
dużej mierze owoce morza, tj.ryby, skorupiaki, mięso fok i
wielorybów. Oprócz tego żywili się produktami mącznymi. W
mniejszym stopniu w skład ich diety wchodziło mięso pozyskiwane z
bydła, owiec, kóz, koni, drobiu, świń i dzikich zwierząt
zamieszkujących tamte obszary.W związku z hodowlą bydła mogli
żywić się nabiałem. Zbierali też dziko rosnące jabłka, grzyby,
cebulę, jagody, orzechy, pory (noektóre z tych roślin potrafili
hodować). Ich dieta obejmowała także dziko rosnące zioła takie,
jak np. Cetraria islandica, Elymus arenarius, Rhodymenia plamata,
Epilobium angustifolium, Sedum roseum, Potentilla anserina, Oxyria
digyna i Cochlearia officnalis.
Dzień
na wikińskiej farmie
Budzi
się dzień
Wyobraź
sobie, że jesteś w Północnym Yorkshire sprzed tysiąca lat.
Jesienne słońce wędruje leniwie poprzez horyzont oświetlając
swym światłem małą, przybrzeżną dolinę. Svensholm jest
siedliskiem wikińskim, w którego skład wchodzi wielka hala i kilka
otaczających ją budynków. Długi dom ma grube ściany, które
zapewniają w jego wnętrzu odpowiednią temperaturę. Latem jest w
nim chłodno, zimą zaś przyjemnie ciepło. Rodzina śpi w nim wokół
paleniska, które zajmuje w tymże domu centralne miejsce. Wraz z
nimi jest tam też trochę co wartościowszego żywego inwentarza. Ze
szczytu jednego z budynków gospodarskich słychać pianie kogutów,
które budzą farmę do życia. Nie myśląc zbyt wiele o czekających
ich codziennych obowiązkach w zagrodzie, ludzie mieszkający na
farmie przystępują do przygotowywania śniadania. Jednak nie będą
to płatki śniadaniowe, jajecznica ani tym bardziej bagietki.
Podczas
gdy Ingrid, żona farmera, próbuje rozdmuchać palenisko, Sven,
farmer, przygotowuje do podgrzania wczorajszy gulasz, zostawiony
specjalnie z myślą o dzisiejszym śniadaniu. Znajduje się on w
żelaznym kotle ( podobnym trochę do tego, jaki powinien się
znajdować na wyposażeniu każdej szanującej się wiedźmy). Gulasz
wygląda nieszczególnie. Gruba skorupa tłuszczu uformowała się
nad brązową cieczą, w skład której wchodzą ugotowane wcześniej
kości jagniąt, fasola, marchewka, groch oraz rzepa. Sven odrywa
kawał chleba i macza go w gulaszu. Bochenek chleba jest płaski i
dosyć nieświeży, gdyż został upieczony tydzień temu.
Dzieci
z gospodarstwa będą mieć dzień wypełniony pracą. Nasycony
chlebem i serwatką Tostig będzie dziś, jak zwykle, pomagał ojcu w
pracach polowych. Trzeba zebrać ostatki zboża z pola, nim nadejdą
deszcze. Sven chce też zabić jedną z owiec i potrzebuje do tego
pomocy syna. Farmer ścina zboże żelaznym sierpem, zaś Tostig
używa drewnianych grabi, by zebrać ścięte kłosy na rozłożoną
na ziemi płachtę. Później będą one młócone i wiane. W ten
sposób uzyskuje się ziarna pszenicy, żyta oraz jęczmienia.
Typowy
dzień
Thora
pomaga matce mleć ziarno na mąkę. Ziarna są wrzucane do żaren,
które kobiety z dużym wysiłkiem obracają rozgniatając je na
mąkę. Mąka wymieszana z wodą służy jako surowiec do produkcji
chleba. Ciasto jest ugniatane w małych, drewnianych foremkach i
umieszczane w piecu chlebowym, oblepionym gliną. Czasem ciasto jest
też kładzione na żelaznej płycie umieszczanej na żarze. W taki
sposób można otrzymać płaskie podpłomyki o okrągłym kształcie.
Kilka dzikich kurczaków i parę gęsi spaceruje po podwórku farmy.
Thora zbiera ich jajka na wieczorny posiłek.
Podczas
południowej przerwy Sven i Tostig dzielą między siebie trochę
białego sera, zawiniętego w białe płótno. Czasem, gdy je znajdą,
mogą zjeść kilka dzikich śliwek lub rajskich jabłek. Trochę
masła i czerstwy chleb dopełniają posiłku ojca i syna. Do picia
mają świeżą wodę wprost ze strumienia, resztki serwatki ze
śniadania i czasem trochę słabego piwa jęczmiennego typu ale.
Tego
popołudnia brat Ingrid, Rigsson i jego rodzina zostali zaproszeni na
farmę. Rigsson jest rybakiem, przyniesie więc rodzinie siostry
trochę ryb. Śledzie i dorsze prosto z sieci sąsiadują z wszelkiej
maści skorupiakami. Ingrid w zamian da Riggsonowi wędzony w domu
boczek i trochę dziczyzny - pozostałość po zeszło miesięcznym
polowaniu. Kiedy Ingrid obiera i patroszy ryby, dzieci idą do lasu
by zbierać tam orzechy i owoce, gdyż jest na nie teraz sezon. Można
znaleźć tam teraz maliny, jeżyny i trochę wiśni, a także
orzechy włoskie i laskowe. Orzechy pozostaną w swych łupinach, by
nie zgniły podczas przechowywania.
Wieczorna
uczta
Nie
posiadając lodówek ani żadnych urządzeń chłodniczych,
Wikingowie musieli stosować specjalne metody by ochronić żywność
przed zepsuciem. Mięso i ryby były wędzone lub przechowywane w
beczkach z solą. Owoce były suszone, z ziaren robiono chleb lub
piwo. Z mleka robiono sery. Jako że gotowanie mięsa zapobiega jego
psuciu na krótką metę, by przedłużyć jego czas przydatności do
spożycia robiono z niego różnego rodzaju przetwory ( kiełbasy,
szynki).
Zachód
słońca zastaje rodzinę zgromadzoną w "długim domu".
Dzisiejszy posiłek wieczorny przeciągnie się, gdyż jest to jedna
z trzech nocy, które Wikingowie obchodzą jako święte. W ich
ojczyźnie, koń uchodzi za zwierzę święte, poświęcone starym
Bogom. W owe trzy święte noce konina jest nadziewana na rożen i
pieczona na nim prawie tak samo jak kebab. Sven i jego rodzina,
pomimo że są chrześcijanami, również obchodzą owe święto.
Jednak nie stać ich na koninę, więc będą jeść zamiast niej
pieczoną jagnięcinę. Będą też solone ryby, wieprzowina, koza a
także dużo świeżego chleba. Na deser zjedzą oni świeże owoce,
trochę miodu i chleba z masłem. Piwo i miód pitny urozmaicą
posiłek.
Wikingowie
posiadali garnki, miski i talerze bardzo zbliżone kształtem do
naszych, lecz wytwarzane z drewna, rzadziej ceramiczne. Jedli za
pomocą dobrze naostrzonych noży, używanych też jako widelce ( te
w kształcie, w jakim obecnie je znamy wynalezione zostaną kilka
wieków później ). Łyżki były wykonywane z drewna, rogu lub
kości zwierzęcych. Często rzeźbiono je w delikatne wzory, których
motywem przewodnim były przeplatane ze sobą sznury, a także
tzw."bestie chwytające" lub tylko same głowy mitycznych
bestii. Wszystko zależało od roku ich produkcji i obowiązującej
wtedy "mody". Pito z rogów, bogato dekorowanych, z otworem
do picia i końcem wyposażanym w metalowe ozdoby, będące często
małymi dziełami sztuki.
Koniec
dnia
Jako,
że nad naszym wikińskim domostwem zachodzi już słońce, dzieci
idą spać, owinięte w ciepłe futra, na leżach wbudowanych w
ściany domu. Zanim zasną wuj opowiada im legendy o bogach i
herosach. Rigsson opowiada im jak bóg Thor, łowiąc pewnego razu
ryby, złowił potężnego Węża Świata. Złowił go wędką z
burty olbrzymiej łodzi, mając na haku głowę wołu jako przynętę.
Thor chciał go zatrzymać, lecz gigant wraz z którym łowił ryby,
odciął linę, gdyż obawiał się końca świata, który mógłby
nastąpić, gdyby Thor wyciągnął całkowicie zdobycz z wody. Sven
, słuchając tej opowieści, zauważył że opowiadania rybaków
niewiele się zmieniły poprzez lata. Noc zapadła na dobre nad
domem, pełnym sytych Wikingów, którym widać nie przeszkadzała
zadymiona atmosfera wnętrza chałupy i gryzący zapach pochodzący
od palącego się w lampkach tłuszczu. Codzienny był to dla nich
zapach, na który składały się smród niepranych ubrań,
zwierzęcego nawozu i skisłego mleka.
Mam
nadzieje, iż tekst ten choć trochę przybliży wam rzeczywistość
tamtych czasów sprzed ponad 1000 lat. Bo Wikingowie to nie tylko
wojownicy. To też ludzie, tacy jak my. Pozwoliłem sobie trochę
skrócić tekst, przeze mnie tłumaczony. W opuszczonym fragmencie
nie było nic konkretnego, a poza tym mam zamiar napisać osobny
artykuł o sposobach zdobywania pożywienia w "mrocznych
wiekach" i wczesnym średniowieczu.
Przepis
na wikińską zupę rybną
Zupa
rybna (4 - 6 porcji)
Wszystkie
miary podawane są w szklankach. Jedna szklanka to około 150 ml lub
90 g mąki.
Składniki:
?
1 kg pstrąga , łososia, wątłusza albo inny ryby,
?
10 - 12 szklanek wody,
?
sól,
?
jedna szklanka śmietany,
?
3 - 5 szklanki ziół takich jak szczyty pokrzyw, liście młodego
mniszka lekarskiego, dziki trybul, rzeżucha, dzikie oregano, koper,
dzięgiel, dzikie cebule, ziele kminku, pietruszka, tymianek lub
cokolwiek co jest w danym czasie dostępne. Należy jednak upewnić
się, że używane przez nas rośliny są jadalne.
Przygotowanie
dania:
1)
Rybę oczyścić, umyć i pociąć na małe kawałki.
2)
Plastry ryby należy gotować do ich zmięknięcia. Trwa to około 20
- 30 minut.
3)
Ułożyć ugotowane plastry ryby na talerzu i pozbawić je ości.
4)
Wrzucić plastry z powrotem do zupy. Dodać śmietanę i posiekane
zioła.
5)
Zupę należy teraz gotować przez około 20 - 30 minut, dodając sól
do smaku. Po tym czasie można już konsumować danie. Najlepiej
podawać ją z chlebem domowego wypieku. Trochę masła dodanego do
zupy wydatnie poprawia jej smak.
Smacznego!
Przy
okazji ubioru pojawia się już któryś raz pod rząd wyjątkowość
kultury Wikingów. Nie chodzi jednak o jego specyfikę, co również
jest z całą pewnością odmienne od innych, ale głównie o dbałość
o wygląd. Okazuje się, że Skandynawowie byli pod tym względem
niezwykle staranni. Kąpiele były na porządku dziennym, często
również przebierano się. Większość domów posiadała łaźnię
która służyła właśnie temu celowi. Po dokonaniu kąpieli w
łaźni, gdzie zazwyczaj stała wielka beczka z wodą, w której się
kąpano, przechodzono do sauny. Para w niej była wytwarzana za
pomocą polewania wodą rozżarzonych kamieni. Dla jeszcze lepszego
efektu bito się cienkimi witkami po plecach. Ubrania często były
prane. Zamiast dzisiejszych proszków do prania stosowano inne,
pochodzenia naturalnego, których jednym z podstawowych składników,
mimo, że nie jest łatwo w to uwierzyć, było krowie łajno. Pranie
odbywało się za pomocą pocierania ubraniem o drewnianą deskę w
sposób podobny jak to później czyniono na tarach.
Mężczyźni
jako atrybut wojownika nosili zwykle starannie przystrzyżone wąsy i
brody. Ubiory nie były w żaden sposób wyszukane (przynajmniej te
zakładane na co dzień). Mężczyźni nosili koszule, spodnie,
których jedyną chyba cechą charakterystyczną było to, że
wiązano je w kostkach, czasem stroju dopełniała peleryna. Stroje
kobiece to długie suknie, spódnice i fartuchy, wiązane w talii za
pomocą jednego lub kilku pasków materiałowych lub rzemiennych. Na
nogi zakładano pończochy wełniane, i pantofle lub buty z miękkiej,
wyprawianej skóry. Tak wyglądał zwykły strój codzienny. W czasie
świąt i uroczystości noszono jednak ubrania znacznie bardziej
ozdobne. Często wykonane z wielokolorowych materiałów, lub też
pięknie wyszywane zgodnie z wikińską modą. Dodatkowy element
dekoracyjny stanowiła przepiękna i bardzo misternie wykonana przez
mistrzów złotnictwa biżuteria. Nosili ją zarówno mężczyźni,
jak i kobiety, jako podkreślenie swego bogactwa i statusu. Uchodziła
za przedmiot tak niezbędny, że wielokrotnie zabierano ją do grobu.
Najczęstszym materiałem służącym do wykonywania ozdób było
srebro, ale nie brakowało również złota, które w znacznej
większości pochodziło z rabunków dokonywanych na klasztorach i
opactwach na zachodzie. Niektóre ozdoby wykonywano również z
miedzi, żelaza lub brązu, ale nie były to materiały tak wdzięczne
dla oka jak srebro czy złoto.
Wikińskie
kobiety bardzo dbały o swój wygląd. Z reguły ubierały się w
dwie suknie, długą i krótszą podobną do fartucha. Spięte one
były tzw. zapinkami żółwiowatymi. Jeden z kronikarzy arabskich
będąc w mieście Hedeby około 950 r.n.e. napisał, że wikińskie
kobiety robiły sobie makijaż dookoła oczu, chcąc podkreślić
swoją urodę. Zanotował też, że wielu mężczyzn robiło to samo.
Wóz
z Oseberg
Wóz
ten jest klasą sam dla siebie, zarówno pod względem jakości
wykonania jak i rozmiarów. Jego całkowita długość (wraz z
dyszlem) wynosi około 5,5 metra, zaś wysokość 1,20 metra.
Konstrukcja wozu jest prosta. Koła są wykonane z drewna bukowego z
dość topornymi piastami i obręczami, jedynie szprychy są trochę
delikatniejsze. Koła przymocowane są do solidnych osi, które z
kolei współpracują z tulejami osadzonymi na swego rodzaju
"widelcu" łączącym cała tą konstrukcję z kolibą wozu
i centralną ramą, którą stanowi dość solidny bal drewna, bedący
zarazem dyszlem. Przed pierwszą osią do dyszla przytwierdzone są
dwa dość duże kawałki drewna pokryte dekoracją rzeźbiarską.
Dyszel jest także rzeźbiony, lecz jego prymitywna i niezgrabna
dekoracja bardzo miernie wypada przy zdobieniach na kolibie.
Koliba
wozu spoczywa na dwóch parach odpowiednio wygiętych wsporników,
które połączone są z centralnie umieszczonym dyszlem za pomocą
dwóch małych kawałków drewna. Wszystkie te elementy połączone
są ze sobą za pomocą drewnianych rygli. Wsporniki te zakończone
są dekoracją w postaci męskich głów (naturalnie wyglądających
na tyle wozu i stylizowanych na jego przedzie). Koliba wozu ma
kształt poziomo położonej połówki walca. Każdy z jej końców
zakończony jest ścianą pokrytą kompletnie dekoracją rzeźbiarską.
Boki i spód kliby wykonane są z 9 desek przytwierdzonych do
rzeźbionych ścian wieńczących przód i tył wozu i spojonych ze
sobą za pomocą żelaznym nitów. Dwie górne deski są zdobione,
pozostałe zaś pozbawione są jakiejkolwiek dekoracji.
Dekoracja
wozu odbiega pod pewnymi względami od innych rzeźbionych
przedmiotów znalezionych w pochówku Oseberg, lecz dokładna analiza
pozwala stwierdzić że najprawdopodobniej wykonali go ci sami
rzemieślnicy, którzy byli twórcami dekoracji okrętu. Wiele
wskazuje na to, iż wóz ten był wykorzystywany do ceremonii
religijnych i być może jest on wierną kopią wozu zbudowanego
kilkanaście lat wcześniej. Ponieważ wóz ten zdobiony był we
wcześniejszym stylu rzeźbiarz skopiował go po prostu nie dbając
zbytnio o to, iż nie jest on zbliżony do stylu jaki panował we
współczesnym mu okresie. Zdobienia przedstawiają głównie różne
rodzaje zwierząt, lecz między nimi doszukać się można jakby
krótkich scenek, na których przedstawiono postaci ludzkie. Sceny te
nijak wydają się pasować do splątanych postaci zwierzęcych które
je otaczają.
Scena
wyrzeźbiona na tle wozu jest najbardziej zrozumiała. Przedstawia
ona mężczyznę zmagającego się z otaczającymi go ze wszystkich
stron wężami, podczas gdy czworonożna bestia gryzie go z drugiej
strony. Prawdopodobnie ilustruje ona mit o Gunnarze w legowisku węży.
Scena
umieszczona po prawej stronie wozu, w środku jego górnej części
jest trochę trudniejsza do interpretacji. Ukazuje ona troje ludzi:
mężczyznę jadącego konno (po prawej stronie sceny) spotykającego
mężczyznę trzymającego konia lewą ręką za uzdę. Mężczyzna
ten w drugiej dłoni trzyma przedmiot wzniesiony do góry (może, a
raczej powinien, być on utożsamiany z mieczem). Kobieta stojąca za
nim stara się go powstrzymać od zadania ciosu poprzez trzymanie
dłoni dzierżącej miecz . Ludzkie figury po obu stronach są
połączone ze zwierzęcym ornamentem, który wydaje się iż je
"dusi".
Logicznym
wydaje się być fakt że jest to również przedstawienie sceny z
sagi czy mitu znanych ówczesnym Skandynawom, tak jak ma to miejsce w
przypadku przedstawienia w postaci dekoracji rzeźbiarskiej historii
o Gunarze w gnieździe węży. Być może jest to scena z mitu o
Hiadingu, lecz to tylko domysły.
Wikińskie
hełmy
Hełm
jest elementem uzbrojenia ochronnego znanym od bardzo dawna. W
okresie, który nas interesuje był on wytwarzany w bardzo wielu
kształtach i z wielu materiałów, ale jego główne przeznaczenie
nadal pozostawało takie samo. Miał on mianowicie chronić głowę
przed urazami. Osłabiać, bądź całkowicie niwelować, ciosy
zadawane mieczem czy toporem (głównie płazowanie mieczem i
nieczyste trafienia toporem, gdyż czyste rozłupywały bez trudu
hełm).
Hełmy
okresu wikińskiego wyrabiane były głównie z żelaza, ale spotyka
się też egzemplarze brązowe, miedziane, jak i wykonane z
materiałów nietrwałych np. skóra czy drewno. Wiele z nich było
bogato zdobionych i wcale nie jest powiedziane, że były to hełmy
tylko i wyłącznie bogatych wojowników. W tejże epoce panowała
wśród Germanów, jakimi bez wątpienia byli Wikingowie, swoista
moda na posiadanie bogato zdobionych elementów uzbrojenia. Często
wydawano duże pieniądze na dekorowanie broni. Wśród hełmów
pochodzących z okresu wikińskiego często spotyka się egzemplarze
wyposażone w kolcze nakarczki. Popularne są też, szczególnie w
początkowym okresie epoki, hełmy z maską twarzową (typu Sutton
Hoo). Później swoje pięć minut mają hełmy tzw.okularowe, zwane
też niekiedy typem Vendel, od szwedzkiego pochówku w Vendel gdzie
zostały po raz pierwszy znalezione. Następne lata to tryumfalny
pochód hełmu "normańskiego", który jest wynikiem
ewolucji hełmu żebrowego. I będzie tak aż do wypraw krzyżowych,
kiedy dokona się ewolucja "normanki" w kierunku tzw."hełmu
wielkiego".
Do
naszych czasów w dosyć dobrym stanie zachowało się niestety tylko
kilka egzemplarzy hełmów z tego okresu. Zaliczyć do nich można
przede wszystkim hełmy okresu Valsgarde i Vendel, które tworzą
najliczniejszą grupę. Inne to znaleziska z Sutton Hoo (bardzo
bogaty grób saskiego króla), Benty Grange, hełm z belgijskiego
Morken, prezentowany na zdjęciu w artykule hełm z Coppergate (York)
oraz czeski hełm, zwany hełmem Św.Wacława. List tychże znalezisk
nie jest oczywiście kompletna, ale i tak daje pojęcie o tym jak
rzadkie są one i jak wielką różnorodność sobą prezentują.
Hełmy
wielu typów były wykonywane tą samą metodą polegającą na
wypełnianiu szkieletu z pasków metalu znitowanych ze sobą bądź
to odpowiednio wyprofilowanym kawałkami blachy żelaznej, skórą
(według niektórych teorii konstruowano hełmy metalowo - skórzane)
czy też panelami wykonanymi z rogu. Stąd wzięła się ich, użyta
już w tym tekście, nazwa a mianowicie "hełmy żebrowe".
Czasem, aby chronić nos, do hełmów dołączano nad nim prostą
sztabkę metalu zwaną "nosalem". Często była ona
integralna ze szkieletem hełmu. Kilka
_________________
ęRozbójnicy,
podróżnicy, odkrywcy. Lud, którego w okresie wczesnego
średniowiecza bali się wszyscy mieszkańcy przybrzeżnych miast i
wiosek od Wysp Brytyjskich po Półwysep Iberyjski i dalej na Morzu
Śródziemnym po Półwysep Apeniński, a także tych położonych w
głębi lądu gdzie z biegiem rzek docierały wikińskie łodzie.
Wyprawy zdobywcze na szeroką skalę zaczęli podejmować w VIII
wieku. W ciągu 400 lat opanowali znaczną część Anglii, we
Francji podbili jej północne tereny i osiedlili się na nich
(Normandia), podjęli podróże przez Zatokę Ryską na Ruś i dalej
do Bizancjum, usadowili się także w Południowych Włoszech i na
Sycylii, a na północy zagarnęli m.in. Wyspy Owcze, Szetlandy,
Orkady, Hebrydy oraz Islandię. Później w X wieku z Islandii
wyruszyli do Grenlandii a stamtąd na zachód do Ameryki Północnej
jako pierwsi odkrywcy tego kontynentu.
W
drugiej połowie IX wieku Wikingowie od piractwa zaczęli przechodzić
do kolonizacji. Grupy osadników z Norwegii podążały na Orkady,
Szetlandy, Islandię. Z kolei Duńczycy kierowali się w bardziej
zaludnione rejony do Anglii i Francji zaś Szwedzi na wschód do
Finlandii, na południowy i wschodni Bałtyk a także przez Rosję do
Bizancjum oraz do Morza Kaspijskiego i do Bagdadu.
"Wiking"
to wyraz pochodzący od staronormańskiego vikingr i w okresie
wikińskim oznaczający wszystkich Skandynawów (i ludzi pochodzenia
skandynawskiego, z wyjątkiem Skandynawów osiedlonych na wschodzie,
których nazywano Waregami). Jednak sam wyraz vikingr oznacza
morskiego rozbójnika czyli pirata. Definicję podałem za książką
"Wielkie kultury Świata. Wikingowie" wyd. przez Świat
Książki 1998. Słowo "wiking" weszło jednak do
powszechnego użycia dopiero w XIX wieku, wraz z budzeniem się
świadomości narodowej Skandynawów. W tym okresie zaczęto
przedstawiać Wikingów jako wojowników w rogatych hełmach.
Wizerunek ten do dziś powszechnie się z nimi kojarzy choć nie ma
żadnego oparcia w faktach historycznych.
Wyprawy:
Najazdy
Wikingów na zachodnią Europę
zaczęły
sie już w VIII wieku. Wtedy to ci pogańscy piraci niczym morski
sztorm spadli na bezbronne klasztory, ośrodki handlowe i miasta
gnani żądzą łupów i trybutu. Ten okres w dziejach Wikingów
trwał mniej więcej 300 lat ale jeszcze w XII wieku podbijali i
najeżdżali kraje słowiańskie i nadbałtyckie, siłą nawracając
je na chrześcijaństwo.
Z
historycznego punktu widzenia era Wikingów rozpoczyna się w 793 r.
wraz z pierwszym opisanym napadem norweskiej floty na klasztor
Lindisfarne, na wyspie u wybrzeży północnej Anglii. Z Kroniki
Anglosaskiej: W tymże roku straszliwe znaki pokazały się nad
Northumbrią i wielce przeraziły ludność. Rozbłyskały potworne
błyskawice, a w powietrzu unosiły się olbrzymie trąby powietrzne
i latały straszliwe smoki. Po znakach tych nastąpił wielki głód,
a nieco później tego samego roku, 8 czerwca, siejący postrach
poganie do szczętu zniszczyli kościół Boga w Lindisfarne,
splądrowali go i zrównali z ziemią.
Pod
koniec VIII wieku Normanowie jeszcze wielokrotnie napadali na
miejscowości w Brytanii, Irlandii i cesarstwie Karolingów. Oprócz
klasztoru w Lindisfarne w 793 r. złupili także Ionę - maleńką
wysepkę na Hebrydach, a w 799 r. wybrzeże Fryzji (dzisiejsza
Holandia). Bogate klasztory i świątynie były doskonałym źródłem
łupów i na nich głównie się skoncentrowali. W początkach IX
wieku najczęściej napadali na Irlandię i Fryzję, ale po 835 roku
skierowali się na południe, plądrując południowe wybrzeża
Anglii i tereny u ujścia rzek Sekwany i Loary we Francji. Armie
wikińskie przemieszczały się po Europie pomiędzy Anglią i
Francją regularnie siejąc strach i zniszczenie. Niektórzy z nich
dotarli nawet do Hiszpanii. W roku 859 Bjorn Żelazny i Hastein
przeprowadzili swoją flotę przez Cieśninę Giblartarską na Morze
Śródziemne, gdzie pozostali dwa lata łupiąc Afrykę Północną,
Francję i Italię, by w 862 roku powrócić do swojego obozu nad
Loarą.
Od
ok. 860 r. Wikingowie zaczęli zasiedlać Islandię by stamtąd
wyruszyć do Grenlandii a później do wybrzeży Ameryki Północnej.
Anglia
(866-892)
W
roku 866 do Anglii przybyła najliczniejsza z wszystkich
dotychczasowych armii Wikingów zwana Wielką Armią. Były to
olbrzymie wojska duńskie, które po paru latach bojów w cesarstwie
Karolingów wylądowały u wybrzeży południowej Anglii z zamiarem
założenia stałych osad. Okres ten bardzo często nazywany jest
Fazą Drugą napaści Skandynawów, które za sporadycznych ataków
przerodziły się w kampanie wojskowe. Lądowanie Wielkiej Armii było
początkiem okresu długich i krwawych wojen pomiędzy Wikingami a
królestwem Wessex. Mimo, że zapiski w Kronice Anglosaskiej należą
do bardzo szczegółowych trudno jest dzisiaj dokładnie prześledzić
wszystkie działania wojenne. Kronika pomyślana była jako historia
tzw. Zachodniej Saksonii (Wessex) i zajmuje się wydarzniami jakie
miały miejsce właśnie tam, na południu dzisiejszej Anglii. W
owych czasach Anglia podzielona była na kilka pomniejszych królestw:
Northumbrię, Mercję, Anglię Wschodnią i najsilniejsze z nich
Wessex. W IX wieku królestwo Zachodniej Saksonii (Wessex)
zaanektowało terytoria Południowej Saksonii, Kentu a także
Kornwalii i starało się rozszerzyć swoją władzę także na
Mercję i Anglię Wschodnią. Stąd gotowość mieszkańców tych
królestw do sprzymierzenia się raczej ze Skandynawami niż poddanie
się władzy z południa.
Po
zawarciu pokoju z Anglią Wschodnią w 866 r., Wikingowie następnego
roku ruszyli na północ do Northumbrii i rozpoczęli oblężenie
starego rzymskiego miasta York. Po zaciekłych walkach
Northumbryjczycy zostali rozgromieni a ich przywódcy polegli.
Wikingowie osadzili na tronie marionetkowego króla i od tej pory
przez kilka dziesięcioleci mieli w Northumbrii bezpieczną bazę. W
roku 868 Normanowie przypuścili nieudany atak na Mercję. Wycofali
się więc z powrotem do Northumbrii gdzie umocnili swoją władzę i
w 870 r. zaatakowali Anglię Wschodnią. Tamtejszy król Edmund
poległ i terytoria Anglii Wschodniej dostały się pod panowanie
Duńczyków.
W
871 r. armia Wikingów zdecydowała się na decydujące uderzenia na
Wessex. Duńczycy rozdzielili swoje siły na kilka oddziałów i
zmierzyli się z armiami AEthelreda, jego brata Alfreda i radnego
miejskiego AEthelwulfa. Późną wiosną Duńczycy i Sasi stoczyli
pięć bitew, w których obie strony poniosły ciężkie straty.
Zginęło 9 wikińskich jarlów a po stronie angielskiej pięciu
hrabiów i wielu innych słynnych dowódców, wśród których
znalazł sie także AEthelwulf. 15 kwietnia umiera król AEthelred i
na tron wstępuje jego brat Alfred. Jego wojska jeszcze
dziewięciokrotnie spotykały się z Duńczykami aż w końcu roku
zawarli tymczasowy pokój, a w następnym roku Skandynawowie wycofali
się do Londynu.
W
875 r. po trzech latach walk pokonana została Mercja i Wielka Armia
znów się podzieliła. Jedna jej część wyruszyła na północ by
zaatakować celtyckie królestwa Piktów i Strathclyde, a druga
pozostała w środkowej Anglii. Tę część w 876 r. podbiły wojska
Wessex i Wikingowie zbiegli do Exeter. Na północy jednak
Skandynawowie rozpoczęli proces, który miał mieć daleko idące
skutki - po raz pierwszy założyli stałe osady na angielskiej
ziemi. W 877 r. Wikingowie z południa zrobili to samo dzieląc
między siebie ziemie Mercji. Królestwo Wessex pozostało teraz
samo.
W
878 r. wikińska armia z południa, pod dowództwem Guthurma dokonała
najazdu na Wessex rozgramiając wojska Alfreda. Ten schronił się w
Athelney gdzie przez parę miesięcy następnego roku napływały
niedobitki jego wojsk. Tuż po Wielkanocy resztki armii Wessex i
Mercji przypuściły kontratak i spotkały się z Duńczykami pod
Eddington. Tym razem to Wikingowie zostali pobici a Alfred zawarł z
nimi pokój w Wedmore w Somerset. Guthurm i inni skandynawscy dowódcy
przyjęli chrzest.
Lata
879 - 85 to okres pokoju w Wessex. Guthurm wraz ze swymi wojskami
wycofał się do Anglii Wschodniej. Wikingowie zaczęli uprawiać
ziemię, a w 880 r. większa część ich armii przekroczyła kanał
La Manche by szukać zdobyczy w cesarstwie Karolingów.
W
roku 885 Wikingowie powrócili. Guthurm zerwał pokój z Wedmore i z
połową swojej armii pożeglował do Anglii, drugą pozostawił we
Francji. Walki trwały przez cały rok. W 886 r. odnowiono
porozumienia z 878 r., na mocy których ustanowiono granicę
angielsko- skandynawską w górę Tamizy, następnie w górę rzeki
Lea aż do jej źródeł, stąd prosto do Bedford, a potem w górę
Ouse do Watling Street. Wszystkie ziemie na północ od tej granicy
oddano we władanie Wikingom i od tej pory nazywane były Danelaw.
Anglia
(892-900)
Po
zawartym rozejmie w Wedmore władca Wessex Alfred wybudował łańcuch
umocnionych warowni w południowej Anglii zwanych burh. Mieściły
się w nich stałe garnizony, umocnione placówki handlowe i ośrodki
administracyjne. W razie zagrożenie mogła się w nich schronić
także ludność. System tych umocnień miał przejść próbę w
roku 892 kiedy to ta część armii Wikingów, która pozostała we
Francji pożeglowała ku wybrzeżom Anglii. Normanowie pod wodzą
Hasteina rozpoczęli budowę umocnień i zaatakowali budowane właśnie
burh. Następnego roku wdarli się głęboko na terytorium Wessex,
gdzie toczyli głównie potyczki z oddziałami Alfreda rzadko
staczjąc większe bitwy. Łańcuch burh trzymał się mocno i
Wikingowie nie posunęli się zbytnio naprzód. W końcu siły Wessex
skoordynowały działania i zepchnęly Duńczyków ku granicy Walii.
W końcu Normanowie zostali pokonani i uciekli do Danelaw by stamtąd
przedostać się do Northumbrii i później do Anglii Wschodniej.
Siły Hasteina zebrały się w Essex a ta część armii, która
atakowała południowy zachód od morza pożeglowała na wschód by
pustoszyć Sussex. Obydwie te armie połączyły się w Lei gdzie
zbudowały fortecę i stamtąd łupiły cały rejon.
W
895 r. Alfred zaatakował fortecę Wikingów w Lei i rozpoczął
oblężenie połączone z blokadą rzeki. Normanowie szybko wycofali
się na północ a Anglicy zniszczyli lub przechwycili całą duńską
flotę. To było decydujące zwycięstwo. Następnego roku armia
Wikingów rozproszyła się a żołnierze przyłączyli się do
swoich ziomków w Danelaw i osiedlili w Anglii Wschodniej i
Northumbrii.
Umierając
w 899 r. Alfred pozostawił po sobie silne i zjednoczone państwo
angielskie, które zaczęło się przygotowywać do odzyskania
pólnocy i wschodu.
Odzyskanie
Danelaw przez Anglosasów (902-954)
Na
początku X w. zarówno Anglosasi jak i Wikingowie byli wycieńczenie
dziesiątkami lat wojny. Mimo to królestwo Wessex rządzone przez
syna Alfreda Wielkiego - Edwarda zaczęło powolną kampanię wojenną
mającą na celu odzyskanie Danelaw. Kampania rozpoczęła się od
ciągłych niewielkich najazdów na granicę. Większe działania
wojenne zostały podjęte dopiero w 903, 906 i 909 roku. Duńczycy
sprzymierzyli się z angielskimi przywódcami, którzy pretendowali
do tronu Wessex ale i tak nie dali rady wojskom Edwarda.
Poprzez
budowę kolejnych umocnień wzdłuż granicy Anglicy stworzyli niemal
niemożliwą do przerwania linię obrony, a w miarę jak przesuwali
granicę na północ budowali nowe twierdze. Był to okres, w którym
obydwa narody musiały odpierać ataki z zewnątrz. Mercję zaczęli
najeżdżać walijscy Celtowie a Duńczyków norwescy Wikingowie,
którzy zostali wypędzeni w 902 roku z Dublina. Część z nich
osiadła w zachodniej i północno-wschodniej Northumbrii a część
w środkowej Anglii. Walka o władzę na północy z pewnością
osłabiła obronę Wikingów przed wojskami angielskimi.
W
roku 917 siostra Edwarda - AEthelflaed przejęła władzę w Mercji
po śmierci swojego męża AEthelreda i wraz z bratem gotowa była do
przeprowadzenia decydujących działań wojennych. Latem wyruszyli na
północ, na spotkanie armii duńskiej, która w tym czasie
pustoszyła okolice granicy Danelaw. Późną jesienią wojska
duńskie osłabły na tyle, że pod kontrolą Anglików znalazły się
środkowa Anglia i Cambridgeshire. W 918 roku padła również Anglia
Wschodnia.
W
tym samym roku umiera AEthelflaed i Edward poprzez usunięcie
mercjańskiego sukcesora przyłącza Mercję do Wessex. Krótko po
tym Duńczycy zostali zaskoczeni ciężkim natarciem Ragnalda z
Dublina na York i przejęciem miasta. Ostatnie terytorium Danelaw
padło w roku 920. Władza Wessexu sięgała obecnie do Humber, a
królestwo Yorku stało się częścią bloku hiberno-normańskiego,
który rozciągał się poprzez Morze Irlandzkie do Dublina a na
zachodzie i północy sięgał wikińskich kolonii na północnym
Atlantyku.
Ostateczny
kontratak przypuścili Anglicy za panowania syna Edwarda, Athelstana,
który objął władzę w roku 924. W 927 r. po umocnieniu granicy na
zachodzie Athelstan zaatakował królestwo Yorku. Dzięki przymierzom
z celtyckimi władcami Walii i Szkocji Athelstan rządził
zjednoczonym królestwem, które rozciągało się na północy do
obecnych granic Anglii. Jednak 10 lat później w 937 r. potężne
sprzymierzone siły dublińskich Wikingów i Celtów, którzy zebrali
się z całej północnej Europy zaatakowały królestwo Athelstana.
Ich armie spotkały się w niezidentyfikowanym miejscu zwanym w
dokumentach Brunaburh i uderzyły w siebie z takim impetem, że
późniejsi celtyccy pisarze opisali całą kampanię jako "Wielką
Wojnę." Po kilku godzinach bezustannej walki wojska angielskie
zwyciężyły a przeciwnicy zostali zneutralizowani na resztę
stulecia. Mimo tego zwycięstwa władza Anglików na północy
pozostawała niepewna, a po śmierci Athelstana w 939 r. utracili ją
na rzecz królów z Dublina, którzy przejęli władzę nad
królestwem Yorku.
Ostateczny
rozpad królestwa normańskiego nastąpił na skutek waśni
wewnętrznych. Ostatni król Yorku Eryk Krwawy Topór zginął w 954
r. w bitwie pod Stainmore.
Cesarstwo
Karolingów
W
roku 799 miał miejsce pierwszy zanotowany najazd Wikingów na
Francję jednakże przez pierwsze 40 lat IX wieku następowały
sporadyczne ataki głównie na nie bronione cele. Wikińska obecność
we Francji jest ściśle związana z wydarzeniami w Anglii. Wzmożona
aktywność Normanów na wyspach brytyjskich oznaczała okres spokoju
dla Francji i odwrotnie.
Początkowo
napaści Skandynawów koncentrowały się głównie na Fryzji
(dzisiejsza Belgia i Holandia). Leżące tam dwie wielkie osady
Quentovic i Dorestad należały do największych ośrodków
handlowych w północno-zachodniej Europie. Obydwa te porty były
kilkakrotnie niszczone. Kroniki podają, że Quentovic w ciągu
trzech lat czterokrotnie było równane z ziemią. Kiedy w 826 roku
wikińskiemu dowódcy Haraldowi nadano ziemię niektórzy ze
Skandynawów czasowo osiedli we Fryzji. Wyspa Walcheren była bazą
wypadową skąd Normanowie kilkakrotnie najeżdżali całą Fryzję.
Sytuacja ta zmieniła się ok. roku 838 kiedy to Wikingowie zwrócili
się bardziej na zachód, na wybrzeże Atlantyku.
Rok
840. Umiera Ludwik Pobożny a królestwo frankijskie zostaje
podzielone między jego synów: Lothara, Ludwika II Niemieckiego i
Karola II Łysego. Wkrótce po tym wybucha wojna domowa, która
jeszcze bardziej pogrążyła cesarstwo. Sytuację tą umiejętnie
wykorzystali Wikingowie. Już w roku 841 we Francji działały dwie
duże floty wikińskie - jedna z bazą na Sekwanie, druga na Loarze.
W połowie IX wieku żadna wikińska flota nie napadła latem na
Francję ale zimą obozowały tam dwie wielkie armie i trzecia nad
Sommą. W roku 850 brat Haralda, Rorik w zamian za ochronę
północnych wybrzeży otrzymał Dorestad.
Mimo
licznych napadów ze strony Normanów cesarstwo Karolingów nigdy nie
stanęło przed próbą podboju jak to miało miejsce w Anglii. Było
ono na tyle i duże i posiadało tak rozczłonkowane struktury
władzy, że podbój miał małe szanse powodzenia. Większość
wikińskich wojsk po prostu łupiła bogate klasztory, ośrodki
handlowe, zbierała okupy traktując działania na terenie Francji
jako trening przed atakami na Anglię. Oprócz Normandii i Bretanii
we Francji można znaleźć niewiele śladów bytności Wikingów.
Najlepsze świadectwa pochodzą za Skandynawii gdzie w skarbach i
grobach znaleziono wiele przedmiotów pochodzenia karolińskiego.
Pod
koniec wieku IX działalność Wikingów we Francji osłabła. W
latach 90 IX w. Wielka Armia przeniosła swoją bazę wypadową do
Anglii i zmieniły się punkty ich zainteresowań.
Normandia
Na
początku X wieku władca Franków Karol Prosty chcąc zapewnić
sobie spokój ze strony Wikingów podarował im ziemie położone na
północy swojego królestwa pod warunkiem, że zgodzą się tam
osiąść i bronić ich przed innymi Wikingami. Norweski przywódca
Göngu-Hrólfr (Hrólfr Piechur) zwany we frankijskich źródłach
Rollo przyjął ofertę i zajął tereny pomiędzy rzekami Epte i
Risle (wschód dzisiejszej Normandii). Całe wydarzenie miało
miejsce w roku 911 w St Clair-sur-Epte, po bitwie pod Chartres. Z
początku Rollo dotrzymywał słowa ale już niedługo jego wikińska
natura dała o sobie znać i poprowadził swoich ludzi na łupieżcze
wyprawy w głąb Francji. W 924 roku przekazał swojemu synowi
Williamowi Długi Miecz obszar ciągnący się na zachód aż do
rzeki Vire. William zakończył proces podboju w roku 933. Normandia
osiągnęła wtedy kształt jaki ma dzisiaj.
Początki
wikińskiego osadnictwa w Normandii były trudne. Imigranci często
kłócili się ze sobą co z kolei prowadziło do wewnętrznych
waśni, które niszczyły prowincję. Kulminacją tego stało się
zamordowanie w 942 r. Williama Długi Miecz. Jego następcy jednak
potrafili utrzymać jedność i jednorodność kolonii. Podobnie jak
w Anglii Wikingowie szybko zintegrowali się z rdzenną ludnością
frankijską tworząc odrębną lokalną kulturę z silną normandzką
tożsamością. To oraz problemy nękające frankijskich władców
nie pozwoliły na odebranie Normandii Wikingom. W niedługim czasie
obszar ten stał się księstwem Normandii a jego rozkwit osiągnął
szczyt wraz z podbojem Anglii w 1066 roku. Władcy normandzcy nosili
tytuł dux (diuk).
Okupacja
Bretanii
Bretania,
podobnie jak cała reszta cesarstwa Karolingów ucierpiała na skutek
najazdów Wikingów. Raz za razem wikińskie floty napadały na
zamieszkałą tam ludność lub sprzymiarzały się z nią aby
atakować Franków. Ci z kolei próbowali nastawić przeciw sobie
Skandynawów i Bretonów. Położenie Bretanii było na tyle
nieszczęśliwe, że w pobliżu jej stolicy Nantes znajdowała się
główna baza Wikingów znad Loary - u ujścia rzeki na wyspie
Noirmoutier.
Najazdy
Wikingów na Francję zbiegły się z podbiciem Bretanii przez Karola
Wielkiego. Ludwik Pobożny aby umocnić nowy stan rzeczy wyznaczył
Bretona imieniem Nominoe na cesarskiego przedstawiciela tej
prowincji. Nominoe i jego następcy byli na tyle silnymi przywódcami
wojskowymi, że potrafili utrzymać Wikingów w szachu mimo, że co
jakiś czas najeżdżali Bretanię.
W
roku 907 umiera najpotężniejszy z bretońskich przywódców Alain
Wielki co z kolei pociąga za sobą nasilenie się ataków Wikingów.
Po osiedleniu się w Normandii cele ich tradycyjnych wypraw
łupieżczych skurczyły się do jednej prowincji - Bretanii.
Znajdujące sie tam zaciężne wojska otrzymały dodatkowe wsparcie
od Rolla znad Sekwany. Frankowie widząc swoich dawnych wrogów
zwalczających się wzajemnie zostawili je w spokoju.
Po
siedmiu latach napaści w roku 914 Bretania poddała się
normandzkiej armii. Szlachta i duchowieństwo zbiegło do Anglii na
dwór Athelstana pozostawiając kraj na łasce Wikingów. Ci
spustoszyli prowincję i wzięli mnóstwo ludzi do niewoli.
Okupacja
Bretanii miałą zupełnie inny charakter niż w innych wikińskich
koloniach jak Danelaw czy Normandia. Brak charakterystycznej dla
Skandynawów działalności handlowej czy też osadnictwa rolnego.
Wydaje się, że okupacja ta była czysto militarna.
W
roku 936 wygnani Bretoni wraz z Anglikami zaatakowali od strony morza
wyciągając Wikingów z Nantes. Jednak dopiero po trzech latach
krwawych walk udało im się pokonać skandynawskie wojska. Wraz ze
zniszczeniem armii Wikingów w 939 r. zakończył się ich epizod we
Francji. Mimo, że do końca XI wieku zdarzały się sporadyczne
najazdy nie były to już floty i wojska, które mogły zagrozić
cesarstwu.
Irlandia
Pierwszy
najazd wikingów na wybrzeże Irlandii nastąpił w 795r. w Rechru
(miejsce identyfikowane obecnie z wyspą Rathlin). Na początku IX
wieku ataki były sporadyczne i nasiliły się dopiero od ok. 830r.,
kiedy to wikingowie weszli w głąb lądu. Pierwsze trwałe osady
założyli w 841r. w Dublinie i prawdopodobnie w Annagassan. To co
przyciągało wikingów do Irlandii to przede wszystkim bogate
kompleksy klasztorne i skupione wokół nich osady. Mieszkali w nich
różnego rodzaju rzemieślinicy jak kamieniarze, złotnicy, wytwórcy
szkła i skrybowie tworzący iluminowane rękopisy. Wiele
wytwarzanych przez nich zabytków kościelnych zostało w okresie
napaści wikingów wywiezionych do Skandynawii jednakże nie jest
dokładnie znana skala tego zjawiska.
Pierwsze
prawdziwe miasta wikingowie założyli w Waterford, Wexford,
Limerick, Cork i w Dublinie. Wszystkie one pełniły rolę placówek
handlowych na szlaku morskim, który łaczył skandynawskie miasta z
ich zachodnimi koloniami, zachodnią Europą i basenem Morza
Śródziemnego. Zbierano w nich głównie towary przeznaczone na
eksport jak np. niewolników czy dzikie psy, które później
wymieniano na srebro. Okupacja Irlandii miała więc inną formę niż
w pozostałych koloniach.
Wpływy
wikingów ograniczały się właściwie do miast i najbliższej
okolicy. Istniał jednakże silny związek z ludnością wiejską. Ze
wsi do miast trafiały bydło i produkty roślinne, za które płacon
wyrobami rzemieślniczymi. Wieś dostarczała także budulca
drewnianego i surowców do produkcji rzemieślniczej. Była to więc
wymiana na szeroką skalę.
Do
XII wieku Irladczycy nie mieli własnych monet, a wikingowie z
Dublina zaczęli bić własne dopiero około 977 roku. Wiele monet
znaleziono w rdzennych irlandzkich stanowiskach co jest jeszcze
jednym dowodem na istnienie związku ekonomicznego pomiędzy
Irlandczykami a wikingami.
Odkrycie
i kolonizacja Islandii
Jak
podaje "Saga o Islandczykach" (Íslendingabók - jej
powstanie historycy umieszczają w 1122/3 roku), Islandia została
zasiedlona z Norwegii około 875 r. Natomiast "Księga o
Zasiedleniu" (Landnamabók - ok. 1220) podaje znacznie więcej
szczegółów na ten temat. Jej odkrycie przypisuje mianowicie
wikingowi Naddodowi z Norwegii, który płynąc na Wyspy Owcze
zabłądził i znalazł "wielki kraj". Z powodu dużej
ilości śniegu nazwał go Snaeland, to znaczy Śnieżny Ląd. Po nim
na Islandii pojawił się Szwed Gardar Svavarsson, który opłynąwszy
Snaeland dookoła stwierdził, że jest on wyspą. Nadał jej nazwę
Gardarsholm, czyli Wyspa Gardara i spędził tam jedną zimę. W roku
865 Flokek Vilgerdson (Floki Vilgerdason), norweski farmer, podjął
próbę osiedlenia się na nowo odkrytej wyspie, jednak podczas
srogiej i śnieżnej zimy jego bydło padło i niefortunny osadnik
powrócił do Norwegii. On to nadał wyspie nową nazwę Ísland,
czyli Ziemia Lodów, aby podkreślić niegościnny charakter
Islandii. Jednak już kilka lat później, mimo tej niezbyt
zachęcającej nazwy, została podjęta kolejna próba osiedlenia się
na wyspie. W okolicach dzisiejszego Reykjaness (Reykjavik), niejaki
Ingolf Arnarsson założył swoje gospodarstwo. Miało to być w
czasie, gdy Harald Długowłosy miał 16 lat (data urodzin Haralda I
Długowłosego nie jest pewna - przyjmuje się, że było to przed
rokiem 860), a zatem około roku 875. Kolejne wyprawy osadników były
podejmowane przez następne 60 lat, co doprowadziło do zajęcia
właściwie wszystkich nadających się do zasiedlenia terenów
Islandii już około 930 roku. W tym samym roku "ukonstytuowało"
się zgromadzenie wszystkich wolnych osadników - Althing. Islandia
stała się republiką. Co ciekawe, saga podaje też, że Norwegowie
nie byli pierwszymi ludźmi przebywającymi stale na wyspie. Pierwsi
osadnicy islandzcy zastali tam ślady pobytu mnichów irlandzkich, a
w każdym razie jakiegoś ludu chrześcijańskiego. Miały o tym
świadczyć pozostawione przez opuszczających wyspę autochtonów
dzwony, pastorały i księgi. Nie wiadomo, co potem stało się z
tymi ludźmi. Jest natomiast wiele śladów, w postaci wzmianek w
sagach i rocznikach, a także odkryć archeologicznych i
etnograficznych sugerujących ich dalszy exodus poprzez Grenlandię
do Ameryki (między innymi w ksiązce F. Mowata "The Far
farers"). Będzie o tym jeszcze mowa przy okazji odkrycia
Ameryki przez Leifa Erikssona. W początkowej fazie osadnictwa (po
islandzku landnam) osadnik dostawał tyle ziemi ile zdołał obejść
z płonącą pochodnią od wschodu do zachodu słońca. Jak widać
posiadłości średniowiecznych Islandczyków mogły uchodzić za
rozległe. Było to w sporym kontraście z sytuacją w Norwegii,
gdzie wielkość gospodarstw była kilkakrotnie mniejsza. Z reguły
osadnik budował swój dom w głębi zacisznego fiordu, a jego ziemia
rozciągała się po obu jego stronach. Był to na pewno
wystarczający bodziec do imigracji na lodową wyspę. Nie bez
znaczenia był też fakt, że islandzcy farmerzy nie mieli nad sobą
żadnej władzy zwierzchniej, zatem nie musieli płacić żadnych
podatków ani danin. Nic dziwnego, że już wkrótce król Norwegii,
Harald I zakazał swoim poddanym przeprowadzek na Islandię.
Odkrycie
Grenlandii
Eryk
skierował dziób swego okrętu na zachód, gdzie spodziewał się
natrafić na szkiery Gunnbjorna, a ponieważ trafił na okres dobrej
pogody, niebawem ujrzał nieznany ląd. Ponieważ w okolicy, do
której przybył, nie było widać zachęcających miejsc do
osiedlenia się, a jedynie lodowce i strome góry (trafił na
wschodnie, niegościnne wybrzeże Grenlandii), postanowił płynąć
wzdłuż brzegu na południe. Całe lato spędził na opływaniu
południowego cypla Grenlandii (przylądek Farvell), badając każdy
fiord i zatokę, a wczesną jesienią, kiedy morze zaczęło robić
się niebezpieczne z powodu gór lodowych i pływających kier,
wylądował na wyspie, którą nazwał Eiriksey. Wyspa ta znajdowała
się w południowej części Grenlandii. Okolica wyglądała
zachęcająco. Łagodne wzgórza pokryte były zieloną trawą,
potoki spływające z wysokich gór stanowiły niewyczerpane źródło
czystej wody, a brak jakichkolwiek mieszkańców zapewniał
bezpieczeństwo przyszłym osadnikom. Gęsta sieć głębokich
fiordów zapewniała doskonałą komunikację pomiędzy
poszczególnymi posiadłościami. Spora ilość drzewa dryftowego
mogła na początek zapewnić dostateczną ilość budulca dla
pierwszych osadników. Najważniejsza była jednak wprost
nieograniczona ilość pastwisk - rzecz kluczowa dla prowadzenia
hodowli bydła, a hodowla ta była podstawą egzystencji ówczesnych
Islandczyków. W takiej okolicy zbudował Eryk swoją bazę zimową,
jednakże następnej wiosny (983 r.) skierował swój statek w głąb
długiego fiordu, a u jego końca wzniósł zabudowania Brattahlid
(dosłownie: stromy stok) - pierwszej osady na Grenlandii. Eryk nie
poprzestał na tym. Mając na uwadze przyszłą kolonizację wyspy
chciał dobrze poznać jej wielkość oraz warunki, jakie stwarza
osadnikom. Przez całe lato eksplorował zachodnie wybrzeże, nadając
nazwy odkrywanym przez siebie obszarom. Dotarł do okolic dzisiejszej
stolicy Grenlandii - Godthab (Nuuk). Ten obszar stanowił później
bazę do wypraw myśliwskich na daleką północ Arktyki. W tej
okolicy Eryk spędził swoją drugą zimę na Grenlandii (983/4 r.).
Z nastaniem lata popłynął jeszcze dalej na północ. Trudno jednak
podać dokładniejsze lokalizacje miejsc, do których dotarł.
Niektórzy historycy nie wykluczają dopłynięcia do wybrzeży Ziemi
Baffina, jednakże nie można tego w żaden sposób udowodnić. Jest
nawet bardziej prawdopodobne, że trzymał się raczej wybrzeża i
nie ryzykował wyprawy na zachód. Eryk z pewnością zauważył, że
okolice te mogą dostarczyć niezliczonej wprost ilości ryb, fok,
morsów a także reniferów oraz białych niedźwiedzi. Zimą 985
roku Eryk jest już na wyspie Eiriksey, u wylotu Eiriksfjordu, a
latem powraca na Islandię i głosi wielką nowinę: na zachodzie
jest wielki zielony ląd, pokryty soczystą trawą, który tylko
czeka na osadników. Saga podaje, że Eryk nazwał wyspę Grenland -
Zielony Ląd, aby obiecująca nazwa skłoniła Islandczyków do
zasiedlenia nowego lądu.
Okręty:
1.
Langskipy
Największa
sława statków Wikingów przypada na okres od VIII do XI wieku.
Powstały one z łodzi, które według skalnych rycin znalezionych w
Szwecji i Norwegii, pochodzą z III tysiaclecia p. n. e. Rzymski
historyk Tacyt w 98 r. pisze o lekkich i wąskich łodziach Suinów,
czyli Szwedów, które mogły żeglować w obydwu kierunkach,
posiadały bowiem identyczny kształt rufy i dziobu.
Okręty
Wikingów nazywano "langskip", co w dosłownym tłumaczeniu
znaczy długi okręt. Oznaczały się one stosunkiem długości do
szerokości wynoszącym 7:1. Najdłuższe okręty posiadały wysoką
dziobnicę z nasadą w kształcie głowy smoka, która miała
odstraszać duchy opiekujące się miastami i osadami, na które
napadali Wikingowie. Langskipy te nazywano drakkarami lub skeidami,
które były trochę mniejsze. Podczas rejsu powrotnego Wikingowie
zdejmowali głowy smoków, aby nie obrazić własnych duchów
opiekuńczych. Na łodziach znajdowało się 40-80 wioślarzy i
przynajmniej tyle samo wojowników. Snekkary, statki jeszcze mniejsze
od skeidów zabierały 40 wioślarzy, a na dziobie zamiast głowy
smoka znajdowała się paszcza węża. Najmniejsze langskipy nazywano
ledungami. Napęd statku stanowiły zarówno wiosła jak i żagle,
czasami używane równocześnie. Wikingowie znakomicie potrafili
połączyć te dwie metody z bardzo zwrotnym kadłubem, bowiem kadłub
żaglowca musi być szerszy i wyższy niż statku poruszanego tylko
wiosłami. Skandynawowie rozwiązali ten problem wprowadzając kil,
który nadawał okrętowi wytrzymałość, stabilność i zwrotność.
Wynaleźli również ruchomy maszt, który można było dowolnie
kłaść i stawiać niezależnie od kaprysów pogody. Żagle
zapożyczono z południowych krańców Europy tuż przed początkami
ery Wikingów.
Langskipy
musiały mieć większą ilość wioseł, aby mogły się przedostać
rzekami. Nad wiosłami zawieszone były tarcze wojowników, które
podwyższały wolną burtę okrętu i ochraniały wioślarzy.
Langskipy były łodziami otwartymi bez pokładu. Załoga spała w
skórzanych śpiworach a w czasie deszczu zabezpieczała się
brezentem rozkładanym na kształt dużego namiotu. Reja wielkiego
żagla zawieszona była na podnoszonym maszcie, a wiosło sterowe,
podobnie jak w innych skandynawskich okrętach, przegubowo zamocowane
na części rufowej prawej burty (do dzisiejszego dnia nazywa się ją
sterburtą).
Okręty
były dla Wikingów nie tylko środkiem transportu. Spełniały one
również ogromną ro
lę
w obrzędach religijnych. Ludzi o wysokiej pozycji społecznej często
grzebano po śmierci w ich okrętach. W rozkopanym w 1904 r. kurhanie
pod Osebergiem zachował się wspaniały oryginał łodzi Wikingów z
początku IX wieku. Obecnie znajduje się w muzeum morskim w Oslo.
2.
Knary (Knorr)
Wikingowie
wyruszali nie tylko na wyprawy pirackie ale także kolonizacyjne i
handlowe. Do tych celów używali statków krótkich, głębokich i
stosunkowo szerokich. Knary były to statki handlowe nadające się
do długich rejsów oceanicznych, natomiast byrdingi były mniejszymi
statkami handlowymi przeznaczonymi do żeglugi w pobliżu lądu, na
wodach Bałtyku i Morza Północnego. Wikingowie z Norwegii na
knarach skolonizowali Islandię i Grenlandię a na byrdingach
żeglowali w celach handlowych do głównych bałtyckich portów jak
np. duński Haithabu, szwedzki Birka, słowiański Wolin i Jomsburg.
Na knarach i byrdingach wiosła stosowane były tylko w portach i
dlatego liczba wioślarzy była ograniczona i nie przekraczała
ośmiu.
Knary
miały stosunkowo wysokie burty i podobnie jak inne łodzie Wikingów
były otwarte. Poszycie miały klinkierowe lecz zbudowane były z
drewna sosnowego, a nie dębowego jak okręty wojenne. Miały ten sam
kształt dziobu i rufy, wiosło sterowe na prawej burcie i maszt na
śródokręciu z żaglem rejowym.
3.
Statki Normanów
Normanowie
byli duńskimi Wikingami, którzy w X wieku zasiedlili
północno-zachodnią część Francji zwaną od tej pory Normandią.
Ich statki łączyły w sobie cechy zarówno statków frankońskich
jak i wikińskich. Z tych ostatnich zapożyczono poszycie
klinkierowe, wiosło sterowe po prawej burcie, tarcze wieszane na
obydwu burtach, składany maszt, wielki żagiel rejowy oraz wysoki
dziób i rufę. Od Franków natomiast statki normandzkie przejęły
wysokie burty i szerszy kadłub. Oprócz tradycyjnych głów smoków
i węży statki Normanów zdobiono także głowami lwów. Wpływy
frankońskie można także zauważyć w kształtach tarcz wojowników,
nie były już okrągłe lecz podłużne. Statki normańskie były
czymś pośrednim pomiędzy langskipami a knarami. Mniejsze i mniej
smukłe od langskipów dawały jednak lepszą ochronę przed falami
oraz miały większą nośność a przy tym dobrą stateczność.
W
roku 1066 na takich okrętach władca Normandii Wilhelm Zdobywca
przewiózł do Anglii około 15 000 wojowników i kilka tysięcy
koni. Liczba okrętów, które brały udział w inwazji ocenia się
na około kilkaset. Okręt królewski był największy - liczył
sobie 24 metry, długość innych okrętów wynosiła od 12 do 22
metrów. Na każdym z nich znajdowało się 20-30 wioślarzy, tyle
samo wojowników i 3-8 koni.
Broń
W
erze Wikingów prawem każdego wolnego mężczyzny było noszenie
broni. W tamtych czasach nie tylko królowie i możni prowadzili
między sobą wojny. Ludzie wszystkich warstw społecznych mogli
zostać wezwani do walki w obronie swego wodza lub króla, zmuszeni
do udziału w najazdach albo do pomszczenia własnej rodziny.
Wikingowie walczyli glównie pieszo choć zdarzali się wśród nich
także konni wojownicy. Była to jednak rzadkość. Rzadkością były
również bitwy morskie. Statki służyły głównie do przewiezienia
wojska na miejsce lądowej bitwy. Znalezione w źródłach
angielskich i francuskich opisy bitew lądowych toczonych z Wikingami
poświadczają siłę i zręczność ich wojsk. Orężem, którym
najczęściej posługiwali się Wikingowie, i które budziło
największe przerażenie były miecz, włócznia i topór.
Najwspanialszym z nich był miecz ceniony ze względu na swoją siłę
a także symbol statusu - im wyższa pozycja wojownika tym
piękniejszy miał miecz. Jego rękojeść często pokrywała
wspaniała dekoracja, lecz najważniejszą jego częścią była
klinga. Dwustronne ostrza liczące 70-80 cm były lekkie, giętkie,
mocne i ostre. Niektóre z nich importowano z Francji ale rękojeści
wykonywano w Skandynawii i ozdabiano w stylach lubianych przez
Wikingów. Klingi, które wyrabiano w Skandynawii wykonywano metodą
zwaną dziwerowaniem. Polegała ona na splataniu ze sobą długich
pasków żelaza o nieco odmiennym składzie w jeden rdzeń, następnie
do obu jego stron zgrzewano twardsze i ostrzejsze stalowe krawędzie
tnące. Po tym wszystkim ostrze było polerowane i specjalnym
młotkiem na całej długości wybijano w nim rowek. Dzięki tej
metodzie ostrza stawały się lżejsze i bardziej giętkie, nie
tracąc przy tym wytrzymałości.
Miecze
noszone były w pochwach wykonanych z drewna powleczonego skórą,
wyścielonych owczym runem. Zawarta w wełnie lanolina skutecznie
chroniła metal przed zmatowieniem i korozją. Najwspanialsze z
mieczy noszono w pochwach zdobionych brązowymi lub złoconymi
uchwytami przy wlocie i na końcu.
W
walce wręcz posługiwano się mieczami obosiecznymi, które zadawały
straszliwe rany oraz krótkimi, jednostronnymi nożami służącymi
do przeszywania przeciwnika. Niektórzy Wikingowie nosili i miecz i
nóż. Jedną z najskuteczniejszych broni kłujących była
wyposażona w smukłe, szpiczaste, żelazne ostrze długości ok. 50
cm włócznia. Mocowano je do drewnianego styliska za pomocą tulei.
Niektóre z włóczni były dziwerowane i posiadały ostre krawędzie
tnące. Topór wydaje się bronią najbardziej kojarzoną z Wikingami
choć w rzeczywistości był mniej lubiany niż miecz czy włócznia.
Topory wykonywane były w bardzo prosty sposób: do uformowanego
kawałka żelaza spawano ostrą krawędź tnącą a następnie
osadzano na drewnianym stylisku i mocno wiązano. W walkach
posługiwano się także łukiem i strzałami ale była to raczej
broń myśliwska.
Osłonę
przed ciosami przeciwnika stanowiły okrągłe tarcze sięgające od
barków do pasa. Wyrabiano je z drewna, bardzo często lipowego i
czasami obciągano skórą, a krawędź wzmacniano żelazną taśmą.
Czasami tarcza była ozdabiana metalowymi okuciami i symbolami oraz
jaskrawo malowana. Metalowy guz znajdujący się pośrodku tarczy
chronił dłoń trzymającego. Dalszej osłony dostarczały hełm i
zbroja, noszona dość rzadko przez Wikingów. Był to zapewne
przywilej najwyższych warstw społeczeństwa i tylko w ich grobach
się je znajduje. Hełmy miały stożkowaty kształt i osłonę na
nos. Wykonywano je zarówno z metalu jak i ze skóry dla mniej
zamożnych wojowników. Jednak żaden z nich nie miał rogów.
Łucznictwo
wikińskie
O
łukach w społeczeństwie Wikingów postanowiłem napisać z dwóch
przyczyn. Po pierwsze interesuje się łucznictwem historycznym, a po
drugie nie spotkałem się jak dotychczas z opracowaniem tego tematu
u Wikingów. Łucznictwo wikińskie od strony technicznej było
bardzo podobne do angielskiego. Łuki były wyrabiane z drewna
cisowego. Prawdopodobnie nie tylko ze względu na elastyczność, ale
i wierzenia mityczne. Cis bowiem był wykorzystywany do nacinania
run. Zresztą w Starej Ładodze znaleziono jeden łuk z naciętymi
runami. Kształt łuku wikińskiego był też zbliżony do tych
jakich używali Anglicy. Był to łuk prosty w stanie spoczynku, po
naciągnięciu wyginający się w spłaszczoną literę "D".
Cięciwa miała pętelkę tylko na jednym końcu. Drugi koniec
cięciwy był luźny i dopiero łucznik mocował go do łęczyska. Do
produkcji cięciwy wykorzystywano najczęściej len, który był też
podstawą wikińskiego ubioru. Spotykamy również bardziej kosztowne
cięciwy wykonane z jedwabiu, ale ze względu na cenę były one
rzadkością. Trzema najbardziej prawdopodobnymi typami łuków jakie
mogli wykorzystywać Wikingowie były następujące:
1)
Łuk zrobiony z grubego drewna będący zarazem bardzo krótkim jak
na ówczesne, bo mający około 140 cm długości. Bardzo
prawdopodobne jest, że łuki takie były wykorzystane w bitwie pod
Hustings.
2)
Tak zwany łuk skandynawski. Prawdopodobnie z kilku sklejonych ze
sobą warstw drewna. Nie był zupełnie prosty po zdjęciu cięciwy,
ale lekko profilowany. Używano go mniej więcej między XIII a IX
wiekiem. Miał długość około 180 cm.
3)
Łuk angielski, o którym wiemy najwięcej. Sprowadzany z Anglii w
okresie podbojów Wikingów. Chodzi tu głównie o łuki typu
"longbow" mające od 172 do 188 cm długości. Założenie
było takie żeby przewyższały łucznika o około 4-5 centymetrów.
Podejrzewać
można, że wszystkie trzy typy łuków miały bardzo dużą siłę
naciągu. Mniej więcej 40-50 kilogramów. Oczywiście żaden z
Wikingów nie byłby wstanie napinać je do końca w poprawny sposób,
ale i tak dawały niesamowitą siłę rażenia. Łuki napinano
najprawdopodobniej w sposób angielski, trzymając końcówkę
strzały dwoma palcami, wskazującym i środkowym. Dawało to
możliwość bardzo dynamicznego i precyzyjnego spustu. Strzały do
łuków wikińskich są niesamowitą zagadką, bo wiemy o nich
jeszcze mniej niż o samych łukach. Nie wiadomo z czego były
wyrabiane promienie do strzał wikińskich ponieważ nie zachowały
się żadne strzały z tamtego okresu. Jedyna, choć mało
wiarygodna, wzmianka dotycząca materiału z jakiego mógł być
zrobiony promień strzały pochodzi z Eddy poetyckiej. W wieszczbie
Wolwy ( Voluspa ) w wersie 33 czytamy: "Stała się z jemioły,
co wiotką się zdała śmiercionośna strzała..." Od trafienia
ta strzałą zginął As Baldur. Strzałę wystrzelił jego niewidomy
brat, a kierował nią Wan Loki. Znane nam są natomiast groty strzał
spotykane w niektórych grobach. Najczęściej spotykane miały
kształt liścia lub posiadały trzy trójkątne płaszczyzny. Oprócz
tego należy wspomnieć o grotach z zadziorami, których wprawdzie
nie odnaleziono, ale o ich istnieniu wiemy ze względu na obecność
słowa w staro skandynawskim, które je określało. Jest to słowo
"krókr". Istniały też groty tępe do polowania na ptaki
i inną drobną zwierzynę. Sposób mocowania grotów do promienia
też nie był ujednolicony. Świadczą o tym strzały znalezione z
trzpieniem lub tulejką na końcu grotu. Trzpień wbijano w promień
lub wsadzano w odpowiednio wcześniej przygotowany otwór. Tulejkę
nasadzano na promień. Bez wątpienia strzała była zakończona
piórkami. Nic o nich nie wiemy, ale z uwarunkowań geograficznych
można podejrzewać, że nie były one barwione na żaden kolor.
Możliwe jednak, że na wschodzie i północnym wschodzie Skandynawii
barwiono je na kolor czarny lub brązowy. Do podstawowego wyposażenia
łucznika należał też kołczan w którym przechowywał swoje
strzały oraz karwasz. Kołczany wikińskie były tulejkowate,
wykonane najczęściej ze skóry. Karwasze również były wykonane
ze skóry i wiązane do ręki rzemieniem. Chroniły rękę przed
uderzeniem cięciwy. Luk był najczęściej bronią łowiecką i
można śmiało powiedzieć, że im późniejszy wiek tym bardziej
był ceniony jako broń używana walce. Choć jego popularność była
również zmienna. Saxo Grammaticus wspomina o Norwegach jako
wytrawnych łucznikach, natomiast wiemy, że na Islandii łuki nie
były używane prawie wcale. We wczesnych wiekach łukiem umiała się
posługiwać znaczna większość wojów. Dopiero w późniejszych
wiekach można mówić o łucznikach wikińskich jako osobnej grupie
wojowników. Prawo mówiące o przymusie posiadania broni regulowało
ilość łuczników. I tak w Szwecji podczas wyprawy na jedną ławkę
wioślarską musiał przypadać jeden łuk i trzy tuziny strzał. W
Norwegii mniejsza była tylko ilość strzał i wynosiła dwa tuziny
na ławkę. Można podejrzewać, że łucznicy przemieszczali się
konno i ze względu na to oraz lekkie uzbrojenie byli też używani
do zwiadu.
Topór
we wczesnośredniowiecznej Skandynawii
Topór
jest bodajże najbardziej charakterystyczną dla wikingów bronią.
Większość współczesnych rysunków prezentuje ich z tą właśnie
bronią. Nic w tym dziwnego, bo topór faktycznie stanowił
nieodłączny element świata wikingów. Nie mniej jednak nasze
pojęcie o toporach wikingów zazwyczaj bardzo odbiega od
rzeczywistości. Dlatego też postanowiłem o nich napisać. Topory
wikingów miały wiele cech wspólnych. Ostrze było lekko
wybrzuszone. Cały topór miał wyciągnięta sylwetkę. Osadzany był
na trzonku od dołu, a nie jak w przypadku współczesnych siekier od
góry. Natomiast w miejscu osadzenia był opatrzony
charakterystycznymi trójkątnymi "ostrogami". Dzięki temu
można mówić o zjawisku takim jak typowy topór wikiński.
Wspaniałym przykładem jest topór z Mammen, o którym jeszcze
wspomnę. Pomimo tak wielu cech wspólnych wśród toporów
wczesnośredniowiecznej Skandynawii można wydzielić cztery
podstawowe grupy. Topory bojowe duże, zwane "toporami
duńskimi", oraz małe zwane "czekanami". Ponadto
topory codziennego użytku oraz topory ciesielskie. Omówię poniżej
cechy charakterystyczne poszczególnych rodzajów. Duże topory
bojowe były wyjątkowo niebezpieczną bronią. Ich nazwa "topory
duńskie" wzięła się od tego, że to właśnie Duńczycy byli
postrzegani jako wikingowie, używający tego uzbrojenia. Umieszczane
były na trzonkach sięgających od mostka do czubka głowy
właściciela, jak można wnioskować po szkieletach wikingów, oraz
ich średniej wysokości, która wynosiła 168 cm dla mężczyzn.
Pomimo swojej nazwy i długości trzonka same topory osiągały
maksymalne wymiary 15 x 25 cm. Stanowiły one wyjątkowo ważny
element Skandynawskiej historii militarnej. To one najprawdopodobniej
były postrzegane jako, owe zastraszające topory wikingów, przed
którymi uginał się cały cywilizowany świat. Wojownik uzbrojony w
taki topór nie miał żadnej innej aktywnie używanej broni. Jego
zadaniem było rażenie przeciwników na odległość, poprzez
wykorzystanie atrybutu długiego trzonka. Była to także idealna
broń do tworzenia wyrw w szeregach przeciwnika. Mocny zamach mógł
nie tylko zamienić tarczę w drzazgi, ale również powalić i zabić
przeciwnika. Dlatego w sagach i opisach bitew często spotykamy
Berserków walczących takimi toporami. Z łatwością poprzez
uderzenie z zamachu od góry mogli łamać linie przeciwnika.
Wojownik z toporem duńskim był także częścią opisywanego w
sagach, szyku bojowego zwanego w dosłownym tłumaczeniu "świńskim
ryjem". Stał on wewnątrz klina utworzonego przez 3 do 7
wojowników. Jego zadaniem w szyku było eliminowanie przeciwników
za pomocą wspomnianego topora, wysuniętego na zewnątrz klina
pomiędzy lub ponad głowami trzech najbardziej wysuniętych do
przodu wojowników. Symulacje przeprowadzone na współczesnych
rekonstrukcjach tej broni wykazują, że bez trudu przebija ona hełm
wykonany w 2mm. metalu. Jako wyjątkowo śmiercionośna broń cieszył
się niesłabnącą popularnością wśród hirdemenn, ludzi
zajmujących się rzemiosłem wojennym zawodowo, będących elitą
pośród wikingów wojowników. Topory małe faktycznie takie były.
Główna ich część miała od 10 do 15 cm długości. Trzonek miał
od 60 do 80 cm. Duża, wydawać by się mogło, dysproporcja w
długości trzonka do samego "ostrza" wynikała z
praktycznych funkcji takiego toporka. Poprzez dłuższe przełożenie,
można było uderzyć z większą siłą. Używany najczęściej był
jako druga broń. W prawym ręku wojownik trzymał miecz, a w lewym
taki topór. Należy pamiętać, że wikingowie których nie było
stać na miecz, używali takiego topora jako głównej broni. Jako
broń podstawowa najbardziej poręczny wydawałby się w połączeniu
z tarczą. I tak najprawdopodobniej go używano. Taki topór był
bardzo praktyczną bronią. Z łatwością można było zahaczyć nim
tarczę przeciwnika i odsłonić go, przed zadaniem śmiertelnego
ciosu. Długim trzonkiem można było się także zasłonić przed
ciosem przeciwnika, zakładając oczywiście, że drewno jest
odpowiednio ( wytrzymałe ). Toporów tego typu zachowało się do
naszych czasów stosunkowo dużo, co może świadczyć o ich
popularności wśród wikingów. Myślę, że podstawowym argumentem
przemawiającym za ich częstym wykorzystywaniem były nie tylko
walory funkcjonalności, ale również stosunkowo nieduży koszt
produkcji w porównaniu z innymi rodzajami broni. Trzecim wyróżnianym
rodzajem toporów jest topór domowy, który można właściwie
nazwać siekierą. Służył on do wszelakich prac w typowym
gospodarstwie wikingów. Rąbano nim drewno, zabijano zwierzęta i
używano do innych okazjonalnych czynności. Według niektórych był
również wykorzystywany do walki w razie zaistnienia takiej
potrzeby. Jeśli tak było to zapewne tylko we wcześniejszych
wiekach lub w ramach potrzeby doraźnej obrony, kiedy ktoś zagrażał
mieszkańcom domu, a siekiera akurat leżała pod ręką. Ostatnim ze
wspomnianych jest topór ciesielski. Różni się on od pozostałych
położeniem ostrza. Podczas gdy we wszystkich wspomnianych wyżej
toporach ostrze jest równoległe do trzonka, tak w toporku
ciesielskim jest ono prostopadłe. Używało się go stojąc okrakiem
nad obrabianym kawałkiem drewna i zdejmując z niego warstwę
uderzając równolegle do ciała. Wielkość i szerokość takiego
topora zależała od potrzeb i charakteru wykonywanej pracy cieśli.
W Mastermyr ( Gotlandia ) odnaleziono w jednym miejscu dwa takie
topory. Jeden wąski i drugi szeroki. Podstawowym zagadnieniem jest
proces tworzenia topora, bez którego by go nie było. Były one z
wszelką pewnością produkowane na terenie samej Skandynawii.
Potwierdzają to wykopaliska. W Bygland ( Morgedal ) w Norwegii
odkryto pochówek miejscowego kowala, w którym znajdowało się aż
siedem toporów. Większość sztab żelaza znajdywanych na terenie
Skandynawii świadczy o tym, że topory były kute przez miejscowych
kowali. Kształt sztab żelaza znalezionych w takich miejscowościach
jak Hov, Tangen, Stange, Hedmark, Bygland świadczy o ich
przeznaczeniu. Były to wydłużone kawałki żelaza, spłaszczone od
połowy, z otworem na trzonek. Samo żelazo do wyrobu toporów było
czerpane z żużlu, oraz rud bagiennych które osadzają się w
torfie. O. Arrhenius dowiódł ponadto, że do XII wieku wydobywano w
Skandynawii rudę żelaza, także metodą górniczą. Do otrzymywania
żelaza z rudy wykorzystywano piece dymarkowe o dwóch podstawowych
typach konstrukcji. Schemat chemiczny otrzymywania żelaza wygląda
następująco: Fe2O3 + 3 CO 2 Fe + CO2 . Do opalania w piecu
wykorzystywano węgiel drzewny lub drewno. Z tak otrzymanego żelaza
wykuwano topór. Należy także wspomnieć o toporkach wykonanych z
kości. Takie narzędzia zrobione z łopatki łosia lub renifera
spotykane były na północy półwyspu skandynawskiego, gdzie dostęp
do rudy żelaza był ograniczony. Należy pamiętać, że największe
złoża tego surowca znajdowały się na południowo wschodnich
terenach półwyspu skandynawskiego. Wszystkie przedmioty żelazne z
epoki żelaza znalezione były w Skandynawii poniżej 60
równoleżnika. ( Mniej więcej wysokość Oslo ) Noszenie topora
było atrybutem każdego wikinga. Wiemy o tym między innymi ze
wspomnień arabskiego podróżnika Ibn Fadlah, który zetknął się
z grupą wikingów na Wołdze. Każdy ze spotkanych przez niego
wojowników miał ze sobą miecz, włócznię, długi nóż, oraz
"topór noszony za paskiem". Topory, tak samo jak miecze,
świadczyły o pozycji społecznej i zamożności ich właściciela.
Część z pośród odnalezionych eksponatów z pewnością nie miała
nigdy żadnych wartości praktycznych ani bojowych, służyła tylko
i wyłącznie ku ozdobie. Najlepszym przykładem jest topór z Mammen
( Jutlandia ) w Danii. Jest tak wspaniale zdobiony, że od niego
wziął nazwę cały styl artystyczny, zwany "stylem Mammen".
Inkrustowany srebrem i złotem stanowił symbol zamożności jego
właściciela, który w 970 roku został pochowany wraz ze swoją
bronią. Nie zależnie od pozycji społecznej i zamożności każdy
wiking starał się by jego topór prezentował się jak najlepiej.
Po wykuciu i zahartowaniu topór był pokryty czarnym nalotem zwanym
"zendrą". Żeby osiągnąć pożądany przez wszystkich
połysk szlifowano metal mieszaniną piasku i skruszonych kamieni.
Było to zajęcie bardzo pracochłonne, wymagające wielu dni
intensywnego wysiłku zanim efekty zaczęły być zauważalne.
Tarcze
wikingów
Tarcza
była dosyć powszechnie używaną przez wikingów ochroną.
Spełniając o wiele więcej funkcji niż by się mogło wydawać na
pierwszy rzut oka, była niezbędnym elementem wyposażenia każdego
wojownika. Tarcza chroniła nie tylko przed bezpośrednim uderzeniem
broni przeciwnika, ale także przed strzałami łuczników. Pozwalał
na stworzenie jednolitego muru utrudniając przeciwnikowi złamanie
szeregu. W końcu to dzięki niej tworzono kliny w celu "wbicia"
się w szeregi przeciwnika. Jednym słowem była niezbędnym
elementem obronno - taktycznym. Okrągłe tarcze wikingów były
robione ze zbitych desek. Były zazwyczaj cienkie, choć musze
przyznać, że nie udało mi się znaleźć dokładnej informacji na
temat ich grubości. Desek takich było około 10, a łączono je za
pomocą metalowego ściągacza. Czasem takich ściągaczy było
więcej. Środkowy z pośród ściągaczy w połowie swojej długości
przechodził dokładnie przez środek tarczy stanowiąc rączkę.
Oczywiście był on zaokrąglony, żeby dało się go złapać.
Ponadto potrzebny był otwór na palce. W tym celu w samym centrum
tarczy znajdował się okrągły otwór. Jako zabezpieczenie dłoni w
otworze przed ciosem, otwór ukryty był za metalowym umbem. Była to
półkula wykonana z blachy o grubości od 2 do 3,5 mm., przymocowana
w centralnym punkcie tarczy. Rant tarczy obity był skórą lub
metalem, co zapobiegało "przecinaniu" tarczy wzdłuż
desek. Jako, że tarczę podczas bitwy noszono nie tylko w dłoni,
ale czasem również na plecach, była ona niekiedy zaopatrzona w
skórzany rzemień przymocowany po obu końcach średnicy tarczy, lub
jej promienia. Tarcze miały od 60 do 110 cm. średnicy, choć te
powyżej 80 są najczęściej spotykane. Istnieje hipoteza, że
tarcze były jednorazowe, robione z zamysłem do wykorzystania tylko
w jednej bitwie. Wydaje się to mało prawdopodobne, ze względu na
wysokie koszty (umbo i ściągacze) i brak czasu na taką "zabawę"
podczas wyprawy. Tarcz najczęściej nie malowano, choć nie jest to
regułą. Najpopularniejszy z pośród kolorów spotykanych na
tarczach jest czerwony, a następnie żółty i czarny, oraz
niebieski, zielony, biały i brązowy. Tarcze bardzo często
kojarzone są z drakkarami. Umieszczano je wzdłuż burty, jak to
widnieje na wielu rysunkach, ale tylko w centralnej części, gdzie
siedzieli wioślarze. Czasem również, zapewne dla dodatkowej
ochrony sternika, umieszczano tarcze na rufie okrętu. Należy
wspomnieć także o tak zwanych "migdałach". Był to drugi
rodzaj tarcz, który swoją nazwę zawdzięcza charakterystycznemu
kształtowi. Sposób wykonania był taki sam. Moim zdaniem można je
potraktować trochę drugoplanowo, ponieważ stały się popularne
dopiero pod koniec okresu wikingów, w 1066 pod Hastings były
najczęściej spotykanymi, co widać na tkaninie z Bayeux,. Pomimo to
według niektórych źródeł tarcze takie były używane również
przez wyższe warstwy społeczeństwa we wcześniejszych wiekach.
Charakterystyczną dla tarcz migdałowych cechą była ich wypukłość,
która pozwalała zatrzymać mocniejsze uderzenia. Kolejnym walorem
tej tarczy było zastosowanie uchwytu w górnej części tarczy przy
jednoczesnym jej wydłużeniu u spodu, przy ogólnym powiększeniu
całej powierzchni. Co prawda tarcza była znacznie cięższa, ale
można było dzięki temu bardzo skutecznie osłaniać nogi i opierać
podczas bitwy tarczę na ziemi, co zapewne niwelowało straty
związane z ogólnym zwiększeniem się wagi. Marginalnym atutem,
dostrzegalnym tylko z punktu widzenia historii i współczesnych
badań, jest o wiele bogatsze i częściej spotykane zdobnictwo tarcz
migdałowych. Jako ciekawostkę można podać fakt, że na tkaninie z
Bayeux nie występują tarcze okrągłe, mimo że były wtedy jeszcze
używane. W dodatku widzimy tam niecodzienny sposób wykorzystania
tarczy. Mianowicie do noszenia lub konsumpcji posiłku. Widocznie ten
sposób wykorzystania tarczy został zapomniany wraz z upływem
czasu. Szkoda, bo wydaje się być o wiele przyjemniejszy od trudów
wojaczki...
Wierzenia
Bogowie
Bogowie
Wikingów mieszkali w królestwie zwanym Asgard, które rozciągało
się poza i ponad światem ludzi. Pierwotnie był on zamieszkiany
tylko przez Asów. Wanowie, inne plemię bogów mieszkali w
Wanaheimie. Oba plemiona stoczyły ze sobą długą i krwawą wojnę,
po zakończeniu której kilku Wanów zamieszkało w Asgardzie. Obie
strony przypieczętowały rozejm plując do specjalnego naczynia.
Asowie zabrali ślinę - symbol pokoju - i uformowali z niej Kwasira.
Był on tak mądry, że potrafił odpowiedzieć na każde pytanie.
Został później zabity przez dwa złośliwe karły: Fjalara i
Galara, które z mieszaniny jego krwi i miodu sporządziły napój
dający zdolność komponowania poezji i głoszenia słów mądrości.
Najważniejszym
z Asów był Odyn, pan wojen i magii. Zaraz za nim znajdował się
Thor, władca piorunów, błyskawic, wiatru, deszczu, zwany także
obrońcą Asgardu. Z kolei najważniejszym z Wanów był Njörd, bóg
morza i jego dzieci - bliźnięta: Frey i bogini Freya. Wanowie
władali urodzajem i płodnością, sprawując władzę na lądzie i
morzu. Asowie to bogowie wojen, magii i nieba.
Wikingowie
wyobrażali sobie świat podzielony na 3 poziomy: Asgard - królestwo
bogów, leżący pod nim Midgard - świat ludzi otoczony bezkresnym
oceanem i położony najniżej Niflheim - rządzona przez olbrzymkę
Hel kraina umarłych. Jej imieniem nazwano także wzniesioną tam
cytadelę.
W
Asgardzie stały dwa wspaniałe pałace Odyna: Walhalla - "komnata
poległych" i Walaskjalf, komnata, w której stał tron Odyna
zwany Hlidskjalf. Z tego tronu Władca bogów mógł widzieć
wszystkie trzy poziomy i to co się na nich działo. Tylko on i jego
żona Frigg mieli ten przywilej.
Siedzibę
Thora - halę Bilskirnir, wzniesioną w regionie Trudvangar uznano za
największą budowlę jaka kiedykolwiek powstała. Halę Baldura -
Breidablik uważano za najpiękniejszą. Na najbardziej na południe
wysuniętym krańcu Asgardu wznosiła się hala Gimle, która
świeciła jaśniej niż słońce. Wierzono, że nie legnie w gruzach
podczas końca świata. Po jego nadejściu mieli w niej zamieszkać
bogowie i żyć tam w pokoju.
Siedziba
Wanów, Wanaheim i elfów, Alfheim również znajdowały się na
najwyższym poziomie.
W
Midgardzie zamieszkiwali nie tylko ludzie ale także olbrzymy. Żyli
oni na drugim końcu oceanu otaczającego Midgard w krainie zwanej
Jötunheim lub Utgard. Głęboko pod ziemią, pomiędzy Midgardem a
czeluściami Niflheimu, wykute zostały tunele Svartalfheimu, Krainy
Ciemnych Elfów, czyli krasnoludów. Oddano im po kres czasów tę
mroczną dziedzinę, aby więcej nie lękały się światła Słońca.
Zasiedliły więc niezmierzone korytarze, zakładając królestwa,
oświetlane blaskiem złota i kryształu górskiego.
Pomiędzy
Asgardem a Midgardem bogowie zbudowali most. Islandzki kronikarz
Snorri Sturluson pisał, że "była to tęcza z trzech
splecionych pasm ognia." Most ten nazywano Bifrost. Wszystkie
częście kosmosu łączył i ochraniał olbrzymi jesion Yggdrasill
zwany również "drzewem świata". Wierzono, że stanowił
on oś wszechświata.
Ofiary
i obrzędy
Wikingowie
nie zapisywali szczegółów dotyczących swojej religii ani
obrzędów, a chrześcijanie opisywali je niechętnie ujmując im
wszelkie wartości. Tak więc trudno dzisiaj stwierdzić czy
literackie mity są odzwierciedleniem rzeczywistych wierzeń i
obrzędów Wikingów.
Do
naszych czasów przetrwały szczegółowe informacje tylko o jednej
świątyni Wikingów - Gamla Uppsala w Szwecji, którą w XI wieku
opisał niemiecki duchowny Adam z Bremy. Pisał, że budowla była
pozłacana, a w środku znajdowały się figury trzech bogów:
pośrodku siedział Thor, a po jego bokach Odyn i Frey. Adam
przedstawił również atrybuty owych bogów, tak jak wierzyli w nie
Szwedzi. I tak Thor panował nad powietrzem, piorunami i
błyskawicami, rządził wiatrami i sztormami na morzu a także ładną
pogodą i zbiorami. W dłoniach trzymał berło. Odyn (Adam
przetłumaczył jego imię jako furia) rządził wojną i odwagą, a
jego postać była uzbrojona. Z kolei Frey to bóg pokoju i fizycznej
rozkoszy. Jego postać przedstawiono z ogromnym penisem. Każdy z
tych bogów miał swoich kapłanów a ludzie składali im ofiary w
odpowiednich do ich dziedzin intencjach. Adam z Bremy twierdził, że
owa świątynia była ośrodkiem narodowego kultu a co dziewięć lat
odbywały się tam wielkie obchody, w których musieli uczestniczyć
Szwedzi ze wszystkich prowincji, nawet chrześcijanie. Dalej pisze
Adam, że aby zjednać sobie bogów składano ofiary z samców
różnych zwierząt a także mężczyzn. Ciała ofiar wieszano na
drzewach w świętym lasku obok świątyni.
Snorri
Sturluson (patrz Literatura) w historii norweskich królów opisuje
zwyczaj jaki Odyn ustanowił wśród ludów północy. Nakazał on
mianowicie aby wszystkich zmarłych palono a wraz z nimi wszystko co
posiadali. Każdy miał przybyć do Walhalli z wszystkim co było na
stosie oraz ma używać tego co spalił na ziemi. Popioły należało
zanieść do morza lub pogrzebać w ziemi, a mężom godnym należało
wznieść kurhan. Trzeba było złożyć również trzy ofiary: jedną
na początku zimy za pomyślny rok, drugą w środku zimy za
odrodzenie wszystkiego, zaś trzecią latem za zwycięstwo.
W
roku 922 arabski podróżnik Ibn Fadlan spotkał Wikingów w Bułgarze
Wielkim gdzie był skrybą wysłanego tam przez kalifa Bagdadu
poselstwa. W czasie swojego tam pobytu był świadkiem obrzędu
kremacji pewnego szwedzkiego wodza, który opisał wraz z innymi
zwyczajami Wikingów. Kremacja była poprzedzona dziesięciodniową
żałobą, podczas której przyjaciele i krewni zmarłego pili trunek
nazywany przez Ibn Fadlana nibdh. Pisał on, że upijają sie do
nieprzytomności, pijąc dniem i nocą tak, że zdarzało się iż
któryś z nich umierał z czarą w dłoni. Wraz z wodzem miała
zostać spalona jego niewolnica, która zgodziła się na to
dobrowolnie. Oddana pod opiekę dwóch kobiet piła i śpiewała.
Traktowana była jak małżonka zmarłego ale nie wymagano od niej
zachowania dziewictwa. Przed śmiercią odwiedziła namioty kilku
bliskich wodzowi mężczyzn i odbyła z nimi stosunek. Na odchodne
każdy z nich mówił: "Powiedz twemu małżonkowi, że zrobiłem
to z miłości do niego." Później przyprowadzono ją do
przypominającej drzwi konstrukcji - symbolicznej zapory pomiędzy
światem żywych a zaświatami. Dwaj mężczyźni trzymając w
dłoniach jej stopy podnosili ją trzykrotnie do góry. Za każdym
razem mówiła, że po drugiej stronie zobaczyła swego ojca i matkę
a także innych zmarłych krewnych a na końcu nieżyjącego pana,
który czekał na nią w zielonym ogrodzie. Na koniec mówiła: "Woła
mnie. Weźcie mnie do niego". Po tym żałobnicy zaprowadzili ją
na ułożony na stosie statek gdzie w namiocie leżało ciało wodza.
Na spotkanie wyszła jej stara kobieta, którą nazywano Wysłanniczką
Śmierci. Podała jej ostatni kubek nabidhu a później chwyciła za
rękę i zaciągnęła do namiotu. Podczas gdy wojownicy uderzali w
tarcze kijami dla zagłuszenia krzyków ofiary do namiotu weszło
sześciu mężczyzn i położyło ją obok pana. Dwóch z nich
trzymało jej stopy a dwóch innych ręce. Wysłanniczka Śmierci
zacisnęła jej na szyi sznur i podała jego dwa końce pozostałym
dwóm mężczyznom. Następnie dwukrotnie wbiła sztylet między
żebra niewolnicy a trzymający sznur mężczyźni ciągnęli tak
mocna dopóki nie skonała. Najbliższy męski krewny zmarłego nagi
podszedł do stosu i podpalił go.
Legendy
i mity
Stworzenie
świata i ludzi
Na
samym początku, nim ukształtowała się ziemia nie istniało nic -
jedynie niezgłębiona przepaść ziejąca pustką zwana Ginnugagap.
Znajdowała się ona pomiędzy dwoma krainami - na południe leżała
pełna ognia, żaru i gorąca Muspell a na pólnocy Niflheim - mroźne
królestwo pełne mgieł i zimna. W samym jego środku tryskało
źródło Hwergelmir, które było początkiem jedenastu rzek,
znanych pod jedną nazwą Eliwagar. Im dalej od źródła tym więcej
trujących osadów gromadziły rzeki. Osady te nawarstwiały się i
zmieniały w lód. Unoszące się opary zamarzały a powstały z nich
szron stopniowo się nawarstwiał aż pokrył całą pustkę
Ginnugagap.
Straszliwe
zimno wydobywające się z Niflheimu oraz najdalej położonej na
północ części Ginnugagap spotkało się z gorącym wiatrem
wiejącym znad Muspell. Lód zaczął się topić a z wody powstało
życie. Krople topniejącego lodu utworzyły praojca rasy olbrzymów
Ymira. Kiedy ten spał spocił się i spod jego lewej pachy wyrosła
para - olbrzym i olbrzymka, natomiast jedna z jego nóg spłodziła z
drugą nogą syna.
Z
innych kropli spływających z lodowca powstała krowa zawana
Audumlą. Z jej wymion trysnęły cztery mleczne rzeki dostarczające
pożywienia Ymirowi. Z kolei pożywieniem Audumli były słone
oszronione kamienie. Pierwszego dnia gdy lizała kamień pokazały
się włosy, drugiego głowa, a pod koniec trzeciego dnia powstał
człowiek. Był on wysoki, silny i przystojny. A nazywał się Buri.
Powołał on do życia syna, któremu dał imię Borr. Ten z kolei
poślubił córkę olbrzyma lodu Balthorna, Bestlę. Mieli trzech
synów:Odyna, Wiliego i We. Po jakimś czasie postanowili oni zabić
praojca olbrzymów Ymira. Krew z jego ran stopiła wszystkie olbrzymy
prócz Bergelmira, który to dał początek nowej rasie gigantów.
Z
martwego Ymira Odyn i jego bracia stworzyli świat. Na środku
Ginnugagap z jego ciała zrobili ziemię, a z kości skały. Z kolei
z zębów i fragmentów szkieletu uformowali drobne kamienie i żwir,
a z płynącej z jego ran krwi powstały jeziora i morze. Niebo
powstało z czaszki Ymira i umieszczone zostało nad ziemią.
Podtrzymywały je cztery karły: Nordri, Sudri, Austri i Westri
(północ, południe, wschód i zachód). Z włosów Ymira bracia
stworzyli florę a jego mózg rzucili w niebo i zniego powstały
chmury. Iskry i świecące okruchy z Muspell umieszczone na
firmamencie stały się gwiazdami. Okrągłą ziemię bogowie
otoczyli wielkim morzem. Pas przy brzegu przeznaczony był dla
olbrzymów, ale w głębi lądu wzniesiona została z rzęs Ymira
fortyfikacja otaczająca siedzibę rodu ludzkiego - Midgard.
Po
zakończeniu budowy świata bogowie postanowili stworzyć ludzi.
Kiedy pewnego dnia Odyn wraz z braćmi natrafili na brzegu morza dwa
pnie utworzyli z nich mężczyznę i kobietę. Odyn podarował im
oddech oraz życie, Wili dał im świadomość i ruch, a We ofiarował
każdemu z nich twarz, mowę, słuch i wzrok. Mężczyźnie nadano
imię Ask (Jesion), a kobiecie Embla (Łoza lub Winorośl). Byli oni
prarodzicami wszystkich ludzi, którzy zamieszkali w Midgardzie.
Noc
i dzień
Przy
tworzeniu świata bogowie obmyślili także cykl nocy i dnia oraz
upływ czasu. Poprosili więc o pomoc olbrzymkę o imieniu znaczącym
Noc. Miała ona trzech mężów, z których jeden, Delling należał
do rodu Asów. Ich syn zwany był Dniem. Odyn umieścił Noc i Dzień
w rydwanach, które po niebie ciągnęły rumaki aby co 24 godziny
okrążały ziemię. Rumak ciągnący wóz Nocy zwał się Hrimfaksi
(Szronogrzywy), a piana z jego pyska spadała na ziemię jako rosa. Z
kolei koń ciągnący wóż Dnia, Skinfaksi (Lśniącogrzywy)
rozświetlał niebo i ziemię swą jaśniejącą grzywą.
Jeden
z ludzi żyjących na ziemi imieniem Mundilfari miał syna i córkę,
których uważał za tak pięknych, że nadał im imiona Sol i Mani
(Słońce i Księżyc). Rozzłoszczeni jego zarozumiałością
bogowie skradli mu dzieci i umieścili na niebie, aby kierowały
wozami Nocy i Dnia. Sol i Mani musieli szybko podróżować, ponieważ
ciągle byli ścigani przez dwa wilki - dzieci żyjącej w dawnych
czasach olbrzymki. Wilk ścigający Słońce nazywał się Sköll, a
goniący Księżyc Hati Hrodwitnisson.
Sztuka:
Sztuka
w okresie wikińskim była przede wszystkim sztuką zdobniczą opartą
na stylizowanych zwierzętach, choć były okresy gdzie powszechne
stawały się motywy roślinne . Powyginane i zniekształcone
zwierzęta tworzyły podstawę sztuki skandynawskiej od V wieku.
Oczywiście Wikingowie nie oparli się wpływom zachodu, ale obce
idee zapożyczano selektywnie i adaptowano do skandynawskich gustów.
Poszczególne
style sztuki wikińskiej dzieli się na sześć okresów:
Oseberg
(750 - 840)
Pierwszy
styl wziął swoją nazwę od grobowca odkrytego w Osebergu.
Znaleziono tam wspaniały okręt użyty do pochówku, z przepięknymi
motywami zdobniczymi. Najbardziej charakterystycznym motywem jest
motyw tzw. "bestii chwytającej" - głowa w kształcie
maski ze skręconym ciałem i z drapieżnymi łapami. "Bestia
chwytająca" jest prawdopodobnie pochodzenia
anglo-
_________________
thing
ęSłowo "thing" oznacza "zgromadzenie" albo "lud". Wyróżniało się trzy najważniejsze zgromadzenia, których nazwy funkcjonują i współcześnie jako nazwy parlamentów: duńskiego - Folketing, islandzkiego - Al?ingi i norweskiego - Storting. Zanim wyróżniono te trzy thingi dla trzech regionów, po zjednoczeniu Skandynawii przez Haralda Pięknowłosego, organizowano zgromadzenia regionalne, dotyczące jednego okręgu (przeprowadzane wtedy, gdy była taka potrzeba) lub ważniejsze od nich zgromadzenie ogólne: Althing, dotyczący kilku okręgów (zwoływany co roku latem). Na thingi przybywali wszyscy wolni mężczyźni z danego regionu. Teoretycznie każdy z nich miał prawo zabrać głos i przedstawić swoją sprawę, jednak najczęśniej przemawiali ludzie szanowani i powszechnie uznawani za mądrych (np. godi, jarlowie czy skaldowie). Często bywało też tak, że zamiast osób, których sprawa dotyczyła bezpośrednio, przemawiali ich przyjaciele czy rodzina. Mogli oni także, w wypadku wątpliwości langmanna, poprzeć świadectwo swoich bliskich. Wyprawa na althing była doniosłym wydarzeniem. Wezwaniem thingowym była przekazywana z halli do halli strzała, znak tego, że czas przybyć na zgromadzenie. Miejsce thingu (Thingvellir) było miejscem równym świątyni. Aby uniknąć rozlewu krwi, zakazano wnosić broń na zgromadzenie. Przelewanie krwi na thingu było zabronione, zakaz ten nie dotyczył jednak honorowych pojedynków ( na które także przestano w późniejszym czasie zezwalać). Ponieważ obrady mogły trwać kilka dni (althing Islandii był zwoływany na 2 tygodnie), dookoła miejsca thingu rozbijano obozowiska (w sagach zwą się one "schroniskami thingowymi"). Niekiedy, w nadziei na zarobek, przy thingach rozstawiali swoje kramy także sprzedawcy. Z czasem ten zwyczaj ewoluował i "nieoficjalną częścią" thingu stał się jarmark, gdzie można było kupić zwożone z całego świata towary. Dookoła Thingvellir budowano ołtarze i świątynie. Przed rokiem 1000 zgromadzenie rozpoczynano od złożenia ofiary Odynowi i Thorowi. Czyn ten był obowiązkiem przewodniczącego zgromadzenia lub godiego. Przewodniczącym thingu lokalnego był konung bądź jarl, lub, co zdarzało się rzadziej, Głosiciel Prawa (langmann) z danego regionu. Althingowi przewodził lagsagoman (pełniący tę samą funkcję, co langmann, nazwa przekłada się na "tłumacz prawa"). Wybierano go raz na trzy lata. Jego zadaniem było rozstrzygać sprawy okręgów należących do danego althingu oraz ludzi w nim mieszkających. Władzę prawodawczą sprawowało też zgromadzenie 36 godar (mężczyzn z tytułem godi). Ci ostatni wyznaczali jeszcze 36 innych mężczyzn, którzy współdecydowali o wydawanych wyrokach. Zgromadzenie ogólne wyznaczano zawsze na czwartek (thorsdag), by zapewnić sobie przychylność Thora, któremu poświęcono ten dzień. Althing rozpoczynał się od recytacji praw przez Tłumacza Prawa. Ponieważ recytacja wszystkich praw trwałaby bardzo długo, co roku przewodniczący recytował jedną trzecią tychże praw. Ponieważ pismo nie było rozpowszechnione, dla wielu osób był to jedyny sposób na poznanie prawa. Powszechnym zwyczajem było zabieranie na thing małoletnich synów, by uczyli się podczas słuchania lagsagomana. Po recytacji praw następowało, jeśli była taka potrzeba, ustalanie nowych. 36 godich (w latach późniejszych tę liczbę zwiększono do 48) i lagsagoman radzili nad owymi prawami, po czym ogłaszali je zgromadzeniu. Podaje się, że na znak zgody mężczyźni uderzali mieczami o tarcze, jednak informacja ta jest sprzeczna z zakazem wnoszenia broni na thing. Po uregulowaniu kwestii dotyczących całego okręgu, zajmowano się sprawami pojedynczych osób. Ludzie, którzy mieli sprawy na thingu, występowali przed zgromadzeniem w porządku ustalanym według swego statusu społecznego. Lagsagoman, po wysłuchaniu pierwszej z osób, wzywał osobę oskarżoną, by przedstawiła swoją wersję wydarzeń. Kiedy świadectwo zostało złożone przez wszystkich zamieszanych w sprawę oraz niekiedy świadków, przewodniczący wydawał wyrok. Mógł nakazać zawarcie ugody, zadośćuczynienie za krzywdę ( w złocie lub srebrze) lub nawet skazać oskarżonego na śmierć. Często wyroki lagsagomana nie zadowalały zwaśnionych stron, powszechną praktyką były więc krawe zemsty rodowe. Ostatnią częścią thingu były pojedynki, zabronione w latach późniejszych. W "Sadze o Gunnlaugu" znajduje się opis nierozstrzygniętego pojedynku Gunnlauga i Hravna, który mial być ostatnim stoczonym na thingu w Islandii (następnego dnia thing miał uchwalić zakaz walk na zgromadzeniu). Wyzwanie na pojedynek odbywało się w obecności wszystkich zgromadzonych, lagsagomana oraz 36 godich. Walczono do pierwszej krwi bądź do momentu straty broni ( w przypadku wątpliwości można było podnieść oręż i kontynuować walkę bądź odroczyć pojedynek): walki na śmierć i życie nie były praktykowane ze względu na szacunek do miejsca thingu. "Saga o Gunnlaugu" wspomina o zwyczaju polegającym na tym, że tarcze trzymali przed wojownikami ich krewni. Późniejsza "Pieśń o Nibelungach", w opisie walki Guthera z Brunhildą potwierdza ten obyczaj - tarczę Guthera trzymał główny bohater pieśni, Zygfryd. Wygrana w pojedynku równała się udowodnieniu słuszności swego stanowiska na thingu.
Rytmiczne teksty "Eddy" oraz innych sag, podzielone na wersy i połączone rymami, mogą sprawiać wrażenie, że przeznaczono je do śpiewania. Do takiego poglądu przyczynił się też przekład tych źródeł z języków północy: popularniejsi tłumacze używają słowa "pieśń". W oryginale islandzkim słowo "mal" czy też właściwie "maal" oznacza jednak zarówno "pieśń" jak i "mowę" czy "język". Słowo to było dodawane do tytułu utworu lub imienia czy przydomka mówiącego, mamy więc przykładowo: Kraakamaal, Sigurdsmaal, Havamaal. Przekonanie o "muzyczności" sag Wikingów wzięło się w dużej mierze z podwójnych znaczeń owego właśnie słowa. Tymczasem nie ma historycznego dowodu na to, że to właśnie sagi przeznaczone były do śpiewu. Istnieje zapis nutowy "Pieśni Najwyższego" (wspomniane Havamaal), jednak pochodzi z wieku XVIII, co każe wątpić w jego autentyczność i w to, iż melodię zachowano przez wszystkie stulecia w niezmienionym kształcie, najprawdopodobniej muzyka jest późniejsza, niż tekst. Wcześniejsi kronikarze wspominają o recytacji niektórych fragmentów. Uczynił to na przykład Harald Haardraada ("Twardogłowy", "Uparty") pod Stamford Bridge, mówiąc:
"Nie
nam kryć się za tarczą w walce
Z
lęku przed oręża szczękiem
Rzekła
mi ta, która nosi naszyjnik
Bym
głowę trzymał wysoko, prosiła
Tam,
gdzie miecz spotyka czaszkę"
"Ta, która nosi naszyjnik" może przy tym oznaczać zarówno kobietę drogą Hardradzie, jak i walkirię - jedna z nich nosiła imię Hlathgud, które przekłada się na "strojną w naszyjnik wojowniczkę". Za tym, że sagi nie musiały być śpiewane, przemawia także fakt, iż swoich "literatów" Wikingowie dzielili na dwie grupy: skaldów (zajmujących się pieśniami) i sagamandrów( tworzących opowieści prozą). Obecny stan wiedzy nie pozwala na jednoznaczne stwierdzenie, czy sagi były pieśniami, czy też nie: nie pomaga także fakt, iż Wikingowie nie znali nut - przyniesiono je im wraz z religią chrześcijan, którzy zapewne nie chcieli zapisywać pogańskich pieśni, uznając, że lepiej będzie zapomnieć o dawnych zwyczajach i kulturze. Jest jednak oczywiste, że Wikingowie mieli utwory przeznaczone do śpiewania. Ten pogląd opiera się zarówno na zasadzie, że pieśń jest częścią każdej kultury i prędzej czy później dochodzi do jej wytworzenia, jak i - co jest mocniejszym argumentem - na świadectwie Adama z Bremy. Jakkolwiek jest to kontrowersyjny kronikarz, w wypadku relacji dotyczącej pieśni najprawdopodobniej przekazał realny stan rzeczy: nie istniał żaden polityczny powód, by czynić inaczej. Świadectwo Adama z Bremy mówi, iż Szwedzi podczas swoich rytuałów religijnych śpiewali pieśni. Nie chaakteryzuje ich jednak bliżej, uznając zagadnienie za nieważne z punktu widzenia historii. Logika każe mimo wszystko przypuszczać, iż nie był to jedyny rodzaj pieśni śpiewanych przez Wikingów. Potwierdzają to także inne świadectwa. Podobnie jak w pozostałych częściach Europy, wykształciły się na Północy różne typy pieśni: śpiewane podczas pracy, rytualne, magiczne oraz specyficzny typ utworu muzycznego: sygnały głosowe (lokk). Najprostszymi z nich były te śpiewane podczas pracy. W pieśni tej liczył się rytm, nie słowa, rytm bowiem miał skoordynować pracujących. Można przypuszczać, że jeden wers pieśni był śpiewany przez osobę z najsilniejszym głosem (bądź najlepszą pamięcią do słów piosenek), pozostali natomiast dośpiewywali powtarzany refren, niekoniecznie składający się ze słów. Taką formę ma piosenka ludowa "Der stode tre skalke", oraz - co w tym wypadku jest bardziej widoczne - Svend i Rosengaard. Piosenka ta jest historią opowiedzianą w dialogu złożonym z pytań i odpowiedzi, co jest typową formą dla muzyki ludowej:
Hvor
har du varet sa lange?
Svend
i Rosengard
Og
jeg har varet i enge
kare
moder vor
I
vente mig sent eller aldrig
Wersy
drugi, czwarty i piąty powtarzają się przy każdej zwrotce.
Pieśni
rytualne nie zostały zachowane, nie mamy też przykładów piosenek
śpiewanych podczas specjalnych okazji (np. dowolnych świąt). Za
przyczynę tego można uznać, że taka wiedza dostępna była tylko
osobom obejmującym odpowiednie funkcje, najczęściej kapłanom,
godim. Pieśni religijne nie były dostępne dla wszystkich. Podobnie
rzecz się miała z bliskimi krewnymi pieśni rytualnej, pieśniami
magicznymi. Tutaj jednak zachowało się nieco więcej, seidr (magia)
bowiem budził u Wikingów zainteresowanie oraz emocje - od
fascynacji i zaciekawienia po lęk. Mimo, że nie dotrwały do
naszych czasów teksty tych pieśni, ich istnienie jest pewne.
Potwierdzają je źródła, głównie Saga Rodu z Laxodela oraz Saga
o Eryku Czerwonym. W obu przypadkach mamy do czynienia z pieśniami
volvy (uczonej w magii kobiecie). W drugiej z wymienionych sag jest
także opis rytuału wprowadzenia się w trans za pomocą
odpowiedniej pieśni. Muzyka musiała być ważnym, jeśli nie
kluczowym elementem seidru. Niewiele wiadomo o lokk. Te "pieśni"
nie zawierały słów, jedynie sygnały. Była to dobra forma
komunikacji na odległość w czasach, gdy nie znano zaawansowanej
techniki. Umówiony sygnał wykorzystywano najczęściej w bitwach.
Istnieją także pieśni, które możemy uznać za spadkobierców
pieśni wikingów. Są to pieśni ludowe Skandynawii. Mimo częstych
zmian, melodia może przypominać tę, która brzmiała w czasach
dawniejszych. Inaczej jest ze słowami, przeżywającymi metamorfozy
o wiele szybciej, niż muzyka. Pieśni ludowe mogą dać
zainteresowanym chociaż pojęcie o tym, jakie były utwory śpiewane
ery Wikingów. Istnieje bardzo wiele takich piosenek, wykonywanych
przez zespoły odtwarzające muzykę dawnej Skandynawii. Przykładami
takich grup mogą być Fidelius, Garmarna, Gny czy Skjaldesang.
Wikińskie piosenki ludowe często podejmują tematykę i motywy
pieśni innych części Europy. Mamy na przykład "Twa systarna"
(Dwie siostry), gdzie pojawia się temat zabójstwa siostry z powodu
zazdrości o mężczyznę, motyw ten jest częsty także w piosenkach
irlandzkich (np. utwór o tym samym tytule, "Two sisters").
Jest także "Knokkelmanden" (Taniec Śmierci), alegoryczne
przedstawienie tego częstego w sztuce późniejszego średniowiecza
toposu. "Rabenballade" (Ballada o kruku), dotycząca
przemijania i posługująca się krukiem jako symbolem, ma swój
odpowiednik w niemal każdym kraju. Wikingowie tworzyli także utwory
typowe dla własnej kultury: istnieją "pieśni o czynach"
("Erik Langkniv"), "pieśni karczemne" ("Festen
er lige begyndt", "Rovervisen") oraz po prostu ballady
- utwory przeznaczone do śpiewania, zawierające elementy
fantastyczne oraz posiadające fabułę ("Vedergallingen",
"Valravnen", "Eben Ruach"). Hymny i pieśni
pochwalne, jako przejęte od chrześcijan, nie mieszczą się w
ramach czasowych ery Wikingów i nie należą do ich tożsamości
kulturowej. Niewiele wiadomo o instrumentach używanych przez
Wikingów. Najpopularniejszym była "harfa". Nazwa dla tego
instrumentu jest już uzusem, jednak w istocie była to lira,
posiadająca około siedmiu strun. Istnieje także przekaz o tym, iż
Skandynawowie posiadali wczesną wersję skrzypiec (fidel), także
będące popularnym instrumentem. Mniej skomplikowane narzędzia
muzyczne, takie, jak piszczałki, bębny czy grzechotki także były
w powszechnym użyciu, częściej jednak jako instrumenty
towarzyszące.
ęKobieta w świecie wikingów
Nasza wiedza o społeczności wikingów opiera się na źródłach różnego rodzaju. Są to zarówno zapiski współczesne, literatura, imiona własne jak i niezwykle cenny w badaniach prowadzonych nad okresem wczesnego średniowiecza, materiał archeologiczny. Dlatego badanie tego zagadnienia wymaga przedstawienia go w kategoriach interdyscyplinarnych. Mówiąc o wikingach, wielokrotnie mamy na myśli wyłącznie okrutnych, pałających rządzą krwi wojowników, których obawiała się cała ówczesna Europa, modląca się słowami: „Od złego powietrza, nieurodzaju ziemi i gniewu wikinga uchowaj nas Panie". Tymczasem kobieta pełniła w tej wojowniczej społeczności istotną rolę, zajmując w niej stosunkowo wysoką pozycję społeczną(1). Niestety zagadnienie to pozostaje nadal słabo opracowane w literaturze przedmiotu, występując w niej niemal wyłącznie jako swego rodzaju uzupełnienie wiedzy dotyczącej świata wikingów. Brak jest natomiast kompleksowych studiów o charakterze monograficznym. Zanim jednak przejdę do omówienia roli oraz statusu kobiety w społeczności wikingów, pragnę jeszcze tylko krótko opisać jej wygląd zewnętrzny.
Kobiety wikińskie nosiły wykonane z lnu bądź wełny koszule, które mogły być zarówno gładkie, jak i gęsto plisowane(2). Ubierały również umocowane podwiązkami pończochy. Całość skrywała długa, spięta w talii pasem suknia. Trzymała się ona na dwóch ramiączkach. Z przodu łączone były one za pomocą pary owalnych sprzączek, zaopatrzonych od spodu w szpile(3). Do najpopularniejszych i zarazem najmodniejszych należały brosze okrągłe, wzorowane na starożytnych brosze łukowate oraz wzorowane na brytyjskich brosze pierścieniowate. Pomiędzy nimi noszono także trzecią broszę, np. w kształcie koniczyny, spinającą niczym nie różniący się od męskiego płaszcz. Wykonywano je z różnych materiałów, niemniej jednak najpopularniejsze było w tym czasie srebro(4). Niekiedy pomiędzy broszami znajdował się feston z kolorowych paciorków, cennych metali, szkła, czy bursztynu(5). Na łańcuszku zwisającym z jednej ze sprzączek zawieszane były czasami przydatne kobiecie drobiazgi takie jak pudełko z igłami, kluczyk czy nożyczki(6). Kobiety zamożne mogły nosić suknie o szerokich rękawach, które były w jakiś sposób usztywniane. Zakładano na nią jeszcze ozdobną kurtkę. Nakrycia głowy były zdobione kolorowymi wstążkami. Stanowiły one element kompletu wraz z tuniką(7). Sposób układania włosów świadczył o statusie cywilnym kobiety. Mężatki wiązały włosy z tyłu węzeł, zakrywając je wysokim czepkiem, natomiast kobiety niezamężne nosiły włosy rozpuszczone i być może także przepaskę wokół głowy(8). Zarówno mężczyzn jak i kobiety cechowała proporcjonalna budowa ciała(9). Średni wzrost kobiet wikińskich szacowany na podstawie znalezisk grobowych wynosi 158- 160 cm. Ciekawym źródłem dotyczącym ozdób noszonych przez kobiety jest relacja ibn Fadhlana. Podaje on, że kobiety noszą na szyi ozdoby wykonane ze złota lub srebra, ponieważ mąż zleca wykonanie naszyjnika dla swej małżonki za każdym razem, gdy jego majątek powiększa się o 10 tys. dirhemów. W ten sposób niekiedy Jedna kobieta nosi wiele naszyjników"(10). Zamiłowanie społeczności wikingów do różnego rodzaju biżuterii wykonanej z metali szlachetnych, odzwierciedla fakt odnajdywania na obszarze Norwegii sprzączek do szali i peleryn, wykonanych z pochodzących z grabieży kościołów przedmiotów(11).
Głównym zadaniem kobiety była opieka nad potomstwem, gotowanie i podawanie posiłków oraz szereg prac związanych z prowadzeniem gospodarstwa domowego. Gospodyni zawiadywała służbą domową i wszystkim co znajdowało się w domostwie. Klucze zawieszone u paska były symbolem jej władzy w gospodarstwie. Wraz z córkami zajmowała się tkaniem samodziału, szyła ubiory z gotowego materiału, haftowała i wykonywała tkaniny dekoracyjne. Nie istniało zjawisko segregacji kobiet, niemniej jednak w niektórych zamożnych rodach, mogły one posiadać wydzielony dla siebie pokój. Kobiety brały udział we wszystkich zajęciach związanych z domem oraz okręgiem. Wielokrotnie były także nosicielkami tradycji związanej z wiedzą magiczną, poezją, opowieściami, genealogią, czy medycyną(12).
Kobieta w społeczności wikingów nie posiadała praw politycznych, a jej udział we wszelkich czynnościach natury prawnej, ograniczony był zaledwie do kilku wyjątkowych przypadków. Kobieta mogła wnieść sprawę do sądu wyłącznie w sytuacji, gdy mężczyzna zgodził się ją w nim reprezentować, natomiast za wszelkie przewinienia żony odpowiedzialność karną ponosił mąż. Wydaje się, że pierwotnie funkcjonowało ogólne prawo całkowicie zabraniające udziału w dziedziczeniu majątku przez córkę, jeżeli nie była ona jedynaczką. Na terenie Danii prawo to zostało zmienione tak, że siostra mogła otrzymać połowę przypadającego bratu udziału w spadku. Ciekawostką jest fakt funkcjonowania w małej szwedzkiej prowincji Varend równego prawa spadkowego dla mężczyzn i kobiet(13). Kamienie runiczne z Upplandii z XI wieku świadczą o możliwości dziedziczenia przez kobiety majątku po zmarłych bezpotomnie dzieciach(14). Na terenie Szwecji oraz Danii kobiety przynajmniej teoretycznie pozostawały pod męską kuratelą, natomiast w Norwegii i na Islandii była ona wyznaczona do chwili osiągnięcia przez kobietę pewnego wieku. Mężatki posiadały jedynie ograniczoną swobodę działania. Najbardziej niezależna pod względem prawnym była wdowa, zarządzająca zarówno majątkiem swoim, jak i pozostającego pod jej opieką potomstwa(15). Zamożne wdowy wielokrotnie upamiętniały czyny swych mężów, wystawiając im kamienie runiczne. Przykładem może być kamień z Mervalli w Sódermanland, wystawiony przez Sigrid mężowi Swenowi. Inskrypcja ta głosi: „ Często pływał do Semgallen bogatym statkiem wokół Domesneaes"(16). Kobieta była częścią rodu. Jej reputacja wpływała zatem na pozostałych krewnych oraz na osoby z rodem związane. Małżeństwo pozostawało jedynie swego rodzaju transakcją handlową, a jeżeli wszelkiego rodzaju zaloty nie były uwieńczone konkretną propozycją ze strony adoratora, wówczas w świetle niepisanego prawa, ród mógł dopuścić się krwawej zemsty(17). Pomimo tak surowych obyczajów zachowała się dość duża ilość poezji miłosnej z Islandii oraz zaklęcia, mające wzbudzić pożądanie nawet w najbardziej nieczułych na względy adoratora osób. Odnaleziona została również laska pokryta dwunastowieczną inskrypcją runiczną, której treść głosi: „chciałbym, by moja dziewczyna była jak ty". Magiczna siła „inn matki munr", czyli „wielkiej namiętności", pojawia się również w niektórych pieśniach Havamal, których autor pozostaje co najmniej nieufny w stosunku do kobiet pisząc: „ żonę chwal po śmierci... dziewicę po ślubie". Od potencjalnego kandydata na męża oczekiwano, aby zarówno jego pozycja majątkowa jak i pochodzenie, były przynajmniej zbliżone do statusu majątkowego i pochodzenia kobiety. Zdarzały się jednak sytuacje, w których dziewczynę poślubiano jako „gefin til fjar", tzn. „dla pieniędzy." Pierwszym krokiem podejmowanym przez adoratora było uzyskanie zgody na zawarcie małżeństwa od prawnego opiekuna kobiety. Jej zgoda nie była bowiem konieczna. Następnie dokonywano formalnej ceremonii przypieczętowania zaręczyn uściskiem dłoni pomiędzy opiekunem dziewczyny, a narzeczonym, bądź jego przedstawicielem. Aktu tego dokonywano w obecności świadków. W czasie spotkania niezwykle ważny był także tzw. bnidkaup, oznaczający dosłownie „ targ o pannę młodą". Ustalana była wówczas zarówno wysokość „mundr"- czyli sumy uiszczanej przez pana młodego, jak i wielkość „heimanfylgja", oznaczającego wysokość posagu(18). Mundr stanowił wyłącznie własność kobiety, stając się częścią dziedzictwa pochodzących z danego związku dzieci. W przypadku, gdy małżeństwo okazało się bezdzietne przechodził on na własność rodziny kobiety. Ślub odbywał się w wyznaczonym po zaręczynach okresie, przybierając formę uczty. Zazwyczaj miała ona miejsce w domu panny młodej. Zaślubiny mogły jednak odbyć się również w domu pana młodego lub któregoś z zamożnych krewnych. W czasach pogańskich picie alkoholu podczas biesiady przybierało formę rytualną. Kulminacyjnym punktem przyjęcia weselnego były pokładziny(19). Wykroczenia o charakterze seksualnym były piętnowane oraz podlegały surowym karom. Prawa dzielnicowe skazywały kobietę przyłapaną na cudzołóstwie na śmierć. Było ono bowiem traktowane jako niezwykle ciężkie przewinienie. Mężczyzna posiadający konkubinę, bądź utrzymujący kontakty seksualne z niewolnicami nie podlegał karze. Przyjęcie chrześcijaństwa zmieniło tę sytuację. Jednak i ono dość łagodnie traktowało kwestię współżycia z niewolnicami. Widoczne jest to w penitencj ałach. Reginon z Priim wyznacza tylko czterdzieści dni pokuty małżonkowi zdradzającemu żonę z niewolnicą, natomiast za ten sam czyn popełniony z kobietą zamężną, nadaje aż siedem lat(20). Chrześcijaństwo wprowadziło też pewne zmiany obyczajowe(21).
Kobiety zamożne posiadały duże znaczenie w społeczności wikingów. Świadczy o tym wskazujące na niezależne postępowanie kobiet wikińskich z wyższych sfer sprawozdanie al. Ghazaliego(22). Około 900 roku jednym z najważniejszych osadników na Islandii była kobieta o imieniu Aud. Jako „głęboko zamożna" objęła ona w posiadanie ogromne połacie ziemi, rozdzielając ją pomiędzy krewnych oraz służbę. Kobiety zamożne często wznosiły kamienie runiczne. Przykładem może być tu chociażby kamień runiczny z Nybble, Óversló, w Sódermanlandzie, który Gudfrid wzniosła na pamiątkę swego męża Gerbjórna ,wspominany już wcześniej kamień z Mervalii, czy pochodzący z około 1040 roku kamień runiczny z Gripsholm z Sódermanlandu. Jego napis głosi: „Tola (kobieta) wzniosła ten kamień na pamiątkę syna swego Haralda, brata Ingvara"(24). Wznoszono je także na cześć kobiet. Najznamienitszym przykładem jest kamień runiczny w Jelling poświęcony rodzicom Haralda Sinozębego- ojcu Gormowi i matce- Thyri(25). Mężczyźni pomimo swej dominacji nie posiadali również monopolu na władzę(26). Istnieją podania i legendy mówiące o władczych i groźnych kobietach.. Przedstawiane są one w nich jako osoby wyrachowane i mściwe. Często budziły lęk. Przykładem takiej kobiety może być przywódczyni wikingów z Irlandii z X wieku nazywana „rudą dziewczyną"(27). Kobieta - wojownik przedstawiona została także na pochodzącej z Oseberg tkaninier Być może widniejące tu wojowniczki to ilustracja przedstawianych w sagach brudir berserkja, czyli wpadających w ekstatyczny szał bojowy kobiet - wojowników. Walczyły one bez kolczugi, a rzucając się w bój, nie zważały na zadawane im ciosy(28). Znamy również przykłady kobiet- królowych. Pochówek z Oseberg zawierał prawdopodobnie szczątki zmarłej w połowie IX wieku legendarnej królowej Aasy. Była ona babką Haralda Pięknowłosego(29). Miała wziąć udział w morderstwie męża i w ten sposób zapewnić synowi oraz wnukowi tron(30). Pochowana została wraz ze służącą. Był to typowy pochówek w łodzi(31). Posiadał niezwykle bogate wyposażenie grobowe, składające się zarówno z przedmiotów codziennego użytku, jak i mających chronić królową przed działaniem złych mocy artefaktów- grzechotki oraz dwóch zakończonych wyobrażeniem zwierzęcej głowy słupów. Dokonana analiza stylistyczna odnalezionych przedmiotów wskazuje na to, że na potrzeby królowej pracowało trzech odrębnych artystów(32). Niezwykle wpływową kobietą w Skandynawii była także występująca zarówno u Thietmara, jak i w dziele Adama z Bremy, pochodzącym z roku około 1075 - „Gęsta Hammaburgensis Ecclesie Pontificum", córka Mieszka I - Swiętosława - Sigrida Storrada(33). Jej skandynawski przydomek oznaczać miał tyle co „dumna"(34). Istnieje także koncepcja według której w rzeczywistości Swiętosławę nazywać miano w Szwecji Gunhildą(35). Małżeństwo Świętosławy ze Swenem Widłobrodym przypieczętowało jego sojusz z Olafem Skótkonungiem. Była ona również matką jednego z najpotężniejszych władców ówczesnej Europy - Kanuta Wielkiego. Prawdziwą kopalnią informacji dotyczących kobiet wikińskich są niezwykle bogate pochówki kobiece odnajdywane na Rusi, stanowiącej taki sam element świata wikingów jak Skandynawia, znajdujące się na Atlantyku wyspy, Anglia czy Normandia(36). Duże znaczenie posiadają tu takie ośrodki jak Rurykowo Gorodiszcze, Gniezdowo, Timerewo czy Psków. Odnajdowane na ich terenie groby kobiece zawierają charakterystyczne dla Skandynawów ozdoby. Reprezentatywnym przykładem wyposażenia grobowego kobiety skandynawskiej może być grób nr 394 z Timerewa. Jej pochówek zawierał parę owalnych brosz, małą broszę okrągłą, grzebień z brązową rękojeścią oraz naszyjnik z paciorków i kamieni(37). Odnaleziono w nim również dwa wisiorki wykonane z pochodzących z Bagdadu oraz Anglii monet. Znaleziska z pochówków kurhanowych z Gorodiszcza są świadectwem wysokiego statusu majątkowego żyjących tu ludzi. Znajdowana na tym terenie kobieca biżuteria posiada niezwykle precyzyjne wykonanie(38). Z Gorodiszcza pochodzi mały wisiorek ukazujący z profilu kobietę kroczącą w długiej sukni. Trzyma ona w ręce puchar lub róg. Jest to przedstawienie kobiety zamożnej, noszącej drogocenną biżuterię(39). Intereująymi znaleziskami z terenów Rusi są też tak zwane „guldgubbar". Były to cienkie, małe , wykonane ze złota płytki, przedstawiające kobietę w rozkroku. Używano ich w kulcie jako specyficznych przedmiotów sakralnych(40). O roli kobiety jako kapłanki dowiadujemy się z Harvarar sagi, w której córka króla Alfa z Alfheimu została porwana przez Starkada, podczas święta Disom(41). Porwanie miało mieć miejsce nocą, gdy czerniła ona horg krwią zwierząt ofiarnych(42). Tego typu budowla odkryta została w 1908 roku w Kijowie(43). Podobny obiekt odkryto również niedawno w Gnieźnie pod murami kościoła świętego Jerzego(44). O rytualnym znaczeniu kobiet w świecie wikingów świadczyć może relacja ibn Fadlana, dotycząca pogrzebu jednego z zamożnych Rusów(45). Kobieta pełni tu niezwykle istotną rolę. Nie tylko jest towarzyszką mężczyzny w podróży w zaświaty, zgadzając się, by umrzeć wraz z nim, ale i celebruje tzw. moment przejścia(46). Stara kobieta nazywana przez Fadlana Aniołem Śmierci bierze wraz z córkami udział zarówno w czynnościach pogrzebowych i przygotowaniu odświętnego stroju dla zmarłego, jak i dokonuje aktu rytualnego zabójstwa. Do chwili pogrzebu wyznaczone niewolnicy kobiety miały jej strzec i usługiwać. Niewolnica przygotowywała się do ceremonii pogrzebowej spędzając czas na radosnym śpiewie i piciu(47). Przed śmiercią odbyła ona szereg stosunków płciowych z krewnymi zmarłego. Następnie dokonać ona miała aktu pożegnania ze światem doczesnym i udać się w podróż do krainy zmarłych(48). Odcięcie głowy kurczakowi przez niewolnicę stanowiło akt rytualny w intencji zmarłego, a symboliczne znaczenie tej sceny widoczne jest chociażby na monetach z Hedeby z początku IX wieku(49). Jeden z podanych niewolnicy przez Anioła Śmierci pucharów zawierał rodzaj środka odurzającego. Następnie ponownie dochodziło do aktu płciowego. Po nim Anioł Śmierci dokonywał rytualnego zabójstwa. Tu jednak pomocnikami starej kobiety byli już mężczyźni. Niemniej to ona pełniła w rytuale kluczową rolę. Podobną informację o sposobie chowania zmarłych przez Rusów podaje geograf arabski al.- Istachri, pisząc: „Rusowie jest to lud, który pali swych zmarłych, a z bogatymi pośród nich palą się dobrowolnie niewolnice(50).
W świecie wojowników kobiety nie zawsze mogły jednak znaleźć dla siebie miejsce . W legendarnym Jomsborgu, zamieszkiwanym przez drużynę wikingów , życie oparte było na żelaznej dyscyplinie. Jego rytm wyznaczały kolejne wyprawy wojenne. Tym światem rządziły zasady lojalności oraz zemsta. Według „Knytlinga saga" założycielem grodu miał być Harald Sinozęby(51). Kobiety nie miały prawa wstępu na jego teren pod żadnym pozorem. Zamieszkujący gród wikingowie, mogli opuścić go jedynie raz w roku na okres nie przekraczającym trzech dni.
Niewolnice w świecie wikingów nie tylko towarzyszyły swym panom w podróży zaświaty, ale i pełniły ważną rolę w życiu doczesnym. W okresie wikińskim niewolnicy pozyskiwani byli głównie w efekcie prowadzonych wypraw wojennych. Kupowano ich również na wielkich targowiskach w północnych ośrodkach handlowych(52). Zapewne część z nich nabywano od trudniących się handlem niewolnikami Żydów(53). Kobieta - niewolnica pojawia się w Rigsthuli jako dziewczyna o imieniu Thir. Była żoną Thrala(54). Głównym zadaniem niewolnic była pomoc w prowadzeniu gospodarstwa. W historii irlandzkiej „Wojna Gaedhila z Gaillem" znajdujemy informację, że po wzięciu Dublina w 1000 roku „żadna z kobiet nie raczyła wziąć się do obracania żaren ani do ugniatania ciasta, ani do prania odzieży", lecz posiadała „cudzoziemki, które pracowały za nią"(55). Niewolnice mieliły ziarno na żarnach, prały, trudniły się serowarstwem, dojeniem krów i gotowaniem. Mogły również dostąpić szczególnych względów ze strony właściciela, zostając nałożnicą, pielęgniarką bądź mamką(56). W czasie podróży handlowych zabierano je ze sobą do posługi, często korzystając bez żadnych ograniczeń z ich usług seksualnych(57). Mężczyzna piętnowany był za utrzymywanie kontaktów seksualnych z niewolnicą jedynie w sytuacji, gdy była ona co własnościąjego żony. Istniała oczywiście możliwość wykupienia niewolnicy z niewoli(58). Potomstwo zrodzone z kobiety niewolnej mogło zostać wyzwolone zarówno przez wykup, w przypadku gdy matka była własnością kogoś innego, jak i poprzez postanowienie właściciela(59). Na terenie Norwegii warunkiem wyzwolenia człowieka zrodzonego z niewolnicy było to, że „nie tknął on nigdy sznura ni łopaty". W Danii, Norwegii i Islandii dzieci niewolników dziedziczyły status społeczny po matce(60).
Źródła skandynawskie pochodzące już z nieco późniejszego okresu, informują nas również o kobietach zajmujących się cytując kronikarza „ mało niewieścimi zajęciami". Tuż po roku 1200 znajdujemy wzmiankę o pastorale z kłów morsa wyrzeźbionym przez niejaką Małgorzatę. Miał on być „ wykonany tak biegle, że jeszcze nikt nie widział tak dobrze wykonanego pastorału na Islandii". Samą artystkę nazywa się „najmądrzejszą" i „najbystrzejszą". Była ona również twórcą części ołtarza dla Skalholtu(61). Znamy ponadto przykład kobiety o imieniu Inguna, „która nie ustępowała bystrością umysłu żadnemu z chłopców." Wzmianka o niej pochodzi z około 1110 roku. Nauczywszy się łaciny w szkole katedralnej w Hólar na Islandii, nie tylko uczyła jej innych, ale i zajmowała się poprawianiem przepisywanych tam ksiąg, każąc je sobie czytać, podczas gdy sama zajmowała się szyciem, tkaniem, czy innymi pracami(62).
Kobieta w społeczności wikingów pełniła stosunkowo wysoką rolę, nie tylko jako opiekunka domostwa, ale i jako osoba mogąca realizować własne ambicje i plany. Była ona zarówno królową, kapłanką, możną panią, czy siejącym postrach piratem jak i niewolnicą. W świecie zdominowanym przez mężczyzn, potrafiła znaleźć dla siebie miejsce często jako osoba posiadająca dużą autonomię prawną, wywierając wpływ bądź nawet czasem kształtując zastaną rzeczywistość społeczno - polityczną. Była również istotnym elementem funkcjonowania rodu oraz opiekunką gospodarstwa domowego. W świecie wikingów kobieta była także osadnikiem sprowadzanym na nowe tereny, najczęściej po ich uprzedniej penetracji przez mężczyzn. Zagadnienie to wymaga dalszych badań, stanowiąc interesujące źródło dla naszych dociekań oraz czekając na kompleksowe opracowanie o charakterze monograficznym.
Przypisy
Maria Bogucka, Gorsza płeć, Warszawa 2005, s.37.
W grobach z Birki najczęściej znajduje się jednak koszule mocno plisowane. Niektóre zamożne kobiety nosiły pod suknią jeszcze bogato zdobioną szalkami i tasiemkami tunikę. Else Roesdahl, Historia wikingów, Gdańsk 1996,s.39.
Peter G. Foote, David M Wilson, Wikingowie, Warszawa 1975, 179. Niezwykle precyzyjny opis różnych rodzajów brosz oraz szpil charakterystycznych dla społeczności wikingów podaje Jan Żak. Por. Jan Żak, „Importy” skandynawskie na ziemiach zachodniosłowiańskich od IX- XI wieku,t.1, Poznań 1967,s.188-292.
Ozdoby złote są zdecydowanie bardziej popularne w okresie protowikińskim. ( Nazwa okresu może wydawać się myląca, bowiem w tym czasie wikingowie zaczynają już intensywną penetrację obszarów leżących poza Skandynawią oraz zdecydowanie zwiększa się także intensyfikacja kontaktów handlowych chociażby pomiędzy Sakndynawią a Słowiańszczyzną Zachodnią. Niemniej jest to termin przyjęty w literaturze przedmiotu. Chronologiczny podział epoki wikingów podaje precyzyjnie Gerard Labuda. Por. Gerard Labuda, Polska a Skandynawia w IX-X wieku, [w:] Początki państwa polskiego. Księga tysiąclecia, pod red. Jana M. Piskorskiego, Poznań 2002,s.304.) Por. Jan Żak, Studia nad kontaktami handlowymi społeczeństw zachodniosłowiańskich ze skandynawskimi od VI- VIII wieku, Wrocław- Warszawa- Kraków 1962, passim.
Peter G.Foote, David M.Wilson, op.cit., s.180.
Else Roesdahl,op.cit.,s.39.
Ibidem, s.40.
Peter G Foote David M.Wilson, op.cit., s.180.
Else Roesdhal, op.cit., s.34.
Ibidem, s.41.
Ibidem, s.40.
Peter G. Foote, David M.Wilson, op.cit.,s.122.
Ibidem, s.123.
Else Roesdahl, op.cit.,s.58.
Peter G.Foote,David M.Wilson , s.124.
Wspomniany Domesnaes to północny cypel Kurlandii, który należało okrążyć, chcąc wpłynąć do Zatoki Ryskiej. Semgalia natomiast stanowi nizinę leżącą na południe od dolnego biegu Dźwiny na Łotwie. Docierano nią również dalej w głąb Rusi. Inne spośród inskrypcji runicznych, których wystawcami były często kobiety, informują o podróżach do Samsland (Sambia), Vindoy (Windawa), Inflantów, a także Estonii i Virlandii, Finlandii oraz Tavastelandii. Else Roesdahl, op. cit., s.249.
Za formę zalotów uważano zarówno rozmowy, odwiedziny, czy wiersze pisane na cześć dziewczyny, jak i nawet zbyt „śmiałe” spojrzenie w jej kierunku. Na Gotlandii sporządzono odrębny katalog kar pieniężnych przewidzianych za dotknięcie kobiety. Ibidem, s.125.
Z czasem słowo „brúdkaup” zaczęło oznaczać małżeństwo w ogóle. Natomiast „mundr” był warunkiem zalegalizowania małżeństwa i musiał zostać wypłacony jeżeli potomstwo kobiety miało zostać uznane przez społeczność za pochodzące z legalnego związku. Ibidem, s.126.
Ibidem.,s.127.
Ks. Grzegorz Ryś, Spojrzenie wczesnośredniowiecznego kościoła na niewolników w świetle penitencjałów, [w:] Niewolnictwo i niewolnicy w Europie od starożytności po czasy nowożytne, pod red. Danuty Quirini – Popławskiej, Kraków 1998,s.77.
W niektórych, ściśle określonych prawem kanonicznym przypadkach, zezwalało ono kobiecie na unieważnienie małżeństwa, bądź separację. Ponadto kobiety pragnące uniknąć małżeństwa z wybranym im przez opiekuna kandydatem uzyskały możliwość wstąpienia do klasztoru. W czasach pogańskich kobieta nie miała możliwości uniknięcia wstąpienia w związek małżeński. Ibidem, s.127.
Całość raportu al. Ghazaliego w przekładzie Bernarda Lewisa, opublikowana została w The Poet and the Spae-wife w przekładzie W. E .Allena., Peter G. Foote, David M. Wilson op.cit.,s.124.
Ibidem,s.298.
Else Roesdahl, op.cit.,s.168.
Ibidem,s.65.Por. także Władysław Duczko, The Missionary Period of Christianisation in Viking-age Denmark and Sweden,[w:]Christianization of the Baltic region, pod red.Jerzego Gąssowskiego,Pułtusk 2004,s.131-132.
Else Roesdahl, op.cit.58.v
Peter G. Foote, David M.Wilson, op.cit.,s.124.
Brudir berserkja- mieli być wybrańcami Odyna, wpadającymi w szał bitewny nazywany w źródłach bersekangr, którzy rycząc rzucali się do walki, zupełnie nie reagując na zadawane im ciosy. Na tkaninie pierwsza z grup to mężczyźni, natomiast druga to niewątpliwie kobiety. Władysław Duczko, Tańczący wojownicy. Motywy rytuałów w ideologicznej sztuce wczesnośredniowiecznej Skandynawii, (Dancing warriors – Motifs of rituals in ideological art of early medieval Scandinavia), [w:] Imago narrat, Acta Universitatis Vratislaviensis No 2478(2003), Historia CLXI, 169-191. Motyw ludzi nazywanych bersekangr występuje w sadze o Ynglingach (rozdziały 6- 8) .Ludzie Odyna w sagach reprezentują przypisywane bogu właściwości magiczne oraz dzielą wraz z nim przypisywaną mu zdolność zmiany postaci. Por. Georges Dumézil, Bogowie Germanów. Szkice o kształtowaniu się religii skandynawskiej, Warszawa 2006, s.56.
Lech Leciejewicz, Normanowie, Warszawa 1979,s.102.
Maria Bogucka, op.cit.,s.37.
Peter Sawyer, Ilustrated history of the vikings, New York 1997,s.187.
Lech Leciejewicz, op.cit.,s.103.
Miała ona wyjść za mąż za władcę szwedzkiego Eryka Zwycięskiego (Segersäll-około 980-984). Z tego związku urodziła syna Olafa. Po śmierci Eryka poślubiła powracającego z wygnania Swena Widłobrodego. Ze związku ze Swenem miała czworo dzieci – dwóch synów Kanuta i Haralda oraz córki- Astrydę i Świętosławę . Po pewnym czasie Świętosława powróciła do Polski wypędzona przez męża, by dopiero po jego śmierci ponownie powrócić na teren Danii na wezwanie synów. Miało to miejsce nie wcześniej jak w pierwszej połowie1014 roku. Zawierając drugie małżeństwo miała ona około trzydziestu lat, co pozwala sądzić,że była córką księżniczki czeskiej Dobrawy. Kazimierz Jasiński w „Rodowodzie pierwszych Piastów” ostatecznie zdaje się przychylać do koncepcji O. Balzera, który lata jej życia datuje na około 968-1016.Por. Kazimierz Jasiński, Rodowód pierwszych Piastów, Warszawa-Wrocław ( bez roku wydania),s. 94-100 .
Zarówno Thietmar jak i Adam Bremeński nie wymieniają jej słowiańskiego imienia . Z tego powodu jeden z uczonych szwedzkich – H. Toll kwestionuje ten fakt, a I. Steenstrup przywołując źródło Liber Vitae opactwa New Minster i Hyde w Winchester, wymieniające z imienia siostrę Kanuta „ Santslaue”- Świętosławę, uważa, że takie samo imię nosić musiała jej matka. Por. przypis 267 - Thietmar, Thietmari Merseburgiensis episcopi chronicon, edycja komputerowa,[w:] www.zrodla.historyczne.prv.pl.,s.511.
Zdaniem Przemysława Urbańczyka pojawiające się w literaturze polskiej nadawane córce Mieszka I imię skandynawskie Sigrida Storrada jest efektem nieporozumienia. Przemysław Urbańczyk, Zdobywcy północnego Atlantyku, Wrocław 2004 ,s.14.
W najnowszej literaturze przedmiotu stawia się niemal znak równości pomiędzy światem skandynawskim, a wczesną Rusią. Wynika to z analizy min. takich źródeł jak rocznik z St. Bertin, w którym ludzi nazywanych Rhos jednoznacznie identyfikuje się jako Szwedów, „Powieści dorocznej” oraz przesłanek archeologicznych. Zob. np. Władysław Duczko, Viking Rus , Studies on the presence of Scandinavians in Eastern Europe, Bill – Leiden – Boston 2004, s.11.
Władysław Duczko, op. cit., s.197.Szerzej o chrakterystyce tego typu ozdób Jan Żak, “Importy” skandynawskie na..., Poznań 1967, t.1,s.188-192,195-203,310-311.
Władysław Duczko, op.cit.,s.103.
Ibidem,s.107.
Ibidem,s.108.
Disom, będącym boginiami związanymi ze sferami płodności i śmierci oddawano cześć 27 października , tego dnia bowiem rozpoczynało się święto rozpoczynające zimę .Leszek Paweł Słupecki, Mitologia skandynawska w epoce wikingów, Kraków 2003, s.233- 236.
Idem, Hörg w pogańskiej religii Skandynawów epoki wikingów,[w:] Ludzie Kościół Wierzenia, Warszawa 2001,s.290.
Ibidem,s.294.
Tomasz Sawicki, Gnieźnieński zespół grodowy w świetle najnowszych badań, [w:] Studia z dziejów cywilizacji, Warszawa 1998, s.208. Por. także Tomasz Sawicki, Badania przy kościele świętego Jerzego w Gnieźnie, [w:] Gniezno w świetle ostatnich badań archeologicznych, pod red. Zofii Kurnatowskiej, Poznań 2001,s.175-184.
Władysław Duczko,op.cit.,s.139-140.Por. także Henry. M Smiser: Ibn Fadlans account of the Rus with some commentery and some allusion to Beowulf,[w:] Medieval and linguistic Studies in Honor of Francis Peabody Mogun Jr., 1965,s.92-119., Peter G. Foote, Daivid M. Wilson,op.cit.,s.379-381.Fakt zamordowania człowieka do towarzystwa zmarłremu w wędrówce w zaświaty donotowano także w Osebergu, Birce, Valsgärde i Balladoole. O zwyczaju tym pisze także Ibu Rustah. Ibidem, s.381.
Władysław Duczko, op.cit.,s.147.
Jeżeli zmarły był osobą zamożną, wówczas jego majątek dzielony był na trzy części. Jedną z nich otrzymywali krewni zmarłego, drugą przeznaczano na zakup ubrania w które miano ubrać zmarłego, natomiast trzecią część przeznaczano na zakup nabidhu ( rodzaju nieznanego nam sfermentowanego napoju), który spożywano w dniu pogrzebu. W czasach pogańskich upijanie się było elementem rytualnym. Niemniej należy również brać pod uwagę fakt, że opisywany przez Fadlana rytuał nie był przez niego do końca rozumiany ze względu na różnice kulturowe oraz uczestnictwo w ceremonii pogrzebowej za pośrednictwem tłumacza. Peter G. Foote, David M.Wilson, op.cit.,s.379.
Ibidem, s.380.
Władysław Duczko,op.cit.,s.149.
Wzmianka ta jest jednak późniejsza niż relacja Fadhlana (922 rok) i pochodzi z roku 951. Krzysztof Bojko, Niewolnictwo na Rusi Kijowskiej od czasów najdawniejszych do XIII wieku,[w:] Niewolnictwo i niewolnicy w Europie od starożytności po czasy nowożytne, pod red. Danuty Quirini- Popławskiej, Kraków 1998,s.108.
Założenie tego grodu Haraldowi przypisywane jest również w Fagrskinna (rozdz.19) Sagi umieszczają okres powstania grodu na ostatnie lata panownia Haralda Sinozębego i początek rządów Swena Widłobrodego. (980- 990) .Przemysław Urbańczyk,op.cit.,s.16. Por. także Else Roesdahl,op.cit.,s.16.,Gerard Labuda, op. cit. ,s. 314.
Anna Waśko, Niewolnicy w Skandynawii,[w:] Niewolnictwo i niewolnicy w Europie od starożytności po czasy nowożytne, pod red. Danuty Quirini- Popławskiej, Kraków 1998,s.117.
Por .Zofia Kowalska, Handel niewolnikami prowadzony przez Żydów w IX-XI wieku w Europie,[w:] Niewolnictwo i niewolnicy w Europie od starożytności po czasy nowożytne, pod red. Danuty Quirini- Popławskiej, Kraków 1998,s.81-90.
Tłumaczenie polskie :Apolonia Załuska –Strömberg, Edda poetycka, Wrocław –Warszawa -Kraków- Gdańsk-Łódź 1986,s.147-148.
Peter G. Foote, David M. Wilson,op.cit., s.86.
Ibidem,s.94.
Else Roesdahl,op.cit.,s.54.
Świadczyć może o tym tzw. Traktat Olega z 911 roku mówiący o tym , że jeńcy wojenni mają być „zwracani do swego kraju za opłatą od każdego.”, Krzysztof Bojko,op.cit.,s.105.
Peter G. Foote, David M. Wilson,op.cit., s.90
Ibidem,s.86.
Ibidem, s.301.
Ibidem,s.122.
Bibliografia:
Bogucka Maria, Gorsza płeć, Warszawa 2005.
Bojko Krzysztof, Niewolnictwo na Rusi Kijowskiej od czasów najdawniejszych do XIII wieku,[w:] Niewolnictwo i niewolnicy w Europie od starożytności po czasy nowożytne, pod red. Danuty Quirini- Popławskiej, Kraków 1998.
Duczko Władysław, Tańczący wojownicy. Motywy rytuałów w ideologicznej sztuce wczesnośredniowiecznej Skandynawii, (Dancing warriors - Motifs of rituals in ideological art of early medieval Scandinavia), [w:] Imago narrat, Acta Universitatis Vratislaviensis No 2478(2003), Historia CLXI.
Duczko Władysław, The Missionary Period of Christianisation in Viking-age Denmark and Sweden,[w:]Christianization of the Baltic region, pod red. Jerzego Gąssowskiego,Pułtusk 2004.
Duczko Władysław, Viking Rus , Studies on the presence of Scandinavians in Eastern Europę, Bill - Leiden - Boston 2004.
Dumezil Georges, Bogowie Germanów. Szkice o kształtowaniu się religii skandynawskiej, Warszawa 2006.
Foote Peter G., Wilson David M , Wikingowie, Warszawa 1975.
Jasiński Kazimierz, Rodowód pierwszych Piastów, Warszawa-Wrocław ( bez roku wydania).
Kowalska Zofia, Handel niewolnikami prowadzony przez Żydów w IX-XI wieku w Europie,[w:] Niewolnictwo i niewolnicy w Europie od starożytności po czasy nowożytne, pod red. Danuty Quirini- Popławskiej, Kraków 1998.
Labuda Gerard, Polska a Skandynawia w IX-X wieku, [w:] Początki państwa polskiego. Księga tysiąclecia, pod red. Jana M. Piskorskiego ,Poznań 2002.
Leciejewicz Lech, Normanowie, Warszawa 1979.
Roesdahl Elsę, Historia wikingów, Gdańsk 1996.
Ryś Grzegorz, Spojrzenie wczesnośredniowiecznego kościoła na niewolników w świetle penitencjałów, [w:] Niewolnictwo i niewolnicy w Europie od starożytności po czasy nowożytne, pod red. Danuty Quirini - Popławskiej, Kraków 1998.
Sawicki Tomasz, Badania przy kościele świętego Jerzego w Gnieźnie, [w:] Gniezno w świetle ostatnich badań archeologicznych, pod red. Zofii Kurnatowskiej, Poznań 2001.
Sawicki Tomasz, Gnieźnieński zespół grodowy w świetle najnowszych badań, [w:] Studia z dziejów cywilizacji, Warszawa 1998.
Sawyer Peter, Ilustrated history of the vikings, New York 1997.
Słupecki Leszek Paweł, Hórg w pogańskiej religii Skandynawów epoki wjkingów,[w:] Ludzie Kościół Wierzenia, Warszawa 2001.
Słupecki Leszek Paweł, Mitologia skandynawska w epoce wikingów, Kraków 2003.
Smiser M.Henry: Ibn Fadlans account of the Rus with some commentery and some allusion to Beowulf,[w:] Medieval and linguistic Studies in Honor of Francis Peabody Mogun Jr., 1965.
Thietmar, Thietmari Merseburgiensis episcopi chronicon, edycja komputerowa, [w:] www.zrodla.historyczne.prv.pl
Urbańczyk Przemysław, Zdobywcy północnego Atlantyku, Wrocław 2004.
Waśko Anna, Niewolnicy w Skandynawii,[w:] Niewolnictwo i niewolnicy w Europie od starożytności po czasy nowożytne, pod red. Danuty Quirini- Popławskiej, Kraków 1998.
Załuska -Stromberg Apolonia (tłumaczenie polskie), Edda poetycka, Wrocław -Warszawa -Kraków- Gdańsk-Łódź 1986.
Żak Jan, „Importy" skandynawskie na ziemiach zachodniosłowiańskich od IX- XI wieku,t.l, Poznań 1967.
Żak Jan, Studia nad kontaktami handlowymi społeczeństw zachodniosłowiańskich ze skandynawskimi od VI- VIII wieku, Wrocław- Warszawa- Kraków 1962.
„Bez życia,
bez mowy, ni tchnienia, ni oczu, bez ludzkiego wejrzenia. Życie dał
Odin, Harner mowę, tchnienie Lopter i ludzkie wejrzenie.”
Od pojawienia się
Aski i Embli wszystko się zaczęło. To oni według mitologii
skandynawskiej byli pierwszymi ludźmi, którzy zamieszkali w
Midgardzie – w części wszechświata przeznaczonej dla człowieka.
Równolegle istniały inne światy, w których zamieszkiwali bogowie
i w których w późniejszych czasach zmarli wojownicy albo zwykli
ludzie chcieli przebywać.
Możemy
tego wszystkiego dowiedzieć
się
ze wspaniałego dzieła skomponowanego ok. 1000 r., a noszącego
tytuł „Voluspa”. Jest to utwór wchodzący w skład tzw. „Eddy
poetyckiej” przypisywany Saemundowi inn Frodiemu zwanemu Mądrym.
Ale owa „Przepowiednia Wieszczki” (jak inaczej brzmi tytuł
tego utworu) to nie tylko dzieło odnoszące się do powstania
świata. Autor włożył w usta olbrzymki – wróżki całą
historię od stworzenia bogów poprzez ich życie, aż do
zbliżającego się dnia zepsucia i upadku. Ten dzień klęski został
nazwany „Ragnarok” i wtedy właśnie ulegnie zagładzie cały
świat z bogami na czele.
Świat
musi zostać
odkupiony, aby mógł
odrodzić
się
na nowo – już lepszy, z lepszymi bogami i ludźmi.
„Voluspa” była podstawowym zbiorem pieśni mitologicznych Skandynawów. Każdy Wiking wierzył w takiego właśnie boga, jaki został opisany w powyższych pieśniach. Bogowie przekazywali ludziom różne atrybuty i zdolności – począwszy od najważniejszego Odyna, który dał im życie, choć ich nie stworzył, ponieważ zostali znalezieni nad brzegiem morza. Najciekawsze dary otrzymał człowiek od zupełnie innego boga : „Cacka i drobiazgi, dał wam >Herfodur< (pan ojciec), mądrość w mowie jak czarowniczy pręcik. Opodal widzi koło siebie, daleko patrzy w świat.” Ten krótki dwuwiersz stanowi doskonałe wprowadzenie do rozpatrywania działalności handlowej Wikingów. „Edda poetycka” wskazuje nam wprost, że handel i z nim związana możliwość podróżowania jest darem danym „ludziom Północy” od ich bogów. Życie Skandynawów zatem już od ich narodzin zdeterminowane, zaplanowane i skierowane na działalność handlową. Wszystko zostało im dane – i cacka i drobiazgi, które mogą sprzedawać, ale nie tylko te artykuły, jak się za chwilę okaże. Aby być dobrym kupcem, trzeba także umieć dobrze zareklamować swoje produkty i o to także bogowie zadbali dając im „mądrość w mowie”. A co najważniejsze, otrzymali dalekie horyzonty – pojęcie dość abstrakcyjne i trudno zmierzalne – dar doskonały, dzięki któremu spotkać ich było można nieomal w każdym z regionów ówcześnie znanego świata, i tego nieznanego jeszcze nikomu oprócz nich także. Jako dowód mogą nam posłużyć kamienie runiczne ze Stanów Zjednoczonych albo paciorki czy futra na Rusi, w Bucharze czy Samarkandzie.
Analizując działalność handlową Wikingów nie należy i nawet nie wolno skupiać się tylko na terenie Skandynawii. Dostrzeganie handlu tylko pomiędzy Norwegią, Danią i Szwecją da nam zaledwie połowiczny obraz i nie pokaże prawdziwego charakteru ich działalności kupieckiej. Choć oczywiście poza wszelkimi dyskusjami można stwierdzić, że wymiana lokalna między wyżej wymienionymi regionami ( bo jeszcze nie państwami w pełnym tego słowa znaczeniu ) miała miejsce. Jednakże jej charakter miał mniejsze znaczenie dla samych Wikingów niż wymiana międzynarodowa. Handel międzypaństwowy przynosił im największe zyski. Rozkwit zarówno działalności kupieckiej jak i kultury Wikingów przypada na cztery stulecia wczesnego średniowiecza – od mniej więcej 800 do 1200 roku. Wtedy możemy mówić o prawdziwych Wikingach, czyli „ludziach Północy” zajmujących się handlem, walkami, grabieżami, napadami i dalekimi wyprawami na przepięknych drakkarach zapuszczających się na nieznane rubieże jeszcze nie odkrytego świata. Była to ludność jeszcze w tym początkowym okresie pogańska, która na szeroką skalę nie znała chrześcijaństwa na swoich ziemiach a kontakt z nową religią nastąpił właśnie w czasie ich wypraw handlowych jak i brutalnych napadów na przybrzeżne miasta. Mitologia germańska na czele z Odynem i Thorem wskazywała im drogę i długo pozwalała istnieć w Europie zdominowanej przez chrześcijaństwo.
Mamy więc dwa odmienne bieguny : państwo Franków – kraj jak najbardziej katolicki, znajdujący się w centrum Europy i Skandynawię – pogańską ludność prowadzoną do walki przez lokalnych władców – jarlów. Często z miastach europejskich działo się tak, że ludność nie była pewna, czy przypływające drakkary przybywają w celach pokojowych, czyli na targ, czy też aby grabić i mordować. W większości przypadków działo się i jedno i drugie – Wikingowie przypływali z wywieszoną na maszcie czerwoną tarczą, która informowała o ich pokojowych zamiarach. Przez kilka dni handlowali po czym wsiadali na statki i udawali, że odpływają. Zdejmowali z masztu tarczę i po chwili zaczynali swoją niszczycielsko – grabieżczą działalność.
Już na samym początku chciałabym zaznaczyć, że w moim odczuciu istnieje o wiele więcej różnic aniżeli podobieństw odnoszących się zarówno do działalności handlowej jak i ogólnie do regionów gospodarczych państwa Franków, Skandynawii i Estonii. Wszystkie elementy które będę opisywała i którym poświęcę więcej uwagi będą wskazywały te odrębności. Możemy założyć, że rzeczy odnoszące się do Skandynawii w większości przypadków nie będzie można przypisać ani Frankom ani Estonii. Skandynawia to ogromny obszar obejmujący dzisiejsze państwa – Norwegię, Szwecję i Danię, gdzie na północy przez cały czas nieomal trwa zima a np. w Danii klimat jest analogiczny do panującego w Polsce. Estonia a raczej Prusowie, jak się za chwilę okaże, to ważny dla naszych rozważań jedynie port Truso przy Wiśle, która była rzeką bardzo dobrze znaną Wikingom. Truso i Wisła stanowiły punkt odpoczynku i miejsce wypadowe na wschód i południe – zarówno do Bizancjum, na Ruś jak i na teren Kalifatu. Państwo Franków podobnie jak Skandynawia było samodzielnym regionem gospodarczym od nikogo nie zależnym i nikomu nie podlegającym – albo król albo miejscowi posiadacze ( jarlowie ) prowadzili samodzielną politykę gospodarczą. W państwie Karola Wielkiego dominował raczej handel o zasięgu lokalnym, raczej odbywający się na niewielkich odległościach, jeżeli porównamy ich zasięg do zasięgu Wikingów. Zazwyczaj dominuje stereotyp Franków jako rycerzy na koniu a Wikingów jako dzikich ludzi z Północy na łodziach. Jest on całkowicie prawidłowy i doskonale charakteryzuje wielkie dzielące ich różnice. Takie właśnie rozróżnienie ( na koniu, na łodzi ) jest głównym kryterium podziału zarówno ich charakteru gospodarczego oraz przede wszystkim zasięgu ich handlu – drogi nie istnieją wszędzie a rzeki, jeziora i morza otaczają nas z każdej strony. Wynika to jednak z położenia geograficznego, które sprawiło, że działalność została zdominowana albo przez „jeźdźców” albo przez „żeglarzy”.
Podstawowym źródłem pozwalającym się nam wypowiadać z dużą precyzją o stosunkach handlowych Skandynawii i Estonii jest „Opis krajów Północy” Alfreda Wielkiego. Jest to krótki fragment relacji dwóch podróżników wpleciony w dzieło Orozjusza pt. „Historia adversum paganos”. We wstępie tej pracy znalazł się się opis krajów i regionów znanych w czasie, kiedy tworzył autor, czyli na początku V w.n.e. Ta część została nazwana „Chorografią”, po czym następuje siedem ksiąg obejmujących historię terenów śródziemnomorskich od założenia Rzymu aż do 416r n.e. Jednakże znany nam anglosaski przekład „Chrografii” Orozjusza został zmieniony a raczej rozszerzony o dodatkowe informacje względem oryginału, w ostatnim dziesięcioleciu IX wieku. Autorstwo tego nowego, przerobionego dzieła przypisuje się królowi angielskiemu Alfredowi Wielkiemu, który rządził wyspą w latach 872-899. Określenie to jednak należy sprecyzować, ponieważ sam Alfred słabo znał łacinę. Mnich Asser, który był biografem Alfreda wyjaśnia nam w jaki sposób przebiegała praca. Bliscy współpracownicy króla – arcybiskup Plegmund, biskup Asser i kapelani Grimbald i Jan tłumaczyli tekst łaciński, po czym streszczali go królowi, który oddawał treść już w języku mu rodzimym. Uważał się bowiem za wybitnego znawcę języka angielskiego. Tak wyglądała praca także przy tłumaczeniu i innych dzieł wybitnych rzymskich autorów. Przekład króla Alfreda składa się z oryginalnego tekstu Orozjusza przetłumaczonego na język staroangielski oraz z większego fragmentu umieszczonego według schematu Orozjusza tzn. według znanej mu mapy świata z V w.n.e. Alfred dodał tak swój ekskurs, aby bezpośrednio wypływał z całego toku opowiadania orozjuszowego i aby nie sprawiał wrażenia „doklejonego” do całości dzieła. Jest to opis Europy Środkowej umiejscowionej „na północ od źródeł Dunaju i na wschód od Renu”. Oryginalna „Chrografia” kończyła się na Renie, omijając tereny Europy Wschodniej od razu przenosząc się do relacjonowania krajów położonych na południe od Dunaju. Jak podumowuje Greard Labuda „Opis Europy środkowej Alfreda daje (…) pierwszy systematyczny na miarę i pojęcie tamtych czasów zarys chorografii Niemiec, Skandynawii i Słowiańszczyzny zachodniej aż po Wisłę”. Jednakże te wszystkie tereny Alfred mylnie określił tylko jedną nazwą – Germania, choć z treści wyraźnie można wyodrębnić Norwegię czy też „kraj Estów”, które bez wątpienia nawet w tamtych czasach Germanią nie były nazywane.
Według mnie najciekawszy i zawierający bardzo dużo informacji dotyczących handlu jest właśnie ten fragment, który został przez Alfreda dołączony do dzieła Orozjusza. Ten „Opis Europy północnej i środkowej” pióra samego Alfreda można podzielić na dwie części. Są to relacje Ohthera i Wulfstana. Pierwsza dotyczy podróży odbytej z miejscowości wysuniętej najbardziej na północ Norwegii do Morza Białego a następnie do portu Haede. Sprawozdanie Wulfstana jest jakby dalszym ciągiem, ponieważ rozpoczyna się właśnie w Haede a kończy się w porcie Truso. Podróże bez wątpienia zostały odbyte przez dwóch ludzi – Ohthera i Wulfstana, natomiast charakter i sposób ich przekazania jest taki sam. Należałoby teraz określić który z podróżników jest autorem relacji. Najłatwiej ale zarazem z dużą dozą prawdopodobieństwa jest stwierdzić, iż był nim Wulfstan – Anglosas. Ohthere był niewątpliwie Norwegiem zamieszkującym najdalsze północne krańce swego kraju a możliwość napisania przez niego tej relacji jest chociażby z tego powodu wykluczona, że Wikingowie w tym czasie (IX w) znali tylko pismo runiczne. Nie można by nim było zapisać tej relacji z tego względu, że Alfred ani jego pomocnicy nie rozczytaliby run. Poza tym ze względów technicznych byłoby to bardzo mało możliwe, ponieważ runy ryto tylko na twardym materiale – typu kamienie czy kości zwierząt. Dlatego w historiografii przyjmuje się, iż to Wulfstan jest autorem zarówno opowieści o swojej podróży jak i określa się go mianem notariusza albo skryby, który po prostu spisał i przekazał Alfredowi opowieść o podróży Ohthera do Morza Białego. Jednak jako autora podaje się króla angielskiego, gdyż to niewątpliwie on dokonał selekcji materiału oraz przeprowadził ostateczną redakcję tekstu podróżników oraz samego dzieła Orozjusza. Dokładniejsza analiza obu sprawozdań sprawi, że otrzymamy bogaty obraz zarówno życia jak i stosunków handlowych oraz scharakteryzuje w sposób precyzyjny i zgodny z ogólnymi wyobrażeniami regiony gospodarcze wczesnośredniowiecznej Skandynawii i Estonii.
Poruszając się zatem z północy na południe od terenów bardzo złowrogich i słabo zaludnionych poprzez liczne porty dotrzemy idąc tropami relacji najpierw Ohthera a potem Wulfstana do portu Hedeby a potem Truso, który znajduje się zgodnie z dzisiejszymi ramami geografii politycznej na terenie Polski. Natomiast w interesującym nas okresie zamieszkiwali te tereny - według Wulfstana – plemiona Estów. Kwestia ta jest jednak dość zawiła, ale w odpowiednim miejscu postaram się ten problem wyjaśnić.
Relację Ohthera można określić mianem „periplus” określającym taki opis podróży w którym zwraca się szczególną uwagę zarówno na przedstawienie wybrzeży, jak i dokładnego ukazania położenia portów na trasie podróży. Podróżnik pisze wyraźnie ile czasu zajmuje mu podróż, która odbywa się w sposób charakterystyczny dla Wikingów. Dla nich bowiem podróże morskie to przede wszystkim podstawowy sposób komunikacji. Odnośnie Norwegii i Szwecji komunikacja odbywała się głównie wzdłuż urozmaiconej linii brzegowej poprzerywanej „wciskającymi” się w głąb lądu fiordami oraz pomiędzy licznymi leżącymi między wybrzeżami wyspami. Dlatego naturalne Wybrzeża były doskonałymi portami zarówno dla statków przybywających z Europy Zachodniej jak i dla komunikacji lokalnej. Obliczanie przebytej drogi właśnie poprzez zaznaczanie portów do których przypływano, było raczej dość ścisłe i dokładne, ponieważ odległości między targowiskami mogły być duże, ale na drodze do nich znajdowało się dość dużo osad przybrzeżnych z portami do których można było bez przeszkód zawijać. Przede wszystkim istotne jest określenie skąd zaczynała się podróż a odpowiedzi udziela nam sam jej uczestnik : „Ohthere opowiadał swemu panu, królowi Alfredowi, że mieszka najbardziej na północ z wszystkich Norwegów. Twierdził, że mieszka na północy przy Morzu Zachodnim”. Po czym dalej precyzuje „że ziemia, w której on mieszka, nazywa się Halogaland. Powiadał, że żaden człowiek nie mieszka bardziej na północ od niego”. Z badań przeprowadzonych przez specjalistkę epoki Wikingów Else Roesdahl wynika, że Ohthere posiadał ziemię w pobliżu Tromso, ponieważ właśnie tam znaleziono wysunięte najdalej na północ osiedle skoncentrowane wokół owalnego placu będącego w naszym dzisiejszym rozumieniu rynkiem. Przyjmuje się, że Ohthere ( lub jak się inaczej podaje Ottar albo Other) odbył swą podróż między 870 a 890 rokiem a ze względu na walki Anglosasów z Duńczykami należy tą datę uściślić na czas po 887 r. kiedy to ucichły zatargi między nimi. W tym czasie nie możemy mówić o istnieniu państwowości norweskiej ani żadnej innej gdzie Wikingowie żyli. Mamy do czynienia z ustrojem plemiennym, którego podstawą były takie właśnie wspólne osiedla skupione wokół centralnego placu, gdzie odbywały się lokalne wiece – thingi.
Ohthere wiedział, że jego kraj ciągnie się jeszcze daleko na północ ale oprócz Finów nie mieszka tam już nikt inny. W wersji angielskojęzycznej są to bez wątpienia Lapończycy a nie Finowie „but it is all waste, except that Lapps camp in a few places here and there, hunting in winter and fishing in the sea in summer”. Chcąc sprawdzić co znajduje się jeszcze dalej poza siedzibami Lapończyków wybrał się w podróż wzdłuż wybrzeży (wspomniany „periplus”) a następnie opisał ją w sposób charakterystyczny dla kupca. Mieli oni bowiem specyficzny związany z ich fachem sposób zapisywania takich informacji – zapisywali długość drogi przebytej w ciągu jednego dnia, dokładną trasę oraz porty albo miejsca do których przybywali. Według mnie Ohthere był typowym kupcem – Wikingiem. Jak pisze Alfred „zajechał on tak daleko, jak najdalej zwykli jeździć poławiacze wielorybów” czyli aż do Morza Białego. Może to świadczyć o tym, że chciał sam dotrzeć do towaru bezpośrednio z pierwszej ręki, bez pośredników, dzięki czemu jego zysk zarówno z tłuszczu, tranu czy fiszbinów byłby o wiele większy, niż gdyby miał pośredników. Później nawet twierdzi, że sam wraz ze swymi towarzyszami w ciągu dwóch dni zabili 60 sztuk tych zwierząt. Porównawszy zapewne realnie możliwości złowienia wielorybów w trakcie tej podróży konkluduje, że „w jego ojczyźnie są jednak najlepsze połowy wielorybów”. Po takim stwierdzeniu z jego strony możemy dojść do wniosku, że jednak jeżeli chodzi o wieloryby to najlepiej, najtaniej i z największym zyskiem można na nie polować w Norwegii. Podróż do krainy Lapończyków nie przynosi aż tak dużego zysku aby samemu wybierać się w tak długą podróż kiedy w tym czasie można by po prostu handlować czymś innym na jakimś targu z o wiele większym dla niego zyskiem. Biorąc jednak pod uwagę, że Ohthere był Wikingiem i że z wyprawy po prostu nie mógł wrócić bez zysku, tym bardziej, że penetrował nowe miejsca połowów wielorybów – towaru tak cenionego w Europie, można sądzić, że jednak musiał coś na tej wyprawie zyskać. Z pomocą idzie nam on sam mówiąc, że „w obawie przed napadami nie mieli oni odwagi żeglować dalej poza tę rzekę, ponieważ po drugiej stronie rzeki kraj był całkowicie zamieszkały”. Po pierwsze może to potwierdzić tezę, że nasz podróżnik był kupcem, gdyż obawiał się napadów, co może świadczyć, że wiózł on i inni towarzyszący mu handlarze cenne towary, których strata mogłaby być dla nich dużym ubytkiem finansowym. Być może nie chciał się narażać słysząc od innych kupców, że może tam być niebezpiecznie, wiedząc, że po drugiej stronie rzeki znajduje się zamieszkała kraina. Może dochodziły do niego wieści o występujących tu już wcześniej napadach na kupców. W tym miejscu trzeba przyznać, że coś takiego jak etyka Wikingów było czymś bardzo rzadkim. Owszem, na targu przestrzegali oni zasad kupiectwa natomiast na otwartym morzu czy rzece wszystko było możliwe, nawet napady jednych kupców na drugich – w ten sposób za darmo zdobywali towar. Dlatego Ohthere strzegąc swojego „kupieckiego skarbu” wolał po prostu zawrócić. Ciekawy jest też następny ustęp dotyczący wiosek : „miał po prawej ręce pustkowia z wyjątkiem rybaków, ptaszników i myśliwych”. Są to moim zdaniem w pewnym sensie osady wyspecjalizowane w określonych rzemiosłach. Na pewno ta specjalizacja nie służyła celom wyznaczonym przez króla, jak to miało miejsce w państwie Franków, ponieważ w tak wczesnym okresie możemy mówić tylko o zwierzchnictwie lokalnych wodzów a nie królów. W grę może jeszcze wchodzić kontrola głów rodów albo starszyzny rodowej, którzy rozporządzali określonym terenem. Nie ma tu także dworów ani ludności służebnej, ponieważ takowe po prostu wtedy nie istniały na terenie Skandynawii. Widać tu kolejną wielką różnicę, bowiem u Franków było dużo dworów i czeladzi wykonującej mnóstwo czynności na rzecz swego pana. I to właśnie ta ludność nakręcała gospodarkę całego cesarstwa. Patrząc jeszcze innym wzrokiem – oczami kupca - na te osady skandynawskie może były to wsie, w których zaopatrywano się w określone towary, gdzie ich jakość była nie do podważenia. Rybacy zajmowali się łowieniem, suszeniem i konserwowaniem ryb, które były raczej zabierane przez kupców na lokalne targi. Ptasznicy i myśliwi mogli mieć do sprzedania skórki albo futra, które były towarem już bardziej luksusowym.
Jeszcze cenniejsze były wyroby otrzymywane z morsów, dlatego też Ohthere „pojechał on w tamte strony mając ochotę przyjrzenia się tym ziemiom, głównie dla wielorybów, ponieważ mają one doskonałą kość w swych kłach (…). Skóra ich jest szczególnie zdatna do lin okrętowych. Ten rodzaj wieloryba jest znacznie mniejszy od innych wielorybów, nie przekracza długości siedmiu łokci”. Ten wieloryb to mors, którego kły eksportowane do Europy Zachodniej z północy Norwegii stanowiły towar nad wyraz luksusowy, aż do XIII wieku, kiedy to powoli zaczęła go wypierać kość słoniowa. Wnioski wypływające z powyższego fragmentu nasuwają się samoistnie. Kości morsa były na ówczesnym rynku wielkim rarytasem, towarem bardzo luksusowym. O jego cenie świadczy chociażby fakt, że Ohthere przywiózł wykonane z nich ozdoby i przekazał je w darze królowi Alfredowi. Dawanie prezentów było istotną częścią życia społecznego zarówno w samej Skandynawii jak i w Europie Zachodniej. Tego typu obustronna wymiana miała duże znaczenie w ówczesnych warunkach. Morsy nie były znowu małymi zwierzątkami, ponieważ mogły mierzyć od 4 do 5 metrów i ważyć ok. 1000 kilogramów. Złowienie nawet jednego wystarczałoby do wyżywienia całej osady przez długą zimę, oczywiście pod warunkiem, że mięso byłoby dobrze zakonserwowane. Z mięsa miałaby pożytek ludność osady, ale nie tylko. Kły, skóra i tłuszcz tych zwierząt były naprawdę cenionym towarem. Wikingowie z ich skór wyrabiali rzemienie, liny, sieci, ścięgna służyły za nici. Liny okrętowe z takiej skóry wykonane mogły osiągać wysoką cenę na rynkach zachodnich. Jak zatem widać na połowie korzystają wszyscy - i mieszkańcy całej osady i sam rybak, który może się wzbogacić, jeżeli będzie umiał za odpowiednią cenę swój towar sprzedać.
Z tej analizy wysuwa się ciekawy wniosek. Skoro te towary, o których wspomina Ohthere były bardzo drogie i raczej luksusowe dla mieszkańców Europy Zachodniej, zatem nasz kupiec musiał przepływać koło dużych ośrodków handlowych. Małe bowiem porty czy targi raczej nie miałyby aż tak cennych towarów, bo dominował tam raczej handel lokalny i aż tak wielkiej ich ilości, skoro nawet Ohthere z dalekiej północy Norwegii o nich słyszał. Ottar nie zawracałby uwagi króla tak małymi portami. Jest rzeczą raczej pewną, że skupił się na portach dobrze znanych w Europie ze względu na ich kupiecki charakter. I jak z powyższej analizy wynika, Wiking ten był raczej kupcem wyższej klasy z kilku powodów. Po pierwsze podróżował daleko za granicę – był przecież gościem króla Alfreda. A to z kolei pociąga za sobą stwierdzenie, że musiał handlować drogimi i cenionymi w Europie towarami, skoro odważył się wybrać w tak daleką podróż. Wolał udać się daleko od domu niż zająć się tylko kupiectwem lokalnym, które bez wątpienia na terenie Skandynawii odbywało się. Lokalnymi targami zainteresowani bywali najczęściej zwykli chłopi, rolnicy, którzy w ten sposób pozbywali się nadwyżek produkcji ze swych gospodarstw i nabywali towary niezbędne im do codziennego życia. Ohthera można uznać za kupca bogatego, bowiem do tak dalekiej podróży niezbędny był drakkar. Kupno albo wypożyczenie dużego statku było ogromnym wydatkiem i nie każdego było na to stać. Dlatego zazwyczaj właścicielami ich byli albo wodzowie, albo jarlowie albo boendrowie lub najbogatsi kupcy, którzy jednocześnie bywali zazwyczaj posiadaczami ziemskimi. Gość Alfreda był właśnie tego rodzaju handlarzem – rolnikiem o czym dowiadujemy się bezpośrednio z „Chorografii”.
Zwykle sytuacja przedstawiała się następująco : większość Wikingów stanowili rolnicy. Uprawa roli była najważniejsza – uprawiano głównie jęczmień, żyto, owies. Hodowla zwierząt była prawie tak samo opłacalna i ważna jak rolnictwo. Zajmując się historią Wikingów nie należy na nich patrzeć tylko przez pryzmat dalekich podróży, brutalnych napadów na chrześcijańskie klasztory Europy Zachodniej czy właśnie daleko sięgającego handlu. Mimo iż Skandynawia stanowiła duży wczesnośredniowieczny region gospodarczy, z którego pochodziła większość najbardziej cenionych produktów na starym kontynencie, sami Wikingowie byli często tylko pośrednikami między Europą z Bliskim Wschodem. Owszem, docierają oni sami aż tak daleko, ale równie dobrze ten towar mógł zjawić się w Anglii albo w państwie Franków przy pomocy osób trzecich. Wracając jednak do ich działalności na polu lokalnym czyli związanym z ziemią i hodowlą, można dostrzec wiele cech wspólnych z państwem Franków, ale o tym dopiero za chwilę.
Teraz jeszcze parę słów o Ohtherze, którego charakterystykę uważam za istotny element do pokazania stosunków panujących w Skandynawii. Północ, jako region gospodarczy Europy nie był tylko ograniczony do portów i kupiectwa. Ten region to także duży rynek rolniczy, hodowlany i przetwarzający otrzymane dobra. Ottar łączy te dwa elementy – będąc kupcem, podróżującym w dalekie strony za towarem jest jednocześnie rolnikiem. Tak charakteryzuje go król Alfred : „Był to człowiek bardzo zasobny w takie dobra, na których polega ich zamożność, to jest w dzikie zwierzęta. Wówczas gdy odwiedzał króla, posiadał on sześćset obłaskawionych, niekupnych zwierząt (…) ; nazywają [je] oni >reny<. On sam zaliczał się do możnych tego kraju, chociaż nie posiadał więcej niż dwadzieścia krów, dwadzieścia owiec i dwadzieścia świń, oraz skrawek uprawnej roli, który obrabiał końmi. Lecz na majątek ich składają się głównie daniny, które dają im Finowie. Danina ta składa się z futer zwierzęcych, z ptasich piór i kłów wielorybów i z lin, które wyrabia się ze skór morsów i fok”. Te wszystkie elementy zapewniały, że Ohthere zajmował wysoką pozycję w społeczeństwie. Ważne jest, że Lapończycy musieli płacić Skandynawom – tu Norwegom podatki w naturze i to w zależności od tego, jakie miejsce zajmowali w hierarchii społecznej swego kraju. Skłonna jestem ten podatek nazwać pogłównym, skoro był płacony od osoby. Nawet zwykły rolnik po otrzymaniu takiej daniny w postaci skór czy futer mógł udać się na najbliższy targ i je po prostu sprzedać, tak jak to uczynił Ottar. Z opisu stanu majątkowego wynika, że Ottar nie był wielkim posesjonatem, a mimo to był uważany za bogacza. W zależności od położenia geograficznego sprawy przedstawiały się różnorodnie. I tak w wioskach położonych wzdłuż wybrzeży Norwegii rybołówstwo było ważniejsze niż inne dziedziny. W tych regionach znaleziono wiele przyborów służących do łowienia ryb. Duńskie wioski były w większości otoczone polami uprawnymi i pastwiskami. W samej Skandynawii praktykowano sezonowe przepędzanie bydła. Trzeba zauważyć, że zagrody w Szwecji i Norwegii były raczej odizolowane od siebie a odległości między jedną a drugą wioską bywały duże. Tego typu gospodarka charakteryzowała się dużym rozproszeniem.
Najważniejszym jednak elementem Skandynawii jako regionu gospodarczego były już wyżej wspomniane porty. Ohthere opisuje dwa z nich, podając jednocześnie ich położenie. Pierwszy znajduje się na południe od jego rodzinnego Halogalandu i nazywa się Skiringes-heal. „Do niego, powiadał on, można dopłynąć w ciągu miesiąca (…) ; podczas całej drogi ma się po lewej ręce Norwegię (…). A z Skiringes-heal, jak powiadał, żeglował on przez pięć dni do portu, który nazywa się Haede. Port ten znajdował się na pograniczu Słowian i Sasów, i Anglów, a przynależał do Danów”. W powyższym cytacie mamy do czynienia z dwoma rodzajami portów zakładanymi przez Wikingów, a z relacji Wulfstana dowiemy się o trzecim – będzie min Truso, którego charakter i sposób założenia będzie odbiegał od dwu poprzednich.
Pierwszy z wymienionych to Skiringes-heal, który dzisiaj identyfikuje się z wikińskim portem Kaupang. Zostało to stwierdzone na podstawie znalezisk archeologicznych oraz relacji Ohthera, określającego odległość 5 dni żeglugi od tego miejsca do Hedeby. Znaczenie samej nazwy jest dosyć istotne. Słowo to spotykamy w wielu różnych formach w całym świecie wikińskim i anglosaskim. Jest to słowo koping, caep albo ceping oznaczające po prostu targ i tym samym zwykła nazwa Kaupang wskazuje nam, że to miejsce będzie ściśle powiązane z handlem. Mamy w tym przypadku do czynienia z placówką handlową inaczej określaną mianem „emporia”, gdzie owszem istniał handel, produkcja i rzemiosło, lecz nie było to miejsce stałego osadnictwa i urbanizacji. Po zbadaniu tego miejsca nie stwierdzono żadnych ulic ani planowego rozmieszczenia domów, więc można przyjąć, że była to właśnie tylko sezonowa placówka produkcyjno – handlowa, wykorzystywana do tych celów tylko w ciepłych porach roku. Ohthere zatrzymał się tam po drodze, płynąc do docelowego typowego portu handlowego – do Hedeby. Jak zatem widać łączność między tymi dwoma ośrodkami bezsprzecznie istniała. Ze znalezionych tam przedmiotów wynika, że podstawę gospodarczą stanowiły tam rzeczy sprowadzane, np. kamienie szlifierskie, żelazo, produkty myślistwa, garnki ze steatytu i północnoskandynawskie przedmioty zbytku. Tego typu miasta i sezonowe targowiska były wielkimi ośrodkami rzemieślniczymi, stanowiącymi ogromne ośrodki produkcji. Mieszkańcy pobliskich wiosek czy osad mogli się bardzo wzbogacić dzięki takim rynkom, które umożliwiały im zbyt swych produktów. Ohthere zawinął tam być może, by kupić jeszcze inne produkty oprócz skór i futer, które wiózł do Haede. Mógł tam kupić na przykład grzebienie z rogu jelenia czy łosia, które były wyrabiane przez wędrownych rzemieślników i także stanowiły ceniony towar na Zachodzie.
Hedeby natomiast było największym ośrodkiem handlowym ówczesnej Skandynawii, przede wszystkim dzięki swemu doskonałemu położeniu po wschodniej stronie Półwyspu Jutlandzkiego (były to zatem tereny Danii, które stanowiły trzon - tak samo jak Norwegia i Szwecja – życia i działalności Wikingów). Tutaj odnajdujemy zarówno ślady brukowanych ulic, jak i ustawionych wokół nich domów. Świadczy to, że znajdował się tam prawdziwy port o charakterze osadnictwa stałego a nie tylko emporium handlowe. Znaleziska archeologiczne pozwalają odpowiedzieć nam na bardzo wiele pytań. Przede wszystkim znaleziono tam przedmioty ze wszelkich możliwych krajów oraz wiele produktów pochodzenia lokalnego. Wytwarzano tam obuwie skórzane, szklane paciorki, grzebienie, piszczałki, igły, liny, wiele wyrobów z rogu i kości, odlewano biżuterię, obrabiano kły morsa i bursztyn na ozdoby, a także kuto tam żelazo i naprawiano statki (co było bardzo istotne, gdyż wiele z drakkarów mogło zostać uszkodzonych np. w czasie sztormu). Prawdopodobnie w obrębie wałów znajdował się duży targ pod gołym niebem, gdzie kupcy sprzedawali bądź wymieniali swe artykuły. Ale oprócz kupiectwa, jak wspominałam, był to także olbrzymi ośrodek rzemieślniczy wyrabiający towary na potrzeby nie tylko Europy Zachodniej, ale także Bliskiego Wschodu. Pani Roesdahl podkreśla, że „jest tam też ogromna liczba dowodów świadczących o roli Hedeby, jako placówki handlowej w centrum coraz szerszej wymiany handlowej, rozwijającej się w IX i X wieku, pomiędzy wschodnią i zachodnią Europą”. Ale nie tylko wielka wymiana handlowa na poziomie międzynarodowym, międzystrefowym i międzyregionalnym miała tam miejsce. Takie wielkie skupiska to miejsca spotkań, kontaktów różnych grup ludzkich. Były to bardzo ważne punkty, gdzie tworzyły się ośrodki wymiany idei, informacji, pomysłów i kultury. Tu przybywali kupcy z całego ówcześnie znanego świata i stąd Wikingowie wypływali w najmniej poznane kierunki. Celem podróży Ohthera najpierw do Hedeby a potem do Anglosasów, jak i wielu innych kupców było sprzedanie produktów w takim miejscu, gdzie były one przedmiotem zbytku i osiągały wysokie ceny. To z kolei umożliwiało nabywanie przez nich towarów luksusowych, poszukiwanych i trudno dostępnych na dalekiej Północy.
Podsumowując należy zaznaczyć, że zarówno emporia jak i duże ośrodki handlowe stanowiły podstawę gospodarki Skandynawii, a jednocześnie wyznaczały jej odmienność w stosunku do innych regionów kwitnących gospodarczo w IX-wiecznej Europie. Handel na poziomie lokalnym miał bardzo ważne znaczenie gospodarcze i społeczne, gdyż jednoczył Skandynawów, którzy stwarzali różne targi i ośrodki handlowe, które stwarzały możliwość eksportu i importu różnych towarów. Na poziomie lokalnym handlowano głównie : licznymi gatunkami skór i futer, piórami i pierzem. Kłami morsa, rzemieniami ze skór, żelazam, kamieniami szlifierskimi z łupków, garnkami ze steatytu, tkaninami, artykułami sopżywczymi (ryby, płody rolne), produktami rzemiosła (obuwie, grzebienie, ozdoby z brązu, szklane paciorki) oraz niewolnikami. Skandynawowie za granicą sprzedawali produkty pochodzące z różnych stron Europy, nie tylko wytwory swojego rzemiosła, takie jak : skóry, futra, kły morsów, żelazo, kamień szlifierski, garnki oraz niewolników pochodzenia słowiańskiego. Często bywali tylko pośrednikami przewożącymi towary innej produkcji niż tylko swojej. Ottar swoją podróżą pokazał nam, jak taki handel mógł się odbywać, jakie towary były szczególnie cenione oraz w jaki sposób odbywała się żegluga.
W dalszą drogę zabiera nas Wulfstan, już nie Wiking lecz Anglosas. Jego podróż nie miała już charakteru kupieckiego lecz bardziej krajoznawczy. Podróżował natomiast szlakiem wyznaczonym przez Wikingów do Prus. Prusu właśnie w tym czasie znajdowały się w dobrych stosunkach handlowych z Danią i Skandynawią, czego przykładem jest właśnie port Truso. W tym miejscu właściwie należałoby sprecyzować co dokładnie oznaczają terminy : Osti we fragmencie poprzedzającym opis podróży Ohthera, czyli w samej „Chorografii” Orozjusza, oraz Esti w relacji Wulfstana, i gdzie dokładnie znajduje się ten kraj. Według dzisiejszej mapy geopolitycznej, Estonia leży nad Zatoką Fińską, blisko Finlandii. Estowie byli ludnością pochodzenia fińskiego (ugrofińskiego), a więc w pewnym sensie spokrewnieni ze skandynawami. Jednakże w naszych obydwu relacjach terminy Osti = Esti zupełnie nie odpowiadają warunkom dzisiejszym. Problem polega na tym, że po gruntownej analizie tekstu „Chorografii” badacze stwierdzili, iż w niektórych wypadkach nazwy geograficzne i ich umiejscowienie nie odpowiada rzeczywistości. Zauważono, że Alfred przesuwa położenie krain i ludów o 45 stopni na wschód a w niektórych przypadkach to odchylenie sięga nawet 60 stopni geograficznych. Północ u Alfreda to tak naprawdę kierunek północno-wschodni albo nawet wschodni. Pojawiły się w literaturze historycznej liczne prace na ten temat i wielu badaczy naprawdę w różny sposób interpretowało wiadomości zawarte w „Chorografii Orozjusza w tłumaczeniu Króla Alfreda”. Za bazę moich dalszych rozważań przyjęłam wyjaśnienie Gererda Labudy, które wydaje mi się najbardziej prawdopodobne. Brzmi ono następująco : „Nazwą Estów obejmowano prawdopodobnie wszystkie plemiona bałtyjskie i fińskie, mieszkające na wschód od ujścia Wisły aż po Zatokę Fińską, a więc nie tylko Prusów, Sambów, Litwinów i Łotyszów, lecz także Kurów, Liwów i Estów”.
W moich rozważaniach ograniczę się jednak tylko do terytorium Prusów, gdyż tam został zlokalizowany port, który stanowił ważny element uzupełniający sieć powiązań handlowych wczesnośredniowiecznej Europy. Dokładne położenie tego trzeciego typu portu – przybrzeżnej placówki handlowej zakładanej w przeważającej mierze przez Wikingów, lecz także przez kupców europejskich i przez nich kontrolowanej, która stanowiła port wypadowy do dalszych rynków położonych na wschodzie – daje oczywiście sam autor relacji. „Wulfstan opowiadał, że jechał z Haede, że przybył do Truso w siedem dni i nocy (…). Wisła ta jest wielką rzeką i przez to dzieli Witland i kraj Słowian. A Witland należy do Estów. A taż Wisła wypływa z ziemi Słowian i spływa do Zalewu Estyjskiego (…). Od wschodu spływa tutaj do Zalewu Estyjskiego rzeka Ilfing – z tego jeziora, nad którego brzegiem stoi Truso. I schodzą się tutaj w Zalewie Estyjskim od wschodu rzeka Ilfing z kraju Estów i od południa Wisła z kraju Słowian”. Wulfstan rozpoczął swoją podróż od wielkiego ośrodka handlowego o którym już wcześniej wspominałam – od Hedeby, który znajduje się na terytorium Danii. Musiał poruszać się znanym szlakiem kupieckim, ponieważ nic nie wspomina o jakichkowiek niebezpieczeństwach grożących mu w trakcie podróży. Analogia jest oczywista – kto przebywa w największym porcie handlowym ówczesnej Europy, musi skierować żagle do innego portu o podobnym charakterze jak ten poprzedni. Biorąc teraz pod uwagę, że relacja Wulfstana ma inny nieco charakter niż Ohthere, ponieważ zwraca bardziej uwagę na szczegóły etnograficzne, obyczaje i zwyczaje Estów, z czego można wnioskować, że został on po prostu wysłany przez króla Alfreda w celu zbadania i opisania tych terytoriów, które nadal stanowiły białą plamę w tekście orozjuszowym. Będąc zatem w Hedeby, gdzie zapewne tematem wiodącym był handel, rynki zbytu i porty, w których opłaca się kupować i sprzedawać, a wiedząc, że powinien poruszać się w tamtym kierunku, został być może poinformowany (albo podsłuchał rozmowy Wikingów) o równie znanym w tym środowisku porcie Truso. Przybył tam a potem miejscowość ta stała się podstawą jago dalszych wywodów. Lokalizacja portu, po dość dokładnym opisie nie nastręcza zbyt dużych problemów. Stwierdzono, że port znajdował się nad jeziorem, do którego z Zalewu wpada rzeka Ilfing. Jezioro to dziś nosi nazwę Drużno, a badania najnowsze potwierdzają tezę S. Angera, że port i miasto Truso znajdowały się na terenie dzisiejszego Elbląga. Wspomniany Witland to zachodnia dzielnica kraju Estów, który nie należy ograniczać tylko do Prus, gdzie leżało Truso, lecz rozciągnąć od Bałtyku do Zatoki Fińskiej.
Po wyjaśnieniu mogących wystąpić niejasności związanych z nazewnictwem i terminologią związaną z podróżą Wulfstana, chciałabym zatrzymać się nad próbą wyjaśnienia dlaczego port Truso mógł odgrywać bardzo duże znaczenie. Przede wszystkim trzeba zaznaczyć, że porty i emporie handlowe nie tylko służyły Wikingom, choć oni stanowili większość kupców z nich korzystających. Truso leży w pobliżu Zalewu Wiślanego, który ma bezpośredni kontakt z Morzem Bałtyckim. Jezioro jest połączone z Wisłą rzeką Ilfing. Wisła płynie daleko na południowy-wschód, stwarzając możliwość łączenia się z innymi rzekami wysuniętymi jeszcze bardziej w kierunku wschodnim. Jak wiemy, towary z Buchary, Kalifatu były artykułami wysoko cenionymi na zachodzie, więc handel był na tej lini niewątpliwie korzystny. Port Truso był pierwszym od Bałtyku na drodze ku wschodowi. Takie właśnie nawet małe nadbrzeżne osady mogły mieć kolosalne znaczenie dla globalnego handlu w rejonie Bałtyku. Po pierwsze, droga wiodąca rzekami na wschód przez takie właśnie porty była najszybsza. Z drugiej jednak strony istniało ogromne niebezpieczeństwo w wyniku np. zamknięcie jednego portu na terytorium jakiegoś plemienia albo zablokowanie drogi wodnej i nie przepuszczanie statków dalej, mogło spowodować ogromny krach na rynku gospodarczym wczesnośredniowiecznej Europy. Brak napływu towarów i surowców, brak rynków zbytu dla artykułów produkowanych na Zachodzie, mógłby doprowadzić do upadku gospodarki wielu europejskich państw, które dopiero zaczynały powstawać i dzięki handlowi rozwijać się. Zablokowanie jednego z portów na takim szlaku handlowo-komunikacyjnym przyniosłoby zapewne powolne załamywanie się gospodarki państw zainteresowanych taką wymianą. Wynika z tego, że dane plemiona na terytorium których były rozlokowane te przystanie, były po prostu panami swych wód! Ludy takie były w tym czasie jeszcze słabe, do powstania ich państwowości było jeszcze daleko. Własnymi siłami nie potrafiliby wznieść takich portów, więc angażowali się w to bogaci kupcy, dla których takie przystanie były po prostu niezbędne dla ich fachu, czy chociażby z powodu możliwości odpoczynku, naprawy uszkodzonego drakkaru czy zakupu prowiantu na dalszą drogę. Dla Wikingów znaczenie tych zachodniosłowiańskich ośrodków handlowych było bardzo duże, a to z tego powodu, że leżały one blisko ujść Odry i Wisły. Te dwie rzeki były wielkimi arteriami handlowymi ówczesnej Europy, które przez Dunaj dawały dostęp do Morza Czarnego i Bizancjum. Po drodze zatem do tych docelowych portów albo napotykali albo pomagali zakładać takie właśnie małe przybrzeżne placówki handlowe jak Truso w Polsce, Kaup na wybrzeżu Kaliningradzkim i Tallin w Estonii. Poza tym, z rejonu Morza Bałtyckiego pochodził bursztyn, z którego wyrabiano amulety i koraliki, i który z kolei cieszył się dużym zainteresowaniem w samej Skandynawii. Ciekawe jest także stwierdzenie, że Truso mogło być jednym z pierwszych miast kolonialnych, ale prace wykopaliskowe nie przyniosły rozstrzygających dowodów. Trudno więc byłoby polemizować na ten temat, choć trzeba przyznać, że ta koncepcja jest ciekawa.
Powyższa analiza regionów gospodarczych państwa Franków i Skandynawii pozwoli w tym momencie przeprowadzić krótkie ich porównanie. Nie da się ukryć, że dla mnie o wiele bardziej fascynujący jest Wiking – człowiek Północy, którego atrybutem jest przepiękny drakkar przemierzający niemal wszystkie znane a nawet jeszcze nie poznane morza i rzeki. Ideał Franka – rycerza na koniu, był powszechny dla całego obszaru Europy z tymi tylko różnicami, że na wschodzie proces konsolidacji plemion w zwarte państwa przebiegał trochę później niż na zachodzie, i jest w związku z tym trochę później tam obserwowany. Jednakże nawet mimo ogromnych różnic (poczynając od klimatycznych) udało mi się znaleźć kilka dziedzin i spraw, o których można śmiało powiedzieć, że są do siebie podobne, ale nie zawsze dokładnie tożsame. W obydwu regionach uprawa roli była najważniejsza, a ludność rolnicza stanowiła ogromną większość społeczeństwa. Charakter uprawy oraz produkty uprawy były odmienne, lecz tylko z powodów klimatycznych. Na dalekiej Północy nie udałoby się zakładać przynoszących duże zyski winnic, jak to miało miejsce u Franków. A poza tym żaden szanujący się Wiking nigdy by nie wziął „czegoś” takiego do ust. Różne były narzędzia, bo różny był ich rozwój cywilizacyjny i różne były rodzaje gruntów uprawnych. Jak już powiedziałam, u Franków król nad wszystkim sprawował kontrolę – troszczył się o najdrobniejszy sprzęt w gospodarstwie mu podległym, z którego czerpał zyski, a nawet dawał dokładne rozporządzenia co do tego, jakie kwiaty powinny kwitnąć w jego ogrodach (cap. 70). U Skandynawów czegoś takiego nie spotkamy, ponieważ przez dłuższy czas nie było tam nikogo, komu by się udało zjednoczyć pod swoim panowaniem ludność czy to Norwegii, Danii czy też Szwecji. Duże znaczenie mieli wielcy posiadacze ziemscy (boendr), ale ich ingerencja w sprawy ludności zależnej nie sięgała w ogóle zbyt głęboko, nie mówiąc już nawet o takim zwierzchnictwie, które prezentował Karol Wielki. Ideał bogactwa i wielkości posuadanej ziemi był także różny u Franków i Skandynawów. Ohthere był w Norwegii bogaczem mającym tylko „skrawek uprawnej roli, który obrabiał końmi”. Trzeba stwierdzić, że w Europie Zachodniej byłby co najwyżej drobnym posiadaczem, a w swojej ojczyźnie uchodził za wielkiego bogacza. Co do struktury ludności to składała się ona z grubsza biorąc z tych samych elementów. Taki sam był podział rolników : na drobnych posiadaczy, najemników, czynszowników, oraz tak samo w gospodarstwach wykorzystywano siłę fizyczną niewolników do pracy. Niewolnictwo było dobrze znane i na Północy i na Zachodzie, biorąc szczególnie pod uwagę fakt, że to właśnie Wikingowie należeli do jednych z większych ich dostawców, zarówno na rynek europejski jak i wschodni. Niektóre ze zdobyczy i łupów zabierali ze sobą do domów i tak trafili tam niewolnicy.
Jako podobieństwo można uznać także istnienie kupców i targów, ale gdzie ich nie było. I właśnie tu zaczynają się pojawiać duże rozbieżności. Zasięg ich handlu był bardzo różny. Handel Wikingów miał charakter bez wątpienia międzynarodowy i to rozumiany bardzo szeroko. Wikingowie byli rozpoznawani wszędzie. Owszem, Fryzowie też byli bardzo znani, ale zamieszkiwali tylko niewielką dzielnicę państwa Franków, a poza tym wyglądali tak jak wszyscy Europejczycy. Natomiast Wikingowie to ludzie zupełnie odmienni – surowy wygląd, długie blond włosy, zapuszczone brody, u pasa frankijskie ciężkie miecze, zahartowani w boju w różnych regionach świata i specyficzna mentalność i kultura oparta na wierzeniach pogańskich. To musiał budzić zachwyt ale także ogromny niepokój i strach. Mimo, iż w samej Skandynawii bez wątpienia istniała wymiana lokalna to odnośnie Franków w zasadzie tylko o takiej wymianie możemy powiedzieć coś więcej. Był to handel na targach lub jarmarkach, przede wszystkim towarami codziennego użytku, plonami i wyrobami rzemiosła. Wikingowie na te rynki przywozili tylko luksusowe artykuły dla bogaczy. Jak już wspominałam istniało inne kryterium zamożności co do wielkości uprawianej ziemi i rodzących przez nią plonów. Inna był też struktura rolnictwa – mam tu na myśli jej rozproszenie. Skandynawia to duży obszar dzikich puszcz, wiecznie leżącego śniegu i zamarzniętych rzek i jezior. Tu rozproszenie osad było bardzo duże. Owszem, istniały skupiska osad, ale wzajemna odległość między nimi mogła dochodzić do kilkuset kilometrów. W Europie Zachodniej było to po prostu ze względów geograficznych niemożliwe. Inną kwestią jest gęstość zaludnienia, której bilans jest w ostatecznym rozrachunku korzystniejszy dla Europy Zachodniej. Na Północy gęstość zaludnienia była niewielka z racji trudnych warunków bytowych związanych głównie z klimatem. Sposób sprawowania władzy jest także różny. Nad frankami panuje król-cesarz, który objeżdża ziemie będące jego własnością i którymi może dowolnie rozporządzać. Wikingowie podlegali co najwyżej lokalnej władzy zwierzchniej głów rodów, albo jarlów – wielkich posiadczy. Nikt nie wtrącał się do ich spraw i każdy na swoich gruntach rządził się po swojemu. O czymś takim nie mogło być w ogóle mowy w Europie Zachodniej. Wikingowie byli wolni, dzięki czemu ich życie, kultura i wyprawy są tak ogromnie fascynujące.
BIBLIOGRAFIA
Źródła
Capitulare de villis, Warszawa 1923 (odbitka kserograficzna z Biblioteki Instytutu Historycznego UW, sygn. Br XVIb.60, egz. i);
Chorografia Orozjusza w anglosaskim przekładzie Króla Alfreda, [w:] Labuda G. Źródła skandynawskie i anglosaskie do dziejów Słowiańszczyzny, PWN, Warszawa 1961, str. 80-89;
Opracowania
Batey C., Clarke H., Page R.I., Price N.S., Wielkie kultury świata. Wikingowie., Diogenes, Warszawa 1998;
Foote P.G., Wilson D.M., Wikingowie, PIW, Warszawa 1975;
Guriewicz A.J., Wyprawy Wikingów, Wiedza Powszechna, Warszawa 1969;
Kuliszer J., Powszechna historia gospodarcza średniowiecza i czasów nowożytnych, Książka i Wiedza, Warszawa 1961;
Labuda G., Źródła, sagi i legendy do najdawniejszych dziejów Polski, PWN, Warszawa 1960;
Labuda G., Źródła skandynawskie i anglosaskie do dziejów Słowiańszczyzny, PWN, Warszawa 1961;
Maciszewski R., Mity skandynawskie, Wydawnictwo DiG, Warszawa 1998;
Manteuffel T., Historia powszechna – Średniowiecze, PWN, Warszawa 1997;
Othere’s Voyage to the White Sea, [w:] http://viking.no/e/travels/navigation/e-ottar.htm;
Page R.I., Pismo runiczne, Wydawnictwo RTW, Warszawa 1998;
Riche P., Życie codzienne w państwie Karola Wielkiego, PIW, Warszawa 1997;
Roesdahl E., Historia wikingów, Wydawnictwo Marabut, Gdańsk 1996;
Sondel J., Słownik łacińsko-polski dla prawników i historyków, TAiWPN Universitas, Kraków 1997;