Zanim綿zie za pozno

Ks. Bronis艂aw Kant SDB

Zanim b臋dzie za p贸藕no

WYDAWNICTWO SALEZJA艃SKIE

Warszawa 1991

Spotkanie z wrakiem


Redakcja ksi膮偶ki: ks. Bronis艂aw Kant SDB Redakcja techniczna: Bo偶ena Wili艅ska Projekt ok艂adki: Mieczys艂aw Kowalski

IMPRIMI POTEST

Ks. Zdzis艂aw Weder SDB Inspektor Salezja艅skiej Inspektorii Warszawskiej

Ks. J贸zef Wittbrodt SDB Sekretarz inspektorialny Warszawa, 20.04.90 r. L. dz. 298/WSI/90

IMPRIMATUR

Za zgod膮 Kurii Metropolitalnej

Warszawskiej z dn. 2.05.90 r., nr 343/K/90

Bp Stanis艂aw K臋dziora Wikariusz Generalny

Ks. Marcin W贸jtowicz Notariusz

By艂o to chyba w roku 1965. Pojecha艂em kiedy艣 z grup膮 m艂odzie偶y na zwiedzanie powsta艅czych cmentarzy. Cze­kaj膮c p贸藕niej na powrotny autobus podeszli艣my ca艂膮 gromad膮 pod budk臋 z napojami, by si臋 och艂odzi膰. Pod budk膮 sta艂 jaki艣 zawiany facet. Twarz mia艂 bardzo zniszczon膮, nie spos贸b by艂o okre艣li膰 w jakim by艂 wieku. Wpatrywa艂 si臋 we mnie i w roze艣mian膮 m艂odzie偶. Gdy uregulowa艂em sprzedawczyni za oran偶ad臋 i mieli艣my ju偶 odej艣膰 od budki, zaczepi艂 mnie:

Czy ksi膮dz mnie nie poznaje?

Nie 鈥 odpar艂em. 鈥 Mieszkam w innej dzielnicy.

Ksi膮dz mnie kiedy艣 uczy艂.

Niemo偶liwe.

Tak. Niech ksi膮dz sobie przypomni. W roku pi臋膰­dziesi膮tym w Jaci膮偶ku. Chodzili艣my z ksi臋dzem na prze­chadzki. Opowiada艂 nam ksi膮dz du偶o ciekawych rzeczy. Uczy艂 nas religii.

Zgadza艂o si臋. W 1950 roku pracowa艂em jako wy­chowawca w Jaci膮偶ku w Salezja艅skim Domu Dziecka przed jego upa艅stwowieniem.

Jak si臋 pan nazywa?

Prosz臋 mi nie m贸wi膰 鈥減an". Janek jestem. Powiedzia艂 swoje nazwisko.

Tak. Teraz przypomnia艂em sobie. By艂 on wtedy w klasie sz贸stej. Dobrze si臋 zapowiada艂. Cz臋sto bywa艂 dy偶urnym. Lubi艂 porz膮dek. Mia艂 wp艂yw na koleg贸w i pos艂uch. By艂

3

przyw贸dc膮 grupy. Mia艂 tak偶e du偶e zdolno艣ci. Marzy艂 o s艂u偶bie wojskowej w lotnictwie.

Janek, co si臋 z tob膮 sta艂o 鈥 zapyta艂em zdumiony.

Ano sta艂o si臋. Najpierw wolno艣膰, koledzy, papierosy, w贸deczka. M贸wi艂em sobie, 偶e przecie偶 w ka偶dej chwili mog臋 przesta膰. Potem kradzie偶e, by by艂o za co pi膰 i bawi膰 si臋, wreszcie napady na ludzi i wi臋zienie, z kt贸rego wyszed艂em przed tygodniem i chyba znowu tam wr贸c臋, albo si臋 powiesz臋. Sta艂em si臋 wrakiem. Cz艂owiekiem nie potrzebnym nikomu. Autentycznym wrakiem. Jesz­cze gorzej, bo wrak mo偶e si臋 jeszcze przyda膰 na z艂om, mo偶na jeszcze co艣 z niego zrobi膰, a ze mnie nic ju偶 nie b臋dzie.

Dwie du偶e 艂zy stoczy艂y mu si臋 po policzkach.

Janek, we藕 si臋 w gar艣膰. Przy dobrych ch臋ciach mo偶esz si臋 jeszcze pod藕wign膮膰. Rozpocz膮膰 偶ycie od nowa.

O nie. Ju偶 za p贸藕no. Kiedy艣, gdy ksi膮dz mia艂 z nami lekcje religii, gdy nam m贸wi艂, jak trzeba 偶y膰, my艣la艂em sobie, jaki ksi膮dz jest naiwny. A dzi艣 widz臋, 偶e to w艂a艣nie ja by艂em naiwny. A wy 鈥 zwr贸ci艂 si臋 do otaczaj膮cej nas m艂odzie偶y 鈥 pomy艣lcie o sobie i o swojej przysz艂o艣ci, nim b臋dzie za p贸藕no.

Nadjecha艂 autobus. Wsiedli艣my ca艂膮 gromad膮, ale bez ha艂asu, jaki zwykle towarzyszy m艂odzie偶y. Wszyscy mil­czeli. Autobus ruszy艂. Pod budk膮 pozosta艂 tylko on jeden: cz艂owiek wrak. M艂odzie偶 jecha艂a w milczeniu prze偶ywaj膮c to do艣膰 niesamowite spotkanie.

Drodzy Przyjaciele. Mog臋 zar臋czy膰, 偶e podobnych spotka艅 miewa艂em w 偶yciu wi臋cej. Spotka艅 z wrakami ludzi. S膮dz臋, 偶e i wy spotykali艣cie si臋 i spotykacie z nimi.

4

Z lud藕mi, dla kt贸rych jest ju偶 za p贸藕no, by zachowa膰, lub bodaj odzyska膰 cz艂owiecze艅stwo.

Dzi艣 jeste艣cie m艂odzi. Wydaje si臋 Wam. 偶e ca艂y 艣wiat nale偶y do Was. Od Was samych zale偶y, co z tego 艣wiata zdob臋dziecie. Czy Wy zdob臋dziecie 艣wiat, czy 艣wiat Was poch艂onie i zniszczy. Wasza przysz艂o艣膰 jest w waszych r臋kach. Mo偶ecie wybra膰 dobro, lub z艂o, zale偶nie od tego. jak膮 p贸jdziecie dzi艣 drog膮. Czy szerok膮, wygodn膮, na poz贸r przyjemn膮 drog膮 u偶ywania i nadu偶ywania 偶ycia, drog膮, z kt贸rej ju偶 nie b臋dzie powrotu 鈥 czy te偶 drog膮 w膮sk膮 i trudn膮, drog膮 pracy nad sob膮, nad swoim charakterem, by w rezultacie zosta膰 cz艂owiekiem, nie wrakiem.

Warto jest to przemy艣le膰. Ksi膮偶ka, kt贸r膮 Wam daj臋 do r臋ki pomo偶e Wam przeprowadzi膰 refleksje nad sob膮, nad swoim 偶yciem, nad swoj膮 m艂odo艣ci膮. Pomo偶e Wam zorientowa膰 si臋, na jakiej znajdujecie si臋 drodze, a by膰 mo偶e i zawr贸ci膰 z drogi niew艂a艣ciwej, nim b臋dzie za p贸藕no. 呕ycz臋 Wam, by ka偶dy kto si臋 z Wami po latach spotka, prze偶y艂 rado艣膰 spotkania z cz艂owiekiem. Z pe艂­nym, prawdziwym cz艂owiekiem, nie z wrakiem.

Bumerang

Je偶d偶膮c po 艣wiecie, zwiedza艂em kiedy艣 Lipsk, Drez­no, Mi艣ni臋 i okolice. By艂em r贸wnie偶 w miejscowo艣ci K枚nigstein w pobli偶u czeskiej granicy. Jest to twierdza

5

zbudowana na stromej g贸rze. W 艣redniowieczu 偶aden rycerz nie m贸g艂 wjecha膰 do zamku konno, trzeba by艂o wci膮ga膰 go ko艂owrotem. Podobno 偶adne wojska nigdy tej twierdzy nie zdoby艂y. Dzi艣 znajduje si臋 tam muzeum wojskowe, a w jednym z pawilon贸w w 艂atach sze艣膰­dziesi膮tych znajdowa艂o si臋 muzeum broni egzotycznej. Jedna z sal po艣wiecona by艂a bumerangom.

Bumerang 鈥 to dziwna bro艅. Kawa艂 drewna podob­ny do u艂amanej ko艅c贸wki kija hokejowego. Ma t臋 w艂a艣ciwo艣膰, 偶e je艣li go si臋 rzuci, a on nie trafi do celu, w贸wczas wraca z powrotem. Na jednym z namalowanych obraz贸w widzia艂em gromad臋 le偶膮cych na ziemi dzikus贸w.

A偶 tylu zabitych bumerangami? 鈥 zapyta艂em przewo­dnika.

O nie 鈥 odpowiedzia艂. 鈥 To nie zabici, to 偶ywi.

To dlaczego le偶膮?

Dlatego, 偶e rzucili bumerangi i boj膮 si臋, by one ich nie ugodzi艂y. Wracaj膮cy bumerang trafia dok艂adnie w to samo miejsce, sk膮d zosta艂 wyrzucony i m贸g艂by ugodzi膰 stoj膮cego wojownika. Gdy go nie napotka 鈥 traci si艂臋 i spokojnie spada na ziemi臋, nie wyrz膮dzaj膮c nikomu krzywdy.

Dziwna bro艅 鈥 pomy艣la艂em. 鈥 Trzeba umie膰 ni膮 si臋 pos艂ugiwa膰, by samemu od niej nie zgin膮膰. W tym momencie przysz艂o mi na my艣l, 偶e m艂odo艣膰 jest w 偶yciu ludzkim takim w艂a艣nie bumerangiem. 殴le u偶yta 鈥 mo偶e zabi膰. Mo偶e zniszczy膰 tego, kt贸ry si臋 ni膮 pos艂uguje.

呕yciem ludzkim rz膮dz膮 r贸偶ne prawa. Jednym z takich praw jest prawo dziedziczno艣ci. Przynajmniej 50% warto艣ci cz艂owiek otrzymuje dziedzicznie od swoich rodzic贸w.

6

Oko艂o 30% nabywa cz艂owiek w pierwszych kilku latach swego dzieci艅stwa, bior膮c przyk艂ad od rodzic贸w i star­szego rodze艅stwa. Ostatnie 20% to dopiero wp艂yw 艣rodo­wiska, a wiec koleg贸w, kole偶anek, szko艂y, organizacji m艂odzie偶owych, Ko艣cio艂a itp. A wiec, to kim jeste艣cie i jakimi jeste艣cie odziedziczyli艣cie po swoich rodzicach i wynie艣li艣cie z domu rodzinnego. Nie znaczy to, 偶e macie za swoje braki obci膮偶a膰 odpowiedzialno艣ci膮 rodzic贸w, ale musicie zda膰 sobie spraw臋, 偶e wy swoje warto艣ci r贸wnie偶 przeka偶ecie dziedzicznie swoim dzieciom, a reszt臋 uzupe艂­nicie swoim przyk艂adem. Je艣li nie potraficie w okresie swojej m艂odo艣ci wypracowa膰 w sobie pozytywnych wato艣ci, to po pierwsze: nie przeka偶ecie ich dziecku, a po drugie: nie dacie im nigdy dobrego przyk艂adu, bo nie potraficie si臋 zmusi膰 do dobrego 偶ycia, je艣li ono nie stanie si臋 dzi艣 wasz膮 drug膮 natur膮.

Dzi艣 mo偶ecie jeszcze w sobie powi臋kszy膰 zas贸b dobra przez ustawiczn膮 prac臋 nad sob膮. St膮d rodzi si臋 dla was obowi膮zek podj臋cia pracy nad swoim charakterem, by艣cie mogli dysponowa膰 wielkim zasobem dobrych cech w celu przekazania ich dziedzicznie swoim dzie­ciom.

Ka偶dy i ka偶da z Was, my艣l膮c o swojej przysz艂ej rodzinie, widzi j膮 jako szcz臋艣liw膮, zgodn膮, 偶yj膮c膮 duchem mi艂o艣ci wzajemnej. Wydaje si臋 Wam, 偶e Wasze dzieci w przysz艂o艣ci b臋d膮 najpi臋kniejsze, najzdrowsze, najm膮d­rzejsze, najlepsze, 偶e b臋d膮 Was kocha艂y, szanowa艂y, s艂ucha艂y, b臋d膮 powodem waszej dumy. W pewnej mierze mo偶e si臋 to zi艣ci膰, je艣li dzi艣 potraficie zmusi膰 si臋 do pracy nad sob膮. Oka偶e si臋 to jednak z艂udnym snem, je艣li tej

7

pracy zabraknie. Dlatego zach臋cam Was, by艣cie dobrze przemy艣leli swoj膮 przysz艂o艣膰. Odpowiedzcie sobie na pytanie, co wniesiesz do swojej rodziny. Jakie warto艣ci, jakie dobre cechy, jakie zalety. I drugie pytanie, co pozwolisz wnie艣膰 do swojej rodziny, bo przecie偶 rodzin臋 b臋dziecie zak艂adali we dwoje. Czy on, lub ona wniesie Ci szcz臋艣cie do rodziny, czy ba艂agan. Dlatego twoja praca nad sob膮 nie mo偶e dotyczy膰 tylko ciebie. Musisz wywie­ra膰 dobry wp艂yw na innych. Dzi艣 jeszcze nie wiesz z kim si臋 zwi膮偶esz na ca艂e 偶ycie, kto wraz z Tob膮 b臋dzie kszta艂towa膰 oblicze twojej rodziny. Dlatego musisz ura­bia膰, ubogaca膰 duchowo swoje kole偶anki, swoich kole­g贸w. Musisz wymaga膰 wiele od siebie i od innych. Inaczej twoja m艂odo艣膰 stanie si臋 藕le u偶ytym bumerangiem. Dzi艣 chcesz wymierza膰 t臋 bro艅 przeciw innym, lecz co b臋dzie, je艣li ona jutro powr贸ci do Ciebie i z jeszcze wi臋ksz膮 si艂膮 ciebie ugodzi? Naucz si臋 dobrze pos艂ugiwa膰 t膮 broni膮. Naucz si臋 dobrze wykorzysta膰 swoj膮 m艂odo艣膰, bo to jest bumerang, a bumerang to dziwna bro艅.

Diablik

Natrafi艂em kiedy艣 na niemiecki dramat. Podobno by艂 on r贸wnie偶 zekranizowany, ale filmu nie widzia艂em. W prologu zjawia si臋 jaka艣 tajemnicza posta膰 i zapowiada tre艣膰 dramatu.

Dwoje ich by艂o. On by艂 gorszy od niej, ale co

8

najdziwniejsze, 偶e r贸wnocze艣nie ona by艂a gorsz膮 od niego. I urodzi艂 si臋 im diablik."

Potem nast臋puj膮 trzy akty, w kt贸rych jest ukazana troska tych dwojga, by z diablika zrobi膰 cz艂owieka, spostrzegli bowiem, 偶e ich male艅stwu rosn膮 rogi. Pocz膮t­kowo by艂y nieznaczne. Rodzice my艣leli, 偶e to samo przejdzie. Gdy jednak ich dziecko ros艂o, ros艂y mu r贸wno­cze艣nie rogi. Postanowili wi臋c, 偶e musz膮 rozpocz膮膰 偶ycie uczciwe, a nawet 艣wi膮tobliwe, ale to nie pomaga艂o. Rogi ros艂y. Zdecydowali si臋 podda膰 diablika operacji plastycz­nej, jednak rogi po ka偶dym wyci臋ciu wyrasta艂y na nowo, jeszcze wi臋ksze, ni偶 by艂y poprzednio. Rozpocz臋li wi臋c w臋dr贸wk臋 po cudownych miejscach, by uprosi膰 cud, ale wszystko bezskutecznie. Cud nie nast膮pi艂. Diablik za艣 r贸s艂, a偶 sta艂 si臋 autentycznym diab艂em. Zaw艂adn膮艂 ca艂ym domem, panoszy艂 si臋 i rz膮dzi艂, poniewieraj膮c swoich rodzic贸w.

W ostatnim akcie rodzice zrozpaczeni za艂amuj膮 r臋ce i pytaj膮 wzajemnie siebie: Dlaczego? Dlaczego? Dlacze­go? I oto nast臋puje epilog. Zjawia si臋 posta膰 ta sama, kt贸ra zapowiada艂a dramat w prologu i m贸wi:

Dlaczego? Dlatego, 偶e gdy ich by艂o tylko dwoje, to on stara艂 si臋 by膰 gorszym od niej, a ona gorsz膮 od niego."

Widzimy na tym przyk艂adzie, 偶e to co si臋 przeka偶e dziedzicznie, tego w 偶aden spos贸b potem si臋 nie wykorze­ni, a w wi臋kszym stopniu przekazuje si臋 z艂o, ni偶 dobro. Warto nad tym powa偶nie si臋 zastanowi膰. Dzi艣 staracie si臋 chwyta膰 z 偶ycia co si臋 da. Powiadacie, 偶e m艂odo艣膰 musi si臋 wyszumie膰. Zgoda. Ale co potem? O tym dzi艣 nie my艣licie. Warto jest u艣wiadomi膰 sobie, 偶e to wyszumienie si臋

9

m艂odo艣ci trwa bardzo kr贸tko, najwy偶ej rok, dwa. Im intensywniej b臋dziesz szumia艂, czy szumia艂a, tym kr贸cej, bo zawsze ko艅czy si臋 takim skutkiem, 偶e zostaniesz przypadkowo ojcem, czy matk膮 i ju偶 po szumieniu. Rozpocznie si臋 kilkadziesi膮t lat 偶ycia w rodzinie, z dzie膰­mi kt贸re z nawi膮zk膮 zap艂ac膮 wam za wasze szumienie jeszcze wi臋kszym szumieniem. A we藕cie pod uwag臋 r贸wnie偶 lata swojej staro艣ci, kt贸re sp臋dzicie u swoich dzieci, je艣li nie uda Wam si臋 dosta膰 do Domu Opieki Spo艂ecznej. Dlatego dzisiejsza wasza praca nad sob膮 jest najlepsz膮 lokat膮 warto艣ci na przysz艂o艣膰.

Nie czekaj do jutra. Ju偶 dzi艣 zastan贸w si臋, co przeka­偶esz kiedy艣 swemu dziecku. Bo je艣li b臋dziesz mia艂, b臋­dziesz mia艂a, pustk臋 w sercu, to przeka偶esz tylko pustk臋 i nic wi臋cej. A je艣li, nie daj Bo偶e, zwi膮偶esz si臋 z kim艣, kto r贸wnie偶 b臋dzie mia艂 pustk臋 鈥 to wsp贸lnie przeka偶ecie dziecku pustk臋 do kwadratu. I to jeszcze b臋dzie dobrze, bo najcz臋艣ciej m艂odzie偶 nie poprzestaje na pustce. Stara si臋 t臋 pustk臋 zape艂ni膰 wszelkimi wadami, stara si臋 po­st臋powa膰 w z艂em i to w imi臋 m艂odo艣ci, kt贸ra musi si臋 wyszumie膰, w imi臋 藕le poj臋tej wolno艣ci, samodzielno艣ci i samoodpowiedzialno艣ci, kt贸ra w rzeczywisto艣ci jest bezdennym brakiem odpowiedzialno艣ci. Je艣li tak sobie 偶ycie u艂o偶ysz, to wtedy przeka偶esz dziecku ca艂e swoje 鈥渂ogactwo ducha", czyli wszystkie wady. A poniewa偶 ka偶dy dobiera sobie partnera wed艂ug swoich zami艂owa艅 鈥 mo偶na si臋 spodziewa膰, 偶e zwi膮偶esz si臋 z kim艣, kto r贸wnie偶 b臋dzie mia艂 tylko same wady. W贸wczas wsp贸lnie przeka偶ecie dziecku wady do kwadratu. I co wtedy b臋dzie? 艁atwo przewidzie膰. Urodzi Wam si臋 diablik.

10


I wtedy nic ju偶 nie pomo偶e, nawet je艣li po przyj艣ciu dziecka na 艣wiat opami臋tacie si臋 i zaczniecie 偶y膰 lepiej to w nim zawsze odzywa膰 si臋 b臋dzie nie to co us艂yszy od Was, ale to co od Was otrzyma艂o dziedzicznie.

By膰 mo偶e b臋dziecie za艂amywa膰 r臋ce i pyta膰 wzajemnie Dlaczego? Dlaczego? Dlaczego?" W贸wczas jednak ani Wy sami, ani nikt inny Wam tego nie powie. T臋 od­powied藕 mo偶ecie da膰 sobie ju偶 dzi艣, 偶e je艣li dzi艣 starasz si臋 by膰 gorszym od niego, od niej, a on, czy ona chce ciebie w z艂em prze艣cign膮膰 鈥 to urodzi si臋 Wam diablik. Diablikiem b臋dzie tylko pocz膮tkowo, bo z biegiem czasu stanie si臋 autentycznym, wcielonym diab艂em. Dzi臋ki Wam. Dzi臋ki Tobie. S膮dz臋, 偶e jest to wystarczaj膮co spory materia艂 do refleksji.

Gigant czy karze艂

Skoro mowa o dziedzictwie, nale偶y z g贸ry zastrzec, 偶e dotyczy ono bardzo wielu dziedzin. Obejmuje zar贸wno podobie艅stwo fizyczne dziecka do rodzic贸w, jak i podo­bie艅stwo duchowe. Rzutuje w du偶ej mierze na zdolno艣ci, a jeszcze bardziej na zdrowie i stan psychiczny. Nie ma takiej dziedziny, kt贸ra nie mia艂aby swego odbicia w dru­gim, czy trzecim pokoleniu. Dlatego dzi艣 musisz zadecy­dowa膰, czy twoje dziecko b臋dzie gigantem, czy kar艂em. Czy b臋dzie kiedy艣 ciebie b艂ogos艂awi艂o, czy przeklina艂o. Czy b臋dzie dumne ze swoich rodzic贸w, czy te偶 b臋dzie mia艂o do ciebie wieczne pretensje.

11

To co najbardziej przechodzi dziedzicznie na dzieci i co bez najmniejszej w膮tpliwo艣ci przeka偶esz swemu dziecku 鈥 to tw贸j stosunek do Boga. twoje 偶ycie reli­gijne. Dlatego musisz to uporz膮dkowa膰 w pierwszym rz臋dzie.

Religia. Cz臋sto pod tym s艂owem rozumie si臋 nauk臋 o 偶yciu wed艂ug norm i przepis贸w danego wyznania, czy religii, czyli tak zwan膮 katechez臋. W rzeczywisto艣ci katecheza stanowi tylko pewn膮 cz臋艣膰, pewien wycinek 偶ycia religijnego. Jednak jest to wycinek bardzo wa偶ny. O 偶yciu religijnym powiemy w innym miejscu. W tej chwili zwr贸膰my uwag臋 na katechez臋, poniewa偶 aby by膰 cz艂owiekiem religijnym, trzeba posiada膰 spory zas贸b wiedzy na temat swojej wiary.

W pewnej miejscowo艣ci grupa m艂odzie偶y skupiona w duszpasterstwie akademickim, nota bene bardzo pr臋偶nym i aktywnym, wyst膮pi艂a z propozycj膮, by w tygo­dniu modlitw o zjednoczenie chrze艣cijan urz膮dzi膰 spot­kanie i dyskusj臋 z wyznawcami innej religii. Zaprosili 艣wiadk贸w Jehowy. Ci zacz臋li trzepa膰 jak z r臋kawa cytatami z Pisma 艢wi臋tego, za艣 m艂odzie偶 katolicka nie potrafi艂a wskaza膰 偶adnego cytatu na potwierdzenie tego, co g艂osili, ograniczaj膮c si臋 tylko do stawiania zarzu­t贸w wzgl臋dem jehowit贸w. Wreszcie kt贸ry艣 z nich powie­dzia艂:

Sformu艂ujcie konkretnie, w co wy w艂a艣ciwie wierzycie i na czym polega wasz katolicyzm poza chrztem i pierwsz膮

Komuni膮.

Nikt ze student贸w nie potrafi艂 tego uczyni膰. W贸wczas 艣wiadkowie Jehowy powiedzieli:

12

Najpierw okre艣lcie sami sobie, w co wierzycie, a wtedy zapraszajcie nas na dyskusj臋.

Po spotkaniu studenci zwr贸cili si臋 do swego duszpas­terza z pro艣b膮, by raz w tygodniu zrobi艂 im wyk艂ad o podstawowych prawdach katechizmowych. Osobi艣cie uwa偶am, 偶e nale偶a艂oby to uczyni膰 w wielu aktywnych grupach duszpasterstwa akademickiego, gdzie prowadzi si臋 wielkie dyskusje na przer贸偶ne tematy, ale uczestnikom tych dyskusji brak jest znajomo艣ci nauki Chrystusowej oraz norm moralno艣ci chrze艣cija艅skiej. A przecie偶 z tej m艂odzie偶y, nie tyle mo偶e krytycznej co krytykanckiej, powstan膮 rodziny, kt贸re b臋d膮 si臋 uwa偶a艂y za g艂臋boko katolickie, za katolick膮 inteligencj臋. St膮d rodzi si臋 dla was obowi膮zek dok艂adnego poznania swojej wiary, oraz prak­tycznego wcielenia tej nauki w czyn, czyli obowi膮zek 偶ycia chrze艣cija艅skiego. To jest potrzebne nie tylko tobie. To jest potrzebne twemu przysz艂emu dziecku, bo je艣li przeka­偶esz dziedzicznie s艂ab膮 wiar臋, dyferentyzm religijny, lub oboj臋tno艣膰 鈥 narazisz swoje dziecko na jeszcze wi臋ksze trudno艣ci, ni偶 te kt贸re sam prze偶ywasz, albo wr臋cz na utrat臋 szcz臋艣cia wiecznego. Dzi艣 by膰 mo偶e, zaniedbujesz sakramenty 艣wi臋te, lekcewa偶ysz Msz臋 艣wi臋t膮 niedzieln膮, opuszczasz katechez臋. Mo偶e nie czynisz tego z przekona­nia. Po prostu widzisz, 偶e inni tak post臋puj膮. Bierzesz z nich przyk艂ad, zamiast ich poci膮gn膮膰 swoim dobrym przyk艂adem. Ale nic w tym dziwnego, bo 偶eby dawa膰 dobry przyk艂ad 鈥 potrzeba ustawicznej pracy nad sob膮, zmagania si臋 ze sob膮 i swoimi wadami, trzeba by膰 wielkim pod wzgl臋dem duchowym, trzeba mie膰 odwag臋 nie ba膰 si臋 opinii 艣rodowiska i jego nacisku. Trzeba przede wszyst-

13

kim prze艂ama膰 barier臋 strachu. Po prostu trzeba by膰 gigantem, a nie duchowym kar艂em. Do was nale偶y wyb贸r. Do ka偶dego i ka偶dej z was: Gigant 鈥 czy karze艂?

Bogatsi, szcz臋艣liwsi, rado艣niejsi

Wi臋kszo艣膰 m艂odzie偶y w naszym kraju ucz臋szcza na katechez臋. Jest jednak spory procent tych, kt贸rzy z kate­chez膮 s膮 na bakier. Gdyby tak zapyta膰 tych, kt贸rzy nie chodz膮, co jest tego przyczyn膮, to ich odpowiedzi mo偶na­by powk艂ada膰 do poszczeg贸lnych szufladek, kt贸rych by艂oby kilka. Otw贸rzmy pierwsz膮 szufladk臋: 鈥淏o niewierz膮cy nie chodz膮 i s膮 szcz臋艣liwi."

Czy faktycznie s膮 szcz臋艣liwi? Mia艂em w 偶yciu do czynienia z wieloma niewierz膮cymi. Nie rzuca艂o si臋 w oczy, 偶e s膮 szcz臋艣liwi. Owszem, mieli wiele zgryzot z powodu, 偶e nie mogli znale藕膰 odpowiedzi na swoje problemy, na kt贸re tylko religia mo偶e da膰 odpowied藕. Ale przypu艣膰my, 偶e s膮 szcz臋艣liwi, to czy ty nie mo偶esz by膰 od nich szcz臋艣liwszym? Cz艂owiek wierz膮cy jest bogatszy, rado艣niejszy i szcz臋艣liwszy od swoich braci niewierz膮cych.

Bogatszy. Za bogatszego uwa偶amy tego, kt贸ry wi臋cej posiada. Oczywi艣cie chodzi nam o bogactwo duchowe, nie materialne. Cz艂owiek niewierz膮cy mo偶e posiada膰 wiele warto艣ci, ale s膮 to warto艣ci jedynie humanistyczne. Ty jako wierz膮cy nie jeste艣 tego pozbawiony. Mo偶esz mie膰 takie same bogactwa, takie same warto艣ci humanis-

14

tyczne, ale mo偶esz posiada膰 r贸wnie偶 warto艣ci takie, do kt贸rych on nie ma dost臋pu. Warto艣ci wieczne, nieprzemi­jaj膮ce, nadprzyrodzone. W艂a艣nie katecheza wska偶e ci te warto艣ci. Wska偶e r贸wnie偶 drog臋, jak do nich doj艣膰, sposoby, jak je zdoby膰, osi膮gn膮膰 i jak z nich korzysta膰. Je艣li b臋dziesz mia艂, mia艂a, otwarte oczy, otwarte serce, otwart膮 g艂ow臋 鈥 szybko to spostrze偶esz.

Rado艣niejszy. Rado艣膰 cz艂owieka wierz膮cego wyp艂ywa ze 艣wiadomo艣ci, 偶e mamy w perspektywie 偶ycie wieczne. W tym 艣wietle nasze 偶ycie posiada sw贸j g艂臋boki i wielki sens. Nie jest tylko mniej, lub wi臋cej pi臋kn膮 wegetacj膮. Nasze odej艣cie z tego 艣wiata nie sko艅czy si臋 przyklepa­niem naszej mogi艂y przez grabarza, ale spotkaniem z najlepszym Ojcem, kt贸ry czeka za progiem tego 艣wiata na nas, by nas wprowadzi膰 do lepszego 艣wiata, gdzie 艣mierci ju偶 nie b臋dzie, ani smutku, ani cierpienia, ani 偶adnej z艂o艣ci.

Szcz臋艣liwszy. Jeste艣 szcz臋艣liwszy, szcz臋艣liwsza od swo­ich koleg贸w niewierz膮cych. W latach pi臋膰dziesi膮tych uczy艂em religii w szkole. Mi臋dzy jedn膮 lekcj膮, a drug膮 mia艂em tak zwane 鈥渙kienko" i zatrzyma艂em si臋 w pokoju nauczycielskim. By艂a tam obecna r贸wnie偶 jedna z nauczy­cielek, afiszuj膮ca si臋, jako ateistka. Zagadn臋艂a mnie:

Prosz臋 ksi臋dza, niech mi ksi膮dz powie, ale tak szcze­rze, czy ksi膮dz naprawd臋 wierzy?

Oczywi艣cie 鈥 odpowiedzia艂em. 鈥 Przecie偶 nie zosta艂­bym kap艂anem, gdybym nie wierzy艂.

M贸g艂 przecie偶 ksi膮dz przyj膮膰 kap艂a艅stwo, jak to si臋 m贸wi 鈥渄la chleba", albo dla kariery.

W obecnych czasach? (by艂 to okres stalinizmu, kiedy

15

wielu ksi臋偶y przebywa艂o w wi臋zieniach, a wszyscy byli szykanowani)

I wierzy ksi膮dz w 偶ycie wieczne?

Jak najbardziej. To w艂a艣nie jest najwi臋kszym bod藕­cem w mojej kap艂a艅skiej pracy.

Zazdroszcz臋 ksi臋dzu. Jest ksi膮dz szcz臋艣liwy. Ksi膮dz nawet nie jest w stanie zrozumie膰, jaki koszmar prze偶ywa cz艂owiek niewierz膮cy, gdy pomy艣li o 艣mierci. Oto ko艅czy si臋 wszystko i nic ju偶 z cz艂owieka nie pozostanie. Absurd 偶ycia, 偶e cz艂owiek rodz膮c si臋 ju偶 jest skazany na nico艣膰. Pozostanie gar艣膰 prochu, lub troch臋 zgnilizny. Ca艂膮 filozofi臋 naszego 偶ycia mo偶emy zamkn膮膰 w trzech s艂o­wach: 鈥溑粂jemy, aby umrze膰". A wy wierz膮cy, je艣li nawet umieracie, to po to, aby wiecznie 偶y膰.

Niech te s艂owa b臋d膮 i dla was okazj膮 do odczucia szcz臋艣cia, p艂yn膮cego z wiary i 偶ycia religijnego. Katecheza jest tym momentem, kt贸ry nas uczy, jak by膰 bogatszym, rado艣niejszym, szcz臋艣liwszym. Jest r贸wnie偶 okazj膮 do nagromadzenia w sobie tych warto艣ci, z my艣l膮 o swojej przysz艂o艣ci i o przysz艂o艣ci swojej rodziny. Je艣li dzi艣 zauwa偶amy tyle m艂odzie偶y sfrustrowanej, zawiedzionej, smutnej, uzale偶nionej, to jest to oczywi艣cie w du偶ej mierze wynikiem odziedziczenia tego po rodzicach. Czy ju偶 dzisiaj chcesz przekre艣li膰 bogactwo duchowe, rado艣膰 i szcz臋艣cie swoich przysz艂ych dzieci? Je艣li nie 鈥 to nie zaniedbuj katechezy, oraz swego 偶ycia religijnego.

Czy warto si臋 trudzi膰?

Si臋gnijmy do drugiej szufladki. Oto jedna z od­powiedzi: 鈥淣ie chodz臋 na katechez臋, bo to jest m臋cz膮ce, a po co mi dodatkowy trud i wysi艂ek?"

Ciekawa rzecz, 偶e w innych dziedzinach nie prze­szkadza ci trud i wysi艂ek. Owszem, jeste艣 dumny, czy dumna, z poniesionego trudu. Cieszy ci臋 na przyk艂ad, je艣li sam bez niczyjej pomocy rozwi膮偶esz krzy偶贸wk臋. A ile偶 satysfakcji odczuwasz, gdy samodzielnie rozwi膮偶esz trud­ne skomplikowane zadanie. A ka偶de zwyci臋stwo od­niesione w sporcie jak bardzo Ci臋 cieszy. Ile偶 powod贸w do dumy daje ci ka偶dy wypracowany przez ciebie sukces. Gdyby wam b臋d膮cym na studiach lub w szkole 艣redniej kaza艂 profesor rozwi膮za膰 zadanie typu dwa doda膰 dwa, lub pi臋膰 odj膮膰 trzy, to by艣cie kazali mu pukn膮膰 si臋 w g艂ow臋, bo ka偶de zadanie musi by膰 na miar臋 roz­wi膮zuj膮cego. Dlaczego wiec nie chcecie w艂o偶y膰 troch臋 trudu i pracy w swoje 偶ycie religijne i jego poznanie na katechezie? Dlaczego to zadanie chcecie rozwi膮zywa膰 na poziomie dziecka z klasy drugiej podstawowej.

Denerwuje ciebie, gdy rodzice w trosce o twoje zdrowie zwracaj膮 ci uwag臋:

Nie wychod藕 bez czapki.

Na艂贸偶 szalik.

Zapnij kurtk臋.

Zazwyczaj odpowiadacie:

Mamo, prosz臋 mnie nie traktowa膰 jak dziecko. Ja mam swoje lata.

17

R贸wnocze艣nie jednak sami chcecie, 偶eby katecheza, maj膮ca wp艂yw na ca艂e wasze 偶ycie, nie sprawia艂a wam najmniejszego k艂opotu, najmniejszego trudu, 偶eby nie wymaga艂a od was wysi艂ku. To wygl膮da mniej wi臋cej tak. jakby 偶o艂nierz zamiast i艣膰 na poligon, domaga艂 si臋 od dow贸dcy, by mu opowiedzia艂 bajk臋 na dobranoc, bo nie

mo偶e zasn膮膰.

To unikanie trudu wyra偶a si臋 w tym, 偶e je艣li ju偶 chodzicie na katechez臋, to niech wam katecheta bro艅 Bo偶e nie ka偶e prowadzi膰 zeszyt贸w, nie zadaje lektury, nie odpytuje i nie robi sprawdzian贸w, bo inaczej przestanie­cie chodzi膰. Najlepiej gdy katecheta z wami dyskutuje. Wy wynajdujecie mn贸stwo mniej lub wi臋cej banalnych i oklepanych trudno艣ci i to w tempie, by katecheta nie nad膮偶y艂 odpowiada膰, a wi臋kszo艣膰 klasy robi co chce i nie zajmuje si臋 ani wasz膮 dyskusj膮, ani tematem lekcyjnym. Byle do dzwonka. Zapominacie o jednym, 偶e aby prowa­dzi膰 dyskusj臋, trzeba co艣 na dany temat wiedzie膰. Ksi膮dz powinien poda膰 wam bibliografi臋, wy powinni艣cie mie膰 opanowany materia艂, dostosowany do waszego poziomu my艣lowego. Inaczej dyskusja nie ma sensu i z pewno艣ci膮 ksi膮dz was nie przekona, jak nie przekona najm膮drzejszy docent ma艂ego dziecka, 偶e nie ma krasnoludk贸w. Dysku­sja jest bardzo dobr膮 rzecz膮, ale musi by膰 przygotowana i musi odbywa膰 si臋 poza czasem przeznaczonym na katechez臋. Powinni w niej bra膰 udzia艂 tylko ci, kt贸rzy tego

pragn膮.

Dlatego wy sami powinni艣cie domaga膰 si臋 od kateche­ty, by traktowa艂 was powa偶nie, by przekazywa艂 wam jak najwi臋cej tre艣ci, jak najwi臋cej wiedzy. By wymaga艂 i od

18

was i od siebie, to znaczy by dobrze przygotowywa艂 si臋 na spotkanie z wami, by by艂 nie tyle 鈥渨ygadany", co oczytany. Przecie偶 on ma was przygotowa膰 do autentycz­nej dojrza艂o艣ci religijnej, do tego, by艣cie umieli za艂o偶y膰 autentycznie katolick膮 rodzin臋, by艣cie mogli przekaza膰 swoim dzieciom dziedzicznie swoj膮 wiar臋, by艣cie je mogli potem uczy膰 prawd wiary. Czego nauczysz, je艣li sam, sama, nie b臋dziesz w tym oczytany, je艣li to dla ciebie b臋dzie czarn膮 magi膮.

Je偶eli dzi艣 potrafisz uczciwie prowadzi膰 notatki z ka­techezy 鈥 kiedy艣, je艣li nawet czego艣 zapomnisz, si臋gniesz do notatek i dasz dziecku w艂a艣ciw膮 odpowied藕. Je艣li dzi艣 pod kierunkiem katechety potrafisz przyswoi膰 sobie du偶o tre艣ci religijnych 鈥 nie b臋dziesz kiedy艣 wobec w艂asnego dziecka analfabet膮 religijnym. Je艣li dzi艣 zrozumiesz war­to艣膰 偶ycia wed艂ug zasad nauki Chrystusa 鈥 nie b臋dziesz mia艂 w przysz艂o艣ci problem贸w z religijnym wychowaniem swoich dzieci.

A wi臋c? A wi臋c op艂aci si臋 trud i wysi艂ek ucz臋szczania na katechez臋, oraz trud nale偶ytego z niej korzystania. Op艂aci si臋 r贸wnie偶, by艣cie stawiali wymagania swemu katechecie aby was traktowa艂 powa偶nie i stawia艂 wam wymagania, a nie zbywa艂 was pseudo-dyskusj膮, filmi­kiem, czy piosenk膮 religijn膮.

Bo religia chleba nie da

Chodz膮c kiedy艣 po kol臋dzie, trafi艂em na rodzin臋, kt贸ra nie naprzykrza艂a si臋 Panu Bogu. Nikt z tej rodziny nie ucz臋szcza艂 do ko艣cio艂a, chocia偶 wszyscy uwa偶ali si臋 za katolik贸w. Po prostu nie mieli na to czasu. Ojciec przyjmowa艂 na niedziele i 艣wi臋ta dy偶ury w pracy, bo mia艂 za to podw贸jnie p艂acone. Matka pracowa艂a cha艂upniczo. Nie mog艂a chodzi膰 do ko艣cio艂a, bo przecie偶 musia艂aby oderwa膰 si臋 od dziewiarskiej maszyny. C贸rka by艂a w szkole 艣redniej. Chcia艂a si臋 dosta膰 na studia, by pracowa膰 w handlu zagranicznym. Ka偶d膮 woln膮 chwil臋 po艣wi臋ca艂a na uczenie si臋 j臋zyk贸w obcych, (przede wszys­tkim niedziel臋). Gdy zapyta艂em o katechizacj臋, matka wyr臋czaj膮c c贸rk臋, powiedzia艂a:

Prosz臋 ksi臋dza, c贸rka nie chodzi na religi臋 za moj膮 i m臋偶a wiedz膮. Ona musi si臋 uczy膰. Musi my艣le膰 o swojej przysz艂o艣ci. Religia jej chleba nie da.

Wobec tego 鈥 powiedzia艂em 鈥 jej trud jest ca艂kiem zb臋dny. Je艣li szuka tego, co mo偶e jej da膰 chleb bez religii, nie musi si臋 w og贸le uczy膰. Niech wyjdzie na ulic臋, a zarobi. I to bez wysi艂ku. B臋dzie mia艂a pieni臋dzy pod dostatkiem.

Czasem taka my艣l, 偶e religia chleba nie da, mo偶e za艣wita膰 i w waszej g艂owie. Owszem. Jest to prawda. Religia nie da chleba. Nie da pieni臋dzy. Raczej mo偶e sprawi膰, 偶e ten chleb stanie si臋 gorzki, lub 偶e b臋dzie go ma艂o. Mo偶na mie膰 czasem trudno艣ci w pracy, nie dosta膰 awansu. W艂a艣nie w tej dziedzinie sprawdzaj膮 si臋 s艂owa

20

Chrystusa, 偶e nie samym chlebem 偶yje cz艂owiek. Sami to dobrze rozumiecie, 偶e cz艂owiek my艣l膮cy stale o chlebie, nie maj膮cy wy偶szych aspiracji, nie b臋dzie pe艂nym cz艂owie­kiem, a tylko cz艂owieczkiem, jak to ju偶 poprzednio m贸wili艣my 鈥 kar艂em.

Aby by膰 w pe艂ni cz艂owiekiem, trzeba umie膰 tak umeblowa膰 swoje wn臋trze, by m贸g艂 w nas rozwija膰 si臋 wielki duch, nie zniewolony przez materi臋. Dzi艣 oburzasz si臋 (jeszcze!) na bandytyzm, chuligan贸w, z艂odziejstwo, ra­bunki. W艂a艣nie ca艂y tak zwany margines spo艂eczny nie jest czym艣 innym, jak wybuja艂膮 pogoni膮 za chlebem i za tym wszystkim, co my pod tym s艂owem rozumiemy. To w艂a艣nie jest w pe艂ni realizacj膮 has艂a, 偶e 鈥渞eligia chleba nie da". Dlatego ca艂y margines spo艂eczny jest z dala od religii, od katechezy, od ko艣cio艂a, od 偶ycia religijnego.

Powiesz, 偶e to ciebie nie dotyczy, 偶e ty masz umiar i wiesz, na ile mo偶esz sobie pozwoli膰, 偶e ty tak nisko nie upadniesz, 偶e si臋 nie upodlisz. M贸j drogi, moja droga! Tak si臋 to tylko tobie wydaje. Podobnie m贸wili kiedy艣 i ci z marginesu, gdy byli na pocz膮tku swojej drogi. Ty te偶 powoli nasi膮kniesz tym wszystkim, przed czym si臋 jeszcze wzdrygasz i bronisz, a potem ju偶 nie b臋dzie powrotu. Jedno jest pewne, dlatego jeszcze raz to powtarzam: z marginesu spo艂ecznego nikt nie ucz臋szcza na katechi­zacj臋.

Mia艂em kiedy艣 jedn膮 uczennic臋 na katechezie w klasie trzeciej licealnej, kt贸ra zacz臋艂a nagle zaniedbywa膰 si臋 w katechezie. Zacz膮艂em j膮 widywa膰 w bardzo podej­rzanym towarzystwie i w bardzo podejrzanych sytuac­jach. Chcia艂em porozmawia膰 z jej matk膮. Niestety, matka

21

nie chcia艂a wcale tego s艂ucha膰. By艂a oburzona na mnie.

Prosz臋 ksi臋dza 鈥 m贸wi艂a 鈥 ksi膮dz mnie obra偶a, podejrzewaj膮c Niunie o takie rzeczy. Ja jej ufam ca艂­kowicie. Ona nie zrobi 偶adnego z艂ego kroku i nie przynie­sie wstydu rodzinie. A 偶e przesta艂a chodzi膰 na religi臋? Co to ma do rzeczy. To jej sprawa. I tak jest porz膮dniejsza od tych co tak gorliwie chodz膮. Zreszt膮 ja te偶 nie chodzi艂am i wcale to mi dzi艣 nie przeszkadza.

Po kilku miesi膮cach spotka艂em matk臋 na ulicy. Roz­p艂aka艂a si臋 na m贸j widok.

Ksi臋偶e, niech ksi膮dz ratuje moj膮 Niunie. Niech ksi膮dz z ni膮 porozmawia, mo偶e to jej pomo偶e.

Co si臋 sta艂o? 鈥 zapyta艂em.

Prosz臋 sobie wyobrazi膰, wpad艂a w z艂e towarzystwo. Zacz臋艂a pali膰, pi膰, wreszcie za偶ywa膰 narkotyki. Uciek艂a z domu i w艂贸czy si臋 z band膮 narkoman贸w. Czasem wpada do domu podczas mojej nieobecno艣ci, by co艣 wynie艣膰 na sprzeda偶. Ksi膮dz ma taki wp艂yw na m艂odzie偶. Niech ksi膮dz j膮 ratuje. J膮 i mnie.

Pami臋ta pani nasz膮 poprzedni膮 rozmow臋? Wtedy by艂y jeszcze szans臋. Dzi艣 ju偶 ich nie ma.

Tak 鈥 powiedzia艂a. 鈥 To moja wina. Sp贸藕ni艂am si臋 o tych kilka miesi臋cy.

Myli si臋 pani 鈥 odrzek艂em. 鈥 Nie o tych kilka miesi臋cy. Pani si臋 sp贸藕ni艂a o dwadzie艣cia kilka lat. O te lata, kiedy pani nie ucz臋szcza艂a na katechizacj臋 i to przekaza艂a dziedzicznie swojej c贸rce. To si臋 po latach odezwa艂o. A potem nie da艂a jej pani szansy, by przez katechez臋 mog艂a wyprostowa膰 to, co zosta艂o przez dzie­dziczno艣膰 skrzywione.

22

Nie wiem, jakie by艂y dalsze losy tej dziewczyny i jej matki. Bardziej mnie w tej chwili interesuj膮 dalsze wasze losy. Czy nastawiacie si臋 na konsumpcj臋, czy te偶 zechcecie na katechezie poznawa膰 drogi i mo偶liwo艣ci lepszego, warto艣ciowszego 偶ycia, chocia偶 religia ci chleba nie da. Ani chleba, ani tego co przez to s艂owo rozumiemy.

Ju偶 by艂em przyj臋ty

Na pytanie 鈥淒laczego nie chodzisz na katechizacj臋?" zdarza si臋 r贸wnie偶 i taka odpowied藕: 鈥淛a ju偶 by艂em przyj臋ty do pierwszej Komunii 艣wi臋tej. Po co mam chodzi膰, ju偶 si臋 i tak niczego nowego nie dowiem". Podobnie mo偶naby powiedzie膰: 鈥 Umiesz czyta膰, pisa膰, liczy膰 do stu. Po co wiec chodzisz do szko艂y? Po co zabiegasz o przyj臋cie na wy偶sz膮 uczelnie?

Je艣li w gronie swoich koleg贸w i kole偶anek zaczniesz rozumowa膰 jak dziecko z podstaw贸wki i w szkole 艣redniej si臋ga膰 do argument贸w z klasy pierwszej podstawowej, to koledzy szybko uznaj膮 ci臋 za wariata, a nauczyciele ka偶膮 twoim rodzicom, by ci臋 umie艣cili w szkole dla dzieci specjalnej troski. Nie jest rzecz膮 normaln膮, gdy dziecko udaje doros艂ego. Mo偶e to by膰 czasem 艣mieszne, czasem denerwuj膮ce. Gdy jednak cz艂owiek doros艂y, lub doras­taj膮cy zacznie rozumowa膰 i post臋powa膰 jak dziecko 鈥 w贸wczas jest to zjawisko bardzo bolesne i smutne. Ciekawa rzecz, 偶e stale pomna偶asz zas贸b swojej wiedzy

23

humanistycznej, ustawicznie poszerzasz swoje horyzonty my艣lowe, a z zakresu religii chcesz pozosta膰 na poziomie dziecka od pierwszej Komunii 艣wi臋tej. Zamiast poszerzy膰 鈥 zacie艣niasz coraz bardziej sw贸j horyzont, bo nic nie pomna偶asz swojej wiedzy religijnej, a r贸wnocze艣nie coraz bardziej zapominasz tego wszystkiego, czego si臋 nauczy­艂e艣 przed przyj臋ciem pierwszej Komunii 艣wi臋tej. Wtedy umia艂e艣 ca艂y katechizm, ca艂y pacierz. Gdy szed艂e艣 do bierzmowania umia艂e艣 ju偶 tylko nie ca艂膮 po艂ow臋. A dzi艣? Katechizmu nie znasz wcale, a pacierz? Dobrze je偶eli bez b艂臋du powiesz Ojcze nasz, Zdrowa艣 i Wierz臋 w Boga, chocia偶 nawet tej ostatniej modlitwy nie uda si臋 odm贸wi膰 bez b艂臋du, lub zaj膮kni臋cia.

Powiadasz, 偶e masz na te sprawy sw贸j punkt widzenia. Oczywi艣cie. Tylko 偶e nie jest to punkt widzenia, kt贸ry mie艣ci si臋 w 藕renicy twego oka i perspektywicznie twoje widzenie rozszerza si臋 tak szeroko, na ile tylko sta膰, obejmuj膮c ca艂y horyzont. Tw贸j punkt widzenia jest punktem poza okiem, jest punktem na kt贸rym skupiasz swoje spojrzenie, a w膮ziutka perspektywka nie rozszerza si臋 tylko maleje, wychodz膮c z dwojga oczu, a zamykaj膮c si臋 ostatecznie na tym twoim punkcie.

Zauwa偶, 偶e chodz膮c do szko艂y, przynajmniej dwa razy w 偶yciu zmieniasz ca艂kowicie sw贸j spos贸b my艣lenia. Pierwszy raz, gdy rozpoczynasz szko艂臋 艣redni膮. Ju偶 po kilku dniach pobytu w szkole 艣redniej, po kilku lekcjach, robi si臋 z ciebie inny cz艂owiek, ca艂kiem odmienny od tego z podstaw贸wki. Ca艂a szko艂a 艣rednia to kilkuletni proces twego dojrzewania tak fizycznego, jak i jeszcze bardziej my艣lowego. Drugim takim momentem jest rozpocz臋cie

24

studi贸w. Zn贸w zmienia si臋 my艣lenie m艂odego cz艂owieka. Jest zauwa偶alna wielka r贸偶nica w patrzeniu na 艣wiat, w pojmowaniu 艣wiata i w my艣leniu, mi臋dzy tymi, co uko艅czyli studia, a tymi, kt贸rzy ze studiami nie mieli nic wsp贸lnego.

Podobny proces, podobny rozw贸j musi obj膮膰 w tobie ca艂膮 sfer臋 偶ycia religijnego i religijnego my艣lenia. Wszyst­kie prawdy religijne, ca艂膮 nauk臋 Chrystusa musisz po­wt贸rnie przemy艣le膰, zar贸wno w szkole 艣redniej, by zacz膮膰 my艣le膰 i pojmowa膰 wszystko w kategoriach cz艂owieka dorastaj膮cego, a potem jeszcze raz b臋d膮c na studiach, by zacz膮膰 my艣le膰 w kategoriach cz艂owieka doros艂ego. St膮d obowi膮zek dla was, by kontynuowa膰 katechez臋 i w szkole 艣redniej i w duszpasterstwie akademickim, lub w duszpas­terstwie dla pracuj膮cych, je艣li nie p贸jdziesz na studia.

Mo偶na zaryzykowa膰 twierdzenie, 偶e dla rozwoju cz艂owieka wa偶niejsz膮 rzecz膮 jest troska o wiedz臋 religijn膮, co si臋 dokonuje na katechezie, ni偶 chodzenie do szko艂y. Braki w nauce mo偶esz uzupe艂ni膰 sam, sama, nie chodz膮c do szko艂y. Wiedz臋 z zakresu wszelkich dziedzin mo偶esz zdoby膰 korzystaj膮c z telewizji, video, czy radia. Nie poznasz jednak w ten spos贸b i nie zdob臋dziesz wiedzy religijnej, a bez niej nie poznasz i nie zdob臋dziesz kultury, czyli pe艂nego humanizmu. Przecie偶 to religia stanowi trzon ka偶dej kultury. Usu艅 z jakiejkolwiek kultury, czy to staro偶ytnej, czy nowoczesnej elementy religijne, to co ci zostanie? Nic, albo prawie nic.

Przez katechez臋 i to powa偶nie traktowan膮, mo偶ecie uzupe艂ni膰 swoje braki. Powinni艣cie nie poprzestawa膰 na samej tylko katechezie, ale korzysta膰 wiele z lektury

25

religijnej, by przyswoi膰 sobie religijn膮 wiedze, by j膮 w sobie przetrawi膰, przemy艣le膰 w kategoriach ludzi doros艂ych, by nie by膰 duchowym inwalid膮, upo艣ledzonym umys艂owo na duchu, 鈥渄zieckiem specjalnej troski" pod wzgl臋dem reli­gijnym, jakich, niestety jest bardzo wiele w艣r贸d dzisiejszej m艂odzie偶y. Wybaczcie, 偶e przytocz臋 wam wiersz, kt贸ry pami臋tam z dzieci艅stwa.

Bajka to, czy nie bajka, M贸wcie sobie jak tam chcecie, Ja wam tylko jedno powiem: Krasnoludki s膮 na 艣wiecie.

Krasnoludki pod wzgl臋dem 偶ycia religijnego i wiedzy religijnej. I to im kt贸ry bardziej kar艂owaty, tym bardziej z艂o艣liwy.

Kto mnie zmusi?

W艣r贸d tych, kt贸rzy nie ucz臋szczaj膮 na katechez臋, zaniedbuj膮 Msz臋 艣wi臋t膮 niedzieln膮 i 偶ycie sakramentalne s膮 i tacy, kt贸rzy powiadaj膮: 鈥 A kto mnie zmusi? Kto mi ka偶e?

S膮 to przewa偶nie ci, kt贸rzy wyrwali si臋 spod opieki rodzic贸w, nad kt贸rymi rodzice nie maj膮 偶adnej w艂adzy, 偶adnego wp艂ywu. Zazwyczaj dzieje si臋 tak, 偶e rodzice wysy艂aj膮 dziecko na katechizacj臋, wypychaj膮 do ko艣cio艂a, naganiaj膮 do pacierza sami za艣 tego nie praktykuj膮. Syn,

26

czy c贸rka p贸ki si臋 boi, p贸ty s艂ucha. Ale gdy poczuje si臋 na si艂ach, w贸wczas tupnie nog膮 i powie ojcu, czy matce: 鈥 A ty chodzisz? 鈥 I na tym ko艅czy si臋 autorytet rodzic贸w, kt贸rzy opr贸cz tego 偶e s膮 rodzicami, nie maj膮 偶adnego innego argumentu, zw艂aszcza argumentu dob­rego przyk艂adu. Dlatego powiniene艣, powinna艣 ju偶 dzi艣 rozmi艂owa膰 si臋 w 偶yciu religijnym, by kiedy艣 nie zabrak艂o ci argumentu wobec twoich dzieci.

Wr贸膰my jednak do tego powiedzenia: 鈥淜to mi ka偶e? Kto mnie zmusi?" Musz臋 ci powiedzie膰, 偶e rzeczywi艣cie nikt ci nie ka偶e, nikt ci臋 nie zmusi i nawet nikt nie ma takiego prawa. By艂by to bardzo smutny objaw, gdyby艣 tylko dlatego chodzi艂 na katechez臋, czy na Msz臋 艣wi臋t膮, 偶e ci臋 kto艣 zmusza. By艂by艣 tylko wyrobnikiem wobec najlep­szego Ojca, o ile nie pod艂ym niewolnikiem, a przecie偶 przez sakrament chrztu sta艂e艣 si臋 wolnym dzieckiem Bo偶ym. Masz prawo do swego Ojca, a Ojciec Niebieski ma prawo do ciebie. B贸g, kt贸ry jest absolutn膮 m膮dro艣ci膮 i absolutn膮 wolno艣ci膮, brzydzi si臋 ka偶d膮 niewol膮, ka偶dym przymusem. Stworzy艂 cz艂owieka na swoje podobie艅stwo, obdarowuj膮c go rozumem i woln膮 wol膮 . Sam szanuje te przymioty w cz艂owieku i nie chce, by ktokolwiek odbiera艂 cz艂owiekowi te dary, lub by cz艂owiek sam ich si臋 po­zbawia艂.

Je艣li m贸wimy, 偶e B贸g brzydzi si臋 grzechem, to w艂a艣nie dlatego, 偶e grzech ogranicza w cz艂owieku dzia艂ania rozu­mu i wolnej woli, czyni z cz艂owieka niewolnika. Dlatego B贸g nie zmusza cz艂owieka do niczego, nawet do tego, by trwa艂 przy Bogu, lub by si臋 na si艂臋 zbawi艂. A skoro B贸g ciebie nie zmusza, to i nikt inny zmusi膰 nie mo偶e. Je偶eli

27

chodzisz na katechez臋, to dlatego, 偶e ci to nakazuje tw贸j w艂asny rozum i twoja w艂asna wolna wola. Chodzisz, poniewa偶 zdajesz sobie spraw臋 z warto艣ci katechezy i z korzy艣ci duchowych, jakie przez to osi膮gasz. Chodzisz z w艂asnego wyboru i to zar贸wno na katechez臋, jak i na Msz臋 艣wi臋t膮, jak i do sakrament贸w 艣wi臋tych. Chodzisz r贸wnie偶 dlatego, 偶e nikt nie mo偶e i nie ma prawa zabroni膰 ci tego. ani w tym przeszkodzi膰, ani przez zakaz, ani przez drwiny, ani w 偶aden inny spos贸b. Z tego wzgl臋du nie mo偶esz traktowa膰 katechezy jako jednego z przedmio­t贸w, bo to nie jest przedmiot. Nazywasz cz臋sto katechez臋 nauk膮 religii. I s艂usznie. A w艂a艣nie samo s艂owo 鈥渞eligia" wskazuje ci, czym ona jest. To s艂owo oznacza 鈥渮wi膮za­nie". Katecheza, religia jest wi臋c zwi膮zaniem cz艂owieka z Bogiem. A wi臋c nie tylko nauk膮 o Bogu, ale zwi膮zaniem si臋 z Nim. Ma to by膰 艣cis艂y zwi膮zek z Bogiem, i tw贸j udzia艂 we Mszy 艣wi臋tej niedzielnej i twoje 偶ycie sakramentalne, przez co pog艂臋biasz sw贸j kontakt z Bogiem i naprawd臋 si臋 z Bogiem jednoczysz. I to nie z przyzwyczajenia, nie z tradycji, nie dlatego, by sprawi膰 przyjemno艣膰 rodzicom, lub wychowawcom, ale 艣wiadomie i dobrowolnie, dlate­go, 偶e sam, sama tego chcesz.

Ma艂o tego. Religia, to r贸wnie偶 twoja postawa kato­licka i to wsz臋dzie, gdzie si臋 znajdujesz: w domu, w szko­le, na ulicy, w pracy, na zabawie, po prostu wsz臋dzie i zawsze.

Je偶eli ucz臋szczasz na katechez臋, to ju偶 jest co艣. Je艣li opr贸cz tego zachowujesz starannie obowi膮zek uczest­niczenia we Mszy 艣wi臋tej niedzielnej, to ju偶 jest wiele. Je偶eli ucz臋szczasz regularnie do sakrament贸w 艣wi臋tych.

28

to ju偶 jest bardzo wiele, ale jeszcze nie wszystko. Musisz tak偶e swoj膮 postaw膮 艣wiadczy膰 o tym. 偶e opowiedzia艂e艣 si臋 za Bogiem, za Chrystusem, 偶e jeste艣 Jego uczniem, Jego 艣wiadkiem. Musisz wsz臋dzie i zawsze dawa膰 Mu 艣wiadectwo. Musisz nie dlatego, 偶e ci kto艣 ka偶e. 偶e ci臋 kto艣 zmusza, ale dlatego, 偶e chcesz by膰 wiernym, wiern膮 powzi臋tej przez siebie decyzji, dokonanemu przez siebie wyborowi. Widzisz wiec, 偶e religia to nie minimalizm, nie rezygnacja z trudu i wysi艂ku, nie gonienie za 艂atwizn膮 偶yciow膮. Religia stawia przed tob膮 wymagania powa偶ne, na miar臋 twojego wieku. Ale te偶 jedynie religia wy­chowuje i przygotowuje pe艂nego cz艂owieka, zdolnego w przysz艂o艣ci za艂o偶y膰 autentyczn膮 rodzin臋. Jedynie religia przygotowuje cz艂owieka odpowiedzialnego za siebie, za swoj膮 rodzin臋, za swoich koleg贸w, swoje kole偶anki, za swoje 艣rodowisko, za spo艂ecze艅stwo, za kraj, za ojczyzn臋. Warto nad tym si臋 zastanowi膰 i warto 艣wiadomie, z w艂asnej woli t臋 drog臋 偶ycia wybra膰 i konsekwentnie ni膮 post臋powa膰.

Szumie膰, czy nie szumie膰?

Kiedy szumie膰, je艣li nie za m艂odu? Takie pytanie, a w艂a艣ciwie odpowied藕 stawia m艂odzie偶, gdy kto艣 ma zastrze偶enia do jej z艂ego zachowania. Niekt贸rzy m贸wi膮 inaczej: 鈥淕dyby k贸zka nie skaka艂a, to by smutne 偶ycie mia艂a, dlatego warto nawet n贸偶k臋 z艂ama膰, ale przedtem

29

zakosztowa膰 co艣 z tego 偶ycia". A wiec szumie膰, czy nie szumie膰?

Gdyby to twoje szumienie nie mia艂o wp艂ywu na twoje p贸藕niejsze 偶ycie, a jeszcze bardziej na 偶ycie twoich dzieci, to oczywi艣cie mia艂by艣, czy mia艂aby艣 racj臋. Niestety tak nie jest. Poszumisz troch臋, a na swoim 偶yciu wyci艣niesz 艣lad, a os艂abione zdrowie przeka偶esz kiedy艣 swemu dziecku. Im wi臋cej poszumisz, im intensywniej 鈥 tym intensywniej zaszkodzisz zdrowiu swego dziecka. Warto jest pomy艣le膰, co przeka偶esz swojej przysz艂ej rodzinie pod wzgl臋dem zdrowia fizycznego.

Najwi臋ksze zagro偶enie dla zdrowia narodu wyp艂ywa dzi艣 z palenia i picia. Oczywi艣cie s膮 gorsze zagro偶enia, jak narkomania, prostytucja 鈥 ale na ten temat nie b臋d臋 wam m贸wi艂, gdy偶 to jest bardzo jasne i zrozumia艂e dla wszystkich, a po drugie, ludzie oddaj膮cy si臋 tym plagom spo艂ecznym zazwyczaj nie zd膮偶膮 za艂o偶y膰 rodziny, za艣 palenie i picie stanowi膮 zagro偶enie szczeg贸lnie dla rodzin.

W roku 1961 pierwszy cz艂owiek wylecia艂 w kosmos. By艂 nim Jurij Gagarin. Po powrocie na ziemi臋 je藕dzi艂 po r贸偶nych krajach i dzieli艂 si臋 swoimi wra偶eniami. By艂 r贸wnie偶 w Polsce. W Zielonej G贸rze mia艂 spotkanie z m艂odzie偶膮. W trakcie tego spotkania kto艣 go zapyta艂:

Towarzyszu, ilu widzicie w艣r贸d nas kandydat贸w na kosmonaut贸w?

Gagarin odpowiedzia艂:

W艣r贸d polskiej m艂odzie偶y nie widz臋 kandydat贸w na kosmonaut贸w, bo polska m艂odzie偶 za du偶o pali i pije. Nie mo偶e my艣le膰 o opanowaniu kosmosu, kto nie potrafi przedtem opanowa膰 siebie.

30

By膰 mo偶e, by艂o w tym powiedzeniu du偶o przechwa艂ki i zarozumia艂o艣ci m艂odego cz艂owieka, kt贸remu uda艂o si臋 czego艣 w 偶yciu dokona膰, nie mniej jednak jest w tym du偶o gorzkiej prawdy, bo faktycznie sukcesy 偶yciowe zale偶膮 w g艂贸wnej mierze od opanowania siebie, a m艂odzie偶 polska rzeczywi艣cie za du偶o pali i pije. Dlaczego tak si臋 dzieje? Najcz臋艣ciej s艂yszy si臋 w odpowiedzi: 鈥淏o mnie to nie szkodzi". Jest to jednak stwierdzenie jak najbardziej mylne, bo palenie i picie szkodzi najbardziej twojemu zdrowiu, ale je艣li to do ciebie nie przemawia, nie przeko­nuje ciebie, to pomy艣l, 偶e to szkodzi bardzo twojej kieszeni. Oblicz uczciwie z o艂贸wkiem w r臋ku ile wydajesz w ci膮gu roku na papierosy i alkohol. Przekonasz si臋, 偶e to wcale nie bagatelka. Je艣li stwierdzisz, 偶e to nie jest suma zbyt wyg贸rowana, to pami臋taj, 偶e po pi臋ciu latach wsp贸艂czynnik wzro艣nie. Palenie wzro艣nie przynajmniej dwukrotnie, za艣 picie pi臋ciokrotnie. Po dziesi臋ciu latach przepalisz rocznie cztery razy wi臋cej, ni偶 dzi艣, za艣 przepi­jesz dziesi臋膰 razy wi臋cej. Czy rzeczywi艣cie nie szkoda ci tego zmarnowanego dzi艣 i w przysz艂o艣ci grosza?

Wa偶niejsz膮 rzecz膮 jest jednak to, 偶e szkodzisz materia­lnie swojej przysz艂ej rodzinie, swoim przysz艂ym dzieciom, bo to co wydasz na papierosy, lub na alkohol, to b臋dzie w艂a艣nie ten pieni膮dz, kt贸rego zabraknie na owoce dla dzieci. Tak cz臋sto rodzice narzekaj膮, 偶e owoce, zw艂aszcza importowane, s膮 tak drogie, 偶e nie mog膮 ich kupi膰 dzieciom. Niech tylko wydadz膮 to co maj膮 przepali膰, lub przepi膰, a dzieci nie nad膮偶膮 zje艣膰 tych pomara艅cz, winogron, czy innych owoc贸w.

Twoje palenie i picie zaszkodzi twojej rodzinie tak偶e

31

fizycznie, bo w twojej rodzinie b臋d膮 wieczne niepokoje, nerwowa atmosfera, awantury, bo przecie偶 i nikotyna i alkohol dzia艂aj膮 w g艂贸wnej mierze na system nerwowy. Trudno wyobrazi膰 sobie, 偶eby rodzice pal膮cy, lub pijacy nie byli nerwowi. A je艣li rodzice s膮 nerwowi, to nerwowe b臋d膮 r贸wnie偶 i ich dzieci, chyba 偶e by艂yby tak niedoroz­wini臋te, 偶e ich organizm na nic ju偶 by nie reagowa艂.

Powiecie, 偶e mia艂o by膰 o szumieniu, a tu wyk艂ad o nikotynie i alkoholu. Wszelkie szumienie od tego si臋 rozpoczyna. Najpierw papieros, potem alkohol, a potem ju偶 偶adnej granicy nie ma. A wiec, szumie膰, czy nie szumie膰? Nie wysilaj si臋 jeszcze na odpowied藕. Przeczytaj kilka nast臋pnych stron, mo偶e pomog膮 ci w podj臋ciu decyzji.

Sprawa twoja i nie twoja

Kiedy zaczynam m贸wi膰 do m艂odych ludzi o paleniu, czy piciu, cz臋sto pada stwierdzenie: 鈥淎 ksi臋偶a te偶 pal膮". Owszem s膮 ksi臋偶a, kt贸rzy pal膮. Zna艂em osobi艣cie nawet siostr臋 zakonn膮, kt贸ra od czasu do czasu zapali艂a papie­rosa. Musz臋 wam jednak powiedzie膰, 偶e pr臋dzej wolno pali膰 ksi臋偶om i siostrom zakonnym, ni偶 wam, kt贸rzy zamierzacie za艂o偶y膰 rodzin臋. Ksi膮dz swego zdrowia nie przeka偶e nikomu. Jego zdrowie, to faktycznie jego spra­wa, o ile nie ma to wp艂ywu na jego zdrowie i 偶ycie, za kt贸re odpowie przed Stw贸rc膮, czy je nale偶ycie wykorzysta艂, czy

32

zmarnowa艂. Natomiast twoje zdrowie nie jest twoj膮 spraw膮, ale spraw膮 twojej rodziny, kt贸r膮 za艂o偶ysz, twoich dzieci, kt贸rym je przeka偶esz. Ze zgroz膮 patrz臋 na dziew­cz臋ta i m艂ode matki pal膮ce. Dziewcz臋ta nie zdaj膮 sobie sprawy, 偶e konsekwencj膮 palenia bywa cz臋sto niep艂od­no艣膰, poronienia, dzieci rodz膮 si臋 ze sk艂onno艣ci膮 do anemii, z艂ej przemiany materii, bia艂aczki. Bywaj膮 cz臋sto s艂abe, chorowite, rachityczne.

Przewa偶nie wszystkie pal膮ce kobiety (m臋偶czy藕ni r贸w­nie偶) gdy musz膮 jecha膰 poci膮giem, wybieraj膮 przedzia艂 dla niepal膮cych, bo przedzia艂y dla pal膮cych s膮 przesi膮kni臋te dymem, czyli m贸wi膮c j臋zykiem ordynarnym 鈥 艣mierdz膮. Same jednak w艂asnemu dziecku podczas jego podr贸偶y na ten 艣wiat, ka偶膮 przez dziewi臋膰 miesi臋cy przebywa膰 w 鈥減rzedziale" dla pal膮cych, przesi膮kni臋tym dymem i nikotyn膮. Truj膮 je przez dziewi臋膰 miesi臋cy, a potem dotruwaj膮 je nadal przy pomocy r贸wnie偶 pal膮cego m臋偶a. Niech si臋 dziecko zahartuje. Niech si臋 uodporni. A potem m贸wi膮 dziecku: 鈥淒aj buzi mamusi", 鈥淒aj buzi tatusio­wi" i nie rozumiej膮, dlaczego dziecko si臋 odwraca. Dla dziecka zdrowsze by艂oby, gdyby uca艂owa艂o popielniczk臋.

Nie trzeba chyba wysila膰 si臋, by si臋 przekona膰, 偶e palenie i picie zaszkodzi twojej rodzinie moralnie, bo twoje dziecko b臋dzie musia艂o wstydzi膰 si臋 swoich rodzi­c贸w. Papieros oddelikatnia, m贸wi膮c grzecznie, cz艂owie­ka. Czyni go mniej kulturalnym w obej艣ciu, grubia艅skim. Cz艂owiek pal膮cy nie liczy si臋 z tymi, kt贸rzy nie pal膮, kt贸rym to szkodzi, kt贸rzy czuj膮 wstr臋t do dymu papiero­sowego. Przyjrzyjcie si臋 albo sobie, albo innym pal膮cym kolegom i kole偶ankom. Najpierw zaci膮gnie si臋 m艂ody

33

cz艂owiek dymem, nast臋pnie splunie i zaklnie. M艂odzie偶 pal膮ca cz臋艣ciej u偶ywa s艂贸w wulgarnych, bo to im dodaje podobno doros艂o艣ci.

Jeszcze bardziej wulgarnym staje si臋 cz艂owiek pij膮cy. Nie ma takiego 艣wi艅stwa, takiej pod艂o艣ci, takiego z艂a, kt贸rego nie spe艂ni艂by cz艂owiek pod dzia艂aniem alkoholu. Nie wchodzi w takim wypadku w rachub臋, ani wy­chowanie, ani wykszta艂cenie, ani stanowisko spo艂eczne. A oto zarejestrowany przeze mnie przyk艂ad.

W latach pi臋膰dziesi膮tych i sze艣膰dziesi膮tych nie by艂o jeszcze sygnalizacji 艣wietlnej. Ruchem na skrzy偶owaniach kierowali milicjanci. Do pewnego urz臋dnika przyszli koledzy, kt贸rzy chcieli z nim wypi膰. Najbardziej tego pragn膮艂 on sam, ale 偶e by艂o to przy ko艅cu miesi膮ca, wi臋c nie mia艂 za co kupi膰. Koledzy z艂o偶yli si臋 i zaofiarowali mu do艣膰 poka藕n膮 sum臋, kt贸ra mog艂aby starczy膰 na wiele p贸艂litr贸wek, pod warunkiem jednak, 偶e on zgodzi si臋 w samo po艂udnie przej艣膰 nago z domu do ulicy Targowej, przej艣膰 na drug膮 stron臋 i wr贸ci膰 z powrotem do domu. Ch臋膰 kupienia w贸dki by艂a tak silna, 偶e 贸w cz艂owiek si臋 zgodzi艂. Rozebra艂 si臋 do naga, mia艂 na sobie jedynie skarpetki i sanda艂y, do r膮k dali mu koledzy dwie druciane trzepaczki, by si臋 nie m贸g艂 zas艂oni膰 nawet r臋kami i wy­szed艂 na ulic臋. Koledzy byli pewni, 偶e nie dojdzie, 偶e go milicjanci zwin膮, ale milicjanci odwracali si臋 do niego plecami, udawali, 偶e nie widz膮 i facet przeszed艂 ca艂膮 tras臋. Wygra艂 zak艂ad i pieni膮dze na w贸dk臋, ale przegra艂a na opinii jego rodzina. To tylko jeden z najbardziej niewinnych przyk艂ad贸w, co robi z cz艂owieka zami艂owanie do alko­holu. Wiemy dobrze wszyscy, 偶e s膮 przyk艂ady bardziej 34


okrutne. Czy chcesz postawi膰 swoj膮 przysz艂膮 rodzin臋 w podobnej sytuacji?

D艂ugie, d艂ugie lata mia艂em do czynienia z m艂odzie偶膮, jako katecheta. Nigdy nie m贸wi艂em nikomu 鈥渘ie pal!" 鈥nie pij", bo wiedzia艂em, 偶e to i tak nie pomo偶e. Zawsze natomiast m贸wi艂em im to, co wam w tej chwili: Chcesz - pal. Chcesz - pij. To twoja sprawa. Twoja i twoich dzieci, twojej rodziny. Ale je艣li kiedy艣 zamiast jecha膰 ze swoim dzieckiem na spacer b臋dziesz je藕dzi艂a od lekarza do lekarza, od przychodni do przychodni, je艣li b臋dziesz szuka艂a na ca艂ym 艣wiecie rozmaitych uzdrowicieli i gdy to wszystko nie pomo偶e 鈥 nie m贸w wtedy 鈥渮a co mnie Pan B贸g karze". Nie b艂agaj o cud! Powiedz wtedy: 鈥Drogie dziecko. Ty musisz by膰 chore, anemiczne, ty musisz chorowa膰, ty musisz umrze膰, bo twojej matki nie sta膰 by艂o na to by nie pali膰, w swojej m艂odo艣ci." Gdy tw贸j syn nie zda do nast臋pnej klasy, gdy dyrektor w szkole powie, 偶eby艣 go przeni贸s艂 do szko艂y specjalnej dla op贸藕nionych w rozwoju, to nie r贸b awantury dyrektorowi, nie bij swego syna, tylko miej odwag臋 powiedzie膰: 鈥淒rogie dziecko! Ty nie mo偶esz mie膰 zdolno艣ci. Ty musisz mie膰 ograniczone dzia艂anie rozumu, bo tw贸j ojciec musia艂 by膰 za m艂odu najwi臋kszym kozakiem na swojej ulicy, czy w swojej wiosce". A wsp贸lnie razem powiedzcie: 鈥淢amy to czego chcieli艣my. O co starali艣my si臋 przez ca艂膮 nasz膮 m艂odo艣膰".

Orze艂, kuku艂ka, czy wrona

W艣r贸d warto艣ci, kt贸re kiedy艣 przeka偶ecie dziedzicznie swoim dzieciom jest r贸wnie偶 tw贸j obecny stosunek do rodzic贸w. Warto i nad tym si臋 zastanowi膰.

Jak wygl膮da sytuacja w twoim domu? W waszych domach? W wi臋kszo艣ci wypadk贸w nieciekawie. Najcz臋艣­ciej podkre艣lacie swoje prawa. U偶ywacie takich s艂贸w. jak Mnie si臋 to nale偶y". 鈥淢usz臋 mie膰" itp. Z tym 鈥淢usz臋 mie膰" nie patrzycie wcale na to, czy rodzic贸w sta膰 na to, czy nie. Nic was nie obchodzi, 偶e oni b臋d膮 si臋 za­pracowywa膰, aby wam kupi膰 to, czego si臋 domagacie. Dochodzicie do tego w rozmaity spos贸b: to pro艣b膮, to p艂aczem, to awantur膮. Gdy to nie skutkuje, w贸wczas si臋gacie po najci臋偶szy argument: 鈥淣ie prosi艂em si臋 na 艣wiat. Skoro艣cie mnie sp艂odzili, to teraz pono艣cie konsek­wencje, dbajcie o mnie".

Zapominacie, 偶e prawo idzie zawsze w parze z obo­wi膮zkiem. Owszem masz prawo do wielu rzeczy, zw艂asz­cza do opieki ze strony rodzic贸w, ale pod warunkiem, 偶e spe艂niasz swoje obowi膮zki wobec rodzic贸w, wobec rodzi­ny w kt贸rej 偶yjesz. Musisz zapami臋ta膰, 偶e MASZ W RO­DZINIE OBOWI膭ZKI.

1) Obowi膮zek budowania i utrwalania rodziny, wsp贸lno­ty rodzinnej, bo rodzina jest i powinna by膰 wsp贸lnot膮. Dom rodzinny, to nie hotel, nie internat darmowy, nie tania sto艂贸wka. Ojciec to nie maszynka do robienia pieni臋dzy, matka to nie pracownica twego prywatnego punktu gastronomicznego, czy pralniczego. Rodzina to 36

wsp贸lnota, kt贸r膮 wszyscy tworz膮 i buduj膮, a wi臋c i ty. Inaczej nie jeste艣 cz艂onkiem rodziny, lecz przyb艂臋d膮. St膮d wyp艂ywa dla ciebie drugi obowi膮zek.

2) Obowi膮zek troski o mi艂膮 i dobr膮 atmosfer臋 w domu. A wi臋c nie zabieganie o to, by si臋 jako艣 urz膮dzi膰, by tobie by艂o mo偶liwie jak najlepiej, ale by wszystkim w domu by艂o z tob膮 dobrze. A wi臋c nie d膮sy, nie kaprysy, grymasy, fanaberie, czy awantury, nie wykorzystywanie rozd藕wi臋­k贸w mi臋dzy ojcem i matk膮, nie wygrywanie w艂asnych spraw. Musisz znale藕膰 miejsce w rodzinie, swoje miejsce, ale nie kosztem innych. Nie przez pozbawienie innych tego miejsca.

3) Obowi膮zek troski o dobre imi臋 rodziny. Nie wolno ci poza dom wynosi膰 tego, co dzieje si臋 w rodzinie. Nie wolno ci 藕le m贸wi膰 o rodzicach, ani ich lekcewa偶y膰.

4) Masz wreszcie obowi膮zek troski o wsp贸lne dobro materialne swojej rodziny. T臋 trosk臋 wyrazisz przez sw贸j wsp贸艂udzia艂 w utrzymaniu rodziny. Je艣li sam jeszcze nie pracujesz, nie zarabiasz, to staraj si臋 przynajmniej 偶y膰 oszcz臋dnie, nie marnowa膰 pracy swoich rodzic贸w, nie czyni膰 niepotrzebnych wydatk贸w. Je偶eli ju偶 zarabiasz, to nie znaczy, 偶e zarobione pieni膮dze s膮 twoj膮 wy艂膮czn膮 w艂asno艣ci膮 i tylko do twojej dyspozycji, a rodzice maj膮 ciebie nadal utrzymywa膰. Zarobione przez ciebie pieni膮­dze s膮 w艂asno艣ci膮 ca艂ej rodziny i musisz do艂o偶y膰 si臋 do swego utrzymania.

5) Troska o wsp贸lne dobro rodziny ka偶e ci odci膮偶y膰 rodzic贸w od k艂opot贸w i pom贸c im w wychowaniu m艂od­szego rodze艅stwa.

Je艣li dobrze spe艂nisz wszystkie swoje obowi膮zki, to

37

b臋dziesz m贸g艂, czy mog艂a powiedzie膰, 偶e masz przygoto­wanie do za艂o偶enia rodziny i zadatek na to, by twoja przysz艂a rodzina by艂a trwa艂a i szcz臋艣liwa, by by艂a mi艂uj膮c膮 si臋 wsp贸lnot膮, a nie zlepkiem egoist贸w. Lubimy po­s艂ugiwa膰 si臋 pewnymi analogiami, przypowie艣ciami, po­r贸wnaniami. Niech wam do waszego przygotowania si臋 do za艂o偶enia rodziny pos艂u偶y por贸wnanie z 偶ycia ptak贸w. Orze艂 d艂ugo przygotowuje sobie gniazdo, a potem broni go z ca艂ym po艣wieceniem. Gdy si臋 wyl臋gn膮 orl臋ta stary orze艂 wynosi je kolejno w g贸r臋 i uczy patrze膰 w s艂o艅ce, jak te偶 ogarnia膰 wzrokiem najdalsze horyzonty. Inaczej po­st臋puje kuku艂ka. Ta wcale nie przygotowuje gniazda i nie troszczy si臋 o piskl臋ta. Po prostu podrzuca je innym ptakom do gniazda, niech si臋 one zajmuj膮 jej dzie膰mi. Wrony maj膮 gniazda byle jakie, a swoje piskl臋ta prowa­dzaj膮 od 艣mietnika do 艣mietnika, by tam znalaz艂y po偶y­wienie. Nie ma takich brud贸w, po kt贸rych by ich nie prowadza艂y.

A jak膮 rodzin臋 ty stworzysz? Jak膮 przysz艂o艣膰 zgotu­jesz swoim dzieciom? Czy zechcesz jak orze艂 przygotowa膰 starannie swoje gniazdo rodzinne? Czy zechcesz swoim dzieciom ukaza膰 szerokie horyzonty? Czy nauczysz je patrze膰 w s艂o艅ce? Czy mo偶e jak kuku艂ka nie stworzysz w艂asnego gniazda, w艂asnego prawdziwego domu rodzin­nego, tylko b臋dziesz podrzuca膰 swoje dzieci innym na utrzymanie i wychowanie? Czy b臋dziesz mo偶e ci膮ga膰 je po wszystkich 艣mietnikach i brudach tego 艣wiata, jak wrona? Zadecyduje o tym obecny tw贸j stosunek do rodzic贸w, two­ja praca nad sob膮, nad swoim charakterem, tw贸j wk艂ad w budowanie rodziny, stworzonej ci przez twoich rodzic贸w. 38

Jak d艂ugo mam s艂ucha膰?

Marzysz o szcz臋艣liwej rodzinie. Wyobra偶asz sobie, 偶e twoje dziecko b臋dzie ci臋 kocha艂o, szanowa艂o, s艂ucha艂o 呕eby tak by艂o w rzeczywisto艣ci, 偶eby twoje dziecko umia艂o ci臋 kocha膰, szanowa膰 i s艂ucha膰 鈥 musisz mu te zdolno艣ci przekaza膰 dziedzicznie, czyli, 偶e dzisiaj musisz sam, sama, kocha膰, szanowa膰 i s艂ucha膰 swoich rodzic贸w.

Jak to? 鈥 powiecie 鈥 Mam jak w dzieci艅stwie siada膰 ojcu czy matce na kolanach, g艂aska膰, 艣ciska膰?

Oczywi艣cie, 偶e nie. Nie na tym polega mi艂o艣膰. Czym jest mi艂o艣膰 wyja艣nimy sobie w jednym z nast臋pnych rozdzia艂k贸w. Obecnie wystarczy powiedzie膰, 偶e kocha膰 rodzic贸w, to znaczy tak wobec nich post臋powa膰, jak chcieliby艣cie, by wasze dzieci post臋powa艂y wobec was. O ile mi艂o艣膰 ogarnia ca艂ego cz艂owieka, a wiec twoje my艣li, pami臋膰, uczucia serca 鈥 o tyle szacunek obejmuje twoje s艂owa, twoje zwracanie si臋 do rodzic贸w, twoje post臋po­wanie wobec nich. Pos艂usze艅stwo za艣 obejmuje tw贸j rozum i twoj膮 wol臋.

Najcz臋stsze pytania m艂odych ludzi mniej dotycz膮 mi艂o艣ci do rodzic贸w, czy szacunku, bardziej za艣 po­s艂usze艅stwa.

Jak d艂ugo mam s艂ucha膰 rodzic贸w? Do 14 lat, czy do 16, czy 18, czy jeszcze d艂u偶ej?

Wiek nie odgrywa tu 偶adnej roli. I tak, je艣li chodzi o mi艂o艣膰 do rodzic贸w, to musi ona trwa膰 wiecznie. Nigdy nie mo偶e si臋 sko艅czy膰. Masz obowi膮zek mi艂o艣ci do rodzic贸w do ko艅ca ich 偶ycia, a nawet po ich 艣mierci, bo

39

gdy odejd膮 z tego 艣wiata b臋dziesz dba膰 o ich groby, o ich wieczne szcz臋艣cie. Uczynisz to przez swoj膮 modlitw臋 za nich. przez Msze 艣wi臋te, kt贸re zam贸wisz przynajmniej w rocznic臋 ich 艣mierci, lub w dniu ich imienin o spok贸j duszy ojca i matki. Za ich 偶ycia oka偶esz im mi艂o艣膰 przez trosk臋 o nich, opiek臋 nad nimi, gdy si臋 zestarzej膮.

Szacunek do rodzic贸w trwa do ko艅ca ich 偶ycia. Dop贸ki 偶yj膮 鈥 masz obowi膮zek grzecznie do nich si臋 zwraca膰, grzecznie z nimi rozmawia膰 i dobrze o nich m贸wi膰 wobec innych.

Najkr贸cej trwa pos艂usze艅stwo, bo do twojej samo­dzielno艣ci. Je艣li usamodzielnisz si臋 w wieku lat szesnastu, to mo偶esz nie s艂ucha膰 rodzic贸w. Je艣li za艣 nie usamodziel­nisz si臋 鈥 to cho膰by艣 za艂o偶y艂 swoj膮 w艂asn膮 rodzin臋, musisz w wielu wypadkach s艂ucha膰 rodzic贸w.

Chcia艂bym, 偶eby艣cie mnie dobrze zrozumieli, co to znaczy samodzielno艣膰. Samodzielno艣膰 to nie twoja si艂a fizyczna, 偶e staniesz si臋 silniejszym od rodzic贸w. Gdyby艣 by艂, czy by艂a ciel臋ciem, to zgoda. Z chwil膮, kiedy ciel臋 wyro艣nie na byczka, lub ja艂贸wk臋, staje si臋 samodzielne. Ale nie cz艂owiek. Samodzielnym jest ten, kto nie mieszka u rodzic贸w, nie sto艂uje si臋 u nich,

nie jest na ich utrzymaniu, lecz zarabia na siebie, nie korzysta z pomocy rodzic贸w, a nawet swoich dzieci nie podrzuca im do bawienia, wychowania, 偶ywienia.

Je艣li kto艣 nie spe艂nia cho膰by tylko jednego z tych warunk贸w 鈥 nie jest samodzielny, nawet je艣li za艂o偶y swoj膮 w艂asn膮 rodzin臋. Oczywi艣cie decyduje wtedy w spra­wach swoich dzieci, ale nie mo偶e przerabia膰 mieszkania,

40

przemeblowywa膰, przeinacza膰 bez zgody swoich rodzi­c贸w, bo to jest ich dom. czy mieszkanie. Nie mo偶e sprowadza膰 do domu takich go艣ci, kt贸rych rodzice sobie nie 偶ycz膮 mie膰 w swoim domu.

Tym bardziej nie wolno wam ju偶 dzisiaj zaprasza膰 koleg贸w czy kole偶anek bez wiedzy i zgody rodzic贸w, nie wolno bez ich pozwolenia urz膮dza膰 prywatek, czy pota艅­c贸wek. Ma to by膰 z ich strony prawdziwa zgoda, nie wymuszona awanturami, krzykiem, wyzwiskami. Nie mo偶esz, cho膰by艣 ju偶 pracowa艂, powiedzie膰 matce: 鈥淢a­mo, ty id藕 dzisiaj spa膰 do ciotki, bo ja urz膮dzam dyskotek臋". Nie mo偶esz te偶 powiedzie膰: ,,Ja dzisiaj na noc nie wr贸c臋", bo nie jeste艣 samodzielny. A je艣li ci rodzice powiedz膮, 偶e tego kolegi, czy tej kole偶anki nie chc膮 widzie膰 w domu, to nie wolno ci zaprasza膰.

Co wi臋c masz robi膰? Staraj si臋 jak najpr臋dzej zosta膰 samodzielnym cz艂owiekiem. Staraj si臋 o prac臋, o w艂asne mieszkanie, o w艂asne utrzymanie. Aby to mog艂o jak najszybciej nast膮pi膰, naucz si臋 偶y膰 oszcz臋dnie i ogranicza膰 w wydatkach, a ka偶dy zaoszcz臋dzony grosz ciu艂aj na swoj膮 przysz艂膮 samodzielno艣膰. Nie wydawaj pieni臋dzy na papierosy, alkohol, na prywatki, sprz臋t graj膮cy, motor, czy inne rzeczy, aby jak najszybciej by膰 niezale偶nym od rodzic贸w. Wtedy b臋dziesz m贸g艂, mog艂a, m贸wi膰 o samo­dzielno艣ci.

Szko艂a mi艂o艣ci

Podobno przys艂owia s膮 m膮dro艣ci膮 narod贸w. Z pew­no艣ci膮 s膮 one owocem wnikliwych obserwacji 偶ycia, przemy艣le艅, stwierdzenia pewnej regularno艣ci w 艣wiecie, pewnej 偶elaznej logiki fakt贸w. Wiele z nich m贸wi nam o prawie dziedziczno艣ci. Na przyk艂ad: Jakie drzewo taki klin. Jaki ojciec taki syn", 鈥淛aka ma膰, taka na膰", 鈥淣iedaleko pada jab艂ko od jab艂oni". M贸wili艣my ju偶 o wielu aspektach dziedziczno艣ci. Wypada powiedzie膰 r贸wnie偶 o dziedziczno艣ci cech moralnych, a to w tym celu, by twoje dziecko nie mia艂o kiedy艣 trudno艣ci z zachowa­niem postawy moralnej w 偶yciu. Z tego wzgl臋du musisz ju偶 dzi艣 ustosunkowa膰 si臋 nale偶ycie do sfery 偶ycia seksual­nego. Uporz膮dkowanie tych spraw najbardziej wp艂ynie na twoje przysz艂e 偶ycie rodzinne.

Cz臋sto m艂odzi, lub bardzo m艂odzi ludzie odkrywszy tajemnic臋 pocz臋cia 偶ycia ludzkiego, zadaj膮 pytanie, dla­czego w ten, a nie w inny spos贸b przychodz膮 na 艣wiat. Dlaczego w rodzinie? Dlaczego poprzez swoich rodzi­c贸w? Czy偶 nie m贸g艂by B贸g stwarza膰 ka偶dego cz艂owieka z osobna? Oczywi艣cie, 偶e m贸g艂by. Tak jak stworzy艂 pierwszych ludzi Adama i Ew臋 鈥 tak samo m贸g艂by ka偶dego z nas stworzy膰 jako cz艂owieka ju偶 ukszta艂­towanego, w pe艂ni si艂, dojrza艂ego. M贸g艂by nas powo艂ywa膰 do bytu jako odr臋bne, niezale偶ne istoty, tak jak stworzy艂 Anio艂贸w. Skoro jednak Stw贸rca w swojej odwiecznej m膮dro艣ci wyznaczy艂 cz艂owiekowi tak膮 drog臋, taki po­cz膮tek istnienia, widocznie kryje si臋 w tym jaka艣 bardzo

42

g艂臋boka my艣l. I rzeczywi艣cie! Gdy si臋 troch臋 zastanowi­my, zobaczymy z ca艂膮 jaskrawo艣ci膮, 偶e tak jest w istocie. B贸g nie stworzy艂 cz艂owieka bez celu. Znamy to z katechiz­mu, 偶e cz艂owiek zosta艂 stworzony przez Boga, aby Boga pozna艂, ukocha艂, Jemu wiernie s艂u偶y艂, a potem cieszy艂 si臋 z Nim wiecznym szcz臋艣ciem w niebie.

Najwa偶niejsz膮 spraw膮 jest mi艂o艣膰 Boga, a 艣miem twierdzi膰, 偶e gdyby cz艂owiek by艂 stworzony przez Boga bezpo艣rednio, bez wsp贸艂udzia艂u rodzic贸w nie by艂by zdol­ny do umi艂owania Boga. W艂a艣nie pierwsi rodzice Adam i Ewa dali tego najwymowniejszy przyk艂ad. Nie byli zdolni, by z mi艂o艣ci do Stw贸rcy zachowa膰 jedno, jedyne przykazanie, nie maj膮c dodatkowo 偶adnych z艂ych sk艂on­no艣ci. Po prostu tej mi艂o艣ci nie mieli. Nie nauczyli si臋, bo i od kogo?

Cz艂owiek, kt贸ry przychodzi na 艣wiat rodz膮c si臋 ze swoich rodzic贸w, odziedzicza po nich mi艂o艣膰, gdy偶 sam jest owocem mi艂o艣ci wzajemnej pomi臋dzy rodzicami. Jako ma艂e dziecko jest bezradne i skazane na ustawiczn膮 trosk臋 rodzic贸w, zw艂aszcza matki. Ta troska jest owiana mi艂o艣ci膮, kt贸r膮 dziecko odczuwa, zaczyna si臋 z ni膮 z偶ywa膰 i samo coraz bardziej kocha rodzic贸w. Ze wzgl臋du na nich kocha te偶 swoje rodze艅stwo, krewnych, a偶 wreszcie ukocha samo kogo艣 jednego w spos贸b szczeg贸lny i sam zak艂ada rodzin臋, nowe ognisko mi艂o艣ci. Jako dziecko dowiaduje si臋 od rodzic贸w, 偶e jest Kto艣, kto je kocha jeszcze bardziej, ni偶 ojciec i matka. 呕e jest B贸g, najlepszy Ojciec, kt贸rego r贸wnie偶 trzeba kocha膰. I w ten spos贸b, poprzez mi艂o艣膰 do rodzic贸w, staje si臋 cz艂owiek zdolnym do umi艂owania Boga.

43

Wspomnia艂em poprzednio, 偶e cz艂owiek dziedziczy mi艂o艣膰 po swoich rodzicach i 偶e sam jest owocem ich wzajemnej mi艂o艣ci. Samo przekazywanie 偶ycia, wszystkie trudy zwi膮zane z wydaniem dziecka na 艣wiat, zw艂aszcza rodzenie, karmienie i ca艂y okres wczesnego dzieci艅stwa sprawiaj膮, 偶e rodzice staj膮 si臋 niejako niewolnikami swego dziecka. I gdyby tylko to 艂膮czy艂o si臋 z rodzicielst­wem, ma艂o kto by艂by zdolny podj膮膰 si臋 obowi膮zku rodzic贸w. Dlatego Stw贸rca da艂 cz艂owiekowi si艂臋, kt贸ra sk艂ania dwoje ludzi, m臋偶czyzn臋 i kobiet臋 ku sobie, pop臋d, kt贸ry ich przynagla do pocz臋cia dziecka, kt贸ry domaga si臋 zaspokojenia przez ca艂kowite ich zespolenie si臋, tak 偶e wed艂ug s艂贸w Pisma 艢wi臋tego, staj膮 si臋 jednym cia艂em i jedn膮 dusz膮. Pop臋d, kt贸ry daje rodzicom du偶膮 satysfak­cj臋 z rodzicielstwa i pewn膮 doz臋 osobistej przyjemno艣ci w momencie zjednoczenia. S艂u偶y on tak偶e do pog艂臋bienia ich wzajemnej mi艂o艣ci i sprawia, 偶e dziecko, kt贸re w tym momencie si臋 poczyna, jest nie tylko owocem ich mi艂o艣ci, ale i dziedziczy t臋 mi艂o艣膰 po nich. Dlatego patrz膮c na to trze藕wo, widzimy w tym nie co艣 z艂ego, nieskromnego, ale wielk膮 Bo偶膮 tajemnic臋, kt贸r膮 cz艂owiek stopniowo od­krywa i przez to staje si臋 wsp贸艂uczestnikiem wielkiego dzie艂a stworzenia.

Zwyci臋zca czy niewolnik?

Pop臋d seksualny dany cz艂owiekowi przez Stw贸rc臋 jest warto艣ci膮 dobr膮, po偶yteczn膮 i konieczn膮. Jest on jednak si艂膮 艣lep膮 i nie mo偶e rz膮dzi膰 cz艂owiekiem. Musi by膰 kierowany rozumem i siln膮 wol膮. Cz艂owieka z charak­terem ubogaci, uszcz臋艣liwi i b臋dzie mu s艂u偶y艂. Cz艂owie­kiem s艂abym zaw艂adnie i uczyni swoim niewolnikem. Jest on 偶ywio艂em, a ka偶dy 偶ywio艂 musi by膰 opanowany przez cz艂owieka, inaczej go zniszczy. Wiemy dobrze, 偶e nie mo偶na 偶y膰 bez powietrza, ale gdy to powietrze przekroczy wyznaczone sobie granice i stanie si臋 huraganem, lub tr膮b膮 powietrzn膮, w贸wczas niesie 艣mier膰 i zniszczenie. Nie mo偶na r贸wnie偶 偶y膰 bez wody, ale gdy ona przekroczy swe granice i stanie si臋 powodzi膮, wiemy jak straszne poci膮ga za sob膮 skutki. Nie wyobra偶amy sobie 偶ycia bez ognia, ale gdy ogie艅 stanie si臋 po偶arem 鈥 wszystko zniszczy i strawi.

Podobnie jest i z pop臋dem seksualnym. Nale偶y stale utrzymywa膰 go w wyznaczonych mu przez Stw贸rc臋 granicach, inaczej zrujnuje, zniszczy i strawi cz艂owieka. Granic臋 stanowi膮 Bo偶e Przykazania. Opr贸cz granic 鈥 potrzebne jeszcze jest Bo偶e upowa偶nienie, by m贸c skorzysta膰 z tego pop臋du, a upowa偶nieniem tym jest dla katolika Sakrament Ma艂偶e艅stwa.

Dziwicie si臋? A przecie偶 w 偶yciu tak cz臋sto spotykacie si臋 z potrzeb膮 upowa偶nienia do pewnych czynno艣ci. Kto艣 mo偶e z odznaczeniem uko艅czy膰 akademi臋 medyczn膮, ale na leczenie musi otrzyma膰 specjalne upowa偶nienie. Kto艣

45

inny mo偶e celuj膮co zda膰 wszystkie egzaminy na wydziale prawa, ale nie mo偶e podejmowa膰 si臋 prowadzenia jakiej­kolwiek sprawy s膮dowej, p贸ki nie otrzyma do tego upowa偶nienia. Mo偶e kto艣 uko艅czy膰 teologie, a nawet utrzyma膰 艣wiecenia kap艂a艅skie 鈥 nie mo偶e jednak spo­wiada膰, je偶eli biskup nie udzieli mu upowa偶nienia zwane­go jurysdykcj膮. Dlaczego? Dlatego, 偶e we wszystkich tych wypadkach chodzi o bardzo wa偶n膮 spraw臋. Od diagnozy lekarza zale偶y 偶ycie ludzkie. Od werdyktu s臋dziego s艂uszno艣膰, lub nies艂uszno艣膰 kary, a zw艂aszcza kary 艣mier­ci. Od decyzji spowiednika zale偶y prawo艣膰 sumienia u penitenta, a przez to mo偶liwo艣膰 zbawienia lub za­tracenia jego duszy.

Pop臋d seksualny zosta艂 dany cz艂owiekowi nie dla zabawy, ale do przekazywania 偶ycia, kt贸re raz zapocz膮t­kowane, b臋dzie trwa艂o wiecznie, czy to w ciele, czy poza nim. S艂uszn膮 jest wiec rzecz膮, 偶e do tak wa偶nego aktu potrzebne jest specjalne Bo偶e upowa偶nienie, jakim dla katolika jest Sakrament Ma艂偶e艅stwa. St膮d nie mo偶na bez Sakramentu Ma艂偶e艅stwa zaspokoi膰 pop臋du seksualnego. To znaczy, 偶e ka偶de zaspokojenie pop臋du poza Sak­ramentem Ma艂偶e艅stwa jest grzechem, bez wzgl臋du na to, czy kto艣 zaspokoi ten pop臋d sam, czy z kim艣 innym. Warto wi臋c o tym pami臋ta膰, zw艂aszcza przy rachunku sumienia i przy korzystaniu z Sakramentu Pojednania. Wszelkie uchybienia pod tym wzgl臋dem nale偶y jasno przedstawi膰 spowiednikowi, gdy偶 zatajenie tego na spo­wiedzi czyni spowied藕 niewa偶n膮 i 艣wi臋tokradzk膮.

Spotka艂em si臋 kiedy艣 z takim stwierdzeniem w艣r贸d m艂odzie偶y, 偶e zaspokojenie tego pop臋du jest potrzebne

46

dla zdrowia organizmu. Moi Drodzy! Organizm zosta艂 tak stworzony, 偶e sam, bez pomocy reguluje nadmiar posiadanych sk艂adnik贸w i nie trzeba mu w tym dopo­maga膰. Ka偶da dziewczyna ma sw贸j okres miesi臋czny, kiedy to organizm wydziela z krwi膮 wszystko co mu jest zb臋dne, a ka偶dy ch艂opiec, przewa偶nie te偶 raz w miesi膮cu ma nocn膮 polucj臋, podczas kt贸rej organizm wydala to co ma w nadmiarze. I jedno i drugie jest uci膮偶liwe i przykre, ale jest zjawiskiem naturalnym. Nie trzeba si臋 tego wstydzi膰, ale te偶 nie trzeba organizmowi w tym dopo­maga膰. Kilkadziesi膮t lat pracowa艂em z m艂odzie偶膮 i nie spotka艂em takiego wypadku, by kto艣 偶a艂owa艂, 偶e opano­wa艂 w sobie pop臋d seksualny, 偶e si臋 mu nie podda艂. Wiele natomiast widzia艂em tragedii, gdy kto艣 sta艂 si臋 niewol­nikiem na艂ogu. Widzia艂em ludzi-ruiny, widzia艂em wraki ludzkie, a nawet 鈥 przepraszam za te s艂owa 鈥 widzia艂em ludzi-szmaty. Czy wobec tego chcesz by膰 wolnym dziec­kiem Bo偶ym, zwyci臋zc膮 nad sob膮, czy niewolnikiem? Pomy艣l, zanim b臋dzie za p贸藕no.

Jedno imi臋 mi艂o艣ci

Cz臋sto s艂yszy si臋 powiedzenie, 偶e mi艂o艣膰 nie jedno ma imi臋. By艂em kiedy艣 z kolegami na pla偶y w Gdyni. Oczywi艣cie by艂o to jeszcze w czasach, gdy w Ba艂tyku mo偶na by艂o si臋 k膮pa膰. Po pewnym czasie us艂yszeli艣my jakie艣 g艂o艣ne 艣miechy i jeszcze g艂o艣niejsze rozmowy. To

47

wesz艂a na pla偶臋 nowa grupka amator贸w k膮pieli. Szed艂 marynarz w towarzystwie czterech dziewcz膮t. Mo偶na raczej powiedzie膰, 偶e szed艂 obwieszony dziewcz臋tami. Zaj臋li miejsce kilka metr贸w przed nami. Kiedy si臋 roze­brali i zostali tylko w strojach k膮pielowych, okaza艂o si臋. 偶e marynarz by艂 od st贸p do g艂owy ca艂y wytatuowany. Wypisane mia艂 na sobie przer贸偶ne imiona: Iwona, Beata, Kate, Susan, Stenia, Carmen, Nelly, Kinga itd. Od czasu do czasu widnia艂o r贸wnie偶 serce przeszyte strza艂膮, oraz napis 鈥淚 love you", co bezsprzecznie mia艂o 艣wiadczy膰 o mi艂o艣ci. Kto艣 z nas powiedzia艂: 鈥淢i艂o艣膰 niejedno ma imi臋". Zacz臋li艣my si臋 zastanawia膰 gdzie uwieczni on imiona nowych swoich znajomo艣ci. Mo偶na przypuszcza膰, 偶e 贸w marynarz mia艂 wiele prze偶y膰 z poszczeg贸lnymi dziewcz臋tami, ale nigdy w 偶yciu nie prze偶y艂 mi艂o艣ci, ani te偶 nikogo ni膮 nie obdarzy艂.

Przez park przechodzi matka z dziesi臋cioletnim ch艂opcem. Na jednej 艂awce siedzi para m艂odych ludzi. Ona siedzi mu na kolanach. S膮 obj臋ci, i jak si臋 to m贸wi, skrzy偶owali oddechy. Ch艂opiec zwraca si臋 do matki:

Mamo, czy ta pani si臋 topi艂a? Bo ten pan j膮 ratuje metod膮 鈥渦sta w usta". M艂odzi byli zapewne prze艣wiad­czeni, 偶e ich 艂膮czy wielka mi艂o艣膰, ale to nie to. Nawet gdy dwojgu m艂odym ludziom serce mocno bije, nawet gdy rozsadza im klatk臋 piersiow膮, nawet gdyby biegali na spotkanie ze sob膮 dziesi膮tki razy dziennie, to jeszcze nie koniecznie musi to by膰 mi艂o艣膰.

W jednym z czasopism wyczyta艂em dawno temu 偶artobliw膮 definicj臋 mi艂o艣ci, 偶e jest to sw臋dzenie serca,

48

kt贸rego nie mo偶na podrapa膰. Musicie zrozumie膰, 偶e nie ka偶de sw臋dzenie serca jest zaraz mi艂o艣ci膮.

Stary, bo jeszcze z okresu mi臋dzywojennego dowcip m贸wi艂, 偶e zebrali si臋 na spotkaniu lingwi艣ci z ca艂ego 艣wiata, by orzec, kt贸ry j臋zyk jest najd藕wi臋czniejszy i kt贸ry najlepiej swoim brzmieniem wyra偶a sens wypowiadanych s艂贸w. Wybrano jako tekst s艂owo 鈥渕i艂o艣膰", kt贸re ka偶dy mia艂 wypowiedzie膰 w swoim j臋zyku. Podczas gdy inni wypowiadali to s艂owo, Polak zastanawia艂 si臋, co ma zrobi膰, bo przecie偶 s艂owo 鈥渕i艂o艣膰" z dwoma trudnymi dla ucha obcokrajowca d藕wi臋kami, jak 鈥溑" i 鈥溎" nie zabrzmi imponuj膮co. Gdy wi臋c przysz艂a na niego kolej, wypowie­dzia艂, jak tylko umia艂 najczulej: 鈥渃iel臋cina". Otrzyma艂 huczne oklaski. Uznano, 偶e j臋zyk polski jest najbardziej d藕wi臋czny i najlepiej oddaje sens s艂owa 鈥渕i艂o艣膰". Czy przypadkiem w waszym 偶yciu nie mylicie sensu s艂贸w i nie uwa偶acie za wielk膮 mi艂o艣膰 to, co jest zwyk艂a ciel臋cin膮?

Mo偶na sobie po偶artowa膰, ale bior膮c spraw臋 powa偶­nie, to musimy pami臋ta膰, 偶e nie ma dziesi臋ciu mi艂o艣ci. Jest tylko jedna mi艂o艣膰. Pochodzi ona od Boga, bo B贸g jest Mi艂o艣ci膮. R贸偶ne mog膮 by膰 tylko przedmioty mi艂o艣ci i r贸偶ne sposoby jej okazywania, ale mi艂o艣膰 tylko jedna. 艁atwo j膮 rozpozna膰, bo mi艂o艣膰 nigdy nie oddala cz艂owie­ka od Boga, tylko zbli偶a. Mi艂o艣膰 nigdy nie ubo偶y drugiego cz艂owieka, ale go ubogaca. Nie obdziera cz艂owieka z tego, co ma najcenniejszego, nie jest zaborcza, nie przeprowa­dza swojej woli, nie zmusza do uleg艂o艣ci.

A wi臋c, je艣li na skutek kontakt贸w mi臋dzy dwojgiem os贸b kt贸ra艣 z nich oddala si臋 od Boga, urywa z Nim swoj膮 艂膮czno艣膰, zaczyna stroni膰 od 偶ycia religijnego, zw艂aszcza

49

sakramentalnego, od modlitwy 鈥 to znak, 偶e to co ich 艂膮czy艂o, nie by艂o mi艂o艣ci膮. Je艣li ch艂opiec 偶膮da od dziew­czyny, by mu si臋 odda艂a przed 艣lubem, to te偶 na pewno nie jest mi艂o艣膰, tylko zwyczajny egoizm, a to co on uwa偶a za 鈥渄ow贸d mi艂o艣ci" b臋dzie z jej strony najwi臋kszym dowo­dem naiwno艣ci. Je艣li dwoje ludzi na sw贸j widok wzajemny dostaje zawrotu g艂owy, a ich r臋ce zaczynaj膮 b艂膮ka膰 si臋 tam gdzie nie potrzeba, a oni sami robi膮 wra偶enie, jakby chcieli si臋 nawzajem po艂kn膮膰 鈥 to te偶 nie jest mi艂o艣膰. To po prostu zwyk艂e po偶膮danie. On pragnie jej, ona pragnie jego, a najcz臋艣ciej to nawet wtedy gdy on pragnie jej to w rzeczywisto艣ci szuka siebie. Ma na wzgl臋dzie siebie i zaspokojenie swoich nami臋tno艣ci. Warto o tym pami臋­ta膰 w relacjach dziewczyna 鈥 ch艂opiec, kobieta 鈥 m臋偶­czyzna. Zw艂aszcza m臋偶czy藕ni s膮 sk艂onni do pomy艂ki wobec siebie i wobec kobiet, uwa偶aj膮c za mi艂o艣膰 zwyk艂e po偶膮danie. Bardzo dobitnie wyra偶a to nasz polski j臋zyk. O dziewczynie m贸wi si臋, 偶e kocha ch艂opca, lub 偶e jest w ch艂opcu zakochana. O ch艂opcu za艣, 偶e kocha si臋 w dziewczynie. KOCHA SI臉! To znaczy siebie, a nie j膮. Ona jest mu potrzebna, o ile spe艂nia jego zachcianki, jest mu pos艂uszna i oddana. Je艣li tylko zechce zachowa膰 chocia偶 odrobin臋 swojej niezale偶no艣ci 鈥 natychmiast j膮 rzuci i we藕mie inn膮. Dlatego wa偶n膮 rzecz膮 b臋dzie dla dziewcz膮t zachowanie wielkiej ostro偶no艣ci w tym wzgl臋­dzie, ale o tym to ju偶 w nast臋pnych rozdzia艂ach.

Mi艂o艣膰 na trze藕wo

Powiedzieli艣my ju偶 tak wiele o tych rozmaitych ludz­kich uczuciach, czy prze偶yciach, kt贸re nie s膮 mi艂o艣ci膮, 偶e wreszcie czas jest powiedzie膰 co艣 na temat samej mi艂o艣ci. Nie chc臋 si臋 zag艂臋bia膰 w dociekanie teoretyczne na temat, co to jest mi艂o艣膰. Wol臋 wam na艣wietli膰 pewne cechy, po kt贸rych mo偶na pozna膰, czy to co nami zaw艂adn臋艂o jest mi艂o艣ci膮, czy nie jest, nawet bez uciekania si臋 do psycho­log贸w. Musicie nauczy膰 si臋 rozpoznawa膰 t臋 jedn膮 jedyn膮 mi艂o艣膰, odnosz膮c膮 si臋 i do Boga, i do cz艂owieka, oboj臋tnie czy to b臋dzie mi艂o艣膰 dziecka do rodzic贸w, czy mi臋dzy narzeczonymi, czy mi艂o艣膰 bli藕niego w og贸lno艣ci. Jest pi臋膰 cech, po kt贸rych j膮 poznajemy, czyli pi臋膰 rodzaj贸w dobra, jakie powinna wy艣wiadcza膰 osoba mi艂uj膮ca wobec osoby kochanej, czyli wobec przedmiotu mi艂o艣ci. Je艣li zabraknie bodaj jednej z tych pi臋ciu cech, mo偶emy 艣mia艂o powie­dzie膰, 偶e mi艂o艣ci nie ma.

1) Dobrze my艣le膰 o przedmiocie swojej mi艂o艣ci.

Je偶eli kto艣 ciebie kocha, to powinien mie膰 przed oczami tw贸j obraz czysty i doskona艂y, nie twoj膮 karyka­tur臋. Ile偶 to razy mi臋dzy zakochanymi zdarzaj膮 si臋 sceny zazdro艣ci, lub podejrzenia. Je艣li ch艂opiec stale podejrzewa dziewczyn臋, 偶e nie jest mu wiern膮, 偶e spotyka si臋 z innymi itd. to znaczy, 偶e 藕le o niej my艣li. Jest to ju偶 pierwszy sprawdzian, 偶e kocha on nami臋tnie, ale nie j膮, tylko siebie.

2) Dobrze m贸wi膰 o przedmiocie swojej mi艂o艣ci.

Niejedna dziewczyna gdyby wiedzia艂a, jak jej ch艂opiec wyra偶a si臋 o niej, jak 鈥渃zule" j膮 nazywa w gronie swoich

51

kole偶k贸w plun臋艂aby mu pod nogi i zrezygnowa艂aby z takiej znajomo艣ci. Dawne rycerstwo polskie (podkre艣­lam: polskie, bo z innymi r贸偶nie bywa艂o), s艂yn臋艂o ze swojej wielkiej grzeczno艣ci wobec niewiast. Ka偶dy rycerz stawa艂 w szranki w obronie damy swojego serca i jej dobrego imienia. Dzisiejsze rycerstwo jest czasami grzeczne wobec dziewcz膮t, ale tylko tak d艂ugo, jak d艂ugo one s膮 w pobli偶u. a poza oczy potrafi膮 ch艂opcy w swoim gronie nie tylko nazywa膰 je najwulgarniejszymi wyrazami, ale i zmy艣la膰 najbardziej niedorzeczne bezece艅stwa, kt贸re im przypisu­j膮. Je艣li zachodzi taka sytuacja oznacza to, 偶e nie ma mi臋dzy nim, a ni膮 mi艂o艣ci.

3) Dobrze m贸wi膰, czyli zwraca膰 si臋 do przedmiotu mi艂o艣ci.

Mi艂o艣膰 cz艂owieka uszlachetnia. Nawet ten. kto z natu­ry swojej jest bardzo nieokrzesany i grubia艅ski, b臋dzie si臋 stara艂 dobiera膰 s艂owa wobec swojej dziewczyny. Je艣li jest inaczej, je艣li traktuje j膮 wulgarnie, nie liczy si臋 ze s艂owami 鈥 nie ma tam mi艂o艣ci, najwy偶ej po偶膮danie. Tu mo偶na zastosowa膰 to powiedzenie, 偶e co w sercu, to i na j臋zyku.

4) Dobrze czyni膰 przedmiotowi swojej mi艂o艣ci.

Je艣li ch艂opiec stara si臋 jedynie, by wykorzysta膰 dziew­czyn臋 i jej 艂atwowierno艣膰, to najlepszy dow贸d, 偶e kocha siebie, nie j膮. Dlatego nie mo偶e jej stawia膰 w takiej sytuacji, kt贸ra powodowa艂aby konflikty w jej sumieniu, odej艣cie od Boga, od Jego przykaza艅.

5) Dobrze 偶yczy przedmiotowi mi艂o艣ci.

A wi臋c nie mo偶e ch艂opiec nara偶a膰 swojej dziewczyny na plotki, podejrzenia, z艂膮 opini臋. Nie narazi jej zdrowia ani fizycznego, ani moralnego.

52

Reasumuj膮c to wszystko co艣my powiedzieli, mo偶emy stwierdzi膰, 偶e mi艂o艣膰 to po prostu odpowiedzialno艣膰. Odpowiedzialno艣膰 za siebie, ale te偶 za drugiego cz艂owie­ka, za ch艂opca, za dziewczyn臋. St膮d wa偶n膮 rzecz膮 jest. by si臋 dobrze przygotowa膰 do prze偶ycia prawdziwej mi艂o艣ci, by jej nie rozmienia膰 na drobne, nie wymienia膰 na towar byle jaki. by, jak m贸wi Pismo 艣wi臋te, nie rzuca膰 pere艂 przed wieprze. Nale偶y ow膮 prawdziw膮 mi艂o艣膰 wymodli膰, bo skoro ona jest z Boga i od Boga. to B贸g jej nie posk膮pi tym, kt贸rzy potrafi膮 o ni膮 zadba膰. A gdy ciebie ogarnie prawdziwa mi艂o艣膰 - musisz j膮 mie膰 stale pod kontrol膮, by nie skar艂owacia艂a, nie zredukowa艂a si臋 do jakiej艣 mizernej namiastki, lecz by stale wzrasta艂a i rozwija艂a si臋 i by pomaga艂a w rozwoju pe艂nej osobowo艣ci, pe艂nego cz艂owiecze艅stwa.

Je艣li by艣 zauwa偶y艂a, 偶e ze strony twego ch艂opca nie wieje prawdziw膮 mi艂o艣ci膮, musisz jak najszybciej wycofa膰 si臋 z tej znajomo艣ci, nie czeka膰, a偶 b臋dzie za p贸藕no.

W latach sze艣膰dziesi膮tych znana by艂a piosenka pod tytu艂em 鈥淧osz艂a sobie". W kilku zwrotkach powtarza艂 si臋 lament ch艂opca, kt贸ry si臋 skar偶y艂, 偶e dziewczyna posz艂a sobie. W ostatniej zwrotce ch艂opiec dodaje: 鈥淛u偶 dziesi膮ta w tym miesi膮cu posz艂a sobie". S艂owa niby 偶artobliwe, ale wyra偶aj膮 wielk膮 偶yciow膮 prawd臋, jak bardzo p艂ytkie, powierzchowne i kr贸tkotrwa艂e jest to, co ch艂opiec ofiaruje dziewczynie, jako swoj膮 mi艂o艣膰.

Wa偶n膮 rzecz膮 jest, aby dwoje ludzi umia艂o zachowa膰 pewien dystans mi臋dzy sob膮. Ka偶da dziewczyna powinna pami臋ta膰, ale i wymaga膰 od ch艂opca, 偶e je偶eli on j膮

53

faktycznie kocha, to musi kocha膰 j膮 ca艂膮, 偶e jego 鈥渕i艂o艣膰" nie mo偶e ogranicza膰 si臋 do dw贸ch, trzech cz臋艣ci anatomi­cznych jej cia艂a, by i tak poprzesta膰 wreszcie na jednej. Z chwil膮 gdy naiwna dziewczyna udost臋pni mu to, do czego on t臋skni przestanie si臋 ona jako osoba liczy膰 u niego. Nie wa偶ne b臋d膮 jej oczy, twarz, sylwetka, charakter. B臋dzie si臋 syci艂 przez jaki艣 czas, a potem, je艣li zna mo偶e przytoczon膮 piosenk臋, za艣piewa z 偶alem: 鈥淛u偶 jedenasta w tym miesi膮cu posz艂a sobie".

Bal w przedsionku

Na poprzednich stronach cz臋sto u偶ywa艂em zwrotu, 偶e w tym czy innym przypadku nie by艂o mi臋dzy m艂odymi mi艂o艣ci, a tylko po偶膮danie. Czym ono jest?

Ot贸偶 trzeba powiedzie膰, 偶e po偶膮danie jest jednym z etap贸w na drodze do mi艂o艣ci. Mi艂o艣膰 nie mo偶e wybuch­n膮膰 nagle i od razu wyda膰 owoce. Mi艂o艣膰 nie mo偶e by膰 zwr贸cona do przedmiotu, kt贸rego nie zna. Dlatego najpierw musi nast膮pi膰 niejako zarejestrowanie przed­miotu mi艂o艣ci. Dzieje si臋 to przez zwr贸cenie na kogo艣 uwagi, w czym dopomagaj膮 nam zmys艂y, a zw艂aszcza wzrok. Widzimy wszystkich, kt贸rzy s膮 w zasi臋gu naszych oczu, ale kogo艣 zauwa偶amy w spos贸b szczeg贸lny i kodu­jemy jego obraz w naszej my艣li, tak 偶e widzimy go nawet wtedy, gdy jest z nami nieobecny.

P贸藕niej przychodzi zainteresowanie tym kim艣, kogo

54

si臋 zauwa偶y艂o. Zainteresowanie prowadzi nas do g艂臋b­szego poznania.

Poznanie budzi upodobanie, kt贸re przechodzi kolej­no do po偶膮dania przedmiotu swojej mi艂o艣ci i ch臋ci podporz膮dkowania go sobie, zdobycia na w艂asno艣膰. Ale na tym nie mo偶na poprzesta膰. Musz膮 nast膮pi膰 nast臋pne etapy na drodze do mi艂o艣ci, a wiec zdobywanie wzajem­no艣ci osoby ukochanej, troska o to, by niczym nie zmrozi膰 rodz膮cej si臋 mi艂o艣ci, a wiec praca nad uszlachet­nianiem w艂asnego charakteru i charakteru osoby kocha­nej z r贸wnoczesnym budzeniem si臋 odpowiedzialno艣ci za ni膮. Ta odpowiedzialno艣膰, maj膮ca 藕r贸d艂o w mi艂o艣ci, ka偶e czasem sercu zamilkn膮膰, zw艂aszcza gdy osoba umi艂owana nie odwzajemnia si臋 podobnym uczuciem, lub gdy ma przeszkody do p贸藕niejszego zrealizowania mi艂o艣ci w ma艂­偶e艅stwie. Odpowiedzialno艣膰 ka偶e dopu艣ci膰 do g艂osu zdrowy rozs膮dek, by na trze藕wo obie strony mog艂y rozwa偶y膰 wszelkie argumenty za i przeciw odno艣nie do planowanego wsp贸lnego 偶ycia, za艂o偶enia rodziny, wy­chowania dzieci.

Po szcz臋艣liwym przebrni臋ciu poprzez wszystkie te etapy mi艂o艣ci, rozpocznie si臋 okres jej pog艂臋biania przez rozszerzenie swojej akceptacji na tych wszystkich i na to wszystko, co ma jakikolwiek zwi膮zek z osob膮 umi艂owan膮, a wiec na jej rodzic贸w, krewnych, jej zami艂owania, przyzwyczajenia.

Nast臋pnym okresem b臋dzie wsp贸lne przygotowanie si臋 do Sakramentu Ma艂偶e艅stwa, by wreszcie po jego zawarciu m贸c rozpocz膮膰 wsp贸lne po偶ycie, kt贸re b臋dzie

55

z ka偶dym rokiem umacnia膰, pog艂臋bia膰 i pot臋gowa膰 ich wzajemna mi艂o艣膰.

Je艣li kto艣 nie przejdzie spokojnie przez wszystkie kolejne etapy, je艣li poprzestanie na po偶膮daniu -- ten nigdy nie prze偶yje prawdziwej mi艂o艣ci, a Sakrament Ma艂偶e艅stwa, je艣li do niego w og贸le dojdzie, b臋dzie czekiem bez pokrycia. B臋dzie obwieszczeniem ko艅ca mi艂o艣ci. Wesele b臋dzie zwyk艂膮 styp膮 pogrzebow膮 po u艣mierceniu mi艂o艣ci dwojga m艂odych ludzi, kt贸rzy tak wiele sobie obiecywali i tak wspaniale zapewniali si臋 o swoich dozgonnych uczuciach.

Je艣li dzi艣 obserwuje si臋 zanik mi艂o艣ci ma艂偶e艅skiej, je艣li tyle ma艂偶e艅stw prze偶ywa sw贸j kryzys 鈥 to znak, 偶e wiele z nich by艂o zawartych nie z mi艂o艣ci, lecz z po偶膮dania, kt贸re ma to do siebie, 偶e bardzo szybko wygasa, a jeszcze szybciej zmienia przedmioty swego zainteresowania. Wi艣­nie szybciej czerwieniej膮 na ga艂臋zi u艂amanej, ale nikt ich nie zbiera, bo nie nadaj膮 si臋 do spo偶ycia. Podobnie jest i z po偶膮daniem. Kto na nim poprzestanie, by膰 mo偶e szybciej si臋 rozwinie fizycznie, ale owoce z takiej 鈥渕i艂o­艣ci" b臋d膮 w p贸藕niejszym 偶yciu bardzo cierpkie i nie dadz膮 zadowolenia.

Ka偶dy i ka偶da z was ch臋tnie ucz臋szcza na dobre zabawy, ta艅ce, a zw艂aszcza na bale. Normalnie wygl膮da to tak: Dwoje ludzi udaje si臋 do lokalu, gdzie ma odby膰 si臋 bal. Za pierwszymi drzwiami poka偶膮 swoje zaproszenie, lub karty wst臋pu. Za drugimi zostawi膮 swoje p艂aszcze w szatni, poprawi膮 na sobie ubranie, uczesanie, makija偶 i dopiero wchodz膮 na sal臋 balow膮, gdzie musz膮 najpierw

56

odnale藕膰 swoje miejsce przy stoliku. Dopiero wtedy mog膮 pozwoli膰 sobie na taniec.

A co by艣cie powiedzieli o takiej parze, kt贸ra nie chcia艂aby przekroczy膰 kolejno wszystkich drzwi i pro­g贸w, nie maj膮c zaproszenia, ale s艂ysz膮c porywaj膮c膮 muzyk臋, zaraz za pierwszym progiem rozpocz臋艂aby sw贸j taniec, albo przy szatni, nie zdejmuj膮c ko偶uch贸w. Na pewno ka偶dy, kto by ich zobaczy艂, puka艂by si臋 w czo艂o, a organizatorzy balu kazaliby ich natychmiast usun膮膰.

Czy wobec tego nie nale偶y puka膰 si臋 w czo艂o na widok takich ludzi, kt贸rzy zamiast przekroczy膰 wszystkie progi na drodze do mi艂o艣ci, zaczynaj膮 sw贸j 偶yciowy taniec, sw贸j bal, tu偶 za pierwszym progiem po偶膮dania, powiedzmy sobie, na wycieraczce, przy szatni, lub przy toalecie?

Dlatego zastan贸w si臋 i nie daj si臋 wci膮gn膮膰 w tak膮 niedorzeczn膮 sytuacj臋. Prze偶yj sam i daj prze偶y膰 swej partnerce prawdziwy bal w kryszta艂owej sali. Daj jej prze偶y膰 i sam prze偶yj prawdziw膮 mi艂o艣膰.

Bo偶e upowa偶nienie

Wiemy ju偶 z poprzednich rozdzia艂贸w, 偶e do przekaza­nia 偶ycia nie wystarcz膮 same ch臋ci i dojrza艂o艣膰 fizyczna. Nawet mi艂o艣膰 nie wystarczy. Potrzebne jest Bo偶e upowa偶­nienie, a jest nim dla nas katolik贸w Sakrament Ma艂偶e艅st­wa, do kt贸rego nale偶y si臋 dobrze przygotowa膰. 艢miem twierdzi膰, 偶e przynajmniej 90% m艂odych ludzi, zawieraj膮-

57

cych ten sakrament, nie wie co przyjmuje, nie wie, czym ten sakrament jest, do czego zobowi膮zuje, co daje. Wielu uwa偶a, 偶e Sakrament Ma艂偶e艅stwa to jest tradycja rodzin­na, kt贸r膮 nale偶y zachowywa膰. Pyta艂em kiedy艣 m艂odego narzeczonego przy zapowiedziach:

Dlaczego chcesz zawrze膰 ten sakrament?

Bo m贸j dziadek zawiera艂, ojciec zawiera艂, to i ja musz臋. To jest nasza tradycja rodowa.

Tw贸j dziadek 鈥 m贸wi臋 mu 鈥 pracowa艂 na roli, tw贸j ojciec pracowa艂 w fabryce, a ty b臋d膮c w wojsku nigdzie nie pracujesz, jeste艣 na utrzymaniu swoich rodzic贸w. Gdzie jest wiec twoja tradycja rodowa?

Inni uwa偶aj膮 Sakrament Ma艂偶e艅stwa za pi臋kny ob­rz臋d, pi臋kn膮 ceremoni臋. Jest okazja, by si臋 inaczej ubra膰, by si臋 pokaza膰 znajomym, po prostu, jest to moment od kt贸rego mo偶na pr贸bowa膰 na weselu, czy w贸dka gorzka, czy s艂odka, czyli traktuje si臋 ten sakrament, jako pi臋kny dodatek do wesela. Niechby proboszcz powiedzia艂 m艂o­dym, 偶e nie s膮 jeszcze duchowo dostatecznie przygotowa­ni do zawarcia Sakramentu Ma艂偶e艅stwa, 偶e trzeba dat臋 zawarcia przesun膮膰 鈥 to by艂aby awantura na cztery fajerki. Je艣li natomiast ciocia ze Stan贸w nie zd膮偶y przy­s艂a膰 materia艂u na sukni臋 艣lubn膮, lub nie ma dostatecznej ilo艣ci alkoholu potrzebnego na wesele 鈥 w贸wczas 艣lub mo偶na przesun膮膰 bez mrugni臋cia okiem.

Ma艂o kto u艣wiadamia sobie, 偶e Ma艂偶e艅stwo to jest SAKRAMENT czyli 艣ci艣lejsze zjednoczenie z Bogiem. Sakrament 鈥 to znaczy 偶e jest dla zawieraj膮cych 藕r贸d艂em Bo偶ej 艂aski, 偶e udziela wraz z 艂ask膮 Bo偶膮 si艂臋, Bo偶膮 pomoc, Bo偶膮 moc i Bo偶e b艂ogos艂awie艅stwo.

58

Czasem s艂yszy si臋 takie powiedzenie: 鈥 Jak ksi膮dz nam robi trudno艣ci, 偶膮da chodzenia na jakie艣 tam nauki przedma艂偶e艅skie, to nie b臋dziemy brali 艣lubu ko艣cielnego. We藕miemy cywilny i dobrze b臋dzie.

Co za ignorancja, je艣li kto艣 stawia na r贸wni i Sak­rament Ma艂偶e艅stwa i kontrakt cywilny. Czym si臋 one r贸偶ni膮? Po pierwsze: kontrakt cywilny daje tylko prawo do nazwiska, dziedziczenia spadku i do starania si臋 o alimenty, gdy si臋 ma艂偶e艅stwo rozleci. Sakrament Ma艂­偶e艅stwa, jak to ju偶 powiedzieli艣my, daje Bo偶膮 moc, si艂臋 i Bo偶e b艂ogos艂awie艅stwo. Po drugie: w ma艂偶e艅stwie cywilnym dwoje ludzi wi膮偶e si臋 ze sob膮, za艣 w sakramen­cie dwoje ludzi wi膮偶e si臋 z Bogiem. Po trzecie: w ma艂偶e艅st­wie cywilnym dwoje ludzi obdarowuje si臋 wzajemnie sob膮, podczas gdy w sakramencie dwoje ludzi obdarowu­je si臋 wzajemnie Bogiem, a to obdarowanie si臋 si臋ga na ca艂膮 za艂o偶on膮 przez nich rodzin臋. Nie znaczy to, 偶e rodzina zbudowana na fundamencie sakramentu nie prze偶ywa trudno艣ci i kryzys贸w, 偶e 偶ycie w tej rodzinie up艂ywa jak w bajce. Jednak w takiej sytuacji ma艂偶onkowie nie s膮 skazani na w艂asne tylko si艂y. Maj膮 bogate wsparcie i pomoc duchow膮, dzi臋ki kt贸rej 艂atwiej mog膮 prze­zwyci臋偶y膰 te trudno艣ci, ni偶 ma艂偶onkowie zwi膮zani kon­traktem cywilnym, kt贸rzy takiej pomocy nie maj膮.

Sakrament Ma艂偶e艅stwa jest dla katolik贸w Bo偶ym upowa偶nieniem do korzystania z praw ma艂偶e艅skich i przekazywania 偶ycia. By rodzina zbudowana na tym fundamencie mog艂a by膰 w pe艂ni szcz臋艣liwa 鈥 musi w niej panowa膰 ponadto prawo mi艂o艣ci Boga i bli藕niego. Bez tego rodzina ta nie b臋dzie w pe艂ni katolicka. St膮d zdarzaj膮

59

si臋 r贸偶ne nieporozumienia i anomalie. Na og贸艂 wszyscy uwa偶aj膮 si臋 za wierz膮cych katolik贸w i s膮 przekonani, 偶e ich rodziny s膮 rodzinami katolickimi, gdy tymczasem tak nie jest. albo przynajmniej niezupe艂nie. Je艣li on i ona s膮 katolikami, zachowuj膮 mi艂o艣膰 mi臋dzy sob膮. ale nie maj膮 艣lubu ko艣cielnego 鈥 to jest przyk艂ad rodziny poga艅skiej z艂o偶onej z katolik贸w. Je艣li maj膮 艣lub ko艣cielny, a obce jest im prawo mi艂o艣ci Boga i bli藕niego w贸wczas mamy do czynienia z rodzin膮 katolick膮, z艂o偶on膮 z pogan, chocia偶 ochrzczonych. Je艣li nie maj膮 艣lubu ko艣cielnego, ani wzajemnej mi艂o艣ci 鈥 mamy do czynienia z rodzin膮 poga艅sk膮, z艂o偶on膮 z ochrzczonych pogan, uwa偶aj膮cych si臋 za katolik贸w. Jedynie ci, kt贸rzy 艂膮cz膮 Sakrament Ma艂偶e艅stwa z praktyk膮 mi艂o艣ci Boga i bli藕niego, maj膮 w pe艂ni prawo zwa膰 si臋 katolikami.

Maj膮c na uwadze swoje przygotowanie do za艂o偶enia rodziny, we藕cie pod uwag臋 r贸wnie偶 to wszystko, co powy偶ej wam przytoczy艂em, a w贸wczas wzrosn膮 wasze szans臋 na prze偶ycie prawdziwego szcz臋艣cia w prawdziwej rodzinie katolickiej.

Odpowiedzialno艣膰

Od najm艂odszych lat prze偶ywamy paradoks odpowie­dzialno艣ci. Z jednej strony d膮偶ymy do niej, pragniemy jej, z drugiej za艣 strony uciekamy od niej. Wygl膮da to mniej wi臋cej tak jak w piosence z lat sze艣膰dziesi膮tych, kt贸ra

60

m贸wi. 偶e Szed艂 Atanazy ku Annie, szed艂 oddalaj膮c si臋 od Anny nieustannie", a to dlatego, 偶e mia艂 oczy na plecach. Im bardziej posuwamy si臋 w latach, tym bardziej i cz臋艣ciej jeste艣my za co艣 odpowiedzialni, a r贸wnocze艣nie tym cz臋艣ciej staramy si臋 zrzuci膰 z siebie wszelk膮 odpowiedzial­no艣膰, odsun膮膰 si臋 od niej. zepchn膮膰 j膮 na innych. Tak cz臋sto nasze post臋powanie cechuje wszelki brak od­powiedzialno艣ci.

Przypomnijmy sobie, z jak膮 dum膮 pe艂nili艣my w pierw­szej klasie funkcj臋 dy偶urnego, z jak膮 powag膮. Byli艣my potem w 偶yciu odpowiedzialni za rozmaite warto艣ci: za porz膮dek, za bezpiecze艅stwo, za wykonanie planu, za r贸偶ne imprezy, za zdrowie, za przepisy BHP, za kas臋, za maj膮tek spo艂eczny, pa艅stwowy itd. Bywali艣my odpowie­dzialni przed rodzicami, przed nauczycielk膮, przed klas膮, przed t膮 czy inn膮 w艂adz膮, przed spo艂ecze艅stwem, a nawet przed s膮dem.

Najwi臋ksz膮 warto艣ci膮 na ziemi jest cz艂owiek i to zar贸wno jego strona fizyczna, jak i duchowa. Tymczasem zauwa偶a si臋 w 偶yciu wielki brak poczucia odpowiedzial­no艣ci w艂a艣nie za cz艂owieka. Za drugiego cz艂owieka. I to od pocz膮tku istnienia. Przede wszystkim brak odpowiedzial­no艣ci w powo艂aniu go do 偶ycia, w wydaniu go na 艣wiat, a potem w jego wychowaniu. Ten brak odpowiedzialno艣ci w wychowaniu pochodzi ze strony rodzic贸w, starszego rodze艅stwa, koleg贸w i kole偶anek, 艣rodowiska.

Cz艂owiek stanowi tak wielk膮 warto艣膰 na tej ziemi, 偶e nie mo偶e by膰 pozostawiony sam sobie. Wszyscy ludzie s膮 odpowiedzialni za ka偶dego innego cz艂owieka. Nikt nie mo偶e powiedzie膰, 偶e go nic nie obchodzi drugi cz艂owiek.

61

A wi臋c i ja i ty i my wszyscy odpowiadamy za drugiego cz艂owieka. Za jego dusz臋, za jego zbawienie wieczne, za jego warto艣ci duchowe, za jego 偶ycie godne cz艂owieka, za trwa艂o艣膰 jego ma艂偶e艅stwa, za jego szcz臋艣cie rodzinne itd.

Zastan贸w si臋. czy stosujesz t臋 odpowiedzialno艣膰. Cz臋sto widzisz z艂o, ale si臋 mu nie przeciwstawiasz. Czekasz na cudown膮 Bo偶膮 interwencj臋. Zapytasz mo偶e 鈥 A gdzie tolerancja? Tolerancja nie oznacza przymyka­nia oczu na z艂o. Tolerancja obejmuje drugiego cz艂owieka, a nie z艂o, kt贸re on czyni. Czy potrafisz zabra膰 g艂os w rodzinie, w艣r贸d rodze艅stwa, kole偶anek, koleg贸w?

M艂ody cz艂owiek przebywa w wi臋zieniu. Czy on si臋 urodzi艂 z艂ym. Na pewno nie. Tylko w pewnej chwili, gdy zacz膮艂 z艂o pope艂nia膰, nikt nie zwr贸ci艂 uwagi. Nikt go nie upomnia艂, nikt nie przestrzeg艂, nie poda艂 r臋ki, by go z tego z艂a wyci膮gn膮膰. Mia艂 z pewno艣ci膮 przyjaci贸艂, koleg贸w, kole偶anki, ale ci jeszcze podbijali mu b臋benek, by si臋 jeszcze bardziej wyg艂upia艂, bo to ich bawi艂o.

Czy ty nie bywasz w takich sytuacjach. Potem, gdy taki cz艂owiek posunie si臋 za daleko 鈥 wszyscy si臋 od niego odsun膮 i b臋dzie si臋 im wydawa艂o, 偶e s膮 porz膮dnymi lud藕mi, bo oni przecie偶 tego nie pope艂nili. Nawet do g艂owy im nie przyjdzie 偶e s膮 winni tragedii w 偶yciu swego kolegi, kt贸rego tak kiedy艣 oklaskiwali. Kto艣 zosta艂 pija­kiem. Maltretuje 偶on臋, bije dzieci. Tragedia w rodzinie. Wszyscy go pot臋piaj膮. Zanim jednak to si臋 sta艂o 鈥 by艂 on przypuszczalnie dusz膮 wszystkich zabaw, bardzo mi艂ym koleg膮, weso艂ym gdy troch臋 podpi艂. Koledzy, kole偶anki, prze艣cigali si臋, by mu troch臋 dola膰, by by艂 weselszy, rado艣niejszy i bardziej towarzyski. Potem nagle nie ma

62

winnych. Potem zostaje on sam ze swoim psychicznym garbem, z moralnym skrzywieniem.

Mo偶na takie przyk艂ady mno偶y膰 bez liku. Rozbite ma艂偶e艅stwa, pija艅stwo, wi臋zienie za gwa艂ty, napady, rabunki itd. Ci ludzie na tym sko艅czyli, ale rozpoczynali od innych rzeczy, kt贸re na pewno si臋 nie podoba艂y kolegom, a mo偶e tobie, ale wtedy chcia艂e艣 by膰 tolerancyj­ny. Ba艂e艣 si臋 by nie urazi膰 jego osobistej wolno艣ci. A to nie jest prawda. To jest tylko tw贸j parawanik. Ty po prostu ba艂e艣 si臋 wyj艣膰 poza przeci臋tno艣膰. Ba艂e艣 si臋 okaza膰 KIM艢. Wola艂e艣 zosta膰 szar膮 mas膮. To tak samo, jakby艣 nie pom贸g艂 ton膮cemu, t艂umacz膮c si臋, 偶e to jego sprawa. Jak chce, niech si臋 topi. Wolno艣膰 osobista.

Tolerujesz wok贸艂 siebie ludzi nieodpowiedzialnych. Czasem oni ci臋 bawi膮. Czasem sam jeste艣 nieodpowie­dzialny i inni bawi膮 si臋 twoim kosztem, a ty si臋 cieszysz popularno艣ci膮 w ich kr臋gu. Jednak gdy chodzi o praw­dziw膮 przyja藕艅, to wymagasz, by tw贸j przyjaciel, twoja przyjaci贸艂ka, byli lud藕mi odpowiedzialnymi. Wymagasz tego od nich. R贸wnie偶 i ty staraj si臋 by膰 odpowiedzial­nym, odpowiedzialn膮, za drugiego cz艂owieka. Przekonasz si臋, jak wielu znajdziesz przyjaci贸艂.

Z艂e towarzystwo

Ka偶dy cz艂owiek ma wrodzone sobie pragnienie dobra. U niekt贸rych ludzi ono si臋 rozwija i wydaje owoc,

63

u innych za艣 zamiera bezowocnie. Aby pragnienie dobra w cz艂owieku by艂o p艂odne 鈥 musi cz艂owiek najpierw zaakceptowa膰 je w sobie, a nast臋pnie stale je rozwija膰, udoskonala膰. By to sta艂o si臋 mo偶liwe, musi cz艂owiek prze艂ama膰 w sobie barier臋 strachu. O tej barierze m贸wili艣­my ju偶 na innym miejscu, ale nie zaszkodzi, je艣li jeszcze co艣 dopowiemy.

Bez akceptacji dobra i jego rozwijania, a r贸wnie偶 bez prze艂amania bariery strachu, pragnienie dobra umiera. Cz艂owiek staje si臋 coraz bardziej niezdolnym do dobrego czynu. Gdyby艣my przyj臋li teori臋 ewolucji, to musieliby艣­my stwierdzi膰, 偶e taki cz艂owiek nie post臋puje, lecz cofa si臋 do punktu zerowego, 偶e nie staje si臋 coraz doskonalszym od ma艂py, ale po prostu staje si臋 coraz bardziej z艂o艣liw膮, wredn膮 ma艂p膮, co gorzej, nie w klatce, a na wolno艣ci, a wi臋c bardziej niebezpieczn膮. Staje si臋 ma艂p膮, korzys­taj膮c膮 z dorobku innych. Staje si臋 paso偶ytem na organiz­mie spo艂ecze艅stwa, a wreszcie ostatnim kretynem, zdol­nym do wszelkiej pod艂o艣ci.

Jeste艣cie m艂odymi lud藕mi, o wyostrzonym, krytycz­nym spojrzeniu. Widzicie wady starszego pokolenia. Wytykacie je i to cz臋sto nawet w spos贸b bardzo brutalny. Nie godzicie si臋 na z艂o, jakie widzicie w pokoleniu ludzi starszych. Cz臋sto ten wasz krytycyzm przeradza si臋 w protest, bunt, kontestacj臋 Czy macie do tego prawo? Czy to jest zjawisko dobre, czy z艂e? Czy to jest wyrazem twojej bezkompromisowej postawy wobec z艂a? Czy to przemawia przez ciebie pragnienie dobra? Musisz to sprawdzi膰, bo mo偶e tw贸j bunt ma ca艂kiem inne pod艂o偶e? Mo偶e tak samo post臋pujesz i wstydzisz si臋 tego, dlatego

64

wytykasz z艂o innym, by przykry膰 swoje, by je usprawied­liwi膰, wyt艂umaczy膰? Mo偶e to tylko ch臋膰 zepchni臋cia winy na innych.

Je偶eli tw贸j bunt pochodzi z pragnienia dobra, to w takim wypadku masz obowi膮zek czuwania, by to pragnienie nie usch艂o. Musisz dobro zaakceptowa膰, a od­rzuci膰 kategorycznie z艂o. Musisz te偶 prze艂ama膰 barier臋 strachu, by stan膮膰 po stronie dobra. W贸wczas dopiero b臋dziesz zdolnym do prawdziwego czynu, a ten czyn nie b臋dzie polega艂 jedynie na krytyce wszystkiego i wszyst­kich, ale na tym, 偶e oprzesz si臋 z艂u w swoim 艣rodowisku, w艣r贸d koleg贸w, kole偶anek i b臋dziesz ich poci膮ga艂 w kie­runku dobra.

Wyczyta艂em kiedy艣 w gazecie o takich wydarzeniach: Trzech ch艂opc贸w, z bardzo porz膮dnych rodzin, w wieku 20, 19 i 17 lat napad艂o na staruszka, nios膮cego z poczty rent臋. Odebrali mu pieni膮dze i tak go pobili, 偶e zmar艂. Powiecie 鈥 C贸偶 w tym nadzwyczajnego. Dziesi膮tki takich wypadk贸w dzieje si臋 niemal na ka偶dym kroku.

Dziwne by艂o to, 偶e ka偶dy z nich z osobna by艂 bardzo dobrym ch艂opcem. Gdy dziennikarka rozmawia艂a z ich rodzicami, ka偶da z matek m贸wi艂a to samo: 鈥淏ardzo dobry, pracowity, uczciwy, dobry syn i dobry brat. To z艂e towarzystwo wszystkiemu winne". Podobnie stwierdzali s膮siedzi ka偶dego z nich: 鈥淏ardzo mi艂y, grzeczny, us艂u偶ny. Wda艂 si臋 w z艂e towarzystwo". Profesorowie w szko艂ach m贸wili podobnie o ka偶dym: 鈥淲zorowy ucze艅. Bardzo dobrze si臋 zapowiada艂. Niepotrzebnie wda艂 si臋 w z艂e towarzystwo". A przecie偶 oni byli tylko trzej. Nie mieli innych koleg贸w. Zawsze byli razem. Ka偶dy z nich

65

z osobna by艂 wzorowym cz艂owiekiem, ale razem wzi臋ci, byli wzajemnie dla siebie z艂ym towarzystwem.

Czytamy w biografii 艣w. Jana Bosko, 偶e jako ma艂y ch艂opiec cz臋sto przybiega艂 do domu z si艅cami i guzami na g艂owie. Gdy mu matka zabrania艂a bawi膰 si臋 z ch艂opcami, kt贸rzy go pobili, on prosi艂: 鈥淢amo, pozw贸l mi p贸j艣膰 do nich, bo gdy ja jestem z nimi, oni staj膮 si臋 lepszymi".

A w jakim towarzystwie ty si臋 obracasz? Czy starasz, si臋 sam, sama, by膰 dobrym towarzystwem dla innych, czy z艂ym? Czy gdy jeste艣 w towarzystwie koleg贸w, kole偶anek, wp艂ywasz na nich dodatnio, czy oni na ciebie ujemnie? Czy na skutek przebywania w艣r贸d nich oni staj膮 si臋 lepszymi? Odpowied藕 na postawione pytania jest wa偶n膮 spraw膮 dla ciebie, bo od niej zale偶y, czy b臋dzie mo偶liwy post臋p w twojej pracy nad sob膮, nad swoim charakterem, a taki cel chyba stawiasz przed sob膮, bo przecie偶 masz wrodzone w sobie pragnienie dobra. A charakter musisz wypracowa膰 taki, by by艂 dobry nie tylko od wielkiego 艣wi臋ta, ale i na codzie艅 i nie tylko dla siebie, ale i dla swoich przysz艂ych dzieci.

Uczciwy protest

Modne s膮 dzisiaj takie s艂owa, jak protest, kontestacja, bunt, zerwanie z tradycj膮, wyzwanie, walka pokole艅 itp. Mo偶e to i ciebie dotyczy? Mo偶e te偶 buntujesz si臋 przeciw wszystkiemu i wszystkim?

66

Ka偶dy protest mo偶e by膰 albo negatywny, albo pozy­tywny. Je艣li widzisz z艂o i ono ci臋 denerwuje, je艣li chcesz je wyrugowa膰, je艣li w zamian za z艂o dajesz, lub przynajmniej proponujesz dobro 鈥 to taki protest jest dobry i b艂ogo­s艂awiony. Je艣li natomiast tw贸j protest odnosi si臋 do wszystkiego i do wszystkich i nie potrafisz nic zapropono­wa膰 na miejsce rugowanych przez siebie warto艣ci, to tw贸j protest, tw贸j bunt, jest nieuzasadniony i szkodliwy spo艂e­cznie, a ty sam stajesz si臋 jedynie wielkim krzykaczem, a nie prawdziwym kontestatorem.

Zwiedzaj膮c najs艂awniejsze muzea i galerie, 艂atwo si臋 przekonamy, 偶e jednym z cz臋stszych temat贸w dawnego malarstwa, by艂a posta膰 艣wi臋tego Hieronima, przebywaj膮­cego w grocie, lub na pustyni, nie rzadko trzymaj膮cego w r臋ku trupi膮 czaszk臋. By艂 on niejako uosobieniem przez d艂ugie wieki trwaj膮cej ascezy, polegaj膮cej na ucieczce przed 艣wiatem, kt贸ry kusi艂 i odci膮ga艂 od Boga.

Zamiarem 艣wi臋tego Hieronima by艂o przybli偶y膰 Boga ludziom. By to zrealizowa膰 鈥 musia艂 on najpierw sam Boga pozna膰, nast臋pnie przemy艣le膰 i prze偶y膰, a wreszcie przekaza膰 innym. By dobrze pozna膰 Ewangeli臋, wyuczy艂 si臋 doskonale kilku staro偶ytnych j臋zyk贸w, w kt贸rych by艂y pisane orygina艂y ksi膮g Pisma 艢wi臋tego, nast臋pnie uda艂 si臋 do Ziemi 艢wi臋tej, gdzie za 偶ycia ziemskiego przebywa艂 Syn Bo偶y i tam studiowa艂 Pismo 艢wi臋te, konfrontuj膮c wszystko z terenem, chodz膮c niejako 艣ladami patriar­ch贸w, prorok贸w, wreszcie Chrystusa i Aposto艂贸w. Aby wszystkie prawdy objawione nale偶ycie przemy艣le膰 i prze­偶y膰, przebywa艂 w miejscach pustynnych, mieszka艂 w gro­cie skalnej, z dala od zgie艂ku 艣wiatowego. Tam m贸g艂

67

spokojnie i bez przeszk贸d przet艂umaczy膰 na j臋zyk 艂aci艅ski wszystkie ksi臋gi Pisma 艢wi臋tego, by je potem przekaza膰, jako najbardziej wierne i znane t艂umaczenie Objawienia Bo偶ego, zwane Wulgat膮 i s艂u偶膮ce przez d艂ugie wieki, prawie a偶 do Soboru Watyka艅skiego II. Niezale偶nie od tego, sta艂 si臋 on r贸wnocze艣nie jakby wzorcem ascezy, znanym z wielu p艂贸cien s艂awnych malarzy.

Ale oto w XIX wieku pojawi艂 si臋 inny 艣wi臋ty, zwany rewolucjonist膮 ascezy, 艣wi臋ty Jan Bosko, kt贸ry przeciw­stawi艂 si臋 dotychczasowym tradycyjnym wzorcom 偶ycia wewn臋trznego. Zamiast 艣mierci 鈥 ukaza艂 偶ycie. Zamiast trupiej czaszki 鈥 otoczy艂 si臋 rojem m艂odzie偶y. Zamiast zamkn膮膰 si臋 w grocie 鈥 wyszed艂 na ulice i place, otworzy艂 si臋 na ca艂y 艣wiat. Kaza艂 wszystkim weseli膰 si臋 i radowa膰. Jaki mia艂 zamiar? Okazuje si臋, 偶e taki sam, jak i 艣wi臋ty Hieronim: przybli偶y膰 Boga ludziom, ale przez przy­bli偶anie ludzi do Boga. R贸wnie偶 on musia艂 Boga pozna膰. Czyni艂 to przez uporczywe zdobywanie nauki i wiedzy, oraz wielu praktycznych umiej臋tno艣ci, a uczy艂 si臋 nie tylko z Biblii pisanej, ale tak偶e z Biblii 偶ycia, kt贸r膮 sam cz臋sto pisa艂 swoim 偶yciem, dedykuj膮c j膮 m艂odzie偶y. T臋 Bibli臋 m艂odych musia艂 on sam przemy艣le膰 i prze偶y膰. Uczy艂 si臋, jak korzysta膰 z takich dar贸w Bo偶ych, jak odwaga, si艂a, zdolno艣ci naukowe i praktyczne, rado艣膰 w ka偶dej sytuacji 偶yciowej. Wreszcie przekaza艂 te warto艣ci innym, swojej m艂odzie偶y. Potrafi艂 poci膮gn膮膰 za sob膮 do Boga tysi膮ce i tysi膮ce m艂odych ludzi. Potrafi艂 ze zwyk艂ych ulicznik贸w, m贸wi膮c j臋zykiem dzisiejszym 鈥 chuligan贸w, robi膰 艣wi臋tych, o czym 艣wiadczy ca艂a plejada id膮cych w jego 艣lady 艣wi臋tych, b艂ogos艂awionych, kandydat贸w na

68

o艂tarze. Widzimy w tym gronie 艣wi臋t膮 Mari臋 Dominik臋 Mazarello, kt贸ra id膮c za jego przyk艂adem, czyni艂a dla dziewcz膮t to wszystko, co on czyni艂 dla ch艂opc贸w. Widzimy 艣wi臋tego Dominika Sawio, pi臋tnastoletniego ch艂opca, kt贸ry jako dewiz臋 swego 偶ycia przyj膮艂 has艂o 鈥淩aczej umrze膰, ni偶 zgrzeszy膰". Widzimy b艂ogos艂awione­go Micha艂a Rua, pierwszego nast臋pc臋 艣wi臋tego Jana Bosko, kt贸rego 艢wi臋ty przygarn膮艂 z ulicy. Widzimy b艂ogos艂awionych m臋czennik贸w biskupa Versiglia i ksi臋­dza Caravario, oddaj膮cych swe 偶ycie w obronie ludzkiej godno艣ci. Widzimy b艂ogos艂awion膮 Laur臋 Wikuni臋, trzy­nastoletni膮 dziewczyn臋 z g贸r Andyjskich. Widzimy ca艂y t艂um ponad sto os贸b innych kandydat贸w na o艂tarze, poci膮gni臋tych przyk艂adem Ksi臋dza Bosko. O swoich pierwszych wychowankach sam 艣wi臋ty Jan Bosko m贸wi艂, 偶e wielu z nich dor贸wnuje 艣wi臋to艣ci膮 i czysto艣ci膮 艣wi臋te­mu Alojzemu, a kt贸rzy przypuszczalnie sko艅czyliby w wi臋zieniu, gdyby Ksi膮dz Bosko nie zabra艂 ich z ulicy.

To by艂 jego tw贸rczy protest, jego sprzeciw przeciw dotychczasowym kategoriom my艣lenia. Protest uczciwy. Sam si臋 uchroni艂 przed pustk膮 i uchroni艂 przed ni膮 tysi膮ce m艂odych ludzi.

A ty? Te偶 wyra偶asz sw贸j protest, swoje niezadowole­nie, sw贸j sprzeciw, swoj膮 pogard臋 dla tradycji. Rzucasz wyzwanie ca艂emu 艣wiatu. A co proponujesz w zamian? Co dajesz? Jakie warto艣ci? Czy swoje tch贸rzostwo i brak odwagi cywilnej? Czy sw贸j brak sprecyzowanych cel贸w? A mo偶e swoj膮 opiesza艂o艣膰, niechciejstwo, lenistwo i... pustk臋? Wyja艂owiony i wyprany ze wszystkiego chcesz budowa膰 now膮 przysz艂o艣膰 na gruzach tradycji. Mo偶e nie

69

chcesz, ale de facto kszta艂tujesz. Co zatem przeka偶esz potomnym? Pomy艣l, czy nie sta膰 ci臋 na tw贸rczy protest. Zagraj uczciwie i na ca艂ego.

Na bezludnej wyspie

Czyta艂em kiedy艣 w dzieci艅stwie ksi膮偶k臋, kt贸ra bardzo mi si臋 podoba艂a i utkwi艂a w pami臋ci. Pozw贸lcie, 偶e

przytocz臋 wam jej tre艣膰.

Pewien cz艂owiek w臋drowa艂 po 艣wiecie i zaszed艂 przypad­kiem do pewnego miasta, gdzie wybierano kr贸la. Mieszka艅­cy tego miasta zaproponowali jemu, by zosta艂 ich kr贸lem.

Nie wiem, czy potrafi臋 鈥 t艂umaczy艂 si臋 przybysz.

Spr贸buj. To tylko na rok.

Jak to na rok?

Po prostu na rok. Po roku wybierzemy nowego. Przez rok jednak mo偶esz rz膮dzi膰 jak chcesz, robi膰 co chcesz i mie膰 wszystko, cokolwiek zapragniesz. Ka偶dy tw贸j rozkaz b臋dzie spe艂niony.

W臋drowiec si臋 zgodzi艂. Zaraz wi臋c ubrano go w kr贸le­wskie szaty, oprowadzono po zamku, pokazano wszyst­kie skarby, jakie tam si臋 znajdowa艂y, a kt贸re by艂y do jego dyspozycji. Urz膮dzono wspania艂膮 uroczysto艣膰 korona­cyjn膮.

Nazajutrz kr贸l przebra艂 si臋 w swoje zwyk艂e ubranie i wyszed艂 do miasta. Zacz膮艂 wypytywa膰 ludzi, co si臋 dzieje z ka偶dorazowym kr贸lem, po roku jego panowania. Nikt

70

jednak nie chcia艂 da膰 mu odpowiedzi. Ka偶dy k艂ad艂 palec na ustach i m贸wi艂:

- Cz艂owieku, nie pytaj o to, je艣li chcesz 偶y膰. To jest najwi臋ksza tajemnica pa艅stwowa, o kt贸rej nie wolno nikomu ani wiedzie膰, ani tym bardziej m贸wi膰.

Zaszed艂 na brzeg morza, gdzie stary rybak naprawia艂 sieci. Ten r贸wnie偶 nie chcia艂 m贸wi膰, ale skuszony z艂otym talarem, powiedzia艂:

W臋drowcze, si膮d藕 ze mn膮 do 艂贸dki, a dowiesz si臋 prawdy, bo te偶 tylko ja jeden t臋 prawd臋 znam. Dlatego w ca艂ym mie艣cie nie ma innej 艂odzi, ni偶 moja, ani innego rybaka, pr贸cz mnie.

Pop艂yn臋li w stron臋 niedalekiej wyspy. Chodz膮c po niej, znajdowali co krok jaki艣 szkielet ludzki.

To s膮 poprzedni kr贸lowie 鈥 powiedzia艂 rybak. Wywozi si臋 ich na wysp臋 bezludn膮 i tu umieraj膮 z g艂odu. Widzisz przed sob膮 chmar臋 ptactwa? Pastwi膮 si臋 nad ostatnim kr贸lem.

Przera偶ony tym widokiem kr贸l, postanowi艂 uchroni膰 si臋 przed takim losem. Wysy艂a艂 codziennie rybaka na wysp臋 z rozmaitymi materia艂ami, potrzebnymi do zbudowania ma艂ego domku, z narz臋dziami do pracy i uprawy roli, z nasionami i z zapasami 偶ywno艣ci. Na tych przygotowa­niach zeszed艂 mu ca艂y rok. Nie mia艂 czasu ani na za­bawy, ani na uczty. Uczt臋 urz膮dzi艂 dopiero wtedy, gdy rok panowania dobiega艂 ko艅ca. Wznosz膮c toast, powiedzia艂:

Rok si臋 sko艅czy艂 i sko艅czy艂o si臋 moje panowanie. Mo偶ecie mnie teraz wys艂a膰 na bezludn膮 wysp臋. Wszyscy obecni odpowiedzieli mu jednak:

Nie kr贸lu. Twoje panowanie dopiero si臋 zaczyna i nie na bezludnej wyspie, ale w naszym mie艣cie. Przez d艂ugie

71

lata czekali艣my na dobrego kr贸la. Ka偶dy jednak my艣la艂 tylko o sobie, a nie o dobru poddanych. Nawet o sobie ka偶dy z nich nie my艣la艂 jak nale偶y. Nikt si臋 nie zaintereso­wa艂 tym, co b臋dzie po roku panowania. Ka偶dy patrzy艂 tylko jak si臋 zabawi膰, jak pohula膰. Ty zamiast marnowa膰 czas na uczty i hulanki, troszczy艂e艣 si臋 o to, jak zabez­pieczy膰 sobie przysz艂o艣膰. Skoro zadba艂e艣 o siebie 鈥 po­trafisz zadba膰 i o ca艂e kr贸lestwo. B臋dziesz wi臋c naszym kr贸lem do ko艅ca swego 偶ycia, a po twojej 艣mierci zn贸w b臋dziemy wybiera膰 kr贸la na rok.

Moje drogie, moi drodzy. Jeste艣cie m艂odzi. Do was nale偶y przysz艂o艣膰. Cz臋sto wam si臋 wydaje, 偶e do was nale偶y ca艂y 艣wiat, 偶e wy nim rz膮dzicie. Chcecie jak najwi臋cej u偶ywa膰, albo i nadu偶ywa膰. Wszystko musi by膰 na wasze 偶膮danie. Macie jednak dwie mo偶liwo艣ci. Mo偶ecie nie my艣le膰 o przysz艂o艣ci, tylko o dniu dzisiejszym. Mo偶ecie czerpa膰 z 偶ycia ile si臋 da. Mo偶ecie bawi膰 si臋 i hula膰, pali膰 i pi膰, a nawet, przepraszam za wyra偶enie 鈥 艂ajdaczy膰 si臋. Ka偶dy z was mo偶e by膰 po prostu kr贸lem, w swoim poj臋ciu oczywi艣cie. Ale co potem? Musicie pami臋ta膰, 偶e czeka was bezludna wyspa. Po roku m艂odzie艅­czego szumienia przyjdzie pustka, g艂贸d utraconych warto艣ci, szkielety z waszych dzisiejszych pi臋knych sn贸w i marze艅, a by膰 mo偶e i cuchn膮cy rozk艂ad moralny, wasz i waszej rodziny. 呕ycie na bezludnej wyspie, kiedy to nikt si臋 do was nie zbli偶y, nikt nie pomo偶e. 呕ycie, b臋d膮ce powolnym obumie­raniem i schodzeniem do grobu.

Druga mo偶liwo艣膰 to ta, by w okresie m艂odo艣ci, w okresie kr贸lowania, nie lecie膰 na u偶ycie, ale na zabezpieczenie sobie przysz艂o艣ci. Powoli, systematycznie zabezpiecza膰 sobie byt, przygotowa膰 si臋 do p贸藕niejszej pracy. Przygotowa膰 si臋 do

72

偶ycia w rodzinie i do godnego 偶ycia tej rodziny. W贸wczas b臋dziecie mieli szans臋 rozpocz膮膰 swoje prawdziwe kr贸lowa­nie nie na rok, nie na okres kr贸tkiej m艂odo艣ci, tym kr贸tszy, im bardziej b臋dziecie u偶ywa膰 鈥 ale na ca艂e 偶ycie, bo nic tak nie owocuje, nic tak nie procentuje, nic nie przyniesie ci tyle zysku, rado艣ci i zadowolenia, jak m膮drze prze偶yty okres twojej tw贸rczej m艂odo艣ci. Zadysponuj wiec ca艂ym skarbem, udost臋pnionym ci przez natur臋 w okresie twego kr贸lowania, twojej m艂odo艣ci: swoimi si艂ami, swoimi warto艣ciami ducho­wymi, swoim zdrowiem i zadecyduj: czy rok kr贸lowania i bezludna wyspa, czy te偶 rok wykorzystania wszystkich szans i mo偶liwo艣ci, a potem kr贸lowanie przez ca艂e 偶ycie? Jeste艣 kr贸lem!

Most

Pos艂uchajcie, co si臋 wydarzy艂o w latach trzydziestych w pewnym wojew贸dzkim mie艣cie. Je艣li w wojew贸dzkim 鈥 to znaczy, 偶e by艂a tam potr贸jna w艂adza: burmistrz, starosta i wojewoda.

Przez miasto przep艂ywa艂a rzeka, by艂y wi臋c i mosty. Jeden most by艂 bardzo stary i grozi艂 zawaleniem. By go ocali膰 od zag艂ady, wbito z obu stron s艂upy przed mostem, by w ten spos贸b uniemo偶liwi膰 wjazd aut i furmanek. Po jakim艣 czasie wydano zakaz przep臋dzania przez most byd艂a. Wkr贸tce jednak dziury w mo艣cie by艂y tak wielkie, 偶e by艂a obawa, czy jakie艣 dziecko nie wpadnie do rzeki,

73

lub kto艣 starszy nie z艂amie sobie nogi. Nie mo偶na by艂o zakaza膰 chodzenia po mo艣cie, gdy偶 t臋dy wiod艂a droga dzieci do szko艂y, a innych po zakupy do miasta. Zebrali si臋 wi臋c mieszka艅cy pobliskich ulic i wys艂ali delegacj臋 do burmistrza, by co艣 temu zaradzi膰.

Burmistrz przyjecha艂 doro偶k膮 wraz z dwoma urz臋d­nikami magistratu. Chodzili po mo艣cie, ogl膮dali, kiwali g艂owami i zadecydowali, 偶e spraw臋 prze艣l膮 do starosty.

Min臋艂o kilka miesi臋cy i przyjecha艂 starosta w towarzy­stwie swoich referent贸w, na ogl臋dziny mostu. Zn贸w chodzili po mo艣cie, naradzali si臋, debatowali i postanowi­li przekaza膰 spraw臋 do wojewody, aby ten przypadkiem nie poczu艂 si臋 ura偶ony, 偶e starostwo samo, bez jego zgody podejmuje tak wa偶n膮 decyzj臋.

Zn贸w min臋艂o kilka miesi臋cy. Wreszcie przyjecha艂 wojewoda. Bardzo ostro偶nie chodzi艂 po mo艣cie, opukiwa艂 laseczk膮 ka偶d膮 desk臋, na kt贸rej mia艂 stan膮膰. 鈥 To skandal 鈥 m贸wi艂 do towarzysz膮cych mu urz臋d­nik贸w 鈥 Jak mo偶na by艂o tak d艂ugo zwleka膰 z napraw膮! Kto艣 musi za to p贸j艣膰 do Berezy! (Bereza 鈥 by艂 to ob贸z pracy). Ju偶 my to za艂atwimy. Podejmiemy decyzj臋 w naj­bli偶szych dniach!

Skierowa艂 si臋 do swego samochodu. Wszyscy byli przekonani, 偶e wojewoda skieruje spraw臋 mostu do prezydenta. Przypadek jednak zrz膮dzi艂 inaczej. Oto scho­dz膮c ju偶 prawie z mostu, wojewoda zauwa偶y艂 w臋dkarzy, 艂owi膮cych ryby pod mostem. Poniewa偶 sam by艂 zapalo­nym w臋dkarzem, zatrzyma艂 si臋, by popatrze膰 czy ryba bierze. Opar艂 si臋 o barier臋, ale bariera nie wytrzyma艂a i wojewoda wpad艂 do rzeki. Nic mu si臋 nie sta艂o, bo go

74

natychmiast wyci膮gni臋to, ale wszyscy si臋 cieszyli z tego faktu. Byli pewni, 偶e teraz naprawd臋 wojewoda podejmie decyzj臋.

I rzeczywi艣cie podj膮艂. Za dwa, trzy dni kaza艂 przybi膰 na mo艣cie tabliczki z ostrze偶eniem: Nie opiera膰 si臋! Bariera spr贸chnia艂a!"

I by膰 mo偶e do dzisiaj sta艂yby kikuty tego rozpadaj膮ce­go si臋 mostu, gdyby nie wybuch艂a wojna w 1939 roku. Pierwszy bomby spad艂y na most, kt贸ry po wojnie zosta艂 ca艂kiem na nowo postawiony.

Moi drodzy! Mo偶e nas 艣mieszy膰, lub denerwowa膰 taka decyzja wojewody, ale zastan贸wcie si臋, czy wasze decyzje nie s膮 przypadkiem identyczne. Ka偶dy i ka偶da z was jest mostem, a w przysz艂o艣ci b臋dzie nim jeszcze bardziej. Most musi ud藕wign膮膰 dwa ci臋偶ary: sw贸j w艂asny, oraz tych, kt贸rzy przez niego przechodz膮, lub na nim si臋 opieraj膮. Ju偶 dzisiaj musicie ud藕wign膮膰 sw贸j w艂asny ci臋偶ar, oraz ci臋偶ar tych, kt贸rzy si臋 na was opieraj膮. Mo偶e to jest twoje w艂asne rodze艅stwo, m艂odszy brat, m艂odsza siostra, dla kt贸rych jeste艣 wzorem do na艣ladowania. Mo偶e jaki艣 kolega, kole偶anka, kt贸rzy w tobie widz膮 wz贸r swego 偶ycia. Nie mo偶esz ich zawie艣膰.

Najwa偶niejsze jest jednak to, 偶e kiedy艣 zostaniesz ojcem, czy matk膮. Staniesz si臋 mostem dla swoich dzieci. Mostem, kt贸ry b臋dzie mia艂 za zadanie przeprowadzi膰 twoje dzieci do Boga. Mostem, na kt贸rym twoje dziecko b臋dzie musia艂o znale藕膰 oparcie. A jakie b臋dzie to oparcie, je艣li ty ju偶 dzisiaj cz臋sto nie mo偶esz ud藕wign膮膰 w艂asnego ci臋偶aru. Je艣li ty mo偶e ju偶 dzisiaj jeste艣 pr贸chnem, lub za wszelk膮 cen臋 starasz si臋 nim zosta膰? Czy twoje dziecko

75

przypnie na tobie napis: 鈥淯waga, Pr贸chno! Nie opiera膰 si臋! Nie mo偶na si臋 oprze膰 na moim ojcu, na mojej matce!". Czy narazisz swoje dziecko, by prze艂ama艂o wszelkie bariery i wpad艂o do 偶yciowej przepa艣ci? Czy twoje dziecko b臋dzie g艂osi艂o wszem, wobec i ka偶demu z osobna: 鈥淣ie mog臋 liczy膰 na mego ojca, na moj膮 matk臋!", 鈥淢贸j ojciec, moja matka nie ma barier. Grozi zawaleniem!", 鈥淣ie opiera膰 si臋! Bariera spr贸chnia艂a!"

Pomy艣l, czy nie wymagasz generalnego remontu. Generalnej naprawy swego wn臋trza. Nie spychaj tego na innych. Sam, sama musisz podj膮膰 decyzj臋. 呕ycz臋 ci, aby nie by艂a to g艂upia decyzja wojewody, ale decyzja natych­miastowej naprawy i odbudowy swego wn臋trza.

A je艣li?

zapyta kto艣 mo偶e: 鈥 A je艣li ja nie za艂o偶臋 rodziny? Je艣li nie b臋d臋 przekazywa艂 偶ycia? Je艣li zostan臋 ksi臋dzem, czy siostr膮 zakonn膮?

To tym bardziej b臋dzie ci potrzebna formacja we­wn臋trzna, opanowanie siebie i zdecydowanie dobry cha­rakter, w wiec nic nie stracisz ze swoich po艣wi臋ce艅, wyrzecze艅 i wysi艂k贸w.

A skoro ju偶 zacz臋li艣my m贸wi膰 na ten temat, to powinni艣my sobie powiedzie膰 mo偶liwie ca艂膮 prawd臋. Tyle w swoim 偶yciu korzysta艂e艣 z us艂ug kap艂ana, lub siostry zakonnej. Zacz臋艂o si臋 od tego, 偶e kt贸ry艣 kap艂an ci臋

76

ochrzci艂, a przez to sta艂e艣 si臋 dzieckiem Bo偶ym. Kto艣 inny, ksi膮dz, czy siostra, przygotowali ci臋 do sakramentu Spowiedzi i Komunii 艣wi臋tej. Tylu kap艂an贸w udziela艂o ci w ci膮gu twego 偶ycia rozgrzeszenia i Komunii 艣wi臋tej, tylu odprawia艂o ci Msz臋 艣wi臋t膮, by ci uprosi膰 Bo偶e b艂ogo­s艂awie艅stwo i potrzebne 艂aski w 偶yciu. Inni kap艂ani, lub siostry, przybli偶ali ci Boga przez katechez臋. A mo偶e kto艣 z twoich bliskich by艂 chory w szpitalu i piel臋gnowa艂a go siostra zakonna? Mo偶e kt贸ry艣 z kap艂an贸w przygotowy­wa艂 kogo艣 z twojej rodziny na spotkanie z Bogiem i odprowadza艂 na miejsce wiecznego spoczynku?

A przecie偶 ci kap艂ani, te siostry, to nie by艂y istoty z za艣wiat贸w. To byli ludzie, kt贸rzy zamiast za艂o偶y膰 swoj膮 rodzin臋 i zaj膮膰 si臋 wy艂膮cznie swoimi sprawami, woleli poszerzy膰 swoje serce i swoj膮 mi艂o艣膰, by obj膮膰 ni膮 wszystkich. Nie tylko 偶on臋, czy m臋偶a, nie tylko swoje dzieci, ale wszystkich, kt贸rych B贸g postawi na ich drodze. I ty korzysta艂e艣, czy korzysta艂a艣 z ich pomocy, z ich pos艂ugi, rzec mo偶na z ich mi艂o艣ci.

A czy nie odczuwasz przypadkiem ch臋ci, by tak samo post膮pi膰? Mo偶e r贸wnie偶 twoje serce podpowiada ci, by je poszerzy膰. Mo偶e r贸wnie偶 odczuwasz potrzeb臋, by nie ograniczy膰 swej mi艂o艣ci do jednej osoby m臋偶a, czy 偶ony, do kilku os贸b swojej rodziny? Mo偶e zechcesz ogarn膮膰 sw膮 mi艂o艣ci膮 wszystkich, kt贸rych B贸g postawi na twej drodze, jako kap艂an, zakonnik, lub siostra zakonna, misjonarz, lub misjonarka? Gdyby艣 poszed艂 za takim podszeptem swego serca 鈥 okaza艂by艣 wielk膮 wspania艂omy艣lno艣膰, wielkoduszno艣膰 wobec Boga i ludzi.

Je艣li taka my艣l zrodzi si臋 w twojej g艂owie, takie

77

pragnienie w twoim sercu nie staraj si臋 tego zag艂uszy膰, bo to jest w艂a艣nie g艂os Bo偶ego powo艂ania i nikt nie b臋dzie szcz臋艣liwy, je艣li si臋 temu sprzeciwi.

Co to jest powo艂anie? Dok艂adnie nikt ci tego nie potrafi okre艣li膰, nawet sami powo艂ani. Jest to cel. kt贸ry nam si臋 ukazuje i do kt贸rego zaczynamy d膮偶y膰, rezyg­nuj膮c z innych cel贸w, kt贸re dotychczas nam si臋 ukazywa­艂y, jako jedynie s艂uszne i wielkie. Jest to droga, z kt贸rej absolutnie nie chcemy zej艣膰, ani zboczy膰. Jest to 偶yciowa pasja, kt贸ra ka偶e nam zapomnie膰 o wszystkim, by tylko jej si臋 odda膰 ca艂kowicie. Jest to 偶ycie, kt贸re nas uskrzydla, dodaje energii i ch臋ci do dzia艂ania i wytrwania. Jest to jaka艣 si艂a wewn臋trzna, jaka艣 moc, kt贸ra nas niejako zmusza do takiego, a nie innego dzia艂ania. Jest to sens 偶ycia. Jest to po prostu wszystko. Dlatego mo偶naby rzec, 偶e je艣li kto艣 utraci powo艂anie 鈥 to traci wszystko. Dos艂ownie wszystko.

Bior膮c pod uwag臋 relacj臋 B贸g 鈥 cz艂owiek, mo偶emy nazwa膰 powo艂anie wyborem. B贸g wybiera cz艂owieka, by mu zleci膰 do spe艂nienia specjalne zadanie. R贸wnocze艣nie jednak cz艂owiek wybiera Boga. Raz wybrawszy 鈥 musi Go wybiera膰 stale na nowo, inaczej swoje powo艂anie utraci. Ostatecznym zewn臋trznym wyrazem powo艂ania cz艂owieka przez Boga jest decyzja kompetentnej w艂adzy ko艣cielnej, np. rektora seminarium, prze艂o偶onego zakon­nego, wzgl臋dnie prze艂o偶onej.

Powo艂anie musi by膰 konkretne, wyraziste, nie jakie艣 tam mgliste, dlatego cz臋sto bywa, 偶e kto艣 poszukuje swojej drogi powo艂ania tak d艂ugo, a偶 j膮 znajdzie. W Ko艣­ciele Chrystusowym istnieje bogaty wachlarz rozmaitych

78

form powo艂ania. Ka偶da forma jest inna, cho膰by dlatego, 偶e inn膮 rol臋 ma do spe艂nienia ten kto wst臋puje do seminarium, inn膮 za艣 ten. kto chce s艂u偶y膰 Bogu i ludziom w 偶yciu zakonnym. W dodatku ka偶de zgromadzenie ma inny charyzmat, odziedziczony po za艂o偶ycielu.

Aby dokona膰 w艂a艣ciwego wyboru, trzeba dobrze zapozna膰 si臋 z drog膮, kt贸r膮 si臋 wybiera. Trzeba r贸wnie偶 sw贸j wyb贸r powo艂ania nale偶ycie przemodli膰, bo je艣li jest to sprawa Bo偶a, to nie mo偶na jej za艂atwi膰 bez Boga.

Warto jest wobec tego zastanowi膰 si臋 nad swoj膮 przysz艂膮 drog膮 偶yciow膮. Warto te偶 spokojnie i rzeczowo om贸wi膰 te sprawy ze spowiednikiem, kt贸ry poznawszy tajniki naszej duszy b臋dzie m贸g艂 nam udzieli膰 odpowied­nich rad i wskaz贸wek.

A wi臋c: Pomy艣l, przemy艣l, przem贸dl, zadecyduj.

Mo偶liwo艣ci

Bior膮c pod uwag臋 powo艂anie do s艂u偶by Bogu i bli藕­niemu, mo偶liwo艣ci s膮 r贸偶ne. Mo偶na osi膮gn膮膰 kap艂a艅st­wo, mo偶na po艣wi臋ci膰 si臋 偶yciu konsekrowanemu sk艂ada­j膮c 艣luby zakonne, mo偶na wreszcie zosta膰 misjonarzem lub misjonark膮.

Z natury rzeczy mniej mo偶liwo艣ci maj膮 dziewcz臋ta, poniewa偶 odpada im droga kap艂a艅stwa. Tak jest z usta­nowienia samego Chrystusa, kt贸ry nawet swojej Matce nie da艂 mo偶liwo艣ci sprawowania Naj艣wi臋tszej Ofiary.

79

Musia艂a po Wniebowst膮pieniu Pana Jezusa przyjmowa膰 z r膮k Aposto艂贸w Cia艂o Pa艅skie.

A wiec, dziewcz臋ta mog膮 po艣wi臋ci膰 si臋 偶yciu zakon­nemu, mog膮 realizowa膰 powo艂anie misyjne. Do wyboru maj膮 zakony, zgromadzenia i instytuty. Zakony maj膮 surowsz膮 regu艂臋, zw艂aszcza kontemplacyjne, to znaczy te, kt贸re nie utrzymuj膮 kontakt贸w ze 艣wiatem zewn臋trznym, a przynajmniej bardzo ma艂o. Za to oddaj膮 si臋 wiele modlitwie.

Przeci臋tnemu cz艂owiekowi wydaje si臋 czasem nonsen­sem istnienie zakon贸w kontemplacyjnych. Gdy jednak we藕miemy pod uwag臋 t臋 wielk膮 prawd臋, 偶e to opatrzno艣膰 Bo偶a rz膮dzi 艣wiatem a nie 艣lepy los 鈥 w贸wczas pojmiemy nie tylko potrzeb臋, ale i konieczno艣膰 istnienia takich wsp贸lnot, kt贸re ustawicznie modl膮 si臋 do Boga za ca艂y 艣wiat, 艂膮cznie z tymi kt贸rzy nie chc膮, lub nie maj膮 czasu na modlitw臋. Zakony kontemplcyjne chroni膮 niejako 艣wiat przed Bo偶ym gniewem. W przysz艂ym 偶yciu dowiemy si臋 dopiero, jak wiele ka偶dy i ka偶da z nas zawdzi臋cza modlitwom zakon贸w kontemplacyjnych.

Gdyby kt贸r膮艣 z was poci膮ga艂o 偶ycie w zakonie czynnym, musi zapozna膰 si臋 z duchem tego zakonu i z jego misj膮 w Ko艣ciele, bo w zakonie czynnym, nie wystarcza tylko ch臋膰 modlitwy i pobo偶no艣膰. Trzeba ukocha膰 prac臋, zgodn膮 z charyzmatem za艂o偶ycieli.

S膮 te偶 zgromadzenia i instytuty bezhabitowe, je艣li kt贸r膮艣 z dziewcz膮t przera偶a艂by habit. Zgromadzenia si贸str bezhabitowych daj膮 mo偶liwo艣膰 pracy ewangeliza­cyjnej w 艣rodowiskach niedost臋pnych dla os贸b w habicie.

Je艣li chodzi o ch艂opc贸w, to maj膮 wi臋ksze mo偶liwo艣ci

80

wyboru pracy misyjnej, gdy偶 w gr臋 wchodzi kap艂a艅stwo. Mog膮 pojecha膰 na misje jako kap艂ani diecezjalni, za zgod膮 swego biskupa ordynariusza. Druga mo偶liwo艣膰

- to zosta膰 misjonarzem w jakim艣 zgromadzeniu zakon­nym, b膮d藕 to jako kap艂an, b膮d藕 jako brat zakonny. Taki misjonarz r贸偶ni si臋 tym od ksi臋dza diecezjalnego na misjach, 偶e nie pracuje sam, lecz razem z innymi swoimi wsp贸艂bra膰mi i opr贸cz ewangelizacji 鈥 pe艂ni jeszcze pos艂annictwo wyp艂ywaj膮ce z charyzmatu swego zgroma­dzenia. Kandydat na misjonarza mo偶e wi臋c zg艂osi膰 si臋 do jakiegokolwiek zgromadzenia, prowadz膮cego misje za­graniczne.

Jako salezjanin, musz臋 zaprezentowa膰 i zareklamo­wa膰 swoje zgromadzenie, a wi臋c zach臋cam do pracy na misjach salezja艅skich, gdzie ewangelizacj臋 艂膮czy si臋 z pra­c膮 nad m艂odzie偶膮.

W zgromadzeniu salezja艅skim mo偶na pojecha膰 na misje jako kap艂an, po uko艅czeniu studi贸w filozoficznych, teologicznych, praktyki i po otrzymaniu 艣wi臋ce艅. Mo偶na te偶 pojecha膰 jako kleryk w ramach praktyki pedagogicz­nej po uko艅czeniu samej tylko filozofii, by potem ko艅czy膰 studia teologiczne w krajach misyjnych i tam pozosta膰 do pracy po 艣wieceniach kap艂a艅skich. Korzy艣ci z tego s膮 takie, 偶e, po pierwsze, 艂atwiej jest w m艂odym wieku nauczy膰 si臋 j臋zyka urz臋dowego i j臋zyk贸w lokalnych, a po drugie, mody kleryk jest dla tubylc贸w 艣wiadectwem, 偶e mo偶na 偶y膰 w celibacie, co jest spraw膮 bardzo wa偶n膮 dla budzenia powo艂a艅 kap艂a艅skich i zakonnych w krajach misyjnych.

Wielk膮 rol臋 maj膮 do spe艂nienia na misjach nasi bracia

81

zakonni, zwani koadiutorami. Ci nie musz膮 traci膰 czasu na studiowanie filozofii i teologii, a maj膮c jaki艣 fach w r臋ku, staj膮 si臋 na misjach nauczycielami zawodu, instruktorami. Zak艂adaj膮 szko艂y i szk贸艂ki, lub centra zawodowe, nios膮c ludziom Ewangeli臋, a r贸wnocze艣nie i mo偶liwo艣ci rozwoju spo艂ecznego.

Podobn膮 rol臋 pe艂ni膮 Siostry Salezjanki, kt贸re w wi臋k­szo艣ci wypadk贸w pracuj膮 na misjach wsp贸lnie z sale­zjanami.

Polscy Salezjanie pracuj膮 w trzydziestu krajach 艣wia­ta, przewa偶nie na misjach mi臋dzynarodowych. Nato­miast w Zambii i w Ugandzie prowadz膮 misje czysto polskie. W tych dw贸ch krajach pracuj膮 tylko Polacy.

Inny rodzaj pracy misyjnej to opieka nad polskimi emigrantami. Prac臋 tak膮 prowadz膮 Salezjanie w Ameryce Po艂udniowej oraz w kilku krajach Europy.

Jak widzicie pole pracy jest bez kres贸w. Mo偶liwo艣ci ogromne. 呕niwo wielkie, ale 偶niwiarzy ma艂o. Mo偶e zamiast prosi膰 Pana, by pos艂a艂 robotnik贸w na swoje 偶niwo 鈥 zg艂osicie si臋 sami i powiecie: Oto jestem! Po艣lij mnie! Jako temat do refleksji pozostawiam wam s艂owa pie艣ni 艣piewanej ch臋tnie przez polskiego Papie偶a, a tak偶e przez m艂odzie偶.

Pan kiedy艣 stan膮艂 nad brzegiem, Szuka艂 ludzi gotowych p贸j艣膰 za Nim, by 艂owi膰 serca s艂贸w Bo偶ych prawd膮. O Panie, to Ty na mnie spojrza艂e艣. Twoje usta wyrzek艂y me imi臋. Swoj膮 bark臋 pozostawiam na brzegu, Razem z Tob膮 nowy zaczn臋 dzi艣 艂贸w.

82

Spis rzeczy

Spotkanie z wrakiem ................. 3

Bumerang ....................... 5

Diablik ......................... 8

Gigant czy karze艂 ................... 11

Bogatsi, szcz臋艣liwsi, rado艣niejsi ............ 14

Czy warto si臋 trudzi膰 ................. 17

Bo religia chleba nie da ................ 20

Ju偶 by艂em przyj臋ty .................. 23

Kto mnie zmusi? ................... 26

Szumie膰, czy nie szumie膰 ............... 29

Sprawa twoja i nie twoja ............... 32

Orze艂, kuku艂ka czy wrona? .............. 36

Jak d艂ugo mam s艂ucha膰? ............... 39

Szko艂a mi艂o艣ci ..................... 42

Zwyci臋zca, czy niewolnik? .............. 45

Jedno imi臋 mi艂o艣ci ................... 47

Mi艂o艣膰 na trze藕wo ................... 51

Bal w przedsionku .................. 54

Bo偶e upowa偶nienie .................. 57

Odpowiedzialno艣膰 ................... 60

Z艂e towarzystwo .................... 63

Uczciwy protest .................... 66

Na bezludnej wyspie ................. 70

Most .......................... 73

A je艣li? ......................... 76

Mo偶liwo艣ci ....................... 79


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
KOCHA膯 CI臉 ZA P脫殴NO
Nie wolno czeka膰 a偶 b臋dzie za p贸藕no (rozmowa z Richardem Perle 08 03 2003)
Kayah Za p贸藕no
Jest ju偶 za p贸藕no, Teksty z akordami
49 NAWR脫膯CIE SI臉 P脫KI NIE JEST ZA P脫殴NO
膯wicz pami臋膰 p贸ki nie jest za p贸偶no
Nie wycofamy si臋 z podpisania?TA jest za p贸藕no
[Magdalith] Na r贸偶d偶k臋 nigdy nie jest za p贸藕no
Na r贸偶d偶k臋 nigdy nie jest za p贸偶no, r贸偶ne
Na harcerstwo nigdy za p贸藕no!
Nim bedzie za p贸zno
NIGDY NIE JEST ZA P脫殴NO
Edward Stachura Jest juz za pozno
nigdy nie jest za pozno masters i nie tylko
Mallery Susan Nigdy nie jest za p贸藕no
Za p贸藕no