" Piąty Żywioł "
- przygoda do Vampire the Masquerade.
I.
Historia "Dębów".
W roku 1921 profesor psychiatrii stosowanej, Edmund Korzeniowski założył w lasach okalających podwarszawski Pruszków zakład zamknięty, dla chorych umysłowo pacjentów. Zakład zamknięty, zwany "Dęby" mieścił się w starym, gotyckim, trzypiętrowym domu. Profesor Korzeniowski mieszkał na stałe w "Dębach" wraz żoną Marią oraz córką Hanną. Do "Dębów" napływali rozmaici pacjenci począwszy od zwykłych schizofremików na maniakalnych zabójcach kończąc. Za pobyt w zakładzie płaciły zazwyczaj rodziny pacjentów, chcące tylko by ich chorzy psychicznie krewni trzymani byli jak najdalej od nich. "Dęby" określane były przez profesora jako "sanatorium uzdrowiskowe" i okoliczna ludność nie miała pojęcia obok jakiego zagrożenia zmuszona jest mieszkać. "Dęby" spełniały oczywiście wszelkie wymogi bezpieczeństwa. Piętra domu zostały podzielone na izolatki zamknięte grubymi stalowymi drzwiami, wszystkie okna zabezpieczono kratami a terenu pilnowali uzbrojeni strażnicy z psami. Profesor Korzeniowski nie uważał swoich pacjentów za nieodwracalnie straconych, naprawdę starał się leczyć tych ludzi. Lecz mylił się. Takiej hordy psychopatów, morderców i gwałcicieli nikt nie był w stanie wyleczyć. Nie można wyleczyć ludzi nie znających różnicy między pojęciami dobra i zła, ludzi, którzy mają kompletnie zachwiane wartości moralne, ludzi nie żywiących praktycznie żadnych uczuć, ludzi, których wstyd nazwać ludźmi. Profesor często zmuszony też był z braku innych środków "aplikować" pacjentom lodowate kąpiele i elektrowstrząsy. W roku 1925 Maria Korzeniowska zmarła przy porodzie, wydając na świat Elizę Korzeniowską. W roku 1933 do "Dębów" trafia Henryk Miller, maniakalny morderca. Niewiarygodnie silny, niewiarygodnie inteligentny i totalnie szalony. Interesuje się bogatą biblioteką prof. Korzeniowskiego do której niektórzy pacjenci mieli ograniczony dostęp. Szczególnie interesowały go stare pożółkłe woluminy traktujące o druidyźmie, min. "Unaussprechlichen Kulten" Friedricha von Junzta. Quintus - bo tak kazał się nazywać Miller, studiował te księgi pięć lat, do kwietnia 1938 roku. W nocy z 20 na 21 marca 38' Quintus Miller wraz z pozostałymi 137-oma pacjentami zniknęli z "Dębów". Zniknęli z zamkniętych od zewnątrz pokoi. Profesor Korzeniowski został obarczony odpowiedzialnością za zniknięcie pacjentów. Zginął na wojnie w 1940 roku. Hanna Korzeniowska zginęła w powstaniu warszawskim w 42'. Eliza Korzeniowska żyje do dzisiaj i jest jedynym świadkiem przerażającej historii "Dębów".
II.
Historia Quintusa Millera.
Quintus Miller był synem niemieckiego kupca Johana Müllera, który wraz z żona Urszulą, synami Klausem, Günterem i Heinrichem (Quintusem) oraz córkami Marią i Gertą zamieszkał w Warszawie na przełomie XIX i XX w. (w 1897r). Heinrich Müller, najmłodszy z rodzeństwa miał wtedy cztery lata. W roku 1900, siedmioletni wówczas Heinrich odkrył, że zabijanie dostarcza wiele przyjemności. Eksperymentował z bezdomnymi psami, kotami i ptakami. Wieczorami zamykał się w piwnicy, gdzie więził schwytane zwierzęta i oddawał się swej jedynej miłości i rządzy zarazem - zabijaniu. Patroszył zwierzęta ostrym rzeźnickim nożem skradzionym na targu. Nie zawsze jednak zabijał od razu, o nie, to było by zbyt sztampowe. Mały Henryk lubował się w cierpieniu. Uwielbiał wyrywać spętanemu zwierzęciu gałki oczne po czym zlizywać z martwych oczodołów ciepłą, parującą krew. Czasem, po kawałku, obcinał nieszczęsnym ofiarom kończyny tak, że konały miesiącami. Tak upłynęło jedenaście lat. 21 marca 1911 roku w dniu swych urodzin Henryk zabił pierwszego w swoim życiu człowieka, bezdomną, kilkuletnią dziewczynkę. Henryk zwabił ją do swojej piwnicy i zabił, krojąc ją na kilkaset kawałków. Nieszczęsne szczątki zmieszał z mielonym mięsem wieprzowym, które miał dostarczyć masarzowi. Dostarczył je. Od tej pory nic nie mogło powstrzymać Millera od zabijania. W roku 1912, Henryk Miller zaczął uczęszczać Akademię Medyczną w Warszawie. W roku 1917 ukończył studia. W roku 1932 wymordował całą swoją rodzinę. Nieuchwytny dotąd Henryk Miller, został ujęty przez policję, gdy wysmarowany krwią matki i rodzeństwa, tańczył nago w świetle księżyca. Była to noc z 20 na 21 marca 1932 roku. Rok później, w kwietniu 1933 roku Henryk Miller trafił do "Dębów".
III.
Co naprawdę wydarzyło się w "Dębach"?
Henryk Miller zafascynowany starymi księgami znalezionymi w bibliotece profesora, dowiedział się wiele o druidycznej magii ziemi. Z pamiętnika Adolfa Krügera, budowniczego domu, dowiedział się, że "Dęby", zwane przez Krügera "Labiryntem" stoją dokładnie w punkcie w, którym zbiegają się magiczne linie ley. Tak więc "Dęby" są jednym z niewielu znajdujących się w Polsce uświęconych miejsc magii żywiołów. Studiując unikatowe woluminy Miller, poznał magię druidów. Dowiedział się, że ma szansę uciec z "Dębów". Wtedy też przyjął imię Quintus, co oznacza piąty żywioł - kwintesencję. Po pięciu latach nauki był już magiem na tyle silnym by móc przeniknąć do ziemi i liniami ley podążyć do dowolnie wybranego punktu. Co więcej był w stanie zabrać ze sobą wszystkich pacjentów. W nocy z 20 na 21 marca 1938 roku, czyli w noc swoich urodzin i w noc przesilenia wiosennego, kiedy to siły żywiołów są najpotężniejsze Quintus Miller i 137 psychopatów przeniknęło do wnętrza ziemi. Quintus własną krwią narysował na ścianie celi gwiazdę Dawida, będącą najpotężniejszym symbolem magicznym znanym człowiekowi, w którym trójkąt skierowany ostrzem ku górze oznacza ziemię i wodę, a skierowany ostrzem w dół ogień i powietrze. Tam gdzie trójkąty łączą się jest piąty żywioł, kwintesencja. Quintus wydeklamował odpowiednią formułę brzmiącą :
Dia dha mo chaim,
Dia dha mo chuairt,
Dia dha mo chainn,
Dia dha mon smuain.
Caimich mi a nochd
Eadar uir agus earc
Eadaer run do reachd
Agus dearo mo dhoille. *
I grając na flecie celtycką melodię wkroczył w ścianę, przywołując do siebie wszystkich psychopatów. Nim jednak zdążyli oni podążyć liniami ley, ojciec Korwin Piotrowski, ksiądz który często słuchał spowiedzi Millera, otoczył dom kręgiem święconej wody i wypowiedział słowa egzorcyzmów, które zatrzymały zgraję rządnych krwi psychopatów w obrębie "Dębów".
* Ponoć oryginalny zaśpiew druidów.
I.
Wprowadzenie.
Jeden z bohaterów poznaje uroczą kobietę Agnieszkę Żarnecką, do której to istoty pała wielką przyjaźnią i sympatią. Nosi się też z zamiarem zmiany miejsca zamieszkania, z powodu naprzykrzającego się ciągle Sabatu, wilkołaków tudzież. Pewnego wieczoru, jadąc z wspomnianą Agnieszką mało uczęszczaną drogą w okolicach Prószkowa, przed maskę wozu bohatera wybiega dziecko w szarym płaszczyku. Bohater hamuje, wpada w poślizg i wóz ląduje w rowie. Bohater wraz z panną Agą wysiadają z samochodu i przez mgnienie oka widzą znikający w lesie płaszczyk koloru szarego. W tym momencie Bohater powinien podążyć za dziewczynką pomimo strug lejącej się z góry wody i natrafić na "Dęby", nadające się przecież znakomicie ( po wyremontowaniu ) na nowy dom. W domu Bohater usłyszy pioseneczkę :
"...a jak jechał król na wojnę,
to mu grały surmy zbrojne,
to mu grały surmy złote,
na zwycięstwo, na ochotę..."
wyśpiewywaną z uporem godnym lepszej sprawy przez Quintusa Millera. W trakcie zwiedzania domu Agnieszka zostaje wciągnięta w ścianę przez Alberta - jednego z psychopatów zamieszkujących "Dęby" a Bohater musi przecież ja uratować. (UWAGA: Bohater nie widział samego porwania, Aga oddaliła się np. siusiu. Ważne jest by BG na początku nie wiedzieli z kim mają doczynienia. BG może myśleć, że jego przyjaciółka wpadła np. w jakąś dziurę i straciła przytomność) Niestety niedługo świt i bohater potrzebuje ułożyć się w wygodnej trumnie. Poszukiwania może zacząć dopiero następnego wieczoru. Będzie potrzebował pomocy. A od czego jest Rodzina. BG dzwoni do przyjaciół i przygoda zaczyna się...
II.
Następnego wieczora drużyna prawdopodobnie zechce obejrzeć "Dęby".
Na spotkanie wyjdzie im Józef Tarnowski, były pensjonariusz a obecnie stróż nocny "Dębów". Przy nodze Józefa drepcze doberman Klaus. Józef żyje ponieważ Quintus panicznie boi się psów, a Klaus nie odstępuje swego pana ani na krok. Pozostali psychopaci do teraz również trzymali się od niego z dala. Tarnowski nie wie nic o nadnaturalnych zdarzeniach w "Dębach". Jest po prostu starym zapijaczonym człowiekiem mieszkającym w drewnianym baraku na tyłach domu. Józef wyrazi zainteresowanie "Co tu robita ?". Przekonany pomoże w przeszukaniu "Dębów". Podczas drogi do posiadłości na żwirowej alejce, którą idą bohaterowie słychać szuranie, to posuwający się pod ziemia byli pensjonariusze.
UWAGA MG: W dalszych częściach przygody naprawdę PRZESTRASZYŁEM (musi być klimat) moich graczy nagłym, narastającym Szzzszszzzzszzzzzz np. podczas ich rozmowy. Warto spróbować.
Przy alejce jest stary basen, korty tenisowe, widać, że kiedyś "Dęby" były nieźle wyglądającym pensjonatem. Przechodząc obok basenu jeden z graczy dostrzega pływający w brudnej oślizgłej wodzie jakiś zawinięty w stare worki kształt. Przychodzi im do głowy, że może być to ciało Agnieszki. Prawdopodobnie będą chcieli wyłowić to coś. Jeden z nich wchodzi do obrzydliwej cuchnącej wody (Tarnowski zaczyna dziwnie się zachowywać). Dopływając do wora nieopatrznie wkłada weń rękę i natrafia na cuchnące nadgniłe mięso. Tarnowski wyjaśnia, że w worku jest jego drugi pies, który zdechł kilka tygodni temu.
Przeszukiwanie domu
Po tym jakże niemiłym incydencie drużyna przeszukuje dom. Dom jest ogromny, na przeszukanie tylko jednego skrzydła potrzeba przynajmniej całej nocy. Pamiętaj że gracze nie wiedzą, że "Dęby" były kiedyś szpitalem wariatów. W oczy rzucają się następujące elementy "wystroju wnętrz"
- siatka w oknach. Założona jest OD WEWNĄTRZ. W niektórych miejscach powyginana, jakby ktoś z dużą siłą uderzał w nią.
- Cele, a raczej izolatki. Całe drugie i trzecie piętro jest przeznaczone dla nich. Wszystkie zamknięte ciężkimi drzwiami. Otwarta jest tylko jedna z nich (cela Quintusa). W środku na ścianie wymalowana jest ciemną cieczą gwiazda Dawida.
- Na parterze są pomieszczenia "klubowe". Na stolikach filiżanki, gazety z 20 marca 38 roku.
- Można natknąć się na salę z urządzeniem do elektrowstrząsów (przypomina krzesło elektryczne) i salę do zimnych kąpieli.
- Ogólnie wrażliwsze osoby czują w tym domu atmosferę zła, bólu i strachu.
Jako, że nikt nie sprzątał w "Dębach" od 38' jest tam wiele kurzu. Jedynymi śladami są wczorajsze ślady BG i Agnieszki (Tarnowski nigdy nie wchodzi do środka). Jej ślady prowadzą do piwnicy. Jest to ogromne przestronne pomieszczenie o betonowej podłodze. W rogu stoi stary bojler. Ślady prowadzą do jednej ze ścian. Wystaje z niej torebka Agi. Jest zespolona ze ścianą jakby ich atomy przemieszały się ze sobą. Gdy BG roztrząsają ten dziwny fakt od strony schodów rozlega się szuranie. Dźwięk narasta wyraźnie kierując się w stronę Józefa. W jednej chwili z podłogi wystrzeliwują dłonie chwytając Tarnowskiego za kostki nóg. Zanim Gracze zdążą zareagować Józef przeraźliwie krzycząc z błyskawiczną szybkością ciągnięty jest do jednej ze ścian. Uderza w nią. Ze ściany wyłaniają się kolejne dłonie. Z obrzydliwym dźwiękiem dartych mięśni Tarnowski z nieludzkim krzykiem bólu na ustach, dosłownie wcierany jest w chropowaty beton. Po chwili wszystko cichnie. Ze ściany zwisają żałosne szczątki człowieka. Białawy śluz miesza się z resztkami jelit i szczątkami startych kości. Zapada niepokojąca cisza. Jeśli Gracze przez dłuższy czas pozostaną w budynku również zostaną zaatakowani. Pamiętaj, że dłonie i inne części ciała psychów z "Dębów" mają tą samą konsystencję co podłoże z którego wystają (np. beton).
Nie rób jednak krzywdy swoim Graczom, drogi Mistrzu. Przecież to dopiero początek przygody. Ważna jest by BG ponownie znaleźli się przed wejściem do posiadłości. Potężne odrzwia obramowane są przez dwie potężne płaskorzeźby o zamkniętych oczach. Nagle rysy jednej z nich zaczynają się zmieniać. Formują się w twarz przystojnego młodzieńca. To Albert. Postać otwiera oczy... Poniżej podałem kilka odpowiedzi na standardowe pytania.
-Albert :
"Szukasz Agnieszki ?"
"Tak jest tutaj razem z nami. Ukryliśmy ją."
"Jestem Albert, po prostu Albert".
"Tak, jest nas tu więcej. Powiedziałbym wielu."
"Nie szarżuj, mamy twoją przyjaciółkę. Nie zapominaj o tym. Niektórzy z nas wprost się palą, żeby się z nią pobawić. Taaak, szczególnie kobiety. One umieją się bawić. Nawet Quintus ma problemy z utrzymaniem ich z dala od twojej dziewczyny. Ale trzyma je z dala. Na razie......."
"Powiedzmy to tak, każda grupa społeczna ma swojego przywódcę. My mamy Quintusa."
"Kim jesteśmy? Ludźmi jako i wy...."
"Chcemy kapłana, przyprowadź nam kapłana, bo inaczej twoja Agniesia będzie miażdżona i darta, darta i miażdżona...."
"Kapłana, kapłana chcemy kapłana, przyprowadź nam kapłana, przyprowadź, przyprowadź kapłana, kapłana, kapłana.....UHAHAHAHAHAHAHAHAHAHA......."
Albert zanosi się szaleńczym śmiechem.
-w tym momencie ze ściany wystrzeliwuje głowa Agnieszki...
"Ratuj mnie, nie zostawiaj mnie tutaj, oni..."
Agnieszka zostaje ponownie wciągnięta.
Nastaje cisza. Rzeźby znowu są tylko rzeźbami...
UWAGA MG: Oczywiście kapłan, którego domagał się Albert to ojciec Korwin Piotrowski który odmówił egzorcyzmy uniemożliwiające psychopatom opuszczenie "Dębów". Odwołać je może tylko on lub siedmiu kardynałów działających wspólnie. Dlatego jest on taki ważny.
Nadchodzi świt. BG muszą wracać do siebie.
III.
Następny wieczór.
Następnego wieczora, drużyna prawdopodobnie zechce dowiedzieć się czegoś o "Dębach". Cóż, trzeba pobawić się w detektywów...
BIBLIOTEKA NARODOWA.
Roczniki "KURYERA" na lata 1921-38 mogą dostarczyć kilku ciekawych informacji. Oczywiście Praca przy przeszukiwaniu starych gazet jest żmudna i zajmie na pewno wiele czasu. Chyba, że komputery...
Artykuły:
23 styczeń 1921. Kronika podwarszawska.
"Sławny profesor psychiatrii Edmund Korzeniowski otwiera sanatorium "Dęby"."
21 marca 1933. Kronika policyjna.
"Okrutne morderstwo. "Rzeźnik z Ochoty" Henryk M. Z zimną krwią zamordował wczoraj całą swą rodzinę. Policja podejrzewa, że "Rzeźnik" jest taż sprawcą wielu innych bestialskich mordów."
23 marzec 1938. Kronika podwarszawska.
"Triumf nauki. Profesor Korzeniowski wyleczył wszystkich pacjentów i zamyka sanatorium."
I to tyle jeżeli chodzi o bibliotekę. Znalezienie tych kilku małych informacji zajmie prawdopodobnie kilka wieczorów.
IV.
KTO JEST WŁAŚCICIELEM ?
Poruszając kontakty, lub po prostu ruszając głową ( agencje nieruchomości ) można natrafić na ślad właścicielki "Dębów" Elizy Korzeniowskiej. Oczywiście nie będzie to łatwe (informacja zastrzeżona) ale od czego pieniądze i "wrodzone" umiejętności...
ELIZA KORZENIOWSKA.
Eliza Korzeniowska ma 73 lata. Mieszka w Warszawie na Nowym Świecie. Z powodu dawnych przeżyć ma bardzo silną wolę (8). Będzie więc lepiej jeżeli Wampajery, wysilą swoją mózgownicę i normalnie porozmawiają, zamiast od razu dominować. Od ciebie drogi Mistrzu zależy jakie informacje przedstawisz swoim Graczom.
A oto kilka wypowiedzi pani Elizy.
"Panowie nawet nie zdają sobie sprawy z tego jak trudno było mieszkać i wychowywać się w domu wariatów. Urodziłam się tam. Pacjenci to było całe życie mojego ojca. Nie zajmował się mną ani moją siostrą. Chciał leczyć tych ludzi. Leczyć! Niektórzy z nich potrafili obciąć sobie palce a potem bawić się nimi...Boże, jak ja ich nienawidziłam"
"Albert Zamojski. Tak, bardzo dobrze pamiętam Alberta. Zawsze wydawał się zupełnie zdrowy. Śpiewał mi piosenki, opowiadał historyjki .Nie mógł mieć więcej niż 18-19 lat. Zawsze chętny do pomocy, zawsze gotów wypełniać polecenia. I wiecie co on zrobił ? Miał 14 lat gdy pilnując swojej trzyletniej siostry, odciął jej głowę. Zastano go jak grał nią w piłkę na podwórzu, cały spryskany krwią..."
"...Henkelman, czy jakoś podobnie. Jego żona bez przerwy trajkotała więc przywiązał ją za nadgarstki i kostki nóg do krzesła w jadalni i przybił jej gwoździem język do stołu. Została tak wiele dni zanim ją znaleziono. Mój ojciec próbował rehabilitować tego człowieka, dając mu różne roboty do wykonania. Pewnego dnia ten facet nie zjawił się na kolację. Znaleźliśmy go w ogrodzie, przybił sobie penisa gwoździem do drzewa..."
"Ojciec Korwin. Był wtedy młodym kapłanem i zawsze co niedziela przybywał do nas jeżeli któryś z pacjentów chciał przyjąć komunię. Niektórzy z nich przejawiali fanatyczną religijność. Jeden z nich żywił całkowitą pewność, że jest Bogiem i za każdym razem gdy Ojciec Korwin mówił 'Chwała Panu' odpowiadał 'dziękuję bardzo' Ojciec Korwin bywał u nas często, był w każde święto religijne np. Boże Narodzenie...Czy potraficie wyobrazić sobie setkę maniakalnych morderców śpiewających "Jezu malusieńki" ?"
"Tamtej nocy oni po prostu zniknęli. Obudził nas ojciec Korwin i powiedział, że oni odeszli, właśnie tak powiedział 'Odeszli'. Znikneli z zamkniętych pokoi. Nie umiem tego wytłumaczyć. Oczywiście zatuszowano sprawę, nikt przecież nie chciał straszyć ludzi bandą wyjących szaleńców włóczących się po okolicy. Lecz nikogo nie znaleziono. Ani jednego z nich. Znikneli bez śladu"
V.
OJCIEC KORWIN PIOTROWSKI.
Ojciec Korwin ma obecnie ok.85 lat i mieszka w domu spokojnej starości "Złota Jesień" w Łomiankach. Podobnie jak z Elizą lepiej aby Vampajry pogadały z nim normalnie zamiast używać Dyscyplin np. dominacji. To przecież RPG i gra aktorska jest bardzo ważna.
Ojciec Korwin opowie o Quintusie Millerze i o jego romansie z druidyzmem.
"Quintus Miller, niezwykły człowiek. Niski, bardzo barczysty. Szyja gruba jak u byka, przylizane włosy z przedziałkiem po środku głowy. Twarde, beznamiętne oczy. A na tułowiu tatuaż. Dwie wytatuowane dłonie, sięgające zza pleców i rozdzierające brzuch.. Jego wnętrzności wytatuowane na czerwono, żółto i niebiesko...jego żołądek, wątroba, kiszki. Sam ten widok wystarczył by ściąć krew w żyłach. W ten sposób pysznił się swoją śmiertelnością i właśnie to mnie tak bardzo przerażało. Nie ma nic gorszego niż spotkanie oko w oko z człowiekiem któremu obojętne jest czy żyje czy umiera. Czuło się, że jeśli zagrozi mu śmierć, zrobi wszystko by zabrać ze sobą jak najwięcej ludzi. Podczas spowiedzi przyznawał się jednym tchem do rzeczy tak banalnych jak kradzież słodyczy innym pacjentom, czy kłamstwo a potem nagle opowiadał jak torturował pacjentów łamiąc im palce czy miażdżąc jądra w pięści. Nie miał poczucia wartości. Dla niego zgaszenie papierosa na czyjejś powiece było takim samym czynem jak kradzież tabliczki czekolady..."
Ojciec Korwin opowie też o morderstwie rodziny Millera, a zapytany opowie o fobii na punkcie psów.
I dalej:
- o planach na wolność
- o druidyźmie
- o "Labiryncie"
- o tym jak powstrzymał świrusów przed opuszczeniem "Dębów"
"...przez tyle lat myślałem, że mam na sumieniu śmierć 138 ludzi..."
VI.
Vampirki prawdopodobnie zechcą dowiedzieć się czegoś więcej o druidyźmie i magii ziemi. Żaden problem. Uniwerek stoi otworem... (chyba masz jakieś wiadomości o Druidach, drogi Mistrzu. I nie chodzi mi o druidów warhammerowskich. Polecam bibliotekę i "Mitologię Celtów". Cóż czytać Mistrzu, czytać...)
VII. Ojciec Korwin idzie do "Dębów".
Jeżeli Gracze nie zaciągną ojca Korwina do "Dębów" (w dowolny sposób to pozostaje im pożegnać się z Agnieszką albo skombinować siedmiu kardynałów. Chyba, że coś wymyślisz.
Gdy Gracze wraz z ojcem Korwinem przemierzają korytarze "Dębów", w jednym z pomieszczeń Korwin zostaje schwytany przez Henkelmana. Dłonie kapłana wnikają w mur. Zwisa on jak Jezus na krzyżu.
-Henkelman :
"Ufaliśmy ci ojcze Korwinie, ufaliśmy ci aż do ostatniego momentu, bo wtedy nas zdradziłeś, schwytałeś nas w pułapkę. Ani pójść do przodu ani się cofnąć. Wstrzymałeś nas, ojcze. Przeszliśmy przez labirynt, ze wszystkich sił staraliśmy nie poddawać się panice, walczyliśmy by pozostać przy życiu. Ale oto ujrzeliśmy to. Przed nami ciągnęły się linie ley, wszędzie gdzie chcielibyśmy pójść, były piękne. Pierwsze piękne rzeczy jakie większość z nas kiedykolwiek widziała. I staliśmy tam wiesz ? Kurwy, maniakalni mordercy, podpalacze. I wszyscy zgodziliśmy się, że to jest wolność. Syciliśmy się tą magią, syciliśmy się tą chwilą. Jedna chwila radości, jedna chwila światła...I WIESZ CO WTEDY NASTĄPIŁO, OJCZE KORWINIE ?? Opadły żaluzje. Ciemność spadająca z powierzchni ziemi. To byłeś ty ojcze, ty i te twoje ekstrawaganckie egzorcyzmy i woda święcona ! Zatrzymałeś nas wtedy. Ale teraz chcemy wyjść, o tak CHCEMY WYJŚĆ !!!"
Ojciec Korwin nie poddaje się tłumaczy, że nie może ich wypuścić bla, bla, bla...
"...potrzebne ci cierpienie ojcze Korwinie, tak jak cierpiał Chrystus. Ukrzyżowanie ojca Korwina ! Idźcie do drugiego pokoju i popatrzcie jak płoną jego dłonie. Tak, ból. Jestem w tym dobry..."
Pod wpływem tortur Korwin ulega, wypowiada łacińską formułę.
"Crux sacra sit mihi lux; non draco vade retro Satana nunquan svade mihi vana; ipse venena Santos."
H. "Nic się nie dzieje ojcze Korwinie, dalej nie możemy wyjść !!"
K. " Muszę.. uczy..nić znak k...krzyża"
Prawa dłoń kapłana zostaje uwolniona.
Następnie znak krzyża wykonany krwawiącym kikutem.
Krople krwi wiszą przez mgnienie oka w powietrzu tworząc jarzący się, czerwony znak Boży.
UWAGA: Ważne dla dalszej części przygody jest by ksiądz zdążył odwołać egzorcyzmy i uwolnić psychów.
VIII.
Ofiara
Bohaterowie zostają oszukani. Albert mówi im, że Agnieszka zostanie zwolniona gdy, świrusy spłacą Ziemi zaciągnięty dług - po osiemset ofiar ludzkich. Po jednej za każdy miesiąc spędzony pod ziemią. To czego Gracze nie wiedzą to to, że Agnieszka została już przeznaczona przez Quintusa na Ostatnią Ofiarę. Ofiary tej nie można już zmienić, więc Agnieszka jest bardzo ważna dla Millera.
IX.
Wiadomości.
Psychopaci wydostali się poza obręb "Dębów". By jednak móc wyjść na powierzchnię ziemi każdy z nich musi zabić 800 ofiar ludzkich. W ten sposób ziemia pobiera okup... W całej Warszawie ludzie są wciągani pod ziemię. Naturalnie władze próbują zatuszować ten fakt podając wiadomości (radio, prasa, TV) o "niewyjaśnionych ruchach sejsmicznych"
X.
Spotkanie z Quintusem.
Quintus zapoluje na jednego z bohaterów. Znajdzie go gdy będzie sam.
"Witam pana. Nazywam się Quintus Miller. Mam nieodparte wrażenie, że pragnął pan ze mną porozmawiać."
"Pańska przyjaciółka jest dla mnie bardzo cenna. Nie dla mnie osobiście, rozumie pan, lecz dla mojej wiary. Panna Żarnecka będzie znana w historii jako najdonioślejsza ofiara w religii pogańskiej w przeciągu dwóch tysięcy lat. Historii! Niewiele dziewcząt ma szansę zapisać się w historii. Nie tak młode, nie tak wrażliwe, nie tak niewinne. A propos, czy wiedział pan, że panna Żarnecka jest dziewicą ? Oh, niech się pan nie obawia, nie zrobię jej krzywdy. Na razie..."
"Proszę podejść bliżej, jeśli pan sobie życzy. I tak prędzej czy później pana zabiję. Nikt nie staje na drodze Quintusa Millera. Posiadam imię oznaczające kwintesencję i tym właśnie jestem. Piąty żywioł. Zabiłem moje rodzeństwo, całą czwórkę, wydłubałem im oczy gorącym pogrzebaczem. Po co się na mnie patrzycie, tak im powiedziałem, nikt nie patrzy na Boga w ten sposób. A kiedy spali....jedno po drugim. Skórzany pasek wbity między zęby nie pozwolił im krzyczeć...a potem rozżarzony pogrzebacz prosto przez powiekę w oko. Czy kiedykolwiek słyszał pan jak skwierczą płyny oczne ? To właśnie usłyszałem. Osiem razy ! A potem matka. Wypaliłem ją. Wypaliłem ją w tym samym miejscu, którym mnie urodziła. Oczyściłem ją świętym ogniem aby już żadna kobieta nie mogła się przechwalać, że jestem jej szczenięciem. I ojciec. Mocny był ten mój ojciec. Jak ja. Jego też oczyściłem, wyegzorcyzmowałem jego kutasa. Tak zrobiłem to. Ogniem.. A teraz myślę, że zabiję pana."
Quintus atakuje.....walka trwa.....ale...
"Przecież ty jesteś martwy ! Nie masz duszy ! Jak ! Wytłumacz mi !"
Zaatakowany, Quintus ucieknie.
XII. Wejście w ścianę.
Gracze poznawszy już nieco magię druidyczną mogą spróbować złapać Quintusa w jego własnej domenie, pod ziemią. Aby wejść w ziemię (ścianę, podłogę, obojętnie) należy wymalować własną krwią gwiazdę Dawida, wymówić rytualne słowa
Dia dha mo chaim,
Dia dha mo chuairt,
Dia dha mo chainn,
Dia dha mon smuain.
Caimich mi a nochd
Eadar uir agus earc
Eadaer run do reachd
Agus dearo mo dhoille
Po czym grając na flecie rytualną melodię, (pamiętasz pioseneczkę Quintusa?) należy śmiało wkroczyć w ścianę.
Informacje dotyczące tego rytuału Gracze powinni znaleźć np. na Uniwersytecie, przeczesując stare opasłe woluminy. Nie będą tylko znali melodii (no bo jak?), ale powinni się domyślić.
Pod ziemią:
Gdy gracze znajdą się pod ziemią ujrzą biegnące we wszystkie strony linie ley.
Mają oni wgląd na powierzchnię (tak jak przez lustro wody) lecz obraz jest zamazany. Mogą poruszać się wewnątrz ścian i podłóg budynków. Gdy wejdą na linię ley, wystarczy że pomyślą dokąd chcą się udać. Ale uwaga, nie zapominaj, że pod ziemia czai się 138 psychopatów, a wampirze zdolności, podobnie jak broń palna NIE DZIAŁAJĄ. BG powinni szybko odkryć, że grą na flecie mogą zwabić do siebie innych ziemiokrążców (ale nie Quintusa, jest zbyt potężny), którzy będą podążali za nimi (pamiętasz może bajkę o szczurołapie z Hamelin, wprowadzającym dzieci w litą skałę?). Gracze powinni zwabić psychów z powrotem do "Dębów" gdzie powinni wzorem o. Korwina odprawić egzorcyzmy, ponownie ich zamykając. Co do Quintusa...
Quintus przez cały czas pobytu w "Dębach" zabijał ludzi - bezdomnych włóczęgów, turystów itp. (całe poddasze "Dębów" pełne jest gnijących zwłok ludzkich) Efekt jest taki, że obecnie Quintus MA JUŻ POTRZEBNE 800 OFIAR.
Potrzebuje jeszcze ostatniej ofiary - Agnieszki.
Gracze zgodnie z wrodzoną sobie umiejętnością pojawią się w odpowiednim miejscu o odpowiednim czasie...
Tobie, drogi Mistrzu pozostawiam finał tej historii...
Przygoda powstała na podstawie powieści Grahama Mastertona "Zaklęci".
Donat Szyller