9 XI71

9 listopad 1971

R o z m ó w ca : Jestem bardzo przywiązana do swojej rodziny i do majątku. Jak mogłabym przezwyciężyć to przywiązanie?
M a h a r a j: Powstaje ono wraz z pojęciami "ja" i "moje". Niech pani odkryje prawdziwe znaczenie tych pojęć, a wyzwoli się pani z wszelkich więzów. Posiada pani umysł, który rozciąga się w czasie. Wokół pani dzieją się różne rzeczy, rejestrowane przez pamięć. Nie ma w tym niczego złego. Problem powstaje dopiero wtedy. gdy wspomnienia przeszłych trosk i przyjemności, tak istotne dla każdego żywego organizmu, pozostawiają osad bezwzględnie determinujący zachowanie się człowieka. Osad ten przyjmuje postać "Ja" i wykorzystuje ciało oraz duszę dla swoich celów, a to z kolei prowadzi do poszukiwania przyjemności lub unikania bólu. Z chwilą gdy pozna pani prawdę o swym "Ja", odkryje, że jest ono wiązką pragnień i obaw, gdy pani zrozumie, czym jest "moje" jako czynnik wprzęgający wszystkie rzeczy i wszystkich ludzi do ochrony pani przed bólem i zapewniania jej przyjemności, zobaczy pani wówczas, że te pojęcia są fałszywe, że nie mają pokrycia w rzeczywistości. Stworzone przez umysł, opanowują one swego twórcę, który uważa je za prawdziwe. Gdy je zrozumiemy i zakwestionujemy, znikają. "Ja" i "moje" nie istnieją same przez się, potrzebują więc podpory i znajdują ją w ciele. Ciało staje się ich punktem odniesienia. Gdy mówi pani "mój mąż" czy "moje dzieci", to myśli pani o mężu swego ciała i o dzieciach swego ciała. Proszę nie myśleć, że jest pani ciałem i postawić sobie pytanie: k i m j e s t e m ? Od razu rozpocznie się w pani proces powrotu do rzeczywistości, albo raczej proces sprowadzania pani umysłu do rzeczywistości. Tylko nie noże się pani bać!
R: Czego miałabym się obawiać?
M: Rzeczywistości. Dlatego pojęcia "ja" i "moje" muszą odejść. I odejdą one, jeśli tylko im pani pozwoli. Odzyska pani wtedy swój normalny, naturalny stan, w którym nie będzie już pani ciałem ani umysłem, nie będzie "ja" ani "moje"; okaże się on zupełnie innym stanem. Będzie to po prostu niczym nie skażono poczucie bytu, bez utożsamiania się z czymkolwiek w szczególności lub w ogóle. W tym czysty świetle świadomości nie ma niczego, nawet pojęcia nicości.
R: Istnieją przecież ludzie, których kocham. Czy mam się od nich odsunąć?
M: Proszę rozluźnić tylko swoje przywiązanie. Reszta będzie już ich rzeczą. Mogą przestać interesować się panią albo nie.
R: Jakże mogliby to zrobić? Czyż nie należą oni do mnie?
M: Należą do pani ciała ale nie do pani, Albo inaczej: nie ma nikogo, kto by nie należał do pani.
R: A co z moim majątkiem?
M: Gdy "moje" nie będzie już istniało, nie będzie też problemu majątku.
R: Proszę mi powiedzieć, czy tracąc moje "ja", muszę tracić wszystko?
M: Może pani ale nie musi. Będzie to dla pani obojętne. Strata z pani strony będzie przecież zyskiem dla kogoś innego. Nie będzie pani się tym przejmować.
R: Jeśli nie będę się przejmować, stracę wszystko.
M: Nie posiadając niczego, nie będzie pani miała żadnych problemów.
R: Stanę wtedy wobec problemu utrzymania się przy życiu.
M: Jest to problem ciała. Można go rozwiązać przez jedzenie, picie i spanie. Wystarczy tego dla wszystkich, jeśli wspólnie będą się tym dzielić.
R: Społeczeństwo nasze opiera się na grabieży, a nie na wspólnym dzieleniu się.
M: Dzieląc się z innymi, będzie pani mogła to zmienić.
R: Nie wydaje mi się, abym miała ochotę to robić. Przecież płacę podatki,
M: To nie to samo, co dobrowolne dzielenie się z innymi. Przez stosowanie przymusu społeczeństwo się nie zmieni. Wymaga ono przede wszystkim przemiany duchowej. Proszę zrozumieć, że nic nie jest pani własnością i że wszystko należy do wszystkich. Tylko w taki sposób społeczeństwo może się zmienić.
R: Zrozumienie tego przez jednego człowieka niewiele światu pomoże.
M: Świat, w którym pani żyje, głęboko to odczuje. Będzie to świat zdrowy i szczęśliwy, świat nie zróżnicowany, promieniujący i oddziałujący szeroko i daleko. Wielka jest siła rzetelnego serca!
R: Proszę, niech pan mówi dalej.
M: Mówienie nie jest moim hobby. Czasem mówię, czasem nie. Zależy to od sytuacji a nie ode mnie. Gdy mówię, słyszę siebie mówiącego. Kiedy indziej mogę nie mówić. Wszystko mi jedno. Bez względu na to, czy mówię, czy nie, jasność i miłość bytu, którym jestem, pozostają nietknięte ani nie są przeze mnie kontrolowane. One trwają i ja o tym wiem. Radosna to wiedza, chociaż nie ma tego, kto by się nią radował.
Oczywiście poczucie tożsamości istnieje, ale jest to tożsamość pamięciowego zapisu, podobna do logicznego następstwa obrazów na kinowym ekranie. Bez światła i ekranu nie ma obrazu. Aby poznać obraz jako grę światła na ekranie, trzeba być wolnym od myśli, że projektowany obraz jest rzeczywistością.
Całe pani zadanie polega na zrozumieniu, że kocha pani swą Jaźń i że Jaźń kocha panią, a także, iż poczucie "jestem" to łącznik tej miłości. Musi pani również odkryć swoją tożsamość z Jaźnią, pomimo pozornej odmienności. Proszę spojrzeć na owo "jestem" jako na znak miłości pomiędzy wnętrzem i światem zewnętrznym, pomiędzy rzeczywistością i pozorami. Zupełnie jak we śnie, gdy wszystko jest różne z wyjątkiem poczucia "ja", które umożliwia pani stwierdzenie "ja śniłam". Tak i tutaj poczucie "jestem" upoważnia panią do stwierdzenia: "Jestem znowu moją prawdziwą Jaźnią. Nie czynię niczego i nic nie jest czynione dla mnie. Jestem tym, czym jestem i nic mnie nie dotyka. Wydaje się, że jestem zależna od wszystkiego, ale faktycznie wszystko zależy ode mnie".
R: Jakże można mówić, że pan niczego nie robi? Czyż nie mówi pan do mnie?
M: Nie czuję, że mówię. Mówienie się dzieje - to wszystko.
R: Ja mówię.
M: Pani mówi? Słyszy pani swoja mówienie i stwierdza: "ja mówię".
R: Wszyscy mówią: "pracuję", "działam", "idę"...
M: Niesprzeciwiam się konwencji pani języka, ale konwencja ta wypacza rzeczywistość. Bardziej prawidłowa byłyby wyrażenia: "to jest mówienie, praca, działanie, chodzenie" itd. Albowiem wszystko, co ma nastąpić, musi być zgodne z całym wszechświatem. Błędny jest pogląd, że jakiś szczegół może być przyczyną pewnego zdarzenia. Każda przyczyna jest uniwersalna. Nawet pani ciało nie mogłoby istnieć bez udziału całego wszechświata, przyczyniającego się do jego tworzenia i trwania. W pełni zdaję sobie sprawę z faktu, że wszystko dzieje się tak, jak się dzieje, ponieważ świat jest taki, jaki jest. Ażeby wpłynąć na bieg wydarzeń, powinienem wprowadzić do świata nowy czynnik, a tym czynnikiem może być tylko siła miłości i zrozumienia, której jestem ośrodkiem.
Gdy ciało się rodzi, różne rzeczy w nim zachodzą i ma pani w tym swój udział, ponieważ uważa pani siebie za ciało. Jest pani jak człowiek w kinie, który śmieje się i krzyczy, śledząc obraz na ekranie, chociaż wie doskonale, że cały czas siedzi w fotelu i że obraz jest tylko grą światła. Aby rozwiał się urok, wystarczy przenieść uwagę z ekranu na siebie samego.
Gdy ciało umiera, życie, którym obecnie pani żyje, będące następstwem wielu fizycznych i psychicznych czynników, dochodzi do kresu. Może się to zdarzyć nawet teraz, nie czekając na śmierć ciała. Wystarczy przenieść uwagę na swoją Jaźń i tam się zatrzymać. Wszystko dzieje się tak, jak gdyby jakaś tajemnicza siła tworzyła rzeczy i wprawiała w ruch. Niech się pani przekona, że nie jest pani sprawcą lecz tylko obserwatorem. To wystarczy, ażeby pokój zapanował w pani.
R: Czy, ta siła jest ode mnie oddzielona?
M: Oczywiście, że nie. Ale musi pani rozpoczynać jako beznamiętny obserwator. Tylko wtedy będzie pani mogła odkryć swą prawdziwą rolę: kosmicznego miłośnika i aktora. Jak długo będzie pani uwikłana w cierpienia jednostkowej osobowości, niczego poza nią wzrokiem pani nie ogarnie. W końcu jednak zauważy pani, że nie jest ani jednostkowa, ani powszechna, że znajduje się pani poza jednym i drugim. Tak jak cieniutkim ostrzem ołówka można wyrysować niezliczone obrazy, tak i bezwymiarowy punkt wszechświadomości może nakreślić zawartość całego wszechświata. Niech pani znajdzie ten punkt, a będzie pani wolna.
R: Z czego miałabym tworzyć ten świat?
M: Ze swych własnych wspomnień. Jak długo nie zna pani siebie jako twórcy swego świata, jest on ograniczony i banalny. Jeśli jednak raz wykroczy pani poza utożsamiania się ze swoją przeszłością, będzie pani miała swobodę tworzenia nowego świata, świata harmonii i piękna. Albo też będzie pani tylko pozostawać poza bytem i niebytem.
R: Co mi pozostanie, jeśli oddalę od siebie wspomnienia?
M: Nic nie pozostanie.
R: To mnie przeraża.
M: Będzie pani tak długo przerażona, dopóki nie doświadczy pani wolności i jej błogosławieństw. Oczywiście pewna ilość wspomnień jest niezbędna, aby utrzymać ciało i nim kierować. Ten rodzaj pamięci pozostaje, nie zachowuje się natomiast żadne przywiązanie do ciała jako takiego. W ten sposób nie będzie już podłoża, na którym powstawałyby pragnienia i obawy. Wszystko to nie jest nazbyt trudne do zrozumienia i praktykowania. Trzeba tylko zaangażowania. Bez zaangażowania niczego osiągnąć się nie da. Gdy stwierdzi pani teraz, że jest tylko garścią wspomnień utrzymywanych razem przez przywiązanie, na pewno przekroczy je pani i spojrzy z zewnątrz. Będzie pani mogła po raz pierwszy dostrzec coś, co nie jest wspomnieniem. Nie będzie już osoby X czy Y, pochłoniętej swoimi sprawami. Będzie pani wreszcie spokojna. Zrozumie pani, że ze światem nic złego się nie działo, ale że pani sama nie była w porządku, i że wreszcie to wszystko minęło. Nigdy już nie zostanie pani schwytana w sidła pragnień zrodzonych z niewiedzy.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
6 XI71
13 XI71
20 XI71
27 XI71
pomine XI 71
pomine XI 71
plik (71) ppt
Wykład XI Metody opisu układów cyfrowych
Wyklad XI prezentacja
Wykład XI Rodzina jako naturalne środowisko wychowawcze
jcic 71
3 (71)
71 Pan Samochodzik i Włamywacze
71 NW 12 Konstrukcje z drutu
13 A X XI wiek sztuka romańska, Ruś, Bizancjum, Normanowieid 14428
71 NW 12 Tranzystorowa syrena
pytanie 71 Tryb Stanu, Politologia UW- III semestr, System polityczny rp
biologia 17 XI 09, Chemia, Podstawy biologi, 1kolokwium
71, 1