prowadziła ją do obłędu, nie wiedziała, jak się zachować, jak ze mną być. Oboje stwierdziliśmy, że niełatwo jest naprawdę obcować z drugim człowiekiem. Chociaż Sue przedtem zrzędziła, że ją zaniedbuję, teraz kiedy poświęcałem jej uwagę, czuła się niepewnie. Nie była przyzwyczajona. Jej rodzina może nawet gorzej niż moja radziła sobie z okazywaniem uczuć i zainteresowania. Ojciec, kapitan statku, był stale poza domem, matce to odpowiadało. Sue dorastała w samotności, zawsze chciała być z kimś blisko, ale, pobodnie jak ja, nie umiała.
Za radą terapeuty w pewnym momencie zapisaliśmy się do Stowarzyszenia Przybranych Rodziców. W miarę jak zacieśniała się więź pomiędzy mną i Timem, Sue coraz niechętniej pozwalała mi go wychowywać. Czuła się odsunięta, jakby traciła nad nim kontrolę. Wiedziałem jednak, że jeśli mam się naprawdę porozumieć z małym, muszę sam ustalić granice naszej zażyłości.
Stowarzyszenie pomogło mi bardziej niż cokolwiek innego. Odbywały się tam grupowe spotkania rodzin takich jak nasza. Dużo mi dało słuchanie, jak inni mężczyźni opowiadają o swoich uczuciach. Dzięki temu potrafiłem mówić Sue o własnych.
Wciąż rozmawiamy, wciąż jesteśmy razem, uczymy się bliskości i zaufania. Żadne z nas nie radzi sobie na tym polu tak dobrze, jak by chciało, ale nieustannie ćwiczymy. To całkiem nowa dyscyplina dla nas obojga.
Zainteresowanie Erika Sue
Erik, samotny w swoim dobrowolnym odsobnieniu, pragnął być kochany i otoczony troską, lecz bez ryzyka zażyłości z drugą osobą. Kiedy Sue podczas pierwszego spotkania milcząco dała do zrozumienia, iż nie ma nic przeciwko jego głównej metodzie uników
obsesji
sportowej, Erik uznał, że, być może, znalazł ideał:
kobietę,
która
weźmie go pod skrzydła, a jednocześnie zostawi w
spokoju.
Chociaż
delikatnie wytknęła mu brak uwagi — niedwuznacznie
za
sugerowała,
żeby pierwsza randka odbyła się z dala od telewizora
słusznie
założył, iż Sue dobrze znosi życie na dystans. W przeciw
nym
bowiem razie wcale by się nim nie zainteresowała.
W istocie brak obycia towarzyskiego oraz niezdolność do bliższych związków uczuciowych stanowiły dla Sue element atrakcyjny. Nie-zdarność Erika budziła sympatię, a zarazem wskazywała, iż partner nie będzie z własnej inicjatywy nawiązywać kontaktów z innymi ludźmi,
w tym — co nader istotne — z innymi kobietami. Sue, podobnie jak wiele kobiet, które kochają za bard/o, żywiła głęboki lęk przed porzuceniem. Lepiej już żyć z kimś, kto nie zaspokaja w pełni jej potrzeb, lecz kogo nie straci, niż z mężczyzną bardziej serdecznym i bardziej sympatycznym, który może ją opuścić dla innej.
Ponadto izolacja towarzyska partnera dawała Sue zajęcie — musiała przerzucić pomost nad przepaścią dzielącą Erika od innych. Mogła tłumaczyć jej dziwactwa reszcie świata, przypisując ucieczkę od ludzi raczej nieśmiałości aniżeli zobojętnieniu. Mówiąc najprościej: Erik jej potrzebował.
Sue natomiast ponownie wplątała się w smutną sytuację znaną z dzieciństwa: samotność, pełne nadziei oczekiwania na miłość i uwagę, głębokie rozczarowanie, wreszcie gniew i rozpacz. Kiedy tak próbowała wymusić na Eriku, by się zmienił, tym samym potwierdzała jego najgorsze obawy dotyczące związków i sprawiała, że odsuwał się coraz bardziej.
Aliści za sprawą poważnych wstrząsów życiowych Erik się zmienił, i to dogłębnie. Nie chcąc się stać sobowtórem obojętnego, niedostępnego ojca, postanowił stawić czoło swemu demonowi — lękowi przed bliskością. Decyzję tę w głównej mierze zrodziła silna identyfikacja z samotnym małym Timem. Zmiana, która zaszła w Eriku, spowodowała jednak zmiany w pozostałych członkach rodziny. Sue, dotychczas ignorowana i zaniedbywana, nagle stała się przedmiotem pożądania i atencji, a wówczas zdała sobie sprawę, jak bardzo jej doskwiera owa wymarzona zażyłość. Sue i Erik mogliby z łatwością pozostać w takim odwróconym układzie, w którym myśliwy zmienił się w zwierzynę, zwierzyna w myśliwego. Mogliby po prostu zamienić się rolami, nadal zachowywać dystans oraz komfort psychiczny. Jednakże każde z nich miało odwagę zajrzeć głębiej, po czym przy pomocy terapeuty, a także pełnej zrozumienia i empatii grupy ludzi, podjąć ryzyko prawdziwej zażyłości jako para i, z Timem, jako rodzina.
Nie sposób przecenić znaczenia, jakie dla każdego z nas mają pierwsze chwile znajomości. Ja sama wiem z doświadczenia, że wstępne wrażenie przy spotkaniu z nowym pacjentem dostarcza mi większości najważniejszych informacji. Za pośrednictwem tego, co pacjent mówi, a co zataja, jak również wskazówek podsuwanych przez powierzchowność — postawę, dbałość o wygląd zewnętrzny, wyraz twarzy, manie-ryzm i gestykulację, ton głosu, kontakt wzrokowy lub jego brak,
120
121