Tytuł: Niewierne
Autor: robaczek
(frgt10 - nick z bloga)
Pairing: Ginny/Fleur
Ostrzeżenia: slash
Opowiadanie nie jest kanoniczne!
Rozdział 2
Wtorek, 10 lipca
Hermiona przesłała mi książkę. Powiedziała, że to ostatnio najlepiej sprzedająca się powieść w świecie mugoli. Jestem bardzo ciekawa, o czym też może być! Zabiorę się do czytania zaraz po kolacji.
Tymczasem obiecałam mamie, że pomogę jej uwarzyć eliksir uspokajający, jako że zapasy w domu są już na wykończeniu. Czasami zastanawiam się, kto go zużywa, no ale szóstka Weasley'ów pod jednym dachem bywa mieszanką wybuchową. Podejrzewam, że większość wypija tata, ale nie mam pewności.
Kiedy tak myślę o szkole, zastanawiam się, jak niektórzy mogą jej nie lubić? To nie tak, że uczymy się masy niepotrzebnych nikomu rzeczy (może z wyjątkiem historii magii). Wszystko, co przerabiamy, przydaje się w codziennym życiu, tak jak ten eliksir!
Dobra, idę na dół, zanim mama rozzłości się na dobre...
Środa, 11 lipca
Czytałam tą książkę od Hermiony aż do czwartej nad ranem, taka jest wciągająca! Ci mugole to mają fantazję, nie powiem... Ale z drugiej strony któż by nie chciał faceta dobrze wychowanego i potrafiącego obronić dziewczynę w każdej sytuacji? Takiego osobistego rycerza?
Tak się składa, że ja mam chłopaka, który poczuwa się do tej roli. Niestety, zbawianie świata tak go absorbuje, że dla mnie zostaje niewiele. Jest bardzo daleki od tego, co wyobrażają sobie dziewczyny. Właśnie, powinnam niedługo do niego napisać. Jeszcze pomyśli, że się obraziłam, czy coś.
Zauważyłam, że Fleur chodzi dzisiaj jakaś przygaszona. Ciekawe, czy Bill ma z tym coś wspólnego. Chciałabym zapytać, ale z drugiej strony boję się być wścibska. Może powinnam pójść do niej?
Później
Fleur ucieszyła się, kiedy wpadłam do pokoju, który zajmuje z Billem. Miała podkrążone oczy, pewnie biedaczka nie śpi po nocach. Siedziałyśmy na łóżku i długo rozmawiałyśmy, najpierw o problemach z facetami (ponarzekałam na swojego – oh! muszę mu wreszcie wysłać ten list!), potem o kilku kobiecych sprawach. Nikt nam nie przeszkadzał – właściwie to wątpię, czy ktokolwiek wiedział, gdzie jestem, a Fleur zawsze cieszyła się spokojem w naszym domu.
Co zabawne, nawet nie zauważyłam kiedy zaczęłam jej się zwierzać. Chyba poprawiłam jej humor, bo kiedy wychodziłam z pokoju, śmiała się, a oczy jej błyszczały. Muszę przyznać, że i mi zrobiło się weselej, aż z tej radości poszłam przygotować kolację. Fred i George robili złośliwe uwagi na temat mojego podśpiewywania, ale kto by się tam nimi przejmował!
Czwartek, 13 lipca
Zły dzień. Fatalny. TEN dzień. Czuję się okropnie i nawet eliksir uśmierzający ból nie pomaga. Leżę w łóżku i marzę, żeby mi już przeszło, chociaż trochę. Za oknem jest taka ładna pogoda, a ja tu utknęłam! Naprawdę, w takich momentach nienawidzę bycia kobietą.
Na szczęście Fleur dotrzymuje mi towarzystwa. Przyniosła stare albumy ze zdjęciami mojej rodziny i przeglądamy je, wspominając stare czasy. Wiele z historyjek, które jej opowiadam, słyszała po raz pierwszy. Jestem jej bardzo wdzięczna za to, że siedzi tu ze mną. Jej obecność jest nieoceniona!
Piątek, 14 lipca
Czuję się już lepiej, choć nadal leżę w łóżku. Tym razem nie mam wyrzutów sumienia, bo chmury zakryły niebo. Wygląda, jakby wkrótce miało zacząć padać. Przynajmniej mam wymówkę, żeby nie sprzątać – biedny Ron musi pomagać mamie w tym, co zwykle ja robiłam. Nie, nie mam wyrzutów sumienia.
Poniedziałek, 17 lipca
Tata poszedł do pracy, Fred i George jak zwykle siedzą w swoim sklepie. Bill, Ron i mama pojechali do Londynu na zakupy. Nie sądzę, żeby szybko wrócili – mają kupić nową szatę Ronowi, a ten jest wybredny. Same z nim problemy, nie, żebym w tej chwili narzekała - Fleur jakimś cudem wymówiła się z wycieczki i została ze mną.
Postanowiłyśmy przemeblować mój pokój. Do tej pory było w nim wiele zabawek z czasu dziecięcego, ale od dawna myślałam o tym, żeby się ich pozbyć i zmienić wystrój. Nie mogłam jednak poprosić o pomoc mamy, ponieważ zmusiłaby mnie do wybrania mdłych kolorów. Z Fleur sprawa wygląda zupełnie inaczej!
Ubrałam tą zwiewną sukienkę, którą kupiłyśmy zaraz na początku wakacji. Rzadko w niej chodzę, bo uważam, że wyglądam w niej wyjątkowo korzystnie, więc staram się ją oszczędzać. Nie chciałabym przypadkiem jej podrzeć albo poplamić. Zostawiłam też rozpuszczone włosy, choć dzień jest wyjątkowo ciepły.
Kiedy Fleur przy pomocy zaklęcia zawiesiła lustro na przeciwko łóżka, spojrzałam na swoje odbicie. Jak zwykle kilka niesfornych kosmyków odstawało od reszty włosów. Zaczęłam się nad nimi znęcać, ale przerwała mi moja bratowa, podchodząc do mnie od tyłu i opuszczając moje ręce wzdłuż tułowia. Wyszeptała mi do ucha, że tak wyglądam ślicznie i spojrzała na mnie tymi swoimi wielkimi oczami.
Głupio mi się przyznać do tego przed samą sobą, ale w tamtej chwili zrobiło mi się gorąco. Czułam, jak się rumienię i nic nie potrafiłam na to poradzić. Najdziwniejsze było to, że Fleur również zaróżowiły się policzki. Nie mogę przestać myśleć o tym, co by się stało, gdyby moja kochana rodzinka nie wróciła akurat w tej chwili z zakupów.
Wtorek, 18 lipca
Ha, ha, ha! Bliźniacy przeszli samych siebie! Mama co prawda urwała im potem głowy, ale było warto... Kiedy siedliśmy do kolacji nikt niczego nie podejrzewał! Jak zawsze, pierwszy na jedzenie rzucił się Ron. Myślałby kto, że go głodzą!
Jak tylko wsadził sobie do ust wielki kawał kurczaka, coś głośno pyknęło i nagle Ron siedział w sukience! Ha, ha, wciąż nie mogę przestać się śmiać, kiedy sobie o tym przypomnę!
Ale to nie wszystko. Fred i George tak zaczarowali jedzenie, że każdy – nawet ja – staliśmy się częścią dowcipu. Mama zamieniła się w wielkiego klowna, tata w stracha na wróble, Bill w olbrzymiego szczura, Fleur w nędzarkę, ja byłam cała w pstrokatych szatach a bliźniacy skończyli w samych bokserkach (zaczarowali wzajemnie swoje talerze w tajemnicy). Popatrzyliśmy się na siebie i zaczęliśmy dosłownie tarzać się ze śmiechu! To znaczy wszyscy z wyjątkiem mamy i Billa. Ron też nie wyglądał na zachwyconego, ale przynajmniej śmiał się ze wszystkimi.
Czwartek, 20 lipca
Wczoraj wieczorem, gdy szłam do siebie, usłyszałam, jak Bill i Fleur się kłócą. Nie chciałam podsłuchiwać, ale mam pokój tuż nad nimi i nic nie mogłam poradzić na to, że ich podniesione głosy nie były tłumione przez ścianę.
Bill krzyczał, że musi wracać do pracy, Fleur za to upierała się, że chce zostać w Norze, bo we Francji czuje się taka samotna, kiedy zostaje sama w domu.
Zwykle lubię słuchać, jak mama krzyczy na Rona albo bliźniaków, ale tym razem nie było to przyjemne doświadczenie. Wolałabym, żeby się nie kłócili. Zrobiło mi się przykro na myśl, jak musi się z tym czuć bratowa.
W środku nocy Fleur wślizgnęła się do mnie do pokoju. Płakała. Nie myśląc wiele, objęłam ją ramieniem i poprowadziłam do łóżka. Weszłyśmy pod kołdrę, żeby nie zmarzły nam stopy. Przez ponad godzinę słuchałam jej żalów i pocieszałam ją na przemian, aż w końcu jej oczy wyschły i na twarz powrócił nikły uśmiech.
Pewnie zostałaby dłużej, ale zauważyła, że ledwo patrzę na oczy. Pocałowała mnie w policzek i skóra w miejscu, w którym dotknęły mnie jej usta, zapłonęła. Od razu odechciało mi się spać. Serce zaczęło mi szybciej bić i stałam się świadoma każdej cząstki swojego ciała. Niestety Fleur wstawała już z łóżka.
Walczyłam z sobą, żeby odezwać się i zatrzymać ją na dłużej. Jednak z drugiej strony wiem, że jest moją bratową. W dodatku ja mam Harry'ego. Nie powinnam myśleć o niej w ten sposób. Na Merlina, nie powinnam myśleć tak o nikim innym!
Zanim wyszła z pokoju, zapytała jeszcze, czy chciałabym, żeby została w Norze. Chciałabym gorąco ją zapewnić, że tak, ale nie mogłam wydobyć z siebie głosu a teraz dopadły mnie wątpliwości. Cholera, co mam jej odpowiedzieć?