14 luty 1971
M
a h a r a j: Czy ten, kto postrzega świat jest pierwszy, czy też
powstaje równocześnie ze światem?
R
o z m ó w c a: Co za dziwne pytanie! Jak pan może zadawać takie
pytania?
M:
Dopóki nie będzie pan znał prawidłowej odpowiedzi, nie zazna pan
spokoju.
R:
Gdy budzę się rano, świat już istnieje i na mnie czeka.
Oczywiście świat powstaje pierwszy. Ja też, ale znacznie później,
przynajmniej od chwili gdy się narodziłem. Ciało pośredniczy
między mną a światem. Gdyby nie było ciała, nie istniałbym ani
ja, ani ten świat.
M:
Ciało pojawia się w pańskim umyśle, a umysł jest treścią
pańskiej świadomości. Jest pan nieruchomym świadkiem strumienia
świadomości, który wiecznie ulega przemianom, nie powodując
żadnych zmian w panu samym. Niezmienność pańska jest na tyle
oczywista, że pan nawet jej nie zauważa. Niech pan uważnie
przyjrzy się sobie, a wszystkie błędne mniemania i pojęcia się
rozwieją. Tak jak wszystkie wodne żyjątka nie mogą istnieć bez
wody, tak i cały wszechświat znajduje się w panu i bez pana
istnieć nie może.
R:
Nazywamy to Bogiem.
M:
Bóg jest tylko ideą w pańskim umyśle. Pan zaś jest naprawdę.
Jedyne co może pan uważać za bezwzględnie pewne, to fakt: "tu
w tej chwili jestem". Proszę spróbować usunąć słowa "tu
w tej chwili", a pozostanie tylko słowo "jestem",
jako jedyne całkowicie bezsporne. Każde słowo istnieje w pamięci,
pamięć dochodzi do świadomości, a świadomość istnieje we
wszechświadomości, która jest odbiciem świadka na wodach
istnienia.
R:
A jednak nie mogę pojąć, jak to świat może znajdować się we
mnie, skoro przeciwne stwierdzenie: "jestem w świecie",
jest tak oczywiste.
M:
Nawet stwierdzenie: "jestem światem a świat jest we mnie"
dowodzi ignorancji. Dopiero gdy zdaję sobie sprawę ze swojej
tożsamości ze światem i potwierdzam to moim życiem, rodzi się we
mnie siła, która niszczy ignorancję i ślady jej całkowicie
usuwa.
R:
Czy świadek ignorancji jest czymś odrębnym od ignorancji jako
takiej? A powiedzenie "jestem ignorantem", czy nie jest
częścią ignorancji?
M:
Oczywiście. Zgodnie z prawdą mogę tylko powiedzieć, że "jestem",
zaś wszystko inne to wnioski. A wnioski stały się nawykiem. Proszę
zniweczyć wszelkie nawyki w myśleniu i widzeniu. Owo "jestem"
daje wyraz głębszej przyczynie, którą można nazwać Jaźnią,
Bogiem, Rzeczywistością lub jeszcze inaczej. Owo "jestem"
przebywa w świecie, ale jednocześnie jest kluczem otwierającym
bramę wiodącą poza świat. Księżyc tańczący na wodzie, choć
na niej widoczny, jest przecież na niebie.
R:
Wrócę jednak do poprzedniego wątku naszej rozmowy. Mogę przyjąć,
że świat w którym żyję i działam, jest moim własnym wytworem,
projekcją mego wyobrażenia w nieznanym mi świecie "absolutnej
substancji", czymkolwiek by ona nie była. Świat przeze mnie
kreowany może być zupełnie niepodobny do ostatecznego,
rzeczywistego świata, zupełnie tak jak ekran kinowy jest całkowicie
niepodobny do obrazów na nim wyświetlanych. Tym niemniej ten
absolutny świat istnieje i jest całkowicie ode mnie niezależny.
M:
Tak jest. Świat absolutnej rzeczywistości, na który umysł pański
rzutuje obraz nierealności, jest od pana niezależny z tej prostej
przyczyny, że jest właśnie panem.
R:
Czy tu nie ma sprzeczności? W jaki sposób niezależność oznaczać
może tożsamość?
M:
Proszę przyjrzeć się ruchowi przemian, a się pan przekona. To co
może się zmieniać, podczas gdy pan sam nie ulega przemianom, można
określić jako od pana niezależne. Ale to co ulega przemianom, musi
stanowić jedność z niezmiennym. Dwoistość implikuje pojęcie
wzajemnego oddziaływania, które oznacza przemianę. Innymi słowy,
wszystko co jest absolutnie materialne i absolutnie duchowe,
bezwzględnie obiektywne i bezwzględnie subiektywne, jest identyczne
zarówno w substancji jak i w istocie.
R:
Zupełnie jak przy trójwymiarowym obrazie, gdy światło tworzy swój
własny ekran.
M:
Można użyć jakiegokolwiek porównania. Ważne jest, aby zdać
sobie sprawę, iż pan rzutuje na siebie świat swojej wyobraźni:
swe wspomnienia, pragnienia i obawy, i że sam pan się w nim
uwięził. Niech pan unicestwi te złudzenia i stanie się wolny.
R:
Jak tego dokonać?
M:
Proszę zdobyć się na niezależność w myśleniu i działaniu.
Wszystko zresztą zależy od wiary w siebie samego, od
przeświadczenia, że to co pan widzi i słyszy, myśli i czuje jest
realne. Dlaczego nie sięgnąć do własnej wiary? Nie ulega
wątpliwości, że świat, w którym pan żyje, został namalowany
przez pana samego na ekranie świadomości i jest bez reszty pańskim
prywatnym światem. Tylko sens pańskiego "jestem", chociaż
znajduje się ono w tym świecie, nie pochodzi a niego. Nawet przy
najwytrwalszym wysiłku logicznym czy wysiłku wyobraźni, nie może
pan zmienić swego "jestem" na "nie jestem".
Zaprzeczając bowiem swemu bytowi, potwierdza go pan. Z chwilą gdy
zda pan sobie sprawę z faktu, że świat jest pańską własną
projekcją, stanie się pan wolny od niego. Czy obraz świata będzie
ładny czy brzydki, to pan jest jego twórcą i dlatego nie może on
pana krępować. Proszę wziąć pod uwagę, że nikt pana do tego
nie przymusza; chodzi tylko o nawyk brania świata wyimaginowanego za
realny. Proszę spojrzeć na złudę jak na złudę, a będzie pan
wolny od lęku.
Tak
jak barwy tego dywanu jawią się dzięki światłu, chociaż światło
nie jest barwą, tak i pan nie jest tym światem, będąc jednak jego
twórcą. To co stwarza i podtrzymuje świat, może pan nazwać
Bogiem lub opatrznością, ale w końcu pan sam jest dowodem
istnienia Boga, i to najbardziej uchwytnym. Jeśli padnie
jakiekolwiek pytanie na temat Boga, to właśnie pan będzie musiał
je postawić.
R:
Bóg jest doświadczeniem w czasie, ale osoba doświadczająca trwa
poza czasem.
M:
Nawet osoba doświadczająca ma drugorzędne znaczenia. Najpierw jest
nieskończona przestrzeń świadomości, wieczna potęga tego
wszystkiego co było, jest i będzie. Gdy patrzy pan na cokolwiek,
zamiast widzieć ostateczne, wyobraża pan sobie, że widzi chmurę
czy drzewo.
Proszę
nauczyć się patrzenia bez imaginacji, słuchania bez zniekształceń.
To wystarczy. Niech pan zaniecha nadawania nazw i kształtów temu,
co w istocie swej jest bezimienne i pozbawione kształtu oraz zda
sobie sprawę z tego, że wszelkie postrzeganie jest subiektywne i że
to co jest widziane lub słyszane, dotykane lub wąchane, odczuwane
lub myślane, oczekiwane czy wyobrażane, znajduje się w umyśle a
nie w rzeczywistości. Dopiero wtedy doświadczy pan spokoju i
wolności od lęku. Nawet owo "jestem" składa się z
czystego światła i poczucia obecności. Światło pojawia się więc
niezależnie od tego, czy pan powie "ja", czy nie. Proszę
być zawsze świadomy tej czystej światłości, a nigdy jej pan nie
straci. Obecność w bycie, wytężona czujność w świadomości,
zaangażowanie się w każde doświadczenie, nie dają się opisać,
ale za to są bez trudu osiągalne.
R:
Mówi pan o rzeczywistości jako o pierwszej przyczynie wszystko
przenikającej, wszechobecnej, wiecznej, wszechwiedzącej i wszystko
ożywiającej. Inni myśliciele w ogóle odmawiają dyskusji na ten
temat. Mówią, iż rzeczywistość znajduje się poza umysłem,
podczas gdy wszelkie dyskusje prowadzone są w sferze mentalnej,
która jest siedliskiem nierzeczywistości. Ich podejście jest
negatywne - eliminują nierzeczywistość i zmierzają wprost ku
realności.
M:
Różnica polega tylko na grze słów. Gdy mówię o bycie realnym,
opisuję go jako coś odmiennego od nierzeczywistości. Mówię, że
jest poza czasem, przestrzenią i przyczyną, że nie ma początku i
końca. Wychodzi to na jedno. Jeśli prowadzi to do oświecenia,
jakie znaczenie mają słowa? Co za różnica czy pan ciągnie wóz,
czy go popycha, jeśli posuwa się on naprzód? Czasami może pan
odczuwać zbliżanie się do rzeczywistego bytu, kiedy indziej
odrzucać pan będzie fałsz; będą to tylko różne nastawienia
potrzebne dla prawdziwej wolności. Będzie pan kroczył taką czy
inną drogą, ale w danej chwili każda z nich będzie prawidłowa.
Proszę podążać nimi z pełnym przekonaniem i nie tracić czasu na
wątpliwości czy wahania.
Aby
dziecko rozwijało się dobrze, trzeba mu dawać różnego rodzaju
pożywienie, ale sam fakt jedzenia jest zawsze taki sam. Teoretycznie
każde podejście jest dobre. Praktycznie jednak, w danej chwili
będzie pan postępował tylko jedną drogą. Prędzej czy później
musi pan dojść do przekonania, że aby rzeczywiście osiągnąć
cel, powinien pan zawsze kierować się tak samo - do wewnątrz.
Ciało i umysł nie mogą dać pana tego, czego pan szuka: bytu i
samopoznania, a także bezgranicznego pokoju.
R:
Niewątpliwie w każdym podejściu można znaleźć coś cennego i
wartościowego.
M:
Najważniejsza jest potrzeba wnikania w siebie samego. Dobieranie
różnych podejść i metod może być dowodem niechęci do wnikania
we własne wnętrze i lęku przed utratą złudzeń, że się jest
kimś lub czymś określonym. Aby znaleźć wodę, nie będzie pan
kopał wszędzie małych dołków, trzeba bowiem wiercić głęboko w
jednym tylko miejscu. Tak samo aby znaleźć siebie, trzeba
przeprowadzić gruntowne badanie własnego wnętrza. A w chwili gdy
pan odkryje, że jest światłością świata, zda pan sobie sprawę,
że jest pan również jego miłością.
Jako
pierwsza pojawi się miłość do siebie samego. Z jej blasku zrodzi
się miłość do świata, ponieważ świat ten jest przecież
pańskim dziełem. Światłość i miłość są bezosobowe, ale
przebywają w pańskim umyśle jako poznanie i życzliwość wobec
samego siebie. W ogóle mamy dla siebie wiele życzliwości, ale
niestety nie zawsze rozsądnej. Tylko jogini są ludźmi, u których
życzliwość łączy się z mądrością.