Masakra Uzurpatorów
***
Witaj
Narratorze, ta przygoda to jednostrzalówka, lub wprowadzenie do
Sabatu. Wydaje mi się dość prosta i ... cóż efektowna. Moim
graczom się spodobała. Nie daje jednak głowy, za reakcje twoich.
Przygoda ta polega na przetrwaniu, jeśli twoi gracze nie radzą
sobie jeszcze w RPG-ach... Może powinieneś poczekać.
Teraz
wymagania co do postaci:
3-4
graczy.
Klany
z Cammarilli, (poza Tremere, patrz wprowadzenie)
Im
bardziej BG przywiązani są do swoich postaci tym efekt końcowy
staje się bardziej... hmm dramatyczny.
A
teraz porada dla Narratora :
W
ten przygodzie najważniejsze (przynajmniej dla mnie) jest budowanie
niepewności, atmosfera strachu o własne istnienie jest tu
najważniejsza.
Przedstawienie
Postaci:
Elita:
Książe
->Książe Miasta, zawsze elegancki, uśmiechnięty i pewny
siebie.
Vernom(rip)
-> Syn księcia, jego oczko w głowie i spadkobierca.
Jess
-> kochanka i miłość księcia. Torreadorka zasiadająca w
radzie.
Dominic(u)
-> Bodyguard księcia i kochanek Jess. Gangrel.
Vermin(u)
-> Ventrue, mentor i doradca księcia, zasiada w radzie.
Jude
-> Przedstawiciel Brujah w radzie. Elegancki, typowy gangster z
lat 20.
Sabat:
Bliźniaczki
-> Telma i Luise, zmiennokształtne, transformują w dwie wielkie
kotki. Oczywiście czarne i piękne. W ludzkiej postaci są
identyczne, piękne! Długie nogi, kruczoczarne włosy i ciemne oczy.
Nie
zrzeszeni:
John
Wayne -> Assasin, łysy mężczyzna w zielonych neonkach,
czarnobiałym szaliku i prochowcu. Zimny i wyrachowany. Zbiera
trofea, na szyi pobrzękuje łańcuszek z kłów, wyrywa je z ofiar
które uśmiercił...
Inne:
Policja,
reporterzy, inne_mniej_ważne_wampiry, mieszkańcy miasta.
WPROWADZENIE:
Miasto.
To w nim dorastaliście, spędziliście chwile miłe i bolesne. To tu
po raz pierwszy stałeś się mężczyzną. To tu po raz pierwszy
ktoś sprawił że poczułaś się wyjątkowo. To tu ktoś sprawił
że jesteście martwi...
**
Szóstka
nad szóstkami;
elitarny klub dla najbogatszych ludzi w mieście... oraz wszystkich
zainteresowanych wampirów. To tu Książe urządza swe bale, to tu
wszyscy nowo przeistoczeni pochylają głowę przed nim w geście
hołdu. Jest on właścicielem tego przybytku.
Tej
nocy jednak jego osoba znajdowała się w innym miejscu.
Tej
nocy w lokalu po raz pierwszy od ponad dziesięciu lat wszedł
Teodor, głowa klanu Tremere. Wszyscy wiedzieli jaką niechęcią
cieszą się przedstawiciele tych pasożytów, niewielu jednak
rozumiało powód dla którego założyli tu swą gildię. Największy
budynek w mieście w całości należał do nich i nikt spoza klanu
nie miał do niego wstępu. Krążyły o nim legendy... to właśnie
z jego powodu cicha wojna trwała miedzy księciem a uzurpatorami.
Jego jurysdykcja tam nie sięgała jak mawiali jedni bądź rzucili
mu wyzwanie i poniosą tego konsekwencje jak mówiła większość.
Wojna
trwała, wielu padło jej ofiarą, lecz ostatnie lata sprawiły iż
zapanował chwiejny pokój miedzy księciem a Tremere. Nastał czas
strachu i śmierci. Sabat, niegdyś jedynie mrzonka na horyzoncie,
zaczął zajmować coraz większe połacie terenu. Jedynym
bezpiecznym ośrodkiem do którego nie wkroczył było Miasto. Teraz
zjednoczone w walce z większym wrogiem. Przegranej walce, jak
mawiano w ciemnościach. Tej nocy jednak nikt jeszcze nie zginął.
Bezpieczni w swych kryjówkach, bądź w blasku świateł wszyscy
łudzili się iż przetrwają nadchodzące dni. Czas pokaże jak
wielu z nich myliło się wierząc w swe szczęście, Boga który im
sprzyja, lub bron która znajduje się w zasięgu ich reki.
Tej
nocy w mieście pojawił się ktoś nowy, niski i barczysty, łysy
mężczyzna o ogolonej czaszce. Jego spojrzenie szybko przebiegło po
wszystkich szyldach, oczy zza zielonych neonek wyrażały niechęć
do całego świata. Mocne rysy twarzy, nadawały jej posępny wyraz.
Jedynie łopoczący na wietrze czarno biały szal zdawał się żyć
swoim własnym życiem. Reszta postaci mogła by być równie dobrze
martwa dla otoczenia. Długie dłonie usunęły nieistniejący
okruszek z szarego płaszcza. Tej nocy rachunek strat będzie równy
zero, pojawi się ktoś nowy i ktoś ze starych mieszkańców zginie.
Zlecenie zawsze zostanie wypełnione. Do głównej sali Szóstki nad
Szóstkami wkroczył pewnym krokiem. Nikt nie zwracał uwagi na tych
idących pewnym krokiem. Strażnicy, jeśli jacyś byli, szybko
odwracali się wnioskując iż musi to być ktoś ważny. Nikt nie
chciał narażać się nikomu ważnemu. Nawet jeśli ten ktoś niósł
wielką papierową torbę z której coś czerwonego kapało
rytmicznie na podłogę. W kuchni również nikt nie zwracał na
niego uwagi. Do czasu. Gdy długie i zgrabne dłonie pochwyciły
srebrną tacę z nakrywką z rąk jednego z wystraszonych kelnerów,
coś nakazało mu krzyknąć. Obrugać tego popaprańca przez którego
może stracić pracę. Jednak spojrzenie zza zielonych szkieł
uciszyło wszystko co można było wypowiedzieć. Prawdę
powiedziawszy cisza jaka zapanowała w całym lokalu nie była
zwykła. Zapanowała cisza absolutna... Mężczyzna w szarym
prochowcu wszedł do środka całkowicie ignorując zmieszane
spojrzenia jakie otaczały go zewsząd. Postawił tacę przed Tremere
i wyszedł.
Szok
był zbyt wielki, nikt nie zdołał się podnieść, zareagować.
Cisza odeszła wraz z dziwnym mężczyzną pozostawiając za sobą
zdziwione spojrzenia wszystkich w koło. Ich wzrok z pustki przeniósł
się na tacę. Srebrna pokrywa upuszczona na podłogę zabrzęczała
przeraźliwie przełamując ciszę. Teraz oczy wszystkich skierowane
były na odciętą głowę. W jej okrwawionych ustach lśnił biały
papier. List zaklejony czerwonym woskiem. Bez pieczęci, bez
ozdobników, zwykły papier. Drżące dłonie Tremera powoli wyrwały
go z ust trupa. W jego zębach brakowało lewego kła, najwyraźniej
wyrwanego po śmierci ofiary... List zdawał się praktycznie nie
zakrwawiony, Tremere szybko rozerwał pieczęć i przeczytał go. 10
imion, nazwisk, bądź ksyw, jedna z nich przekreślona była
czerwoną linią. Pozostałe były nieistotne, poza jednym. Ta linia
należała do ciebie, zostałeś umieszczony na liście...
**
Wielu
twierdziło iż widzieli drżenie i strach w ruchach Teodora, w jego
oczach i postawie, lecz Książe zaślepiony swą nienawiścią, nie
wierzył. W jego żyłach kotłowała się krew, zginął jego
potomek. Najimpulsywniejszy i najbardziej podobny do niego, ukochany
którego przeistoczył najpierw. Wierzył iż to Teodor znalazł
sposób by go poniżyć, zniszczyć w oczach poddanych.
**
Noc
która była świadkiem tych wydarzeń przeszła do historii jako
masakra uzurpatorów. Wielu spośród poddanych księciu, z nim samym
na czele, wdarło się do budynku tremere. Walki, do jakich doszło w
jego wnętrzu, były krwawe, szybkie i skuteczne. Budynek został
splądrowany, wszyscy przedstawiciele klanu tremere zabici, ich ghule
oraz konstrukty zniszczone. Pozostał jedynie szkielet budynku pełen
trupów i Książe dalej mordujący swych podwładnych.
***
Tej
nocy w waszych mieszkaniach zadzwonił telefon...
***************************************************
Teraz
pora na najciekawsze. Otóż drogi Narratorze przyjdzie Ci sprowadzić
wszystkich twych graczy do podziemi Szóstki.., tam zaczniemy zabawę.
W podziemiach czeka ich pewien rytuał. A po nim...
***************************************************
Szóstka
nad szóstkami była znanym barem, miejscem spotkan bogaczy i
śmietanki towarzyskiej Miasta. Drinki osiągały tu niemiłosierne
ceny, a wampiry czuły się jak w niebie, to stad wywodziły się
najlepsze rodziny ghuli jakie służyły księciu. Wiele spośród
osób tu pijących miało w sobie vitae przemienionych. Wielka sala
oświetlana była światłem setek świec, rozmieszczonych w niej na
posrebrzanych stojakach. Cienkie jak papier i czerwone jak krew
przegrody oddzielające niektóre stoliki, oraz ten niepowtarzalny
nastrój chwili sprawiały, że każdy kto zawitał tu raz, nie
potrafił pozbyć się pokusy. Musiał przebywać w Szóstce… jak
najdłużej. Stonowana muzyka jazzowa w tle, zawsze grana przez
najlepsze zespoły jakie były w pobliżu. Nigdy nie dawano tu
koncertów jako takich, muzyka była tylko otoczką. Tak jak i teraz.
Główną atrakcją dla zgromadzonych była kłótnia miedzy dwoma
najpotężniejszymi istotami w mieście. Ich krzyki dobiegały z
najciemniejszej części sali.
To
tu Książę przyjmował wszystkich którzy chcieli z nim
rozmawiać.
...
jak to co to znaczy? Oni już tu są! ...
Głos
księcia przebijał się przez subtelną muzykę, która teraz
starała się dopasować do nowej sytuacji. Improwizacja była mocną
stroną zespołu który grał dzisiejszej nocy. Muzyka owinęła się
wokół słów wykrzykiwanych przez kłócących się.
Kolejny
głos w kłótni, tym razem spokojny i opanowany.
Uspokój
się, teraz wszyscy Cię słyszą.
Cisza
jaka zalęgła, została natychmiast wypełniona dźwiękami gitary
akustycznej, basowej, wiolonczeli i pianina.
Tym
razem słowa były cichsze i nikt niepowołany ich nie słyszał.
Nikt poza czarnym kotem, przeciągającym się w najciemniejszym
kącie, kotem od którego wszyscy odwracali wzrok. Najwidoczniej nikt
nie był zdziwiony jego widokiem, a może nikt go nie widział.
Kim
są ci na liście, co o nich wiemy?
Glos
księcia tym razem spokojny i zrezygnowany zadał kolejne pytanie.
Kot
przekrzywił swoją głowę i dziwnie inteligentnymi oczyma spoglądał
na rozmawiających. Ta rozmowa w końcu zaczynała być naprawdę
ciekawa.
**
Stojąc
na jednym z dachów czekałeś, obserwowałeś. Płaszcz i włosy
poruszały się w rytm wiatru, deszcz zacinał ci w oczy, a ty nie
poruszyłeś się o centymetr. Cień rzucający przez wejście na
dach był wystarczający, stałeś tam, pewien swego bezpieczeństwie.
Żadne ludzkie oczy nie spoglądały na ciebie ... Czarny kruk
przykucnięty na dachu na wprost miejsca w którym czekałeś. Małe
żółte oczka wpatrywały się w nieruchomą postać, to było ich
zadanie na dziś. Donośne krakanie jego pobratymca, pora zmiany i
opowieści. Lecz tym razem nie biedzie ciekawa, on tylko stoi i
patrzy...
Twój
wzrok wyławiał z mroku coraz to nowe osoby wchodzące do baru. Było
ich ośmiu, ty jesteś dziewiąty. Wszyscy wkraczali w ciemność
która przesłaniała ci widok na drzwi, niezależnie od tego jak
bardzo starałeś się pokonać barierę ciemności ona i tak
pozostawała na swoim miejscu, odmawiając ci ujrzenia drzwi.
Pierwszy
w mrok wkroczył niski, barczysty mężczyzna. Krótkie brązowe
włosy, garnitur szyty na miarę i płaszcz. W reku ściskał
telefon, który ty tak bezsensownie zniszczyłeś. Rozglądał się
wkoło niczym przerażone zwierze, czułeś strach w jego ruchach. On
naprawdę bał się tego co czeka go w ciemnościach. (Pi).
Zaraz
po nim w ciemnościach znikł młody punk. Skórzana kurtka, spodnie
i oczywiście glany, wszystko w czarnych barwach. Średniej długości
czarne włosy postawione w wielkiego jeża. W jego ruchach z kolei
nie było strachu, raczej chorobliwa wręcz fascynacja. Był
cholernie szybki, prawie przeoczyłeś jego pojawienie się ...
Prawie. (Spin).
Trzecia
osoba była kobietą, choć bardziej odpowiednim słowem było by tu
damą, ubraną w wieczorową suknie barwy krwi i futro sięgające
jej kostek. Błękitne oczy współgrały z czerwienią jej włosów.
Zafascynowany patrzyłeś na jej ruchy, seksowne, wręcz kocie. Gdy
wkroczyła w ciemność, znikła z twoich oczu. Odetchnąłeś. Była
oszałamiająca (Markiza de Sade).
Jako
czwarty pojawił się szary człowieczek. To przyszło ci na myśl
gdy tylko go ujrzałeś, szara mysz. Średniego wzrostu, średniej
postury. W szarym płaszczu, znoszonym garniturze i wypłowiałym
krawacie. Poruszał się tak jak każdy, wydawało ci się wręcz iż
otacza go tłum jednakowych ludzi w którym on sam dawno ci się
zgubił, ale wiedziałeś że jest tam sam. Jego zęby błysnęły w
uśmiechu, a oczy spojrzały w twoją stronę. Zobaczył cię, kiwnął
głową w twoją stronę. Teraz już wiedziałeś, on nie jest
zwyczajny. Jego oczy to czysta żądza krwi. Dreszcz przebiegł twoje
ciało gdy wasze spojrzenia skrzyżowały się. (Red).
Piątą
osobę wkraczającą w ciemność znałeś podobnie jak pozostałe, z
widzenia. Młody mężczyzna wyglądający na wojskowego, smukły,
wysoki z krótko obciętymi włosami. Nosi się również w tym
stylu, kurtka i spodnie moro, glany, przez ramie przewieszona
sportowa torba. Nie trzeba być geniuszem, by zauważyć, że w tej
torbie jest coś więcej niż przepocone ubrania na siłownię.
Przybyla ciężka kawaleria. Kroczył pewnie, od niechcenia rzucając
znudzone spojrzenia wokół siebie. Podczas jednego z takich obrotów
zauważyłeś kaburę wystającą spod jego kurtki. Wkroczył w
ciemność bez wahania, zupełnie jak gdyby jej nie widział.( Earl)
.
Szósty
był zagubiony facet o niepewnym i przerażonym spojrzeniu. Średniego
wzrostu, o czarnych włosach i zielonych oczach. Ten ubiór zdawał
się nie pasować do jego sposobu bycia. Chodził wyprostowanym,
pewnym i sprężystym krokiem. Jego ubiór to zlepek przypadkowych,
zdawałoby się części stroju zestawionych ze sobą. Jeansy, jasna
marynarka od garnituru, golf i dopełniające tego adidasy. Spogląda
niepewnie w mrok panujący wokół Szóstki. Jego wzrok zdaje się
błądzić po otoczeniu, nie spoczywa jednak dłużej na niczym.
Wszedł w mrok, nie spowalniając kroku... (Michael).
Siódmy
mężczyzna, podobnie jak ty z długimi włosami. Jego twarz wydaje
się wydłużona, kilkudniowy zarost nadaje jej wilczy wygląd.
Czarne neonki w mroku zdają się odbijać światła latarni. Idzie
pewnie i bez przeszkód przekracza próg ciemności. (Istvan).
Teraz
twoja kolej, będziesz ostatnim z pozostałej ósemki z listy.
Przeczucie mówi ci iż ósma osoba się nie pojawi. Przez myśl
przebiega ci tylko czy nie pojawi się z własnej winy, czy z powodów
od niej niezależnych... zastanawiasz się czy jeszcze żyje... Teraz
pora ruszyć w ich ślady.
**
Zszedłeś
z dachu budynku w przeczuciu, że czyjeś oczy obserwują cię
nieustannie. Czułeś oddech na swym karku, niezależnie od tego jak
bardzo starałeś się zauważyć kim jest twój nieuchwytny
obserwator, nie potrafiłeś go dostrzec.
**
Kot
który najwyraźniej znudził się już słuchaniem rozmowy w Szóstce
leżał teraz na parapecie jednego z okien w przeciwległym budynku.
Jego oczy śledziły każdy ruch osób które wchodziły do środka,
jednakże żadna z nich nie potrafiła by zauważyć swego kolejnego
obserwatora. Wielu z nich patrzyło wprost na niego, lecz nie byli w
stanie sobie tego uświadomić. Kot, a raczej kocica zeskoczyła
płynnie z parapetu i swym powolnym krokiem udała się za nimi.
Teraz da im chwile... pojawi się później, już po rytuale.
Trzecim
obserwatorem tej sceny był łysy mężczyzna, w zielonych neonkach i
białoczarnym szaliku. Zarówno ten szalik jak i jego szary płaszcz
szalał na wietrze, lecz on sam pozostawał nieruchomo. Nikt spośród
wszystkich zebranych nie spostrzegł go stojącego na drodze do
tylnego wejścia. Oparty o mur spoglądał na wszystkich swym
wzrokiem, który poza kpiną nie wyrażał niczego... Spoglądał na
nich niczym kat przed ścięciem swej ofiary, okiem zawodowca...
**
Szedłeś
prosto przed siebie, nie odwracając się na boki, przeczucie mówiło
ci że będziesz ostatnim, po tobie nie przyjdzie już nikt. Odgłos
ptaka zrywającego się do loty, mruczenie kota, stuk butów na
pobliskich ulicach. Szedłeś dalej nie poświęcając uwagi żadnemu
z tych dźwięków. Twoja dłoń zatrzymała się na klamce, ostatni
oddech, powoli przekręcasz ją i schodzisz na dół. Długie proste
schody prowadza cię wprost do piwnicy. Wielkie pomieszczenie
oświetlone czterema pochodniami, każda z nich na jednej ścianie.
Cienie pełzają po ścianach i suficie stwarzając atmosferę
strachu i niepewności. Przytłumione odgłosy rozmów dobiegają ze
środka. Jesteś tu i teraz pośród nich, wszyscy badają się
wzrokiem, przesyłając oględne pozdrowienia.
W
samym centrum pomieszczenia na stole z solidnych desek znajduje się
wielka misa, obok niej 9 kielichów i 9 mniejszych mis. Stoicie wokół
spoglądając na siebie. Znacie się wszyscy z widzenia i wiecie że
jeśli ktoś zdradzi, zginiecie. To będzie bolesna śmierć z dwóch
stron, pomiędzy Cammarillą a Sabatem. Czy zaufacie sobie na tyle,
czy wszyscy wyjdą stad żywi? Zadajecie sobie te pytania stojąc w
kręgu, jego centrum jest wielka misa. Każdy z was ma przed sobą
kielich i mniejszą misę. Cisza i czas jaki został wam dany,
najwyraźniej ma służyć poznaniu się ... a może nie...
*********************************************************************
W
podziemiach czekają na naszych graczy przedstawicielki Sabatu.
Bliźniaczki. Postacie które tu opisałem nie są istotne w grze.
Możesz zmieniać je do woli, ich statystyki pozostawiam Ci drogi
Narratorze w kwestii twojego gustu. Milej zabawy...
*********************************************************************
Wasze
przemyślenia przerywa gwizd z góry, najwyraźniej ktoś chciał was
uciszyć. Było to dziwne posuniecie zważywszy na fakt iż cisza
przed gwizdem była prawie całkowita. Jedynie mocne słowa wampira-
żołnierza, odgoniły cisze... na chwile jednak. Gdy przebrzmiały,
atmosfera stała się napięta. Najwyraźniej wasz gospodarz nie
zamierzał się ujawnić.
**
Pomieszczenie
w którym przyszło wam czekać na spotkanie kryło w sobie kilka
niespodzianek. Światło pochodni wystarczało jedynie do ukazania
zarysów postaci i bliskiego sąsiedztwa. Mrok skrywał większą
cześć waszego otoczenia. Dopiero teraz zdaliście sobie sprawę z
tego, iż to co skrywa niekoniecznie musi być ścianą.
Miękki
odgłos kroków, w samym tylko ich dźwięku czujecie wielką, wręcz
kocią grację.
**
Wasze
spojrzenia spotykają się, podniecenie na twarzach wszystkich
zgromadzonych staje się nad wyraz widoczne. Nerwowe zerknięcia w
bok, oblizanie spękanych warg...
Zaczyna
się .
Szept
rudej idealnie pasował do uczuć jakie teraz wami targały. Myśli
same oderwały się od spraw jakie was otaczały, poszybowały w
kierunku nie umarłych kobiet. Jeszcze nigdy nie spotkaliście
wampirzycy o przeciętnej urodzie, wszystkie były porażające,
demonicznie wręcz pociągające. Jaka zatem będzie wasza gospodyni?
Kroki, tego jesteście pewni, należą do kobiety... A sam ich rytm
jest w stanie podniecić każdego z was...
**
Piękna,
to jedno słowo przyszło na myśl każdemu z was. Westchnienie które
wydobyło się z waszych piersi nie uszło uwadze czarnowłosej.
Skwitowała je jedynie uśmiechem, natomiast druga kobieta pośród
was spoglądała na nią z nieskrywaną fascynacją, powoli
pochłaniając całe jej ciało wzrokiem.
Wysoka,
czarnowłosa kobieta o ciemno brązowych oczach, i krwistych ustach
stała się teraz obiektem waszych rozmarzonych spojrzeń. Czarna
garsonka, opinała jej talię i uwydatniała wspaniałą sylwetkę.
Długie nogi podkreślały czarne szpilki i spódnica do kolan. Włosy
związane w zwykłego kuca i ten zagadkowy uśmieszek, który pojawił
się w momencie jej wejścia. Uderzyła was pewność jej ruchów i
uczucie podniecenia, które teraz onieśmielało was. Kroczyła przez
puste pomieszczenie, ciemność zdawała się wyciągać po nią
swoje macki. Lecz nawet ona nie była w stanie jej dotknąć. Kobieta
lewą rękę trzymała wygiętą, dopiero po chwili zauważyliście
że niesie w niej drewniane krzesło, bez żadnego
wysiłku...
Jesteście
tu ponieważ zaufaliśmy wam, daliśmy możliwość przedłużenia
swej egzystencji. Jeśli cokolwiek co usłyszycie w tym pomieszczeniu
opuści te mury, śmierć będzie zdawać się wam wybawieniem.
Poznacie los po stokroć gorszy od tego co wasza wyobraźnia jest w
stanie stworzyć.
Jej
głos działał podobnie do całej jej postaci, zmysłowy, delikatny.
Lecz nie byliście w stanie nawet pomyśleć o tym, by jej przerwać.
Zanim
przejdziemy do dalszej części rozmowy, musimy być pewni tego iż
nas nie zdradzicie.
Wstała
w sposób który sprawiliby, że większość śmiertelników umarła
by na atak serca, lub na wieki pogrążyła by się w chorobie
umysłowej... Swe kroki skierowała do stolika i miseczki. Ten
rytuał leży u podstaw Sabatu, dzięki niemu nasze serca są zawsze
z naszym rodzeństwem. Jeśli odmówicie, umrzecie szybko.
Jej
ruchy były szybkie i sprawne. Odsunęła rękaw lewej reki,
przegryzła nadgarstek. Kropla krwi spływała jej po brodzie,
znacząc czerwienią drogę jaką przebyła. W pełni wykorzystywała
swoją zmysłowość i dobrze o tym wiedzieliście... Była potężnym
graczem. Krew z jej rozgryzionego nadgarstka szybko spłynęła do
miseczki. Gdy była prawie pełna, zatamowała krwawienie. Jej
spojrzenie szybko przeniosło się na was.
Wasza
kolej.
**
*********************************************************************
Ta
kobieta jest jedną z bliźniaczek. A rytuał to wspólne picie krwi.
Stół który stoi pośrodku, oraz misa na nim, są dość potężnymi
fetyszami. Każda z osób pijących krew stanie się automatycznie
pod wpływem przysięgi krwi. Jedynie czarnowłosa nie zostanie nią
objęta. Nie musze chyba pisać że wszyscy są teraz jej ulegli...
Ale przed dopełnieniem rytuału pora na manifestacje siły...
*********************************************************************
Ciemności
zalewające kąty pomieszczenia teraz zdają się wydobywać na
zewnątrz, porównanie z dzikim zwierzęciem które ktoś właśnie
wypuścił z zamkniętej klatki, staje się jak najbardziej na
miejscu. Dzikim, głodnym i cholernie niebezpiecznym zwierzęciem ...
Szkarłatny
kolor wypełnia teraz całe pomieszczenie, nawet cienie staja się
niczym skrzepy starej krwi. Jedyną ostoją czerni w piwnicy
pozostaje wasza gospodyni, oraz kot który teraz łasi się do jej
nóg. Wielki, czarny, z nieludzko inteligentnymi oczyma, wpatruje się
w was, powoli wręcz prowokująco szykuje się do skoku na kolana
piękności która teraz zdaje się być tylko tłem dla tego
niezwykłego zwierzęcia.
Rozgoszczona
kocica obrzuciła was, po raz kolejny, wzrokiem który z pewnością
nie mógłby należeć do zwierzęcia. Misy napełnione krwią
wydzielają wspaniały zapach vitae, jedynie siła woli utrzymuje was
z dala od niej... Prawie wszystkie misy są juz wypełnione,
pozostała dwójka jedynie spogląda w głąb.
Mężczyzna
który przedstawił się jako PI, wydal z siebie teraz przeciągle
westchnienie. Wręcz jęk... Jego rozbiegane przerażone oczy
przypominały teraz gryzonia który stara uciec się przed śmiercią.
Prędzej niż myśl zareagował jego instynkt, porównanie ze
zwierzęciem było tu na miejscu... Uciekał niczym przerażone
zwierzę... I wpadł w pułapkę... Krew która bryzgnęła z jego
ciała, kawałki mózgu które teraz znajdowały się na waszych
ubraniach...
Kobieta
oraz kot unieśli kąciki ust w parodii uśmiechu. Pokaz okazał się
udany. W każdym z takich spotkan uczestniczyli słabi. To sprawi ze
ich strach zacznie zżerać ich od środka, pękną, a wtedy ciemność
rozprawi się z nimi tak jak z tym zwierzęciem...
Ciało
PI zostało pochwycone przez mackę stworzoną chyba z czystej
ciemności, szybki ruch ledwie uchwycony przez wasze zmysły. Wyraz
twarzy tego nieszczęśnika na długo odbierze wam sny, nadal przed
oczyma macie jego twarz nabrzmiałą od krwi, oczy które zaraz
eksplodują, zalewając mazią wasze
ciała....
*********************************************************************
A
teraz To co przekaże im nasza wspaniała Bliźniaczka.
*********************************************************************
Glos
kobiety docierał do was jak zza mgły, delikatny i nęcący...
Bracia
i siostry w krwi, witajcie pośród prawdy. Ten rytuał złamał
wszelkie inne przysięgi krwi. To co czujecie teraz połączy nas w
litości i miłości. Zostaliście Sabatnikami. Spazm targnął
waszym ciałem, wydech i kontakt z podłogą. Teraz byliście na
posadzce, pogrążeni w ekstazie... Kobieta kontynuowała. Jako
Sabatnikom nalezą się wam wyjaśnienia. Ktoś przejął naszego
posłańca, wydobył z niego zeznania dotyczące waszych osób i
zgładził. Tak powstała lista... Ta sama osoba wynajęła
zabójcę... Niestety ktoś inny poświadczył swą krwią. Nawet
jego śmierć nie zniosła kontraktu. Zginął wczorajszej nocy
straszną śmiercią. Ale nie znamy jego poręczyciela. Tym kimś był
Piotr Iskariota, doradca księcia. Przez 7 dni jesteście zdani tylko
na siebie, później nastąpi oblężenie. Do tego czasu zegnajcie.
Kobieta opuściła pomieszczenie, zdaliście sobie z tego sprawę
poprzez mgle szczęścia która nadal was ogarnia... powoli
ustępuje...
*********************************************************************
Teraz
drogi narratorze, pora podgrzać atmosferę, opisz im śmierć którą
zadaje John. Daj im posmakować tego co ich czeka...
A
potem, potem baw się ich strachem, buduj grozę. Nawet nie wiesz jak
bardzo przerażające może być krakanie... Krakanie i odgłos
dziobów uderzających w okno... Nie wahaj się ich zabić jeśli
popełnili błąd. To w końcu Świat Mroku, a nie spotkanie
przedszkolaków. Niech sobie zaufają, polubią. To ważne w dalszej
części scenariusza... :>
Teraz
pora wprowadzić do gry Miasto. Na trupy na ulicach zareaguje
policja. Kilka osób widziało razem graczy i martwą postać? Zatem
pora na wezwanie policji. Telefony, przesłuchania.
...
Proszę się stawić jutro o 12.00 na komisariacie. W przeciwnym
wypadku będziemy musieli użyć siły.
12
to środek dnia powiadasz? Cóż ... pech :>
A
jak zareagują reporterzy na świeży temat! Płatne morderstwa,
plaga XXI wieku; Czy ofiara była wampirem ... Maskarada jest
zagrożona!
*********************************************************************
Samochody
pędziły w świetle reflektorów, klaksony, pisk opon i krzyki
kierowców atakowały zmysły swą mnogością i mocą... Nawet tu w
centrum miasta odgłosy zlewały się w katatonie, atakowały zmysły.
Mężczyzna w szarym płaszczu, ten którego poznaliście już
wcześniej, szedł przed siebie, jego oczy, cała postawa świadczyły
o głodzie który teraz odczuwa. Pragnął krwi w jej najczystszej
postaci, polował. Stada wron których zdawał się nie zauważać
wciąż rosły, pojawiały się kolejne, które chciały obejrzeć
przedstawienie...
Niski
zgarbiony człowieczek, spędzał kolejną noc pod kartonowym dachem.
Był już znudzony swoim życiem, spętany nudą i walką o każdy
następny dzień swego istnienia. Zdawał się całkiem pogodzony z
nieuniknionym. Kaszlał coraz mocniej, gorączka często pozbawiała
go przytomności, lecz tej nocy czuł się już o wiele lepiej...
Mocny,
władczy głos obudził go z jego półsnu. Odruchowo wstał i... i
zaznał rozkoszy o jakich można tylko marzyc. Krew w jego żyłach
pulsowała w zawrotnym tempie, serce pompowało krew niczym oszalałe.
Czuł zbliżającą się śmierć, czuł jak powoli odchodzi w
nicość... Ale coś przerwało ten stan, szybko i boleśnie. Adam,
bo tak miał na imię, powoli osuwał się na ziemię. Z jego krtani
kaskada lała się krew, wielki ochlap mięsa wyrwany z szyi leżał
teraz na ziemi obok niego... Czy wiesz jakie to uczucie patrzeć na
kawałek siebie leżący obok? Na swe własne ciało...
**
Cios
jaki spadł na głowę wampira, odrzucił go od zdobyczy. Jego zęby
wgryzły się mocniej w szyje ofiary. Odgryzł mu kawałek ciała,
czuł smak mięsa w ustach... Ohydny smak mięsa.
**
Wrony
obsiadły okoliczne budynki, wielka czarna chmara ptactwa zleciała
się w jedno miejsce. Setki oczu wpatrywały się w bojkę jaka
odbywała się na dole, w ciemnym zaułku.
Krakanie
wznosiło się za każdym razem gdy cios spadał na ciało wampira
który odbył z wami rytuał. Ciosy padały szybko, były mocne i
celne.
**
Ten
który zaatakował uśmiechnął się paskudnie. Średniego wzrostu,
barczysty, łysy. Długi szary płaszcz, teraz zroszony setkami
czerwonych kropek szalał na wietrze. Zielone neonki lekko
przekrzywiły się na jego nosie. Stał teraz nad zwłokami które
niegdyś należały do jego przeciwnika.
Wybacz
stary, taka praca.
Kolba
broni mordercy wybijała kolejne kły z martwego już ciała.
Jest
już wasz...
Słowa
wypowiedziane w powietrze zupełnie jak gdyby do...
**
Stada
wron spadły na martwą postać, walka o każdy kawałek jego ciała,
o każdy kęs jej mięsa... Postać w neonkach powoli odchodziła,
każdemu jej krokowi towarzyszyło krakanie...
**
A
teraz ...
łysy
mężczyzna spojrzał po raz kolejny na listę. Jego wzrok zatrzymał
się na nazwisku..
TY!
*********************************************************************
Tak
tak, John ma swoisty pakt z wronami. Można powiedzieć, że to jego
ghule. Śledzą każdego z listy, to dzięki nim wie wszystko na
temat tego gdzie kto jest i co robi. Oczywiście w miarę rozsądku.
Przyjmij drogi Narratorze, że wrony które John jest w stanie
sprowadzić i kontrolować ... Cóż, jest ich za dużo.
Teraz
pora na wyjawienie kilku detali dotyczących mojej wizji tej
przygody. Assamita to nic więcej jak zabawka Sabatu, wprowadzenie
chaosu za jak najniższą cenę. W Mieście bytowali dwaj Uśpieni
(agenci Sabatu) Vermin (to on był podejrzany o napisanie kontraktu i
to on sam go sporządził. Takie dostał polecenie, prawdę
powiedziawszy robił to z wielkim żalem.) BG wierzą, iż on nie
żyje, pytaniem pozostaje dlaczego kontrakt nie wygasł... Ale nad
tym niech się głowią sami. W mieszkaniu Vermina znajda ciało, a
raczej papkę! Resztki jakie pozostały... Ciekawym faktem jest ze
kawałki skóry na oknie nie są nadpalone... Zupełnie jak gdyby to
była skóra kogoś komu nie szkodzi słońce.
Kolejnym
Uśpionym jest Dominic, po pewnym czasie odejdzie, zabijając bądź
uprowadzając Jess. Wprawi w furie księcia. A co zrobi szalony
Książe, cóż pozostawiam to juz tobie. Nastrasz BG, opisz im
szaleństwo księcia, a potem uratuj. Ot, jakiś wielki czarny kot
ząbkami wysunie kołek z ciała jednego... Na minuty przed
nadejściem dnia.
Ale
dobrze! Przyjmijmy ze naszym bohatera uda się przetrwać. Oszukają,
pokonają, bogowie wiedza co zrobią, Johna i przetrwają do nocy
spotkania. Co ich tam czeka.
Ano
tam czeka na nich krąg najdziwniejszych ludzi jakich widzieli w
życiu.
Witajcie
w Sabacie... Prawie.
Bliźniaczki
dokładnie wyjaśnią im czego byli częścią, jak posłużono się
nimi. Ale przecież BG nie są w stanie się na nie gniewać, są w
nich przecież ZAKOCHANI! Potęga krwi jest po ich stronie, zaś
prezencja w połączeniu z nią daje nieziemskie wrażenie. Mamy
zatem pewien problem, za dużo chętnych. BG owszem okazali się
najlepsi, ale... Cóż przeżyje tylko jeden. Mówi ci cos to
stwierdzenie drogi Narratorze? Ostatnim zdaniem jakie czekało moich
graczy było to stwierdzenie. Nawet nie wiesz jak szybko rzucili się
na siebie. Walczyli do końca, az został tylko jeden.
Ale
co z nim, to już zupełnie inna historia....
*********************************************************************