FRANCIS FUKUYAMA
KONIEC HISTORII
PRZEKŁAD
TOMASZ BIEROŃ, MAREK WICHROWSKI
WYDAWNICTWO ZYSK I S-KA
POZNAŃ 1996
210
Rozdział 13
Początek: bój na śmierć i życie o czysty prestiż
I tylko dzięki narażeniu własnego życia można osiągnąć wolność,
można osiągnąć potwierdzenie tego, że istotą samowiedzy nie jest byt,
nie jest bezpośrednia postać, w jakiej ona występuje [...] Jednostka,
która nie narażała życia, może wprawdzie być uznana za osobę, ale nie
osiąga prawdy uznania za samoistną samowiedzę.
GEORG W. F. HEGEL, Fenomenologia ducha1
Wszelkie ludzkie pragnienie antropogenetyczne — pragnienie rodzące
samoświadomość, rzeczywistość ludzką — jest w ostatecznej analizie
funkcją pragnienia „uznania". Narażanie życia, dzięki któremu
rzeczywistość ludzka „wychodzi na światło", podejmowane jest w imię
tego pragnienia. Stąd mówić o „pochodzeniu" samoświadomości to z
konieczności mówić o walce na śmierć i życie o „uznanie".
ALEXANDRE KOJÈVE, Wprowadzenie do lektury Hegla2
O co walczą ludzie na całym świecie, od Hiszpanii i
Argentyny po Węgry i Polskę, kiedy zrzucają jarzmo
dyktatury i ustanawiają demokrację liberalną? W pewnej
mierze odpowiedź jest czysto negatywna i dotyczy błędów i
niesprawiedliwości poprzedniego porządku politycznego:
chcą pozbyć się znienawidzonych pułkowników lub
partyjnych kacyków, którzy ich prześladowali, czy też chcą
żyć bez lęku o to, że zostaną bez powodu aresztowani.
Mieszkańcy Europy Wschodniej i Związku Radzieckiego
sądzą ponadto, lub mają nadzieję, że zyskują kapitalistyczny
dobrobyt, ponieważ w wielu umysłach
kapitalizm i demokracja są ze sobą nierozdzielnie
splecione. Jednak, jak się przekonaliśmy, dobrobyt bez
wolności jest najzupełniej możliwy: panował na przykład
pod autokratyczną władzą w Hiszpanii. Korei Południowej i
na Tajwanie. Ale w żadnym z tych krajów dobrobyt nie
wystarczył. Każda próba naświetlenia podstawowego
impulsu, który popychał ludzi do rewolucji liberalnych
1 Georg W. F. Hegel, Fenomenologia ducha, przeł. Adam Landman,
Państwowe Wydawnictwo Naukowe, Warszawa 1965, t. l, s. 218-219.
2 Kojève (1947), s. 14.
211
końca XX wieku — czy wręcz do wszystkich rewolucji
liberalnych od amerykańskiej i francuskiej w XVIII wieku
— jako wyłącznie ekonomicznego, byłaby z gruntu
niepełna. Mechanizm wykreowany przez nowożytne
przyrodoznawstwo pozostaje częściowym i w ostatecznym
rozrachunku niezadowalającym wyjaśnieniem procesu
historycznego. Wolny rząd ma w sobie samoistną siłę
przyciągania: kiedy prezydent Stanów Zjednoczonych czy
prezydent Francji głosi pochwałę wolności i demokracji,
chwali je jako dobre same w sobie, a rekomendacja ta
znajduje odzew w duszach ludzi na całym świecie.
Aby ten odzew zrozumieć, musimy powrócić do Hegla,
filozofa, który pierwszy odpowiedział na wezwanie Kanta i
napisał historię powszechną, pod wieloma względami
najpoważniejszą ze wszystkich powstałych. W interpretacji
Alexandre'a Kojève'a Hegel dostarcza nam innego
„mechanizmu" pozwalającego zrozumieć proces
historyczny, mechanizmu opartego na „walce o uznanie".
„Uznanie" nie unieważnia ekonomicznego wyjaśnienia
historii, a jednocześnie pozwala nam odzyskać całkowicie
niematerialistyczną dialektykę historyczną, która
umożliwia znacznie bogatsze rozumienie ludzkich
motywacji niż wersja marksistowska czy wywodząca się od
Marksa tradycja socjologiczna.
Zasadne jest oczywiście pytanie, czy przedstawiona tu
interpretacja Hegla w wydaniu Kojève'a to naprawdę Hegel,
tak jak on siebie rozumiał, czy też zawiera ona domieszkę
idei autorstwa Kojève'a. Nie ulega wątpliwości, że Kojève
bierze pewne elementy z doktryny Hegla, takie jak walka o
uznanie i koniec historii, po czym czyni z nich trzon tej
doktryny, którym u Hegla nie były. Jakkolwiek dotarcie do
Heglowskiego oryginału jest dla celów „niniejszego
wywodu" ważnym zadaniem, interesuje nas nie Hegel per
se, lecz Hegel-w-interpretacji-Kojève'a, czy też może nowy,
zsyntetyzowany filozof nazwiskiem Hegel-Kojève, W
dalszych odwołaniach do Hegla w istocie będziemy się
odwoływać do Hegla-Kojève'a, jak również bardziej nas
będą interesowały same idee niż filozofowie, którzy je
pierwotnie sformułowali3.
3 O relacji między Kojève'em a rzeczywistym heglizmem por:
Michael
212
Ponieważ najstarsze i najtrwalsze społeczeństwa liberalne
- należące do tradycji anglosaskiej: Anglia, Stany
Zjednoczone i Kanada — określały się zazwyczaj w
kategoriach filozofii Locke'a, narzuca się wniosek, że aby
dotrzeć do prawdziwego znaczenia liberalizmu, należałoby
jeszcze bardziej cofnąć się w czasie, do filozofów
stanowiących pierwotne źródło liberalizmu, czyli właśnie
Locke'a i Hobbesa. Będziemy do nich powracali, lecz z
dwóch powodów bardziej nas interesuje Hegel. Po
pierwsze, jego liberalizm jest szlachetniejszy niż w wydaniu
Hobbesa i Locke'a. Niemal równolegle ze sformułowaniem
przez Locke'a doktryny liberalizmu zrodził się niepokój
związany z wykreowanym przez tę doktrynę
społeczeństwem i typowym produktem tego społeczeństwa
— bourgeois. Przyczyny tego niepokoju można sprowadzić
do jednego faktu moralnego: bourgeois pochłonięty jest
przede wszystkim zapewnieniem sobie materialnego
dobrobytu, nie cechuje go natomiast zmysł publiczny, cnota
i oddanie celom szerszej wspólnoty. Krótko mówiąc,
bourgeois jest samolubny. Egoizm prywatnej jednostki legł
u podstaw krytyki społeczeństwa liberalnego zarówno ze
strony marksistowskiej lewicy, jak i arystokratyczno-republikańskiej
prawicy. Hegel, w przeciwieństwie do Hobbesa
i Locke'a, daje nam interpretację społeczeństwa liberalnego,
która opiera się na niesamolubnych aspektach ludzkiej
osobowości i pragnie uczynić z tych aspektów sedno
nowożytnego projektu politycznego. Czy mu się to
powiodło, zobaczymy w Ostatnim człowieku.
Drugim powodem, dla którego warto powracać do Hegla,
jest fakt, że rozumienie historii jako „walki o uznanie"
stanowi ogromnie użyteczny i wiele wyjaśniający sposób
patrzenia na współczesny świat. My, mieszkańcy krajów
liberalno-demokratycznych, tak bardzo przywykliśmy do
takich interpretacji bieżących wydarzeń, które sprowadzają
motywacje do przyczyn
S. Roth, A Problem of Recognition: Alexandre Kojève and the End of
History, „History and Theory", 24, nr 3, 1985, s. 293-306; Patrick Riley,
Introduction to the Reading of Alexandre Kojève, „Political Theory", nr
1, 1981, s. 5-48.
213
ekonomicznych; jesteśmy tak gruntownie burżuazyjni w
naszym postrzeganiu rzeczywistości, że często
zdumiewamy się stwierdząjąc, iż większość życia
politycznego ma charakter całkowicie pozaekonomiczny.
Nie dysponujemy nawet wspólnym językiem, który
pozwalałby nam rozmawiać o dumnej i apodyktycznej
stronie ludzkiej natury, odpowiedzialnej za większość
wojen i konfliktów politycznych. Pojęcie „walka o uznanie"
dorównuje wiekiem filozofii politycznej i określa zjawisko
współbieżne z samym życiem politycznym. Jeżeli wydaje
nam się dzisiaj terminem cokolwiek dziwnym i
nieznajomym, to tylko ze względu na skuteczną
„ekonomizację" naszego myślenia, która dokonała się w
ciągu ostatnich czterech stuleci. A przecież "walka o
uznanie" jest czymś oczywistym i napędza współczesne
ruchy walczące o liberalne prawa, czy to w Związku
Radzieckim, Europie Wschodniej, Afryce Południowej,
Azji i Ameryce Łacińskiej, czy w samych Stanach
Zjednoczonych.
Aby odsłonić znaczenie „walki o uznanie", musimy
zrozumieć Heglowskie pojęcie człowieka bądź ludzkiej
natury4. Dla wczesnonowożytnych teoretyków liberalizmu,
którzy poprzedzili Hegla, debata o ludzkiej naturze polegała
na portretowaniu pierwszego człowieka, to jest człowieka w
„stanie natury". Hobbes, Locke i Rousseau pojmowali
rozważania o stanie natury nie jako empiryczny czy
historyczny raport o człowieku pierwotnym, lecz jako
rodzaj eksperymentu myślowego, który ma na celu odarcie
ludzkiej osobowości z aspektów będących wyłącznie
wytworem konwencji — na przykład fakt bycia Włochem,
arystokratą czy buddystą — i odsłonięcie tych cech, które
są wspólne wszystkim ludziom jako ludziom.
Hegel zaprzeczył, jakoby znał doktrynę stanu natury i w
istocie odrzuciłby pojęcie trwałej i niezmiennej natury
ludzkiej. Człowiek był dlań wolny i nie zdeterminowany, a
co za tym idzie, zdolny do stwarzania własnej natury z
biegiem czasu historycznego. A przecież ten proces
historycznego samostwarza-
4 Interpretację Heglowskiej walki o uznanie Kojève'a analizują Roth
(1988), s. 98-99, oraz Smith (1989), s. 116-117.
214
nia się miał początek, który pod wszelkimi istotnymi
względami przypominał stan natury z innych doktryn5. W
Fenomenologii umysłu Hegel opisał żyjącego na początku
historii ,,pierwszego człowieka", którego funkcja
filozoficzna była nieodróżnialna od funkcji „człowieka w
stanie natury" u Hobbesa Locke'a i Rousseau. Inaczej
mówiąc, „pierwszy człowiek" to prototyp istoty ludzkiej,
posiadacz tych podstawowych ludzkich przymiotów, które
istniały przed powstaniem społeczeństwa obywatelskiego i
procesu historycznego.
Heglowski „pierwszy człowiek" posiada pewne naturalne
pragnienia, które łączą go ze zwierzętami, takie jak
pragnienie pożywienia, snu i schronienia, a przede
wszystkim zachowania życia. W tej mierze jest on częścią
świata naturalnego czy fizycznego. Jednak Heglowski
„pierwszy człowiek" zasadniczo różni się od zwierząt tym,
że pragnie nie tylko przedmiotów rzeczywistych,
„pozytywnych" — kotleta, futra dla ochrony przed zimnem
i dachu nad głową — ale także przedmiotów całkowicie
niematerialnych. Przede wszystkim pragnie pragnienia
innych ludzi, czyli bycia chcianym bądź uznanym przez
innych. Hegel twierdzi wręcz, że jednostka nie może
uzyskać samoświadomości, czyli stać się świadoma siebie
jako odrębnej istoty ludzkiej, jeżeli nie jest uznawana przez
inne istoty ludzkie. Innymi słowy, człowiek od samego
początku był istotą społeczną: jego poczucie własnej
wartości i tożsamości wiąże się ściśle z wartością, jaką
nadają mu inni ludzie. Jest on, by posłużyć się
sformułowaniem Davida Riesmana, z gruntu
„zewnątrzsterowny"6. Zwierzęta również wyka-
5 Argument ten formułuje Smith (1989a), s. 115. Por. także Steven
Smith, Hegel's Critique of Liberalism, „American Political Science
Review", 80, nr 1, marzec 1986, s. 121-139.
6 W swej książce Samotny tłum (przeł. Jan Strzelecki, Państwowe
Wydawnictwo Naukowe, Warszawa 1971 ) David Riesman użył
terminu „zewnątrzsterowność' na określenie tego, co postrzegał jako
narastający konformizm powojennego społeczeństwa amerykańskiego i
przeciwstawił to zjawisko „wewnątrzsterowności" XIX-wiecznych
Amerykanów. Dla Hegla żaden człowiek nie może być autentycznie
„wewnątrzsterowny", nie może nawet stać się istotą ludzką, jeżeli nie
współoddziałuje z innymi istotami ludzkimi i nie jest przez nie
uznawany. To, co Riesman określa mianem „wewnątrzsterowności",
dla Hegla byłoby formą ukrytej
215
zują zachowania społeczne, są to jednak zachowania
instynktowne i zmierzające do wzajemnego zaspokojenia
naturalnych potrzeb. Delfin i małpa pragną ryby i banana, a
nie bycia przedmiotem pragnienia innych delfinów i małp.
Jak wyjaśnia Kojève, tylko człowiek potrafi pragnąć
„przedmiotu zupełnie bezużytecznego z biologicznego
punktu widzenia (takiego jak medal czy sztandar wroga)";
pragnie takich przedmiotów nie dla nich samych, lecz
dlatego, że pragną ich inni ludzie.
Wszelako „pierwszy człowiek" Hegla różni się od
zwierząt w sposób jeszcze bardziej zasadniczy. Nie tylko
chce być uznany przez innych: chce być uznany jako
człowiek. Tym zaś, co sprawia, że człowiek jest
człowiekiem, najbardziej podstawową i wyłącznie ludzką
cechą jest jego zdolność do narażania własnego życia w
imię uznania. Spotkanie „pierwszego człowieka" z innymi
ludźmi prowadzi do brutalnej walki, w której każdy z
uczestników stara się zdobyć „uznanie" innych, narażając
życie. Człowiek jest zwierzęciem z gruntu
zewnątrzsterownym i społecznym, lecz cechy te nie każą
mu powołać pokojowego społeczeństwa obywatelskiego,
lecz brutalnie walczyć na śmierć i życie o czysty prestiż.
Ten „krwawy bój" może mieć trojakie skutki. Może
doprowadzić do śmierci obojga walczących, co oznacza
koniec samego życia, ludzkiego i naturalnego. Może
doprowadzić do śmierci jednego z uczestników: w tym
przypadku ten, który przeżył, nie jest usatysfakcjonowany,
ponieważ nie ma już innej świadomości ludzkiej, która by
go uznała. Wreszcie walczący mogą ustanowić między sobą
stosunek hegemonii i poddaństwa, jeżeli jeden z nich
zamiast gwałtownej śmierci wybierze życie w niewoli. Ten,
który został panem, jest usatysfakcjonowany, ponieważ
naraził swe życie i zyskał za to uznanie innej istoty ludzkiej.
Pierwsze spotkanie „pierwszych ludzi" w Heglowskim
stanie natury w każdym calu dorównuje brutalnością
stanowi natury Hobbesa czy stanowi wojny Locke'a, lecz
„zewnątrzsterowności". Na przykład, pozorna samowystarczalność osób
silnie religijnych faktycznie polega na wtórnej „zewnątrzsterowności",
ponieważ to sam człowiek stwarza normy religijne i przedmioty czci.
216
nie rodzi się zeń umowa społeczna czy inna forma
pokojowego społeczeństwa obywatelskiego, tylko wysoce
nierównościowy stosunek hegemonii i poddaństwa7.
Dla Hegla, podobnie jak dla Marksa, społeczeństwo
pierwotne dzieliło się na klasy społeczne, lecz —
odmiennie niż Marks - Hegel uważał, że najistotniejsze nie
były te różnice klasowe, które wynikały z funkcji
ekonomicznych, takich jak bycie właścicielem ziemskim
lub chłopem, lecz te, które wynikały z postawy wobec
gwałtownej śmierci. Społeczeństwo dzieliło się na panów,
którzy gotowi byli narazić swe życie, oraz niewolników
którzy takiej gotowości nie okazywali. Heglowski pogląd
na wczesne uwarstwienie klasowe przypuszczalnie ma
większe uzasadnienie historyczne niż pogląd Marksa.
Wiele tradycyjnych społeczeństw arystokratycznych wzięło
swój początek z „etosu wojownika" plemion wędrownych,
które podbijały ludy prowadzące bardziej osiadły tryb życia
dzięki większej bezwzględności, okrucieństwu i odwadze.
Kiedy podbój został dokonany, dalsze pokolenia panów
osiadały na majątkach ziemskich i wchodziły w relację
ekonomiczną z szeroką rzeszą poddanych im chłopskich
„niewolników", od których pobierały podatki i daniny.
Mimo to etos wojownika — poczucie wrodzonej wyższości
wynikające z gotowości narażenia życia w imię uznania —
pozostał osnową kultury arystokratycznych społeczeństw
na całym świecie na długo po tym, jak stulecia pokoju i
bezczynności zmieniły arystokratów w rozpieszczonych i
zniewieściałych dworaków.
Opowieść Hegla o wczesnym człowieku w znacznej swej
części zabrzmi bardzo dziwnie we współczesnych uszach,
szczególnie jego stwierdzenie, że najbardziej podstawową
cechą człowieka jest gotowość do narażenia życia w boju o
czysty prestiż. Bo czyż gotowość do narażenia życia nie
jest pierwotnym zwyczajem społecznym, który już dawno
przeminął wraz z poje-
7 Por. także Fryderyk Nietzsche, Z genealogii moralności, przeł.
Leopold Staff, Bis, Warszawa 1991.
217
dynkami i morderstwami w odwecie?8 W naszym świecie
wciąż są ludzie, którzy narażają się na śmierć w krwawych
bojach o dobre imię, o sztandar czy o część odzienia.
Wszakże ludzie ci należą zazwyczaj do gangów
nożowników czy innych bandziorów i zarabiają na życie
handlem narkotykami bądź mieszkają w takich krajach jak
Afganistan. W jakim sensie człowiek, który gotów jest
zabić lub zostać zabitym w walce o coś, co ma wartość
wyłącznie symboliczną — w walce o prestiż czy uznanie —
charakteryzuje się głębszym człowieczeństwem niż ktoś,
kto bardziej rozsądnie uchyla się przed tego rodzaju
wyzwaniem i chce rozstrzygnąć swe roszczenia drogą
pokojowego arbitrażu lub w sądzie?
Jeżeli chcemy zrozumieć, dlaczego gotowość do
narażenia życia w boju o prestiż jest tak istotna, musimy
wnikliwiej przeanalizować pogląd Hegla na znaczenie
ludzkiej wolności. W anglosaskiej tradycji liberalnej
powszechne jest rozumienie wolności jako prostego braku
zewnętrznych przeszkód. Thomas Hobbes pisze na
przykład: „Przez wolność rozumie się, zgodnie z
właściwym znaczeniem tego słowa, brak zewnętrznych
przeszkód, które często mogą pochłonąć część sił
człowieka, jakie by mógł użyć na osiągnięcie swego celu,
ale nie mogą mu przeszkodzić, by zużył resztę swych sił
wedle tego, co mu dyktuje rozumienie i rozum"9. W myśl
tej definicji wolnym można nazwać kamień toczący się po
zboczu wzgórza lub głodnego niedźwiedzia wędrującego
bez przeszkód po lesie. W istocie jednak wiemy, że tor i
prędkość kamienia są zdeterminowane grawitacją i kątem
nachylenia zbocza, natomiast zachowanie niedźwiedzia jest
zdeterminowane skomplikowanym współoddziaływaniem
różnych naturalnych pragnień, instynktów i potrzeb. Głodny
niedźwiedź buszujący po lesie w poszukiwaniu jedzenia jest
8 Przykładem współczesnego braku zrozumienia motywacji, która
każe ludziom walczyć w pojedynkach, jest książka Johna Muellera,
Retreat from Doomsday: The Obsolescence of Major War, Basic Books,
Nowy Jork 1989, s. 9-11.
9 T. Hobbes, Lewiatan, przeł. Czesław Znamierowski, Państwowe
Wydawnictwo Naukowe, Warszawa 1954, s. 113.
218
wolny tylko w sensie formalnym. Nie ma innego wyboru,
jak tylko reagować na głód i instynkty. Niedźwiedzie
rzadko organizują strajki głodowe na rzecz wyższych
spraw. Kamień i niedźwiedź są zdeterminowane w swych
zachowaniach przez swą fizyczną naturę oraz otaczające je
środowisko naturalne. W tym sensie przypominają maszyny
zaprogramowane do działania zgodnego z pewnym
zestawem reguł, przy czym regułami ostatecznymi są
podstawowe prawa fizyki.
W myśl definicji Hobbesa za „wolnego" można uznać
każdego człowieka, któremu nic fizycznie nie
uniemożliwia zrobienia czegoś. Jednak, o ile człowiek ma
fizyczną czy zwierzęca naturę, o tyle może być również
uznany za nic więcej niż skończony zbiór potrzeb,
instynktów, pragnień i namiętności, które współoddziałują
na siebie w skomplikowany, lecz w gruncie rzeczy
mechaniczny sposób, przesądzając o zachowaniach jednostki.
Przeto zziębnięty i głodny człowiek, który dąży do
zaspokojenia swych naturalnych potrzeb pożywienia się i
schronienia, ma nie większą wolność niż niedźwiedź, a
nawet kamień: jest po prostu bardziej skomplikowaną
maszyną działającą zgodnie z bardziej skomplikowanym
zestawem reguł. Z faktu, że szukając pożywienia i
schronienia nie napotyka żadnych fizycznych przeszkód,
wynika tylko pozorna, a nie rzeczywista wolność.
Hobbes rozpoczyna swe wielkie dzieło polityczne,
Lewiatana, właśnie od portretu człowieka jako wysoce
skomplikowanej maszyny. Rozbiera ludzką naturę na wiele
podstawowych uczuć — takich jak radość, ból, strach,
nadzieja, oburzenie i ambicja — które, jak wierzy, w
różnych połączeniach przesądzają o wszystkich ludzkich
zachowaniach i są ich wystarczającym wyjaśnieniem. W
ostateczności Hobbes nie sądzi zatem, aby człowiek był
wolny w sensie bycia zdolnym do moralnego wyboru.
Może być w swych zachowaniach mniej lub bardziej racjonalny,
lecz racjonalność służy tylko celom
wyznaczonym przez naturę, takim jak samozachowanie. Z
kolei naturę można w pełni wyjaśnić za pomocą praw
opisujących materię w ruchu, w tej samej epoce
wyłożonych przez Sir Isaaca Newtona.
Hegel, dla kontrastu, wychodzi od zupełnie innego
rozumie-
219
nia człowieka. Nie tylko, że człowiek nie jest
zdeterminowany przez swą fizyczną czy zwierzęcą naturę,
ale samo jego człowieczeństwo polega na zdolności do
przezwyciężenia lub zanegowania tej zwierzęcej natury.
Jest wolny nie tylko w Hobbesowskim formalnym sensie
braku fizycznych przeszkód, lecz także w sensie
metafizycznym, jako istota radykalnie nie zdeterminowana
przez naturę. Natura oznacza tutaj jego własną naturę,
środowisko naturalne i prawa natury. Krótko mówiąc, człowiek
jest zdolny do podejmowania prawdziwego wyboru
moralnego, to jest do podejmowania wyboru między
dwoma sposobami działania nie ze względu na większą
użyteczność jednego z nich, nie w rezultacie zwycięstwa
jednej grupy namiętności i instynktów nad inną: wybór
wynika z wewnętrznej wolności do stanowienia sobie
samemu reguł i ich przestrzegania. Specyficzna godność
człowieka kryje się właśnie w tej zdolności do wolnego
wyboru moralnego, a nie w umiejętności sprawniejszej
kalkulacji własnych korzyści, dzięki której przewyższa inne
zwierzęta jako maszyna.
Skąd jednak wiemy, że człowiek jest wolny w tym
głębszym sensie? Wiele spośród przykładów ludzkiego
wyboru to w istocie tylko kalkulacje własnych korzyści,
które nie służą niczemu prócz zaspokojenia zwierzęcych
pragnień i namiętności. Jeżeli człowiek powstrzymuje się
przed kradzieżą jabłka z ogrodu sąsiada, to być może nie
powoduje nim poczucie moralności, lecz obawa, że kara
okaże się dotkliwsza od obecnego głodu, albo wie o tym, że
sąsiad wyjeżdża i jego zadanie będzie łatwiejsze. Z faktu,
że umie przeprowadzać takie kalkulacje, nie wynika, że jest
mniej zdeterminowany przez swe naturalne instynkty — w
tym wypadku głód — niż zwierzę, które po prostu sięga po
jabłko.
Hegel zgodziłby się, że człowiek ma cechę zwierzęcą czy
też skończoną i zdeterminowaną naturę: musi jeść i spać.
Jest on jednak także zdolny do podejmowania działań
całkowicie przeczących jego naturalnym instynktom, i to
nie w imię zaspokojenia wyższych czy silniejszych
instynktów, lecz — jeśli można tak powiedzieć — w imię
samego zaprzeczenia. Z tego właśnie powodu gotowość do
narażenia życia w boju o prestiż odgrywa tak
220
istotną rolę w Heglowskiej interpretacji dziejów. Narażając
swe życie, człowiek dowodzi bowiem, że potrafi działać
wbrew swemu najpotężniejszemu i najbardziej
podstawowemu instynktowi, instynktowi
samozachowawczemu. Jak to ujmuje Kojève, ludzkie
pragnienie musi w człowieku zwyciężyć nad jego
zwierzęcym pragnieniem samozachowania. Dlatego istotne
jest, że pierwotny bój u zarania dziejów toczy się wyłącznie
o prestiż czy pozorna drobnostkę, jak medal lub sztandar,
który oznacza uznanie. Walczę, bo chcę, aby inny człowiek
uznał fakt, że jestem gotów narazić swe życie, a zatem
jestem wolny i autentycznie ludzki. Gdyby krwawy bój
miał jakiś cel (czy też, jak byśmy to ujęli my nowożytni
burżuje wyuczeni na szkole Hobbesa i Locke'a, jakiś
„racjonalny" cel), taki jak ochrona naszej rodziny czy
zdobycie ziemi i majątku naszego przeciwnika, byłaby to
bitwa o zaspokojenie pewnej zwierzęcej potrzeby. W
istocie, wiele niższych zwierząt potrafi narazić swe życie,
walcząc w obronie swych młodych lub wytyczając
terytorium łowieckie. Zachowanie to jest u nich
zdeterminowane instynktem i służy ewolucyjnemu celowi
przetrwania gatunku. Tylko człowiek potrafi wdać się w
krwawy bój wyłącznie w celu wykazania, że gardzi swym
życiem, że jest czymś więcej niż skomplikowaną maszyną
czy „niewolnikiem swych namiętności"10 — słowem, że ma
specyficznie ludzką godność, ponieważ jest wolny.
Można by kontrargumentować, że zachowania
„przeciwinstynktowne", takie jak narażanie życia w boju o
prestiż, są zdeterminowane innym, głębszym i bardziej
atawistycznym instynktem, którego istnienia Hegel nie był
świadomy. I rzeczywiście,
10 Sformułowanie to pochodzi od Rousseau, który pisze w Umowie
społecznej, że „l'impulsion du seul appétit est esclavage". Oeuvres
complètes, t. 3, Gallimard, Paris 1964 s. 365. Rousseau używa słowa
„wolność" w znaczeniu zarówno Hobbesowskim, jak i Heglowskim. Z
jednej strony, w Drugiej rozprawie mówi, że człowiek w stanie natury
może podążać za swymi wrodzonymi instynktami, takimi jak potrzeba
pożywienia, pożycia płciowego i odpoczynku; z drugiej strony, w
zacytowanym powyżej fragmencie przejawia się poczucie, że wolność
„metafizyczna" wymaga wyzwolenia z pęt namiętności i potrzeb. Jego
teza o możliwości udoskonalania się człowieka w dużej mierze
przypomina Heglowskie pojęcie procesu historycznego jako
swobodnego samostwarzania się człowieka.
221
dzisiejsza biologia sugeruje, że zwierzęta, podobnie jak
ludzie, wdają się w bój o prestiż, chociaż nikt nie
twierdziłby, że są one podmiotami moralnymi. Jeżeli
potraktujemy nauki nowożytnego przyrodoznawstwa
poważnie, to okaże się, że sfera ludzka jest bez reszty
podporządkowana sferze natury i w równym stopniu
zdeterminowana przez jej prawa. Wszelkie zachowania
ludzkie dają się w ostatecznym rozrachunku wyjaśnić tym,
co podludzkie: psychologią i antropologią, które oparte są z
kolei na biologii i chemii, a te spoczywają na fundamencie
podstawowych mechanizmów natury. Hegel i jego
poprzednik, Immanuel Kant, mieli świadomość, że
materialistyczne podstawy nowożytnego przyrodoznawstwa
stwarzaj ą zagrożenie dla ludzkiego wolnego wyboru.
Pisząc Krytykę czystego rozumu, jako ostateczny cel Kant
postawił sobie wydzielenie „wyspy" pośród morza
mechanicznej przyczynowości natury, co pozwoliłoby
stwierdzić w sposób filozoficznie ścisły, że prawdziwie
wolny wybór moralny może współistnieć ze światem
nowożytnej fizyki. Hegel potwierdził, że taka „wyspa"
istnieje i dodał, że jest znacznie większa niż wyobrażał
sobie Kant. Obaj filozofowie byli przekonani, że pod
pewnymi względami istoty ludzkie jak najdosłowniej nie
podlegają prawom fizyki. Nie oznaczało to, że ludzie mogą
poruszać się szybciej od światła bądź zawiesić działanie
grawitacji, tylko że zjawisk moralnych nie da się sprowadzić
do mechaniki materii w ruchu.
Stwierdzenie, czy „wyspa" stworzona przez niemiecki
idealizm adekwatnie wyjaśnia zjawisko wolnego wyboru,
wykracza poza nasze obecne możliwości i zamiary.
Filozoficzne pytanie o wolny wybór to, jak powiedział
Rousseau, „l'abyme de la philosophie"11. Wszelako, jeżeli
na chwilę odłożymy na bok tę zawikłaną kwestię, to wciąż
możemy stwierdzić, że podkreślana przez Hegla gotowość
ludzi do narażania życia nawet jako zjawisko psychologiczne
wskazuje ku czemuś bardzo rzeczywistemu
11 W pierwszej wersji Umowy społecznej Rousseau mówi, że „dans la
constitution de l'homme l'action de l'âme sur le corps est l'abyme de la
philosophie". Rousseau (1964), t. 3, s. 296.
222
i ważnemu. Niezależnie od tego, czy prawdziwie wolna
wola istnieje czy nie, wszystkie istoty ludzkie działają w
zasadzie tak, jakby istniała i oceniają się wzajemnie
według zdolności do podejmowania wyborów moralnych
uchodzących za autentyczne. Jakkolwiek aktywność
człowieka w dużym stopniu ukierunkowana jest na
zaspokojenie naturalnych potrzeb, znaczną część czasu
ludzie przeznaczają na bardziej efemeryczne cele. Szukają
nie tylko materialnej wygody, ale także szacunku bądź
uznania, i uważają, że zasługują na szacunek, ponieważ
mają pewną wartość czy godność. Teoria psychologiczna
czy politologiczna, która nie uwzględniałaby ludzkiego
pragnienia uznania i sporadycznej, lecz bardzo wyraźnej
gotowości człowieka do działań sprzecznych z choćby
najsilniejszymi instynktami, zapoznawałaby w ludzkim
zachowaniu coś niezwykle ważnego.
Dla Hegla wolność nie była zjawiskiem wyłącznie
psychologicznym, lecz istotą tego, co specyficznie ludzkie.
W tym znaczeniu wolność i natura stanowią dwa
przeciwległe bieguny. Wolność nie oznacza wolności do
życia w naturze lub w zgodzie z naturą: wolność zaczyna
się tam, gdzie kończy się natura. Wolność rodzi się dopiero
wtedy, kiedy człowiek potrafi przekroczyć swe naturalne,
zwierzęce istnienie i stworzyć nową jaźń dla siebie
samego. Symbolicznym punktem wyjścia tego procesu
samostwarzania jest bój na śmierć i życie o prestiż.
Walka o uznanie jest pierwszym aktem autentycznie
ludzkim, lecz w żadnym razie nie ostatnim. Krwawy bój
między „pierwszymi ludźmi" to dla Hegla tylko punkt
początkowy jego dialektyki, od którego jeszcze bardzo
daleko do nowożytnej demokracji liberalnej. Problem
ludzkiej historii można postrzegać, w pewnym sensie, jako
poszukiwanie metody, która pozwoliłaby zaspokoić
pragnienie uznania zarówno u panów, jak i u niewolników,
na warunkach wzajemności i równości. Historia kończy się
zwycięstwem porządku społecznego, który urzeczywistnia
ten cel.
Jednak, zanim przejdziemy do opisu dalszych stadiów
ewolucji dialektyki Hegla, warto skontrastować jego
interpretację „pierwszego człowieka" w stanie natury z
interpretacją założy-
223
cieli nowożytnego liberalizmu, Hobbesa i Locke'a. Chociaż
punkt wyjściowy i końcowy jest u Hegla zbliżony do
opisywanego przez myślicieli angielskich, Heglowska
koncepcja człowieka jest dalece różna i daje zupełnie inne
spojrzenie na współczesną demokrację liberalną.