Oszustwa w sieci

Oszustwa w sieci - poznaj najczęstsze triki



O internetowych "wałkach" Szymona (imię zmienione) usłyszałem przez przypadek. Poprosiłem, żeby o tym opowiedział i to pokazał, a on się zgodził, pod warunkiem że nie ujawnię, kim jest. A kim jest Szymon? Dwudziestokilkulatkiem niewyróżniającym się niczym z tłumu. Pochodzi ze Świętokrzyskiego, w tej chwili mieszka w jednym z miast wojewódzkich. Nidy nie ukończył żadnych studiów związanych z informatyką czy komputerami, choć kilka zaczynał. Teraz pracuje na etacie jako grafik w portalu internetowym.

Szymon wie, jak naciągać w internecie. Historię jego wątpliwych prawnie i nagannych moralnie trików publikujemy ku przestrodze. Aby ostrzec innych i żeby się na nie nie nacięli, bo podobnego rodzaju Szymonów w sieci są setki.



Trik 1. namów na SMS-a



Mój rozmówca drobne internetowe geszefty zaczął, mając lat kilkanaście. Zbierał punkty na serwisach internetowych za to, że codziennie się logował i zapraszał znajomych. Potem doszło do tego oglądanie filmów reklamowych (za to też były punkty).



Punkty wymieniał na nagrody. Dostał np. skórzane, włoskie buty dla dziewczyny za 300 dolarów, telefon, gotówkę. Bywało, że miesięcznie spływało na jego konto 500 dolarów.



Przy stronie jednego z takich serwisów działało forum. Tam Szymon się dowiedział, że niektóre firmy płacą za pobrane pliki. Czyli wrzuca się plik, ktoś go pobiera, a firma płaci np. dolara za 1000 pobrań.



Sztuka polega na zwabieniu naiwnego klienta na stronę i skłonieniu go do ściągnięcia pliku. Jej się to opłaca, bo za każde pobranie płaci się za pomocą SMS-a, ale są też np. oferty bezpłatne, głównie w USA, gdzie np. trzeba wypełnić jakieś ankiety i zapisać się do subskrypcji mailowej albo wziąć udział w konkursie, czyli płaci się albo dostaje spam.



Pośrednicy tacy jak Szymon od każdego SMS-a i ankiety mają wynagrodzenie.



Na początek na jedną ze stron wrzucił plik z "DSJ", czyli popularną w czasach Adama Małysza grę ze skokami narciarskimi. Prawa autorskie? - Zrobiłem to bez żadnej umowy, bez niczego. Byłem jeszcze małolatem i nie myślałem o żadnych rozliczeniach, tylko jak zarobić parę złotych - opowiada.



Pierwszego miesiąca na dystrybucji nie swojego programu zarobił 50 dolarów.



Zazwyczaj rzeczy ściągane z sieci są nielegalne (mogą zawierać wirusy), ale Szymon w to się nie bawi, jego są "tylko" całkiem do niczego nieprzydatne. Ale płacić za nie trzeba.



Trik 2. na hacki do gier



Na studiach, czyli kilka lata temu, Szymon zaczął produkować hacki do gier. Co to są hacki? Producenci gier na telefony i tablety wypuszczają gry, w które można grać za darmo. Ale gdy ktoś chce mieć np. większą wioskę, to już trzeba za to zapłacić producentowi.



Tyle że sporo osób (zwłaszcza nastolatków) chce, owszem, mieć to, na czym im zależy w tych grach: postaci, chatki, krowy ale za mniejsze pieniądze. Szukają więc pirackich programów, które im to dadzą. To właśnie hacki.



Szymon stworzył więc stronę internetową (pierwszą z kilku), na której umieszczał hacki, które nigdy nie działały.



Kiedy ktoś zapłacił, ściągał plik i próbował go uruchomić, wyświetlała mu się prosta animacja z paskiem postępu, który dochodził np. do 92 proc. A później wyskakiwał komunikat, że program nie może być uruchomiony, bo w systemie brakuje pliku jakiśtam.dll. Oczywiście, że go nie było, bo jego nazwa to czysty wymysł wyobraźni Szymona. Ale ktoś, jak to wszystko widzi, dochodzi do wniosku, że to wina JEGO komputera, i sobie odpuszcza - opowiada Szymon.



- Czy się boję, że po sieci rozniesie się, że te hacki nie działają? Nawet gdyby ktoś napisał to na jakimś forum, to ile to osób przeczyta? Tysiąc, dwa? Są jeszcze miliony, które tego nie przeczytają. "O, kurde, nie działa" i tyle, szuka dalej. I nie obchodzi go, że ktoś inny też się natnie. A 2,46 zł to dla nastolatka żadne pieniądze. Poza tym to nie jest gotówka, tylko pieniądze z konta telefonu, które ludzie traktują trochę wirtualnie. Łatwiej jest je wydać niż gotówkę - przekonuje.



W pierwszym miesiącu - to był maj 2013 - na hackach zarobił około 600 zł. Drugi miesiąc - 3200 zł. I tak przez osiem miesięcy od maja ubiegłego roku. Jak dobrze trafił z grą (czyli ludzie szukali do niej hacków), to miał z niej ponad 5 tys. zł.



Największy ruch był zaraz po świętach Bożego Narodzenia i po komuniach, bo wtedy mnóstwo dzieci dostawało w prezencie smartfony z Androidem.



Hacki kupowali zresztą również cudzoziemcy z Malezji, Indonezji, Egiptu etc.



- O, zobacz, tu jest właśnie taka strona, gdzie są oferty na cały świat - pokazuje. - Tu jest oferta, że za jednego SMS-a jest dla pośrednika, czyli dla mnie, 4,60 zł. Tu za pobranie jest 2,57 zł, tu - 3,06 dol. Stawki są uzależnione od danego kraju. Na przykład dla Francji masz 11, 12 dol. za pobranie, dla Holandii - 14 dol. Kiedyś dla Francji za jedno pobranie było 25 dol. Patrzyłem, w co grają Francuzi, i pchałem im hacki. Jak ściągnęło mi dwóch Francuzów dziennie, a do tego trzech Hiszpanów, to była kasa. On dostawał SMS-a, ja z tego SMS-a miałem np. 10 zł prowizji.

Zdaniem Szymona w tej branży jest zresztą średniakiem. Najlepsi z kraju zarabiają tu bowiem po 13-15 tys. zł. miesięcznie.



W Polsce jest przynajmniej siedem portali, które pośredniczą w tym systemie (nie podajemy celowo ich nazw).



Są też specjalne strony, które oferują gotowe programy do wrzucania na stronę.



- Jest np. program do doładowywania telefonów. Dostajesz linka, spamujesz wszędzie, wrzucasz, gdzie się da, oszukujesz, że komuś doładuje konto w telefonie, a tak naprawdę to mu zabiera pieniądze z konta. To znaczy może w końcu doładuje ten telefon, powiedzmy, za 25 zł, ale wcześniej ściągnie 600 zł. A ktoś dostaje za to prowizję - relacjonuje Szymon.



Dlaczego to się udaje?



Organizatorzy tego procederu zazwyczaj uprzedzają w regulaminie świadczenia usług, że nie gwarantują, że te hacki będą działały.



Szymon w regulaminie pisał - po polsku i angielsku - że jeśli chce się korzystać z ulepszeń w grach, to należy zrobić to za pomocą legalnych mikropłatności, a ten program jest jedynie wizualizacją jego możliwego działania.



- Za każdym razem, jak ktoś go pobierał, musiał zaznaczyć, że zapoznał się z regulaminem i go akceptuje i dopiero wtedy pojawia się przycisk "uruchom". Przez rok na setki tysięcy użytkowników tylko czterech weszło w regulamin i być może go przeczytało. Ktoś zaakceptował regulamin i mnie nie interesuje, czy on to faktycznie przeczytał - opowiada mój rozmówca.



Użytkownicy stron Szymona, nawet jeśli się orientowali, że to, co ściągnęli, nie działa, to i tak nic z tym najczęściej nie robili.



Co najwyżej skarżyli się na fanpage'u na Facebooku.



Odpisywał, że wszystko jest zgodnie z regulaminem, albo nic nie odpisywał. Po pewnym czasie wnerwieni klienci dawali mu spokój.



- Mieli nauczkę, żeby nie oszukiwać - twierdzi z satysfakcją Szymon.



Regulaminów nikt nie czyta



Kto z nas uważnie czyta regulaminy serwisów internetowych, z których korzysta?



- Nikt - mówi Przemysław Pająk, twórca znanego bloga o internecie Spider's Web. - Zakładamy, że dostawcy popularnych usług nie mają niecnych zamiarów. Niestety, przenosimy tę wiarę na inne części internetu, które niekoniecznie są uczciwe. Większość regulaminów pisana jest językiem prawniczym, niezwykle trudnym do zrozumienia przez przeciętnego człowieka. Są to zazwyczaj długie czytadła, pełne trudnych zwrotów. Oczywiście to wykorzystują ci, którzy chcą oszukiwać, naciągać ludzi.



- Prawo ma za zadanie chronić uczciwych, ale też rozsądnych - ocenia Lidia Baran-Ćwirta, miejski rzecznik konsumentów w Lublinie.



Zgodnie ze zmienionym w grudniu prawem każdy przedsiębiorca musi przedstawić swojemu potencjalnemu klientowi informacje, z kim i jaką zawiera umowę. - Po stronie konsumenta pozostaje zapoznanie się z tymi informacjami, czyli tak naprawdę przeczytanie ich - mówi Baran--Ćwirta.



Policja? Chce, aby jej podać konkretne strony w internecie, to wtedy odpowie, czy jest to przestępstwo czy nie. - W kategorii przestępstwa art. 286 kk (oszustwa) należy rozpatrywać określone zachowanie sprawcy w ramach konkretnego przypadku - mówi podinsp. Paweł Kowalski z Wydziału do Walki z Cyberprzestępczością Biura Służby Kryminalnej Komendy Głównej Policji.



Trik 3. na test miłości i Przybylską

Tu internetowi przekręciarze proponują usługi w rodzaju: "zlokalizuję po numerze drugi telefon", "sprawdź wiek swojego ciała", "test miłości" Ściągają to nastolatki.



SMS kosztuje 25 zł.



Szymon: Kiedyś to sprawdziłem i okazało się, że telefon leżał na biurku, a lokalizację pokazywał na drugim końcu Polski. Później w regulaminie doczytałem, że to jest tylko taka zabawa.



Pod koniec ubiegłego roku namnożyło się stron o zmarłej w ubiegłym roku aktorce Annie Przybylskiej. Fani chcieli obejrzeć film "Ostatnie pożegnanie", klikali w linki.



Aby obejrzeć film, musieli oczywiście wysłać SMS-a. Tyle że nawet jak go wysłali, to i tak żadnego filmu nie dostali.



Trik 4. na odchudzanie przed ślubem



W sieci coraz więcej jest poradników. Ludzie szukają porad, np. jak schudnąć. Najważniejsza jest chwytliwa nazwa, np. "Jak się odchudzić w 7 dni przed ślubem". Szymon sprawdził na "Google trends" (jest tam ranking, czego ludzie szukają najczęściej), że jest zapotrzebowanie na poradnik "Jak być dobrym w łóżku".



Taki więc zrobił.



Zebrał informacje w internecie, do tego dołożył grafiki i zdjęcia z sieci, takie, które mogą być wykorzystane, bo ich autorzy na to pozwolili. Napisał do tego tekst.



Czytam. Są tu np. rady typu: masturbuj się pięć razy dziennie, ale nie doprowadzając do wytrysku. Do tego dieta warzywno-owocowa. Całą metodę polecał instytut zagraniczny (oczywiście wymyślony).



Przygotowanie całości zabrało mu kilka dni.



Z jednego pobrania e-booka Szymon miał 2,70 zł. Od razu ściągnęło go grubo ponad 100 osób. On wziął się zaś do produkcji napisów do seriali.



Trik 5. na napisy i pay--per-view



To kolejna szara strefa sieci. Wiele osób chce oglądać amerykańskie czy brytyjskie seriale telewizyjne, ale nie ma zamiaru za to płacić abonamentu (np. HBO).



Potencjalni widzowie nie znają jednak na tyle angielskiego, aby oglądać je w oryginale. Potrzebują polskich napisów. Szymon z kolegą postanowili więc im je dać. Najszybsze w sieci.



I jak wychodził nowy odcinek jakiegoś nowego, popularnego serialu, np. "Synowie anarchii", to wypuszczali tego samego dnia polskie napisy.



Angielski znają słabo, ale im to nie przeszkadzało. Angielskie napisy tłumaczyli translatorem. A jeśli wyszło coś koślawo, to poprawiali. On robił pół filmu, kolega drugie pół. Odcinek był "tłumaczony" w godzinę.



Napisy wrzucali od razu na stronę. Płatność SMS-em.



Szymon zajął się też transmisjami różnych zakodowanych i płatnych wydarzeń PPV (pay-per--view). Zaczął od walki bokserskiej. Wiele osób chciało ją zobaczyć, ale nie chciało za to płacić kilkudziesięciu złotych. Wstukiwali więc w Google'a: "walka X z Y" lub "transmisja meczu ten z tym".



Oczywiście szukając pirackich serwisów, gdzie to wydarzenie można obejrzeć za darmo.



Szymon zrobił na swojej stronie (nazwa domeny ma atrakcyjną sportową nazwę) screen z wydarzenia i udawany chat. Dał też linka do rzekomej transmisji: "Włącz transmisję w jakości HD". Jak ktoś kliknął, to pojawiał się komunikat: "Dziękujemy za zainteresowanie, jedyne, co musisz zrobić, to wypełnić tę ankietę". Klient to robił i był przekierowywany do serwisu, gdzie... legalnie można było kupić dostęp do tej transmisji.

Regulamin?



1. Serwis nie udostępnia transmisji internetowych. 2. Strona jest dobrowolną reklamą oficjalnej transmisji. 3. Serwis nie odpowiada za ankiety od sponsorów".



Przeciętnie w trakcie jednej "transmisji" Szymon ma 25 tys. wejść na stronę. Z tych osób legalny dostęp wykupuje ok. 10.



Szymon zarabia na tym 30 dolarów. Kosztowało go to 20 minut pracy.



I trik 6. na petycję z gwiazdą (która nie przyjedzie)



To najnowsza odmiana e-przekrętu bazującego na wyciągnięciu pieniędzy od fanów muzyki.



Nasz rozmówca uruchomił w sieci stronę z e-petycją. Pisze tam, że jeśli zbierze się wymagana liczba głosów w określonym czasie (konkretnie 30 tys.), to pewien topowy zagraniczny zespół muzyczny przyjedzie na koncert do Polski w 2015. Stworzył też fanpage na FB, że zbiera podpisy pod takim wnioskiem.



Szymon, podając się za fana, wchodził na inne fanpage'e tego zespołu i tam się reklamował, wysyłając też wiadomości do innych fanów i fanek.



Każda z osób, która chciała podpisać się pod wnioskiem, musiała wysłać SMS-a za 5 zł. Niektórzy chcieli głosować i po cztery razy.



Szymon: - Oczywiście tak naprawdę nie mam żadnego związku z muzykami. Oczywiście, że do strony jest też regulamin. Nie napisałem w nim, że ten koncert faktycznie się odbędzie ani że jestem organizatorem. Jak się zbierze kilkadziesiąt tysięcy głosów (co jest mało prawdopodobne), to wyślę petycję do menedżera tego zespołu albo do jakieś agencji, która zajmuje się organizacją koncertów, że jest tyle osób podpisanych z imienia i nazwiska, które chcą, żeby taki koncert się odbył, i bardzo proszę, żeby spróbować go zorganizować. Na razie petycję podpisało 300 osób.



To tylko marketing



- Niestety, trudno jednoznacznie powiedzieć, czy tego typu działalność jest legalna czy nie. Ocena tego, czy taka działalność prowadzona jest z naruszeniem przepisów prawa, wymaga szczegółowej analizy każdego z przypadków z osobna. Opisane w artykule działania mogą przyjmować charakter zupełnie zgodnych z prawem, aż po takie, które pozostają w sprzeczności z przepisami kodeksu cywilnego, a nawet karnego - ocenia Jakub Kralka, prawnik specjalizujący się w zagadnieniach związanych z nowymi technologiami.



Prof. Robert Szwed, socjolog z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, nie ma problemów z jednoznaczną oceną działalności Szymona, choć jest to ocena moralna, a nie prawna: To jest oszust i łajdak. Nie mam żadnych wątpliwości, on zdaje sobie sprawę z tego, że oszukuje. On mówi: "Jestem złodziejem i chcę cię okraść, a ty się na to zgadzasz". Ale przecież nie można zawierać umów typu: "Ty mi dasz 300 tysięcy, a ja się za to do ciebie uśmiechnę", nawet jeśli tak jest to zapisane.



Szymon: - Kiedyś pracowałem na słuchawce w call center i tam o czymś takim mówili, że to jest marketing. Ty nikogo nie oszukujesz, tylko przedstawiasz w taki sposób, żeby on był przekonany, że tak właśnie będzie. Sam też się kiedyś naciąłem, nagle zaczęły mi schodzić pieniądze z konta i nie wiedziałem, o co chodzi. Okazało się, że zapisałem się do subskrypcji SMS-ów. Ale nie miałem do nikogo pretensji, wszystko było zgodne z regulaminem, który zaakceptowałem. Miałem nauczkę.



Chcesz porozmawiać z autorem, poinformować go o czymś? Napisz: ekipasamcika@wyborcza.biz



Jak mądrze inwestować? Jak oszczędzać, by rzeczywiście zyskiwać? Jak nie dać się oszukać bankom i pośrednikom? Odpowiedzi szukaj w każdy czwartek, w nowym magazynie o codziennych finansach "Pieniądze Ekstra ". W tym numerze: Chcesz zamienić mieszkanie kupione za kredyt we frankach? Przygotuj kilka tysięcy złotych Co dla klientów zmieni likwidacja Bankowego Tytułu Egzekucyjnego? Sprzedali mu na Allegro używany domek jako nowy. Kiedy protestował, kazali mu iść... do lekarza Doradcy finansowi wyginą. Czas na profesjonalnych negocjatorów Ktoś zarejestrował firmę na ich adres. Prawo chroni ich tylko teoretycznie



Artykuł otwarty w ramach bezpłatnego limitu





Read more: http://wyborcza.biz/pieniadzeekstra/1,144402,17760009,Oszustwa_w_sieci___poznaj_najczestsze_triki.html#MT#ixzz3XlXvWHT2


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Wirtualne sieci LAN
9 Sieci komputerowe II
Oszustwa finansowe
Sieci bezprzewodowe Wi Fi
BAD WYKŁAD SIECI 2
Sieci komputerowe 7
Bezpieczenstwo w sieci SD
sieci komputerowe 2
Sieci media transmisyjne
TS Rozlegle sieci komputerowe
sieci Techniki komutacji
urzadzenia sieci lan wan
Bezpieczne sieci bezprzewodowe
sieci dla II roku
4 Koszty Logistyki w sieci dystrybucji