ach...powaznie? intrygujesz mnie, musialas kiedys bardzo kochac lub kochasz, ja czasami czuje jak mnie przytula, jej wlosy, swoisty zapach, czasami podejrzeliwa obca won..czyzby ktos ja juz dzisiaj przytulal?ktos o nieznanym meskim zapachu?....pamietam wtedy wieczor lipcowa noc dobry rok znajomosci dotyk ktory czuje do dzis, usta ktorych nie zapomne, spojrzenie ktorego szukamkazdego ranka, nieufne, ironiczne, naiwne...ale znajace kazdy moj szczegol, najmniejsza tajemnice...kobiece niemal matczynne... po co to bylo? piec lat znajomosci stracilo swoj sens jak wczorajsza gazeta, nienawisc, wstret, lzy, to pozostalo z milosci, bolace wspomnienia zgasily kiedys tak dzikie uczucia. Opanowala mnie straszna pustka, pustynia, zasmniecona grzechami, widocznymi, bolacymi, ciagnacymi sie w nieskonczonosc...
Kiedy powiedz prosze, ktokolwiek niech powie prosze, kiedy nadejdzie ulewa? wyrwie korzenie uschnietych juz
pozostalosci, odrodzi nowe zycie, pozwoli stac sie
czyms zywym? marzenie...znow placze, kolejny wieczor, nie moge odnalezsc samego siebie, codziennosc niszczy,
chce uciec nie ma dokad? nie potrafie? wydaje sie takie latwe a jednak...moze potrzebuje ucieczki od samego siebie? och poddaje sie dosc na dzis, wole jak zwykle uciec niz walczyc ech ale tak nie mozna w nieskonczonosc...zle to widze...podasz mi dłon?nie chcesz juz kiedys podalas, rozumiem zrazilas sie, przykro mi, wiec brak nadzieji coz - uciekam...