W przerwie pomiędzy zajęciami wyszłyśmy z Wiesią pochodzić po Wrocławiu. Chciałyśmy przeprowadzić eksperyment. Postanowiłyśmy zapytać kilku przechodniów „czy chcieliby pracować z ludźmi, którzy się jąkają?”. Robiłyśmy to na dwa sposoby: najpierw pytałyśmy kilku osób normalnie, później kilku kolejnych ludzi zapytać o to samo jąkając się.
Większość zaczepianych osób nie miała czasu, gdzieś się spieszyła, albo po prostu nie zatrzymywała się i ignorowała pytanie. Udało nam się jednak porozmawiać z niektórymi osobami. Zadawałyśmy kilka pytań:
Czy znasz kogoś kto się jąka?
Czy pracowałbyś z osoba jąkającą się?
Czy jąkanie przeszkadza w życiu codziennym?
Ci, którzy zdecydowali się odpowiedzieć uważali, że nie mają nic przeciwko pracy z osobą jąkającą się, nikt jednak nie znał takiej osoby. Młoda dziewczyna, z którą rozmawiałam dłuższą chwilę powiedziała, że jeśli szef zatrudniłby kogoś jąkającego się, to ona też nie miałaby nic przeciwko. Powiedziała również, że nie w każdym zawodzie osoba jąkająca mogłaby jej zdaniem pracować - rozmowy telefoniczne odpadają. Sądziła, że można żyć z jąkaniem i niespecjalnie to przeszkadza w domu, trudniej jest w urzędach, sklepach i różnych instytucjach, w których trzeba rozmawiać z obcymi.
Postanowiłyśmy zadać te same pytania jąkając się. Nie wiem, czy byłam specjalnie zdenerwowana. Przeczuwałam, że ludzie będą nas zbywać i ignorować. U wielu osób nie można było powiedzieć samego „przepraszam”, ponieważ machały ręką i szły dalej, albo w ogóle nie reagowały tylko odchodziły. Wydaje mi się że chętniej zatrzymywali się studenci i kobiety po 40 roku życia.
Trema obleciała mnie kiedy okazało się, że jedna z Pań postanowiła mnie wysłuchać, zrozumieć i chętnie udzielała odpowiedzi. Miałam wrażenie, obserwując jej zaangażowanie że jest to ktoś, kto pracuje w jakiejś poradni albo ma kontakt z ludźmi niepełnosprawnymi. Bałam się, że jeśli się wyda, że się nie jąkam, to Pani się zdenerwuje i potraktuje to, jako niesmaczny żart. Starałam się jąkać ze wszystkich sił. Z wrażenia zadałam tylko te trzy wymienione pytania i podziękowałam za odpowiedź. Pani nie skupiała się na tym jak mówię, tylko uważnie słuchała tego co chcę powiedzieć. Serce waliło mi jak oszalałe, miałam tremę i marzyłam o tym, żeby już skończyć. Najlepsze w tej rozmowie było to, że nie wiedziałam co tak naprawdę Pani mi odpowiedziała - chyba zbyt mocno skupiałam się na zadaniu a nie na odpowiedziach rozmówcy. Podczas rozmowy momentami brakowało mi tchu, Pani to zauważyła i powiedziała, żeby się nie śpieszyć i spokojnie zadać pytania - co bardziej mnie zestresowało, miałam świadomość, ze nie mogę się zdradzić. Zdziwiło mnie to, bo niektórzy, kiedy próbowałam zadawać pytania, patrzyli znacząco na Wiesię, jakby oczekiwali, że ona przetłumaczy, powie szybciej niż ja. Ta Pani patrzyła tylko na mnie, miałam wrażenie, że na tej ulicy jesteśmy same a ona ma dużo wolnego czasu….oj.
Przyglądałam się i przysłuchiwałam się rozmowie Ani z jej respondentką na ulicy. Odniosłam wrażenie, że dla mojej koleżanki był to nie lada wysiłek. Wytężała umysł aby z jednej strony dobrze wypaść a z drugiej aby druga osoba się nie zorientowała, iż jąkanie nie leży w jej naturze. Można było odnieść wrażenie, że ich dialog jest z tego powodu nieco sztywny. Było widoczne, że Ania denerwowała się. Wcielenie się w osobę z dysfunkcją mowy było dla niej stresujące. Nie mogąc płynnie się wysłowić często gestykulowała i głęboko oddychała jakby była na siebie zła, że jej nie wychodzi albo, że z niej to nie wychodzi.
Pani, z którą Ania rozmawiała jąkając się była bardzo wyrozumiała i cierpliwa oraz z uwagą przysłuchiwała się nieporadnej wypowiedzi. Nie wykazywała jakiegokolwiek rozdrażnienia lub zniechęcenia, powiedziałabym, że nawet swoim spokojem i opanowaniem stwarzała jej klimat sprzyjający konwersacji.
Wiesława Nowakowski, gr. II KZiEP, studia niestacjonarne, nr indeksu: 252896
Przestrzegałam tego samego scenariusza co Ania. Przyszła kolej na mnie i to ja zaczepiałam przechodniów na ulicy. Z początku nie odnosiłam w tej dziedzinie wielkich sukcesów, z pewnością dlatego, iż ludzie już byli nadto przesyceni tymi ulicznymi zaczepkami â pomyślałam. Moja cierpliwość została nagrodzona i pewna młoda kobieta zechciała odpowiedzieć na trzy nasze, wspólnie opracowane pytania. Zadałam je nie jąkając się, jak przewidziane w pierwotnej wersji. Osoba również okazała się tolerancyjna wobec ludzi z problem jąkania. U niej, w rodzinie była dziesięcioletnia siostrzenica, która borykała się z ta przypadłością, z tego względu miała pewne doświadczenie na ten temat i rozumiała jakim to się może okazać kompleksem. Zdawała sobie sprawę z jakimi trudnościami wzmagają się dzieci zarówno jak i dorośli i jak niekomfortowo muszą się czuć, narażeni na różne rekcje środowiska. Nie wszyscy wykazują się wyrozumiałością na pewne dysfunkcje drugiego człowieka czy też ogólnie rzecz biorąc, na jego inność. W takiej sytuacji moja respondentka nie miała żadnych zastrzeżeń co się tyczy pracy w towarzystwie osoby jąkającej się, czy też obcowanie z nią na co dzień. Jej zdaniem wystarczyło by aby każdy z nas trochę nad sobą popracował, tak by stworzyć tym osobom warunki do swobodnego funkcjonowania, akceptując je takimi jakie są zamiast narzucać im stale ogólnie przez nas przyjęte normy, a tym samym stresując ich. Podziękowałam pani za rozmowę i zaczęłam poszukiwanie następnej osoby, w tym przypadku na inny rodzaj konwersacji, o nierównych szansach.
Przynajmniej pięciu przechodniów machnęło ręką na moje jąkanie, i poszło, odburkując mi „ nie mam czasu”. Po chwili powiodło mi się i pani w średnim wieku zgodziła się odpowiedzieć na nasze pytania. Miałam jednak wrażenie, że słysząc moją spowolniałą, nieporadną i zacinającą się, jak stara płyta, wypowiedź pożałowała swojej decyzji i miała ochotę zrezygnować z naszej pogawędki. Z upływem czasu pani coraz częściej zerkała na zegarek i odpowiadała lakonicznie z trudem ukrywanego rozdrażnienia. ( przez nią to teraz muszę wodę lać)
Widocznie mój styl wypowiedzi nie zachęcał ją do poświęcenia mi czasu a nasze pytania nie przypadły jej do gustu. Okazałam się gorsza od tych, którzy zaczepiali na ulicy w ramach ankiety, bo oni przynajmniej sprawnie i szybko się wypowiadali. Nie ukrywam, że mnie osobiście takie zachowanie wprawiało w zakłopotanie, zwiększało mój stres i stawałam się co raz to bardziej spięta. A po chwili zaczepił mnie przechodzień, który okazał się prawdziwym jąkałą. W międzyczasie moja rozmówczyni zniecierpliwiona odeszła. I jak miałam się zachować? â ciąg dalszy nastąpi….„( tylko wiarygodny - nie wiem ile osób procentowo się jąka i jaka jest szansa na spotkanie z jąkającym i z ciocia jąkającej się dziewczynki w ciągu 20 minut)
Anna Szloser
Rozbawiłas mnie tym tekstem „( przez nią to teraz muszę wodę lać)”
Wydaje mi się, że odrobina tremy towarzyszyła Wiesi podczas podchodzenia do kolejnych osób na ulicy, bez względu na to, czy miała się jąkać w danej chwili, czy nie. Rozmowa z Panią w średnim wieku, która przystanęła na dłuższą chwilkę stanowiło dla niej prawie wyzwanie. Zauważyłam, że stres pomagał Wiesi się jąkać. Trzęsły jej się co prawda ręce i drżał głos, ale z boku wyglądało to nawet trochę naturalnie - Wiesia przypominała prawdziwą zestresowana jąkającą się osobę. Musiała być wiarygodna, bo kobieta zerkała w moja stronę, jak gdyby oczekiwała, ze ja powiem jej to szybciej i sprawniej. Wyglądała na zniecierpliwioną. Była chyba niezadowolona, że się zatrzymała a niezręcznie było jej odwrócić się i odejść. Miałam wrażenie, że gdyby Wiesia mówiła normalnie, ta pani dawno by już poszła, jednak po udzieleniu odpowiedzi na pierwsze pytanie, że nie przeszkadza jej praca z jąkającymi się nie mogła w połowie rozmowy zignorować jąkającej się kobiety - sytuacja wyglądała na nieco zabawną. Zniecierpliwiona respondentka, która zaglądała na zegarek dając do zrozumienia jak bardzo jest zainteresowana rozmową i zestresowana Wiesia z trzęsącymi się łapkami, drżącym głosem, rumieńcami przechodzącymi miejscami w bladość ( jak się stresujesz na zajeciach jesteś taka plamista - gdzie niegdzie blada w innych miejscach na twarzy czerwona - jak to ująć - że masz barwy narodowe na twarzy??? Bo ja zawsze czerwona jak burak ) i to jak bardzo wiarygodne p…p…przepr…przepraszam… . była tak realna, ze oglądali się niektórzy przechodnie, jeden nawet przystanął i co zabawne też się zająkał…
2