Życie jak mecz
Opis:
Jest to układanka edukacyjna szczególnie dla ministrantów i młodzieży który są zainteresowani piłka nożną. Życie jest porównane do meczu. Można uświadomić sobie, że życie mamy tylko jedno i nie możemy przegrać.
Przebieg:
Rozdać poszczególnym grupom, najlepiej kilkuosobowym zestaw wyciętych karteczek
Czas na pracę w grupach
Prowadzący czyta po jednym punkcie tekst meczu - życia i komentuje
W poszczególnych grupach układają chronologicznie przebieg wydarzeń
Autor:
Ks. Tomasz Gołąbek
Życie jest jak mecz piłki nożnej:
W chwile mojego poczęcia w łonie Matki, Bóg wywiesił afisz o terminie kolejnego meczu, na początku zainteresowanie było znikome, ale z czasem coraz więcej osób spoglądało na niego
Gdy mama była w stanie błogosławionym, znajdowałem się tak jakby w szatni, gdzie czeka się z niecierpliwością na rozpoczęcie gry
Potem wydarzenia potoczyły się błyskawicznie, urodziłem się i szybko wybiegliśmy z kolegami na boisko
Z tego co mi wiadomo murawa boiska do gry została wykupiona w 33 roku naszej ery i jest do tej pory w doskonałym stanie: podgrzewana z pełnym oświetleniem, eleganckim zapleczem oraz potężnymi trybunami, które od tamtego czasu się wypełniają; a tak w ogóle to wszystko jest „naj” i wspaniałomyślnie nazywa się Kościołem
Niedługo po urodzeniu, otrzymałem chrzest, poczułem się jakby spadł na mnie „kubeł zimnej wody”, z przerażeniem w oczach zostałem oficjalnie zaprezentowany przed tłumem kibiców, odegrano hymn państwowy i dotarło do mnie, że jestem w prawdziwej drużynie która podejmuje wyzwanie. Moja dusza po tym pierwszym sakramencie wyglądała jak piękny i czysty strój, żyłem w końcu w łasce uświęcającej
Chciałem kierować się przykazaniem miłości, wiedziałem, że trzeba grać fair play
Od tego czasu przestrzegałem również dekalogu, bowiem to właśnie on miał być mi najbardziej pomocny w osiągnięciu złotego medalu i głównej nagrody. Nauczyłem się tego od rodziców, nauczycieli i innych dobrych ludzi którzy mi podpowiadali jak żyć, wiem, że pragnęli mojego dobra, byli dla mnie jak trenerzy
Czerpali oni naukę i natchnienie od Szefa - Menadżera zespołu, dowiedziałem się, że jest nim Bóg Ojciec, a Jezus jest Jego zastępcą na ziemi. Wiem, że jest Ich w sumie Trzech, bo jeszcze Duch Święty - źródło inspiracji - za sprawą którego wszystko zaczęło się kręcić
Zaznajamiałem się równocześnie z Pismem św. w którym odnalazłem wszystkie przepisy i zasady gry którymi musiałem się kierować podczas meczu
Odnalazłem tam również informacje o moim przeciwniku - szatanie
Na trybunach zasiedli święci i aniołowie, którzy zachęcali do walki, i skandowali, że „Jezus zwyciężył”, śpiewali „Alleluja”, w ogóle wszystko to dziwnie brzmiało ale zachęcało do walki, niesamowicie podrywało do boju
Rozpoczął się mecz mojego życia w którym nie mogło być remisu. Szybko okazało się, że szatan nie jest łatwym rywalem, zwodził mnie i kiwał, zasmuciłem się bardzo bo straciłem pierwszą bramkę
Pomyślałem, że może uda mi się ominąć przeciwnika, spróbowałem sobie wyobrazić, że go nie ma, łudziłem się łatwym golem i znalazłem się na spalonym, piłka wpadła do bramki przeciwnika, oszukiwałem się, że jest remis, a gol który strzeliłem tak naprawdę się nie liczył
Potem zacząłem się złościć, próbowałem wykończyć wroga, zacząłem go faulować, okazało się jednak, że nie można go zniszczyć. Zrozumiałem, że „zło należy dobrem zwyciężać”, a każda wyładowana złość, jest czymś niewłaściwym, takie faulowanie było staczaniem się na złą drogę
Nadal jednak popełniałem grzechy lekkie, otrzymywałem za to żółte kartki, grałem dalej, ale już niepewnie
Moje sumienie było jak sędzia
Z biegiem czasu jednak sumienie stało się błędne, okłamywało mnie, że dobrze robię; próbowałem się usprawiedliwiać, że „inaczej się nie da”, „tylko siła wchodzi w grę” wciąż przekupywałem mojego sędziego
Niektórym ludziom sumienie nie pozwalało przemilczeć moich błędów i upominali mnie jak boczni sędziowie - dostrzegali każde nieczyste zagranie. Wiele było takich gwizdków dochodzących z zewnątrz, przyznam się że troszkę mąciły mój spokój i nieraz burzyły poukładany, wyidealizowany świat
Zapominałem, że mam ochraniacze na nogach w postaci Opatrzności Bożej
Więc zacząłem popełniać grzechy ciężkie, czego efektem była czerwona kartka, która jednak nie dyskwalifikowała mnie całkowicie z gry ale musiałem zejść z boiska na pewien czas
Na ławce rezerwowych spotkałem przyjaciół, którzy zawsze są gotowi pomóc, powiedzieli mi, że nie mogę grać sam, tylko współpracować z innymi w drużynie i nie mogę ulęgać pokusom łatwego gola jak również nie powinienem używać przemocy ale kiwać przeciwnika
Oznajmili też, że gdy będę czuł iż brakuje mi sił to wówczas mam śmiało iść do Jezusa, a On da mi w jednej, maleńkiej kruszynie chleba taki zastrzyk energii, której żadne anaboliki wroga nie zdołają zapewnić
Ta przerwa w grze - refleksja nad swoim postępowaniem nie została bezowocna
Zdecydowałem się na przyznanie do winy, wyspowiadałem się i o dziwo znowu zostałem dopuszczony do gry, wracając na boisko, poczułem jakbym ożył na nowo
Choć moja dusza była nadal bardzo poraniona jak zabłocone ubranie i miało tak być do końca życia, jednak nie pozostawało mi nic innego jak w zabłoconym stroju grać do końca
Okazało się że szatan się zachwiał, zgłupiał, takiego kroku nie przewidział, zaczął na nowo wyrządzać mi krzywdę, kiedy byłem blisko strzelenia gola, wszystko miało być już dobrze a tu znowu mnie zaskoczył, sędzia jednak to zauważył, pokusa którą zgotował mi szatan była pod jego bramką i wszystko skończyło się rzutem karnym - którego wykorzystałem. Pomyślałem, że każda chwila życia może mieć wpływ na wynik ostateczny. Potem posypały się dobre uczynki, więcej się modliłem, za każdym razem strzelałem gole, co ogromnie mnie radowało
Wiedziałem, że nie mogłem zremisować, wynik ostateczny musiał być pozytywny lub negatywny, niebo jako wygrana
Lub piekło jako przegrana
W końcu usłyszałem gwizdek kończący mecz, sąd ostateczny był już oczywisty, wygrałem
Teraz jestem w niebie, po wygranym meczu Szef zafundował nam niezłą imprezę, powiedział, że wszystkiego jest pod dostatkiem, a poza tym, że możemy się bawić bez ograniczeń przez całą wieczność. No i dostałem nowe czyste ubranie. Niektórzy koledzy opowiadają, że wygrali w ostatniej chwili meczu, inni, że grali dogrywkę bo cudem wyszli cało z wypadku samochodowego, a byli w grzechu ciężkim. Ja bym tak nie mógł czekać niepewnie do końca, zawsze starałem się mieć przewagę nad rywalem.
Uwagi do gry:
nie ma łatwych wygranych, łatwo się przegrywa
jedna stracona bramka, jeszcze nie przekreśla całego meczu
szatan jest dobrze wyszkolonym przeciwnikiem,
świetnie kiwa,
gra podstępem,
wie, że najlepszą obrona jest atak,
do ostatniego gwizdka nie daje za wygraną
Graj tak abyś nie przegrał swojego życia, masz tylko jedną szansę!
Do wycięcia:
życie |
mecz piłki nożnej |
poczęcie w łonie Matki |
afisz o terminie meczu |
stan błogosławiony (ciąża) |
szatnia |
urodziny |
wyjście na boisko |
Kościół |
boisko |
łaska uświęcająca |
czysty strój |
Przykazanie Miłości |
gra fair play |
rodzice, nauczyciele, inni dobrzy ludzie |
trenerzy |
Trójca Przenajświętsza |
Szef, Menadżer zespołu |
Pismo św. |
wszystkie przepisy i zasady gry |
szatan |
przeciwnik |
święci i aniołowie |
kibice na trybunach |
smutek |
stracona bramka |
złudna myśl, że nie ma szatana |
spalony |
złość |
faul |
grzech lekki |
żółta kartka |
sumienie |
sędzia |
błędne sumienie |
przekupiony sędzia |
upomnienia bliźnich |
gwizdki |
Opatrzność Boża |
ochraniacze na nogach |
grzech ciężki |
czerwona kartka |
przyjaciele |
ławka rezerwowych |
Komunia św. |
anaboliki |
Refleksja |
przerwa w grze |
nowe życie, sakrament pokuty |
powrót na boisko |
czysta ale poraniona dusza |
zabłocone ubranie |
dobre uczynki, modlitwa |
gole |
niebo |
wygrany mecz |
piekło |
przegrany mecz |
sąd ostateczny |
gwizdek kończący mecz |
wieczność, niebo |
nagroda |