Trzecia Rzeczpospolita - początki
W Trzecią Rzeczpospolitą Polska weszła z bagażem złej woli, obciążającej tradycji strategicznej, której nawet pojedyncze dokonania są dokonaniami kraju , gdzie - jak pisał w Strofach trudnych jeden z jego najbardziej patriotycznych poetów Marian Hemar - „cud jest strategią, a pieśń komendą” . Hemara poprzedzał pod tym względem nasz narody wieszcz Adam Mickiewicz, który w jednym z wierszy modlił się „o wojnę powszechną, za wolność ludów”.
Jednak niezależnie od tego dziedzictwa , dynamicznie zmieniająca się sytuacja geopolityczna końca zimnej wojny i okresu po niej następującego oraz wyzwania związane z systemową transformacją, w obliczu której Polska stanęła po upadku komunizmu, domagały się od polskiej myśli i praktyki politycznej podejścia strategicznego.
W kategoriach geopolitycznych Europa Środkowo-Wschodnia pozostaje tym samym co w czasach Halforda Mackindera, który uważał , iż ten region ma szczególne znaczenie dla ogólnego układu sił w całej Eurazji, a co za tym idzie, jest narażony na szczególne oddziaływania mocarstw prowadzących geostrategiczną grę.
Uniknięcie przedmiotowej czy satelickiej roli wymaga od państw tego regionu nadzwyczajnego wysiłku w dziedzinie myśli politycznej. Wskazywał na to już R. Dmowski, który pisał, że „ na tej ziemi, na której kończy się Europa Zachodnia i która stanowi wyjście na rozległe równiny Wschodu (...), miejsca na małe, słabe państewko nie ma. Tu może istnieć tylko państwo wielkie”. Rozumiał przez nie „państwo, które ma dostateczne siły i środki, dość wysoką i sprawną organizację,, wreszcie myśl kierującą, zdolną objąć dość szerokie widnokręgi, ażeby polityka jego mogła wywierać wpływ nie tylko na sprawy najbliższe, bezpośrednio go dotyczące, ale brać udział w regulowaniu spraw ogólnoeuropejskich, a jak dziś, ogólnoświatowych” ( R. Dmowski Polityka Polska ..., s. 59-60) Państwa małe w tym regionie są „w zakresie swych bezpośrednich interesów od wielkich państw zależne i często są wciągane w orbitę jednego z wielkich państwa i, przy formalnej niezawisłości, mają jednak nad sobą zwierzchnią władzę” ]
Tak więc bardzo ważnym punktem myśli politycznej Dmowskiego był nacisk, jaki kładł na konieczność zbudowania silnego państwa polskiego, które będzie mogła mieć wpływ na swe otoczenie. Było to dlań warunkiem sine qua non jego przetrwania. Polska musi być państwem o interesach ogólnych, interesować się otoczeniem i wywierać wpływ na to, co się wokół niej dzieje, należy : „zdobyć dla Polski pozycję czynnika w polityce europejskiej” (Polityka polska.., s. 60, i 123). Wtedy też będziemy wartościowym partnerem dla Francji; w swej polityce niemieckiej Paryż nie będzie zmuszony opierać się wyłącznie na Rosji ze szkodą dla Polski. Spore możliwości Dmowski pokładał w możliwości rozbudzenia witalności cywilizacyjnej narodu polskiego. Za główną przeszkodę uważał natomiast polityków polskich, a w właściwie słabość polskiej myśli politycznej. Pod tym względem Dmowski był podobny do Piłsudskiego. Obaj byli bardzo złego zdania o polskiej klasie politycznej i poziomie jej rozumowania o sprawach polskich. „W Polsce (...) nie umiano myśleć politycznie albo myśl nie wychodziła poza granice danej dzielnicy i państwa, do którego ta dzielnica należała. I dodawał „ jedynym bodaj miejscem, w którym zastanawiano się poważnie nad sprawą polską jako całością - z myślą o jej umiejętnym zlikwidowaniu - był Berlin (Polityka polska..., s. 48-49).
Brało się to z charakteru narodowego Polaków, ich bierności i łagodności, a także z silnej obecności w naszym życiu umysłowym, jak nigdzie indziej, „nieinteligentnych intelektualistów”. Brak dojrzałości myślenia politycznego Dmowski wiązał w dużym stopniu z okresem zaborów: Niewola wychowuje niewolników. Niewolnicy bywają albo ulegli i posłuszni, albo zbuntowani. Zbuntowani umieją tylko szukać zemsty na swych panach, ale ani walczyć o wolność, ani żyć w wolności nie umieją. .”Dlatego od Europy Polacy otrzymywali od czasu do czasu „jałmużnę sympatii lub politowania” lub też „w razie potrzeby można ich było wyzyskać nie tylko dla obcych, ale nawet wrogich Polsce interesów” (Polityka polska..., s. 77, Dmowski , Myśli nowoczesnego Polaka, 67-75)
Myśl Dmowskiego inspirowała politykę polską przez wiele lat. Opacznie nawiązywali do niej nawet komuniści, którzy zagrożeniem niemieckim starali się tłumaczyć wasalny stosunek do ZSRR.
Wydaje się, że znacząca część elit rozumiała to zagadnienie. Ale nie postrzegano potrzeby wewnętrznych zmian ustrojowych. Tę świadomość dobrze wyrażał w kwietniu 1991 roku ówczesny premier Rzeczypospolitej, Jan Krzysztof Bielecki, który występując w Chajtam Mouse, powiedział m.in. „Myślenie strategiczne ma dziś podstawowe znaczenie dla Europy Środkowo-Wschodniej , szczególnie teraz. (...) jeżeli nie określimy wyraźnie celów naszej polityki, to obawiam się, że się pogubimy”- (R. Kuźniar, Strategia państwowa a polityka zagraniczna,
Sprawy Międzynarodowe 1992, nr 1-2)
Świadomość wyrażonego przez szefa polskiego rządu imperatywu z trudem przebijała się przez splot niekorzystnych uwarunkowań wewnętrznych. W całym okresie po 1989 roku - stwierdza R. Kuźniar- górę brały, z nielicznymi wyjątkami, okoliczności wewnętrzne niesprzyjające tworzeniu i wdrażaniu strategii państwowej, przez co Polska rozwijała się, jak gdyby dryfując”, unoszona zasadniczo jednak korzystnymi warunkami międzynarodowymi, które miały pozytywny wpływ na realizację interesów narodowych.
R. Kuźniar wymienia cztery - jak stwierdza- duże czynniki, które względnie trwale upośledzały ( i będą to czynić w przyszłości) możliwość pojawienia się strategii państwowej lub podejścia strategicznego w polityce polskiej; co nie wyklucza prowadzenia ewentualności prowadzenia strategii kierunkowych, obliczonych na osiągnięcie konkretnego celu w określonej perspektywie czasowej”
Kuźniar podkreśla dwoisty charakter tych czynników - przyczyn i skutku; należą do przyczyn współcześnie upośledzających podejście strategiczne oraz są następstwem niedorozwoju polskiej kultury strategicznej, mającego swe źródło w trzech specyficznych okresach rozwoju lub braku polskiej państwowości: okresu przedrozbiorowego, rozbiorów oraz satelickiej PRL.
Po pierwsze państwo. Stan państwa ma rozstrzygające znaczenie dla strategii państwowej, całościowej czy strategii sektorowych. Pod tym względem - stwierdza R. Kuźniar bilans XX lat trzeciej Rzeczypospolitej jest negatywny.
Stan państwa, jego legitymizacja, sprawność i skuteczność w wypełnianiu podstawowych funkcji odbiega od współczesnych standardów w tym zakresie, nie odpowiada ani oczekiwaniom społecznym, ani na wyzwania przed którymi stanęła Polska u progu nowego tysiąclecia. Dotyczy to już jego konstytucyjnych podstaw. Polska długo nie mogła zdobyć się na nową konstytucję i przez pierwsze lata transformacji państwo znajdowało się w hybrydowym reżimie konstytucyjnym (nowelizowana konstytucja z 1952 roku, do której własnoręcznie poprawki robił Stalin, w połączeniu z tzw. małą konstytucją z 1992 roku regulująca wzajemne relacje władz państwowych.
Teoretycznie Konstytucja wyznacza pożądane z punktu widzenia skuteczności rządzenia miejsce i kompetencje organom władzy wykonawczej ( jej dualizm i sytuacje kohabitacji mogą wszakże ten fakt osłabić) lecz jednocześnie nie chroni przed przed faktycznym paraliżem prac rządu, co wydarzyło się - w krótkim okresie życia ustawy zasadniczej - już dwa razy ( w latach 200-2001 i 2003-2004).
Ma to związek ze sposobem określenia konstruktywnego votum nieufności, które miało być antydiotum na rozdrobnienie i niestabilność życia politycznego w Polsce. W praktyce umożliwia rządom mniejszościowym pozostawanie przy władzy i jedynie administrowanie krajem, takie rządy bowiem ( 14 miesięcy rządu J. Buzka, rząd M,. Belki) nie mając zaplecza parlamentarnego, nie są w stanie podejmować decyzji o charakterze strategicznym, wymagającym podstaw ustawowych. Takie rządy sprowadzają się do zapewnienia dostępu do władzy tracącej legitymizację grupie politycznej, która wykorzystuje go do realizacji partykularnych, często wręcz osobistych interesów.
Problemem jednak jest nie tyle zrąb konstytucyjny państwa, ile jego funkcjonowanie niezależnie od lepszych czy gorszych rozwiązań.
Postawiona w pierwszych latach transformacji diagnoza o „dysfunkcji państwa, która jest nowym ważnym źródłem polskiego kryzys” (memoriał zespołu badawczego kier. prof. M. Guzek zatytułowany Nowe źródła polskiego kryzysu, : Rzeczpospolita” z 21 października 1991 r.), nie tylko nie została unieważniona, lecz pojawiły się nowe argumenty na jej rzecz. Chodzi tutaj zarówno o nadmierną redukcję funkcji regulacyjnych państwa w pewnych dziedzinach, jak też o będący pozostałością po doktrynalnej omnipotencji państwa komunistycznego nadmiar tych funkcji w innych.
Tłumiona jest w ten sposób inicjatywa prywatna i odpowiedzialność indywidualna w jednych obszarach, w innych zaś - gdzie państwo jest nie do zastąpienia - jest ono niewystarczająco obecne.
Przynosi to negatywne skutki w sektorach strategicznych dla bezpieczeństwa i rozwoju cywilizacyjnego w postaci niedorozwoju infrastruktury, niskich nakładów na edukację (i zarazem obniżania wymagań na poszczególnych poziomach nauczania) i badania naukowe, niskiej sprawności administracji, bardzo słabej egzekucji prawa i wysokiej tolerancji dla jego łamania i nadużyć ( w tym bardzo wysoki poziom korupcji), pogarszających warunków dla prorozwojowych inwestycji zagranicznych, zaniechań sferze bezpieczeństwa energetycznego. Formalno-finansowym wyrazem tego stanu rzeczy jest anachroniczna i antyrozwojowa struktura budżetu (finansów publicznych) .
W tych warunkach, w których administracja rządowa i gospodarka funkcjonują jak luźna federacja działów i sektorów, niemożliwa jest także strategia rozwoju gospodarczego czy ogólnej modernizacji państwa. Powyższe przeszkody czynią nasz kraj słabo przygotowanym w obliczu wyzwań i szans związanych z udziałem Polski w procesach integracji europejskiej ( w ramach UE ) oraz globalizacji.
Trzecią kwestią w kontekście państwa jako podmiotu strategii jest sposób jego używania przez tych, którzy „zaludniają” jego instytucje. (R. Kuźniar, Polityka i siła...., s. 337. Nastąpił spadek pozycji państw po okresie komunizmu. Instrumentalny stosunek do państwa jego elit. państwo , jego instytucje i zasoby (spółki skarbu państwa) są traktowane jako narzędzie służące zapewnienia dobrobytu kasie, która żyje z państwa (dostępu doń), orz realizacji interesów grupowych czy kastowych przybierających nierzadko mafijną postać. Pojawiła się teza o „umafijnieniu struktur państwa”.
Jest to pochodna gminnego rozumienia demokracji, w której „zwycięzca bierze wszystko” , takie rozumienie jest przeciwne republikańskiej wersji demokracji, w której polityka służy osiąganiu dobra wspólnego. Załamanie się standardów i etyki życia publicznego, ujawnione przez serię kryminalnych afer z udziałem wysokich urzędników państwowych, w tym niemożność zastosowania właściwych sankcji („zinstytucjonalizowana nieodpowiedzialność”), w połączeniu z upadkiem standardów stanowienia prawa przez rząd i parlament w latach 2003-2005, stały się powodem do stwierdzenia o wyczerpaniu się możliwości ustrojowych Trzeciej Rzeczypospolitej i postulatu ustanowienia na zdrowszych podstawach prawno-instytucjonalnych i politycznych Czwartej Rzeczypospolitej. Taką ocenę, podzielaną przez wielu, sformułował wnikliwy znawca polityki prof. Paweł Śpiewak, który ukuł tak znane w odniesieniu do polskiego życia politycznego terminy, jak „demokracja towarzyska”, czy „Rzeczpospolita fasadowa”
(P. Śpiewak, dekoracyjna demokracja, „Res Publica Nowa”, lipiec 2002, P. Śpiewak, Koniec złudzeń, „Rzeczpospolita z 23 stycznia 2003 r.)
A zatem jeśli powyższa diagnoza i wniosek nie mogły uruchomić procesów sanacyjnych, to nie tyle ze względów na merytoryczną niesłuszność, lecz raczej z braku polskiego de Galla na horyzoncie.
Po drugie, klasa polityczna.
Dwie jej właściwości, który są częścią jej kultury politycznej, a zarazem obciążają jej kulturę strategiczną. Pierwszą jest rozdrobnienie życia politycznego w Polsce wyrażające się w wielości małych partii i ugrupowań. Nieustanna zmiennnoś ć, upadanie i powstawanie nowych, owo słynne „jednoczenie się przez podział”(według określenia B. Geremka), karuzela programowo-organizacyjna i kadrowa. W wyborach parlamentarnych w październiku 1991 roku partia „zwycięska” uzyskała zaledwie 12 procent głosów, co było przypadkiem niespotykanym w Europie i poza nią.
Taki stan powoduje powstawanie „egzotycznych koalicji”, ogromne rzesz „posłów dietetycznych” . Obniża to skuteczność działania rządu i jakość programową , wyraża się to w jakości prac parlamentarnych.
Od roku 2003-2004 w wypowiedziach wielu polityków pojawia się coraz mocniej akcentowana teza, iż charakter i poziom naszej klasy politycznej jest przeszkodą w podejmowaniu niezbędnych dla modernizacji reform gospodarczych, administracyjnych, czy społecznych, iż to właśnie ta klasa polityczna oddziela nas Polskę od Europy (B. Geremek, A. Kwaśniewski, W. Cimoszewicz)
Drugim poważnym zjawiskiem jest postępujące w Rzecznej Rzeczypospolitej karlenie kultury politycznej i obyczajów klasy politycznej oraz zupełna atrofia w jej dzielności takich wartości jak prawda, honor, przyzwoitość.
Linia spadku poziomu jest powszechnie dostrzegana: najlepszy był parlament pierwszej i drugiej kadencji, zdecydowanie najgorszy, tak pod względem merytorycznym, (kadencja 2001-2005, pod tym względem gorszy jest obecny i z lat 2005-2007).
W tym miejscu warto zacytować słowa Dmowskiego na temat naszej klasy politycznej wypowiadane w okresie międzywojennym: „Póki nasz kocioł polski stał pod przykrywą, nie widziało się dobrze co zawiera. Gdy przykrywa spadła, zawartość jego ujawniła tyle niespodzianek, iż ludzie, którym się zdawało, że najlepiej znają społeczeństwo, szeroko otworzyli oczy. Mnie osobiście przyniosło to jedną z najsmutniejszych chwil w moim życiu: musiałem nagle i o wiele obniżyć moje pojęcie o współczesnej j wartości naszej jako narodu” (Polityka polska , s. 86)
Podobnie niekiedy wręcz obraźliwie wyrażał się o elitach politycznych Polski J. Piłsudski. tak wic stwierdzenie von Clausewitza „nikczemne obyczaje” stały się normą. Dzisiejszy obserwatorzy nie odbiegają zresztą w ocenach od swych poprzedników. Prof. P. Śpiewak mówi wprost o „Rzeczypospolitej Pigmejów” , a arcybiskup Józef Życiński o „Polskiej Rzeczypospolitej Kastowej”. Jest to wynikiem nałożenia się postkomunistycznej erozji moralnej na prymitywną interpretację liberalizmu (świat bez norm i wartości) dało efekt w postaci „zniszczenia sumień” czy wręcz „braku sumienia” (prymas Józef Glemp). Mamy coraz więcej praktykujących ale nie wierzących
Następuje zanik państwowości „instynktu państwowego”. Ludzie , nie tylko zresztą działacze polityczni, nie rozumują w ogóle tych kategoriach. Obrazowo to przedstawia Wicemarszałek Senatu, z PIS (wywiad Rzeczpospolita 2009), który stwierdza w naszym kraju, jeśli ktoś pracuje bezinteresownie jest on postrzegany jako osoba niebezpieczna, bo nie wiadomo o co mu chodzi. Jak pisze Stanisław Lem, „to jest jakaś stratosfera, do której ich umysły nie docierają” (S. Lem, Vita brevis, Tygodnik Powszechny z 11 lipca 2004 r.). Można by, rzec - jak stwierdza r. Kuźniar- że mentalność polityczna wytworzona w XVII-XVIII wieku, utrwalona w „narodowym kodzie genetycznym” odżyła na przełomie XX i XXI wieku ( Polityk siła.., s. 339)
Trzecim jest myśl polityczna, której poziom i uroda są nieodłącznie związane z tym, co wcześniej mówiono tj. z poziomem klasy politycznej. Jej problemem jest brak ciągłości i rozdrobnienie i labilność życia politycznego w Polsce.
Tylko wielkie bądź mające długą tradycję formacje polityczne stają się ośrodkami tworzenia i krystalizacji dojrzałej myśli politycznej, z której może wyrastać strategia państwowa. W przypadku Polski tradycja nie była specjalnie pomocna. Świat pozimonowojenny różnił się znacząco od międzywojnia czy nawet lat 60. i 70. Nawiązanie do tradycji obozu narodowego (Dmowski ) czy bardziej współczesnego paryskiej „Kultury „, co uczyniono, miało w nowych ograniczoną wartość. Imitacje przenoszenia nurtów ideowo-politycznych z państw zachodnich na polski grunt, także nie dało szybkich rezultatów.
Do tego dochodziły specyficzne narodowe uwarunkowania, jak choćby owo „tak powszechne w Polsce lenistwo myśli, (...) niezdolność czy też niechęć do głębszego wejrzenia w stan kraju, (...) niezdawanie sobie sprawy ze współczesnej rzeczywistości, a stąd operowanie fałszywymi przesłankami, karmienie się fikcjami” (R. Dmowski, Polityka polska..., s. 88)
Rozdrobnienie życia politycznego zmusza partie i grupy polityczne do koncentracji na walce o przetrwanie, pozostawiając mało czasu na poważniejszą refleksję o sprawach podstawowych, wewnętrznych i międzynarodowych. W miejsce idei i programu pojawia się pragmatyzm, który jest dobry na wszystko, bo zwalnia od wysiłku intelektualnego i standardów moralnych
Prawidłowe odczytywanie współczesnych wyzwań, potrzeb i interesów wymaga znacznie bardziej rzetelnego i systematycznego wysiłku. Wymaga także instytutów badawczych, ośrodków eksperckich i think-tanków, na których utrzymanie stać tylko większe i bardziej stabilne partie. Gdy one istnieją, politycy pnący się prawidłowo ku górze w swej karierze oswajają się z ich obecnością, umieją z nich korzystać. Jeśli tego nawyku nie ma, jeśli korzysta się jedynie doraźnie, to szybko przychodzi zniechęcenie i irytacja, bo doradcy i eksperci są dla takich polityków „za trudni”, i następuje powrót do bardziej zrozumiałych haseł i „intelektualnych” skrótów.
Wtedy oglądana i podlegająca politycznemu oglądowi rzeczywistość jest pokawałkowana, nie postrzega się jej całościowo i w wewnętrznym powiązaniu tworzących ja elementów. w ten sposób polskie życie polityczne zostało zdominowane przez styl doraźnego myślenia, myślenia politycznego, a nie państwowego. Myślenia pozbawionego horyzontu i wyobraźni oraz zdolności do całościowego i strukturalnego postrzegania rzeczywistości, do której się odnosi.
Dla zobrazowania sytuacji warto zacytować słowa Krzysztofa Pendereckiego odnoszące się do procesu twórczego: „ Oczywiście emocje też się liczą, ale powinny być kontrolowane. Nie można także napisać utworu, posługując się tylko skojarzeniami i zestawieniami dźwięków. Ciekawe, że muzyka polska nie wydała symfonii, która jest jak szachy (...) wymagające zdolności strukturalnego myślenia i przewidywania” (Chcę być inny, wywiad dla „ Życia Warszawy z 24-25 listopada 1990 r.) i słowa Jana Nowaka -Jeziorańskiego „największym zagrożeniem dl Polski są sami Polacy”
Problemem o kluczowym znaczeniu, często niedostrzeganym lub bagatelizowanym jest tutaj sprawa tożsamości narodowej, jej istoty, podstaw i przejawów. Mimo procesów globalizacji oraz integracji europejskiej waga tego czynnika nie maleje. Znawcy problematyki nie mają wątpliwości, co do jego pozytywnego wpływu na procesy rozwojowe.
Prof. Andrzej Walicki słusznie pisze: „Dobro narodu, jego rozwój gospodarczy i kulturalny, jego wolność, słowem, to wszystko, co stanowi istotną treść dążeń patriotycznych, jest w moim pojęciu wartością w pełni samoistną ( A. Walicki, Patriotyzm i sens historii. Uwagi sceptyka, w A. Ajnenkiel, J. Kuczyński, A. Wohl (red.), Sens polskiej historii, Uniwersytet Warszawski, Warszawa 1990, s. 37, a także Ks. M. A. Krąpiec, O niektórych podstawach narodowej tożsamości...)
Potwierdzają to liczne przykłady z ostatnich kilkudziesięciu lat pokazujące awans i pozycję w życiu międzynarodowym narodów o silnej tożsamości kulturowej i nowoczesnym patriotyzmie (USA, Izrael, Korea Południowa, Irlandia).
Tymczasem Polska w przeciwieństwie do wielu narodów stałą się narodem nie patriotycznym (potwierdzają to badania sondażowe, ma miejsce pewien kryzys polskości, który wyraża się w różnych formach) - od stosunku do instytucji państwowych po skalę i charakter emigracji.
Przejawem tego zjawiska jest również zanik czy też rozpad kapitału społecznego, czy „zestawu pewnych elementarnych wartości (m.in. uczciwość, dotrzymywanie zobowiązań, wzajemność, pamięć o obowiązkach), które są podstawą istnienia każdej grupy społecznej”-( J. Kochanowski, Przywracanie sensu, Rzeczpospolita z 9 października 2001).
Bez tego także nie jest możliwa strategia pozwalająca nam konkurować z innymi. Pisze o tym trafnie i z obawą znany ekonomista Jan Szomburg, którego zdaniem nasz sukces w Unii zależy przede wszystkim od polityki wewnętrznej, czyli od tego, czy potrafimy zbudować niezbędny poziom spójności społecznej i wychowywać młodzież w duchu patriotycznym, by zwiększyć identyfikację wspólnotową i państwową. Bez tego nie wygramy w przyszłości ani w Unii, ani poza Unią (J. Szomburg, Strategia integracji i rozwoju, Rzeczpospolita z 16 grudnia 2002 r.) Jeszcze w pierwszej połowie lat 90. prof. W. Wilczyński pisał: „Tendencja do ciągłego obniżania poprzeczek jest, moim zdaniem, jednym z przejawów alienacji, poczucia obcości wobec państwa, nieutożsamiania się z nim, zwycięstwa egoizmu nad więziami społecznymi (...)
Społeczeństwo nie stawiające sobie wysokich wymagań staje się po prostu gorszym jakościowo. Zmniejszamy w ten sposób szanse w międzynarodowym współzawodnictwie (..) wszędzie tam, gdzie po prosto się przegrywa ze wszystkimi konsekwencjami przegranej” (Naród lalusiów, Wprost z 1 maja 1994 roku).
Polski patriotyzm przejawia się dzisiaj - jak stwierdza Kuźniar- bardziej w egzaltowanej radości ze zwycięstw sportowców, niż w dążeniu do osiągnięć, które byłyby znakami naszego miejsca na cywilizacyjne mapie Europy.
Po czwarte , kompetencje w zakresie analizy i planowania strategicznego.
Odpowiedź na pytanie , czy naczelne organy władzy w Polsce wyposażyły się w należyte kompetencje w tej dziedzinie, nasuwa się sama w świetle tego, co zostało powiedziane. Podmiot potencjalnej strategii i musi być wyposażony w odpowiednie atrybuty, do których należy nie tylko autonomia decyzyjna czy właściwy zakres kompetencji, ale także zinstytucjonalizowane kwalifikacje w zakresie planowania strategicznego. Rządzący nie odczuwali potrzeby tego rodzaju, w Polsce po 1989 roku nie powstały żadne stałe, profesjonalne, właściwie zorganizowane i wyposażone ośrodki planowania strategicznego. Nie pełni tej funkcji Rządowe Centrum Studiów , które jest ośrodkiem analitycznym i studyjnym, odgrywającym rolę wewnątrzrządowej opozycji wobec programu aktualnego ministra finansów czy gospodarki.
2