Wąż Mistrza Eliksirów
5.
- Wszystko z tobą w porządku? - zapytał Ron, kiedy Harry w końcu opadł na swoje miejsce, by zjeść śniadanie.
W odpowiedzi Harry ziewnął szeroko, ale skinął głową na znak potwierdzenia i zaczął smarować marmoladą złocisty tost.
- Byłem na nogach do czwartej rano. Rozmyślałem.
I to była prawda. Po tym, jak dotarł na górę i wszedł do łóżka, nie spał. Myślał nad wszystkim, co wydarzyło się w ciągu ostatnich godzin. W ostatecznym rozrachunku miał za sobą około cztery godziny snu.
Hermiona rzuciła mu podejrzane spojrzenie, ale nie odezwała się ani słowem, ponieważ trzepotanie w Wielkiej Sali stawało się coraz głośniejsze.
Harry'emu prawie udało się skończyć tost, kiedy podleciała do niego Hedwiga, starając się wylądować na stole.
- O, jak szybko! - odezwał się z uśmiechem Złoty Chłopiec odbierając od sowy list z odpowiedzią i z roztargnieniem karmiąc ją boczkiem.
- O czym mówisz? Do kogo pisałeś? - zapytał Ron zerkając na wciąż zalakowaną kopertę.
- Ron, masz jajka we włosach - wtrąciła szybko panna Granger.
Harry rzucił przyjaciółce spojrzenie przepełnione wdzięcznością, które skwitowała wywróceniem oczami. Ron był zbyt zajęty przeczesywaniem palcami włosów w celu pozbycia się nieistniejących jajek, by cokolwiek zauważyć. Potter szybko schował list do kieszeni, z zamyśleniem spoglądając na miejsce Mistrza Eliksirów, starającego się ignorować profesor McGonagall najlepiej, jak potrafił.
Złoty Chłopiec zmarszczył brwi i odwrócił wzrok. Ostatniej nocy Snape kompletnie zbił go z tropu. To nie powinno więcej się zdarzyć. Nie będzie uwodzony ot tak przez niecierpliwego mężczyznę. Jeżeli do czegoś będzie miało dojść, Harry musi mieć pewność, że to on będzie tym, który powie gdzie i kiedy. Wiedząc, jakim wydaje się być Severus, Potter będzie potrzebował stałego związku. Nie zamierzał działać w pośpiechu w tych sprawach. Jeżeli coś ma się stać, to się stanie, ale nie przed tym, jak zgodzi się w pełni świadomie.
Skupił swoją uwagę na Hedwidze, huczącej w jego stronę z wyrzutem. Wymuszony uśmiech pojawił się na jego ustach, gdy karmił ją swoim śniadaniem.
- Po południu będę cię potrzebował. Jest jeszcze ktoś inny, do kogo musisz dostarczyć wiadomość. Nie jest daleko, ale czuję, że ta metoda mi pomoże.
Hedwiga zatrzepotała skrzydłami, rozglądając się tak, jakby zamierzała ustalić swój przyszły cel.
- Idź teraz spać, ale wróć w porze lunchu. Będę miał dla ciebie gotową wiadomość - poinstruował Gryfon.
Patrzył za sową, dopóki nie zniknęła mu z oczu. Dopiero wtedy skupił ponownie swoją uwagę na przyjaciołach i śniadaniu.
Kiedy tylko mógł, przeprosił Rona i Hermionę i wstał od stołu. Na szczęście panna Granger szybko odwróciła uwagę rudzielca, więc Harry wymknął się niemalże niepostrzeżenie. Wiedział, że Hermiona rozumie co chciał zrobić i był jej za to niezmiernie wdzięczny. Była wspaniałą przyjaciółką.
Złoty Chłopiec ruszył w stronę lochów, automatycznie kierując się po kolejny interesujący początek dnia. Koperta pojawiła się w jego dłoniach zaledwie moment przed tym, jak ją rozerwał i wyciągnął zawarty w środku liścik.
Harry,
Pojawię się, ale mogę się trochę spóźnić. Wiesz, co ostatnio się dzieje. Czekam z niecierpliwością, aż opowiesz mi jak Twój przyjaciel - Ron - zareaguje na najnowsze wieści. Wygląda na to, że będzie zabawnie.
P.S. Twoja cholerna sowa wciąż mnie nienawidzi.
Harry uśmiechnął się, składając liścik na pół i ponownie wsuwając go do koperty. Chowając całość do kieszeni zanotował w pamięci, aby odpowiednio upomnieć Hedwigę.
Zorientował się, że jest pod zamkniętymi drzwiami klasy na długo przed czasem. Drżąc lekko z powodu chłodu, Potter usiadł na podłodze i oparł się plecami o ścianę. Czekał. Wątpił, aby Snape przybył długo po pojawieniu się wszystkich uczniów.
- Dzień dobry.
Harry zamrugał z zaskoczenia i spojrzał w okolice swoich stóp, skąd dochodził syczący dźwięk. Znajoma, czarna kobra zbliżała się do niego, znajdując się już na wysokości jego nóg. Łeb węża kołysał się tam i z powrotem dobre siedem cali nad podłogą.
- Sorai. Znów wyszłaś?
- Zapomniał nakryć wieko mojego terrarium. Czasami mu się to zdarza - odpowiedziała, brzmiąc zarówno na rozbawioną, jak i zadowoloną z siebie.
- Jak udało ci się ominąć jego zabezpieczenia?
Młodzieniec zmarszczył brwi. Nie sądził, aby Mistrz Eliksirów rzucił zaklęcia zabezpieczające, które pozwoliłby przedostać się wężowi. Ktoś taki, jak Snape, z pewnością by temu zapobiegł - szczególnie w przypadku zwierzęcia, które nie należy do powszechnie uznawanych za udomowione.
- Drzwi mnie przepuściły. Nie wiem czemu - odpowiedziała Sorai.
Harry również nie miał pojęcia.
- Cóż, czy mogę cię o coś zapytać, skoro już tu jesteś?
- Tak.
Młodzieniec uśmiechnął się.
- Mógłbym zobaczyć twój rozłożony kołnierz? Nigdy wcześniej nie widziałem kobry z tak bliska.
Sorai ułożyła się w bardziej królewskiej pozie.
- Uklęknij, to ci pokażę.
Harry zrobił, jak mu kazano, dzięki czemu wierna danemu słowa Sorai rozwinęła kołnierz, służący zazwyczaj jako flaga ostrzegawcza przed śmierci dla tych, którzy wywołali jej gniew. Gryfon wyciągnął rękę w stronę węża.
- Dziękuję. Chciałabyś może wejść na moją rękę? Musi być ci zimno.
Po jej uprzejmej i raczej radosnej odpowiedzi, Harry wziął kobrę na ręce. Ponownie owinął ją wokół szyi, a łepek kobry spoczywał na jego ramieniu.
- Jestem pewien, że będzie winił za to mnie - powiedział szczerze Gryfon.
- Nie rozmawiałeś z nim? Kocha cię i nie będzie cię winił. Mój pan byłby idiotą, gdyby myślał, że nie mogłabym się wyślizgnąć, używając własnych podstępów.
Potter uśmiechnął się, czując nagły przypływ sympatii dla kobry.
- Był na ciebie zły?
- Nie. Czułam, że jest zatroskany. Ledwie pamiętał, aby mnie dziś nakarmić.
- Więc wiesz, że powiedziałem mu, że potrzebuję czasu, żeby zastanowić się, czy chcę wdawać się z nim w jakąkolwiek relację.
- Mój pan nie jest cierpliwy. - Głos Sorai brzmiał na zdezorientowany.
Harry musiał przyznać, że trafiła w sedno.
- Wiem, ale nauczy się tego. Nie zamierzam się spieszyć. Nie mogę pozwolić, żeby myślał o wywieraniu na mnie presji w podejmowaniu decyzji.
- Naprawdę musi cię kochać, jeżeli pod koniec nie będzie próbował cię zabić.
Potter roześmiał się, zdając sobie sprawę, że kobra ma rację.
- Myślałem, że oszalałeś, śmiejąc się do samego siebie.
Zarówno Harry, jak i Sorai odwrócili głowy w kierunku miejsca, gdzie pojawił się Snape, zmierzając w ich kierunku.
- Cóż, to nie jest może najlepsze powitanie - rzucił szyderczo Gryfon. - Jak powiedziała Sorai, dzień dobry.
Kobra wydała z siebie syczący odgłos, śmiejąc się. Severus wywrócił oczami.
- Nie jest rannym ptaszkiem - zauważył Potter, zwracając się do węża.
- Niezbyt. Rzadko wstaje tak wcześnie - Sorai zgodziła się chętnie.
- Czy wy dwoje mielibyście coś przeciwko? - warknął Mistrz Eliksirów mijając ich, aby otworzyć drzwi do klasy.
- Przeciwko czemu? - zapytała kobra, nie doczekawszy się rozwinięcia pytania.
- Sorai jest bardzo dosłowna. Nie potrafi tak łatwo zrozumieć podobnych zdań - skarcił Harry. - I tak, będziemy mieć coś przeciwko. Odbywaliśmy właśnie uroczą rozmowę, ponadto nie zaczęła się jeszcze lekcja, więc ją dokończymy, jeżeli nie masz nic przeciwko.
- Przeciwko czemu?
- Przeciwko rozmawianiu - szybko wyjaśnił Gryfon.
- Owszem, ale to jest mój wąż! - powiedział Snape schylając się, aby zabrać węża z szyi Złotego Chłopca. - Jak udało jej się wydostać? - mruknął.
Potter spiorunował go wzrokiem.
- Nie sądzę, żebym ci powiedział, nawet jeśli byś poprosił - rzucił i wszedł do klasy.
- Nie rób tego. Wtedy nie będę mogła cię odwiedzić i nie będziemy widzieć się, dopóki ty nie przyjdziesz do mnie - wysyczała za nim Sorai.
- Lubię cię. Nie ryzykowałbym naszych spotkań - powiedział Harry zajmując swoje zwykłe miejsce. Spojrzał na Mistrza Eliksirów szukającego czegoś na biurku. Kobra była owinięta wokół jego szyi. - Lubi mnie odwiedzać. Mogłaby zostać ze mną do końca lekcji?
- Nie - padła chłodna odpowiedź. Sorai syknęła z niezadowoleniem. - Nie zamierzam wystawiać jej życia na niebezpieczeństwo, zostawiając ją koło kociołka, przy którym pracujesz. Lubię ją żywą i w jednym kawałku.
- Nie jestem nieudolny. To cud, że nie stałem się odzwierciedleniem umiejętności wciąż i wciąż słuchając wrednych komentarzy ze strony twoich ukochanych uczniów i twojej własnej - rzucił Potter, krzyżując ramiona na piersi.
- I z tego powodu nie potrzebujesz kolejnej rzeczy, która będzie rozpraszała twoją uwagę.
- Oczywiście. W końcu jestem niezdolny do stawienia czoła wielu zagrożeniom, jakie niosą ze sobą pojedynki. Broń Merlinie, żebym nie musiał zmierzyć się z czymś takim. Dokąd zmierza ten świat? - zauważył sarkastycznie Potter i zaczął wyjmować materiały potrzebne do lekcji, podczas gdy pozostali uczniowie wchodzili do klasy.
- Cześć Harry - rzuciła Hermiona opadając na krzesło obok niego.
- Przypomnijcie mi dlaczego w ogóle tu jesteśmy? - jęknął Ron, siadając na swoje zwykłe miejsce.
- Ktoś mógłby pomyśleć, że jest pan tutaj, aby się uczyć, panie Weasley.
Rudzielec niemalże zsunął się z krzesła, będąc w kompletnym szoku.
Snape uśmiechnął się szyderczo, krzyżując ramiona na piersi, by kontynuować mówienie do przestraszonego nastolatka.
- Niestety, moje śmiesznie niskie wynagrodzenie jest uzależnione od ilości wiedzy, jaką przekażę takim, jak ty. Dla własnego bezpieczeństwa, sugeruję, abyś choć spróbował nauczyć się czegokolwiek, gdy tu jesteś. Choć gardzę… - pomyślał o tym przez chwilę - …wami wszystkimi, to naprawdę lubię pieniądze. Pozwalają mi zdobywać wszystkie potrzebne składniki eliksirów, co z kolei wprowadza mnie w dobry nastrój, choć wciąż mam świadomość, że to tylko dzięki temu, że mam na co dzień do czynienia z tak nieutalentowanymi warzycielami.
Harry musiał przygryźć język, aby się nie roześmiać. Severus przez chwilę wpatrywał się w Harry'ego oczami błyszczącymi rozbawieniem, po czym odszedł.
W tym momencie Draco przechodził obok Gryfona w drodze na swoje miejsce. Pochylił się, by cicho zadać Złotemu Chłopcu pytanie:
- Ten list rano był od niego?
Harry skinął głową zauważając, że Hermiona po raz kolejny odciąga od niego uwagę Rona.
- Weasley już wie?
- Nie. Chcę zobaczyć ten bezcenny wyraz jego twarzy, kiedy będę pewien. Teraz się nie uda - odszeptał Harry.
Malfoy uśmiechnął się szeroko i odszedł szybko do swojej ławki, kiedy dało się słyszeć głos Snape'a oznajmujący początek lekcji.
Wszyscy pracowali w ciszy. Eliksir Rona i Harry'ego wyglądał niemal idealnie nawet, gdy minęło już ponad pół godziny pracy nad nim. Mniej więcej wtedy Złoty Chłopiec poczuł, że coś dotyka jego łydki. Spojrzał w dół.
Sorai pochylała głowę w jego stronę, podczas gdy oczy węża wpatrywały się w pomarańczowo-czerwone płomienie pod kociołkiem.
- Wyślizgnęłaś się? - zapytał Harry najciszej, jak potrafił.
Na szczęście Ron niczego nie zauważył, wciąż będąc zajętym rozpylaniem kwiatów dziewanny.
- Widział, jak się oddalałam - wysyczała cicho w odpowiedzi, respektując niewypowiedzianą prośbę Harry'ego o zachowywanie się jak najciszej.
Złoty Chłopiec przeniósł spojrzenie na biurko profesora. Ich oczy się spojrzały, więc każdy szybko odwrócił wzrok. Uwaga Pottera ponownie skupiła się na kobrze.
- Na piątek jesteśmy umówieni na coś podobnego do randki. Wiesz, czym jest randka?
- Nie - przyznała Sorai, owijając się wokół jego łydki w przyjaznym geście.
Wyjaśniając Harry skupił trochę więcej swojej uwagi na warzonym przez siebie eliksirze.
- W tym znaczeniu słowo `randka' oznacza, że on i ja spędzimy trochę czasu sam na sam. W końcu. Będziemy się starali lepiej się poznać. Nie jest to prawdziwa randka, ale to spotkanie będzie do niej zbliżone.
- Więc randka to rytuał zalotów?
- Sądzę, że możesz to tak nazwać.
- Więc jestem szczęśliwa. Zobaczysz, że mój pan nie jest taki zły.
Harry zaśmiał się cicho do siebie i wrócił do koncentrowania się jedynie na miksturze, co robił do końca lekcji. Sorai ucięła sobie drzemkę wokół jego nogi, podczas gdy Potter pracował.
Kiedy lekcja się skończyła Potter został w klasie jako jedyny pod pretekstem konieczności omówienia ze Snape'em uwarzonego przed chwilą eliksiru. Hermiona rzuciła mu spojrzenie pełne aprobaty. Z kolei Ron spojrzał na Harry'ego, jakby ten oszalał, a Draco zmarszczył brwi, wychodząc z klasy.
Ostatecznie drzwi zamknęły się za ostatnim uczniem i w klasie został tylko Potter, Snape i Sorai.
Harry wstał, schylając się, aby podnieść kobrę i oddać ją Mistrzowi Eliksirów.
- Widzisz, jest w jednym kawałku.
- To dobrze. W przeciwnym wypadku byłbym zmuszony do zrobienia ci czegoś drastycznego - zauważył chłodno Severus, odbierając węża od Gryfona.
- Nie stanowi zagrożenia. To tylko jego poziom feromonów. Wzrósł.
Słysząc słowa Sorai, Harry zachichotał. Zakrył usta dłonią, starając się to ukryć.
- Co jest takie zabawne?
Snape zmrużył oczy, słysząc śmiech młodszego czarodzieja.
- Nic - Harry uśmiechnął się do niego i mrugnął do Sorai. - To stanowi zagrożenie innego rodzaju. Lepiej już pójdę. Do zobaczenia.
Potter uciekł z klasy eliksirów.
Tymczasem Snape zwrócił się do swojej kobry, wyglądającej na bardzo zadowoloną z siebie:
- Mam nadzieję, że nie powiedziałaś mu nic zbyt żenującego. W przeciwnym wypadku nie pozwolę ci zobaczyć się z nim po raz kolejny w tym tygodniu.
W tym momencie kobra poczuła jak zalewa ją poczucie winy, a Snape w tym samym czasie westchnął i potrząsnął przecząco głową.
Harry dotarł do klasy zaklęć akurat na czas, by wślizgnąć się na miejsce między Draco a Hermioną i się nie spóźnić. Dzisiejszą lekcję Potter odrobił wcześniej, podczas swojego specjalnego treningu, mającego na celu nauczyć go, jak wyeliminować Czarnego Pana. Próbował wysiedzieć na wykładzie bez poddania się chęci odpłynięcia lub zaśnięcia i odrobienia nieprzespanej nocy. Ledwie mu się udało.
Kiedy Flitwick zarządził ćwiczenia praktyczne, uczniowie się rozpierzchli. To z kolei sprawiło, że Harry mógł się wycofać w ustronniejsze miejsce, pozostając niemalże niezauważonym. Nie powinien umieć tych rzeczy, więc musiał udawać, co wychodziło mu doskonale. Złapał różdżkę lewą dłonią i rzucał zaklęcia na odczepnego, jednocześnie pisząc prawą na pergaminie. Pisał, nie wahając się ani przez chwilę. Wiedział, co ma do powiedzenia i nie było sensu zastanawiać się nad odpowiednim doborem słów.
Drogi panie Skandaliczny
Ostatniej nocy złapał mnie pan w niezbyt sprzyjającym humorze. Obiecuję, że to się więcej nie powtórzy. Nie będę się spieszył. Twoje zdecydowane próby uwiedzenia mnie, akceptowalne na dalszych etapach, nie przyspieszą mojej decyzji. Jeżeli mnie kochasz, szanuj moje prośby i nie poganiaj mnie. Powiedziałeś wcześniej, że jestem uparty i teraz to się potwierdza.
Harry
Potter czuł, że napisał ten list tak, jak powinien. Złożył go i schował do kieszeni z zamiarem przekazania go Hedwidze. Następnie skupił więcej swojej uwagi na tym, by wyglądać na skoncentrowanego podczas ćwiczeń praktycznych. Mimo to jego umysł był daleki od zajmowania się tak przyziemnymi sprawami. Doszedł do wniosku, że podobają mu się rozmowy z Severusem na różne tematy, a ich wspólny nocny spacer był wyjątkowo miły. Wiedział, że szanuje tego mężczyznę i z pewnością go nie nienawidził. Mimo tego wciąż nie był pewien, czy to, co czuje, może z czasem przekształcić się w miłość. Jednakże zamierzał - jak powiedział Dumbledore - dać Snape'owi szansę.
I to właśnie było to, co go intrygowało. Potrzebował czasu, żeby to wszystko zrozumieć i nadać nazwę temu, co czuje.