PRAWDZIWYCH PRZYJACIÓŁ
Prawdziwa przyjaźń jest w coraz większej cenie, lecz nie tam - tak sądzę,
gdzie w grę wchodzą pieniądze.
*
Max długo pracował na swój sukces, a więc i na rosnące w bankach konta. Bogacąc się, zauważył, że ma coraz więcej wrogów, ale i przyjaciół. Tak sądził, że przyjaciół, ale zawiódł się na wielu z nich, kiedy przeżył poważny zawał serca i prawie nie miał szans na dalsze prowadzenie tej świetnie prosperującej firmy. Jedni zaledwie obiecali, że będą w kontakcie, a już nie byli. Inni usiłowali coś urwać dla siebie przy wyprzedaży sprzętu i lokali. Przyjaźnie jakoś zbladły i ochłódły. Jednak Max wbrew prognozom stanął na nogi razem z firmą. Trzeba było podjąć nawet bardzo korzystne wyzwanie. Jednak on miał teraz większy dystans do ludzi. Wezwał więc najbliższych współpracowników i powiedział, że czas choroby trochę zmienił jego podejście do paru spraw, jak i do samego siebie. Dlatego poprosił ich, aby każdy powiedział, co naprawdę o nim myśli. W zamian za to obdaruje każdego klejnotem z kolekcji, którą udało mu się korzystnie nabyć. To co usłyszał, można byłoby porównać z koncertem chóru na jego cześć. Wychwalali go razem i osobno, a milczał jedynie - polecony mu niedawno przez ojca - kuzyn Erazm, pracujący na jakimś niskim szczeblu.
Kiedy Max zwrócił się do niego z prośbą i z klejnotem w dłoni, ten odpowiedział, że kupiona prawda nie jest prawdą. Wtedy Max rzekł, że chciałby usłyszeć prawdę całkiem darmo. Erazm odrzekł: „Ma pan sporo wad, które wszyscy widzą, ale nikt o nich panu nie mówi. Każdy ma wady, ale te pańskie mogą wpłynąć na losy wielu ludzi, na ceny, na podatki, na losy przyjętych i zwolnionych, na ich rodziny, a nawet na stosunki międzynarodowe. A teraz jeszcze ta rozrzutność z tymi klejnotami i bankietem, który zaraz się odbędzie. Czy pan się z tym liczy? Myślę, że jedno ostrzeżenie od Boga miał pan niedawno… Ja na pana miejscu patrzyłbym na wszystko poważniej i uważniej.” Max stał milczący. Potem kazał rozdać klejnoty współpracownikom i kątem oka ujrzał, że Erazm wyszedł z sali. Jeszcze tego wieczoru kilku obdarowanych przyszło donieść mu, że musi on zaskarżyć tego, kto mu sprzedał klejnoty, bo chyba wszystkie są fałszywe. - „Tak - jak wasze prawdy o mnie dziś wypowiedziane.” - odpowiedział. Potem zadzwonił do Erazma z prośbą, czy nie objąłby funkcji wiceprezesa, pod warunkiem, że będzie mówił mu prawdę, choćby najbardziej przykrą. Firma prosperowała dalej dobrze i przyniosła milionowe zyski. Jednak potem był drugi zawał, a trzeci przeprowadził Maxa na tamten świat. Ledwie ogłoszono jego zgon, wszędzie zadawano pytanie, kto odziedziczy te miliony, bo Max nie miał rodziny. Już na drugi dzień notariusz ogłosił odczytanie testamentu Maxa, jeszcze przed pogrzebem. Zgromadziły się setki pracowników, kolegów, przyjaciół Maxa i wszyscy chyba byli zawiedzeni, gdy usłyszeli dość chłodne podziękowanie, polecenie wypłacenia premii i prośbę, aby ci, którzy naprawdę darzyli jakimś uczuciem Maxa, przyszli na jego pogrzeb, który odbędzie nazajutrz… o czwartej rano. Na ten pogrzeb przybył tylko Erazm i czterech przyjaciół Maksa. Może to była wina jesiennej aury, że tylko oni? A po zamknięciu grobu, podszedł tam notariusz, by odczytać drugi testament Maxa z prośbą o równy podział dużego spadku pomiędzy tych, co na ten pogrzeb przyjdą. Tak jeszcze raz sprawdził swych przyjaciół.
*
Mało jest odważnych, by powiedzieć prawdę tym, od których wiele zależy, ale jeszcze mniej jest odważnych wśród tych drugich, by taką prawdę chcieć przyjąć. Stąd mamy coraz więcej klakierów, kumpli, partnerów, ale przyjaciół coraz mniej.