Efekt Widza
Częstym problemem naszych czasów - jest zagubienie jednostki w społeczeństwie. Tyle ludzie, tyle nacji, tyle kultur - a czasem czujesz się sama / sam.
Nieraz jadąc tramwajem czy autobusem - „ściśnięty” w tłumie, dostrzegam, że tak naprawdę wszyscy starają się być nieuchwytni.
Owszem, zdarzyło mi się być świadkiem tego typu zdarzeń, kiedy to pewna pani wchodząc do tramwaju powiedziała do innej kobiety:
„O! Ma Pani bardzo fajną torebkę!”
I tyle.
Nikt nikogo nie zna. Nikt z nikim nie rozmawia. A przecież wszyscy jesteśmy tak podobni, jesteśmy ludźmi. Pragniemy bliskości.
Paradoksalne jest to, że
- jeśli coś Ci się stanie, na przykład jak poczujesz się słabo, przewrócisz się na ulicy lub zemdlejesz - to istnieje większe prawdopodobieństwo, że szybciej uzyskasz pomoc od kogoś wtedy - im mniej ludzi wokół Ciebie.
Wydawałoby się, że powinno być na odwrót - jak jest więcej ludzi to ktoś szybciej pomoże. A wcale tak nie jest. Ludzie w wielkim tłumie będą bardziej obojętni - niż ci sami ludzie ale w mniejszych grupach czy pojedynczo.
Nazywa się to efektem widza.
Im więcej ludzi jest świadkiem jakiegoś wypadku, tym odpowiedzialność za udzielenie pomocy - rozprasza się i de facto każdy sobie myśli ”Dlaczego to ja mam akurat pomóc? Przecież jest tylu innych ludzi” - i nie pomaga długo nikt.
Jeśli poczucie odpowiedzialności za udzielenie pomocy podzielimy na 10 świadków wydarzenia, każdy z nich będzie czuł się bardziej odpowiedzialny - niż jak poczucie odpowiedzialności podzielimy na 100 osób.
Tak to wygląda w teorii, tak też wyglądają wyniki eksperymentalne.
Im większy tłum - tym mniejsze szanse na uzyskanie pomocy w nagłej nieszczęśliwej sytuacji. Badaniem tego typu zjawisk zajmuje się gałąź psychologii - zwana psychologią społeczną.