Mateusz Zieliński
Prawda w życiu publicznym. O potrzebie filozoficznej świadomości
Gdańsk, grudzień 2009
Wstęp
Prawda, nieprawda. To jest słuszne, albo niesłuszne… Zdecydowana większość ludzi nie lubi myśleć samodzielnie, woli, by ktoś ich w tym wyręczył. Zamiast podejmować samodzielną próbę czy sformułować własny osąd, polegają na zdaniu mniejszej bądź większej grupy. Można by rzec, że postępują według zasady „tłum ma zawsze rację”. Wydaje mi się, że trudność myślenia filozoficznego polega właśnie na tym, iż wymaga ono podania w wątpliwość własnych, nawet pozornie najbardziej solidnych założeń, a takie stwierdzenie bywa bardzo niemiłe. Gdy przychodzi nam krytycznie spojrzeć na własne zapatrywania, wtedy mogą zacząć chwiać się pewniki, wydawałoby się, zupełnie niewzruszone. Platon przewidział to, powiadając, że filozofowie będą odrzucani, wyśmiewani i pogardzani, ludzie podziwiać, bowiem będą „wygadanych” polityków, a właściwie politykierów najróżniejszego autoramentu, którzy bez skrępowania sięgają po pochlebstwa i czcze obietnice. Pisał, że filozof powinien głośno sprzeciwiać się takiemu stanowi rzeczy, dlatego też przez „czynniki rządzące” uważany jest za element niebezpieczny. W końcu nie, kto inny, tylko właśnie Sokrates, nauczyciel Platona, został skazany na śmierć pod miałkim zarzutem deprawowania młodzieży i szerzenia wśród niej ateizmu. W rzeczywistości Sokrates nauczał trzeźwego, samodzielnego myślenia zamiast przyjmowania na wiarę sloganów wpajanych przez autorytety różnych szczebli. Pod tym względem dzisiejsze stosunki niewiele różnią się od tych panujących w starożytnych Atenach.
Prawda i jej definicje
Opierając się na Małym Słowniku Filozoficznym możemy stwierdzić, że istnieje prawda absolutna, prawda obiektywna i prawda względna. Prawda absolutna to poznanie (wynikiem poznania jest osąd) całkowite i ostateczne, do którego nie można dodać już nic więcej. Prawda obiektywna to taka, która zwiera treści niesubiektywne, to jest takie, które zostały zdefiniowane nie przez działalność poznawczą, ale przez materialny świat i przez materialną działalność człowieka; są to treści obiektywne, zależne od tego świata i efektów jego działalności, bez względu na to, czy człowiek zdaje sobie z tego sprawę, czy też nie. Istnieje też prawda, a raczej prawdy względne, charakteryzujące się poznaniem niepełnym, przybliżonym, a stopień pełności tego poznania jest elementem charakterystycznym dla narzędzi, którymi się posługujemy w konkretnym miejscu i czasie. Mówiąc inaczej, poznawanie prawdy jest nieskończonym procesem zbliżania się do coraz pełniejszego, bardziej adekwatnego odzwierciedlenia rzeczywistości w poznawaniu przez prawdy względne.
Gdy mówimy o problemie prawdy, to możemy wyróżnić dwa zasadnicze podejścia: podejście realistyczne i podejście konstruktywistyczne. Realiści odwołują się do zgodnościowej (zwanej też „korespondencyjną”) teorii prawdy, która stwierdza, że zdanie jest prawdziwe wtedy i tylko wtedy, gdy zgadza się z niezależnym od niego stanem rzeczy. Zatem, zdanie „Żyrafy mają długie szyje” jest prawdziwe tylko wtedy, gdy żyrafy rzeczywiście mają długie szyje. Długość szyi żyrafy nie zależy od osoby wypowiadającej to stwierdzenie, a ni od języka, w którym się je wypowiada; jest to stan rzeczy, któremu zdanie „Żyrafy mają długie szyje” ściśle odpowiada.
Dla realisty każde zdanie jest albo prawdziwe, albo fałszywe, bez względu na to, czy w danym momencie możemy to rozstrzygnąć, czy też nie. Oznacza to, że nigdy nie ma się pewności, że nasze stwierdzenie o prawdzie czy fałszu jest słuszne. Zawsze istnieje możliwość, że sprawy tak naprawdę mają się inaczej. Na przykład, zdanie „Wszystkie łabędzie są białe” wydawało się bezwzględnie słuszne do czasu, gdy na kontynencie australijskim odkryto łabędzie czarne. Ostatecznie, o prawdziwości czy fałszywości twierdzenia rozstrzyga nie to, co ludzie uważają za prawdziwe lub fałszywe, lecz niezależna od ludzkich czynów i opinii rzeczywista prawdziwość lub fałszywość.
Konstruktywiści twierdzą, że o prawdzie rozstrzyga oczywistość sądów moralnych albo, że decydują o niej warunki weryfikacji owych sądów. Konstruktywiści odwołują się do koherencyjnej teorii prawdy, która głosi, że zdanie jest prawdziwe, gdy jest spójne z innymi prawdziwymi stwierdzeniami. Prawdziwość nie opiera się tutaj na zgodności z pewnym, niezależnym faktem, lecz całkowicie zależy od dobrego zestawienia z innym, prawdziwym stwierdzeniem. Konstruktywista, w przeciwieństwie do realisty, nie szuka „prawdy nad prawdami” pozostającej poza ludzkim zasięgiem, lecz doszukuje się jej w granicach ludzkiej społeczności.
Abstrahując od powyższego musimy stwierdzić, że różnorakie filozoficzne „podchody” wokół zagadnienia prawdy prowadzą do jej oderwania od świata materialnego, ludzkich problemów, analizy celów i zagrożeń. W ten sposób doprowadza się do usunięcia w cień podstawowego zagadnienia: filozofia to „umiłowanie nauki”, nauka zaś - to dążenie do prawdy. Dążenie do prawdy jako odbicia obiektywnej rzeczywistości, nie prawdy będącej wygodną dla filozofa czy politycznego działacza „tezą”.
Prawda i kłamstwo w polityce
Rozdział ten wypadałoby rozpocząć od podania definicji pojęć ważkich dla omawianych zagadnień.
Polityka - (gr. polityka = sztuka rządzenia państwem) w najbardziej szerokim sensie polityka jest dziedziną ludzkiej działalności społecznej związaną ściśle i bezpośrednio z walką grup społecznych o władzę, jej zdobyciem, sprawowaniem oraz działaniami zmierzającymi do jej utrzymania.
Właściwymi elementami polityki są stosunki władzy w partii politycznej, związku zawodowym, w organizacjach gospodarczych, armii, a przede wszystkim różne dziedziny stosunków władzy najwyższego rzędu - władzy państwowej - ze społeczeństwem.
Sens słowa polityka może być ujmowany w sposób trojaki, przy wzajemnym uzupełnianiu się poszczególnych znaczeń:
1. Jako sfera życia społecznego, czyli pewien aspekt obiektywnych stosunków społecznych;
2. Jako sztuka skutecznej i efektywnej działalności w sferze życia społecznego
3. Jako określony program - kierunek działania
W dzisiejszych czasach stykamy się z wręcz niewyczerpaną pomysłowością w przekłamywaniu prawdy w życiu publicznym. Naginanie prawdy do swoich potrzeb rządzi się swoimi własnymi prawami, w ścisłym powiązaniu z konfliktami, rywalizacjami, animozjami między jednostkami i grupami oraz instytucjami - zarówno politycznymi, jaki i społecznymi. W tej politycznej szarpaninie, upublicznionej przez wszędobylskie współczesne media z Internetem na czele, zazwyczaj nie ma żadnej filozofii. Jest za to atmosfera przyzwolenia na brak jakiegokolwiek szacunku dla prawdy. Słowa „prawda”, „prawdziwy” są kojarzone z czymś niepewnym, podejrzanym wręcz. Ogłaszający kłamliwe informacje na temat swojego politycznego rywala, czy też jego ugrupowania, polityk wie, że nawet jeżeli ktoś wprost i publicznie nazwie go kłamcą, w niczym mu to nie zaszkodzi - ani politycznie, ani w życiu prywatnym. W najgorszym wypadku stanie przed sądem, zapłaci grzywnę „na cel społeczny”, a po jakimś czasie sprawa pójdzie w zapomnienie. „Dopasowywanie” prawdy na skalę przemysłową wręcz jest stosowane zarówno przez polityków, jak i (często uzależnionych od tych pierwszych) dziennikarzy. Asortyment jest bardzo szeroki: kłamstwo przez przemilczenie, kłamstwo grzecznościowe (inaczej zwane dyplomacją), jednostronne interpretacje, zwłaszcza wydarzeń historycznych, prawdy zniekształcane dla celów propagandowych, prawdy nie ujawniane z różnych, zazwyczaj niskich pobudek, czy wreszcie ukrycie prawdy przez odpowiednio wyreżyserowane jej „ujawnienie” w myśl przysłowia „najciemniej jest pod latarnią”. Pozwolę sobie w tym miejscu zacytować Steffena Dietscha, który z kolei przywołuje innego autora:
„Hannah Arendt wyraziła to kiedyś tak: `Kłamstwa uważano zawsze za narzędzie, które są niezbędne i zarazem uzasadnione zarówno w rzemiośle polityka czy demagoga, jaki i męża stanu. Dlaczego tak jest? Jawność kłamstwa zmienia tak bardzo jego tradycyjną formę, iż można by zapytać, 'czy mówimy jeszcze o kłamstwie w sposób uprawniony' W walce o samozachowanie w nowoczesnych społeczeństwach i między nimi wprowadzanie w błąd (i autoiluzje) są środkami wymuszania sukcesu. Kłamstwa awansują do roli normy w sferze komunikacji , przy czym kłamie się teraz również przez manipulację 'prawdami'. Kłamstwo, niczym naczynie połączone, łączy teraz politykę i życie powszechne; jedno i drugie nurza się w kłamstwie, przy czym wzajemnie sobie to wytykają”
W współczesnym demokratycznym świecie wartość prawdy jest deprecjonowana nie tylko przez wspomnianych już polityków i dziennikarzy, lecz także przez ludzi nauki. Naukowcy, chcąc przebić się do szerokiej publiczności ze swoim przekazem muszą brać udział w polityczno - medialnym show i liczyć na to, że pomoże im uzyskać fundusze na swoje badania. Dochodzi do zjawisk jeszcze gorszych - dla różnorakich korzyści naukowiec zaczyna popierać swoją wiedzą i autorytetem stanowiska różnych grup interesu, najczęściej partii politycznych. W efekcie jeżeli posiadamy wiedzę na temat tego, jakie barwy partyjne lub sympatie ma profesor zaproszony do debaty publicznej, to zazwyczaj możemy w miarę dokładnie przewidzieć kiedy będzie „za” a kiedy „przeciw” w danej sprawie. Możemy tutaj wskazać dwie najczęściej upolityczniane dziedziny nauki, mianowicie historię i ekonomię. W telewizji prezentuje się najpierw polityka wypowiadającego się o, dajmy na to, lustracji, prywatyzacji, czy zwalczaniu korupcji, a zaraz potem na poparcie tezy polityka cytuje się wypowiedź historyka, ekonomisty lub politologa. Jedyne co w tym układzie się zmienia, to nazwiska polityków i naukowców, dobierane przez dziennikarzy. Z kolei dziennikarzy dobierają władze stacji telewizyjnej, działające w interesie swojego właściciela. Dochodzi w sytuacji, w której dany naukowiec jest kojarzony przez telewidza z konkretną opcją polityczną. Efektem tego jest brak zaufania publiki do zarówno „dyżurnego autorytetu”, jaki i autorytetów w ogóle. Kiedy spytamy przypadkowego Polaka na ulicy, kot dla niego jest autorytetem, to zazwyczaj podaje on dwa nazwiska: Józefa Piłsudskiego i Karola Wojtyłę. Pierwszy zmarł w 1935 roku i przeciętny zjadacz chleba czerpie wiedzę o jego polityce nie z opasłych monografii tylko bazuje na lekkostrawnej papce którą serwuje mu telewizja. Papież Jan Paweł II zmarł kilka lat temu, co sprzyja „brązowieniu” jego postaci. Poza tym, jego możliwości polityczne były bliskie zeru, gdyż Papież tak naprawdę może jedynie apelować o to, czy tamto, jednakże ostateczne decyzje nie należą do niego. Pokazuje nam to jasno, że obecne autorytety, czy też raczej „autorytety” nie są w stanie przekonać opinii publicznej o swojej bezstronności.
Przypomina mi się w tym momencie scena z filmu „Dzień świra” z Markiem Kondratem w roli głównej, gdzie polityk z trybuny sejmowej ogłasza: „Moja prawda jest bardziej mojsza niż twojsza”. Doszukując się „drugiego dna” w tej scenie (i na podstawie innych faktów) możemy dojść do kilku wniosków:
1. Prawda nie zależy od obiektywnej jej „prawdziwości” ale od tego, kto daną prawdę wygłasza. Od jego przynależności partyjnej, sympatii, faktu wywodzenia się z tego czy innego środowiska, z cech życiorysu czy faktu lojalności „komu trzeba”
2. Przynależność instytucjonalna. Prawda będzie „prawdziwsza” kiedy wygłasza ją delegat szacownej, powszechnie znanej instytucji, najlepiej często pokazywanej w mediach. Takowa instytucja ma posiadać monopol na „prawdy objawione”.
3. Logo. Wszystko zależy od tego, w jakiej gazecie, telewizji została ogłoszona dana teza. Widzimy logo danego medium i już na tej podstawie wyciągamy wnioski o procentowej „zawartości prawdy w prawdzie”
4. „Salon”. Prawdą jest to i tylko to, co zostało uznane za prawdę przez „dobre towarzystwo”. Fakty niewygodne dla „salonowców” zostaną przemilczane. Przemilczane, aż odejdą w niepamięć.
Zakończenie
Dzisiejsze czasy pokazują nam, do jakiej perfekcji doszedł człowiek w umiejętności spaczania prawdy dla własnych korzyści. Sprzeniewierzamy się szczytnym ideom etycznym Sokratesa, Platona i Arystotelesa. Miejmy nadzieję, że to błędne koło powszechnej degrengolady zostanie w końcu przerwane. W końcu społeczeństwo jest obiektem żywym, ciągle ewoluującym, w którym „stany pośrednie” trwają raz dłużej, raz krócej. Nie możemy przewidzieć, jak będzie wyglądał świat, gdy struktury społeczeństwa globalnego już całkowicie okrzepną, jednakże mamy prawo oczekiwać, że prawda i etyka nie staną się pustymi słowami.
Bibliografia
1. Starańczak J., Tulibacki W., Hull Z., Mały Słownik Filozoficzny, Wyd. ART, Olsztyn 1989
2. Gaarder J., Świat Zofii, przekład Zimnicka I., Wyd. Jacek Santorski & Co, Warszawa 1995
3. MacIntyre A., Krótka historia etyki, PWN, Warszawa 1995
4. Dietzsch S., Krótka historia kłamstwa, przekorne eseje filozoficzne, przekład Krystyna Krzemieniowa, WWL MUZA SA, Warszawa 2000
J. Starańczak, W. Tulibacki, Z. Hull, Mały Słownik Filozoficzny, Olsztyn 1989, s. 198
J. Starańczak, W. Tulibacki, Z. Hull, Mały Słownik Filozoficzny, Olsztyn 1989, s. 191
S. Dietzsch, Krótka historia kłamstwa, przekorne eseje filozoficzne, przekład Krystyna Krzemieniowa, WWL MUZA SA, Warszawa 2000, s. 105 -106
6