MATEUSZ KOCIOŁEK
Mateusz Kociołek
Spis treści
1 początki ………………………………………………………………………….5
2 AS w rękawie ………………………………………………………………………….7
3 Pomocna dłoń ……………………………………………………...…………………10
4 zabawa życia ……...…………………………………………………………………12
5 szkolne porachunki ………….………………………………………………………….….14
6 karate
…………….……………………………………….………………….16
7 nowe siły ….………………………………………………………………….….17
8 Hala w mieście
………………………………………………………………………...19
9 dzień zdrady
……………………………………………………………………...…21
10 szkolny bunt
………………………………………………………………………...23
Drogi czytelniku nazywam się Mateusz Kociołek mam 14 lat i napisałem te książkę aby pokazać czym jest sport zwany parkour. Chciałem jeszcze pokazać ciemną stronę niektórych szkół. Aby cie wprowadzić powiem ci tylko że jest to książka o pewnym gimnazjaliście o imieniu Mateusz który niechcący zadarł z najgroźniejszym gangiem w szkole. Uczy się parkour wraz ze swoimi kolegami.
Resztę dowiecie się po przeczytaniu mojej książki. Ksywki i imiona są przypadkowe. :D
Życzę miłego czytania:
Autor
Początki
Tego dnia przyszedłem do szkoły po raz pierwszy. Gdy chodziłem po szkole aby ją dobrze poznać potknąłem się i wpadłem na szefa szkolnego gangu. Cały gang mnie znienawidził. Udało mi się uciec. Od tamtej pory zacząłem uczyć się parkour.
Przez miesiąc unikałem gangu trenowałem i uczyłem się konstrukcji szkoły. Po miesiącu gang mnie znalazł. Akurat trenowałem w szkole przy schodach kiedy oni podeszli. Stałem jak przymurowany nie wiedziałem co robić. Nagle zauważyłem rurkę nad ich Głowani. Gdy tylko jeden ruszył na mnie odbiłem się i złapałem rurki. Przeskoczyłem nad nimi. Biegłem w stronę wyjścia. Oni ruszyli za mną. Wybiegłem ze szkoły. Zauważyłem otwarte drzwi do bloku. Przyspieszyłem i wszedłem na blok. Oni wciąż się nie poddawali. Musiałem skoczyć na następny blok. Nigdy wcześniej tego nie robiłem. Ale teraz nie miałem wyjścia. Przyspieszyłem. Zbliżałem się do krawężnika i nagle się wybiłem. Poczułem jakby czas zwolnił. Doleciałem. Udało się. Oni gdy tylko doszli do krawędzi wystraszyli się i zostawili mnie. To był wspaniały choć niebezpieczny doświadczenie. Wróciłem do szkoły na lekcje.
Po lekcjach gang znowu zaatakował. Stałem na przystanku gdy mnie wyczaili. Zacząłem biec na następny przystanek. Gonili mnie dalej więc biegłem na następny. W połowie drogi zaczął jechać autobus. Przyspieszyłem gdy dobiegłem autobus właśnie podjechał. Zanim oni dobiegli na przystanek było już zapóźni autobus odjechał. Na dzisiaj to była ostatnia przygoda z gangiem. Po powrocie do domu zbudowałem sobie kilka miejscówek żeby potrenować i na następny dzień jeszcze lepiej im uciekać .Następnego dnia o dziwo gangu nie było w szkole. Ale po szkole to dopiero się działo. Ustawili się przed szkołą żeby mnie upolować. Na szczęście zauważyłem to przez okno i nie dałem się tak łatwo. Wszedłem na szkolny dach i z dachu zawołałem ich. Oni zdenerwowali się jeszcze bardziej. Wysłali za mną dwoje członków. Nie wiedziałem co robić. Na szczęście z tyłu nikogo nie postawili do pilnowania. Zszedłem na dół po ścianie i uciekłem. Gdy oni weszli na dach ja byłem już daleko od szkoły. To było banalne. Patrzyłem na nich z dachu innego budynku i śmiałem się co niemiara. Ale co to ja krwawię? Wróciłem do domu i opatrzyłem ranę. Była dość głęboka więc gdy lałem wodą utlenioną to strasznie szczypało. Zawinąłem bandażem i poszedłem spać.
AS w rękawie
Postanowiłem na podwórku stworzyć plac do ćwiczeń. Kupiłem trochę desek, cegieł, cementu i innych potrzebnych rzeczy. Zbudowałem kozła i kilka murków do skakania. Zajęło mi to prawie miesiąc ale dało efekty.
W szkole przez ten czas były incydenty z gangiem ale nic specjalnego się nie działo. Kilka dni po budowie mojego placyku treningowego w szkole napotkałem gang. Naliczyłem że było ich około 12. Nie miałem gdzie uciec. Musiałem walczyć. Kilka razy w życiu biłem się ale wychodziło mi to raczej marnie ale przede wszystkim walczyłem z jedną osobą a nie z całą ekipą. Nagle jeden wybiegł z rzędu. Gdy był już blisko odsunąłem się i kopnąłem go w pośladki. Od walnął w ścianę i nie podnosił się. Teraz ja ruszyłem. Tuż przed nimi odbiłem się od parapetu i przeskoczyłem nad nimi. Skierowałem się w stronę wyjścia. Ale teraz byli ubezpieczeni ponieważ postawili kilka osób przed wejściem. To wyjaśniało dlaczego nie biegli za mną. Na szczęście i tych ominąłem bez większych przeszkód. Ruszyłem ponownie tą trasą co za pierwszym razem. Wszedłem na blok i skoczyłem na następny. No ale oni już chyba poznali tę terasą bo oni też skoczyli i biegli za mną dalej. Musiałem improwizować. Kolejny skok nie był już taki łatwy jak poprzedni. Dachy były do siebie bardzo oddalone. Na szczęście była różnica wysokości około 2 metrów.
Biegłem jak najszybciej. Wybiłem się. Wydawało mi się że lot trwa bardzo długo. Gdyby nie to że dachy miały różną wysokość nie doleciał bym. Tamci się tym razem naprawdę wystraszyli i z daleka słyszałem jak mówili o nie „szaleniec idiota” i takie tam inne których lepiej nie cytować. Uciekłem im. Spóźniłem się na lekcje.
Usiadłem z Adamem który był bardzo wysportowany. Mówiliśmy na niego AS. Zapytałem go czy Niechciał by mi pomóc z gangiem. Powiedział że się zastanowi. Zaprosiłem go na trening. Nauczyłem go kilku trików i po treningu zapytałem czy już się namyślił. Powiedział że zgadza się ale pod jednym warunkiem. Miałem go trenować i pomagać mu w udoskonalaniu jego umiejętności. Zgodziłem się.
Na zajątrz w szkole spotkałem gang. Gdy AS to zauważył stanął w mojej obronie. Gang znienawidził i jego. Na szczęście było ich tylko pięcioro. Stanęliśmy do walki. Najpierw zaatakowało nas pierwszych dwoje. Chwile później leżeli na podłodze. Teraz ruszyła na nas reszta. Po jakiejś minucie uciekli wystraszeni a my zaczęliśmy się z nich śmiać. Po lekcjach znowu nas zaatakowali. Tym razem było ich około 18 nie zdążyłem dokładnie ich policzyć. I tu zaczęły się schody ponieważ nas otoczyli. Nie mieliśmy gdzie uciec. Wszyscy odeszli. Zauważyłem z daleka że jakaś starsza pani dzwoni na Policie. Musieliśmy stawiać opór dopóki Polica nie przyjedzie. Niestety oni ruszyli wszyscy naraz. Nie mieliśmy szans. Próbowałem się wyrwać ale nic nie mogłem zrobić. Było ich za dużo. Dość mocno nas pobili gdy przyjechała Polica. To trwało mniej więcej 2 minuty ponieważ posterunek policyjny był niedaleko.
Złapali ich a nas odwieźli do szpitala. Co by to było gdyby nie ta starsza pani. Musieliśmy załatwić kilka osób żeby nam pomogli w walce z gangiem. AS wymyślił że możemy spróbować zrobić kilka zmian w gangu czyli spróbować zabrać na swoją stronę kilka osób z gangu i prosić ich żeby oni próbowali zabrać innych. Ale najpierw próbowaliśmy w klasie…
Pomocna dłoń
Gdy wyszliśmy ze szpitala jeszcze kilka dni nie było nas w szkole. Gdy przyszliśmy do szkoły gang już wyszedł z więzienia. Wraz z ASem przysiadaliśmy się do kolegów w ławkach i pytaliśmy czy nie chcą się do nas przyłączyć. Zebraliśmy kilka osób. Między innymi Stefana i Siergiej . Oni wykazywali największe zainteresowanie. Przychodzili najczęściej na treningi i byli najpilniejsi w nauce parkour. Reszcie to tak jakby na tym wszystkim nie zależało. W Internecie znalazłem informacje o klubie tracerów. Zebrałem wszystkich i pojechaliśmy do centrum. Tam przywitało nas kilka osób między innymi Belka, Jelon, Kura. Belka był najlepszym tracerem w Łodzi o ile nie w całej Polsce. Szybko się zakumulowaliśmy. Pokazali Man miejsca do trenowania i jeszcze kilka trików.
Sporo czasu trwało zanim przyzwyczailiśmy się do nowego miejsca, ale już pod koniec dnia sporo umieliśmy. Umówiliśmy się na następny trening za dwa dni.
Gdy przyszedł czas na następny trening byliśmy strasznie rozczarowani. Za oknami padał deszcz i było strasznie ślisko. Przez Internet skontaktowałem się z belką i umówiliśmy się na następny trening jutro.
Teraz pogoda była piękna. Słońce świeciło było 25°C wszędzie było już sucho po wczorajszej ulewie. Gdy przyjechaliśmy na Manhattan Belka i Kura już czekali. Kura był dziwnie podekscytowany nie wiedziałem dlaczego. Chwile potem musieliśmy pompować. Nikt z nas nie przypuszczał że to będzie aż takie trudne. Po pompkach kazał nam biegać wokół Manhattanu (ok. 5 km jedno kółko) nie mieliśmy już siły. Byliśmy strasznie styrani. A jeszcze po krótkim odpoczynku musieliśmy się rozciągać i pompować. Minęło z półtorej godziny aż w końcu skończyliśmy rozgrzewkę. Teraz Maniek tłumaczył nam co to jest parkour. Mówił ok. 20-30 min. Ale przynajmniej odpoczęliśmy i dowiedzieliśmy się czegoś. Potem mogliśmy już sami sobie poskakać i pouczyć się trików. Wróciliśmy do domu dość późno ale warto było. Zjadłem kolację i położyłem się spać. Następnego dnia nie mogłem się ruszać. Jelon napisał mi że następny trening już za 2 dni i że mam się przygotować.
Zabawa życia.
Gdy przyszliśmy na trening chłopaki zaprosili nas do gry o nazwie parkur boll. Zgodziliśmy się. (Ta gra polega na tym żeby jedna z dwóch drużyn dobiegła z piłką do wyznaczonego miejsca.) gdy został wyznaczony dach ruszyliśmy.
Moja drużyna przejęła piłkę. Gdy dostałem piłkę stanęło przede mną dwóch z innej drużyny ominąłem ich. Podałem do Asa. AS zrobił trochę zwodów i przeszedł kilka osób. Podał do Kury. Ominął kilku i skierował się w stronę miejsca. Po chwili podał mi piłkę. Podałem piłkę Jelonowi . Gdy dobiegliśmy moja drużyna była bez piłki. Zauważyłem tego który miał piłkę oraz jednego na sąsiednim murku. Szybko pobiegłem do tego bez piłki gdy podszedłem do niego ten drugi rzucił mu piłkę. Skoczyłem i zabrałem mu ją jeszcze zanim on to zrobił. Po chwili byłem już w wyznaczonym miejscu. Belka pogratulował mi sprytu i szybkości. Po grze trenowaliśmy wraz z ASem. Następnego dnia w szkole podszedł do mnie mój kolega Emil i powiedział że słyszał o mnie i że chciałby zacząć się uczyć parkuru. Ja się zgodziłem i zaprosiłem na trening. Opowiedziałem to Asowi. Po szkole wraz z chłopakami poszliśmy do mnie.
Zaczęliśmy uczyć Emila. Najpierw zaczęliśmy od prostych rzeczy jak plancze, przeskoczenie ścianek czy skakanie z niskich wysokości. Po dwóch tygodniach zaprowadziliśmy go na Manhattan
Zapytałem się Emila czy nie pomógł by nam ze szkolnym gangiem? On tylko czekał na to pytanie i bez wahania odpowiedział „jasne”.
Szkolne porachunki
Tego dnia gdy szliśmy z chłopakami korytarzem zauważyłem że nasz kolega z klasy Hubert jest bity przez gang. Szybko wkroczyliśmy do akcji. Na szczęście było ich tylko trzech. Pomogliśmy mu. Potem powiedział że słyszał o moim dziele z gangiem i że też go nie lubi. Spytał się czy nie potrzebujemy pomocy? Przyjęliśmy go i zaprowadziliśmy do klubu.
Po szkole trenowaliśmy. Następnego dnia gang przyszedł do nas gdy rozmawialiśmy. Zdziwili się że jest nas aż tylu. Powiedzieli że to nawet lepiej bo będzie większy ubaw. Rzucili się na mnie. Hubert od razu mi pomógł. Potem reszta mi pomogła. Zwialiśmy im. Podziękowałem Hubertowi i wróciliśmy na lekcje.
W szkole obok wybuchł pożar. Wszyscy wyszli. Po chwili z okna wychyliło się z niego czworo dzieci. Gdy to zauważyliśmy szybko pobiegliśmy do drzwi żeby ich uratować. Tomek, Emil, Hubert i ja. Niestety drzwi były niedostępne. Musieliśmy wejść po ścianie. Pobiegliśmy do słupa i weszliśmy po nim na piętro. Złapaliśmy dzieci i biegliśmy do wyjścia. Gdy doszliśmy do schodów były zawalone. Musieliśmy skakać. Skoczyliśmy z nimi i doskoczyliśmy na pół piętro. Dalej było trudniej. Nie dosyć że dzieci się bały to jeszcze stała przed nami wielka ściana ognia. Dobrze że dzieci były z pierwszej klasy i były lekkie tak więc wzięliśmy je pod rękę i ruszyliśmy na tą ścianę ognia. Dzieci wrzeszczały ze strachu. Teraz było już łatwo. Dobiegliśmy do wyjścia ale niestety drzwi paliły się więc nie mogliśmy wyjść. Weszliśmy do podziemi. Wywarzyłem drzwi i weszliśmy do pokoju. Nie maiłem już siły. AS otworzył okno i podaliśmy dzieci przez nie. My jednak nie mogliśmy wyjść byliśmy za duzi. Musieliśmy wrócić na pół piętro gdzie było okno. Weszliśmy tam bez problemowo tylko że zejść było trudniej. To była dość duża wysokość nad ziemią. Ja skoczyłem AS skoczył ale Emil się bał. Nie mógł skoczyć. Wszyscy „krzyczeli skacz skacz”. Po dłuższej chwili skoczył. Po wyjściu rodzice dzieci nam podziękowali że uratowaliśmy im życie. Po chwili przyszli fotoreporterzy i zrobili nam zdjęcia ale nas już tam nie było. Następnego dnia był reportaż w gazecie: „nieznana grupa ludzi uratowała dwójkę dzieci z płonącej szkoły. Nie wiadomo kto dokonał tego odważnego ale jakże niebezpiecznego czynu…”. Oczywiście nie przyznaliśmy się że to my już nigdy.
Karate
Tego dnia po szkole nie poszliśmy trenować parkour lecz karate.
Ponieważ okazało się że Hubert od kilku lat je trenuje. Udało się nam go namówić i poszliśmy. Zaczął naukę od prostych kopnięć. Nauczyliśmy się tego niemalże od razu. Potem zaczął uczyć nas trudniejszych rzeczy jak kopnięć z pół obrotu czy wykop w powietrzu. Szło nam to bez trudu i po jednym dniu umieliśmy to opanowane w całości.
Następnego dnia spotkaliśmy gang. I chcieli nas pobić. Okrążyli nas wszystkich: mnie Huberta Asa oraz Emila Stefana i Siergieja. Dobrze się składało bo wcześniej ćwiczyliśmy. Gdy oni jeden po drugim podchodzili dawaliśmy im w kość. Po trzech zauważyliśmy dziurę w ich okręgu i zaczęliśmy uciekać. Wskoczyliśmy na mały domek i biegliśmy w stronę bloków żeby ich zgubić. Udało się nam jak zawsze. Po tym wyczerpującym teście naszych sił poszliśmy jak zwykle na trening.
Po parkour trenowaliśmy karate, i tak miną nam kolejny dzień. Tak więc tym razem nic ciekawego się nie działo.
Nowe siły
W połowie roku szkolnego dodano do naszej klasy nowego ucznia. Był bardzo napakowany i stawiał się do każdego. Zakumplował się z gangiem i został tam jednym z lepszych. W końcu gang powiedział mu o nas. Więc pewnego dnia próbowali nas złapać.
Po szkole podeszli do nas. Nowy wyszedł jako pierwszy. Najwyraźniej chcieli go zobaczyć w akcji. Uderzył mnie w przeponę aż nie mogłem przez chwile oddychać. Hubert mu oddał tylko trochę mocniej. Wystarczająco żeby go powalić na ziemie. Gdy już mogłem oddychać oni już byli na przystanku autobusowym. Wyśmiewali się z nowego a on by ł strasznie zdenerwowany na nas. Widać było że będzie chciał się zemścić.
Poszliśmy na Manhattan żeby potrenować trochę parkour. Po treningu pojechaliśmy do Huberta na trening karate. Tym razem uczył nas trudniejszych rzeczy. Nie wszystko nam wychodziło. Po długim treningu nikt nie miał już siły na nic. Poszliśmy więc każdy do swojego domu. Zjadłem kolację i zacząłem grę na komputerze. Później poszedłem spać. Wiedziałem że jutro Nowy będzie chciał się zemścić.
Dziś wstałem wcześniej. Poszedłem po Huberta i zaczęliśmy biegać jak zawsze. Ale dziś po bieganiu poćwiczyliśmy jeszcze karate. Nie mogliśmy iść do szkoły tak nie rozgrzani. Wiedzieliśmy że będzie dziś gorąco. I tak było. Gdy na przerwie każdy poszedł załatwiać swoje sprawy Nowy przyszedł do mnie żeby mnie ostro pobić. Nie ułatwiłem mu sprawy dzięki treningowi dziś rano. Ale jednak przegrałem. On też trochę dostał w skórę ale nie tak jak ja od niego. Poszedłem do szkolnej pielęgniarki. Chwile potem gang przyniósł Nowego. Gdy pielęgniarka mnie opatrzyła poszedłem na lekcję. Siadłem z Hubertem i zapytałem go co się stało Nowemu. On odpowiedział że pytał wszystkich i nikt nie wie kto mu to zrobił. Od razu pomyślałem że mamy kogoś jeszcze kto chce nam pomóc albo kogoś kto nie lubił Nowego albo całego gangu.
Na przerwie podsłuchałem rozmowę nowego z gangiem. Pytali się kto mu to zrobił. Okazało się że to kolega z sąsiedniej klasy. Był nim Razowy (taka ksywka). On też trenował parkour i to dłużej od nas o jakiś rok. Poszliśmy wiec do niego zapytać się czy nie pomógł by nam z gangiem. On powiedział że nienawidzi ich i że z chęcią nam pomoże. Razowy był niezłym koksem. Był silniejszy niż my razem wzięci. Poszliśmy trenować. Razowy poduczył nas trochę bo przy nim byliśmy strasznymi lebiodami. Przez miesiąc wiele nas nauczył.
Hala w mieście.
Po ciężkich treningach i walkach z gangiem musieliśmy odpocząć. Właśnie rozpoczynały się ferie zimowe. Ale z nazwy zimowe nic nie było widać. Prawie przez cały czas wogóle nie było śniegu. Temperatura była dość niska więc nikomu nie chciało się trenować w mrozie. Na szczęście niedługo miała zostać otwarta pierwsza w Polsce hala do trenowania parkour (parkour park). Wszyscy pojechaliśmy na otwarcie. No prawie wszyscy. Siergiej był chory.
Gdy przyjechaliśmy na hale było tam już ok. 90 osób z całej polski. Belka prowadził rozgrzewkę. Była dość krótka ale jednak trochę się zmęczyłem. Dalej mogliśmy już trenować samodzielnie. Zapoznałem się z nową miejscówką zanim zacząłem trenować. Podszedłem do jednego cat lepa. Bałem się go. Zanim się do niego przekonałem próbowałem innych rzeczy. Poszedłem na jednego Konga. Dość szybko się go nauczyłem ponieważ bardzo lubiłem kongi chociaż kilka razy uderzyłem się kolanem o murek. Ale to nie było zbytnio trudne. Wróciłem do Cata. Po kilku minutach przełamałem się i skoczyłem go. Chwile potem byłem już na skrzyni. Następne razy były już banalne. Poszedłem więc na trudniejsze rzeczy. Była tam taka rampa. Na oko miała jakieś 3 metry. Wbiegłem na nią ale podparłem się rękoma. Starałem się wejść tylko nogami. Po wielu próbach udało mi się. Musiałem chwile odpocząć. Patrzyłem na innych. Między innymi na kurę. Wszedł na dość wysoki podest. Zastanawiałem się co on będzie robił. Zauważyłem skrzynie stojącą dość daleko od podestu. Chwile potem on był już na skrzyni.
Po przerwie wróciłem do trenowania. Spróbowałem jeszcze kilka trików. Niektóre nawet mi wychodziły. Ale jak patrzyłem na ludzi trenujących obok mnie to aż mi szczęka opadała. I to do samej podłogi. No cóż w końcu ja trenował nie cały rok a oni 3-5 lat. Jeszcze trochę trenowałem aż przyjechały media. Inni pokazywali co umieją. To był świetny pokaz. Po jakimś czasie wróciliśmy do treningu. I już pół godziny później nie miałem siły. Zebrałem resztę i pojechaliśmy do domów. Oni też nie mieli siły. Na następną sobotę przyjechaliśmy ponownie ale już w pełnym składzie z Siergiejem.
Dzień zdrady
Pod koniec roku szkolnego wpadła mi w oko jedna koleżanka z klasy. Po szkole powiedziałem jej co do niej czuje.
Od tamtej pory byliśmy razem. Kiedy zobaczyłem ją jak rozmawia z bossem gangu podkradłem się aby podsłuchać ich rozmowę. Niestety akurat się skończyła. Gdy on odszedł udawałem że nic nie widziałem i przywitałem się z nią jak zawsze. Po lekcjach opowiedziałem to chłopakom. Od razu zaczęliśmy coś podejrzewać ale zaraz to traciło sens więc pomyśleliśmy że po prostu skoro chodzą razem do klasy to może coś omawiali.
Następnego dnia gdy szliśmy razem korytarzem gang nas otoczył. Chwile potem zobaczyłem jak ona tuli się do ich bossa. „Wiedziałem że jesteś fałszywa” - powiedziałem do niej i zacząłem uciekać ale niestety oni zatarasowali mi drogę. Nagle dwoje poleciało na mnie pod wpływem mocnego kopnięcia jakie zafundował im Hubert. Zaczęliśmy uciekać tym razem w stronę pokoju nauczycielskiego.
Myśleliśmy że udało nam się uciec gdy nagle Hubert wpadł na jedną osobę. Musiałem mu pomóc. Na szczęście obok siedzieli Siergiej oraz Emil którzy mi pomogli. Właśnie gang do niego podbiegł. W porę złapaliśmy go i przeciągnęliśmy o parę metrów bo inaczej już by go mieli. Hubert wstał i Dalej tylko musieliśmy dobiec do pokoju. To było już blisko. Jeden z gangu stał przed nami. Hubert prześlizną mu się pomiędzy nogami. Emil i Siergiej ominęli go obok a ja odbijając się od parapetu przeskoczyłem nad nim. Hubert przy okazji wysłał mu prezent wprost w pewne miejsce i chłopak się złożył. Dobiegliśmy do pokoju nauczycielskiego gdzie oni już nasz nie mogli złapać. Odeszli od nas i na dziś miałem spokój. Już nigdy nie zadam się z taką dziewczyną.
Szkolny bunt.
Przedostatni dzień szkoły. Jeszcze tylko jutro po odbiór świadectwa. Koniec 3-ciej klasy i koniec problemów z gangiem. Ale tego dnia rozegrało się coś fantastycznego ale od początku.
Przyszliśmy do szkoły tak jak zawsze. Cieszyliśmy się z testów po gimnazjalnych bo udało się nam wszystkim zdobyć bardzo dużą punktów. Na przerwie dowiedzieliśmy się że kilka osób z gangu między innymi ich boss nie zdali i zostają na kolejny rok. Na następnej przerwie gang przepychając się przez wszystkich na korytarzu idzie w naszą stronę. Gdy ich boss próbował mnie od tyłu uderzyć Hubert mnie ostrzegł i się schyliłem. Już nam nie zależało bo to był ostatni dzień z nimi w szkole. Dlatego zaraz gdy się schyliłem odwróciłem się i uderzyłem go mocno w kolano. Trochę go to zabolało. Reszta gangu stanęła za nim. Ja Hubert, Emil. Siergiej, Razowy, i jeszcze kilka innych osób z mojej klasy stanęło za mną. I tak mieli przewagę. Cały gang ruszył na nas. Głównie próbowali dorwać mnie ale gdy tylko większa liczba osób zbliżała się do mnie pomagali mi. Zaczęliśmy uciekać. Emil niestety został pośrodku nich. Nie mogliśmy go zostawić samego. Wróciliśmy po niego. Jeden z nich kopnął mnie w nogę dość mocno tak wiec bardzo mnie to zabolało. Wrzasnąłem a Hubert mu oddał. Wstałem i wskoczyłem na parapet. Nadal mnie noga bolała ale nie tak mocno jak na samym początku. Było tam tak ostro że nawet nauczyciele się bali podejść. Z parapetu zauważyłem że jakaś nauczycielka gdzieś dzwoni była bardzo zdenerwowana. Pomyślałem że pewnie dzwoni na Policie. Odbiliśmy Emila. Biegliśmy do wyjścia. Nagle zauważyłem taki jakby mur z ludzi z naszej szkoły. Pomyślałem że już po nas. Ale oni nas zawołali za mur. Weszliśmy a nich. Nie trzeba było się długo zastanawiać o co chodzi. Nie tylko my nie lubiliśmy gangu. Powiedziałem im że zaraz tu może być policja. Nagle dobiegł gang. Pomimo tego że tym razem to my mieliśmy przewagę liczebną to gang pierwszy zaatakował. Wnet jeden z gangsterów podstawił mi nogę i się wywróciłem zaczęli mnie kopać. Gdy inni to zobaczyli złapali ich i rzucili na ziemi. Zaraz po tym to oni byli kopani. Wstałem na szczęście nie kopali aż tak mocno. Usłyszałem syrenę policyjną. Zawołałem moją ekipę i poszliśmy w stronę wyjścia. Wybiegliśmy wprost na policję. Spojrzałem się na boki i nie widziałem nigdzie Siergieja. Wróciłem powrotem na pole bitwy. Zobaczyłem że Siergiej leży na podłodze i dwoje gangsterów kopie go. Rozpędziłem się i wpadłem na nich. Oni padli na podłogę. Szybko złapałem Siergieja i wybiegliśmy ze szkoły. Za nami wybiegło tych dwoje gangsterów. Policja ich złapała. Pół godziny później wszyscy byli w więzieniu. Nauczycielka która zadzwoniła po Policie wyjaśniała całą sytuacje co się działo przez te 3 lata i policja bezzwłocznie nas wypuściła. Wcześniej jednak musieliśmy złożyć zeznania. Wypuścili wszystkich oprócz członków gangu.
Następnego dnia poszliśmy po odbiór świadectw cali pobijani bo wcześniejszej bijatyce. Byliśmy szczęśliwi że w końcu skończył się ten koszmar z gangiem i mogliśmy w końcu zacząć nową naukę w nowym liceum.
1
2