Człowiek w sytuacjach życiowego wyboru
Życie ludzkie niesie ze sobą wiele zaskakujących sytuacji, w których człowiek zmuszony jest dokonać czasami wielkiego moralnego wyboru. Najbardziej sprawdzamy się w tych chwilach, kiedy przychodzi nam zadecydować o życiu lub śmierci, o honorze lub degradacji moralnej. Natura ludzka jest tak skonstruowana, że jej właściciel z reguły walczy o własne „ja”, o największą wartość - życie. Miliony ludzi postawionych zostało w czasach wojny i po jej zakończeniu przed egzaminem sprawdzającym ich moralną wartość. Obóz koncentracyjny, łagier sowiecki, same działania wojenne były pewną formą uwięzienia człowieka i jednocześnie testem sprawdzającym jego morale. Czasami choroba, jak trąd, czy dżuma przypominają nam, dotkniętym przez nie, co zrobić, jak się zachować w obliczu czekającego nas cierpienia, śmierci. Problem ten rozstrzygają dwaj pisarze współcześni: G. H-G w opowiadaniu „Wieża” i A. Camus w powieści - paraboli pt: „Dżuma”. Spróbuję przemyśleć istotę życiowych postaw bohaterów tych utworów, aby móc wyrazić swoją opinię na temat wartości moralnych człowieka w sytuacjach wyboru. Autor „Wieży” znany z tego , że wyrósł w kręgach kultury chrześcijańskiej, oszukiwał Boga i jego obecności w życiu człowieka. W szczególny sposób interesowała pisarza egzystencja ludzka na tych etapach, kiedy dotyka człowieka cierpienie. Pisarz rozważa siłę tego uczucia, które jednych czyni niemal Hiobami, innych prowadzi do moralnej degradacji, utraty wiary w miłosierdzie Boga, w jego istnienie. To cierpienie może również wzmocnić człowieka do tego stopnia, że wyzwoli się z obojętności i podejmie próbę analizy siebie samego, sensu istnienia, wyczucia obecności 2 człowieka. Prezentowani przez Grudzińskiego bohaterowie stoją w sytuacjach krańcowych, przed przerażającym lękiem, bólem, a nawet przed śmiercią. Może to być m. im. trąd. W jednym ze swoich opowiadań pisarz mówi następujące słowa: „Albo umieraj, albo cierp”. Bohater „Wieży” poddany zostaje próbie ludzkiej egzystencji. Lebbros choruje na trąd. Przytłacza go to, prowadzi na dozgonną samotność w wieży. Trędowaty z Aosty zostaje w wieku 20 lat umieszczony w „Wieży Strachu”, którą otacza wysoki mur. Przez 25 lat próbuje jakoś żyć w swojej samotni, chociaż inni na jego miejscu uznaliby to ponad swoje siły. Nieszczęśliwy człowiek pokochał przyrodę, która częściowo zastępowała mu ludzi. Odnajdywał przyjemność życia w tym dziwnym świecie. Tak odbierał los do chwili śmierci przebywającej z nim w wieży trędowatej siostry. Ten dotychczas silny duchowo człowiek po stracie bliskiej mu osoby mocniej odczuł swoją samotność i próbował zbuntować się przeciw opatrzności. Postanowił podpalić wieżę i popełnić samobójstwo. Ale jakby instynktownie wszedł jeszcze raz do celi zmarłej siostry i odnalazł tu list napisany przez zmarłą. Ostatnie słowa pisane były pragnieniem siostry, by żył i umarł jak dobry chrześcijanin. I oto wolę zmarłej zrozumiał jak rozkaz. W liście odnalazł nowe siły i nową nadzieję na życie w samotności. Zagłębił się w czytaniu książek, które opisywały losy podobnych mu cierpiących i nieszczęśliwych ludzi. rozumiał jednak, że byli oni wolni, a on uwięziony, oddzielony od świata. Cierpiał, patrząc na przyrodę, tętniące życiem miasto. Obejmował czasami ramionami drzewa w lesie, prosząc Boga by je ożywił. Wówczas znalazłby choć 1 przyjaciela. Wracając do wieży, poddawał się modlitwie, która przynosiła mu ulgę. I tak z dnia na dzień walczył o to, by przeżyć jak dobry chrześcijanin. Z cierpieniem Lebbrossa pisarz powiązał legendę o świętokrzyskim pielgrzymie, który posuwał się na klęczkach w ciągu roku o ziarno maku. Kiedy osiągnie szczyt Świętego Krzyża, nastąpi wówczas koniec świata. Ów pątnik z legendy przypomina trędowatego z wieży, który bezgranicznie cierpliwy zmierza do celu życia. Czasami człowiek nigdy nie dojdzie do niego, ale decyzja pielgrzymowania przez kamienny posąg i trędowatego z wieży zasługuje na szczególny szacunek. Obaj bronią najwyższej wartości, jaką jest życie. Należy podkreślić, że życie cierpiącego i samotnego człowieka stanowi dla innych niezbadaną tajemnicę ludzkiej istoty. Ale być może właśnie w chwilach cierpienia człowiek jest najbardziej prawdziwy, najbardziej człowieczy i pozytywnie zdający wielki egzamin życia. Pisarz przeciwstawia trędowatemu nauczyciela z wioski Aosta, który nie chciał wziąć ciężaru osobistej tragedii i nieść nie wiadomo jak długo. Ów nauczyciel, mimo pragnienia śmierci stchórzył przed nią, gdy postawiony był w obliczu wyboru życie lub jego pozbawienie. Miejscowy proboszcz zginął za niego, ale wyrzuty sumienia okazują się ciężarem pogłębiającym w nauczycielu niechęć do życia i świata, do samego siebie. Dwaj bohaterowie postawieni w sytuacjach wyboru i dwie ich moralne, ludzkie, ale jakże różna postawy. Oczywiście jestem pełen podziwu dla trędowatego, który potrafił z godnością znosić swój dramatyczny los. Wyszedł z pewnej formy uwięzienia jako człowiek honoru i wielkiej moralności.
Pisarz jakim był A. Camus również rozważał postawę człowieka i nakazów walki ze złem. W powieści „Dżuma”, której czas trwania akcji jest niedokładnie określony, przedstawia epidemię w Oranie. Od początku jej rozwoju do chwili ogłoszenia jej końca. Prezentując mieszkańców zniewolonych przez śmiertelną zarazę, Camus analizuje postawy moralne kilku bohaterów, którzy przystępują do walki ze złem. Pisarz prezentuje zachowania i reakcje na to, co się dzieje wokół nich. Odcięte od reszty świata miasto stanowi swoistą niewolę ludzi, którzy nie mają pomysłu na ratunek, gdy zawodzi medycyna, czy środki profilaktyczne. Zaskoczeni dżumą mieszkańcy Oranu, nieprzygotowani do walki z plagą, przyjmują na ogół postawy obojętności wobec tego zagrożenia. Wyraża się to w ich bezradności, poczuciu osamotnienia, opuszczenia, przygnębienia. Najciekawszym dramatem uwięzionych przez epidemię była rozłąka z najbliższymi i nakaz przyzwyczajania się do niej. Z czasem odcięci od świata ludzie przyzwyczajali się do śmierci, która stawała się codziennością. Jednak ta wielka próba życia ukształtowała w nich zrozumienie ludzkiego cierpienia, zmieniła stosunek do życia. Chociaż żyli w nienormalnych warunkach, z wielką godnością znosili swój nieludzki los. Na szczególną uwagę i podziw zasługują w tej powieści bohaterowie, którzy podjęli próbę walki ze złem. Tacy z nich jak: B. Rieux, J. Tarrou, ojciec Paneloux, dziennikarz Rambert, czy J. Grand znaleźli się jak wszyscy inni w takiej samej sytuacji zagrożenia. Ale postanowili działać i czynną postawą zwalczać rozmiary epidemii. Przeciwstawiali się więc pladze i w ten sposób poddali sprawdzianowi wartości ich charakterów. Wybrali solidarność ze społeczeństwem i ludzką powinność wobec niego. Ta wielka życiowa próba moralnych wartości daje obraz wrażliwości, szlachetności i umiejętności współczucia cierpiącym, z którymi pozostawali w codziennym kontakcie. Uważali jednocześnie, że nie można się godzić na zło, że walka z nim jest podstawowym obowiązkiem człowieka. Chyba nie przesadzę, wyróżniając wśród tych kilku bohaterów niezwykłego człowieka, jakim był doktor Rieux. Z jego literackiej biografii można wnioskować, iż zawsze przeciwstawiał się losowi. Poznajemy go jako jednostkę wyjątkowo szlachetną, dobrą, zdolną do poświęceń i odporną psychicznie. Warto podkreślić, iż doktor traktował swój zawód jako powołanie, życiową misją niesienia pomocy potrzebującym. Z jak wielkim poświęceniem pracował wśród chorych w czasie epidemii! Narażał swoje życie, ryzykował zdrowiem, lekceważył nawet niebezpieczeństwo zakażenia. Mówił, że „...trzeba być ślepcem, szaleńcem lub łajdakiem, żeby się godzić na tę formę zła, jaką jest dżuma”. Mimo przykrych osobistych przeżyć i kłopotów z całą odpowiedzialnością pokonywał epidemię, by ratować życie innym. Uczciwość człowieka w zawodzie, który wykonywał, rozumiał jako formę walki z dżumą. Podporządkował się prawom innych ludzi, co możemy nazwać poświęceniem. Doktor Rieux nie uważał jednak swej działalności za poświęcenie. Rozumiał, że największą wartość stanowi w świecie człowiek i dlatego należy go ratować, jeśli nawet szansa na uleczenie jest znikoma. Myślę, że właściwie zrozumiał to, iż każde zło, mimo jego zniknięcia, może zaskoczyć ponownie człowieka i dlatego musi on być zawsze w ciągłej gotowości. Chyba najbardziej oddaje wartość moralną doktora Rieux'a zdanie, które wypowiedział po otwarciu bram miasta: „W ludziach więcej rzeczy zasługuje na podziw niż na pogardę”. A Camus wypowiedział w tej powieści parabolicznej wielką prawdę o ludzkiej egzystencji zagrożonej przez śmierć. Pisarz był przekonany o sile moralnej tych ludzi (niektórych swoich bohaterów), którzy angażują się czynnie w walkę ze złem, ze zniewoleniem. Dżumę można też odczytać jako parafrazę czasów okupacji, w których ludzie poddani zostali wielkiemu moralnemu sprawdzianowi.
Współczesny człowiek nie jest oszczędzany także przez los. Oprócz radości, szczęścia i zadowolenia przeżywa chwile, w których musi wybierać między dobrem i złem, życiem i śmiercią, godnością i amoralnością, honorem i tchórzostwem. Mijający wiek XX testuje ludzką moralność bez przerwy, bez względu na rasę, kraj, w którym żyje człowiek. Czy zawsze udaje się mu podjąć walkę o osobistą godność i ludzki honor ?!
Jednostka ludzka toczy w życiu nieustanną walkę
Jednostka ludzka toczy w życiu nieustanną walkę, zmagania z przeciwnościami losu, czyli z powszechnie rozumianym złem. Aktywność i pokonywanie tego, co nieprawe, obłudne i okrutne to nasz ludzki obowiązek. W odniesieniu do czasów historycznych i przyglądając się zachowaniu człowieka czasów współczesnych, zauważyłem, że jednostka postawiona w sytuacji zagrożenia, dramatycznego wyboru przede wszystkim walczy o ocalenie swego życia. Ten zwyczajny ludzki odruch przypomina mi instynkt zwierzęcia, które przeczuwając zbliżające się niebezpieczeństwo uruchamia w sobie różne formy obrony. Wiemy jednak, że natura nie obdarzyła wszystkich tak podobnymi cechami osobowości. Przyglądając się ludziom, dochodzę do wniosku, że znajdą się wśród nich tacy, którym zło odpowiada, więc nie solidaryzują się z tymi, którzy podejmują walkę z nim. Słusznie wnioskuje Herling - Grudziński, autor „Innego świata”, że „należy nie tylko dbać o zachowanie życia, ale i o zachowanie człowieczeństwa”. Swoje rozważania na ten temat zaprezentuję, odwołując się do wybranych utworów literackich.
Wzorem człowieka pragnącego zachować godność osobistą, aktywną działalność w imię dobra jest dla mnie niewątpliwie Tomasz Judym, bohater „Ludzi bezdomnych” Stefana Żeromskiego. Już w młodości postawił on sobie humanitarny cel życia: bezinteresownej, medycznej pomocy ludziom, zwłaszcza pokrzywdzonym przez los. Chodziło o najuboższych. Do realizacji swego szlachetnego celu, który uznaję za wspaniały i godny podziwu, bohater był w stanie poświęcić osobiste szczęście, całe swe życie. W imię altruistycznej idei gotów był walczyć, narażając się przy tym na poniżenie, pogardę, a nawet kpinę środowiska lekarzy warszawskich. podoba się mi w tym bohaterze to, że nie tylko dostrzegał nędzę i trudne warunki życia i pracy robotników warszawskich, śląskich, czy chłopów w Cisach, ale podjął heroiczne działania w celu podniesienia stanu higieny tych środowisk społecznych. Swoje rozumienie etyki lekarza przedstawił na spotkaniu u doktora Czermisza. Słusznie podkreślił, że lekarze nie tylko swym działaniem, ale i zaangażowaniem są w stanie zmieniać opłakane warunki egzystencji biedoty miast i wsi. Ale Judyma uznano za marzyciela, niepoprawnego idealistę. Po niepowodzeniach w Warszawie próbował dążyć do osiągnięcia celu w Cisach. Nie tylko zwalczał, ale poszukiwał źródeł szerzącej się epidemii malarii. Podjął takie działania, które doprowadziłyby do osuszenia stawów będących ogniskiem śmiertelnej choroby. Niestety, dyrekcja zakładu leczniczego bardziej skoncentrowana była na pozyskiwaniu pieniędzy od kuracjuszy niż na trosce o stan zdrowia mieszkańców okolicznych Czworaków. Takiego jak on społecznika i odpowiedzialnego za zdrowie i życie ludzkie lekarza nikt nie rozumiał i nie poparł. Judym zdecydował się więc na kontynuowanie swego lekarskiego powołania w Zagłębiu Dąbrowskim. Nie myślał o pracy dla zarobku, kariery. Dla mnie stał się ideałem prawdziwego lekarza zdolnego do poświęcenia drugiemu człowiekowi nawet własnego szczęścia. Smuci mnie jednak fakt, że niewielu ludzi rozumiało jego humanitarne intencje, że musiał walczyć ze złem samotnie, bez poparcia otoczenia. Współczesna mi sytuacja w środowisku lekarzy skłania do refleksji, że większość z nich przywiązuje wagę do wysokości pensji, a nie do dobra chorych. Uważam, że niewielu jest wśród dzisiejszych lekarzy, ludzi podobnych Judymowi.
Czasami wydaje się ludziom, że są bezsilni wobec zła, że jego włócznia przebijająca nasze serce jest na tyle ostra, iż tarcza osłaniająca ciało jest zbyt cienka, by powstrzymać ją przed zadaniem nam rany. Myślę tak, mając na uwadze czasy II wojny światowej, w których triumfował totalitaryzm hitlerowski. A jednak... literatura obrazująca te czasy utrwaliła postacie bohaterów, którzy w pełni zachowali człowieczeństwo, dowodząc całemu światu, że nawet wobec okrucieństwa człowiek jest w stanie walczyć w imię szczytnych, humanitarnych ideałów. Twierdzę tak, mając na myśli ojca Maksymiliana Kolbe, bohatera eseju J. Szczepańskiego pt: „Święty”, wchodzącego w skład dzieła „Przed nieznanym trybunałem”. Co mi imponuje w tym duchownym? Człowiek ten, przebywając w obozie koncentracyjnym w Oświęcimiu, dokonał heroicznego wyboru - własne życie poświęcił za życie więźnia Gajowniczka, skazanego przez hitlerowca na śmierć głodową w celi obozu. Gajowniczek był ojcem kilkorga małych dzieci i z rozpaczą w oczach przyjął wyrok śmierci. Ojciec Maksymilian bez chwili zastanowienia zdecydował się pójść za tego człowieka na powolną śmierć. Któż z nas byłby gotów zachować się tak, jak Maksymilian Kolbe? Życie jest tylko jedno. Każdy z nas pragnie je ocalić przed złem, zagładą. Kolbe także miał do tego pełne prawo. Wybrał jednak śmierć, ponieważ musiał bardzo umiłować człowieka, rozumieć jego dramat i pragnienie życia dla dzieci, rodziny. Dla mnie, jako młodego, współczesnego Polaka, Maksymilian Kolbe, współczesny święty, to wzór człowieka, który w ekstremalnych warunkach potrafił zachować godność, człowieczeństwo.
Wspominając czasy wojny, stawiam sobie pytanie, czy możliwa była w hitlerowskich obozach lub w sowieckich łagrach walka z okrucieństwem, podłością totalitaryzmu hitlerowskiego, czy sowieckiego. Poszukiwałem odpowiedzi na to pytanie, odwołując się do zbioru opowiadań Tadeusza Borowskiego pt: „Pożegnanie z Marią”. Pisarz z autopsji wiedział, że taki bunt nie miał szansy. W obozie koncentracyjnym funkcjonowały bowiem prawa odwróconego dekalogu, czyli odrzucone zostały wartości chrześcijańskie na rzecz obozowej moralności, życia kosztem innych. Każdy więzień kierował się biologicznym instynktem przetrwania, posiadał zdegradowaną osobowość. Jednak byli i tacy wśród uwięzionych, którzy poprzez dobre, proste czyny zachowywali swe człowieczeństwo, nie ponosząc przy tym ofiary z życia. Przykładem jest Tadeusz, który troszczył się o zdrowie jednego z więźniów. W walce o człowieczeństwo znalazła się nawet esesmanka, która nie potrafiła żyć w zakłamaniu i mówiła prawdę więźniarkom o ich straceniu w komorze gazowej. Nie mogę pominąć milczeniem szlachetnej postawy dziewczyny, która bez wahania i strachu poszła na śmierć przez zagazowanie w samochodzie pułapce.
Obok tych często ludzkich postaw Borowski prezentuje takie, które zaprzeczają humanitaryzmowi, człowieczeństwu. Oto syn obsługujący komorę gazową wpycha do niej swego ojca, nie przeżywając przy tym żadnych wyższych uczuć. W obozie zdarzały się i takie widoki, kiedy matka wyrzekała się swego dziecka, by ocalić życie nawet za cenę poniżenia człowieczeństwa. Niektórzy ludzie, więźniowie obozu do tego stopnia zatracili w tym „kamiennym świecie” człowieczeństwo, że wielką radość sprawiały im nowe formy udoskonalające szybsze spalanie ciał zagazowanych ludzi. Z oburzeniem myślałem o człowieku, który na podpałkę poświęcał główki kilkorga dzieci. Czego uczy mnie, człowieka kończącej się epoki „pieców krematoryjnych” lektura takich utworów jak „Pożegnanie z Marią”? przede wszystkim poruszyła ona moje sumienie, uwrażliwiła mnie na to, co może stać się z człowiekiem, który w warunkach bez wyjścia dokonuje takich wyborów, które są zaprzeczeniem humanitaryzmu i człowieczeństwa. Kończący się wiek XX niesie wiele nieco innych „zagrożeń”, z którymi musimy podejmować zdecydowaną walkę, bo jeśli się im podamy, przyszłe pokolenia nie będą wspominać nas dobrze, z uznaniem i należnym szacunkiem.
Pamiętając o tym, pragnę zwrócić uwagę na godne najwyższego uznania zachowanie się wobec zła bohatera „Wieży” Herlinga - Grudzińskiego. Człowiek ten został naznaczony cierpieniem przez chorobę trądu. To, co najbardziej mi się podobało w jego cierpieniu ludzkim to próba życia, zaakceptowania nieszczęścia, które na niego spadło. Kiedy było mu ciężko w samotnej celi, z dala od ludzi, wówczas zagłębiał się w czytanie książek, a przede wszystkim Biblii. To w niej znalazł kodeks odnoszący się do cierpienia, cierpliwości, ciężaru życia człowieka uwięzionego przez chorobę. Labbros stał się dla mnie symbolem istoty , która w chwili cierpienia jest najbardziej człowiecza, prawdziwa. Każdy z nas może odwoływać się do życiowej postawy tego cierpiącego i samotnego człowieka, który w cierpliwości i osobistej godności znalazł sposób na przezwyciężenie zła w imię obrony dobra i honoru osobistego.
Obowiązują nas nadal takie prawa moralne, które właściwie podejmowane czynią dobro, przynoszą szczęście innym. Musimy pamiętać, że życie człowieka jest jedną wielką przygodą, która ma swój początek i swój koniec. Jako istoty rozumne mamy prawo wyboru takiej drogi życia, która pozwoli nam zachować człowieczeństwo, dumę oraz satysfakcję, iż godnie przeżyliśmy jakąś określoną w czasie egzystencję. Niech nasza postawa, nawiązująca do wartości moralnych godnych człowieka, będzie zaprzeczeniem tego, co stwierdził o pokoleniu schyłku XIX w. Kazimierz Przerwa - Tetmajer w słowach: „Jaka jest przeciw włóczni złego twoja tarcza człowiecze z końca wieku... Głowę zwiesił niemy”.
Literatura, która wg. mnie posiada uniwersalne wartości.
Zmieniają się czasy, zmieniają się ludzie i ideały, którymi kierują się żyjąc w określonych warunkach historycznych. Narodowa literatura najpełniej obrazuje to zjawisko. Twórcy poszczególnych epok historycznoliterackich tworzyli dzieła, mające na celu oddziaływanie na sferę rozumu i uczuć czytelników. Są takie utwory, które mimo upływu lat, nie straciły znaczenia wychowawczego, powiedziałbym nawet patriotycznego. Treści literatury romantycznej kształtowała konkretna sytuacja polityczna, w której się znalazł polski naród. Tak więc uznaję za zasadne to, by przypomnieć utwory romantyczne, które uznaję za ponadczasowe pod względem treści i ich przesłania. Rok 1998 i obecny, zwracają uwagę Polaków na twórczość dwóch wielkich poetów: Adama Mickiewicza i Juliusza Słowackiego. Uważam, iż słusznie poświęcamy im tak wiele miejsca na różnych sympozjach, spotkaniach literackich, czy konkursach, ponieważ lektura utworów obu romantyków jest dla współczesnego czytelnika wielkim przeżyciem estetycznym i emocjonalnym.
Co odnalazłem szczególnie interesującego mnie i wartościowego w twórczości A. Mickiewicza? Już lektura „Od do młodości” skłoniła mnie do refleksji nad niezwykłą trafnością rozumienia Co odnalazłem szczególnie interesującego mnie i wartościowego w twórczości A. Mickiewicza? Już lektura „Od do młodości” skłoniła mnie do refleksji nad niezwykłą trafnością rozumienia Co odnalazłem szczególnie interesującego mnie i wartościowego w twórczości A. Mickiewicza? Już lektura „Ody do młodości” skłoniła mnie do refleksji nad niezwykłą trafnością rozumienia przez poetę roli, jaką ma odegrać w życiu każdego społeczeństwa młode pokolenie. Mickiewicz słusznie zauważa, że w młodzieży każdy naród pokłada wielkie nadzieje i pragnienia. Jakże aktualnie brzmią niektóre wezwania poety skierowane do młodych! Gdy Mickiewicz mówi: „Dalej bryło z posad świata, nowymi cię pchniemy tory...”, odbieram te słowa jako zachętę do aktywnego włączenia się w sferę przemian w różnych dziedzinach życia. Przebudowa oblicza świata nie jest zadaniem prostym i łatwym. Zgadzam się więc z Mickiewiczem, iż młodzi kreatorzy nowej cywilizacji powinni być w swym działaniu jednomyślni, odporni na wszelkie przeciwności i niechęć, silni duchem i ciałem, zdecydowani w dążeniu do osiągnięcia wytkniętego celu. Oda Mickiewicza to utwór wciąż pobudzający naszą wyobraźnię i zapał do realizacji nowych, na miarę XXI w. zadań i działań.
W balladach tego romantycznego poety, które może nie we wszystkich czytelnikach budzą jakieś doznania, odnalazłem uniwersalne prawdy moralne z powodzeniem mogące stanowić pewien kodeks życia. Czyż zdezaktualizowały się takie zasady postępowania jak: za przewinienie - kara, za zbrodnię - również kara? W takich balladach jak „Lilie”, czy „Rybka” z ogromnym zrozumieniem przyjmowałem te życiowe ostrzeżenia dotyczące człowieka bez względu na czasy historyczne, w których żyję.
Mickiewicz nadal pozostaje w naszym narodowym odczuciu i pamięci jako wieszcz. Czy słusznie? Uważam, że lektura dzieła poety „Pan Tadeusz” dostatecznie potwierdza prawdziwość tej opinii. Mickiewicz pozwolił mi poznać ważne historycznie czasy, z ogromną umiejętnością wskrzesił kartę narodowych dziejów i pozwolił przenieść się do pamiętnego przełomu lat 1811-12. Zrozumiałem, jak moi przodkowie pragnęli odzyskać wolność narodową, ile nadziei wiązali z legionistami polskimi, którzy podążali z armią francuską na Moskwę. Dzięki temu poematowi miałem okazję wyobrazić sobie piękno ojczystej przyrody, którą tak obrazowo opisał A. Mickiewicz. Poznałem pejzaże w najdrobniejszych szczegółach. Poeta mocno sygnalizuje w utworze to, że ojczyznę docenia się wtedy, gdy się ją straci, opuści z jakiegoś osobistego powodu. Czyż nie tęsknią za nią wszyscy ci, którzy są dłużej, czy krócej poza granicami Polski? Myślę, że z rozmów, które przeprowadzałem z takimi Polakami wynika, iż na obczyźnie dopiero doceniają, czym jest „kraj lat dziecinnych”. „Pan Tadeusz” jest dziełem obszernym objętościowo i może dlatego „odstrasza” do zagłębiania jego treści. Początkowo przeżywałem i ja podobne uczucia. Tymczasem w miarę poznawania kolejnych wersów poematu, ksiąg, ta lektura wciągała mnie i mobilizowała do poznania w całości. Język utworu Mickiewicza to wzór pięknej, XIX - wiecznej polszczyzny, pełnej plastyki, sugestywności. Liczne środki artystyczne, którymi posłużył się poeta stanowią i niezrównanym warsztacie poetyckim polskiego romantyka. Skoncentrowałem swoją uwagę na wybranych z twórczości Mickiewicza utworach dlatego, że to one właśnie pozwalają mi docenić ponadczasową wielkość poezji Mickiewicza.
Wydawało mi się, że nikt z twórców romantyzmu nie jest w stanie dorównać wielkiemu Mickiewiczowi. Tymczasem poznałem utwory Juliusza Słowackiego i zdumiało mnie to, iż i ten twórca jest wielki i godny pamięci. Bardzo wzruszyłem się przy lekturze wiersza pt: „Testament mój”. Poznałem w nim osobowość poety, jego rozgoryczenie z powodu małego zainteresowania pisanymi dla narodu i o narodzie wierszami. Wzruszyło mnie do głębi szczere wyzwanie poety, który żył, cierpiał i płakał z uciemiężonym narodem. Jakże pięknie powiedział Słowacki o tym, iż zadaniem narodu jest rozwijanie oświaty, kultury i kształtowanie w sobie siły wewnętrznej do walki z każdym wrogiem. W czasach II wojny światowej potwierdziły się słowa poety: ”A kiedy trzeba na śmierć idą po kolei, jak kamienie przez Boga rzucane na szaniec”. Dzisiaj takich ofiar nie wymaga od nas ojczyzna. Może jednak warto pamiętać, że w chwili zagrożenia narodowego bytu, suwerenności ojczyzny należy stać się owymi poetyckimi „kamieniami na szaniec”.
O zadaniu i obowiązku każdego miłującego ojczyznę Polaka mówi Słowacki w dramacie „Kordian”. Tytułowy bohater utworu o tyle jest interesujący, że przekonał mnie, iż człowiek może bezsens życia porzucić i odnaleźć właściwą drogę. Kordian, którego nie potrafiła uszczęśliwić nawet miłość do kobiety, przypomina mi zbłąkanego wędrowca. Kiedy nie może uwierzyć w sens egzystencji, stawia sobie dramatyczne pytanie „Żyć, alboli nie żyć”. Ta postać literacka potrafiła jednak odnaleźć się w zawirowaniach rzeczywistości. Kordian nawet uczynił z siebie przywódcę walczących o wolność. Dlaczego więc nie osiągnął wytkniętego celu, przegrał? Słowacki pozwolił zrozumieć poprzez swego bohatera, że człowiek powinien bardziej być realistą niż marzycielem. Jeśli chcemy coś osiągnąć w życiu, coś zmienić, udoskonalić, musimy być realistami, liczyć się z przeszkodami stojącymi na naszej drodze wiodącej ku czemuś pożytecznemu.
Niedoceniany przez współczesnych poeta dostarczył mi wielu wzruszeń podczas lektury wyjątkowo lirycznego utworu „Smutno mi, Boże”. Zrozumiałem, jak wielkim pragnieniem każdego człowieka, którego los rzucił na tułaczkę po świecie, jest umrzeć wśród swoich, być pochowanym w ojczyźnie. To pozwala mi stwierdzić, że nie ma nic droższego nad ojczyznę i rodaków. Słowacki to poeta, który odniósł rzeczywiście „zwycięstwo za grobem”, ponieważ jego utwory związane są z historią narodu, jego walką o prawo do wolnego, niepodległego bytu.
Romantyzm jako okres piśmiennictwa narodowego do dziś jest epoką interesującą i wzbudzającą wielkie zainteresowanie tych czytelników, którzy pragną poznać w niekonwencjonalnej formie dzieje narodu i rolę twórców w kształtowaniu takich uczuć jak: patriotyzm, wrażliwość. Dzięki obu poetom współczesny człowiek rozumie, jak dramatyczne były karty historii naszego kraju, ile zaangażowania wykazali w sprawy losów ojczyzny obaj „przywódcy duchowi” Polaków. Literatura romantyczna najbardziej przemówiła do mojej wyobraźni i uczuć.
„Człowiek jest twórcą samego siebie”. Uczyń te słowa tematem swoich rozważań.
Egzystencjaliści uznali , że jedyną prawdą bezdyskusyjną jest fakt, iż człowiek istnieje. Ale jest samotny i niepewny, bo przecież egzystuje oddzielnie. Poczucie zagrożenia i słabości bierze się stąd, że jest wolny, jest odpowiedzialny za swoje życie, sam musi się z nim uporać. Tak więc to, czy osiągnie pełną satysfakcję z siebie w ziemskim bytowaniu zależy od niego samego. Ideały ludzkie, rozwój osobowości i postawa wobec życia to sprawa jednostki ludzkiej, która żyjąc w różnych czasach historycznych kształtowała swój świat wartości. Chciałbym tę twórczą pracę człowieka nad swoim charakterem i celami życiowymi zobrazować na wybranych przykładach literackich renesansu, romantyzmu i twórczości Stefana Żeromskiego.
Jedną z najpiękniejszych literatur w dziejach polskiego piśmiennictwa był niewątpliwie renesans. Jej najwybitniejszy przedstawiciel Jan Kochanowski wskazał, że dla człowieka nie powinno być obce nic, co ludzkie. Poeta ten podejmował najważniejsze zagadnienia dotyczące ludzkiej egzystencji, uznając za fundamentalne dwie jej wartości: cnotę i dobrą sławę. Pierwszą rozumiał jako godne trwanie szlachetność, czyste sumienie, a drugą jako wkład jednostki w dobro ogółu. Dawał więc receptę „na życie godziwe”. Wielką wartością, ku której powinien zdążać każdy z nas jest optymizm życiowy. Kochanowski wyraził to w jednej z pieśni, już na początku stwierdzając: „Nie porzucaj nadzieję, jakoć się kolwiek dzieje”. Pisarz sugeruje, że w każdej chwili życia powinniśmy z godnością przyjmować swój los: „Lecz na szczęście wszelakie, serce ma być jednakie”. Fortuna, czyli niekontrolowany element ludzkiego życia dotyka każdego z nas i trudno się przed nią uchronić. Kochanowski podpowiada na nią sposób w pieśni „Chcemy sobie być radzi...”. Tym „złotym środkiem” jest rozmiar i w szczęściu i w chwilach niepowodzeń. Należy kierować się tym w życiu, bo los raz daje, raz odbiera. Ale nie wszędzie sięga władza Fortuny. Wyjęte są spod jej prawa wartości duchowe i to na nich człowiek powinien budować swe życie. Dwie z nich powinny być szczególnie ważne w naszej ziemskiej egzystencji: cnota i dobra sława. O pierwszej z nich pisze poeta w „Pieśni o cnocie” i choć nie daje jej definicji, bez trudu zauważa , że łączą się z nią takie pojęcia jak: godność, prawość, uczciwość, czyste sumienie. Jeśli wcielimy to w nasze życie, zagwarantujemy sobie szczęście i radość z bycia człowiekiem. Najdoskonalszą postacią cnoty jest według Jana Kochanowskiego służba ojczyźnie. Współczesny człowiek także powinien to mieć na uwadze, pamiętając stwierdzenie polskiego humanisty: „A jeśli komu droga otwarta do nieba, tym co służą ojczyźnie”. Dzisiaj ta służba ojczyźnie stała się jakby niemodna, tym bardziej, że weszliśmy do NATO. Uważam jednak, że nadal pozostaje aktualny obywatelski obowiązek każdego Polaka do odbywania służby wojskowej i bycia w gotowości obrony kraju.
Z cnotą wiąże się ściśle zagadnienie dobrej sławy. Podzielam pogląd Kochanowskiego , że każdy z nas zapewni pamięć u potomnych przyczyniając się codziennym życiem do rozwoju dobra wspólnego: „Służmy poczciwej sławie, a jako kto może, niech ku pożytku dobra spólnego pomoże”. Tak więc każdy człowiek powinien być świadom tego, że nie może żyć tylko dla samego siebie. Kochanowski na przykładzie poety i żołnierzy pokazuje, jak człowiek powinien twórczo wykorzystywać swe zdolności, aby przedłużyć sobie za pomocą „poczciwej sławy” swoje doczesne istnienie. Kochanowski to wyjątkowy nauczyciel, który niezwykle subtelnie wskazuje czytelnikom kilku już epok to jakim być, aby ocalić w sobie wartości, które składają się na pojęcie człowieczeństwa. Nawet w trenach poeta mówi, że śmierć jest naturalną koleją życia, nie trzeba się jej bać, przyjąć ze stoickim spokojem, tym bardziej, że gdy wieńczy ona prawe życie, toruje drogę do wiecznej szczęśliwości, o wiele łatwiejszej do osiągnięcia, niewymagającej zbyt wielu wyrzeczeń. Na przykładzie żałobnych utworów poety poświęconych córce możemy sobie śmiało uświadomić, że cierpienie jest rzeczą ludzką, czyniąc mottem naszego życia słowa Kochanowskiego: „Ludzkie przygody, ludzkie noś”. Zadaniem więc naszym jest przeżywanie z godnością każdego cierpienia, które jest rzeczą ludzką. Twórczość Jana Kochanowskiego to niewyczerpalne źródło zasad, którymi powinien kierować się w życiu człowiek - twórca samego siebie.
W czasach politycznej niewoli Polaków twórcy tacy, jak Mickiewicz i Słowacki wykreowali w swoich dziełach romantycznego bohatera, przy poznaniu którego poznajemy sekrety ludzkiej osobowości. Można powiedzieć tu, iż każdy jest kowalem swojego losu. Kierowali się tym romantyczni bohaterowie, którzy swoją osobowość, jej kształt ściśle powiązali z dramatyczną sytuacją ojczyzny i narodu. Bohater czasów romantyzmu stawiał sobie jeden ważny cel - poświęcenie dla ojczyzny. Takim indywidualistą kształtującym samego siebie był niewątpliwie Konrad Wallenrod. Ten bohater powieści poetyckiej Mickiewicza dzięki silnej woli nie uległ wynarodowieniu, kiedy porwany jako dziecko przebywał wśród Krzyżaków. Jako dorosły mężczyzna uciekł do swoich. Jak każdy młody człowiek spróbował ułożyć sobie życie. Pokochał Aldonę, z którą się ożenił i mógł z nią żyć w spokoju i szczęściu. Jednak „szczęścia nie znalazł w domu, bo go nie było w ojczyźnie”. Zagrożenie ze strony Krzyżaków jego ojczyźnie i narodowi zmusza go do złożenia najwyższej ofiary. Buntuje się przeciwko niesprawiedliwym prawom historii, które nakazują małym i słabym narodom ulec przemocy silniejszych i bardziej agresywnych. Poświęca miłość, honor rycerski i własne życie na ołtarzu ojczyzny. Ale ponosi straszne konsekwencje swego czynu - przeżywa wyrzuty sumienia, świadomość, że droga, którą obrał jest niemoralna. Musi dźwigać ciężar zdrady, a to wiedzie go do gwałtownych reakcji, szukania pocieszenia w alkoholu. Dręczy go bezsenność. Twórca samego siebie przedwcześnie się starzeje, nie ma w nim radości życia. Buntuje się przeciwko jego przeznaczeniu i łudzi, że można jeszcze cofnąć czas i powrócić do ojczyzny, ukochanej żony. Ale jest to już niemożliwe, gdyż oboje są starzy i obcy sobie. Konrad dokonał zemsty na armii krzyżackiej, przeżył chwile satysfakcji, ale zapłacił za to osobistą porażką. Szybko zdał sobie sprawę, że życie jego dobiegło kresu i nie ma przednim żadnej przyszłości. W związku z tym nie próbuje nawet uciekać przed śmiercią, nie podejmuje walki z wdzierającymi się do jego komnaty Krzyżakami. Uprzedza pragnącego go zgładzić wroga i popełnia samobójstwo. Człowiek ten stracił wszystko, co cenne i najdroższe każdemu z nas. Uważam jednak, że jako twórca siebie i własnego losu nie przegrał życia, ponieważ ocalił ojczyznę. Jeśli więc dzieje narodu wymagają od jednostki takich poświęceń, to ludzie pokroju Konrada Wallenroda mogą dziś stanowić wzór patriotów.
Inny romantyczny poeta, Juliusz Słowacki także ukazał bohatera, jednego z Polaków Polski zaborowej. On także był twórcą samego siebie. Kordian tytułowy bohater dramatu Słowackiego po nieudanej młodzieńczej miłości do Laury i podróży do Europy dojrzewa do roli bojownika, przynajmniej tak mi się wydaje. Na górze Mont Blanc odnajduje swą ideę. Zdecydowany jest poprowadzić naród przeciw wrogowi. Jak kiedyś nie potrafił działać, tak teraz pali się do czynu. Lansuje spiskowców wśród których się znajduje, ideę zabicia cara. Dziwi się protestowi spiskowców, którzy się obawiają moralnych konsekwencji zbrodni carobójstwa. Przekonany o słuszności swojej idei oskarża współtowarzyszy o małoduszność i tchórzostwo. Twierdzi więc, że sam bez niczyjej pomocy zabije tyrana. Jest zdecydowany poświęcić się dla sprawy. Kiedy jednak staje przed komnatą cara, okazuje się, że jest zbyt słaby aby dokonać zaplanowanej zbrodni. Ten twórca samego siebie pokonany zostaje przez własną psychikę - strach i wyobraźnia podsuwają mu przerażające obrazy. Jego indywidualizm i pycha spowodowały, że poddał się opętaniu przez złego ducha. Na szczęście dla Kordiana zbrodnia nie zostaje popełniona, a on sam skazany na karę śmierci, ma szansę o ułaskawienie (wstawiennictwo u cara księcia Konstantego). Kordian zrozumiał swój błąd i pojął, że w pojedynkę nie można walczyć z tyranią. Uświadomił też sobie, że działał pod wpływem szatańskiej pokusy, być może będzie miał jeszcze szansę odkupienia swoich win. Ten literacki bohater, także człowiek, tak ukształtował samego siebie, że doprowadził do osobistej tragedii. Nie można się mu dziwić, ponieważ walczył również o szczęście ogółu, płacąc za to najwyższą cenę.
W literaturze polskiej odnajdujemy również ludzi, których możemy określić mianem bezkompromisowych idealistów. Stefan Żeromski powiedział o jednym z nich w powieści „Ludzie bezdomni”. Bohater tego utworu dr Judym wyrzekł się również osobistego szczęścia dla altruizmu i poświęcenia ubogim ludziom. Szybko zdał sobie sprawę, że ma do wyboru: albo robić karierę zawodową lub finansową, albo działać na rzecz innych. Przekonuje się jednak szybko po odczycie na słynnym spotkaniu lekarzy warszawskich, że nie da się tych dwóch spraw pogodzić. Rozumie też, że mógłby siedzieć cicho, zyskać sobie poparcie najbardziej wpływowych w tym gronie, piąć się po szczeblach kariery. Wystarczyło tylko potakiwać innymi leczyć ludzi bogatych. Ale uczciwość i bezkompromisowość Judyma nie pozwalają mu żyć w ten sposób. Uważa, że ma do spełnienia wielką misję. Jest świadom tego, że naprawianie świata należy zacząć od środowiska, z którego wyszedł. Podczas ostatniej rozmowy z Joasią mówi: „Muszę rozwalić te śmierdzące mowy”. Czuje się odpowiedzialny za całe zło świata i chce mu się przeciwstawić wszystkimi swoimi siłami. Świadomość, że inni z jego ubogiego środowiska nie mięli szczęścia, by opuścić owe nory, nie daje mu spokoju, nie pozwala cieszyć się życiem i beztrosko oddać się miłości. Stopniowo trafia do miejsc, w których usiłuje leczyć biednych ludzi (Warszawa, Cisy, Zagłębie). Pieniądze nie są dla niego problemem. Tracąc pozycję w hierarchii lekarskiej , pracuje coraz więcej i w coraz gorszych warunkach. Nie boi się pracy, umie się przystosować do każdej sytuacji, jeśli tylko widzi sens swoich działań. Jest silny psychicznie, potrafi się trzymać w ryzach i narzucać wewnętrzną dyscyplinę. Szybko się uczy, że jeżeli chce się osiągnąć jakiś cel czasami trzeba iść na kompromis. Judym to człowiek, który napotyka w swoich działaniach na niechęć, głupotę i zawiść. Czasami odzywa się w nim „szewska pasja”. Zdołał jednak ukształtować w sobie takie piękne cechy jak upór, bezkompromisowość, ryzyko, zdecydowanie, protest przeciwko głupocie i zakłamaniu. Można by zapytać: na jak długo starczy mu sił ? Trudno na nie odpowiedzieć. Ale nie ulega wątpliwości, że może stanowić dla nas przykład człowieka głęboko odpowiedzialnego w niesieniu innym pomocy. Godne podziwu jest i to , że konsekwencja działania jest wypracowana przez niego w walce z samym sobą.
Zaprezentowałem wartości, które moim zdaniem stanowią w wielkość i siłę każdego człowieka, który jest kowalem nie tylko samego siebie, ale i własnego losu. Jako człowiek żyjący u schyłku XX wieku mogę śmiało stwierdzić, że w literaturze polskiej daje się odnaleźć ideały bohaterów i wartości aktualne, uniwersalne po wszystkie czasy. Wzorując się na nich możemy śmiało kształtować samych siebie, zapewne nie przegramy będąc życiowymi optymistami, altruistami, patriotami, czy ludźmi pragnącymi zachować po sobie „dobrą sławę”.