Zespół poaborcyjny
Najnowsze badania zaczynają potwierdzać hipotezę, że przerwanie ciąży może być przyczyną długotrwałych, poważnych zaburzeń emocjonalnych w życiu kobiety. Powoli zaczął funkcjonować termin „zespół poaborcyjny”, użyty po raz pierwszy przez dr Vincent Rue, dyrektora Institute of Post Abortion Recovery w Portsmouth, w New Hampshire. Ma ona na celu opisanie niezdolności kobiety do wyrażenia swojego gniewu, złości i winy, które to odczucia towarzyszą przerwaniu ciąży, niezdolności do pogodzenia się z utratą swojego dziecka i wreszcie, niemożności odnalezienia spokoju. Następstwa przerwania ciąży są formą zaburzenia powstałego na skutek stresu pourazowego. zaburzenia te są zarówno natury fizycznej (ciśnienie, bóle żołądkowe, bezpłodność, poronienia), jak i psychicznej, i różnią się w zależności od osoby. Kobiety potrzebują wypłakać się, pogodzić z utratą swojego dziecka, wyleczyć się i wybaczyć samej sobie. Niektórzy psychiatrzy, chrześcijańskie grupy pomocy, takie jak „plan Rachel”, działające w wielu diecezjach amerykańskich biorą te kobiety pod opiekę i pomagają im odnaleźć pokój na drodze procesu uzdrowienia, który łączy element psychologiczny z duchowym. National Office of Post - Aboration Reconciliation and Healing (Krajowe Biuro Pojednania i Leczenia Poaborcyjnego) zorganizowało w czerwcu 1992 r. kongres w Milwaukee poświęcony leczeniu poaborcyjnemu. Europa jest w tej dziedzinie opóźniona: pierwsza grupa pomocy zaczyna właśnie działać w Austrii.
Jedna aborcja niszczy niejedno życie
rozmowa z dr PHILIPEM MANGO nowojorskim psychiatrą,
specjalistą od „zespołu poaborcyjnego”
Ofiarą aborcji jest nie tylko dziecko, ale także kobieta. Do doktora Mango przychodzi wiele kobiet, szukając uwolnienia od choroby zwanej „zespołem poaborcyjnym”... (red.)
Czy wszystkie kobiety, które przerwały ciążę, są dotknięte zespołem poaborcyjnym?
Powiedziałbym, że obiektywnie cierpią wszystkie. Subiektywnie zaś będą reagować w różny sposób, gdyż nie są całkowicie świadome zależności pomiędzy ich zaburzeniami a przerwaniem ciąży. Zaraz po przerwaniu ciąży, na ogół czują ulgę, bo znalazły „wyjście z kryzysu”, który właśnie przechodziły. Powoli ulga ustępuje miejsca niepokojom. A są to zaburzenia zdradliwe: utrata szacunku wobec siebie, poczucie winy, brak apetytu, lęk, bezsenność, senne koszmary o swoim dziecku, które je nienawidzi, bądź też wzywa je na pomoc, czasem depresja, słabsza zdolność do kochania, troszczenia się o innych, rodzaj obojętności biorącej początek w nieświadomości. Powoduje to oddalanie się danej osoby od ludzkiej natury. Jest to przeżycie mocno alienacyjne. Wszystkie te objawy wzmagają się za każdym razem, gdy kobieta styka się z czymś, co przypomina jej przerwanie ciąży: kobietą ciężarną, kliniką, odgłosem urządzenia ssącego (np. odkurzacz), a zwłaszcza, gdy nadchodzi dzień rocznicy przerwania ciąży. Pewien lekarz, którego poznałem, opowiedział mi, że dokonywał przerwania ciąży z szacunku wobec wyboru, jakiego dokonywały kobiety. ale zaznaczał, że raniło to bardzo głęboko psychikę kobiet. twierdził, że stawały się one bardziej skoncentrowane na sobie i szybciej wpadały w złość, szczególnie w kontaktach z mężczyznami. Ale jednak czynił to, pomimo wszystko. Jeśli społeczeństwo aprobuje wybór taki jak aborcja, to trudno jest wyrazić związany z tym ból. Kiedy naród żydowski odwrócił się od Boga, znalazło się tylko kilku proroków piętnujących zło. Dzisiaj kobiecie, która uważa, że cierpi z powodu usunięcia ciąży, psychiatrzy powiedzą, że jest słaba psychicznie i że posiada surowe „superego”. Smutne to. Jest to powrót do stwierdzenia, że zabicie niewinnego to wyższa forma cywilizacji. Dr Wanda Półtawska, torturowana w obozach hitlerowskich, twierdzi, że całą dzisiejszą dyskusję na temat jakości życia, eutanazji, bioetyki i aborcji, słyszała już wśród nazistów. Oni również utrzymywali, że jest to droga postępu.
Jeśli kobieta nie ma żadnych wewnętrznych oporów, by przerwać swoją ciążę, to czy mimo wszystko zostaje okaleczona?
Tak, i to do głębi, bo staje się przez to mniej ludzka. Choć w to nie wierzy. Zanim kobieta stanie się tego świadoma, przez dziesiątki lat może odrzucać myśl o swoich zaburzeniach psychicznych. Zresztą społeczeństwo, służba zdrowia i część Kościoła, zabraniają wyrażania owego bólu. Kobiety podświadomie czują, że nie powinny o tym mówić. Pewnego dnia zadzwoniła do mnie jakaś pani. Widziała mnie w telewizji i słysząc jak mówiłem o objawach zespołu poaborcyjnego wyłączyła telewizor, potem włączyła go, znów wyłączyła, a ostatecznie jednak obejrzała program już do końca. Powoli zrozumiała, że mój opis dokładnie odpowiada temu, co przeżywa od sześciu miesięcy. Wyraźny był związek z aborcją, której się wcześniej poddała. Zanim rozpoczęła terapię u mnie, odwiedziła kolejno czterech psychiatrów i powiedziała im: „Sądzę, że wszystkiemu winna jest ta aborcja”. Wszyscy zręcznie ominęli tę możliwość, bo uznanie jej za prawdę byłoby wejściem w konflikt z ideologią ich życia: relatywizmem. Niedawno jednakże pewien psychiatra poprosił jednego z moich kolegów, aby mu przedstawił objawy zespołu poaborcyjnego, ponieważ rozpoznał go u rosnącej wciąż liczby kobiet. Nigdy nie spotkałem kobiety bez zaburzeń w psychice po przerwaniu ciąży, nawet jeśli sama nie ustaliła jeszcze związku pomiędzy utratą dziecka a swoimi zaburzeniami. To zupełnie tak samo, gdy pani nie wie, skąd bierze się pani migrena.
Dlaczego przerwanie ciąży wywołuje tak ogromne zaburzenia?
Dokonanie aborcji jest przemocą, czymś wbrew naturze. Na ogół dochodzi do tego w czasie pełnym obaw i lęku: dziecko zapowiada swoje przyjście na świat w nieodpowiednim momencie; będzie więc ono źródłem kłopotów. Co robić? Kobieta jest niezdecydowana i poddawana, bardzo często, różnego rodzaju naciskom ze strony ojca dziecka lub też własnej rodziny. Jest to chwila ostrego kryzysu. U większości kobiet do aborcji dochodzi w okresie rozczarowania. Kiedy później pani z nimi rozmawia, okazuje się, że bardzo rzadko entuzjastycznie pragnęły aborcji. Decyzja zawsze jest trudna. Zresztą, kiedy idą do kliniki, aby usunąć swoje dziecko, nikt ich nie uprzedza o ewentualnych następstwach fizycznych i psychicznych takiego czynu. Nie pokazuje się im kliszy z dziewięciotygodniowym dzieckiem, nie udziela się im żadnych informacji o rozwoju płodu. Gdyby miały one minimum wiedzy, powiedziałyby: „To właśnie robi moje dziecko w tej chwili! Znajduje się w tej fazie rozwoju”. I wiele rezygnowałoby z przerwania ciąży. Czasem naprawdę nie zdają sobie sprawy, że jest to prawdziwe i jedyne w swojej istocie dziecko. Kiedy dowiedzą się więcej z programów telewizyjnych i czasopism, „spadają z obłoków” - a lądowanie jest brutalne. Obserwuję wiele takich kobiet, które przychodzą bardzo złe na lekarza, pielęgniarki, że nie dali im oni żadnych podstaw, żadnej wiedzy potrzebnej do podjęcia decyzji.
Czy zespół poaborcyjny nie dotyczy wyłącznie kobiet wychowanych w kulturze zachodniej, obarczających się ze względu na moralność chrześcijańską?
Dlaczego więc np. tysiące Japonek dokonuje rytualnych obrzędów za swoje nie narodzone dzieci? Istnieją specjalne ceremonie, obecnie dość popularne w świątyniach. Te kobiety piszą petycje do rządu, aby zajęto się ich przypadkiem i aby je leczono. Na Tajwanie mówi się o nowym zjawisku społecznym, „ghost babies” (dzieci zjawy): dusze dzieci nie narodzonych miałyby nawiedzać swoją rodzinę i sprowadzać wszelkiego rodzaju nieszczęścia, dopóki nie odprawiono by im obrządku pogrzebowego. Opisywał to już artykuł z „Wall Street Journal” w 1983 r. Owe kobiety japońskie czy tajlandzkie w większości nie są chrześcijankami, a ich religia nie umacnia w nich wcale poczucia winy. Wszystko to dowodzi, że reakcja na aborcję stanowi część natury kobiecej. Jestem przekonany, że kiedy oficjalnie rozpoczną się dogłębne badania na ten temat, następstwa aborcji zostaną ujawnione. Niestety, aspekt polityczny tego zagadnienia czyni takie stwierdzenie niezwykle trudnym do zrealizowania.
Ale czy te zaburzenia w psychice nie są „luksusem” kobiet bogatych, które mają czas na posiadanie „stanów duszy”? Kobiety byłego ZSRR średnio 6 czy 7 razy przerywają ciążę i nie wydają się zszokowane, skoro wciąż to powtarzają...
Chciałbym wiedzieć, jakie są kontakty tych kobiet z mężczyznami. Gdyby je pani o to spytała, myślę, że znalazłaby pani w nich poczucie straty, pewnego braku w życiu, w jakości ich życia i być może pewien cynizm z ich strony w stosunkach małżeńskich. Jeśli naprawdę pani je wysłucha, jeśli uda się pani „wejść w głąb”, odkryje pani to wszystko. Sądzę, że problem kobiet rosyjskich zaostrza kontekst w jakim żyją: społeczeństwo pragmatyczne i utylitarne, które wytworzył komunizm i w którym życie seksualne dalekie jest od zaangażowania i miłości. Tak długo jak społeczeństwo nie uwzględnia następstw przerywania ciąży, kobieta nie może wyrazić swojego bólu, bo i tak nie jest on dostrzegany. Ludzie biedni natomiast, z innych krajów, często bywają bardziej wrażliwi. Dla nich utrata dziecka, nawet jeśli żyją w złych warunkach ekonomicznych, jest okropnym nieszczęściem.
Czy kobieta, która kilkakrotnie przerywała ciążę, nie przyzwyczaja się do tego?
Matka Teresa mówi, że przerwanie ciąży powoduje podwójną śmierć: dziecka i sumienia matki. Jest to cios zadany jej sumieniu. Powoduje on rodzaj znieczulenia psychicznego, które rozwija się w sposób naturalny, aby chronić kobietę od bólu i zaburzeń towarzyszących aborcji. Jedna z moich pacjentek powiedziała mi kiedyś: „Kiedy byłam młodsza, rozmaite wydarzenia zasmucały mnie lub rozweselały. Ale od czasu, gdy przerwałam ciążę, dwa lata temu, mam w sobie coś stłuczonego, już nic, co się dzieje wokół, nie wzrusza mnie”. Leczyłem kiedyś 26-letnią kobietę, która czterokrotnie usunęła ciążę i wie pani, ona była wewnątrz martwa. Z reguły po aborcji w kobiecie narasta ogromna złość, której przyczyny ona sama nie zna, a którą wyładowuje na swoim otoczeniu. W przypadku aborcji wielokrotnych, wrogość i złość wzrastają, ale jest to nieświadome i irracjonalne. Najbliżsi, mąż czy bliski przyjaciel, bardzo często zauważają zmianę w tej kobiecie. Stają się ona bowiem agresywna bądź pasywna.
A więc przerwanie ciąży w sposób nieuchronny wpływa na małżeństwo?
Około 70% żyjących ze sobą par po dokonaniu aborcji rozstaje się w ciągu trzech miesięcy. Liczba ta pokazuje, iż po przerwaniu ciąży o wiele trudniej jest utrzymać kontakt z kobietą. Bardzo często w małżeństwie, to mężczyzna chce aborcji. Kobieta - wbrew sobie - ustępuje pod jego naciskiem. Rodzi się w niej żal i rozgoryczenie, które głęboko odbijają się na małżeństwie i powiększają istniejące już problemy, takie jak: życie seksualne, problemy w rodzinie męża lub żony, w pracy, czy problemy pieniężne. Nic już w małżeństwie się nie udaje, wszystko jest skażone. W wielu przypadkach mąż i żona muszą stawić czoła temu wstrząsowi, obydwoje muszą poddać się terapii.
Czy ojciec bywa ofiarą szoku?
Leczyłem kiedyś mężczyznę, który przyszedł do mnie z powodu powtarzających się koszmarów i bezsenności. Śniło mu się, że był w swoim samochodzie, z dzieckiem w tyle. Nagle samochód się zapalał i dziecko ginęło w płomieniach. Zapytałem go: „Czy nie miał pan do czynienia, bezpośrednio lub pośrednio, z aborcją”? Powiedział mi, iż rzeczywiście jego dziewczyna przerwała ciążę sześć miesięcy temu i w głębi duszy wiedział on, że dziecko to zostało zabite. Jeśli ojciec nie chce aborcji, uraz pozostaje w nim. A oto inny skutek dla mężczyzny: przerwanie ciąży rani w nim pierwowzór męski, obraz ojca, bohatera, patriarchy i obrońcy życia. Wynikiem tego jest pewien rodzaj kastracji. Mężczyzna nie może już wyrazić swojego zdania przy podejmowaniu decyzji o zatrzymaniu lub nie dziecka. Powoli zostaje pozbawiony ojcostwa. Dopuszczając do aborcji, mężczyzna godzi w swoją męskość. Jeśli jej nie chciał, odczuwa to jako odepchnięcie go; jego żona odrzuca go wyrzekając się jego dziecka, nawet jeśli sama neguje istnienie związku pomiędzy nim a aborcją. Ojcostwo jest bardzo związane z archetypem męskości. To czynnik społeczny, kulturowy i teologiczny. Tacy jesteśmy. Kobiety nie zdają sobie sprawy, że przez przerwanie ciąży tracą opiekę mężczyzny, ponieważ burzą w nim obraz siebie samego.
A dzieci?
Bardzo cierpią, gdy odkryją aborcję w rodzinie. Bardzo często o tym wiedzą, najczęściej przez intuicję, jak wykazują to prace profesorów Niederland, Cavenar, i Pearson w USA na temat reakcji dzieci na śmierć braci i sióstr. Może to być bardzo groźne, zwłaszcza, gdy zaczną one pobudzać swoją wyobraźnię: „Mama zabiła jedno z nas”. Jeśli to zrobiła, to jest to karą. „Mama ukarała jedno z nas, zabijając je”. Dzieci są więc ofiarami potwornego lęku. Nie rozumieją, dlaczego one miały prawo do przeżycia, dlaczego je wybrano do życia. Są tu tylko dzięki dobrej woli ich matki, a ich życie jawi im się jako bardzo kruche. „Przede wszystkim nie trzeba sprzeciwiać się mamie, w przeciwnym razie, co się z nami stanie”? Mam przyjaciela, profesora psychiatrii dziecięcej pracującego w Georgetown Hospital. Jest on specjalistą od skutków, jakie wywiera przerwanie ciąży na dzieciach. Dochodzi do wniosku, że zawsze jest to dla nich szokujące przeżycie, które powoduje utratę poczucia bezpieczeństwa. Zwłaszcza, kiedy rozpoczynają w szkole naukę o rozwoju płodu; budzi się w nich wówczas skojarzenie z matką i rodzi się wobec niej prawdziwy brak zaufania.
Czy pan, jako katolik, nie sądzi, że spowiedź leczy uraz aborcyjny?
Trzeba rozróżnić dwie rzeczy: wymiar sakramentalny i wymiar psychologiczny spowiedzi. Ale obydwa są ze sobą powiązane. Być może ktoś potrzebuje, przed lub po, pójść do spowiedzi, czy towarzystwa osób, którym mógłby o tym wszystkim opowiedzieć. Kobieta jest istotą ludzką, ze swoją duszą, umysłem, psychiką, pamięcią, przeszłością i sumieniem. Wszystkie te czynniki trzeba wziąć pod uwagę. Tak sądzę, że autentyczna spowiedź z tego grzechu, przyjęcie wybaczenia jest podstawą do uzdrowienia. Spowiedź ponownie zbliża nas do Boga. Niemniej jednak, kiedy kobieta zda sobie sprawę, że zabiła swoje dziecko, że nie był to tylko kawałek ciała, jest to grzech tak wielki, że zranione zostają równocześnie sfera duchowa i emocjonalna. Jeśli po spowiedzi kapłan mówi: „Odpuszczam ci w imię Chrystusa. Idź w pokoju”, wiele kobiet nie odchodzi w pokoju. Nie dlatego, żeby nie otrzymały rzeczywistej łaski, ale dlatego, że jest to tak wstrząsające, że jeśli nawet wiedzą one, iż pozostają w pokoju z Bogiem, to nie pozostają w pokoju ze sobą. Często potrzebują one jeszcze rozmowy z księdzem lub psychologiem. Wymaga to czasu i zastanowienia, aby zrozumieć, dlaczego tak postąpiły. Kapłan musi umieć zrozumieć stan duszy takiej kobiety. Wyzna mu ona: „Zawsze się złoszczę na taką a taką osobę”. I będzie musiała przychodzić co tydzień. To coś więcej niż spowiedź, to staje się przewodnictwem duchowym: kobieta musi mieć możliwość wyrażenia swoich uczuć na przestrzeni czasu. W tym wypadku mówimy o poradnictwie a nie koniecznie o leczeniu psychicznym. Do tego potrzebny jest ktoś, kto wiedziałby, jakie są reakcje po przerwaniu ciąży i jak pomóc kobiecie. Powoli przyjmie ona w pełni otrzymane przebaczenie. Kapłan musi mieć czas, aby wysłuchać wszystkich szczegółowych zwierzeń tej kobiety, bo są one odbiciem jej zniszczonej psychiki. Jeśli tak po prostu, podchodzi ona do konfesjonału, aby spędzić tam 10 minut, to nie jest to wystarczające.
Rozmawiała Florence Briere-Loth
(miesięcznik List nr 3/93 str. 2)