Powrócić do rzeczy - Bóg Abrahama i Bóg filozofów
2007-03-29- Wejście na górę Synaj, SSL, Warszawa, 1996.
Powrócić do rzeczy
Biblia jest poprzetykana tekstami mówiącymi o Bogu jako tym, który jest "żyjący". "On jest Bogiem żywym"mówi Jeremiasz (Jr 10, 10); "Na moje życie", mówi sam Bóg u Ezechiela (por. Ez 33, 11). W jednym z najpiękniejszych psalmów, napisanym podczas niewoli, modlący się woła: "Dusza moja pragnie Boga, Boga żywego" (Ps 42, 3), w innym zaś: "Moje serce i ciało radośnie wołają do Boga żywego" (Ps 84, 3).
Oczywiście, chodzi o metaforę wziętą z ludzkiego doświadczenia. Izrael zdecydował się nią posłużyć, by odróżnić swego Boga od bożków, o których jeden z psalmów mówi, że "mają usta, ale nie mówią, oczy mają, ale nie widzą, mają uszy, ale nie słyszą, nozdrza mają, ale nie czują zapachu" (Ps 115, 5nn). Obraz ten jest szczególnie odpowiedni, jeśli uświadomimy sobie, że właśnie Duch Święty jest nazywany tchnieniem, oddechem (ruah) Boga.
Po długim panowaniu idealizmu i zwycięstwie "idei", w czasach nam bliskich, również myśl świecka zauważyła potrzebę powrotu do "rzeczywistości" i wyraziła to w programowym: "Powrócić do rzeczy!'" To znaczy: nie poprzestawać na sformułowaniach dotyczących rzeczywistości, na teoriach na niej zbudowanych, na tym, co powszechnie się o niej myśli, ale iść bezpośrednio do samej rzeczywistości, która znajduje się u podstaw wszystkiego; odrzucić jakby poszczególne warstwy ziemi i odkryć znajdującą się pod nią skałę.
Musimy zastosować ten program także w dziedzinie wiary. O wierze powiedziano, że "nie kończy się na oświadczeniach, ale dotyczy rzeczy"'. Co znaczy "powrócić do rzeczy", gdy chodzi o "rzecz" najwyższą w dziedzinie wiary, to znaczy o Boga? Oznacza właśnie powrócić do Boga żywego; przebić się niejako przez przerażający mur idei, jakie utworzyliśmy sobie o Bogu i wybiec z otwartymi ramionami na spotkanie Boga osobowego. Oznacza też odkrycie, że Bóg nie jest abstrakcją, ale rzeczywistościąˇ
Oglądamy wszystkie rzeczy w odbitym i rozproszonym świetle słońca, ale rzadko podnosimy wzrok, by kontemplować samo słońce. Nie moglibyśmy tego znieść. Tak samo dzieje się z Bogiem żywym: "W Nim żyjemy, poruszamy się i jesteśmy"(Dz 17, 28), a jednak rzadko podnosimy wzrok naszego umysłu ku Temu, który jest źródłem wszystkiego. Również dla wierzących Bóg pozostaje często jakby na drugim planie.
Program: "Powrócić do rzeczy!" słusznie znalazł słynne zastosowanie, które doprowadziło do odkrycia, iż rzeczy ... istnieją. Posłuchajmy, co mówi sam jego autor:
"Znajdowałem się w parku. Korzeń kasztana zagłębiał się w ziemię właśnie pod moją ławką. Już nie pamiętałem, że był to korzeń. Słowa zniknęły, a z nimi znaczenie rzeczy, sposoby posługiwania się nimi, nikłe znaki rozpoznawcze, jakie ludzie pozostawili na ich powierzchni. Siedziałem, pochylony nieco, z głową opuszczoną. sam, w obliczu tej czarnej i splątanej masy, całkiem brzydkiej, napełniającej mnie strachem. Potem miałem przebłysk oświecenia. Nie mogłem złapać tchu. Nigdy przedtem w tym ostatnim czasie nie miałem przeczucia, co to znaczy Ťistniećť. Byłem jak inni, jak ci, którzy przechadzają się nad brzegiem morza ubrani wiosennie. Mówiłem jak oni: Marze jest zielone; widzę punkcik biały, tam w oddali widzę mewę. Nie czułem jednak, że to istnieje, że mewa była mewą istniejącą; zazwyczaj istnienie ukrywa się. Jest wokół nas, jesteśmy nim my, nie można powiedzieć dwóch słów, nie mówiąc o nim, a w ostateczności nie dotyka się go ... A później, oto w mgnieniu oka było tam, jasne jak dzień: istnienie nagle odsłoniło się".
Filozof, który dokonał tego "odkrycia", uważał się za ateistę, dlatego nie wyszedł poza stwierdzenie, że sam istnieje, że świat istnieje, że rzeczy istnieją. My zaś możemy wyjść z tego doświadczenia i uczynić je - jak to leży w naturze wszystkich rzeczy stworzonych (por. Rz l, 20) - podstawą odkrycia innego istniejącego, uczynić je iskrą. która umożliwia inne oświecenie. Dlaczego nie można by było odnieść do Boga tego, co było możliwe z korzeniem kasztana? Czyżby Bóg dla ludzkiego umysłu był mniej realny, niż korzeń kasztana jest realny dla ludzkich oczu? Ojcowie nie wahali się posłużyć na użytek wiary prawdą obecną w dziełach filozofów pogańskich, również tych, których autorytet był chętnie wykorzystywany przeciw chrześcijanom. Powinniśmy ich naśladować i czynić to samo w naszych czasach.
Co więc możemy wziąć na nasz użytek z "oświecenia", jakie miał ów filozof? Nie chodzi o żadne bezpośrednie zastosowanie czy też o treść, ale o zastosowanie pośrednie, o metodę; co jednak wystarcza, aby usprawiedliwić całą naszą wdzięczność w stosunku do jej autora. Czytane z pewnym nastawieniem ducha, wspomaganym przez łaskę, opowiadanie to nadaje się specjalnie do tego, by wyrwać nas z przyzwyczajenia, by wzbudzić w nas najpierw podejrzenie, a potem pewność, że istnieje poznanie Boga jeszcze nam nie znane. Że aż dotąd również i my może nigdy nie zdaliśmy sobie sprawy z tego, co oznacza, że Bóg "istnieje", że On jest Bogiem istniejącym albo, jak mówi Biblia, Bogiem żyjącym. A więc, że i my mamy przed sobą zadanie, że mamy dokonać odkrycia: odkryć, że Bóg "jest", żebyśmy, po dokonaniu tego odkrycia, i my nie mogli przez chwilę złapać oddechu. Byłaby to nasza życiowa przygoda.
Wyrażeniem najlepiej oddającym w naszym języku ten program jest określenie: spostrzec Boga. "Spostrzec" oznacza otworzyć nagle oczy, oznacza niespodziewany wzrost świadomości, dzięki czemu zaczynamy widzieć coś, co było już wcześniej, ale czego nie dostrzegaliśmy.
Spróbujmy na nowo odczytać, na fali tego "oświecenia", wydarzenie z "krzewem ognistym", które miało miejsce właśnie na zboczach Synaju (por. Wj 3, 1nn). Posłuży to nam, między innymi, do stwierdzenia, że również współczesna myśl egzystencjalna może nam pomóc odkryć w Biblii coś nowego, czego myśl starożytna, całkowicie ukierunkowana na znaczenie ontologiczne, mimo całego swego bogactwa nie była w stanie uchwycić.
Stronica Biblii, opowiadająca o krzewie ognistym, sama jest krzewem ognistym. Pali, ale się nie spala. Na przestrzeni wieków nie straciła nic ze swej mocy przekazywania tego, co Boskie. Między innymi ukazuje, lepiej niż jakiekolwiek inne rozważania, co dzieje się, gdy człowiek naprawdę spotyka się z Bogiem żyjącym. "Mojżesz powiedział do siebie: Podejdę ... " Jeszcze myśli, jeszcze chce. Jest panem siebie; to on kieruje sytuacją (albo przynajmniej tak mu się wydaje). Ale oto to, co Boskie, wdziera się ze swoim istnieniem i narzuca swoje prawa. "Mojżeszu, Mojżeszu! Nie zbliżaj się tu. Jestem Bogiem ojca twego". Wszystko nagle zmieniło się. Mojżesz staje się od razu posłuszny, uległy. "Oto jestem!" - odpowiada i zasłania twarz, jak Serafiny zakrywają twarz skrzydłami (por. Iz 6, 2). W powietrzu unosi się atmosfera tego, co Boskie. Mojżesz wchodzi w tajemnicę.
W tej atmosferze Bóg objawia swoje imię: "Jestem, który jestem". Przeszczepione na teren kultury hellenistycznej już w tekście Septuaginty słowo to było interpretowane jako definicja tego, kim jest Bóg, że jest Bytem absolutnym, jako stwierdzenie Jego najgłębszej istoty. Idąc po tej linii, Bóg z Tego, który jest, został sprowadzony do pojęcia Bytu, owego "Bytu Najwyższego", o którym jest mowa w tylu rozważaniach o Bogu. Taka jednak interpretacja, mówią dziś egzegeci, jest "całkowicie obca myśleniu właściwemu dla Starego Testamentu". Zdanie to znaczy raczej: "Ja jestem tym, który tu jest", albo jeszcze lepiej: "Ja jestem tu (lub: Ja będę tu) dla was! '" Chodzi o stwierdzenie konkretne, nie abstrakcyjne. Odnosi się ono bardziej do istnienia Boga niż do Jego istoty, bardziej do Jego "bycia" niż do tego, "kim jest". Jesteśmy już blisko określeń:
"Ja żyję", "Jestem żyjący", które Bóg wypowie w przyszłości w Biblii.
Tego więc dnia Mojżesz odkrył rzecz bardzo prostą, ale zdolną do poruszenia i podtrzymania całego procesu wyzwolenia, który nastąpi. Odkrył, że Bóg Abrahama, Izaaka i Jakuba istnieje, jest; jest rzeczywistością obecną i działającą w historii, jest Kimś, na Kogo można liczyć. Była to zresztą wiedza, której w tym momencie Mojżesz potrzebował.
Jest coś wspólnego w doświadczeniu filozofa, znajdującego się przed korzeniem kasztana, i w doświadczeniu Mojżesza wobec krzewu ognistego. Obaj odkrywają tajemnicę istnienia: pierwszy - istnienie rzeczy, drugi - istnienie Boga. Gdy jednak odkrycie tego, że Bóg istnieje, jest źródłem odwagi i radości, to odkrycie, że istnieją rzeczy, budzi - według wyrażenia samego filozofa - jedynie obrzydzenie.
Jeśli dzięki lasce Bożej byłoby dane i nam w jakiejś mierze mieć podobne objawienie, które usiłowaliśmy opisać tu za pomocą filozofii i Biblii, nie byłoby nic dziwnego w tym, gdybyśmy resztę życia spędzili, powtarzając w naszym wnętrzu po każdym niepowodzeniu i rozczarowaniu, w obliczu każdej pokusy, zniechęcenia i każdej trudności: "Ale Bóg jest i to wystarczy! Bóg jest i to mi wystarczy!"
Bóg Abrahama i Bóg filozofów
Usiłowanie "oswojenia" Boga nie skończyło się, niestety, tamtego dnia na stokach góry Synaj. Towarzyszy ono człowiekowi w ciągu całej jego historii i wyraża się w różnych formach. Jedną z tych form jest właśnie ta, która doprowadziła do współczesnego nam kryzysu. W miarę postępu i udoskonalania się wrażliwości religijnej zmienił się sposób tworzenia bożków, nie zmieniła się jednak istota rzeczy. Nie chodzi już o bożka zewnętrznego, widzialnego, ale o bożka wewnętrznego, niewidzialnego. Już nie mamy do czynienia z bożkiem materialnym. ze złota, srebra czy marmuru, ale z bożkiem duchowym. Idea Boga! Człowiek tworzy sobie swoją ideę Boga (co jest rzeczą słuszną, a nawet konieczną) i, wypracowując ją stopniowo, niezauważalnie dochodzi do pomieszania (a to już nie jest uzasadnione i konieczne) tej idei z rzeczywistością. Jeśli chcemy zrozumieć, co się dzieje w tym wypadku między człowiekiem a Bogiem, wyobraźmy sobie następującą scenę. Pewien król godzi się pozować malarzowi, aby on mógł wykonać jego portret. W miarę jak obraz króla zaczyna się pojawiać, malarz jest coraz bardziej zajęty tym wy_ obrażeniem, krąży wokół płótna zafascynowany i kontempluje je. Aż wreszcie, ukończywszy pracę, tak jest zachwycony swym dziełem, że zupełnie zapomina o obecnym tam królu i odwraca się od niego, zajęty pokazywaniem swoim przyjaciołom obrazu, który namalował. Rzecz jednak nie kończy się na tym. Uczniowie artysty przychodzą, aby sporządzić kopie portretu, modyfikując go i dostosowując do własnego stylu i gustu. Potem jeszcze inni wykonują kopie w oparciu o te kopie ... Obraz znajduje się już nieomal wszędzie, ale tak daleki od rzeczywistości, że kiedy król przechodzi incognito, nikt go już nie rozpoznaje.
Słowo "idol"(eidolon) jest tutaj bardzo wymowne. Używa się go powszechnie na oznaczenie przedmiotu materialne czczonego jako boga lub w sensie przenośnym na oznaczenie rzeczy i wartości (jak seks, pieniądze, sława itd.), którym przypisuje się przesadne znaczenie, jakby były czymś absolutnym w życiu. W rzeczywistości jednak słowo "idol" ma tę samą etymologię, co słowo "idea" i często w użyciu pojęcia te mylą się. W znaczeniu naukowym eidola (a więc idole - p. tł.) są to wyobrażenia, które stają między podmiotem myślącym a rzeczywistością, są to myślowe wyobrażenia, mogące być narzędzia poznania rzeczywistości, mogą jednak także stać się zasłoną między nami a nią, jakąś namiastką, jeśli oderwą się od tej rzeczywistości. W znanym wykazie idola tribus, specus, fori, theatri Bacon określał je jako "uprzedzenia" wrodzone dla natury ludzkiej w ogóle, dla jednostki. języka i szkół albo systemów. Zanim jeszcze człowiek otrzyma! łaskę, idea, pojęcie jako owoc rozumu, były w nim czymś najbardziej szlachetnym. Ale jak zawsze, jeśli zepsuje się rzecz najlepsza, staje się ona czymś najgorszym. Po łacinie mówiło się: corruptio optimi pessima.
Istnieje więc pewna forma bałwochwalstwa religijnego, które nie polega na tworzeniu sobie zewnętrznych wyobrażeń Boga, takich jak zloty cielec, ale na tworzeniu jego wyobrażeń wewnętrznych, umysłowych i niewidzialnych, na zamienieniu własnych idei Boga z Bogiem żywym. W takiej formie bałwochwalstwo w ciągu wieków nie tylko nie zmniejszyło się ale wprost przeciwnie - wzrosło aż do osiągnięcia swego szczytu, gdy w miejsce wiary w Boga weszła ideologia Boga, to znaczy myśl oderwana od rzeczywistości. która razwija się abstrakcyjnie w oparciu o własne dane. Ideo-logia jest współczesną formą ideo-latrii (gra słów - p. tł.; ideolatria = bałwochwalstwo).
Jaka jest różnica między Bogiem a ideą Boga? Idea nie ma po prostu własnego istnienia. Idea nie istnieje, Bóg zaś istnieje! Jest to różnica nieskończona. U proroków imię Boże "Ja jestem", objawione Mojżeszowi w krzewie gorejącym, jest często używane na oznaczenie różnicy między Jahwe a bożkami [idolami] (por. Iz 42,8; 45, 18). Tak jakby Bóg chciał powiedzieć: Ja istnieję naprawdę i daję istnienie; nie jestem Bogiem bezwładnym i bezsilnym, jak bożki pogańskie.
Inna różnica między Bogiem a ideą Boga polega na tym, iż Bóg żyjący jest tylko jeden, podczas gdy idei Boga jest tyle, ile osób myśli o Bogu lub filozofuje na Jego temat. Osoba jest tylko jedna, ale jej zdjęć czy portretów można wykonać bardzo wiele. Bóg jest całością. podczas gdy idea przedstawia zawsze i tylko jakiś mały wycinek prawdy.
Bóg żyjący jest Bogiem, który cię "przenika", gdy ty Go usiłujesz zgłębić; który zna twoje myśli, zanim jeszcze je sformułujesz (por. Ps 139, 1nn). Niczego z tego nie może dokonać idea Boga. Boga żyjącego nie można sobie podporządkować, zrozumieć Go; natomiast ideę Boga - również ideę Boga żyjącego - owszem.
To rozróżnienie między rzeczywistością a ideą Boga przypomina pod pewnymi względami różnicę między Bogiem żyjącym a "Bogiem filozofów". Zarówno Bóg żyjący, jak i Bóg filozofów, są określeni jako "Bóg kogoś" . Bóg żyjący jest nazwany "Bogiem Abrahama, Izaaka, Jakuba". Bóg filozofów jest nazywany Bogiem Kartezjusza, Kanta, Hegla ... Chodzi jednak o dwa zupełnie różne sposoby mówienia. W pierwszym wypadku Bóg jest podmiotem, w drugim wypadku jest przedmiotem. W pierwszym wypadku dopełniacz wskazuje na podmiot, a w drugim na przedmiot. W pierwszym wypadku chodzi o Boga, który objawił się Abrahamowi i wybrał go. Tutaj bohaterem jest Bóg, a nie Abraham. W drugim przypadku chodzi o Boga, którego pomyślał Kartezjusz, Kant, Hegel, Boga, o którym oni mówili. Tutaj bohaterem jest filozof, a nie Bóg. Różnica jest więc duża. "Bóg filozofów i uczonych - pisał Blondel- jest bytem rozumu osiąganym lub zakładanym za pomocą metod rozumowych, traktowanym jako zasada wyjaśniania lub istnienia, którą człowiek ośmiela się określać czy nawet mieć na nią wpływ, jakby chodziło o przedmiot, który posiadałby właśnie w tym obrazie, jaki sobie tworzy. Bóg Abrahama jest istotą tajemniczą i dobrą, która w sposób wolny objawia coś ze swych niezgłębionych doskonałości, której nie osiąga się jedynie rozumem, w której rozpoznaje się faktycznie rzeczywistość wewnętrzną, niedostępną dla naszego naturalnego poznania, wobec której początkiem mądrości może być tylko bojaźń i pokora. Jednocześnie jednak jest Bogiem, który objawiając człowiekowi tajemnice swego życia, czyni go uczestnikiem swego Bóstwa, wzywa go do zmienienia naturalnej służebnej kondycji stworzenia w przyjaźń, wzywa do nadprzyrodzonej synowskiej adopcji, nakazuje mu kochać Go i ofiaruje się jedynie temu, który Jemu się oddaje".
Jakkolwiek Bóg Abrahama i Bóg filozofów różnią się między sobą, to jednak w istocie nie są nie do pogodzenia. Samo wyrażenie "Bóg filozofów" nie powstało w opozycji do Boga biblijnego, lecz aby wskazać na Niego w kontekście polemicznym. Marcjońskim gnostykom, którzy gorszyli się "namiętnościami" Boga Starego Testamentu, Tertulian odpowiadał: "Jeśli koniecznie przywiązujecie wagę do tego, by mieć Boga niewidzialnego, niewzruszonego i spokojnego, to pamiętajcie także, że On jest Ojcem, Bogiem filozofów (philosophorum deus) i przypiszcie Synowi wcielonemu, albo mającemu się wcielić, to wszystko, co wydaje się wam niegodne Boga"'. Pojednania między Bogiem żyjącym Biblii a Bogiem filozofów na poziomie o wiele głębszym i bardziej konstruktywnym podjął się Św. Tomasz z Akwinu. Określając Boga jako "sam Byt istniejący", przerzucił most między Bogiem Arystotelesa (" pierwsza przyczyna, która, nieporuszona, porusza wszystkie rzeczy") a Bogiem Biblii i tradycji chrześcijańskiej rozumianym właśnie (w Świetle sukcesywnego pogłębienia rozumienia Wj 3, 14) jako "Ten, który jest".
Sam Pascal, który w tekście wyżej wspomnianym podjął i uczynił znanym wyrażenie Tertulian. chciał rozróżnić. a nie przeciwstawić sobie te dwie rzeczy. Pierwsze zdanie: "Bóg Abrahama .... a nie filozofów i uczonych" jest niczym innym jak parafrazą słów Jezusa: "Wysławiam Cię. Ojcze. Panie nieba i ziemi. że zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi ..." (Mt 11. 25). Nie jest on więc irracjonalistą, który odrzuca działanie rozumu w poszukiwaniu Boga: jedynie podporządkowuje, w tym wypadku, filozofię objawieniu. To nie ludzie wierzący w wielu wypadkach, w ciągu tych wieków. lekceważyli sobie Boga filozofów, to raczej oni chcieli zlekceważyć Boga wierzących.
Przełożył: o. Andrzej Zębik, ofmcap.
Lista konferencji i kazań
1