"Poezja - to, co zwykło się uważać za prawdziwą poezję - atakuje nas z zaskoczenia. W przeciwieństwie do śpiewnych wersów, które w dzieciństwie wpajano nam siłą i które w niezatarty sposób zapisały się w naszej pamięci językowej, poezja, prawdziwa poezja, jest odkryciem osobistym. Nagle zbiór słów nabiera wyjątkowego sensu, nierzadko rezerwowanego wyłącznie dla nas. Dlatego doświadczenie poetyckie, jakiemu poddajemy się bez wysiłku, jest zwykle trudne do wyjaśnienia, zwłaszcza wtedy, gdy usiłujemy wyjaśniać, posługując się innymi słowami. Z tego samego powodu czytelnicy poezji są nieprzejednani, kiedy odkrywają głos czy wyobraźnię znanego poety w wierszach drugiego twórcy. Domagamy się oryginalności i niemal organicznie odrzucamy powtórzenia. Rezygnujemy z lektury nowego zbioru wierszy, kiedy odnosimy wrażenie, że czytaliśmy to już gdzie indziej, że inny poeta wypowiedział to wcześniej."
[Rene de Costa, Zbieżności /rozbieżności: Brossa /Parra, tłum. Marcin Kurek]
"Pomyślmy zwłaszcza o tworzeniu pojęć: każde słowo staje się od razu pojęciem wskutek tego, że właśnie nie ma ono służyć jako przypomnienie jednorazowemu i całkowicie jednostkowemu praprzeżyciu, któremu zawdzięcza swe powstanie, lecz musi też nadawać się do niezliczonych, mniej lub więcej podobnych, tzn. ściśle biorąc nigdy nie jednakowych, a więc do czysto niejednakowych przypadków. Każde pojęcie powstaje przez zrównanie nierównego. Tak więc choć jeden liść na pewno nigdy nie jest zupełnie identyczny z innym, to pojęcie liścia, ukształtowane przez abstrahowanie od tych indywidualnych różnic, przez zapomnienie o tym, co je różni, rodzi teraz wyobrażenie, jakoby w przyrodzie oprócz liści istniało jeszcze coś w postaci "liścia", jakaś praforma, na wzór której wszystkie liście zbudowano, nakreślono, wykrojono, zabarwiono, pofałdowano, przemalowano, ale niewprawnymi rękami, w rezultacie czego żaden egzemplarz nie wypadł poprawnie i należycie jako wierny obraz praformy."
[Friedrich Nietzsche, O prawdzie i kłamstwie w pozamoralnym sensie]
"Teraz przypuszczam, że nie wiedziałem, dlaczego pisałem wiersze, kiedy je pisałem. Ale chyba na pewno chodziło o przebijanie się do przodu poprzez pajęczyny, sieci i inne zasadzki obłędu, poprzez ponure katakumbowe paranoidalne i paniczne krainy strachu i poprzez zwodniczych omamicznych gęste lepkie chaszcze. Chyba na pewno chodziło o to, bo w ogóle idzie o to. O przebijanie się do polany wielkiej, 'pustej', gdzie nic już nie stoi na przeszkodzie, żeby siebie zobaczyć..."
[Edward Stachura]
"Ten, kto pisze wiersz, pisze go dlatego, że język podpowiada mu lub po prostu dyktuje następną linijkę. Zaczynając wiersz, poeta na ogół nie wie, jak go skończy, i niekiedy odczuwa wielkie zdumienie na widok tego, co wyszło, bo często wychodzi coś lepszego, niż oczekiwał, często myśl jego dociera dalej, niż się spodziewał. (...) Ten, kto pisze wiersz, czyni to przede wszystkim dlatego, że kolosalnie przyspiesza wtedy własną świadomość, myślenie, percepcję świata. Raz doświadczywszy takiego przyspieszenia, człowiek nie jest już w stanie zrezygnować z powtórzenia eksperymentu, wpada w zależność od tego procesu, jak wpada się w zależność od narkotyków lub alkoholu. Moim zdaniem, właśnie człowiek, który znalazł się w podobnej zależności od języka, nazywa się poetą."
[Josif Brodski, mowa wygłoszona z okazji wręczenia nagrody Nobla]
"Marzą mi się sytuacje niemożliwe do urzeczywistnienia. Wyobrażam sobie na przykład w swojej zuchwałości, że mam okazję porozmawiania z Eklezjastą, autorem jakże przejmującego lamentu nad marnością wszelkich ludzkich poczynań. Pokłoniłabym mu się bardzo nisko, bo to przecież jeden z najważniejszych - przynajmniej dla mnie - poetów. Ale potem pochwyciłabym go za rękę. "Nic nowego pod słońcem" - napisałeś, Eklezjasto. Ale przecież Ty sam urodziłeś się nowy pod słońcem. A poemat, którego jesteś twórcą, też jest nowy pod słońcem, bo przed Tobą nie napisał go nikt. I nowi pod słońcem są wszyscy Twoi czytelnicy, bo ci, co żyli przed Tobą, czytać go przecież nie mogli. Także i cyprys, w którego cieniu usiadłeś, nie rośnie tutaj od początku świata. Dał mu początek jakiś cyprys inny, podobny do Twojego, ale nie całkiem ten sam. I ponadto chciałabym Cię spytać, Eklezjasto, co nowego pod słońcem zamierzasz teraz napisać. Czy coś, czym uzupełnisz jeszcze swoje myśli, czy może masz pokusę niektórym z nich zaprzeczyć jednak? W swoim poprzednim poemacie dostrzegłeś także i radość - cóż z tego, że przemijającą? Więc może o niej będzie Twój nowy pod słońcem poemat? Czy masz już notatki, jakieś pierwsze szkice? Nie powiesz chyba: 'Napisałem wszystko, nie mam nic do dodania'. Tego nie może powiedzieć żaden na świecie poeta, a co dopiero tak wielki jak Ty"
[Wisława Szymborska, mowa wygłoszona z okazji wręczenia Nagrody Nobla]
"Praktykowanie poezji, werbalne poszukiwania nieznanych celów rozwijały w nim przedziwną percepcję słów, nabierających animistycznej wyrazistości, zależnie od układów przestrzennych, słów, przemawiających niby Sybille wśród duchów. Kiedy jego fantazja podsuwała mu słowo, które mogło mieć jakikolwiek związek z rzeczywistością, doznawał wrażenia, że słowo to wchodzi mu w ręce i, jakkolwiek nadal widoczne, oderwane od obrazu, z którego powstało, zaczyna wirować, tworząc koło pełne niedostrzegalnych odcieni i sprecyzowanych form, nieuchwytnych form i niemalże niewidzialnych odcieni, koło, które dawało mu złudzenie, że gdy przymknie oczy, będzie mógł go dotknąć."
[Jose Lezama Lima, Raj]
"Che cos'e la poesia? (…) Któż ośmiela się o to pytać? Nawet jeśli to nie jest jasne, jako że niejasność ustanawia tu własne prawa, to odpowiedź musi powstać pod dyktando. Jam jest dyktandem, głosi poezja, weź mnie do serca i naucz się mnie na pamięć, odtwórz w sobie, czuwaj nade mną i strzeż mnie, dostrzeż mnie, mój dyktat, tuż przed sobą: ścieżka dźwiękowa, wake, ślad światła, fotografia uroczystości żałobnych. (...)
Odpowiedź dana jest pod dyktando i sama jest poezją. Z tego powodu musi się do kogoś zwracać, szczególnie do ciebie, niczym do istoty anonimowej, zagubionej między miastem i naturą, do tajemnicy podzielonej między sferę publiczną i prywatną, zarazem tu i tam, z dala od wnętrza i zewnętrza, ni tu, ni tam, do stworzenia rzuconego na drogę, absolutnie, samotnie, zwiniętego w kłębek, doskonale bliskiego sobie, po którym z tych samych powodów można przejść. Oto on: jeż, istrice."
[Jacques Derrida, Che cos'e la poesia?]
"Jak co do czego, tak mało
można powiedzieć.
- Masz rację. Nigdy słowa i czas,
w którym się je mówi,
nie pasują do siebie,
daruj mi naiwność
jakby to, co ci mam powiedzieć,
już było nie na miejscu
albo będzie na miejscu pewnego dnia,
gdy zabraknie ciebie albo mnie
i nie będzie można nic mówić."
[Julio Cortazar, Egzamin]
"Abstrakcją nie jest już dzisiaj mapa, sobowtór, zwierciadło albo pojęcie. Symulacja nie dotyczy jakiegoś terytorium, bytu referencyjnego albo substancji. Jest natomiast generowaniem przy pomocy modeli, nierzeczywistej i pozbawionej oparcia realności - hiperrealności. Terytorium nie poprzedza już mapy ani nie żyje dłużej niż ona. Nadeszły czasy, że mapa poprzedza terytorium - precesja symulakrów - że mapa rodzi terytorium i, jeśliby raz jeszcze przywołać fikcję Borgesa, strzępy owego terytorium powoli obracają się w proch na gładzi mapy. Poniewierają się tu i ówdzie resztki nie mapy, ale rzeczywistości, choć nie na pustkowiach Cesarstwa, ale na naszym pustkowiu. Pustkowiu, gdzie brakuje tego, co rzeczywiste."
[Jean Baudrillard, Precesja symulakrów]
"Jam - nie Osjan! W zmyślonej postaci ukryciu
Bezpiecznie śpiewam moją ze światem niezgodę!
Tarczą złudy obronny - zyskałem swobodę,
Której on by zapragnął, gdyby tkwił w tym życiu.
Za niego dźwigam brzemię należnej mi sławy
I za niego o przyszłość mych pieśni się trwożę -
Żyję tak, jakbym jego życia był ciekawy -
Ginę, jak on by ginął, choć zginąć nie może!
Ten go uczci, co będzie na moim pogrzebie,
Gdy moja mgła się z jego spokrewni tumanem.
Nikt się nigdy nie dowie, czym byłem dla siebie -
Dla innych chciałbym zawsze być tylko Osjanem.
Tak rzekł śpiewak, lecz własnym smutkom nie podołał,
I nagle: Boże, Boże! - do Boga zawołał.
Jam - nie Bóg! Twarzy mojej spragniony zatraty,
Maskę Boga przywdziałem - zdradziecko pokrewną,
I za Niego stworzyłem bezrozumne światy,
Tak, jak On by je stworzył... Na pewno! Na pewno!
Za niego w mrok się wdarłem, by trwać w obłąkaniu,
Tak jak On by to czynił, gdyby chciał się wdzierać!
Za Niego mrę na krzyżu, w bolesnym przebraniu
Tak właśnie, jak On marłby, gdyby mógł umierać!
Za Niego, jakby rozpacz gnała Go po niebie,
Płacząc - w próżnię uchodzę, by marnieć - odłogiem!
Nikt się nigdy nie dowie, czym byłem dla siebie!
Dla was, co się modlicie, jestem tylko - Bogiem."
[Bolesław Leśmian]
"Jakbym chciał być poetą co nawet nie wiedział
Że jest. Zwyczajnie - miał tworzyć zaklęcia
Pieśń weselną czy hymny, przy których sąsiedzi
Odprowadzali zmarłych sąsiadów na cmentarz
Znał ciało słowa a więc mógł ocalić
Zabić, osądzić - zawsze za nim stali
Ci, co umarli - a więc widział dalej
On mówił z nimi a oni przez niego
Z Bogiem..
I najważniejsze było czy z Bogiem dobrego
Czy z Bogiem złego mówił. Jasne, dla tej sztuki
Musiał poznawać tajemne nauki
Jaki rym bliski jest dla żywych i jakie wołanie
Do zmarłych: co powiedzieć gdy przed Bogiem stanie
Żeby Bóg musiał słuchać i nie mógł nie słyszeć...
Kim jestem teraz? Kiedy wiersze piszę
Jest to coś niejasnego. Stąd tyle chichotu
Albo szczera nieszczerość. Albo rozpaczliwe
Drzwi zamykanie i tłumek wybranych
Który ciebie rozumie i ty jesteś gotów
Pisać jedynie dla nich...
Ale u nas ściany
Ciągle pękają. Drzwi podmuch wywala
Po gruzach ludzie koczują i marzą
O słowie - prawdzie co wszystko ocala
Jak żyć pod niebem z ciągle inną twarzą
Budować domy, żeby z nich uciekać
Tworzyć słowa, gdzie milknie już mowa człowieka?
Zamknąć się? Jak? W wędrówce gdzie wszyscy wygnani
Idą - czekają. A co ja mam dla nich?
Jak im powiedzieć, że to co najmniejsze
Upokorzone, na bok odrzucone
Jest tak na wiecznej dłoni Boga położone
Jak armie i imperia. Że będzie zważone
I waga się przechylić może w naszą stronę
Jak kiedyś w Galilei gdzie cieśla szalony
Szeptał coś: język wielce miał prowincjonalny
I wedle mody Rzymu maniery fatalne
Uczeni nie pojęli o co cieśli chodzi
Bo myśl swą przeciw prawom mocniejszych wywodził...
Co ja mam dla tych ludzi. Dlaczego w tym kraju
Wędrówki - ludzie poezji czekają?
Ja wiem, wiersz jest poręczny, kiedy rymowany.
Można go niby kamyk z dzieciństwa zabrany
Obracać pod językiem i w ciągłym pochodzie
Nie myśleć tyle o głodzie i chłodzie...
Więc mam podnieść ten kamyk? A sam nie wiem tego
Czy to odłamek prawdy, czy też zapomnienia
Jakbym chciał być jak dawniej poetą plemienia
Albo ukryty w kurzu uniwersytetów
Wytwarzać z śmiecia ciastka dla innych poetów
Jakbym chciał...
Krzyczeć: - Mój naród wybrany
Albo całkiem zapomnieć jak żyją narody
I płynąć miękkim morzem jak statek pijany
Jakbym chciał...
Ale buty sznuruję powoli
I zaklęcie układam - by się sznurowało
Ściśle, dokładnie, ale niech nie boli
Kiedy nogi opuchną. By się lepiej stało
W długich ogonkach nie wiadomo po co
By się świeczka paliła jaśniej ciemną nocą
By dom nasz postał jeszcze o sekundę dłużej
Żeby ten, kto już tonie, z lęku się wynurzył
Żeby tak nie bolało kiedy nie umiemy
Wytłumaczyć "co u was"
Choć języki znamy
Choć jak Paweł w Atenach wielce się staramy
To nie wiadomo o czym bełkoczemy
Kartoflani, nieznani na świat wynurzeni
Z jakiejś dziury...
Zaklinam więc słowa i zaklinam
I nic nie umiem więcej
I to moja wina....."
[Ernest Bryll, List o poezji]
"Śpiew jest bardzo odświętną formą wypowiedzi... Ale oto, w ciągu wieków, mnożą się śpiewacy - którzy, śpiewając, zmuszeni są przyjąć postawę śpiewaka - a ta postawa z biegiem czasu coraz staje się sztywniejsza. I jeden śpiewak podnieca drugiego, jeden drugiego utwierdza w coraz bardziej nieustępliwym zapamiętaniu się w śpiewie, ha, już nie śpiewają oni dla tłumu, już jeden śpiewa dla drugiego; i między nimi, na drodze nieustannej rywalizacji, ciągłego doskonalenia się w śpiewie, wytwarza się piramida, której szczyt dosięga niebios i którą podziwiamy z dołu, z ziemi, zadzierając nosy. To, co miało być chwilowym wzlotem prozy, stało się programem, systemem, profesją - i dziś jest się Poetą tak jak się jest inżynierem lub lekarzem. Wiersz urósł nam do potwornych rozmiarów i już nie my nim rządzimy, ale on nami. Poeci stali się niewolnikami - i moglibyśmy określić poetę, jako istotę, która już nie może wypowiadać siebie, gdyż musi wypowiadać Wiersz."
[Witold Gombrowicz, Przeciw poetom]
"Lecz nie dyskutuj, przeczytaj
to wszystko
najlepiej w kawiarni, pod niebem
z monet,
schowany przed tym, co na zewnątrz,
przed jutrzejszym powszednim dniem,
otoczony przez sny, przez pianę rzeki.
Prawie nic nie zostało;
tak miłość wstydliwa
wchodząca do skrzynek pocztowych,
aby płakać lub chodząca
samotnie po rogach (ale widzę to
tak samo),
chowają je w obszarach wstydu
tej części kieszeni,
gdzie malutka noc szepce
wśród paprochów i monet"
[Julio Cortazar, Egzamin]
"Jestem tym, który chrzci słowa, nadaje
imię imionom. Mówię
moc, a to znaczy
gołąb. Wyobrażam sobie leoparda,
a twoje oczy płaczą. Ciepłe światło,
dzień, i grzęznę w nieczystości.
Rysuję jeszcze jedną twarz - mój Boże -
na twojej twarzy. Napisać
wiersz to wspominać
przyszłość. To dziecko począć
w grobie. Wyryłem twe imię
a ono zachodzi na moje.
W tej samej chwili
niespodziewanie zostaję ojcem. Cóż to za bóg
na murze, po którym bazgrzę od urodzenia.
To mój testament, mój chrzest,
twój obraz i podobieństwo."
[Ernesto Mejia Sanchez, Vita Arque Poetica, tłum. Krystyna Rodowska]
"Dzieje się tak, że niewiara w słowa
obraża nas z każdą chwilą bardziej.
Co można powiedzieć przed obrazem
Picassa? Tak bardzo zbliżyliśmy
się do źródeł, że kroniki podróży
są przestarzałe."
[Julio Cortazar, Egzamin]
"Skrojone według jednego manekina
połyski przechodniów.
Kubistyczne lustra
po guzikach
po morzach.
Ziarno rdzy na nowy kolor
starej szuflady
Ściany zmieniające skórę jak węże.
Gruby kurz
który rośnie
pokoleniami szarych baranków.
Wypożyczalnia sennych przeżyć
czyli druga historia świata."
[M. Białoszewski, Rzeczywistość nieustalona]
"Dlaczego tak daleko od Bogów? Może właśnie dlatego, że pytamy. Ale cóż? Człowiek jest zwierzęciem pytającym. Tego dnia, gdy rzeczywiście nauczymy się stawiać pytania - zaistnieje dialog. Tymczasem pytania rozpaczliwie oddalają od nas odpowiedzi. Jakiejż możemy oczekiwać Epifanii, skoro dusimy się w jednej z fałszywych wolności, w dialektyce judeo-chrześcijańskiej. Potrzebujemy jakiegoś "Novum Organum" prawdy, trzeba na oścież otworzyć okna i wszystko wyrzucić na ulicę, a przede wszystkim samo okno i nas wraz z nim. Śmierć albo wzlot. Musimy tak zrobić, tak czy inaczej, ale musimy. Mieć odwagę wkroczyć na przyjęcie, na głowie olśniewającej gospodyni złożyć cudowną zieloną ropuchę, podarunek nocy, i bez zmrużenia oka znieść zemstę lokajów."
[Julio Cortazar, Gra w klasy]