Prof. Jeziński: Ta Konstytucja nam się udała
Rozmawiała Natalia Waloch
2009-05-02, ostatnia aktualizacja 2009-05-01 20:31
- Wolimy chwalić się tragediami, nie umieliśmy zadbać o dobry PR Konstytucji 3 maja i stąd cała chwała za ustanowienie podwalin demokracji w Europie spływa na Wielką Rewolucję Francuską - mówi politolog z UMK prof. Marek Jeziński
Fot. Wojciech Kardas / AG
prof. Marek Jeziński
Rozmowa z prof. Markiem Jezińskim
Natalia Waloch: Co roku o tej porze myślę to samo: że Konstytucja 3 maja to świetny, ale źle wylansowany produkt. Pierwsza konstytucja w Europie, druga w świecie po amerykańskiej, rewolucyjna sprawa w dziejach systemów politycznych, a my, Polacy, wiemy o niej niewiele, nie mówiąc o tym, że nic nie wie o niej Europa. Więc może wcale nie była tak przełomowa?
Marek Jeziński, prof. UMK, politolog: Konstytucja 3 maja to była po pierwsze wielka zmiana mentalności w podejściu do prawa. Przede wszystkim jednak patrzyłbym na nią jako na wielki projekt społeczny. Przyznanie większych praw większej liczbie obywateli było naprawdę dużą sprawą. Owszem, Polska miała ku temu wzorce, m.in. płynące z Niemiec, niemniej nasza konstytucja wyprzedziła swój czas. Poza tym była głosem pewnego intelektualnego fermentu, który się przetaczał przez ówczesną Europę.
Dlaczego więc dzisiejsza Europa nie ma o tym pojęcia, a za podwaliny współczesnej demokracji uważa się Wielką Rewolucję Francuską?
- To prawda, że my, Polacy, nie byliśmy dotąd w stanie sprzedać światu znaczenia naszej konstytucji. Po prostu nie umieliśmy zadbać o dobry PR i całą chwałę faktycznie zgarnęła Wielka Rewolucja Francuska. Inna sprawa, że miała dużo łatwiej, bo jest dużo bardziej medialna. Śmierć i przemoc sprzedają się lepiej niż dokument. Łatwiej zrobić film o rewolucji niż o konstytucji. Stąd nawet dzisiejsi Polacy nie do końca zdają sobie sprawę z rangi naszej pierwszej ustawy zasadniczej.
Może o Konstytucji 3 maja należy zacząć tak, jak od kilku lat mówi się o Powstaniu Warszawskim: za pomocą komiksów, gier terenowych, nowoczesnego muzeum? Wtedy ranga sprawy dotarłaby do młodych.
- Jestem za. Ale kij ma dwa końce: to mogłoby grozić zawłaszczeniem sprawy przez klasę polityczną. Dokładnie tak, jak to się stało w przypadku Powstania Warszawskiego. Oczywiście z Konstytucją 3 maja byłoby trudniej, bo to bardziej odległa historia, niemniej takie zagrożenie istnieje.
Może właśnie to nam przeszkadza w lansowaniu naszych historycznych dokonań: że zanim coś konstruktywnego zrobimy, zdążymy się sto razy o to pokłócić?
- Mógłbym się pod tym podpisać. Jest jeszcze jedna rzecz, która nie pomaga się nam w świecie promować. Uwielbiamy się chwalić tragicznymi momentami z naszej historii. Mówimy o Powstaniu Warszawskim, które przegraliśmy, a nie mówimy o Powstaniu Wielkopolskim, które było zwycięstwem. Konstytucja 3 maja nam się udała. To czym się tu chwalić?
Źródło: Gazeta Wyborcza Toruń