Początek formularza
Czy dobre małżeństwa się nie kłócą? Albo inaczej - czy brak kłótni jest oznaką dobrego małżeństwa? Odpowiedź nie jest prosta. Istnieją dobre małżeństwa o niskim poziomie konfliktu i dobre małżeństwa, w których konflikty są częste.
Istnieją też małżeństwa, w których brak konfliktu wynika z faktu, że jedna ze stron zupełnie się wycofała z relacji i po prostu drugą osobę ignoruje.
Specjalista od ratowania małżeństw w kryzysie John Gottman uważa, że dla jakości małżeństwa nie jest ważna liczba konfliktów, ale sposób radzenia sobie z nimi. Z ciekawostek warto wiedzieć, że większość osób rozwiedzionych w drugim związku wcale nie doświadcza mniej konfliktów. Czasem drugi związek jest równie niesatysfakcjonujący jak pierwszy, jednak doświadczenie rozwodu było na tyle bolesne, że dana osoba nie decyduje się na niego po raz drugi. W pozostałych przypadkach - nie tyle zmniejsza się liczba konfliktów, ile zmienia się sposób radzenia sobie z nimi.
Dwa rodzaje problemów
Warto uświadomić sobie, że w każdym małżeństwie mamy dwa rodzaje problemów: czasowe - związane z konkretną sytuacją, rozwiązywalne, oraz trwałe - związane z charakterem czy typem osobowości małżonka.
Przykład konfliktu rozwiązywalnego: Marta jest zła na Tomka, bo odwożąc ją rano do pracy, łamie przepisy, jadąc zbyt szybko. Z kolei Tomek tłumaczy, że gdyby nie łamał przepisów, ciągle by się spóźniali, gdyż żona zbyt długo szykuje się do wyjścia z domu. Marta odpowiada z kolei, że mąż za długo zajmuje rano łazienkę i zostawia brudne naczynia na stole. W czasie gdy Marta pakuje je do zmywarki, mąż już „wzywa” ją klaksonem, siedząc w samochodzie. Problem jest skomplikowany, ale rozwiązywalny - można zmienić zasady korzystania z łazienki, egzekwować sprzątanie po sobie, wstawać pół godziny wcześniej, umówić się na zalewanie naczyń wodą w zlewie... Sposobów jest sto. To kwestia organizacji.
Przykład konfliktu nierozwiązywalnego: Robert jest roztargniony. Odebrawszy, będąc w domu, jakiś rachunek, rzuca go następnie byle gdzie, co skutkuje np. odnalezieniem go przez żonę po dwóch miesiącach pod stosem makulatury. Maria jest osobą wybuchową. Jeśli ma dobry dzień, oboje obśmieją problem i napięcie się rozładowuje. Jeśli ma zły dzień, krzyczy. Ponieważ jednak emocje szybko z niej opadają, przychodzi po chwili do męża i przeprasza za swoje zachowanie. On z kolei przygotowuje jej na przeprosiny ulubioną kawę i wszystko wraca do normy.
Jak widać po drugim przykładzie - problemy nierozwiązywalne niekoniecznie prowadzą do rozwodu. Robert z żoną nauczyli się tolerować nawzajem swoje słabości.
Problem rozwiązywalny może też przerodzić się w nierozwiązywalny. Dorota od kilku lat zajmuje się domem i dziećmi, a Andrzej pracuje. Mąż uważa, że w domu panuje bałagan i skoro żona nie pracuje zawodowo, powinna o niego bardziej dbać. Dorota z kolei uważa, że dom to nie koszary i ponieważ przy małych dzieciach trudno zachować pedantyczny porządek, powinni zrezygnować z wielu szczególnie uciążliwych w utrzymaniu rzeczy - np. jasnych dywanów. Andrzej oskarża żonę o lenistwo i brak organizacji, Dorota męża o pedantyzm i robienie z niej służącej. Coś, co zaczęło się jako problem możliwy do rozwiązania, po kilku latach sprowadza się do obwiniania drugiej osoby o złą wolę.
Jak radzić sobie z problemami rozwiązywalnymi?
Prosto. Jeśli macie konkretny problem, rozwiążcie go tak szybko, jak się da, by nie zamienił się w trwały koszmar. Najczęściej to kwestia lepszej organizacji, czasem gotowości pójścia na kompromis. Zawsze - tego, by powiedzieć wprost, o co chodzi, bez oskarżeń, nawiązywania do innych sytuacji i przeszłości. Gottman radzi: „Kiedy chcesz powiedzieć o jakimś problemie, wyobraź sobie, że rozmawiasz z klientem swojej firmy”. W gruncie rzeczy sprowadza się to do kultury osobistej. Wyobraź sobie, że gość wychodząc z firmy, zostawił swój parasol w stojaku. Pewnie uświadomisz mu problem, mówiąc: „Przepraszam, zapomniał pan parasola”. Raczej nie powiesz: „Co jest z panem nie tak? Wciąż pan zapomina różnych rzeczy, umowę pan przysłał bez podpisu księgowego, teraz ten parasol, na miłość boską proszę czasem pomyśleć! Czy jestem pana służącą, żeby nosić za panem rzeczy?”. A przecież tak właśnie wygląda często „zagajenie” o problemie do męża/żony!
Gottman wspomina też o ważnej sprawie. Większość profesjonalistów od konfliktów doradza, by w trudnej sytuacji spojrzeć na problem oczyma drugiej strony i uważnie jej wysłuchać, dając odczuć, że empatujemy i rozumiemy. Gottman mówi: „Świetnie, ale większość ludzi tego nie potrafi, co więcej, całkiem sporo dobrych małżeństw tego nie robi”. Co zatem w zamian?
Pierwszy krok ku lepszemu radzeniu sobie z konfliktami to właśnie złagodzenie sposobu mówienia o nich. Opowiedzmy o problemie małżonkowi tak, jakby był klientem firmy czy gościem - po prostu kulturalnie, spokojnie i konkretnie. Łatwiej się rozmawia o problemie, gdy jest tak przedstawiony. Gdy druga strona słyszy emocjonalne oskarżenia dotyczące jej charakteru, przeszłości i intencji, jest normalne, że zareaguje obronnie i zrobi się z tego festiwal wzajemnych oskarżeń.
Ważna jest też otwartość na kompromisy. Jeżeli oczekujesz, że każdy problem zostanie w 100 proc. rozwiązany po twojej myśli, jest to oczekiwanie nierealistyczne. Jeśli udaje ci się to egzekwować, nie zdziw się pozwem rozwodowym. Lepsze rozwiązanie takie sobie niż żadne. A może za chwilę uda się wypracować coś bardziej satysfakcjonującego?
Sposoby na trwałe problemy
Niemal połowa rozwodów w Polsce (45 proc.) jako przyczynę wymienia „niezgodność charakterów”. Cóż, charakter czy osobowość to rzeczywiście trwała, niepodlegająca większym zmianom charakterystyka człowieka. Jako powód rozwodu jest usprawiedliwieniem o tyle bezsensownym, że małżonkowie mieli te cechy już w dniu ślubu. Gottman stwierdza, że problemem nie jest sama niezgodność charakterów, a to, jak sobie z tym radzimy.
Dobre małżeństwa przede wszystkim zauważają istnienie nierozwiązywalnych problemów. Małżonkowie potrafią być tolerancyjni, gdy drugiej stronie zdarzy się wpadka. W przykładzie z Robertem i Marią jego problemem jest roztargnienie, jej - wybuchowość. Czasem ta trwale zakorzeniona wada się ujawnia. Ich mocną stroną jest, że po ujawnieniu się problemu obie strony starają się „wpadkę” naprawić. Ona przeprasza, on robi jej kawę... To jest właśnie drugi sposób na trwałe problemy - nauczyć się okazywać i przyjmować oznaki skruchy, przeprosin, próby naprawy. Jak to określa Marcin: „Gdy przynoszę jej kawkę, mogłaby strzelić focha i stwierdzić, że to i tak nie rozwiązuje sprawy kary za niezapłacony rachunek, ale ona wie, że ją kocham i przyjmuje przeprosiny”. W złym małżeństwie próby naprawy, przeprosin są wykorzystywane do pastwienia się nad drugą osobą.
Ostatnią umiejętnością kluczową dla radzenia sobie z trwałymi konfliktami jest umiejętność uspokajania siebie i małżonka. Jeśli spór przeradza się w awanturę - nauczcie się dawać sobie czas na ochłonięcie. Pamiętajcie, że wrzaski i wzajemne oskarżenia poza ewentualną chwilową ulgą w postaci wyładowania, niczego nie załatwią. Rozmawiajcie o problemach w chwili, gdy oboje jesteście zdrowi, w miarę wypoczęci, spokojni.
Bogna Białecka