background image

''.if

'M ú - 

'W ÈjM Ë

~  - f »

W lm

 

,-*■

I «

Hr 

M

-  .3 1 J K Il 

« .   '   '

background image

Nigdy  do  tego  stopnia,  co  dzisiaj,  naturalna  instytucja  małżeństwa 

i rodziny nie była ofiarą  tak gwałtownych ataków.

Ojciec Święty Benedykt XVI

Książka Małżeństwo i rodzina-5 0  pytań, uzbraja nas w prawdy 

i  argumenty  skutecznie  zwalczające  zwodnicze  slogany  śro­
dowisk, które podjęły walkę z chrześcijańską rodziną.

Jej wartość podnosi fakt, iż autor książki -  Jacek Pulikowski 

jest czynnym obrońcą życia i rodziny, zaangażowanym w dusz­

pasterstwo rodzin.  Lektura Małżeństwa i rodziny -  50 pytań jest 
pożyteczna nie tylko dla tych osób, które są aktywnie zaanga­
żowane na rzecz obrony rodziny.

Książka ta jest także znakomitym poradnikiem dla wszyst­

kich, którzy pragną znaleźć odpowiedzi na nurtujące ich pyta­

nia  dotyczące problemów  małżeństwa  i  rodziny,  a  zwłaszcza 
dla tych, których rodziny przeżywają kryzys.

Instytut Edukacji Społecznej i Religijnej 

im. Ks. Piotra Skargi

background image

M a ły   poradnik  rodziny  chrześcijańskiej

'■ Ać-

 V

Instytut  Edukacji  Społecznej  i  Religijnej 

im.  Ks.  Piotra  Skargi 

Kraków  2009

background image

®  Jacek Pulikowski
© Instytut Edukacji  Społecznej  i  Religijnej  im.  Ks.  Piotra Skarg

Wydanie  I,  Kraków 2009

Redakcja:
Iwona Kucharska

Korekta:
Magd a lena Znam  i rowska-Doer re

Opracowanie graficzne i  skład: 
Grzegorz  Sztok

Zdjęcie na  okładce: ©iStockphoto.com/Rhienna  Cutler

Ilustracje wewnątrz  książki:
s.  19 -© CO M STO CK Images/©iStockphoto.com/R. A.Sanchez, 
s.  33 -©iStockphoto.com/Bonnie Schupp, 
s. 51 -  Images Copyright © 

2000

 DigiTouch

ISBN  978-83-89391-27-2

Instytut Edukacji Społecznej i  Religijnej  im.  Ks.  Piotra Skargi 

ul.  Augustiańska  28 

31-064 Kraków 
tel. 012 423 44  23 
w w u'.piotrskavga.pl

background image
background image

Brońcie godności małżeństwa i rodziny!

Ojciec Święty Jan Paweł 11

Te słowa papieża-Polaka są szczególnie aktualne zwłaszcza teraz, 

w czasie  ogromnego  zamieszania  moralnego.  Współczesny,  zlaicy­

zowany  świat  nazywa  m ałżeństw em   związki  osób  tej  samej  płci, 
rozrywanie  więzów  rodzinnych  i  bunt  dzieci  przeciwko  rodzicom 
-   trium fem   praw   człow ieka  n ad  system em   patriarchaln ym ,  wolne 
związki  -   naturalnym i  relacjam i  kobiet  i  m ężczyzn,  popularność 
i  szeroką dostępność środków antykoncepcyjnych -   wzrostem św ia­
dom ości seksu aln ej
, a  zbrodnię aborcji -   ważnym  elem en tem  em a n ­
cypacji k o b iet
!

Kryzys  rodziny  zauważalny  jest  na  każdym  kroku.  Według 

danych  statystycznych,  w 2008  roku  rozwiodło  się  w Polsce  około 
66  tysięcy par małżeńskich!  Wszystko to  odbywa się w obliczu ata­
ków na  normalną,  moralnie zdrową  rodzinę  i  na  Kościół  katolicki, 
który  jest  tejże  rodziny  naturalnym  i konsekwentnym  obrońcą. 
Warto  zacytować  słowa  Ojca  Świętego  Benedykta  X V I:  -   Nigdy  do 

tego  stopnia,  co  dzisiaj,  naturalna  instytucja  m ałżeństw a  i  rodziny 

nie  była  ofiarą  tak gw ałtow nych  ataków .

Papież  przestrzega  też  przed  niebezpieczeństwem  masowo  dziś 

obecnego  relatywizmu,  który  nie  uznaje  niczego  definitywnego.

background image

Pozostawia  człowieka  samemu  sobie  i  pod  pozorem  wolności  staje 
się  dla  niego  więzieniem,  w którym  oddzielony  jest  od  innych. 
Uniemożliwia przez to prawdziwe wychowanie.  Dla  przezwycięże­
nia  relatywizmu  w społeczeństwie  konieczne  jest  publiczne  zaan­

gażowanie rodzin chrześcijańskich. Muszą one bronić nienaruszal­

ności  życia,  wartości  małżeństwa  oraz  ustawodawczej  pomocy 
rodzinom w  pełnieniu  zadań  wychowawczych.

I  tutaj  pomocna będzie książka M ałżeństw o  i  rodzina  -   5 0 p y ta ń 

która  uzbraja  nas  w prawdy  i argumenty  skutecznie  zwalczające 
zwodnicze  slogany tych  środowisk,  które  podjęły walkę  z chrześci­

jańską  rodziną,  jej  wartość  podnosi  fakt,  iż  autor  książki  -   Jacek 

Pulikowski jest  czynnym  obrońcą  życia  i  rodziny,  zaangażowanym 

w duszpasterstwo rodzin.

Lektura M ałżeństw a  i  rodziny -  50 pytań jest pożyteczna nie tylko 

dla  tych  osób,  które  są  aktywnie  zaangażowane  na  rzecz  obrony 
rodziny.  Książka ta jest także znakomitym poradnikiem dla wszyst­
kich,  którzy  pragną  znaleźć  odpowiedzi  na  nurtujące  ich  pytania 
dotyczące  problemów  małżeństwa  i  rodziny,  a  zwłaszcza  dla  tych, 

których  rodziny przeżywają kryzys.

Bogusław B ajor

background image

1.  Zanim  będziemy  mówić  o  rodzinie,  postawmy  fundamentalne 

pytania.  Po  co  żyje  człowiek?  Jaki  jest sens  jego  egzystencji  na  tym 

świecie,  skoro  i  tak  musi  umrzeć?

Człowiek  nie  żyje  po  to,  żeby  umrzeć,  lecz  by osiągnąć  świętość, 

a  wraz z nią szczęśliwe życie wieczne. Aby to było możliwe musi naj­
pierw  w nie  uwierzyć,  potem  go  zapragnąć,  zatęsknić  do  własnego 
zbawienia,  a  następnie podjąć trud kroczenia do osobistej  świętości, 
do  wzrastania  poprzez  samowychowanie,  fest  to  bodaj  jedyny  trud 

(a  na  pewno  podstawowy),  w pokonywaniu  którego  człowieka  nie 
można  (i  nie  wolno)  zastąpić.  Każdy  musi  go  podjąć  osobiście.  Co 

więcej, próba takiego zastąpienia byłaby krzywdą, ponieważ ten trud 
jest  niezbędny  do  osobowego  wzrostu.  To  tak,  jakby  sportowcowi 

oszczędzić  treningów,  by  „wypoczęty”  zdobył  mistrzostwo  świata. 
Jednak największy  nawet  trud  osobistym nie wystarcza do osiągnięcia 
świętości.  Potrzebna jest jeszcze modlitwa i korzystanie z łask sakra­
mentalnych,  o które  należy  prosić  i po  nie  sięgać.  Łaska  sakramen­
talna  jest  bardzo  konkretną,  choć  niewidoczną,  pomocą  w drodze 
do  zbawienia.  Ważnym  elementem  wzrostu  i dojrzałości  człowieka 

jest  pokorne  uznanie,  że  nie  wszystko  może  on  osiągnąć  własnymi 

siłami.  To  nie  człowiek  robi  łaskę  Panu  Bogu  przychodząc  w nie­
dzielę  do  kościoła,  przystępując  do  sakramentu  pokuty,  eucharystii 
czy zawierając sakramentalne małżeństwo w Kościele.  On  tam  przy­
chodzi pokornie prosić o otrzymanie  łaski jako  niezbędnego wspar­
cia w drodze do  świętości.

background image

2.  Każdy  z  nas  jest  zatem  stworzony  do  wieczności,  a  życie  ziemskie 

kiedyś  się  zakończy  przejściem  do  wiecznego  szczęścia  lub  wiecznego 

potępienia.  Czy  na  tej  podstawie  można  stwierdzić,  że  małżeństwo 
zawarte  między  mężczyzną  i  kobietą,  ustanowione  przez  Stwórcę

a  podniesione  do  rangi  sakramentu  przez  Chrystusa  Pana  jest 
wspólną  drogą  do  nieba?

Tak,  chociaż  niestety  świadomość  tego  faktu  w wielu  małżeń­

stwach  jest  niedostateczna.  Zawierając  małżeństwo,  człowiek  (któ­
rego  głównym  zadaniem  na  ziemi  jest  osobiste  zbawienie)  zaciąga 
dodatkowe  zobowiązanie w postaci  troski  o  zbawienie  żony  (męża) 
i  w dalszej  kolejności  dzieci.  Dzięki  mężowi  żona  ma  stawać  się 

coraz  lepsza,  zmierzać  do  świętości  i  odwrotnie,  dzięki  żonie  maż. 
Wszelkie  narzekanie  na  męża  (czy  żonę),  że  stał  się  gorszy,  niż  był 
w dniu  ślubu, jest w gruncie rzeczy oskarżeniem  siebie  o  niewypeł­
nienie  zadania  wzajemnego  wspierania  się  w drodze  do  świętości. 

Jan  Pawfeł  II  mówił,  że  główmym  celem  małżeństwa  jest  wspólna 
droga  do  świętości  poprzez  budowę  komunii  osób.  Dodał  do  tego 
porażające  zdanie,  że  wzorem  komunii  małżeńskiej  jest  niepojęta 

komunia  Osób  Boskich  w Trójcy  Przenajświętszej.  Nic,  tylko  paść 

na  kolana!  Rzecz jasna  życia  nie  starczy na  zbliżenie  się  choćby  do 

tego nieosiągalnego wzorca. Natomiast pomysł, by próbować budo­
wać taką komunię z kilkoma kolejnymi partnerami, jest kompletnie 
absurdalny,  tym  bardziej,  że  gruzy  poprzedniego,  zniszczonego 
związku zawsze przeszkadzają w budowie następnego.  Tylko jedno, 

dozgonne, nierozerwalne i wierne sobie małżeństwo ma sens w per­
spektywie  celu, jakim  jest świętość przez budowlę komunii  osób.

3.  Jakimi  łaskami  obdarza  nas  Bóg w  sakramencie  małżeństwa?

Pierwszą  łaską  jest  dana  przez  Boga  ku  rozwojowi  sama  osoba 

współmałżonka.  Człowiek  wierzący  nie  jest  pełnym  dysponentem 
swego życia, lecz raczej jego zarządcą. Nic własnymi siłami się począł 

i  nie  wolno  mu  samemu  się  życia  pozbawiać.  Panem  jego  życia  jest

background image

bowiem  Bóg.  Człowiek,  chcąc  zawrzeć  sakramentalne  małżeństwo, 

musiał  „poprosić”  Pana  Boga  o pozwolenie  oraz  o  uświęcenie  jego 
związku.  Dopiero  sakramentalny  związek  z nadania  Boskiego  daje 
małżonkom  pełne  prawa  do  siebie.  Sami  sobie  tych  praw  nie  mogli 
udzielić. Tak więc mąż i  żona są darami od samego Boga ku wzajem­
nemu  uświęceniu.  Uwierzmy,  że  jest  to  dobry  i potrzebny  dar. 
Możemy  się  dziwić  czasami,  dlaczego  jest  on  taki  trudny.  Jednak 
trudności, a raczej  ich pokonywanie,  to konieczny element zarówno 
wzrostu  pojedynczego  człowieka,  jak  i budowania  więzi  między­
ludzkich.  Budowa  komunii  małżeńskiej  jest  obiektywnie  trudna. 

Uznał to  sam Jezus Chrystus i  dlatego ustanowił sakrament małżeń­
stwa,  który jest źródłem nadzwyczajnych sił  i środków do wypełnie­

nia trudnych zadań.  Łaska sakramentu jest zawsze dostępna dla każ­

dego  małżeństwa,  wówczas  gdy  o  to  proszą  będąc  w stanie  łaski 

uświęcającej.  Nie  spotkałem małżeństwa,  które  by mocno  „uczepiło 
się”  Boga i  łaski sakramentu małżeństwa i doszło  do  sytuacji rozwo­
dowej.  Odpowiadając  na  pytanie,  na jakie  łaski  i jaką  pomoc  mogą 
małżonkowie  liczyć,  mogę  stwierdzić  z całym  przekonaniem:  na 

wszelkie łaski i nieograniczoną pomoc potrzebne w uczciwym budo­
waniu komunii małżeńskiej.

4.  Bóg  pow ołał  nas  nie  tylko  do  małżeństwa,  lecz  również  do 
rodzicielstwa,  którym  połączył  i  dopełnił  związek  mężczyzny 

i  kobiety.  Na  czym  polega  zatem  rodzicielstwo?

Rodzicielstwo  człowieka  jest  cudem  i darem.  Powinno  być  ono 

odpowiedzialne i  przepełnione miłością. Zaczyna się własnym wzro­
stem ku małżeństwu.  Potem następuje wybór odpowiedniego współ­
małżonka,  wspólne  dorastanie,  wreszcie  zawarcie  sakramentalnego 
związku.  Ważnym  momentem jest  decyzja  o poczęciu  dziecka.  Jeśli 
się  to  stanie,  niezwykle  istotne  jest  stworzenie  dobrych  warunków 
przeżycia ciąży (stanu  błogosławionego)  i porodu.  Kolejny etap  sta­

nowi  codzienna  pielęgnacja  i  opieka  z tak  potrzebnym  karmieniem 
piersią.  Bardzo ważne jest  wychowanie potomstwa do  miłości, a na-

background image

stępnie  wypuszczenie  z „gniazda”  oraz  mądre  wspieranie  dzieci 
z pozycji  teściów  i dziadków.  Sprawą  fundamentalną  jest  dawanie 
dzieciom  świadectwa  pięknej,  wiernej  i dozgonnej  miłości  małżeń­
skiej  oraz  spokojnego,  godnego  umierania.  Nigdy nie  zapomnę peł­
nego  majestatu  i troski  o  pozostających  przy  życiu  odchodzenia 

mojego  ojca.  To wszystko  składa  się  na  rodzicielstwa.

Kluczowym  jednak momentem  rodzicielstwa jest  poczęcie  dzie­

cka.  W  akcie  tym  następuje  cudowme  spotkanie  trzech  miłości: 
kobiety  i  mężczyzny,  dających  ciało  dziecku,  i  Boga  obdarzającego 

je duszą nieśmiertelną. Tak naprawdę rodzice nie mają mocy poczę­

cia  dziecka.  Współżyjąc  płciowo,  stwarzają  jedynie  warunki  do 
poczęcia. Jednak to, czy do niego dojdzie, nie zależy od nich, lecz od 
stwórczej  mocy  Boga.  Poczęcie  dokonuje  się  w7 tajem nicy  matczy­
nego  łona,  w nieznanym  rodzicom  momencie,  który jest  wiadomy 

jedynie  Bogu.  Jest  coś  niesamowitego  wr tym,  że  sam  Pan  Bóg 

dopuszcza  ludzkich  rodziców  do  współpracy  ze  sobą.  On  wr pew­
nym sensie oddaje się im.  Oby to ludzie doceniali.  Oby nie zrobili ze 

świętości zabawy. Oby współżyli tylko w małżeństwach, z  zachowa­
niem  wymogów'  miłości,  z  uszanowaniem  daru  płodności  i zasad 

moralnych  w tej  dziedzinie.  Wiemy, jak  wiele jest  wr tym  względzie 
do  naprawienia  wr świecie.

Samo  poczęcie  jest  dopiero  zobowiązującym  startem  do  rodzi­

cielstwa.  Zadanie  przyjęcia  z miłością  i  katolickiego  wychowania 
potomstwa  do świętości  biorą na siebie małżonkowie  w dniu  ślubu. 
Ślubują  to,  zawierając sakramentalny związek w Kościele.

5.  W   dzisiejszych  czasach  ludzie  często  zapominają  o  ostatecznym 

celu,  dla  którego  żyją  oni  sami  i  członkowie  ich  rodzin.

Co  jest  przyczyną,  że  tak  wiele  rodzin  żyje  jakby  Bóg  nie  istniał, 
a  oni  mieli  trwać  wiecznie?

To  bardzo  smutne  pytanie  albo  raczej  smutna  jest  na  nie  odpo­

wiedź.  Ludzie  posiadają  rozum  i wolną  wolę,  co  pozwała  na  doko­
nywanie  świadomych  wyborów.  Niestety  wielu  żyje  bezrozumnie

background image

M

a ł y

 

p o r a d n i k

 

r o d z i n y

 

c h r z e ś c i j a ń s k i e

]

hit

i  bezwolnie.  Często  bezmyślnie  wybierają  zło  i  potępienie!  Inteli­
gencja  człowieka  pozwala  mu  wybiegać  myślami  daleko  w przy­
szłość,  nawet  sięgać  wieczności.  Jednak  człowiek  prymitywny,  nie 
bacząc  na  konsekwencje,  myśli  tylko  o  doraźnej  przyjemności. 

Ludzie  tacy,  żyją jakby  Boga  i wieczności  nie  było.  Takiej  postawie 
sprzyja kultura masowa (przez małe „k”) lansowana przez tych, któ­
rzy  czerpią  swe  zyski  z bezmyślnego,  konsumpcyjnego  i  hedoni­
stycznego  nastawienia do  życia dużej  części  społeczeństwa.

Nadzieję  na  odmianę  tej  smutnej,  niegodnej  człowieka  postawy 

należy  upatrywać  w myśleniu  i modlitwie.  Niedobrze  się  jednak 
dzieje, gdy ci, którzy myślą,  nie modlą się, a ci, którzy się modlą, nie 
myślą.  Należy obydwa  te dary połączyć  w jedno,  by odmienić życie 
własne  i  innych.

6.  W e   współczesnym  zlaicyzowanym  świecie  zanikają  rodzinne 

praktyki  i  zwyczaje  religijne.  Tem aty  związane  z  Bogiem,  sensem 

życia  i  ostatecznym  celem  życia  człowieka  zostały  zdominowane 

przez  problemy  doczesne,  jak  pieniądze,  kariera,  konsumpcja  czy

rozrywka.  Jak  zatem  powinno  wyglądać  życie  religijne  rodziców 

i  dzieci?

To  pytanie jest przedłużeniem  poprzedniego.  Aby naprawić bez­

bożny świat,  musimy sami żyć  po  bożemu,  czyli  w taki sposób,  aby 

inni,  podbudowani  naszym  przykładem,  zazdroszcząc  nam  szczęś­
cia,  sami  go  dla  siebie  zapragnęli  i  by mówili jak  za  czasów  pierw­
szych  chrześcijan:  „Popatrzcie jak oni się miłują”.

Trudno  podać  dokładny  „przepis”  na  prawidłowe  życie  religijne 

rodziny.  Powinny  się  w nim  jednak  znaleźć  takie  elementy,  jak: 
uczestnictwo  we  Mszy  świętej  w każdą  niedzielę  i święta  obowiąz­
kowe, ponadto zaś spowiedź i  komunia wielkanocna oraz codzienna 
modlitwa.  To  niezbędne minimum.

Oczywiście  świadomy  katolik  nie  powinien  na  tym  poprzesta­

wać.  W  rodzinie  katolickiej  ważne  są  bowiem  praktyki  wspólne. 
Niedzielna  msza  święta  może  stać  się  cotygodniowym  rytuałem

background image

rozbudowanym  na  przykład  o spacer  i  obiad  ze  specjalnym  dese­

rem.  Bardzo  budujące jest  wspólne  przystępowanie  do  sakramentu 

spowiedzi np. w pierwszy piątek miesiąca. O jciec klękający u kratek 

konfesjonału to  bezcenny widok dla dzieci w kontekście budowania 

jego autorytetu. Udawanie nieomylnego i  bezgrzesznego musi skoń­

czyć  się  źle  dla  kształtowania  poważania  i szacunku  dzieci  w sto­
sunku  do  ojca.  Krytyczny  nastolatek  łatwo  może  przestać  wierzyć 

w nieomylność  swego  taty  i odrzucić  go.  To  zaś  grozi  zagubieniem 

się  dziecka w dorosłym  życiu.

Okazją  do  poszerzenia  praktyk  poza  niezbędne  minimum  jest 

uczestnictwo  w roratach  podczas  Adwentu  i  Drodze  Krzyżowej 

w  Wielkim  Poście  oraz  nabożeństwach  majowych  i  czerwcowych 
czy październikowych  Różańcach.  Najprostsze modlitwy na  rozpo­
częcie  i zakończenie  ujmują  wspólne  posiłki  w religijne  ramy  i  na­

dają  głębszy  sens  spotkaniu  przy  stole.  Podanie  sobie  rąk  wokół 
i wypowiedzenie słów:  „Zasiądź  Chryste wśród  nas” pozwrala  czyn­
nie  uczestniczyć  w modlitwie  najmniejszym  nawet  dzieciom.  Nie­

którzy  stół  ten  nazywają  ołtarzem  (podobnie  jak  nieskalane  łoże 

małżeńskie).  Modlitwa  nad  łóżeczkiem  dziecka  i  potem  z dziećmi 
stanowi  dodatkowy  atut  tworzenia  wspólnoty  rodzinnej.  Zanika 

dziś,  powszechne  niegdyś,  udzielanie  błogosławieństwa  dzieciom 

przez  rodziców' poprzez  nakreślenie  znaku krzyża  na  czole  i  wypo­
wiedzenie słowu  „Niech  cię błogosławi  Bóg Ojciec, Syn  Boży i Duch 
Święty. Amen”.  Zapomniane są już dawne formy powitania i pożeg­
nania:  „Zostańcie  z Bogiem”,  „idź  z  Bogiem”  czy  „Niech  będzie 

pochwalony  Jezus  Chrystus”.  Na  wakacjach,  na  wsi  o dwunastej 
w południe nierzadko słychać dzwony.  Ludzie dawniej  wiedzieli  że: 
„Na  Anioł Pański  biją  dzw'onv,  niech  będzie  Chrystus  pochwalony, 

niech  będzie  Maria  pochwalona  (...)”.  Nic  nie  stoi  na  przeszkodzie, 
by w czasie  wspólnej  wycieczki  przystanąć  i  całą  rodziną  odmówić 
„Anioł Pański”. Napotykane krzyże przydrożne i  kapliczki też zapra­

szają  do  modlitwy.  Okazji  do  niej  można  znajdować  tysiące...  byle 
ich  szukać.

background image

7.  jaką  formę  powinna  mieć  modlitwa  w-rodzinie?

Formy  modlitwy  mogą  być  różne.  Ważniejsze  jest  jednak  to,  aby 

rodzice, gdy już nauczą dzieci  formuł poszczególnych modlitw, konse­
kwentnie  i systematycznie wymagali  od swych  pociech  ich  odmawia­

nia,  by po  prostu  kształtowali  w nich  potrzebę  codziennej  „rozmowy 
z Bogiem”. Nie powinno być tak, że rezygnujemy z modlitwy, gdy dzieci 

są zmęczone lub  nie chce im się po prostu podjąć tego wysiłku. Ważne 

jest  również  to,  aby  modlitwy  były  dostosowane  do  możliwości  np. 

wieku  dzieci.  Nie  ma  więc większego  sensu  zmuszanie  maluchów  do 

długich  modłów  na  klęcząco.  Niestety  zdarza  się,  że  w ten  sposób 
rodzice dzieciom  modlitwę...  obrzydzają.  Wydaje się słuszne wprowa­

dzenie  (oprócz  niedzielnej  Mszy  św.)  rówmież  codziennej  wieczornej 
modlitwy,  kiedy wszyscy są już  wr domu.  Dobrze, jeżeli  odbywa  się  to 

o ustalonej  porze, w specjalnie przygotowanym miejscu.  Warto wpro­
wadzić  do  modlitwy  elementy''  spontaniczne  i  by  przygotowywały je 
w całości lub we fragmentach same dzieci. Niedocenianą formą modli­

twy jest lektura Pisma Świętego w gronie rodzinnym. Przeczytanie jego 
fragmentów  przed  wyjściem  do  kościoła  na  Mszę  świętą,  służy  lep­

szemu zapamiętaniu i przeżyciu niedzielnych czytań.

8.  jakie  znaczenie  dla  życia  małżeńskiego  i  rodzinnego  ma  częste 

korzystanie  z  sakramentów?

Znaczenie  sakramentów-  wydaje  się  być  ciągle  niedoceniane. 

Rodziny,  które  się  wspólnie  modlą  i  korzystają  z sakramentów,  są 
po  prostu  stabilne,  tnvałe  i szczęśliwie.  Nie  znam  przypadku  roz­
wodu  wśród  rodzin,  które  chodzą  razem  na  Mszę  świętą  i  często 
przystępują  do  sakramentów'.  Badania  potwierdzają,  że  rozwodzą 

się  tak  naprawdę  małżeństwa,  w7 których  przynajmniej  jedno  ode­

szło  od  Boga  i  praktyk  religijnych.

Każda  spowiedź,  każda  komunia  święta  jest  okazją  do  rodzin­

nego pojednania, przeproszenia i  wybaczenia. Praktyki te uniemoż­
liwiają 

wTęcz 

powstanie głębszych kryzysów w małżeństwie i  rodzi-

background image

m

nie.  Nawet  wspólne,  codzienne  odmówienie  słów:  „(...)  i odpuść 
nam  nasze winy jako  i  my odpuszczamy 

zmusza każdego przy­

zwoitego człowieka do wieczornego pojednania z członkami rodziny. 
Wypełniamy  dzięki  temu  zalecenie  św.  Pawła:  „Niech  słońce  nie 
zachodzi  nad zagniewaniem  waszym”.  To  niemal  pewna  recepta  na 
udane,  trwałe  małżeństwo.

Chrzest  dziecka,  spowiedź,  Pierwsza  Komunia  Święta,  bierzmo­

wanie  to  doskonałe  okazje  do  pogłębiania  wiary  w całej  rodzinie. 
Smutne,  gdy rodzinne spotkania przy tych  okazjach przeradzają się 
w alkoholowe  libacje.  Oznacza  to  bowiem,  że  rodzina  niczego  nie 
rozumie ze  spraw Bożych.

9.  Jak  przekazywać  i  utrwalać  w  rodzinie  prawdy  wiary 

i  chrześcijańskie  zasady  życia?

Można  wiele  mówić  o  Bogu,  prawdach  wiary  i  chrześcijańskich 

zasadach  życia  i nie  przekazać  dzieciom  niczego.  Trzeba  po  prostu 
żyć  wiarą  w Boga;  czynem  potwierdzać prawdy wiary kierować  się 
chrześcijańskimi  zasadami  w życiu  codziennym.  Słowem,  przykład 
rodziców,  nie  zaś  puste  słowa,  pociąga  dzieci  ku  Bogu.  Matka  i o j­
ciec  powinni  na  oczach  dzieci,  świadomie  i  konsekwentnie  zmie­
rzać  ku  własnej  świętości,  ale  nie  mogą  być  „świętoszkowaci”  czy 
udawać  „bezgrzesznych”.  Dzieci  bowiem  są  niezwykle  wyczulone 
i  wyłapią  każdy  dysonans  pomiędzy  słownymi  deklaracjami  a po­
stępowaniem  rodziców7.  Tak więc,  w oczach  dzieci  rodzice powinni 

być  pięknie  i wytrwale  zmierzającymi  do  świętości,  ciągle  podno­
szącymi  się z upadków7 (oby nie ciężkich)...  grzesznikami.

10.  Czy  można  powiedzieć,  że  zaufanie  Bogu  i  przekonanie, 

że  O n   cały  czas  otacza  swoją  opieką  małżonków  pomaga 

przezwyciężać  nawet  najtrudniejsze  kryzysy  małżeńskie?

Podstawą  wyjścia  z kryzysu  małżeńskiego  jest  nadzieja  i wiara, 

że  z pomocą  łaski  Bożej  można  jeszcze  uratować  rozpadający  się

background image

związek.  Zaufanie  Bogu  jest  zatem  w takich  sytuacjach  jedynym, 
najpotężniejszym  źródłem  ratunku,  zwłaszcza  wtedy,  gdy  patrząc 
ludzkimi  kategoriami,  nic  już  się  nie  da  naprawić.  Uczciwy  trud 
przemiany siebie samego wsparty modlitwą  i sakramentami  czynią 
niejednokrotnie  prawdziwe  cuda.  Dzieją  się  wówczas  rzeczy,  któ­
rych  człowiek  pojąć  nie  potrafi.  U  Boga  bowiem  nie  ma  nic  nie­

możliwego.

Jest  niezaprzeczalnym  faktem,  że  małżeństwa  dalekie  od  Boga 

znacznie szybciej tracą nadzieję i  rezygnują z walki o przezwycięże­
nie kryzysu niż małżeństwa głęboko wierzące.

1  1.  Niestety  coraz  więcej  osób  podchodzi  do  sakramentu 

małżeństwa  bardzo  lekkomyślnie,  jakby  nie  zdając  sobie  sprawy 

z  tego,  co  przysięgają  sobie  i  Bogu.  Jakie  mogą  być  tego  skutki?

Skutki  takiego  podejścia  są  opłakane  w dosłownym  znaczeniu 

tego  słowa.  Odsuwając  Boga  oraz  świat wyższych  wartości  i  moty­
wacji,  praktycznie  każde  małżeństwo  może  dojść  do  wniosku,  by 

rozwiązać istniejące problemy przez rozwód. I  tak niestety dzieje się 

bardzo  często  w coraz  bardziej  bezbożnym,  hedonistycznym  i  wy­
zutym z wszelkich wartości wyższych śwfiecie. Jeżeli głównym moty­
wem  postępowania staje  się  doraźna  przyjemność,  to  trudno  liczyć 
na trwałość jakiegokolwiek związku.

12.  W ypełnianie  przysięgi  małżeńskiej  można  nazwać  receptą  na 

szczęśliwe  małżeństwo.  Czego  wyrazem  zatem  powinno  być  to,  co 

kobieta  i  mężczyzna  ślubują  sobie  przy  ołtarzu?

Nie  ulega  wątpliwości,  że  każda  para,  która wypełniłaby  w pełni 

słowa przysięgi  małżeńskiej,  byłaby bardzo  szczęśliwa.

Jestem  przekonany,  że decyzja  o  ślubie w Kościele podejmowana 

jest  niekiedy  z pobudek  zupełnie  pozareligijnych.  Bywa,  że  nowo­
żeńcy  nie  tylko  nie  doceniają  świętości  chwili,  ale  wręcz  nie  rozu­
mieją,  czego  wyrazem  są  słowa  wypowiadane  w Kościele  w mo-

background image

mencie zawierania sakramentalnego  związku  małżeńskiego.  Gdyby 
w dniu  ślubu  zdali  sobie  sprawę,  co  znaczą  wypowiadane  słowa 

i  deklaracje...  Gdyby  pojęli,  że  ślubowana  miłość  nie  jest  chwilo­

wym  kaprysem,  lecz  stanowi  świadomy  wybór,  że  jest  aktem  ich 
wolnej  woli  i  zobowiązaniem  do  dozgonnej  troski  o  dobro  m ał­
żonka.  Gdyby rozumieli głębię ślubu wierności i  uczciwości.  Gdyby 
zauważyli,  że  prosili  o  łaskę  wsparcia  do  wypełnienia  przysięgi 
samego  Boga, aniołów i  wszystkich świętych. Gdyby mieli  poczucie 
odpowiedzialności za słowa i choćby odrobinę ludzkiej  przyzwoito­
ści...  to  losy  małżeństw,  przynajmniej  tych  zawartych  w Kościele, 
byłyby  diametralnie  inne.  Małżeństwa  stałyby  się  lepsze,  trwalsze 

i  po prostu  szczęśliwsze.

1 3.  Wielu  jest  przekonanych,  że  miłość  to  silne  uczucie,  które 

z  czasem  musi  przeminąć.  Czy  można  sobie  zatem  ślubować 

dozgonną  miłość  i  w  czym  ma  się  ona  wyrażać  w  życiu  codziennym?

Miłości  nie  należy mylić  z uczuciami  choć  towarzyszą  one  sobie 

nieodłącznie.  Uczucia  są  bowiem  z natury  zmienne  i  zależą  od 
wielu  czynników,  zarówno  wewnętrznych,  jak  i  zewnętrznych,  na 
które  nie  mamy wpływu.  Uczucia  i ich  intensywność  zmieniają  się 
np.  wraz  z wiekiem  czy  ze  stanem  zdrowia.  Nie  zależą  one  bezpo­
średnio  od  woli,  zatem  nie  można  ich  ślubować.  Należy natomiast 

troszczyć  się  o  nie  i  podtrzymywać je  w dobrej  kondycji  przez  całe 

życie.  Błędne  jest  przeświadczenie,  że  tylko  w dniu  ślubu  mężczy­
zna  i kobieta  darzą  się  prawdziwą  miłością.  Miłość  i  uczucia  mogą 
się  rozwijać  i  dojrzewać,  na  co wskazuje wiele  wzruszających  przy­
kładów  okazywania  sobie  miłości,  szacunku  i przywiązania  przez 
staruszków, którzy przeżyli  ze  sobą  całe życie.  Ich  uczucia  są  zupeł­
nie  inne  niż  te  gorące,  młodzieńcze,  ale  z pewnością  nie  gorsze. 
Powiedziałbym  raczej,  że  są  bardziej  dojrzałe,  bo  stanowiące  owoc 
całego  życia.  Odmienne  oblicza  wzajemnych  relacji  w  poszczegól­
nych  etapach  życia  można  porównać  do  wina:  młode  „buzujące” 

powoduje zawrót głowy  (jak to bywa zazwyczaj  z  młodymi ludźmi)

background image
background image

i  stare,  „przeleżakowane”  przeznaczone  dla  koneserów,  czyli  osób 
dojrzałych,  które  już  wiedzą,  że  miłość  nie  jest  tylko  chwilowym 
zauroczeniem.

M iłość jest funkcją woli (i w tym sensie można ją sobie narzucić). 

Jest  decyzją  troszczenia  się  o  dobro  osoby  ukochanej  do  końca 
życia,  bez  żadnych  warunków,  a nawet  pomimo  wszystko.  Ślubu­

jemy miłość,  bo  ślub  ten  można jednoosobowo,  nawet  przy odrzu­

ceniu  przez  drugą  stronę,  wypełnić  aż  do  śmierci.  W  codzienności 

będzie  się  to  wyrażać  najprostszymi  gestami:  zrobieniem  herbaty, 
posprzątaniem,  ale  też  zauważeniem  wysiłku  współmałżonka, 
pochwałą,  wreszcie  podziwem  dla jego  dokonań, jak również prze­
proszeniem  i  wybaczeniem,  gdy  wymaga  tego  sytuacja.  Jednego 
tylko  miłość  nie  dopuszcza:  zachęcania  do zła  moralnego  czy przy­
zwalania  na  nie.  Zło  moralne  niszczy  miłość  i  niszczy  człowieka, 
a więc oddala go od szczęścia a tym samym od zbawienia. Dla osoby 
wierzącej  najwyższym dobrem jest zbawienie  i  to  ono  powinno być 
głównym  celem  troski  o ukochanego  człowieka.  Piękną  definicję 
miłości  dał  Jan  Paw7eł  II:  „Człowiek wypełni  nie  może  się  odnaleźć 
inaczej, jak tylko przez bezinteresowny dar z siebie samego”.  Oprócz 
definicji  miłości  Papież  w7 tym  zdaniu  podkreślił,  że  miłość  jest 
drogą  odnalezienia  siebie,  sw7ego  przeznaczenia,  jedyną  drogą  do 
szczęścia  człowieka.

A jak  się mają uczucia do miłości? Są one bardzo ważne na etapie 

poznawania  się,  gdyż  często  pozytywne  uczucia,  jakie  wywołuje 
druga  osoba,  zwracają  na  nią  uwagę  i pozwalają  dostrzec  w7 niej  to, 
co  dobre  i piękne.  Umiłowanie  tych  w7artości  może  zrodzić  goto­

wość  do  poświęcenia  i  mamy...  początek  miłości.  Uczucia,  które 
wynvały  się  spod  kontroli  rozumu  i woli,  mogą  doprowadzić  do 

ruiny życia.  Gdy uczucia są dobre  i  szlachetne, podtrzymanie m iło­

ści  w  małżeństwie  jest  proste.  Dlatego  warto  dbać  o  pozytywne 

uczucia  w związku,  gdyż jest  to  najprostsza  recepta  na  przetrwanie 
i  rozwój  miłości  aż  do  śmierci.  Tam,  gdzie  miłość  małżeńska  jest 

zagrożona,  zaw7sze doradzam  to samo:  troskę o  naprawę  uczuć.

background image

Pewien  staruszek zapytany,  czy  nigdy nie  zamierzał  się  rozwieść, 

zażartował:  „Rozwieść  -   nigdy,  ale zamordować żonę  -   bardzo  czę­
sto!”  Pojawiające się  nawet silne  negatywne  uczucia są alarmem,  że 
trzeba  natychmiast  coś  zrobić.  Nie  wolno jednak  na  tej  podstawie 
stawiać  absurdalnej  diagnozy,  że  oto  miłość  się  skończyła.  Trzeba 
zabrać  się  za  naprawianie  uczuć.  Tak  więc  uczucia  w m iłości  są 
ważne,  dobre  ułatwiają  miłowanie,  lecz  złe,  zaniedbane,  nie  napra­
wiane  mogą  rujnować  miłość.  Ostatecznie  jednak  miłość  (troska 
o  dobro)  dzięki  rozumowi  i woli  może  trwać  nawet  wbrew  uczu­
ciom.  Może  nigdy się  nie kończyć.

1 4.  Na  czym  polega  wierność  małżeńska?

W ierność  obejmuje  całe  życie,  nie  tylko  sferę  płciowości.  Wier­

ności  współmałżonka  nie  da  się  upilnować  żadną  siłą,  nadzorem, 
kontrolą.  Na wierność trzeba się zdecydować osobiście  i  samemu ją 
sobie narzucić. Ważne jest, by mieć jasną, klarowną, radykalną wizję 
własnej  wierności.  Wszelkie  relatywizowanie  i łagodzenie  ostrości 
widzenia  w tym  względzie  są  śmiertelnie  niebezpieczne.  Kościół 
w encyklice  H um anae  Vitae podpowiada,  że wierność  należy  rozu­
mieć  tak,  jak  w dniu  ślubu,  czyli  dosłownie.  Wypowiedzenie  roty 

przysięgi  małżeńskiej  jest  bowiem  publiczną  deklaracją  decyzji  na 
wierność  dozgonną.  Należy  ją  jednak  egzekwować  w pierwszej 
kolejności  od  siebie,  nie  zaś  od współmałżonka.  Czy jesteś  wierny? 
A czy w stosunku  do  spotkanej  atrakcyjnej  kobiety zachowałbyś się 
tak samo,  gdyby żona  stała  przy  tobie?  Czy w stosunku  do  obcego, 
interesującego  mężczyzny  zachowałabyś  się  tak  samo,  gdyby  przy 
twoim  boku  stał mąż?

15.  Na  czym  polega  uczciwość  małżeńska?

Uczciwość  w rozumieniu  ogólnym  to  przestrzeganie  ustalonych 

zasad.  W  tym znaczeniu uczciwość małżeńska jest respektowaniem 
zasad,  które  są  podstawą,  fundamentem  zawartego  małżeństwa.

background image

W  Kościele katolickim zasady te wymienione są  w przysiędze m ał­
żeńskiej.  Mieści  się  w niej  deklaracja  zawarcia  związku  małżeń­
skiego  z własnej  i nieprzymuszonej  woli,  trwania  w nim  w dobrej 
i  złej  doli aż do śmierci oraz przyjęcia z miłością każdego poczętego 

dziecka,  oraz  ślub  deklaracji  miłości,  wierności  i  uczciwości  mał­
żeńskiej.  Ślub  uczciwości  jest  swoistym  zwornikiem,  podsumowa­
niem  i potwierdzeniem  tych  wszystkich  deklaracji.  Można  jednak 
uczciwość małżeńską  traktować dodatkowo jako  deklarację  czysto­

ści  w dziedzinie  specyficznej  dla  małżeństw,  a więc  w sferze  płcio- 
wości.  Czystość  małżeńska  wymaga  użycia  rozumu  (poznanie 
rytmu płodności żony)  i woli  (dostosowanie aktów małżeńskich do 
aktualnych  planów  prokreacyjnych).  Można  wreszcie,  sięgając  do 
źródłosłowu, traktować uczciwość jako „uczczenie” współmałżonka 

swoim postępowaniem. W  dziedzinie płciowości jest to szczególnie 
piękna  deklaracja,  bowiem  „uczczenie”  jest  całkowicie  sprzeczne 
z egoistycznym  wykorzystaniem  i  uprzedmiotowieniem  tak  dziś 

zagrażającym  małżeństwu  w'obec  podszeptów'  bezbożnego  i  zde­
moralizowanego  świata  (szatana).

16.  ]ak  rozumieć  nierozerwalność  i trwanie  małżeństwa  aż  do  śmierci?

Dosłownie.

1 7.  Jedną  z  funkcji  małżeństwa  oprócz  zrodzenia  i  wychowania 

potomstwa  jest  wzajemne  wsparcie  małżonków.  Na  czym  ono 

powinno  polegać  w  świecie,  który  stara  się  zacierać  tradycyjne  czy 
naturalne  role  wynikające  z  faktu  bycia  kobietą  lub  mężczyzną?

Głupcy i  manipulatorzy próbują zrówmać kobiety z mężczyznami 

w7 każdej  płaszczyźnie  życia.  Dotyczy  to  zwłaszcza  ról,  jakie  mają 
oni  do  wypełnienia  w7 społeczności.  Jest  rzeczą  oczywistą,  że  męż­
czyzna  i kobieta  jako  osoby  mają  rówmą  godność.  Inne  są  jednak 
zadania,  do wypełnienia których zostali  powołani przez Boga  w ro­
dzinie  i  w świecie.  Równość  rozumiana jako  identyczność jest  ewi-

background image

dentnie  wbrew  naturze,  która  nakazuje  kobietom  rodzić  dzieci, 
a  mężczyznom  troszczyć  się  o swoje  żony  i potomstwo.  W otocze­
niu głupców, mimo presji przez nich wywieranej, można jednak żyć 
mądrze.  Tyle tylko, że trzeba się  przygotować na ich ataki i uodpor­
nić  na  nazywanie  siebie  głupcem  i odsyłanie  do  „ciemnogrodu”  Ja 
osobiście wolę być szczęśliwy z przyklejoną etykietką nienowoczes­
nego  „oszołoma”  niż  nowoczesny  według  panujących  nowomod­

nych  wymogów i...  głęboko  nieszczęśliwy, bo wynaturzony.

Małżonkowie  powinni  sobie  nawzajem  pomagać  w pogłębianiu 

radości wynikającej  z różnic  między kobietą  a mężczyzną  oraz oka­
zywać podziw dla geniuszu kobiecości  i męskości.  Powinni  ponadto 
mądrze,  w zależności  od  talentów  i predyspozycji,  dzielić  role  i  za­
dania, jakie mają do wypełnienia w rodzinie, zwdaszcza poprzez zro­
zumienie  istoty powołania do  macierzyństwa i ojcostwa.  Niezbędne 
jest  rówmież  udzielanie  sobie  wsparcia  we  wzajemnym  rozwoju, 
dzięki  czemu  stanie  się  możliwe  coraz  lepsze  wypełnianie  natural­

nych  dla każdej  płci zadań.

Najważniejszym wsparciem, jakiego powunni udzielać sobie mał­

żonkowie,  jest  jednak  stałe  utwierdzanie  siebie  nawzajem  w zdro­
wym  poczuciu  wdasnej  wartości.  Nic  tak  nie  mobilizuje  żony  do 
wysiłku  i  pracy nad  sobą jak zachwyt w oczach  męża  dla jej  piękna 

i  dobra.  Analogicznie  mąż,  szczerze  podziwiany przez  żonę,  gotów' 

jest  dla  niej  i  dla rodziny do  najwyższych  poświęceń.

Wzajemne  wspieranie  się  wżyciu  codziennym  może  być  bardzo 

różne  w zależności  od  osobistych  talentów-'  i umiejętności.  Najlepiej 

jest,  jeśli  każdy  daje  wspólnocie  rodzinnej  to,  co  ma  najlepszego  do 

zaoferowania.  W niektórych  sprawach  małżonkowie  mogą  się  wspie­

rać  lub  wymieniać  (np.  wT kuchni).  Kobieta jest  jednak  niezastąpiona 

wr trosce  o małe  dziecko.  I  nie  chodzi  tu  tylko  o karmienie  piersią. 
Wydaje  się  jednak,  że  głównym  i najważniejszym  wkładem  kobiet 
ważycie  społeczne  jest  kształtowanie  pozytywnych  relacji  między 
ludźmi.  Najpiękniejszą  relacją jest  miłość,  a więc  zadaniem  kobiet jest 

szerzenie miłości. Mężczyzna natomiast jest (a przynajmniej powinien

background image

być)  człowiekiem  czynu,  który  walczy  z przeciwnościami  i doprowa­
dza  sprawy do  zaplanowanego  końca.  Słowem, stworzony jest  do  bra­
nia  odpowiedzialności  za  losy rodziny.  W tej  roli  mężczyzna  czuje  się 
w swoim żywiole i staje się zdolny do najwyższych poświęceń.

Najtrudniejsza  jest  jednak  budowra  komunii  małżeńskiej  dwojga 

całkowicie  odmiennych  istot.  Podstawowe  wsparcie,  jakiego  udzie­
lać  winni  sobie małżonkowie w tym względzie,  to  ubogacanie siebie 
nawrzajem  przez  szczere  i  ufne  ujawnianie  niewidocznego  dla  oczu 
wnętrza  siebie  -   osoby  drugiej  płci.  To  ujawnienie  jest  warunkiem 

koniecznym poznania, zaakceptowania i uszanowania, a nawet rado­
wania  się  uzupełniającą się wzajemnie  „innością”  małżonków.

18.  W   niektórych  środowiskach  można  zaobserwować  pewne 

tendencje  do  feminizacji  zachowań  mężczyzn  i  maskulinizacji 

zachowań  kobiet.  Czym  to  jest spowodowane  i  jak  wpływa  na 
relacje  w  rodzinie?

Rzeczywiście  zjawisko  maskulinizacji  kobiet  jest  wyraźnie  zauwa­

żalne i,  niestety, rozszerza się.  Nie wynika ono  ani  z głębokiej  refleksji, 
ani z rozważnie podejmowanych decyzji, lecz jest raczej wynikiem bez­
myślności, ślepym podążaniem za duchem (a może upiorem) dziwacz­
nie  definiowanej  nowoczesności  czy,  mówiąc  wyrost,  za  modą,  która 
narzuca kobietom przekonanie, że osiągną szczęście, gdy staną się „jak 
mężczyźni”.  Panuje więc wśród pewnych grup kobiet moda na udawa­
nie „twardziela” niepotrzebującego wsparcia i opieki mężczyzny. Wiele 
kobiet tak dobrze wschodzi w tę rolę, że przyjmuje zachowania „typowo 
męskie”  według  najgorszych  wzorców,  a więc  piją,  palą,  przeklinają, 

oglądają  horrory,  a nawet  zabawiają  się  seksualnie  w przygodnych 
związkach.  Nie wiedzą,  że  odchodząc od  kobiecej  natury,  tracą szansę 
na szczęście i w przyszłości będą musiały zadowalać się jedynie powierz­
chownymi  przyjemnościami. Ma lo oczywiście katastrofalny wpływ7 na 
małżeństwa  takich  kobiet  ¿wypełnianie  przez  nie  roli  matki.  Często 

jednak  bywa,  że  kobiety  tego  typu  nie  wchodzą  w trwałe  związki, 

a swym  dzieciom nie pozwalają się urodzić.

background image

Feminizacja  zachowań  męskich  jest  również  dość  powszechna 

i chociaż nic nie usprawiedliwia mężczyzn, którzy rezygnują zużywa­
nia  rozumu i z pracy nad sobą, to jednak kobiety mają w tym procesie 

swój  niechlubny udział.  Przede  wszystkim  zdominowały one wycho­
wanie chłopców. Nie  ma już postrzyżyn  i chłopiec nie zaprawia się do 
trudów  życia  pod  twardą,  trochę  szorstką  ręką  ojca.  Matki,  wycho­
wawczynie  przedszkolne,  nauczycielki  za  ideał  dobrego  zachowania 
stawiają  chłopcom...  grzeczne  dziewczynki.  Często  nadopiekuńcze, 
troszczą  się  głównie  o bezpieczeństwo  chłopców,  nie  pozwalając  na 
żadne „męskie wybryki”.  Takie wychowanie pozbawia okazji do  nabi­

jania sobie guzów i uczenia się odpowiedzialności na własnych, nawet 

bolesnych  błędach.  W efekcie  chłopiec w wieku  18  lat  staje  się  nomi­
nalnie  mężczyzną,  lecz schowany pod skrzydełkami  mamy, osaczony 

jej  uczuciami,  nie jest  zdolny do brania  na  siebie  nawet  elementarnej 

odpowiedzialności.  To  jest  podstawowa  przyczyna  lęku  mężczyzn 
przed  zawieraniem  małżeństw  (stąd  „wolne”  związki)  i przed  zdecy­

dowaniem  się  na  rodzicielstwo  (stosowanie  antykoncepcji,  aborcja). 

Zniewieściały  mężczyzna,  niepotrańący  wziąć  na  swoje  barki  odpo­
wiedzialności  za losy  rodziny,  fatalnie  funkcjonuje jako  mąż  i ojciec. 

Skutki feminizacji mężczyzn są dosłownie opłakane.

Najtragiczniejsze  jest  to,  że  ucieczka  zarówno  kobiet,  jak  i  męż­

czyzn  od  swej  natury,  od  swego  odwiecznego  przeznaczenia  czyni 
ich samych po prostu nieszczęśliwymi... w pewnym sensie na własne 
życzenie.

19.  Wśród  młodych  ludzi  daje  się  zaobserwować  niepokojącą 

tendencję  do  unikania  trwałych  związków  małżeńskich  na  rzecz 

związków  na  tzw.  „kocią  łap ę'7.  Gdzie  można  szukać  przyczyn  tego 
zjawiska  i  jak  mu  zapobiegać?

„Kocia  łapa”  czy, jak  mówi  dzisiejszy  świat,  „wolny związek” jest 

wynikiem  tchórzostwa,  klasyczną  męską  ucieczką  przed  odpowie­
dzialnością.  „Wolność”  takich  związków  od  rodzicielstwa  z  jedno­
czesną „swobodą” seksualną (pozbawienie działań kontroli rozumu

background image

i  woli)  prowadzi w prostej  linii do uzależnienia od seksu.  Uniemoż­
liwia  to  oczywiście  tworzenie  prawidłowej  i  dającej  szczęście  więzi 
intymnej,  co  w konsekwencji  powoduje  rozpad  „wolnych  związ­
ków”.  Doświadczenie potwierdza, że rozpadają się one dużo częściei 
i  szybciej  niż formalnie zawarte małżeństwa.

Podstawową  przyczyną  tego zjawiska jest niedojrzałość, zwłaszcza 

mężczyzn.  Bogata retoryka ukazująca wyższość „wolnych związków7” 

jest  bez wątpienia wytworem pokrętnych i skarlałych  duchowTo  męż­

czyzn.  Napawa mnie to jako  mężczyznę  wielkim  smutkiem.  Do  roz­

powszechniania  się  „wolnych  związków”,  obok  wspomnianego  już 
lęku  mężczyzn  przed  odpowiedzialnością,  przyczynia  się  niewątpli­
wie  postawa  hedonistyczna  ukierunkowana jedynie  na  przeżywanie 
przyjemności. Sprzyja temu nowa obyczajowość, która dawniej zosta­
łaby nazwana „nieobyczajnością” i swoista moda na rozwiązłość sek­
sualną reklamowana ochoczo wf filmach,  czasopismach, piosenkach.

Zapobieganie temu  zjawisku jest  walką  Dawida  z Goliatem,  przy 

czym  Goliat  to  gigantyczny  światowy  przemysł  żywiący  się  nieła­
dem  i,  co  logiczne,  propagujący  wszelkie  formy  bałaganu  seksual­
nego. Obroną byłby powszechny powrót do zasad moralnych zawar­

tych  w Dekalogu,  zaś  jedynym  narzędziem,  które,  moim  zdaniem, 
ostatecznie  okaże  się  skuteczne,  są  świadectwa  szczęśliwych  m ał­

żeństw7,  a  ludzie,  patrząc  na  nie  będą  mówili  jak  za  czasów7 pierw­

szych chrześcijan:  „ Zobaczcie, jak oni się miłują”. Wówczas powsta­
nie  powszechna  tęsknota  do  tworzenia  normalnych,  prawdziwych 

i trwałych rodzin. I... Dawid wygra! Mamy wszak obietnicę, że moce 
piekielne nie  zwyciężą.

20.  Małżonkowie  tworzą  wspólne  gospodarstwo  rodzinne.
Na  czym  polegają  role  kobiety  i  mężczyzny  w  prowadzeniu
 

rodzinnego  gospodarstwa?

Podział  na  role  powinien  być  przede  wszystkim  sprawiedliwy 

i  mądry. Nie chodzi tu o  „sprawiedliwość” typu: raz ty, raz ja. Byłoby

background image

kompletnym  absurdem,  gdyby węgiel  z piwnicy nosili  na przemian 
mąż  i  żona!  Mądrość  w podziale zadań  i  ról  polega  na  uwzględnie­
niu  indywidualnych  talentów  i  ograniczeń  wynikających  nie  tylko 
z  różnicy  płci.  Bywa,  że  mężczyźni  wspaniale  gotują,  a kobiety 
doskonale  radzą  sobie  z majsterkowaniem  przy  sprzęcie  elektrycz­

nym  czy  elektronicznym,  a nawet  z komputerami.  W  tym  wzglę­

dzie  wymienność  może  posunąć  się  bardzo  daleko.  Nie  powinna 
ona  jednak  dotykać  terenów  niejako  przypisanych  kobiecie  i męż­
czyźnie  przez  naturę.  Najogólniej  mówiąc,  kobieta  powinna  odpo­
wiadać  za  piękno  i dobro  samego  domu  i  relacji w nim  panujących. 

Rolą  mężczyzny jest natomiast stanie  na straży prawidłowego  funk­
cjonowania domu i rodziny oraz odpowiedzialność za to, by wszystko 
zmierzało  do  dobrego,  ustalonego  celu.  Dla  wierzących  celem  naj­
wyższym jest zbawienie, a dochodzenie do tego odbywać się powinno 
przez  osobowy  rozwój  i wzrost  ku  świętości  wszystkich  członków 
rodziny.  Tego  właśnie powinien  pilnować  mężczyzna.

Terenem  wybitnie  kobiecym  jest  opieka  nad  małym  dzieckiem, 

nad  każdym  biednym  i chorym  oraz  kształtowanie  pozytywnych 
relacji  międzyludzkich. To właśnie kobieta ma uczyć mężczyznę two­
rzenia  takich  stosunków  w rodzinie  oraz  angażować  go  do  zabawy 
lub  opieki  nad  małymi  dziećmi.  Jednakże  to  ona  na  tym  terenie 

powinna pozostawać  domowym  ekspertem  i głównym  decydentem. 
Nieroztropnym  ze względów  psychologicznych  byłoby  np.  wysłanie 
zaraz  po  urlopie  macierzyńskim  na  urlop  wychowawczy...  męża. 

Znam  przypadek,  kiedy mąż wpadł  na  taki  „genialny” pomysł i,  gdy 
minęła pierwsza euforia, popadł w tak ciężką depresję, że cała rodzina 
boleśnie  ten  pomysł  odchorowała.  Działania  wymagające  użycia 
dużej siły fizycznej czy nawet niebezpieczne z pewnością powinno się 
zostawiać  mężczyznom.  Podobnie  niemądre  byłoby  zdejmowanie 
z mężczyzny  odpowiedzialności  za  byt  i bezpieczeństwa  rodziny. 
Pomijając  fakt,  że  to  on  ma  wrodzone  predyspozycje  do  działania 

racjonalnego,  do  planowania,  przewidywania,  wybiegania  myślami 

nawet  w daleką  przyszłość,  to  trzeba  zauważyć,  że  przejęcie  przez

background image

męża całkowitej  odpowiedzialności za losy rodziny zawsze powoduje 

wzrost  „mężczyzny”  w wielu  płaszczyznach  życia.  Można  wręcz 

powiedzieć,  że  stanowi  gwarancję  tego  wzrostu.  Oczywiście  wszyst­

kie  decyzje  podejmowane  przez  męża  powinny  być  podporządko­
wane  dobru  rodziny,  nigdy  zaś  jego  zachciankom.  Każdy  kapitan 
będzie ryzykował życiem, by ratować wszystkich powierzonych sobie 
pasażerów  i członków załogi w razie  katastrofy statku.  Gdyby  mężo­
wie  czuli  się w rodzinie tak ważni  (pierwszy po  Bogu),  jak kapitano­
wie  na  okręcie,  zapewne  gotowi  byliby  do  oddania  życia  za  żonę 
i dzieci.  Jeżeli tak nie jest, to znaczy,  że nie weszli jeszcze dostatecznie 
w rolę głowy rodziny, czyli w rolę głównego opiekuna, obrońcy, żywi­
ciela  i przewodnika (również w wierze)  dla żony i dzieci.

21 .Często  przyczyną  nieporozumień  małżeńskich  jest  utrzymanie 
rodziny  i  dbanie  o  sferę  materialną.  Oskarżanie  męża  o  zbyt  małe 

zarobki  lub  żony  o  zaniedbywanie  domu  to  jeden  z  wielu 

przykładów.  Wiele  tych  nieporozumień  jest  wynikiem  zbyt 

wybujałych  oczekiwań  wobec  współmałżonka,  jednak  jak  radzić 

sobie  w  momentach,  gdy  problemy  materialne  stają  się  poważne  dla 

całej  rodziny?

Rzeczywiście  ludzie  mają  coraz więcej  problemów  finansowych. 

Dzieje  się  tak  głównie  dlatego,  że  posiadają  mniej  pieniędzy  niż 

chcą  mieć.  Chcą  zaś,  manipulowani  przez  reklamy,  coraz  więcej. 
W  poradni  dla małżeństw największe problemy finansowe zgłaszali 
zwykle  ludzie  ponadprzeciętnie  zamożni  czy wręcz bardzo  bogaci. 
Zazwyczaj chodzi w tych wypadkach o podział pieniędzy na „moje” 
i  „twroje”  i  posądzanie  współmałżonka  o  rozrzutność.  Czasem  wsą­
czają  się  w spory  rodziny  obu  stron,  wypominając,  ile  to  majątku 
ich  rodzone  dziecko  wniosło  w-posagu.  Coraz  częściej,  już  „na 

konto” przyszłych kłopotów7 finansowych, jeszcze przed ślubem  spi­

sywana  jest  intercyza.  Nierzadko  zdarza  się,  że  krótko  przed  ślu­
bem, w7 pośpiechu obdarowuje się swoje dziecko (samochód, miesz­

kanie, gospodarstwa), by w razie rozwodu...

background image

Bywa,  że  strona  zarabiająca  (częściej  mężczyzna)  wydziela  dru­

giej  „limity”,  żądając  szczegółowych,  dosłownie  groszowych,  rozli­
czeń  na  piśmie.  Ostatnio  w poradni  pewna  pani  opowiadała  (mąż 
siedział  obok ze spuszczoną głową) jak pół godziny biegali  po  mie­
ście  szukając  bezpłatnej  toalety,  bo  mąż nie  chciał jej  dać  złotówki. 
Mąż,  człowiek  bardzo  bogaty,  posiadający  kilkanaście  mieszkań 
w dużym mieście  i kilkusettysięczne lokaty przeprowadził rozdziel­
ność majątkową i  żona została bez środków do życia zdana całkowi­
cie  na  jego  łaskę.  Zresztą  w rozmowie  kilkakrotnie  podkreślał,  że 

żona wszystko  mu zawdzięcza.

Wiele problemów stwarzanych jest  na własne  życzenie  i wynikają 

one  tak naprawdę  z wysokich,  nierzadko  wygórowanych  oczekiwań 
finansowych  lub  braku  wspólnoty  majątkowej.  A  przecież  małżeń- 
$twro  powinno  być  pełną  wspólnotą  obejmującą  wszystkie  obszary 
życia  bez  żadnych  egoistycznych  rachub  czy  wyjątków'.  Przyjęcie 
takiej  postawy  połączone  ze  skromnością  wymagań  finansowych 

rozwiązuje zdecydowaną większość problemów „o pieniądze”. Ponoć 
Sokrates przechadzając się po rynku wśród najwspanialszych w-ytwo­
rów  ówczesnego  świata  miał  zwyczaj  powierzać:  „Jaki  ja  jestem 
szczęśliwy,  że  nie muszę tego wszystkiego  mieć”.

By  jednak  nie  zbagatelizować  sprawy,  trzeba  przyznać,  że  są  też 

oczywiście  problemy  finansowa  wynikające  z  prawdziwej  biedy. 
Brakuje  pieniędzy  na  chleb,  na  lekarstwa,  nawet  na  zaspokojenie 
podstawkowych potrzeb dzieci.  Czasem jest to połączone z patologią 

(alkoholizm,  narkomania)  i wówczas  pomoc  finansowa jest  bardzo 

utrudniona.  Są  na  szczęście  specjalistyczne  ośrodki  i organizacje 
zajmujące się takimi rodzinami. Ofiarowywane jest nie tylko wspar­
cie  materialne,  lecz  także  terapia  i  to  dla  całych  dotkniętych  cho­

robą  rodzin.

Gdy jednak rodzina cierpi biedę w sposób zupełnie niezawiniony 

(utrata pracy, wypadek lub śmierć żywiciela  rodziny),  to pomoc  nie 

tylko jest  konieczna,  lecz  staje  się  moralnym  obowiązkiem  otocze­
nia. W  małych środowiskach, w których nie m ajak w wielkich mia-

background image

Stach  osób  anonimowych,  naturalna  pomoc  sąsiedzka  może  wiele 
zdziałać.  Na  własne  oczy  widziałem,  jak   w kilka  tygodni  odbudo­
wany został przez górali spalony dom sąsiada.  Od pierwszych chwil 
po pożarze cała  rodzina pogorzelców została objęta wszechstronną 
opieką sąsiadów i  proboszcza. Warto przy okazji zauważyć, że wiele 
organizacji  i  stowarzyszeń  skupionych  przy  Kościele  katolickim 
świadczy  tego  rodzaju  pomoc  w sposób  dyskretny  i  bez  rozgłosu. 
Ważne  jest  takie  jej  zaoferowanie,  by  potrzebujący  nie  krępowali 
się  z  niej  korzystać.  Najłatwiej  można  rozpoznać  komu  i  jaka 
pomoc jest potrzebna,  gdy patrzymy z perspektywy parafii.  Piękny 
przykład  stanowi  poznańska  inicjatywa  „Patronat  nad  rodziną" 

obejmująca  stałą  opieką  niezamożne rodziny wielodzietne.  Anoni­
mowi  sponsorzy  (osoby  prywatne  i  instytucje)  dyskretnie  czuwają 
nad  funkcjonowaniem  tych  rodzin.  Chwalebne  jest  to,  że  rodziny 
nie  wiedzą  od  kogo  otrzymują  pomoc.  Ważne jest  bowiem,  aby nie 

była  ona  krępująca  czy wywołująca  wrażenie,  że  osoby  obdarowy­
wane  są  gorsze,  co  mogłoby  wywołać 

wt

 

nich  uczucie  upokorzenia. 

Chodzi  o to,  żeby  pomoc  była  skuteczna  i  trafiała  w prawdziwie 

potrzeby.

Niestety,  w państwowy  opiece  społecznej  nadal  funkcjonują 

pewne  przepisy,  które  nie  pozwalają  pomóc  rodzinie  po  prostu 
biednej.  Trzeba  w  podaniu  „dopisać”  drugi  czynnik,  jakąś  patolo­
gię.  To  faktycznie  poniżające...

22.  Współżycie  małżeńskie  oprócz  płodzenia  potomstwa  ma  na  celu 

wyrażanie  miłości  między  małżonkami,  jak  jednak  odróżnić  kiedy 
jest  to  wyraz  miłości,  a  kiedy egoistyczne  wykorzystanie  drugiej 

osoby  dla  zaspokojenia  własnych  zachcianek?

Rzeczywiście sens współżycia płciowego jest podwójny: ma wyra­

żać  jedność  kochających  się  małżonków  oraz  być  znakiem  rodzi­
cielstwa.  Choć  wyrażenie  „płodzenie  potomstwa”  jest  całkowicie 
poprawnie,  dla  mnie  ma  wydźwięk  nieco  „chłodny”.  Wolę  mówić 

raczej o  uczestniczeniu małżonków w cudzie poczęcia nowego czło-

background image

wieka.  Dziecko jest efektem spotkania się trzech  miłości: żony, męża 

i samego  Boga.  Jestem  przekonany,  że  tym  małżonkom,  którzy 
doceniają  ten  cud,  nigdy  nie  grozi  zrobienie z tego  świętego  terenu 
obszaru  spełniania swych  egoistycznych zachcianek.

Jak rozpoznać i  zaklasyfikować konkretne działania? Bardzo pro­

sto.  Jeżeli  w działaniu  pojawi  się  jakikolwiek  przymus,  możemy 

śmiało wyrokować o egoizmie,  o  braku  miłości.  Zmuszanie drugiej 
strony  do  czegokolwiek,  co  mu  „duchowo”  nie  odpowiada,  co jawi 

się  mu jako  złe  moralnie czy choćby niestosowne,  nieodpowiednie, 

jest wyrazem  egoizmu, a nie miłosnej  troski o współmałżonka.  Gdy 

dla zaspokojenia własnych zachcianek, pojawia się argument, w któ­
rym  jedna  strona  powołuje  się  na  „  własne  wysokie  potrzeby”,  czy 
nawet straszy zdradą,  egoizm  sam siebie jednoznacznie demaskuje.

Współżycie  małżeńskie,  które  jest  wyrazem  miłości,  musi  szano­

wać  nie  tylko  osobę współmałżonka,  ale  też  nakazy moralne  i odby­
wać  się  w sposób  prawidłowy.  W  szczególności  ważna  jest  postawa 
otwartości na nowe życie, czyli opowiadanie się po stronie „cywiliza­
cji  miłości”.  Moralnie  złe  w tej  dziedzinie  są  bez  wątpienia  cudzołó­
stwo  i masturbacja.  Prawidłowy  akt  małżeński  prowadzi  przez 
„jakieś”  przygotowanie  (bardzo  duża  dowolność  i pole  do  sweistej 
twórczości  intymnej)  do  zjednoczenia  narządów^  rozrodczych  żony 

i  męża  i  przekazanie płynu  nasiennego męża  (wytrysk)  do 

otwartych 

na jego  przyjęcie i niczym nie okaleczonych  dróg rodnych żony.

Jeżeli  dążą  celowe  do  wywołania  reakcji  jak  we  współżyciu  bez 

zjednoczenia  narządów  rozrodczych  to  działanie  takie  ma  charak­
ter  masturbacyjny.  Jest  obiektywmie  moralnie  złe  i  prowadzi  (jak 
każde  zło)  do  wewnętrznego  rozbicia,  frustracji  i niszczenia  relacji 
małżeńskiej.  Nie  wyraża  więc miłości.  Miłość  bowiem  rodzi  dobro 

i  tylko  dobro.

Trzeba tu jednak dodać, że współżycie jest normalnym środkiem 

wyrazu  miłości  małżeńskiej.  Tak  więc  odmowa  współżycia  przez 
którąkolwiek  ze  stron  nie  może  być  wynikiem  „widzimisię”,  lecz 
powinna być spokojnie  i  życzliwie wypowiedziana.  Odmowa wska-

background image

żująca  na  konkretną  przyczynę,  np.  awanturę  pół  godziny  wcześ­
niej,  powinna  zawierać  zaproszenie  do  współżycia  po  wyciszeniu 
negatywnych  emocji.  Może  to  być  np.  następująca  wypowiedź:  „  Ja 

po  tym,  co  się  przed  chwilą  działo,  naprawdę  nie  mogę  ot  tak... 
wskoczyć do łóżka.  Ale zadbajmy, by dwa następne dni  były piękne, 
miłe  i  spokojne  i  pojutrze...  zapraszam  cię  sama  do  współżycia”.
0   ileż łatwiej  przyjąć taką  odmowę  od typowego:  „  Nie  bo  nie,  sam 
powinieneś wiedzieć,...  zobaczymy kiedy...”

23.  Czym  jest zdrada  małżeńska?

Zdrada  jest  czynnym  złamaniem  przysięgi  wierności.  Jest  zdradą 

siebie,  współmałżonka  i  Boga.  Wszak  przysięga  wierności  była  skła­
dana  człowiekowi  przez  człowieka,  ale  wobec  Boga,  z przywoływa­
niem Go na świadka swych słów. Kiedyś ludzie dla wypełnienia złożo­
nej przysięgi gotowi byli oddać życie. Niestety, w7 czasach współczesnych 
cena  przysięgi  zmalała.  Zdrada  to  jeden  z najokrutniejszych  ciosów, 

jakie można zadać  małżeństwu  i sobie  samemu.  Bardzo  rani,  kiepsko

1  długo  się goi, dotyka  i niszczy obie  strony:  zdradzonego  i zdradzają­
cego.  Nikomu  się  nie  opłaca  -   jest  życiowym  błędem  i tragedią. 
Zawsze.  Dla zdrady nie ma usprawiedliwienia!

Oczywiście zdrada ma zawTsze swoją przyczynę.  Bez obawy popeł­

nienia pomyłki można powiedzieć,  że zdrada jest dowodem  niedoj­
rzałości  osoby  zdradzającej.  Jednak  zwykłe  są  jeszcze  jakieś  inne 

przyczyny  towarzyszące.  Zdrady  zdarzają  się  prawie  wyłącznie 
wtedy,  gdy  małżeństwo  przeżywa  kryzys  osób  i więzi.  Nierzadko 

jednym  z symptomów7 kryzysu jest  odchodzenie  od  Boga  i  praktyk 

religijnych.  Nie  bez  znaczenia  są  także  okoliczności  zachęcające  do 
zdrady.  Znam  niestety  wiele  przypadków  zdrad  sprowokowanych 

służbowym wyjazdem „integracyjnym”. Organizator zadbał o  „dobrą 
atmosferę”,  alkohol,  nastrojowo  tańce,  dwuosobowo  pokoje  bez 
konieczności  podawania  nazwisk w recepcji...  Nie  chcę powiedzieć, 
że wszystkie wyjazdy służbowo  i szkolenia mają taki  scenariusz,  lecz

background image

niewątpliwie się zdarzają, a rozsądek nakazuje wystrzegać się podej­
rzanych  imprez.  „Kto  stoi,  niech  baczy, by nie upadł”.

Zdrady mężczyzn  (zwłaszcza  tych  płytko  traktujących  płciowość 

w ogóle)  bywają  „okazjonalne”  i  powierzchowne,  bez  głębszego 
zaangażowania uczuciowego.  Zdrady kobiet  zazwyczaj  są  „przygo­
towane”  silnym  związkiem  uczuciowym  (kobiety  realizują  w nim 
tęsknoty  uczuciowe  niespełnione  w małżeństwie).  Skutki  zdrad, 
wywołujące  w psychikach  męża  i  żony  spustoszenie,  są  niesyme­
tryczne.  Zawsze  głębiej  zdradą  dotknięta jest  kobieta  i  to  zarówno 
zdradzona,  jak  i zdradzająca.  Ona  bardziej  jest  obciążona  konse­
kwencjami biologicznymi  i psychicznymi  współżycia.

24.  Jeżeli  już  doszło  do  ujawnienia  zdrady  małżeńskiej, 
co  powinien  zrobić  małżonek  zdradzający,  a  co  zdradzony, 

aby  uratować  ich  związek?

Zdradzający  powinien  radykalnie  i  całkowicie  zerwać  kontakty 

z kochanką(iem),  szczerze prosić o wybaczenie i  próbować zadość­
uczynić.  To  on  powinien  brać  na  siebie  główny  ciężar  odbudowy 

małżeństwa z ruiny.  Zdradzony powinien  szczerze wybaczyć  i  pró­

bować  nie  wracać  do  tematu  zdrady w rozmowach  oraz  nie  wyko­
rzystywać  go  jako  argumentu  przeciwko  współmałżonkowi  przy 
każdej  sposobności,  w każdej  dyskusji.  To  bardzo  trudne,  ale 
konieczne,  by pozwolić zabliźnić  się  ranom.

Oboje  powinni  podjąć  rozmowy  i pogłębioną  refleksję  na  temat 

okoliczności,  wr jakich  doszło  do  zdrady,  po  to,  by  nigdy  więcej  nie 
powtórzyły  się  one  w ich  małżeństwie.  Przy  czym  ta  pogłębiona 
refleksja  powinna  być  mądra  i konstruktywna.  Nierozsądne  jest  na 
przykład  opowiadanie  osobie  zdradzonej  jakichkolwiek  szczegółów 
o kochance(ku)  lub  zadaw-anie  bądź  odpowiadanie  na  pytania:  Jak 
miała  na  imię?  Czy  była  młodsza?  Ładniejsza?  Masz  zdjęcie?  Poka­
żesz? A jak to robiliście? Gdzie?  Ile razy?  Było ci z nią lepiej?...Uwraga, 

wcale  nie  namawiam  do  kłamstwa.  Przeciwnie,  zachęcam  do  przy­

znania się,  uznania swej winy i okazania skruchy. Konieczne jest jed-

background image

nak zniszczenie wszystkich rzeczy przypominających tę osobę  (zdję­
cia,  listy, SMS-y,  pamiątki).  Mogą  się  one bowiem  stać,  podobnie jak 

opowiedziane  konkretne  szczegóły,  pożywką  dla  wyobraźni  i będą 

przeszkadzały  w ostatecznym  pojednaniu.  Spróbuję  zilustrować  to 
przykładem.  Do poradni przyszła para małżeńska osiem lat po zdra­
dzie.  Mąż  przyłapany  przez  żonę  przyznał  się,  prosił  o wybaczenie 
i rzeczywiście  radykalnie  w jednej  chwili  zerwał  wszelkie  kontakty 
z kochanką.  Na  prośbę  żony,  myślącej  naiwnie,  że  to  jej  pomoże 
wybaczyć,  opowiedział wszystko  ze  szczegółami.  Wśród  szczegółów' 
była  nazwa  hotelu,  w którym  się  spotykali.  Hotel  leżał  na  trasie  ich 
dom -  jej  praca.  Przez osiem lat, przejeżdżając koło tego hotelu, żona 
przypominała  sobie  ze  szczegółami  zdradę  męża.  Po  kilku  latach 
takich doświadczeń nadawała się do leczenia psychiatrycznego.

W  przypadku małżeństwa zranionego zdradą zawrsze namawiam, 

by  sięgnęli  do  mocy  nadprzyrodzonych,  do  łask  sakramentalnych, 
gdyż  ludzkich  sił,  nawet  popartych  szczerą  i  dobrą  wolą,  może  po 
prostu  nie wystarczyć.

25.  jaka  jest  różnica  między  rozwodem  i  separacją?

Dlaczego  Kościół  odrzuca  rozwody,  a  dopuszcza  separację?

Zasadniczą  różnicę  między  rozwndem  a  separacją  można,  jak 

wszystko, poznać  po  owocach.  Rozwód  umożliwia  formalne,  urzę­
dowe  zawarcie nowego związku.  Zresztą,  nie  oszukujmy się, zwykle 
głównie  o  to  chodzi.  Wierzący  współmałżonek,  zgadzający  się 
dobrowolnie na rozwód, w pewnym sensie popycha męża (żonę) do 
grzesznego,  cudzołożnego  związku.  Ma  się  to  nijak  do  odpowie­
dzialności  za  zbawienie  męża  (żony).  Rozwód jest  zezwoleniem  na 
ostateczne  rozstanie,  jest  dezercją,  definitywną  ucieczką  z małżeń­
stwa.  Kościół,  nauczając  zbawiennie  o  nierozerwalności  małżeń­
stwa  sakramentalnego,  nie  może  pochwalać,  a  tym  bardziej  zaak­
ceptować  rozwodu  otwierającego  furtkę  do  zawarcia  nowrego 
związku. Mimo wszystko pozwala jednak, aby małżonkowie będący 
po  rozwodzie,  lecz  nie wschodzący  w związki  nowe  (czyli  z punktu

background image
background image

widzenia  przysięgi  małżeńskiej  cudzołożne),  mogli  w pełni  uczest­

niczyć  w życiu  sakramentalnym.

Separacja  natomiast  nie  daje  możliwości  zawarcia  drugiego 

związku.  W  tym  sensie  chroni  przed  zalegalizowanym  urzędowo 
cudzołóstwem i daje szansę  powrotu  i  naprawy małżeństwa.  Osoba 
wnosząca  o  separację  nie  podważa sensu  istnienia  małżeństwa,  nie 
chce  wchodzić  w kolejny  związek,  nie  ułatwia  tego  współmałżon­
kowi, a jedynie uważa, że relacje są aktualnie tak trudne, że wspólne 
mieszkanie  jest  czasowo  niemożliwe.  Uznała  więc,  że  dla  dobra 

małżeństwa  celowe  będzie  tymczasowe  rozstanie.  Bywa,  że  napię­
cie, jakie narosło, doprowadza do  rękoczynów i zagrożone jest zdro­
wie,  a  nawet  życie  żony  i dzieci.  Separacja  może  też  zagwarantować 

pokrywanie kosztów utrzymania przez małżonka uchylającego się od 
tego obowiązku, co często ratuje podstawy bytu żony i dzieci. Separa­

cja  jest  próbą  zachowania  ważności  i nierozerwalności  małżeństwa 
przez  przetrwanie  kryzysu  w oddaleniu  od  siebie.  Kościół  nie  tyle 
zaleca,  co  dopuszcza  separację,  uznając,  że  losy  ludzkie  bywają  tak 
pogmatwane,  iż  czasem  potrzebna  jest  czasowa  (a  nawet  trwała) 
separacja,  by  przywrócić  godne  warunki  życia  zagrożonemu  mał­
żonkowi  i dzieciom.

26.  Co  to  jest  orzeczenie  nieważności  małżeństwa 

i  jakie  są  podstawy  do  takiego  orzeczenia?

W  potocznej  mowie słyszymy często  o  „rozwodach  kościelnych”. 

Tymczasem ważnie zawartego i dopełnionego małżeństwa nie może 

rozwiązać nawet Papież. Małżeństwo niedopełnione  (bez rozpoczę­
cia współżycia płciowego)  może być „dla słusznych powodów”  roz­
wiązane  przez  Papieża na prośbę dwu lub nawet jednej  strony.

Może się jednak zdarzyć,  że małżeństwo  zostało  zawarte nieważ­

nie.  Dzieje  się  to  wtedy,  gdy w chwili  zawierania  małżeństwa  dzia­
łały  przeszkody  tzw.  zrywające.  Przeszkody  te  pochodzą  z prawa 
Bożego  lub  kościelnego.  Od  przeszkód  z prawa  kościelnego  może,

background image

gdy istnieją słuszne przyczyny,  udzielić  dyspensy biskup.  Przeszkód 
jest kilkanaście,  z których wymieńmy najważniejsze:

•  Przeszkoda wieku {\\j skali świata mężczyzna  16 lat, kobieta  14, 

w Polsce odpowiednio  18,  16)

•  Niezdolność fizyczna  (impotencja -  trwała  i pewna)

•  Przeszkoda węzła małżeńskiego

•  Przeszkoda różności  religii

•  Przeszkoda przyjętych  święceń lub  ślubu  wieczystego  wr insty­

tucie zakonnym

•  Przeszkoda uprowadzenia  (w celu wymuszenia zgody na m ał­

żeństwo)

•  Przeszkoda  występku  (zabójstwo  lub  udział  w nim,  by  „uzy­

skać”  stan  wolny)

•  Przeszkoda  pokrewieństwa,  powinowactwa  lub  pokrewień­

stwa prawnego  (przez adopcję)

•  Przeszkoda  przyzwoitości  publicznej  (nie  wolno  poślubić  bli­

skich krewnych  konkubiny).

•  Powodem  nieważności może być również niezdolność prawna 

do  zawarcia  małżeństwa  poprzez  niewystarczające  używanie 
rozumu,  brak  dostatecznego  rozeznania  lub  możliwości  pod­

jęcia  istotnych  praw  i  obowiązków^  małżeńskich.  Należy 

ponadto wymienić błąd co  do osoby, oszustwo w sprawie waż­
nej,  zgoda  pozorna  lub  zawarcie  małżeństwa pod warunkiem 
dotyczącym  przyszłości lub  pod  przymusem.

Zatem  zadaniem  trybunału  kościelnego  nie jest  udzielenie  „roz­

wodu”  w Kościele,  a jedynie  stwierdzenie,  czy  małżeństwo  zostało 
zawarte  w sposób ważny.  Tak więc jakiekolwiek wydarzenie po  ślu­
bie,  choćby najbardziej dramatyczne,  nie  może mieć najmniejszego 
wpływu na ważność  zawartego  wcześniej  małżeństwa.

background image

27.  W   dzisiejszym  swiecie  coraz  więcej  ludzi  staje  się  ofiarami 

rewolucji  seksualnej  na  skutek  wczesnej  edukacji  seksualnej  w  szkole, 

łatwego  dostępu  do  pornografii  i  braku  zachowania  czystości 

przedmałżeńskiej.  W   jaki  sposób  wpływa  to  później  na  współżycie 

małżeńskie?

W sposób  zasadniczy, jakościowy i  zawsze negatywny.

Spróbuję to szerzej  wyjaśnić.  Dodajmy, że powodów nieładu sek­

sualnego,  poza  wymienionymi,  jest  bardzo  wiele,  poczynając  od 
naturalnych  pobudzeń  (nieopanowanych  rozumem  i  wolą),  a koń­
cząc  na  programowej, profesjonalnej, niemal powszechnej  zachęcie 
do  działań  seksualnych  poza  małżeństwem,  a więc  cudzołożnych. 
Czynią  to,  nie  szczędząc  środków,  ci,  którzy zarabiają  na  bałaganie 
seksualnym. Faktycznie, rozwiązłość seksualna niezwykle się w cza­
sach  współczesnych  rozpanoszyła.  Akceptowana  obecnie  dość 
powszechnie  obyczajowość  w sferze  seksualnej  jeszcze  50  lat  temu 
nazwana byłaby skrajną nieobyczajnością.  Skutki takiego stanu rze­
czy  są  opłakane.  Można  je  obserwować  na  poziomie  pojedynczej 
osoby,  w relacjach  międzyosobowych  (w  tym  małżeńskich)  i  na 
poziomie  społecznym  (całe  mnóstwo  negatywnych  zjawisk  takich 

jak:  rozbite rodziny,  domy  dziecka,  przestępczość  seksualna,  zjawi­

sko  aborcji  i wiele  innych).  Osoby,  które  podjęły  działania  seksu­
alne  w poszukiwaniu  egoistycznej  przyjemności  (masturbacja, 

współżycie  z przygodnymi  partnerami)  są  wewnętrznie  rozbite 

i  gorzej  nadają  się  do  wschodzenia  w relację  miłości,  która  wymaga 

chęci  obdarowywania  oraz  postawy  panowania  nad  sobą.  Osoby 
z  doświadczeniami  pozamałżeńskimi  znacznie  trudniej  nawiązują 
trwałe  więzi.  Ich  małżeństwa  szybciej  i  częściej  się  rozpadają. 

W  związku  małżeńskim  mają  natomiast  trudności  z wiernością  i, 
co  może  wydać  się  dziwme,  ze  współżyciem  płciowym.  Trudno  im 
rówmież zaakceptować poczęte dzieci.  Powszechnie sięgają  po  anty­
koncepcję,  a  w' razie  „zawodu”  łatwiej  decydują  się  na  aborcję. 
Znani  mi  z  poradni  wszyscy młodzi  ok.  trzydziestoletni  impotenci 
bardzo wcześnie  i  intensywnie  „korzystali”  z  pornografii,  uprawiali

background image

samogwałt  i  mieli  „bogate”  doświadczenia  z wieloma  partnerami. 
Nie spotkałem pary w sytuacji  rozwodowej, w której  oboje dotrwali 
w czystości  do  małżeństwa.

Co  jest  główną  przyczyną  faktu,  że  doświadczenia  przedślubne 

niszczą  współżycie  małżeńskie?  Jest  nią  degradacja  osoby  poprzez 

wypaczone  nastawienie  psychiczne  i utrwalone  nieprawidłowe  ste­

reotypy  przeżywania  przyjemności  seksualnej.  Normalne  współży­
cie  małżeńskie  odbywa się  w atmosferze  spokoju  moralnego  (to,  co 
robimy, jest piękne i dobre), w kontekście trwałej  więzi heteroseksu­
alnej  (umożliwiającej  przyjęcie  i wychowanie  dzieci),  przy  akcepta­
cji  podwćjnego  znaczenia  współżycia  (jedności  i rodzicielstwa). 
Właśnie  niepokój  moralny,  brak poczucia bezpieczeństwa  i rozbicie 
tego  podwćjnego  znaczenia  (jedności  i  rodzicielstwa)  leżą  u  pod­
staw' niemal wszystkich  niepowodzeń i tragedii  seksualnych. Wszel­
kie pozamałżeńskie formy aktywności seksualnej są szukaniem przy­

jemności  w oderwaniu  od  rodzicielstwa.  Więcej,  są  stawianiem 

wyżej  przyjemności  seksualnej,  która  staje  się  ważniejsza  od  życia 

dziecka. To nieludzkie podejście wyniesione w małżeństwo powoduje 
spustoszenie we współżyciu oraz wychowaniu dzieci.  Sprowadza akt 

małżeński  do  wciąż,  malejącego  wymiaru  przyjemnościowego  i po­

zbawia głębi, która stanowi najwspanialszy wymiar współżycia męża 
i żony.  Świat,  z wiadomych  przyczyn,  milczy na  temat  przeżyć  wyż­
szych dostępnych  jedynie  wiernym  małżonkom, otwartym  na  życie 
poczęte  i oddającym  się sobie nawzajem bez żadnego lęku.  Tymcza­
sem  rosnąca  aż  do  śmierci  więź  psychiczna  i duchowa  małżonków7 
stanowi najpiękniejszy owoc współżycia płciowego, który jest zupeł­

nie niedostępny, a często nawret nie uświadamiany przez osoby odda­
jące się przygodnym  uciechom  seksualnym.

28.  Co  to  jest  czystość  małżeńska  i  jak  ją  zachowywać?

Czystość  jest  to  stan  najbliższy  idealnemu.  Czyste  złoto,  czyste 

powietrze,  czysta  woda  to  niekwestionowane  dziś  wartości.  Czysty 
chłopak, czysta dziewczyna, czystość przedmałżeńska bywają przyj-

background image

mowane z uśmieszkiem  podważającym  wartość i  opłacalność takiej 

postawy. Czystość małżeńska  jest  dla wielu terminem  niezrozumia­
łym.  Małżeństwo  czyste  to  takie,  jakim  je  zaplanował  Stwórca 

i przez to  najszczęśliwsze.  Warto  precyzyjnie zdefiniować  czystość 
małżeńską  w wymiarze  płciowym.  Tak,  jak  czystość  przedmałżeń­
ska wyklucza całkowicie współżycie, a  nawet świadome pobudzenie 
seksualne,  tak  ważnym  jej  elementem  w  małżeństwie  jest  prawid­
łowa współżycie.  W   wymiarze cielesnym  oznacza ono  zjednoczenie 
narządów rozrodczych  żony  i  męża  i  przekazanie płynu nasiennego 

męża  (wytrysk  nasienia)  do  otwartych  na  jego  przyjęcie,  niczym 
niezablokowanych  i  nieokaleczonych  w swej  funkcji  narządów rod­
nych  żony.  W wymiarze  psychicznym  czystość współżycia wymaga 
obopólnej  zgody  (brak  jakiegokolwiek  wymuszenia)  i trwałej  bli­
skości psychicznej  męża  i  żony  w  codzienności.  Współżycie ma być 

wyrazem tego, co łączy małżonków.  Ponadto powinno się ono odby­
wać  w atmosferze  absolutnego  spokoju,  bez  jakiegokolwiek  lęku, 
w szczególności  przed  poczęciem  dziecka.  By  nie  bać  się  własnej 
płodności  i móc  traktować  ją  jako  piękny  dar  do  zagospodarowa­
nia,  trzeba ją  objąć  rozumem  i  podporządkować woli  własne  dzia­
łania  seksualne.  Zauważmy,  że  zupełnie  sprzeczna  z takim  podej­

ściem  jest  oferta  świata  zachęcająca  do  działań  bezrozumnych 
i bezwolnych  -   „spontanicznych”.  Zatem  poznanie  i akceptacja 
płodności  żony jest koniecznym  elementem  czystości  małżeńskiej.

Czystość  wymaga  wzięcia  w  ryzy  rozumu  i woli  własnej  i wspól­

nej  płciowości.  Aby  współżycie  małżeńskie  było  czyste,  musi  być 
zawsze prawidłowe i odbywać się w czasie respektującym rytm płod­
ności  żony  oraz  dokonywać  się  za  obopólną  zgodą,  z zachowaniem 
nakazów  moralnych.  Słowem,  czystość  jest  postawrą  wpisania  się 
z działaniami  seksualnymi  w  naturę pełnym jej  uszanowaniem. 
Nieczyste  są  wszelkie  działania  autoerotyczne,  antykoncepcyjne, 
poronne  i abortywme.  Źródłem  nieczystości jest  stawianie  przyjem­
ności seksualnej wyżej  niż życia dziecka. Można zaryzykować stwier­
dzenie,  że nieczysty jest  już sam  lęk przed  dzieckiem  i jego odrzuce-

background image

nie psychiczne. Dziecko bowiem, nawet to niezaplanowane, powinno 
być zawsze traktowane jako  wielki  dar.  Ma ono do  tego  niezbywalne 
prawo, gdyż  jest  darem samego  Boga.

29.  Na  czym  polegają  uzależnienia  seksualne  i  jaki  jest  ich  w pływ   na 

współżycie  małżeńskie?

Uzależnienia  seksualne  są  skutkiem  wcześniejszych  postaw 

i działań.  Wynikają  z zaburzenia harmonii  rozwoju człowieka.  Naj­
częściej  ich  korzenie  sięgają  okresu  dojrzewania.  Wtedy  to  młody 
człowiek  odczuwa  nowe,  dotychczas  nieznane  pobudzenia  ciała 
i wyobraźni,  co  zawsze  sprawia  mu  pewne  trudności.  Jest  to  czas 
ostatecznego  kształtowania  się  heteroseksualizmu,  jedynej  biolo­

gicznie  uzasadnionej  (poprzez  płodność),  a więc  normalnej  orien­
tacji seksualnej  człowieka.

Niebezpieczeństwem  dla  dziewcząt  są  pobudzenia  wyobraźni 

inspirowane  przez  profesjonalnie  redagowane  i podsuwane  „piśmi- 
dełka”  popychające  je  w kierunku  „przygód  miłosnych”  lub  wprost 
pobudzeń  seksualnych.  Szczytem  draństwa  była  zachęta  do  samo­
gwałtu  wraz  z instruktażem  zawarta  w książkach  dla  klas  V-VIII 
zatwierdzonych  przez  MEN  za  czasów  min.  Wiatra.  Dziewczynka, 
której  tęsknoty  skierowane  są  ku  doznaniom  seksualnym  z dużym 
prawdopodobieństwem  podejmie  jakieś  działania,  by  je  zaspokoić. 
Zaczyna  się  od  „niewinnego”  fantazjowania,  po  czym  przychodzą 
podniecające rozmowy z rówieśniczkami, które torują drogę do pod­

jęcia  działań.  Gdy  dochodzi  do  tego  w bardzo  młodym  wieku,  przy 

nieukształtowanej  jeszcze  psychice,  w prostej  linii  prowadzi  do  uza­

leżnienia  od  przeżywania  przyjemności  seksualnej  (samogwałt, 
zabawy z przygodnymi  partnerami, wchodzenie w „wolne” związki).

W  przypadku  chłopców  jest  nieco  inaczej.  Najwięcej  bodźców 

(w  tym  seksualnych)  dociera  do  nich  za  pośrednictwem  zmysłu 

wzroku.  W  związku  z  tym  czyha  na  nich  mnóstwo  pułapek,  które 
zastawiają fachowcy od  manipulacji  „polujący”  na stałych klientów 

(czytaj  nałogowców)  w przemysłach,  dla  których  pożywkę  stanowi

background image

rozwiązłość  seksualna.  Ich  lisia  jest  długa:  pornograficzny,  anty­
koncepcyjny,  żyjący  z  nierządu  (dawniej  „burdele”  dziś  „agencje 
towarzyskie”),  sieci  klinik  aborcyjnych  i wiele  innych  solidarnie 

współpracujących.  Chłopak,  który  wpadnie  w pułapkę  i  zasmakuje 
w przyjemności, jaką  rodzi  oglądanie choćby lekko porozbieranych 

pań, wstępuje na równię pochylą  ku  uzależnieniu. Po chwili bowiem 
te „lekko rozebrane” przestają  działać.  By uzyskać  tę  samą przyjem­
ność,  trzeba  sięgać  po  coraz,  silniejsze  bodźce  (psychiczne  prawo 
znużenia).  Zwykle  napięcie,  jakie  wywołuje  oglądanie  „panienek”, 

jest rozładowywane na drodze samogwałtu. To prosta droga do uza­

leżnienia  od  przyjemności  seksualnej.  Bywa,  że  chęć  przeżycia 
„nowych wrażeń” (stare się  nudzą)  popycha uzależnionego  do dzia­
łań  perwersyjnych  czy  wręcz,  przestępczych.

Osoba  uzależniona  nie  może  działać  w sposób  wolny.  Nie  panu­

jąc  nad  sobą,  nie  posiadając  siebie,  nie  może siebie jako  dar  ofiaro­

wać.  Traktując sprawę jak  najbardziej  poważnie,  trzeba powiedzieć, 
że  osoba  uzależniona  nie  może  wejść  w  prawdziwą,  głęboko  rozu­
mianą relację miłości. Wchodząi  w  związki, nawet małżeńskie, z in ­
nymi  ma silną skłonność do  używania 

osoby 

i  ciała współmałżonka 

jako  „przedmiotu”  dostarczającego  przyjemności  cielesnej.  Rola 

„przedmiotu” do samogwałtu  jest  i ragiczna, ale wcale nie tak rzadka 
w praktyce. Tak więc wszelkie  uzależnienia  od  przyjemności seksu­
alnej  wpływają  katastrofalnie  na  współżycie  małżeńskie  i  są  nie­

rzadko  przyczyną  rozpadu  więzi  i  prowadzą do  rozwodów.

30.  Jakie  zagrożenia  płyną  z  pornografii, 

która  jest  powszechnie  dostępna?

Szkodliwość pornografii  jest  powszechnie niedoceniana. Tymcza­

sem nawet pojedynczy obejrzany obraz pornograficzny czy przeczy­
tany  w młodości  opis  może  pozostawać  w pamięci  i wprowadzać 
niepokój  przez  całe  życie.  Wszyscy  wiedzą,  że  pornografia  ma  na 
celu  wywołanie  bezpośredniego,  najlepiej  natychmiastowego  pobu­
dzenia seksualnego.  Większość  jednak  nie  zdaje sobie sprawy z dłu-

background image

gofalowych  skutków jej  oddziaływania.  Pornografia  wzbudza  tęsk­
noty do przeżycia tego samego w  rzeczywistości.  W  ten sposób staje 
się  nieuświadomionym  wzorcem  własnych  zachowań  seksualnych. 
Co  więcej,  oglądane  reakcje  ciał  i  „szczęście”  filmowych  partnerów 
stają się źródłem przygnębienia  i  frustracji po przyrównaniu do nich 
własnych  działań  i przeżyć.  Podobnie  rzecz  się  ma  z przedstawio­

nymi  na  zdjęciu  czy  w filmie  wyidealizowanymi  ciałami.  Nikt  tak 

w rzeczywistości nie wygląda, nawet ci „aktorzy” we własnych związ­
kach,  o  ile  w ogóle  takie  stworzyli.  Porównanie  żony  (czy  męża)  do 
oglądanych  „ideałów”  zawsze  wypada  blado  i rodzi  frustracje  oraz 
pokusy  zmiany  partnera  na  „lepszego”.  Nade  wszystko jednak  por­
nografia  kładzie  nacisk  na  wygląd  i  reakcje  ciała  (orgazm).  Takie 

spojrzenie  sieje  spustoszenie  w relacjach  małżeńskich,  bo  odwraca 
uwagę od tego, co najistotniejsze w spotkaniu miłosnym męża i żony. 
Cała  jego  głębia,  decydująca  w warstwie  psychicznej  i duchowej
0  dozgonnej  atrakcyjności  współżycia  małżeńskiego,  pozostaje 
w cieniu. Nieważne stają  się wówczas:  radość z wzajemnej wierności
1 dozgonnej  miłości  małżeńskiej,  wyłączność  seksualna,  czystość 
relacji i wreszcie płodność potwierdzona zrodzonymi dziećmi.

Słowem  pornografia  zabija  ducha  i  głębię  spotkania  intymnego, 

sprowadzając  je  do  spektaklu  zredukowanego  do  wymiaru  cieles­
nego  (doznania  i  reakcje ciała).

31.  Media  coraz  częściej  mówią  o  przypadkach  pedofilii 

i  molestowaniu  seksualnym.  Czy  nie  jest  to  przypadkiem  skutek 

rewolucji  seksualnej  i  promowania  perwersyjnych  zachowań 

w  rodzaju  homoseksualizmu?

Oczywiście, że  wszystkie działania wynaturzone nasilają się wraz 

z nagłaśnianiem  medialnym.  Wielu  nie wpadłoby na pomysł  pedo­
filii, molestowania, zoofilii, nekrofilii czy działań homoseksualnych, 
gdyby  im  tego  nic  podpowiedziano.  Przykładowo  po  fotoreportażu 
w popularnym piśmie  pornograficznym,  ukazującym  sceny gwałtu 
zbiorowego  na  stole  bilardowym,  odbyła  się w klubach seria  takich

background image

gwałtów  według  „zaproponowanego”  scenariusza.  Różnica  była 

jednak taka,  że w  reportażu ofiara ochoczo współpracowała z gwał­

cicielami,  a w  rzeczywistości  oczywiście  nic chciała  tego  robić.

Działanie  zgodne  z naturą  może  odbywać  się  włącznie  między 

kobietą  (żoną)  i mężczyzną  (mężem)  połączonymi  trwałą  więzią 
i gotowymi  na  przyjęcie  skutku  współżycia  -   dziecka  poczętego. 
Ukazywanie działań  seksualnych  w jakiejkolwiek innej  „konfigura­

cji”  jest  swoistą  zachętą  do  tych  działań  i  przyczynia  się  do  szerze­
nia wynaturzeń  seksualnych.

32.  Małżeństwo  z  definicji  jest otwarte  na  rodzicielstwo, 

a  więc  na  posiadanie  potomstwa,  jednak  można  zauważyć, 
że  wielu  małżonków  traktuje  dzieci  jak  ciężar, 

a  nie  błogosławieństwo.  Skąd  taka  postawa?

Rzeczywiście wiele  małżeństw traktuje  dzieci wyłącznie jako  cię­

żar.  W nieprawdopodobny  sposób  krzywdzą  one  zarówmo  swoje 

potomstwu», jak i  same  siebie.

Skąd ta postawra? Wynika ona z krótkowzrocznego egoizmu i hedo­

nistycznego nastawienia na używanie maksimum przyjemności wyży­
ciu oraz z braku głębszej refleksji i z bezmyślnego powtarzania tego, co 
dyktuje „nowoczesny” (czytaj bezbożny i wynaturzony) świat.  Powstał 
nawet pewien  styl, moda narzekania na dzieci  i młodzież.

Tymczasem  odkrywanie  radości  płynącej  z towarzyszenia  dzie­

ciom  w ich  wzroście  i  rozwoju  może  być  stokrotną  zapłatą  za  rze­
czywisty,  niekwestionowany  trud  wychowania.  Smak  tego  trudu 

jest  słodki,  gdy  owoce  wychowania  są  dobre.  Dla  wielu  szczęśli­

wych  małżonków  sukcesy  ich  dzieci  są  jedną  z podstawowych 

radości  życia.

Słowom,  małżeństwo,  które  traktuje  dzieci  jako  dar  i  błogosła­

wieństwo  zbiera  też błogosławione  (szczęściorodne)  owoce wycho­
wania.  Natomiast  para,  która  skupia  uwagę  na  ciężarach  wychowa­
nia i  dla której dzieci są zagrożeniem ich  miłości, sama sobie odbiera 

radości  płynące z wychowywania dzieci.

background image

33.  Dziś  promuje  się  t/w.  kontrolę  urodzeń,  a  małżonkowie  unikają 

posiadania  dzieci  stosując  antykoncepcję.  Na  czym  polega 

antykoncepcja  i  jakie  są  jej  następstwa?

Antykoncepcja 

|est 

wynikiem  wspomnianego przed chwilą zagu­

bienia  ludzi  1 uh/i  niedojrzałości  objawiającej  się  nieumiejętnością 
panowania  rozumem  i  wolą  nad  pobudzeniami seksualnymi.  Dzie­
cko, zamiast  być wspaniałym darem, staje się w oczach współżyjącej 
pary  ciężarem  i  przeszkodą  w  „miłości”.  Już  samo  to  nastawienie 

jest rujnujące dla  ludzi  i  ich  relacji.  Sięgnięcie po antykoncepcję jest 

czynnym  przyznaniem,  ze  przyjemność  seksualna  jest  ważniejsza 
nawet  od  życia  d/.iet ka.  Skutkiem  takiej  postawy jest  szybkie  zani­
kanie przyjemność i  seksualnej, zdrady i  rozwmiy.

Promowana  kontrola  urodzeń  (zachęta  do  sterylizacji,  antykon­

cepcji,  używania  środków  poronnych  i korzystania  z aborcji)  jest 
elementem  światowego  biznesu opartego  na bałaganie seksualnym. 
Warto  sobie  uświadomić,  że  w krajach  „cywilizowanych”,  w tym 

w Polsce,  zyski  przemysłu  farmaceutycznego  ze  sprzedaży  samych 
środków  antykoncepcyjnych,  które  niczego  nie  leczą,  są  kilkakrot­

nie wyższe  niż ze sprzedaży wszystkich  leków razem  wrziętych.

Antykoncepcja  (anty  -   przeciw,  conceptio  -   poczęcie)  jest  swoi­

stym  „dodatkiem”  do  współżycia,  który  ma  zlikwidować  naturalny 

jego skutek w  postać i  poczęcia dziecka. Tym samym działanie anty­

koncepcyjne  jest  wewnętrznie  sprzeczne,  gdyż  oddziela  jednoczą­

cych  się  partnerów,  chce  likwidować  skutek  bez  panowania  nad 
przyczyną.  Ponadto  jest  anty wychowawcze,  bo  zwalnia  z używania 
rozumu  i  woli  i  jako  takie  zawsze  powoduje  degradację  człowieka 
i więzi  pary.  I.ęk  przed  dzieckiem,  który  leży  u podstaw  antykon­
cepcji,  jest  podstawową  przyczyną  złego  przeżywania  współżycia 
przez  kobietę.  Powoduje  to  u n iej  przysłowiowy  „ból  głowy”  na 
samą  myśl  o  współżyciu.  Dodatkowo  antykoncepcja  hormonalna 

likwiduje  w  kobiecie  jej  naturalny  cykl  płodnościowy,  co  owocuje 

zanikiem  zainteresowania  współżyciem  (spadek  libido).  To  z kolei

background image

powoduje często wymuszanie współżycia przez partnera, który nie- 

okaleczony  pragnie  zbliżeń.  W   efekcie  współżycie,  które  powinno 
być  ważnym  elementem  budowy  jedności  pary,  staje  się  źródłem 
konfliktów, rozdrażnienia, wzajemnych pretensji  i  frustracji.

Dla porządku należy odnotować, że preparaty hormonalne rekla­

mowane  jako  antykoncepcyjne  w  rzeczywistości  mają  wielopłasz­
czyznowe  działania.  Część  z  nich  można uznać za antykoncepcyjne 

(blokada jajeczkowania  i  utrudnienie  penetracji  plemników w głąb 

dróg  rodnych).  Jednak  zmiana  perystaltyki  jajowodów  i  niedoroz­
wój  endometrium  (śluzówki  macicy  -   zachwalane  mniejsze  krwa­
wienia!)  mają  na  celu  uniemożliwienie  zagnieżdżenia  się  w macicy 
kilkudniowego  dziecka, powodując jego śmierć.

Środki  barierowe  z  najpopularniejszą  wśród  nich  prezerwatywą 

mają skutecznie odizolować od siebie ciała „kochających” się i prag­
nących  „jedności”  osób.  Najdelikatniejszy  kontakt  ciał  w miejscu 
dwóch  odsłoniętych  śluzówek  odgrodzony jest gumą.  Przypomina 
mi  to  całowanie  przez  szybę  czy  głaskanie  dłonią  „zabezpieczoną” 
gumową  rękawicą.  Nowoczesne  prezerwatywy  natryskiwane  są 
środkami  plemnikobójczymi  i  tu  powstaje  kolejny  dylemat.  Nie 
tylko  teoretycznie może się zdarzyć, że uszkodzony plemnik dopro­
wadzi  jednak  do  poczęcia,  w efekcie  czego  może  dojść  do  choroby 

lub śmierci poczętego  dziecka.  Kto  za  nią  odpowiada?

Postawa  antykoncepcyjna  akceptuje,  a  nawet  gloryfikuje,  przy­

jem ność seksualną, lecz odrzuca poczęte dziecko. Stąd biorą się nie­

chciane  ciąże  i  niekochane  dzieci.  Jest  to  mentalne  przygotowanie 
do  psychicznego  odrzucenia  dziecka  mimo  jego  urodzenia  i  oczy­

wiście  do  aborcji.

Warto  wreszcie  odnotować,  że  środki  hormonalne  stosowane 

przez  młode  dziewczęta,  wraz  z przedwczesnym  rozpoczynaniem 
współżycia  nierzadko  z wieloma  partnerami,  są  podstawową  przy­

czyną  zawinionej  plagi  niepłodności  wśród  młodych  kobiet.  Stabi­

lizacja  (pełna  dojrzałość)  hormonalna  u kobiet  w  Polsce  następuje 
ok.  21  roku  życia.  Preparaty  celowo  blokujące  normalne  procesy

background image

hormonalne nie pozwalają osiągnąć pełni dojrzałości. Niewielu wie, 
że  całkowitą  odporność  immunologiczną  (biologiczną)  osiąga 

dziewczyna  ok.  pięć  lat  po  pierwszej  miesiączce.  Wcześniejsze 
współżycie  może  zaowocować  infekcjami,  a te  z kolei  nawet  trwałą 
niepłodnością.

34.  Czym  jest  aborcja  i  jakie  są  jej  skutki?

Aborcja jest  zabójstwem,  wykroczeniem  przeciwko  V  przykaza­

niu  Bożemu:  „Nie  zabijaj",  które  obowiązuje  od  poczęcia  do  natu­
ralnej  śmierci.  Prawo  to wydał SAM BÓG  i wpisał je w naturę czło­
wieka  w taki  sposób,  że  jego  zmiana  leży  poza  kompetencjami 
ludzkimi.  Aborcja  jest  grzechem  ciężkim  zrywającym  więź  z  B o­
giem  i głęboką  raną  niejednokrotnie  krwawiącą  przez  całe  życie. 
Zabójstwo  to jest  szczególne, ponieważ:

•  jest zabójstwem  z premedytacją

•  dokonywane jest  na  całkowicie  bezbronnym  i całkowicie  nie­

winnym  dziecku

/

•  wyrok wydali  ci,  którzy są  (powinni  być)  naturalnymi  opieku­

nami  i  obrońcami  dziecka

•  zabójstwa  dokonują  ci,  którzy  powołani  są  do  obrony  życia, 

którzy składali  przysięgę  Hipokratesa  zawierającą  słowa:  „(...) 

i  będę  bronił każdego poczętego  życia  (...)”.

•  dokonywane  jest  w  „majestacie”  prawa  formalnie  ustanowio­

nego,  lecz w gruncie  rzeczy nielegalnego.  Nikomu  bowiem  nie 
wolno  stanowić  ani  wypełniać  prawa  nieludzkiego,  sprzecz­
nego  z prawem  naturalnym.  (Powołując  się  właśnie  na  taką 
logikę  skazano  zbrodniarzy  hitlerowskich,  którzy  też  działali 
„zgodnie  z prawem”)  Wierzę,  że  przyjdzie  taki  czas,  iż  prawo 
do  aborcji  i  eutanazji  zostanie  sprawiedliwie  osądzone,  a jego 
propagatorzy, twórcy i  wykonawcy będą napiętnowani.

background image

Aborcja jest zawsze tragedia.  Ofiarami tej  tragedii  są:  zabite dzie­

cko,  jego  matka  i  ojciec,  niewiedzące  o niczym  rodzeństwo,  nie­
rzadko  wiedzący  o wszystkim  dziadkowie  dziecka,  personel 
medyczny wykonujący  wyrok  śmierci,  wszyscy  „życzliwi”  doradcy, 
a naw7et  niemi,  przyzwalający  świadkowie.  Rzeczywiście  dziś  już 

wiemy  z badań  naukowych,  że  syndrom  postaborcyjny  (PASS 

i  PAD)  rozciąga  się  jak  pajęczyna  i  sięga  daleko  poza  głównych 

wykonawców'  aborcji.  Matka  Teresa  z  Kalkuty  po  odebraniu  Poko­

jowej  Nagrody Nobla  zapytana  została  o największe  zagrożenie  dla 

pokoju na świecie.  Odpowiedziała bez  namysłu,  że jest nim  agresja, 

jaka  popycha  matkę  do  zabicia  wiasnego  dziecka.  Powiedziała  też: 

„Jeżeli  matka  zabija  własne  dziecko,  to  kto  powstrzyma  ciebie 
i  mnie,  byśmy  się  wzajemnie  nie  pozabijali?”  W  naszej  Ojczyźnie 

był czas, że więcej dzieci zabijano, niż się ich rodziło. Prymas Tysiąc­
lecia  Stefan  Kardynał  Wyszyński  pisał  wr memorandum  do  rządu 

o milionie  Polaków  mordowanych  w łonach  matek  w czasie,  gdy 
rodziło  się  około  siedemset  tysięcy  dzieci  rocznie.  Biskup  Wojtyła 
mówił,  że  naród  Polski  będzie  musiał  odpokutować  za  zbrodnię 
zabijania  własnych  dzieci,  a jako  Papież  powiedział:  „Naród,  który 

zabija  wiasne  dzieci  jest  narodem  bez  przyszłości”.  Nie  zdajemy 
sobie  powszechnie  sprawy,  ile  zła,  ile  agresji  w relacjach  społecz­
nych  jest  pośrednio  wynikiem  tego  zranienia.  Trzeba  jednak  nad­
mienić,  że  Polska jako jedyny kraj  ograniczyła prawną  dopuszczal­
ność dokonywania aborcji.

Jako  mężczyzna,  w7 imię  sprawiedliwości,  choć  z prawdziwym 

bólem,  muszę  odnotować  potwierdzony  badaniami  fakt,  że  żadna 

kobieta  nie  targnęłaby  się  na  życie swego  dziecka,  gdyby w obronie 

stanął  jego  ojciec.  Dlatego  główną  przyczyną  tragicznego  zjawiska 
aborcji  (w świecie ponad 50  min  rocznie) jest  nieodpowiedzialność 

mężczyzn.  Pragną oni  zażywać przyjemności  seksualnej,  lecz nie są 
gotowi do brania odpowiedzialności za skutki swrego działania.  Nie­
odpowiedzialność  w tej  dziedzinie  przenosi  się  na  całe  ich  życie, 
staje  się  nieodpowiedzialnością  w ogóle  i jest  w świecie  źródłem

background image

ogromu nieszczęść pozornie tylko niezwiązanych z dziedziną płcio- 
wości.  W   tym  kontekście  słuszne  byłoby  przepytywanie  kandyda­

tów  do  obieralnych  funkcji  społecznych,  od  sołtysa  do  prezydenta, 

jak radzą sobie z odpowiedzialnością za własne działania seksualne. 

Czy,  brutalnie  mówiąc,  nie  uśmiercili  żadnego  swojego  poczętego 
dziecka.

35.  Co  to  są  środki  wczesnoporonne?

Z odpowiedzią  na  to  pytanie jest  pewien  problem.  Siły zła wpro­

wadziły zamęt terminologiczny właśnie po to, by zagmatwać sprawę 

i  ukryć swe niecne zamiary.  Otóż, za początek życia wszystkich  ssa­
ków uważa się moment zapłodnienia. Wówczas połączone komórki 
rozrodcze  tworzą  nową  jakość  o własnym  kodzie  genetycznym 
określającym m.in.  przynależność do gatunku. Życie zaczyna nowa, 
odrębna istota. Identycznie jest z człowiekiem, choć w tym wypadku 
wolę  używać określenia „poczęcie”, gdyż podkreśla  ono jego  wyjąt­
kowość.  Od  momentu  poczęcia,  ponad  wszelką  wątpliwość,  mamy 
do  czynienia  z  istotą  nową,  biologicznie  żywą  i przynależącą  do 
gatunku  „człowiek”.  Jest ona potomkiem -   dzieckiem swoich  rodzi­

ców7:  matki i  ojca.  Przez kilka  dni wrędruje jajowodem,  rosnąc  i  roz­

wijając  się po  drodze.  Następnie poszukuje odpowiedniego miejsca 

w macicy  i zagnieżdża  się  w7 jej  śluzówce  (endometrium).  Mniej 

więcej  po  tygodniu  od  poczęcia  zagnieżdżanie  jest  zakończone 
i przez  następne tygodnie dziecko  rozwija się.  Takie  są fakty.  By nie 
straszyć  poronnością  środków7  hormonalnych  zaczęto  mówić,  że 
ciąża zaczyna się  nie od  poczęcia,  ale od zagnieżdżenia.  Poronnymi 
nazwano  środki  działające  od  początku  ciąży.  W  ten sposób  środki 
zabijające  istoty  ludzkie  przed  zagnieżdżeniem  w macicy  „prze­
stały”  być  poronnymi.  Jakiekolwiek  jednak  stosowano  by  zabiegi 
terminologiczne,  nie  ulega wątpliwości, że współczesne środki  hor­

monalne  charakteryzują  się  między  innymi  działaniami  zabijają­

cymi  istotę  ludzką  w  pierwszych  dniach  jej  życia.  Są  oczywiście 
rów nież  liczne  środki  działające  już  po  zagnieżdżeniu  i  te,  bez

background image

zastrzeżeń  można  nazywać  poronnymi  lub  abortywnymi.  Wśród 
nich  najbardziej  znana jest  pigułka  RU 486,  która powoduje śmierć 
dziecka  do  10  tygodnia  ciąży,  co  nie  przeszkadza  niektórym  nazy­
wać ją pigułką antykoncepcyjną. Jako ciekawostkę można podać, że 
pierwszą  decyzją  nowo  wybranego  prezydenta  USA  Billa  Clintona 
była  legalizacja  tej  pigułki  i  „ochrona”  homoseksualistów.  W idocz­
nie  są  to  sprawy7  „najwyższej  państwowej  wagi”  (albo  najwyższego 
biznesu).

36.  Jakie  są  moralnie  dopuszczalne  metody  planowania  rodziny?

Moralnie  dopuszczalne  metody  planowania  rodziny  (ściślej: 

poczęć)  to  takie,  przy wykorzystaniu  których  małżonkowie,  kieru­
jąc  się  rozumem  i wolą,  korzystają  z  daru  płodności  w niczym  go 
nie  niszcząc.  Innymi  słowy,  po  poznaniu  rytmu  płodności  żony 

para  małżeńska,  w7 zależności  od  aktualnych  planów  prokreacyj­
nych, wybiera czas na okazywanie sobie wzajemnej miłości poprzez 
współżycie.  Gdy  planuje  ona  poczęcie  dziecka,  stara  się  współżyć 

wt

 

dniach  dających  na  to  maksymalną  szansę,  i  odwrotnie,  gdy 

z ważnych przyczyn odkłada poczęcie następnego potomka, wybiera 
czas,  w którym  nie  ma  na  to  szans.  Fakt  używania  rozumu  i woli 
decyduje  o  tym,  że  małżonkowie  wzrastają  i wzrasta  ich  więź.  Sło­

wem,  podejście  naturalne  jest  wychowawcze  i  dlatego  przynosi 

dobre ow7oce. Warto zaznaczyć, że podjęty trud jest wynikiem uzna­
nia,  że  życie  dziecka  jest  ważniejsze  od  przyjemności  seksualnej. 
Gdy  dodamy  do  tego  otwarcie  na  życie  wyrażające  się  gotowością 
przyjęcia  nawet  niespodziewanie  poczętego  dziecka  i męską  odpo­
wiedzialność za  poczęcie, to uzyskamy idealne warunki do  rozwoju 
więzi  seksualnej.  Więź  ta  może  staw7ać  się  coraz  piękniejsza  aż  do 
późnych  lat  życia  staruszków.  O je j  jakości  będzie  decydować  nie 
siła  doznań  cielesnych,  lecz  głębia  jedności  psychicznej,  doświad­
czenie  wierności  i wyłączności  seksualnej.  Jest  to  jednak  zarezer­

wowane  wyłącznie  dla  małżeństw7  monogamicznych,  wiernych 

sobie  przez całe życie.

background image
background image

37.  Często  mówi  się,  że  w  odróżnieniu  od  środków 

antykoncepcyjnych,  naturalne  metody  planowania  rodziny  są 

nieskuteczne.  Czy  to  prawda?

To zwykłe kłamstwo powtarzane tysiące razy, które w myśl zasady 

Goebbelsa  stało  się  dla  wielu  osób  prawdą.  Tymczasem  ciągle jesz­
cze  nowoczesne,  wielowskaźnikowe  metody  naturalne  są  skutecz­
niejsze  od  najnowszych  preparatów  antykoncepcyjnych.  Należy 
również  dodać,  że  skuteczność  środków  antykoncepcyjnych  bada 
się  na  populacjach,  w których  ogromny procent  stanowią  pary nie­
płodne  (po  aborcjach,  środkach  hormonalnych  i współżyciu  z wie­

loma partnerami).  Ponadto badania te przeprowadza się na zlecenie 
i  za pieniądze  firm  produkujących  środki antykoncepcyjne.  Z kolei 
skuteczność metod naturalnych sprawdza się wyłącznie na małżeń­

stwach mających co  najmniej jedno dziecko,  a więc  płodnych.

Jednak  w pytaniu  o  skuteczność  jest  pewna  pułapka,  bowiem 

porównuje się podejścia nieporównywalne.

Antykoncepcja  jest  czynnym  buntem  przeciwko  koncepcji 

Stwórcy, próbą zniszczenia daru płodności.  Dziecko to wpadka, nie­

powodzenie,  niepożądana  ciąża,  przeszkoda  w miłości.  Antykon­
cepcja jest zatem antywychowawcza, bo zwalnia z używania rozumu 

i woli.  Przynosi  zawsze gorzkie owoce.

Podejście naturalne w pełni szanuje dar płodności i plan  Stwórcy 

wpisany w ciała ludzi.  Poprzez  używanie  rozumu  i woli  przyczynia 

się  zawsze  do  wzrostu  człowieka  i zacieśnienia  więzi  par  w pełni 
akceptujących  takie  podejście.  Dziecko  jest  natomiast  upragnio­
nym  darem,  na  które  oczekuje  się  z radością.  Taka  postawa  przy­

nosi  naprawdę piękne  owoce.

38.  Po  co  rodzice  wychowują  dzieci?

Dzieci  dla  rodziców  są  jednocześnie  darem  i zadaniem.  Jednak 

z pewnością nie są one ich własnością. Rodzice nie wychowują potom­
stwa dla siebie, dlatego dziecko nie musi zaspakajać ich niespełnionych

background image

ambicji.  (Tatuś  chciał  być  pianistą  i katuje  dziecko  wielogodzinnymi 

ćwiczeniami, podczas gdy ono ma chęć i talent do gry... w piłkę nożną.) 
Rodzice  powinni  raczej  pomagać  dzieciom  odkrywać  ich  prawdziwe 
talenty i wspierać je w rozwoju.  Ostatecznie wychowanie ma zmierzać 
przede wszystkim  do  rozwoju  osobowości.  W  tym celu konieczne  jest 
zaszczepienie w dziecku idei samowychowania, by samodzielnie podej­
mowało ten trud.  Bez tego nikt nie stanie się w pełni dojrzałym. Szczy­
tem  rozwoju jest  pełna  zdolność  do  dojrzałej  miłości  i odpowiedzial­
ności. Pozwala to dziecku wyjść z domu, samodzielnie podjąć i wiernie 

wypełnić wybrane  powołanie  życiowe, osiągając  przez  to  świętość,  co 

jest, tak naprawdę, prawdziwym  celem pobytu człowieka na ziemi.  Bo 

choć  brzmi  to  trochę  górnolotnie,  to jednak  człowiek jest  stworzony 
dla wieczności i dla nieba  musi  być wychowywany.  Powinien więc żyć 
tak,  aby  osiągnąć  zbawienie,  życie  w wiecznej  szczęśliwości.  Słowem 
dzieci wychowuje się jako „nowych obywateli  nieba”  (Pius XI)

39.  jak  w  praktyce  ma  wyglądać  realizacja  przykazania  „Czcij  ojca 

swego  i  matkę  sw oją"?

Na to pytanie znajdujemy bardzo dosłowną i  dosadną odpowiedź 

w  Piśmie  Świętym:  mam  czcić  ojca  „nawet,  gdyby  rozum  postra­
dał”.  Zauwrażmy,  że  „czcić”  wrcale  nie  znaczy  pochwalać  za  popeł­
niane błędy ani  też  naśladować w złym  postępowaniu.

Przykazanie:  „Czcij  ojca  swego  i matkę  swoją”  jest  też  ważnym 

wyzwaniem  dla  rodziców.  Powinni  oni  żyć  tak,  aby  nie  utrudniać 
swym  dzieciom  wypełniania  czwartego  przykazania.  Łatwiej  jest 
czcić  dzieciom  rodziców  świętych  i dobrych  niż  złych,  grzesznych 
czy wręcz patologicznych.  Wskazówką w tym względzie niech będą 
słowa:  „Rodzice nie  rozdrażniajcie sw-oich  dzieci”.

40.  jakie  są  główne  błędy  wychowawcze?

Błędów'  wychowawczych  jest  mnóstwo  i można  by  o  nich  spisać 

opasłe  tomy.  Są  błędy  popełniane  z niewiedzy  i,  gorsze  od  nich,

background image

m

wynikające  z wiedzy  fałszywej  jak  również  z obłędnych  teorii  i  idei 
wychowawczych  (np.  wychowanie  bezstresowe),  z chybionych 
metod  i  środków,  z niewypełniania  potrzeb  rozwojowych  dziecka 
oraz  ze  złego  rozumienia  samego  celu  wychowania.  Gdybym  miał 

jednak  wymienić  najgroźniejszy  w skutkach  błąd  wychowawczy,  to 

powiedziałbym  bez  wahania:  zły  przykład  rodziców.  Wielu  z nich 
wydaje  się, że mogą kierować wychowaniem dzieci i nakładać na nie 
ciężary bez podejmowania  osobistego  trudu,  „siedząc w wygodnym 
fotelu”. To wielki błąd, a właściwie bezgraniczna naiwność rodziców. 

Ktoś  powiedział,  że  „wojsko jest jak  makaron  -   nie  da  się  go  pchać, 

trzeba ciągnąć”  Z wychowaniem  dzieci jest podobnie.  Jeżeli  rodzice 
nie  stronią  od  osobistego  trudu  i czynnie  własnym  życiem  uwiary­
godniają  wartości,  które  głoszą,  to  mają  wielką  szansę  pociągnąć 
dzieci  za  sobą.  Dzieci,  podglądając  kochaną  matkę,  zechcą  być  tak 

piękne i  dobre jak ona. Patrząc na wspaniałego ojca, zapragną jak on 
być  dzielne,  mądre  i  odpowiedzialne.  Oto  cała  tajemnica  dlaczego 

ludzie  prości,  niewykształceni,  nieznający żadnej  teorii  wychowaw­

czej  potrafią wspaniale wychować własne dzieci.

Mówiąc  o  wychowaniu,  nie  wolno  pominąć  jego  nadrzędnego 

celu.  Jest nim osiągnięcie przez wychowanka dojrzałości  do miłości 
i odpowiedzialności  oraz do wyboru powołania jak również wierne 
i  dozgonne wypełnienie go  aż do osiągnięcia  świętości.

41.  Jaka  jest  rola  szkoły  wobec  rodziny  1

  czy  można  jej  zlecić 

wychowanie  dzieci?

Szkoła  wobec  rodziny  zawsze  powinna  pełnić  rolę  pomocniczą, 

służebną,  podobnie  zresztą  jak  inne  instytucje  wychowawcze 

(przedszkola,  świetlice)  czy  osoby  wspierające  wychowanie  (opie­
kunka,  psycholog,  pedagog).  Wychowanie własnych  dzieci jest obo­

wiązkiem płynącym z natury i  tym samym jest funkcją niezbywalną. 
Niestety,  w czasach  wysoko  rozwiniętych  usług  specjalistycznych 
wielu  rodzicom  wydaje  się  słuszne  zlecenie  wychowania  swych

background image

dzieci  wykwalifikowanym  instytucjom.  Co  więcej,  niektórzy  są 
wręcz  przekonani,  że  to  właśnie  one  są  odpowiedzialne  za  rozwój 
ich  dzieci.  Niejednokrotnie  spotykałem  się  z pretensjami  rodziców 
pod  adresem  szkoły  z powodu  jawnego  chuligaństwa  ich  pociech. 

(„Co  wy  w tej  szkole  robicie?!”  „Czego  wy  ich  w tej  szkole  uczy­

cie?!”)

42.  Jakie 

  moralne  obowiązki  rodziców  wobec  edukacji  szkolnej?

Skoro  szkoła ma wspomagać rodziców, to obowiązkiem rodziców 

jest pilnowanie, czy przekazywane treści  i zabiegi wychowawcze  sto­

sowane  przez  nauczycieli  są  zgodne z wartościami  przekazywanymi 
w rodzinie.  Nie  bez  znaczenia  jest  też  osobowość  wychowawców. 
Rodzice  mają  więc  prawo  interweniować,  gdy  osobowość  nauczy­
ciela destrukcyjnie wpływa  na rozwój  ich dzieci.  Szczególnie delikat­
nym  terenem  oddziaływania  są  lekcje  z zakresu  przygotowania  do 
życia  w rodzinie.  W  tym  szczególnym  wypadku  nieodpowiednia 

postawa pedagoga może  poczynić wiele szkód w sercach  i umysłach 
dzieci. Ustawa gwarantuje rodzicom prawo poznania nie tylko  treści 
programowych  realizowanych  wdanej  szkole,  ale  daje  im  również 
możliwość  osobistego  spotkania  z nauczycielem  tego  przedmiotu. 
Niewykorzystanie  tej  szansy  jest poważnym  grzechem  zaniedbania 
z  ich  strony.  Mają  oni  bowiem  moralny obowiązek zakazać  udziału 
swych  dzieci  w  tych  lekcjach,  jeżeli  osoba  nauczyciela  nie  gwaran­
tuje  wiaściwego  podejścia  do  delikatnej  sfery  płciowości.  Należy 
niestety  odnotować  smutny  fakt,  że  lekcje  wychowania  do  życia 
w rodzinie  nierzadko  stają  się  okazją  do  deprawacji,  do  niewłaści- 

wrego,  z punktu  widzenia  rozwoju  młodych,  rozbudzania  niezdro­

wej  ciekawości,  zagłuszania  pozytywnej,  naturalnej  wstydliwości 
czy  nawet  do  jawnej  demoralizacji  i  zachęty  do  przedwczesnych 

działań  seksualnych  zarówmo  o  charakterze  masturbacyjnym,  jak 

i  w'  młodocianych  parach.  Połączone  jest  to  niejednokrotnie  z in ­

struktażem  stosowania  „niezbędnej  do  szczęścia”  antykoncepcji. 
Jako  przykład  przytoczę  proponowany  scenariusz  lekcji  wgim na-

background image

zjum, w którym  chłopiec  ma  na forum klasy zachęcać dziewczynkę 
do  współżycia,  a  ona  odmawia  mu  w imię  „odpowiedzialności”, 
ponieważ  chłopiec...  nie  ma  prezerwatywy.  Reasumując,  rodzice 

mają obowiązek chronienia swych  dzieci  przed  demoralizacją  i  po­

winni  stanowczo  oponować,  gdy  takie  zagrożenia  stwarza  szkoła 
czy  inna  instytucja  lub  osoba  powołana  do  wspierania  rodziców 
w  wychowaniu  ich dzieci.

43.  Obecnie  media  są  wszędobylskie.  Prawie  w  każdym  domu  jest 

radio  czy  telewizor,  a  coraz  częściej  pojawia  się  też  dostęp  do 

Internetu.  Jak  sobie  radzić  w  rodzinie  z  obecnością  mediów 

i  prezentowanymi  w  nich  treściami?

Największym zagrożeniem  ze  strony mediów jest to,  że zwalniają 

z samodzielnego  myślenia  i  refleksji  osobistej.  Podają  do  wierzenia 
co jest  dobre,  co  złe,  kto jest  mądry,  kto  głupi,  kogo  należy wybrać 
w najbliższych  wyborach.  Każdy,  kto  myśli  inaczej,  jest  „oszoło­
mem”  rodem  z „ciemnogrodu”.

Dopiero  na  drugim  miejscu  wśród  zagrożeń  związanych  z  me­

diami  wymieniłbym  przekazywanie  destrukcyjnych  treści.  Treści 
pornograficzne,  które  aby  nie  straszyć  klientów  nazywane  są  dziś 
niewinnie  erotycznymi,  oraz  makabryczne,  propagujące  m.in. 

przemoc.,  to  wcale  nie  jedyne  zagrożenia.  Specjalnością  mediów 
brukowych  stała  się  krytyka  Kościoła,  księży  i  wszystkich  autory­
tetów,  ideałów  i wartości  wyższych.  Promowanie  na  idoli  osób 

moralnie  wątpliwych  lub  wręcz  jawnie  złych  może  siać  (i  sieje) 

spustoszenie  w  umysłach  nie  tylko  młodych  ludzi.  Przesycenie 
nawet pozornie niewinnych reklam erotyką jest aż nazbyt widoczne. 
Zagrożenie  Internetem  jest  szczególne,  ponieważ  można  w nim 
znaleźć dosłownie wszystko  i  to o dowolnej  porze dnia i  nocy.  Nie­
bezpieczna  jest  zwłaszcza  oferta  pornograficzna  wraz  z propozy­
cjami  zabaw seksualnych  z poznanymi  przez  Internet  partnerami. 
Spotkałem  się  wielokrotnie  z  tragediami  rozbitych  w ten  sposób 
małżeństw.  Dodałbym  do  tego  gry  komputerowe,  które  wielu,

background image

nawet  bardzo  przyzwoitych  ludzi  (dzieci  i dorosłych),  doprowa­
dziły do  uzależnienia.

Pytanie,  jak  sobie  z tym  wszystkim  radzić.  Najprościej  byłoby 

całkowicie  zrezygnować  z  „dobrodziejstw”  proponowanych  przez 
media.  Osobiście  znam  wiele  rodzin,  które  po  prostu  wyrzuciły 
z  domu telewizor. Tego  samego  nie da się już jednak zrobić  z  Inter­

netem,  który  stał  się  narzędziem  niezwykle  pożytecznym,  a  cza­
sem  wręcz  niezbędnym  w  nauczaniu  szkolnym.  Sądzę  więc,  że 
recepta na obronę przed złym  wpływem mediów powinna być inna 
niż  całkowita  rezygnacja  z  nich.  Przede  wszystkim  korzystanie 
z mediów należy podporządkować rozumowi  i  woli poprzez wpro­
wadzenie  w życie rodziny systemu wcześniejszego decydowania co 
i kiedy będzie  ona  oglądać.  Telewizję  można  sobie  „podporządko­
wać”,  ustalając dla każdego członka rodziny tygodniowe limity cza­
sowe  na  wybrane  programy  telewizyjne.  W  przypadku  dzieci 
powinny  być  one  zaakceptowane  przez  rodziców.  Programy  kon­
trowersyjne  warto  oglądać  wspólnie,  aby  móc  je  skomentować 
i  ostrzec swoje pociechy przed  ukrytymi często  w nich pułapkami. 
Ważne  jest,  aby  obejrzeć  tylko  zakreślone  filmy  czy  audycje,  po 
czym  natychmiast  wyłączyć  telewizor.  Nie  może  być  mowy  o  żad­
nym  ustępstwie  w  rodzaju:  „Poczekajmy  może  będzie  jeszcze  coś 
ciekawego”  lub  tak  zwanego  „skakania  po  kanałach”.  Znam  dom, 
w którym  po  rodzinnej  naradzie  zamknięto  telewizor  w szafie, 
a  dysponentem  klucza  są  rodzice.

Podczas  korzystania  z  komputera  również  konieczne  są  limity 

czasowo.  Dobrze  jest  także  postawić  komputer  wr ogólnie  dostęp­

nym  m iejscu,  by wszyscy  domownicy widzieli,  co jest  na  m onito­
rze. Znacznie trudniej  wejść wówczas na chwilę na strony z porno­

grafią.

Wydaje  się jednak,  że  najważniejsze jest,  by wszyscy  członkowie 

rodziny sami  siebie chcieli  kontrolować.  Nie wyobrażam sobie suk­
cesu  na  tym  polu bez klarownego przykładu wolnych  od  jakichkol­
wiek uzależnień  rodziców.

background image

44.  W   dzisiejszym  zabieganym  swiecie  okazuje  się,  że  wiele  rodzin 

nie  potrafi  zorganizować  sobie  czasu  wolnego,  ograniczając  się  do 

oglądania  telewizora  lub  chodzenia  po  sklepach.  Jakie  formy 
spędzania  czasu  wolnego  są  szkodliwe  dla  rodziny?

Czas  powinniśmy  z rozmysłem  zagospodarować,  komuś  go 

poświęcić,  a  nie  po  prostu  go  spędzać.  Szkodliwe  lub  co  najmniej 
stracone dla budowy więzi rodzinnych są wszelkie formy marnotra­
wienia  czasu,  w których  nie  ma  miejsca  na  budowanie  właściwych 
relacji,  kiedy  to  członkowie  rodziny  zajmują  się  wspólnie  czymś 
dobrym  i pożytecznym.  Można  z pożytkiem  dla  rodziny  zarówno 
wspólnie  pracować, jak  też  odpoczywać.  Dla  mojej  rodziny  bardzo 
owocne  okazały  się  wspólne  wędrówki  po  górach.  Zachwyt  nad 
pięknem  świata,  który  jest  dziełem  Stwórcy,  rozmowy  w drodze, 

przezwyciężanie  zmęczenia,  wzajemne wspieranie  się,  pomoc słab­
szym  i wreszcie odpowiedzialność  za każdego  członka rodziny bar­
dzo  nas  do  siebie  zbliżyły.  Wydaje  się,  że  dzisiejszemu  pokoleniu 
telewizyjno  -   komputerowemu bardzo brakuje hartu ducha, odpor­
ności  na  zmęczenie,  na  niespodziewane  przeciwności  losu  i  wresz­
cie odpowiedzialności.

45.  Jak  spędzać  godziwie  czas wolny,  aby  jak  najwięcej  skorzystała 

na  tym  rodzina?

Można  to  zrobić  na  tysiące  sposobów.  W mojej  rodzinie  były  to 

wspólne  wycieczki  i wyjazdy.  To  sprawdzony,  dobry  i  owocny spo­
sób  na zbliżenie się  do  siebie, choć  nie twierdzę,  że jedyny.  Wystar­
czy  wcześniej  pomyśleć,  czy zaplanowany  i przeżyty wspólnie  czas 
przyczyni się do tego,  że nasze więzi  staną się głębsze.  Stefan  kardy­
nał  Wyszyński  powiedział:  „Ludzie  mówią:  Czas  to  p ien ią d z,  a ja 
wam  mówię:  Czas  to  m iłość”.  A  zatem  czas  ofiarowany  dzieciom 

przez rodziców jest najpiękniejszym  darem i jednocześnie inwesty­
cją  na  przyszłość.  Moim  zdaniem  dobrze  wychowana  gromadka 
dzieci  to  najpewniejsze  zabezpieczenie  emerytalne.  W  dobie  „nie-

background image

obecnych ojców” szczególnie cenny  jest czas, jaki tata spędza z  dzie­

ckiem  sam  na  sam.  Nie  musi  to  być  od  razu  wyjazd  w góry  (choć 
byłoby wspaniale);  wystarczy naprawa samochodu, budowa altanki 
na działce, wycieczka rowerowa, pokopanie piłki, a nawet nie zawrze 
łubiane  zakupy.  Dla  dziecka  tatuś  „na  wyłączność”  to  prawdziwy 
rarytas,  a  rozwijanie  wspólnych  pasji  stanowa  najlepszą  inwestycję 
wbudowanie  pozytywnych  więzi.

Pamiętajmy:  Czas  to  miłość!,  zwłaszcza,  że  badania  dowodzą,  iż 

średnio  ojciec  w Polsce  poświęca  na  kontakt  z dziećmi  7  minut 

dziennie,  a przed  telewizorem  spędza blisko  4 godziny.

46.  Czy  małżonkowie  powinni  mieć  czas  tylko  dla  siebie, 

a  jeżeli  tak,  to  jak  często?

Pytanie  jest  retoryczne!  Oczywiście,  że  powinni,  choć  pewnie 

wszyscy mają z tym  kłopoty.  Pojawiają się dwa problemy: po pierw­

sze, jak  ten  czas  „wydrzeć”  zabieganej  codzienności i  po  drugie,  co 
z nim zrobić.  Wydaje się,  że odpowiedź  na drugie pytanie jest trud­
niejsza.  Do  trudu  budowy  komunii  małżeńskiej  potrzebna  jest 
bowiem  dobra  komunikacja,  a  my zwyczajnie  nie  umiemy ze  sobą 
rozmawiać.  Po  prostu  nikt  nas  tego  nie  uczy.  A szkoda,  gdyż  umie­

jętność porozumiewania 

się 

jest podstawią budowy więzi.  W komu­

nikacji  ważniejsze jest  słuchanie  niż  mówienie  (mamy  dwroje  uszu 
i jedne  usta.)  Już  zwykle  zwiększenie  życzliwości  dla  mówiącego, 
choćby  przez  powstrzymanie  się  przed  przerywaniem  mu,  może 
dać  dobre  efekty.  Dobrze  byłoby  umówić  się  przynajmniej  raz 
w miesiącu  na wieczorną  rozmowę i ofiarować sobie życzliwie czas. 
Warto  zadbać,  aby  ta  rozmowa  nie  stała  się  wypominaniem  win, 
lecz  wzajemną opowieścią  o  sobie,  o  swoich  spełnionych  i  niespeł­

nionych  uczuciach  i  pragnieniach.  Rozmowy  takie  bardzo  zbliżają, 
tworzą  komunię,  a  to  jest  przecież  podstawowym  celem  małżeń­
stwa.  Oczywiście małżonkowie powinni również znajdować czas na 
spotkania intymne, które są normalnym językiem  miłości.  Bez waż­
nych  powodów'  żaden  z  nich  nie  powinien  odmawiać  tego  spotka-

background image

ii

nia,  co  nie  znaczy,  że  mają  się  one  odbywać  bez  odpowiedniego 
przygotowania,  również psychicznego.)

47.  G d y  dzieci  są  małe,  rodzice  często  nie  zwracają  uwagi  na  to, 

kim  są  ich  koleżanki  czy  koledzy,  a  gdy  już  podrosną, 
to  z  przerażeniem  stwierdzają,  w  jakim  towarzystwie  ich  dziecko  się 

znalazło.  Często,  niestety,  jest już  za  późno.  Jak  zatem  wychować 

dziecko,  aby  dokonywało  właściwego  doboru  przyjaciół?

To  bardzo  trudny  i  poważny  problem.  Większość  rodziców  nie 

zdaje  sobie  sprawy,  że  w kształtowaniu  osobowości  ich  dzieci  tele­
wizja  i rówieśnicy  często  z nimi  wygrywają.  Potwierdzają  to  nie­
stety  najnowsze  badania.  Choć  ta  rzeczywistość  zapewne  nam  się 
nie podoba, to obrażanie się na nią w niczym  nie pomoże.  Rozsądni 
rodzice  powinni  poważnie  myśleć,  jak  „skanalizować”  złe  wpływy 
telewizji  i  rówieśników.  O  telewizji  już  słowo  powiedzieliśmy.  Co 
z  rówieśnikami?  Na  ile  możliwe  jest  wywieranie  wpływu  na  ich 
dobór? Istotny jest w tym wypadku 

wybór 

szkoły, plany wakacyjne, 

a  nawet  miejsce  zamieszkania.  Warto  też  otworzyć  dom  na  być 
może  trochę dziwacznych  rówieśników własnych  dzieci właśnie po 
to, by dyskretnie kontrolować, z kim one się kontaktują.  Gdy zacho­
dzi  taka  potrzeba,  należy  interweniować.  Najlepszy  jest  bowiem 
aktywny  dobór  odpowiednich  przyjaciół  dla  dzieci.  Ułatwione 
zadanie  mają  rodziny  zaangażowane  we  wspólnoty  religijne,  gdyż 
ich  dzieci w ciągu  roku  i  podczas wakacji  w naturalny sposób  kon­
taktują się między sobą.  Spośród nich często kojarzą się małżeństwa 
dużo trwalsze  i  szczęśliwsze od  statystycznych.

Choć  dzieci  ulegają  często,  nierzadko  szkodliwym,  panującym 

modom,  to jednak rodzice powinni  w miarę możliwości chronić je 
przed  ich  złym  wpływem.  Bywa,  że  najporządniejsze  z  nich  lgną 
do  „osobników”  modnych,  przywódczych,  będących  „na  topie”, 
a w gruncie  rzeczy  najgorszych  w otoczeniu.  Trzeba  dzieciom  do 
ręki  dawać  „narzędzia”  pomagające  odróżniać kto jest dobry a  kto 
zły.  Ot, choćby takie proste pytanie:  „Czy chciałbyś (chciałabyś), by

background image

twoje  dziecko  przyjaźniło  się  z takim   „osobnikiem”?  Czy  chciał­
byś,  by twoje  dziecko było kiedyś  takie jak on?”  Przy tak postawio­
nej  sprawie  wielu jest  w stanie  zdobyć  się  na  całkiem  zdrowy kry­
tycyzm.

48.  Istnieje  powiedzenie:  „M a łe   dzieci  -   m ały  kłopot,  duże  dzieci  - 

duży  kłop ot."  Wielu  rodziców  po  latach  zadaje  sobie  pytanie: 

dlaczego  moje  dziecko  tak  źle  postępuje,  skoro  staraliśmy  się  je 

wychować  jak  najlepiej?  Na  ile  rodzice  ponoszą  odpowiedzialność  za 

błędy  życiowe  swoich  dorosłych  dzieci?  Czy  są  to  skutki  wyłącznie 

ich  błędów  wychowawczych?

Przytoczone  powiedzenie  jest  bardzo  smutne,  lecz  niestety  cza­

sem  uzasadnione.  Wolałbym  we  własnym  rodzicielstwie  zamienić 

je  na:  „Małe  dzieci  mała  radość  i pociecha,  duże  dzieci  wielka 

radość, duża pociecha,  duma i  zadowolenie z dobrze wypełnionego 
zadania wychowania”.

Generalnie  jest  tak,  że  im  więcej  i  mądrzej  zainwestujemy  jako 

rodzice w małe dzieci, tym większa szansa na  ich prawidłowy7 wzrost. 
Wspomnieliśmy jednak, że dzieci nawet z najporządniejszych domów 
mogą dostać się  pod  zgubny wpływ mediów  (głównie TV )  oraz zde­
moralizowanych  rówieśników.  Najlepszym  znanym  mi  zabezpiecze­
niem  dzieci  przed  zagubieniem  wżyciu  jest  doprowadzenie  ich  do 
podjęcia świadomego samowychowania. Dziecko, które mądrze pod­

jęło trud wychowywania samego siebie, trud troski o własne wzrasta­

nie, jest  najlepiej  zabezpieczone  przeci  zagrożeniami  świata.  Niektó­
rym rodzicom wydaje się, że są w stanie samodzielnie obronić wdasne 
dzieci  przed  zagrożeniami  (płynącymi  z zewnątrz).  Tymczasem 

wychowanie  powinno  doprowadzić  do  sytuacji,  wr której  dziecko 

samo potrafi się obronić  (niejako  od wewnątrz).

Wprawdzie  rodzice  nie  ponoszą  bezpośredniej  odpowiedzialno­

ści  za  czyny  swych  dorosłych  dzieci, jednak  powinni  mieć  świado­

mość,  że  kryteria  ich wyborów i życiowe  decyzje  wynikają  w dużej 
mierze  z  „odebranego”  wychowania.

background image

Pozostaje  jeszcze  jedno  ważne  narzędzie  do  obrony  dzieci.  Jest 

nim modlitwa, która osłania dzieci w trakcie wzrastania i  po opusz­
czeniu  rodzinnego  domu.  Czasem,  gdy  dorosłe  dzieci  schodzą  na 
manowce, tylko  to  (i  aż  to)  rodzicom  pozostaje.  Niektórym  wydaje 
się,  że „już nie warto”. Wytrwała modlitwa czyni jednak cuda.  Przy­
kładem  może być święta Monika, która długie lata modliła się  o na­
wrócenie  swego  syna  Augustyna,  który  stał  się  wielkim  świętym 
i Doktorem  Kościoła.

49.  Prędzej  czy  później  rodzice  doświadczają  odejścia  z  rodzinnego 

gniazda  swoich  dzieci,  które  zakładają  własne  rodziny.  Zdarza  się, 
że  niektórym  rodzicom  trudno  się  z  tym  faktem  pogodzić.  Jak  zatem 

wejść  w  tę  nową  fazę  życia  i  stać  się  dobrym  teściem  lub  teściową?

Odchodzenie  dzieci  z rodzinnego  domu  i  związany  z tym  prob­

lem  ułożenia  sobie poprawnych  stosunków z teściami  zasługuje  na 
odrębne  opracowanie,  (patrz:  J.  Pulikowski,  Warto  p o k o ch a ć  teś­
ciow ą
,  wyd.  Jerozolima.)  Im  rodzice  bardziej  wychowywali  dzieci 

„dla  siebie”,  tym  problem  ich  wyjścia  z domu jest  trudniejszy.  Gdy 

więź  między  rodzicami  jest  zła  lub  nawet  zerwana  rozwodem, 
zazwyczaj  trudne  jest  wypuszczenie  „swego”  dziecka  z domu.  To 
zrozumiałe  w takiej  sytuacji,  bo  dziecko  jest  zazwyczaj  najważniej­
szą lokatą  uczuć  mamusi,  a to  ona  po  odejściu  pozostanie  sama.

Z kolei  dobra więź małżeńska zdecydowanie  ułatwia wypuszcze­

nie  dzieci  z gniazda.  Małżonkowie,  po  wyjściu  dzieci  z domu,  speł­
niwszy  swńj  obowiązek  wychowawczy,  zyskują  now-ą  szansę  inwe­
stycji  we własny związek.  Rzeczywiście  ten  etap  życia może  stać  się 
okazją  do  radykalnego  polepszenia  i  pogłębienia  relacji  rodziców, 
mogących  poświęcić  sobie  nawzajem  więcej  czasu  zanim  przyjdą 
wnuki.  Rodzice  znajdujący  radość  wr inwestowaniu  od  nowa  we 
własny  związek  są  zazwyczaj  dobrymi  teściami.  Przynajmniej  nie 
mają nadmiernej pokusy zajmowania się detalicznie sprawcami m ło­
dych.  Przemożna  chęć  reżyserowania  wszystkich  szczegółów wr ży­
ciu  i  decyzjach  młodego  małżeństwa  jest  nieznośna  dla  młodych.

background image

To  jeden  z głównych  powodów  powstawania  licznych  kawałów 

„o  teściowej”.

50.  Czy  we  współczesnym  świecie  rola  dziadków  ogranicza  się 

jedynie  do  rozpieszczania  wnuków  upominkami,  czy  też  mają  do 
odegrania  jakąś  rolę  w  ich  wychowaniu?

Dziadkowie  nie tylko mogą odgrywać ważną rolę w wychowaniu 

wnuków,  ale  ją  po  prostu  odgrywają.  Może  być  ona  dobra  łub  zła. 
Dziadkowie, podobnie jak inne „instytucje wychowawcze”, powinni 
pełnić  funkcje  pomocnicze  w7 stosunku  do  rodziców7.  Mogą  naw7et 

trochę  porozpieszczać  wnuki,  byle  było  to  uzgodnione  z rodzicami 
i  za  cichym  ich  przyzwoleniem.  Jeżeli  tak,  wrówczas  jest  wszystko 

w porządku.  Pomoc  dziadków7  w wychowaniu  bywa  w7ówczas  nie­

oceniona.  Mając  niejednokrotnie  więcej  czasu  od  rodziców7,  dziad­

kowie  mogą  np.  opowiadać  godzinami  o dawnych  czasach,  uczyć 
dzieci  patriotyzmu,  umiłowania  przyrody,  wzbudzać  ciekawe  i  po­
żyteczne  zainteresowania.  Mogą  wspólnie  gotowrać,  piec  czy  maj­
sterkować  i  praktycznie  uczyć  mnóstwa  dobrych  i pożytecznych 

rzeczy.  Tacy dziadkowie są prawdziwym  skarbem.

Gorzej,  gdy  dziadkowie  (świadomie  lub  nie)  próbują  przeforso­

wać  własną  linię  wychowawczą  i  „lepiej”  od  rodziców7 wiedzą,  jak 
wychowywać dzieci  (wnuki).  Pozwalają wnukom  oglądać  zakazane 
filmy,  grać  w zakazane  gry,  jeść  zakazane  rzeczy  (np.  czekoladkę 
alergikom)  pod  warunkiem,  że  nie  powiedzą  o niczym  rodzicom. 
Taka  działalność  dziadków7  w7 procesie  wychowania  jest  szkodliwa 

i  destrukcyjna.  Jeżeli  nie pomogą perswazje,  trzeba  (niestety)  ogra­
niczać  i kontrolować  kontakty dzieci  z dziadkami.

Osobną  sprawą  jest  udział  dziadków7 w7 wychowaniu  religijnym. 

Mogą  oni  modlić  się  w  intencji  swych  dzieci  i  wnuków  i  udzielać 
bezcennego  wręcz wsparcia  w wychowaniu  religijnym,  lecz pomysł 
zastąpienia  lub  wyręczenia  rodziców  jest  chybiony  i praktycznie 
zawsze przynosi złe owoce. Dziadkowie, widząc mniejsze zaangażo­

wanie  religijne  rodziców  „swych”  wnuków7,  powinni  mądrze  ich

background image

wspierać,  lecz  nigdy  nie  wyręczać.  Pójście  w niedzielę  do  Kościoła 
z wnukami,  by  rodzice  mogli  spokojnie  obejrzeć  telewizję,  jest 
niedźwiedzią  przysługą.  Trudno  się  wówczas  dziwić,  że  dorosłe 
dzieci  odrzucą  Boga  i praktyki  religijne,  które  w ich  odczuciu  „są 
przecież dla  dzieci i dziadków”.