Malzenstwo i rodzina 50 pytan

background image

Nigdy do tego stopnia, co dzisiaj, naturalna instytucja małżeństwa

i rodziny nie była ofiarą tak gwałtownych ataków.

Ojciec Święty Benedykt XVI

Książka Małżeństwo i rodzina -5 0 pytań, uzbraja nas w prawdy

i argumenty skutecznie zwalczające zwodnicze slogany śro­
dowisk, które podjęły walkę z chrześcijańską rodziną.

Jej wartość podnosi fakt, iż autor książki - Jacek Pulikowski

jest czynnym obrońcą życia i rodziny, zaangażowanym w dusz­

pasterstwo rodzin. Lektura Małżeństwa i rodziny - 50 pytań jest
pożyteczna nie tylko dla tych osób, które są aktywnie zaanga­
żowane na rzecz obrony rodziny.

Książka ta jest także znakomitym poradnikiem dla wszyst­

kich, którzy pragną znaleźć odpowiedzi na nurtujące ich pyta­

nia dotyczące problemów małżeństwa i rodziny a zwłaszcza
dla tych, których rodziny przeżywają kryzys.

Instytut Edukacji Społecznej i Religijnej

im. Ks. Piotra Skargi

background image

Mały poradnik rodziny chrześcijańskiej

'■ Ać-

V

Instytut Edukacji Społecznej i Religijnej

im. Ks. Piotra Skargi

Kraków 2009

background image

® Jacek Pulikowski
© Instytut Edukacji Społecznej i Religijnej im. Ks. Piotra Skargi

Wydanie I, Kraków 2009

Redakcja:
Iwona Kucharska

Korekta:
Magd a lena Znam i rowska-Doer re

Opracowanie graficzne i skład:
Grzegorz Sztok

Zdjęcie na okładce: ©iStockphoto.com/Rhienna Cutler

Ilustracje wewnątrz książki:
s. 19 -© COM STOCK Images/©iStockphoto.com/R. A.Sanchez,
s. 33 -©iStockphoto.com/Bonnie Schupp,
s. 51 - Images Copyright ©

2000

DigiTouch

ISBN 978-83-89391-27-2

Instytut Edukacji Społecznej i Religijnej im. Ks. Piotra Skargi

ul. Augustiańska 28

31-064 Kraków
tel. 012 423 44 23
w w u'.piotrskavga.pl

Najświętsza Rodzino

,

wspomagaj nas!

background image

Brońcie godności małżeństwa i rodziny!

O jciec Święty Jan Paw eł 11

Te słowa papieża-Polaka są szczególnie aktualne zwłaszcza teraz,

w czasie ogromnego zamieszania moralnego. Współczesny, zlaicy­

zowany świat nazywa m ałżeństw em związki osób tej samej płci,
rozrywanie więzów rodzinnych i bunt dzieci przeciwko rodzicom
- trium fem praw człow ieka n ad system em patriarchaln ym , wolne
związki - naturalnym i relacjam i kobiet i m ężczyzn, popularność
i szeroką dostępność środków antykoncepcyjnych - wzrostem św ia­
dom ości seksu aln ej
, a zbrodnię aborcji - ważnym elem en tem em a n ­
cypacji k o b iet
!

Kryzys rodziny zauważalny jest na każdym kroku. Według

danych statystycznych, w 2008 roku rozwiodło się w Polsce około
66 tysięcy par małżeńskich! Wszystko to odbywa się w obliczu ata­
ków na normalną, moralnie zdrową rodzinę i na Kościół katolicki,
który jest tejże rodziny naturalnym i konsekwentnym obrońcą.
Warto zacytować słowa Ojca Świętego Benedykta X V I: - Nigdy do

tego stopnia, co dzisiaj, naturalna instytucja m ałżeństw a i rodziny

nie była ofiarą tak gw ałtow nych ataków .

Papież przestrzega też przed niebezpieczeństwem masowo dziś

obecnego relatywizmu, który nie uznaje niczego definitywnego.

background image

Pozostawia człowieka samemu sobie i pod pozorem wolności staje
się dla niego więzieniem, w którym oddzielony jest od innych.
Uniemożliwia przez to prawdziwe wychowanie. Dla przezwycięże­
nia relatywizmu w społeczeństwie konieczne jest publiczne zaan­

gażowanie rodzin chrześcijańskich. Muszą one bronić nienaruszal­

ności życia, wartości małżeństwa oraz ustawodawczej pomocy
rodzinom w pełnieniu zadań wychowawczych.

I tutaj pomocna będzie książka M ałżeństw o i rodzina - 5 0 p y ta ń ,

która uzbraja nas w prawdy i argumenty skutecznie zwalczające
zwodnicze slogany tych środowisk, które podjęły walkę z chrześci­

jańską rodziną, jej wartość podnosi fakt, iż autor książki - Jacek

Pulikowski jest czynnym obrońcą życia i rodziny, zaangażowanym

w duszpasterstwo rodzin.

Lektura M ałżeństw a i rodziny - 50 pytań jest pożyteczna nie tylko

dla tych osób, które są aktywnie zaangażowane na rzecz obrony
rodziny. Książka ta jest także znakomitym poradnikiem dla wszyst­
kich, którzy pragną znaleźć odpowiedzi na nurtujące ich pytania

dotyczące problemów małżeństwa i rodziny, a zwłaszcza dla tych,

których rodziny przeżywają kryzys.

Bogusław B ajor

1. Zanim będziemy mówić o rodzinie, postawmy fundamentalne

pytania. Po co żyje człowiek? jaki jest sens jego egzystencji na tym

świecie, skoro i tak musi umrzeć?

Człowiek nie żyje po to, żeby umrzeć, lecz by osiągnąć świętość,

a wraz z nią szczęśliwe życie wieczne. Aby to było możliwe musi naj­
pierw w nie uwierzyć, potem go zapragnąć, zatęsknić do własnego
zbawienia, a następnie podjąć trud kroczenia do osobistej świętości,
do wzrastania poprzez samowychowanie. Jest to bodaj jedyny trud

(a na pewno podstawowy), w pokonywaniu którego człowieka nie
można (i nie wolno) zastąpić. Każdy musi go podjąć osobiście. Co

więcej, próba takiego zastąpienia byłaby krzywdą, ponieważ ten trud
jest niezbędny do osobowego wzrostu. To tak, jakby sportowcowi

oszczędzić treningów, by „wypoczęty” zdobył mistrzostwo świata.
Jednak największy nawet trud osobisty nie wystarcza do osiągnięcia
świętości. Potrzebna jest jeszcze modlitwa i korzystanie z łask sakra­
mentalnych, o które należy prosić i po nie sięgać. Łaska sakramen­
talna jest bardzo konkretną, choć niewidoczną, pomocą w drodze
do zbawienia. Ważnym elementem wzrostu i dojrzałości człowieka

jest pokorne uznanie, że nie wszystko może on osiągnąć własnymi

siłami. To nie człowiek robi łaskę Panu Bogu przychodząc w nie­
dzielę do kościoła, przystępując do sakramentu pokuty, eucharystii
czy zawierając sakramentalne małżeństwo w Kościele. On tam przy­
chodzi pokornie prosić o otrzymanie łaski jako niezbędnego wspar­
cia w drodze do świętości.

background image

2. Każdy z nas jest zatem stworzony do wieczności, a życie ziemskie
kiedyś się zakończy przejściem do wiecznego szczęścia lub wiecznego
potępienia. Czy na tej podstawie można stwierdzić, że małżeństwo

zawarte między mężczyzną i kobietą, ustanowione przez Stwórcę
a podniesione do rangi sakramentu przez Chrystusa Pana jest

wspólną drogą do nieba?

Tak, chociaż niestety świadomość tego faktu w wielu małżeń­

stwach jest niedostateczna. Zawierając małżeństwo, człowiek (któ­
rego głównym zadaniem na ziemi jest osobiste zbawienie) zaciąga
dodatkowe zobowiązanie w postaci troski o zbawienie żony (męża)
i w dalszej kolejności dzieci. Dzięki mężowi żona ma stawać się

coraz lepsza, zmierzać do świętości i odwrotnie, dzięki żonie maż.
Wszelkie narzekanie na męża (czy żonę), że stał się gorszy, niż był
w dniu ślubu, jest w gruncie rzeczy oskarżeniem siebie o niewypeł­
nienie zadania wzajemnego wspierania się w drodze do świętości.

Jan Pawfeł II mówił, że główmym celem małżeństwa jest wspólna
droga do świętości poprzez budowę komunii osób. Dodał do tego
porażające zdanie, że wzorem komunii małżeńskiej jest niepojęta

komunia Osób Boskich w Trójcy Przenajświętszej. Nic, tylko paść

na kolana! Rzecz jasna życia nie starczy na zbliżenie się choćby do

tego nieosiągalnego wzorca. Natomiast pomysł, by próbować budo­
wać taką komunię z kilkoma kolejnymi partnerami, jest kompletnie
absurdalny, tym bardziej, że gruzy poprzedniego, zniszczonego
związku zawcsze przeszkadzają w budowie następnego. Tylko jedno,

dozgonne, nierozerwalne i wierne sobie małżeństwo ma sens w per­
spektywie celu, jakim jest świętość przez budowlę komunii osób.

3. Jakimi łaskami obdarza nas Bóg w sakramencie małżeństwa?

Pierwszą łaską jest dana przez Boga ku rozwojowi sama osoba

współmałżonka. Człowiek wierzący nie jest pełnym dysponentem
swego życia, lecz raczej jego zarządcą. Nic własnymi siłami się począł

i nie wolno mu samemu się życia pozbawiać. Panem jego życia jest

lut

bowiem Bóg. Człowiek, chcąc zawrzeć sakramentalne małżeństwa,

musiał „poprosić” Pana Boga o pozwolenie oraz o uświęcenie jego
związku. Dopiero sakramentalny związek z nadania Boskiego daje
małżonkom pełne prawa do siebie. Sami sobie tych praw7 nie mogli
udzielić. Tak więc mąż i żona są darami od samego Boga ku wzajem­
nemu uświęceniu. Uwierzmy, że jest to dobry i potrzebny dar.
Możemy się dziwić czasami, dlaczego jest on taki trudny. Jednak
trudności, a raczej ich pokonywanie, to konieczny element zarówno
wzrostu pojedynczego człowieka, jak i budowania więzi między­
ludzkich. Budowa komunii małżeńskiej jest obiektywnie trudna.

Uznał to sam Jezus Chrystus i dlatego ustanowił sakrament małżeń­
stwa, który jest źródłem nadzwyczajnych sił i środków7 do wypełnie­

nia trudnych zadań. Łaska sakramentu jest zawsze dostępna dla każ­

dego małżeństwa, w7ówczas gdy o to proszą będąc w stanie łaski
uświęcającej. Nie spotkałem małżeństwa, które by mocno „uczepiło

się” Boga i łaski sakramentu małżeństwa i doszło do sytuacji rozwo­
dowej. Odpowiadając na pytanie, na jakie łaski i jaką pomoc mogą
małżonkowie liczyć, mogę stwierdzić z całym przekonaniem: na

wszelkie łaski i nieograniczoną pomoc potrzebne w uczciwym budo­
waniu komunii małżeńskiej.

4. Bóg powołał nas nie tylko do małżeństwa, lecz również do
rodzicielstwa, którym połączył i dopełnił związek mężczyzny
i kobiety. Na czym polega zatem rodzicielstwo?

Rodzicielstwo człowieka jest cudem i darem. Powinno być ono

odpowiedzialne i przepełnione miłością. Zaczyna się własnym wzro­
stem ku małżeństwu. Potem następuje wybór odpowiedniego współ­

małżonka, wspólne dorastanie, wreszcie zawarcie sakramentalnego
związku. Ważnym momentem jest decyzja o poczęciu dziecka. Jeśli
się to stanie, niezwykle istotne jest stworzenie dobrych warunków7
przeżycia ciąży (stanu błogosławionego) i porodu. Kolejny etap sta­

nowi codzienna pielęgnacja i opieka z tak potrzebnym karmieniem
piersią. Bardzo ważne jest wychowanie potomstwa do miłości, a na-

background image

stępnie wypuszczenie z „gniazda” oraz mądre wspieranie dzieci
z pozycji teściów i dziadków. Sprawą fundamentalną jest dawanie
dzieciom świadectwa pięknej, wiernej i dozgonnej miłości małżeń­
skiej oraz spokojnego, godnego umierania. Nigdy nie zapomnę peł­
nego majestatu i troski o pozostających przy życiu odchodzenia

mojego ojca. To wszystko składa się na rodzicielstwa.

Kluczowym jednak momentem rodzicielstwa jest poczęcie dzie­

cka. W akcie tym następuje cudowme spotkanie trzech miłości:
kobiety i mężczyzny, dających ciało dziecku, i Boga obdarzającego

je duszą nieśmiertelną. Tak naprawdę rodzice nie mają mocy poczę­

cia dziecka. Współżyjąc płciowo, stwarzają jedynie warunki do
poczęcia. Jednak to, czy do niego dojdzie, nie zależy od nich, lecz od
stwórczej mocy Boga. Poczęcie dokonuje się w7 tajem nicy matczy­
nego łona, w nieznanym rodzicom momencie, który jest wiadomy

jedynie Bogu. Jest coś niesamowitego wr tym, że sam Pan Bóg

dopuszcza ludzkich rodziców do współpracy ze sobą. On wr pew­
nym sensie oddaje się im. Oby to ludzie doceniali. Oby nie zrobili ze

świętości zabawy. Oby współżyli tylko w małżeństwach, z zachowa­
niem wymogów' miłości, z uszanowaniem daru płodności i zasad

moralnych w tej dziedzinie. Wiemy, jak wiele jest wr tym względzie
do naprawienia wr świecie.

Samo poczęcie jest dopiero zobowiązującym startem do rodzi­

cielstwa. Zadanie przyjęcia z miłością i katolickiego wychowania
potomstwa do świętości biorą na siebie małżonkowie w dniu ślubu.
Ślubują to, zawierając sakramentalny związek wr Kościele.

5. W dzisiejszych czasach ludzie często zapominają o ostatecznym

celu, dla którego żyją oni sami i członkowie ich rodzin.
Co jest przyczyną, że tak wiele rodzin żyje jakby Bóg nie istniał,
a oni mieli trwać wiecznie?

To bardzo smutne pytanie albo raczej smutna jest na nie odpo­

wiedź. Ludzie posiadają rozum i wolną wolę, co pozwała na doko­
nywanie świadomych wyborów. Niestety wielu żyje bezrozumnie

i bezwolnie. Często bezmyślnie wybierają zło i potępienie! Inteli­
gencja człowieka pozwala mu wybiegać myślami daleko w przy­
szłość, nawet sięgać wieczności. Jednak człowiek prymitywny, nie
bacząc na konsekwencje, myśli tylko o doraźnej przyjemności.

Ludzie tacy, żyją jakby Boga i wieczności nie było. Takiej postawie
sprzyja kultura masowa (przez małe „k”) lansowana przez tych, któ­
rzy czerpią swe zyski z bezmyślnego, konsumpcyjnego i hedoni­
stycznego nastawienia do życia dużej części społeczeństwa.

Nadzieję na odmianę tej smutnej, niegodnej człowieka postawy

należy upatrywać w myśleniu i modlitwie. Niedobrze się jednak
dzieje, gdy ci, którzy myślą, nie modlą się, a ci, którzy się modlą, nie
myślą. Należy obydwa te dary połączyć w jedno, by odmienić życie

własne i innych.

6. We współczesnym zlaicyzowanym świecie zanikają rodzinne
praktyki i zwyczaje religijne. Tematy związane z Bogiem, sensem
życia i ostatecznym celem życia człowieka zostały zdominowane

przez problemy doczesne, jak pieniądze, kariera, konsumpcja czy
rozrywka. Jak zatem powinno wyglądać życie religijne rodziców
i dzieci?

To pytanie jest przedłużeniem poprzedniego. Aby naprawić bez­

bożny świat, musimy sami żyć po bożemu, czyli w taki sposób, aby
inni, podbudowani naszym przykładem, zazdroszcząc nam szczęś­

cia, sami go dla siebie zapragnęli i by mówili jak za czasów' pierw­
szych chrześcijan: „Popatrzcie jak oni się miłują”.

Trudno podać dokładny „przepis” na prawidłowe życie religijne

rodziny. Powinny się w nim jednak znaleźć takie elementy, jak:
uczestnictwo wre Mszy świętej w7 każdą niedzielę i święta obowiąz­
kowe, ponadto zaś spowiedź i komunia wielkanocna oraz codzienna
modlitwa. To niezbędne minimum.

Oczywiście świadomy katolik nie powinien na tym poprzesta­

wiać. W rodzinie katolickiej ważne są bowiem praktyki wspólne.
Niedzielna msza święta może stać się cotygodniowym rytuałem

background image

rozbudowanym na przykład o spacer i obiad ze specjalnym dese­

rem. Bardzo budujące jest wspólne przystępowanie do sakramentu

spowiedzi np. w pierwszy piątek miesiąca. O jciec klękający u kratek

konfesjonału to bezcenny widok dla dzieci w kontekście budowania

jego autorytetu. Udawanie nieomylnego i bezgrzesznego musi skoń­

czyć się źle dla kształtowania poważania i szacunku dzieci w sto­
sunku do ojca. Krytyczny nastolatek łatwo może przestać wierzyć

w nieomylność swego taty i odrzucić go. To zaś grozi zagubieniem

się dziecka w dorosłym życiu.

Okazją do poszerzenia praktyk poza niezbędne minimum jest

uczestnictwo w roratach podczas Adwentu i Drodze Krzyżowej

w Wielkim Poście oraz nabożeństwach majowych i czerwcowych
czy październikowych Różańcach. Najprostsze modlitwy na rozpo­
częcie i zakończenie ujmują wspólne posiłki w religijne ramy i na­
dają głębszy sens spotkaniu przy stole. Podanie sobie rąk wokół
i wypowiedzenie słów: „Zasiądź Chryste wśród nas” pozwala czyn­

nie uczestniczyć w modlitwie najmniejszym nawet dzieciom. Nie­
którzy stół ten nazywają ołtarzem (podobnie jak nieskalane łoże

małżeńskie). Modlitwa nad łóżeczkiem dziecka i potem z dziećmi
stanowi dodatkowy atut tworzenia wspólnoty rodzinnej. Zanika

dziś, powszechne niegdyś, udzielanie błogosławieństwa dzieciom

przez rodziców' poprzez nakreślenie znaku krzyża na czole i wypo­
wiedzenie słowu „Niech cię błogosławi Bóg Ojciec, Syn Boży i Duch
Święty. Amen”. Zapomniane są już dawne formy powitania i pożeg­
nania: „Zostańcie z Bogiem”, „idź z Bogiem” czy „Niech będzie

pochwalony Jezus Chrystus”. Na wakacjach, na wsi o dwunastej
w południe nierzadko słychać dzwony. Ludzie dawniej wiedzieli że:
„Na Anioł Pański biją dzw'onv, niech będzie Chrystus pochwalony,

niech będzie Maria pochwalona (...)”. Nic nie stoi na przeszkodzie,
by w czasie wspólnej wycieczki przystanąć i całą rodziną odmówić
„Anioł Pański”. Napotykane krzyże przydrożne i kapliczki też zapra­

szają do modlitwy. Okazji do niej można znajdować tysiące... byle
ich szukać.

7. Jaką formę powinna mieć modlitwa w-rodzinie?

Formy modlitwy mogą być różne. Ważniejsze jest jednak to, aby

rodzice, gdy już nauczą dzieci formuł poszczególnych modlitw, konse­
kwentnie i systematycznie wymagali od swych pociech ich odmawia­
nia, by po prostu kształtowali w nich potrzebę codziennej „rozmowy

z Bogiem”. Nie powinno być tak, że rezygnujemy z modlitwy, gdy dzieci

są zmęczone lub nie chce im się po prostu podjąć tego wysiłku. Ważne

jest również to, aby modlitwy były dostosowane do możliwości np.

wieku dzieci. Nie ma więc większego sensu zmuszanie maluchów do

długich modłów na klęcząco. Niestety zdarza się, że w ten sposób
rodzice dzieciom modlitwę... obrzydzają. Wydaje się słuszne wprowa­

dzenie (oprócz niedzielnej Mszy św'.) rówmież codziennej wieczornej
modlitwy, kiedy wszyscy są już wr domu. Dobrze, jeżeli odbywa się to

o ustalonej porze, w specjalnie przygotowanym miejscu. Warto wpro­
wadzić do modlitwy elementy' spontaniczne i by przygotowywały je
w całości łub wre fragmentach same dzieci. Niedocenianą formą modli­

twy jest lektura Pisma Świętego w gronie rodzinnym. Przeczytanie jego
fragmentów przed wyjściem do kościoła na Mszę świętą, służy lep­

szemu zapamiętaniu i przeżyciu niedzielnych czytań.

8. Jakie znaczenie dla życia małżeńskiego i rodzinnego ma częste
korzystanie z sakramentów?

Znaczenie sakramentów' wydaje się być ciągle niedoceniane.

Rodziny, które się wspólnie modlą i korzystają z sakramentów, są
po prostu stabilne, tnvałe i szczęśliwa. Nie znam przypadku roz-
w'odu wśród rodzin, które chodzą razem na Mszę świętą i często
przystępują do sakramentów'. Badania potwierdzają, że rozwodzą

się tak naprawdę małżeństwa, w' których przynajmniej jedno ode­

szło od Boga i praktyk religijnych.

Każda spowiedź, każda komunia święta jest okazją do rodzin­

nego pojednania, przeproszenia i wybaczenia. Praktyki te uniemoż­
liwiają w'ręcz powstanie głębszych kryzysów w małżeństwie i rodzi-

background image

nie. Nawet wspólne, codzienne odmówienie słów: „(...) i odpuść
nam nasze winy jako i my odpuszczamy

zmusza każdego przy­

zwoitego człowieka do wieczornego pojednania z członkami rodziny.
Wypełniamy dzięki temu zalecenie św. Pawła: „Niech słońce nie
zachodzi nad zagniewaniem waszym”. To niemal pewna recepta na
udane, trwałe małżeństwo.

Chrzest dziecka, spowiedź, Pierwsza Komunia Święta, bierzmo­

wanie to doskonałe okazje do pogłębiania wiary w całej rodzinie.
Smutne, gdy rodzinne spotkania przy tych okazjach przeradzają się
w alkoholowe libacje. Oznacza to bowiem, że rodzina niczego nie
rozumie ze spraw Bożych.

9. Jak przekazywać i utrwalać w rodzinie prawdy wiary
i chrześcijańskie zasady życia?

Można wiele mówić o Bogu, prawdach wiary i chrześcijańskich

zasadach życia i nie przekazać dzieciom niczego. Trzeba po prostu
żyć wiarą w Boga; czynem potwierdzać prawdy wiary kierować się
chrześcijańskimi zasadami w życiu codziennym. Słowem, przykład
rodziców, nie zaś puste słowa, pociąga dzieci ku Bogu. Matka i o j­
ciec powinni na oczach dzieci, świadomie i konsekwentnie zmie­
rzać ku własnej świętości, ale nie mogą być „świętoszkowaci” czy
udawać „bezgrzesznych”. Dzieci bowiem są niezwykle wyczulone
i wyłapią każdy dysonans pomiędzy słownymi deklaracjami a po­
stępowaniem rodziców7. Tak więc, w oczach dzieci rodzice powinni

być pięknie i wytrwale zmierzającymi do świętości, ciągle podno­
szącymi się z upadków7 (oby nie ciężkich)... grzesznikami.

10. Czy można powiedzieć, że zaufanie Bogu i przekonanie,

że On cały czas otacza swoją opieką małżonków pomaga
przezwyciężać nawet najtrudniejsze kryzysy małżeńskie?

Podstawą wyjścia z kryzysu małżeńskiego jest nadzieja i wiara,

że z pomocą łaski Bożej można jeszcze uratować rozpadający się

związek. Zaufanie Bogu jest zatem w takich sytuacjach jedynym,
najpotężniejszym źródłem ratunku, zwłaszcza wtedy, gdy patrząc
ludzkimi kategoriami, nic już się nie da naprawić. Uczciwy trud
przemiany siebie samego wsparty modlitwą i sakramentami czynią
niejednokrotnie prawdziwa cuda. Dzieją się wówczas rzeczy, któ­
rych człowiek pojąć nie potrafi. U Boga bowiem nie ma nic nie­
możliwego.

Jest niezaprzeczalnym faktem, że małżeństwa dalekie od Boga

znacznie szybciej tracą nadzieję i rezygnują z walki o przezwycięże­
nie kryzysu niż małżeństwa głęboko wierzące.

1 1. Niestety coraz więcej osób podchodzi do sakramentu

małżeństwa bardzo lekkomyślnie, jakby nie zdając sobie sprawy
z tego, co przysięgają sobie i Bogu. Jakie mogą być tego skutki?

Skutki takiego podejścia są opłakane w7 dosłownym znaczeniu

tego słowa. Odsmvając Boga oraz świat wyższych wartości i moty­
wacji, praktycznie każde małżeństwo może dojść do wmiosku, by

rozwiązać istniejące problemy przez rozwód. I tak niestety dzieje się

bardzo często w coraz bardziej bezbożnym, hedonistycznym i wy­
zutym z wszelkich wartości wyższych świecie. Jeżeli głównym moty­
wem postępowania staje się doraźna przyjemność, to trudno liczyć
na trwałość jakiegokolwiek związku.

12. Wypełnianie przysięgi małżeńskiej można nazwać receptą na

szczęśliwe małżeństwo. Czego wyrazem zatem powinno być to, co

kobieta i mężczyzna ślubują sobie przy ołtarzu?

Nie ulega wątpliwości, że każda para, która wypełniłaby w pełni

słowa przysięgi małżeńskiej, byłaby bardzo szczęśliwa.

Jestem przekonany, że decyzja o ślubie w7 Kościele podejmowana

jest niekiedy z pobudek zupełnie pozareligijnych. Bywa, że nowo­
żeńcy nie tylko nie doceniają śwńętości chwali, ale wuęcz nie rozu­
mieją, czego wyrazem są słowa wypowiadane w Kościele w m o­

background image

mencie zawierania sakramentalnego związku małżeńskiego. Gdyby
w dniu ślubu zdali sobie sprawę, co znaczą wypowiadane słowa

i deklaracje... Gdyby pojęli, że ślubowana miłość nie jest chwilo­

wym kaprysem, lecz stanowi świadomy wybór, że jest aktem ich
wolnej woli i zobowiązaniem do dozgonnej troski o dobro m ał­
żonka. Gdyby rozumieli głębię ślubu wierności i uczciwości. Gdyby
zauważyli, że prosili o łaskę wsparcia do wypełnienia przysięgi
samego Boga, aniołów i wszystkich świętych. Gdyby mieli poczucie
odpowiedzialności za słowa i choćby odrobinę ludzkiej przyzwoito­
ści... to losy małżeństw, przynajmniej tych zawartych w Kościele,
byłyby diametralnie inne. Małżeństwa stałyby się lepsze, trwalsze

i po prostu szczęśliwsze.

1 3. Wielu jest przekonanych, że miłość to silne uczucie, które

z czasem musi przeminąć. Czy można sobie zatem ślubować
dozgonną miłość i w czym ma się ona wyrażać w życiu codziennym?

Miłości nie należy mylić z uczuciami choć towarzyszą one sobie

nieodłącznie. Uczucia są bowiem z natury zmienne i zależą od
wielu czynników, zarówno wewnętrznych, jak i zewnętrznych, na
które nie mamy wpływu. Uczucia i ich intensywność zmieniają się
np. wraz z wiekiem czy ze stanem zdrowia. Nie zależą one bezpo­
średnio od woli, zatem nie można ich ślubować. Należy natomiast

troszczyć się o nie i podtrzymywać je w dobrej kondycji przez całe

życie. Błędne jest przeświadczenie, że tylko w dniu ślubu mężczy­
zna i kobieta darzą się prawdziwą miłością. Miłość i uczucia mogą
się rozwijać i dojrzewać, na co wskazuje wiele wzruszających przy­
kładów okazywania sobie miłości, szacunku i przywiązania przez
staruszków, którzy przeżyli ze sobą całe życie. Ich uczucia są zupeł­
nie inne niż te gorące, młodzieńcze, ale z pewnością nie gorsze.
Powiedziałbym raczej, że są bardziej dojrzałe, bo stanowiące owoc
całego życia. Odmienne oblicza wzajemnych relacji w poszczegól­
nych etapach życia można porównać do wina: młode „buzujące”

powoduje zawrót głowy (jak to bywa zazwyczaj z młodymi ludźmi)

background image

i stare, „przeleżakowane” przeznaczone dla koneserów, czyli osób
dojrzałych, które już wiedzą, że miłość nie jest tylko chwilowym
zauroczeniem.

M iłość jest funkcją woli (i w tym sensie można ją sobie narzucić).

Jest decyzją troszczenia się o dobro osoby ukochanej do końca
życia, bez żadnych warunków, a nawet pomimo wszystko. Ślubu­

jemy miłość, bo ślub ten można jednoosobowo, nawet przy odrzu­

ceniu przez drugą stronę, wypełnić aż do śmierci. W codzienności

będzie się to wyrażać najprostszymi gestami: zrobieniem herbaty,
posprzątaniem, ale też zauważeniem wysiłku współmałżonka,
pochwałą, wreszcie podziwem dla jego dokonań, jak również prze­
proszeniem i wybaczeniem, gdy wymaga tego sytuacja. Jednego
tylko miłość nie dopuszcza: zachęcania do zła moralnego czy przy­
zwalania na nie. Zło moralne niszczy miłość i niszczy człowieka,
a więc oddala go od szczęścia a tym samym od zbawienia. Dla osoby
wierzącej najwyższym dobrem jest zbawienie i to ono powinno być
głównym celem troski o ukochanego człowieka. Piękną definicję
miłości dał Jan Paw7eł II: „Człowiek wypełni nie może się odnaleźć
inaczej, jak tylko przez bezinteresowny dar z siebie samego”. Oprócz
definicji miłości Papież w7 tym zdaniu podkreślił, że miłość jest
drogą odnalezienia siebie, sw7ego przeznaczenia, jedyną drogą do
szczęścia człowieka.

A jak się mają uczucia do miłości? Są one bardzo ważne na etapie

poznawania się, gdyż często pozytywne uczucia, jakie wywołuje
druga osoba, zwracają na nią uwagę i pozwalają dostrzec w7 niej to,
co dobre i piękne. Umiłowanie tych w7artości może zrodzić goto­

wość do poświęcenia i mamy... początek miłości. Uczucia, które
wynvały się spod kontroli rozumu i woli, mogą doprowadzić do

ruiny życia. Gdy uczucia są dobre i szlachetne, podtrzymanie m iło­

ści w małżeństwie jest proste. Dlatego warto dbać o pozytywne

uczucia w związku, gdyż jest to najprostsza recepta na przetrwanie
i rozwój miłości aż do śmierci. Tam, gdzie miłość małżeńska jest

zagrożona, zaw7sze doradzam to samo: troskę o naprawę uczuć.

Pewien staruszek zapytany, czy nigdy nie zamierzał się rozwieść,

zażartował: „Rozwieść - nigdy, ale zamordować żonę - bardzo czę­
sto!” Pojawiające się nawet silne negatywne uczucia są alarmem, że
trzeba natychmiast coś zrobić. Nie wolno jednak na tej podstawie
stawiać absurdalnej diagnozy, że oto miłość się skończyła. Trzeba
zabrać się za naprawianie uczuć. Tak więc uczucia w miłości są
ważne, dobre ułatwiają miłowanie, lecz złe, zaniedbane, nie napra­
wiane mogą rujnować miłość. Ostatecznie jednak miłość (troska
o dobro) dzięki rozumowi i woli może trwać nawet wbrew uczu­
ciom. Może nigdy się nie kończyć.

1 4. Na czym polega wierność małżeńska?

W ierność obejmuje całe życie, nie tylko sferę płciowości. Wier­

ności współmałżonka nie da się upilnować żadną siłą, nadzorem,
kontrolą. Na wierność trzeba się zdecydować osobiście i samemu ją
sobie narzucić. Ważne jest, by mieć jasną, klarowną, radykalną wizję

własnej wierności. Wszelkie relatywizowanie i łagodzenie ostrości
widzenia w tym względzie są śmiertelnie niebezpieczne. Kościół
w encyklice H um anae Vitae podpowiada, że wierność należy rozu­
mieć tak, jak w dniu ślubu, czyli dosłownie. Wypowiedzenie roty
przysięgi małżeńskiej jest bowiem publiczną deklaracją decyzji na
wierność dozgonną. Należy ją jednak egzekwować w pierwszej
kolejności od siebie, nie zaś od współmałżonka. Czy jesteś wierny?
A czy w7 stosunku do spotkanej atrakcyjnej kobiety zachowałbyś się
tak samo, gdyby żona stała przy tobie? Czy wr stosunku do obcego,
interesującego mężczyzny zachowałabyś się tak samo, gdyby przy
twoim boku stał mąż?

15. Na czym polega uczciwość małżeńska?

Uczciwość w7 rozumieniu ogólnym to przestrzeganie ustalonych

zasad. W tym znaczeniu uczciwość małżeńska jest respektowaniem
zasad, które są podstawą, fundamentem zawartego małżeństwa.

background image

W Kościele katolickim zasady te wymienione są w przysiędze m ał­
żeńskiej. Mieści się w niej deklaracja zawarcia związku małżeń­
skiego z własnej i nieprzymuszonej woli, trwania w nim w dobrej
i złej doli aż do śmierci oraz przyjęcia z miłością każdego poczętego

dziecka, oraz ślub deklaracji miłości, wierności i uczciwości mał­
żeńskiej. Ślub uczciwości jest swoistym zwornikiem, podsumowa­
niem i potwierdzeniem tych wszystkich deklaracji. Można jednak
uczciwość małżeńską traktować dodatkowo jako deklarację czysto­

ści w dziedzinie specyficznej dla małżeństw, a więc w sferze płcio-
wości. Czystość małżeńska wymaga użycia rozumu (poznanie
rytmu płodności żony) i woli (dostosowanie aktów małżeńskich do
aktualnych planów prokreacyjnych). Można wreszcie, sięgając do
źródłosłowu, traktować uczciwość jako „uczczenie” współmałżonka

swoim postępowaniem. W dziedzinie płciowości jest to szczególnie
piękna deklaracja, bowiem „uczczenie” jest całkowicie sprzeczne
z egoistycznym wykorzystaniem i uprzedmiotowieniem tak dziś

zagrażającym małżeństwu w7obec podszeptów' bezbożnego i zde­
moralizowanego świata (szatana).

16. ]ak rozumieć nierozerwalność i trwanie małżeństwa aż do śmierci?

Dosłownie.

1 7. Jedną z funkcji małżeństwa oprócz zrodzenia i wychowania

potomstwa jest wzajemne wsparcie małżonków. Na czym ono
powinno polegać w świecie, który stara się zacierać tradycyjne czy
naturalne role wynikające z faktu bycia kobietą lub mężczyzną?

Głupcy i manipulatorzy próbują zrówmać kobiety z mężczyznami

w7 każdej płaszczyźnie życia. Dotyczy to zwłaszcza ról, jakie mają
oni do wypełnienia w7 społeczności. Jest rzeczą oczywistą, że męż­
czyzna i kobieta jako osoby mają rówmą godność. Inne są jednak
zadania, do wypełnienia których zostali powołani przez Boga w ro­
dzinie i w świecie. Równość rozumiana jako identyczność jest ewi­

dentnie wTbrew7 naturze, która nakazuje kobietom rodzić dzieci,
a mężczyznom troszczyć się o swoje żony i potomstwa. W otocze­
niu głupców, mimo presji przez nich wywieranej, można jednak żyć
mądrze. Tyle tylko, że trzeba się przygotować na ich ataki i uodpor­
nić na nazywanie siebie głupcem i odsyłanie do „ciemnogrodu”. Ja
osobiście w7olę być szczęśliwy z przyklejoną etykietką nienowoczes­
nego „oszołoma” niż nowoczesny według panujących nowomod­

nych wymogów7 i... głęboko nieszczęśliwy, bo wynaturzony.

Małżonkowie powinni sobie nawzajem pomagać w7 pogłębianiu

radości wynikającej z różnic między kobietą a mężczyzną oraz oka­
zywać podziw dla geniuszu kobiecości i męskości. Powinni ponadto
mądrze, w zależności od talentów i predyspozycji, dzielić role i za­
dania, jakie mają do wypełnienia w rodzinie, zwfiaszcza poprzez zro­
zumienie istoty powołania do macierzyństwa i ojcostwa. Niezbędne
jest rówmież udzielanie sobie wsparcia we wzajemnym rozwoju,
dzięki czemu stanie się możliwe coraz lepsze wypełnianie natural­

nych dla każdej płci zadań.

Najważniejszym wsparciem, jakiego powinni udzielać sobie mał­

żonkowie, jest jednak stałe utwierdzanie siebie nawzajem w zdro­
wym poczuciu wiasnej wartości. Nic tak nie mobilizuje żony do
wysiłku i pracy nad sobą jak zachwyt w oczach męża dla jej piękna

i dobra. Analogicznie mąż, szczerze podziwiany przez żonę, gotów7

jest dla niej i dla rodziny do najwyższych poświęceń.

Wzajemne wspieranie się w7 życiu codziennym może być bardzo

różne w zależności od osobistych talentów i umiejętności. Najlepiej

jest, jeśli każdy daje wspólnocie rodzinnej to, co ma najlepszego do

zaoferowania. W niektórych spraw7ach małżonkowie mogą się wspie­

rać lub wymieniać (np. w kuchni). Kobieta jest jednak niezastąpiona

w trosce o małe dziecko. I nie chodzi tu tylko o karmienie piersią.

Wydaje się jednak, że głównym i najważniejszym widadem kobiet

ważycie społeczne jest kształtowanie pozytywnych relacji między
ludźmi. Najpiękniejszą relacją jest miłość, a więc zadaniem kobiet jest

szerzenie miłości. Mężczyzna natomiast jest (a przynajmniej powinien

background image

M

ałżeństwo

i

rodzina

- 50

pytań

być) człowiekiem czynu, który walczy z przeciwnościami i doprowa­
dza sprawy do zaplanowanego końca. Słowem, stworzony jest do bra­
nia odpowiedzialności za losy rodziny. W tej roli mężczyzna czuje się
w swoim żywiole i staje się zdolny do najwyższych poświęceń.

Najtrudniejsza jest jednak budowra komunii małżeńskiej dwojga

całkowicie odmiennych istot. Podstawowe wsparcie, jakiego udzie­
lać winni sobie małżonkowie w tym względzie, to ubogacanie siebie
nawrzajem przez szczere i ufne ujawnianie niewidocznego dla oczu
wnętrza siebie - osoby drugiej płci. To ujawnienie jest warunkiem

koniecznym poznania, zaakceptowania i uszanowania, a nawet rado­
wania się uzupełniającą się wzajemnie „innością” małżonków.

18. W niektórych środowiskach można zaobserwować pewne

tendencje do feminizacji zachowań mężczyzn i maskulinizacji

zachowań kobiet. Czym to jest spowodowane i jak wpływa na
relacje w rodzinie?

Rzeczywiście zjawisko maskulinizacji kobiet jest wyraźnie zauwa­

żalne i, niestety, rozszerza się. Nie wynika ono ani z głębokiej refleksji,
ani z rozważnie podejmowanych decyzji, lecz jest raczej wynikiem bez­
myślności, ślepym podążaniem za duchem (a może upiorem) dziwacz­
nie definiowanej nowoczesności czy, mówiąc wprost, za modą, która
narzuca kobietom przekonanie, że osiągną szczęście, gdy staną się „jak
mężczyźni”. Panuje więc wśród pewnych grup kobiet moda na udawa­
nie „twardziela” niepotrzebującego wsparcia i opieki mężczyzny. Wiele
kobiet tak dobrze wschodzi w tę rolę, że przyjmuje zachowania „typowo
męskie” według najgorszych wzorców, a więc piją, palą, przeklinają,

oglądają horrory, a nawet zabawiają się seksualnie w przygodnych
związkach. Nie wiedzą, że odchodząc od kobiecej natury, tracą szansę
na szczęście i w przyszłości będą musiały zadowalać się jedynie powierz­
chownymi przyjemnościami. Ma lo oczywiście katastrofalny wpływ na
małżeństwa takich kobiet i wypełnianie przez nie roli matki. Często

jednak bywa, że kobiety tego typu nie wchodzą w trwałe związki,

a swym dzieciom nie pozwalają się urodzić.

M

ały

poradnik

rodziny

chrześcijańskie

]

Feminizacja zachowań męskich jest również dość powszechna

i chociaż nic nie usprawiedliwia mężczyzn, którzy rezygnują zużywa­
nia rozumu i z pracy nad sobą, to jednak kobiety mają wr tymi procesie

swój niechlubny udział. Przede wszystkim zdominowały one wycho­
wanie chłopców. Nie ma już postrzyżyn i chłopiec nie zaprawia się do
trudów życia pod twardą, trochę szorstką ręką ojca. Matki, wycho­
wawczynie przedszkolne, nauczycielki za ideał dobrego zachowania
stawiają chłopcom... grzeczne dziewczynki. Często nadopiekuńcze,
troszczą się głównie o bezpieczeństwo chłopcówr, nie pozwalając na
żadne „męskie wybryki”. Takie wychowanie pozbawia okazji do nabi­

jania sobie guzów i uczenia się odpowiedzialności na własnych, nawet

bolesnych błędach. W efekcie chłopiec w'wieku 18 lat staje się nomi­
nalnie mężczyzną, lecz schowany pod skrzydełkami mamy, osaczony

jej uczuciami, nie jest zdolny do brania na siebie nawet elementarnej

odpowiedzialności. To jest podstawowa przyczyna lęku mężczyzn
przed zawieraniem małżeństw (stąd „wolne” związki) i przed zdecy­

dowaniem się na rodzicielstwo (stosowanie antykoncepcji, aborcja).

Zniewieściały mężczyzna, niepotrafiący wrziąć na swoje barki odpo­
wiedzialności za losy rodziny, fatalnie funkcjonuje jako mąż i ojciec.

Skutki feminizacji mężczyzn są dosłownie opłakane.

Najtragiczniejsze jest to, że ucieczka zarówno kobiet, jak i męż­

czyzn od swoi natury, od swogo odwiecznego przeznaczenia czyni
ich samych po prostu nieszczęśliwymi... w pewnym sensie na własne
życzenie.

19. Wśród młodych ludzi daje się zaobserwować niepokojącą

tendencję do unikania trwałych związków małżeńskich na rzecz
związków na tzw. „kocią łapę'7. Gdzie można szukać przyczyn tego
zjawiska i jak mu zapobiegać?

„Kocia łapa” czy, jak mówi dzisiejszy świat, „wolny związek” jest

wynikiem tchórzostwa, klasyczną męską ucieczką przed odpowie­
dzialnością. „Wolność” takich związków' od rodzicielstwo z jedno­
czesną „swobodą” seksualną (pozbawienie działań kontroli rozumu

background image

i woli) prowadzi w prostej linii do uzależnienia od seksu. Uniemoż­
liwia to oczywiście tworzenie prawidłowej i dającej szczęście więzi
intymnej, co w konsekwencji powoduje rozpad „wolnych związ­
ków”. Doświadczenie potwierdza, że rozpadają się one dużo częściei
i szybciej niż formalnie zawarte małżeństwa.

Podstawową przyczyną tego zjawiska jest niedojrzałość, zwłaszcza

mężczyzn. Bogata retoryka ukazująca wyższość „wolnych związków7”

jest bez wątpienia wytworem pokrętnych i skarlałych duchow7o męż­

czyzn. Napawa mnie to jako mężczyznę wielkim smutkiem. Do roz­

powszechniania się „wolnych związków”, obok wspomnianego już
lęku mężczyzn przed odpowiedzialnością, przyczynia się niewątpli­
wie postawa hedonistyczna ukierunkowana jedynie na przeżywanie
przyjemności. Sprzyja temu nowa obyczajowość, która dawniej zosta­
łaby nazwana „nieobyczajnością” i swoista moda na rozwiązłość sek­
sualną reklamowana ochoczo w7 filmach, czasopismach, piosenkach.

Zapobieganie temu zjawisku jest walką Dawida z Goliatem, przy

czym Goliat to gigantyczny światowy przemysł żywiący się nieła­
dem i, co logiczne, propagujący wszelkie formy bałaganu seksual­
nego. Obroną byłby powszechny powrót do zasad moralnych zawar­

tych w7 Dekalogu, zaś jedynym narzędziem, które, moim zdaniem,
ostatecznie okaże się skuteczne, są świadectwa szczęśliwych m ał­

żeństw7, a ludzie, patrząc na nie będą mówili jak za czasów7 pierw­

szych chrześcijan: „ Zobaczcie, jak oni się miłują” Wówczas powsta­
nie powszechna tęsknota do tworzenia normalnych, prawdziwych

i trwałych rodzin. I... Dawid wygra! Mamy wszak obietnicę, że moce
piekielne nie zwyciężą.

20. Małżonkowie tworzą wspólne gospodarstwo rodzinne.
Na czym polegają role kobiety i mężczyzny w prowadzeniu
rodzinnego gospodarstwa? * i

Podział na role powinien być przede wszystkim sprawiedliwy

i mądry. Nie chodzi tu o „sprawiedliwość” typu: raz ty, raz ja. Byłoby

kompletnym absurdem, gdyby węgiel z piwnicy nosili na przemian
mąż i żona! Mądrość w podziale zadań i ról polega na uwzględnie­
niu indywidualnych talentów i ograniczeń wynikających nie tylko
z różnicy płci. Bywa, że mężczyźni wspaniale gotują, a kobiety
doskonale radzą sobie z majsterkowaniem przy sprzęcie elektrycz­

nym czy elektronicznym, a naw7et z komputerami. W tym wzglę­

dzie wymienność może posunąć się bardzo daleko. Nie powinna
ona jednak dotykać terenów niejako przypisanych kobiecie i męż­
czyźnie przez naturę. Najogólniej mówńąc, kobieta powinna odpo­
wiadać za piękno i dobro samego domu i relacji w7 nim panujących.

Rolą mężczyzny jest natomiast stanie na straży prawidłowego funk­
cjonowania domu i rodziny oraz odpowiedzialność za to, by wszystko
zmierzało do dobrego, ustalonego celu. Dla wierzących celem naj­

wyższym jest zbawienie, a dochodzenie do tego odbywać się powinno
przez osobowy rozwój i wzrost ku świętości wszystkich członków7

rodziny. Tego wiaśnie powinien pilnować mężczyzna.

Terenem wybitnie kobiecym jest opieka nad małym dzieckiem,

nad każdym biednym i chorym oraz kształtowanie pozytywnych
relacji międzyludzkich. To właśnie kobieta ma uczyć mężczyznę two­
rzenia takich stosunków w7 rodzinie oraz angażować go do zabawy
lub opieki nad małymi dziećmi. Jednakże to ona na tym terenie

powinna pozostawać domowym ekspertem i głównym decydentem.
Nieroztropnym ze "względów psychologicznych byłoby np. wysłanie
zaraz po urlopie macierzyńskim na urlop wychowawczy... męża.

Znam przypadek, kiedy mąż wpadł na taki „genialny” pomysł i, gdy
minęła pierwsza euforia, popadł w tak ciężką depresję, że cała rodzina
boleśnie ten pomysł odchorowała. Działania wymagające użycia
dużej siły fizycznej czy nawet niebezpieczne z pewnością powinno się
zostawiać mężczyznom. Podobnie niemądre byłoby zdejmowanie
z mężczyzny odpowiedzialności za byt i bezpieczeństwo rodziny.
Pomijając fakt, że to on ma wrodzone predyspozycje do działania

racjonalnego, do planowania, przewidywania, wybiegania myślami

nawet w daleką przyszłość, to trzeba zauważyć, że przejęcie przez

background image

męża całkowitej odpowiedzialności za losy rodziny zawsze powoduje

wzrost „mężczyzny” w wielu płaszczyznach życia. Można wręcz

powiedzieć, że stanowi gwarancję tego wzrostu. Oczywiście wszyst­

kie decyzje podejmowane przez męża powinny być podporządko­
wane dobru rodziny, nigdy zaś jego zachciankom. Każdy kapitan
będzie ryzykował życiem, by ratować wszystkich powierzonych sobie
pasażerów i członków załogi w razie katastrofy statku. Gdyby mężo­
wie czuli się w rodzinie tak ważni (pierwszy po Bogu), jak kapitano­
wie na okręcie, zapewne gotowi byliby do oddania życia za żonę
i dzieci. Jeżeli tak nie jest, to znaczy, że nie weszli jeszcze dostatecznie
w rolę głowy rodziny, czyli w rolę głównego opiekuna, obrońcy, żywi­
ciela i przewodnika (również w wierze) dla żony i dzieci.

21 .Często przyczyną nieporozumień małżeńskich jest utrzymanie
rodziny i dbanie o sferę materialną. Oskarżanie męża o zbyt małe

zarobki lub żony o zaniedbywanie domu to jeden z wielu

przykładów. Wiele tych nieporozumień jest wynikiem zbyt

wybujałych oczekiwań wobec współmałżonka, jednak jak radzić
sobie w momentach, gdy problemy materialne stają się poważne dla
całej rodziny?

Rzeczywiście ludzie mają coraz więcej problemów finansowych.

Dzieje się tak głównie dlatego, że posiadają mniej pieniędzy niż

chcą mieć. Chcą zaś, manipulowani przez reklamy, coraz więcej.
W poradni dla małżeństw największe problemy finansowe zgłaszali
zwykle ludzie ponadprzeciętnie zamożni czy wręcz bardzo bogaci.
Zazwyczaj chodzi w tych wypadkach o podział pieniędzy na „moje”
i „twroje” i posądzanie współmałżonka o rozrzutność. Czasem wsą­
czają się w spory rodziny obu stron, wypominając, ile to majątku
ich rodzone dziecko wniosło w-posagu. Coraz częściej, już „na

konto” przyszłych kłopotów7 finansowych, jeszcze przed ślubem spi­

sywana jest intercyza. Nierzadko zdarza się, że krótko przed ślu­
bem, w7 pośpiechu obdarowuje się swoje dziecko (samochód, miesz­

kanie, gospodarstwa), by w razie rozwodu...

Bywa, że strona zarabiająca (częściej mężczyzna) wydziela dru­

giej „limity”, żądając szczegółowych, dosłownie groszowych, rozli­
czeń na piśmie. Ostatnio wi * * * * * 7 poradni pewna pani opowiadała (mąż
siedział obok ze spuszczoną głow7ą) jak pół godziny biegali po mie­
ście szukając bezpłatnej toalety, bo mąż nie chciał jej dać złotowski.

Mąż, człowiek bardzo bogaty, posiadający kilkanaście mieszkań

w7 dużym mieście i kilkusettysięczne lokaty przeprowadził rozdziel­
ność majątkową i żona została bez środków7 do życia zdana całkowi­
cie na jego łaskę. Zresztą w7 rozmowie kilkakrotnie podkreślał, że

żona wszystko mu zawdzięcza.

Wiele problemów stwarzanych jest na własne życzenie i wynikają

one tak naprawdę z wysokich, nierzadko wygórowanych oczekiwań
finansowych lub braku wspólnoty majątkowej. A przecież małżeń­
stw7© powinno być pełną wspólnotą obejmującą wszystkie obszary
życia bez żadnych egoistycznych rachub czy wyjątków7. Przyjęcie
takiej postawy połączone ze skromnością wymagań finansowych

rozwiązuje zdecydowaną większość problemów „o pieniądze”. Ponoć
Sokrates przechadzając się po rynku wśród najwspanialszych wytwo­
rów7 ówczesnego świata miał zwyczaj powtarzać: „Jaki ja jestem
szczęśliwy, że nie muszę tego wszystkiego mieć”.

By jednak nie zbagatelizować sprawy, trzeba przyznać, że są też

oczywiście problemy finansowa wynikające z prawdziwej biedy.
Brakuje pieniędzy na chleb, na lekarstwa, nawet na zaspokojenie
podstawowych potrzeb dzieci. Czasem jest to połączone z patologią

(alkoholizm, narkomania) i wówozas pomoc finansowa jest bardzo

utrudniona. Są na szczęście specjalistyczne ośrodki i organizacje
zajmujące się takimi rodzinami. Ofiarowywane jest nie tylko wspar­
cie materialne, lecz także terapia i to dla całych dotkniętych cho­

robą rodzin.

Gdy jednak rodzina cierpi biedę w sposób zupełnie niezawiniony

(utrata pracy, wypadek lub śmierć żywiciela rodziny), to pomoc nie

tylko jest konieczna, lecz staje się moralnym obowiązkiem otocze­
nia. W małych środowiskach, w których nie m ajak w wielkich mia-

background image

Stach osób anonimowych, naturalna pomoc sąsiedzka może wiele
zdziałać. Na własne oczy widziałem, jak w kilka tygodni odbudo­
wany został przez górali spalony dom sąsiada. Od pierwszych chwil
po pożarze cała rodzina pogorzelców została objęta wszechstronną
opieką sąsiadów i proboszcza. Warto przy okazji zauważyć, że wiele
organizacji i stowarzyszeń skupionych przy Kościele katolickim
świadczy tego rodzaju pomoc w sposób dyskretny i bez rozgłosu.
Ważne jest takie jej zaoferowanie, by potrzebujący nie krępowali
się z niej korzystać. Najłatwiej można rozpoznać komu i jaka
pomoc jest potrzebna, gdy patrzymy z perspektywy parafii. Piękny
przykład stanowi poznańska inicjatywa „Patronat nad rodziną"

obejmująca stałą opieką niezamożne rodziny wielodzietne. Anoni­
mowi sponsorzy (osoby prywatne i instytucje) dyskretnie czuwają
nad funkcjonowaniem tych rodzin. Chwalebne jest to, że rodziny
nie wiedzą od kogo otrzymują pomoc. Ważne jest bowiem, aby nie

była ona krępująca czy wywołująca wrażenie, że osoby obdarowy­
wane są gorsze, co mogłoby wywołać w7 nich uczucie upokorzenia.
Chodzi o to, żeby pomoc była skuteczna i trafiała w prawdziwie
potrzeby.

Niestety, w państwowy opiece społecznej nadal funkcjonują

pewne przepisy, które nie pozwalają pomóc rodzinie po prostu
biednej. Trzeba w podaniu „dopisać” drugi czynnik, jakąś patolo­
gię. To faktycznie poniżające...

22. Współżycie małżeńskie oprócz płodzenia potomstwa ma na celu

wyrażanie miłości między małżonkami, jak jednak odróżnić kiedy
jest to wyraz miłości, a kiedy egoistyczne wykorzystanie drugiej
osoby dla zaspokojenia własnych zachcianek?

Rzeczywiście sens współżycia płciowego jest podwójny: ma wyra­

żać jedność kochających się małżonków oraz być znakiem rodzi­
cielstwa. Choć wyrażenie „płodzenie potomstwa” jest całkowicie
poprawnie, dla mnie ma wydźwięk nieco „chłodny”. Wolę mówić

raczej o uczestniczeniu małżonków w cudzie poczęcia nowego czło-

wieka. Dziecko jest efektem spotkania się trzech miłości: żony, męża
i samego Boga. jestem przekonany, że tym małżonkom, którzy
doceniają ten cud, nigdy nie grozi zrobienie z tego świętego terenu
obszaru spełniania swych egoistycznych zachcianek.

Jak rozpoznać i zaklasyfikować konkretne działania? Bardzo pro­

sto. Jeżeli w działaniu pojawi się jakikolwiek przymus, możemy
śmiało wyrokować o egoizmie, o braku miłości. Zmuszanie drugiej
strony do czegokolwiek, co mu „duchowo” nie odpowiada, co jawi
się mu jako złe moralnie czy choćby niestosowne, nieodpowiednie,

jest wyrazem egoizmu, a nie miłosnej troski o współmałżonka. Gdy

dla zaspokojenia własnych zachcianek, pojawia się argument, w któ­
rym jedna strona powołuje się na „ własne wysokie potrzeby”, czy
nawet straszy zdradą, egoizm sam siebie jednoznacznie demaskuje.

Współżycie małżeńskie, które jest wyrazem miłości, musi szano­

wać nie tylko osobę współmałżonka, ale też nakazy moralne i odby­
wać się w7 sposób prawidłowy. W szczególności ważna jest postawa
otwartości na nowe życie, czyli opowiadanie się po stronie „cywiliza­
cji miłości”. Moralnie złe w tej dziedzinie są bez wątpienia cudzołó­
stwa i masturbacja. Prawidłowy akt małżeński prowadzi przez
„jakieś” przygotowanie (bardzo duża dowolność i pole do swoistej
twórczości intymnej) do zjednoczenia narządów rozrodczych żony

i męża i przekazanie płynu nasiennego męża (wytrysk) do otwartych
na jego przyjęcie i niczym nie okaleczonych dróg rodnych żony.

Jeżeli dążą celowro do wywołania reakcji jak we współżyciu bez

zjednoczenia narządów rozrodczych to działanie takie ma charak­
ter masturbacyjny. Jest obiektywnie moralnie złe i prowadzi (jak
każde zło) do wewnętrznego rozbicia, frustracji i niszczenia relacji
małżeńskiej. Nie wyraża więc miłości. Miłość bowiem rodzi dobro

i tylko dobro.

Trzeba tu jednak dodać, że współżycie jest normalnym środkiem

wyrazu miłości małżeńskiej. Tak więc odmowa współżycia przez
którąkolwiek ze stron nie może być wynikiem „widzimisię”, lecz
powinna być spokojnie i życzliwie wypowiedziana. Odmowa wska-

background image

żująca na konkretną przyczynę, np. awanturę pół godziny wcześ­
niej, powinna zawierać zaproszenie do współżycia po wyciszeniu
negatywnych emocji. Może to być np. następująca wypowiedź: „ Ja

po tym, co się przed chwilą działo, naprawdę nie mogę ot tak...
wskoczyć do łóżka. Ale zadbajmy, by dwa następne dni były piękne,
miłe i spokojne i pojutrze... zapraszam cię sama do współżycia”.
0 ileż łatwiej przyjąć taką odmowę od typowego: „ Nie bo nie, sam
powinieneś wiedzieć,... zobaczymy kiedy...”

23. Czym jest zdrada małżeńska?

Zdrada jest czynnym złamaniem przysięgi wierności. Jest zdradą

siebie, współmałżonka i Boga. Wszak przysięga wierności była skła­
dana człowiekowi przez człowieka, ale wobec Boga, z przywoływa­
niem Go na świadka swych słów. Kiedyś ludzie dla wypełnienia złożo­
nej przysięgi gotowi byli oddać życie. Niestety, w7 czasach współczesnych
cena przysięgi zmalała. Zdrada to jeden z najokrutniejszych ciosów,

jakie można zadać małżeństwu i sobie samemu. Bardzo rani, kiepsko

1 długo się goi, dotyka i niszczy obie strony: zdradzonego i zdradzają­
cego. Nikomu się nie opłaca - jest życiowym błędem i tragedią.
Zawsze. Dla zdrady nie ma usprawiedliwienia!

Oczywiście zdrada ma zawTsze swoją przyczynę. Bez obawy popeł­

nienia pomyłki można powiedzieć, że zdrada jest dowodem niedoj­
rzałości osoby zdradzającej. Jednak zwykłe są jeszcze jakieś inne

przyczyny towarzyszące. Zdrady zdarzają się prawie wyłącznie
wtedy, gdy małżeństwo przeżywa kryzys osób i więzi. Nierzadko

jednym z symptomów7 kryzysu jest odchodzenie od Boga i praktyk

religijnych. Nie bez znaczenia są także okoliczności zachęcające do
zdrady. Znam niestety wiele przypadków zdrad sprowokowanych
służbowym wyjazdem „integracyjnym”. Organizator zadbał o „dobrą

atmosferę”, alkohol, nastrojowo tańce, dwuosobowo pokoje bez
konieczności podawania nazwisk w recepcji... Nie chcę powiedzieć,
że wszystkie wyjazdy służbowo i szkolenia mają taki scenariusz, lecz

niewątpliwie się zdarzają, a rozsądek nakazuje wystrzegać się podej­
rzanych imprez. „Kto stoi, niech baczy, by nie upadł”.

Zdrady mężczyzn (zwłaszcza tych płytko traktujących płciowość

w ogóle) bywają „okazjonalne” i powierzchowne, bez głębszego
zaangażowania uczuciowogo. Zdrady kobiet zazwyczaj są „przygo­
towane” silnym związkiem uczuciowym (kobiety realizują w nim
tęsknoty uczuciowe niespełnione w małżeństwie). Skutki zdrad,
wywołujące w psychikach męża i żony spustoszenie, są niesyme­
tryczne. Zawsze głębiej zdradą dotknięta jest kobieta i to zarówno
zdradzona, jak i zdradzająca. Ona bardziej jest obciążona konse­
kwencjami biologicznymi i psychicznymi współżycia.

24. Jeżeli już doszło do ujawnienia zdrady małżeńskiej,
co powinien zrobić małżonek zdradzający, a co zdradzony,
aby uratować ich związek?

Zdradzający powinien radykalnie i całkowicie zerwać kontakty

z kochanką(iem), szczerze prosić o wybaczenie i próbować zadość­
uczynić. To on powinien brać na siebie główmy ciężar odbudowy

małżeństwa z ruiny. Zdradzony powinien szczerze wybaczyć i pró­
bować nie wracać do tematu zdrady w rozmowach oraz nie wyko­
rzystywać go jako argumentu przeciwko współmałżonkowi przy

każdej sposobności, w każdej dyskusji. To bardzo trudne, ale
konieczne, by pozwolić zabliźnić się ranom.

Oboje powinni podjąć rozmowy i pogłębioną refleksję na temat

okoliczności, wr jakich doszło do zdrady, po to, by nigdy więcej nie
powtórzyły się one w ich małżeństwie. Przy czym ta pogłębiona
refleksja powinna być mądra i konstruktywna. Nierozsądne jest na
przykład opowiadanie osobie zdradzonej jakichkolwiek szczegółów
o kochance(ku) lub zadaw-anie bądź odpowiadanie na pytania: Jak
miała na imię? Czy była młodsza? Ładniejsza? Masz zdjęcie? Poka­
żesz? A jak to robiliście? Gdzie? Ile razy? Było ci z nią lepiej?...Uwraga,

wcale nie namawiam do łdamstwa. Przeciwnie, zachęcam do przy­

znania się, uznania swej winy i okazania skruchy. Konieczne jest jed-

background image

nak zniszczenie wszystkich rzeczy przypominających tę osobę (zdję­
cia, listy, SMS-y, pamiątki). Mogą się one bowiem stać, podobnie jak

opowiedziane konkretne szczegóły, pożywką dla wyobraźni i będą

przeszkadzały w ostatecznym pojednaniu. Spróbuję zilustrować to
przykładem. Do poradni przyszła para małżeńska osiem lat po zdra­
dzie. Mąż przyłapany przez żonę przyznał się, prosił o wybaczenie
i rzeczywiście radykalnie w jednej chwili zerwał wszelkie kontakty
z kochanką. Na prośbę żony, myślącej naiwnie, że to jej pomoże
wybaczyć, opowiedział wszystko ze szczegółami. Wśród szczegółów'
była nazwa hotelu, w którym się spotykali. Hotel leżał na trasie ich
dom - jej praca. Przez osiem lat, przejeżdżając koło tego hotelu, żona
przypominała sobie ze szczegółami zdradę męża. Po kilku latach
takich doświadczeń nadawała się do leczenia psychiatrycznego.

W przypadku małżeństwa zranionego zdradą zawrsze namawiam,

by sięgnęli do mocy nadprzyrodzonych, do łask sakramentalnych,
gdyż ludzkich sił, nawet popartych szczerą i dobrą wolą, może po
prostu nie wystarczyć.

25. jaka jest różnica między rozwodem i separacją?

Dlaczego Kościół odrzuca rozwody, a dopuszcza separację?

Zasadniczą różnicę między rozwndem a separacją można, jak

wszystko, poznać po owocach. Rozwód umożliwia formalne, urzę­
dowe zawarcie nowego związku. Zresztą, nie oszukujmy się, zwykle
głównie o to chodzi. Wierzący współmałżonek, zgadzający się
dobrowolnie na rozwód, w pewnym sensie popycha męża (żonę) do
grzesznego, cudzołożnego związku. Ma się to nijak do odpowie­
dzialności za zbawienie męża (żony). Rozwód jest zezwoleniem na
ostateczne rozstanie, jest dezercją, definitywną ucieczką z małżeń­
stwa. Kościół, nauczając zbawiennie o nierozerwalności małżeń­
stwa sakramentalnego, nie może pochwalać, a tym bardziej zaak­
ceptować rozwodu otwierającego furtkę do zawarcia nowrego
związku. Mimo wszystko pozwala jednak, aby małżonkowie będący
po rozwodzie, lecz nie wschodzący w związki nowe (czyli z punktu

background image

widzenia przysięgi małżeńskiej cudzołożne), mogli w pełni uczest­

niczyć w życiu sakramentalnym.

Separacja natomiast nie daje możliwości zawarcia drugiego

związku. W tym sensie chroni przed zalegalizowanym urzędowo
cudzołóstwem i daje szansę powrotu i naprawy małżeństwa. Osoba
wnosząca o separację nie podważa sensu istnienia małżeństwa, nie
chce wchodzić w kolejny związek, nie ułatwia tego współmałżon­
kowi, a jedynie uważa, że relacje są aktualnie tak trudne, że wspólne
mieszkanie jest czasowo niemożliwe. Uznała więc, że dla dobra

małżeństwa celowe będzie tymczasowe rozstanie. Bywa, że napię­
cie, jakie narosło, doprowadza do rękoczynów i zagrożone jest zdro­
wie, a nawet życie żony i dzieci. Separacja może też zagwarantować

pokrywanie kosztów utrzymania przez małżonka uchylającego się od
tego obowiązku, co często ratuje podstawy bytu żony i dzieci. Separa­

cja jest próbą zachowania ważności i nierozerwalności małżeństwa
przez przetrwanie kryzysu w oddaleniu od siebie. Kościół nie tyle
zaleca, co dopuszcza separację, uznając, że losy ludzkie bywają tak
pogmatwane, iż czasem potrzebna jest czasowa (a nawet trwała)
separacja, by przywrócić godne warunki życia zagrożonemu mał­
żonkowi i dzieciom.

26. Co to jest orzeczenie nieważności małżeństwa
i jakie są podstawy do takiego orzeczenia?

W potocznej mowie słyszymy często o „rozwodach kościelnych”.

Tymczasem ważnie zawartego i dopełnionego małżeństwa nie może

rozwiązać nawet Papież. Małżeństwo niedopełnione (bez rozpoczę­
cia współżycia płciowego) może być „dla słusznych powodów” roz­
wiązane przez Papieża na prośbę dwu lub nawet jednej strony.

Może się jednak zdarzyć, że małżeństwo zostało zawarte nieważ­

nie. Dzieje się to wtedy, gdy w chwili zawierania małżeństwa dzia­
łały przeszkody tzw. zrywające. Przeszkody te pochodzą z prawa
Bożego lub kościelnego. Od przeszkód z prawa kościelnego może,

gdy istnieją słuszne przyczyny, udzielić dyspensy biskup. Przeszkód

jest kilkanaście, z których wymieńmy najważniejsze:

• Przeszkoda wieku (w skali świata mężczyzna 16 lat, kobieta 14,

w Polsce odpowiednio 18, 16)

• Niezdolność fizyczna (impotencja - trwała i pewma)

• Przeszkoda więzła małżeńskiego

• Przeszkoda różności religii

• Przeszkoda przyjętych święceń lub ślubu wieczystego w insty­

tucie zakonnym

• Przeszkoda uprowadzenia (w celu wymuszenia zgody na m ał­

żeństwa)

• Przeszkoda występku (zabójstwo lub udział w nim, by „uzy­

skać” stan wolny)

• Przeszkoda pokrewieństwa, powinowactwa lub pokrewień­

stwa prawnego (przez adopcję)

• Przeszkoda przyzwoitości publicznej (nie wolno poślubić bli­

skich krewnych konkubiny).

• Powodem nieważności może być również niezdolność prawna

do zawarcia małżeństwa poprzez niewystarczające używanie
rozumu, brak dostatecznego rozeznania lub możliwości pod­

jęcia istotnych praw i obowiązków^ małżeńskich. Należy

ponadto wymienić błąd co do osoby, oszustwo w sprawie waż­
nej, zgoda pozorna lub zawarcie małżeństwa pod warunkiem
dotyczącym przyszłości lub pod przymusem.

Zatem zadaniem trybunału kościelnego nie jest udzielenie „roz­

wodu” w Kościele, a jedynie stwierdzenie, czy małżeństwo zostało
zawarte w sposób ważny. Tak więc jakiekolwiek wydarzenie po ślu­
bie, choćby najbardziej dramatyczne, nie może mieć najmniejszego
wrpływu na ważność zawartego wcześniej małżeństwa.

background image

M

ałżeństwo

i

rodzina

- 50

pytań

27. W dzisiejszym świecie coraz więcej ludzi staje się ofiarami
rewolucji seksualnej na skutek wczesnej edukacji seksualnej w szkole,

łatwego dostępu do pornografii i braku zachowania czystości

przedmałżeńskiej. W jaki sposób wpływa to później na współżycie
małżeńskie?

W sposób zasadniczy, jakościowy i zawsze negatywny.

Spróbuję to szerzej wyjaśnić. Dodajmy, że powodów nieładu sek­

sualnego, poza wymienionymi, jest bardzo wiele, poczynając od
naturalnych pobudzeń (nieopanowanych rozumem i wolą), a koń­
cząc na programowej, profesjonalnej, niemal powszechnej zachęcie
do działań seksualnych poza małżeństwem, a więc cudzołożnych.
Czynią to, nie szczędząc środków, ci, którzy zarabiają na bałaganie
seksualnym. Faktycznie, rozwiązłość seksualna niezwykle się w cza­
sach współczesnych rozpanoszyła. Akceptowana obecnie dość
powszechnie obyczajowość w sferze seksualnej jeszcze 50 lat temu
nazwana byłaby skrajną nieobyczajnością. Skutki takiego stanu rze­
czy są opłakane. Można je obserwować na poziomie pojedynczej
osoby, w relacjach międzyosobowych (w tym małżeńskich) i na
poziomie społecznym (całe mnóstwo negatywnych zjawisk takich

jak: rozbite rodziny, domy dziecka, przestępczość seksualna, zjawi­

sko aborcji i wiele innych). Osoby, które podjęły działania seksu­
alne w poszukiwaniu egoistycznej przyjemności (masturbacja,

współżycie z przygodnymi partnerami) są wewnętrznie rozbite

i gorzej nadają się do wschodzenia w relację miłości, która wymaga

chęci obdarowywania oraz postawy panowania nad sobą. Osoby
z doświadczeniami pozamałżeńskimi znacznie trudniej nawiązują
trwałe więzi. Ich małżeństwa szybciej i częściej się rozpadają.

W związku małżeńskim mają natomiast trudności z wiernością i,
co może wydać się dziwme, ze współżyciem płciowym. Trudno im
rówmież zaakceptować poczęte dzieci. Powszechnie sięgają po anty­
koncepcję, a w' razie „zawodu” łatwiej decydują się na aborcję.
Znani mi z poradni wszyscy młodzi ok. trzydziestoletni impotenci
bardzo wcześnie i intensywnie „korzystali” z pornografii, uprawiali

M

ały

poradnik

rodziny

chrześcijańskiej

samogwałt i mieli „bogate” doświadczenia z wieloma partnerami.
Nie spotkałem pary wr sytuacji rozwodowej, w której oboje dotrwali
w' czystości do małżeństwa.

Co jest główną przyczyną faktu, że doświadczenia przedślubne

niszczą współżycie małżeńskie? Jest nią degradacja osoby poprzez

wypaczone nastawienie psychiczne i utrwalone nieprawidłowe ste­

reotypy przeżywania przyjemności seksualnej. Normalne współży­
cie małżeńskie odbywa się w atmosferze spokoju moralnego (to, co
robimy, jest piękne i dobre), w kontekście trwałej więzi heteroseksu­
alnej (umożliwiającej przyjęcie i wychowanie dzieci), przy akcepta­
cji podwójnego znaczenia współżycia (jedności i rodzicielstwa).
Właśnie niepokój moralny, brak poczucia bezpieczeństwa i rozbicie
tego podwójnego znaczenia (jedności i rodzicielstwa) leżą u pod­
staw' niemal wszystkich niepowodzeń i tragedii seksualnych. Wszel­
kie pozamałżeńskie formy aktywności seksualnej są szukaniem przy­

jemności w oderwaniu od rodzicielstwa. Więcej, są stawianiem

wyżej przyjemności seksualnej, która staje się ważniejsza od życia

dziecka. To nieludzkie podejście wyniesione w małżeństwo powoduje
spustoszenie we współżyciu oraz wychowaniu dzieci. Sprowadza akt
małżeński do wciąż, malejącego wymiaru przyjemnościowego i po­
zbawia głębi, która stanowi najwspanialszy wymiar współżycia męża
i żony. Świat, z wiadomych przyczyn, milczy na temat przeżyć wyż­
szych dostępnych jedynie wiernym małżonkom, otwartym na życie
poczęte i oddającym się sobie nawzajem bez żadnego lęku. Tymcza­
sem rosnąca aż do śmierci więź psychiczna i duchowa małżonków7
stanowi najpiękniejszy owoc współżycia płciowego, który jest zupeł­
nie niedostępny, a często nawret nie uświadamiany przez osoby odda­
jące się przygodnym uciechom seksualnym.

28. Co to jest czystość małżeńska i jak ją zachowywać?

Czystość jest to stan najbliższy idealnemu. Czyste złoto, czyste

powietrze, czysta woda to niekwestionowane dziś wartości. Czysty

chłopak, czysta dziewczyna, czystość przedmałżeńska bywają przyj-

background image

mowane z uśmieszkiem podważającym wartość i opłacalność takiej

postawy. Czystość małżeńska jest dla wielu terminem niezrozumia­
łym. M ałżeństwo czyste to takie, jakim je zaplanował Stwórca

i przez to najszczęśliwsze. Warto precyzyjnie zdefiniować czystość
małżeńską w wymiarze płciowym. Tak, jak czystość przedmałżeń­
ska wyklucza całkowicie współżycie, a nawet świadome pobudzenie
seksualne, tak ważnym jej elementem w małżeństwie jest prawid­
łowe współżycie. W wymiarze cielesnym oznacza ono zjednoczenie
narządów rozrodczych żony i męża i przekazanie płynu nasiennego

męża (wytrysk nasienia) do otwartych na jego przyjęcie, niczym
niezablokow7anych i nieokaleczonych w swej funkcji narządów rod­
nych żony. W wymiarze psychicznym czystość współżycia wymaga
obopólnej zgody (brak jakiegokolwiek wymuszenia) i trwałej bli­
skości psychicznej męża i żony w codzienności. Współżycie ma być

wyrazem tego, co łączy małżonków. Ponadto powinno się ono odby­
wać w atmosferze absolutnego spokoju, bez jakiegokolwiek lęku,
w szczególności przed poczęciem dziecka. By nie bać się własnej
płodności i móc traktować ją jako piękny dar do zagospodarowa­
nia, trzeba ją objąć rozumem i podporządkować woli własne dzia­
łania seksualne. Zauważmy, że zupełnie sprzeczna z takim podej­

ściem jest oferta świata zachęcająca do działań bezrozumnych
i bezwolnych - „spontanicznych”. Zatem poznanie i akceptacja
płodności żony jest koniecznym elementem czystości małżeńskiej.

Czystość wymaga wzięcia w ryzy rozumu i woli własnej i wspól­

nej płciowości. Aby współżycie małżeńskie było czyste, musi być
zawsze prawidłowe i odbywać się w czasie respektującym rytm płod­
ności żony oraz dokonywać się za obopólną zgodą, z zachowaniem
nakazów moralnych. Słowem, czystość jest postawrą wpisania się
z działaniam i seksualnymi w naturę z pełnym je j uszanowaniem.
Nieczyste są wszelkie działania autoerotyczne, antykoncepcyjne,
poronne i abortywme. Źródłem nieczystości jest stawianie przyjem­
ności seksualnej wyżej niż życia dziecka. Można zaryzykować stwier­
dzenie, że nieczysty jest już sam lęk przed dzieckiem i jego odrzuce­

nie psychiczne. Dziecko bowiem, nawet to niezaplanowane, powinno
być zawsze traktowane jako waciki dar. Ma ono do tego niezbywalne
prawo, gdyż jest darem samego Boga.

29. Na czym polegają uzależnienia seksualne i jaki jest ich wpływ na

współżycie małżeńskie?

Uzależnienia seksualne są skutkiem wcześniejszych postaw

i działań. Wynikają z zaburzenia harmonii rozwoju człowieka. Naj­
częściej ich korzenie sięgają okresu dojrzewania. Wtedy to młody
człowiek odczuwa nowe, dotychczas nieznane pobudzenia ciała
i wyobraźni, co zawsze sprawna mu pewne trudności. Jest to czas
ostatecznego kształtowania się heteroseksualizmu, jedynej biolo­

gicznie uzasadnionej (poprzez płodność), a więc normalnej orien­
tacji seksualnej człowieka.

Niebezpieczeństwem dla dziewcząt są pobudzenia wyobraźni

inspirowane przez profesjonalnie redagowane i podsuwane „piśmi-
dełka” popychające je w kierunku „przygód miłosnych” lub wprost
pobudzeń seksualnych. Szczytem draństwa była zachęta do samo­
gwałtu wraz z instruktażem zawarta w7 książkach dla klas V-VIII
zatwierdzonych przez MEN za czasów7 min. Wiatra. Dziewczynka,
której tęsknoty skierowane są ku doznaniom seksualnym z dużym
prawdopodobieństwem podejmie jakieś działania, by je zaspokoić.
Zaczyna się od „niewinnego” fantazjowania, po czym przychodzą
podniecające rozmowy z rówieśniczkami, które torują drogę do pod­

jęcia działań. Gdy dochodzi do tego w bardzo młodym wieku, przy

nieukształtowanej jeszcze psychice, w prostej linii prowadzi do uza­

leżnienia od przeżywania przyjemności seksualnej (samogwałt,

zabawy z przygodnymi partnerami, wchodzenie w „wolne” związki).

W przypadku chłopców7 jest nieco inaczej. Najwięcej bodźców

(w tym seksualnych) dociera do nich za pośrednictwem zmysłu

wzroku. W związku z tym czyha na nich mnóstwo pułapek, które
zastawiają fachowcy od manipulacji „polujący” na stałych klientów

(czytaj nałogowców) w przemysłach, dla których pożywkę stanowi

background image

rozwiązłość seksualna. Ich lisia jest długa: pornograficzny, anty­
koncepcyjny, żyjący z nierządu (dawniej „burdele” dziś „agencje
towarzyskie”), sieci klinik aborcyjnych i wiele innych solidarnie

współpracujących. Chłopak, który wpadnie w pułapkę i zasmakuje
w przyjemności, jaką rodzi oglądanie choćby lekko porozbieranych

pań, wstępuje na równię pochylą ku uzależnieniu. Po chwili bowiem
te „lekko rozebrane” przestają działać. By uzyskać tę samą przyjem­
ność, trzeba sięgać po coraz, silniejsze bodźce (psychiczne prawo
znużenia). Zwykle napięcie, jakie wywołuje oglądanie „panienek”,

jest rozładowywane na drodze samogwałtu. To prosta droga do uza­

leżnienia od przyjemności seksualnej. Bywa, że chęć przeżycia
„nowych wrażeń” (stare się nudzą) popycha uzależnionego do dzia­
łań perwersyjnych czy wręcz przestępczych.

Osoba uzależniona nie

m oże

działać w sposób wolny. Nie panu­

jąc nad sobą, nie posiadając siebie, nie może siebie jako dar ofiaro­

wać. Traktując sprawę jak najbardziej poważnie, trzeba powiedzieć,
że osoba uzależniona nie

m oże wejść w

prawdziwą, głęboko rozu­

mianą relację miłości. Wchodząi w związki, nawet małżeńskie, z in ­
nymi ma silną skłonność do używania

osoby

i ciała współmałżonka

jako „przedmiotu” dostarczającego przyjemności cielesnej. Rola

„przedmiotu” do samogwałtu jest i ragiczna, ale wrcale nie tak rzadka
w praktyce. Tak więc wszelkie uzależnienia od przyjemności seksu­
alnej wpływają katastrofalnie na współżycie małżeńskie i są nie­

rzadko przyczyną rozpadu więzi i prowadzą do rozwodów.

30. Jakie zagrożenia płyną z pornografii,

która jest powszechnie dostępna?

Szkodliwość pornografii jest powszechnie niedoceniana. Tymcza­

sem nawet pojedynczy obejrzany obraz pornograficzny czy przeczy­
tany w7 młodości opis może pozostawać w pamięci i wprowadzać
niepokój przez całe życie. Wszyscy wiedzą, że pornografia ma na
celu wywołanie bezpośredniego, najlepiej natychmiastowego pobu­
dzenia seksualnego. Większość jednak nie zdaje sobie sprawy z dłu­

gofalowych skutków7 jej oddziaływania. Pornografia wzbudza tęsk­
noty do przeżycia tego samego w rzeczywistości. W ten sposób staje
się nieuświadomionym wzorcem własnych zachowań seksualnych.
Co więcej, oglądane reakcje ciał i „szczęście” filmowych partnerów
stają się źródłem przygnębienia i frustracji po przyrównaniu do nich
własnych działań i przeżyć. Podobnie rzecz się ma z przedstawio­

nymi na zdjęciu czy w filmie wyidealizowanymi ciałami. Nikt tak

w rzeczywistości nie wygląda, nawet ci „aktorzy” we własnych związ­
kach, o ile w7 ogóle takie stworzyli. Porównanie żony (czy męża) do
oglądanych „ideałów7” zawsze wypada blado i rodzi frustracje oraz
pokusy zmiany partnera na „lepszego”. Nade wszystko jednak por­
nografia kładzie nacisk na wygląd i reakcje ciała (orgazm). Takie

spojrzenie sieje spustoszenie w relacjach małżeńskich, bo odwTaca
uwagę od tego, co najistotniejsze w spotkaniu miłosnym męża i żony.
Cała jego głębia, decydująca w7 warstwie psychicznej i duchowej
0 dozgonnej atrakcyjności współżycia małżeńskiego, pozostaje
w cieniu. Nieważne stają się wówrczas: radość z wzajemnej wierności
1 dozgonnej miłości małżeńskiej, wyłączność seksualna, czystość
relacji i wreszcie płodność potwierdzona zrodzonymi dziećmi.

Słowem pornografia zabija ducha i głębię spotkania intymnego,

sprowadzając je do spektaklu zredukowanego do wymiaru cieles­
nego (doznania i reakcje ciała).

31. Media coraz częściej mówią o przypadkach pedofilii

i molestowaniu seksualnym. Czy nie jest to przypadkiem skutek
rewolucji seksualnej i promowania perwersyjnych zachowań
w rodzaju homoseksualizmu?

Oczywiście, że wszystkie działania wynaturzone nasilają się wraz

z nagłaśnianiem medialnym. Wielu nie wpadłoby na pomysł pedo­
filii, molestowania, zoofilii, nekrofilii czy działań homoseksualnych,
gdyby im tego nic podpowiedziano. Przykładowo po fotoreportażu
w7 popularnym piśmie pornograficznym, ukazującym sceny gwałtu
zbiorowego na stole bilardowym, odbyła się w7 klubach seria takich

background image

gwałtów według „zaproponowanego” scenariusza. Różnica była

jednak taka, że w reportażu ofiara ochoczo współpracowała z gwał­

cicielami, a w rzeczywistości oczywiście nic chciała tego robić.

Działanie zgodne z naturą może odbywać się włącznie między

kobietą (żoną) i mężczyzną (mężem) połączonymi trwałą więzią
i gotowymi na przyjęcie skutku współżycia - dziecka poczętego.
Ukazywanie działań seksualnych w jakiejkolwiek innej „konfigura­

cji” jest swoistą zachętą do tych działań i przyczynia się do szerze­
nia wynaturzeń seksualnych.

32. Małżeństwo z definicji jest otwarte na rodzicielstwo,

a więc na posiadanie potomstwa, jednak można zauważyć,
że wielu małżonków traktuje dzieci jak ciężar,
a nie błogosławieństwo. Skąd taka postawa?

Rzeczywiście wiele małżeństw traktuje dzieci wyłącznie jako cię­

żar. W nieprawdopodobny sposób krzywdzą one zarówmo swoje

potomstwu», jak i same siebie.

Skąd ta postawra? Wynika ona z krótkowzrocznego egoizmu i hedo­

nistycznego nastawienia na używanie maksimum przyjemności wyży­
ciu oraz z braku głębszej refleksji i z bezmyślnego powtarzania tego, co
dyktuje „nowoczesny” (czytaj bezbożny i wynaturzony) świat. Powstał
nawet pewien styl, moda narzekania na dzieci i młodzież.

Tymczasem odkrywanie radości płynącej z towarzyszenia dzie­

ciom w ich wzroście i rozwoju może być stokrotną zapłatą za rze­
czywisty, niekwestionowany trud wychowania. Smak tego trudu

jest słodki, gdy owoce wychowania są dobre. Dla wielu szczęśli­

wych małżonków sukcesy ich dzieci są jedną z podstawowych

radości życia.

Słowom, małżeństwo, które traktuje dzieci jako dar i błogosła­

wieństwo zbiera też błogosławione (szczęściorodne) owoce wycho­
wania. Natomiast para, która skupia uwagę na ciężarach wychowa­
nia i dla której dzieci są zagrożeniem ich miłości, sama sobie odbiera

radości płynące z wychowywania dzieci.

33. Dziś promuje się t/w. kontrolę urodzeń, a małżonkowie unikają

posiadania dzieci stosując antykoncepcję. Na czym polega

antykoncepcja i jakie są jej następstwa?

Antykoncepcja jest wynikiem wspomnianego przed chwilą zagu­

bienia ludzi lub/i niedojrzałości objawiającej się nieumiejętnością
panowania rozumem i wolą nad pobudzeniami seksualnymi. Dzie­
cko, zamiast być wspaniałym darem, staje się w oczach współżyjącej
pary ciężarem i przeszkodą w „miłości”. Już samo to nastawienie

jest rujnujące dla ludzi i ich relacji. Sięgnięcie po antykoncepcję jest

czynnym przyznaniem, ze przyjemność seksualna jest ważniejsza
nawet od życia d/.iet ka. Skutkiem takiej postawy jest szybkie zani­
kanie przyjemność i seksualnej, zdrady i rozwmiy.

Promowana kontrola urodzeń (zachęta do sterylizacji, antykon­

cepcji, używania środków poronnych i korzystania z aborcji) jest
elementem światowego biznesu opartego na bałaganie seksualnym.
Warto sobie uświadomić, że w krajach „cywilizowanych”, w tym

w Polsce, zyski przemysłu farmaceutycznego ze sprzedaży samych
środków antykoncepcyjnych, które niczego nie leczą, są kilkakrot­

nie wyższe niż ze sprzedaży wszystkich leków razem wrziętych.

Antykoncepcja (anty - przeciw, conceptio - poczęcie) jest swoi­

stym „dodatkiem” do współżycia, który ma zlikwidować naturalny

jego skutek w posiać i poczęcia dziecka. Tym samym działanie anty­

koncepcyjne jest wewnętrznie sprzeczne, gdyż oddziela jednoczą­

cych się partnerów, chce likwidować skutek bez panowania nad
przyczyną. Ponadto jest anty wychowawcze, bo zwalnia z używania
rozumu i woli i jako takie zawsze powoduje degradację człowieka
i więzi pary. I.ęk przed dzieckiem, który leży u podstaw antykon­
cepcji, jest podstawową przyczyną złego przeżywania współżycia
przez kobietę. Powoduje to u n iej przysłowiowy „ból głowy” na
samą myśl o współżyciu. Dodatkowo antykoncepcja hormonalna

likwiduje w kobiecie jej naturalny cykl płodnościowy, co owocuje

zanikiem zainteresowania współżyciem (spadek libido). To z kolei

background image

M

ałżeństwo

i

rodzina

- 50

pytań

powoduje często wymuszanie współżycia przez partnera, który nie-

okaleczony pragnie zbliżeń. W efekcie współżycie, które powinno
być ważnym elementem budowy jedności pary, staje się źródłem
konfliktów, rozdrażnienia, wzajemnych pretensji i frustracji.

Dla porządku należy odnotować, że preparaty hormonalne rekla­

mowane jako antykoncepcyjne w rzeczywistości mają wielopłasz­
czyznowe działania. Część z nich można uznać za antykoncepcyjne

(blokada jajeczkowania i utrudnienie penetracji plemników w głąb

dróg rodnych). Jednak zmiana perystaltyki jajowodów i niedoroz­
wój endometrium (śluzówki macicy - zachwalane mniejsze krwa­
wienia!) mają na celu uniemożliwienie zagnieżdżenia się w macicy
kilkudniowego dziecka, powodując jego śmierć.

Środki barierowe z najpopularniejszą wśród nich prezerwatywą

mają skutecznie odizolować od siebie ciała „kochających” się i prag­
nących „jedności” osób. Najdelikatniejszy kontakt ciał w miejscu
dwóch odsłoniętych śluzówek odgrodzony jest gumą. Przypomina
mi to całowanie przez szybę czy głaskanie dłonią „zabezpieczoną”
gumową rękawicą. Nowoczesne prezerwatywy natryskiwane są
środkami plemnikobójczymi i tu powstaje kolejny dylemat. Nie
tylko teoretycznie może się zdarzyć, że uszkodzony plemnik dopro­
wadzi jednak do poczęcia, w efekcie czego może dojść do choroby

lub śmierci poczętego dziecka. Kto za nią odpowiada?

Postawa antykoncepcyjna akceptuje, a nawet gloryfikuje, przy­

jem ność seksualną, lecz odrzuca poczęte dziecko. Stąd biorą się nie­

chciane ciąże i niekochane dzieci. Jest to mentalne przygotowanie
do psychicznego odrzucenia dziecka mimo jego urodzenia i oczy­

wiście do aborcji.

Warto wreszcie odnotować, że środki hormonalne stosowane

przez młode dziewczęta, wraz z przedwczesnym rozpoczynaniem
współżycia nierzadko z wieloma partnerami, są podstawową przy­

czyną zawinionej plagi niepłodności wśród młodych kobiet. Stabi­

lizacja (pełna dojrzałość) hormonalna u kobiet w Polsce następuje
ok. 21 roku życia. Preparaty celowo blokujące normalne procesy

M

ały

poradnik

rodziny

chrześcijańskie

]

hormonalne nie pozwalają osiągnąć pełni dojrzałości. Niewielu wie,
że całkowitą odporność immunologiczną (biologiczną) osiąga

dziewczyna ok. pięć lat po pierwszej miesiączce. Wcześniejsze
współżycie może zaowocować infekcjami, a te z kolei nawet trwałą
niepłodnością.

34. Czym jest aborcja i jakie są jej skutki? * •

Aborcja jest zabójstwem, wykroczeniem przeciwko V przykaza­

niu Bożemu: „Nie zabijaj”, które obowiązuje od poczęcia do natu­
ralnej śmierci. Prawo to wydał SAM BÓG i wpisał je w naturę czło­
wieka w taki sposób, że jego zmiana leży poza kompetencjami
ludzkimi. Aborcja jest grzechem ciężkim zrywającym więź z B o­
giem i głęboką raną niejednokrotnie krwawiącą przez całe życie.
Zabójstwo to jest szczególne, ponieważ:

• jest zabójstwem z premedytacją

• dokonywane jest na całkowicie bezbronnym i całkowicie nie­

winnym dziecku

/

• wyrok wydali ci, którzy są (powinni być) naturalnymi opieku­

nami i obrońcami dziecka

• zabójstwa dokonują ci, którzy powołani są do obrony życia,

którzy składali przysięgę Hipokratesa zawierającą słowa: „(...)

i będę bronił każdego poczętego życia (...)”.

• dokonywane jest w „majestacie” prawa formalnie ustanowio­

nego, lecz w gruncie rzeczy nielegalnego. Nikomu bowiem nie

wolno stanowić ani wypełniać prawa nieludzkiego, sprzecz­

nego z prawem naturalnym. (Powołując się właśnie na taką

logikę skazano zbrodniarzy hitlerowskich, którzy też działali

„zgodnie z prawem”) Wierzę, że przyjdzie taki czas, iż prawo

do aborcji i eutanazji zostanie sprawiedliwie osądzone, a jego
propagatorzy, twórcy i wykonawcy będą napiętnowani.

background image

Aborcja jest zawsze tragedia. Ofiarami tej tragedii są: zabite dzie­

cko, jego matka i ojciec, niewiedzące o niczym rodzeństwo, nie­
rzadko wiedzący o wszystkim dziadkowie dziecka, personel
medyczny wykonujący wyrok śmierci, wszyscy „życzliwi” doradcy,
a naw*et niemi, przyzwalający świadkowie. Rzeczywiście dziś już

wiemy z badań naukowych, że syndrom postaborcyjny (PASS

i PAD) rozciąga się jak pajęczyna i sięga daleko poza głównych

wykonawców' aborcji. Matka Teresa z Kalkuty po odebraniu Poko­

jowy] Nagrody Nobla zapytana została o największe zagrożenie dla

pokoju na świecie. Odpowiedziała bez namysłu, że jest nim agresja,

jaka popycha matkę do zabicia wiasnego dziecka. Powiedziała też:

„Jeżeli matka zabija własne dziecko, to kto powstrzyma ciebie
i mnie, byśmy się wzajemnie nie pozabijali?” W naszej Ojczyźnie

był czas, że więcej dzieci zabijano, niż się ich rodziło. Prymas Tysiąc­
lecia Stefan Kardynał Wyszyński pisał w* memorandum do rządu

o milionie Polaków mordowanych w łonach matek w czasie, gdy
rodziło się około siedemset tysięcy dzieci rocznie. Biskup Wojtyła
mówił, że naród Polski będzie musiał odpokutować za zbrodnię
zabijania własnych dzieci, a jako Papież powiedział: „Naród, który

zabija wdasne dzieci jest narodem bez przyszłości”. Nie zdajemy
sobie powszechnie sprawy, ile zła, ile agresji w relacjach społecz­
nych jest pośrednio wynikiem tego zranienia. Trzeba jednak nad­
mienić, że Polska jako jedyny kraj ograniczyła prawną dopuszczal­
ność dokonywania aborcji.

Jako mężczyzna, w7 imię sprawiedliwości, choć z prawdziwym

bólem, muszę odnotować potwierdzony badaniami fakt, że żadna

kobieta nie targnęłaby się na życie swego dziecka, gdyby w obronie

stanął jego ojciec. Dlatego główną przyczyną tragicznego zjawiska
aborcji (w świecie ponad 50 min rocznie) jest nieodpowiedzialność

mężczyzn. Pragną oni zażywać przyjemności seksualnej, lecz nie są
gotowi do brania odpowiedzialności za skutki swrego działania. Nie­
odpowiedzialność w tej dziedzinie przenosi się na całe ich życie,
staje się nieodpowiedzialnością w ogóle i jest w świecie źródłem

ogromu nieszczęść pozornie tylko niezwiązanych z dziedziną płcio-
wości. W tym kontekście słuszne byłoby przepytywanie kandyda­

tów* do obieralnych funkcji społecznych, od sołtysa do prezydenta,

jak radzą sobie z odpowiedzialnością za własne działania seksualne.

Czy, brutalnie mówiąc, nie uśmiercili żadnego swojego poczętego
dziecka.

35. Co to są środki wczesnoporonne?

Z odpowiedzią na to pytanie jest pewien problem. Siły zła wpro­

wadziły zamęt terminologiczny właśnie po to, by zagmatwać sprawę

i ukryć sw*e niecne zamiary. Otóż, za początek życia wszystkich ssa­
ków’ uważa się moment zapłodnienia. Wówczas połączone komórki
rozrodcze tw*orzą nową jakość o własnym kodzie genetycznym
określającym m.in. przynależność do gatunku. Życie zaczyna nowa,
odrębna istota. Identycznie jest z człowiekiem, choć w* tym wypadku
wolę używać określenia „poczęcie”, gdyż podkreśla ono jego wyjąt­
kowość. Od momentu poczęcia, ponad wszelką wątpliwość, mamy
do czynienia z istotą nową, biologicznie żywą i przynależącą do
gatunku „człowiek”. Jest ona potomkiem - dzieckiem swoich rodzi­

ców*: matki i ojca. Przez kilka dni w*ędruje jajowodem, rosnąc i roz­

wijając się po drodze. Następnie poszukuje odpowiedniego miejsca

w macicy i zagnieżdża się w* jej śluzówce (endometrium). Mniej
więcej po tygodniu od poczęcia zagnieżdżanie jest zakończone

i przez następne tygodnie dziecko rozwija się. Takie są fakty. By nie
straszyć poronnością środków* hormonalnych zaczęto mówić, że
ciąża zaczyna się nie od poczęcia, ale od zagnieżdżenia. Poronnymi
nazwano środki działające od początku ciąży. W ten sposób środki
zabijające istoty ludzkie przed zagnieżdżeniem w macicy „prze­
stały” być poronnymi. Jakiekolwiek jednak stosowano by zabiegi
terminologiczne, nie ulega wątpliwości, że współczesne środki hor­

monalne charakteryzują się między innymi działaniami zabijają­

cymi istotę ludzką w pierwszych dniach jej życia. Są oczywiście
rów nież liczne środki działające już po zagnieżdżeniu i te, bez

background image

zastrzeżeń można nazywać poronnymi lub abortywnymi. Wśród
nich najbardziej znana jest pigułka RU 486, która powoduje śmierć
dziecka do 10 tygodnia ciąży, co nie przeszkadza niektórym nazy­
wać ją pigułką antykoncepcyjną. Jako ciekawostkę można podać, że
pierwszą decyzją nowo wybranego prezydenta USA Billa Clintona
była legalizacja tej pigułki i „ochrona” homoseksualistów. W idocz­
nie są to sprawy7 „najwyższej państwowej wagi” (albo najwyższego
biznesu).

36. Jakie są moralnie dopuszczalne metody planowania rodziny?

Moralnie dopuszczalne metody planowania rodziny (ściślej:

poczęć) to takie, przy wykorzystaniu których małżonkowie, kieru­
jąc się rozumem i wolą, korzystają z daru płodności w niczym go
nie niszcząc. Innymi słowy, po poznaniu rytmu płodności żony

para małżeńska, w7 zależności od aktualnych planów prokreacyj­
nych, wybiera czas na okazywanie sobie wzajemnej miłości poprzez
współżycie. Gdy planuje ona poczęcie dziecka, stara się współżyć

wt

dniach dających na to maksymalną szansę, i odwrotnie, gdy

z ważnych przyczyn odkłada poczęcie następnego potomka, wybiera
czas, w którym nie ma na to szans. Fakt używania rozumu i woli
decyduje o tym, że małżonkowie wzrastają i wzrasta ich więź. Sło­

wem, podejście naturalne jest wychowawcze i dlatego przynosi

dobre ow7oce. Warto zaznaczyć, że podjęty trud jest wynikiem uzna­
nia, że życie dziecka jest ważniejsze od przyjemności seksualnej.
Gdy dodamy do tego otwarcie na życie wyrażające się gotowością
przyjęcia nawet niespodziewanie poczętego dziecka i męską odpo­
wiedzialność za poczęcie, to uzyskamy idealne warunki do rozwoju
więzi seksualnej. Więź ta może staw7ać się coraz piękniejsza aż do
późnych lat życia staruszków. O je j jakości będzie decydować nie
siła doznań cielesnych, lecz głębia jedności psychicznej, doświad­
czenie wierności i wyłączności seksualnej. Jest to jednak zarezer­

wowane wyłącznie dla małżeństw7 monogamicznych, wiernych

sobie przez całe życie.

background image

37. Często mówi się, że w odróżnieniu od środków

antykoncepcyjnych, naturalne metody planowania rodziny są

nieskuteczne. Czy to prawda?

To zwykłe kłamstwo powtarzane tysiące razy, które w myśl zasady

Goebbelsa stało się dla wielu osób prawdą. Tymczasem ciągle jesz­
cze nowoczesne, wielowskaźnikowe metody naturalne są skutecz­
niejsze od najnowszych preparatów antykoncepcyjnych. Należy
również dodać, że skuteczność środków antykoncepcyjnych bada
się na populacjach, w których ogromny procent stanowią pary nie­
płodne (po aborcjach, środkach hormonalnych i współżyciu z wie­

loma partnerami). Ponadto badania te przeprowadza się na zlecenie
i za pieniądze firm produkujących środki antykoncepcyjne. Z kolei
skuteczność metod naturalnych sprawdza się wyłącznie na małżeń­

stwach mających co najmniej jedno dziecko, a więc płodnych.

Jednak w pytaniu o skuteczność jest pewna pułapka, bowiem

porównuje się podejścia nieporównywalne.

Antykoncepcja jest czynnym buntem przeciwko koncepcji

Stwórcy, próbą zniszczenia daru płodności. Dziecko to wpadka, nie­

powodzenie, niepożądana ciąża, przeszkoda w miłości. Antykon­
cepcja jest zatem antywychowawcza, bo zwalnia z używania rozumu

i woli. Przynosi zawsze gorzkie owoce.

Podejście naturalne w pełni szanuje dar płodności i plan Stwórcy

wpisany w ciała ludzi. Poprzez używanie rozumu i woli przyczynia

się zawsze do wzrostu człowieka i zacieśnienia więzi par w pełni
akceptujących takie podejście. Dziecko jest natomiast upragnio­
nym darem, na które oczekuje się z radością. Taka postawa przy­

nosi naprawdę piękne owoce.

38. Po co rodzice wychowują dzieci?

Dzieci dla rodziców są jednocześnie darem i zadaniem. Jednak

z pewnością nie są one ich własnością. Rodzice nie wychowują potom­
stwa dla siebie, dlatego dziecko nie musi zaspakajać ich niespełnionych

ambicji. (Tatuś chciał być pianistą i katuje dziecko wielogodzinnymi

ćwiczeniami, podczas gdy ono ma chęć i talent do gry... w piłkę nożną.)
Rodzice powinni raczej pomagać dzieciom odkrywać ich prawdziwe
talenty i wspierać je w rozwoju. Ostatecznie wychowanie ma zmierzać
przede wszystkim do rozwoju osobowości. W tym celu konieczne jest
zaszczepienie w dziecku idei samowychowania, by samodzielnie podej­
mowało ten trud. Bez tego nikt nie stanie się w pełni dojrzałym. Szczy­
tem rozwoju jest pełna zdolność do dojrzałej miłości i odpowiedzial­
ności. Pozwala to dziecku wyjść z domu, samodzielnie podjąć i wiernie

wypełnić wybrane powołanie życiowe, osiągając przez to świętość, co
jest, tak naprawdę, prawdziwym celem pobytu człowieka na ziemi. Bo
choć brzmi to trochę górnolotnie, to jednak człowiek jest stworzony
dla wieczności i dla nieba musi być wychowywany. Powinien więc żyć
tak, aby osiągnąć zbawienie, życie w wiecznej szczęśliwości. Słowem
dzieci wychowuje się jako „nowych obywateli nieba” (Pius XI)

39. Jak w praktyce ma wyglądać realizacja przykazania „Czcij ojca

swego i matkę swoją"?

Na to pytanie znajdujemy bardzo dosłowną i dosadną odpowiedź

w Piśmie Świętym: mam czcić ojca „nawet, gdyby rozum postra­
dał”. Zauważmy, że „czcić” wrcale nie znaczy pochwalać za popeł­
niane błędy ani też naśladować w złym postępowaniu.

Przykazanie: „Czcij ojca swego i matkę swoją” jest też ważnym

wyzwaniem dla rodziców. Powinni oni żyć tak, aby nie utrudniać
swym dzieciom wypełniania czwartego przykazania. Łatwiej jest
czcić dzieciom rodziców świętych i dobrych niż złych, grzesznych
czy wręcz patologicznych. Wskazówką w tym względzie niech będą
słowa: „Rodzice nie rozdrażniajcie sw-oich dzieci”.

40. Jakie są główne błędy wychowawcze?

Błędów' wychowawczych jest mnóstwo i można by o nich spisać

opasłe tomy. Są błędy popełniane z niewiedzy i, gorsze od nich,

background image

m

wynikające z wiedzy fałszywej jak również z obłędnych teorii i idei
wychowawczych (np. wychowanie bezstresowe), z chybionych
metod i środków, z niewypełniania potrzeb rozwojowych dziecka
oraz ze złego rozumienia samego celu wychowania. Gdybym miał

jednak wymienić najgroźniejszy w skutkach błąd wychowawczy, to

powiedziałbym bez wahania: zły przykład rodziców. Wielu z nich
wydaje się, że mogą kierować wychowaniem dzieci i nakładać na nie
ciężary bez podejmowania osobistego trudu, „siedząc w wygodnym
fotelu”. To wielki błąd, a właściwie bezgraniczna naiwność rodziców.

Ktoś powiedział, że „wojsko jest jak makaron - nie da się go pchać,

trzeba ciągnąć” Z wychowaniem dzieci jest podobnie. Jeżeli rodzice
nie stronią od osobistego trudu i czynnie własnym życiem uwiary­
godniają wartości, które głoszą, to mają wielką szansę pociągnąć
dzieci za sobą. Dzieci, podglądając kochaną matkę, zechcą być tak

piękne i dobre jak ona. Patrząc na wspaniałego ojca, zapragną jak on
być dzielne, mądre i odpowiedzialne. Oto cała tajemnica dlaczego

ludzie prości, niewykształceni, nieznający żadnej teorii wychowaw­

czej potrafią wspaniale wychować własne dzieci.

Mówiąc o wychowaniu, nie wolno pominąć jego nadrzędnego

celu. Jest nim osiągnięcie przez wychowanka dojrzałości do miłości
i odpowiedzialności oraz do wyboru powołania jak również wierne
i dozgonne wypełnienie go aż do osiągnięcia świętości.

41. Jaka jest rola szkoły wobec rodziny 1 czy można jej zlecić

wychowanie dzieci?

Szkoła wobec rodziny zawsze powinna pełnić rolę pomocniczą,

służebną, podobnie zresztą jak inne instytucje wychowawcze

(przedszkola, świetlice) czy osoby wspierające wychowanie (opie­
kunka, psycholog, pedagog). Wychowanie własnych dzieci jest obo­

wiązkiem płynącym z natury i tym samym jest funkcją niezbywalną.
Niestety, w czasach wysoko rozwiniętych usług specjalistycznych
wielu rodzicom wydaje się słuszne zlecenie wychowania swych

dzieci wykwalifikowanym instytucjom. Co więcej, niektórzy są
wręcz przekonani, że to właśnie one są odpowiedzialne za rozwój
ich dzieci. Niejednokrotnie spotykałem się z pretensjami rodziców’
pod adresem szkoły z pow'odu jawnego chuligaństwa ich pociech.

(„Co wy w tej szkole robicie?!” „Czego wy ich w tej szkole uczy­

cie?!”)

42. Jakie są moralne obowiązki rodziców wobec edukacji szkolnej?

Skoro szkoła ma wspomagać rodziców', to obowiązkiem rodziców7

jest pilnowanie, czy przekazywane treści i zabiegi wychowawcze sto­

sowane przez nauczycieli są zgodne z wartościami przekazywanymi
w'rodzinie. Nie bez znaczenia jest też osobowość wychowawców.
Rodzice mają więc prawo interweniować, gdy osobowość nauczy­
ciela destrukcyjnie wpływa na rozwój ich dzieci. Szczególnie delikat­
nym terenem oddziaływania są lekcje z zakresu przygotowania do
życia w'rodzinie. W tym szczególnym wypadku nieodpowiednia
postawa pedagoga może poczynić wiele szkód w sercach i umysłach

dzieci. Ustawa gwarantuje rodzicom prawo poznania nie tylko treści
programowych realizowanych wdanej szkole, ale daje im rówmież
możliwość osobistego spotkania z nauczycielem tego przedmiotu.
Niewykorzystanie tej szansy jest poważnym grzechem zaniedbania
z ich strony. Mają oni bowiem moralny obowiązek zakazać udziału
swych dzieci w7 tych lekcjach, jeżeli osoba nauczyciela nie gwaran­
tuje w'łaściwrego podejścia do delikatnej sfery płciowości. Należy
niestety odnotować smutny fakt, że lekcje wychowania do życia
w7 rodzinie nierzadko stają się okazją do deprawacji, do niewłaści­

wego, z punktu widzenia rozwoju młodych, rozbudzania niezdro­

wej ciekawości, zagłuszania pozytywnej, naturalnej wstydliwości
czy nawet do jawnej demoralizacji i zachęty do przedwczesnych

działań seksualnych za rów7 no o charakterze masturbacyjnym, jak

i w7 młodocianych parach. Połączone jest to niejednokrotnie z in ­

struktażem stosowania „niezbędnej do szczęścia” antykoncepcji.
Jako przykład przytoczę proponowany scenariusz lekcji wgim na-

background image

zjum, w którym chłopiec ma na forum klasy zachęcać dziewczynkę
do współżycia, a ona odmawia mu w imię „odpowiedzialności”,
ponieważ chłopiec... nie ma prezerwatywy. Reasumując, rodzice

mają obowiązek chronienia swych dzieci przed demoralizacją i po­

winni stanowczo oponować, gdy takie zagrożenia stwarza szkoła
czy inna instytucja lub osoba powołana do wspierania rodziców
w wychowaniu ich dzieci.

43. Obecnie media są wszędobylskie. Prawie w każdym domu jest
radio czy telewizor, a coraz częściej pojawia się też dostęp do
Internetu. Jak sobie radzić w rodzinie z obecnością mediów

i prezentowanymi w nich treściami?

Największym zagrożeniem ze strony mediów jest to, że zwalniają

z samodzielnego myślenia i refleksji osobistej. Podają do wierzenia
co jest dobre, co złe, kto jest mądry, kto głupi, kogo należy wybrać
w najbliższych wyborach. Każdy, kto myśli inaczej, jest „oszoło­
mem” rodem z „ciemnogrodu”.

Dopiero na drugim miejscu wśród zagrożeń związanych z me­

diami wymieniłbym przekazywanie destrukcyjnych treści. Treści
pornograficzne, które aby nie straszyć klientów nazywane są dziś
niewinnie erotycznymi, oraz makabryczne, propagujące m.in.

przemoc., to wcale nie jedyne zagrożenia. Specjalnością mediów
brukowych stała się krytyka Kościoła, księży i wszystkich autory­
tetów, ideałów i wartości wyższych. Promowanie na idoli osób

moralnie wątpliwych lub wręcz jawnie złych może siać (i sieje)

spustoszenie w umysłach nie tylko młodych ludzi. Przesycenie
nawet pozornie niewinnych reklam erotyką jest aż nazbyt widoczne.
Zagrożenie Internetem jest szczególne, ponieważ można w nim
znaleźć dosłownie wszystko i to o dowolnej porze dnia i nocy. Nie­
bezpieczna jest zwłaszcza oferta pornograficzna wraz z propozy­
cjami zabaw seksualnych z poznanymi przez Internet partnerami.
Spotkałem się wielokrotnie z tragediami rozbitych w ten sposób
małżeństw. Dodałbym do tego gry komputerowe, które wielu,

nawet bardzo przyzwoitych ludzi (dzieci i dorosłych), doprowa­
dziły do uzależnienia.

Pytanie, jak sobie z tym wszystkim radzić. Najprościej byłoby

całkowicie zrezygnować z „dobrodziejstw” proponowanych przez
media. Osobiście znam wiele rodzin, które po prostu wyrzuciły
z domu telewizor. Tego samego nie da się już jednak zrobić z Inter­

netem, który stał się narzędziem niezwykle pożytecznym, a cza­
sem wręcz niezbędnym w nauczaniu szkolnym. Sądzę więc, że
recepta na obronę przed złym wpływem mediów powinna być inna
niż całkowita rezygnacja z nich. Przede wszystkim korzystanie
z mediów należy podporządkować rozumowi i woli poprzez wpro­
wadzenie w życie rodziny systemu wcześniejszego decydowania co
i kiedy będzie ona oglądać. Telewizję można sobie „podporządko­
wać”, ustalając dla każdego członka rodziny tygodniowe limity cza­
sowe na wybrane programy telewizyjne. W przypadku dzieci
powinny być one zaakceptowane przez rodziców. Programy kon­
trowersyjne warto oglądać wspólnie, aby móc je skomentować
i ostrzec swoje pociechy przed ukrytymi często w nich pułapkami.
Ważne jest, aby obejrzeć tylko zakreślone filmy czy audycje, po
czym natychmiast wyłączyć telewizor. Nie może być mowy o żad­
nym ustępstwie w rodzaju: „Poczekajmy może będzie jeszcze coś
ciekawego” lub tak zwanego „skakania po kanałach”. Znam dom,
w którym po rodzinnej naradzie zamknięto telewizor w szafie,
a dysponentem klucza są rodzice.

Podczas korzystania z komputera również konieczne są limity

czasowa. Dobrze jest także postawić komputer wr ogólnie dostęp­

nym m iejscu, by wszyscy domownicy widzieli, co jest na m onito­
rze. Znacznie trudniej wejść wówczas na chwilę na strony z porno­

grafią.

Wydaje się jednak, że najważniejsze jest, by wszyscy członkowie

rodziny sami siebie chcieli kontrolować. Nie wyobrażam sobie suk­
cesu na tym polu bez klarownego przykładu wolnych od jakichkol­
wiek uzależnień rodziców.

background image

44. W dzisiejszym zabieganym swiecie okazuje się, że wiele rodzin
nie potrafi zorganizować sobie czasu wolnego, ograniczając się do

oglądania telewizora lub chodzenia po sklepach. Jakie formy
spędzania czasu wolnego są szkodliwe dla rodziny?

Czas powinniśmy z rozmysłem zagospodarować, komuś go

poświęcić, a nie po prostu go spędzać. Szkodliwe lub co najmniej
stracone dla budowy więzi rodzinnych są wszelkie formy marnotra­
wienia czasu, w których nie ma miejsca na budowanie właściwych
relacji, kiedy to członkowie rodziny zajmują się wspólnie czymś
dobrym i pożytecznym. Można z pożytkiem dla rodziny zarówno
wspólnie pracować, jak też odpoczywać. Dla mojej rodziny bardzo
owocne okazały się wspólne wędrówki po górach. Zachwyt nad
pięknem świata, który jest dziełem Stwórcy, rozmowy w drodze,

przezwyciężanie zmęczenia, wzajemne wspieranie się, pomoc słab­
szym i wreszcie odpowiedzialność za każdego członka rodziny bar­
dzo nas do siebie zbliżyły. Wydaje się, że dzisiejszemu pokoleniu
telewizyjno - komputerowemu bardzo brakuje hartu ducha, odpor­
ności na zmęczenie, na niespodziewane przeciwności losu i wresz­
cie odpowiedzialności.

45. Jak spędzać godziwie czas wolny, aby jak najwięcej skorzystała

na tym rodzina?

Można to zrobić na tysiące sposobów. W mojej rodzinie były to

wspólne wycieczki i wyjazdy. To sprawdzony, dobry i owocny spo­
sób na zbliżenie się do siebie, choć nie twierdzę, że jedyny. Wystar­
czy wcześniej pomyśleć, czy zaplanowany i przeżyty wspólnie czas
przyczyni się do tego, że nasze więzi staną się głębsze. Stefan kardy­
nał Wyszyński powiedział: „Ludzie mówią: Czas to p ien ią d z, a ja
wam mówię: Czas to m iłość”. A zatem czas ofiarowany dzieciom

przez rodziców jest najpiękniejszym darem i jednocześnie inwesty­
cją na przyszłość. Moim zdaniem dobrze wychowana gromadka
dzieci to najpewniejsze zabezpieczenie emerytalne. W dobie „nie­

obecnych ojców” szczególnie cenny jest czas, jaki tata spędza z dzie­

ckiem sam na sam. Nie musi to być od razu wyjazd w góry (choć
byłoby wspaniale); wystarczy naprawa samochodu, budowa altanki

na działce, wycieczka rowerowa, pokopanie piłki, a nawet nie zawsze

łubiane zakupy. Dla dziecka tatuś „na wyłączność” to prawdziwy

rarytas, a rozwijanie wspólnych pasji stanowi najlepszą inwestycję
wbudowanie pozytywnych więzi.

Pamiętajmy: Czas to miłość!, zwłaszcza, że badania dowodzą, iż

średnio ojciec w Polsce poświęca na kontakt z dziećmi 7 minut
dziennie, a przed telewizorem spędza blisko 4 godziny.

46. Czy małżonkowie powinni

mieć

czas tylko dla siebie,

a jeżeli tak, to jak często?

Pytanie jest retoryczne! Oczywiście, że powinni, choć pewnie

wszyscy mają z tym kłopoty. Pojawiają się dwa problemy: po pierw­

sze, jak ten czas „wydrzeć” zabieganej codzienności i po drugie, co
z nim zrobić. Wydaje się, że odpowiedź na drugie pytanie jest trud­
niejsza. Do trudu budowy komunii małżeńskiej potrzebna jest
bowiem dobra komunikacja, a my zwyczajnie nie umiemy ze sobą
rozmawiać. Po prostu nikt nas tego nie uczy. A szkoda, gdyż umie­

jętność porozumiewania

się

jest podstawią budowy więzi. W komu­

nikacji ważniejsze jest słuchanie niż mówienie (mamy dwroje uszu
i jedne usta.) Już zwykle zwiększenie życzliwości dla mówiącego,
choćby przez powstrzymanie się przed przerywaniem mu, może
dać dobre efekty. Dobrze byłoby umówić się przynajmniej raz
w miesiącu na wieczorną rozmowę i ofiarować sobie życzliwie czas.
Warto zadbać, aby ta rozmowa nie stała się wypominaniem win,
lecz wzajemną opowieścią o sobie, o swoich spełnionych i niespeł­

nionych uczuciach i pragnieniach. Rozmowy takie bardzo zbliżają,
tworzą komunię, a to jest przecież podstawowym celem małżeń­
stwa. Oczywiście małżonkowie powinni również znajdować czas na
spotkania intymne, które są normalnym językiem miłości. Bez waż­
nych powodów' żaden z nich nie powinien odmawiać tego spotka­

background image

nia, co nie znaczy, że mają się one odbywać bez odpowiedniego
przygotowania, również psychicznego.)

47. Gdy dzieci są małe, rodzice często nie zwracają uwagi na to,

kim są ich koleżanki czy koledzy, a gdy już podrosną,
to z przerażeniem stwierdzają, w jakim towarzystwie ich dziecko się
znalazło. Często, niestety, jest już za późno. Jak zatem wychować
dziecko, aby dokonywało właściwego doboru przyjaciół?

To bardzo trudny i poważny problem. Większość rodziców nie

zdaje sobie sprawy, że w kształtowaniu osobowości ich dzieci tele­
wizja i rówieśnicy często z nimi wygrywają. Potwierdzają to nie­
stety najnowsze badania. Choć ta rzeczywistość zapewne nam się
nie podoba, to obrażanie się na nią w niczym nie pomoże. Rozsądni
rodzice powinni poważnie myśleć, jak „skanalizować” złe wpływy
telewizji i rówieśników. O telewizji już słowo powiedzieliśmy. Co
z rówieśnikami? Na ile możliwe jest wywieranie wpływu na ich
dobór? Istotny jest w tym wypadku

wybór

szkoły, plany wakacyjne,

a nawet miejsce zamieszkania. Warto też otworzyć dom na być
może trochę dziwacznych rówieśników własnych dzieci właśnie po
to, by dyskretnie kontrolować, z kim one się kontaktują. Gdy zacho­
dzi taka potrzeba, należy interweniować. Najlepszy jest bowiem
aktywny dobór odpowiednich przyjaciół dla dzieci. Ułatwione
zadanie mają rodziny zaangażowane we wspólnoty religijne, gdyż
ich dzieci w ciągu roku i podczas wakacji w naturalny sposób kon­
taktują się między sobą. Spośród nich często kojarzą się małżeństwa
dużo trwalsze i szczęśliwsze od statystycznych.

Choć dzieci ulegają często, nierzadko szkodliwym, panującym

modom, to jednak rodzice powinni w miarę możliwości chronić je
przed ich złym wpływem. Bywa, że najporządniejsze z nich lgną
do „osobników” modnych, przywódczych, będących „na topie”,
a w gruncie rzeczy najgorszych w otoczeniu. Trzeba dzieciom do
ręki dawać „narzędzia” pomagające odróżniać kto jest dobry a kto
zły. Ot, choćby takie proste pytanie: „Czy chciałbyś (chciałabyś), by

twoje dziecko przyjaźniło się z takim „osobnikiem”? Czy chciał­
byś, by twoje dziecko było kiedyś takie jak on?” Przy tak postawio­
nej sprawie wielu jest w stanie zdobyć się na całkiem zdrowy kry­
tycyzm.

48. Istnieje powiedzenie: „Małe dzieci - mały kłopot, duże dzieci -
duży kłopot." Wielu rodziców po latach zadaje sobie pytanie:
dlaczego moje dziecko tak źle postępuje, skoro staraliśmy się je

wychować jak najlepiej? Na ile rodzice ponoszą odpowiedzialność za

błędy życiowe swoich dorosłych dzieci? Czy są to skutki wyłącznie
ich błędów wychowawczych?

Przytoczone powiedzenie jest bardzo smutne, lecz niestety cza­

sem uzasadnione. Wolałbym we własnym rodzicielstwie zamienić

je na: „Małe dzieci mała radość i pociecha, duże dzieci wielka

radość, duża pociecha, duma i zadowolenie z dobrze wypełnionego
zadania wychowania”.

Generalnie jest tak, że im więcej i mądrzej zainwestujemy jako

rodzice w małe dzieci, tym większa szansa na ich prawidłowy wzrost.
Wspomnieliśmy jednak, że dzieci nawet z najporządniejszych domów
mogą dostać się pod zgubny wpływ mediów (głównie TV ) oraz zde­
moralizowanych rówieśników. Najlepszym znanym mi zabezpiecze­
niem dzieci przed zagubieniem wżyciu jest doprowadzenie ich do
podjęcia świadomego samowychowania. Dziecko, które mądrze pod­

jęło trud wychowywania samego siebie, trud troski o własne wzrasta­

nie, jest najlepiej zabezpieczone przed zagrożeniami świata. Niektó­
rym rodzicom wydaje się, że są w stanie samodzielnie obronić wdasne
dzieci przed zagrożeniami (płynącymi z zewnątrz). Tymczasem

wychowanie powinno doprowadzić do sytuacji, wr której dziecko

samo potrafi się obronić (niejako od wewnątrz).

Wprawdzie rodzice nie ponoszą bezpośredniej odpowiedzialno­

ści za czyny swych dorosłych dzieci, jednak powinni mieć świado­

mość, że kryteria ich wyborów i życiowe decyzje wynikają w dużej
mierze z „odebranego” wychowania.

background image

Pozostaje jeszcze jedno ważne narzędzie do obrony dzieci. Jest

nim modlitwa, która osłania dzieci w trakcie wzrastania i po opusz­
czeniu rodzinnego domu. Czasem, gdy dorosłe dzieci schodzą na
manowce, tylko to (i aż to) rodzicom pozostaje. Niektórym wydaje
się, że „już nie warto”. Wytrwała modlitwa czyni jednak cuda. Przy­
kładem może być święta Monika, która długie lata modliła się o na­
wrócenie swego syna Augustyna, który stał się wielkim świętym
i Doktorem Kościoła.

49. Prędzej czy później rodzice doświadczają odejścia z rodzinnego

gniazda swoich dzieci, które zakładają własne rodziny. Zdarza się,
że niektórym rodzicom trudno się z tym faktem pogodzić. Jak zatem
wejść w tę nową fazę życia i stać się dobrym teściem lub teściową?

Odchodzenie dzieci z rodzinnego domu i związany z tym prob­

lem ułożenia sobie poprawnych stosunków z teściami zasługuje na
odrębne opracowanie, (patrz: J. Pulikowski, Warto p o k o ch a ć teś­
ciow ą
, wyd. Jerozolima.) Im rodzice bardziej wychowywali dzieci

„dla siebie”, tym problem ich wyjścia z domu jest trudniejszy. Gdy

więź między rodzicami jest zła lub nawet zerwana rozwodem,
zazwyczaj trudne jest wypuszczenie „swego” dziecka z domu. To
zrozumiałe w takiej sytuacji, bo dziecko jest zazwyczaj najważniej­
szą lokatą uczuć mamusi, a to ona po odejściu pozostanie sama.

Z kolei dobra więź małżeńska zdecydowanie ułatwia wypuszcze­

nie dzieci z gniazda. Małżonkowie, po wyjściu dzieci z domu, speł­
niwszy swńj obowiązek wychowawczy, zyskują now7ą szansę inwe­
stycji we własny związek. Rzeczywiście ten etap życia może stać się
okazją do radykalnego polepszenia i pogłębienia relacji rodziców,
mogących poświęcić sobie nawzajem więcej czasu zanim przyjdą
wnuki. Rodzice znajdujący radość w7 inwestowaniu od nowa we
własny związek są zazwyczaj dobrymi teściami. Przynajmniej nie
mają nadmiernej pokusy zajmowania się detalicznie sprawcami m ło­
dych. Przemożna chęć reżyserowania wszystkich szczegółów w7 ży­
ciu i decyzjach młodego małżeństwa jest nieznośna dla młodych.

To jeden z głównych powodów powstawania licznych kawałów

„o teściowej”.

50. Czy we współczesnym świecie rola dziadków ogranicza się

jedynie do rozpieszczania wnuków upominkami, czy też mają do
odegrania jakąś rolę w ich wychowaniu?

Dziadkowie nie tylko mogą odgrywać ważną rolę w wychowaniu

wnuków* 1, ale ją po prostu odgrywają. Może być ona dobra lub zła.
Dziadkowie, podobnie jak inne „instytucje wychowawcze”, powinni
pełnić funkcje pomocnicze w7 stosunku do rodziców7. Mogą nawet

trochę porozpieszczać wnuki, byle było to uzgodnione z rodzicami
i za cichym ich przyzwoleniem. Jeżeli tak, wćwczas jest wszystko

w porządku. Pomoc dziadków7 w wychowaniu bywa wówczas nie­

oceniona. Mając niejednokrotnie więcej czasu od rodziców7, dziad­

kowie mogą np. opowiadać godzinami o dawmych czasach, uczyć

dzieci patriotyzmu, umiłowania przyrody, wzbudzać ciekawe i po­
żyteczne zainteresowania. Mogą wspólnie gotowrać, piec czy maj­
sterkować i praktycznie uczyć mnóstwa dobrych i pożytecznych
rzeczy. Tacy dziadkowie są prawdziwym skarbem.

Gorzej, gdy dziadkowie (świadomie lub nie) próbują przeforso­

wać własną linię wychowawczą i „lepiej” od rodziców7 wiedzą, jak
wychowywać dzieci (wnuki). Pozwalają wmukom oglądać zakazane
filmy, grać w zakazane gry, jeść zakazane rzeczy (np. czekoladkę
alergikom) pod warunkiem, że nie powiedzą o niczym rodzicom.
Taka działalność dziadków7 w7 procesie wychowania jest szkodliwa

i destrukcyjna. Jeżeli nie pomogą perswazje, trzeba (niestety) ogra­
niczać i kontrolować kontakty dzieci z dziadkami.

Osobną sprawą jest udział dziadków7 w7 wychowaniu religijnym.

Mogą oni modlić się w intencji swych dzieci i wnuków i udzielać
bezcennego wręcz wsparcia w wychowaniu religijnym, lecz pomysł
zastąpienia lub wyręczenia rodziców jest chybiony i praktycznie
zawsze przynosi złe owoce. Dziadkowie, widząc mniejsze zaangażo­

wanie religijne rodziców „swych” wnuków7, powinni mądrze ich

background image

wspierać, lecz nigdy nie wyręczać. Pójście w niedzielę do Kościoła
z wnukami, by rodzice mogli spokojnie obejrzeć telewizję, jest
niedźwiedzią przysługą. Trudno się wówczas dziwić, że dorosłe
dzieci odrzucą Boga i praktyki religijne, które w ich odczuciu „są
przecież dla dzieci i dziadków”.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Malzenstwo i rodzina 50 pytan 1x
Malzenstwo i rodzina w Biblii
32 model małżeństwa i rodziny w XVII i XVII wieku, kulturoznawstwo
Psychologia małżeństwa i rodziny 2, WSFiZ - Psychologia, VII semestr - specjalizacja - Psychologia
Notatki - psychologia małżeństwa i rodziny ćwiczenia Czyżkowska, SEMESTR VII, Psychologia małżeństwa
Impuls Wiezi W Malzenstwie I Rodzinie
malzenskie drogi xGalka, Boży zamysł dla małżeństwa i rodziny
Trwałośc malżeństwa i rodziny zawarta w Zgodzie małżeńskiej SPOTKANIA MAŁŻEŃSKIE 21.04.10, Sem 1, TM
adh Prawda o małżeństwie i rodzinie, Religia
test-50 pytań, studia (IV semestr), fizykoterapia, Egzamin fizykoterapia
Transformacje życia małżeńsko rodzinnego i ich konsekwencje społeczne
temat6 Alternatywy dla małżeństwa i rodziny, Socjologia edukacji
Notatki psychologia małżeństwa i rodziny Plopa
wos-panstwo malzenstwo rodzina (2) , PAŃSTWO - suwerenna organizacja polityczna społeczeństwa zamies
Małżeństwo i rodzina
PSYCHOLOGIA MAŁŻEŃSTWA I RODZINY WYKŁAD 2 2110 2000
Sumienie małżonków, Rachunek sumienia małżeństwa i rodziny
WARTOŚĆ MAŁŻEŃSTW I RODZIN REKONSTRUOWANYCH

więcej podobnych podstron