Co raz częściej spotykamy sie z osobami które wywoływały duchy. Nie z jakiejś konkretnej przyczyny tylko ot tak: "Bo bedzie FAJNIE" Zaden spirytyzm i te rzeczy to nie zabawa nie? Sama wiele razy to robilam, ale bez skutku. Nic sie niedziało. Ale dośc o mnie cofnijmy sie do roku 1984. 24 lipca spotkało sie kilkoro przyjaciół ze szkoły. Sandra, Michael, Tom oraz Monika. Chcieli spedzic ze soba jak najwiecej czasu gdyz skonczyli gimnazjum , a kazdy idzie do innego liceum. Tak wiec umowili sie , ze pojadą do moniki na działke i spędzą tam weekend. Po przybyciu na miejsce rospalili ognisko. Siedzieli rozmawiali pili piwo , bo jak inaczej. O 23:10 Sandra zaproponowala mały seansik. Jak to sie mowi potocznie wywoływanie duchów. Dziewczyna robiła to już kiedyś wiec zaczeli szukac potrzebnych im przedmiotów. Znaleźli świecę. Dobrze a wiec poszli rysowac okregi. Po 30 min byli gotowi. Usiedli. Zapalili świece. Sandra jako wywołujący przywołała ducha. Nawet nie jednego. Nie była wprawiona. Przyszło 10 zjaw. Oszołomieni nie wiedzieli co mają robic. Zerwali sie szybko i uciekli. Lecz każdy wie. Że najpierw trzeba ducha odwołac! I niewychodzic z okręgu! Durni uciekli do lasu. Źle zrobili. Bardzo źle. Usiedli przy drzewie we czwórke zciśnieci.
Pół roku temu Północna ameryka, Kanada, do gimanazjum przeniósł się chłopak. Narson. Po upływie dwóch tygodni cała szkoła już go znała. Przez pożyczanie mu pieniędzy. Robił to codziennie. Pyta się:
-Pożyczysz kase??? Jutro oddam!
-Już wisisz mi 5$!!!
-No to będę wisiał 7.
I tak dalej i tak dalej. Przed przyjściem Narsona do szkoły był tam pewien chłopak.Robił wszystkim kawały itp. Po kilku dniach wszyscy się na niego zaczęli wkurza za te głupie dowcipy,aż pewnego dnia zamknęli go w szafce na książki. Biedak 3 dni już nie wytrzymał... Gdy woźny przyszedł otworzy szafke chłopiec był, chociarz raczej go nie było, może tylko kawałki. Kiedy wyciągnęli zwłoki, Narson ujrzał wszystkie jego gadżety. Pierdzące poduszki,śmieszne okulary i różne takie. Włożył okulary. Widział zamiast ludzi szkielety! Oznaczało to ,że w tych okulrach można było zobaczy wszystko czego nie widac gołym okiem. Leżała tam jeszcze gazeta. Bez zastanowienia wziął ją sobie do domu. Położył się na łóżku i zaczął czytac. Z tyłu na okładce były narysowane produkty które można kupic pocztą. Na liście znajdowały się też ów okulary. Zadzwonił pod dany nr i je zamówił ,ponieważ tamte mu się pobiły w drodze do domu. Usłyszał dzwonek do drzwi. Gdy je otworzył byłą tam paczka. A w niej właśnie te okulary. Pomyślał sobie "Eksopresowa poczta ;];]" POszedł do sklepu w swoich goglach. Wtedy zobaczył w słoikach z kawą gdzie jest kasa. Wygrywał tysiąc po tysiącu. Był bogaty! Ale pomyslał sobie gdzie ma tą całą forse schowac?! W gazecie można było zamowi skrzynke na pieniądze w której nigdy nie zabraknie miejsca. Zrobił to. I znów ekspresowa poczta. Dzwonek do drzwi. Paczka. Do pokoju. Codziennie zamawiał inny produkt. Był zadowolony ponieważ zamawiał rzeczy na odroczone płatności. Lecz pewnego dnia kiedy nic nie zamawiał I tak przyszła do niego przesyłka. Była to głowa. Oczywiście nieparwdziwa. Zrobiona jakby laleczka voodoo czy coś. Zaczęła mówic: "Narson! Kiedy zapłacisz? Zapłac szybko! Już! Już!" Chłopak wyrzucił ją. Lecz gdy się odwrósił ona znów leżała na biurku i wołała "Narson! Kiedy zapłacisz? Chcesz umrzec???" Chłopak zaczął opowiada że kupił skrzynke na pieniądze. Lecz pieniędzy nie dało się wyjąc. Wybiegł z domu. Schował się w jakimś zaułku. Ta głowa jednak tam była! Narson...zniknął. Nikt go nie mógł znaleśc. Po tygodniu wyprodukowane zostało następne wydanie gazety. W liście był nowy gadżet.Chłopak Zombi.
15 października 2002r otworzono w Warszawie Szkołę Podstawową nr 10. Odrazu do wszystkich domów zostały przysłane zaproszenia aby rodzice wysłali dzieci do tej szkoły. Szkoła chwaliła sobie wysoki poziom nauczania. Następnego dnia już przyszli chętni aby zapisać swoje pociechy. Gdy rozpoczęły się lekcje klasa 4b miała j.polski w sali 202. Była prześliczna. Podłaga była z paneli a ściany zostały pomalowane na kolor oliwkowo-zielony. Lecz jedna rzecz tam nie pasaowała. Klaun. Wisiał sobie samotnie na rurze przy kaloryferze. Włosy miał czerwone,żółtą koszulke i niebieskie szelki. Gdy rozpoczęła się lekcja pani zaczęła pytać uczniów o imiona a by się z nimi zapoznać. Kiedy to zrobili jeden z chłopców zapytał się co to za klaun tam przy rurze.
- Myśle że zwykły klaun,powieszono go tutaj aby dodał uroku tej sali :)
- Nie podoba mi się...
- Dlaczego?
- Jest dziwny.
- Dziecko co ty mówisz?!
- Poprostu mi się nie podoba!
- Nie bądź śmieszny! Właśnie dostałeś uwagę za pyskowanie do nauczyciela!
Chłopiec nazywał się Marcin. Po powrocie opowiedział o tym zdarzeniu rodzicom. Bardzo ich zaniepokoiło dziwne zachowanie nauczycielki.
- Dlaczego to zrobiła?
- Nie mam pojęcia.
- Myślę że poprostu jest przywiązana do tego klauna i nie lubi jak ktoś uważa go za dziwnego.
- Może..
Następnego dnia gdy marcin przyszedł do szkoły i miał język polski, klaun siedział na biurku nauczycielki. Zdziwiony tym widokiem usiadł do ławki. Lecz gdy popatrzył na ławkę to przysiągłby ,że popszedniego dnia były nowiutkie prosto ze sklepu. Dzisiaj już wyglądały przerażające ,podrapane,pobrudzone...
Najdziwniejsze było to ,że rura od kalloryfera była oderwana. Nauczycielka popatrzyła na Marcina i mówi:"Ty! Znajdź sobie jakiegoś kolege i remontujcie sale! Wiem ,że to wy!"
Chłopiec poprosił kolege z ławki o pomoc. Zgodził się. Zostali po lekcji aby odnowić salę. Klaun został. Gdy malowali ściany lalka spadła z biurka. Lekko się przestraszyli. KIedy skończyli swoją prace poszli do domu. w czwartek rano pierwszą lekcją była matematyka. Siedziała tam kukiełka. Ta sama co w sali 202. Po przerwie w sali od polskiego znów siedziała tam ta lalka! Chłopak komletnie nie wiedział o co chodzi! Lecz najdziwniejsze było to ,że nie było ich nauczycielki. Poczym przyszedł dyrektor i powiadomił iż pani od polskiego zrezygnowała z pracy. Na jej miesce przyszedł nowy nauczyciel. Rude włosy, żółta koszulka, niebieskie szelki...
-Witam was mooi mili!
-Dzień dobry.
-Miło mi jestem... Piotr... tak właśnie! Nazywam się Piotr!
Marcin zwariował. Przyszedł do domu. Zaczął majaczyc... Rodzice poszli z nim do psychologa. Lecz i on nie mógł mu pomóc. Musieli, poprostu musieli go odda do zakładu. Nie było innego wyjścia... Biedny chłopak. Został zamknięty i odizolowany od świata. Rodzice gop często odwiedzali. Któregoś dnia przyszedł do niego rudy mężczyzna. KIedy wychodził.. miał w ręku dużą torbe. Chłopiec zniknął. Zakład zamknięto. Lecz zwłoki marcina... odnaleziono. Leżał przy rzece został uduszony a dziwne było to że ktoś mu pomalował włosy. Na jaki kolor? Przecierz dobrze wiecie...
Bartek mial wtedy 15 lat jego koledzy tez kiedy postanowili wyjechac pod namiot do malego miasteczka na mazurach.Pogoda zapowiadala sie wspaniale a oni wybrali sie tam na cale 2 tygodnie. Kiedy wsiadali do pociagu planowali juz pierwsza wycieczke lodka. Jednak kiedy dotarli na miejsce niesamowicie zaczelo padac, nie bylo czsu na rozbicie namotu. W tej ulewie zaczeli szukac jakiegos pokoju do wynajecia. Nie bylo zadnego, wiec postanowili zlapac autostop do innej wioski. Nie zwazajac wyszli na szose i zaczeli machac. Po pietnasu minutach ktos ich zauwazyl. Zatrzymal sie i zapytal sie gdzie jada. Chorem powiedzieli ze do najbliszej wioski bo tu nie mozna nigdzie wynajac pokoju. KIerowca przestal sie usmiechac i zamknal dzrzwi i .....odjechal. Chlopacy stali jak w ryci. Przez okolo 5 minut nikt sie nie odezwal. Lecz po chwili Bartek powiedzial, idziemy na pole rozkladamy namiot i cieszymy sie wolnym czasem. Nie zwazajac na to ze na polu biwakowym sa oni oprocz jednego namiotu na skraju lasu. Pozostali dwaj koledzy od razu sie zgodzili i zaczeli rozkladac namiot. Kidy wszystko bylo gotowe, weszli do namiotu i zasneli kamiennym snem bardzo zmeczonych ludzi. Co sie stanie nastepnie? Kim jest osoba w namiocie na skraju lasu? Co mial na mysli kierowca samochodu? Tego wszystkiego sie dowiesz w moim nowym poscie!!!! Czekaj na nastepne!odcinki grozy!!!
Nastepny odcinek:
Nastepnego dnia Bartek i jego przyjaciel Maciek postanowili poplywac lodka i moze zlapac jakies ryby poniewaz Maciek byl dobrym wedkarzem. Krzysiek zostal w namiocie bo trzej przyjaciele nie mieli zaufania do czlowieka (tak mysleli) na skraju lasu. Krzysiek odrazu kiedy koledzy wyplyneli chcial zadzwonic do rodzicow. Ale, w okolicy nie bylo zasiegu, albo operator jego komurki byl za slaby. Krzysiek nigdy nie wierzyl w magie albo istoty pozaziemsjie czy wampiry. Ale, nad rankiem koledzy wymyslali straszne historie o namiocie na skraju lasu. Ze Krzysiek chcial jak najszybciej opuscic to miejsce. A, na dodatek on musial zostac w tym namiocie. Krzys postanowil odwarzyc sie. Postanowil ze pojdzie do namiotu na skraju lasu. Zapyta sie czy ten czlowiek nie ma komurki, a potem jego starzy przyjda i go zabiora.
W tym czasie Maciek i Bartek byli na jeziaorze. Z tym calym rannym zamieszniu zapomnieli wziasc kompasu.
-Jestesmy w samym srodku jeziora, jak my wrocimy gupolu do namitu!!! - troche przestraszonym ale bardzo stanowczym glosem powiedzial Maciek.
-Skad mam wiedziec to ty miales pilnowac kompasu!!!!!!A tak w ogole to juz prawie 5 po poludniu. Noc spedzimy na ludce a na drugi dzien Krzysiek napewno sprowadzi pomoc bo ma komurke.
I tak obaj polorzyli sie spac.
Krzysiek wolnym krokiem poszedl do namiotu obcego, niepokoilo go takze jego towarzysze nie przyplyneli na czas. Krzys nawet nie podszedl do wejscia od namiotu jak nagle glos starszej osoby zawolal go do srodka. Byl to merzczyzna w wieku 67 lat, o siwym zaroscie i kompletnie pozbawiony wlosow na glowie. Krzysiek przestal sie bac, przeciesz byl to mily staruszek. Z jego telefonu zadzwonil do rodzicow ze jest wszystko w pozadku. Jednak potem rozpetala sie starszna burza, staruszek zapewnial ze nie ma sensu wychodzic z namiotu. Powiedzial ze on poszuka jego przyjaciol. Kiedy starzec wyszedl Krzyskowi oswietlil sie umysl skad on wiedzial ze mam przyjaciol na jeziorze??? Nidlugo potem uslyszal przerazliwu ryk i placz, oraz glosy jego kolegow wolajacych o pomoc. Wybiegl, biegl w strone wyjscia z pola namiotowego. Zauwazyl starca w krwi jego przyjaciol. Nie biegl za nim, wiec Krzysiek zwolnil troche bo dostal kolki od szybkiego biegu. Ale z bramy wejsciwej zaczelo wychodzic mnostwo ludzi. Jakby powstali z ziemi. Niektorzy kompletnie zieloni, a z ich brzuchow wychodzily wegorze. To pewnie topielcy, chcial sie obudzic, myslal ze to trylko sen. Ale, to byla prawda. Dopadli go widzial tylko potem jego kolegow ze starcem, pelnie ksiezyca, topielcow i .............stal sie jednym z nich. To przestroga dla wszystkich na polach namiotowych na Mazurach. Kiedy bedziecie przejerzdzac przez wioske bez ludzi , tylko z duzym polem namiotowym z jednym namiotem, wiedzcie nie ma z tamtad ucieczki nie
Tancz w mroku Czarny Aniele Rozwin swe skrzydla Niech ... Tancz w mroku Czarny Aniele Rozwin swe skrzydla Niech poplynie piesn nocy Piesn stracenców Krzyki umarlych A ty tancz i niszcz Niszcz milosc pokój Niszcz lad i porzadek Siewco chaosu Czyn swa powinnosc :) Oto moja historyjka na konkurs : To bylo dawno temu. Stracilem wtedy wszystkie zludzenia, jakimi karmilem sie przez wiele lat. Pamietam tamte dni jak przez mgle. To bylo dla mnie straszne. Myslalem swego czasu o odebraniu sobie zycia, na szczescie w pore poszedlem po rozum do glowy. Pamietam tylko, ze na pozegnane powiedzialem jej, ze bede czekal. I czekalem. Czekalem, czekalem. Powiedziala wtedy, ze pewnie bedzie tego zalowac, chyba zalowala, bo po 10 latach wrócila. Mieszkalem wtedy samotnie w niedawno kupionym domu na przedmiesciach. Pewnego wieczora zapukala do moich drzwi, a ja bez slowa wpuscilem ja do srodka. Od tamtych lat prawie sie nie zmienila. Miala takie same glebokie szare oczy. Glebia ich byla niczym otchlan kosmosu. Mozna bylo w nich dostrzec odlegle wymiary, swiaty, zapomniane gwiazdy. Bez zamienienia slowa mieszkalismy przez trzy dni. Dalem jej pokój na pietrze. Pokój z widokiem na okoliczne skaly. Dnia trzeciego przy kolacji powiedzialem tylko "czekalem". Jej odpowiedzia bylo tylko skiniecie glowa. Wreszcie po kilku dniach rozpoczelismy dluga rozmowe przy kominku z lampka koniaku. Rozmawialismy bez przerwy do rana, a obudzilismy sie za dnia w poludnie, pól lezac w fotelach. Pamietam, ze rozmawialismy o niczym, slowa nawet nie uronila o swoim zyciu, o tym, czemu wrócila. Potem chodzilismy na spacery, takie dlugie spacery przy zachodzacym sloncu lub swietle ksiezyca. Chodzilismy po skalach, przesiadywalismy cale godziny na malych laczkach miedzy glazami, czesto nie zamieniajac slowa przez caly czas. Ilekroc zaglebialem wzrok w jej oczach widzialem w nich rzeczy dziwne. Wtedy zdawalo mi sie, ze to moja dosc bujna wyobraznia plata mi niemadre figle. Pewnego lipcowego dnia spedzilismy przypadkowo noc na jednej z takich polanek. Jej jedwabiste pocalunki mialy temperature rozpalonego zelaza, pomimo to koily moje zmysly i wprawialy mój umysl w stan upojenia, wrecz swoistego transu. Jej oczy lsnily wtedy glebokim blaskiem ciemnosci, glebia ich byla tak niesamowita, ze nawet najtrafniejsze porównania kaleczylyby ich rzeczywiste piekno. Az nadeszla noc, kiedy duzo rzeczy stalo sie dla mnie jasne. O trzeciej w nocy (nocy 43 od czasu jej przybycia) obudzil mnie przerazajacy krzyk. Jego zródlo znajdowalo sie w jej pokoju. Czym predzej pobieglem tam. Zza zamknietych drzwi bil przedziwny fioletowy blask. Krople zimnego potu wystapily na mój kark i czolo. Ale bylem zbyt podniecony, alby mój rozsadek podzialal jak nalezy. Bez namyslu wtargnalem do pokoju. Fioletowy blask bil z jej otwartych nadnaturalnie szeroko oczu. Z jej ust dobywal sie przerazajacy krzyk strachu, cierpienia i pozadania zarazem. Krzyk uzupelnialo trzepotanie skrzydel oraz dziwny zapach kadzidla towarzyszacy calemu zdarzeniu. Kiedy dotarlo do mnie, ze cos trzepocze pod sufitem odwazylem sie spojrzec w tamta strone. Na tle bialego sufitu, który w mroku nocy tonal w szarym cieniu rozproszonym glebokim fioletem blasku migotala ciemna humanoidalna sylwetka. Fioletowo- czarne kolczaste, przerazliwie chude cialo zaopatrzone bylo w ludzka glowe. Glowa ta bylaby normalna, gdyby nie lustrzano podobne wielkie, szare, bijace fioletowym blaskiem oczy. Calosci dopelnialy ruchliwe skrzydla pokryte mieniacymi sie w grze swiatla i cienia czarnymi postrzepionymi piórami. Mówila potem, ze to juz nigdy nie wróci. Mówila, ze to stare dzieje. Uwierzylem. Zrobilem chyba dobrze. Od tamtego zdarzenia wszystko wrócilo do normy. Zylismy szczesliwie, wszystko bylo normalnie. To znaczy prawie wszystko. Pozostaly tylko te razace swa glebia szare oczy?