Rodzice i dzieci w obliczu rozstania
„Opuści mężczyzna ojca i matkę...”
Więzi z niedojrzałymi rodzicami
mogą zamienić się w uwięzienie
albo prowokować dzieci do buntu.
Sposób opuszczenia domu rodzinnego przez syna czy córkę po to, by założyć własną rodzinę, to weryfikacja więzi dorastającego dziecka z jego rodzicami a jednocześnie to sprawdzian solidności wychowania otrzymanego przez dziecko w domu rodzinnym. Bezkonfliktowe opuszczenie rodziców po to, by założyć własną rodzinę, to prawdziwe błogosławieństwo zarówno dla rodziców, jak i dla ich odchodzących dzieci. Gdy natomiast rodzice przeżywają kryzys miłości małżeńskiej lub gdy nie potrafili wychować dzieci w mądry i odpowiedzialny sposób, wtedy zarówno rodzice jak też ich dorastające dzieci mają poważne problemy z dojrzałym przeżywaniem okresu rozstania. Opuszczanie domu przez dorastającego syna czy córkę to okres trudny w każdym przypadku i dla obu stron, gdyż wymaga znalezienia nowej równowagi we wzajemnych relacjach między rodzicami a dorosłym dzieckiem.
1. Postawy skrajne: ucieczka z domu albo lęk przed odejściem
W okresie uczenia się samodzielności i wchodzenia w dorosłe życie, błędne postawy grożą zarówno rodzicom, jak też ich dorastającym synom czy córkom. Najbardziej bolesne błędy ze strony rodziców to postawy skrajne. Pierwsza skrajność przejawia się w emocjonalnym odrzuceniu dziecka, a skrajność druga to dążenie do psychicznego „uwięzienia” syna czy córki. Odrzucenie oznacza, że rodzice okazywali dziecku zbyt mało miłości i czułości i że w konsekwencji dziecko przez całe lata czuło się obco we własnym domu. Takie dziecko ma wprawdzie „wolną rękę”, by odejść wtedy, gdy nadchodzi czas samodzielnego życia, ale ma trudności w założeniu własnej szczęśliwej rodziny, gdyż trudno mu uwierzyć w miłość. Druga skrajność ze strony rodziców to sytuacja, w której przyjmują oni wprawdzie swe dzieci z miłością i troską, ale nie godzą się na ich usamodzielnienie się. Wtedy więzi rodzicielskie stają się toksyczne. Niedojrzali i nieszczęśliwi rodzice czynią wszystko, by wyrobić u dorastającego dziecka poczucie zagrożenia przed światem („tylko z nami możesz być szczęśliwy”) i starają się wzbudzić w nim poczucie winy („jeśli opuścisz dom, to zrobisz nam wielką krzywdę a my stracimy sens życia”).
Z kolei typowe błędy ze strony dorastających dzieci to bunt wobec rodziców i ucieczka z domu, albo przeciwnie - lęk przed odejściem, poczucie bezradności w obliczu wyzwań dorosłości i egoistyczne „przyssanie się” do rodziców. Bunt może przybierać różne formy: od agresji słownej i unikania osobistych rozmów z rodzicami do ucieczki z domu oraz agresji i nienawiści wobec rodziców. Nawet jeśli rodzice popełnili wiele błędów, to zwykle bunt dziecka kończy się przysłowiową ucieczką z deszczu pod rynnę. Nieszczęśliwe dzieci mają bowiem tendencję do tego, by w swym dorosłym życiu łączyć się z ludźmi, którzy też są nieszczęśliwi albo z tymi, którzy są cyniczni i którzy szukają naiwnej ofiary, by żyć jej kosztem. Skrajność druga ze strony nastolatków to niezdolność do opuszczenia domu rodzinnego, pozostawanie w sytuacji „wiecznego dziecka”, zalęknionego perspektywą samodzielności oraz koniecznością podejmowania obowiązków, jakie niesie samodzielne życie. U dziewcząt lęk przed opuszczeniem domu może przybrać nawet postać anoreksji. W tym kontekście choroba ta oznacza (nieświadome!) pragnienie pozostanie małą dziewczynką, która nie musi jeszcze rozpoczynać autonomicznego życia. Coraz częściej pozostawanie dorosłych już dzieci w domu rodzinnym jest przejawem wygodnictwa. To przecież wygodnie jest żyć na koszt rodziców i ciągle uchodzić za nastolatka.
2. Dziecko nie jest własnością rodziców
Uniknięcie powyższych postaw skrajnych zależy zwykle w większym stopniu od rodziców niż od ich dzieci. Harmonijne rozstanie jest możliwe wtedy, gdy rodzice respektują podstawowe zasady, którymi powinni kierować się w odniesieniu do dzieci. Zasada pierwsza brzmi: dziecko nie jest własnością rodziców! Nie jest „polisą ubezpieczeniową”, która ma zapewnić rodzicom pogodną starość. Radosną jesień życia mogą zapewnić sobie rodzice sami, gdy nie tylko mądrze wychowują dzieci (aby cieszyć się ich miłością i ich szczęściem!) ale też wtedy, gdy mąż i żona troszczą się o wzajemną, czułą i ciągle młodzieńczą miłość. Tylko bowiem wtedy mogą być dla siebie źródłem wsparcia i radości w okresie, gdy ich dorosłe już dzieci opuszczą dom rodzinny. Dojrzali rodzice wiedzą o tym, że nadal są kochani przez odchodzące dzieci, ale że sensem życia ich dzieci nie jest „poświęcanie się” rodzicom. Dojrzali rodzice sami wyjaśniają swym córkom czy synom, że gdy założą oni swoje rodziny, to odtąd troska o małżonka i dzieci będzie miała pierwszeństwo przed troską o rodziców. Ewangelia jest w tym względzie jednoznaczna. Jezus wyjaśnia, że mężczyzna opuści matkę i ojca po to, by złączyć się z kobietą i by założyć własną rodzinę (por. Mt 19, 5). Szczęśliwe dzieci szczęśliwych rodziców kochają ojca i matkę także po założeniu własnej rodziny, ale wiedzą, że mogą osobiście opiekować się rodzicami czy teściami na tyle, na ile można to harmonijnie pogodzić z troską o własną rodzinę. Nie można natomiast pomagać rodzicom czy teściom kosztem małżonka i dzieci. Żadne dorosłe dziecko nie powinno „ratować” małżeństwa swoich rodziców w taki sposób, że prowadzi to do kryzysu czy rozpadu jego własnego małżeństwa.
Im większą wolność — poszerzaną stopniowo! - pozostawiają rodzice swemu dziecku w odkrywaniu własnego powołania, tym częściej dziecko wraca do matki i do ojca po „wyfrunięciu” z rodzinnego gniazda i tym chętniej podtrzymuje ono radosne więzi z rodzicami. Podobnie im bardziej dojrzale wychowują rodzice swoje dziecko, tym bardziej są spokojni o jego przyszłość. Im bardziej kochają siebie nawzajem, tym łatwiej puszczą dzieci w dorosłe życie, gdyż cieszą się wzajemną miłością oraz tym, że potrafią kochać i wspierać swoje dzieci także na odległość. Małżonkowie, którzy również po przyjściu dzieci na świat, troszczą się o rozwój wzajemnej miłości, nie mają zatem potrzeby, by zatrzymywać dorastające dzieci dla siebie. Tacy małżonkowie nie boją się tego, co stanie się z nimi wtedy, gdy ich synowie i córki opuszczą dom rodzinny. Kochają oni swoje dzieci naprawdę bezinteresownie. W konsekwencji ich dorastające dzieci czują się wolne i utrzymują serdeczne kontakty ze swymi rodzicami. Młodzi dorośli stronią natomiast od tych rodziców czy teściów, którzy są zaborczy w okazywaniu „miłości” rodzicielskiej i którzy pragną „uszczęśliwiać” siebie kosztem dzieci i kosztem ich szczęścia w rodzinach, które te dorosłe dzieci zakładają.
Ogromną pomocą w pogodnym przeżywaniu procesu uniezależniania się dzieci od rodziców pełni pogłębione wychowanie religijne. Jeśli rodzice i dzieci przeżywają serdeczną przyjaźń z Bogiem, jeśli razem modlą się, jeśli w codziennym życiu kierują się Dekalogiem oraz stanowczym dążeniem do świętości, wtedy ich wzajemna miłość i wzajemna pamięć o sobie ma tak solidny fundament, że nie naruszy jej ani odległość, ani upływ czasu.
3. Sposób rozstania rozstrzyga się dużo wcześniej
Sposób uniezależniania się dorastających dzieci od ich rodziców to efekt całej ich historii życia. To, czy dorastające dzieci będą mogły spokojnie opuścić dom rodzinny, nie tracąc przez to wdzięczności, szacunku i miłości wobec rodziców, rozstrzyga się dużo wcześniej niż tuż przed opuszczeniem domu rodzinnego. Przyjście dzieci na świat sprawia, że małżonkowie nie są już w domu sami. Odtąd nie mogą myśleć tylko o sobie czy o planach we dwoje. Pojawienie się potomstwa w radykalny sposób zmienia sytuację małżonków i sprawia, że stają w obliczu dwóch ważnych zadań. Po pierwsze, powinni znaleźć nową równowagę we wzajemnych relacjach. Po drugie, powinni wspólnie podjąć radosny trud wychowania dzieci.
Z chwilą pojawienia się dzieci mężczyzna musi uczyć się być mężem i ojcem, a kobieta powinna harmonijnie łączyć zadania żony i matki. Przyjście na świat dzieci nie oznacza, iż odtąd mąż i żona przestają być małżonkami lub że stają się małżonkami w zawężonym wymiarze. Stając się matką, żona nie przestaje być głównym punktem odniesienia dla męża. Powinna w dalszym ciągu dbać o siebie i o swój rozwój, o swoje zdrowie i o zewnętrzny wygląd. Kobieta, która próbuje pełnić rolę matki kosztem więzi z mężem, staje się negatywnym wzorcem zarówno dla swych córek, jak i dla synów. Córki bowiem mogą wtedy sądzić, że stając się matkami, przestaną być atrakcyjne dla mężów. Z kolei synowie mogą uznać, że czułość i zainteresowanie okazuje się żonie dopóki nie stanie się matką.
Dla niedojrzałych mężczyzn typowe jest uchylanie się zarówno od obowiązków męża, jak i od obowiązków ojca. Po początkowej radości z powodu pojawienia się syna czy córki, nieodpowiedzialny mąż i ojciec zaczyna znikać z domu. Prowadzi to do kryzysu miłości małżeńskiej i rodzicielskiej. Jeśli w domu brakuje codziennej, wielogodzinnej i serdecznej obecności męża i ojca, to negatywne konsekwencje tego ponosi nie tylko kobieta, ale i dzieci. Synowie nie mają dojrzałego wzorca mężczyzny, a córkom trudno będzie uwierzyć w to, że są kochane i że zasługują na miłość, skoro tata nie ma dla nich czasu albo skoro odwiedzanie znajomych czy jakieś hobby jest dla ojca ważniejsze niż kontakt z własnym dzieckiem.
4. Opuścić dom rodzinny, nadal kochając rodziców
Dojrzali rodzice wiedzą o tym, że żadne dziecko nie zostało stworzone na obraz i podobieństwo rodziców ani po to, by realizować ich potrzeby czy aspiracje. Dojrzała miłość rodzicielska to najbardziej bezinteresowna miłość na świecie! To ofiarne i radosne dzielenie się czasem, zdrowiem, siłą, sercem i mądrością z kimś, kto nie jest stworzony dla mnie. To pomaganie we wzrastaniu w mądrości i łasce komuś, kto poza domem rodzinnym znajdzie swoje miejsce doczesnej radości i drogę do radości wiecznej. Dojrzali rodzice wiedzą o tym, że ich dziecko powinno realizować swoje a nie ich marzenia.
Szczęśliwe dzieci szczęśliwych rodziców opuszczają dom rodzinny bez lęku i poczucia winy. Bez lęku, gdyż nauczyły się od rodziców mądrze myśleć, odpowiedzialnie kochać i solidnie pracować. Bez poczucia winy, gdyż są pewne tego, iż ich rodzice nadal kochają siebie nawzajem i że są spokojni zarówno o własną przyszłość, jak i o przyszłość dzieci, które dobrze wyposażyli na drogę szlachetnego mierzenia się z twardą rzeczywistością. W obliczu wyprowadzenia się z domu rodzicielskiego rodzice i dzieci przeżywają tęsknotę, a jednocześnie są pewni tego, iż wcale nie tracą ze sobą kontaktu i że ich wzajemna miłość będzie trwać nienaruszona. Takie dzieci — z rodzinami, które zakładają — chętnie powracają do rodziców i utrzymują z nimi radosny kontakt. W przyszłości pozwolą też swoim dzieciom na założenie własnych rodzin i pozwolą im spokojnie opuścić dom rodzinny. Będą im do końca swoich ziemskich dni dyskretnie towarzyszyć miłością, modlitwą i mądrą radą. Wzorem jest Święta Rodzina. Maryja zawarła małżeństwo z niezwykłym, świętym mężczyzną i to pomogło jej w heroicznej decyzji o przyjęciu Bożego macierzyństwa. Maryja była pewna, że Jej małżonek przyjmie Jezusa z miłością prawdziwego ojca. Oboje pomagali Jezusowi wzrastać w łasce i mądrości u Boga i u ludzi. Oboje szukali Go z troską ale też nie przeszkadzali Mu w wypełnianiu Jego życiowej misji.
Dojrzali rodzice wiedzą, że problemem nie jest opuszczenie domu rodzinnego przez dorastające dziecko lecz brak wzajemnej miłości między mężem i żoną oraz między rodzicami a dzieckiem. W rodzinach, w których miłość w obu tych wymiarach była cały czas pielęgnowana i okazywana, pozostaje ona nienaruszona na zawsze i żadna odległość nie jest w stanie tej miłości osłabić. Natomiast w rodzinach, w których rodzice i ich dzieci nie dorastają do mądrej i radosnej miłości, nikomu nie przyniesie szczęścia to, że dzieci pozostaną z rodzicami, czy że z założoną przez siebie rodziną będą mieszkać w domu rodzinnym.
opr. mg/mg