Ten cykl o przyjaźni nie byłby pełny, gdybym nie napisał w nim o bardzo konkretnym, moim doświadczeniu przyjaźni. Nie wiem, jak je ubrać w słowa tak, aby z jednej strony się nim podzielić, a z drugiej nie odebrać mu pewnej intymności, tajemnicy, która nie znosi upublicznienia. Z góry przepraszam za pewne powtórzenia, które jednak wydają mi się zasadne.
Moja przyjaźń i mój przyjaciel. Czy mieszczą się w tych słowach, które starałem się niżej nakreślić? Na pewno nie. Do niektórych definicji nie dorastają, inne przekraczają. Ale do rzeczy.
Przyjaźń rzeczywiście jest subtelnym, najsubtelniejszym rodzajem miłości. To świadomość bycia akceptowanym, kochanym i jednocześnie kochania przyjaciela. I jak nad każdą miłością tak i nad przyjaźnią trzeba dużo pracować. Większą część tej pracy przyjaciele muszą odrobić w pojedynkę, a może inaczej - osobno. Sam na sam z Bogiem. Dochodzę do wniosku, że przyjaźń jest właśnie Jego Darem. I nie zależnie od tego, jak długo trwa Dar, należy być za niego wdzięcznym. Nie można nigdy zapomnieć o Dawcy koncentrując się na Darze. I tu dochodzimy do tego, co zanotował autor natchniony w opisie przyjaźni Dawida z Jonatanem. "Pan między mną a tobą na wieki". Nic tak nie cementuje przyjaźni jak wspólna modlitwa. Jest ona czasem rozkwitu przyjaźni, momentem w którym najpełniej ukazuje się jej natura jako relacji trójstronnej: ja - Bóg - przyjaciel.
Zauważyliśmy z moim przyjacielem, że tak naprawdę nie mamy żadnych wspólnych zainteresowań. A przecież nigdy nie brakuje nam tematów do rozmowy, nigdy nie jesteśmy sobą znudzeni. Może dzieje się tak dlatego, że łączy nas to, co najbardziej zasadnicze, a więc wiara i powołanie. A może właśnie w tym braku wspólnych zainteresowań kryje się tajemnica przyjaźni - Daru.
W przyjaźni nie są konieczne słowne deklaracje. Jednak, nie da się ukryć, dają one wiele radości. Utwierdzają w przekonaniu, że rzeczywiście mamy do czynienia z przyjaźnią. Zawsze wiedziałem, że słowo ma wielką moc. Także z tego powodu zacząłem pisać bloga.
I ostatnia rzecz. Spojrzenie przyjaciela. Pełne życzliwości i zaufania. Spojrzenie, które jest bezcenne. Którego nie warto zamienić na nic innego. Spojrzenie, którym obdarza tylko przyjaciel swojego przyjaciela.
A zatem - kończąc cykl o przyjaźni, choć na pewno można by o niej jeszcze pisać i pisać - Bogu niech będą dzięki za dar przyjaźni. I ludziom, którzy nie boją się tego daru przyjąć i wypełnić.
Autor: SZEMkel o 21:22