Załącznik III do części 90 Notatka z Gazety Olsztyńskiej nr 15 z 1985.01.18
W połowie lat siedemdziesiątych w krajach kapitalistycznych zakupiono dziewięć kompletnych obiektów do produkcji mleka w proszku. Pięć z nich wyposażono we włoskie kotły typu Ruths -Erk. na miał węglowy. Dwa takie kotły znalazły się w Okręgowej Spółdzielni Mleczarskiej w Lidzbarku Warmińskim. ... Miał węglowy służący jako opał (czytaj: dla nich, z paleniskiem narzutowym konstrukcji amerykańskiej) powinien mieć określone parametry, np. wilgotność około 16 procent. Tymczasem w naszych warunkach klimatycznych jest to prawie niemożliwe do osiągnięcia. Wystarczy bowiem trochę deszczu, aby wilgotność miału natychmiast bardzo wzrosła.
Natychmiast więc po zainstalowaniu kotłów zaczęły się kłopoty z prawidłowym funkcjonowaniem kotłowni. Nie osiągano założonych parametrów: wydajności, sprawności, dyspozycyjności. Szczególnie źle pracowały narzutniki miału węglowego, dostarczające opał na specjalny ruszt (czytaj: do paleniska narzutowego). Zamiast strumienia miału sypały się grudy, na dodatek rozłożone nierównomiernie, ... . Zaczęły się więc ciągłe awarie kotłów, a co za tym idzie i przestoje w produkcji, a gdy miał węglowy był mokry, praca kotłów stawała się wręcz niemożliwa.
W tym czasie w zakładzie zaczęto myśleć w jaki sposób uzdrowić sytuację. Zrodził się pomysł, aby zbudować dużą wiatę dla okrycia miału. Wkrótce go zarzucono, bo inwestycja wymagała sporych pieniędzy. Następnie powstała koncepcja zamontowania młynów węglowych (czytaj: kruszarek) dla rozdrabniania węgla. I tę uznano za nienajlepszą, bo po co rozdrabniać dobry węgiel, skoro może on być przydatny w innych działach gospodarki. Wykorzystanie miału, czyli węgla najgorszej jakości, jest przecież znacznie bardziej oszczędne.
W roku 1980 kierownikiem działu technicznego w Zakładzie Mleczarskim w Lidzbarku Warmińskim zostaje Zdzisław Żuromski. Od tej chwili wypadki zaczynają toczyć się jak w powieści sensacyjnej. Mój kolega - opowiada Zdzisław Żuromski, wyczytał gdzieś, że ktoś na Śląsku modernizuje narzutniki w kotłach (czytaj: kotły przez zastosowanie w nich narzutników, a ściśle przez wyposażanie tych kotłów w palenisko narzutowe).
Tym kimś okazał się inżynier Jerzy Kopydłowski. Pojechaliśmy więc do niego. Chodziło o znalezienie takiego sposobu nawęglania, aby sprawdzał się w naszych warunkach. Koncepcja tego oryginalnego rozwiązania zrodziła się w głowie inżyniera Kopydłowskiego. Powołano więc w zakładzie brygadę racjonalizatorską. ...
Wykonano prototyp nowych narzutników i okazało się, że to jest właśnie to o co chodziło, ale kłopoty nie skończyły się od razu, bo prototyp nie był doskonały Pierwsza zima ( 1983/1984), kiedy zainstalowano nowe narzutniki, upłynęła jednak bez większych kłopotów. Wkrótce po tym zamontowano urządzenie w drugim kotle. Pracuje ono od kwietnia ubiegłego roku do dziś. Skończyły się kłopoty z nawęglaniem, które było prawdziwą zmorą zakładu.
Modernizacja kosztowała około 3 mln złotych - ale przyniosła bardzo duże efekty. Po pierwsze skończyły się ustawiczne awarie, które miały wpływ na ilość i jakość produkcji. Obecnie można spalać w kotłach mokry węgiel. Zwiększyła się o około 25 procent wydajność kotła. Osiągnięto jedenaście ton pary na godzinę, choć producenci zakładali tylko dziewięć ton. Zmniejszyła się emisja pyłów do atmosfery; są więc istotne korzyści dla środowiska naturalnego. Praca kotłowni została ustabilizowana, co ma istotny wpływ na wydajność proszkowni. Ponadto przedłużono trwałość rusztu, a co za tym idzie remonty będą rzadsze. Uzyskano także możliwość spalania miału węglowego o niższej kaloryczności niż zakładano i pełne pokrycie potrzeb zakładu na energię cieplną.
Nic więc dziwnego, że w XVII Krajowym Konkursie Oszczędności Paliw i Energii w 1984 r., którego organizatorem jest Główny Inspektorat Gospodarki Energetycznej , pierwszą nagrodę w województwie olsztyńskim otrzymano za pracę „Modernizacja dozowania i narzutu miału w kotłach typu Ruths-Erk”, opracowana przez specjalistów z OSM w Lidzbarku Warmińskim. Dokonał tego zespół w składzie: Zdzisław Żuromski, Jerzy Kopydłowski, Lotar Szołtysik, Fedynanad Buszmak i Antoni Kotik. ...
W zakładzie - mówi Zdzisław Żuromski - są dwie kotłownie. ... Chcielibyśmy doprowadzić do takiego stanu, aby cały zakład zasilać ciepłem z jednej kotłowni. Aby to osiągnąć potrzeba będzie około 14 ton pary na godzinę. Jeśli ze zmodernizowanych kotłów udało by się osiągnąć ten wynik, a inż. Jerzy Kopydłowski uważa, że jest to możliwe, to zbędna okaże się dobudowa jeszcze jednego kotła typu OR16, który kosztuje obecnie około 100 mln złotych.
Modernizacją, jaką przeprowadzono w Lidzbarku Warmińskim, jest zainteresowany podobny zakład OSM w Końskich. Zamierzają pójść śladem racjonalizatorów z Lidzbarka. Trzy pozostałe proszkownie, w których zainstalowano kotły typu Ruths-Erk, zamierzają jednak budować nowe kotłownie.
Unowocześnienie bardzo się opłaca, bo jak twierdzi Zdzisław Żuromski w kotłach z rusztami mechanicznymi nawęglanymi warstwowo (czytaj: z paleniskiem warstwowym) osiąga się zwiększenie wydajności o 100-120 procent, przy sprawności 84-86 procent. (czytaj: po wyposażeniu ich w polskie palenisko narzutowe).
Czy znajdą się naśladowcy?
Przepisał i w komentarze zaopatrzył: inż. J. Kopydłowski; 01.13.2010 r. (-) J. Kopydłowski
Kupując węgiel gruby, który w tym czasie dla gospodarstw domowych był reglamentowany - do kupienia na przydział.
Natomiast na początku 1980 r. stało się to wiadome w całym kraju, w związku z poświęceniem tej sprawie jednych „Sygnałów Dnia”, z inicjatywy redaktora Polskiego Radia w Katowicach w osobie Aleksandra Trzaski.
Ściśle: wynalezienia takiego narzutnika węgla, który nie powodowałby takich skutków jak powodowane przez narzutniki konstrukcji amerykańskiej.
Całkowicie sprawne prototypy narzutników polskiego paleniska narzutowego faktycznie zostały wyprodukowane już na początku 1982 r. z zastosowaniem w kotle PLM2,5-2 w „ZAMET” w Tarnowskich Górach, a pierwszy kocioł w Lidzbarku Warmińskim był przynajmniej dopiero czwartym w kolejności zmodernizowanym z zastosowaniem w nim tego paleniska; równolegle z nim trwały modernizacje w kilku innych zakładach, w tym w OFNE-Olkusz. Nieudolne natomiast w Lidzbarku Warmińskim okazało się samo wykonawstwo pierwszych narzutników przez miejscowy zakład państwowy i trzeba je było zastąpić produkcji rzemieślnika.
W miejsce zezłomowanych konstrukcji amerykańskiej firmy Riley Stoker i produkcji francuskiej firmy Riley-FAMA.
Ta sam instytucja kilka lat wcześniej wspólnie z ówczesnym Ministerstwem Przemysłu Chemicznego i Lekkiego spowodowała zakazanie BPPTiF „PROERG” zajmowania się problematyką kotłową, a następnie zwolnienie stamtąd inż. J. Kopydłowskiego z początkiem 1982 r.
W miejsce kotłów Ruths-Erk zainstalowano w nich kotły typu OR10 z paleniskiem warstwowym, będące niewyobrażalnymi bublami konstrukcji „RAFAKO”- Racibórz i produkcji „FAKOP”- Sosnowiec.