73. posiedzenie Senatu w dniu 30 marca 2011 r.
Przystępujemy do rozpatrzenia punktu drugiego porządku obrad: stanowisko Senatu w sprawie ustawy o zmianie niektórych ustaw związanych z funkcjonowaniem systemu ubezpieczeń społecznych.
Tekst ustawy zawarty jest w druku nr 1151, a sprawozdania komisji w drukach nr 1151A i 1151B.
Senator Włodzimierz Cimoszewicz:
Pani Marszałek! Wysoki Senacie!
Mam szczególny stosunek do tego projektu, ponieważ zmienia on ustawę, jaka została opracowana przez mój rząd w 1997 r., i uchwalona przez Sejm w sierpniu 1997 r. Pamiętam, jakie mieliśmy intencje, jakimi motywami się kierowaliśmy.
Chodziło nam o stworzenie bezpieczniejszego systemu emerytalnego, w którym ludzie nie musieliby się bać chociażby takich wydarzeń jak te, które miały miejsce w 1990 r. czy 1991 r. - o nich wspominał pan minister Boni - gdy okazywało się, że
państwo jest niewypłacalne i nie jest w stanie realizować swoich zobowiązań w ramach ówcześnie istniejącego systemu. Ten mój szczególny stosunek do projektu wiąże się również z faktem, że przedsięwzięcie podjęte przez mój rząd było kontynuowane przez rząd kolejny, reprezentujący zupełnie inny kierunek polityczny. Z takiego punktu widzenia był to swoisty ewenement w dwudziestoletniej praktyce legislacyjno politycznej w naszym kraju. Partie reprezentujące różne środowiska,
różne interesy, różne ideologie zgodziły się w tym przypadku na to, a nie inne rozwiązanie.
Wydaje mi się, że przechodzenie do porządku dziennego nad tym dosyć niezwykłym wydarzeniem, doświadczeniem, wspólnym osiągnięciem z przeszłości jest dość lekkomyślne. Ale ja nie będę się wypowiadał na ten temat. Chcę się skupić na stronie prawnej. Otóż ja należę do ludzi przekonanych o tym, że jest ogromne prawdopodobieństwo, iż ten projekt narusza konstytucję, i to z samej swojej istoty, z punktu widzenia swoich najważniejszych postanowień. Nawiasem mówiąc, apel, o którym wspomniał pan senator Kieres, jest już dostępny. Jeden z naszych kolegów mi go przedstawił, podpisało się pod nim dziewięciu prawników, niektórych znam osobiście. W odniesieniu do tych, których znam osobiście, można niewątpliwie użyć określenia: wybitni. Zwracając się jeszcze raz do pana ministra Boniego… Z całym szacunkiem dla pańskich oczywistych kompetencji w zakresie wielu dziedzin, ale jeśli chodzi o rozumienie konstytucji, o jej interpretację, to przyznałbym pierwszeństwo opinii tych ludzi, którzy pod tym apelem się podpisali.
Podzielam również przekonanie, że ten projekt narusza zasadę zaufania do państwa i do stanowionego przezeń prawa. Padł tutaj kontrargument, że projekt w istocie rzeczy nie zmienia niczego, a na pewno nie pogarsza położenia osób
ubezpieczonych, bo gwarantuje im być może nawet wyższe emerytury niż te, jakie są w dotychczasowym rozwiązaniu. Patrząc na ten projekt literalnie, można by podzielać tego typu opinię, ale trzeba zdać sobie sprawę z tego, że w rzeczywistości te rozwiązania mają odmienne znaczenie, odmienną wagę. Czym innym jest zobowiązanie państwa do obsługi obligacji kupionych przez otwarty fundusz emerytalny, a czym innym sytuacja, że zobowiązanie polega na tym, iż należy wypłacić pieniądze, wypłacić emeryturę osobie ubezpieczonej w ZUS, posiadającej jakieś środki na koncie zusowskim. W pierwszym przypadku
zaprzestanie obsługi obligacji oznacza ze strony państwa deklarację bankructwa. Takie państwo nikomu innemu nie sprzeda obligacji albo będzie musiało sprzedawać je na zupełnie innym poziomie oprocentowania. Dzisiejsze doniesienia są pełne informacji na temat tego, że Grecja już musi płacić 12,5% od sprzedawanych przez siebie obligacji. Państwo nie może sobie na coś takiego pozwolić.
Nasze doświadczenie podpowiada, wskazuje na to, że jeśli pojawi się trudna sytuacja finansowa, to może się zdarzyć tak, że jakiś rząd powie: niestety, jest, jak jest. Jeżeli jeszcze będzie mógł zwalić za to odpowiedzialność na poprzedników, to przyjdzie mu to tym łatwiej, i powie, że nie stać go na przekazanie środków niezbędnych dla ZUS do wypłacenia, w wysokości zgodnej z prawem, emerytur, że na przykład emerytury zostaną czasowo obniżone. Konsekwencje takiego zachowania będą zupełnie inne niż w pierwszym przypadku. W związku z tym realna siła uprawnienia przysługującego ubezpieczonemu jest, w moim przekonaniu, odmienna, inna w jednym i w drugim wariancie. Gdy działając w dobrej wierze, odbiera się to pierwsze uprawnienie, zresztą nabyte słusznie, na podstawie prawa ustanowionego przez państwo, to ludzie coś tracą, mogą coś utracić. Moc tego uprawnienia jest mniejsza. Rzecz w tym, że w takich przypadkach… Oczywiście można, zgodnie z konstytucją, wprowadzać pewne zmiany, jednak pod warunkiem, że cel, jaki ma zostać osiągnięty w przypadkach, gdy chodzi o ograniczenie słusznie nabytych praw, jest przewidziany w konstytucji, i że warunki, okoliczności, w których podejmowane jest działanie, są również przewidziane w konstytucji. W obecnej sytuacji żaden z tych warunków nie jest spełniony.
Pan minister mówił, że cel był jednoznacznie określony, że państwa nie stać na obsługę obecnego rozwiązania, obecnego systemu. Przepraszam za dosyć mocne stwierdzenie, ale całkowicie się z panem nie zgadzam. Oczywiście, że państwo stać na obsługę tego systemu, bo to jest kwestia wyboru, na co państwo wyda swoje pieniądze.
Problem leży zupełnie gdzie indziej. Problem polega na tym, że poziom naszego długu publicznego rośnie w sposób raczej niekontrolowany i, jak wiemy, zbliża się do… może przekroczyć pewne ograniczenia prawne, a po ich przekroczeniu automatycznie wystąpią trudne konsekwencje, trudne także w sensie politycznych efektów. Rząd, ustawodawca mają wybór, ponieważ mogą podejmować różne kroki zmierzające do tego, żeby owe progi ostrożnościowe nie zostały przekroczone.
Rząd i pierwsza izba parlamentu zdecydowały się na dokonanie takiego wyboru, ale ten wybór może być inny i doskonale o tym wiemy. Być może jest
on politycznie trudniejszy, zwłaszcza dzisiaj, ale możliwy. Tak więc zadeklarowany cel, w moim przekonaniu, jest celem niezasadniczym, niezdefiniowanym w wiarygodny czy bezdyskusyjny sposób. Otóż w moim przekonaniu nie została tutaj również zachowana zasada proporcjonalności działania, która nakazuje łączenie w pewien sensowny, uzasadniony sposób środków z celem, jaki ma zostać osiągnięty. Między podejmowanym działaniem, a sytuacją finansów publicznych w naszym kraju nie ma bezwzględnej, nieodwracalnej relacji, nie ma żadnej konieczności… Proszę
państwa, to w moim przekonaniu wystarcza do tego, aby ustawy nie przyjmować. Z wielką przykrością mówię to tak jednoznacznie. Chcę też powiedzieć, niestety nie po raz pierwszy w tej kadencji, że praktyka legislacyjna, i to w obu izbach,
budzi bardzo poważne zastrzeżenia. Niewątpliwie często słyszymy krytyczne głosy na temat jakości stanowionego w Polsce prawa i często przychylamy się do takich poglądów, ale naprawdę pora sobie uświadomić, że to nie jacyś abstrakcyjni oni
psują polskie prawo, tylko że prawo psują inicjatorzy i legislatorzy, czyli w tym przypadku - rząd, Sejm i Senat. Wydaje mi się, że sytuacja, kiedy Sejm nie rozpatruje pogłębionych analiz prawnych, konstytucyjnych, nie zapoznaje się z nim…
W Senacie jakoś nikomu nie przychodzi do głowy, żeby zwrócić się o takie opinie. W Senacie nawet Komisja Ustawodawcza nie zajmuje się tym projektem.
To wszystko jest po prostu kompromitujące. Tak więc to nie ktoś psuje prawo, tylko prawo psujemy my. I chciałbym, żebyśmy wszyscy tu obecni zdali sobie z tego sprawę, bo bez względu na sympatie polityczne i przynależność partyjną
jesteśmy odpowiedzialni przede wszystkim przed naszym społeczeństwem, obywatelami.
Chciałbym, żeby wszyscy tutaj uzmysłowili sobie, że granice dyscypliny partyjnej, jaka decyduje o zachowaniach w tej sali, w Sejmie, nie powinny przekraczać pewnego limitu rozsądku i poczucia odpowiedzialności wobec społeczeństwa. My naprawdę przestajemy być izbą głębszego namysłu i refleksji, jeżeli ograniczamy się do roli przystawiania stempla pod tym, co rozstrzygnął już ktoś inny. Dziękuję. (Oklaski)