Jan M. znalazł na ulicy dowód osobisty należący do Ludwika K. Udał się do domu gdzie miast zdjęcia Ludwika K. wkleił swoje (akcja toczy się w czasach, w których ważności nie straciły jeszcze tzw. „książeczkowe” dowody osobiste). Po miesiącu Jan M. doszedł do wniosku, że przydałyby mu się jakieś pieniądze, udał się więc do instytucji specjalizującej się w udzielaniu tzw. „chwilówek” i podając się za Ludwika K. pożyczył 500 złotych. Zachęcony powodzeniem po dwóch miesiącach (po zaciągnięciu pożyczki Ludwik K. zatruł się Ptysiami i 6 tygodni przeleżał w szpitalu chory na Salmonellę) Jan M. wraz ze swoim bratem wykonał w domu zupełnie nowy, fałszywy dowód, fikcyjnej osoby. Następnie znów udał się do instytucji specjalizującej się w udzielaniu szybkich kredytów i pożyczył 600 złotych. Optymistycznie nastrojony swym sukcesem, następnego dnia rzucił pracę i znów udał się do kolejnej placówki udzielającej kredytów. Tam jednak dowód osobisty wzbudził podejrzenie pracownicy udzielającej mu kredytu. Nim wydano Janowi M. gotówkę, zatrzymała go dyskretnie zawiadomiona przez Joannę K Policja.
Przedsiębiorstwo stypizowane w art. 270 § 1 jest wieloodmianowe, tzn. można się go dopuścić nie tylko przez podrabianie lub przerabianie dokumentu, ale również (jedynie) przez używanie takiego dokumentu. Nadto, nie sposób uznać w tej sprawie takiego przestępstwa jako współukaranego czynu uprzednio do przestępstwa z art. 286 § 1 k.k., skoro doszło do realizacji rozłączonych znamion, przy czym stopień społecznej szkodliwości czynu z art. 270 § 1 k.k. jakkolwiek stanowił on środek do celu, był wyraźnie wyższy niż znikomy, a poza tym warunkował on powodzenie wyłudzenia.
3 czyny
1-2 czyn zbieg rzeczywisty - odstęp czasu może nie jest wielki, kwalifikacja prawna taka sama,
Jednak nie „podobny sposób”
2-3 - zbieg jednorodny, krótkie odstępy czasu, jednak nie ta sama kwalifikacja prawna bo
Czyn 3 to usiłowanie
270 § 1 w zw, z 286 § 1 k.k. - dla wszystkich
16-letnie Joanna K i Anna W. postanowiły dorobić sobie do kieszonkowego napadając na staruszki.
Pierwszego napadu dokonały 3 stycznia 2008 roku. Wsiadły do windy, którą podróżowała 76- letnia Jolanta K. i zagroziły jej, że ją pobiją jeśli ta nie odda torebki - Jolanta K. podała Annie W. torebkę, jednak w tym momencie do windy wsiadł sąsiad Jolanty K., Anna W. aby nie budzić podejrzeń rosłego mężczyzny oddała Jolancie K. torebkę nim sąsiad cokolwiek zauważył, i Jolancie K. udało się nie niepokojonej z windy wysiąść. Dziewczęta nie dały jednak za wygraną, dwie godziny później zadzwoniły do drzwi Jolanty K. i podając się za pracowników gazowni weszły do środka. Tam staruszkę związały i splądrowały mieszkanie w poszukiwaniu gotówki (udało im się znaleźć 600 pln) następnie podały Jolancie K. walerianę, rozwiązały ją i opuściły lokal.
5 stycznia 2008 r. dziewczęta stwierdziły że muszą zebrać pieniądze, aby kupić sobie srebrne kurtki, lateksowe szorty i różowe koszulki z napisem „Szukam króla - królowa” oraz różowe komórki z kryształkami - obliczyły, że w tym celu muszą napaść 15 staruszek.
Cały dzień jeździły windami w blokach na swoim osiedlu napadając na staruszki. Jednak po trzech udanych napadach, stwierdziły, że musza ulepszyć metodę ponieważ, niektóre staruszki są głuche i częstują je cukierkami, gdy te grożą im pobiciem i muszą strasznie krzyczeć aby się wystraszyły i oddały torebkę. Z mieszkania Anny W. wzięły więc 2 noże do mięsa, które przystawiały starszym kobietom do szyi - tym sposobem udało im się odebrać torebki 5 staruszkom.
6 i 7 stycznia 2008 r. dziewczęta wypoczywały, 8 stycznia wyjechały na zieloną szkołę z której wróciły 8 lutego 2008 r.
9 lutego 2008 r. JK i AW napadły na dwie staruszki strasząc je nożem
10 lutego 2008 r. JK i AW na swej drodze spotkały Józefę M. 78-latkę, która nie bała się noża (miała Jaskrę), odmówiła wydania dziewczynom torebki, gdy te jej torebkę wyrwały, Józefa M. psiknęła im w oczy gazem pieprzowym i odebrała swoją własność i wysiadła z windy, Jednak Joanna K i Anna W. dopadły ją na klatce schodowej i tym razem odebrały Józefie K. torebkę ostatecznie
12 lutego 2008 r. JK i AW zostały zatrzymane w trakcie próby napadu (zdążyły wyciągnąć nóż i przystawić go ofierze do szyi), przez funkcjonariusza Policji przebranego za staruszkę.
Czyn polegający na dokonaniu zabójstwa w związku z rozbojem (art. 148 § 2 pkt 2 k.k.) i jednoczesnym zrealizowaniu także znamion rabunku z art. 280 § 2 k.k., podlega kwalifikacji na podstawie tych dwóch, zbiegających się kumulatywnie, przepisów ustawy (art. 148 § 2 pkt 2 i art. 280 § 2 k.k. w związku z art. 11 § 2 k.k.).
3.01. 13 § 1 w . zw. z 280 § 1 k.k. i 280 § 1 k.k. - współukarane uprzednie pomijalny zbieg przestępstw zasada konsumpcji - 280 § 1 zbieg rzeczywisty
5.01. - trzy staruszki,12 nie bo tożsamość pokrzywdzonego, zbieg przestępstw jednorodny (nie z 3 bo inny sposób choc ta sama kwalifikacja)
5.01. - 5 staruszek 280 § 2 k.k. zbieg jednorodny, ciag przestępstw
9.02- 2 staruszki 280 § 2 k.k. ciąg z 5.01.
10.02. Józefa K. 12 w zw. z 280 § 2 k.k. ciag z 5.01 i 9.02.
12.02- 13 § 1 w zw. z 280 § 2 k.k. - zbieg rzeczywisty, nie ciąg
Nawet wówczas, gdy poszczególne działania sprawców są ze sobą ściśle zintegrowane, zachodzi zwartość czasowa i miejscowa oraz tożsamość motywacji i planu działania, ale stanowią odrębne działania i różne formy zamachu na dobra ściśle osobiste kilku osób w celu zawładnięcia ich mieniem, to zachodzi realny zbieg przestępstw rozboju
Kazus 110 -
Pozostający bez pracy Fryderyk J. nie stronił od alkoholu. Dlatego też irytował go strasznie fakt, że nie stać go było nawet na jedno piwko, żeby napić się w piątkowy wieczór z kolegami. Postanowił zapewnić sobie jakieś stałe źródło dopływu gotówki. Siedząc na ławce przed swoją kamienicą zauważył wychodzącego z klatki schodowej piętnastoletniego Dominika S. Był on jego sąsiadem, który pochodził z zamożnej rodziny, więc wydał się Fryderykowi J. idealnym kandydatem na swą przyszłą ofiarę. Gdy Fryderyk J. zawołał Dominika S., aby ten do niego podszedł, ten zaczął uciekać obawiając się kilka lat starszego od siebie, znanego w okolicy z brutalności sąsiada. To strasznie zdenerwowało Fryderyka J., który rzucił się w pogoń za uciekającym Dominikiem S. Dogonił go dwie przecznice dalej. Podbiegając, chwycił Dominika S. za kurtkę i z całej siły pchnął go w stronę zaparkowanego przy ulicy samochodu. Pchnięcie było tak silne, że Dominik S. upadając, uderzył tak mocno o maskę samochodu, że pękła przednia szyba w samochodzie. Fryderyk J. przeszukał oszołomionego Dominika S. i znalazłszy portfel wyciągnął z niego zaledwie 50 złotych. Zdenerwowawszy się jeszcze bardziej, chwycił Dominika S. i zagroził go pobiciem, jeśli do następnego dnia do wieczora nie przyniesie mu do domu jeszcze 250 złotych. Obawiając się dalszego prześladowania Dominik S. następnego dnia przyniósł Fryderykowi J. żądaną przez niego kwotę pieniędzy.
Oceń odpowiedzialność karną Fryderyka J. wiedząc, ze wymiana szyby w samochodzie kosztowała 300 złotych.
Jak kształtowałaby się odpowiedzialność karna Fryderyka J., gdyby po pchnięciu na maskę Dominika S. najpierw grożąc pobiciem zażądał od niego przyniesienia mu do wieczora dnia następnego kwoty 250 złotych, a dopiero następnie po przeszukaniu mu kieszeni, zabrał z portfela 50 złotych?
Kazus 111 -
Jan K. został zatrzymany przez patrol policji drogowej podczas, gdy prowadził swój samochód. Po przebadaniu go na zawartość alkoholu we krwi okazało się, że alkomat wskazał 1,25 promila. Janowi K. postawiono zarzut prowadzenia pojazdu mechanicznego w stanie nietrzeźwości. W czasie postępowania sądowego okazało się również, że w stosunku do Jana K. obowiązywał w czasie czynu orzeczony prawomocnym wyrokiem sądu karnego zakaz prowadzenia pojazdów mechanicznych na 3 lata za spowodowanie wypadku komunikacyjnego.
Oceń odpowiedzialność karną Jana K.
Kazus 112
Roman G. został oskarżony przez prokuraturę, że w okresie od 1 marca 2004 r. do 15 maja 2005 r. znęcał się psychiczne i fizyczne nad swoją żoną Renatą G. poprzez wypowiadanie pod jej adresem gróźb karalnych sprowadzających się do pogróżek pozbawienia jej życia, naruszanie nietykalności cielesnej polegające na jej szarpaniu i popychaniu. Nadto ustalono, że w dniu 1 maja 2004 r. Roman G. bijąc pięściami swoją żonę Renatę G. spowodował u niej naruszenie czynności narządu ciała poniżej siedmiu dni, natomiast w dniu 10 lipca 2004 r. Roman G. bijąc Renatę G. pałką drewnianą spowodował u niej naruszenie czynności narządu ciała powyżej siedmiu dni.
Oceń odpowiedzialność karną Romana G
Kazus 113
Funkcjonariusze policji Zygmunt N. i Grzegorz T. zostali wezwani na interwencje do awantury domowej w mieszkaniu należącej do rodziny D. Tadeusz D. w stanie nietrzeźwości wygrażał żonie Helenie D. Ta obawiając się męża zadzwoniła na policję. Po przybyciu na miejsce zdarzenia Zygmunt N. i Grzegorz T. przystąpili do interwencji. Na wyraźną prośbę żony, która domagała się zabrania męża na izbę wytrzeźwień, policjanci wezwali Tadeusza D. do tego aby dobrowolnie opuścił z nimi mieszkanie. Tadeusz D. nie chciał o tym słyszeć i zaczął wygrażać policjantom, że jeśli nie zostawią go w spokoju to ich pozabija. Gdy Zygmunt N. i Grzegorz T. przystąpili do wyprowadzania Tadeusza D. z mieszkania ten zaczął stawiać opór i szarpać się z policjantami, jednocześnie dalej im grożąc. Po kilku minutach Tadeusz D. został wyprowadzony z domu, a następnie został odwieziony na izbę wytrzeźwień.
Oceń odpowiedzialność karną Tadeusza D.
Kazus 115
Wracający z przegranego meczu derbowego kibice klubu C. wściekli szli jedną z ulic miasta K. zdegustowani grą swojego zespołu. Przechodząc obok jednego z samochodów Artur Sz. zauważył, że jakiś mężczyzna wypakowuje właśnie z bagażnika bardzo dobrej klasy rower górski. Rzuciło mu się w oczy, że na ramie roweru jest naklejka z emblematem derbowego przeciwnika klubu C. Artur Sz. wpadł na pomysł, że można by dla poprawienia sobie humorów zabrać ten rower. Podbiegł do swojego brata Konrada Sz. oraz swoich dwóch kolegów Marcina Z. i Pawła D. żeby podzielić się z nimi swoim planem. Artur Sz. powiedział, że mężczyzna ma około 30 lat ale nie wygląda na kulturystę, więc na pewno w czwórkę sobie poradzą. Ponadto stwierdził, że za rower dostaną dobrą cenę, a mężczyzna jest kibicem znienawidzonego przez nich klubu W. Po krótkiej naradzie stwierdzono, że Konrad Sz., Marcin Z. i Paweł D. zaczepią mężczyznę, a w tym czasie Artur Sz. zabierze rower. Mężczyźni podeszli do zamykającego samochód Krzysztofa J. i wyraźnie eksponując swoje szaliki klubowe zaczepili go wskazując na naklejkę na rowerze. Konrad Sz. podszedł i popchnął Krzysztofa J. mówiąc, że będą musieli zabrać mu rower, gdyż znajdują się na nim barwy znienawidzonego klubu. Marcin Z. i Paweł D. wyraźnie mu przytaknęli zachowując się jednocześnie tak jakby przygotowali się do zadania ciosów. Krzysztof J. widząc agresywnie zachowujących się młodzieńców próbował łagodzić sytuację pytając o co im chodzi. Jednak wyraźnie cofnął się obawiając się ataku. Wówczas Artur Sz. chwycił znajdujący się kilka metrów dalej przy samochodzie rower i wsiadłszy na niego odjechał. Widząc to reszta napastników pchnęła jeszcze kilka razy Krzysztofa J. i poczęła oddalać się od niego. Krzysztof J. nie mógł pogodzić się z utratą wartego kilka tysięcy złotych roweru, więc ukradkiem ruszył za napastnikami. Poruszający się ma rowerze Artur Sz. nie trzymał się swoich kolegów tylko odjechał na drugą stronę ulicy. Krzysztof J. wykorzystał to i zbliżywszy się do niego ukradkiem, zrzucił go z roweru i odebrał go. Artur Sz. natychmiast zaalarmował kolegów. Ci widząc co się stało zaczęli biec w stronę próbującego wsiąść na rower Krzysztofa J. Z daleka zaczęli grozić mu połamaniem mu wszystkich kości jeśli nie porzuci roweru. Nie mając pewności, że zdoła uciec, obawiając się pobicia Krzysztof J. porzucił rower i zaczął uciekać. Artur Sz. ponownie wziął pojazd i tym razem bez przeszkód odjechał z miejsca zdarzenia.
Oceń odpowiedzialność karną napastników.
Kazus 102 -
Mateusz L. był uczniem w zasadniczej szkole zawodowej w Sz. Zajęcia praktyczne odbywał w warsztatach naprawczych miejscowego Zakładu Komunikacji Miejskiej. Tam też był zatrudniony jako mechanik jego starszy o blisko 10 lat brat Piotr L. Pewnego dnia ów brat zasugerował Mateuszowi L., że mogliby wspólnie wynosić z warsztatów części samochodowe, dzieląc się później uzyskanymi za nie pieniędzmi. Mateusz L. przystał na tę propozycję i już następnego dnia, z początkiem listopada 2002 r., obaj rozpoczęli swój proceder. Wykorzystując dziurę w ogrodzeniu, wynosili raz w miesiącu, zawsze pod jego koniec, poza teren zakładu różne części zamienne do samochodów. Piotr L. sprzedawał je potem sukcesywnie Kamilowi C., właścicielowi prywatnego zakładu naprawy samochodów, otrzymując od niego każdorazowo kwoty rzędu 200-300 zł. Kamil C. nie pytał o pochodzenie przynoszonych rzeczy, mimo że cena, jakiej żądał za nie Piotr L., była zawsze około pięciokrotnie niższa niż rzeczywista ich wartość. Na początku czerwca 2003 r. Piotr L. uległ ciężkiemu wypadkowi samochodowemu, który spowodował, że leczenie i rehabilitacja wykluczyły go na rok z pracy zawodowej. Z konieczności więc wspólna działalność braci uległa zawieszeniu. Wznowili ją po powrocie Piotra L. do pracy, ale przed zatrzymaniem przez Policję zdołali już tylko trzy razy, czerwca do sierpnia 2004 r., wynieść trochę części z warsztatów.
W toku postępowania sądowego ustalono, że Mateusz L. 1 maja 2003 r. ukończył 17 lat oraz że łączna wartość zagarniętego przez braci mienia wynosiła 30.000 zł.
Kazus 103 -
Marek B. wpadł w bardzo poważne kłopoty finansowe, próbując zaimponować swojej nowej dziewczynie, która jak się okazało była bardzo droga w utrzymaniu. Ponieważ był on prostym chłopakiem z osiedla postanowił zdobyć potrzebną mu sumę 3 tysięcy złotych na ulicy. Ponieważ słyszał od kolegów, że dobrze sprzedają się radia samochodowe postanowił zostać tzw. „cyfrołapem” i w przeciągu tygodnia dokonał trzech włamań do pojazdów z których za każdym razem ukradł radio. Jednak proceder ten okazał się mało opłacalny ponieważ po spieniężeniu fantów uzyskał tylko 600 złotych (po 200 złotych za każde radio). Dlatego postanowił zdobyć środki pieniężne wymuszając pieniądze od dobrze sobie znanych nieletnich Jacku B i Wojciechowi G. mieszkających na jego osiedlu. Wiedział, że ich rodzice są bardzo zamożni, więc chłopcy nie będą mieli problemu z wypłacalnością. Marek B. zagroził więc pobiciem Jackowi B. i Wojciechowi G. uwzględniając spełnienie tej groźby od przynoszeniu mu co tydzień kwoty po 500 złotych tytułem „podatku od wzbogacenia”. Obaj chłopcy jeden raz przekazali Markowi B. żądaną kwotę. Natomiast w tydzień później przy próbie przekazania pieniędzy przez Jacka B i Wojciecha G. Marek B. został zatrzymany, gdyż obaj nieletnie nie mogąc uzasadnić na co potrzebne są im pieniądze wyznali prawdę rodzicom. Ci niezwłocznie zawiadomili policję.
Oceń odpowiedzialność karną Marka B.
Kazus 104 -
12 marca 2006. r. Policja otrzymała informację, że w domku letniskowym położonym na skraju miejscowości D. znajdują się włamywacze. Otoczono domek. Gdy sprawcy wychodzili na zewnątrz, ujęto ich odbierając mienie o wartości około 1800 zł. Sprawcami okazali się 17-letni Tomasz A., 20-letni Ryszard B. oraz 18-letni Maciej C. Grupę włamywaczy okrzyknięto „grupą sylwestrową” bo złożyło się tak że wszyscy urodzili się w jednym dniu tj. 31 grudnia.
Przeprowadzona w mieszkaniach sprawców rewizja wykryła, iż od dłuższego czasu dokonywali oni włamań do domków letniskowych. W śledztwie ustalono, że pierwsze wspólne włamanie nastąpiło 12 marca 2004 r., a do tego czasu w grupa dokonała jeszcze włamań 15 grudnia 2004 r., a następnie 30 stycznia 2005 r., 20 lutego 2005 r. oraz 24 grudnia 2005 r. Wartość mienia zagarnianego w trakcie poszczególnych włamań wahała się w granicach od 500 do 2000 zł. Działali zawsze zespołowo, w sezonie zimowym, przerzucając się z miejscowości do miejscowości.
Okazało się także, iż za jedno z włamań popełnione 30 stycznia 2005 r. Ryszard B. został skazany prawomocnym wyrokiem sądu na karę pozbawienia wolności z warunkowym zawieszeniem jej wykonania. Wówczas nie zostali ujawnieni pozostali sprawcy włamania. Ustalono również, że Maciej C. z powodu choroby nie brał udziału we włamaniu w dniu 20 lutego 2005 r.
Jak wygląda odpowiedzialność karna Tomasza A., Ryszarda B. oraz Macieja C. oceniana po ich ujęciu?
Kazus 105 -
Kazimierz K. był listonoszem na poczcie w miejscowości K. Ponieważ był nałogowym hazardzistą i miał dług honorowy w wysokości 8 tys. zł., który musiał spłacić w przeciągu 2 miesięcy postanowił dorobić sobie fałszując podpisy pod potwierdzeniami odbioru przekazów rent i emerytur, jakie roznosił w ramach swojej pracy. W ten sposób w przeciągu dwóch miesięcy podrobił podpisy pod dwunastoma potwierdzeniami pobrania renty lub emerytury zabierając z powierzonej mu puli pieniędzy kwotę 8153 zł. Pieniądze te przeznaczył na spłatę długu.
Równocześnie Kazimierz K. zorientował się, że od pewnego czasu do jednej z osób, której roznosił listy przychodzą przesyłki z USA. W listach tych przesyłane były kwoty po sto dolarów raz w miesiącu, o czym Kazimierz K. przekonał się po otwarciu koperty, z której wyjął banknot studolarowy, zaś kopertę ponownie zakleił i włożył do skrzynki. Podobnie stało się miesiąc później. W tym przypadku jednak kopertę po wyciągnięciu pieniędzy wraz z listem wyrzucił do śmieci. Kazimierz K. kontynuował ten proceder przez około pół roku, aż do czasu kiedy nie został zatrzymany kiedy wyszło na jaw, że zagarnął pieniądze przeznaczone na renty i emerytury.
Oceń odpowiedzialność karną Kazimierza K.
Kazus 106
Joanna C. chodziła do liceum ogólnokształcącego w mieście K. Nieopodal jej szkoły otwarto orientalną herbaciarnie, która wkrótce stała się ulubionym miejscem spotkań jej rówieśników. Do herbaciarni młodzież przyciągał egzotyczny wystrój oraz przystępne ceny. Joanna C. wraz ze swą koleżanką Karoliną J. szczególnie zachwycały się zestawami chińskiej porcelany, w których podawana była tam herbata. W herbaciarni można było również kupić sobie komplet takiej porcelany składający się z dzbaneczka i czterech filiżanek, ale kosztował on aż 270 złotych. Joanna C. była tak zachwycona tym zastawem stołowym, że postanowiła, iż musi go mieć. Poprosiła matkę o zakupienie jej porcelanowych filiżanek w ramach prezentu na zbliżające się jej siedemnaste urodziny. Matka usłyszawszy jednak ile kosztuje zastawa stołowa powiedziała córce, żeby wybiła to sobie z głowy. Pewnego dnia, gdy Joanna C. siedziała wraz z grupą przyjaciół w herbaciarni wpadła na pomysł, że mogłaby przecież wynosić przez kilka tygodni po jednej filiżance z herbaciarni, a na koniec wynieść dzbaneczek na herbatę. W ten sposób skompletowałaby całą zastawę. Była przekonana, że obsługa nie zorientuje się w jej procederze, jeśli tylko zachowa ostrożność i będzie ukradkiem wynosić poszczególne części zastawy wówczas, gdy będzie przebywać w herbaciarni w towarzystwie co najmniej kilku lub kilkunastu znajomych. Ze swego pomysłu zwierzyła się siedzącej obok niej szesnastoletniej Karolinie J. Ta wiedząc jak koleżanka pragnie mieć porcelanową zastawę postanowiła jej pomóc i zadeklarowała się, że jeszcze tego wieczora wyniesie dla niej jedną filiżankę z podstawką. Ucieszona Joanna C. postanowiła wziąć również jedną filiżankę z zestawu. Tuż przed wyjście dziewczyny niezauważone ukradkiem włożyły po jednej filiżance z podstawkami do swoich torebek. Zadowolona z siebie Joanna C. obawiając się wpadki postanowiła odczekać jakiś czas zanim zabierze kolejną filiżankę z herbaciarni. Po trzech tygodniach znów powtórzyła swój proceder. Tym razem sama wyniosła jedną filiżankę i podstawkę do niej. W ciągu następnego miesiąca jeszcze raz wynosiła filiżanke z herbaciarni. Miała zamiar skompletować zestaw na swoje siedemnaste urodziny jednak nieszczęśliwie rozchorowała się i nie mogła udać się do herbaciarni przed datą swoich urodzin. W tydzień później, a trzy tygodnie po ostatniej bytności w herbaciarni, kiedy to wyniosła ostatnią filiżankę, Joanna C. spróbowała wynieść dzbaneczek do herbaty. Jednak tym razem nie zachowała należytej ostrożności i gdy próbując włożyć go do torebki w czasie, gdy jej znajomi zrobili sztuczny tłum zbierając się do wyjścia z herbaciarni, została zauważona przez kelnerkę. Gdy wychodziła z ukrytym w torebce dzbaneczkiem została zatrzymana przez właściciela lokalu, który postanowił wezwać policję, chcąc dać nauczkę młodzieży, która narażała go na poważne straty finansowe kradnąc porcelanę.
Oceń odpowiedzialność Joanny C. i Karoliny J.
Kazus 107
Robert Z. popadł w kłopoty finansowe po tym jak podczas brawurowej jazdy rozbił swój samochód lądując w przydrożnym rowie. Koszty naprawy samochodu, na którą Robert Z. się zdecydował chociaż nie miał żadnych pieniędzy, wyniosły około 3 tysięcy złotych. Ku rozczarowaniu Roberta Z. mechanik, u którego naprawiał samochód nie chciał słyszeć o tym, żeby wydać samochód Robertowi Z. przed zapłaceniem należnej mu sumy pieniędzy. Nie widząc żadnego innego sposobu zdobycia potrzebnej sumy Robert Z. postanowił wejść na drogę przestępstwa. Uznał, że jedyną skuteczną drogą uzyskania 3 tysięcy złotych będzie dokonanie kilku rozbojów. Robert Z. za wszelką cenę chciał ograniczyć ilość napadów zdając sobie sprawę z niebezpieczeństwa surowej odpowiedzialności karnej, jeśli zostanie złapany. Dlatego też żeby ograniczyć ryzyko postanowił zaatakować pewnie. Na ofiary wybrał starsze małżeństwo Karola i Leokadii D., którzy mieszkali niedaleko jego dziadków i znani byli w okolicy jako ludzie zamożni. Robert Z. wiedział też, że małżeństwo D. regularnie, w każdy piątek grywa z jego dziadkami w brydża i wraca wówczas do domu koło północy. Robert Z. zaczaił się więc w piątkowy wieczór w okolicach ich domu i czekał na powrót małżeństwa D. Nie zawiódł się. Około północy pod dom podjechała taxówka, z której wysiedli Karol i Leokadia D. Zaraz po tym jak samochód odjechał, Robert Z. podbiegł do Karola i Leokadii D. z trzymanym w ręku nożem i grożąc nim małżeństwu krzyknął, żeby oddali portfele. Leokadii D. kazał oddać biżuterie. Przerażeni małżonkowie wykonali polecenie napastnika, który następnie szybko odbiegł z miejsca zdarzenia. Napad przyniósł Robertowi Z. 800 złotych gotówką, które znalazł w portfelu Karola D. oraz prawie 1500 złotych za spieniężoną biżuterie Leokadii D. Niemniej jednak Robertowi Z. nadal brakowało jeszcze 700 złotych, aby zapłacić za naprawę samochodu. Wówczas wpadł mu do głowy dość niezwykły pomysł, żeby po tygodniu dokonać ponownie napadu na małżeństwo D., które zapewne nie zmieni swych brydżowych zwyczajów, a na pewno nie będzie spodziewać kolejnego napadu. Robert Z. powtórzył więc całą akcję przestępną po tygodniu. Jednak ku jego zdziwieniu tym razem z taxówki wysiadło dwóch starszych mężczyzn, z których jednym był Karol D., a drugim jego brat Janusz D. Pomimo tego Robert Z. zdecydował się na napad wiedząc, że silnemu, młodemu mężczyźnie nie może zagrozić dwóch siedemdziesięciolatków. Tym razem grożąc jedynie pobiciem staruszków, ale nie używając noża, zdobył portfel Karola D., który ponownie bez oporu oddał pieniądze. Znalazł w nim 600 złotych w gotówce. Natomiast Januszowi D. nie zabrał nic bowiem nie posiadał on tamtego wieczoru przy sobie żadnych cennych przedmiotów.
Oceń odpowiedzialność karną Roberta Z.
Kazus 108
Henryk G. rozpoczął prace w firmie N. na stanowisku przedstawiciela handlowego. Do jego zadań należało przede wszystkim poszukiwanie i sprzedaż klientom asortymentu firmy N. oraz przyjmowanie płatności za sprzedany towar, który następnie miał obowiązek odprowadzić do kasy firmy. Wynagrodzenie Henryka G. składało się z niewielkiej pensji podstawowej oraz prowizji od sprzedanego towaru. Dlatego też Henryk G. niemiło rozczarował się, gdy po pierwszym miesiącu pracy jego wypłata wyniosła znacznie mniej niż oczekiwał. Ze swoich kłopotów zwierzył się pracującym z nim koledze Jarosławowi W. Ten jako dłuższy stażem pracownik firmy N. doskonale rozumiał Henryka G. Powiedział mu, że jego sytuacja finansowa poprawi się jak tylko rozwinie sieć sprzedaży. Powiedział mu również, że on na początku pracy radził sobie w ten sposób, że dorabiał sobie do pensji zatrzymując dla siebie część wpłacanych przez klientów pieniędzy, jednocześnie mówiąc w firmie, że ci z powodu przejściowych kłopotów finansowych nie mogą na razie zapłacić. Zaległe pieniądze zwrócił jak tylko zaczął dostawać większe pieniądze za prowizje. Henryk G. po otrzymaniu drugiej niewysokiej wypłaty za kolejny miesiąc pracy, postanowił skorzystać z pomysłu Jarosława W i zatrzymywał dla siebie 800 złotych jakie do jego rąk w ramach płatności do firmy N. przekazywał jeden z klientów. Miał zamiar wpłacić tę sumę do kasy firmy jak tylko jego wpływy z prowizji wzrosną. Wypłata za trzeci miesiąc pracy była już bardziej satysfakcjonująca, ale nie na tyle, żeby Henryk G. zwrócił 800 złotych do kasy firmy. Czwarty miesiąc pracy okazał się dla Henryka G. fatalny. Stracił dużego klienta i wpływy z prowizji radykalnie zmalały. Nie mogąc powiązać końca z końcem Henryk G. dwukrotnie w tym miesiącu, pomimo uregulowania przez klienta płatności za towar, zgłosił do firmy, że płatność została odroczona. W ten sposób zatrzymał dla siebie sumy 600 złotych i 950 złotych. Kilka tygodni później Henryka G. wpadł w poważne kłopoty, gdy okazało się, że po wezwaniu do zapłaty przez firmę N. jednego z klientów, których pieniędzy za zapłacony towar nie odprowadził do kasy firmy, okazało się, że przedstawiła ona potwierdzenie przekazania tej sumy Henrykowi G. Dyrektor firmy N. cofnął wówczas Henrykowi N. pełnomocnictwo do przyjmowania od klientów płatności w gotówce do czasu wyjaśnienia sprawy. Henryk G. wiedząc, że może go uratować tylko wpłacenie zaległej sumy do kasy firmy postanowił, sfałszować pełnomocnictwo do przyjmowania gotówki i uzyskać potrzebne środki finansowe przez zagarnięcie na swoje potrzeby kwoty 2400 złotych, które otrzymał od jednego z klientów przedstawiając wcześniej sfałszowane pełnomocnictwo. Proceder uprawiany przez Henryka G. został wykryty przez dyrektora firmy N., który złożył powiadomienie o popełnieniu przez niego przestępstwa.
Oceń odpowiedzialność karną Henryka N.
Kazus 109 Do sądu trafił akt oskarżenia przeciwko Bartoszowi Z., w którym prokurator postawił mu zarzuty tego, że:
w dniu 26 stycznia 2006 roku w miejscowości K. działając wspólnie i w porozumieniu z Jakubem R. używając wobec Andrzeja U. przemocy polegającej na biciu pięściami i kopaniu po całym ciele oraz grożąc mu uszkodzeniem ciała, zabrali w celu przywłaszczenia kwotę 800 złotych;
w dniu 3 marca 2006 roku w miejscowości K. grożąc Jolancie H. użyciem wobec niej noża zabrał w celu przywłaszczenia kwotę 250 złotych oraz zegarek marki Casio o wartości 150 złotych;
w dniu 5 maja 2006 roku w miejscowości K. działając wspólnie i w porozumieniu z Ryszardem B. używając wobec Zygmunta J. i Grażyny J. przemocy polegającej na biciu ich pięściami oraz grożąc im uszkodzeniem ciała, zabrali w celu przywłaszczenia kwotę 200 złotych;
w dniu 30 maja 2006 roku w miejscowości K. grożąc Renacie S. użyciem wobec niej noża zabrał w celu przywłaszczenia kwotę 750 złotych;
w dniu 3 lipca 2006 roku w miejscowości K. grożąc Karolinie J. użyciem wobec niej noża, a następnie używając wobec niej noża, zabrał w celu przywłaszczenia kwotę 750 złotych, powodując u pokrzywdzonej naruszenie czynności narządów ciała trwający dużej niż 7 dni;
w dniu 8 sierpnia 2006 roku w miejscowości K. działając wspólnie i w porozumieniu z Ryszardem B. używając wobec Karola C. przemocy polegającej na biciu go pięściami, zabrali w celu przywłaszczenia kwotę 900 złotych.
W czasie przewodu sądowego jako dowód w sprawie została dopuszczona przez sąd opinia biegłych psychiatrów, w której stwierdzono, że dokonując czynu zabronionego w dniu 5 maja 2006 r. Bartosz Z. był w stanie wyłączającym możliwość rozpoznania znaczenia swojego czynu i pokierowania swoim postępowaniem.
Uzupełnij kwalifikacje prawną zarzutów prokuratorskich oraz przedstaw zasady odpowiedzialności karnej Bartosza Z. za poszczególne czyny.