Kolejni naukowcy przestrzegają przed kosmitami
W razie konfrontacji nasz potencjał nie stanowiłyby dla nich żadnego zagrożenia.
Choć naukowcy nie mogą doczekać się dnia, w którym inteligentni obcy nawiążą z nami kontakt, to nie brakuje takich przedstawicieli świata nauki, którzy twierdzą, że nie ma się po co spieszyć. Nasi kosmiczni sąsiedzi mogą stać się bowiem zarzewiem ogromnych problemów. Inwazja z kosmosu, nieznane choroby, załamanie się wielu instytucji czy wreszcie „niebezpieczna wiedza” to tylko niektóre z nich. Jak bardzo realne są to scenariusze?
Według radzieckiego uczonego, Nikołaja Kardaszewa, hipotetyczne cywilizacje pozaziemskie dzielą się na trzy kategorie, z których każda wiąże się z wykorzystaniem przez nie określonego potencjału energetycznego. Cywilizacje drugiego i trzeciego rzędu dysponują niepomiernie dalej rozwiniętą techniką niż ludzie, a w razie ewentualnej konfrontacji, nasze zasoby nie stanowiłyby dla nich żadnego zagrożenia. Ale to dopiero pierwsza z przeszkód, która może nam przeszkodzić w symbolicznym uściśnięciu sobie dłoni z naszym kosmicznymi sąsiadami.
Według wielu uczonych, ludzie nie powinni obwieszczać kosmitom swej obecności we wszechświecie poprzez sygnały mówiące o położeniu i warunkach naszej planety. Dlaczego? Być może poszukujący przestrzeni do życia obcy będą chcieli z tego skorzystać.
- Mówimy o nawiązywaniu komunikacji z innymi cywilizacjami, ale nie wiemy nic o ich zamiarach, możliwościach czy intencjach - mówił John Billingham, były naukowiec z NASA. Nie tylko on miał takie zdanie. Marek Kukula - astronom z Royal Observatory w Greenwich mówił, iż wizja kontaktu z przedstawicielami pozaziemskich cywilizacji tylko częściowo napawa go radością. Przyznał on, że wejście w kontakt z mądrzejszą i bardziej pokojową cywilizacją może stanowić dla ludzkości przełomowy krok, ale... - Może nam się podobać wizja istnienia inteligentnego życia, którego przedstawiciele są mądrzy i łagodni. Biorąc jednak pod uwagę to, że konsekwencje kontaktu mogą okazać się nie takie, jak sobie życzyliśmy, należy skłonić do rozmów na ten temat rządy państw świata oraz ONZ.
Ani ONZ, ani inne ośrodki władz nie są jednak przygotowane do reakcji na ewentualny kontakt, choć wielu autorów snuje wizje, jak mogłaby wyglądać planetarna obrona w przypadku inwazji z kosmosu. Wszystko oczywiście zależałoby od możliwości, którymi dysponowaliby agresorzy.
Zdaniem innych, jeśli kosmici jeszcze nie zaatakowali nas szukając miejsca do życia lub surowców, zapewne tego nie zrobią, przez co nie spełni się scenariusz wielokrotnie ukazywany w hollywoodzkich filmach. Jednak według niektórych teorii spiskowych, ludzkość już od dawna stała się celem planu potajemnej eliminacji mającej przygotować planetę dla nowych kolonizatorów. W Internecie aż roi się od podobnych teorii. Jedną z osób myślących w taki sposób jest William Bramley, autor ksiązki „Bogowie Edenu”, który twierdzi, że obcy byli odpowiedzialni za wybuchy większości pandemii i to oni kierują oni losami ludzkości.
Wspomniawszy „bogów” nie sposób nie zwrócić uwagi na skutki, które mogłaby odczuć… religia. Wśród pierwszych pytań, jakie człowiek skierowałby do bardziej rozwiniętych istot, znajdowałoby się zapewne to: „Czy istnieje Bóg?”
Gdyby kosmici zdecydowali się na nie odpowiedzieć, to niezależnie jak brzmiałby ich wyrok, odbiłby się na ludzkości szerokim echem. Jednak według sondy przeprowadzonej przez teologa Teda Petersa na ludziach wierzących i praktykujących, odkrycie obcych nie miałoby żadnego znaczenia dla ich wiary.
Znacznie bardziej spokojny o skutki ewentualnego kontaktu z kosmitami jest astronom Albert Harrisom. „Dla pokoleń wychowanych na edytorach tekstu, kalkulatorach, awatarach i telefonach komórkowych, odkrycie inteligentnych obcych nie byłoby takim szokiem, jak dla generacji przyzwyczajonych do maszyn do pisania, suwaków logarytmicznych, analogowych telefonów i szmacianych lalek” - stwierdził.