Anegdota Nr 72
W 1954 r., kiedy Jan Kowalski był tam na studenckiej praktyce wakacyjnej, Olkuska Fabryka Naczyń Emaliowanych była fabryką
prawdopodobnie jeszcze z czasów cesarza Franciszka Józefa. Pary dostarczał najliczniejszy w Polsce kocioł płomienicowy zasilany łopatą, znany już w czasach wojen napoleońskich. Zimą wspomagała go lokomotywa ustawiona obok kotłowni.
Prawdopodobnie już po wielkim pożarze fabryki, postawiono w niej kotłownię z chyba czterema kotłami parowymi typu OKR5. Szybko jednak komuś przyszedł do głowy chybiony pomysł zmiany nośnika energii, jaką była para, na gorącą wodę. Postawiono więc drugą kotłownię z dwoma kotłami wodnymi typu WLM5-1, dostawiając następnie trzeci taki kocioł typu WR5-022. Kotłownię parową przestano eksploatować.
W pięknie rozbudowującej się fabryce zaczęło jednak brakować ciepła w gorącej wodzie. W lecie 1982 r. do Centralnego Biura Konstrukcji Kotłów przyjechał główny energetyk inż. Marek Kajda i mistrz kotłowni Tadeusz Gumółka. Skierowano ich do kierownika Zakładu Kotłów Przemysłowych inż. Michała Flodrowskiego, jako przyjeżdżających z zapytaniem, czy można przebudować parowe kotły OKR5 na wodne. Problem wykraczał poza granice pojmowania zarówno jego, jak i kierownika pracowni kotłów rusztowych mgr inż. Józefa Wasylowa.
Jak zwykle w takich przypadkach, skierowano więc ich do kierownika pracowni kotłów olejowych i gazowych w osobie mgr inż. A... li Ko .... skiej. Powiedziała im, że można, lecz że jest również inne bardziej efektywne rozwiązanie, informując dalej że według dokumentacji jej bezrobotnego męża jest aktualnie przebudowywany kocioł wodny typu WLM5-0 w kopalni Andaluzja, natomiast kocioł wodny typu WR5-022 w „MOSTOSTAL” w Słupcy, w przypadku których mąż oczekuje przynajmniej podwojenia ich wydajności katalogowej.
Wracając, wstąpili po drodze do kopalni. Tam zaproponowano im zaraz rozpowszechnienie projektu racjonalizatorskiego przebudowy kotła WLM5-0 (wcześniejszej wersji kotła WLM5-1), czego skwapliwie odmówili, tłumacząc się brakiem zainteresowania taką przebudową swoich kotłów. Szybko jednak zjawili się następnie w domu Jana Kowalskiego. W dokumentacji, jaka posłużyła później do przebudowy w OFNE wszystkich trzech kotłów wodnych, jej pracownicy nie wykonali oczywiście żadnej przysłowiowej kreski.
Pozostanie jednak faktem, że OFNE należała do tych pierwszych zakładów, które przystąpiły do przebudowy swoich kotłów z zastosowaniem polskiego paleniska narzutowego, nie wiedząc czym się to skończy. Niezależnie od dalszego niechlubnego ciągu, takie przynajmniej nazwisko, jak Tadeusz Gumółka, powinno przejść do historii polskiego przemysłu kotłowego. Bez bezgranicznego zaangażowania się w sprawę takich jak on, szkoda że w sumie nie więcej niż kilkunastu, nie byłoby bowiem polskiego paleniska narzutowego.
Przy samej przebudowie w OFNE w latach 1983÷1984 pierwszych dwóch kotłów z wyposażeniem ich w polskie palenisko narzutowe, Jan Kowalski nie miał żadnych problemów ze znalezieniem wspólnego języka z personelem eksploatacyjnym kotłowni.
Jednak w sprawie samej eksploatacji przebudowanych kotłów nikt nie podejmował dyskusji. Sami palacze zachowywali się tak, jakby mówił do nich obcym językiem.
Fabryka znajduje się obok stacji kolejowej. Dojeżdżając do niej, od pewnego czasu widział już wyraźnie dymiący komin. Po wyregulowaniu przez niego paleniska, stawał się on rzadki. Za następnym przyjazdem sytuacja się jednak powtarzała. Nie było to oczywiście dymienie typu krematoryjnego, charakterystyczne dla ówczesnej pracy postawionych w kraju kotłów z paleniskiem narzutowym włoskich, czeskich, radzieckich i przede wszystkim produkcji rodzimego przemysłu kotłowego, konstrukcji Centralnego Biura Konstrukcji Kotłów.
Od czasu, kiedy po jednym sezonie grzewczym zezłomowano w kotle WR5-022 nowo zamontowany ruszt typu Rtsn (przed przystąpieniem do modernizacji tego kotła stojący pod kotłownią, do zastąpienia nim rusztu Rts, będącego oryginalnym również bublowym wyposażeniem tego kotła), z zastąpieniem go jedną z pierwszych konstrukcji rusztów autorstwa Jana Kowalskiego, kotły konstrukcyjnie sprawowały się nienagannie.
Jan Kowalski wiedział jednak, że im bardziej intensywny jest dym z komina, to z większym nadmiarem powietrza pracuje kocioł, większa jest zawartość części palnych w żużlu, większe unoszenie lotnego koksiku z komory paleniskowej i większa emisja tlenku węgla (CO) do atmosfery.
Personel eksploatacyjny OFNE przez dłuższy czas podchodził jednak do eksploatacji kotła tak, jak później prof. dr hab. inż. Stanisław Mańkowski z Politechniki Warszawskiej. Przy przebudowie w 1987 r. kotła WLM2,5-2 w Wojskowych Zakładach Lotniczych nr 4 w Warszawie mówił do inż. Zdzisława Grzywacza; „będziemy narzucali węgiel daleko do tyłu rusztu aby miał czas na spalenie się.”
W OFNE podstawowej regulacji dokonywanej przez konstruktora paleniska później jednak przestrzegano, chociaż dyskusję w tej sprawie podjął jedynie majster kotłowni Mitka. Po którymś kolejnym poprawieniu przez Jana Kowalskiego odległości wyrzutu węgla z narzutników (trzeba było odpowiednio pokręcić gałką) oraz dopływu powietrza do stref podmuchowych (również przez odpowiednie ustawienie położenia dźwigni klap stref podmuchowych), powiedział do niego: ja tak wyregulowałem, oglądniemy sobie dym z komina i pójdę na jakiś czas do pana Gumółki - mistrza kotłowni, a Pan w tym czasie przereguluje po swojemu.
Kiedy gdzieś po trzech godzinach szedł z powrotem do kotłowni, majster Mitka wyszedł mu naprzeciw i energicznie machnął ręką wzdłuż biodra. Natomiast, gdy ostatni raz - w 1986 r. - z dyrekcją WPEC w Wałbrzychu był w OFNE, na tle błękitnego nieba było widać bardzo jasny dym.
Z czego się śmiać
W numerze 66 z 1986 r. Trybuny Ludu, gazety KC PZPR, w artykule p.t. „Kocioł procentujący milionami” czytamy między innymi: „Wszystkim wynalazcom i racjonalizatorom, którzy piszą do nas o kłopotach z wdrożeniem swych pomysłów, dedykujemy dziś - ku pokrzepieniu serc - korespondencję z Olkusza. Dowodzi ona, że procesy inowacyjne mogą także przebiegać sprawnie.
Zaledwie półtora roku trwały prace projektowe i wdrożeniowe w Olkuskiej Fabryce naczyń Emaliowanych nad modernizacją kotłów typu WLM5-1 i WR5-022. Ostatecznie w styczniu br. oddano do eksploatacji trzeci, ostatnie ze zmodernizowanych urządzeń, których efekt przeszedł nawet najśmielsze przewidywania konstruktorów.
Racjonalizacja jest możliwa we wszystkich tego typu urządzeniach produkowanych przez Sosnowiecką Fabrykę Kotłów - licznie instalowanych na terenie całego kraju i stwarza szansę wielkich oszczędności energetycznych. Autorami projektu racjonalizatorskiego są olkuscy inżynierowie i technicy - Jerzy Kopydłowski, Lotar Szołtysik, Marek Kajda, Edmund Gałka, Wiesław Cieśla i Tadeusz Gumółka.
Jeden z racjonalizatorów na pytanie redaktora „na czym polega rewelacyjność modernizacji”, stwierdza: „Po pierwsze zmieniliśmy palenisko, zamiast warstwowego stosując narzutowe, system działa u nas bez zastrzeżeń”
Na pytanie jaki jest koszt modernizacji odpowiada: „Kupno i wybudowanie jednego kotła WR5 wynosi obecnie 120 mln złotych. Koszt przebudowy według omawianych projektów zaledwie 8 milionów.”
Z badań zmodernizowanego kotła typu WR5-022, wykonanych właśnie tam przez Ośrodek Badawczo Rozwojowy Gospodarki Energetycznej GIGE, wynika że osiągnął on wydajność 12,5 Gcal/h (14,5 MW), co daje 150 procentowy przyrost jego katalogowej wydajności, którą w praktyce kotły te nie osiągały. Przy podanym koszcie przebudowy wynoszącym 8 mln złotych. oznacza to że efekt realizacji projektu racjonalizatorskiego został osiągnięty kosztem tylko około 5 procent nakładów inwestycyjnych, niezbędnych do jego uzyskania przez rozbudowę kotłowni o dalsze kotły.
Wszystko działo się w czasie, kiedy przez trzy lata trwał rozruch kotła WRp46 z paleniskiem narzutowym konstrukcji CBKK w WPEC - Wałbrzych, z uporaniem się z nim dopiero zastosowaniem w tym kotle w czwartym 1986 roku tego uruchamiania urządzeń polskiego paleniska narzutowego całkowicie sprawdzonych ruchowo między innymi w kotłach OFNE.
Jak wynikało by z treści artykułu z Trybuny Ludu, problem wykraczający poza możliwości wielotysięcznej załogi kluczowego przemysłu kotłowego Peerelu, z 500 osobową załogą samego CBKK, rozwiązało w ciągu kilkunastu miesięcy kilku specjalistów od tłoczenia i emaliowania garnków.
Później w OFNE bardzo szybko uwierzono w podtytuł artykułu w Trybunie Ludu brzmiący „wynalazki do wzięcia” i zaczęto komu popadnie odsprzedawać dokumentację, jaką otrzymano od Jana Kowalskiego.
Sprzedając dokumentację, pozbawiali przy tym jej nabywców nadzoru autorskiego, ponieważ skrzętnie ukrywali ten fakt przed jej autorem. Dokumentacja ta oprócz tego bardzo szybko zdezaktualizowała się, czego jej nabywca nie był świadom. Nie wiadomo ile spowodowali takim swoim działaniem nieudanych modernizacji kotłów, ile w ogóle nie dokończono i do ilu nawet nie przystąpiono, ponieważ pomocy Olkuskiej Fabryki Naczyń Emaliowanych przy ich realizacji nie mogło być żadnej.
Zastrzeżenie:
W wydaniu książkowym „Anegdot z peerelowskiego szamba” zastrzega się zmianę ich numeracji oraz przeredagowanie.
Późniejszy jej rektor w latach 2002-2005.
2
Załącznik III do części 93