Miłość przekleństwo czy błogosławieństwo? Do jakich refleksji na ten temat skłania Cię lektura wybranych utworów?
Miłość jest sensem życia człowieka. Dodaje mu sił lub niszczy życie. Od zalania dziejów ludzie poznają się zakochują, rozstają lub żyją długo i szczęśliwie. Za każdym dziełem tym wielkim i tym małym stoi miłość. Nie chodzi tu tylko o miłość kobiety i mężczyzny, która jest najczęściej opisywana lecz także o tę rodzicielską, braterską, siostrzaną. Wielcy poeci Adam Mickiewicz, Juliusz Słowacki, Jan Kochanowski pisali o miłości. O tej tematyce powstało też wiele piosenek. Miłość i zdrada są także uniwersalnymi tematami do plotek świetną pożywka dla prasy brukowej. Człowiekowi nie może się przyda życz nic gorszego niż śmierć ukochanej osoby czy nieodwzajemniona, nieszczęśliwa miłość.
Genialny dramaturg epoki elżbietańskiej William Szekspir w swojej tragedii zawarł ogromne i sprzeczne namiętności: miłość i nienawiść, radość życia i pragnienie śmierci, szczęście i rozpacz. Mowa tutaj oczywiście o Romeo Julii.
Dwa skłócone rody są jak dwa atomy, żyją blisko siebie, zderzają się ze sobą lecz nie mogą się połączyć. Dopiero obecność katalizatora pozwala atomom połączyć się w cząsteczkę. Tym katalizatorem była miłość i śmierć Romea i Julii.
Miłość tych dwojga młodych ludzi wybuchła szybki i nadzwyczaj niespodziewanie. Spotkanie na balu, jedno spojrzenie i to wystarczyło. Miłość miała być dla nich błogosławieństwem i przepustka w dorosłe życie. Dla Romea Julia była wielkim darem, słońcem przy którego blasku gasną wszystkie gwiazdy. W czasach, w których toczy się akcja Romea i Julii największą wartością i dumą człowieka było jego nazwisko. Młodzi kochankowie wyrzekają się swoich nazwisk aby być ze sobą. Julia mówi: „Zaprzyj się ojca i wyrzecz imienia; Lub jeśli nie chcesz, miłość mi przysięgnij; A ja wyrzeknę się krwi Capuletów” Na co odpowiada jej Romeo: „ Zwąc mnie Miłością ochrzcisz mnie na nowo; I nikt mnie odtąd nie nazwie Romeo”. W obliczy rodzącej się miłości Julia z naiwnego dziecka przeradza się w dojrzała kobietę patrzącą na świat przez pryzmat uczucia. Odrzuca panujące konwenanse i proponuje ukochanemu małżeństwo. Na swojej drodze kochankowie napotykają się nie tylko same problemy i przeszkody. Piastunka Julii oraz sługa Romea pośredniczą w załatwieniu formalności ślubnych u brata Wawrzyńca. Niestety już jako mąż Julii Romeo zabija jej krewnego Tybalta za co zostaje skazany na wygnanie. Julia chcąc uniknąć małżeństwa z Parysem z pomocą brata Wawrzyńca symuluje własną śmierć i w grobowcu czeka na ukochanego. Nieszczęsne zrządzenie losu sprawia, że Romeo nie dowiaduje się o planie ukochanej i widząc ją martwą zażywa truciznę. Wybudzona z letargu Julia czuje wielką lecz chwilową nienawiść do Romea, iż wypił całą truciznę: „O skąpcze! Wszystko wypiłeś, a dla mnie; Nie zostawiłeś nawet jednej kropli” Słysząc hałasy na zewnątrz grobowca chwyta sztylet Romea i odbiera sobie życie. Tak oto miłość, która była dla obojga błogosławieństwem stała się ich zguba i przekleństwem. Teraz na zawsze będą już razem.
Przygotowując się do tej prezentacji myślałam, że losy Romea i Julii są najtragiczniejszymi jakie zostały napisane. Myliłam się. Prym w tej kwestii zdecydowanie wiedzie Rei Kimura i jej książka pt. „Dotyk motyla”. Teraz wiem, że życie może napisać tragiczniejszy scenariusz niż poeta.
Okichi była druga córką cieśli Saito jego żony Mako. Swoją urodą zawsze wyróżniała się na tle mieszkanek Shimoda. To właśnie uroda stała się jej zgubą. Rodzice postanowili, że zamieszka w domu gejsz i zostanie zawodową kusicielką lecz życie napisało swój własny scenariusz. Podczas jednego z tajfunów trzynastoletnia Okichi poznała stolarza Tsurumatsu, zakochali się w sobie od pierwszego wejrzenia. Tsurumatsu nie przeszkadzało, że Okichi była gejsza, chciał ja poślubić i założyć z nią rodzinę. I pewnie tak by było, gdyby nie wizyta Okichi w ofuroyasan, czyli łaźniach. Podczas powrotu do domu zobaczył ją amerykański konsul generalny Towsend Harris i od razu zapragnął ja mieć tylko dla siebie. Na nic zdały się prośby i groźby. Tsurumatsu i Saito zostali zastraszeni, a Okichi zabrano praktycznie siła. Odjeżdżając do gubernatora czuła na sobie wzrok całego miasteczka, lecz nikt nie przyszedł jej z pomocą. Przez wiele dni opierała się i buntowała przeciwko swojemu losowi. Dopiero wieść o wyjeździe narzeczonego odebrała jej wszelką nadzieją i poddała się. Została Tojin Okichi co znaczy nałożnica cudzoziemca. Przez pięć lat była konkubina i pielęgniarka Harrisa. Przez ten czas zdążyła także uzależnić się od alkoholu Podupadający na zdrowiu Amerykanin wrócił do domu i zostawił Okichi samą sobie. Mimo wzgardy mieszkańców wróciła do Shimoda i otworzyła salon fryzjerski Yume czyli marzenie. Odnowiła także potajemnie kontakt z przyjaciółką Naoko. A Tsurumatsu? Po tym jak amerykanie zabrali mu miłość jego życia wyjechał do Osaki, gdzie został cenionym stolarzem. Nie potrafił ułożyć sobie życia. Gdy usłyszał o powrocie Okichi spakował swoje rzeczy i powrócił do Shimoda. Zbudował dom niedaleko Yume licząc że kiedy ś zamieszka w nim razem ze swoją ukochaną. Naoko zmarła przy porodzie trzeciego dziecka. Właśnie śmierć przyjaciółki pozwoliła kochankom na nowo się odnaleźć. Idylla nie trwała jednak długo. Mieszkańcy Shimoda nie zaakceptowali ich związku i okazywali to po przez bojkot pracy Tsurumatsu. Ochiki znowu popadała w nałóg i aby ratować ukochanego odeszła. Nie odniosło to jednak oczekiwanych skutków. Tsurumatsu poszedł w ślady ukochanej i zaczął pić. Szybko stoczył się na dno. Zmarł z rozpaczy, miłości i wyniszczenia organizmu. Wiadomość o śmierci Tsurumatsu załamała Okichi. Postanowiła wrócić do Shimoda, nie obchodzili ją mieszkańcy i ich komentarze. Chciała móc odwiedzać groby swoich bliskich. Aby wypełnić swe dni zajęła się prowadzeniem baru co jako pijaczce nie szło jej najlepiej i z czasem interes upadła tak jak sama Okichi. W dniu urodzin Naoko ubrała swoje najpiękniejsze przygotowane na ślub kimono i razem ze swoją najwierniejszą przyjaciółką sake poszła na plażę. Po opróżnieniu całej butelki Okichi weszła w morze i wyruszyła na spotkanie Tsurumatsu i Naoko. Nie mogąc być razem za życia połączyli się po śmierci. Ta tragiczna miłość trwała przez całe życie Okichi i Tsurumatsu. Nie mogli żyć razem ani osobno. „Kobiety z Shimoda są jak gałązki wierzby, którymi wiatr miota, a one wciąż trwają” Gdy ścięto wierzbę gałązki obumarły.
Miłość nie zawsze jest łatwa i bezbolesna o czym przekonali się bohaterowie „Zbrodni i kary” Fiodora Dostojewskiego. Ich miłość rodziła się długo w i cierpieniu obojga. Rodia Romanowicz Raskolnikow był biednym studentem, który szukał wyższej idei. Dla sprawdzenie czy może zostać „władcą ludzkich losów” zabija lichwiarkę Aldonę Iwanowną i jej siostrę Lizawiette, która znalazła się w złym miejscu o złym czasie. Wrażliwe sumienie nie dawało mu spokoju, wszędzie widział zastawiane na siebie pułapki. „Okazał się taką samą wszą jak inni” Zdrowy rozsądek podpowiadał mu spokój. Sofia Siemienowa Marmieładow była najstarsza córka pijaka Marmieładowa. Aby utrzymać rodzinę została kobietą lekkich obyczajów i otrzymała żółtą książeczkę. Jako osoba głęboko wierząca ufała, że Bóg wynagrodzi jej wszystkie krzywdy. Rodiona poznała w bardzo tragicznych okolicznościach. Był on świadkiem stratowania przez konie ojca Sonii. Zostawił jego żonie, Katarzynie Iwanowej swoje ostatnie trzydzieści rubli. Postawa Rodii bardzo wzruszyła Sonię. Uważała Raskolnikowa za szlachetnego i uczciwego człowieka. Kochała go całym sercem ale uważała się za niegodną tego uczucia. Nie wierzyła mu, gdy przyznał się do popełnionej zbrodni. Mimo tej strasznej prawdy nie przestaje go kochać, mówi mu: „Idź natychmiast, w tej chwili i na rozstaju gdzie drogi na krzyż się rozchodzą rzuć się najpierw na kolana i ucałuj ziemię, którą znieważyłeś, po czym wstań i pokłoń się całemu światu na wszystkie jego strony, i wszem dookoła głośno wyznaj: ` To ja zabiłem'. Wtedy Bóg ponownie przywróci cię do życia.” Po zastanowieniu zgadza się z Sonią i czyni wszystko według jej instrukcji. Dziewczyna cały czas mu towarzyszy i Rodia zaczyna rozumieć, że ich losy są połączone, że Sonia pójdzie za nim wszędzie. I dokładnie tak się stało. Sonia ofiarowała mu swój krzyżyk i pojechała na ośmioletnią katorgę za ukochanym, który wciąż nie potrafił okazywać swoich uczuć. Dużo czasu musiało upłynąć, aż Rodia zrozumiał co dzieje się w jego duszy. Otworzył się na uczucie, które go oczyściło i napełniło nadzieją. Pozostałe lata katorgi widział teraz w zupełnie innym świetle, siedem lat postrzegał jak siedem dni wszystkie miał spędzić razem z Sonią, ze swoją Sonią. Był szczęśliwy. Miłość Sonii i Raskolnikowa miała tragiczny początek lecz okazała się błogosławieństwem dla obojga. Całkowite oddanie Sofii uratowało Rodiona i pozwoliło mu znaleźć spokój duszy, którego tak bardzo potrzebował.
Ostatnią historią, którą tutaj przytoczę jest historia drugoplanowych bohaterów opowieści Audrey Niffenegger Marijke i Martina Wells. Byli małżeństwem od dwudziestu pięciu lat, dochowali się syna, który po wyjeździe do college ograniczył kontakty z rodzicami. Marijke odeszła od męża cierpiącego na chorobliwą nerwicę natręctw. Była zmęczona zasadami męża, chodzeniem po domu w ochronnym obuwiu, zasłoniętymi oknami, dziwnymi rytuałami i wszechobecnym zapachem wybielacza i innych środków czystości. Podczas jednej z wielogodzinnych kąpieli męża Marijke spakowała się i wyjechała. Zostawiła list, w którym postawiła Martinowi ultimatum: „Jeżeli chcesz się ze mną zobaczyć, przyjedź do Amsterdamu”. Marijke wiedziała, że Martin nie potrafi wyjść z domu i nie liczyła, że jeszcze kiedyś się zobaczą, kochała go lecz nie potrafiła dłużej żyć w ten sposób. Martin jako wybitny twórca szarad i tłumacz pracował w domu. Nigdy nie wychodził, wszystko załatwiał przez internet. Wyrzucaniem śmieci i odbieraniem poczty zajmował się jego sąsiad i zarazem przyjaciel Robert. Żyło by mu się świetnie, gdyby nie ciągła tęsknota za żoną. Nasuwa się pytanie dlaczego się nie leczył? Ponieważ bał się skutków ubocznych zażywania Anafranilu, jednym z nich, którego obawiał się najbardziej był spadek potencji. Z pomocą przyszła Julia Pool, siostrzenica zmarłej niedawno sąsiadki Martina. Julia razem z siostrą bliźniaczką Valentiną odziedziczyły po niej mieszkanie. Julia podawała Martinowi tabletki twierdząc że to witaminy. Stopniowo Martin zaczął odczuwać poprawę, nawet wszedł do sypialni normalnie, nie przejmując się którą nogą i z której strony. Julia zaprzyjaźniła się z Martinem, zwierzała mu się ze swoich problemów a on ja cierpliwie wysłuchiwał. Martin ufał Julii na tyle, że pozwolił jej wykonać za siebie jeden ze swoich rytuałów podczas gdy on poddawał się zabiegowi dentystycznemu oczywiście w swoim domu. Martin sukcesywnie odpierał zaloty Julii, mimo że był bardzo czuł na jej wdzięki uważał, że powinna być z kimś kim on był trzydzieści lat temu pyzatym nie przestawał kochać Marijke. Gdy żona zadzwoniła do niego po raz pierwszy od swojej wyprowadzki obwiniał się, że za dużo mówił o sobie. Po tej rozmowie przygotował listę pytań, które chciał jej zadać przy następnej okazji. W dniu jej pięćdziesiątych czwartych urodzin zadzwonił aby złożyć jej życzenia i zaprosić na nietypową kolację. Zjedli te kolację razem a jednak osobno, Marijke w Amsterdamie a Martin w kuchni swego londyńskiego mieszkania. Wieczór upłynął im na miłej rozmowie, doprawionej szczypta pikanterii. Marijke czuła jakby rozmawiał z nią Martin, jakiego poznała wiele lat temu, wesoły czarujący i zdrowy. Ta rozmowa utwierdziła Martina w przekonaniu, ze powinien pojechać do Amsterdamu. Terapia lekami skutkowała, Martin pozwolił Julii zdjąć gazety z kilku okien i napawał się widokiem wiosennych promieni słonecznych. W obliczu tragedii jaka spotkała Julie Martin zachował się jak prawdziwy przyjaciel. Siostra Julii zmarła nagle, po pogrzebie Martin nie pozwolił żeby była sama w domu. Zaprosił ją do siebie i utulił do snu kołysankami, które śpiewał kiedyś swojemu synowi. Następnego dnia Martin postanowił zrealizować swój plan i wyjechać do Amsterdamu. Spakował niewiele rzeczy, nie wierzył do końca, że uda mu się pokonać swój lęk. Po kolei odnosił małe sukcesy, wyszedł z mieszkania, zszedł po schodach, pożegnał się z Robertem, który dał mu adres Marijke. Przeszedł przez ogród do taksówki i pomachał Julii na dowidzenia. Pierwszy raz od wielu lat widział co się dzieje w mieście, jak się rozwinęło, zmieniło. Na dworcu liczył każdy stawiany krok. Pociąg wyglądał inaczej niż pamiętał, był czystszy co napawało go optymizmem. Jeszcze tylko pięć godzin podróży, przesiadka i kolejne trzy godziny podróży. Na końcu już tylko wsiąść do taksówki i pojechać do Marijke. Wiele razy wyobrażał sobie to spotkanie i nigdy nie pomyślał, że Marijke może nie być w domu. A właśnie tak się stało. Marijke podjechała jak to w holenderskim zwyczaju na rowerze, była tak zamyślona że na początku nie zauważyła męża. W chwili gdy zobaczyła Martina była najszczęśliwszą kobietą w całym Amsterdamie. Wiedziała jak trudna była ta podróż. Nareszcie znowu mogli być razem i to było dla nich najważniejsze. Historia miłości Marijke i Martina uświadamia nam, że dla miłości człowiek potrafi zrobić wszystko. Martin pokonał swoją chorobę i pojechał do ukochanej.
To czym jest w końcu ta miłość przekleństwem czy błogosławieństwem? Nie ma uniwersalnej i jednoznacznej odpowiedzi na to pytanie. Św. Paweł napisał:
„Miłość cierpliwa jest,
łaskawa jest.
Miłość nie zazdrości,
nie szuka poklasku,
nie unosi się pychą;
nie dopuszcza się bezwstydu,
nie szuka swego,
nie unosi się gniewem,
nie pamięta złego;
nie cieszy się z niesprawiedliwości,
lecz współweseli się z prawdą. Wszystko znosi,
wszystkiemu wierzy,
we wszystkim pokłada nadzieję,
wszystko przetrzyma. Miłość nigdy nie ustaje,
[nie jest] jak proroctwa, które się skończą,
albo jak dar języków, który zniknie,
lub jak wiedza, której zabraknie.”
Nasze Zycie bez miłości jest puste i bezcelowe. Potrzebujemy jej jak wody, nie ma znaczenia czy będzie szczęśliwa czy nie.