ks. Marek Dziewiecki
Mały książę czy wielki dyktator?
Dziecko potrzebuje takich rodziców,
którzy potrafią je chronić przed nim samym.
Kryzys dzieci i młodzieży zaczyna się zwykle od kryzysu dorosłych i od kryzysu wychowania. Mądre wychowanie młodego pokolenia to najbardziej radosna forma miłości w relacja wychowawca — wychowanek. Niestety w naszych czasach coraz częściej „ideałem” staje się karykatura wychowania. Ma ona miejsce wtedy, gdy rodzice i inni dorośli ulegają ideologicznym mitom i pedagogicznym fikcjom. Modnym obecnie przejawem naiwności rodziców jest mylenie wychowania z rozpieszczaniem i z tak zwanym „wychowaniem” bezstresowym. W praktyce oznacza to, że jedyną osobą wolną od stresu jest ta, która stresuje wszystkich innych.
Najgroźniejsza sytuacja ma miejsce wtedy, gdy kardynalne błędy wychowawcze popełniane są już w odniesieniu do małych dzieci. Nawet my, dorośli, zwykle z trudem bronimy się przed skutkami rozpieszczania czy pozostawiania nam przez innych ludzi całkowitej swobody działania. Także dorośli potrzebują jasnych norm i zasad moralnych, obyczajowych, społecznych, zawodowych. Takie normy, a także kontrola ze strony innych osób, to dla nas błogosławieństwo, gdyż jest to pomoc w błogosławionym sposobie postępowania. Tym bardziej małe dzieci potrzebują jasnych zasad oraz wytyczenia granic, w których mogą się poruszać nie tylko w sensie fizycznej przestrzeni, ale też w sensie dozwolonego repertuaru zachowań.
Wyjątkowo niebezpieczne w odniesieniu do małych dzieci jest uleganie sloganom typu: „nie wolno niczego narzucać”, „zabrania się zabraniać”, „dziecko nie powinno niczego w sobie tłumić”. Kierowanie się tego typu populistycznymi sloganami prowadzi w praktyce do „wychowania” małego hegemona, który będzie stawał się stopniowo coraz większym dyktatorem i coraz bardziej bezwzględnym egoistą. Na dłuższą metę najbardziej zestresowane są właśnie te dzieci, które zostały „wychowane” bezstresowo, gdyż nie są one zupełnie przygotowane do mierzenia się z twardą rzeczywistością, która często stawia trudne wymagania, a nierzadko okazuje się źródłem bolesnego stresu. Także wtedy, gdy stres ten nie jest zawiniony przez daną osobę.
Dziecko rozpieszczane i nadmiernie chronione przez rodziców, jest prowokowane do tego, by stać się tyranem niewdzięcznym, bezmyślnym, upartym i leniwym. W miarę upływu lat takie dziecko okazuje się bezradne w obliczu wyzwań, które wiążą się z opuszczeniem domu i zmierzeniem się z rzeczywistością przedszkola, szkoły czy grupy rówieśniczej. Jest także bezradne w mierzeniu się z własnymi słabościami, trudnościami i nieuniknionym przecież czasem rozczarowaniami czy porażkami. W obliczu tego typu doświadczeń dziecko, które dotąd przeżywało siebie na zasadzie hegemona i dyktatora, zaczyna być coraz bardziej agresywne, by odreagować nową sytuację, albo przeciwnie — wycofuje się z konfrontacji z życiem, popada w kompleksy i poczucie bezradności.
Dojrzali rodzice wiedzą o tym, że powinni nie tylko bezwarunkowo kochać swoje dzieci i troskliwie je wspierać, ale że powinni także stawiać konieczne granice samowoli, a czasem wręcz bezmyślności danego dziecka. Tego wymaga od nich nawet kodeks rodzinny i prawo karne. Rodzice, którzy nie kontrolują dziecka, są odpowiedzialni, na przykład za to, że pozostawione bez opieki zrobi sobie krzywdę czy wybiegnie na jezdnię i spowoduje wypadek. Mądrzy rodzice kierują się podwójnym realizmem: wiedzą, że każde dziecko potrzebuje jasnych zasad i granic oraz że pobłażanie dziecku i uleganie jego samowoli, to wyjątkowo niebezpieczna forma naiwności, gdyż dziecko nie dysponuje jeszcze przecież wystarczającą wiedzą i mądrością, potrzebną do tego, by mądrze kierować własnymi zachowaniami. Takie dziecko nie jest też jeszcze w stanie przewidywać bolesnych skutków błędnych zachowań.
Każde dziecko potrzebuje nie tylko miłości ze strony dorosłych. Potrzebuje również ochrony przed samym sobą. Prawdziwe poczucie bezpieczeństwa płynie z tego, że stopniowo uczy się ono kochać i że solidnie wypełnia swoje zadania, związane z kolejnymi fazami rozwoju. Mam nadzieję, że w obliczu egoizmu, arogancji, brutalności, bezradności i innych przejawów niedojrzałości dzieci „wychowanych” bezstresowo, w mity o takim „wychowaniu” czy o prawach bez obowiązków będą nadal wierzyć już tylko niektórzy profesorowie wyższych uczelni.