Case Study
Kiedy szef nie chce ustąpić
Normalnie Brad Finneran i Len Tasaka nie siedzieliby o 15,45 przy stoliku w kawiarence AlerGenu, popijając kawę. Brad, dyrektor badań firmy technologicznej AlerGen i Len, starszy pracownik naukowo-badawczy, zajmowali w hierarchii odpowiednio drugie i trzecie miejsce. Zazwyczaj o tej porze pracowaliby w laboratorium.
Jednakże ostatnio w AlerGenie nie było normalnie. Chociaż jedyny produkt firmy - szczepionka przeciw uczuleniu na sierść kotów - skutecznie przeszła I fazę badań klinicznych, wyniki fazy drugiej nie były jednoznaczne, a to oznaczało, że być może produkt w ogóle nie trafi do fazy III prób, nie mówiąc już o rynku. Fluktuacja wśród personelu wzrastała, w dużym stopniu ze względu na niepewną przyszłość produktu, ale także ze względu na to, że pracownikom coraz mniej podobała się praca na rzecz założyciela firmy i jej głównego naukowca Harry'ego Hustona. Zdaniem wielu pracowników, Huston żył w świecie marzeń. Brad i Len siedząc przy stoliku zastanawiali się, jak go obudzić.
Brad potrząsając z niezadowoleniem głową, powiedział: Nigdy nie przypuszczałem, że sprawa stanie na ostrzu noża, z tak błahego powodu jak podkoszulki.
Wiedziałem, że do tego dojdzie - powiedział Len, zgniatając swój pusty styropianowy kubek i rzucając nim w Brada. To tak wolniutko narasta. Przeciwnik rzuca piłkę. Wydaje się, że bez problemu ją się odbije, ale tak nie jest. Piłka niemal zawisa w powietrzu. Nagle trafia odbijającego w głowę. Ten pada nieprzytomny i leży na deskach, kiedy go sędzia wylicza.
Brad znów potrząsną głową: Pomieszały Ci się dyscypliny. Ja naprawdę potrzebuję pomocy. Czy masz jakiś dobry pomysł, dotyczący zarządzania, a nie nauki?
Len pomyślał przez chwilę. Powiedział: Sprowadź z powrotem Heissa. Marc Heiss był przez trzy lata prezesem i szefem operacyjnym firmy. Harry Huston ściągnął go, z błogosławieństwem niewielkiej rady nadzorczej, składającej się głównie z członków rodziny, żeby „pokierował sprawami firmy”. Harry nie znał się w ogóle na zarządzaniu. Był błyskotliwym naukowcem cechującym się ogromną pasją, z jednym obiecującym pomysłem. Tak więc zadaniem Heissa stało się zaczadzanie firmą i przyciągnięcie kapitału wysokiego ryzyka.
Problem polegał na tym, że Harry nie pozwalał Heissowi na działanie. Zatrudnił Heissa po to właśnie, żeby zapewnić firmie bardzo jej potrzebną wiedzę o zarządzaniu. Na niejednym zebraniu, niedługo po zatrudnieniu Heissa, Harry dużo mówił o tym, jak bardzo im jest potrzebny profesjonalny menedżer, który „pomoże przekształcić marzenie w komercyjną rzeczywistość”.
W praktyce jednak związał Heissowi ręce. Harry nie umiał, albo nie chciał, przekazać władzy. Heiss znalazł się pod silną presją zadań, a jednocześnie nie mógł działać. Kiedy zwrócił się do rady nadzorczej, zamiast uzyskać poparcie i spotkać się z obiektywnym jej stanowiskiem, musiał toczyć spory z bratem Harry'ego, jego kolegą uniwersyteckim, żona jego kuzyna i dalekim, dość ekscentrycznym znajomym. Dotychczas, ci właśnie ludzie finansowali Alergen, nie było akcjonariuszy naciskających na zyski, ani nawet na wypłacalność firmy. Członkowie rady nadzorczej zdecydowanie stali po stronie Harry'ego, robili to, co im mówił. Kiedy Harry chciał zatrudnić profesjonalnego menedżera, wyrazili zgodę. A kiedy Harry powiedział, że Heiss jednak się nie nadaje, i że AlerGenowi prawdopodobnie w ogóle nie potrzeba profesjonalnego menedżera, znowu się zgodzili.
Brad się skrzywił: Heiss. Jeśli uda się nam go odszukać. Czy nie siedzi w jakimś sanatorium dla ludzi z chorobą wrzodową?
Tak właśnie - odpowiedział Len - Ściągnij go tu - obiecamy mu dożywotni zapas tabletek na nadkwasotę. Albo jeszcze lepiej, powiedzmy mu, że Harry ustępuje. Rezygnuje ze stanowiska. Albo, że nagle nastąpiła u niego całkowita zmiana osobowości, że już jest skłonny pozwolić ludziom robić to, do czego ich zatrudnił.
Brad wyprostował się na krześle. Nie, mam lepszy pomysł. Powiedzmy mu, że Harry jest skłonny zgodzić się z tym, że firma powinna robić pieniądze, przynajmniej przez krótki okres swojego istnienia. Przerwał. Wreszcie mruknął, znowu się garbiąc. Co tam. Nie powinienem był przegrać przez podkoszulki. Odrzucił Lenowi zgnieciony kubek. - Ale nigdy nie przypuszczałem, że Harry zagrozi mi wyrzuceniem z pracy. Chyba musi odczuwać jakąś presję, bo inaczej tak by nie wybuchnął.
Rzeczywiście mu doskwiera - filozoficznie powiedział Len.
Nigdy się z resztą nie spodziewał, że AllerGen od razu zacznie przynosić zyski. Młodym firmom biotechnologicznym stosunkowo rzadko to się udaje, a AllerGen istniał zaledwie od dziewięciu lat. Jednakże, na fali obiecujących wyników klinicznych, zwiększono liczbę jego pracowników z początkowych trzech do pięćdziesięciu. Problem polegał na tym, że rozbudowa personelu, w połączeniu z ostatnimi, mniej pomyślnymi wynikami badań, stwarzała rzeczywistą groźbę upadku firmy. Jednakże Harry nadal skupiał się wyłącznie na swoim pierwotnym pomyśle, chociaż firmie wyjątkowo szczęśliwie udało się przed rokiem opracować - niemal przez przypadek - inny, potencjalnie opłacalny produkt.
Produktem tym była pożywka do hodowli komórek - materiał, w którym naukowcy hodują próbki. Naukowcy AllerGenu opracowali ją w poszukiwaniu oszczędności, żeby nie musieli kupować takiej substancji. A ich pożywka okazała się lepsza od wszystkiego, co było na rynku. Kiedy Brad zrozumiał, na co firma natrafiła, złożył wnioski patentowe, żeby inni nie mogli łatwo skopiować produktu.
Jednakże Harry nie zgodził się nawet na opracowanie planów sprzedaży tej pożywki. Brad miał związane ręce, podobnie jak poprzednio Heiss. Jednakże w odróżnieniu od Heissa, Brad nie zamierzał odejść. Po uzyskaniu doktoratu pracował naukowo na uniwersytecie wraz z Harrym, przyłączył się do niego, kiedy ten postanowił komercyjnie wykorzystać pomysł szczepionki. Mniej więcej w tym samym czasie Brad rozszedł się z żoną. AllerGen i pracujący tam ludzie byli całym jego życiem.
Len także nie zamierzał odejść. Przyszedł do firmy pięć lat temu. Zawsze mówił: Początek końca, wtedy właśnie się pojawiłem. Pomimo ironii, był bardzo lojalny - albo też bardzo nie lubił ryzyka. Miał rodzinę, jego dzieci chodziły do szkoły średniej. Jego zona miała świetną pracę u miejscowego architekta krajobrazu. Zamierzał pozostać w AllerGenie przez wiele lat.
Firma zginie, jeżeli Harry nie oprzytomnieje - powiedział Brad wstając, żeby im obu nalać więcej kawy. Idzie o to, że jego pieniądze się kończą, nie mamy w tej chwili żadnej możliwości przyciągnięcia prywatnych inwestorów, a on mi nie pozwala uruchomić produkcji tej pożywki.
Co się z tym dzieje? - zapytał Len. Brad odpowiedział: Oszaleję i tyle. Moglibyśmy ja sprzedawać innym laboratoriom, gdyby Harry wreszcie dostrzegł, co mamy. Dlaczego nie może zrozumieć, że musimy to zrobić?
Len powiedział: to nie jest tak błyskotliwe, jak szczepionka. Zaczekaj skreślam to. To niesprawiedliwe wobec Harry'ego. Idzie o to , że sprzedawane pożywki do komórek byłoby źródłem utrzymania, a nie powołaniem. To nie nauka, w znaczeniu w jakim ja Harry rozumie. Wiesz, co stale powtarza o tej firmie. Mogę go cytować niemal dosłownie, tak często to powtarza. Mówi: „AllerGen jest wciąż jeszcze czysty. Nigdy się nie sprzedam. Kiesy zakładałem tę firmę, poprzysiągłem, że nie będę jeszcze jednym poszukiwaczem zysków. Musi być ktoś, kto będzie się trzymać wytyczonej drogi i pracować dla samej radosci znalezienia skutecznego leku. Są tam gdzieś ludzie, którym jest potrzebna ta szczepionka. Niektórym nawet bardzo. Po to jesteśmy. Nie po to, żeby robić pieniądze”.
Wiem, wiem - powiedział Brad, machając ręką. - Harry jest dumny nawet z tego, że mamy tylko głównego księgowego - że nie mamy dyrektora finansowego. Że w 50-osobowej załodze mamy 35 naukowców, podczas gdy większość firm takich jak nasza zwiększa zatrudnienie ludzi zajmujących się prowadzeniem interesów. Ponadto pracuje społecznie. Nadal działa jako wolontariusz w liceum, ucząc nauk ścisłych na kursie pomaturalnym i w szkole letniej. A co roku daje szkolnej bibliotece pieniądze na zakup nowych książek o tematyce naukowej dla niższych klas. Muszę przyznać, że go za to podziwiam. Należy do wyjątkowego gatunku ludzi.
Len mu przerwał: Musi jednak zrozumieć, że większość jego pracowników nie myśli tak jak on. Chcą pracować w skutecznej firmie. Jest im to potrzebne. Chcą kupować domy i jeździć na urlopy. Nie chcą głodować z miłości do pracy.
- Nie wydaje mi się, żeby to rozumiał. - odpowiedział Brad - Gdyby tak było, nie traktowałby odejścia któregoś naukowca z firmy jako osobistej obelgi. Czasami jestem po jego stronie, a czasami chciałbym go udusić. Czy myślisz, że Heiss tak się czuł pod koniec?
Len powiedział: Myślałem, że Heiss wybuchnie, kiedy odchodził. Ile czasu tu był? Trzy lata? Tak, nie ma go już od roku. Dziwię się, że tak długo wytrzymał.
Wciąż nie wiem, czy Harry go wyrzucił, czy też on sam odszedł - mówi Brad - Ostatnie rozmowy miedzy nimi odbywały się w cztery oczy. Kto wie, co który z nich powiedział?
Kto wie? - powtórzył Len - Ale już dość na jego temat. Twój problem, przyjacielu, polega na tym, że wciąż się wycofujesz. To także mój problem. Zajmujemy w hierarchii drugie i trzecie miejsce. To my powinniśmy przekonać Harry'ego, że musi iść tam, gdzie są pieniądze, jeżeli chce uratować to właśnie, co tak rozpaczliwie stara się chronić. Musimy zatrudnić szefa komercjalizacji. Musimy zatrudnić jakiegoś guru od przepisów prawnych. Musimy zatrudnić marketingowa. Jeśli pozyskamy takich specjalistów, będziemy mieli jakąś szansę.
AllerGenowi rzeczywiście groził upadek. Jednakże Harry nadal skupiał się wyłącznie na swoim początkowym pomyśle, chociaż firmie wyjątkowo szczęśliwie udało się przed rokiem opracować - niemal przez przypadek - inny, potencjalnie opłacalny produkt.
Brad zwrócił oczy ku niebu. Len, pomyśl. Co by się naprawdę stało? Gdybyśmy zatrudnili takich specjalistów, przekonaliby się, że mają związane ręce, podobnie jak Heiss, i odeszliby stąd przed zawaleniem się firmy. Heiss chciał zatrudnić dyrektora do spraw wspierania sprzedaży. Chciał zatrudnić marketingowca. Wyszukał nawet kilku dobrych ludzi. Harry po prostu nie pozwolił mu doprowadzić tego do końca. Niby popierał Heissa, ale zwlekał z ostatecznymi decyzjami, aż kandydaci znaleźli pracę gdzie indziej.
Tak jest ze wszystkim. Wnioski do funduszy venture capital. Urządzenia - czy pamiętasz te awantury o nowe wirówki? Podstawowe zapasy probówek i kolb czy koszulki. Rozmawialiśmy o tych głupich koszulkach od ponad roku. Żeby chociaż trochę poprawić morale. A co mówi Harry? „No to przygotujcie mi kilka wzorów i porozmawiamy”. Potem, kiedy pokazaliśmy mu wzory, mówi: „martwi mnie, że jeżeli ludzie spoza firmy będą nosić te koszulki, możemy mieć kłopoty. Przypuśćmy, że ktoś, kto nie jest naszym pracownikiem, włoży taką koszulkę i, powiedzmy, obrabuje bank?” A któż obrabuje bank w koszulce AllerGenu? Kto myśli w ten sposób? Potem zamyka się w swoim prywatnym laboratorium i siedzi tam całymi dniami.
Świetnie sobie radzi z nowymi naukowcami. Schlebia im. On kocha tę pracę, oni kochają tę pracę, wszyscy są szczęśliwi. Tak bardzo długo było też ze mną. Czasem wydaje mi się, że nadal tak jest. Ale to jest firma. Mniej więcej po roku - ostatnio nawet szybciej - ci młodzi ludzie przekonują się, że AllerGen znalazł się w ślepej uliczce i odchodzą. A kiedy tak się dzieje, Harry zachowuje się tak, jakby zdradziły go własne dzieci. Wciąż się zderza z rzeczywistością, ale nie chce tego przyjąć do wiadomości.
Brad uderzył pięściami w stół, odsunął krzesło, wstał i zaczął szukać w szafkach. Znalazł otwarta torebką chipsów, wrócił do stolika, usiadł i włożył do ust całą ich garść.
Podnieciłeś się - powiedział Len.
Tak? No więc stałem się niecierpliwy. Zamówiłem te koszulki. Nadeszły. Wszystkim się podobają. Harry je nienawidzi. Wścieka się. Mówi, że świadomie chcę podważyć jego pozycję. Mówi, że się na niego zawziąłem. Mówi, że jeśli chcę, to mogę od razu odejść. No cóż, rzeczywiście tak jest - to znaczy chcę podważyć jego pozycję. Dla jego własnego dobra.
- Czy wiesz co Heiss powiedział mi - na kilka dni przed odejściem? - zapytał Len.
Nie. Co takiego?
Zapytał, czy uważam, że mógł coś zrobić inaczej.
Tak? I co mu powiedziałeś?
Że moim zdaniem zrobił wszystko, co mógł, że sobie zdaję sprawę z trudnej sytuacji, w jakiej się znalazł. Niewiele więcej ze mną potem rozmawiał. W istocie dość chłodno się ze mną pożegnał, kiedy odchodził. Wydawał się taki smutny. Len wstał i przeciągnął się.
Brad westchnął: Ja jestem smutny. Ty jesteś smutny. Każdy, kto tu siedzi dłużej niż rok jest smutny. Nie możemy wyrzucić Harry'ego. Chciałbym, żebyśmy byli spółką akcyjną notowaną na giełdzie. Wtedy to by nam tak nie ciążyło. Cóż możemy zrobić?
Autorzy: Regina Fazio Maruca
John M. Milhaven
„Harvard Business Review”
Przełożył : Andrzej Ehrlich
Analiza przypadku:
Prezentacja firmy
Diagnoza sytuacji.
Proponowane rozwiązania i działania.