Trzech Zygmuntów
BOHATEROWIE POWSTANIA STYCZNIOWEGO
Barbara Wachowicz
Zygmunt Chmieleński (1 XII 1835 - 23 XII 1863) - powstańczy bohater ziemi świętokrzyskiej ()
Kim był patron trzech bohaterów Powstania Styczniowego wpisanych w jego dzieje mężnie i tragicznie? Zygmunt I Święty -król Burgundii w pierwszej połowie VI wieku. Znany jako król męczennik, wyjątkowej pobożności, zamordowany przez wrogów 1 maja 524 roku, zginął okrutną śmiercią wrzucony do studni. Czczony w Polsce przez Jagiellonów, patron Płocka i najstarszej parafii w Częstochowie. Imię Zygmunta nosili: dowódca Powstania Styczniowego na Żmudzi - Sierakowski, wódz powstania w Płockiem - Padlewski, ijeden z najsławniejszych komendantów powstańczych na ziemi świętokrzyskiej - Chmieleński.
Ich ulubionym poetą był imiennik Zygmunt Krasiński, którego słowa poświęcone Polsce powtarzali: „Ty nie jesteś mi już krajem, miejscem, domem, obyczajem, ale cnotą, ale prawem”. I wierzyli tak jak nasz sławny romantyk: „Jedno wiem tylko - sprawiedliwość będzie. Jedno wiem tylko - Polska zmartwychwstanie!”.
W imię jej zmartwychwstania walczyli i zginęli.
Poeta życia
Zygmunt Sierakowski urodził się 19maja 1827 roku na Wołyniu. Jego ojciec Ignacy wziął czynny udział w Powstaniu Listopadowym i poległ, „zostawiając Zygmuntowi wzór poświęcenia w spuściźnie”, jak napisano w nekrologu Zygmunta na łamach pisma „Ojczyzna”. Macierzysty dziad walczył w Powstaniu Kościuszkowskim, a chłopca wychowywała - obok matki - macierzysta babka Maria Morawska, „kobieta wielkiego charakteru i mocy”, która „szczepiła w sercu dziecięcym miłość Ojczyzny”. Po jej śmierci opiekę nad chłopcem przejęli bracia matki - bohaterowie Powstania Listopadowego. Zygmunt wzrastał w takiej aurze walki i poświęcenia. Do swego wuja Kajetana Celermantha będzie pisał już z zesłania list, który możemy uznać za credo jego życia: „Ja nie wstydzę się żadnej pracy, ja wiem, że można drwa rąbać i wodę nosić, i być zawsze i wszędzie prawdziwym, wyższym człowiekiem, poetą i filozofem. (…) Być poetą życia lepiej niż poetą słowa. (…) Pragnąłbym, żeby życie moje było żywym poematem”. Itak się miało stać.
Edukację zaczął Zygmunt w Żytomierzu w gimnazjum, oczywiście rosyjskim. Dyrektor tej szkoły, nienawidzący Polaków Moskal, lubił deklamować, przedrzeźniając Mickiewiczowskie frazy: „Cicho wszędzie, głucho wszędzie”, dodając, iż „Rewolucija biendzie, a tiebie, skatina, wisielcia biendzie”, czyli będzie rewolucja, a jej uczestnicy zawisną na szubienicy.
W roku 1845 Sierakowski zaczyna studia na Uniwersytecie w Petersburgu i jak będą wspominać jego koledzy, nie było wśród nich „ani jednego, który by dorównywał mu bystrością”. Jakub Gieysztor, przywołując go w swoim pamiętniku, pisze: „Ukazała się promienna, zapałem, poezją tryskająca postać”. Jego koledzy, dotychczas przeważnie wesoło balujący, znaleźli się nagle pod ogromnym wpływem Sierakowskiego, który wedle świadków epoki stworzył „między studentami Uniwersytetu, Polakami, ruch wielki umysłowy, religijno-patriotyczny”. Potrafił fascynujące wykłady przeplatać wielką poezją romantyczną, którą wspaniale deklamował.
W 1848 roku Europę ogarnia Wiosna Ludów. Sierakowski, który usiłuje przekroczyć granicę Galicji, by wstąpić do wojska, zostaje schwytany 3 maja 1848 roku i skazany osobiście przez cara Mikołaja I na zesłanie do Korpusu Wojskowego w tak zwanym Kraju Orenburskim. Jest to straszliwa pustynia, na której przeżyje 8 lat. Pisał do matki: „Stoję jak posąg na czarnych skałach twierdzy, mając u stóp jeszcze czarniejsze głębie morza, a nad sobą chyba czarniejsze nad wszystko niebo…”. 14 października 1852 roku napisał z Orenburga do przyjaciela: „Ja wąwozami idę, cierniem porosłe drogi, ja biegnę i padam, rozwijam skrzydła i lecę, i łamię skrzydła”. Ale jak wyzna w innym liście: „Wszędzie można żyć cudownie. (…) Wszak pierwsi chrześcijanie przede wszystkim myśleli o tym, żeby zawsze i wszędzie żyć godnie i uroczyście”. I wierzył: „Cel mój zawsze jeden i ten sam. Ludzkość musi się ubóstwić, a dlatego trzeba ją podnieść, dlatego umarli sprawiedliwi muszą zmartwychwstać. My zmartwychwstaniemy”. Współcześni badacze życiorysu Zygmunta twierdzą, że podczas zesłania w Orenburgu wypracował wielką taktykę Konrada Wallenroda z poematu Mickiewicza. W sposób godny największego podziwu opiekował się przyjaciółmi zesłańcami, a także pochylał nad losem nieszczęsnych rosyjskich sołdatów, bardzo często skazywanych na okrutną śmierć w postaci kary cielesnej -bicia pałkami.
Po śmierci „żandarma Europy” -Mikołaja I i dramatycznej klęsce Rosji w wojnie krymskiej pozwolono Sierakowskiemu wrócić do Petersburga, gdzie 30 sierpnia 1857 roku świetnie zdał egzamin do Wojskowej Akademii Sztabu Generalnego. Tam stworzy Koło Oficerów Polskich, przygotowując przyszłych powstańców. W ich gronie będą postaci tak sławne, jak Jarosław Dąbrowski i Zygmunt Padlewski. Profesor Stefan Kieniewicz pisze z podziwem, że „były zesłaniec i trzydziestokilkuletni kapitan znalazł się w kierownictwie tajnej organizacji złożonej z kilkuset oficerów, Polaków i Rosjan, zjednoczonych dla wspólnej walki z caratem, organizacji, która postawiła sobie za cel wyzwolenie zarówno Rosji, jak i Polski”. Zajmował się z pasją także sprawami prawodawstwa wojskowego i walczył o zniesienie kary cielesnej. W 1860 roku zostaje wysłany jako delegat Ministerstwa Wojny na kongres w Londynie, a także do Francji, Włoch, Austrii, Niemiec, by poznać różnorakie wojskowe kodeksy karne. Po powrocie z owocnych zagranicznych wojaży Zygmunt przeżywa swój sukces - dzięki jego projektowi i działaniom car wreszcie znosi w wojsku karę cielesną.
Jednocześnie uśmiecha się do niego szczęście osobiste - Zygmunt spotyka wielką miłość swego życia. Jest to stateczna i urodziwa panna Apolonia Dalewska, której imię symbolicznie spieszczano na „Polka”. Zachował się pełen szczęścia list Sierakowskiego pisany w lipcu roku 1862 do matki i siostry: „Wasz Zygmunt i jego bohdanka Apolonia kochają się wzajemnie i dali już sobie słowo połączyć się węzłem wieczystym. Ona gotowa jest w tej chwili wszystko poświęcić dla Ojczyzny, ona pomoże mi spełnić należycie największy obowiązek! Bardzo jestem szczęśliwy - nie tym szczęściem idyllicznym, co to marzy o kwiatach, ale szczęściem człowieka, który ma obok siebie opiekuńczego ducha”. 30 lipca 1862 roku odbył się w Kiejdanach na Litwie ślub Zygmunta Sierakowskiego z „Polką”. Hucznie, mazurowo i brawurowo. To ostatni taki akord w jego życiu.
Wybucha Powstanie Styczniowe. Sierakowski pisze list do rosyjskiego ministra wojny: „Nie mogę być głuchym na głos Ojczyzny. Wobec walczących braci moich nie mogę pozostać w szeregach armii rosyjskiej i muszę walczyć wraz z nimi”. Podaje się do dymisji i wyrusza w powstańcze pole. Przyjmuje pseudonim od swojego herbu - Dołęga. Żartując, że tylu jest niedołęgów, że przyda się w szeregach, chociaż jeden „Dołęga”. Uczestnik powstania pisze: „Radowała się Żmudź, wszystko pędziło ku Dołędze”. Niedługo czekał na oddział, bo ten uformował się wraz z jego pojawieniem. Dołęga odbywa tryumfalną wędrówkę. Witany wszędzie entuzjastycznie. 23 kwietnia 1863 roku pod wioską Kołyszki odnoszą świetne zwycięstwo. Towarzysz broni i przyjaciel Benedykt Dybowski w rozprawie „Pamięci Zygmunta Sierakowskiego” pisze, iż wszędy, gdzie się pojawił, „tłumy zbierały się przy kościołach, księża z procesją wychodzili na spotkanie. Dołęga zsiadał z konia, przyjmował błogosławieństwo kapłana, wchodził do świątyni i ucałowawszy stopnie ołtarza, klęczący z chorągwią swoją w ręku słuchał nabożeństwa”. Była przepiękna pogoda i jak będą wspominali kronikarze, „świeżość powietrza i piękna okolica - wszystko razem unosiło wyobraźnię, zagrzewało serca młodych partyzantów skupionych nocną porą koło ognisk, gwarzących wesoło o przyszłych bojach i mającej powstać niechybnie świetnej, potężnej, a wolnej kochanej Polsce”. Wacław Koszczyc, przyjaciel Sierakowskiego, pisze, że wódz powstania na Żmudzi zachowywał się jak „święty rycerz Boży”, witany we wsiach śpiewem „Bóg naszą ucieczką”. Chłopi witali go jak zbawcę, jak nowego Kościuszkę.
Tryumfalny pochód przez ziemie litewsko-żmudzkie zakończył się nagle tragicznym akordem. Zerwała się śnieżna zawieja, zasypała powstańcze ogniska. 8 maja 1863 roku podczas bitwy pod Birżami Zygmunt Sierakowski został bardzo ciężko ranny, wzięty do niewoli i przewieziony do Wilna, gdzie szalał osławiony Michaił Murawiew, któremu nadano zasłużony przydomek „Wieszatiel”. Słynna była jego odpowiedź na liczne petycje, by nie skazywać Sierakowskiego na rozstrzelanie. Ryknął: „Ja go nie rozstrzelam! Ja go powieszę!”. Do zrozpaczonej i spodziewającej się dziecka żony Zygmunt napisał: „Boże, widzę, że Ciebie nikt nie przygotował, nikt nie uprzedził, że się już po raz ostatni widzimy ze sobą. Aniele mój…”. Obiecano mu uwolnienie, jeśli wyda członków Centralnego Komitetu Narodowego - rządu powstańczego. „Uniesiony gniewem powiedziałem, że gdybym znał nawet, to bym ich nie wydał. Dano mi do zrozumienia, że podpisałem wyrok śmierci. Trzeba więc umrzeć, umrę czysty i niepokalany. (…) Ja Ciebie kochać będę i czuwać nad Tobą i niemowlątkiem”.
27 czerwca 1863 roku tłum mieszkańców Wilna stanął murem na placu Łukiskim. Ranny Sierakowski chwiał się pod szubienicą, słuchając wyroku, wsparty na ramieniu księdza. Kat, który go wciągał na szubienicę, kopnął rannego kilkakroć, dokładnie mierząc w jego rany. Sierakowski zdążył zawołać: „Bądź wola Twoja!”. W złowrogim warkocie bębnów zawisł na szubienicy. Oczekującej dziecka Apolonii Sierakowskiej zapowiedziano, że jeśli urodzi syna, natychmiast go zabiorą. Wywieziono ją na zesłanie do Borowicz. Jaką tragiczną wymowę ma fakt, że w tychże Borowiczach będzie łagier dla żołnierzy Armii Krajowej… Apolonia urodziła córeczkę. Dziecko wkrótce zmarło. Jej bracia zostali zesłani lub rozstrzelani. W 150. rocznicę wybuchu Powstania Styczniowego przedstawiciele Związku Polaków na Litwie oddali hołd pamięci Zygmunta Sierakowskiego przy symbolicznym krzyżu w Wilnie.
„Dobre słowa, jasny umysł”
Z Padlewa na moim rodzinnym Podlasiu wiódł się ród Padlewskich herbu Ślepowron. Ale jedna z jego znaczących, bo arystokratycznych gałęzi przeniosła się na Kresy i tam 1 stycznia 1836 roku we wsi Czerniawka pod Berdyczowem urodził się Zygmunt Padlewski, syn Władysława i Judyty z Potockich. Pierwszy biograf Zygmunta, Stella-Sawicki, w książce poświęconej „ludziom i wypadkom” Powstania Styczniowego powiada, że ojciec Zygmunta przygotował dziecinny pokój „przystrojony jakby dla starego wojaka we wszelką broń”. Według tegoż kronikarza, Władysław Padlewski „był to człowiek bardzo zacnego i prawego charakteru, gorączkowego niemal przywiązania dla Ojczyzny”. Wziął udział w Powstaniu Listopadowym, aresztowany, dzięki potężnym łapówkom uniknął zesłania.
W 1846 roku mały Zygmunt został uczniem Korpusu Kadetów w Brześciu Litewskim i tam poznał Jarosława Dąbrowskiego, przyszłego współorganizatora Powstania Styczniowego. Polakom nie wolno było mówić po polsku. Za przekroczenie tego zakazu karano chłostą. W roku 1858 Zygmunt Padlewski został studentem Akademii Artylerii w Petersburgu i czynnym działaczem Koła Oficerów Polskich, stworzonego przez imiennika - Sierakowskiego. Przyjaciele wspominają Padlewskiego: „Wykształcony, piękny i wytworny, zyskiwał sobie wszędzie przyjaźń ludzką i miłość kobiet”. Latem 1861 roku, uzyskawszy tytuł prymusa i złoty medal, a także opinię fenomenalnego matematyka, Zygmunt Padlewski pod pretekstem konieczności leczenia się wyjeżdża za granicę. W rzeczywistości otrzymuje z rąk Sierakowskiego mandat oficera łącznikowego z polską emigracją, ze szczególnym uwzględnieniem działalności instruktorskiej wśród młodzieży polskiej w Wojskowej Szkole Polskiej, która miała powstać we Włoszech. Padlewski wywiązuje się z tych obowiązków wzorowo. W Paryżu tworzy Towarzystwo Młodzieży Polskiej. We Włoszech - w Cuneo - reorganizuje szkołę dla przyszłych żołnierzy polskich, wykłada strategię i zagadnienia artylerii. Poznaje i zaprzyjaźnia się serdecznie z dwoma przyszłymi ibardzo znaczącymi bohaterami Powstania - Stefanem Bobrowskim i Romanem Rogińskim. We Włoszech dochodzi do Polaków dramatyczna wieść o aresztowaniu Jarosława Dąbrowskiego, czołowego działacza Centralnego Komitetu Narodowego, przygotowującego plan powstania. Władze CKN wzywają Padlewskiego do powrotu. Zostaje mianowany naczelnikiem miasta Warszawy, a także emisariuszem, który wysłany do Petersburga, (co oczywiście łączyło się z niebezpieczeństwem aresztowania za samowolne pozostanie za granicą) ma zawrzeć układ z oficerami konspirującymi w Komitecie Wolnej Rosji. Nadzieje na wybuch rewolucji rosyjskiej i wsparcie Rosjan w działaniach powstańczych miały odegrać decydującą rolę w osiągnięciu zwycięstwa. Jeden z oficerów rosyjskich wspominał: „Kategoryczne oświadczenie Padlewskiego, że Powstanie wybuchnie w bardzo krótkim czasie, wywarło na nas oszałamiające i przygnębiające wrażenie: wydawało się nam, że Polacy idą na pewną zagładę”. Przyspieszenie wybuchu powstania wiąże się, jak wiadomo, z szatańskim pomysłem margrabiego Wielopolskiego, by dokonać w Polsce wojskowej branki i wcielić w szeregi przede wszystkim politycznie podejrzanych. Centralny Komitet Narodowy decyduje, by wszyscy zagrożeni branką opuścili Warszawę. Padlewski mówi: „Oddział ten mający do wyboru albo służbę w wojsku rosyjskim i karę za zbiegostwo, albo walkę z nieprzyjacielem, składający się z ludzi przejętych nieograniczoną miłością Ojczyzny, (…) dowodzony przez ludzi odpowiednich będzie się bił doskonale i zwycięsko”. 13 i 14 stycznia 1863 roku, jak wspomina jeden z kronikarzy powstania, „kościoły były zapełnione, szczególnie młodzieżą, która otaczała konfesjonały i przystępowała do Stołu Pańskiego. Z całą gotowością i świadomością bliskiego boju z wrogiem, z całym spokojem i przekonaniem o obowiązku względem Ojczyzny, opuszczali oni progi rodzinne”. Padlewski opracował plan jednoczesnego ataku na garnizony rosyjskie, by je opanować i zdobyć broń. Bo jak mówi powstańcza piosenka: „Obok Orła znak Pogoni -poszli nasi w bój bez broni”. Warszawa nie została objęta planem walki. Powstanie nie miało tu żadnych szans zwycięstwa. Natomiast Padlewski sam zdecydował się poprowadzić wyprawę na Płock, który miał się stać epicentrum dowodzenia powstaniem na ziemi płockiej.
Padlewski, przezwany „Wojewodą”, prowadzi swe oddziały do lasów nad Narwią na Kurpiach. Zgłasza się doń tłumnie niezamożna szlachta i służba leśna. 27 stycznia wydaje płomienną odezwę: „Obywatele, cała Polska jak długa i szeroka pała zemstą. Cuda męstwa i poświęcenia dokonują się na całym obszarze naszej Ojczyzny”. Apeluje do niechętnych powstaniu: „Ojczyzna wymaga od Was poświęcenia i ofiary”. Rozwija energicznie werbunek. Objeżdża sam, często bez eskorty, wsie i miasteczka. Jego siły rosną, dostaje wiadomość, że do granicy pruskiej zbliża się transport broni dla powstania. W nocy z 7 na 8 marca „Wojewoda” zajmuje Myszyniec, gdzie dochodzi do dramatycznej bitwy. Padlewski jest na zagrożonych odcinkach, kule wyrywają strzępy z jego baranicy. Kiedy szarża kozaków powoduje oznaki paniki, chwyta sztandar kosynierów i prowadzi ich do przeciwuderzenia. Powstańcom udaje się wycofać. Niestety żaden z zapowiedzianych transportów broni przez granicę nie dociera. Stefan Bobrowski pisze do przyjaciela, podnosząc go na duchu: „Każde Twe powodzenie na polu walki wryje się niezatartymi głoskami w pamięci narodu”. 21 kwietnia 1863 roku Zygmunt Padlewski, realizując plan spotkania z ciągle oczekiwanym transportem broni, wpada w ręce Rosjan. Przewieziony do więzienia w Płocku nocą z 14 na 15 maja słucha wyroku śmierci. 15 maja pisze list do rodziny: „Dziś mam dokończyć ten żywot ziemski. Strasznie poważna to chwila, więc nie dziwcie się, że niewiele w niej na napisanie stracę, by tę godzinę, jaka mi zostaje, z Bogiem przepędzić”. Prosi, by powiedzieć „najdroższym, najmilszym Rodzicom moim, żem ich kochał z całej siły uczuć moich, i że z nimi umieram. Brata Romka miłego do serca przyciskam, siostry wszystkie błogosławię i kocham. (…) Bądźcie zdrowi i szczęśliwi, o to do Boga modlić się będę, jeśli Go zobaczę”. O świcie ksiądz pod konwojem żołnierzy przyniósł skazańcowi Komunię Świętą.
Ranek majowy wstał przepiękny. Wieziono Padlewskiego ulicami Płocka, a Polki rzucały mu z okien tyle kwiatów, że jechał na śmierć drogą usłaną różami i fiołkami. Przywiązany do słupa Padlewski sam skinął głową, dając znak żołnierzom. Dzisiaj w miejscu jego kaźni stoi w Płocku kamień pamięci. Ojciec Zygmunta walczący w powstaniu został ranny tegoż maja 1863 roku. Rozstrzelano go 21 listopada.
Siła, energia, niezłomność
„Wspaniała postać Zygmunta Chmieleńskiego snuje się przed mymi oczyma” - pisał Stefan Żeromski. Ten trzeci Zygmunt otrzymał imię po autorze „Przedświtu”, a także drugie, po autorze „Dziadów” - Adam. Urodził się 1 grudnia 1835 roku we wsi Barcząca pod Mińskiem Mazowieckim. Jego ojciec, generał w służbie rosyjskiej, wcześnie osierocił syna i Zygmunt został oddany do Korpusu Kadetów w Petersburgu. Ukończył, tak jak Sierakowski, Wojskową Akademię Sztabu Generalnego. Kiedy w 1861 roku zaczęły się w Warszawie manifestacje przedpowstańcze, złożył prośbę o dymisję. Pisał do brata: „Obecny stan rzeczy w Polsce nie dozwala mi dłużej nosić tego munduru, który uciska moją pierś polską”. Dymisji nie dostał, udało mu się brawurowo uciec za granicę i dostać do Polskiej Szkoły Wojskowej w Cuneo.
Na wiadomość o wybuchu powstania natychmiast próbował wrócić do Polski. Aresztowany przez Austriaków uciekł z więzienia i stworzył jeden z największych oddziałów operujących na ziemi świętokrzyskiej. Znaczył pola bitew o nazwach jakby wziętych z książek Żeromskiego -Złoty Potok, Oksa, Ciernie. Pod jego dowództwem walczyli kuzyni autora „Wiernej rzeki” - bracia Sascy. 19października 1863 roku jako nowo mianowany naczelnik wojskowy województwa krakowskiego powiedział swoim żołnierzom: „Dziękuję Wam, towarzysze moich trudów, pochodów i bitew. Lepiej umrzeć z bronią w ręku w obronie ojczystej ziemi, aniżeli mielibyśmy zapełniać kazamaty Orenburga i Sybiru”. Gdy wojska nieprzyjaciela dopadły ich pod Czarncą, Chmieleński zaryzykował, każąc piechocie przedzierać się wśród zarośli, a sam wyszedł na czele kawalerii na otwarte pole. 14 grudnia 1863 roku oddziały powstańcze pod dowództwem generała Józefa Hauke-Bosaka walczyły krwawo pod wsią świętokrzyską Bodzechów. Chmieleński, „wierny i nieustraszony”, trwał obok generała. Ciężko ranny został schwytany przez Moskali i rozstrzelany w przeddzień wigilii Bożego Narodzenia, 23 grudnia 1863 roku. Jenerał Bosak powiedział: „Straciliśmy pułkownika Chmieleńskiego, jednego z najwierniejszych synów naszej Ojczyzny”.
Żaden z trzech Zygmuntów nie ma mogiły.