Państwo światopoglądowo neutralne i jego granice
Beata Staniszewska, Jerzy Nowak
Współcześnie w demokratycznych państwach Zachodu kładziony jest duży nacisk na konieczność stworzenia warunków rozwoju i działania społeczeństwa pluralistycznego, czyli składającego się z wielu grup o różnym obliczu ideowym, narodowym czy religijnym. Rządy poszczególnych państw szukają rozwiązań kompromisowych pomiędzy grupami interesu, a nowoczesne społeczeństwa obywatelskie powinny charakteryzować się pluralizmem poglądów, tolerancją oraz szeroko pojętym relatywizmem. Ta ostatnia cecha ma być konsekwencją szczególnego rozumienia tolerancji, prowadzącego do uznania względności wszelkiej prawdy.
Idea państwa oddzielonego od sfery życia religijnego narodziła się z XVII wieku
w związku z pojawieniem się w dotychczas jednorodnej religijnie społeczności Europy Zachodniej zróżnicowania przekonań religijnych wprowadzonego przez nurty reformacyjne. Wzajemne rozgraniczenie państwa i religii opierało się na zasadzie, że różne i nieprzekładalne są zarówno cele, jak i środki działania obu tych instytucji.
Natomiast dziś neutralność światopoglądowa państwa urosła do rangi podstawowej cechy demokratycznego państwa świeckiego. Wypływa przede wszystkim z doktryny prawa i orzecznictwa sądowego, ale rzadko znajduje odzwierciedlenie w ustawie zasadniczej państwa. W Europie jedynie konstytucja Albanii z 1998 roku mówi wprost o neutralności światopoglądowej państwa jako całości. Jednakże cecha ta pojawia się w orzecznictwie konstytucyjnym praktycznie wszystkich państw i uchodzi za najlepszą gwarancję wolności sumienia i wyznania tak w wymiarze jednostkowym, jak i społecznym.
Neutralność światopoglądowa państwa jest obecnie tą dyrektywą, która pozwala interpretować świeckość państwa, rozdział Kościoła i państwa, w duchu umożliwiającym pełne urzeczywistnienie wolności sumienia i wyznania. W poszczególnych państwach jest ona interpretowana różnie. Pewną rolę odgrywają tu uwarunkowania społeczne, struktura wyznaniowa ludności, tradycje kulturowe, historyczne.
Jednakże nierzadko występują również zjawiska, które trudno jest pogodzić
z ideałem neutralności światopoglądowej państwa. Neutralność nie oznacza ignorancji wobec religii, wręcz przeciwnie - to dzięki niej zyskujemy gwarancję, że święta religijne pozostaną dniami wolnymi od pracy, a imprezy religijne mogą liczyć na ochronę policyjną czy przeciwpożarową. Państwo powinno być areligijne, ale nie antyreligijne. Nie powinno być ateistyczne lecz bezstronne.[1]
Dobrym przykładem różnego rozumienia pojęcia neutralności światopoglądowej państwa koncepcja edukacji i wychowania w ramach szkolnictwa publicznego we Francji
i Belgii. Wychowanie, jako wdrażanie młodych w pewien system zasad postępowania zawsze wiąże się z jakimś systemem wartości (ma aspekt światopoglądowy), ale we Francji neutralność sprowadza się do eliminacji nauki religii z programów szkolnych. Religię traktuje się tam jako wyraz pewnego niedorozwoju intelektualnego. W Belgii tymczasem (na mocy konstytucji z 14 lutego 1994 r.) wspólnota organizuje nauczanie, które jest światopoglądowo neutralne, czyli respektuje koncepcje filozoficzne, ideologiczne lub religijne rodziców i uczniów. Szkoły organizowane i prowadzone przez władze publiczne zapewniają młodzieży wybór między nauczaniem jednej z uznanych religii lub pozawyznaniowej etyki (bez negacji roli światopoglądu w wychowaniu).[2]
Z neutralnością światopoglądową - jako taką - wiąże się wiele ważnych dla współczesnych państw problemów. Z jednej strony ważne jest pytanie o jej granicę, zarys i krańcowy punkt stosowania w państwach, z drugiej o istotę wolności religijnej, o pole w ramach którego można daną wiarę praktykować lub nie.
W relacji amerykańskiego korespondenta Gazety Wyborczej z marca 2004 r. możemy przeczytać[3] o przełomowej dla Stanów Zjednoczonych sprawie: „w precedensowym wyroku sąd najwyższy Kalifornii nakazał katolickiej firmie charytatywnej, by ta pokrywała swym pracownikom koszt środków antykoncepcyjnych.” Firma Christian Charities została zaskarżona do sądu przez swych pracowników nie-katolików, w momencie odmówiła im zwrócenia kosztów środków antykoncepcyjnych. Prawdą jest, że jak pisze autor, w wielu stanach USA Kościoły i prowadzone przez nie firmy mają zagwarantowaną stosunkowo dużą swobodę prowadzenia interesów. Firmy te mogą w większości wypadków kierować się swą wiarą - np. islamskie firmy mogą swym pracownicom nakazać noszenie chust.
Bartosz Węglarczyk dodaje: „(…) po precedensowym wyroku katolickie szpitale będą miały trudności z odmówieniem przeprowadzenia np. legalnego zabiegu aborcji. Jeśli szpitale odmówią - teoretycznie pacjenci będą się mogli domagać gigantycznych odszkodowań.” To jest zapowiedź wprowadzenia daleko idących rozwiązań systemowych, według których szpitale danego wyznania będą wystawione na niebezpieczne mechanizmy rynkowe, które - jeśli spełniłyby się takie czarne scenariusze - mogą doprowadzić je nawet do upadku. Działoby się to w imię szeroko i - trzeba podkreślić - źle pojętej neutralności światopoglądowej państwa. I tu przywołujemy na chwilę myśl ks. Marka Dziewieckiego[4], iż „neutralne światopoglądowo może być jedynie państwo, ale nie jego obywatele.”
W Polsce również realizowany jest postulat neutralności światopoglądowej. Konstytucja RP mówi o bezstronności władz publicznych w sprawach przekonań religijnych, światopoglądowych i filozoficznych. Zasada bezstronności była przez twórców konstytucji interpretowana jako synonim neutralności. Słownikowo nie jest to do końca prawdą, bo „neutralność” znaczy obojętność, a państwo nie może być obojętne wobec religii. Polska, jeżeli uwzględnimy cały system prawa wyznaniowego, zwłaszcza orzecznictwo Trybunału Konstytucyjnego, jest uważana za państwo sprzyjające religii.[5]
Neutralność światopoglądowa państwa potocznie jest rozumiana jako bezstronność w sprawach przekonań religijnych. Oznacza to, ze państwo nie popiera ani nie preferuje żadnych orientacji filozoficznych i światopoglądowych. W tym rozumieniu wpisuje to się w lewicowe doktryny i opinie. Zakłada ona pozbycie dominującej religii właśnie tej „przewagi” (w rozumieniu myśli lewicowej), która poprzez swoja rangę ona posiada. Prowadzić to ma do tego, że wszelka motywacja prawodawcza musi mieć świeckie korzenie, a finansowanie przez państwo organizacji bądź przedsięwzięć o charakterze religijnym ma być wstrzymane. Do tego dochodzą tak samo popularne postulaty jak zakaz nauczania religii w instytucjach państwowych czy wyzbycie się przez nie (jak również przez cale państwo) symboliki religijnej. Tego rodzaju deklaracje i opinie są bardzo szeroko rozpowszechnione wśród obywateli przyznających się do lewicowych poglądów politycznych. Miarą tego są wypowiedzi polityków SLD i SDPL.
W tym momencie warto zadać pytanie, czy istnieje jeszcze coś lub ktoś bardziej „na lewo” od wyżej wymienionych osób i grup społecznych. Otóż jest w naszym kraju Antyklerykalna Partia Postępu „Racja”, która to neutralność światopoglądową chciałaby realizować przez całkowity jego rozdział od kościołów i związków wyznaniowych.
Jak czytamy w rozdziale drugim programu[6] tej partii pod nazwą „Polityka światopoglądowa”, „Racja” domaga się „likwidacji kaplic, usunięcia pomników i symboli religijnych z urzędów państwowych, obiektów i terenów użyteczności publicznej, jednostek służb mundurowych, szkół i szpitali.” Autorzy programu piszą ponadto, iż „należy usunąć nauczanie religii ze szkół i przedszkoli publicznych oraz zaprzestać dotowania przez organy administracji państwowej lub samorządowej szkół prowadzonych przez kościoły i związki wyznaniowe. (…) Państwo nie będzie dotować szkół i uczelni należących do Kościołów i związków wyznaniowych ani wydziałów teologicznych na uczelniach świeckich.. Państwo nie będzie dotować szkół i uczelni należących do Kościołów i związków wyznaniowych ani wydziałów teologicznych na uczelniach świeckich.” W programie znajdziemy wiele innych zapisów dążących do - nazwijmy to wprost -wykluczenia kościołów z życia publicznego, społecznego i „obdarowanie” ich przywilejami jakie obowiązują firmy prowadzące działalność gospodarczą w pełnym zakresie. W zasadzie cały program tej partii opiera się na - najdelikatniej ujmując - nieprzyjaznym stosunku wobec kościołów i religii, dlatego więc poświęcanie jej więcej miejsca wydaje się bezcelowe. Sens, wymiar i przede wszystkim klasa (w sensie poziomu kultury) w jakim partia ta chciałaby zrealizować swój program, oddałem przytaczając cytaty. Widać jednak, iż taka wizja państwa „neutralnego światopoglądowo” zakłada wyłączenie kościołów z życia społecznego, skazanie ich na bycie uczestnikiem brutalnej gry rynkowej i ostatecznie eliminację kościołów, a tym samym wartości i zasad, które głoszą.
Bardzo prosto i przekonywująco odpowiada[7] na takie postulaty, trochę w kontekście międzynarodowym, którym już było wcześniej, Marian Miszalski w „Niedzieli”: „zadaniem każdego państwa (także super-państwa, jakim jest Unia Europejska) jest stanowienie prawa obowiązującego wszystkich obywateli. To właśnie odróżnia +państwo+ od innych organizacji. W prawie stanowionym znajduje odbicie etyka i moralność, żadne więc państwo (ani super-państwo) nie jest +neutralne światopoglądowo+.” Toteż, jak słusznie zauważa Miszalski, prawo stanowione pełne jest sprzeczności w jego całkowitym rozrachunku, bowiem podstawą bądź inspiracją do jego powstania są różne prądy, myśli i idee polityczne a także - co lewica próbuje wykluczyć - inspiracje religijne, które maja olbrzymią siłę oddziaływania w społeczeństwach. Takie niespójności są cechą normalną w nowoczesnym, pluralistycznym społeczeństwie.
W tym artykule dalej czytamy o sądzie w Szwecji, który „(…) skazał pastora w mieście Kalmar za to, że uznał homoseksualizm za dewiację, czyli zboczenie seksualne, i wyraził opinię, że nie jest on cechą wrodzoną, ale nabytą, więc jest kwestią wyboru. Jak widać,
u podstaw tego sądowego orzeczenia nie leżała żadna +neutralność światopoglądowa+, ale bardzo konkretna ideologia: permisywizmu moralnego.” Miszalski przytacza również casus z Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu który miał uznać, że „ochrona płodu nie musi być uznawana za część prawa do życia chronionego na obszarze Unii Europejskiej”. Miszalski twierdzi, że „jest to stanowisko jak najbardziej ideologiczne, zaangażowane światopoglądowo, wręcz pogrążone w ideologii (…) lokującej się gdzieś między nihilizmem a hedonizmem. Orzeczenie to nie ma nic wspólnego z +neutralnością światopoglądową+, ale - przeciwnie - wyraża bezwzględnie pogardę dla ludzkiego życia ludzi najmniejszych, najsłabszych, najbardziej bezbronnych. (…) Fakty te tylko utwierdzają w przekonaniu, że i Unia Europejska bynajmniej nie jest +neutralna światopoglądowo+, toteż i jej pouczenia w tym względzie niewiele są warte. A w konkluzji autor stwierdza, że pod hasłem neutralności światopoglądowej mamy do czynienia z ofensywą socjalizmu
w „europejskim” wydaniu.
Jeśli chodzi o zasady rządzące ideą państwa światopoglądowo neutralnego to zdaniem ks. Marka Dziewieckiego po pierwsze należy pamiętać, że neutralne światopoglądowo może być jedynie państwo, ale nie jego obywatele. Światopogląd to bowiem efekt zdolności człowieka do zrozumienia samego siebie, własnej tajemnicy, sensu życia, sensu więzi z Bogiem, z samym sobą i z innymi ludźmi. Zrozumienie samego siebie oraz otaczającego świata jest koniecznym warunkiem, by człowiek był w stanie zająć dojrzałą postawę wobec siebie i świata, by wiedział w oparciu o jaką hierarchę wartości powinien podejmować decyzje oraz w jaki sposób rozwiązywać pojawiające się w jego życiu trudności.[8] Ponadto państwo takie powinno stwarzać swoim obywatelom równą szansę na wyrażanie osobistych przekonań oraz starać się nie ingerować w to, jakie systemy wartości wyznają. Jednak, co najważniejsze, neutralność światopoglądowa państwa nie oznacza, że jest to państwo, które wszystkie rodzaje światopoglądów traktuje jako jednakowo zasadne i dobre. Państwo neutralne światopoglądowo nie może być państwem bezbronnym i bezradnym wobec światopoglądów, które okazują się szkodliwe czy destrukcyjne. Nie może tolerować takiego spojrzenia na człowieka czy życie społeczne, które prowadzi do krzywdzenia
i demoralizowania poszczególnych obywateli lub całych grup społecznych. W obliczu tego typu światopoglądów (np. komunizm, faszyzm, anarchizm, nihilizm, terroryzm) państwo nie tylko nie może być neutralne, ale ze względu na ochronę swoich obywateli, ma obowiązek ustawowego zakazania tego typu ideologii.[9]
Biorąc pod uwagę perspektywę historyczną, zwolennicy państwa światopog-
lądowo neutralnego mieli rację - mimo różnorakich meandrów rozwój instytucji politycznych w Europie Zachodniej konsekwentnie zmierzał do oddzielenia się sfery polityki od religii. Niewątpliwie przyczyniło się do tego stopniowe kształtowanie się struktury społeczeństwa obywatelskiego, co powodowało automatyczne ograniczanie zasięgu bezpośredniego oddziaływania władzy politycznej na życie społeczne. Obecnie system demokracji liberalnej, czyli instytucja opierająca się na wyraźnej kategoryzacji zarówno uprawnień władzy, jaki obywateli, najlepiej gwarantuje autonomię tego obszaru.[10]
Tę wartość demokratycznych form życia politycznego dostrzegł również Kościół katolicki. Wiadomym jest, iż niegdyś zaangażował on swój autorytet by przeciwstawić się idei państwa neutralnego światopoglądowo, jednak Sobór Watykański II oraz pozostające w tym duchu encykliki ostatnich papieży świadczą, iż to już zamierzchła przeszłość. Świat współczesny, w szczególności z uwagi na postępujące procesy laicyzacji kultury, stanowi niewątpliwie wyzwanie, nie tylko zresztą dla chrześcijaństwa czy konkretnie katolicyzmu, ale także szansę dla odrodzenia ducha religijności i nieskrępowanej działalności ewangelizacyjnej.
Państwo równoprawnie traktujące wszystkie wyznania nie stanowi zagrożenia dla jakichkolwiek wartości, czy to mających oparcie w religii, czy odwołujących się do zasad humanizmu. Przeciwnie - stwarza zakreślone prawem pole dla swobodnej ich afirmacji przez wspólnoty wyznawców. Trzeba jednak zaznaczyć, iż państwo światopoglądowo neutralne nie jest tożsame państwu światopoglądowo obojętnemu. Nie może ono odrzucać wartości, gdyż jak przestrzegał Jan Paweł II: „Historia uczy, że demokracja bez wartości łatwo się przemienia w jawny lub zakamuflowany totalitaryzm.”