KAZANIE PRYMICYJNE KS. GRZEGORZA RĄPAŁAY
Drogi Księże Grzegorzu,
Szanowna Pani Krystyno, Mamo ks. Prymicjanta,
Rodzeństwo z rodzinami,
Czcigodni Księża, na czele z proboszczem tej parafii ks. kanonikiem Jerzym Brzęczkiem;
Bracia klerycy, Najmilsi w Chrystusie Panu, Bracia i Siostry!
Przed 25 laty, dokładnie 7 czerwca 1987 r. w tej świątyni, ks. Jan Przybyłowski, ówczesny wikariusz tej parafii, poprosił rodziców małego Grzesia, aby naznaczyli znakiem krzyża jego czoło. Potem polał jego głowę wodą i wypowiedział słowa: „Grzegorzu, ja ciebie chrzczę, w imię Ojca i Syna i Ducha św.”
Szanowna Pani Krystyno, Mamo Ks. Prymicjanta!
Kiedy pytałem ks. Grzegorza o datę chrztu, on ją doskonale pamiętał. Znak to, że głęboko zapamiętał to wydarzenie narodzin dla Chrystusa i Jego Kościoła. Z całą pewnością - przynosząc wasze dziecko do chrztu - wierzyliście, że ten znak, znak krzyża będzie towarzyszył mu przez całe życie. Ale... czy przeszło Wam wtedy przez myśl, że za ćwierć wieku stanie on przy ołtarzu, by w swoich dłoniach trzymać Ukrzyżowanego? By w imieniu Chrystusa powtarzać słowa: To jest Ciało moje?
Księże Grzegorzu!
Poznaliśmy się przed 9 laty, kiedy w 2003 roku zostałem przez biskupa posłany do tej parafii, by pracować jako wikariusz, a równocześnie jako prefekt w tutejszym Liceum Ogólnokształcącym, w którym przez całe 3 lata spotykaliśmy się na katechezie.
Nie wiemy jak się zaczęła twoja życiowa przygoda z Chrystusem - Najwyższym Kapłanem. Czy było to na katechezie, czy na zbiórce ministranckiej, bo przecież od najmłodszych lat służyłeś Chrystusowi jako ministrant i lektor przy tym ołtarzu.
Może odkryłeś swoje powołanie poprzez bardzo mocne angażowanie się w życie tutejszej wspólnoty Kościoła.
A może zainspirował Ci wspaniały przykład życia poprzedniego proboszcza niezapomnianego ks. Prałata Piotra Światłego - w cieniu którego upłynęło Twoje całe przedseminaryjne życie.
Może był to przykład życia księży wikariuszy, czy obecność na terenie naszej parafii Mniszek Kamedułek, z którymi przecież byłeś i jesteś tak bardzo związany.
Wiem, że choć byłeś sam z siebie bardzo oddany Chrystusowi i jego Kościołowi, to nad rozwojem Twojej wiary nieustannie czuwała przede wszystkim Twoja Mama, która zawsze była przekonana o konieczności obecności Boga w życiu codziennym.
Ona zawsze powtarzała, że udział w niedzielnej Mszy świętej jest niezbędny w życiu każdego człowieka. To dzięki Niej, od najmłodszych lat, mogłeś doświadczyć obecności Boga w swoim życiu, a przede wszystkim poznać i pogłębić swoją wiarę.
Za to świadectwo wiary, Pani Krystyno, już teraz dziękujemy, bo widzimy jego wspaniałe owoce!
Dostojny Prymicjancie.
Usłyszałeś głos Chrystusa, który wołał: „Pójdź za mną”, i odpowiedziałeś: „idę Panie”.
Z radością patrzyliśmy my - miejscowi duszpasterze - wtedy jeszcze na początku Twojej drogi do kapłaństwa ks. Prałat Piotr Światły, potem - po Jego przejściu na emeryturę - obecny proboszcz ks. Kanonik Jerzy Brzęczek; i mój następca ks. Aleksander, patrzyliśmy jak dojrzewa Twoje powołanie.
Patrzyliśmy jak z radością podejmujesz służbę przy ołtarzu, jak cieszysz się otrzymanym strojem duchownym… posługą lektoratu…
Potem ja osobiście już z daleka, z drugiego krańca naszej diecezji, gdzie zostałem posłany na kolejną placówkę do Krotoszyna - cieszyłem się Twoimi posługami - akolitatem, święceniami diakonatu i wreszcie w czwartek - przez posługę naszego biskupa Bóg dopełnił pewnego etapu Twojego życia - uczynił Cię swoim kapłanem.
Kochani!
Nieraz pytamy o motywy, jakimi kieruje się młody człowiek, wybierający drogę kapłańskiego powołania. Dziś staje pośród Was młody kapłan i słyszy słowa: „Nie wyście mnie wybrali, ale ja was wybrałem i przeznaczyłem na to, abyście szli i owoc przynosili”. To słowa, które mówią nam bardzo wiele o powodach, dla których ktoś wybiera kapłaństwo. Bo tak naprawdę to nie Prymicjant wybrał sześć lat temu seminarium, lecz wtedy do niego właśnie Chrystus skierował słowa: „Pójdź za mną”. I na to wezwanie po prostu odpowiedział.
Księże Grzegorzu!
Pójdziesz przynosić owoc, choć nie będzie to łatwe, bo świat coraz bardziej zwariowany. A Jezus Cię wezwał byś szedł do tego dziwnego świata - jak śpiewał Czesław Niemen.
Do tego świata pójdziesz, posłany jak owca między wilki. Masz iść jak „Dobry Pasterz, który oddaje życie za swoje owce” (J 10,11) - jak to zapisałeś na swoim obrazku prymicyjnym.
Pójdziesz jak Jezus, który przyszedł na ten świat, by wypełnić wolę swojego Ojca. Pójdziesz uzbrojony jedynie w wiarę, łaskę kapłaństwa i gorące serce.
Idź więc uczyć ludzi modlitwy, ucz ich tego jak mają otwierać swoje serca na Boga, nie żałuj tego czasu, który spędzisz w konfesjonale i staraj się zawsze naśladować w swoim postępowaniu przykład Dobrego Pasterza, którego wizerunek widnieje na tych zaproszeniach, które od Ciebie otrzymaliśmy i którego wizerunek umieszczony jest także na dekoracji w tym kościele, w którym zostałeś ochrzczony, przyjąłeś pierwszą Komunię św., sakrament bierzmowania, i w którym też odprawiasz swoją Mszę świętą prymicyjną.
Tak jak Jezus, który chodził od wsi do wsi, od miasta do miasta i ty będziesz wędrował, nie tylko po kolędzie, ale od parafii do parafii, gdy w następnych latach ks. biskup będzie podpisywał kolejne dekrety wysyłające cię na parafię.
Pierwszy już otrzymałeś. Idziesz tam, gdzie i ja przed 12 laty jako neoprezbiter zostałem posłany, do Odolanowa, na Górkę, do św. Barbary…
W swoim kapłańskim posługiwaniu, tak jak Jezus, będziesz miał domy, jak ten Marii i Marty, gdzie się będziesz mógł zatrzymać, gdzie cię przyjmą z radością i naszą polską gościnnością. Ale jak Jezus trafisz do ludzi, którzy będą prosić, byś od nich odszedł, a zdarza się, że tak jak Jezusa potrafią siłą wyrzucić ze swego środowiska.
I tak jak Jezus będziesz miał wypróbowane wierne grono przyjaciół, na których zawsze będziesz mógł liczyć. Będą o tym zapewniać, tak jak Apostołowie Jezusa. Choć potem Judasz zdradził Pana, a Piotr aż trzy razy się zaparł.
Będą i tacy, co jak Nikodem wstydząc się tego, co ludzie powiedzą - po nocy przyjdą, by z tobą pogadać o ważnych sprawach.
Czasem też usłyszysz w domofonie bełkotliwy głos pijaka, który powie: „księżulku kochany, ciało może i pijane, ale dusza potrzebuje pomocy”.
I tak jak Jezus, wybierzesz się z gronem przyjaciół na pieszą lub autokarową pielgrzymkę do jakiegoś Sanktuarium, czy z dziećmi i młodzieżą na wypoczynek w góry lub nad morze.
Zaproszą cię na wesele, jak Jego do Kanny Galilejskiej. Zatrzymasz się jak On nad tajemnicą śmierci i może jak On zapłaczesz nad grobem przyjaciela - ale tak jak Jezus zawsze będziesz spoglądał w niebo i stamtąd będzie wyczekiwał pomocy.
Przeżyjesz jak Jezus radosne „Niedziele Palmowe”, jak choćby ta dzisiejsza, gdzie Twoje przybycie tutaj - do Twojej rodzinnej parafii, która przez lata seminaryjne otaczała Cię gorącą modlitwą - daje wszystkim tyle autentycznej radości i nadziei.
Ale będziesz też miał swoje „Wielkie Piątki”, kiedy przyjaciele uciekną jak apostołowie i będzie ci się wydawało, że pozostajesz sam, że wszyscy opuścili i być może jak On z krzyża będziesz wołał: „Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił”.
Ale Bóg nie opuszcza. Znajdą się tacy, którzy użalą się nad Tobą jak niewiasty płaczące, choć to ci akurat nic nie da.
Ale pośle Bóg jakąś świętą Weronikę, czy przymusi jakiegoś Szymona, aby cię wspierali w trudnych doświadczeniach.
Bo takie jest życie kapłana. Bo uczeń nie jest nad Mistrza. Bo życie Jezusa ma się objawić w życiu kapłana. Wtedy jego posługa, jego słowa stają się autentyczne, nabierają mocy, krzepią, podnoszą na duchu, uzdrawiają zranienia i prowadzą innych do Boga. Bo wtedy kapłan staje się autentycznym świadkiem Chrystusa, który dla naszego zbawienia przyszedł na ziemię, by żyć jak człowiek, cierpieć, umrzeć i Zmartwychwstać - dając siłę i nadzieję na lepsze życie, na zbawienie, na niebo.
I tego nieba masz być świadkiem, tym niebem masz żyć, to niebo pokazywać i dzielić się nim z innymi. By poprzez twoją kapłańską posługę wznosili oczy ku Bogu, by podążali do nieba.
Nie pragnij, Drogi Prymicjancie, by było ci dobrze z Jezusem, pragnij raczej tego, by to Jezusowi było dobrze z tobą.
I nie zważaj na ludzkie języki. Ty: ”nastawaj w porę, nie w porę, w razie potrzeby wykaż błąd, poucz, podnieś na duchu z całą cierpliwością, ilekroć nauczasz. Przyjdzie, bowiem chwila, kiedy zdrowej nauki nie będą znosili (…) Będą się odwracali od słuchania prawdy (…) Ty zaś czuwaj we wszystkim, znoś trudy, wykonaj dzieło ewangelisty, spełnij swe posługiwanie!”
A ludziom nie dogodzisz, bo i nie do tego zostajesz posłany. Dla wielu ludzi tak jak Chrystus będziesz wyrzutem, przypomnieniem Boga, od którego odeszli.
Ale ty, Księże Grzegorzu, właśnie po to zostajesz posłany, by przypominać światu o Bogu; by mówić głośno o Jego miłości miłosiernej; by czynić to miłosierdzie, aby nieść ludziom, często jakże zagubionym, Bożą miłość i wlewać w ich serca nadzieję; by jednać ich z Bogiem i Kościołem, któremu przyrzekłeś wiernie służyć.
I kończąc - moi drodzy - to dzisiejsze słowo, pragnę z całego serca pogratulować pani Krystynie - mamie; i śp. Janowi, tacie Grzegorza, który jak wierzymy przez tajemnicę świętych obcowania jest także z nami tu i teraz obecny, właśnie tego, że ich syn staje dziś wśród nas jako kapłan Jezusa Chrystusa.
A Was wszystkich tu zgromadzonych chcę prosić o modlitwę w intencji kapłanów, a zwłaszcza o modlitwę w intencji naszego Prymicjanta. Módlmy się za Niego nie tylko dziś, w dniu Jego prymicji, ale każdego dnia, bo do tego właśnie powinna się zobowiązać zarówno Jego najbliższa rodzina, jak również cała wspólnota parafialna, z której go Bóg powołał.
Zapewne pamiętamy jeszcze te wymowne słowa Michela Quosta zapisane w książce „Spotkanie ze Słowem Pana', które już kiedyś, przed laty, przytaczałem w tej parafii, w czasie jednego z kazań niedzielnych: „Przestańmy wreszcie śnić o kapłanie idealnym. O kapłanie z aureolą i skrzydłami archanioła. Tym bardziej, że jedni woleliby, żebyśmy mieli skrzydła z prawej strony, drudzy zaś z lewej, a jeszcze inni na środku, a może na głowie i żebyśmy szli prosto do nieba. Ale my nie mamy skrzydeł. Jesteśmy ludźmi. Jeżeli uważacie, że za mało mamy wiedzy lub miłości, to zamiast krytykować pomóżcie nam i módlcie się, abyśmy stawali się lepsi”.
A Tobie Księże Grzegorzu życzę przede wszystkim tego, byś wytrwał do końca i na końcu mógł powtórzyć za św. Pawłem: „W dobrych zawodach wystąpiłem, bieg ukończyłem, wiary ustrzegłem, a na ostatek odłożono dla mnie wieniec sprawiedliwości”. I tego właśnie wieńca Ci życzę, wieńca Królestwa Bożego, byś po wiernej służbie kapłańskiej mógł stanąć przed Panem z podniesionym czołem. Niech Duch Święty, którego obecność przypomina nam Kościół w sposób szczególny w czasie tej dzisiejszej liturgii uroczystości Zesłania Ducha Świętego, niech On zawsze Cię prowadzi i uświęca.
A Pani Złoczewska, Pocieszycielka Strapionych, którą tak bardzo kochasz, u której stóp w kościele klasztornym Mniszek Kamedułek modliłeś się od dzieciństwa, niech Ona nadal otacza Cię matczyną opieką i wyprasza Ci potrzebne łaski u swojego Syna, Jezusa Chrystusa, który Cię powołał i za którym Ty poszedłeś.